Prom klasy Hierax stanowi nieco już stary, ale nadal solidny stateczek używany przede wszystkim przez Hierarchię Turian. Oryginalnie został wyprodukowany jako transport cywilny o charakterze wyścigowym i spotkał się z dużym entuzjazmem ze strony kupców Volusańskich oraz Turiańskiej młodzieży. Dzięki Turiańskiej żyłce do militariów, okręt ten od początku był wytrzymalszy, szybszy i zwrotny, przypominając swoich charakterem bardziej myśliwiec, niż tylko prom.
Załoga: Fulvinia Adratus, Isha D'veve, Skax
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Kokpit

22 wrz 2022, o 21:47

Twoja stara ssie mój kokpit
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Kokpit

22 wrz 2022, o 22:39

Otrzymanie wiadomości od Ishy musiało przyjść w jak zawsze najgorszym możliwym momencie. Akurat miał swoje krótkie odpoczywanie w lokalnym hotelu gdzie rozkoszował się jointem i odpoczywaniem w samych gaciach, gdy w telewizji starał się szukać kanałów, które nie trąbiły o wydarzeniach na Mindoir.
Przewrócił oczyma przyglądając się migającym światełkiem na kluczu leżącego gdzieś pomiędzy kilku litrową butelką jakiegoś słodkiego napoju, a opakowaniami po pizzy. Wyciągnął swoje długie ramię odkładając blunta. Spojrzał na siebie i zrzucił z siebie popiół. Wyglądało na to, że ktoś znowu coś od niego chce. Jak nie Przymierze, to jakieś zlecenia to…
- O, ciekawe. - Powiedział pod nosem widząc wiadomość od Ishy. To była dość dziwna niespodzianka jak na ten wieczór. Po chwili odczytał wiadomość i od razu odpisał
Który Hangar wariacie
Dał sobie jakieś trzydzieści minut na przywrócenie się do życia i ruszył pod prysznic. Życie ciągle w drodze już nauczyły go jak sobie radzić z takimi sytuacjami. W drugie trzydzieści minut był już spakowany i gotowy do drogi gdziekolwiek tam był potrzebny. W końcu coś luźnego.

Dotarcie do Merkurego zajęło mu razem półtorej godziny. Nawet był zaskoczony swoim świetnym czasem. Najlepszy deployment jaki mógł zrobić na ten czas i moment. Powinni być z niego dumni jego przyszli towarzysze. Okazała się nim być na ten moment tylko Isha.
Ostentacyjnie opuścił swoją torbę ze sprzętem na ziemię. Ta oczywiście typowy dźwięk obijającego się metalu o siebie. W jego ustach jak zawsze gościł papieros.
- Tylko tyle? - Westchnął odpalając papierosa. - W co tym razem idzie mi się wpakować? I gdzie są te złamasy z SST?
Zapytał idąc w jej stronę. W jego zachowaniu nic się nie zmieniło jakby to co się stało na Ikarosie nawet go nie tknęło.
- Lepiej żeby te znajomości były coś warte. Zdobywanie informatorów na tak wczesnym etapie jest najłatwiejsze.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Isha D'veve
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 281
Rejestracja: 17 paź 2021, o 17:53
Miano: Isha D'veve
Wiek: 109
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Tajemna Placówka Cerberusa
Status: Uwięziona przez Cerberusa
Kredyty: 40.900
Medals:

Re: Kokpit

22 wrz 2022, o 22:58

2137
Odpisała Strikerowi jeszcze w hotelu. Uznała, że będzie więcej gęgał. Zakładała jakąś konieczność tłumaczenia mu co i jak, ale Charles był najwidoczniej zainteresowany współpracą bez większego przekonywania. Może nie miał nic do roboty, a może po prostu chciał sobie ją podręczyć. Nie dbała o to. Grunt, że się zgodził, i nie musiała jakoś bardzo się z nim użerać.

Nie czekała jakoś długo z powrotem na statek. Gdy już pożegnała się ze Shią, zrezygnowała z jakichkolwiek form odpoczynku czy przyjemności i po prostu wycofała się do swojego mobilnego domu, gotowa, by zacząć przygotowywać go do podróży. Wkroczyła pewnie i jak do siebie, w końcu była bowiem na swoim. Od razu zaczęła szykować statek do odlotu, sprawdzać stan paliwa, i tak dalej. Ot, standardowe formalności, którymi zwykle zajmowała się nie jako pierwszy, a drugi pilot. Dziś jednak miała okazję potencjalnie rozbić statek, co byłoby może nawet zabawnym żartem, gdyby nie to, że sytuacja z hotelu dalej pozostawiała w jej głowie pewien...niesmak. Starała się co prawda zaleczyć go myśleniem o innych sprawach, ale miała z tym rzeczywisty problem.

Mogła przestać się nad sobą zamartwiać dopiero, gdy ujrzała zza kokpitu wchodzącego do hangaru Strikera. Opuściła pomieszczenie i przeszła do rampy, witając go niczym gospodarz na imprezie - klasycznie, poprzez zbicie, lekko od niechcenia, graby, i lekkie skinienie głową.
- Jeszcze czekamy na technika, o którego prosiłam. Większość poleciała już przodem, klasyczne rozbicie na dwa składy.- przeszła od razu do rzeczy, przyjmując w miarę profesjonalny ton.- Nie mamy dużo drogi przed sobą, ale jak chcesz, to możesz się zdrzemnąć w mesie. Witam na pokładzie.- na koniec lekko uśmiechnęła się do tego skurwysyna, a później pozwoliła sobie odkaszlnąć.- Taa, z tego, co zasłyszałam, to to jest jakiś inny odłam. Nieco mniejsi skurwiele.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Kokpit

23 wrz 2022, o 21:02

Zaznajomieni najemnicy potrzebowali odrobiny czasu, aby się spotkać - czasu, którego mieszkańcy kolonii górniczej prawdopodobnie nie mieli. Gdy więc niemal półtorej godziny później pojawił się Striker, Shia musiała już dawno temu wylecieć, by dołączyć do drugiej ekipy ratunkowej, zostawiając swoją siostrę daleko w tyle. I pomimo faktu dołączenia mężczyzny na Merkurego, oboje musieli czekać jeszcze na obiecane wsparcie z Conestogi, którym miał być jakiś mechanik. Ten zaś pojawił się po kolejnych dwudziestu minutach – łącznie każąc Ishy czekać prawie dwie godziny na wylot.

Asari pobieżnie kojarzyła salariankę, która się przed nimi pojawiła w pośpiechu, machając w stronę kamer rękoma, próbując zwrócić na siebie uwagę, by tymczasowa kapitan statku mogła otworzyć ją odpowiednio przywitać. Ledwo zaś wychodząc, zdyszana kobieta wypluła z siebie potok słów: — Sozika do usług szefowo mam pilnować statku żeby się nie zepsuł w razie czego mogę też być pilotem i wsparciem naziemnym na cokolwiek nie natrafimy — musząc ponownie złapać oddech, Sozika poprawiła hełm pod pachą i dziarsko wkroczyła na pokład, natychmiast się rozglądając. Jeśli Charles postanowił skorzystać z sugestii Ishy i przespać się w mesie, zostało mu to utrudnione przez salariankę, która chyba poczuła się jak u siebie w domu. Grzecznie siadając w miejscu, które przeważnie zajmował drugi pilot, zanurzyła się w zawartości swego omni-klucza, powoli i metodycznie uspokajając swój oddech i pozwalając D'veve w końcu wystartować.

