Ludzka kolonia, której nazwa rozbrzmiała w całej galaktyce szesnaście lat temu podczas brutalnego ataku batariańskich przestępców, w wyniku którego wymordowana została większość ludności. Dziś Mindoir rozkwita, odbudowując swoją historyczną kolonię. Pamiętając o poświęceniu tych, którzy byli przed nimi, koloniści z dumą walczą o lepsze jutro, a dzięki ich determinacji i wsparcu Przymierza, Mindoir staje się perłą odbudowy w Trawersie Attykańskim.

Inferno
Awatar użytkownika
Posty: 36
Rejestracja: 6 kwie 2022, o 23:39
Miano: Galath Inferno
Wiek: 34
Klasa: Żołnierz
Rasa: Batarianin
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 25.295

Ikaros

7 wrz 2022, o 21:07

Batarianin stał, oparty jednym barkiem o ścianę. Jego smukła sylwetka rzucała długi cień, oblana lepkim światłem dogasających jarzeniówek. Czarne oczy poruszały się leniwie po sylwetkach czterech postaci zebranych przy wspólnym terminalu. Zagadkowe spojrzenie nie zdradzało wiele poza eufemiczną drapieżnością. W dłoni Galatha pobrzękiwały stare i wysłużone kości do gry, wybrzmiewając w wolnym, usypiającym rytmie. Wydawało się, że nie zwraca na nie kompletnie uwagi. Nieustannie wpatrywał się w osoby towarzyszy, choć ktoś złośliwy mógłby rzec, że wcale ich nie słuchał. I być może by przy tym ani trochę nie skłamał.
Dopadło go znużenie, ciężkie jak ołów, na przekór kulminacji, która zbliżała się doń jak tłusty pająk. Zmęczenie żołnierskie, zawsze odczuwalne, a jednak nigdy nie przyćmiewające czujnych zmysłów, wciąż trzymanych w ryzach przez wyuczony wojskowy dryl, niczym mocny narkotyk. Czuł na plecach wibrującą obecność kipiącego piezo i raczył się nią, wciąż mając przed oczami jego majestatyczną figurę. W tamtej chwili dałby wiele, aby móc ponownie przed nią stanąć i zajrzeć w jej błękitną otchłań, raz jeszcze poczuć namacalny przepływ energii, który skrupulatnie tkał delikatną nić łączącą jego jestestwo z resztą wszechświata. Tu, w wąskim korytarzu, niedawne doświadczenie z maszynowni wydawało się boleśnie dalekie, niemal z poprzedniego życia, miejsce po podnieceniu zastąpiła miękka senność sklejająca mnogość powiek batarianina, a zaraz za nią coraz mocniej odczuwalna obojętność wobec tego, co miało nadejść.
Ważyły się losy świata, litery toczących się wydarzeń rysowały karty historii, choć on sam nie łudził się, ani nawet nie pragnął zostać w nich wdzięcznie uwiecznionym. Wręcz przeciwnie, ochoczo usunąłby się w cień, gdzie czuł największy prym, ale bieg wypadków wypchnął go prowokacyjnie w blask światła, czerpiąc radość z próżnej igraszki, szczerząc zęby i zaglądając zadziornie w oczy. I temu stawię czoła, uznał Inferno, pobieżnie spoglądając na parę kości w otwartej dłoni, trzy i pięć oczek łypiących na niego w ponurym chichocie. Zacisnął je w pięści, wciąż jeszcze podrzucając mechanicznie nadgarstkiem, niepomny na to, że je uwięził.
