Baza danych to dział, do którego wklejamy nasze karty postaci z tym, że w tym przypadku jesteśmy w stanie je dowolnie zmieniać, aktualizować i dopisywać w historii z biegiem czasu nowe wydarzenia.

Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 73
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Wang Baozhen

19 wrz 2022, o 20:46

*Dźwięk chrupanych chipsów.*
E/CHN/SHG-29384193/m
MIANO王葆桢 Wáng Bǎozhēn
DATA UR.14.III.2151
MIEJSCE UR.Szanghaj, Chiny
RASACzłowiek
PŁEĆMężczyzna
OBYWATELSTWAChińska Federacja Ludowa
SPECJALIZACJASzturmowiec
PRZYNALEŻNOŚĆPrzymierze Układów
ZAWÓDOperator linii E - E2

Ogród Rozwoju (发展的园) - Program “Pierwsza Droga” (第一种方式)
Uniwersytet Polityczny Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej w Nankinie
Szkolenie linii E

Mieszkanie w dzielnicy Huangpu, Szanghaj.
Niewysoki, bo mierzący ledwo 171 centymetrów, i na pierwszy rzut oka niepozorny Azjata. Szczególnie w luźnych, cywilnych ciuchach. Jednak w niedużym ciele mężczyzny zaklęte są pewne ruchy i naturalna zwinność. Bez odzieży z łatwością można dostrzec dobrze zbudowane ciało, ewidentny efekt całego życia treningu i fizycznej pracy. Podobnie jak cała miriada blizn, która pozostaje jedyną “ozdobą” na jego ciele oraz niemym świadkiem jego doświadczeń. Nie jest szczególnie owłosiony, swoje włosy utrzymuje krótko ścięte, a zarost skrupulatnie ogolony. Pociągłą twarz kształtują ostre rysy, wąskie usta oraz ciemnobrązowe oczy. Na niej zazwyczaj gości chłodny, obojętny wyraz twarzy, chociaż widok śmiejącego się mężczyzny czasem się przytrafia.
Zazwyczaj nosi się bez zbędnego blichtru, wybierając proste kroje i kolory swoich ubrań. Jeansy i golf to jego najczęstszy zestaw, chociaż nie pogardzi też koszulką i bluzą. Jeśli wymaga tego sytuacja to nie ma problemu z przyodzianiem się w bardziej elegancki strój. W trakcie służby zawsze chodzi w pełnym mundurze polowym, do którego przywiązuje dosyć istotną wagę.
Wzrost i waga: 171 cm, 69 kg
Skóra: Typowa dla mieszkańca Chin.
Oczy: Brązowe.
Włosy: Czarne, krótko ostrzyżone.
Znaki szczególne: Liczne blizny na ciele, częste otarcia na knykciach dłoni.
Wczesne lata jego życia stworzyły człowieka na ogół zamkniętego i skrytego, będącego jednocześnie przekonanym o swojej wyższości. Indoktrynacja w Ogrodzie Rozwoju pozostawiła umysł Bao przesiąknięty nie tylko propagandą Partii ale i przekonaniem, że jego odmienność czyniła go znacznie bardziej wartościowym od większości przedstawicieli gatunku ludzkiego. To zaś sprawiało, że cholernie źle znosi własne porażki.
Wykonanie zadanie stanowi dla Baozhena wartość nadrzędną, dopuszczalne są każde straty jeśli to pozwoli mu osiągnąć postawione przed nim cele. Wcześniejszy spirytualizm ustąpił miejsca realnemu podejściu do walki. W kwestii swojej pracy cechuje się wysokim profesjonalizmem, nie interesuje się detalami nie wnoszącymi nic do sprawy i nie bawi się w sumienie. Wręcz przeciwnie, walka a szczególnie władza, jak sam to określa, którą czuje gdy może pozbawić kogoś życia. Natura socjopaty daje o sobie wtedy znać. A jeśli może zabijać “złych gości” i to legalnie? Idealnie. Swoją pracę traktuje z pełną powagę, poświęcając udoskonalaniu swoich umiejętności kilka godzin każdego dnia. Zatracony w swojej profesji, Wang szczerze obawia się swojej starości. Przeraża go wizja bycia niedołężnym i zwyczajnie brak mu planów na odległą przyszłość. Do tego wszystkiego po prostu lubi adrenalinę.
