Ludzka kolonia, której nazwa rozbrzmiała w całej galaktyce szesnaście lat temu podczas brutalnego ataku batariańskich przestępców, w wyniku którego wymordowana została większość ludności. Dziś Mindoir rozkwita, odbudowując swoją historyczną kolonię. Pamiętając o poświęceniu tych, którzy byli przed nimi, koloniści z dumą walczą o lepsze jutro, a dzięki ich determinacji i wsparcu Przymierza, Mindoir staje się perłą odbudowy w Trawersie Attykańskim.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Psyche

18 lip 2022, o 18:07

[h3]akcja 1[/h3]
Wyświetl wiadomość pozafabularną

[h3]akcja 2[/h3]
Wyświetl wiadomość pozafabularną

[h3]akcja 3[/h3]
Wyświetl wiadomość pozafabularną

[h3]PODSUMOWANIE[/h3]
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Psyche

21 lip 2022, o 07:42

Kiedy opadł kurz, mogli w końcu przyjrzeć się martwym celom.
Adrenalina wciąż krążyła w żyłach, serce łopotało w piersi, a instynkt kazał rozglądać się za kolejnymi, nadciągającymi przeciwnikami. Nikt jednak nie pojawił się na horyzoncie, sensory wyczuwały wyłącznie cztery żywe sygnatury. Ich własne.
Pancerze - miejscami popękane i zakrwawione - nie nosiły śladów jakiejkolwiek przynależności. Na ramiennikach, ktoś machnął niedbale rdzawą farbą takie same litery, jakie dostrzegł Andrei na ścianie budynku - SST. Broń, naturalnie, że z przemytu bądź szeroko rozumianego, czarnego rynku, pozbawiona była numerów seryjnych pozwalających wyśledzić transakcje i to, jak trafiała z ręki do ręki. Ich komunikatory, podpięte były do wewnętrznej sieci. Wszystkie znaki na niebie oraz ziemi wskazywały, że byli tutaj wyłącznie w czwórkę. W jakim celu? Na czyj rozkaz? Po cholerę układali ładunki wybuchowe wzdłuż asteroidy? Odpowiedzi, zabrali ze sobą do grobu.
Na wyczyszczonym z historii użytkowania oraz przeglądanych w ekstranecie haseł standardowego, najbardziej podstawowego jak tylko się dało omni-kluczu dowódcy samozwańczego oddziału, znajdowały się kody dostępu do kopalnianego kompleksu. Jakim cudem Przymierzu umknął fakt, iż ktoś wyraźnie się tam zadomowił? Dobre pytanie.
Zadawać by je mógł sobie przede wszystkim Victor, gdyby nie fakt, iż jego myśli uciekały do spadających funkcji życiowych. Oddychanie, przychodziło sierżantowi z trudem. Rzęził. Dziura w napierśniku, pasowała do wielu scenariuszy. Wszystkie były jednak zgodne co to pesymistycznego zakończenia dla głównego aktora. Karajev, jako jedyny nie był w stanie podnieść się, a co dopiero utrzymać na własnych nogach; o takim przywileju, na ten moment mógł tylko pomarzyć. Inni, mniej lub bardziej poobijani, nie mili tej przyjemności obserwować, jak powiększa się pod nimi kałuża ich własnej krwi. Na twardej, surowej skale, odcień był wyraźnie intensywny oraz szkarłatny. Esteta mógłby się zachwycić.
Sierżant wymagał szybkiej, pierwszej pomocy i co najmniej jednej, solidnej dawki medi-żelu. W innym wypadku, powiedzenie gryźć piach nabierze dla Viktora nowego, bynajmniej nie metaforycznego znaczenia.
- Red Sun, Red Sun, jesteście tam? Słyszycie nas? Tu Kittyhawk, odbiór! - głos Newmana, nagle i bez ostrzeżenia, rozbrzmiał głośno w komunikatorze. Wcześniej, nie zwrócili na to uwagi. W ferworze walki, pewne sprawy zaczynały być nieistotne. Mniej ważne. Rozpraszały. Teraz jednak, kiedy ucichł huk wystrzału oraz biotycznych detonacji, słysząc głos załogi fregaty, zdali sobie sprawę, iż przez pewien czas, znajdowali się poza ich zasięgiem. Mimo akcji dziejącej się pośrodku asteroidy. Na otwartym polu.
- Odezwijcie się do cholery! Nasze czujniki Was nie wykrywają, jesteście tam!? Żyjecie? - krok bliżej kompleksu, a głos Newmana stawał się zniekształcony. Przerywało. Krok dalej, mniej więcej za prowizorycznego barykady, gdzie dopadnięto ostatniego z przeciwników, a łączność działała lepiej.
Testy łączności naturalnie wymagały zachowania ostrożności. Nadal, droga wokół kompleksu była zaminowana i jeden, nieodpowiedni krok, a przyszłoby im na własnej skórze przekonywać się o rodzaju ładunków podpiętych w iście misterną, pajęczą sieć. Co ważne, odstępy między kolejnymi minami z a w s z e były takie same. Koszmar perfekcjonisty.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: Psyche