W międzyczasie o jego uszy ocierały się strzępy rozmów. Niemal w pełni ignorował wypowiedzi dochodzące z drugiej strony linii. Nie miały dla niego najmniejszego znaczenia. Czegokolwiek nie poczną, jakichkolwiek słów nie użyją, nie zatrzymają tego, co nadchodziło. Ich życie nie znaczyło dla niego nic, czego z pewnością nie mogli powiedzieć Isha, Kiru i Striker. Zażyłość ich relacji bawiła Inferno, na tyle, że w pewnej chwili z zainteresowaniem nasłuchiwał toku dyskusji, ciekaw, w którą stronę się potoczy i co tak naprawdę zaważy u znajdującej się przed jego oczami trójki. Na ile chcą ratować własne życie, a na ile pozostało w nich niezłomnego heroizmu. Odpowiedź szybko nadeszła i wykrzywiła twarz Inferno w pobłażliwym uśmiechu.
Nawet nie próbował łudzić się, że jego przedstawienie którekolwiek z nich kupiło. Jak mógł tego oczekiwać, skoro sam tego nie zrobił. Znał jednakże konfraterię najemniczą na wskroś, po prawdzie był w niej jeszcze w pieleszach, a potem się w niej wychował, na przemian upadając i wznosząc się, cierpliwie znosząc upokorzenie, spijając zimną obojętność tego przekupnego gremium, która teraz chroniła go, zespoiwszy się po wieki z jego gadzią skórą. I dlatego doskonale wiedział, że każde z nich ma własne cele, które stawiają ponad każde inne, a oportunistyczna natura wyhodowana na doświadczeniach z przeszłości nie pozwoli przejść im obok czegoś, co tak malowniczo przedstawił.
Przekaźnik wkrótce wybuchnie. Cały system obróci się w perzynę. A wraz z nim przeminie Mindoir, tak jak i dzień jego chwały, a także upiory ofiar, których pozbawił nadziei kolejnego dnia.
Zawiesił wzrok na Strikerze. Inferno wiedział, że długi język najemnika zasiał ziarno trwogi w rozmówcach. Zupełnie niepotrzebnie. Z jakiegoś powodu jednak nie potrafił mu mieć tego za złe. W końcu wyglądało na to, że dobrze ich znał, a ludzie są ckliwi.
Zdążył odwrócić się w stronę Saer’Taara i pokręcić głową. Znał go bardzo krótko, ale wiedział, że quarianin nie był w ciemię bity. Lokatorom z Psyche nie należało ufać i winni podjąć wszelkich środków dostępnych SST, aby mieć pewność, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.
Nikt na nikogo nie będzie czekał — spuentował urwanie połączenia. — Jeśli zdążą, dobrze dla nich, jeśli nie, cóż. Za trzydzieści minut Bystryo dotrze do celu. A zanim to się stanie, dobrze by było, aby wasi przyjaciele mieli stąd drogę ucieczki, prawda? — Spojrzał śmiertelnie poważnie na quarianina. — Bardzo byśmy nie chcieli by przy załatwianiu spraw, o których wspomnieli, nie zatracili poczucia czasu. Zostało go tak niewiele. Dobrze, jeśli ktoś miałby na to oko. Dla dobra nas wszystkich — dodał po chwili, łypiąc na zebranych.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ikaros

