Ludzka kolonia, której nazwa rozbrzmiała w całej galaktyce szesnaście lat temu podczas brutalnego ataku batariańskich przestępców, w wyniku którego wymordowana została większość ludności. Dziś Mindoir rozkwita, odbudowując swoją historyczną kolonię. Pamiętając o poświęceniu tych, którzy byli przed nimi, koloniści z dumą walczą o lepsze jutro, a dzięki ich determinacji i wsparcu Przymierza, Mindoir staje się perłą odbudowy w Trawersie Attykańskim.

Inferno
Awatar użytkownika
Posty: 36
Rejestracja: 6 kwie 2022, o 23:39
Miano: Galath Inferno
Wiek: 34
Klasa: Żołnierz
Rasa: Batarianin
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 25.295

Ikaros

7 sie 2022, o 06:19

Nareszcie dotarł do maszynowni. Ikaros był jednym z większych statków, które kiedykolwiek odwiedził, ale gdyby zmierzyć odległości, pewnie nie wykraczałyby ponad wyrwaną sieć kilku korytarzy na Omedze. A jednak, dotarcie tu równało się teraz dla niego ze zdobyciem szczytu masywu górskiego. I nie tylko w czasie, ale w zmęczeniu, które wraz z wejściem do kulistego pomieszczenia gwałtownie obciążyło siłą jego barki i powieki, a w głowie zawirowało nieklarownością myśli. Przyjął w swoim życiu wiele zleceń o różnej naturze, ale żadne nie równało się z kulminacją przed jego oczami. A widok był piękny i zatrważający jednocześnie, fascynował i elektryzował, budził wszystek emocji nawet u niego, batariańskiego socjopaty, który żył do tej pory z przekonaniem, że nic nie jest już w stanie wywrzeć na nim wrażenia.
Tak jak zostało wspomniane, bywał na niejednej misji i takoż przyszło mu zwiedzić kilka pokładów. Miał pojęcie jak owe działają, skąd czerpią swoją właściwość i moc. Pierwiastek zero. To on czynił je szalupami zdolnymi przemierzyć całą galaktykę, w jednej chwili zakłamując znane i uzasadnione prawa fizyki. Mógł zatem potroszę zatracić swoją wyjątkowość, ale ten przed nim, skumulowany, potężny, trwożył i mroził członki i Galath musiał się przez dłuższą chwilę zastanowić czy to co widzi jest istotnie tym, czym myśli, że jest.
Błękitna energia, choć zamknięta w czymś w rodzaju naczynia, pulsowała złowrogo jak wściekły, śliniący się od ujadania pies, szczerzący kły przez ogrodzenie. Gdyby wyciągnął palec, bałby się, że go użre i nie uchroniłby go nawet pancerz, który już teraz niemal pękał w niemym sprzeciwie wobec mocy, która na niego naciskała. Wszedłszy na deptak, Inferno złapał się mocno barierek, jakby w nagłej potrzebie uchwycenia czegoś materialnego. W samą porę, bo pokładem gwałtownie wstrząsnęło i on sam byłby się przewrócił, gdyby jego kłykcie, do białości nie trzymały się kurczowo metalowej balustrady.
Ułamek sekundy później wybrzmiał komunikat. Wiedział już, że sprawy przybrały obrót być może wykraczający poza jego możliwości. Kto wie czy nie ostał się sam z oryginalnej załogi Pragnienia Asari.
Stał jednak dalej, zahipnotyzowany nadzwyczajnym zjawiskiem, w mgnieniu oka rozumiejąc pełne niebezpieczeństwo, w którym się znajdował. Z taką mocą na pokładzie, której nie ważył się nazywać piezo, bo byłoby to tak nietaktowne jak nazwanie napotkanego Stwórcy bożkiem, Ikaros istotnie był tykającą bombą i nie miało to nic wspólnego z samobójcami SST, którzy teraz, wobec tego wszystkiego, wydawali mu się śmieszni. I tak oto tym spostrzeżeniem, batarianin zaśmiał się gorzko w myślach, musiał ich wywołać, albowiem ci, jak zgraja wilków wietrzących ranne cielę, weszli do maszynowni jak on uprzednio i objawili mu się w trójcy przybyszów.
Spojrzał w ich stronę i po raz pierwszy w jego życiu żołnierski dryl nie wziął nad nim góry. Nie wzniósł broni, nawet nie próbował, w absolutnym bezruchu patrząc jak jedno z nich zabezpiecza wejście naprzeciw a pozostała dwójka kieruje się w jego stronę. Widząc ich uzbrojonych po zęby, w dużo lepsze pukawki niż on kiedykolwiek dzierżył, zrazu ocenił sytuację jako tę, której na pewno nie chce eskalować. Jeśli będą chcieli go martwym, takiego go dostaną i niewiele mógł z tym zrobić. Inferno czuł pomimo tego spokój, jakaś część niego wiedziała, że ta chwila nastąpi, niczym ziszczający się z dawna sen, który otaczającą rzeczywistość malował jak powtarzaną scenę.
Słowa quarianina zbył milczeniem, zaszczycając go ledwie spojrzeniem, i tak przypadkowym, bo bardziej interesowała go wysoka, smukła postać o posklejanej masce. Nyxeris.
Zachmurzył się, lecz tak jak wcześniej, każdą ekspresję jego twarzy zasłaniał hełm.
To się jeszcze okaże — odpowiedział lakonicznie na słowa turianki, na powrót odwracając się w stronę niezmierzonej niebieskości. — Zatem co dalej? I, wybacz prozaiczność mojego pytania, dlaczego ja?
ObrazekObrazek
Isha D'veve
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 284
Rejestracja: 17 paź 2021, o 17:53
Miano: Isha D'veve
Wiek: 109
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Tajemna Placówka Cerberusa
Status: Uwięziona przez Cerberusa
Kredyty: 40.900
Medals:

Re: Ikaros

7 sie 2022, o 13:59

Szczyt strzelaniny, to to nie był. Na pewno nie z ich strony. Biotyk wroga był zbyt skuteczny w łapaniu Strikera, a ona zbyt szybko znalazła się pod zbyt mocnym ostrzałem, który zakończył się upadkiem na ziemię i tymczasową nieprzytomnością, z której na szczęście sama dała radę się wyciągnąć. Emocje i adrenalina chyba przygasiły jej skuteczność. Albo to, albo po prostu byli gorsi, od tamtego składu z SST. To drugie byłoby chyba gorszą myślą, gdyby nie to, w jakim stanie psychicznym była obecnie najmłodsza D'veve. Nie była jednak teraz w humorze na zastanawianie się co mogłaby zrobić lepiej, i dlaczego doszło do takiej sytuacji.
Istotniejsze w tym momencie było przetrwanie. Gdy nastała eksplozja, jej towarzyszka złapała Strikera, pozbawiając Ishy tego przykrego obowiązku. Asari mogła więc rzucić się bez problemu ku kokpitowi, wykonując długi, wspomagany (teraz już chyba brakiem) grawitacji sus.

Nie było nawet czasu na rozmyślanie. Wparowała wściekle do kokpitu i zaczęła szukać zestawu awaryjnego.
- Rzuć go szybko gdzieś na jakiś stół, czy inną płaską powierzchnię.- poprosiła koleżankę, przystępując do ewentualnej stabilizacji Charlesa, jeśli miała czym i jak. - Sprawdź jak możemy się stąd zwinąć, jakakolwiek droga do maszynowni będzie git. Trzeba uregulować problem z Galathem, może ogarnąć COKOLWIEK o tym SST, zgarnąć chip, i stąd wypierdalać.- priorytet bardzo szybko zmienił się ze słusznego gniewu na ucieczkę i defensywę. Widocznie "dobry wpierdol" był rozwiązaniem na niestabilność emocjonalną.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Ikaros

7 sie 2022, o 16:37

Cóż to była za piękna walka. Kolejna na liście które teraz będą boleć, ale za kilka tygodni będzie można o nich opowiadać w żartach. Na ten moment do śmiechu mu nie było. Wiszenie w bańce, kręcenie się w powietrzu i do tego uczucie mdłości rosnące z każdym pieprzonym obrotem. Właśnie dlatego nienawidził biotyków. Jakaś kosmiczna magia na kiju utrudniająca życie normalnym żołnierzom próbującym przetrwać od pierwszego do pierwszego.
Prowizorka była ważną częścią każdej operacji jaką tykał. Niestety tutaj jego umiejętności oraz improwizacja dały dupy w pełnej krasie. Wszystko co miało się zjebać się zjebało. Zresztą nie pierwszy raz. Kiedy kolejne uderzenia zbiły tarcze nawet zaczął się zastanawiać jakim cudem ma dalej siły cokolwiek robić. Strzelać, miotać się i próbować walczyć dalej. Jak zwierze przyparte do muru. I to był chyba pierwszy raz od dawna gdzie poczuł, że tym razem nie wyjdzie z tego żywy.
Ostatnie co pamiętał to jego cieknący krwią bok. Wizjer mówiący o tym, że jak zawsze jest źle. I prawie rozładowany szpon. Jedyne co zapamiętał jeszcze przed eksplozja była jedna wyświetlana statystyka. Ilość trafień. Zero.

Kolejny raz stracił przytomność, kolejny raz niestety musiał się wybudzić. Stawało się to dla niego już pewnego rodzaju rutyną. Powoli nawet zaczynał się przyzwyczajać do nigdy nie kończącego się bólu fizycznego. Ten przynajmniej odciągał go od jego myśli. Co akurat było plusem. Pozwalało się skoncentrować.
Bycie składanym znowu pozwoliło mu się jakoś przemieszczać i działać o własnych siłach. Nie wiedział tylko ile jeszcze będzie miał siły to przeciągać. Niczym to się nie różniło od inny pieprzonych zleceń czy nawet pracy dla swojego największego kontrahenta. Jedyne co robił on to kręcił się jak gówno w przerębli starając się nie spierdolić jeszcze bardziej na dno.
Obrócił się na zdrowy bok, by potem przy użyciu środka ciężkości i ciężkości swoich nóg usadowić się na stole na którym leżał. Ćwiczenia na wiecznych rehabilitacjach zaczynały być użyteczne w normalnym życiu co nie oznaczało niczego dobrego.
- Jest kurwa w pyte. - Powiedział do siebie kiedy jego pancerz zaczynał się uszczelniać przed uciekającym z środka powietrzem. Nie miał danych z CIB, a musiał wyciągnąć jeszcze informacje z pokojów załogi. Miał tylko nadzieje, że tam znajdzie trochę więcej sprzętu medycznego. Zazwyczaj takie miejsca miały gdzieś przymocowane skrzynki z medykamentami.
Spróbował zejść ze stołu na obie nogi, ale nie było to łatwe zadanie. Był wykończony. Ta misja była jedną z najbardziej niefortunnych operacji na jakiej był. Najpierw uderzenie w statek, potem wyrzucenie w powietrze przez ładunek wybuchowy, a teraz pełen ostrzał i ładunek wybuchowy. Ciekawe co czekało go dalej.
Powolnym krokiem trzymając się za bok podszedł do wyświetlacza przyglądając się temu co widzi. Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. Nic nowego.
- No i kurwa po danych.
Rzucił po zobaczeniu zablokowanego terminala. Mógłby oczywiście wyciągnąć cały serwer fizycznie, ale poszukiwanie go, a potem ekstrakcja zajęłyby ogromne ilości czasu którego nie mieli. Otworzył omni-klucz potrzebował się porozumieć z górą. Cokolwiek tu się działo było ponad siłę ich trójki. Kurwa żaden z nich nawet nie był infiltratorem. To byli komandosi, przynajmniej Striker i Isha. Kiru raczej na szpiega nie wyglądała.
- Zahaczymy po drodze o pokoje załogi, a potem do działu mechanicznego. Musimy minimalnie odnaleźć jakiekolwiek zasoby bo w takim stanie prędzej zdechniemy jeszcze raz. - Westchnął w końcu opierając się o swoje nogi. - I przepraszam, że zjebałem. Nic nie trafiłem. Nikogo. Zawiodłem zespół w jednej czynności w której jestem dobry. To się nie powtórzy.
Powiedział sucho patrząc na swoją broń przypiętą do paska. Od kiedy wrócił do używania Szpona wszystko zaczęło się walić. Nie był już już tak precyzyjny przez używanie karabinów, a nie miał czasu trenować z ciężkim pistoletem. Czuł, że zawiódł.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ikaros