Politycznie uważa się za pełnoprawnego, nowoczesnego komunistę, postępującego dla dobra Chin i zgodnie z linią Partii. Ateista, wielbiciel towarzysza Mao Zedonga oraz Lei Fenga. Nie czuje i nie uważa się za rasistę, chociaż widzi ludzkość w roli przywódczej w Drodze Mlecznej - w końcu to na Ziemi powstała myśl kolektywizmu towarzysza Mao.
Prywatnie zaś interesuje się wszystkim, co powiązane jest z jego profesją. Chociaż nie tylko. Lubi słuchać dobrej muzyki, wliczając w to K-Pop, który zajmuje specjalne dla niego miejsce. W wolnych chwilach lubi dobre filmy,a szczególnie kino z Hong Kongu w trakcie którego może zajadać się swoimi ulubionymi chipsami. Czasem wizyta w barze, ciepła zupa i piwo. Będąc biotykiem potrafi zjeść zaskakująco dużo jak na swoje rozmiary, naturalnie lubi zjeść smacznie. Jest wielbicielem kuchni syczuańskiej oraz tych, które oferowały ostre smaki.
Wbrew obiegowej opinii, Wang Baozhen posiada poczucie humoru, z reguły dosyć czarne. Bywa do bólu bezpośrednim.
Zainteresowania: Sztuki walki, broń i trening fizyczny. Do tego dobre jedzenie, muzyka i film.
Lęki: Chociaż szkolenie i doświadczenie pozwoliło mu wyzbyć się bardziej standardowych lęków, nie jest od nich wolny. Najbardziej przeraża go wizja własnej porażki, szczególnie przed przełożonymi. Obawia się swojej starości i śmierci w płomieniach.
Przyzwyczajenia/zwyczaje: Chrupanie chipsów, muzyka w słuchawkach. Wieczór z filmami kung-fu za każdym razem, gdy ma wolny dzień. Dobre jedzenie, szczególnie kuchnia syczuańska. Ciepła herbata.
Uzależnienia: Ekstremalnie ostre chipsy, papierosy.
Znaki szczególne:Zawsze ma ze sobą paczkę chrupek.
Przyszedł na świat w roku 2151 w Fengxian, jednej z biedniejszych dzielnic Szanghaju. Jego rodzice, Wang Jinping i Li Zizhen, ledwo wiązali koniec z końcem. Oboje pracowali na międzynarodowym lotnisku, Jinping jako wózkowy, Zizhen zaś była sprzątaczką. Niezbyt płatne prace i jak się okazało również niebezpieczne. To właśnie w trakcie pracy oboje zostali w mniejszym lub większym stopniu wystawieni na działanie pierwiastka zero. Również gdy Zizhen była w pierwszych miesiącach ciąży. Powikłania związane z tym faktem skończyły się szczęśliwie, narodzone dziecko nie okazało się mieć nowotworu. Chociaż jak później oboje stwierdzili - woleliby nowotwór niż biotyka. Bao był raczej nieznośnym dzieckiem, energicznym i łatwo ulegającym emocjom. To w połączeniu z jego biotyczną mutacją czasem kończyło się przejawami tychże zdolności. Drobne zniszczenia w mieszkaniu to jedno ale wkrótce sąsiedzi wiedzieli od swoich pociech, która rodzina ma dziecko dziwaka. Lub przeklęte, jak z czasem zaczęło się mówić. Wytykania palcami przerodziły się w pogróżki a w końcu w rękoczyny. Młody Wang nie zaznał wiele miłości od swoich rodziców, którzy nienawidzili go przez kłopoty sprowadzone na całą rodzinę. Wyjście z tej sytuacji pojawiło się kilka miesięcy po ósmych urodzinach Bao.