10 wrz 2022, o 00:50

Przez cały czas ich konwersacji, quarianin stał z boku, przysłuchując się ich wymianie w uważny sposób. Był, podobnie jak Inferno, obcy dla drugiej grupy, która w nieszczęśliwym zrzędzeniu losu znalazła się teraz na asteroidzie Psyche. Jego obecność, lub słowa, którymi mógłby się podzielić, prawdopodobnie nie miałyby dobrego wpływu na to, co wydarzy się później. Zresztą, nie wyglądało na to, by i ich przekonywania odniosły właściwy skutek.
- Cóż.
Krótkie, gorzkie słowo skwitowało ciszę, która zapadła na chwilę po rozłączeniu się komunikatora. Jedyne łącze pomiędzy Ikarosem i Psyche zostało dezaktywowane, pozostawiając ich sobie - a ich towarzyszy z ogromnym problemem obok.
W przeciwieństwie do nich, nie mieli dużej bomby, którą mogliby po prostu wynieść - wyrzucić przez okno, zapomnieć. Fregata emanowała zagrożeniem z każdego kąta, który uchował się w niej w całości. Szkielet dawnych lat, rozebrany brutalnie, do naga, świecił teraz pustkami. W czerwonym świetle lamp awaryjnych każdy cień wydawał się bezdenną dziurą, przez którą i oni mogli wpaść w nieskończoność otaczającego go kosmosu.
Quarianin nie wtrącał się w słowa Galatha. Jego oczekiwania względem pozostałych były dość proste, a założenie, że powinni sobie zasłużyć by wejść na statek prawdopodobnie dawałoby mu teraz argument do protestu. Jednak on, w nagłym przejawie zgody ze słowami batarianina, przytaknął głową, odsuwając się od czarnej ściany, o którą stał oparty przez ostatnie dziesięć minut.
- Ludzkość - zadrwił cicho pod nosem, jakby pomimo obecności Crassusa, to decyzje, oraz ostre słowa pozostałych najbardziej zapadły mu w pamięć. - Zawsze wierzy, że jednostka jest w stanie uratować wszechświat jeśli po prostu bardzo tego zechce.
Westchnął ciężko, aktywując swój omni-klucz. Wysłał wiadomość do nieznanego im odbiorcy - szybko, sprawnie, prawdopodobnie posługując się kodem, który nie wymagał konstruowania złożonych zdań. SST musiało zakładać, że może tak się to skończyć.
- Sugeruję, żebyśmy przeszli do hangaru. Z tego trupa niedługo nie zostanie zbyt wiele i wierzcie mi, że wylot, gdy aktywuje silniki, nie będzie zbyt przyjemnym doznaniem. - obrócił głowę ku Inferno, a potem Ishy i Kiru, które miały swoje oczekiwania. - Możecie wraz z Inferno zajrzeć do maszynowni w poszukiwaniu waszego dysku. Ale zaznaczam wam, że nic tam już nie ma.
Nie zamierzał stać im na drodze, gdy skierowali się do zamkniętych drzwi za jego plecami. Słuchali jedynie stukot jego butów, gdy ruszył za nimi, pozwalając Inferno prowadzić.
Pierwszym, co odczuli, był ostrzegawczy wrzask ich pancerzy, zalewający pole widzenia czerwonymi alarmami, gdy promieniowanie tła wzrosło ponad wszelkie, akceptowalne normy. Wnętrze maszynowni skąpane było w błękitnym blasku promieniowania Czerenkowa, wydzielającym się z serca pomieszczenia. Rdzeń napędu pulsował, wyginał, wypluwając z siebie strzępy promieniowania, miotając się w okowach swojego więzienia. Otaczająca go, ciemna energia wyrzucała na zewnątrz swoje czarne iskry, które spadały na otaczający owalne pomieszczenie deptak.
Rdzeń nie był jedynym, co przykuło ich uwagę. Pokój wypełniony był wzmacnianymi, potężnymi skrzyniami, w których wnętrzu skryte były ogromne pokłady pierwiastka zero. Szalejąca burza kładąca na ścianach cienie ich sylwetek była jedynie niestabilnym zapalnikiem - iskrą, której potrzebowała przepełniona promieniotwórczym paliwem maszynownia, by implodować z mocą, której żadne z nich nie potrafiło sobie wyobrazić.
Ikaros w istocie był bombą. Obdarty z tkanek szkielet kostny wciąż chował w swoim wnętrzu serce, którego energia wymierzona w odpowiednie miejsce, zdolna była pozbawić życia cały układ kosmiczny.
W miejscu, które wskazał im Bavi Tar, nie odnaleźli niczego, poza kolejnym składem piezo.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Ikaros

