-
Ty się módl, żebym ja spał lekko - rzekł tonem dość ironicznym. On nie miał zamiaru skorzystać z kołdry. Odczuwał komfort w takiej temperaturze, jaka była. -
Jeśli ktoś nas najdzie... ech, nieważne. Nie stresujmy się bardziej, niż trzeba. Ale dobrej nocy możemy ogólnie życzyć, jak najbardziej.
Po tym zamilkł, zamykając oczy, a jedynymi dźwiękami przerywającymi ciszę był okazjonalny szum silników pojazdów na zewnątrz i - co przeszkadzało trochę bardziej - głosy grupek balującej późną porą młodzieży alaskańskiej, której temperatura na zewnątrz najwyraźniej w ogóle nie przeszkadzała. Jednak ściany hotelu i szkło w oknach skutecznie tłumiły te odgłosy, przez co warunki sprzyjały zapadnięciu w sen.
Frost nie spał. Daleki był od tego. Kiedy usłyszał pierwsze cichutkie, niewinne chrapnięcie od strony Dalii, uznał, że może przestać udawać. Westchnął i zrobił coś, czego brakowało mu od dobrych paru godzin - z kieszeni na piersi koszuli wyjął metalową piersiówkę napełnioną zapasami z promu. Odkręcił, włożył do ust i przechylił mocno. Brandy, choć jej ilość była niewielka, spłynęła mu do gardła jak lodowata rzeka.
Spojrzał w stronę śpiącej kobiety, widząc, jak światło pada na jej kołdrę, pod którą malował się zarys jej figury. Uważając, by nie zrobić tego zbyt głośno, Frost prychnął. No dobra, niby sobie dzisiaj całkiem dobrze poradziła... ale i tak, co ona sobie wyobrażała? Że teraz będą latać po galaktyce i rozłupywać czerepy jak Bonnie i Clyde? Ech. Miał szczerą nadzieję, że kiedy dojdzie do jakiejś *prawdziwej* akcji, to Dalia poradzi sobie równie dobrze, jak dzisiaj zaprezentowała. Inaczej skończy się tym, że... tym, że...
...
Ech, tam.
Pociągnąwszy kolejny łyk, włączył omni-klucz, wcześniej nastawiając go na minimalną jasność, i sprawdził godzinę. Druga w nocy, a jemu się całkowicie nie chciało spać. Przejrzał swoje zakładki extranetowe w poszukiwaniu czegoś, czym można było zabić trochę czasu. Subskrypcja Kassa Fabrication... nie. Skrzynka mailowa... nie. Fornax... kuszące, ale nie. Wiadomości Galaktyczne... po pewnym namyśle wszedł w dział "Ziemia"; w końcu warto było znać lokalne wydarzenia. "Zobaczmy, jakie tam mają wieści"...
"Park Narodowy Denali (USA, Alaska) odnotowuje pierwszy od 50 lat przypadek kłusownictwa. O w mordę", przeczytał w myślach, mimowolnie szczerząc się. Nie zdołał się opanować. Wydał z siebie krótki chichot, dopiero potem zdając sobie sprawę, że może to obudzić Dalię. Spojrzał znów w jej stronę. Poruszyła się, tym razem obracając się całkowicie na bok i tworząc kołdrą bardzo przyjemny kontur. "Ło, spokojnie", pomyślał Frost, patrząc w dół swojego ciała.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Daniel westchnął, pociągając znów z piersiówki i opierając ją o brzuch. Czuł się dziwnie. Jak ktoś, kto właśnie pierwszy raz złapał oddech po dłuuugim biegu. Ale powinno być inaczej, prawda? W końcu był teraz ścigany przez terrorystów, a to były dopiero przedbiegi. Ale po chwili dotarło do niego, że za jego "bieg" robiło coś zgoła innego. Dzisiaj był dobry, normalny dzień. Normalny. "Kiedy ostatni raz miałeś normalny dzień, Frost?", spytał sam siebie. Dawno. Od dwóch lat nie trafił mu się normalny, spokojny dzień. A dzisiaj, kompletnie bez powodu, czuł się tak, jak niegdyś. Cholera, czy aż tak długo nie było nikogo, kogo by nie trzymał przy sobie dłużej, niż parę godzin? W głowie wciąż dzwoniło mu to, co wcześniej niemal wykrzyczała na niego Antonov: "Zaufałam Ci a Ty mi strzelasz w plecy!?" To zdanie, a raczej pierwsze dwa jego słowa, miały dla niego trochę inne znaczenie, niż dla niej.
Ech. Szykowała się przed nim bardzo wyboista droga. Już raz kilku ludzi mu zaufało. Efekty tego do dzisiaj nosi pod ubraniem.