21 lip 2022, o 12:43

Uderz silnie i szybko, by rozbić wroga. Nie daj mu szans na kontratak.
Uderzyli silnie i szybko. Zrobili to niemalże podręcznikowo. Nie mieli jednak do czynienia z pirackimi szumowinami czy innymi typami spod ciemnej gwiazdy. Oddział Karajeva natknął się na doborowych żołnierzy, być może najmitów, być może bojowników lub siły specjalne typu black ops. Tego chorąży póki co nie wiedział. Był pewien jednak jednego- o jakości ich przeciwników przemówił fakt, że nie ugięli się, nie poszli w rozsypkę, a gdy odpowiedzieli, oddział Przymierza zaczął krwawić.
Wróg rozpoczął od ognia huraganowego w kierunku Mili, która jako pierwsza zwróciła ich uwagę. Chorąży Karajev wiedział, że nawet najlepiej opancerzony żołnierz nie wytrzyma tego ostrzału długo. Tym gorzej, że Chorwatka nie była ciężkozbrojnym tej drużyny. Pocisk po pocisku VIktor widział, jak tarcze Račan idą w niwecz. Viktor wiedział czym to się skończy. Widział jak wielu innych kończą w plastikowym worku. Poruszyło go to jednak mocniej. Dlaczego? No tak. Pierwsza misja, gdzie to on od początku był dowódcą, to on odpowiadał za zdrowie i życie swoich ludzi. I choć daleko było Račan do Strikera czy Cade'a Oppemana, to jednak Karajev poprzysiągł sobie przecież... Nigdy więcej...
Ruszył do przodu, otwierając ogień z bliska. Pocisk kolcowy z graala przeszył powietrze, uderzając częściowo o osłonę, za którą chował się wraży dowódca. To osłabiło impakt, tylko nadwyrężając tarcze miast je zniszczyć. Przeładował szybko, wiedząc, że nie zdoła wystrzelić wiele razy. Ujrzał wtedy jak trafiany cel numer jeden równie cieżko jest opancerzony jak on sam, z tym samym programem umocnienia. Prawie. Tam, gdzie wróg chronił swoich ludzi przed ogniem, tam Karajev miał nieco inną niespodziankę dla przeciwnika.
- No dalej!- zakrzyknął, ładując pochłaniacz cieła- Tu jestem!
Podziałało. Miast w Milę, pociski poszybowały w jego kierunku. Viktor poczuł uderzenia, jak zbierała jego tarcza.
- Przywitajcie się z moim małym kolegą!- odwarknął, unosząc broń ponownie. Wystrzelił. Efekt znów był mierny. Zbliżył się jednak dość.
Tarcze zajaśniały, uwalniając skumulowaną od przeciążenia energię kinetyczną na zewnątrz w małej eksplozji, raniąc wszystkich wrogów wokół. Gdy jednak kurz opadł, Karajev przekonał się z jak dobry, przeciwnikiem przyszło mu się mierzyć. Byli doskonale wyszkoleni i wyekwipowani, w broń doskonałej jakości. Broń, którą teraz wycelowali wszyscy w niego.
- Ech, kurwa...- zdążył tylko westchnąć, nim ponownie przyjął na siebie grad pocisków. Było to jak cios ciężkiego młota na tors, ziemia nagle i podstępnie uderzyła go w plecy.
Oszołomiło go na moment. Półprzytomnie próbował sięgnąć do przycisku odświeżenia tarcz, lecz wciskany, nie reagował. Generator, choć pracował bezbłędnie, potrzebował jeszcze chwili by się naładować. Przez zamglony wzrok Viktor ujrzał, jak wróg powoli się wycofuje. Obrócił nieco głowę, by przekonać się, że Mila, choć wciąż stała na nogach, nie była wcale w lepszym stanie.
Nigdy więcej...
- Tylko na tyle was stać?!- rzucił do wycofujących się, markując złożenie się do strzau. Tamten chyba usłyszał, lufa jego rkm-u zmieniła lekko kąt, zmieniając swój cel.
KLIK.
Karajev poczuł, jakby ktoś wił mu lodową szpilę w mózg. Nie mógł zaczerpnąć oddechu, otwierając tylko bezgłośnie usta jak ryba wyciągnięta z wody. Nie widział co zdarzyło się chwilę później, jak ustawiony z tyłu turiański strzelec wyborowy spełnia swoją rolę wyśmienicie. Chorąży odpływał.
Nie mógł jednak! Wiedział, że jeśli straci przytomność, szanse na przetrwanie jego znacząco się zmniejszą. Wiedział, że jest w jednym kawałku tylko dzięki swemu nowemu opancerzeniu o znacznie lepszym stopniu ochrony. Gdyby wciąż miał na sobie stary pancerz, piłby właśnie piwo z porucznikiem Royem Powellem.
Nie miał jednak wiele czasu. Jego parametry życiowe spadały z każdą chwilą. W słuchawce słyszał tylko urwane komunikaty od Newmana, poszatkowane szumem i zakłóceniami. Odruchowo chciał odpowiedzieć, lecz nie mógł, jakby ktoś wydusił z niego całe powietrze, z każdego pęcherzyka jego płuc. Meldunki musiały więc poczekać. Musiał działać.
- Potrzebuję asysty- wydusił z siebie ledwo, sięgając do swej apteczki. Na pierwszy ogień poszedł cały medi-żel, drżącą ręką łatając dziury w swoim ciele. Odczekał chwilę, łapiąc oddech. Już taka drobna czynność go zmęczyła. Policzył spokojnie do trzydziestu, dając czas na działanie zawiesinie aseptyczno-koagulacyjnej na działanie. Potem sięgnął po drugi rodzaj żelu- szpachli- jak to czasem kumple z woja mówili. Po aplikacji pierwszej tubki poczuł się lepiej, na tyle by nieporadnie, ale jednak- usiąść.
- Oddział, raport- rzucił ciężko, jednak odzyskując część sił- Jaki jest wasz status?
Po kolei wysłuchał meldunków, mniej lub bardziej regulaminowych. W sumie raczej mniej, ale wziął poprawkę na to z kim przyszło mu pracować. W międzyczasie aplikował kolejne porcje żelu. Nie podobał mu się fakt, że wydrenował swoje zapasy do zera, ale jaki miał wybór?
- Przeciwnik poważnego kalibru- mruknął, gdy skończyli raportować- Nie dostałem takich bęcek nawet od żołnierzy Kharty. Mówimy tutaj o przeciwniku rzędu sił specjalnych czy black ops. Trzeba zbadać sprawę, przesłuchać jeńca.
Rzucił okiem na leżące trupy.
- Dobra robota. Ale musimy nieco zmienić taktykę, bo następnym razem będziemy mieli mniej szczęścia.
Dźwignął się ciężko, wspierając na kolbie strzelby. W głowie znów odżył jego projekt, który opracowywał od dobrych kilku tygodni. "Taktyka wojsk mieszanych", tak to roboczo nazywał. Był to brudnopis zawierający przemyślenia świeżo mianowanego oficera co do kompozycji drużyn taktycznych. To, co znajdował w Przymierzu ostatnimi czasu uznawał za suboptymalne. Potrzeba było reform. Viktor miał w głowie schemat, który był zaczerpnięciem z budowania grup uderzeniowych marynarki wojennej USA z połowy XX wieku, oczywiście bez przełożenia 1:1.
- Mila- rzucił, dokuśtykając do Chorwatki, która sama też wymagała pomocy- Jesteś szybka, ale brakuje ci uderzenia. Myślę, że to załatwi sprawę.
To rzekłszy, podał jej graala, strzelbę, która jak dobrze wiedział, stanowiła obiekt nie tak znowu małej zazdrości najemniczki. Nie to jednak się liczyło. Sam był zbyt mało mobilny, musiał spędzić dużo czasu na skrócenie dystansu by wejść w zasięg skutecznego ostrzału. To kłóciło się z jego koncepcją żywego czołgu, rdzenia grupy uderzeniowo-taktycznej. Potrzebował zgoła innej broni.
Zjawa przyjemnie leżała w rękach. Broń, która omal go nie zabiła... Było w tym coś poetycznego, choć Viktor nie należał do romantyków. Był pragmatykiem, brał to, co było konieczne, by przetrwać. Dlatego przetrząsnął ekwipunek poległych, szukając pochłaniaczy ciepła, żeli, broni.
- Ładne- rzucił, widząc projektor błyskawic- Ej, Andrei, chcesz się dozbroić? Powinien ci pasować!
Potrzebowali dodatkowej siły ognia. Nie było istotne teraz kto jaki sprzęt ostatecznie przygarnie po misji. To było odległą myślą. Teraz byli oddziałem, jednym organizmem. Musieli działać jak jedność. Inaczej zginą.
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Andrei Asen
Awatar użytkownika
Posty: 32
Rejestracja: 17 sie 2021, o 15:34
Miano: Andrei Asen
Wiek: 32
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: aspirant SOC, pilot pościgowy
Postać główna: Dagon
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 25.020