W 2160 roku, po zebraniu odpowiedniej ilości danych z różnych źródeł, w tym wywiadowczych, Chińska Federacja Ludowa postanowiła rozpocząć własny program szkolenia biotyków. Po odpowiednich przygotowaniach rząd rozpoczął poszukiwania dzieci posiadających odpowiednie mutacje. Poza poruszeniem służb, rząd również podał informację o potrzebie zgłaszania takich dzieci w zamian oferując awans socjalny, w tym możliwość zostania kolonistom. Oczywiście, wszelkie detale co rząd chce zrobić z biotycznymi dziećmi pozostały tajne. Po Baozhena nikt się nie zgłosił, nie było potrzeby. Jego rodzice dzień po zobaczeniu ogłoszenia zabrali młodego Wanga do wyznaczonego biura w południowym Szanghaju. Dla ośmiolatka był to totalny szok, że jego rodzice bez żadnych skrupułów oddali go obcym ludziom. Sam Bao już mało pamięta z tych dni, skutecznie wypchnął je ze swojego umysłu. Nie przyszło to lekko ani bez bólu.

Głównym założeniem tworzonego przez chiński rząd programu Pierwsza Droga (第一种方式), tak jak większości rodzących się programów, było ujarzmienie potencjału biotyki i wykorzystanie go w celach militarnych. Aby tego dokonać stworzono plan treningowy, który okazał się brutalną mieszanką wojskowego szkolenia, aby przygotować przyszłych biotyków do roli żołnierzy, oraz chińskich sztuk walki aby wytrenować ciało dla lepszego kondycjonowania biotyki. To wszystko zaś okraszono regularną edukacją podstawową, posiadanie głupców w wojsku mogłoby się źle skończyć. Przy czym wychowanie ideologiczne przyszłych biotyków było na pierwszym miejscu. Nie zapomniano też o starej, sprawdzonej chińskiej technice nauczania. Kiju, bez marchewki. Spora gama instruktorów i nauczycieli szkolących Wanga chętnie zeń korzystała.

Ogród Rozwoju (发展的园), placówka Pierwszej Drogi i akademia Wanga, była cholernie ciężką szkoła życia. Przez pierwsze kilka miesięcy Baozhen miał ogromne problemy z zaakceptowaniem nowej rzeczywistości. Żelazna dyscyplina miała kształtować przyszłych biotyków nie tylko na dobrych ale przede wszystkim na posłusznych żołnierzy. Zabroniono jakichkolwiek prób używania biotyki do innych celów niż wyznaczony trening a w przyszłości - bojowo. Każdy przejaw niesubordynacji i braku zaangażowania w szkolenie karano bezlitośnie. Albo kijem albo kilkoma dniami w izolatce. Dopiero kiedy po pierwszych ofiarach wśród innych kadetów Bao zrozumiał, że z tej sytuacji nie było innego wyjścia jak tylko przeżyć. Zaczął więc być posłuszny, przykładać się do wpajanych nauk i treningów, co w końcu zaowocowało. Rzadko kiedy był karany, a nawet jeśli był, Wang nauczył się akceptować ból. Oraz nienawidzić swoich biologicznych rodziców.

Nawet z taką motywacją przetrwanie całego, dziesięcioletniego szkolenia było nie lada wyczynem. Ponad dwadzieścia procent kadetów odpadło z różnych powodów, głównie zdrowotnych. Bao się jednak udało. Odnalazł w sztukach walki pewien rodzaj ukojenia psychicznego, swoisty spirytualizm, który pozwolił mu przetrwać najtrudniejsze chwile i pomóc mu zaakceptować ból. W kwestii fizycznej nie nabawił się większych urazów za wyjątkiem kilku drobnych złamań i obić.

