Ludzka kolonia, której nazwa rozbrzmiała w całej galaktyce szesnaście lat temu podczas brutalnego ataku batariańskich przestępców, w wyniku którego wymordowana została większość ludności. Dziś Mindoir rozkwita, odbudowując swoją historyczną kolonię. Pamiętając o poświęceniu tych, którzy byli przed nimi, koloniści z dumą walczą o lepsze jutro, a dzięki ich determinacji i wsparcu Przymierza, Mindoir staje się perłą odbudowy w Trawersie Attykańskim.

Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 190
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Rubieże systemu

17 mar 2023, o 18:57

Akurat Luna średnio zgadzała się z tym by nikogo nie zostawiać, jak dla niej ktokolwiek będzie w tak ciężkim stanie, że opóźni ucieczkę ich wszystkich z tego miejsca, to należy go lub ją zostawić, bo jedno życie warte jest mniej niż trzech czy czterech osób. Nie dane jednak im było się spierać na ten temat, bo po prostu nie było na to czasu. Kiru miała dobry pomysł, więc używając kamuflażu ruszyły naprzód, uważając by nikt na nie nie wpadł w trakcie tej walki, lub by nie oberwać jakimś chybionym wystrzałem co na szczęście się udało i nie podzieliły losu podziurawionej ściany.
Pierwsze na ich drodze okazało się ambulatorium, jak dla Luny mniej interesujące, bo dziewczyny tutaj nie było. Jak tylko weszły Meksykanka zmrużyła oczy z powodu agresywnego, mocnego światła. Zamrugała kilka razy zanim się przyzwyczaiła do tej zmiany i rozejrzała dookoła. Na pierwszy rzut oka widziała, że za wiele tutaj nie znajdą, wszystko zostało już splądrowane. Jedyne co tutaj zostało to ciało Quarianina, i to w dodatku ich pilota. Mimo braku medycznej wiedzy, już po pobieżnych oglądzinach miałą prawie pewność, że on już z tego łóżka nie wstanie. To by było na tyle jeśli chodzi o powrót z quariańskim pilotem i użycie jego umiejętności. Nie było dane jednak im tego skomentować, kiedy usłyszały głos mężczyzny. Zgodnie z poleceniem nie ruszała się, jednak udało sie jej zauważyć, że nie jest on jednym z pitatów, widziała bowiem symbole Błękitnych Słońc.
-Nie jesteśmy piratami. To był nasz pilot. A my jeszcze przed chwilą byłyśmy w jednej z cel. To zamieszanie pomogło nam się wyzwolić. Jestem Luna, jeżeli skontaktujesz się z jednym z was, z Błękitnych Słońc, z Emersonem, to potwierdzi on moją tożsamość i fakt, że nie mamy nic wspólnego z tym co tutaj się dzieje. powiedziała w odpowiedzi na jego pytanie. Można było tylko mieć nadzieję, że mężczyzna posłucha, co ułatwi sprawę obydwu stroną. Bądź co bądź dopisało im szczęście, spotykając tutaj kogoś z Błękitnych Słońc.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 416
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: Rubieże systemu

17 mar 2023, o 21:46

Seria pocisków ciężkiego kalibru dziurawiąc metalowe płyty rozorała ścianę tuż obok nich. Tori odwróciła głowę w kierunku, z którego padł strzał i oczy rozszerzyły jej się na widok przesuwającego się w ich kierunku wylotu lufy groźnie wyglądającego działka. Zaczynało być tutaj zbyt gorąco. Zupełnym przypadkiem znalazły się między młotem a kowadłem, nie z własnej winy i niejako “przy okazji” wplątując się w jakąś małą piracką wojenkę. Z jednej strony dzięki temu wciąż jeszcze cieszyły się względną wolnością, a piraci zajęci walką jeszcze nie zwracali na nich uwagi, z drugiej zaś - ryzyko wplątania się w jeszcze większe bagno rosło z każdą minutą ich pobytu na pokładzie “Bulla”.

- Uwaga! - syknęła do pozostałych i popychając znajdującą się przed nią Kiru rzuciła się w kierunku majaczących nieopodal w ścianie korytarza drzwi, które z trzaskiem ustąpiły pod uderzeniem trzech ciał.

Ostre, dużo jaśniejsze niż w korytarzu światło wewnątrz na chwilę oślepiło Tori - podniosła dłoń do oczu by je osłonić, ale już chwilę później mogła rozejrzeć się po wnętrzu. Tak, to zdecydowanie było ambulatorium. Z naciskiem na “było” - znaczy w czasie przeszłym, bo w obecnym stanie nie nadawało się do niczego. Co za wariat zdemolował ambulatorium i doprowadził je go tak opłakanego stanu? Porozrzucany wszędzie drobny sprzęt, wybebeszone szafki z połamanymi gdzie-niegdzie drzwiczkami, połamane i porozrzucane łóżka i stół, walające się po podłodze, rozgniecione podeszwami butów resztki leków - wszystko to sprawiało wrażenie, jakby przez pomieszczenie przeszło chwilę temu tornado, albo harcowało tu stado wściekłych pyjaków. Dość silnych pyjaków - pomyślała, patrząc na przewrócone stanowisko diagnostyczne z roztrzaskaną osłoną.

