StrikerNajprawdziwsza i czysta ulga odmalowała się na twarzy dziewczyny, kiedy Striker wspomniał o jej ojcu. Widział, że
zrozumiała, w jego słowach Taneo odnalazła odpowiednio silną motywacje, aby z drobną pomocą mężczyzny, stanąć na nogach. Trzymała się na nich wyłącznie uporem, musiał zapiąć generator tarczy na jej biodrach, bowiem trzęsły się jej ręce, a kiedy próbowała wyszeptać choćby pojedyncze, krótkie, jednosylabowe słowo, krztusiła się krwią.
-
Co do... - padło po drugiej stronie jakże elokwentnie i wymownie.
-
Zaraz, zaraz, stary. Mike nie żyje? Peter też? A Igor? Eryk? Joshua? Niedobrze... - mruknął pod nosem coś niezrozumiałego, co ograniczone i jednak prymitywne w zestawieniu z obecnymi możliwościami komunikacji na odległość walki - talkie nie wyłapało.
Cisza po drugiej stronie przeciągała się, Taneo oparła się ciężko o ścianę, ale ruchem głowy zaprzeczyła, jakby miała zaraz stracić przytomność. Była blada, jak ściany, które pamiętały zdecydowanie lepsze czasy i kiedyś faktycznie służyły za ładownie, a nie trupiarnie.
-
A pieprzyć to. Ta łajba i tak długo nie pociągnie, za daleko do najbliższej planety, aby ostrzelana miała tam dolecieć. Słuchaj. *ksssz* Jestem już po drugiej stronie powietrznego korytarza. Wybacz, ale nie zrobię *ksssz* spacerku po Twój sprzęt. Tobie też radze omijać górę, mordują się tam i nie *ksssz* raczej patrzeć gdzie i do kogo strzelają. Zapewnię Wam miejsce siedzące i wysiadkę na najbliższej stacji po opuszczeniu systemu Baldr. *ksssz* Czekam maks dwadzieścia minut - podyktowananawigacja, za które nieznajomy o dziwo nie kazał sobie dopłacić, po wklepaniu w pożyczony na wiecznie nieoddanie omni-klucz zaprowadziły Strikera i Taneo korytarzem do drugiego hangaru. Dziewczyna szła po woli, w pewnym momencie musiał wziąć ją pod ramię i podtrzymać, aby na czas, udało im się dotrzeć do otwartych na oścież, stalowych drzwi, do których doczepiony był kołnierz prowadzący na inny statek.
Azjata, który mierzył do nich w pełnym opancerzeniu z charakterystycznym słońcem na naramienniku, opuścił ciężką broń, widząc trzymane przez Strikera walkie - talkie. Najwyraźniej, była to jego przepustka na pokład.
-
Zapraszamy. Twoja koleżanka też wygląda na taką, której dobrze zrobiłoby zioło... - urwał, uśmiech na jego twarzy zastygł, w mgnieniu oka podniósł karabin snajperki, gotowy pociągnąć za spust, gdy w drzwiach za plecami Strikera pokazał się yagh.
trioNajemnik ściągnął brwi, zastanawiał się nad czym, być może zestawiał w głowie wszystkie za oraz przeciw, lecz proces ten nie trwał długo. Wyprostował się, opuszczając karabin. Nie odłożył go na specjale, magnetyczny zaczek, po drugiej stronie drzwi wciąż słychać było niegasnącą walkę, ale tutaj, przynajmniej chwilowo, byli względnie bezpieczni.
-
Jak rozumiem, mieliście niezłego pecha - podsumował, patrząc się po twarzy każdej.
-
Ale jeszcze większego Wasz pilot. Chcecie, to zabierzcie go ze sobą. Skoro znacie Ernesta, niech stracę. Możemy zabrać Was i wysadzić na najbliższej stacji. Nie planowaliśmy postoju, ale że ci tutaj strzelili do nas, być może myślą, że mają jakąś łatwa ofiarę... - wzruszył ramionami. Kim był, aby odmawiać przypadkowym piratom porządnego oklepu oraz szkoły życia?
-
Zbrojownia jest zaraz za lewą odnogą korytarza, pięć minut musi wam wystarczyć na pozbieranie sprzętu - nie pytał. Nie proponował. Oznajmiał. Wyszedł pierwszy, jako jedyny miał na sobie pancerz i broń, z której mogł zrobić użytek. Ruchem ręki pokazał, że droga jest czysta. Stanął na czatach, powtarzając bezszelestnie, lecz dobitnie -
pięć minut. Od teraz.
Drzwi do zbrojowni nie były zabezpieczone. Ona też padła ofiarą szabrów, choć nie była tak przetrząśnięta od ściany do ściany, jak ambulatorium. Każdy, w momencie ataku, miał przy sobie jakąś broń. Gorzej z prochami i medi-żelem. Swój rozłożony pancerz, bronie, omni-klucze musieli skompletować, ale udało się odszukać wszystko. Takie rzeczy Strikera.
Poganiane przez najemnika, zeszły za nim pod pokład. Poruszał się pewnie, szybkim, sprężystym krokiem. Przed hangarem, wskazał im, aby szły pierwsze. Zamykał pochód, co było dobrym rozwiązaniem - odstrzelił dwóch, biegnących za nimi piratów. Zdesperowanych na tyle, aby widzieć w nich ratunek.
Celownik snajperki, znalazł się na wysokości czoła Kiru.
-
Są ze mną - krzyknął ich przewodnik.
-
Ty też zabierasz pasażerów na gapę? Ricky mówił tylko o kolesiu z walkie-talkie i dziewczyną z dziurą w cyckach - westchnął Azjata stojący w drzwiach na statek, po czym przesunął się, robiąc im miejsce.
Wyświetl uwagę Mistrza GryDeadline (ostatni!) 22/03 włącznie