Merkury uniósł się sprawnie, chociaż nie tak pewnie, jak mogłaby to zrobić Fulvinia – i po uzyskaniu zgody wyleciał z doku, dołączając się wkrótce do ruchu kosmicznego w kierunku przekaźnika masy. Gdy tylko tam dotarli i przygotowali, pozostało im skoczyć, rezygnując na jakiś czas z przepływu informacji. Dopiero wtedy, przełączając się na autopilota, asari mogła się skupić na relaksie, podczas gdy Sozika zaoferowała, że będzie pilnować systemów.

Czekanie zajęło trochę czasu – być może nawet dłużej, niż w rzeczywistości, bo gdy tematy błahych rozmów wyczerpały się, na statku mogła zapaść cisza. Salarianka na pewno nie odzywała się później pierwsza, chociaż gdy tylko otwierała w rzadkich momentach usta, potok słów wylewał się w sposób niekontrolowany. Kobieta wolała bowiem faktycznie pilnować ogólnego stanu statku, co jakiś czas rozprostowując nogi i od niechcenia zaglądając pod niektóre panele. Raz nawet, gdy Isha nie patrzyła, Striker przyłapał ją na naprawie jakiegoś poluzowanego panelu, który według niej denerwował ją samym faktem istnienia w takim stanie.

Zegar w końcu wybił czas wyskoczenia prosto do systemu Lenal, gdzie znajdował się domniemany księżyc. Nawigując w stronę gazowego giganta, wokół którego orbitował satelita, Sozika próbowała wywołać kogokolwiek na dalekosiężnej komunikacji. Bezskutecznie, a na dodatek Isha nie widziała żadnej wiadomości od Shii, ani nawet jej statku w oddali. Żeby było śmieszniej, nawet ogólna boja komunikacyjna miała problemy z działaniami, co salarianka słusznie po chwili zauważyła. Milczała dłuższy czas, próbując jeszcze znaleźć rozwiązanie, aż w końcu Proctulus, ich miejsce docelowe, zaczęło jawić się coraz bliżej. Kulisty kształt księżyca obleczony był głównie skałami, przetykany niewielkimi plamami zabudowań.

Proctulus kilka tysięcy kolonistów w tym dzieci głównie turianie. Są specjalistami w obsłudze maszyn wydobywczych które działają na terenie całego księżyca wydobywając metale ciężkie w tym iridium sprzedając Hierarchii za moim zdaniem za niską cenę co przekłada się czasami na ich problemy z piratami bądź brakiem żywności leków albo zapasowych części — Sozika wzięła w końcu dłuższy wdech, zanim bardziej zaniepokojonym tonem kontynuowała. — Dostaliśmy dobrych kilka godzin temu sygnał ratunkowy bardziej jako SOS niż coś mającego ład i skład. Teraz jednak nie mogę się nawet skontaktować z Conestogą ani nikim na księżycu co może sugerować kilka rzeczy każda gorsza od drugiej. Sugeruję więc ostrożność i założenie najgorszego.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Kokpit

25 wrz 2022, o 13:48

Odpalił papierosa w hangarze przyglądając się witającej go Ishy.
- Jak zawsze dwa zespoły. Ciekawe czy chociaż nie wypierdolą się na pysk jako pierwsi. W ostatnim czasie za często się to zdarza. - Zaciągnął się papierosem. Podrapał się po rosnącej szczecinie na jego brodzie. Była strasznie sucha. Musiał ją naoliwić przed rozpoczęciem akcji albo będzie go niesamowicie irytować pod kapturem. - Pewnie zdrzemnę, chociaż średnio chce przysypiać na robocie związanej z SST. Nawet jeśli ten odłam ma być tym delikatnym.
Przewrócił oczyma i zabrał swoje rzeczy z podłogi. Gdyby nie to, że wiecznie potrzebował pieniędzy na utrzymanie swojego idiotycznego stylu życia to pewnie nawet by go tutaj teraz nie było. Niestety implanty, sprzęt i narkotyki kosztowały więcej niż oferowała mu oficjalna robota. Nie mówiąc już, że opowieści o niekończącej się studni złota w niektórych liniach Przymierzała była o kant dupy potłuc.

Nawet nie rozkładał się spać. Po prostu zajął największe miejsce w mesie kładąc nogi na stole. Wciągnął swój mandżur na brzuch, a po chwili zaczął wyciągać z środka swój sprzęt. Głównie broń i cały osprzęt do kręcenia jointów.
Roślina była cudownie wysuszona. Było mu lekko smutno, że to już końcówka. Będzie musiał złożyć kolejne zamówienie na torbę, a to pewnie trochę zajmie. Jakby nie patrzeć w komosie każdy miał w dupie co paliłeś, na Ziemi niestety dalej różnie bywało.
Ukruszył swoje w młynku, szykując bibułke i filter zauważył nową twarz na pokładzie. To musiał być technik. Machnął tylko ręka na powitanie. Miał ważniejsze sprawy na głowie. Szczerze mówiąc uwaga jaką przykładał przy tej czynności była godna podziwu.
Nie zwracał zbytnio uwagi na Ishe która mogłaby by mieć problem z tym, że jej zasmrodzi statek. To on był jako tako teraz potrzebny, a sam wolał dolecieć na miejsce w dobrym humorze.
Prawie cały przelot spędził na paleniu jointa, a później papierosów. Do tego przygotowanie Szpona do tego zlecenia było do niego dość ważne. Wciąż nie rozumiał jakim cudem, aż tak trudno mu szło trafienie z tego kloca. Sam już nie wiedział czy nie umiał już strzelać z pistoletów i nie musiał wrócić do dużej broni.

- Typowa kolonia. - Wzruszył ramionami. Wydobycie i sprzedaż, do tego w większości turianie. Nic specjalnego. Dziwił go tylko brak reakcji hierarchii. - I się wypierdolili. - Mlasnał. - Musimy zrobić szybki zrzut. - Spojrzał na Salarianke. - Niech nas zrzuci do jakiego otwartego wejścia na teren koloni. Nie wiem, czy da się gdzieś ukryć ten statek i zrobić spacerek.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Isha D'veve
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 281
Rejestracja: 17 paź 2021, o 17:53
Miano: Isha D'veve
Wiek: 109
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Tajemna Placówka Cerberusa
Status: Uwięziona przez Cerberusa
Kredyty: 40.900
Medals:

Re: Kokpit

25 wrz 2022, o 18:21

- Tsa. I nam zawsze trafia się bycie w jednym. Poza Nyx. Nie mówmy o Nyx.- sama powiedziała, by nie wspominać o operacji na asteroidzie, ale to ona o niej wspomniała. Najwidoczniej dalej nie wybaczyła tego skurwielowi. Nie była już jakoś bardzo rozogniona w tym aspekcie, nie planowała już krwawej zemsty, ale pewna gorycz pozostała. Uznała nawet, że musi ją pielęgnować, by nie popaść w idiotyczny cynizm. Zdrowy cynizm był spoko - idiotyczny cynizm? Już nie. Pozwoliła Charlesowi rozgościć się na statku i nie miała nic przeciwko jego jaraniu. Później tam wywietrzy. Dopóki leżał sobie w mesie albo w przestrzeni publicznej, to spoko, nie bolało jej to w ogóle. Dopiero jeśli zamierzałby robić sobie krainę marihuaniarzy w jej pokoju, to byłby problem. Na szczęście jednak tak nie było.