Chwilę później dostrzegła leżące w kącie, na również uszkodzonym łóżku ciało, a gdy zrozumiała, że należy ono do quarianina, ruszyła szybko w jego kierunku. Przedstawicieli tego gatunku nieczęsto można było zobaczyć bez ich pancerzy, dlatego zapewne w pierwszej chwili miała problem ze zidentyfikowaniem gatunku, a zważywszy na fakt, że quarianie nieczęsto byli członkami pirackich załóg, wniosek nasuwał się jeden - odnaleźli swojego pilota.

- To nasz pilot! - rzuciła zatrzymując się przy łóżku, po czym w warunkowym odruchu uruchomiła omni-klucz i wywołała skaner medyczny, ale zanim zdążyła go użyć, wiedziała już, że było to zbędne działanie. Kontrolnie sprawdziła jeszcze puls, ale samo ciało było już zimne - quarianin musiał być martwy już od jakiegoś czasu. Potrząsnęła lekko głową i przyjrzała mu się uważniej, oceniając rany i obrażenia zwłok pilota - Za późno. Jemu już nie pomożemy - westchnęła z rezygnacją.

Ostry głos od strony drzwi sprawił, że zamarła w miejscu. Odwróciła ostrożnie głowę w kierunku opancerzonej postaci dostrzegając logo Błękitnych Słońc. Nie była pewna, czy uśmiechnęło się do nich szczęście czy właśnie miały niesamowitego pecha. Przede wszystkim, zrobiły ciężką głupotę nie pilnując drzwi. Powinna była o tym pomyśleć i poprosić Lunę czy Kiru by zabezpieczały pomieszczenie, gdy ona sama podeszła do quarianina. Powinna była - ale tego nie zrobiła, za co teraz mogła winić jedynie samą siebie. Wpadły. Zanim jednak zaczęła się zastanawiać jak mogą spróbować wyplątać się z tej niezbyt komfortowej sytuacji odezwała się meksykanka, a Tori ze zdziwieniem przeniosła spojrzenie na nią. Fakt, Luna była najemniczką, ale do tej pory - ani podczas tej misji, ani gdy były na Gellix - nie zdradziła, że ma jakieś kontakty wśród Słońc. Choć z drugiej strony nigdy nie była o to pytana ani nie znajdowały się w podobnej sytuacji, gdzie powiązania potencjalnie mogły powstrzymać przeciwnika od pociągnięcia za spust.

- Staramy się uciec z tego statku, miałyśmy nadzieję, że naszego pilota odnajdziemy żywego - ostrożnie skinęła głową w kierunku ciała quarianina i odezwała się, gdy Luna zamilkła - A co tu robią Słońca? Zaatakowaliście tych piratów czy po prostu mieli pecha, że na was natrafili? Słuchaj, nie mamy nic do was i nie mamy zamiaru ani wam przeszkadzać, ani mieszać się do waszych interesów. Jak dla mnie to wszystkie pirackie śmieci możecie zapakować do śluzy i wywalić w kosmos. My tylko potrzebujemy dostać się albo do naszego statku który oni przejęli albo do kapsuł ewakuacyjnych.

Tak naprawdę to wciąż otwarta jeszcze była sprawa Taneo, chociaż szanse na to, że dziewczyna jeszcze żyje, malały z każdą chwilą. Jeśli nawet jeszcze żyła, to próba rozpoczęcia poszukiwań dziewczyny na statku, który zamienił się w poligon wojskowy nie byłaby ani zbyt szybka ani bezpieczna. Wszystko wskazywało na to, że nie zakończą tej “misji ratunkowej” sukcesem, a dodatkowo będą mogły nazwać się szczęściarami, jeśli uda im się opuścić piracką jednostkę w jednym kawałku i dotrzeć na Cytadelę.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Rubieże systemu