11 wrz 2022, o 23:06

Nie potrzebował rozmawiać z nimi więcej. To co zrobią dalej było już całkowicie ich decyzją zdejmującą ciężar ich życia z jego barków. Jeśli zginą, zginą tak jak chcieli. Jeśli jednak nie, cóż, jak zawsze będą mieć więcej farta niż rozumu. Nie zastanawiał się jednak nad tym dłużej. Nie miał z nimi już kontaktu. Może dowie się coś więcej jak już wróci z tego zlecenia. Nie rozumiał dlaczego chcieli się bawić z bombą, której nie są w stanie rozbroić. Żadne z nich, a przynajmniej tych których znał, nie było saperem. Chyba, że Mila wystrzeli się z bombą gdzieś w pustkę za pomocą szarży. Jeśli mieli jakiś plan to nie powinien nim sobie zaprzątać głowy. Na pewno nie przyniesie mu to niczego dobrego.
- Mocne słowa jak na Quarianina. - Uniósł lekko brwi pod kapturem. - To wy wysyłacie samotnych dzieciaków po kosmosie wpajając im, że jak znajdą coś wartościowego to odbijecie tą kupkę kamieni zwaną Rannoch.
Nie mówił tego złośliwie. Po prostu wydawało mu się to tak samo zabawne. Chociaż już nie pamiętał zbytnio by jakoś mu wpajano, że jednostka może zmienić cokolwiek. Znaczy może, jak ma zaplecze i ludzi. Ale wtedy to już nie jest jednostka, a grupa. Wzruszył w końcu ramionami.
- Nie doceniasz ludzkiej rasy Saer’karze. - Uśmiechnął się lekko. - Nie wiem czy będziesz potrafił zrozumieć jak bardzo nie ma dna najzwyczajniejsza ludzka złośliwość. - Chciał sięgnąć po papierosa ale westchnął tylko przypominając sobie, że na to już za późno. - Jesteśmy całkiem nieźli w byciu najbardziej małostkowymi skurwysynami w okolicy.
Parsknął śmiechem. Ostatnie kilkadziesiąt lat ludzkości to dobrobyt, ale nie dla wszystkich. Gdzieś tam na dole w slumsach czekają już gotowi do walki młodzi gniewni, którzy tylko szukają celu. Podrzucenie im obcych zawsze było najlepszą papką do pałaszowania. Cała reszta żyła wygodnie czerpiąc z życia co najlepsze. Nie oznaczało to jednak, że jakaś mała iskra nie doprowadzi nagle do przebudzenia najgorszych ludzkich zachowań. Ponad dwa tysiące dwieście lat istnienia, gdzie liczba lat gdzie nie trwała gdzieś jakaś wojna mieściło się w skali do 100 lat. Ludzkość miała wojnę we krwi.
Zastanawiało go czy iskrą, która obudzi to pieprzone monstrum nie będzie SST. Jeśli tak, to będzie oglądał z uśmiechem na twarzy to przebudzenie.
Z Isha, Kiru i Inferno się nie wybrał. Dysk go już w ogóle nie interesował. Co najwyżej zabicie Bavi Tara. Nie dlatego, że był na niego zły. Po prostu zostawiało to nieprzyjemny smród na jego reputacji.
Cały ten spędzony czas we dwoje z Saer’Taarem mógł wydawać się perfekcyjnym momentem na wyeliminowanie go. Mimo tego, nic sobie z tego nie robił. Po prostu czekał, aż reszta wróci i będą mogli się stąd wynieść.
- Co za popierdolony dzień. - Westchnął stojąc obok Quarianina. - Chociaż nie powiem mina naszej Asari jak zobaczyła swoją siostrę w szeregach SST był nawet nieco zabawny. - Przeciągnął się czując każdą możliwą ranę na swoim ciele, ale do nich był już przyzwyczajony. Nie rozciągnięte mięśnie były bardziej irytujące. - W sumie nie daje mi to spokoju trochę. Myślisz, że przekaźnik serio eksploduje? W sensie wiesz. Nikt nigdy nie odjebał czegoś na taką skalę. A, co jeśli to poprostu go uszkodzi ale system pozostanie tylko smyrniętny falą uderzeniową i wszystko jako tako przetrwa ale mogą się dostać do cywilizacji tylko FTL-em. - Brzmiał naprawdę zainteresowany tym co się działo. Był świadkiem czegoś unikalnego czego jeszcze nikt nie zrobił. - Miejmy tylko nadzieję, że na planecie nie zginą ci bardziej otwarci na pokój politycy. Byłoby to naprawdę przykre, gdyby do władzy dobrali się podżegacze wojenni.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Isha D'veve
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 281
Rejestracja: 17 paź 2021, o 17:53
Miano: Isha D'veve
Wiek: 109
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Tajemna Placówka Cerberusa
Status: Uwięziona przez Cerberusa
Kredyty: 40.900
Medals:

Re: Ikaros

12 wrz 2022, o 18:59

Isha zrobiła to, co dało się zrobić w jej sytuacji. Przekazała odpowiednie ilości informacji, powiedziała co się dało, a potem pozwoliła połączeniu się przerwać. Balans "rozsądku do dobra" został tu dochowany. D'veve przede wszystkim musiała bowiem przetrwać, a najlepiej, gdyby zrobiła to bez zbyt dużych kosztów sumienia. Niestety to przerosło jej małe, przyziemne opcje tłumienia moralności. Gdyby chodziło o jednego gościa - jasne, i tak by umarł. Tysiąc? Zależy gdzie i w jakiej sprawie. Dziesięć tysięcy? Może? Ale setki tysięcy? Miliony? Nie, to nie była cena, którą mogła zapłacić za cokolwiek, poza właśnie swoim życiem, a i wtedy starałaby się zminimalizować zadane obrażenia, tak jak i teraz próbowała. Jeśli można to było w ogóle nazwać próbą.
- Okej, egomaniacy. Nie jesteście wyjątkowi.- rzuciła dość obojętnie i raczej mało dyplomatycznie, nawet jeśli przyjęła tu jakiś sort roli typowej dla przedstawicielki swojej rasy - mianowicie ich "godziła". Nie mieszała się jednak dalej, bo, tak jak zapowiedziała, chciała iść przyjrzeć się maszynowni i sprawdzić, co zaplanował sobie Bavi Tar.
Wkroczywszy do maszynowni, od razu została skonfrontowana z systemami pancerza, które bardzo nie chciały być w tym miejscu. Nie zamierzała zresztą pozostawać przesadnie dużo. Cicho zagwizdała pod nosem. Mieli rozmach. Nie szanowała metod, nie szanowała tego, co chcieli zrobić, i nie szanowała, ogólnie rzecz biorąc, ich, ale musiała przyznać, że jakiś pierwotny element w niej chętnie zobaczyłby, jak to wybucha. Od razu przeszło jej, jak przypomniała sobie, do czego ta eksplozja doprowadzi. Podziwiała ich przez może dwie sekundy. Szybko wróciła do ważnych rzeczy - rozejrzała się, i zrozumiała, że danych faktycznie nie było. Magiczna dyskietka w magicznej maszynowni była kłamstwem równie wielkim, co pokój na świecie.
- Szczerze, Inferno. Volus nas wychujał, czy po prostu zgarnąłeś dysk dla siebie? Nie osądzam, w tym momencie nie mogłoby to mnie mniej obchodzić.- to jest, nie mogło obchodzić jej to, czy Galath zgarnie kasę dla siebie, czy nie. Nie dbała o to w tym momencie. Chciała przyjrzeć się maszynowni, dysk był i tak pretekstem. Rozejrzawszy się jeszcze raz, ruszyła do wyjścia.
Przez chwilę zastanawiała się, czy dałoby się to wszystko zsabotować, ale zrozumiała, że wszystkie potencjalne próby, choć może skuteczne, byłyby otwarcie samobójcze. Taka była najwidoczniej cena bohaterstwa.
Inferno
Awatar użytkownika
Posty: 36
Rejestracja: 6 kwie 2022, o 23:39
Miano: Galath Inferno
Wiek: 34
Klasa: Żołnierz
Rasa: Batarianin
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 25.295