Mając dziewiętnaście lat, Wang Baozhen został jednym z pierwszych absolwentów Pierwszej Drogi, uzyskując stopień kaprala i przydział w Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, do nowo sformowanego batalionu biotycznego. Ze względu na sytuację wewnętrzną Chin, nowe możliwości jakie przynieśli ze sobą biotycy zostały wykorzystane do zwalczania wciąż obecnych grup wywrotowych w niektórych prowincjach Federacji. Wang trafił na największe skupisko niepokojów społecznych - Tajwan. Zanim jednak wypuszczono ich do ludzi, każdy musiał przejść kwartalny kurs przystosowania do życia w społeczeństwie. Dopiero wtedy mógł poznać smak wolności.

Ostre papryczki. Jeśli ktokolwiek zapytałby Wanga jaki jest smak wolności, Bao bez chwili zastanowienia odpowiedziałby, że to ostre papryczki. Podczas swojego pierwszego, samodzielnego spaceru ulicami Taipei Baozhen napotkał grupę swoich rówieśników pogrążonych w ożywionej gadce na temat K-Popu, który notabene leciał z głośników, oraz chrupiących ostre chipsy. Ten widok wyrył się w pamięci Bao do tego stopnia, że mijając pierwszy sklep postanowił wejść do środka i, wyposażony w pierwszy żołd, kupić sobie paczkę. Mając za wymówkę zwiększone zapotrzebowanie kaloryczne, Wang nie rozstaje się z pikantnymi chrupkami. Tak jak i K-Popem.

Pierwsze lata upłynęły głównie na szlifowaniu swoich umiejętności oraz korzystania z wolności jaka przysługiwała obywatelom Chińskiej Federacji Ludowej. Sporadyczne działania realizacyjne Bao i jego plutonu były głównie wymierzone w drobniejszych przemytników i handlarzy narkotykami oraz bronią. Rzadko kiedy stawiali opór wymagający użycia większej siły lub biotyki. Z jednej strony mogli przetrenować własne zgranie, z drugiej zaś długi czas względnego spokoju wprowadzał rutynę. To natomiast bywało zabójcze, szczególnie w profesji żołnierza. Chrzest bojowy Baozhena miał miejsce w deszczową noc października 2171 roku. Jego drużyna, wsparta przez pododdział lokalnej policji, miała zrobić kolejny najazd na szajkę przemycającą broń. Niestety, tym razem nie byli to zwykli przemytnicy, a członkowie nacjonalistycznej organizacji z Tajwanu. Prawdopodobnie w wyniku wewnętrznej zdrady wśród policji, przeciwnicy zostali ostrzeżeni o nadciągającej grupie uderzeniowej. I przygotowali się. Bardzo dobrze się przygotowali. Ledwie sekundy po wejściu na teren obiektu, cała grupa szturmowa dostała się pod zmasowany ogień obrońców. W pierwszych kilku sekundach życie straciło czterech funkcjonariuszy, wliczając w to dowódcę grupy biotycznej i przyjaciela Wanga - Xi Penga. Zapanował totalny chaos.

Nawet wyposażeni w biotykę żołnierze mieli trudności z podjęciem jakiegokolwiek działania. Wystawienie się poza osłonę kończyło się nafaszerowaniem napędzanym efektem masy ołowiem. Brak dowodzącego wprowadził dodatkowo utrudniało działanie. Sam Wang Baozhen przez pierwsze kilka sekund był w totalnym szoku. Niezupełnie ze strachu o własne życie. Całe życie ćwiczyli aby być gotowym do takiej sytuacji. A kiedy ona nastała, dali ciała jak poborowi. Peng był martwy, a banda zwyczajnych gangsterów zdawała się wycinać ich jednego po drugim. Wstrząs Bao był wynikiem poczucia totalnej porażki, a tego psychika żołnierza nie mogła znieść. Dopiero kilka sekund stymulacji dźwiękowej w postaci świszczących wokoło kul i jęków rannych wybudziła kaprala ze stuporu.
Baozhen bez chwili zastanowienia zajął miejsca Xi Penga. Pałając chęcią zemsty za to upokorzenie nie odpuścił przeciwnikowi. Pod jego drygiem biotycy stworzyli odpowiedni zestaw osłon a następnie dywersję, skupiając na sobie ogień aby drużynowi szturmowcy mogli się zbliżyć do przeciwnika. W tym i sam Bao, który nie szczędził nawet chwili aby wystrzelić się szarżą biotyczną jak tylko znalazł się w zasięgu. Mężczyzna, może nieco wyższy niż on, po spotkaniu z ludzkim pociskiem odbił się plecami do ściany zanim padł na kolana przed Wangiem. Nie miał jednak czasu prosić o litość bowiem Baozhen płynnym ruchem przeciął mężczyźnie gardło. Jucha trysnęła, a Wang zamarł na ułamek sekundy. Pierwszy raz pozbawił kogoś życia. A co gorsza, poczuł się z tym dobrze.