Sozika dotarła do hangaru dosyć szybko po ich spotkaniu. Otworzyła jej rampę statkową i wpuściła ją do środka, pozwalając kobiecie rozgościć się w kokpicie.
- Uh, tak, miło cię poznać. Widziałyśmy się chyba na Conestodze, ale nie gadałyśmy. Na razie będziesz drugim pilotem, potem pewnie przejmiesz funkcję pierwszego. Witam witam, rozgość się. - przywitała ją w dosyć prosty, choć nieco nieusegregowany sposób, szybko orientując się, że mówiła jeszcze szybciej od niej. Postanowiła nie brać tego za wyzwanie i nie przeganiać jej, choć może, gdyby była w lepszym humorze, to rzuciłaby jej rękawicę.

Nie była szczytem pilota, ale na szczęście była wystarczająca. Wystartowała statek i ruszyła w lot, nie wychodząc zbyt długo poza kokpit. Dopiero, gdy mogła przełączyć się w pełni na autopilota, poszła faktycznie zdrzemnąć się w pokoju, umyć przed misją (częściowo przez to, że Striker zasmrodził jej jointami w statku i czuła się brudna), oraz zrobić ostatni, szybki przegląd techniczny sprzętu. Miała na to wcześniej dwie godziny, ale delikatna paranoja gwarantowała jej, że i tak sprawdzała to teraz. Gdy znaleźli się już koło księżyca, powróciła do kokpitu, gdzie czekała na nich Sozika.
- Jakieś informacje wcześniej się przebiły z Conestogi, czy totalne zero?- zapytała spokojnym tonem w czasie tego krótkiego briefingu.- Charles chyba ma rację, najsensowniej będzie, jeśli podlecimy i zrobimy prosty drop-off. Zrzucasz mnie i Strikera na powierzchnię, jeśli nie będzie gdzie lądować. Utrzymasz wtedy Merkurego w powietrzu i w razie czego będziemy koordynować nasze ruchy...zakładając, że komunikacja nam nie padnie. Jeśli tak będzie, to i tak pozostawaj w locie, okej?- wydała parę prostych poleceń i zadała zasadnicze pytanie, na które raczej jednak znała odpowiedź.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Kokpit

26 wrz 2022, o 22:28

Jeśli któremuś z oryginalnej załogi Merkurego przeszkadzał zapach palonego w raczej większej ilości zioła oraz tytoniu, to nawet jeśli tydzień Isha będzie wietrzyć statek, nie pozbędzie się zapachu nawet ze ścian. Mesa zaś przez najbliższy czas będzie wyglądać, jakby niedługo miał się w niej rozpalić ogień.

Wzywała jednak misja, więc zapaszki oraz przesiąknięte ubrania musiały zejść na drugi plan, gdy w końcu cała trójka znalazła się w systemie. Kolejne zakłócenia były jedynie potwierdzeniem słów salarianki, kiedy nawet próba wejścia na extranet kończyła się niepowodzeniem – niemal jakby ciągle byli w tunelu. Cudem więc musiało być przebicie się przez system wiadomości ratunkowej, chyba że jakiekolwiek zakłócenia nie działały w stu procentach tak, jak powinny.

Nie wychwyciłam żadnej wiadomości od Conestogi. Wedle szacunków musieli dostać się tutaj około dwie godziny przed nami więc mieli czas na zostawienie jakiegokolwiek sygnału a jednak tego nie zrobili. Obawiam się że możemy mieć do czynienia z mocnym narzędziem do zagłuszania sygnałów — Sozika mlasnęła, mrużąc na chwilę oczy i analizując coś w głowie.Piraci mało prawdopodobni chociaż nie można ich wykluczać. Zakłócony i krótki sygnał SOS wysłany przez kolonię i brak łączności z boją może więc sugerować aktywność innego gatunku znanego z takich działań. Isha możesz wlecieć w atmosferę planety ja sprawdzę czy może jakieś wiadomości przedarły się z innych satelitów? — chaotyczne pytanie było bardziej stwierdzeniem, bowiem oddając całkowicie stery pilota, techniczka zaczęła faktycznie przeglądać inne kanały. Absolutnie na razie zignorowała prośbę o zrzucenie ich na powierzchnię, prawdopodobnie to notując, ale zaprzątając sobie głowę pilniejszym według niej problemem.

Delikatne turbulencje zachwiały kadłubem, gdy Isha wlatywała w atmosferę Proctulusa, ze swojej lewej mając gigantyczny krajobraz gazowego giganta, wokół którego księżyc orbitował, a przed sobą powierzchnię upstrzoną kraterami obstawionymi placówkami górniczymi. Według wcześniejszych informacji życie było tutaj możliwe, jednak w stanie ewidentnie surowym. I dopiero, gdy lecąc nad nieprzyjemnie pustą powierzchnią księżyca Isha oraz Charles zaczęli się zastanawiać, czy salarianka kiedykolwiek odlepi oczy od monitorów, ta wydała z siebie bliżej niezidentyfikowany dźwięk, a następnie odchrząknęła, wracając do swojego wywodu. — Inne kolonie w obrębie systemu także wysyłały sygnały ratunkowe które jednak nie przebiły się przez zakłócenia i zaginęły w nich. Tylko Proctulus potrafił wysłać cokolwiek i to na dodatek jako ostatni z nich. Hmmm. Wygląda na to że jeśli i nam się coś stanie to nikt nie usłyszy naszych krzyków.

Z wielce pokrzepiającymi słowami Sozika przejęła stery, znacznie sprawniej zaczynając sunąć kilometry nad powierzchnią satelity. Wyglądała na zamyśloną, jakby próbowała przeanalizować swoje domysły, o których wspominała. Posługując się jednak ściągniętym wcześniej wstępnym planem kolonii, skutecznie poprowadziła ich do głównego ośrodka mieszkalnego, gdzie gromadziła się większość robotników i ich rodzin. W tym czasie Isha i Charles mogli się przygotować.

Znajdując nawet jakieś lądowisko na obrzeżach miasta, Sozika zdołała zaparkować Merkurym, nie wyłączając przy tym silników. — Będę czekać w gotowości jak coś odlecę. Test łączności wykonamy po waszym wyjściu. Hmmm. Radzę wziąć dla pewności jakieś flary jeśli się okaże że nie uda nam się kontaktować nawet na krótki dystans — kończąc sugestię, Sozika odwróciła się na fotelu, pozwalając dwójce najemników wyjść od razu, bądź przedyskutować jeszcze ewentualny plan działania, zanim zostaną odcięci od bezpiecznego punktu ewakuacyjnego.
Isha D'veve
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 281
Rejestracja: 17 paź 2021, o 17:53
Miano: Isha D'veve
Wiek: 109
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Tajemna Placówka Cerberusa
Status: Uwięziona przez Cerberusa
Kredyty: 40.900
Medals:

Re: Kokpit

29 wrz 2022, o 00:16

Była już pogodzona z tym, że Striker zrobił tu melinę. Musiała tak żyć, i reszta Hieraxa też. Czy im się to podobało, czy nie. Najwidoczniej taka była cena trzymania ze sobą tego skurwiela z Przymierza. Nie kredyty, nie jakieś personalne poświęcenia (choć to też), a po prostu wkurwiający zapach.