Re: Psyche

24 lip 2022, o 15:00

Gdy opadł przysłowiowy kurz, Andrei potrzebował chwili, by zrozumieć, że chyba właśnie wygrali. Dotąd polegając na odruchach wpojonych mu podczas niezliczonych szkoleń, z zaskoczeniem przyjął fakt, że nie tylko przeżył, ale w zasadzie był... cały. Tak po prostu. Niemal niezadraśnięty - ot, tarcze, wskazywały przez moment obniżony poziom, poza tym jednak nic. To było dziwne. Asen nie był przecież żołnierzem z pierwszej linii frontu. Był pilotem. Bywał w środku akcji, ale nie takiej. Strzelaniny nie były jego chlebem powszednim i choć jako oficer SOC z oczywistych względów się przed nimi nie wzbraniał, to nie w tej sferze znajdowały się jego szczególne uzdolnienia.
Przetrwał jednak i, co więcej, w niemal najlepszym stanie - wygrywał z nim tylko Crassus, bo pozostała dwójka wyglądała już znacznie gorzej.
- W porządku - odpowiedział tylko radośnie na pytanie o status, a przekonawszy się, że faktycznie już po wszystkim - przynajmniej na razie - przestał się wreszcie kitrać za osłoną jak spłoszony zając. Nie zdecydował się jeszcze na schowanie karabinu, opuścił go jednak lufą ku ziemi, nie spodziewając się, że wpadną z deszczu pod rynnę. Bo chyba nie wpadną, nie?
Zbliżając się do Viktora, spoglądał przez chwilę, jak dowódca oblepia się raz jednym, raz drugim rodzajem żelu, stawiając się - na tyle, na ile było to możliwe w terenie - na nogi. Potem rozejrzał się, spojrzał na ciała, na bunkier. SST. Ten sam skrót nabazgrany i na budynku, i na pancerzach pokonanych. Co to miało znaczyć? Cóż, teraz to chyba najbardziej Samozwańcze Super Trupy, nie? A przynajmniej coś w podobnym tonie. Czekając na zebranie się pozostałych i przegrupowanie, odruchowo uruchomił omni-klucz. Jedną ze stosunkowo w sumie niewielu zalet bycia oficerem SOC był dostęp do służbowych baz i archiwów. Jeśli kiedyś, w jakiejkolwiek sprawie, natknęli się na taki skrót, jest duża szansa że Andrei by się do niego dogrzebał. Nie miał wprawdzie uprawnień do ściśle tajnych, ostatecznie nie należał przecież do kryminalnych, może się jednak uda. Ostatecznie - głupi ma szczęście, nie? A że Asen bywał czasem nieszczególnie bystry, to może wystarczy by wpasować się w tę regułę. Szczerze na to liczył, serio.
Gdy Karajev wreszcie pozbierał się z ziemi i rozpoczął - jakby nie patrzeć - bezczelny rabunek, Andrei uśmiechnął się szeroko. Gdy mężczyzna wysunął w jego stronę Projektor błyskawic, Bułgar wziął go bez wahania.
- Nie będę używał na misji czegoś, z czego dotąd nie strzelałem, ale... - rzucił, wyjątkowo dopuszczając do głosu rozsądek. Nikt chyba nie wierzył, że SOC wyposaża swoich oficerów w sprzęt lepszej jakości, co? O podobnym pistolecie Asen mógł sobie co najwyżej pomarzyć, teraz więc, mając Projektor w rękach, oglądał go ze wszystkich stron z zainteresowaniem. Quarianie to jednak cwane bestie, co? Pistolet miał ciekawą konstrukcję, no i ten mechanizm naładowanych strzałów... Andrei nie wiedział do końca, jak to działa, nie ulegało jednak wątpliwości, że będzie sprawdzał. Może nie tu, ale będzie.
- ...Ale - no pewnie! Dawaj - dokończył więc ochoczo, potem oddając się bez reszty oględzinom. Nie był durny, lepszemu sprzętowi nie odmawiał. Nawet, jeśli nie za bardzo mógł z niego skorzystać teraz - nie chciał ryzykować robienia krzywdy sobie albo innym tylko dlatego, że nie był wystarczająco przyzwyczajony do pistoletu - to takich prezentów się nie odmawia, nie? Zwłaszcza, że mniej lub bardziej prawowity właściciel zalegał już na pylistej ziemi i niespecjalnie mógł zaprotestować.
Wreszcie przypiął Projektor do pancerza, podobnie uczynił też wreszcie z karabinem, by finalnie przykucnąć przy najbliższych zwłokach i dobrać się do aktualnie już bezpańskiego omni-klucza. Broń bronią, ale Andrei jeszcze bardziej doceniłby jakiś fajny, podręczny komputerek. I zapisane na nim dane, oczywiście. Skoro mieli się dowiedzieć, co się tu dzieje, wszystkie informacje były w cenie. No i sprzęt, nie? Sprzęt w cenie był zawsze.
Niczym hiena cmentarna Asen gotów był więc przemieszczać się od zwłok do zwłok, skupiając się na omni-kluczach i tym, co można by na nich znaleźć. Aktualnie wychodził z założenia, że wszystko będzie przydatne. Znajdowali się w sytuacji, w której nie bardzo mogli wybrzydzać jeśli chodzi o jakość informacji. Na odsiew zebranych danych przyjdzie czas później - na razie po prostu powinni zgromadzić co mogli.
Bo chyba nikt nie sądził, że Bułgar potem pistolet komukolwiek odda, co? Wolne żarty!

