Na twarzy Jasona zawitał uśmiech zaś na twarzy dwóch żołnierzy, przerażenie i szok. Zamagazynowana energia uwolniona pod postacią fali uderzeniowej sprawiła nie małe zamieszanie. Blondyn nie zdążył odpowiednio zareagować, ale tarcze powstrzymały w pewnym stopniu biotyke. Cofnął się o kilka kroków, prawie tracąc równowagę przez impet uderzenia. Inaczej było z jego towarzyszami, którzy gdy tylko oberwali falą, polecieli do tyłu niczym piłeczki pingpongowe. Upadli gdzieś na parkiecie, zabierając ze sobą kilku innych cywili. Muzyka ustała, zaś ludność, która przebywała w klubie, jak jeden mąż, spojrzała na Jasona. W niektórych można było dostrzec przerażenie, a w innych gniew. Cokolwiek by nie było, biotyka była traktowana jako jedno z największych zagrożeń i nie można jej było używać lekkomyślnie. Zwłaszcza w takich miejscach. Strażnicy "Passion", którzy stali niedaleko wejścia klubu wypraszała szybko jej uczestników. Zostawili tę sprawę żołnierzom Przymierza, którzy akurat tutaj przebywali. Rzeczywiście, gdy część z nich, która siedziała w loży zobaczyła jak cywil użył biotyki na ich kompanach, podnieśli się i poczęli się zbliżać do lady baru. Tym czasem blondyn, który ustał na nogach, ponownie zacisnął pięść a gniew aż w nim buzował
- Draniu! Jak śmiałeś?! - krzyknął do Jasona.
Istotnie zdziwiło go to, że Rex był biotykiem, ale tym bardziej go zdziwiło, że użył jej w miejscu publicznym. To tak jakby nie liczył się z konsekwencjami jakie mogły by go spotkać za ten uczynek. Po krótkim wpatrywaniu się w niego, otworzył oczy z niedowierzaniem. Przypomniał sobie coś ważnego.
- Ty...ja cię kojarzę! Jesteś tym cholernym dzieciakiem, o którym było głośno przez ten cały rok w Vancouver!
Żołnierz zaśmiał się z zaistniałej sytuacji. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Gdy po chwili, trzej członkowie Przymierza w pancerzach i już z pistoletami w ręku podeszło do blondyna, jeden z nich odparł do niego
- Scott...Ten dzieciak...jest synem teg-
Nie zdążył dokończyć, ponieważ tamten przerwał mu w połowie zdania
- Haha..wiem! Wiem! Nie musisz mi tego mówić...
Scott, bo tak się nazywał blondyn, który sprowokował Rexa, spojrzał na niego z uśmiechem na twarzy. Cokolwiek nurtowała tego człowieka, zapewne nie było miłe. Uniósł lekko głowę do góry, przekręcając ją przy tym na bok.
- Stary...ale masz przesrane....Dobra chłopaki. Brać go... - odpowiedział ze spokojem
Jak na rozkaz, żołnierze nacelowali w Jasona. Sytuacja była fatalna, żeby nie powiedzieć, patowa. Zwyczajny dzień w klubie przerodził się w taką sytuację. Scott, stał ze skrzyżowanymi ramionami, obserwując Rexa. Czy tak to miało się zakończyć? Zastrzelony przez użycie biotyki w miejscu publicznym? Nawet prawo i nauki w szkole biotyków nic o tym nie wspominały a ci tutaj, chcieli go po prostu zabić, albo unieszkodliwić.
- Stać! - wykrzyknął ktoś zza żołnierzy -
Przerwać tą bezsensowną jatkę!
Tamci, odwrócili głowy ku niemu, chcąc zobaczyć osobnika, który śmiał im przerywać zaprowadzanie porządku. Scott, również to uczynił, przestępując nieco do tyłu i wymijając kompanów. Dopiero teraz Rex mógł go zobaczyć.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Był to również brunet o czarnych włosach, odziany w kombinezon bojowy i berecie wojsk jednostek specjalnych Przymierza. Pod prawym ramieniem trzymał swój hełm. W przypadku blondyna, ten miał na korpusie po prawej stronie wyklejone gwiazdki i odznaczenia.
- Panie...Majorze! Co pan tu robi?! - wykrzyknął zdziwiony Scott
Żołnierz, który stał nieopodal blondyna, spojrzał na niego gniewnym wzrokiem i po innych tu obecnych. Jego wzrok, również nie ominął Jasona. Ignorując kompletnie na zadane pytanie, podszedł do Scotta tak blisko jak było to możliwe, by ich spojrzenia spotkały się. Wyszeptał coś po cichu, zaś tamten zamarł w bezruchu. Patrzyli na siebie przez kilka sekund, kiedy wreszcie blondyn zacisnął pięść i rozkazał opuszczenie broni jak i samego lokalu. Kilka minut później, w "Passion", znajdował się tylko Jason, osłupiała barmanka i ten nieznajomy Major, który przez krótką chwilę wpatrywał się w Jasona, ale w końcu podszedł do niego podając mu rękę i pytając przy tym -
Możesz wstać, Jasonie Barksdale?