18 mar 2023, o 00:01

Przerzucanie zwłok nie należało do jego ulubionych czynności, ale też się już trochę do tego przyzwyczaił. Nawet zbytnio im się nie przyglądał, a traktował jak worki mięsa, które zaczęły już gnić. Trochę jak pracownik mięsnego zamykający zmianę. Powoli do jego nozdrzy zaczął też docierać zapach mniej lub bardziej opróżnionych z różnych płynów ciał. Starał się nie upaćkać sobie zbytnio butów ekskrementami.
Po odsunięciu płachty stał przyglądając się dziewczynie przez krótką chwilę. Tym razem los się do niego uśmiechnął. Ich cel, wciąż żywy, znajdował się dokładnie przed nim. Nawet nie ściągał broni z zaczepu.
- Gratulacje! Przetrwałaś na tyle długo, że można cię jednak uratować. - Parsknął śmiechem po czym poklepał się w pożyczoną broń. - Nie stawiaj oporu. Twój ojciec “nas” wysłał. Gdzie jest reszta nas nie wiem, ale lepiej zbierz resztki swoich sił.
Odpiął od pasa generator tarcz i rzucił go dziewczynie. Potrzebowała go bardziej niż on, a do tego to ona miała się stąd wydostać żywa. On mógł przyjąć coś na ten gówniany pancerz. Gorzej, że nie wiedział gdzie jest jego sprzęt,a tym bardziej nie wiedział jak go odzyskać. No cóż, będzie musiał policzyć tatuśka o straty materialne, albo nie odzyska córki. Zawsze jakaś karta przetargowa.
- Musimy się przedostać na statek, po drodze może uda nam się zgarnąć resztę naszych.
Wyciągnął do niej rękę pomagając jej wstać, ale nic ponad to. Zachowywał typowy dla siebie profesjonalizm gdzie nie spoufalał się zbytnio z ludźmi których musiał “ratować” lub “eliminować”. Jedno i drugie zbytnio się dla niego nie różniła, chciał tylko żeby inni zrozumieli, że nie jest on tam dla ich rozrywki, a żeby ich wyciągnąć żywcem z idiotycznej sytuacji.
- Hej, jakkolwiek masz na imię, znalazłem to walkie talkie na jednym z trupów kiedy udało mi się uciec z celi. - Odpalił na szybko jednego z ostatnich papierosów Mike’a - Nie ma tutaj żadnego Willa, a tym bardziej Petera.
Nie musiał więcej dodawać w tej kwestii. Skoro miał to urządzenie, to kogokolwiek on szukał raczej też był martwy.
- Mam dla ciebie dwie propozycje. - Oparł się o jedną ze ścian magazynu. - Opcja numer jeden to przyjdę do ciebie i odstrzelę ci łeb gównem, który znalazłem na trupie twojego kolegi. Druga za to, jest bardziej lukratywna. Zapłacę ci dziesięć tysięcy za przyniesienie mojego sprzętu oraz przypilnowanie statku. - Dał krótką przerwę swoimi rozmówcy na przemyślenie tego co mówił. - Oczywiście powrót, zielsko i bezpieczna wysiadka na stacji do której się udamy masz zapewnione. Mamy umowę?
Spytał w walkie talkie czekając na odpowiedź. Machnął rękę aby pośpieszyć ranną dziewczynę. Odpocznie sobie jak dostaną się na statek. Jeśli nie był zbyt ruchliwa to zamierzał ją tam po prostu zanieść. Nie mieli zbyt dużo czasu, a on musiał się przedostać na ten pieprzony statek.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Kiru Heidr Varah
Awatar użytkownika
Posty: 663
Rejestracja: 3 cze 2013, o 22:04
Miano: Kiru Heidr Varah
Wiek: 100
Klasa: Szpieg
Rasa: Yahg
Zawód: Przemytnik
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Krwawa Horda, jako Urdnot Kubera poszukiwana przez organizacje zwalczające przemyt
Kredyty: 48.138
Medals:

Re: Rubieże systemu

18 mar 2023, o 22:20

Nawet nie musiała sprawdzać, naoglądała się w życiu dość trupów by domyślić się, że quarianin nie wstanie już z tego stołu. Tak po prawdzie pierwszy raz widziała quarianina po rozpakowaniu i musiała wierzyć swoim towarzyszkom na słowo, że faktycznie był to ich pilot, skoro nie miał nic po czym można by go zidentyfikować. Im samym na szczęście o włos udało się uniknąć kilku dodatkowych dziurek w wykonaniu działka przeciwpancernego. Sama obecność broni takiego kalibru komplikowała sprawę samego wyjścia z ambulatorium, jednak zanim Kiru zdążyła rozejrzeć się za czymś co mogłoby ewentualnie posłużyć za tarczę, pojawiło się niespodziewane towarzystwo.
- Jak już wspomniały koleżanki, nie mamy nic wspólnego z tymi piratami. Chcemy tylko pójść w swoją stronę, a jakby udało się jeszcze odzyskać sprzęt który te skurwysyny ukradły to byłoby idealnie.- Kiru raczej niechętnie rozstawała się z perspektywą kredytów za wykonanie zlecenia, ale nawet ona musiała spojrzeć prawdzie w oczy. Bez sprzętu i prawdopodobnie środka transportu, na statku przypominającym obecnie bardziej pole bitwy niż pojazd kosmiczny, mieli marne szanse na odnalezienie dziewczyny. Najważniejsze by udało im się wydostać w jednym kawałku a o resztę mogli się martwić później.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Rubieże systemu