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Psyche

24 lip 2022, o 15:47

Uderzył szybko. Jeszcze nim skończył raportować potrzebę otwarcia ognia, jego palec ściągnął spust. Uderzył silnie. Już pierwsza seria z nowiutkiego (w rękach Curio) M-13 rozbiła tarcze przeciwnika i uszkodziła pancerz. A jednak efektory w postaci koncentracji siły kinetycznej w określonym miejscu pola walki to było wciąż za mało aby powstrzymać przeciwników. Albo chociażby zmusić ich do przegrupowania i pozwolić Crassusowi z ekipą zdominować inicjatywę potyczki. Przeciwnicy nie wydawali się być niezorganizowaną bandą spod ciemnej gwiazdy tylko czymś więcej. Nie dobrze.
Co ona robi?! Nie dobrze. Pomyślał Curio na widok swojej partnerki katapultującej się w przeciwnika swoją biotyczną szarżą. Powinien się tego spodziewać. Zerwał się ze swojego miejsca i przebiegł na drugą stronę skały, by móc oddać kolejny strzał w przeciwników za osłoną.
Co on robi?! Nie dobrze. Tym razem myśli turianina za cel obrały sobie Karajeva, który nagle sam wyrwał się do przodu aby zwrócić na siebie uwagę.
- Nosz kurwa. - mruknął, przesuwając celownik karabinu na kolejnego przeciwnika. Wyłączył myślenie i włączył działania. To co dalej nastąpiło to wyuczona przez laty pamięć mięśniowa pracująca na spuście Raptora. Strzał, trafienie, strzał, trafienie. Szare komórki Curio nie starały się za bardzo przetwarzać tego co się działo, odcinając się od własnych wspomnień, które przypominały mu o jego poprzednich porażkach. Tym razem po prostu musiał wyeliminować każdego z bronią wycelowaną w jego kompanów. Mila, Andrei czy Viktor, nie miało znaczenia kto.
Widząc świeżo upieczonego chorążego z odciętym zasilaniem, Crassus zerwał się znów ze swojego miejsca. Wszystko trzeba było robić samemu, cholera. W duchu dziękując Duchom przeleciał przez pole minowe nietknięty, aby połączyć się z Andreiem i wypaść na przeciwnika z bliska. Wycelował, odległość pozwalała mu nie przykładać zbyt dużej wagi do precyzji, nacisnął więc od razu spust i… Klik.
- Szlag! - jęknął w złości a lewa dłoń momentalnie uderzyła w bok Raptora, powodując otwarcie się zasobnika na pochłaniacz ciepła. Ten, sycząc i dymiąc z przegrzania, wyleciał na podłogę aby zrobić miejsce nowemu. Jak tylko klapa zasobnika zatrzasnęła się ponownie, Curio wyskoczył na poprzednie miejsce by złapać kąt. Wycelował i nacisnął spust. I tym razem Raptor zaśpiewał tango.
Wraz z ostatnim wyeliminowanym przeciwnikiem ponownie nastąpiła cisza, nie przerywana już głuchym dudnieniem ich karabinów. Turianin spojrzał się na Milę. Była w słabym stanie ale przynajmniej operacyjnym.
- Trochę nie tak miało być. - zauważył, przenosząc wzrok na pozostałych dwóch. Asen wyglądał w porzo ale Karajev jak gówno. Crassus westchnął cicho, jakby już widział Viktora w tym stanie raz. Ot, było nieco głośniej przez krzyki gawiedzi na arenie. Podszedł bliżej żołnierza, opierając kolbę M-13 na swoim łokciu, aby lufa bezpiecznie pozostała wycelowana w powietrze i szybko zbliżył się do Ukraińca, kiedy ten wyciągał medykamenty ze swojej apteczki. Przyklęknął obok na jednym kolanie i odłożył karabin u swojego boku.
- Daj mnie to. - stwierdził neutralnie, sięgając do otwartej apteczki Karajeva aby wyjąć tubki z medi-żelem i samemu je zaaplikować. Nie, żeby mu strasznie zależało na Viktorze ale po prostu zrobi to lepiej samemu nie będąc obitym. - Andrei, Mila, osłaniajcie, co? Nadal mamy czwórkę wyłączoną ale nie martwą. - dodał, wymieniając tubkę z medi-żelem.
Po zaaplikowaniu potrzebnych żeli na Viktora, Curio chwycił swój karabin i powstał. Chłop da sobie radę dalej, jego uwaga była potrzebna gdzie indziej. Chorwatka również oberwała swoją porcję “ołowiu” w tej walce i wymagała nieco koagulantu i szpachli.
- Dobra, Mila. Twoja kolej, co tu za kuku się odwaliło. - zażartował nieco, chcąc rozładować napięcie po walce. I jeśli jego partnerka nie robiła oporów, potraktował ją niczym Ukraińca. Tylko trochę lepiej.

- Ja jestem calutki. Ale na miejscu Mili bym zwolnił nieco. - skomentował słowa Viktora względem Chorwatki, samemu wbijając wzrok również w kobietę. Ona już wiedziała, że turianin nie był zbyt szczęśliwy z ostatniej walki bo, cholera, było blisko. Na szczęście wujek Crassus był na posterunku. Podczas gdy reszta już zaczęła przeszukiwać poległych, on sam przeszedł kilka metrów w około ich perymetru aby dobrze przyjrzeć się zarówno przeciwnikom, ale także ich barykadom, sprzętowi i dziwnemu graffiti, które po sobie zostawili. Uniósł dłoń do hełmu aby uruchomić komunikator. Odpowiedź Andreia była w punkt aczkolwiek nieco brakowało szczegółów.
- Czterech przeciwników wyeliminowanych. Trzech nie żyje, jeden nieprzytomny. Zorganizowani, dobry sprzęt. Nasza drużyna cała, chociaż lekko uszkodzona.
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 279
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Psyche

24 lip 2022, o 17:51

W ferworze walki Mila nawet nie czuła zbytnio pocisków, które przebiły się przez jej tarcze, aby penetrować pancerz. Parła do przodu, starając się nowo uzyskaną umiejętnością pomagać swoim kompanom, a przy okazji nieco poturbować przeciwników. W pewnym momencie nawet wystrzeliła do przodu, w ostatniej chwili odczuwając lęk przed wyleceniem w kosmos – to się jednak nie stało, a trafiony przez kobietę dowódca zorganizowanej grupy przestępczej zalał się biotycznymi płomieniami, upadając na twardą skałę bez życia. Gdzieś na boku Karajev próbujący ściągać na siebie uwagę pozostałej dwójki padł, tym samym oddając dowodzenie operatorowi Curio, który kolejnymi celnymi strzałami walił w bandytów. W pewnym momencie najemniczka musiała jednak się wycofać, włączając swoje tarcze – ku jej uldze, ostatni przy życiu padł od snajperki i pozostał po nich tylko powoli opadający kurz.

Chociaż medi-żele rozprowadzone wcześniej po jej ranach działały, gdy tylko adrenalina padła, Racan poczuła tępe kłucie przebijające się przez otumaniającą warstwę. Jej pancerz również nie był w najlepszym stanie i na krótką chwilę Chorwatka musiała przykucnąć, by złapać oddech. Stojąc przy jednym z ciał, z ciekawości zerknęła na jego rękę, po chwili zrywając z niej omni-klucz Polaris, który zaraz zainstalowała u siebie. Złapała także Phaestona jako broń zapasową (albo na sprzedaż) i zawiesiła na klamrach, strzelbę zostawiając w pogotowiu, lufą do ziemi. Na dźwięk głosu Crassusa uniosła głowę i wstała, kitrając się bliżej numeru cztery i czujnie obserwując tamtą stronę, spodziewając się jakby kolejnego ostrzału. W międzyczasie skierowała także spojrzenie na grafitti, któremu bliżej się przyjrzała, zanim Karajev jeszcze wstał. Gdy ten to zrobił, Curio postanowił zająć się jej osobą.

