Re: Stacje dokowania
: 5 lut 2016, o 00:32
- Spieprzaj - warknęła Minako, sprzedając soczystego kopa jakiemuś małemu, wstrętnemu paskudztwu zagradzającemu jej drogę. Była już przyzwyczajona do tego, że te wszystkie stwory biegały po zatęchłych ulicach Omegi. Kiedyś, na Ziemi, podobną codziennością był dla niej widok szczurów. Istniała jednak między nimi zasadnicza różnica - szczurze mięso mogła wtedy zjeść. Teraz brzydziła się mięsem, nie mogłaby wcisnąć tego świństwa do ust. Pieprzone międzygalaktyczne żarcie.
Zaciągnęła się papierosem, w lewej dłoni trzymając podniszczoną, skórzaną torbę. Miała w niej najpotrzebniejsze rzeczy - ciuchy, kosmetyki i inne klamoty. No i pancerz. Pancerz i mundur. Mundur, który cholernie uwierał jej w każdym miejscu, a którego niebawem nie będzie się mogła pozbyć. No bo leciała na Ziemię. Dowództwo ją wzywało, a ona musiała się ich słuchać. Nie... Słuchała się ich, bo tak jej pasowało.
Nie chciało jej się opuszczać tego miejsca, panujące tu bród i smród były czymś, co wprost uwielbiała. Tutaj większość osób wiedziała, czym była prawdziwa zabawa, potrafili oni zaspokoić jej żądze i pragnienia. A tam? Tam miała się spotkać ze zgrają sztywniaków, zresztą sama miała zachowywać się jak oni. Kto w ogóle wymyślił te protokoły? Nawet ci inni szpice, z którymi przyszło jej pracować, nie byli tacy sztywni. W większości byli tacy jak ona. W sumie, to nawet ich lubiła. Mia dobrze się całowała, tylko ten Mikhail porządnie ją wkurzał.
Wyrzuciła peta na ziemię, nawet nie fatygując się, by go zdeptać. Obejrzała się za siebie. Nikt jej nie śledził. Nikt nigdy tego nie robił. Odnalezienie odpowiedniego promu nie zajęło jej dużo czasu, szybko załatwiła niezbędne, nudne formalności. Co za idiota chciał w ogóle się fatygować lotem na Ziemię? Szukając odpowiedniego dla siebie miejsca, Minako zaczęła zastanawiać się, komu i ile musiał ten ktoś w tym celu posmarować. Aż w końcu uzmysłowiła sobie, że tak naprawdę, to gówno ją to obchodziło.
Stresowała się - tak, stresowała się, bo miała spotkać się z rodziną. Po tylu latach miała zobaczyć ojca, matkę i jej rodzeństwo. Tia, mundur miał być idealny na to spotkanie. Będą przynajmniej myśleli, że jest przykładną kapral Przymierza, czy inne bzdety. Już widziała to uroczyste powitanie. Wielki powrót córki-lafiryndy. Zaśmiała się głośno do siebie, zupełnie nie zwracając uwagi na innych.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Zaciągnęła się papierosem, w lewej dłoni trzymając podniszczoną, skórzaną torbę. Miała w niej najpotrzebniejsze rzeczy - ciuchy, kosmetyki i inne klamoty. No i pancerz. Pancerz i mundur. Mundur, który cholernie uwierał jej w każdym miejscu, a którego niebawem nie będzie się mogła pozbyć. No bo leciała na Ziemię. Dowództwo ją wzywało, a ona musiała się ich słuchać. Nie... Słuchała się ich, bo tak jej pasowało.
Nie chciało jej się opuszczać tego miejsca, panujące tu bród i smród były czymś, co wprost uwielbiała. Tutaj większość osób wiedziała, czym była prawdziwa zabawa, potrafili oni zaspokoić jej żądze i pragnienia. A tam? Tam miała się spotkać ze zgrają sztywniaków, zresztą sama miała zachowywać się jak oni. Kto w ogóle wymyślił te protokoły? Nawet ci inni szpice, z którymi przyszło jej pracować, nie byli tacy sztywni. W większości byli tacy jak ona. W sumie, to nawet ich lubiła. Mia dobrze się całowała, tylko ten Mikhail porządnie ją wkurzał.
Wyrzuciła peta na ziemię, nawet nie fatygując się, by go zdeptać. Obejrzała się za siebie. Nikt jej nie śledził. Nikt nigdy tego nie robił. Odnalezienie odpowiedniego promu nie zajęło jej dużo czasu, szybko załatwiła niezbędne, nudne formalności. Co za idiota chciał w ogóle się fatygować lotem na Ziemię? Szukając odpowiedniego dla siebie miejsca, Minako zaczęła zastanawiać się, komu i ile musiał ten ktoś w tym celu posmarować. Aż w końcu uzmysłowiła sobie, że tak naprawdę, to gówno ją to obchodziło.
Stresowała się - tak, stresowała się, bo miała spotkać się z rodziną. Po tylu latach miała zobaczyć ojca, matkę i jej rodzeństwo. Tia, mundur miał być idealny na to spotkanie. Będą przynajmniej myśleli, że jest przykładną kapral Przymierza, czy inne bzdety. Już widziała to uroczyste powitanie. Wielki powrót córki-lafiryndy. Zaśmiała się głośno do siebie, zupełnie nie zwracając uwagi na innych.
Wyświetl wiadomość pozafabularną