Re: Ikaros

12 wrz 2022, o 20:57

Słowa Saer’Taara wywołały na jego twarzy uśmiech, który w szybkim następstwie zamienił się w niemy chichot, uzewnętrzniony jedynie drganiem barków. Trudno było mu się w tamtej chwili zgodzić bardziej z quarianinem. Inferno w swoim życiu zabił wielu ludzi i tak, jak batarianie, ginęli nierzadko głupią, niepotrzebną śmiercią, tak tylko u tych pierwszych widział zamiłowanie do martyrologii, ginięcia, zawsze w imię czegoś, dla kogoś, z przekonaniem co do poświęcenia, którego dokonują i potrzeby znalezienia większego sensu w procesie gnicia mającego początek od momentu przyjścia na świat. Nie odmawiał im przy tym męstwa ani sprawności bojowej, ba, sam się onegdaj o obu przekonał, ale idąca za tym ckliwość i jednoczesne poczucie wyższości na przemian brzydziły go i bawiły. Żadna inna rasa, uważał Galath, tak bardzo nie pragnęła bycia Mesjaszami jak właśnie człowiek, który odkąd tylko znalazł się w galaktycznym kręgu, obrał sobie za zadanie chronienie i zbawianie słabszych jednostek w ślepej pogoni za postawionym gdzieś pomnikiem w ich rewerencji, dozgonnej wdzięczności i wiecznym płaszczeniu się przed moralnymi zwycięzcami, którzy swoją viktorię okraszali krwawą hipokryzją.
Komentarz w tej sprawie zostawił jednakże dla siebie, zbyt zmęczony, aby szukać zbędnej zwady, ani nie zamierzając Strikerowi niczego udowodniać, doskonale wiedząc, że ten będzie miał jego zdanie w dupie. Zresztą słusznie. Paradoksalnie, w kontrze do tego, co o ludziach sądził, to on wydawał się mu najbardziej podobny charakterem i gdyby przyszło mu kiedykolwiek spośród obecnych jeszcze współpracować, prawdopodobnie wybrałby go.
Nie protestował, gdy nadszedł moment zaprowadzenia Ishy i Kiru do maszynowni. Chciał jeszcze raz zobaczyć rdzeń, poczuć jego promieniotwórczy oddech na pancerzu. Żywot piezo dobiegał końca i Galath szczerze wątpił, aby kiedykolwiek później miał szansę doświadczyć podobnej energii. W zasadzie to nawet sobie tego nie życzył, nie chciał więcej znajdować się w podobnych okolicznościach, gdzie przebieg zdarzeń w dużej mierze nie zależał od niego. Zbyt wiele rzeczy mogło pójść nie tak i nawet teraz batarianin zachodził w głowę jak wszystko mogło tak bardzo pójść po jego myśli.
Stanął w wejściu, nie ważąc się wchodzić w głąb pomieszczenia. Jego pancerz ledwo zniósł ostatnie przestanie we wnętrzu maszynowni, wolał nie ryzykować na ostatniej prostej uszkodzenia, które w tym miejscu, nawet lekkie, mogło okazać się śmiertelnie poważne. Miast tego obserwował, jak asari i yahg przeczesują daremnie skrzynie poszukiwaniu czegoś, co podobno nigdy nie istniało. I tak też tutaj oczekiwał jeszcze ostatniego zwrotu akcji, wypadkowej, która wybije mu z palców dobre karty, lecz ku jego uldze takowa nie nadeszła.
A kiedy Isha zadała mu pytanie, spojrzał na nią, długo wpatrując się w jej niebieskie oczy. W końcu uśmiechnął się jakby coś go nagle rozbawiło. Spojrzał po raz ostatni na iskrzący się błękit rdzenia, po czym odwrócił się i odszedł, pozostawiając ją bez odpowiedzi.
ObrazekObrazek
Kiru Heidr Varah
Awatar użytkownika
Posty: 660
Rejestracja: 3 cze 2013, o 22:04
Miano: Kiru Heidr Varah
Wiek: 100
Klasa: Szpieg
Rasa: Yahg
Zawód: Przemytnik
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Krwawa Horda, jako Urdnot Kubera poszukiwana przez organizacje zwalczające przemyt
Kredyty: 48.138
Medals:

Re: Ikaros

12 wrz 2022, o 22:22

Tak naprawdę "sprawdzenie" przez nich maszynowni było tylko formalnością. Gdyby naprawdę mieli zamiast poszukać tego dysku powinni przetrzepać całe pomieszczenie, centymetr po centymetrze, a na to po prostu nie było już czasu. Zresztą poza przekazaniem ekipie na Psyche ostrzeżenia, nic więcej nie mogli zrobić.
To czy Przymierze zdoła powstrzymać wybuch, a jeśli nie; ile istot ucieknie z systemu, zależało teraz wyłącznie od nich. Kto wie, może terroryści przeliczyli się w szacowaniu siły wybuchu bomby i jedyne co zrobi wybuch to lekko zarysuje przekaźnik. Dodatkowo nawet gdyby ich grupa była gotowa ruszyć do nieuniknionej walki z SST i spróbować rozbroić bombę, żadne nich raczej nie było ekspertem od rdzeni efektu masy znajdujących się na krawędzi wybuchu. Jedyną opcją byłoby prawdopodobnie doprowadzenie do eksplozji już teraz, ale Kiru osobiście nie widziała powodu, dla którego miałaby poświęcać się dla tego układu i górnolotnych bzdur w stylu "wyższego dobra". Szkoda tylko, że nie mogli uszczknąć co nieco ze zgromadzonych w maszynowni skrzyń piezo. Co prawda nie wiedziała po ile teraz stało piezo, ale na takiej ilości mogliby nieźle zarobić i nieco się odkuć. Niestety z patrzącym im na ręce STT gra nie była warta świeczki.
Tak więc pozostawało tylko udać się na statek, nalać sobie drinka i podziwiać gigantyczne fajerwerki.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ikaros

18 wrz 2022, o 19:01


contrapasso
Podsumowanie
Dziękuję pysie za rozgrywkę. :3 Post podsumowujący pojawił się tutaj dla obu grup. Poniżej znajdziecie osobiste podsumowania dla każdej z waszych postaci.
  • Wszyscy:
    + 3 punkty doświadczenia
    +25.000 kredytów
    + Medal "Upadek Mindoiru"
    Powracając na Omegę, nie odnajdujecie Bavi Tara. Pomimo waszych prawdziwych intencji, SST przyjmuje was w swoje ramiona, oferując pieniężne wynagrodzenie za pomoc w ich przedsięwzięciu. W związku z waszym opowiedzeniem się po stronie organizacji, otrzymujecie możliwość dołączenia w jej szeregi.

    Charles Striker
    Sub-mod: Moduł regeneracyjny
    Praca pod przykrywką nie była dla Charlesa łatwa, a jego wyniki nie były całkowicie satysfakcjonujące - ale były wystarczające. Jego tajemniczy, wojskowy kontakt milczał, gdy układ Baldr płonął, a ich mały statek eskortowy dotarł do bezpiecznej przystani w Omedze. Dopiero gdy mężczyzna koił swoje rany w lokalnym barze, jedna z kuso ubranych kelnerek podająca mu płynący w szklance alkohol pochyliła się nad jego uchem, melodyjnym głosem życząc mu smacznego. Pod szklanką tkwiła mokra od wilgoci naczynia kartka z adresem, który wstukał w swój omni-klucz. Znalazł pod nim lokalizację miejsca w Vancouver i małe zaproszenie, opatrzone symbolem B1.