Musisz teraz pocałować mnie w paluszek — odparła równie żartobliwym tonem, nie spuszczając jednak z oka okolicy nieprzytomnego osobnika. Uniosła ręce, dając się podreperować turianinowi i gdy ten już skończył, podsumowując wszystko jednym zdaniem, dodała tylko: — Taka praca. Ty w nich strzelasz, ja ich do tego przygotowuję — z tymi słowami odsunęła się od Crassusa w zamiarze sprawdzenia stanu ich wroga. Gdzieś tam w słuchawce wybrzmiały słowa ich statku, ale ktoś już odpowiedział. Tylko Viktor do niej podszedł, wcześniej zgarniając jakieś żele i podając pukawę ich SOCowi.

Widząc graala, kobieta przekrzywiła głowę i instynktownie sięgnęła po broń, czując metaforyczną ślinę ściekającą jej po podbródku. Po chwili jednak cofnęła dłoń, kręcąc głowa i chwytając mocniej Adepta. — Dzięki, ale nie miałam jeszcze okazji pobawić się tą. Poza tym cudza tak dobrze nie będzie mi siedzieć — powiedziała i ostrożnie, uważając na miny zaczęła dreptać w stronę osłoniętego gościa. — Ej, Andrei, czy kto tam jest wolny, osłaniajcie mnie. Idę sprawdzić naszego rodzynka.

Wychylając się zza winkla ze strzelbą ułożoną na ramieniu i palcem gotowym do pociągnięcia za spust... bardziej w stronę kolan, niżeli newralgicznych części ciała, kobieta zerknęła, czy aby czwórka nadal leży na swoim miejscu, czy zniknęła. Jeżeli to drugie okazało się prawdą, na pewno odciski butów mogły wskazać jej kierunek, w którym recydywista zniknął.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Psyche

26 lip 2022, o 07:37

Zagrożenie
A>33>B>66>C
0

Omni-żele, medi-żele i pochłaniacze ciepła
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Psyche

26 lip 2022, o 08:12

- Czterech przeciwników!? Jak? Nasze sensory nie wykryły żadnej, innej sygnatury poza Waszą... - warknął, a chwilowe szumienie na linii oni - statek Przymierza mogło być równie dobrze sygnałem kolejnych zakłóceń, co efektem przysłonięcia przez Newmana dłonią mikrofonu, aby w siarczystych przekleństwach wyrazić, co tak naprawdę mężczyzna myślał o całej tej sytuacji.
- Jesteście pewni, że nie ma gdzieś tam obok Was zakłócaczy sygnałów? ? Tak po prostu nie znika się z radarów. Możecie zeskanować ciała i przesłać do nas dane? Jestem bardzo ciekawy, kto to taki - dodał ciszej, pod nosem, mina Newmana musiała być nietęga i choć bardzo tego nie chciał, nie udało mu się uniknąć ambiwalentnych emocji w przekazie.
Omni-klucze zabrane trójce pokonanych przeciwników były wyczyszczone z danych. Nie zachowała się nawet pojedyncza fraza wrzucona w wyszukiwarkę ekstranetu. To nie było normalne, omni-klucze od tak nie traciły historii, wystarczyło jednak chwilę pogrzebać w Primo, aby dojść do tego, iż omni zestrojony był z funkcjami życiowymi posiadacza. Ich gwałtowny spadek, miał skutkować wyczyszczeniem urządzenia. Mod wgrany w tym celu nie był napisany schludnym językiem kodu, nie mniej spełnił swoje zadanie. Jedyną daną, którą udało się odzyskać, był kod dostępu do kompleksu kopalnianego. Jak udało się ustalić z Newmanem, został zmieniony i różnił się od tego, jaki używali pracownicy, kiedy jeszcze na asteroidzie trwały prace wydobywcze.
Pozbawieni broni, omni-kluczy, generatorów tarcz oraz godności przeciwnicy, nie mieli zbyt wiele do zaoferowania. W ich ekwipunku, udało się odnaleźć dobrze zachomikowane, omni-żele. Całe sześć sztuk. Bardziej pożądanych przez Karajeva lecznicznych, nienaruszonych tubek mieli tylko - aż? - jedną. Z pochłaniaczy ciepła, nadawał się też tylko jeden. Użycie innych, groziło uszkodzeniem broni, bądź doświadczeniem innych, najprawdopodobniej równie ciekawych efektów wpychania uszkodzonego pochłaniacza, aby wypluł serie pocisków.
Nagle, wszystkie omni-klucze zgodnie wypluły ostrzeżenie przed wysoką, zagrażającą temperaturą. Mimo iż fizycznie nie odczuli zmian, urządzenia odnotowały, że dosłownie trzydzieści sekund temu na ułamki, nie więcej niż kilka milisekund, znaleźli się w obszarze, w którym gdyby nie odpowiednio zabezpieczony pancerz, ugotowaliby się.
- Red Sun, Red Sun, odbiór! Nasze czujniki odbierają kolejne skoki temperatur. Gdzieś głęboko pod ziemią. W Waszej lokalizacji. Dowództwo zaczyna się niepokoić, przebąkują o ewakuacji Radnej i Premiera. Zejdźcie tam i sprawdźcie, czy mają słuszność... Przesyłam Wam kody dostępu do szafek ze sprzętem górniczym. Nie zapuszczajcie się do szybu bez kombinezonów i sprawnych systemów podtrzymywania życia! - Newman nawet nie zająknął się słowem, iż skoro zmieniono kombinacje, ktoś również mógł majstrować przy szafie z ekwipunkiem.
Omni-klucze ponownie ostrzegły przed wysoką temperaturą.
Drzwi do kompleksu były zamknięte, panel dostępu - dla odmiany - świecił się zieloną poświatą. Andrei doskonale pamiętał, że kiedy oglądał go za pierwszym razem, ten był nieaktywny.
Ogłuszony przeciwnik leżał tam, gdzie rzuciła nim Mila. Był nieprzytomny lub doskonale udał, gdyż bez ostrzeżenia spojrzał na Chorwatkę. Miał duże, ciemne oczy widoczne przez zbitą w hełmie osłonę.
- Nie zatrzymacie tego, co już się dzieje - wycharczał z obcym akcentem. Zanim zareagowała, zacisnął zęby rozgryzając tabletkę. Pociekła ślina, która szybko zamieniła się w pianę. Ciałem mężczyzny zaczęło rzucać, a on sam zwinął się w konwulsjach.


Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: Psyche

29 lip 2022, o 17:05

Karajev zbierał potrzebny sprzęt i oporządzenie z trupów z zimnym, bezemocjonalnym pragmatyzmem. To był dosłownie szaber zwłok, niemniej jakiż wybór mieli? Pomiędzy życiem a śmiercią, pomiędzy optymalnym funkcjonowaniem a byciem niezdolnym do służby nie było miejsca na takie moralne rozterki. Tak właśnie żołnierz uzupełnił zapas swoich żeli, postanawiać odstąpić jedyny sprawny pochłaniacz ciepła drużynowemu strzelcowi wyborowemu.
- Łap- rzucił do turianina- Myślę, że tobie bardziej się przyda.
Chwila wytchnienia. Połatał się, sprawdził sprzęt, podczas gdy Mila poszła po ich jeńca, ogłuszonego na początku walki, zaś Andrei i Curio wypatrywali, czy nie zbliża się kolejny wróg. Sprawdziwszy systemy, chorąży stwierdził, że wszystko działa jak należy- z jednym wyjątkiem. Komunikacja szwankowała i to bynajmniej nie z powodu elektroniki starego hełmu Ukraińca.
- Kittyhawk, powtórz, ledwo cię słyszę!- wołał przez radio, z miernym rezultatem. Postanowił zmienić pozycję, sprawdzając gdzie łapie dobry sygnał.
- Aktywność wroga w rejonie. Sygnał słaby, musi być zakłócany. Cztery cele zneutralizowane, jeden z nich wzięty żywcem- meldował, gdy wreszcie usłyszał kapitana Newmana wyraźnie- Skan w drodze. Wróg nie ma oficjalnych oznakowań, dobrze wyposażony, wyszkolony i zdyscyplinowany. To nie piraci ani zwykła bojówka. Ich klucze miały wgrany program samooczyszczani po śmierci operatorów. Żadnych danych nie udało się odzyskać. Wygląda mi na siły specjalne, być może black ops. Jedyne symbole to SST. Potrzebna identyfikacja. Wysyłam dane wizualne, zaraz też dołączę skan.
To powiedziawszy wystukał komendę na swoim omni, wysyłając nagranie z kamerki osobistej. Ta szczęśliwie, choć zakłócone było strumieniowanie w czasie rzeczywistym, nadal rejestrowała obraz w trybie offline.
- Drużyna, potrzebuję skan ciał dla dowództwa. Zajrzyjcie im też pod hełmy, skaner jest uzupełnieniem, nie zastąpieniem wizualnej identyfikacji. Raportować też wszelkie nieprawidłowości i osobliwości. Mila, co z naszym rodzynkiem?
Sam utrzymał pozycję, by nie przerywać kontaktu z fregatną. Ponownie przemówił przez radio.
- Teren jest zaminowany, dokładnie i z rozmachem. Ładunki o dużej sile. Wyślijcie ekipę saperów na nasze obecne koordynaty...
Urwał. Nagłe ostrzeżenie o piku energii termicznej wyskoczyło na ekran jego omni. Zdumiał się.
- Kittyhawk, odbierasz te wskazania?- spytał, a gdy otrzymał potwierdzenie, odparł- Zrozumiano. Kieruje się na nowe koordynaty.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Psyche

29 lip 2022, o 18:10

- Chujowe sensory. - mruknął Curio, zawczasu odcinając swój mikrofon od komunikatora. Reszta nie musiała tego słyszeć, chociaż możliwe, że wzrok którym obdarzył swoich kompanów przekazywał jego myśli. Chwycił jeszcze pochłaniacz ciepła od Karajeva. - Dzięki.
Nie zamierzał kazać kapitanowi ani chorążemu czekać zbyt długo, ekipa i tak musiała się do końca pozbierać. Stanął więc nad najbliższym do niego pokonanym przeciwniku. Kilkoma kliknięciami uruchomił swój omni-klucz, a następnie skaner na nim aby dokładnie przeanalizować ciało. A potem strzelić kilka fotek i krótkie nagranie przedstawiające zmarłego z każdej strony. Otrzymane rezultaty przesłał od razu na Poitiers. Zanim jednak uruchomił komunikator aby ponownie skontaktować się z resztą, czujniki jego pancerza zawyły o zagrożeniu termicznym. Na ich szczęście nowoczesne komponenty pancerzy bojowych były przystosowane aby wytrzymać krótki czas w skrajnych temperaturach. Mimo to, samo pojawienie się takiej anomalii nie wróżyło nic dobrego.
- W ryj volusa, też to mieliście? - odezwał się do członków swojego zespołu. Sprawdził szybko raptora i ustawił się na pozycji aby osłaniać swój perymetr. I prz okazji mieć oko na Milę, która poszła sprawdzić ostatniego milusińskiego. Sytuacja robiła się dużo bardziej nieciekawa niż zakładał Crassus. Na wygłupy losowej bandy batarian to nie wskazywało, zbyt duże zgranie i taktyki działań sił specjalnych wskazywały na poważniejszego przeciwnika. Skoki temperatur na pewno nie były przypadkowe w świetle tego odkrycia. Przymierze ma problem. I przez to Curio, bo to oni musieli odwalić tutaj brudną robotę.
- Dobra. Zbieramy się, Karajev? Nie podoba mi się to ale goście na bankiecie mogą mieć przypał jak nic z tym nie zrobimy.
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Andrei Asen
Awatar użytkownika
Posty: 32
Rejestracja: 17 sie 2021, o 15:34
Miano: Andrei Asen
Wiek: 32
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: aspirant SOC, pilot pościgowy
Postać główna: Dagon
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 25.020