Wysłuchała Soziki dosyć czujnie, powstrzymując się od komentarzy przez większość jej odpowiedzi. To było coś, co od jakiegoś czasu się w niej zmieniło - mówiła trochę mniej, często pozwalała innym wypowiadać się przed nią lub za nią. Może nieco bardziej zważała na słowa?
- Tsk. Niedobrze, rzeczywiście. Na sto procent zakłócanie, pytanie tylko, kto ma je tak intensywne. Sama mówiłaś, że piraci nie...hmm..zbieracze? Nie, oni chyba atakują tylko ludzi. Dobra, chuj, zobaczymy.- sama chwilę się zastanawiała, wykonując przy okazji jej prośbę i podlatując w atmosferę planety poprzez kilka zdecydowanych ruchów. Ostatecznie jednak doszła do rozsądnego wniosku jakim było właśnie owe "zobaczymy". Chyba nie będą w stanie ustalić za dużo w typowej pozycji "z góry". Zawsze było już na misjach tak, że aby odkryć jakąś tajemnicę, trzeba było znaleźć się po uszy w gównie.

Po jakimś czasie oddała stery Salariance, opuszczając kokpit. Poszla szybko po zestaw rac, dzieląc się nimi z Charlesem, jeśli nie zapakował swoich. Nie wiedziała, czy w pewnym momencie nie będą zmuszeni się rozdzielić, tak więc lepiej było mieć ze sobą gotowy sprzęt.
- Race gotowe, sprzęt gotowy, podchodźmy do desantu. Test łączności po wyjściu, tak, dobrze mówisz.- powtórzyła jej słowa i podkreśliła to, co mogła, byleby mówić cokolwiek i byleby jakoś sama się podbudować. Gdy statek był gotowy do desantu, zeskoczyła z rampy w odpowiedni punkt.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Kokpit

30 wrz 2022, o 21:37

Zrobienie tutaj meliny było wyjątkowo małą cenę za swoje usługi. Oczywiście miał w tym swój interes ponieważ życie życiem innych to była jedyna rzecz, która dawała mu minimalną radość. On sam już dawno temu stracił swoją szansę na normalne życie więc po prostu się z tym pogodził. Wyciągał tyle przyjemności na ile pozwalały mu resztki jego jestestwa. A jedną z nich było właśnie uczestniczenie w dramatach innych ludzi. Jego dramaty już dawno przestały kogokolwiek interesować, nawet jego.

Na cały szum w kokpicie starał się nie reagować. Jak zawsze wszystko musiało się jebnąć. Oczywiście, że stracili kontakt. Jakże nie inaczej. Przecież nic nie może iść prosto. Parę dni temu chciał zabijać członków SST, teraz leci ich ratować. A tydzień temu nawet nie wiedział kim jest SST. Czasami żałował, że nie może otrzymać w końcu tego słodkiego buziaczka w policzek od Śmierci i mieć to za sobą. Życie pokazało jednak, że jego fizjonomia średnio chce mu na to pozwolić. Pewnie gdyby go rozerwało na części, to tego samego dnia powstała by technologia do odbudowy całego ciała z jednej tkanki. Pieprzony koszmar.

Wieści o podejściu do lądowania zmusiły go do przebrania się w sprzęt bojowy. Broń była sprawdzona, pancerz był naprawiony, a jego psychika tarłą o dno. Wszystko w normie, gotowość bojowa typowego najemnika. Albo przynajmniej jego.
Uderzył się w napierśnik z twardego polimeru sprawdzając czy wszystko jest szczelne i działa. Po ostatnich świetnych skokach wolał się już zabezpieczyć. Nawet zwiększył siłę przyczepów magnetycznych by niczego nie pogubić. Chociaż znał swoje szczęście. Życie szybko go potrafi zweryfikować nawet najlepsze przygotowania.

Zabrał w drodze do śluzy race. No cóż. Miał nadzieje, że to nie zbieracze. Już raz z nimi walczył. Nie chciał tego powtarzać. Oberwać kulkę jeszcze mógł, ale wspomnienia smrodu palonej skóry po jednej wiązce tego ich lasera przyprawiały go o dreszcze. Straszna śmierć. Chyba jedyne co gorsze to pożarcie żywcem przez Miażdżypaszcze.
- Jak te dzieci szybko dorastają.
Rzucił w komunikator schodząc za Ishą. Widok poważnej najemniczki był całkiem pocieszny. Był obserwatorem jej dorastania i stawania się profesjonalistą. A przynajmniej taką miał nadzieję. W innym wypadku jego przeczucia o jej wartości mogły być trochę mylne. To niestety zmusiłoby go do ewaluacji wszystkich jego znajomych.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Kokpit

5 paź 2022, o 20:37

Wyświetl wiadomość pozafabularną Sozika podrapała się po brodzie na dosyć trafną sugestię Ishy o możliwościach przeciwników. Zastanawiając się przez chwilę, odparła w końcu, ponownie na jednym wydechu. — Piraci mówiłam że mało prawdopodobni ale nie nieprawdopodobni szczególnie jeśli dorwali się do zaawansowanej technologii chociażby właśnie Zbieraczy. Ci drudzy niewykluczeni ale faktycznie jak zauważyłaś byłoby to co najmniej dziwne z ich strony atakować kolonię turian. W takim wypadku absolutnie nie wiem czego się spodziewać więc lepiej bądźcie gotowi na wszystko — obserwując odchodzącą dwójkę najemników, salarianka odwróciła się z powrotem do paneli, zaczynając grzebać przy komunikacji.

Zabierając po trzy race na osobę, Isha – poważniejsza niż zwykle i Charles – tak samo obojętny, jak zawsze, zebrali się przy śluzie. Wkrótce Merkurym zatrzęsło, gdy osiadł na lądowisku. Silniki ciągle chodziły, gotowe do uniesienia statku asari raz jeszcze w powietrze, ale przejście w końcu się otworzyło, witając ich absolutnym niczym. Nikt ani nic ich nie przywitało, gdy stawiali pierwsze kroki na płycie – może oprócz silnego wiatru i ryku korwety, która wzbiła się w górę, zostawiając ich na pastwę losu.

Oddział... potwierdźcie... słyszycie? — w akompaniamencie szumów i trzasków rozległ się głos Soziki w ich komunikatorach. Połączenie jak na razie było, jednak ani trochę stabilne, co tylko utwierdziło ich w przekonaniu, że race były dobrym pomysłem. Na tak krótkim dystansie oni sami nie mieli problemów z własnymi komlinkami, jednak okazjonalne załamania dźwięku świadczyły o zagłuszaniu takowego sygnału.