    Isha
    Wizjer Umbra
    Ishy nie udało się wypełnić polecenia, które przesłał jej Bavi Tar. Nie zezłościło to jednak jej zleceniodawcy - nie było w stanie. Gdy jako pierwsza stanęła w drzwiach jego gabinetu, zastała pustkę o powietrzu wypełnionym zapachem stęchlizny. Nie było ciała, lecz pozostała po nim krew zastygła na ziemi w gęstej kałuży. Na ścianie wypisane były litery SST. Wychodząc, D'veve napotkała jednak znajome spojrzenie - młoda asari, którą widziała niegdyś na Conestodze, podbiegła do niej z uśmiechem, szeroko wyciągając ku niej ręce. Shia cieszy się, że żyjesz!, mówiło dziecko, wsuwając kobiecie małą wizytówkę z miejscem i godziną, chcemy się spotkać, wszyscy!. Asari kiwnęła jej głową, prosząco, nim wycofała się z powrotem do ludzi, z którymi tu przybyła - każdy z nich na ramieniu miał mały emblemat SST.


    Inferno
    M-55 Argus
    +3 punkty renegata za makabryczną wiadomość
    Gdy wylądowali na Omedze, Saer'Taar nieco się rozluźnił, choć emocje wydarzeń, które zostawili za swoimi plecami, z pewnością nadal odciskały na nim swoje piętno. Gdy reszta rozpierzchła się na boki po otrzymaniu zapłaty, quarianin skinieniem głowy zaprosił go w innym kierunku. Droga przez kręte uliczki Omegi doprowadziła ich do głośnego, parnego baru, którego wnętrze wypełniał szalejący tłum. Na umieszczonych w barze wyświetlaczach malowały się makabryczne obrazy ostatnich, transmitowanych przez boję komunikacyjną chwil kolonii na Mindoir. Ściany wypełnione były graffiti SST. Gdy Inferno wszedł do środka, tłum zawrzał, unosząc dłonie w jego stronę w szaleńczej, nieskrępowanej radości. W jego dłoni pojawiły się pierwsze szklanki z alkoholem, za który nie zapłacił, a niektórzy skandowali jego imię wraz z tymi, których praca przyczyniła się do unicestwienia systemu Baldr. Nyrexis wychwyciła go z tłumu, na chwilę odsuwając od świętowania. To dopiero początek. Jutro, każde z nas będzie musiało walczyć jeszcze zacieklej niż dziś, rzuciła ku niemu, ale dziś świętuj jak król. Choć kobieta znika w tłumie, nie uczestnicząc w celebracji, dochowuje swojej obietnicy, biorąc go pod swe skrzydła.

    Kiru
    Napierśnik Hahne-Kedar.
    Gdy Kiru przemierza ulice Omegi, licząc nowo pozyskane pieniądze, odnalazł ją nieznany jej turianin, który okazał się twórcą nadesłanych jej wiadomości - a przynajmniej za takiego się podawał. Nie wszyscy na Omedze są za SST, choć ci podbierają nam kontrahentów, powiedział, towarzysząc jej, gdy szła w sobie znanym kierunku. Choć jego pancerz nie miał na sobie oznaczeń z początku, w wyraźnym świetle latarni dostrzegła, że znak na jego piersi zwyczajnie zatarł się od ilości walk, które musiał stoczyć. Wiele mówi się o tobie, Kiru. Uważają cię za bohatera. Jeśli zechcesz, Błękitne Słońca z chęcią przyjmą cię do swoich szeregów. Mężczyzna oferuje Kiru dołączenie do organizacji, obiecując wsparcie logistyczne, oraz stosunkową swobodę, którą yahganka może zachować ze względu na swój status w obszarze Terminusa.

    Pieniążki dodane!

Wróć do „Mindoir”