18 mar 2023, o 22:23

Najemnik ze Słońc - chęć współpracy
Niespodzianka>1>A>33>B>66>C>99>Też niespodzianka
0

Głos z walkie-talkie - chęć współpracy
Niespodzianka>1>A>33>B>66>C>99>Też niespodzianka
1

Tajny rzut MG
2
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Rubieże systemu

20 mar 2023, o 11:29

[h4]Striker[/h4]
Najprawdziwsza i czysta ulga odmalowała się na twarzy dziewczyny, kiedy Striker wspomniał o jej ojcu. Widział, że zrozumiała, w jego słowach Taneo odnalazła odpowiednio silną motywacje, aby z drobną pomocą mężczyzny, stanąć na nogach. Trzymała się na nich wyłącznie uporem, musiał zapiąć generator tarczy na jej biodrach, bowiem trzęsły się jej ręce, a kiedy próbowała wyszeptać choćby pojedyncze, krótkie, jednosylabowe słowo, krztusiła się krwią.
- Co do... - padło po drugiej stronie jakże elokwentnie i wymownie.
- Zaraz, zaraz, stary. Mike nie żyje? Peter też? A Igor? Eryk? Joshua? Niedobrze... - mruknął pod nosem coś niezrozumiałego, co ograniczone i jednak prymitywne w zestawieniu z obecnymi możliwościami komunikacji na odległość walki - talkie nie wyłapało.
Cisza po drugiej stronie przeciągała się, Taneo oparła się ciężko o ścianę, ale ruchem głowy zaprzeczyła, jakby miała zaraz stracić przytomność. Była blada, jak ściany, które pamiętały zdecydowanie lepsze czasy i kiedyś faktycznie służyły za ładownie, a nie trupiarnie.
- A pieprzyć to. Ta łajba i tak długo nie pociągnie, za daleko do najbliższej planety, aby ostrzelana miała tam dolecieć. Słuchaj. *ksssz* Jestem już po drugiej stronie powietrznego korytarza. Wybacz, ale nie zrobię *ksssz* spacerku po Twój sprzęt. Tobie też radze omijać górę, mordują się tam i nie *ksssz* raczej patrzeć gdzie i do kogo strzelają. Zapewnię Wam miejsce siedzące i wysiadkę na najbliższej stacji po opuszczeniu systemu Baldr. *ksssz* Czekam maks dwadzieścia minut - podyktowananawigacja, za które nieznajomy o dziwo nie kazał sobie dopłacić, po wklepaniu w pożyczony na wiecznie nieoddanie omni-klucz zaprowadziły Strikera i Taneo korytarzem do drugiego hangaru. Dziewczyna szła po woli, w pewnym momencie musiał wziąć ją pod ramię i podtrzymać, aby na czas, udało im się dotrzeć do otwartych na oścież, stalowych drzwi, do których doczepiony był kołnierz prowadzący na inny statek.
Azjata, który mierzył do nich w pełnym opancerzeniu z charakterystycznym słońcem na naramienniku, opuścił ciężką broń, widząc trzymane przez Strikera walkie - talkie. Najwyraźniej, była to jego przepustka na pokład.
- Zapraszamy. Twoja koleżanka też wygląda na taką, której dobrze zrobiłoby zioło... - urwał, uśmiech na jego twarzy zastygł, w mgnieniu oka podniósł karabin snajperki, gotowy pociągnąć za spust, gdy w drzwiach za plecami Strikera pokazał się yagh.