8 sie 2022, o 23:36

[h3]PRZESZUKANIE[/h3]
A<33<B<66<C
0
Ostatnio zmieniony 8 sie 2022, o 23:41 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 1 raz.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ikaros

8 sie 2022, o 23:39

Wyświetl wiadomość pozafabularną [h3]inferno[/h3] Twarze stojących przed nim skryte były pod grubymi warstwami ich hełmów. Quarianin pokazywał więcej niż jego turiańska towarzyszka - język jego ciała przejawiał napięcie i stres, a także niechęć wobec Galatha. Być może zamordowany w brutalny sposób człowiek był mu znajomy i bliski, a może waga rozgrywających się wokół wydarzeń nie pozwalała mu na spokój. Pozostawiona pod drzwiami, ludzka snajper również łypała swoim okiem to na Inferno, to na pulsujący rdzeń, co jakiś czas przestępując z nogi na nogę. Jedynie będąca na przodzie Nyxeris zdawała się nie dostrzegać drzemiącej w diabelskim, błękitnym blasku mocy.
- Inicjatywa Bavi Tara miała nam zaszkodzić. Potrzebowaliśmy szpiega - odrzekł quarianin, przerywając chwilę niepokojącej ciszy. Na prozaiczne pytanie odpowiedział w sposób mu pasujący. - Kto by pomyślał, że tego starego sukinsyna stać na taką obstawę. Nawet, kurwa, najemnika z powołaniem se znalazł.
Pomimo swoich słów, Galath dostrzegał ironię w sposobie, w jaki quarianin przemawiał. Dzierżący strzelbę najemnik najwyraźniej powątpiewał w skuteczność ich nabycia szpiega. Wszak Bavi oferował Galathowi wiele, a SST nie zaoferowało mu ani połowy kredytu - jedynie enigmatyczną wiadomość, którą każdy żądny szybkiego dorobku najemnik zignorowałby na rzecz wykonania zleconego mu zadania.
Nyxeris skinęła dłonią, nakazując mu w milczeniu opuścić broń w dół. Podeszła o krok bliżej, odcinając quarianina od ich rozmowy - jakby wymiana zdań pomiędzy nią, a Inferno, miała być dyskretna, prawie intymna. Choć jej oczy skrywała nieprzejrzysta maska, batarianin wiedział, że spogląda ku niemu uważnie.
- Twoi bracia krwawili wraz z tobą na Elizjum w sprawie słusznej, choć przeklętej. Media karmią nas przepisaną wersją historii, gloryfikując swoje podboje, zdobywając nasze terytoria, nie pozwalając na obronę. Sprowadzając nas do zwierząt, żyjących w pozbawionym reguł pustkowiu - odezwała się, ciszej, choć jej głos wbrew decybelom był donośny, zdecydowany. Przemawiała w nim pasja. - Ludzkość zawędrowała tutaj, na próg naszego domostwa. Dalsza ekspansja nie będzie przez nas tolerowana.
Kobieta cofnęła się lekko, obracając ku niemu bokiem, stając zwrócona w stronę rdzenia, jakby dopiero zdała sobie sprawę z jego obecności. Uniosła głowę w górę, w stronę kąpiących ich w promieniowaniu Czerenkowa fal. I ona dostrzegała prawdziwy obraz towarzyszącego im w tym miejscu Bóstwa.
- Ilość materii w naszym wszechświecie jest stała. Z tego zniszczenia powstanie coś nowego, Galacie. Coś pięknego. - znów skierowała ku niemu wzrok, jak i swoje słowa. - Ale mamy wrogów, którzy nie chcą, by nasz plan się powiódł. Potrzebujemy twojej pomocy.
Nyxeris drgnęła, sięgając po swój omni-klucz. Błyszczał szarością, czyniąc z jej postaci marmurowy posąg. Na popielistym odzieniu odbijały się jedynie błękitne promyki pola efektu masy.
Gdy jej urządzenie się aktywowało, wywołała na nim mapę obecnego układu. Inferno dostrzegł, że statki w nim zaznaczone na radarze poruszały się w przyspieszonym tempie - jej hologram był symulacją. Dwie kropki na jego powierzchni, Ikaros i asteroida Psyche, zaznaczone były czerwienią.
- Za niespełna godzinę, Ikaros rozpocznie swoją ostatnią podróż.
Na hologramie asteroida Psyche eksploduje na wiele kawałków, zalewając radar informacyjnym szumem.
Pośród chaosu, ruszony nekromancją, wychudły szkielet fregaty mknie w stronę Przekaźnika Masy, napędzany swym radioaktywnym sercem, w ostatnim błysku wyzwalając swą boską energię, zalewając układ Baldr ciemnością.
- Sięgamy ramionami w każde miejsce bezkresu galaktyki. Jeśli okażesz się wartościowym sojusznikiem, nasze szeregi staną przed tobą otworem.
[h3]drużyna piersienia[/h3] Ikaros już wcześniej był upiornym miejscem, ale w chwili, w której kolejna eksplozja wyssała z niego resztki życia, przypominał katakumby.
Podróżując w dół włazem awaryjnym nie słyszeli już żadnych odgłosów - ani własnych, ani poruszającego się gdzieś po pokładach oddziału. W milczeniu, bólu uszkodzonych kończyn i jękach przepracowanych systemów pancerza pokonywali dzielący ich do pomieszczeń załogi dystans, obawiając się każdego czyhającego na ich drodze cienia. Nie wiedzieli czego mogą się spodziewać po SST, które ewidentnie nadal znajdowało się na miejscu.
Wiedzieli za to, że potrzebowali pomocy.
Pokój załogi okazał się stosunkowo dobrze zachowany jak na standardy fregaty. Striker był w stanie odnaleźć terminal, do którego mógł przywrócić zasilanie własnym omni-kluczem i przeszperać zawartość. Logi załogi okazały się kończyć niespełna cztery miesiące wcześniej i nie zawierały żadnej informacji na temat tego, co tak właściwie działo się od tego czasu. Nie było też potwierdzenia dotyczącego potencjalnej awarii napędu Ikarosa, która została zgłoszona przez SST. Przesłał swoje dane do Przymierza, lecz ani on, ani jego towarzyszki, nie znalazły nic ciekawego w plikach.
W szafkach za to udało im się odnaleźć pozostałości wyposażenia. W jednej z nich leżały dwa pochłaniacze ciepła, w innej jeden omni-żel. Ostatnia okazała się prawdziwym jackpotem, bo tkwiły w niej aż trzy medi-żele. Nadal niewiele, jeśli mieli zaatakować armię SST czekającą na nich za rogiem, ale wystarczająco by przetrwać jeszcze chwilę dłużej w starciu.
Nie wiedziały, gdzie chowa się Inferno - wiedziały za to, że ich cel czeka na nich w maszynowni. Kontaktu z Bavi Tarem nie było, choć omni-klucz Strikera piknął po chwili, niedyskretnie, gdy przekazano mu pilną wiadomość.
Inferno
Awatar użytkownika
Posty: 36
Rejestracja: 6 kwie 2022, o 23:39
Miano: Galath Inferno
Wiek: 34
Klasa: Żołnierz
Rasa: Batarianin
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 25.295