Podczas gdy Merkury zaczął krążyć nad granicami miasteczka, D'veve i Striker powoli ruszyli zwiedzać okolicę. Pierwszym ich celem mógł okazać się mały budynek administracji portu, który przylegał do kilku innych lądowisk przystosowanych do transportu surowców poza planetę. Aktualnie nie dokowały tutaj żadne statki, ale nie znaczyło to, że ktoś powinien pilnować porządku. Tak się jednak nie stało i gdy tylko najemnicy weszli do środka biura, nie znaleźli absolutnie nikogo.

Oprócz niewielkiej poczekalni i jednego okienka, w głąb kompleksu prowadziły drzwi z dopiskiem tylko dla personelu – otwarte aktualnie na oścież. Nic nie zdradzało czyjejś obecności – żaden dźwięk, ruch na granicy wzroku. Przechodząc przez krótki korytarz, Isha i Charles mieli szansę zaglądnąć do kantyny, w której mogli ujrzeć pierwsze oznaki czyjejś obecności. Pozostawione kubki z kawą, niedojedzony obiad oraz rozlany sok na podłodze i chaotycznie poprzesuwane krzesła. Najbardziej w oczy rzucała się jednak ciemnoniebieska krew charakterystyczna turianom – niewielkie jej ilości znaczyły podłogę, niknąc dopiero w kierunku, z którego przyszła dwójka najemników.

Podobną sytuację oboje zastali w niewielkim magazynie, gdzie narzędzia były porozrzucane w chaotyczny sposób, a krew znaczyła miejsca, gdzie musieli stać pracownicy – i dopiero dotarłszy do pokoju ochrony mieli okazję ujrzeć pierwsze oznaki walki, nawet jeśli małej. Krzesło leżało na środku podłogi, oznaczone kolejną niebieską krwią, ale też o dziwo gdzieniegdzie widzieli czerwone ślady – oczywiście w mniejszej ilości. Samo stanowisko ochrony było zablokowane, a ekrany kamer wskazywały na aktualny stan budynku. Bez ciała i identyfikatorów należałoby się włamać, aby zobaczyć przeszłe nagrania i to, co za tym stoi.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Kokpit

6 paź 2022, o 19:02

- Nie ogarnęliby technologii zbieraczy. Broń? Tak. Cała reszta? Nie ma takiej opcji. - Rzucił w komunikator do Salarianki. - Nie wygląda też na ich sposób działania, a do tego w okolicy nie ma ich głównego statku.
Podzielił się swoją ekspertyzą. Nie miał może ogromnego doświadczenia w kwestii walki ze Zbieraczami, ale wiedział już jako tako czego się spodziewać. Do tego kolonia nie była, aż tak wielka. Raczej by zobaczyli jakiekolwiek próby dostania się do środka. To nie była jakaś farma z otwartym terenem. Podejrzewał, że może Cerberus albo inne gówno. Nie zdziwiłoby go też gdyby jedna grupa SST zaczęła się tłuc z drugą bo się ideały nie zgadzają. Jak zawsze grupy ekstremistyczne najszybciej dzielą się przez podział. Za dwa lata będą się tłuc z dziesięcioma odłamami.

Zastanawiało go tylko komu się chciało montować, aż tak mocne zakłócacze na gównianej koloni. Teraz już sam nie wiedział, czy może to nie są zbieracze, ale tamci zazwyczaj wyłączali komunikację, a nie ją blokowali. Przynajmniej jeszcze do nich nie strzelali. To już coś.
Opustoszałe biuro mówiło tyle co nic. Za to on już przeczuwał, że to nie będzie łatwe zlecenie. Powoli już odhaczali wszystkie ramki w kwestii eskalacji sytuacji. Jedyne czego jeszcze brakowało to wiadomości z dupy od kogoś kto przetrwał to co tu się działo.
Kantyna nie wyglądała lepiej, ale przynajmniej widzieli już coś co można było nazwać jakimś punktem zaczepienia.
- Dziwne. - Rzucił celując bronią w okienko kantyny. - Brak ciał, do tego mało krwi. Turianin musiał robić problem komuś kto tu przyleciał.
Rzucił kolejną oceną sytuacji. Może nie był najlepszym ziomkiem, ale profesjonalista już tak. Niestety lata spędzone w tym interesie sprawiały, że jego wiedza jak i dla towarzyszy jak i dla ludzi którzy byli jego aktualnymi pracodawcami była naprawdę przydatna.
Kolejne pomieszczenia kolejne ślady krwi. Widząc duże ilości czerwonej krwi zaczynał mieć podejrzenia.
- Wygląda mi to na Cerberusa albo ludzcy piraci.
Powiedział Ishy, kiedy mijali mały magazyn. Podciągnął kaptur aby zaciągnąć się świeżym powietrzem. To jednak na długo nie wypełniło jego płuc, bo zaraz tlen zastąpił gęsty dym. Zamknął zapalniczkę głośnym metalicznym dźwiękiem.
- Trzeba wyciągnąć logi portowe i sprawdzić kto ostatni lądował. Przeczuwam, że tu znajdziemy naszych winowajców. - Obrócił się w stronę Ishy. - Spróbuj to zhackować ja pójdę się jeszcze rozejrzeć. Może znajdę jeszcze jakieś poszlaki.
Przy wyjściem przejechał jeszcze dłonią po ludzkiej krwi sprawdzając czy zaczynała już krzepnąć.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Isha D'veve
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 281
Rejestracja: 17 paź 2021, o 17:53
Miano: Isha D'veve
Wiek: 109
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Tajemna Placówka Cerberusa
Status: Uwięziona przez Cerberusa
Kredyty: 40.900
Medals:

Re: Kokpit

8 paź 2022, o 02:52

No i znaleźli się na powierzchni kolonii górniczej. Ani zza kokpitu, ani z bliska, nie była imponująca rozmiarowo, co na pewno sugerowało, że cokolwiek atakowało to miejsce, nie musiało być jakieś spektakularne. Zresztą, skoro SST musiało ich (po fakcie) bronić, to znaczyło, że nie trzeba było być ekstremalnie uzbrojonym, by to zająć. Nie pasowała jej jednak naprawdę dobra jakość urządzeń zakłócających. Widziała dwie teorie - albo ktokolwiek tu przyszedł, BARDZO chciał działać po kryjomu, albo Turianie zainstalowali tu sobie wcześniej jakieś systemy - tylko po co? Zapewne niedługo się dowie. I nawet nie będzie musiała szukać.
- Doświadczenia? - rzuciła chłodno do Strikera, chcąc dowiedzieć się, na bazie czego przedstawia im swoje teorie. Sama nie miała do czynienia ze Zbieraczami i opierała się głównie na plotkach i zasłyszanych informacjach. Może Charles miał większe pojęcie, niż ona.