[h4]trio[/h4]
Najemnik ściągnął brwi, zastanawiał się nad czym, być może zestawiał w głowie wszystkie za oraz przeciw, lecz proces ten nie trwał długo. Wyprostował się, opuszczając karabin. Nie odłożył go na specjale, magnetyczny zaczek, po drugiej stronie drzwi wciąż słychać było niegasnącą walkę, ale tutaj, przynajmniej chwilowo, byli względnie bezpieczni.
- Jak rozumiem, mieliście niezłego pecha - podsumował, patrząc się po twarzy każdej.
- Ale jeszcze większego Wasz pilot. Chcecie, to zabierzcie go ze sobą. Skoro znacie Ernesta, niech stracę. Możemy zabrać Was i wysadzić na najbliższej stacji. Nie planowaliśmy postoju, ale że ci tutaj strzelili do nas, być może myślą, że mają jakąś łatwa ofiarę... - wzruszył ramionami. Kim był, aby odmawiać przypadkowym piratom porządnego oklepu oraz szkoły życia?
- Zbrojownia jest zaraz za lewą odnogą korytarza, pięć minut musi wam wystarczyć na pozbieranie sprzętu - nie pytał. Nie proponował. Oznajmiał. Wyszedł pierwszy, jako jedyny miał na sobie pancerz i broń, z której mogł zrobić użytek. Ruchem ręki pokazał, że droga jest czysta. Stanął na czatach, powtarzając bezszelestnie, lecz dobitnie - pięć minut. Od teraz.
Drzwi do zbrojowni nie były zabezpieczone. Ona też padła ofiarą szabrów, choć nie była tak przetrząśnięta od ściany do ściany, jak ambulatorium. Każdy, w momencie ataku, miał przy sobie jakąś broń. Gorzej z prochami i medi-żelem. Swój rozłożony pancerz, bronie, omni-klucze musieli skompletować, ale udało się odszukać wszystko. Takie rzeczy Strikera.
Poganiane przez najemnika, zeszły za nim pod pokład. Poruszał się pewnie, szybkim, sprężystym krokiem. Przed hangarem, wskazał im, aby szły pierwsze. Zamykał pochód, co było dobrym rozwiązaniem - odstrzelił dwóch, biegnących za nimi piratów. Zdesperowanych na tyle, aby widzieć w nich ratunek.
Celownik snajperki, znalazł się na wysokości czoła Kiru.
- Są ze mną - krzyknął ich przewodnik.
- Ty też zabierasz pasażerów na gapę? Ricky mówił tylko o kolesiu z walkie-talkie i dziewczyną z dziurą w cyckach - westchnął Azjata stojący w drzwiach na statek, po czym przesunął się, robiąc im miejsce.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 190
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: Rubieże systemu

21 mar 2023, o 00:22

Co do pilota nie było wątpliwości, że wszelka pomoc jest już poza nim i raczej nie było potrzeby się nad tym rozwodzić.
Luna bez ruchu przez dłuższą chwilę przypatrywała się mężczyźnie, nie chciała zrobić czegokolwiek co sprawiłoby, że mężczyzna zareagowałby instynktownie, albo agresywnie. Po tym jak każda z nich powiedziała to co miała do powiedzenia, mimo tego, że sytuacja, sądząc po odgłosach dochodzących z zewnątrz, zdecydowanie nagliła, Luna dała mężczyźnie czas do namysłu bez najmniejszego ponaglania z jej strony i miała nadzieję, że reszta zachowa się ponownie.
Na szczęście rozmyślania wyszły na ich korzyść.
-Fakt, jemu nie poszcześciło się jeszcze bardziej. Ale dobrze dla nas, że się pojawiliście. Wypada podziękować za transport. Aha... i dajcie im popalić. powiedziała z pewną ulgą w głosie. Jak widać dobrze mieć znajomości. Kolejny raz w ostatnich czasach, przez głowę Luny przeszła myśl, że może dobrze było działać na rzecz jakiejś większej organizacji. Ważne by nie była taka sztywna i przestrzegająca reguł, a mimo to działająca w sposób zorganizowany i zapewniające dobre uzbrojenie. Działanie tylko i wyłącznie w przypadkowych zbieraninach ostatnio nie przynosiło jej nic dobrego.
Nie pozostało nic innego jak się posłuchać, skinęła więc głową przed wejściem do zbrojowni i jak tylko tam się znalazła.. Zabieranie ciała piłota ich opóźni, chyba, że Kiru podjęła się dźwigania go. Sama wolała zabrać swoją broń, a nawet część rzeczy Strikera. Jeżeli się pojawi po nie, to cóż po prostu mu odda. A jeśli nie, będzie więcej do podziału między nimi.
-Idziemy, już idziemy. najwyraźniej piraci nie odpuszczali. Jak tylko znaleźli się w bezpiecznym miejscu, Meksykanka zajęła się ubieraniem swojego ekwipunku. Po jakiejś dłuższej chwili odnalazła mężczyznę, który ich stąd wyciągnął, najlepiej poza zasięgiem uszu innych i odezwała się. -Nie prowadzicie przypadkiem rekrutacji? zapytała rozważając swoje opcje.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 416
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: Rubieże systemu