Chaos zmienił strony kiedy przeciwnicy zostali zmuszeni do walki na bliskim dystansie. W większości pozbawieni pancerzy bojowych, tajwańscy separatyści szybko padli ofiarą omni-ostrzy. Reszta żołnierzy i policjantów wkrótce dołączyła do szturmu, który szybko przerodził się w masakrę. Napędzani żądzą krwi, stróże prawa nie brali jeńców. Wszyscy obecni wewnątrz hali magazynowej tajwańscy rebelianci zostali zgładzeni. Nawet ci, którzy postanowili poddać się, bądź co bądź, policji. Nie oszczędzono nikogo. Świadomi swoich czynów, członkowie tego nieszczęsnego szturmu wspólnie zgodzili się na wersję o nieprzyjacielu walczącym do końca. W tym oczywiście i Bao. Po całym zajściu na grupę szturmową spadły… Pochwały. Władze ChFL były zachwycone efektami, które osiągnęli biotycy. Z punktu widzenia użyteczności aresztowani byliby przydatni, natomiast z perspektywy polityki wewnętrznej każdy wyeliminowany przeciwnik Partii był cenny. Wang Baozhen, za swoje działanie w trakcie akcji, został awansowany na sierżanta i odznaczony Medalem Misji Pokojowej (和平使命纪念章), tak jak i reszta drużyny biotycznej. Po tych wydarzeniach, Bao organicznie pozostał dowódcą swojej niewielkiej sekcji, która pozostała na wyspie aby kontynuować działania antyterrorystyczne. Baozhen pozostał na Tajwanie jeszcze cztery lata, biorąc udział w wielu akcjach chociaż żadna już nie okazała się tragiczna w skutkach. Nie dla Wanga i jego ludzi.

Pod koniec 2175 roku dowództwo korpusu biotycznego ChALW zarządziło rotację jednostek, mając już świeże kadry po kolejnych latach szkoleń. Wang Baozhen, teraz już w stopniu starszego sierżanta, dostał przeniesienie na “stare śmieci”, do Szanghaju. Jako doświadczony biotyk i weteran walki z elementem wywrotowym, Bao był cennym materiałem na szkoleniowca i dowódcę sekcji nowych biotyków. Szkolenie w Ogrodzie Rozwoju to jedno, prawdziwa walka to zupełnia inna rzecz. Tak też Baozhen znalazł się w mieście swoich narodzin, rozpoczynając pracę w głównej komendzie policji. Pierwszy rok upłynął w miarę spokojnie dla szturmowca, który skupiony był na treningu ze swoją nową drużyną, a poważne wezwanie zdarzały się niezwykle rzadko. Szanghaj zdawał się być całkiem bezpiecznym miastem. Pokusa aby odwiedzić swoich prawdziwych rodziców nie dawała Wangowi spokoju, aż w końcu pewnego kwietniowego wieczoru 2176 roku postanowił zrobić dokładnie to. Wykorzystując swoje znajomości w lokalnej policji, w końcu współpracował z nimi, poznał adres zamieszkania swoich rodziców i tego wieczora udał się do Fengxian. Dzielnica nie przypadła mu do gustu, nawet po siedemnastu latach nieobecności Bao, nadal była obliczem nędzy i rozpaczy. Tak i jej mieszkańcy. Po ominięciu kilku ćpunów, Baozhen znalazł się przed drzwiami swojego dawnego mieszkania. Jego pamięć ledwo była w stanie przywołać to miejsce, chociaż zdecydowanie czuł, że było ono znajome. Tak jak i twarz, która pojawiła się po ich otwarciu. Życie nie było łaskawe dla Jinpinga, ojca Bao, który zestarzał się znacznie w porównaniu do wspomnień młodego Wanga. Zresztą czego oczekiwać po mieszkańcach slumsów?