- Średnio co drugie słowo, Soz! Będzie tylko gorzej.- odparła krótko w komunikator, zapytana o to, czy w ogóle ich słychać. Uznała, że prosta odpowiedź może zostanie chociaż trochę usłyszana. Problemy ze słyszalnością były bowiem obustronne, więc jeśli Isha słyszała ją w połowie, to i Sozika usłyszy ją tak samo. Proste? Proste.
Przechodzili dalej, w końcu docierając do biura. Póki co witała ich cisza, spokój, i brak...czegokolwiek. Zero przeciwników, zero ciał, w końcu jednak nieco krwi. Turiańskiej, oczywiście. Wyglądało to trochę tak, jakby nie tyle co się postrzelali, co pobili, potłukli, i sobie poszli. Może wzięli wszystkich na zakładników, a krew była z jakichś prób zastraszania? Uznała tę teorię za sensowną, ale też była bazowana na...niczym.

- Póki co brak śladów wrogów, ale też i drugiego składu.- powiedziała w komunikator, ale też i w sumie do Strikera, choć widział to samo. Podeszła do stanowiska ochrony, chcąc spróbować się włamać. Miała nowy omniklucz, miała swoje jakieś umiejętności. Mogła spróbować - uznała, że raczej w kolonii górniczej nie mają górnolotnych zabezpieczeń. - Sądzisz, że drugi oddział jest aktywny, czy już w coś wpadli? Póki co nie słychać żadnej walki, ani niczego...no nie zapowiada się optymistycznie. - zagadała do Strikera. Mimo raczej normalnego dla siebie tonu, nie było jej jakoś bardzo do śmiechu, a konwersację zaczynała głównie po to, by utrzymywać jedynego dostępnego sojusznika na linii, i by czasem nie było tu za cicho.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Kokpit

9 paź 2022, o 21:17

[h3]Hacking monitoringu[/h3]
20%+ 20% (omni-klucz) = 40%
0

Przeszukanie budynku:
50%
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Kokpit

5 paź 2023, o 20:23

Obrazek

V jak Vandetta

Mistrz Gry: Iris
Gracze: Skax, Fulvinia Adratus, Mila Racan, Anthony Whittaker, Luna Reyes

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Przekaźnik masy wypluł statek. Promienie Czerenkowa rozmyły się za szybą pokładu widokowego, odsłaniając widok na bezkresną, upstrzoną gwiazdami oraz kosmicznym pyłem pustkę.
System Terminusa przywitał ich beznamiętną obojętnością. Chwila zawahania pojawiła się w momencie ustawiania koordynat , lecz kiedy minęli magiczną, umowną granicę, uczucie niepokoju ustępowało wprost proporcjonalnie do zagłębianie się w system, który nie tak dawno rzucił rękawice całej Przestrzeni Rady, roszcząc sobie prawa do stanięcia na arenie międzygalaktycznej jako nowa siłą, z którą należało się liczyć.
Polityka jednak dzisiaj ustępowała na dalszy plan.
Lecieli w jedno, konkretne miejsce. Niewielką planetę na Dalekiej Krawędzi, kolonie, dość anonimową i mało znaczącą dla reszty. Miejsce, z którego równo dziesięć godzin temu napłynął raport od Strikera. Jak tylko dane zassał omni-klucz Skaxa, komputer pokładowy ustanowił kurs, a WI statku poinformowała resztę tymczasowej załogi o ostatniej, dłuższej przerwie. Szansie na przejrzenie ekwipunku, zrobienie rachunku sumienia, zjedzenie czy odświeżenie się przed dotarciem na miejsce. Skąd nie będzie już odwrotu.
Byli zawieszeni pomiędzy układami od ponad dwóch dni. Gromadząc dane, szykując się, rozmawiając i rozpracowywując Cerberus na poziomie, który odkryli swoją mozolną pracą. Domniemywając kto, kogo i dlaczego. Wykluczając inne planety i placówki, które wcześniej, ktoś inny na zlecenie Skaxa oraz Fulvinii sprawdzał pod kątem obecności Ishy. Przecedzając informacje przez naprawdę grube sito, tylko dwa tropy pasowały.
Jeden odpadł w przedbiegach. Nie widziano tam Inoo, żadnego Azjaty. Czujka przez kilkadziesiąc godzin przyglądała się dostawą zaopatrującym niewielką kopalnie wydobywającą pierwiastki i inne minerały. Żaden pracownik, nikt z załogi nie pasował do rysopisu sporządzając skrzętnie przez Mile oraz Skaxa.
Azjatę zauważono gdzieś indziej. W innym układzie, przeciwnej gromadzie. Crassus rozpoznał go od razu, obserwując z daleka, przez lunetę, jak wysiada z jednego statku i momentalnie przesiada się na kolejny. Trajektoria lotu, oznaczenia, wszystko zdobył dzięki swojemu refleksowi, ale także wykorzystując stare, nieodebrane przysługi. Kontaktując się z Charlesem, wiedzieli już gdzie szukać. Jakich potrzebują danych.
Maszyna ruszyła. Ostatni kontrahenci dosiedli się w drodze, przed skokiem przez przekaźnik.
Metaliczny głos WI część zbudził ze snu, innych wyrwał z zamyślenia, chwilowego otępienia. Z jawy, po której błądziły rozbiegane myśli w ostatniej chwili spokoju. Przed kokpitem, w sali obrad, wyświetlono holograficzną mapę ośrodka pośrodku dużego stołu, do którego każdy mógł się dosiąść; stopniowo zczytywano nowe szczegóły. Powierzchnie planety w osiemdziesiąciu procentach pokrywała woda. Wszechobecny ocean ograniczający dostęp z zewnąątrz. Na dwóch, połączonych zwodzonym mostem dyskach, powstały placówki badawcze. Pozbawiona oznaczeń i sygnatur znanych na rynku przedsiębiorstw, oficjalnie należała do prywatnego, zamożnego filantropa, badającego neurodegeneracyjne choroby dotykające ludzi. Testujące innowacyjne metody terapii. Prowadzący obecnie nabór chorych na lekooporną padaczkę do testów kolejnej serii leków. Wejść można było od jednej, jak i drugiej, lecz tylko ta z tyłu posiadała lądowisko. Czas na załączenie się alarmów? Nieznany. Odległość do pokonania z płyty do wrót wejściowych? Minuta sprintem.
Wraz z obrazem, przesłano wiadomość głosową. Za aprobatą kapitana statku, odtworzono ją na głośnikach statku.
- Kluczem do sukcesu dla typowej śliskiej roboty jest jej wiarygodne zaprzeczenie. Dlatego wszystkie dane które otrzymacie są podpierdolone od chłopaczków z Linii S. Jak cokolwiek z tych danych się wyda to oni będą musieli po tym sprzątać, frajerzy.
Jeśli jest chociaż jedna rzecz w której jestem dobry to wkurwianie kreskówkowo-złej gromadki Harpera.
Słuchajcie, bardzo bym chciał lecieć tam z wami i zastanawiać się jak zabrać Kai Lenga do grobu, ale mam dość napięty harmonogram. Jedna rada, te chujki do których planujecie się wbić?
Zabijcie ich. Wszystkich. Pochowajcie ich, nim oni postanowią pochować was, mordeczki.
W kontakcie

Cisza, która naturalnie wypełniła sale obraz po odsłuchaniu przerwała WI.
- Zbliżamy się do orbity. Uruchomić systemy maskujące?