Re: Ikaros

15 sie 2022, o 01:55

Wyświetl wiadomość pozafabularnąWidzę, co próbujesz zrobić. Musisz jednak uderzyć w inny ton, jeśli chcesz zyskać moje pełne poparcie — jedno z niebieskich wyładowań zatańczyło pozornie za barierą jakby w akcencie jego słów. — Nie dbam o Elizjum, o moich braci, ani dawny swój dom. Ci, co polegli, byli słabymi kawuk'si, niewartymi dalszej egzystencji. Polegli na polu bitwy, dumnie, tak jak wielu z nich od dziecka marzyło. Otrzymali więc chwałę, której tak bardzo szukali. Ale w ich śmierci nie było niczego chwalebnego i gdyby obedrzeć ten moment historii z etosu, ostanie się krocie batarian, których zmiótł wróg o wiele lepiej zorganizowany i bezwzględny. Nie darzę ludzi antypatią, choć jeszcze wcale niedawno miałem mandat, aby każdego z nich mordować z zimną krwią, bez żadnych konsekwencji. Czy mi tęskno do tych czasów, zapytasz? Może. Choć równie dobrze mógłbym to powiedzieć względem każdej innej rasy. Wszystkim czym jestem to Malra'ghult.
Zamilkł. Niczym pogrążony w hipnozie wpatrywał się w praźródło. Być może to ono tak na niego wpływało, igrając z jego myślami. Dość powiedzieć, że widok energii go koił, pozwolił zapomnieć o wydarzeniach wokół, a może też o czymś więcej, czuł się jak uwięziony w iluzji, ale jednocześnie poddawał się temu bez walki, pragnął jej, chcąc pozostać w niej jak najdłużej, kiedy coś mu podpowiadało, że ten moment minie i wątpił by jeszcze kiedykolwiek było mu dane odczuć coś podobnego. Zatem karmił się każdą chwilą tego snu.
Jestem piątym synem — podjął nareszcie. — Pięć dla moich ludzi to błogosławiona liczba, mało kto o tym wie. Nigdy nie poznałem dwójki najstarszych braci, czy więc tak naprawdę nie czyni mnie to trzecim? A skoro tak, to w rzeczywistości jestem przeklęty. Trójca, zwykli mówić na Khar'shan, jest niedoskonała, bliska idealnej czwórce, ale nadchodząca zbyt wcześnie, stąd reprezentuje słabość i śmiertelność. Jakby na przekór tej dewizie jestem odzwierciedleniem niesfory. Bo jedyne co czuję to siermiężny bunt, który pali moje serce. Samowolny, chodzę własnymi ścieżkami, zasypując piaskiem te wydeptane. Dlatego nie nienawidzę ludzkości, nie tęsknie za poległym klanem, nie rozpamiętuję pustynnego Khar'shan, nie myślę o przywróceniu Hegemonii do łask, a wzgardzam porządkiem, który tak skrupulatnie budują mądre głowy tego świata. A o czym tak naprawdę marzę? O widoku płonącej Cytadeli. Nie z powodu czczej zemsty, zadry z przeszłości, nie, nie, po prostu, dla próżnej satysfakcji, że ktoś miał czelność to zrobić. Dlatego jeśli do ciebie dołączę, to z powodu ważenia się na czyny, które na zawsze zburzą cudze sacrum. Wszystko inne niewiele mnie obchodzi.
Gdyby tylko zliczył, ile razy to przed sobą przyznał.
Nowy ja powoli zabija dawnego mnie. Mam jeszcze coś do udowodnienia zanim w końcu przeminę. Potrzebne mi są do tego środki — znowu zamilkł i spojrzał na Nyxeris. Zastanawiał się jak wygląda i co tak naprawdę kryło się pod maską. — Przybyłem tu z trójką innych najemników. Będą chcieli cię powstrzymać, a ja bym ich nie lekceważył, choć to zwykli kra'tashi. Jeśli twoi ludzie ich dotąd nie zatrzymali to w końcu tu przybędą. Będą chcieli krwi.
A wtedy ją dostaną, dokończył w myślach. Jego palce zacisnęły się boleśnie na chwycie pistoletu. Napięcie nie opuszczało go nawet w chwili gdy kobieta uruchomiła omni-klucz.
Jeśli chcesz mnie kupić, wiedz, że cena będzie słona — skwitował jej słowa. — Od dziecka jestem hazardzistą i wiem jak trudno jest spłacać długi. Dlatego płatność rozłożę na trzy raty. Pierwszą będą kredyty. Na lepszą broń, pancerz, implanty. Chcę wrócić do dawnego blasku, bez tego się więc nie obędzie. Druga rata, to silna pozycja w twojej organizacji. Bez zbędnego, fanatycznego pierdolenia, z który miałem już do czynienia. Trzecia, finalna stawka, to SST. Któregoś dnia cię obalę i stanę na czele aparatu, kiedy będę już znał organizację na wylot. Nie będziesz wiedzieć, kiedy ten dzień nadejdzie i czy w ogóle, tu nie postawię terminu spłaty. Ale mój oddech na twoich plecach będzie ci towarzyszyć po ostatni dzień któregoś z nas. A do tego czasu... Uzyskasz moją dozgonną lojalność i przyjdzie ci się szczycić, że masz na smyczy najbardziej gorliwego, szaleńczego i bezwzględnego psa jakiego ta Galaktyka kiedykolwiek gościła.
ObrazekObrazek
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Ikaros

15 sie 2022, o 16:11

Nie słysząc jakiegokolwiek sprzeciwu od reszty w kwestii odwiedzenia kolejnego pomieszczenia przed maszynownią ruszył przed siebie. Zbieranie tych danych robiło się coraz bardziej upierdliwe. Nie mówiąc o tym, że wciąż błądzili jak we mgle. Teori było tyle, ile przyjął kul na siebie walkę temu.
Samo to, że nie mógł zapalić zaraz po tym jak jego płuca zostały obite kinetyczną energią, sprawiło bardzo niezadowolony grymas na twarzy. To prawda żyli, ale byli w takim stanie jakby byli tu parę dni, a nie może z dwie godziny. Dobrze, że nikt tego nie nagrywał bo przeczuwał wypominanie tej walki przez najbliższe kilka miesięcy.

Kolejne pomieszczenie wyglądało nawet na takie z które jednak korzystano ostatnimi czasy. Przynajmniej coś w nim było. Po pokoju medycznym naprawdę spodziewał się, że znacznie więcej statku będzie w podobnym stanie.
Samo już przeglądanie plików brzmiało podobnie jak wcześniej. Zero odpowiedzi, ale też przynajmniej nie dodawało to więcej pytań. Miał nadzieje, że góra miała powody dlaczego akurat z tych miejsc zebrać dane. Może brzmiało to jak profesjonalne przejrzenie najważniejszych pomieszczeń, ale pokoje załogi brzmiały jak kaprys kogoś z firmy. No cóż. Mlasnął niezadowolony obracając się w miejscu. Jego oczy szukały jakichkolwiek fantów, które na pewno im się przydadzą. Szczególnie, że bez wyrżnięcia SST nie mieli opcji na opuszczenie tej puszki.
Już miał ruszyć do na poszukiwania gdy na odezwał się omni-klucz. Nawet cieszył się, że wytłumaczył wszystkim jaka jego rola w tym wszystkim i nie musi się kitrać po kątach wysyłając gówno wiadomości. Przynajmniej Bavi im nie truł dupy, chociaż teraz miał mu ochotę się do niej dobrać bo pewnie zasrany kretyn robił interesy z SST, a teraz się sra, że obudzi się całą siła ramienia militarnego galaktyki aż po samo gardło.
Otworzył wiadomośc wertując ją oczyma.
- Ta…Okay…Kurwa… - Westchnął w przestrzeń ale przestało to już wyglądać tak źle. Jak podejrzewał, muszą wykończyć SST za nim wystrzelą statek z prędkością wylatujące w powietrze wieżyczki T-90. - Dobra z tego co wiem to nie jest akcja tylko tutaj. To całe Psyche które widzieliśmy w kokpicie? To Asteroida. Ponoć tam też jest jakiś syf.
Sprawdził pistolet na przyczepie. Tą małą gnidę która ostatnimi czasami cockblockowała każdą jego kule. Może też to była tylko jego psychika która copowała z tym, że opuściła go jego szczęśliwa ręka do rzutów w głupich grach. Szczególnie w tej zwanej życiem.
- Musimy się śpieszyć bo nie chce jeszcze sprawdzać ile jestem w stanie przyjąć na siebie przeciążeń za nim umrę, a znając moje szczęście to nie umrę ale zapamiętam to jako zajebisty experience.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Kiru Heidr Varah
Awatar użytkownika
Posty: 663
Rejestracja: 3 cze 2013, o 22:04
Miano: Kiru Heidr Varah
Wiek: 100
Klasa: Szpieg
Rasa: Yahg
Zawód: Przemytnik
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Krwawa Horda, jako Urdnot Kubera poszukiwana przez organizacje zwalczające przemyt
Kredyty: 48.138
Medals:

Re: Ikaros

15 sie 2022, o 19:39

Przeszukanie kwater załogi może nie było jakoś szczególnie owocne, ale przynajmniej obyło się bez niespodzianek. Tylko tego im brakowało by musieli odpierać kolejny oddział SST w sytuacji gdy zasobów mieli tyle co nic. Najbardziej irytujące było jednak to, że cały czas poruszali się po omacku. Na ten moment nie było jasne czy ich zleceniodawca wiedział o buszującej na statku konkurencji. W najgorszym przypadku mogli być nawet kozłami ofiarnymi, na które planowano zwalić cokolwiek ich przeciwnicy robili.
W międzyczasie również spróbowała wysłać kilka wiadomości do swoich kontaktów czy ktoś wiedział coś o tym całym SST. Nie liczyła na cuda, ale w ich sytuacji każda informacja jaką mogli pozyskać o swoim przeciwniku była na wagę złota.
Na domiar złego Kiru nie mogła pozbyć się z głowy obrazu Ikarosa jako ogromnego pocisku i wcale jej się to nie podobało. Jeśli ta szalona teoria miałaby być prawdziwa, to wycelowanego gdzie? W asteroidę, o której powiedział przed chwilą Striker? W VIPy na planecie?
- Czy twój kontakt nie napisał przypadkiem co mogą planować tutaj? Nie wiem jak wam, ale mnie zdecydowanie nie podoba się, że niszczą statek w tak precyzyjny sposób.
Jedno było pewne, powinni kończyć robotę jak najszybciej i znikać ze statku zanim znajdą się gównie jeszcze głębszym niż dotychczas.
- Zgadzam się, bierzmy ten dysk, zgarnijmy Inferno, jeśli jeszcze żyje i spadajmy zanim wmieszamy się w jakąś grubszą aferę.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Isha D'veve
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 284
Rejestracja: 17 paź 2021, o 17:53
Miano: Isha D'veve
Wiek: 109
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Tajemna Placówka Cerberusa
Status: Uwięziona przez Cerberusa
Kredyty: 40.900
Medals:

Re: Ikaros

15 sie 2022, o 20:41

Nie mieli jakoś szczególnie dużego farta. Mieli za mało cela, za mało szczęścia, za mało zdolności hakowania, by dostać się do tamtych logów, oraz, najwidoczniej, za mało medykamentów. Na szczęście podczas przeszukiwania kwater udało im się znaleźć jakieś małe co nie co, które przedłuży ich życie, ale sytuacja była daleka od idealnej, lub chociaż znośnej. Niemniej, Isha nie zamierzała jakoś bardzo narzekać, czy dręczyć resztę o to, jak kiepsko prezentuje się ich los. Była na to zbyt...dumna? Ciężko było posądzać ją o dumę, ale jednak, w momentach kryzysu zdawała się preferować milczenie ponad krzykami. Może jeszcze uda jej się złapać odpowiedzialnych za ten bajzel.

