Wyświetl wiadomość pozafabularnąPytałam ekipę noradowską o sytuację, meldując o „iściu” do cywili, ale łorewa :D Dodatkowo przepraszam za opóźnienie, w tym tygodniu kończy mi się sesja i już będę normalnie.
Gdy najemnik otwierał następne pomieszczenie, ona prewencyjnie trzymała w pogotowiu uniesioną strzelbę. Odstrzeliłaby łeb każdemu nieprzyjacielowi, który stałby za tymi drzwiami, ale nikogo tam nie było. Mogła się rozejrzeć po wnętrzu. Widok specjalnie jej nie zdziwił, w końcu sama myślała o tym statku jako o „wraku”. Tylko migające światło zaczęło ją drażnić… a tam, czy to--?
Rzuciła się za wywróconą skrzynię zgodnie z komendą, nim zdążyły jej dosięgnąć strzały. Trzech wrogów. Każdy za inną skrzynią. Zazdrościła salarianinowi pozycji, ze swoją strzelbą czuła się nieco bezużyteczna, szczególnie, że na szarżę nie miała zamiaru porywać się przy takim położeniu. Włączyła
Umocnienie, nie będąc pewną stanu pancerza.
Jako istotka nader społeczna, a co gorsze – szturmowiec – poczuła się nagle bardzo samotna. Owszem, miała pomoc w osobie salarianina, ale nie znała go, poza tym lubiła działać w dużej drużynie – nawet, jeśli charakter jej działań nie zawsze wydawał się zespołowy. Była jednak ostatnią osobą, której przyszłoby do głowy się poddawać, tym bardziej, że miała iść do cywili, a jej blond główka uważała to za szczytny i godny dążenia cel.
I wtedy odezwał się jeszcze Wilson. Sto razy miała się już z nim kontaktować, ale, coby nie mówić, była w
czarnej dupie. Nic nie wiedziała, ani wiele się nie posuwała, bo piraci wypełzywali zewsząd jak szczury. Musiała przynajmniej przez chwilę zignorować dowódcę i zająć się wrogami. Upewniła się, że ma włączoną
amunicję drążącą, bo była przydatna w strzelaniu do wrogów za skrzyniami, ale miała w zanadrzu coś jeszcze.
-
Spróbuję wziąć tego po mojej stronie – zawołała do kompana i wymierzyła broń w nieprzyjaciela naprzeciw niej. Musiała ocenić, na ile dobrze radzi sobie z tą odległością strzelba. Mogłoby się wydawać, że powinna znać swoją broń i bez problemu wiedzieć, jaki efekt przyniesie strzał, ale prawda była taka, że warunki na różnych planetach miały w tej kwestii podstawowe znaczenie i niczego nie można było być pewnym. Gdy wiedziała już, na czym stoi, użyła zabójczej
Rzezi.
Łapiąc oddech i ponownie kryjąc się za skrzynią, zwróciła się wreszcie do Cole’a:
-
Staram się dostać do cywili i kapitana, sir, ale te skurwiele dostały się do wnętrza i trują mi dupę – odpowiedziała szczerze zbolałym głosem. –
Pomaga mi jeden załogant, ale nie ukrywam, że przydaliby się w środku nasi chłopcy.