Re: Psyche

30 lip 2022, o 08:19

Po szybkim wzbogaceniu się - rabunek to zawsze dobre rozwiązanie, nie? - bez wahania przystąpił do wykonania... rozkazu? prośby? mniejsza z tym, jak to nazwać. Zadania. Po prostu zadania zleconego przez Karajeva. Skoro i tak już grzebał się w trupach, zbierając z nich wszystko, co mogło być przydatne - i odkładając zdobycze na bok lub zabierając dla siebie - mógł też pokusić się o ich skany i identyfikację. Starał się przy tym działać sprawnie, bo nie podejrzewał, by mieli dużo czasu. Może i był optymistą, nie aż takim jednak, by uznać, że ci tutaj byli jedynymi przeszkodami na drodze do... Czego w sumie? Rozwikłania tajemnicy? Uratowania kolonii?
Gdy więc nagle okazało się, że temperatura szaleje, nie był nawet specjalnie zdziwiony. Niezadowolony - jasne - ale nie zaskoczony. Działo się tu coś dziwnego i naprawdę nie powinni uważać, że jedna potyczka z cholera wie kim załatwi sprawę. Jeśli ktoś by go zapytał, Andrei radośnie stwierdziłby, że dopiero rozpoczęli przedzieranie się przez ocean gówna. Ot, taki był z niego poeta.
- Mamy kody do wejścia - rzucił wreszcie, gdy dowiedział się o poległych wszystkiego co mógł. - Ich omni-klucze wyczyściły się wraz ze zgonami użytkowników - niezbyt elegancki mod, ale zadziałał, więc chyba trzeba go uznać za dobrą robotę. W każdym razie, nie ma danych, więc jedyne co to możemy pójść dalej. Bo to... - Ruchem głowy wskazał panel dostępu, powoli podchodząc do drzwi kompleksu. - Się odblokowało. Tak jakby.
Zawahał się. Niespecjalnie wierzył w cuda, więc choć nagły dostęp do kompleksu wydawał się dobrą wiadomością, Bułgar nie był do końca przekonany, że rzeczywiście powinni się z tego cieszyć. Nagłe zmiany temperatur wymuszały działanie, a odblokowanie wcześniej zamkniętych dróg sprawiało wrażenie, że...
- To może być pułapka - wypalił, oglądając się na Viktora i Crassusa. - Tak mi mówi intuicja. A wiecie, co jest najlepsze? Że w sumie nie mamy innego wyjścia, jak tam pójść. W sensie, wejść w tę zasadzę. Jeśli to zasadzka. Ale pewnie tak. - Znów spojrzał na drzwi i westchnął z rezygnacją. - Jeśli nie chcemy się tu zagotować - a ja osobiście bardzo bym nie chciał - to proponuję zawołać koleżankę... - Mila, zdaje się, kontynuowała swój rekonesans przy wcześniej spacyfikowanym przeciwniku. - ...I ruszyć dupy. Im szybciej się stąd zabierzemy, tym lepiej. - Wzruszył ramionami. Tak było, nie? Sam Andrei zdecydowanie preferowałby szybką przebieżkę po kompleksie, sklecenie byle jakiego raportu i powrót gdzieś, gdzie otoczenie i wydarzenia są jakby bardziej zrozumiałe. Jakieś takie, nie wiem, bardziej pod kontrolą.
Andrei naprawdę nie miał zapędów na bycie bohaterem.
ObrazekObrazek
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 279
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Psyche

30 lip 2022, o 17:07

Podreperowana kobieta mogła w końcu zająć się najważniejszymi sprawami, jakie wpadły im na aktualnie na głowę. Przypięła nowe omni, zabrała ze dwa omni-żele z ich nowej puli, aby mieć coś na podorędziu, gdyby przyszło im ponownie się strzelać, a nawet chwilę nasłuchiwała trzeszczącego głosu Newmana, zakłócanego przez nie wiadomo co. Na pytanie o jakieś zagłuszacze, rozglądnęła się po okolicy, jakby wielka antena miała wystawać spod ziemi i blokować komunikację; prawdopodobnie niczego takiego nie było, więc po prostu wstała z klęczek i ostrożnie przeszła w zagłębie skalne, w którym zostawiła wcześniej wroga.

Nie słysząc więc dywagacji członków jej oddziału, najemniczka miała przed sobą leżącego ciągle... człowieka, czy co tam się kryło w środku. Zerkając na niego, przez chwilę zastanawiała się, czy ciągle jest oszołomiony, czy udaje. Jako, że obie opcje były prawdopodobne, ze strzelbą na podorędziu podeszła bliżej. I jak na zawołanie, ledwo się zbliżyła, ten drgął, nieomal nie wymuszając na Chorwatce strzału. Jego kolejne słowa były oczywiście bez sensu i z pompatyczną nutą, czemu jeszcze potwierdzała trucizna rozgryziona w ustach ewenementa. Klnąc, Mila podbiegła do jegomościa, widząc, jak ten już toczy pianę z ust. Nie wiedziała, czy ma jeszcze szansę, ale spróbować było warto.

Pieprzeni terroryści i ich zasrany dramatyzm — rzuciła do siebie, chcąc zmusić jeńca do wyplucia trucizny, czy co on tam miał w gębie. Nieważne, czy wypluje to do hełmu, czy co – miał się tego z siebie pozbyć. I nawet tak niepokojące rzeczy, jak pikanie alarmu termicznego jej nie dotknęło chwilowo. Jedynie w trakcie siłowania się z więźniem rzuciła do wewnętrznego komunikatora: — Gnojek połknął truciznę, ja pierdolę, zaraz mi tu zejdzie! — i kontynuowała walkę z nieuniknionym.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Psyche

31 lip 2022, o 14:43

Na ile godzin wystarczy tlenu w maskach?
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Psyche

31 lip 2022, o 14:56

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Mila nie była w stanie nic zrobić. Przegryziona trucizna, z prędkością światła dostała się do krwioobiegu. Reakcja organizmu była natychmiastowa, mężczyzna odszedł w spazmach a to, jak powykręcało jego ciało, sugerowało, iż cierpiał katusze nim wyzionął ducha. Obrzygał siebie, a także kobietę, która do ostatniego momentu walczyła, aby utrzymać go przy życiu. Nie udało się. Wymuszone wymioty wydaliły zdecydowanie zbyt mało, to, co zostało we krwi wystarczyło, aby sparaliżować układ nerwowy.
- Red Sun, Red Sun, odbiór. Czy mnie słychać? - dopytywał Newman. Mimo działań Przymierza, sygnał nadal był zbyt słaby, aby można było mówić o stabilnym połączeniu.
- Powtórz proszę, Red Sun. SST? Przeliteruj, dla pewności. Skrót mi nic nie mówi, baza także nie wypluwa żadnych sensownych wyników wyszukiwania. To jakaś bojówka? Mówisz, że są zbyt dobrze przygotowani na terrorystów? Wykluczcie współpracę z Cerberusem? Hegemonią Batarian? - słyszeli co drugie słowo, Newman był na granicy zniecierpliwienia, powtarzając się po raz enty. Ludzcy mężczyźni, których skany oraz fotografie przesłano na statek, nie mieli żadnych, charakterystycznych znaków. Z twarzy dosłownie podobni do nikogo. Obcięci na jeża, z bliznami i szramami charakterystycznymi dla kogoś, kto albo lał się po mordach za pieniądze, albo pracował na kredyty biorąc najemnicze zlecenia.
- Potwierdźcie swoje położenie, oddział saperów i dwóch do przechwycenia zamachowca jest w drodze. Mielimy jeszcze Wasze załączniki, nie wychodźcie poza zasięg! - zastrzegł Newman, coś zaszumiało w komunikatorze, po chwili słychać było, jak mężczyzna bierze głęboki oddech.
- Widzimy się za... trzydzieści sześć minut, Red Sun - dodał, tym samym informując ich, iż osobiście zszedł z pokładu statku, aby zobaczyć co właściwie odpierdala się na asteroidzie.
Kompleks wyglądał na opuszczony tylko na pierwszy rzut oka. Już w pierwszym pomieszczeniu socjalnym i przynależnej do niej szatni, znaleźli cały osprzęt niezbędny do podłączenia ładunków wybuchowych - część min, nie była uzbrojone, inne leżały przygotowane na wypadek, gdyby zabrakło. Wszędzie walały się kable, części elektroniki. Dwie szafki były naruszone, brakowało ze środka kombinezonów górniczych. Pozostałe, udało się otworzyć kodem przesłanym im przez Newmana. W każdym ochronnym sprzęcie, zapas tlenu wystarczył na pięć godzin co jeśli porównać z planami szybów wydobywczych zapisanych na ich omni-kluczach, pozwalało im przejść kopalnie wzdłuż i wszerz. Chociaż jedna, dobra wiadomość odkąd wylądowali na Psyche.
Kamery w kompleksie były aktywne, wejście do monitoringu banalnie proste, jako że nie zabezpieczało ich żadne hasło. Rozpoznali na nagraniach z ostatnich godzin pokonanych napastników. Wygłupiali się, podłączając kolejne ładunki wybuchowe. Sprawiali wrażenie święci przekonanych, iż są tutaj bezkarni. Sami. Nikt nie zorientuje się, co robią. Kamery nie zarejestrowały nikogo więcej - tylko tę czwórkę.
W pewnym momencie, dowódca całego kwartetu odszedł kawałek na bok, odbierając połączenie na swoim omni-kluczu.
- Skończyliście? Zmywajcie się stąd zanim to pierdolnie - znał ten głos. Miękki i delikatny. Kompletnie nie pasujący do sukowatego oblicza. Swoje nemezis, Curio rozpoznał w s z ę d z i e. Dlatego też nie miał wątpliwości, iż zabójczyni, która sprzątnęła mu sprzed nosa kontrakt, a następnie postrzeliła w bok podczas zlecenia na Omedze, kontaktuje się z mężczyznami umieszczającymi ładunki wybuchowe na asteroidzie i najwyraźniej dowodzi tym całym przedsięwzięciem.
Po tylu latach, była gdzieś tutaj.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Psyche