Albo to, albo umrze. Co było raczej nieakceptowalnym wariantem. Daleko jej było do myśli samobójczych.
- Taaa, też bardzo lubię ten klimat.- zerknęła na Kiru.- Kontakty chuja wiedzą, my chuja wiemy, no nie jest zbyt miło.- nerwowe parsknięcie najcichszym ze śmiechów sugerowało, że dalej była zła, a to był tylko upust nerwów. Pomniejszy, bo pomniejszy, ale zawsze jakiś.- Jakieś plany co do tego "psyche"? Damy radę w razie czego tam wytrzymać? Drogi ucieczki, coś?
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ikaros

17 sie 2022, o 02:18

Wyświetl wiadomość pozafabularną [h3]inferno[/h3] Reakcja jego rozmówczyni nie była obfita w emocje. Hełm, nieprzełamany przeźroczystym wizjerem, czynił z jej twarzy jedynie posąg z kamienia, do którego Inferno zwracał swe słowa nie dbając o to, w jaki sposób zostaną zinterpretowane. Każde z wypowiadanych przez niego zdań poruszało za to jej towarzyszem do głębi. Quariański ochroniarz wiercił się w miejscu, przekładał broń z jednej dłoni na drugą, szachował swoją cierpliwością niczym cennym zasobem o stabilności porównywalnej z mrocznym, pulsującym rdzeniem w centrum ich pomieszczenia. Cała istota bycia Galatha była solą w jego oku, drzazgą w palcu, której samo istnienie wprawiało w dyskomfort emanujący z jego skrytego w skafandrze ciała.
Wszak kto z szeregowych, lub co gorsza, najemniczych, morderczych narybków śmiałby odezwać się w ten sposób do kobiety, którą Saer'Taar darzył tak ogromnym szacunkiem?
- Spójrz na nas, Galacie. Nie jesteśmy Hegemonią. - krótkie zdanie poruszyło posągiem naprzeciw niego, w kontraście mrożąc quariańskiego mężczyznę w miejscu, wieńcząc jego niespokojną choreografię. - Nie nienawidzimy ludzkości. Nie interesuje nas rasowa czystka w imię przeszłych waśni. Interesuje nas teraźniejszość, która jak most prowadzi do niepokojącej przyszłości. Nie jesteśmy też Błękitnymi Słońcami, szukającymi wyzbytych wartości najemników sprzedających się taniej niż dziwki na Omedze.
Jej słowa brzmiały nisko jak na turiańską kobietę, lecz charakteryzował je znany ich rasie dwugłos. Podobnie jak Inferno, w przeciwieństwie do swoich przejętych zmęczeniem i stresem towarzyszy, pozostała spokojna. Przekazywała sobą komunikat, nie starając się zafałszować obecnej chwili obiecującymi frazesami.
- To iskra w twym sercu sprawiła, że otrzymałeś od nas wiadomość. To słowa, które teraz wypowiadasz, potwierdzają słuszność naszej oceny. Nie słyszę gróźb, jedynie obietnicę. Twój wzrok płonie wojną, która czeka naszą galaktykę, po drugiej stronie Przekaźnika.
Po raz pierwszy od dłuższych kilku minut, Nyrexis poruszyła się gwałtownie. Jej płaszcz z pewnością zaszeleścił, gdyby tylko hełm Inferno był w stanie wyłapać takie subtelności. Kobieta podeszła bliżej, wbrew jego gotowej do aktywacji omni-ostrza, zaciśniętej w pięść dłoni, wbrew zacięciu w jego głosie. Nie traktowała słów Inferno jako wypełnionych pewnością siebie przechwałek, zbijając je na karb batariańskiego braku powściągliwości.
- Otrzymasz swój sprzęt, Galacie Inferno, piąty. Otrzymasz kredyty, sprzęt, środki, których potrzebujesz. Otrzymasz pozycję, której żądasz. Otrzymasz cele wskazane ci przez oficerów i możliwość pięcia się w stronę szczytu, który w tym świecie należy ci się jak nikomu innemu. A gdy nadejdzie czas, jeśli okażesz się wystarczająco silny, obalisz moją pozycję, zajmiesz moje miejsce i przemówisz w moim imieniu naszym ludziom - zadarła głowę, lecz jedynie odrobinę. Turianie należeli do wysokich gatunków i Nyrexis niemalże równała się z Inferno, patrząc na niego równym wzrokiem. - Ale jestem jedynie płotką w tym świecie. Oficerem armii, która przyjmie cię z otwartymi rękoma. Nie jestem królem, którego pragniesz obalić, nie siedzę też na tronie, który da się zdobyć przelaną krwią. Wkrótce zrozumiesz, że SST nigdy nie będzie twoje, bo od początku było niczyje. Czas pokaże czy to zaakceptujesz, czy pozwolisz, by ten fakt pchnął cię w stronę władczego szaleństwa.  
Rdzeń błysnął gwałtownie. Łańcuchowe wyładowanie namalowało wzory na ścianach wokół, otaczając ich niebezpiecznym cierniem. Pancerz Inferno przypomniał mu o potrzebie wydostania się z tego miejsca kolejną, agresywnie czerwoną kontrolką w polu widzenia.
- Kra'tashi żądają krwi bo nie wiedzą, w sercu czego się znaleźli. To nie Przymierze, ani nie Hegemonia, to jedynie wysłannicy Bavi Tara. Najemnicy, tacy jak ty, którzy zabłądzili w pogoni za następnym kredytem. Najemnicy, których śmierć nie wspomoże naszych przeciwników, a jedynie osłabi nasz potencjał.
Kobieta umilkła na moment, obracając wzrok ku quariańskiemu żołnierzowi SST. Mężczyzna westchnął niemal bezgłośnie, nim dostąpił jej kroku, podchodząc blisko Inferno.
- Los zechciał, że niektórzy z nich posiadają po naszej stronie rodzinę, inni dzielą nasze chęci. Chcę, byś spróbował przekonać ich do dołączenia do naszych szeregów, w których czeka na nich większe, słuszne bogactwo niż to, które oferuje skorumpowany volus. Niech ci z nich, którzy dostrzegą w tym wartość, zasilą nasze szeregi. - dodała, nie dopuszczając do swojego głosu zbędnych emocji. - Dyplomacja nie leży w twojej naturze, żołnierzu, a informacje, które posiadasz, są skąpe. Jeśli nie podołasz, zakończ ich żywot w sposób, który uważasz. Saer'Taar będzie ci towarzyszyć, jak i wspomoże w negocjacjach. W hangarze czekają dwa promy. Jeden z nich weźmie nasz oddział. Drugi pozostanie dla Ciebie, Saer'Taara i każdego, kto zdecyduje się pozwolić wydarzeniom toczyć torem, który im wyznaczyliśmy.
Omni-klucz Inferno aktywował się, przesyłając mu symulację zniszczenia układu, w którym znajdowali się teraz. Quariański towarzysz przesłał na batariański omni-klucz również szczegółowe dane dotyczące stanu wytrąconego z równowagi rdzenia piezo, niczym mroczny zegar odliczający czas w bardzo nieokreślony sposób. Rdzeń błysnął raz jeszcze, gdy Nyrexis cofnęła się, bez lęku obracając ku Galathowi plecami. Inferno jedynie kątem oka dostrzegał, że kobieca snajperka pod drzwiami trzymała go na muszce, a quarianin gotów był do ataku gdy tylko turianka postanowiła odsłonić się na potencjalny atak.
Nyrexis opuściła pomieszczenie, zostawiając go jedynie z Saer'Taarem.
- Są w mesie. Idą do maszynowni.
[h3]kiru, isha, charles[/h3] Mogli spodziewać się, że znajdą na swojej drodze Galatha Inferno.
Korytarze, które zwiedzali, były upiornie puste. Ustały odgłosy kroków, które towarzyszyły im wcześniej, ustały eksplozje, które słyszeli nieustannie. Wypróżniony z powietrza szkielet fregaty, jaką niegdyś był Ikaros, przypominał jedynie smutne cmentarzysko, które przemierzały inne, żywe trupy. Medi-żele trzymały ich w kupie pomimo odniesionych obrażeń, a omni-żele desperacko zasklepiały dziury odkryte w ich poszyciu. Gdy parli naprzód, gnani nie tylko chęcią odzyskania dysku, którego żądał Bavi Tar, ale też prostą potrzebą przetrwania, zdawali sobie sprawę z kruchości ich otoczenia, jak i ich samych. Żaden kontakt, który mogli mieć po drugiej stronie, żadna świadomość bliskich oddziałów Przymierza w układzie ani pewność siebie nabyta w trakcie ich misji nie dawała wystarczająco wiele, by mogli poczuć spokój.
Kiru miała świadomość tego, że choć sława jej bohaterskich czynów na Omedze wyprzedzała ją samą, nawet jej tajemniczy przyjaciel nie był w stanie jej pomóc. W tak wielkim rozmachu tego, jak ogromny był wszechświat, śmierć z powodu braku tlenu, zmiażdżenia pod spadającą płytą wewnątrz katakumb kosmicznego statku czy obrażeń po byle strzelaninie wydawała się śmiesznie miałka. Czy bohaterskiego yahga z Nyx miałoby dobić coś tak prozaicznego, coś tak głupiego? Ikaros nie był stacją pośród podejrzanych rewirów, nie był łajbą statków niewolników, której przejęcie od zawsze było heroicznym wyczynem kogoś, kto nie lękał się samotnej śmierci. W tym jasnym od wiecznych świateł mieście, Ikaros był jedną, niedziałającą latarnią i choć otoczeni byli potencjalnym kordonem ratunkowym, Kiru wiedziała, że komunikacja z nimi mogła zaprzepaścić jej szanse na wypełnienie zlecenia.
Młoda D'veve, choć tkwiła w tej samej sytuacji, ta jednocześnie była zupełnie inna. To zaskakujące, jak tak wysoce niezależna asari, jaką była Isha, jednocześnie w swym życiu wielokrotnie polegała na towarzyszach. Na Ikarosie nie było jednak ani Skaxa, ani Fulvinii. Znów, nie było nikogo, komu mogłaby w pełni ufać, kto zawsze rzuciłby się ku niej na pomoc, gdyby medi-żel przestał działać, gdyby jej ciało zaprotestowało, nie zgadzając się na to, w jaki sposób je traktowała. W ostatnim czasie, odkryła jedną osobę, która nagle wskoczyła w tę lukę, wypełniała tę pozycję drugiego pilota, gotowa zrobić dla niej wiele. Ale Shia nie miała powodu, by jej pomóc. W tej chwili opłakiwała swą siostrę, lub, co bardziej prawdopodobne, zaciskała mocno zęby, nie dając po sobie poznać, że cokolwiek zmieniło ani krztę jej codzienności. Komandoska w krwi jak i w wyszkoleniu, prawdopodobnie nie pozwoliła, by ta nowina wpłynęła choćby w ułamku procenta na jej produktywność.
Striker wiedział, że każdy krok może być jego ostatnim. Było coś normalnego, codziennego wręcz, w tym, w jaki sposób posuwał się do przodu, nie zważając na konsekwencje. Z tymi samymi osobami tkwił już w tym dole na Nyx, plując w twarz rachunkowi prawdopodobieństwa, trzymając się na nogach własnym, czystym uporem, a może zwykłą niechęcią do zmiany swojego życia na lepsze. Znając konsekwencje, znając problemy, które czyhają na niego z każdym zleceniem, Charles za każdym razem kopał swój grób nieco głębiej, tym razem docierając do mauzoleum, którym była fregata. I choć przywykł do tego, że jego los został przeklęty przez skorumpowaną Fortunę, z pewnością nie spodziewał się, że jego omni-klucz nagle przestanie działać. Wypuści z siebie żałosny zgrzyt, blokując jego komunikator, dobijając w tej beznadziejnej sytuacji, która, choć zdawała się być codziennością, jednocześnie nigdy nie uwalniała go z tej bolesnej, życiowej rutyny.
Każdy z nich zaznał samotności na pokładzie Ikarosa. Gdy jednak stanęli w korytarzu naprzeciw Inferno i towarzyszącego mu, milczącego quarianina z bronią w ręku, niekoniecznie mogli chcieć takiego rozwiązania ich rozterek. Maszynownia czekała za ich plecami, niedostępna dopóty, dopóki batariańska klatka piersiowa unosiła się w oddechu.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Inferno
Awatar użytkownika
Posty: 36
Rejestracja: 6 kwie 2022, o 23:39
Miano: Galath Inferno
Wiek: 34
Klasa: Żołnierz
Rasa: Batarianin
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 25.295