22 mar 2023, o 18:55

To było niespodziewane, ale zdecydowanie przyniosło ulgę, którą Tori z trudem starała się utrzymać w ryzach, nie pozwalając uzewnętrznić się na swojej twarzy. Z każdym słowem najemnika czuła się lżejsza i spokojniejsza. Było to o tyle niespodziewane, co zaskakujące - wokół wciąż słychać było strzały, sytuacja na pirackim statku nie zmieniła się ani na jotę, ale ta odrobina wsparcia okazana przez nieznajomego wystarczyła, by Tori zaczęła czuć się niemal tak, jakby już była z powrotem na Cytadeli. Wróć - nie całkiem nieznajomy. Wspomniane przez Lunę imię otworzyło im właśnie drogę (oby) bezpiecznej ewakuacji, a asari lekko przekrzywiając głowę przyjrzała się meksykance jakby widziała ją po raz pierwszy. Przyjaciele moich przyjaciół... Czy cała ta zagmatwana sytuacja, widok bezsensownie niepotrzebnej śmierci, zwierzęcego okrucieństwa piratów i rabusiów, nieszczęścia i krzywdy miały na celu uświadomienie Tori czego jej tak właściwie brakowało, gdy niemal na oślep podejmowała się przypadkowych zleceń dla najemników? Czy w ten sposób Athame chciała jej powiedzieć, że to, czego szuka, to poczucie przynależności? Wcześniejsze spotkanie z komandor Radiis, teraz ta scenka, gdy Luna w ciągu chwili znalazła nić porozumienia z najemnikiem Słońc dzięki wspólnym kontaktom...

- Pięć minut wystarczy w zupełności - skinęła mężczyźnie głową i odwróciła się ponownie w kierunku uszkodzonego stołu, podkładając dłonie pod zwłoki quarianina, by delikatnie, jakby obchodziła się z rannym przewiesić zaskakująco lekkie ciało przez ramię. ”Nie zostawiamy nikogo” - zabrzmiały jej w głowie jej własne słowa wypowiedziane zaledwie kilka minut temu. Niestety, wówczas stawiała raczej, że quarianin może będzie poturbowany, może chory od ekspozycji na dziesiątki rodzajów zarazków, ale żywy - Dziękujemy - uśmiechnęła się lekko do najemnika mijając go w wyjściu z ambulatorium. Nie było potrzeby mówienia nic więcej, tak one same, jak i mężczyzna mogli się domyślać, że gdyby nie ratunek ich los na pogrążonym w bitewnym chaosie statku przeciwnika nie mógł być zbyt optymistyczny.

Wychodząc z pomieszczenia rozejrzała się kontrolnie i szybko ruszyła za Luną i Kiru, kierując się w tą samą co one stronę. Do zbrojowni faktycznie nie było daleko i widać było, że ktokolwiek szabrował pomieszczenia na tym pokładzie, dotarł również i tutaj. Z zaskoczeniem jednak stwierdziły, że ich sprzęt ocalał praktycznie w całości. Porozrzucany, częściowo walający się po kątach, ale na fragmentach pancerza rozpoznała nawet malowanie jakie miał Striker. Zbieranie rzeczy nie zajęło długo, ale skompletowanie wszystkiego co miała wcześniej na sobie, założenie pancernych płyt i przypięcie do magnetycznego zaczepu pistoletu, który piraci chcieli licytować zajęło jednak niemal równe pięć minut. Rozejrzała się po kątach i wygrzebawszy spod stosu rupieci nożyce do cięcia drutu - z dość długimi rączkami, które mogły umożliwić przyłożenie na ostrzu dość dużej siły, podeszła do Kiru - Daj szyję, zdejmę ci tą nieszczęsną obrożę - mruknęła do yaghanki. Chwilę później, z ponownie uwolnioną i swoją szyją, nałożyła hełm swojego pancerza i włączyła wszystkie systemy, biorąc głębszy wdech. W pancerzu poczuła się niemal jak w domu, jak na kanapie przed holowizorem - swojsko.

Droga na statek najemników nie trwała długo, ale mimo dodatkowego ciężaru niesionego quarianina Tori nie zamierzała zostawać z tyłu. W efekcie do hangaru dotarła jako ostatnia z ich trójki, osłaniana przez powstrzymującego pojedynczych piratów najemnika. Weszła na pokład, zdjęła z ramion i ułożyła na podłodze ciało ich byłego pilota i dopiero wówczas podniosła wzrok na znajomą twarz mężczyzny. Zaskoczeniem była druga obecna na pokładzie postać - czyli Strikerowi udało się jakimś cudem trafić na cel ich misji i sprowadził ją ze sobą... Aż dziwne, że sam jej nie zastrzelił i nie przyniósł w czarnym worku. Chociaż dziewczyna nawet na pierwszy rzut oka wyglądała tak, jakby do tego worka nie było jej już daleko.