Wang Jinping w pierwszej chwili nie poznał Wang Baozhena. Dopiero po krótkiej wymianie zdań zrozumiał, że ma do czynienia ze swoim synem. Rozmowa wkrótce przeniosła się do wnętrza mieszkania, którego biedne wyposażenie dziwiło nawet żołnierza. Li Zizhen nie było w domu, matka Bao niedawno rozpoczęła nocną zmianę jako sprzątaczka. Dwóch mężczyzn mogło w takim razie porozmawiać w cztery oczy. Baozhen dowiedział się, że ma jeszcze dwójkę młodszego rodzeństwa, chociaż nie poznał ich imion. Jinping zaś usłyszał żal Bao, że ten został oddany do programu biotycznego bez chwili przemyśleń. Szturmowiec chciał w ten sposób zobaczyć czy też usłyszeć chociaż odrobinę skruchy lub żalu za swoje czyny. Albo chociaż radości, że Baozhen wyrósł na porządnego obywatela Chin. Jinping nie okazał niczego z wyżej wymienionych, a wręcz przeciwnie. Stwierdził, że dobrze się stało. W ich rodzinie nie potrzeba ani żołnierzy ani tym bardziej biotycznych dziwaków. To było nieco za dużo dla Bao. Szturmowiec na moment stracił nad sobą panowanie i ten jeden raz użył biotyki poza treningiem i prawdziwą walką. Biotyczne drobinki zalśniły wokół mężczyzny na sekundę przed tym, jak Baozhen wystrzelił się biotyczną szarżą prosto w starszego mężczyznę. Efekt mógł być tylko jeden. Nie chroniony pancerzem ani tarczami, Jinping zginął na miejscu przez obszerny uraz głowy. Bao nawet nie sprawdził czy ze staruszkiem wszystko w porządku, opuścił mieszkanie kilka sekund po wszystkim. Niepewny co czynić, znalazł się w najbliższym sklepie po paczkę chipsów.

Wang był świadomy istnienia systemu Bìxié, nie wiedział jednak jak sprawnie on działa. Zaraz po wyjściu ze sklepu ze świeżą paczką chrupków, do Baozhena podeszło kilku mężczyzn. Przedstawiwszy się jako oficerowie wydziału wewnętrznego, panowie zaprosili Bao do auta na pogawędkę. Zaproszenia nie można było odrzucić, rzecz jasna. Rozmowa odbyła się w lokalnym biurze spraw wewnętrznych, gdzie przedstawiano Baozhenowi całe zajście. Szturmowiec od razu przyznał się do winy, widząc zero sensu w kłamaniu, i zapytał się o możliwą karę. Wtedy też stało się coś, co wywarło olbrzymi wpływ na Wanga. Oficerowie oznajmili mu, że oficjalne akta pozostaną nieskalane a cała sprawa zostanie zamieciona pod dywan jeśli Baozhen będzie nadal kontynuował nienaganną służbę. Zapytawszy dlaczego, Bao usłyszał, że był po prostu o wiele bardziej wartościowy niż jego ojciec. Czymże był biedak z szanghajskich slumsów w porównaniu do jednego z pierwszych biotyków Chińskiej Federacji i weterana walk z dysydentami na Tajwanie? Te brudy zawsze można było wyciągnąć w razie gdyby Wang postanowił zmienić front. A póki co Wang Jinping został uznany za zmarłego wskutek potrącenia przez samochód. Baozhen pojął wtedy, że jest czymś więcej niż zwykłym zjadaczem ryżu.