Re: Ikaros

17 sie 2022, o 22:31

Galath wzniósł dłonie na wysokość twarzy w geście pokoju. Obie były nieuzbrojone, choć pokryte brunatną, zaschniętą cieczą po łokcie.
Kiru, Isha, Striker. Cali i żywi. Jako i ja. Kto by pomyślał, że spotkamy się jeszcze w pełnym gronie. — Uśmiechnął się, choć nie mogli tego widzieć. Łypnął pokrótce na stojącego nieopodal quarianina. Miał świadomość, że jego obecność mogła wywołać u reszty niepokój. Podobnie jak swoboda jaką przy nim Inferno zachowywał. — Dalszy rozlew krwi jest niepotrzebny. Od strony SST nie grozi nam żadne niebezpieczeństwo — podjął po krótkiej pauzie, bacznie ich obserwując. Ważył słowa. Wiedział, że igra z ogniem. — Wszystko jest w waszych rękach. Ja już poznałem prawdę i zdążyłem się z nią oswoić. Nie jest łatwa do przełknięcia, nie, oh nie jest. Nikt jednak nie powiedział, że prawda taka musi być.
Wystąpił krok do przodu, tak aby Saer'Taar nie stał bezpośrednio obok.
Za niespełna godzinę Ikaros przestanie istnieć. Niestety, nikt nie jest już w stanie tego zatrzymać. W maszynowni zaś nie znajdziecie tego, po co przyszliście. To nigdy nie istniało. Bavi Tar zabawił się naszym kosztem — wycedził przez zęby. — Dobrze wiedział z czym się tu zmierzymy, tu nigdy nie chodziło o wykradnięcie czegokolwiek, a o prywatną vendettę wobec organizacji, którą tu spotkaliśmy. Zgaduję, że nie tylko mi wysłał informacje na omni-klucz i zmanipulował jak małe dziecko, nastawiając przeciwko wam. Za całe zadanie nie mieliśmy dostać nawet jednego kredytu, a po prostu sczeznąć tu jak szczury, wchodząc na czyjeś terytorium i zabierając ze sobą jak najwięcej wrogów. Na szczęście, znalazłem tu coś o wiele bardziej cennego. Nowy rozdział. Nowy sens. Na swój sposób jestem więc grubemu volusowi wdzięczny.
Zamilkł, pozwalając słowom wsiąknąć. Nie był dobry w przemowach, a jeszcze gorzej szło mu z pertraktacjami. O wiele łatwiej przychodziło mu zaogniać konflikty niźli je gasić. Szczególnie teraz, gdy na włosku wisiały losy cywilizacji.
Nagle kombinezon wydawał się mu odrobinę za ciasny, hełm ściskał boleśnie skronie, a serce ciążyło jak kamień.
SST to organizacja o wiele potężniejsza niż jesteście w stanie pojąć. To, co tu zobaczyliście, to tylko namiastka ich możliwości. Zakręt historii jest tuż, tuż, nastanie nowy porządek, nowe rozdanie, dla nas, najemników, psów wojny. Rozdanie, w którym możemy mieć prawdziwie istotne role. To, czym świat jest teraz, ulotni się w przeciągu następnych chwil. Dlatego należy się opowiedzieć, po właściwej stronie. Ja już to zrobiłem, dołączyłem do organizacji.
Wciąż miał w głowie jej słowa.
W SST jest miejsce na różne motywacje. Ja mam swoją. Wystarczy wyrazić dobrą wolę, a wtedy spotka was sowita nagroda. Sami sobie wybieracie jej postać. — Wodził wzrokiem po ich twarzach, widział w nich siebie, odbijającego się w przyciemnionych wizjerach hełmów. — Niektórzy z was mają w organizacji członków rodziny, ktoś z was chce dobrze zarobić, ktoś inny okryć się chwałą. Nikt wam tu tego nie zabroni, zaufajcie mi. Ale należy podjąć decyzję, tu i teraz.
Zaczął chodzić w tę i z powrotem, od ściany do ściany korytarza, nie odwracając od nich głowy.
W hangarze czeka prom. Pomieści nas wszystkich. Zabierze gdzie trzeba. Ale wejść na niego mogą tylko członkowie SST. Wybierzecie mądrze, kto wie, może jeszcze dzisiaj przyjdzie wam uścisnąć bliskich jeśli jeszcze jakichś macie. W przeciwnym razie... — Urwał. Nie dokończył. Wiedział, że domyślili się co utonęło nagle w jego gardle. — Zanim spróbujecie zrobić coś głupiego, wiedzcie, że cały statek jest w pełni zaminowany, włącznie z tym pomieszczeniem z opcją zdalnej detonacji. Tak samo prom, ostatnia deska ratunku. Albo więc jesteście z nami, albo przeciwko nam. Nie ma niczego pomiędzy.
Uruchomił omni-klucz i w tej samej chwili na przedramieniu rozbłysła symulacja układu. Czerwone punkciki przemieszczały się na niej, szybciej i szybciej. Patrzył na nie jak zahipnotyzowany.
ObrazekObrazek
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Ikaros

19 sie 2022, o 20:46

Jeśli miałbym ocenić swój stan na ten moment, pewnie byłoby mu teraz najbliżej do czegoś pomiędzy niechęci do życia, a pociągnięciem za spust pistoletu wycelowanego w jego własną głowę. Zmęczenie, irytacja pewnie też to, że te wszystkie znieczulacze musiały zbijać też jego leki psychiatryczne. Podobnie było na Nyx, kiedy przez chwile stracił nad sobą kontrolę. Nie chciał też tego powtarzać tutaj. Nie chciał znowu poczuć bólu który rozsadzał mu czaszkę. Potrafili wyhodować ci nową nogę, ale z głową dalej minimalny krok do przodu. Trochę lepsze proszki, trochę lepsze zrozumienie problemu. Ale to trochę w ogóle nie ratowało go w tej sytuacji.
Pikanie komunikatora też nie dawało mu spokoju. Chciał się skupić na misji, nie na tym brzęczącym i świecącym gównie. Jednak kiedy odczytał co miał zobaczyć stanął w miejscu. Twarzy zakryta kapturem nie mówiła nic, ale jego zmęczona postura mówiła wszystko. Chwile później jego omni-klucz postanowił zdechnąć. No jakże nie inaczej.
- W życiu nie miałem lepszego klienta. - Mlasnął przeciągłe w komunikator. Oparł dłoń o swoje biodro. - Zajebiście.
Gdyby mógł to by splunął od niesmaku jaki czuł w ustach przez to co się właśnie stało. Lata, kurwa, lata ciężkiej pracy by finalnie zakończyć właśnie z takimi pieprzonymi idiotycznymi kontraktami. Nie powinien był się pisać na to. Zrobił to o co prosili by finalnie go wyruchać i zostawić na pastwę losu.
- Cóż moje sposoby na ucieczkę się wyjebały. Jest kurwa świetnie.

Oczywiście ten dzień nie mógł się skończyć bez spotkanie z Panem Inferno i jego wesołą kompanią. Może przynajmniej nie wysadzą mu się w ryj. Drugi raz. Chociaż licząc wybuch wcześniej to byłby trzeci. Ale drugi z samobójstwem.
Ten dziwny tok myślenia lekko wyciągnął go z tego, że właśnie oglądał batariański teatr na kiju. Musiał przyznać, że się starał. Naprawdę sprzedawał im tą ofertę na poważnie. Musiał przyznać, że był w tym pewnego rodzaju urok. Nawet nie wiedział czy to naiwność czy głupota. Ale było w tym coś czystego. I to nie dawało mu spokoju.
- Świat najemników? Nie, nie widze tego. To nie ma prawa zadziałać.
Podrapał się lufą broni o skroń. Nie brzmiało to źle, świat najemników brzmiał dobrze. Chociaż mimo, że lubił swoją pracę to dalej miał życie cywilne. Małe bo małe, ale je miał. Odskocznia pozwalająca mu na chwilę zapomnieć o tym całym syfie. Więc nie rozumiał jak świata gdzie ciągle trwa wojna mogłaby się komuś podobać.
W końcu przypiął broń z powrotem do zaczepu. Ściągnął z głowy swój kaptur. Jego twarz była poobijana, a z nosa spływała powoli krew. Wyciągnął papierosa z kieszeni na jego pancerzu. Odpalił go powoli. Filtr od razu się ubrudził krwią.
Wypuścił powoli dym z płuc.
- Dobra miałeś mnie już kiedy powiedziałeś, że Ikaros przestanie istnieć.
Parsknął śmiechem. I zaczął iść w stronę Quarianina i Batariania. Kurwa w takim teatrze jeszcze nie grał, ale nie brzmiało to, aż tak źle. Może jakiś zarobek, może jakaś mniej spieprzona robota. Zajmował się zamachami w swoim prime okresie życia, więc może nawet się tu odnajdzie. Znowu musiał wskoczyć w buty terrorysty. Cóż, najwyżej umrze oglądając jak ten cyrk upada.
- Kiru? Isha? Znaczy wiecie nie to, że coś ale to nie brzmi, aż tak źle. - Wskazał palcem na Ishe. - Ty sobie spotkasz siostrę i siądziesz na nią, że nie uroniła łezki jak umarłaś. A Kiru? Nie wiem, może będzie jakiś Yagh jak na Nyx do twojego haremu.
Zaciągnął się kolejny raz papierosem, ale tym razem wskazał palcem na drugą dwójkę.
- Nie oddam wam broni, mogę oddać magazynki ale broni nie. Jak już mam zdechnąć to wolę z własnej ręki. - Uśmiechnął się lekko. - Mniejszy wstyd potem.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Isha D'veve
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 284
Rejestracja: 17 paź 2021, o 17:53
Miano: Isha D'veve
Wiek: 109
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Tajemna Placówka Cerberusa
Status: Uwięziona przez Cerberusa
Kredyty: 40.900
Medals:

Re: Ikaros

19 sie 2022, o 21:18

Czy Isha była zła, gdy usłyszała o braku ekstrakcji ze strony klienta Charlesa? Chyba nie, ale na pewno była nieco zawiedziona. Chciała mieć na uwadze to, że po zakończeniu swoich spraw tutaj, zwieje razem z nim i jego ludźmi, tak jak zostało to rozwiązane w ramach Nyx. Choć ostatnio jej zlecenia miały tendencję do pójścia ekstremalnie źle za każdym możliwym razem (z wyjątkiem infiltracji i przejęcia Conestogi, które poszło praktycznie wzorowo w porównaniu do wszystkiego innego), tak to, przynajmniej póki co, było zdecydowanie najgorszym. Odhaczyła wszystkie punkty - nagle zrobiło się osobiście, ucieczka stała się (już dwa razy!) niemożliwa, a i skończyły im się zapasy, poza naprawdę elementarnymi ilościami omni-żelu.
- Komandor Ekstrakcja niestety nie dowiózł. To jest to, co dostajesz, za pracowanie dla chuj-wie-kogo i osób na tyle szemranych, że nawet najbardziej mroczni goście z Przymierza się ich brzydzą.- lekki przewrót oczami i niezadowolony syk był jedynym, na co pozwoliła sobie w tym momencie.- Zaproponowałabym Hieraxa, ale niestety moi ludzie potrzebowaliby co najmniej kilku godzin, a wątpię, by za tyle czasu cokolwiek tu było. Chyba, że macie ochotę na wiszenie w próżni i potencjalną śmierć.- niestety, w momencie, gdy byli jej potrzebni, Skax i Fulvi byli absolutnie niedostępni. Szkoda, ale sama się w to wpakowała. Zachciało się jej być królową najemników, to teraz miała. I musiała, tak jak zawsze, przeć na przód. Jak na Neidus. Jak na Nyx. Jak...zawsze i wszędzie, tak naprawdę.
Najwidoczniej już na to była skazana. Na bycie żarcikującą (choć w ostatnim czasie mniej) maszyną, która ciągle idzie dalej, byleby przetrwać kolejną udaną-lub-nie misję. Maszyną bazowaną na sile woli, ignorującą przeszywający całe ciało ból, i po prostu robiącą swoje. Otoczona biotyczną barierą i "opieką" sprzymierzeńców, kroczyła przez statek, gdzie w końcu doszło do konfrontacji, na którą zdawali się czekać. Konfrontacji z jakimiś reprezentantami SST, którzy postanowili w końcu konwersować.
- Wow, i mówili mi, że to ja dużo gadam.- sarkazm i złośliwość były dobrym narzędziem do wyżycia się tam, gdzie siła nie była opcją.- Może nawet kupiłabym to wszystko, gdybym zrozumiała cokolwiek na temat waszej motywacji, aaale mam o wiele lepszy powód.- głośny wdech był jej chyba potrzebny z przyczyn emocjonalnych, a nie fizycznych.- Jestem siostrą Świetlika i będzie chciała zobaczyć mnie całą. Zresztą, gdzie ona, tam ja, więc mnie macie.- przesadzała, kłamała, ale jednocześnie zdradzała skrawek motywacji. Chciała na pewno zobaczyć Shię i wyciągnąć z niej to, o cholerę tu chodzi, a i potem zdecydować, co dokładnie należy tu zrobić. Może faktycznie będzie trzeba posunąć się do zawiadomienia Asari o zbiegłej Ardat-Yakshi? A może dowie się czegoś, co odmieni jej percepcję? Póki co SST jawiło się jej jako banda idiotów i szaleńców, wysadzających się po to, by zniszczyć już zniszczony statek i zatrzymać ich przed...chuj wie czym, w zasadzie.

Słowa na temat Bavi Tara wzbudziły jej zainteresowanie. Nie była aż taka głupia, więc już wcześniej miała jakieś podejrzenia co do Volusa, ale coś jej tu nie pasowało - może chipu nie było, ale i ona otrzymała swoje zlecenie. Ikaros miał przetrwać. Potem zaś pisał do niej w tej sprawie, ukazując, że na tym mu (rzeczywiście) zależy. Czy faktycznie chciał więc rzucić ich na pożarcie bez celu? A może Batarianin, w swoim dziwnym myśleniu, nie miał pełnego obrazu, taki, jaki miała Isha? A może faktycznie dała się wciągać w intrygę? Ciężko było jej teraz stwierdzić, gdy wokół panował chaos wykraczający poza to, co ona sama sobie tworzyła.
- Skoro mamy godzinę, to na co czekamy? Proponuję się stąd wynosić, ten mit o byciu cool jak uciekamy przed eksplozjami nie jest prawdą. I podpisuję się pod Strikerem, moja broń jest moja.- nie żeby jej potrzebowała, bo miała biotykę i mogła jej użyć. Nie zdejmowała bariery i nie oddawała im broni, lecz była gotowa by sprzymierzyć się z tym SST. Choćby dla odpowiedzi. Choćby dla zbliżenia się do Shii.

Ewentualną ucieczkę rozplanowywała sobie w głowie dość powoli, bo raczej nie interesowało jej przechodzenie na stronę terroryzmu. Zresztą, terroryzmu wobec czego? Jeśli Conestoga była w okolicy, to znała dość dobrze jej rozkład. Gdyby się na nią dostała, mogłaby tam wejść i narobić chaosu. Może tam ich zabiorą? A może polecą na to Psyche? Ciężko było jej stwierdzić. Może po prostu to overthinkowała? Ciężko było powiedzieć, stres działał na nią w ten sposób, że musiała rozplanować jak najwięcej, albo chociaż spróbować wykombinować część z tych zagadek. Może nie przejmowałaby się tym, gdyby nie to, że chodziło o jej własny, rodzinny biznes. Jakoś nigdy nie przejmowała się aż tak swoim własnym przetrwaniem, to zwykle po prostu się działo, ale gdy pojawiały się inne czynniki...bywało różnie.
Kiru Heidr Varah
Awatar użytkownika
Posty: 663
Rejestracja: 3 cze 2013, o 22:04
Miano: Kiru Heidr Varah
Wiek: 100
Klasa: Szpieg
Rasa: Yahg
Zawód: Przemytnik
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Krwawa Horda, jako Urdnot Kubera poszukiwana przez organizacje zwalczające przemyt
Kredyty: 48.138
Medals:

Re: Ikaros

19 sie 2022, o 23:40

No i oczywiście znowu trafili na jakichś megalomanów. Takich "najpotężniejszych organizacji" potrafiłaby wymienić z pamięci co najmniej kilka i oczywiście każda z nich byłaby całkowicie przekonana o własnej wyjątkowości. Z drugiej strony nie zaszkodziło sprawdzić co to całe SST, znając ich szczęście oznaczające Stowarzyszenie Seksownych Transwestytów, ma do zaoferowania a potem się zobaczy. Bo jak na razie brzmiało to jak organizacja terrorystyczna, która postanowiła ubić kilku vipów by zachwiać układem sił w galaktyce w imię swojej pokręconej ideologii, jaka by ona nie była. Oby to tylko nie była znowu jakaś sekta, a było to całkiem prawdopodobnie patrząc na pompatyczne tony w jakie uderzał Inferno. Zresztą nie mieli zbyt wielkiego wyboru, jeśli faktycznie coś miało stać się ze statkiem po upływie kolejnej godziny. Ich zasoby były poważnie uszczuplone, a niektórzy byli poważnie poharatani. Z tego powodu kolejna walka, a może nawet cała seria potyczek, była czymś czego powinni w miarę możliwości unikać.
- Jak rozumiem nie ma sensu pytać jaką mamy gwarancję, że w hangarze nie przywita nas uzbrojony po zęby oddział, który odstrzeli nas kiedy tylko przekroczymy próg? I też zatrzymuję broń – już wystarczającym kredytem zaufania było to, że w ogóle rozważali pójście z nimi dobrowolnie gdziekolwiek. Oddanie broni byłoby idiotyzmem na miarę nagrody Darwina. - Nie wiem jak pozostali, ale ja nie lubię być oszukiwana. Czy masz jakieś dowody, poza swoim słowem, że Bavi Tar nas wystawił? - jeśli chodziło o volusa Kiru postanowiła na chwilę obecną nie zakładać niczego z całą pewnością. Jeśli zaś faktycznie wystawił ich jak kaczki na strzelnicy to zabić go zawsze zdążą. Kto wie, może jej znajomi z Krwawej Hordy mieliby ochotę na większą robotę.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ikaros

25 sie 2022, o 00:40

Wyświetl wiadomość pozafabularną Towarzyszący Inferno quarianin milczał, trzymając się na uboczu. Nie znając pełni sytuacji, postronny obserwator mógłby wysnuć śmiały wniosek, iż to on w enigmatycznej hierarchii SST trzymał się poniżej poziomu Inferno. Batarianin stojący przed nim przemawiał mocnym głosem w stronę swoich byłych towarzyszy, których pozyskał na krótki czas. Jego zdania brzmiały wyniośle, jak gdyby był światłym liderem stojącym na czele ruchu, o którym przed może dwoma godzinami dopiero się dowiedzieli. Naturalnie, niechętny do mediacji towarzysz u jego boku wpadał w rolę podwładnego, ochroniarza wręcz, z dzierżoną przez siebie bronią, która w tym ciasnym, ciemnym korytarzu Ikarosa miała zadatki na bycie ekstra morderczą.
Sylwetka w pełni schowana w kombinezonie poruszyła się jednak, nagle, występując naprzód by zrównać się ze stojącym obok Galathem. Na jego piersi błyszczał czerwienią dumny napis SST, lecz reszta jego pancerza, ciemna i pozbawiona innych oznaczeń, nie mówiła im nic na temat tego, jakim quarianinem był Saer'Taar.
- Może i gustujesz w poetyckich przemowach tak jak Nyrexis, Piąty, ale ja mam już dość tego bojowniczego pierdolenia - skwitował jego przemowę, która, choć skuteczna, najwyraźniej nie przypadła mu do gustu. Może jedynie tolerował to, jak specyficzna była jego przywódczyni i nie zamierzał znosić tej narracji wypowiadanej przez kogokolwiek innego, a może zaciskał zęby wtedy, kiedy musiał, nie próbując cenzurować się w obecności Inferno. - To najemnicy. Nie interesuje ich nic poza kredytem i następnym zadaniem. Powiem wam prosto jaka jest sytuacja i jakie macie opcje. Od was zależy, co z tym zrobicie.
Quarianin brzmiał szorstko. Jeśli na jego tle to batarianin wydawał się wyciągać ku nim przyjazną dłoń to jedynie pokazywało w kontraście jakim osobnikiem był Saer'Taar. Nie było w nim ani krzty rebelianckiego uniesienia, idei pchającej go naprzód, wyższego poczucia napędzającego go do walki. Był, cóż, prosty w swojej gburowatości. Miał swoje rozkazy do spełnienia i nie planował krzewić ognia rewolucji by uzyskać to, czego potrzebował.
Szczególnie, gdy miał do dyspozycji inny arsenał.
- Za sześć minut Ikaros zrzuci ostatni segment kadłuba i osiągnie masę krytyczną, która pozwoli mu na osiągnięcie maksymalnego przyśpieszenia przy zachowaniu podstawowej integralności ładunku. - Quarianin uruchomił omni-klucz, sięgając po tę samą wizualizację, którą wskazano na tym pokładzie już wcześniej. Ikaros był na niej zaledwie punktem, połączonym w jakiś sposób z inną kropką - asteroidą Psyche. - Nieważne co powiedział wam Bavi Tar i czy to prawda, czy nie. Maszynownia Ikarosa jest wypchana pierwiastkiem zero, a rdzeń jest przeciążony. Za czterdzieści minut Ikaros wyruszy w stronę Przekaźnika.
Nie dodał tego, co każdemu z nich przyszło na myśl - fregata nie była jedynie zapomnianym szkieletem, cieniem tego, co było kiedyś. Statek był bombą.
Bombą, która powoli mknęła w smugach symulacji w stronę Przekaźnika Masy.
- Gdy dotrze do celu, układ Baldr przestanie istnieć, a wraz z nim kolonia na MIndoir i wszystkie, przeklęte istoty na jej powierzchni.
Symulacja była niema - może to dodało jej surrealizmu. Gdy kropka Ikarosa połączyła się z kropką Przekaźnika Masy, krótka, niewinna fala wytworzyła się w niebieskim błysku, po którym do układu wtargnęły niecne macki ciemności.
- Macie dwie opcje. Jedyną ucieczką z tego statku jest prom położony w hangarze, broniony przez oddział SST. Możecie spróbować o niego zawalczyć, lub możecie do nas dołączyć - Saer'Taar przełączył coś na omni-kluczu, na moment unosząc wzrok na swoich rozmówców. - Lecz nic nie przychodzi za darmo. Aby dołączyć, musicie na to zasłużyć.
Gdy sięgnął po następne okno, dostrzegli wizualizację Psyche. Asteroida leniwie unosiła się w swoim miejscu, niczemu nie grożąc, będąc zaledwie kawałkiem skały. Dopiero po chwili quarianin wywołał w obszar hologramu dodatkowe informacje, a oni dostrzegli znajome nazwiska.
- Kluczowym dla naszego planu jest zapewnienie, by bomba na asteroidzie Psyche eksplodowała za trzydzieści pięć minut. - nazwiska Račan, Curio i Karajev wyświetliły się na hologramie Saer'Taara, sugerując, że byli na powierzchni asteroidy wśród potencjalnie innych członków oddziału. - Z naszych raportów wynika, że przeszkodzić w naszych planach próbują wasi towarzysze. Jeśli odwiedziecie ich od tego planu, prom jest wasz, tak samo, jak nasze szeregi.
Komunikator w jego omni-kluczu był aktywny. W jakiś sposób, quarianin posiadał połączenie z Psyche, lecz nie wykonywał go póki nie otrzyma od nich decyzji.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Inferno
Awatar użytkownika
Posty: 36
Rejestracja: 6 kwie 2022, o 23:39
Miano: Galath Inferno
Wiek: 34
Klasa: Żołnierz
Rasa: Batarianin
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 25.295

