Walka potoczyła się szybko, gdy wszyscy zareagowali instynktownie. Wszyscy poza Dewittem, który jedyne co zdążył zrobić, to cofnąć się o krok i wpaść na swojego trzeciego ochroniarza. Może to zniknięcie Irene go zaskoczyło, może wreszcie jakiś poważny ruch ze strony turianina. Nie spodziewał się po nich tak szybkiej, tak wyćwiczonej reakcji. Od razu dostrzegł swój błąd, w jadowicie zielonych tęczówkach Dubois, której twarz znalazła się kilka centymetrów od niego. Rudowłosa, choć nie miała jeszcze wielu walk w nowym pancerzu za sobą, działała napędzana adrenaliną. W harmidrze, który się dział wokół, nie słyszała różnicy w swoich krokach - nie wiedziała, czy faktycznie stała się bezszelestna. Wiedziała tylko, że dwójka ochroniarzy dobywała swojej broni gdy wyminęła ich zgrabnie, dobywając do trzeciego, który pochwycił Dewitta, chcąc odciągnąc go od tyłu. Może planował dostać się do windy, rzucając na pożarcie pozostałą dwójkę, dbając o swojego klienta przede wszystkim. Rozbiegane spojrzenie azjaty usiłowało spostrzec Dubois, ale nie pojawiła się póki sama tego nie chciała. Przed oczami Vance'a, którego jego własny ochroniarz odrzucił na bok, w ferworze walki, chcąc sięgnąć po broń. Nie rozumiejąc, że już jest za późno, nawet gdy omni-ostrze przebiło jego klatką piersiową, plamiąc grafitowy garnitur i rozkwitając purpurowo na jasnej koszuli pod nim.
Błysk Przeciążenia rozjaśnił szarą podłogę i pobliskiego skycara, gdy ze świstem pomknął do stojącego mu naprzeciw ochroniarza. Jego kamienna maska nie drgnęła, gdy wyładowania elektryczne rozświetliły jego tarcze, a generator przyjął na siebie uderzenie, ale nie pisnął. Ochroniarze byli nieco lepiej wyposażeni niż najemnicy Omegi. Jeden ruch z omni-klucza Viyo nie był w stanie przebić się przez ich bariery kinetyczne, ale mała eksplozja z drugiej strony dokończyła to, co zaczął turianin. Grafitowe omni-ostrze wkomponowało się w bruk pod nim, gdy wyuczonym ruchem jego dłoń pomknęła do przeciwnika, po to by zostać uchwyconą w łokciu i jednym ruchem sparowaną, w ostatniej sekundzie. Widmo zdążył poczuć zapach spalonego materiału, który udało mu się nadszarpnąć, zanim jego generator tarcz przyjął na siebie wystrzał z pistoletu mężczyzny. Cofnął się do tyłu, unikając kolejnego zamachu ostrzem Viyo, ale ten

jeden, mały krok przyczynił się do jego śmierci, z rąk stojącej za nim rudowłosej, w której objęcia omni-ostrza wpadł.
Gdy przeciwnik Widma padł na kolana, a później osunął się na ziemię, dostrzegli, ż

e wszyscy ochroniarze zostali powaleni. Niebieskowłosa poruszała się szybko - szybciej niż którekolwiek z nich, znikając w jednym błysku i pojawiając się przy drugim, choć z perspektywy Irene wyglądało to podobnie jak szarża, którą wielokrotnie u biotyków widziała. Volyova, tak jak i ona, nie dobyła broni by zamordować swojego przeciwnika, ani nie sięgnęła po nią gdy wreszcie padł na ziemię. Z twarzą tak kamienną, jaką niegdyś utrzymywała obstawa Dewitta, ruszyła do pokrzywionej, karykaturalnej sylwetki mężczyzny, trzymającego w górze swoją teczkę jak tarczę. Zacisnęła palce opancerzonej dłoni na metalu, wyrywając ją z jego rąk i rzucając w bok, na szary bruk.
-
Chcesz być następny? - syknęła zajadle, łapiąc poła jego marynarki i podnosząc go do pionu z siłą, której po sobie nie zdradzała stosunkowo wątłą posturą, która przy znacznie większym turianinie nie wyglądała tak groźnie. -
Bryant. Pliki. Niezłomny. Gadaj zanim skręcę ci kark.
-
Niech będzie. Macie moją uwagę - uśmiechnął się krzywo, zasłaniając nieudolnie swoje zaniepokojenie. -
Ale nie mam wam nic do powiedzenia. Bryant odpowiadał za operację, ja tylko dopinałem sprawę finansów. Tym się zajmuję. Nie jestem gorylem zabijającym ludzi na prawo i lewo - dodał z urazą, choć ta sugestia w stosunku do nich wynikała chyba bardziej z jego charakteru, który wypływał na powierzchnię nawet teraz, niż chęci dopieczenia im.