@Skax @Fulvinia Adratus @Mila Račan @Luna Reyes @Anthony Whittaker
Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Ostatnio zmieniony 11 paź 2023, o 07:32 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 1 raz.
Skax
Awatar użytkownika
Posty: 257
Rejestracja: 16 paź 2021, o 22:29
Miano: Skax`Lilan nar Tonbay
Wiek: 23
Klasa: Inżynier
Rasa: Quarian
Lokalizacja: statek
Kredyty: 64.301

Re: Kokpit

8 paź 2023, o 10:42

Zebrał ich. Grupę, która za Ishą wskoczyłaby w ogień (czas za "drobną" dopłatą). Asari w czasie swoich samotnych wypraw, bez pozostałej części załogi Merkurego napotkała wiele bardzo charakternych najemników. To sporo ułatwiło w czasie zbierania ekipy, bo nie dość że kontakt z nimi był w miarę prostszy, przekonanie ich także nie nastręczało problemów, to jeszcze byli to ludzie najlepsi w swoim fachu. Wszyscy zabrali się do roboty, podzielili obowiązkami i rozpoczęli szeroko zakrojoną akcję, której celem było wydymanie Cerberusa. Jednej z największych, nieco tajemniczych, organizacji. Może i pozwalali sobie na dużo i przez swoje kontakty wszędzie byli w miarę tolerowani, ale w tym przypadku przegięli. Mogli nawet wysadzić cały Horyzont i nie mieliby na głowie takiej grupy na głowie. Porwanie Ishy to był ich największy błąd, za który zapłacą ogromną cenę. Skax o to zadba.
- Tak, uruchomić. Wszyscy gotowi? Słyszeliście, że na dole czekać nas będzie bardzo gorące powitanie. Próby negocjacji z nimi źle się kończą, bo ta misja jest efektem właśnie takich "pokojowych" rozmów. Wyświadczymy tym przysługę nie tylko Ishy, ale całej Galaktyce- Drobny monolog słowem wstępu, skoro już wszyscy zebrani byli w jednej grupce. Większości z tych informacji nie musiał nikomu przypominać, ale najwyraźniej sam dla siebie chciał je nieco lepiej podkreślić. Pierwszy raz misja była dla niego aż tak osobista. Choć w czasie swoich przygód wiele razy napotykał różne przeszkody, niekiedy także bliskich mu osób, ale pierwszy raz dotyczyło to porwania. I to dokonanego niemalże na jego oczach. Każdy fragment tej historii napędzał go żeby jak najszybciej dokonać zemsty.
ObrazekObrazek
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 188
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: Kokpit

8 paź 2023, o 21:50

Ostatni czas, dłuższy czas Luna spędziła na treningach i uczeniu się taktyki razem ze swoim oddziałem pod dowództwem Jedore, oczywiście wolny czas spędzała na rozmaitych barach na Omedze, gdzie z racji na posiadanie uniformu Błęktinych Słońc, w zdecydowanej większości przypadków pozostawiano ją w spokoju.
Teraz usłyszała o rekrutacji do pewnej misji ratunkowej. O ile sama nie znała Ishy osobiście, o tyle ze Skaxem, który wydawał się być wyjątkowo aktywny przy tym zleceniu, już pracowała w przeszłości za swoich najemniczych czasów. Do tego można było skopać tyłek Cerberusa, co zawsze było dużym plusem. Przedstawiła więc zlecenie Jedore, by ta wyraziła zgodę na dołączenie do jej zadania, w końcu Luna nie chciała podejmować takich decyzji bez błogosławieństwa swojego dowódcy. Otrzymała je, bowiem, istniały spore korzyści w swego rodzaju reklamie, że Błękitne Słońca brały udział w misji ratunkowej i przyłożyły rękę do zadania ciosu Cerberusowi. Zgłoszono więc udział Błękitnych Słońc, a na miejsce wysłano Lunę.
Tak więc obecnie znajdowała się już od dwóch dni, na statku zawieszonym nad Daleką Krawędzią, uczestnicząc w planowaniu całej akcji. Z racji tego, że byli po prostu grupą uderzeniową, a nie musieli wtapiać się w tłum, Luna była więc w swoim pełnym uniformie Błękitnych Słońc. Głos WI zbudził ją ze snu. W końcu nadszedł czas, żeby działać, a dosłownie, żeby robić rozpierdol w trakcie akcji ratunkowej. Takie podejście to była wisienka na torcie dla Luny. Skinęła głową, robiąc ostatni przegląd swojej broni i sprzętu.
-Matarlos. Me gusta. O tak, Lunie podobała się opcja, że może wybić nieprzyjaciela co do nogi, a im więcej ich wybije, tym większa będzie ich zasługa.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Fulvinia Adratus
Awatar użytkownika
Posty: 119
Rejestracja: 16 wrz 2018, o 22:04
Miano: Fulvinia Adratus
Wiek: 24
Klasa: Żołnierz
Rasa: Turian
Zawód: Żołnierz
Lokalizacja: statek
Kredyty: 10.800
Medals:

Re: Kokpit

8 paź 2023, o 23:01

Po zakupach w dwóch różnych zakątkach Galaktyki - żałując, że nie ma kasy na komplet porządnego sprzętu, ale i tak nie mając zamiaru oszczędzać na żadnym elemencie wyposażenia, jeśli miałby dać jej choć odrobinę większą szansę odbicia Ishy - Fulvinia znalazła się na statku, który sprokurował Skax na potrzeby całej akcji. Droga dochodzenia do tego, gdzie jest ich następny trop chwilę zajęła, ale koniec końców udało się zlokalizować podejrzane zadupie, gdzie najprawdopodobniej była przetrzymywana ich przyjaciółka. Wysłuchała wiadomości od Strikera, z którym miała okazję już współpracować, a Skax nawet częściej - cieszyła się, że gość miał dość znajomości, aby im podrzucić trop, nawet jeśli sam nie mógł dołączyć do akcji. Jak na człowieka pracującego w wywiadzie i zmuszanego do posiadania wyjątkowo elastycznego kręgosłupa moralnego ten... cóż, nadzwyczaj dobrze dawał sobie radę, chociaż momentami chyba był wybitnie na granicy złamania go.

- Skax, wskoczę może na stery? Procedury powinni mieć podobne do standardowych, militarnych, więc pewnie dam radę nienajgorzej symulować co trzeba i kupić nam maksymalnie dużo czasu na destant. Swoją drogą, co dokładnie wydarzyło się tam, na Horyzoncie? Jak ją zgarnęli? - spytała, chociaż była gotowa skierować się od razu do kokpitu by faktycznie przypilnować ostatniej fazy lądowania.
ObrazekObrazek
Anthony Whittaker
Awatar użytkownika
Posty: 97
Rejestracja: 23 lis 2019, o 21:18
Miano: Dr Anthony Whittaker
Wiek: 47
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Specjalista ds. biotechnologii w ExoGeni
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 52.145

Re: Kokpit

9 paź 2023, o 08:01

Wyjście z przekaźnika wywołało u Anthonego odruch sprawdzenia, czy broń jest zabezpieczona, ale załadowana i gotowa. Na to właśnie czekał. Ostatnie dwa dni dłużyły mu się, choć jeszcze kilka tygodni temu byłyby pewnie świetną rozrywką. Jeszcze niedawno z przejęciem zdobywałby informacje niezbędne do kontraktu, tym się bowiem do tej pory w gruncie rzeczy zajmował, z tym, że teraz nie byłyby to informacje naukowe, a strategiczne. Ot, miła odmiana od codzienności. Wydarzenia ostatnich tygodni zmieniły jednakże uwarunkowania Whittakera, który bardziej niż zbierania informacji nie mógł doczekać się fizycznej konfrontacji. Z tego więc powodu nie był pewnie tak wydajny jak reszta ekipy, zresztą nie chciał być – brakowało mu ekspertyzy jaką zdawali się mieć inni.