Re: Ikaros

27 sie 2022, o 05:56

Krew zawrzała w nim niebezpiecznie nim jeszcze quarianin zdążył skończyć swój bełkot. Niczym rozgrzana do czerwoności wulkaniczna lawa, wzburzenie wzbierało w nim i na krótko otępiało percepcję sytuacji, a chwilę później, powiedziałbyś, zamieniało wszystek organów powyżej serca w czarny lakolit.
Sam już nie wiedział co w tym wszystkim było najgorsze. Jego towarzysz w wielu kwestiach mówił czystą nieprawdę, która komplikowała ich położenie przy właściwie wygranej sytuacji, nie dając w zamian nic, a jego zachowanie podyktowane było łajdacką złośliwością i próbą zemsty na Galacie, który od początku był mu solą w oku. Tym samym przedkładał swoje własne małostki nad dobro organizacji oraz jej klarowny cel; ten Inferno zdążył poznać i oswoić w chwili dołączenia do SST, choć być może został podany mu na demagogicznym talerzu, jak sceptycznemu niejadkowi. Ale z ich dwójki, to Saer’Taar zdążył przybrać fanatyczną maskę jako pierwszy, gdy jeszcze niedawno skamlał przywołując postać oskalpowanego inżyniera, który ponoć zginął za sprawę, której Inferno miał nigdy nie zrozumieć. A gdy Nyxeris przemawiała, kajał się jej jak grzeczne kundlisko. Tymczasem przemowa batarianina była w jego obecności niweczona, nie wiadomo po co, kiedy z łatwością osiągnęła swój cel. Quarianin nie wniósł niczego, co mogło pomóc w negocjacjach, wręcz przeciwnie, robił wszystko co mógł, aby je zburzyć, zaorać i zasiać w ich miejsce nędzny chwast. I byłby Inferno może puścił to w niepamięć, bo losy Strikera, Ishy i Kiru miał głęboko w odmętach swojej kościstej dupy, gdyby nie to, że płomienne przemowy, takie jak ta, którą pozwolił sobie przed chwilą uraczyć resztę, nie były w jego naturze i kosztowały go dużo energii, a przy tym doszczętnie uwłaszczały jego socjopatycznej naturze. Zrobił to natomiast dla dobra SST, bo tak uważał, że należało postąpić, w tej dokładnej chwili i Inferno za cholerę nie potrafił zrozumieć dlaczego quarianin, postawiony wyżej w hierarchii, nie umie się zdobyć na podoby gest. To nie miało żadnego sensu.
A może po prostu Inferno nie lubił wychodzić na idiotę.
Sukces w negocjacjach nigdy nie był przedmiotem rozmowy i dobrze o tym wiesz — warknął, kiedy wywód dobiegł końca. — Zaakceptowali ideały, tyle miało wystarczyć i będę się przy tym upierać, dopóki ona nie powie inaczej. Gorak nal ibsalis. Zadanie może się powieść albo i nie, to nie jest zero-jedynkowa sytuacja, nie mają wpływu na reakcję drugiej strony. Uzależnienie od tego członkostwa w strukturach jest niedorzeczne. — Słowa, niczym kły, zatopiły się po dziąsła w gęstej ciszy Ikarosa — Bez najemników, których obchodzą tylko kredyty — tu go miał, właśnie tu bolała go postać Galatha — ten plan się nie powiedzie. Szczególnie, gdy dzisiaj połowa twoich Tar'knah-eruk wysadziła się w powietrze, lub nędznie sczezła nieudolnie atakując postronnych w ciemnościach.
Gdy już gniew z niego uszedł, w Galacie Inferno nie pozostało nic poza nim samym. I daleko mu było od bycia przyjacielem tu obecnych. Każdy z nich na koniec dnia nie znaczył dla niego nic.
Ale nie jestem też naiwny, czcigodny Saer’Taarze i nie działam emocjonalnie. Pragnę abyśmy mieli tu jasność. Dlatego niechaj uznaniem wiary w zaakceptowane ideały będzie równowartość trudu i zaangażowania jaki włożą w negocjacje z Psyche. Niech ich towarzysze mają pewność, po której stronie ich dawni kompani są.
Na twarz batarianina wypełzł paskudny uśmiech.
ObrazekObrazek
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Ikaros

28 sie 2022, o 13:58

- Huh, pierwszy Quarianin, który nie brzmi jak smutny złamas.
Powiedział z uśmiechem na twarzy zaciągając się papierosem. Rzadko kiedy nie brzmieli jakby zaraz mieli się rozpłakać bo noszą na plecach grzechy swoich przodków. Im dłużej go słuchał tym bardziej nie przeszkadzała mu ta współpraca.
Nawet sam koncept wysadzenia całego systemu spływało po nim jak przysłowiowa woda po przysłowiowej kaczce. Nie znał tych ludzi, mało go obchodziło co się z nimi stanie, a konsekwencji nawet nie poczuje. Przynajmniej nie w najbliższym czasie. Jak ktoś już będzie chciał się mścić to na górze SST. Dla niego to będzie po prostu największy zamach terrorystyczny w jakim brał udział. Na ten moment jego opus magnum było wysadzenie w powietrze cywilnego statku transportowego z pasażerami i całą załogą. Jakieś trzysta osób. No cóż, teraz jego kill count podskoczy potężnie w górę.
- Dobra, a jak planujecie się ewakuować przed eksplozją? Wątpię, że Przymierze od tak nam pozwoli po prostu opuścić system ale chuj, udało wam się rozstawić tutaj całkiem nieźle więc ufam wam, że wiecie co robicie.
Zaciągnął się ponownie papierosem przyjmując pozycję kucającą. Wciąż był jeszcze poobijany, a tak było po prostu wygodniej. Oparł się dłonią o podłogę coś sobie rozrysowując na podłodze. Jakieś x, linie i głębokie zamyślone spojrzenie z którego wyrwało go pokazany obraz ich dobrze znanych byłych towarzyszy. Co skwitował delikatnym śmiechem bo tego już w ogóle się nie spodziewał.
- Jak dasz mi statek bezimienny Quarianinie żebym ich stamtąd zabrał to jestem w stanie obiecać ci, że wszystko pójdzie zgodnie z waszym planem. Może Karajev będzie marudził, ale tamta dwójka. - Wskazał palcem na Mile i Crassusa. - Jak będzie trzeba to go spacyfikują. Dokładnie to samo co wasza dwójka robi tutaj. Kij i marchewka. To samo z nimi. Jeśli damy im ekstrakcje to pewnie z pocałowaniem ręki nie będą tykać bomby. W innym wypadku pewnie będą próbować swoje życie uratować więc wasza bomba pewnie może lekko zawieść.
Po raz ostatni zaciągnął się papierosem strzelając nim gdzieś w głąb pomieszczenia. Wyprostował się i przeciągnął.
- Będziesz mnie musiał z nimi skontaktować bo jeden z waszych geniuszy wysadzając się obok rozwalił mi klucz.
Wskazał na ledwo działający osprzęt. Podrapał się palcem po brwi lekko poirytowany tym. Omni klucze na niego wydane już nie wrócą. Podszedł wolniej do Quarianina wsłuchując się w to co do powiedzenia miał inferno i lekko prychnął śmiechem.
- Nasza lojalność to kredyty, a twój kolega Inferno zrobił lepszą robotę niż ty swoją przemową. Jesteśmy najemnikami, chuj nas, a przynajmniej mnie, obchodzi SST i cała reszta. Tak długo jak jest płacone tak długo będę pracował. Ba, potem może jak dobrze wejdziecie mi na psychike to może nawet zacznę to robić dla idei ale na ten moment wiemy o was tyle co kurwa nic. Więc tak, hajs i ucieczka to jedyne co mnie trzyma przy tym żeby nie zacząć robić tutaj dodatkowego syfu i zgadzam się na współpracę.
Pokręcił głową. Sam robił już dla organizacji gdzie trzeba było wykonywać podobne rzeczy i jedyne co go tam trzymało to właśnie zapewnienie wygodnego życia. Tak działali wtedy, tak samo on działa teraz.
- Czcigodny Saer’Taarze. - Starał się wypowiedzieć pierwsze słowo z lekką ironią. - Czy możesz mnie po prostu z nimi połączyć i możemy mieć to z głowy? Nie chcę tu siedzieć jak cały system będzie się wypalał niczym moja chęć do życia.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Isha D'veve
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 284
Rejestracja: 17 paź 2021, o 17:53
Miano: Isha D'veve
Wiek: 109
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Tajemna Placówka Cerberusa
Status: Uwięziona przez Cerberusa
Kredyty: 40.900
Medals:

Re: Ikaros

29 sie 2022, o 01:54

Przemowa Quarianina była widocznie tą sensowniejszą, albo za taką została uznana. Udzielił przynajmniej większej ilości informacji, nawet jeśli był przy tym bardzo bezpośredni i lekko gburowaty. Pomyślała sobie, że może nawet lepiej - wolała dyskutować z bucem, niż ze zidiociałym fanatykiem. Brakowało jej jednak czegoś ekstremalnie istotnego - o co do cholery im chodziło? Jaka była myśl przewodnia tej organizacji? Co tym razem zaatakowało ludzki (czy może turiański, quariański, czy chuj wie jaki) umysł, że postanowili dokonywać takich rzeczy? Wiedziała już co chcą osiągnąć w tym systemie, ale...po co, do cholery?
- Masz coś do Skaxa?- prychnęła raczej mimowolnie i w dość wygaszony sposób do Strikera, bardziej jako taki tekst "do zagadania", niż cokolwiek, co miałoby pchać rozmowę do przodu. Wolała nie wyjść na zbyt małomówną, i tak ostatnio była zbyt cicha jak na siebie. Za dużo w niej gniewu, strachu i stresu. A może za mało? A może dobrze, że jeszcze w ogóle to odczuwa? Przynajmniej jeszcze nie oszalała. Paradoksalnie, temat Skaxa, jej przyjaciela, był tu zręczną ucieczką od wszystkiego innego.
- Ta, połącz nas z tamtą trójką, zobaczymy, co da się zrobić. I najlepiej rzeczywiście się stąd wynośmy, bo im dłużej tu stoję, tym gorzej.- przez chwilę pomyślała sobie, że jeśli faktycznie ma być zimnym najemnikiem żądnym kasy, to nie powinna porzucać tematu nagrody. W prawdzie miała tu mniej znaczenia, ale nie można było tak łatwo schodzić z tropu.- Jeśli Bavi Tar kłamał, to chyba nie będzie problem, by zerknąć do maszynowni? Albo zgarnąć chociaż ten chip, jeśli w ogóle istnieje. Kredyt to kredyt, a jeśli grubas dalej żyje, i mi będzie to dane, to dobrze by było odrobić straty.- zdjęcie hełmu, a potem kaszlnięcie od chujowej jakości powietrza było sygnałem, że skończyła już ten wątek. Paczka z gumą do żucia została otwarta, a wraz z nią buzia Ishy, która zaczęła przeżuwać z frustracji balonowy, euforyczny pokarm bogów, który teraz smakował jednak dla niej bardziej jak syf, a nie cokolwiek, co lubiła robić. Niemniej, musiała mieć zajętą gębę, inaczej już by padła.
- Swoją drogą, o chuj chodzi z tym wysadzaniem się? Jesteście jakimś kultem religijnym, czy macie nadmiar żołnierzy, że możecie sobie tak pozwalać?- ton miała trochę żartobliwy, ale utraciła to coś, co miała na początku misji. Ten luz. Tę nonszalanckość. Ignorancję. Totalny brak jakiejkolwiek bliskości do zadania. Straciła to, co czyniło ją najbardziej Ishą. Była zbyt blisko, a stawka nagle zrobiła się ekstremalnie wysoka w porównaniu do tego, co wcześniej się działo. Tu nie chodziło już o los jednej placówki, jednej stacji, czy jednej asteroidy. Isha D'veve, niegdyś gówniara, cwaniara i niedoszła komandoska, miała zaraz przyczynić się do śmierci setek tysięcy. Czy była gotowa, by to zrobić? Czy była na tyle nieczuła, by stać po tej złej stronie? Albo czy była na tyle...dojrzała, by to rozwiązać?

Jakaś maska została zrzucona już wcześniej. To, co teraz się działo, było próbą nałożenia jej na nowo. Tam, gdzie brakowało dystansu, pojawiał się jakiś chłód, łączony z frustracją i resztkami profesjonalizmu.
Kiru Heidr Varah
Awatar użytkownika
Posty: 663
Rejestracja: 3 cze 2013, o 22:04
Miano: Kiru Heidr Varah
Wiek: 100
Klasa: Szpieg
Rasa: Yahg
Zawód: Przemytnik
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Krwawa Horda, jako Urdnot Kubera poszukiwana przez organizacje zwalczające przemyt
Kredyty: 48.138
Medals:

Re: Ikaros

29 sie 2022, o 10:32

Czyli jednak wjebali się prosto w aferę na skalę galaktyczną. Bo jednak trudno było spodziewać się, że rozwalanie przekaźnika masy i pewnie całego układu razem z nim, nie zwrócą uwagi reszty galaktyki. Jeśli miałaby próbować na ten moment określić cel tej całej imprezy to postawiłaby raczej na próbę poszczucia na siebie ludzi i batarian, wszak nie był to jakiś randomowy układ tylko swego rodzaju symbol.
Ciekawą sprawą było również, iż quarianin zakładał, że zdołają odwieść drugą połowę ekipy z Nyx od próby powstrzymania wybuchu bomby na Psyche. Wydarzenia na stacji nie były tajemnicą i taka "przepotężna organizacja" powinna wiedzieć, że w ich grupie doszło do rozłamu. Po drugie może i Kiru się nie znała, ale czy naprawdę dobrym pomysłem było powierzanie rzekomo kluczowej dla powodzenia operacji kwestii grupie nieznajomych, którzy nawet nie należeli do ich organizacji? Biorąc to pod uwagę całe to SST, albo przyjemniej quarianin, byli idiotami lub mieli w tym inny cel.
- Też chętnie zajrzałabym do maszynowni. Kredyty muszą się zgadzać, poza tym jaka byłaby ze mnie najemniczką gdybym przynajmniej nie spróbowała wykonać zadania? Mamy podobno czterdzieści minut więc szybko się rozejrzymy i jeszcze szluga zdążymy zajarać- co poradzić, że podobnie jak Isha nie chciała zostawić kwestii ich zleceniodawcy niedomkniętej. Jak na razie nie mieli nawet cienia dowodu, poza słowami Inferno, że dysk nie istnieje. Dodatkowo mogło to posłużyć za formę testu, jeśli zaczną robić problemy będzie to oznaczało, że coś jest na rzeczy.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ikaros

29 sie 2022, o 19:00

Saer'Taar z pewnością posiadał wiele talentów, lecz negocjacje nie należały do tej listy. Tam, gdzie Inferno, wbrew swojej zdradzie i niechęci towarzyszy do części jego zachowań, potrafił zakorzenić w nich ideę dołączenia do sprawy, o której nie wiedzieli zbyt wiele i choć ta idea mogła okazać się fałszem, mirażem rzuconym w chęci zdobycia kredytów lub łatwej ewakuacji z systemu, na tę chwilę okazała się skuteczna. Quarianin nawet nie próbował ubarwić swych słów odrobiną zachęty, dobrych chęci czy przysłowiowym brzęczeniem monet w sakwie. Dzierżąc strzelbę w swych dłoniach, spoglądał na Galatha nie pozwalając sobie nawet na drgnięcie i batarianin mógł jedynie wyobrazić sobie, jaki wyraz twarzy chował się za jego zamglonym hełmem.
- Pieprzę twoje ideały, Piąty. - odrzekł, na jego warknięcie odpowiadając własnym, choć jego sylwetka pozostała w miejscu, nieporuszona. Gdyby nie wydobywające się zza jego hełmu słowa, można by pomyśleć, że to nie quarianin jest ich źródłem. - Ona może widzieć w tobie duszę naszej sprawy, może chętnie dać ci karabin do ręki, ale oboje wiemy, że na swojej drodze widzisz tylko władzę i krew.
Broń w jego dłoniach drgnęła lekko, gdy zerknął na załadowany do środka pochłaniacz ciepła. Choć nie przypominało to nawet zawoalowanej groźby, broń znajdowała się w ich bezpośredniej bliskości, w ciasnym wnętrzu korytarza rozpadającego się statku. Każde z nich wiedziało, że choć mieli przewagę liczebną, Saer'Taar potrafiłby wyrządzić sporą krzywdę przed jego ewentualnym zgonem. Quariańskie ciało mogło z natury być wrażliwe, lecz bojownicza postawa mężczyzny nie zdawała się skrywać w jego wnętrzu tchórza.
- W tej kwestii masz rację, batarianinie. Dlatego cieszy mnie decyzja twoich kompanów - zakończył, kiwając ku nim głową. Choć brzmiał spokojnie, gdzieś w zakamarkach jego głosu czyhały nerwy, które starał się w sobie stłumić. Ogień, do którego słowa Inferno dolewały benzyny.
Umierające jęki Ikarosa zduszało kończące się powietrze, a mrok wokół nich rozświetlały jedynie awaryjne światła i rozproszone światła omni-kluczy. Saer'Taar przeniósł wzrok na Kiru, nim zatrzymał go na dłużej na młodej D'veve. Jeśli dostrzegał, że była siostrą Świetlika, nie powiedział tego wprost, ani w żaden sposób tego nie skomentował.
- Jaką miałbym pewność, że w jakimś przejawie szaleństwa nie zdetonujecie Ikarosa tu, teraz? - spytał wprost, zagradzając im wręcz drogę, jeśli spróbowały przedostać się do maszynowni za jego plecami. - Jeśli eksploduje przed dotarciem do Przekaźnika, jedyne, co ulegnie zniszczeniu, to miesiące naszych przygotowań. Nie znam was. Nie zamierzam podejmować tego ryzyka, ani marnować czasu.
Wyciągnął ku nim omni-klucz, uruchamiając holograficzny podgląd okna, które miał aktywne. Było łączem komunikacyjnym pomiędzy nimi, a asteroidą na Psyche. Quarianin zerknął ku Strikerowi, kiwnięciem głowy potwierdzając kwestię, którą podniósł mężczyzna wcześniej.
- Sygnały ich omni-kluczy są zagłuszane, ale na asteroidzie mają statek, oraz pilota, który może eskortować ich z jej powierzchni. Przekonajcie swoich kompanów, by skorzystali z tej opcji zostawiając bombę w spokoju, a Inferno zabierze was do maszynowni przed naszą ewakuacją. Poszukacie swojego dysku, choć nigdy nie istniał - odrzekł. - Jeśli wasi kompani są wam bliscy, radzę wam być przekonującym. Jeśli tkną bombę schowaną wewnątrz kompleksu na Psyche, jedna z jednostek w naszym systemie ujawni się, by wyeliminować ich statek. Nie opuszczą Psyche.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry

Wróć do „Mindoir”