Nie miała zamiaru się kłócić. Sytuacja pokaże, czy zabicie vorchów będzie konieczne, czy nie. Ona w każdym razie nie miała zamiaru się z nimi zaprzyjaźniać, ale jeśli można było to rozwiązać polubownie, to przynajmniej oszczędzi pochłaniacze ciepła. Patrzyła Kingowi na ręce, zastanawiając się, czy ładunek zaraz mu ich nie rozsadzi. Mężczyzna był pewny siebie i swojego planu, to jej w tej chwili musiało wystarczyć.
- Ty nie wystarczysz? – odmruczała na jego żartobliwe pytanie, wyglądając ponownie zza zasłony. Zapowiadało się ciężko, znacznie gorzej niż z trzema vorchami. To chyba nie było tego warte, ale klamka zapadła. Zaczęła się zastanawiać, czy na pewno stawanie po stronie półmózgich istot było rozsądne, ale…
- Osza…
…lałeś?
Dotarło do niej, że Peter zrobi coś naprawdę ryzykownego. Bardzo nie pasowało jej, że mogłaby stracić pilota, toteż miała zamiar osłaniać go jak najlepiej. Ciężki pistolet i moce w pogotowiu. Rakieta powinna narobić nieco szumu i poradzić sobie przynajmniej z częścią „czarnych pancerzy”. Nie wiadomo było, jak się zachowają vorcha, ale przynajmniej przez jakiś czas będą raczej po tej samej stronie barykady. Jakkolwiek okropne to dla niej było, to przynajmniej ułatwi jej to sprawę skoncentrowania się na jednej grupie wrogów.
Nie zamierzała opuszczać osłony, dopóki nie zajdzie taka potrzeba. I właśnie fakt, że jej kompan miał się teraz wystawić na widok stworom napawał ją największym niepokojem, ale wierzyła, że w chaosie uda mu się to zrobić na tyle szybko, by nikt go nie zauważył.
Wyświetl wiadomość pozafabularną