Chciał odciąć się na jakiś czas od ExoGeni, zwłaszcza po tym, jak zaproponowali mu nowy projekt nad „osobami zindoktrynowanymi”. Niepokojące wydało mu się, że mimo potężnych fuckupów, nagle przydzielają mu ściśle tajny projekt, zwłaszcza, że jego temat zgrywał się 1:1 z wydarzeniami w poprzednim kontrakcie poza ich jurysdykcją. Nie pracował wówczas z niczyjego ramienia, a jako prywatny kontrahent-slash-konsultant dla Błękitnych Słońc. Mimo to, miał wrażenie jakby korporacja biotechnologiczna wiedziała więcej niż powinna.

Kolejny kontrakt przyjął z dwóch powodów. Po pierwsze – nie chciał porzucić pracy i jechać na wakacje – nawet gdyby było go na to stać. Musiał coś robić, a przerwa od ExoGeni nie oznaczała przerwy od wszystkiego. Po drugie – tak jak wcześniej – ciągnęło go do adrenaliny i podobała mu się niezależność, częste zmienianie szefa a właściwie nawet można by rzec, że jego brak. Z Cerberusem nie miał bezpośrednio na pieńku tak jak pewnie inni z załogi, jedyne co wiedział na temat tej organizacji to plotki i doniesienia. To było trochę za mało dla niego, aby emocjonalnie się zaangażować i nienawidzić Cerberusa, niemniej wystarczyło, aby z czystym sumieniem wobec samego siebie przyjąć kontrakt, w którym zabiją paru żołnierzy. Nie oceniając siebie przez pryzmat innych przedstawicieli środowiska naukowego oczywiście.

Na pokładzie rozpoznał quarianina, z którym uciekał z placówki na Joab, ten jednak nie wykazał oznak, jakoby również rozpoznał Anthonego, więc mężczyzna postanowił zachować się, jakby nigdy nie widzieli siebie na oczy. Rozpoznał również meksykański akcent kobiety, która towarzyszyła mu w poprzednim zleceniu na Horyzoncie i tu również zastosował podobne podejście. Rozpoznanie ich w tłumie wystarczyło jednak, by zrelaksować nieco Anthonego na czas podróży. Reszta resztą, ale na tej dwójce zdawało się, że mógł liczyć – przynajmniej jeśli chodzi o umiejętności bojowe i techniczne. Możliwe, że gdzieś w środku oni czuli podobnie w stosunku do niego, ale nie miało to dla Anthonego większego znaczenia.

- Znam tego człowieka – rzucił Anthony, pokazując palcem na wizerunek właściciela kompleksów badawczych - Eleen Mosque, jeśli dobrze pamiętam. ExoGeni kiedyś prowadziło z nim wspólny projekt – na te słowa przypomniał mu się „jego” projekt z ExoGeni, to znaczy ten, który porzucił. Gdy Skax odezwał się, natychmiast Anthony uzmysłowił sobie coś, nad czym do tej pory w ogóle się nie zastanawiał. Quarianin był jednym tych, na których przyszłoby mu i innym naukowcom eksperymentować na Joab, gdyby nie porzucił projektu i gdyby nie pomógł mu mimowolnie uciec - Exo-kurwa-Geni.
ObrazekObrazek

DANE TELEMETRYCZJE I SPECYFIKACJA PROCESORA BOJOWEGO:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 279
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Kokpit

9 paź 2023, o 10:43

Zgłoszenie się na tę misję Mili było raczej formalnością – jako jedna z osób była świadkiem uprowadzenia Ishy, z którą przebyła niejedną już podróż i z którą krwawiła kilka razy, dlatego odbicie jej z rąk Cerberusa stało się niejako jej obowiązkiem. Dlatego teraz siedziała w mesie, bawiąc się szklanką i oczekując na info o wyjściu z nadprzestrzeni. Nieco wcześniej, po uzyskaniu wiadomości od Strikera, spędziła nieco czasu na planowaniu, które długo właściwie nie mogło nawet trwać; nie mieli żadnych planów budynku, jakości ochrony ani nawet informacji, gdzie ich cel się znajduje. Jedynie pobieżne info o tym, jak się dostać do samej placówki i czym ona była w oficjalnych papierach. Szykowała się rzeź i kolejne blizny, bo przy poziomie tej organizacji na pewno cało stąd nie wyjdą.

Zebrana grupka niewiele jej mówiła. Szpakowatego faceta nie znała i nie wyglądał jej na typowego najemnika; turianka była jej równie obca, chociaż należała do załogi Ishy, więc jej udział w tym przedsięwzięciu był raczej oczywisty; Skax był wiadomą opcją, natomiast Lunę kojarzyła z jednej mniej wypałowej misji, z której najbardziej zapadł jej w pamięć ciemnoskóry narwaniec mający ego większe od niej. Nie wiedziała, czy wszyscy tutaj znają Ishę, czy bardziej z referencji Skaxa się tutaj znaleźli, ale dopóki dobrze wykonają swoją robotę, nie mogła narzekać.

W końcu wszyscy zebrali się w jednym miejscu po gruntownym przygotowaniu. Mila założyła własny pancerz, przejeżdżając po wgnieceniach powstałych w wyniku ostatniego ostrzału z działek Cerberusa, przyczepiła broń, sprawdziła, czy wszystkie żele są na miejscu i na samym końcu doczepiła hełm do pasa, z lubością patrząc na wszystkie nowe kieszenie, zdolne skryć więcej zasobów. Żele zdecydowanie jej się przydadzą.

Chińczyk, na którego polujemy zaszalał na punkcie Ishy i ją porwał zamiast swojego pierwotnego celu. Więc liczmy, że przynajmniej jest przetrzymywana w dobrych warunkach ze względu na tę... afekcję — odpowiedziała turiance, wyprzedzając w tym Skaxa. Westchnęła i oparła się o ścianę. — Przydałby się plan, co nie? Na moje po wylądowaniu musimy jak najszybciej dostać się do środka i ogarnąć jakieś serwery, czy pokój ochrony, żeby złapać mapę obiektu i najlepiej obadać kamery. No i wybić, kto tam będzie po drodze, a pewnie przy lądowaniu już się zaczną zbierać na nas. Dlatego im mniej błądzenia, tym lepiej dla nas.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Kokpit

11 paź 2023, o 15:07

Dodatkowe fanty od Strikera
A > 10 > B > 33 > D > 66 > E

Rzut kością 1d100:
78

Wróć do „Merkury”