- Striker. - Przez chwilę chciała go opieprzyć, zrugać za zostawienie ich samych, ale ugryzła się w język. Jaki to miało sens? Po tym buraku spłynie to jak po kaczce, nawet się nie przejmie. Ona co prawda mogłaby wyładować dzięki temu swoją frustrację, ale znów wyszłaby na wariatkę... Zamiast tego podeszła do dziewczyny, szybko oglądając jej obrażenia, po czym uruchomiła skaner medyczny - Już wszystko dobrze, przysłał nas twój ojciec, wracasz do domu - odezwała się kojącym głosem i zerknęła na Charlesa, nie wiedząc, ile ten zdążył już Aine powiedzieć. - Macie tu choć odrobinę medi-żelu? - rzuciła przez ramię do najemników Słońc - Ona potrzebuje pomocy, muszę chociaż pobieżnie ją opatrzyć.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Rubieże systemu

22 mar 2023, o 19:51

- W drodze. - Rzucił tylko do walkie talkie i przypiął je sobie znowu do pancerza. Co jak co, ale te plastikowe zaczepy powinne byc wbudowane w więcej przedmiotów codziennego użytku. Poklepał urządzenie, które weźmie sobie na pamiątkę z tej wyprawy.
Co jakiś czas patrzył sobie przez ramię czy dziewczyna jest w okolicy. Gdy miała problemy z przemieszczaniem się zawsze służył ramieniem na dłuższą chwilą. Głupio by było gdyby wywinęła orła i umarła od wstrząsu. I to na samym finiszu. Byłoby to w stylu jego misji, ale chyba tym razem miał wyjątkowego farta w tej kwestii. Zero piratów, zero niepotrzebnych towarzyszy, zero zmartwień. No mógłby się odnaleźć jakiś jego sprzęt, ale to wciąż planował wyciągnąć od pracodawcy. Raczej łatwo nie będzie, ale zwrot prędzej czy później dostanie.

- Tego akurat mam całkiem sporo… - Już miał celować w swojego przeciwnika gdy kolejny raz spojrzał przez bark i dojrzał potężnych rozmiarów samicę. Jedną z niewielu wielkich samic, które jak widział to się cieszył. - Cholera, wiedziałem, że ty akurat na pewno przeżyjesz.
Klepnął ją w wielkie mięsiste ramie z dość ciepłym uśmiechem. Jakby nie patrzeć z Kiru widywał się częściej niż z kimkolwiek innym w tym zawodzie. Na swój sposób zawsze się cieszył, że dalej żyła swoim spokojnym najemniczym życiem. Po chwili jednak spojrzał na Lunę zabierając od niej torbę ze swoim sprzętem. Po czym otworzył ją wciągając nosem znajomy swąd.
- Luna jak ty mnie teraz zaimponowałaś. - Otworzył wewnętrzną kieszonkę pancerza wyciągając z niej papierośnice. Fajek może nie odzyska, ale najważniejsze zostało nietknięte. Wyciągnął jednego pięknie skręconego i usadowił go za uchem towarzyszki. Dług został spłacony. Może nie było to dużo, ale dla niego znaczyło więcej niż mogło się wydawać.
Na końcu spojrzał na Tori, która już zajmowała się ich celem. Cóż, swoją robotę zrobił. Wyciągnął kolejnego jointa dla siebie, a papierośnicą rzucił w najemnika słońc.
- Trzymaj. - Spojrzał na Tori zaciągając się mocno i mówiąc na wdechu. - Znalazłem ją w śmietniku. - Wypuścił powietrze z płuc lekko się krztusząc. Po czym spojrzał na leżącą kobiete. - Tego żadna ilość terapii nie naprawi.
Westchnął po czym przeciągnął się ruszając gdzieś w głąb statku szukając jakiegoś miejsca do przycupnięcia i może nawet umycia się. Chciał wrócić w swój sprzęt ale czuł jak ciągnie się za nim lekki zapach trupa. Chociaż to też mogło być zielsko.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Kiru Heidr Varah
Awatar użytkownika
Posty: 663
Rejestracja: 3 cze 2013, o 22:04
Miano: Kiru Heidr Varah
Wiek: 100
Klasa: Szpieg
Rasa: Yahg
Zawód: Przemytnik
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Krwawa Horda, jako Urdnot Kubera poszukiwana przez organizacje zwalczające przemyt
Kredyty: 48.138
Medals:

Re: Rubieże systemu

22 mar 2023, o 22:54

Jednak po raz kolejny potwierdzało się powiedzenie, że w tej galaktyce wszędzie trzeba mieć znajomości. Kontakty Luny w Błękitnych Słońcach pozwoliły im za jednym zamachem bezpiecznie opuścić ambulatorium, odzyskać sprzęt i załatwić sobie drogę ewakuacji. Rzeczy, o które w przeciwnym razie zapewne musieliby walczyć.
Dotarłszy do zbrojowni szybko pozbierała swój sprzęt, który na szczęście nie został przez piratów wyrzucony w przestrzeń ani całkowicie zniszczony. Raczej ciężko byłoby go sprzedać więc może planowali opchnąć go jakiemuś kolekcjonerowi lub dorzucić jako gratis "nieoficjalnej salariańskiej firmie farmaceutycznej".
Pięć minut to mogło wydawać się mało, ale nie dla istot zaprawionych w bojach. W tym przedziale czasowym nie tylko zdążyli pozbierać swój sprzęt, ale pewnie nawet starczyłoby czasu na szybką kawkę i fajeczkę
- Jasne, dawaj - rzuciła na widok Tori zbliżającej się z nożycami. Gdyby była zdrowa ten widok zapewne wywołałby w niej jakieś odczucia, ale w takiej a nie innej sytuacji mogła poddać się tym zabiegom obojętnie.
To że Striker przeżył nie zdziwiło jej ani trochę. Człowiek ewidentnie był tym typem najemnika, którego mogła załatwić dopiero zrzucona na głowę atomówka.
- Mieliśmy farta - stwierdziła, nie poświęcając zbytniej uwagi wycelowanej w nią lufie karabinu - Teraz tylko zgarnąć kasę i można zrobić sobie małe wakacje w jakiejś ładnej kolonii.
O to w jakim rodzaju śmietnika Striker znalazł dziewczynę Kiru nawet nie musiała pytać. Charakterystyczny zapach rozkładających się zwłok ciągnął się za człowiekiem niczym niewidzialna chmura i yahganka wątpiła czy zdoła kiedykolwiek doprać swoje ubrania.
Mimo wszystko można było stwierdzić, że cała akcja poszła im nawet nieźle: odnaleźli dziewczynę i, choć stracili statek wraz z pilotem, byli w jednym kawałku.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Rubieże systemu

24 mar 2023, o 11:48

Statek odczepił się od siedliska piratów, mend i szui bez żalu. Z prędkością światła, pomknął w wytyczony mu kurs. Nikt nie próbował nawet ich zatrzymywać. Widoczny przez wizjery uszkodzony szkielet pancernika pozwolił zakładać, że długo już nie pociągną.
Najemnicy okazali się wyjątkowo gościnni. Podzielili się z potrzebującymi ambulatorium; Tori większość lotu spędziła z przerażoną i ranną dziewczyną, łatając ją, a następnie czuwając nad spokojnym, choć płytkim snem Azjatki. Zrobili każdemu kawę wyjątkowo mało kwaśną i delikatną w smaku, pomogli pozbyć się obroży i jednej, i drugiej, mając niezły ubaw i nie oszczędzając nikomu niewybrednych żartów, gdy nożyce przecinały metal. Wbrew wcześniejszym obawom, obroża była tylko obrożą. Nie miała żadnego, wewnętrznego systemu, który mógłby je porazić, bądź w jakikolwiek inny sposób zmusić do posłuszeństwa.
Wylądowali na pierwszej stacji tranzytowej po opuszczeniu systemu Baldr. Po rozliczeniu się z najemnikami i drobną wymianą upominków - druga słuchawka do walkie - talkie za woreczek zielonego szczęścia - Słońca odleciały, zostawiając wszystkich na lądowisku. Nie mieli problemów, aby skontaktować się z Przymierzem. Prosili o cierpliwość, obiecując, że odbiorą ich w ciągu najbliższych, kilku godzin.
W międzyczasie, gdzieś na stacji wylądowała kapsuła ratunkowa z zapomnianym Longinusem. Mężczyźnie udało się przehandlować swoją wolność, wyposażenie i wykupić miejsce w kapsule ratunkowej grając nieczysto i obiecując podatnej na jego urok najemniczce złote góry.
W końcu pojawiło się Przymierze. Przejęli z ich rąk córkę polityka, a ich zaprosili na pokład. Droga na Cytadele upłynęła w o wiele bardziej komfortowych warunkach, choć brakowało luksusów. Mieli czas na odpoczynek, regeneracje, a także przejrzenie swojego sprzętu. Wśród pakowanych szybko rzeczy, znalazły się pojedyncze egzemplarze nie należące do nikogo. Można było je uznać, za łupy. Premię do zadania. I tak nie mieli je komu oddać. Striker faktycznie nie doprał niczego z fetoru śmierci, co także stało się tematem żartów wśród załogi.
Czekał na nich ojciec Tanao, niecierpliwie kręcąc się po płycie lądowiska, wychodząc im naprzeciw, gdy statek w końcu osiadł. Podziękował każdemu osobiście, zamykając córkę w bezpiecznych ramionach. Odwrócił się, w asyście SOC ruszył w swoją stronę. Ledwo zniknął w windzie, a na omni-klucze przyszły powiadomienia o zrealizowanej na ich konta transakcji.
Nie ważne jak, ważne, że się udało.


Wyświetl uwagę Mistrza Gry

Wróć do „Mindoir”