Podobnie zdaje się uważali wysoko postawieni członkowie Komunistycznej Partii Chin do rąk których trafiły odpowiednie raporty. Wang miał predyspozycje i część umiejętności potrzebnych sprawnemu zabójcy, Partia zaś zawsze potrzebowała wiernych cyngli aby po cichu usuwać dysydentów i wrogów idei kolektywizmu. Przez to przygoda Bao z wydziałem wewnętrznym wcale się nie zakończyła, a wręcz przeciwnie. Zaproponowano mu nową posadę, którą Baozhen przyjął z ogromną przyjemnością. Najpierw jednak musiał przejść dodatkowy trening z zakresu techniki i działań skrytych. Oraz ukończyć pełne dwa semestry na Uniwersytecie Politycznym Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej w Nankinie, tak jak każdy kandydat na oficera. W kwestii ideologicznej nie było z Baozhenem najmniejszych problemów, zaś nakręcony pracą swoich marzeń, szturmowiec bardzo przykładał się do pozostałych szkoleń. W 2177 roku Wang Baozhen opuścił Uniwersytet odznaczony Mieczem Ducha Wojskowego (军魂剑) i w stopniu młodszego porucznika. Dwa miesiące później zaś przyszedł czas na pierwsze zlecenie. Celem miał być biznesmen i działacz opozycyjny - Zhang Kejian.

Do akcji doszło w jednym z bogatszych hoteli w Hong Kongu, gdzie ich cel spędzał noc. Wang wraz z kilka agentami zabezpieczenia przedostali się do hotelu pod przykrywką klientów, zupełnie “przypadkowo” wynajmując pokój obok. W środku nocy Baozhen przeszedł działania. Zabezpieczony przez innych agentów, Bao złamał mizerne zabezpieczenia zamka elektronicznego i wślizgnął się do środka. I tu zaczęły się problemy. Podekscytowany swoim pierwszym, sankcjonowanym zabójstwem, Wang dał ponieść się emocjom. Biotyka raz jeszcze zapanowała nad jego ciałem aby wystrzelić go w szarży, prosto w cel stojący przy oknie. Siła kinetyczna uderzenia wystarczyła, żeby wysłać Zhanga za okno. Prosto i skutecznie, pomyślał sobie wtedy Baozhen, sięgając po najbliższą butelkę z alkoholem aby ją wylać na podłogę imitując poślizgnięcie się. I po robocie, pomyślał sobie rozlewając alkohol na posadzkę. Niestety, prostytutka, która wyszła w tym momencie z łazienki miała nieco inne spojrzenie na zaistniałą sytuację.

Spojrzenia obydwojga spotkały się ułamek sekundy później, zaś w umyśle Wanga pojawiło się zrozumienie - zjebał. Prostytutka była pierwsza w działaniu i rzuciła się biegiem w kierunku wyjścia, piszcząc i krzycząc jak oszalała. Bao zerwał się chwilę za nią, jednak tylko po to by wyrżnąć się na posadzkę. Okazało się, że rozlany przed sekundą płyn faktycznie był śliski. Odpoczynek nie był długi, ponownie wskoczył na równe nogi i czym prędzej pognał za kobietą. Iskierki biotyki zalśniły wokół Wanga w przygotowaniu do kolejnej szarży. Prostytutka otworzyła drzwi, a Bao ustawił się wzdłuż korytarza. Jeszcze tylko sekunda i… Krew. Wystrzał prosto w skroń kobiety, która opuściła pokój posłał jej bezwładne ciało na ziemię, ku zdziwieniu samego Wanga. I rozczarowaniu. Oficer prowadzący świeżego zabójcę był na miejscu aby asekurować Baozhena i zdążył zażegnać kryzys zanim rozkręcił się chaos. Oczywiście do Bao należało zadanie posprzątania całej burdy i zmycie krwi zanim nadejdzie świt. Wtedy mógł zebrać cały należyty ochrzan za niedopatrzenie tak podstawowego elementu upewnienie się, że jest bezpiecznie. Wang natomiast nie lubił zawodzić i tą nauczkę wziął sobie głęboko do serca.

Kolejne operacje i zlecenia wychodziły Wangowi już nieco lepiej. Szturmowiec zaczął rozumieć lepiej swój fach oraz reguły nim rządzące. Odnalazł się w tej profesji. Dla Komunistycznej Partii Chin stał się użytecznym narzędziem zwalczania najbardziej zacietrzewionej opozycji politycznej w różnych zakątkach kraju. A czasem i poza nimi, jeśli interes Chińskiej Federacji Ludowej, głównie jej rządzących, był zagrożony. Trwało to ponad sześć lat zanim jego przełożeni postanowili odsunąć Bao od roboty. Nie dlatego, że nie był skuteczny ale wraz z każdym upływającym rokiem szansa na rozpoznanie Wanga rosła. Wszystko miało swój okres przydatności, tak samo zabójcy. Nie miał to być jednak koniec kariery Baozhena, użyteczni ludzie byli potrzebni gdzie indziej.

W 2184 roku dowództwo Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej wysunęło kandydaturę Wanga do Przymierza, w którym tworzyła się nowa linia - E. Oczywiście dossier Baozhena został odpowiednio zmieniony aby opisać jego ostatnie kilka lat kariery jako działania antyterrorystyczne i pokojowe. Podkręcone CV szturmowca okazało się wystarczająco kuszące na Przymierza Układów i miesiąc później Bao znalazł się w placówce szkoleniowej. Sam Wang nie był zadowolony z tego obrotu sytuacji, widząc to bardziej jako degradacja niż rozwój jego kariery. Jego oficer prowadzący i jeden z niewielu kolegów jakich miał, Hui Liqian, zapewnił go, że gdy czas nadejdzie, ChFL będzie miało dla Wanga zadanie. Z tą marną pociechą Baozhen wstąpił w szeregi Przymierza, rozpoczynając blisko półtora roczne szkolenie mające na celu wdrożenie taktyk stosowanych w Przymierzu jak i poszerzającym umiejętności nowych operatorów linii E. Choć niezbyt szczęśliwy z przydziału, Wang zawsze dawał z siebie pełne sto procent i nie miał większych problemów z przystosowaniem się do nowych okoliczności. Być może nie był najbardziej lubianym członkiem zespołu, ze względu na swoją bezpośredniość. Był jednak skuteczny. Wystarczająco, by ukończyć szkolenie i zostać oficjalnie zatwierdzonym jako E2.

Z czasem pojawiły się drobne wątpliwości w sprawie z domniemanym lekceważeniem potencjalnych strat wśród cywilów jak i niechęcią do brania jeńców u Wanga. Zwykłe plotki.
ADRES DO ZDJĘCIA STATKU, jeśli brak, zostawić puste
Wymagany niekoniecznie szczegółowy, ale choćby pobieżny opis wraz z historią jego uzyskania. Prosimy o zachowanie realizmu.

- Standardowy generator tarcz
- Omni-klucz Primo
- 20 000 kredytów
- Pudełko chipsów Calbee “Hot&Spicy*
- Kilka paczek papierosów Chunghwa (Zhōnghuá)
- Zapalniczka
- Odtwarzacz muzyki i słuchawki
- Ozdobne pudełko z medalami i odznaczeniami
- Manekin do treningu w mieszkaniu

- Zna język mandaryński, angielski oraz kantoński.
- Uważa język kantoński za język naciągaczy i złodziei.
- Jest naprawdę dobrym kucharzem.
- Podobno pali papierosy Chunghwa tylko dlatego, że palił je towarzysz Mao.
- Podobno ma powiązania z Chińską Partią Komunistyczną. Bliższe.
- Jest olbrzymim fanem filmów kung fu, a szczególnie Bruce'a Lee.
ObrazekObrazek

Wróć do „Baza danych”