1 sie 2022, o 13:57

Zauważywszy i usłyszawszy małe kłopoty Mili z pojmanym, Curio rozejrzał się i ruszył do Chorwatki szybkim truchtem. Co jak co ale szczur w potrzasku walczył ze zdwojoną siłą, normalnym mogły być problem z utrzymaniem go w ryzach. Jednak słysząc słowo “trucizna”, Crassus momentalnie puścił się sprintem. Żywy zatrzymany był na wagę złota w kwestii wydobycia informacji, byłoby cholernie szkoda jakby go teraz stracili… Wypadł do nich akurat gdy przeciwnik targany był ostatnimi konwulsjami, rzygając niczym Curio po zjedzeniu wątpliwej jakości taco na Omedze. Turianin wypuścił powietrze, długo, ciężko.
- Nie żyje. - stwierdził oczywistą oczywistość gdy wizjer jego hełmu skierował się Milę. Komunikacja była otwarta, tak by każdy członek zespołu słyszał obecny status Czwórki. - No to nic tu po nas. - skinął przyjaciółce i ruszył z powrotem w kierunku kompleksu, jeszcze przez moment czekając aby kobieta do niego dołączyła. Śmierć ostatniego SST była niefortunna ale nie mogli już nic na to poradzić więc dalsze rozmyślanie nie dałoby nic. Nic by nie dało.
Po drodze w milczeniu przysłuchiwał się komunikatom Newmana nadawanym z Poitiers i w duchu cieszył się, że Karajev był wciąż na nogach. Curio nie musiał przejmować dowództwa a co za tym idzie - pieprzyć się z tym całym bajzlem. Do kogo należała ekipa na asteroidzie? Cerberus? Prawdopodobne, bardziej niż batarianie. Sprzęt, taktyki działań, wyszkolenie no i teraz tabletka z trucizną. Śmierdziało poważną agenturą i działaniami typu black ops. Z samych ciał ciężko było ocenić, nie byłoby niczym nowym dla Cerberusa, lub innej siatki terrorystów, użycie komórki bez analogicznych odznaczeń. Wręcz wskazanym przy aktach terroryzmu jak wysadzenie całej, zasranej asteroidy.
Dobrze, że zbliżało się wsparcie. Saperzy przydadzą się jak mało co, chociaż obstawiać pojmanego to już nie było po co. Ale trzydzieści sześć minut? Co oni tam robią, do cholery? Kończą partię brydża czy muszą wiosłować? Odwrócił się w kierunku Mili i jeśli ta spojrzała na niego, mogła dostrzec jego obecne myśli w żółci turiańskich oczu.
Przynajmniej wejście do kompleksu było łatwe. Jedna, prosta rzecz a jak cieszy. Crassus powoli i metodycznie przesuwał się przez korytarze, czyszcząc pomieszczenia po trochu “krojąc” sobie kąty. Mając czyste pomieszczenie socjalne, Curio podszedł do szafek i rozrzuconego sprzętu aby szybciutko przejrzeć co tam było i strzelić kilka fotek dla Newmana.
- Ohoho, się nadźwigali chłopaki. Jeśli to jest tylko część elektroniki i ładunków, które wnieśli to niech mnie volus w dupę. Sukinsyny serio chcą wysadzić Psyche. - stwierdził i przesunął się do sprzętu górniczego, gdy reszta już otworzyła szafki. - Chociaż tyle.
Doposażony w dodatkowe zapasy tlenu i sprzęt ochronny, Szpieg nie mógł się powstrzymać przed wbiciem się na monitoring kompleksu zanim jeszcze zejdą w trzewia asteroidy. Poza ciekawością, był też nabyty nawyk. Każdy strzępek informacji był na wagę złota w sytuacji jak ta. Złożył Raptora na swoich plecach i dopadł do terminalu. Kilka kliknięć turiańskich palców wystarczyło aby je uruchomić.
- Mogli chociaż admin-admin ustawić. - mruknął do siebie, wyświetlając po kolei obrazy z kamer aż natrafił na kolejną czwórkę delikwentów. - Oho, patrzcie kogo my tu mamy.
Wskazał na ekran z cichym chichotem i oparł dłonie na biurku, wpatrując się rozbawiony na przeciwników. Tacy głupi. Pomyślał. Nawet nie wiedzą, że ktoś ich obserwuje. Z ciekawością przyjrzał się odchodzącemu dowódcy, gdy ta sięgnęła do komunikatora. I wtedy znów usłyszał ten głos.
- Nie. - wypalił momentalnie, przysuwając twarz bliżej monitora. Tak dla pewności. Jednak mina turianina zrzedła wraz z każdym kolejnym słowem jego nemesis. Dlaczego tu?! Na Cytadeli jej głos był tylko figlem jego obolałego rozumu. Ale teraz? Teraz był pewien, co słyszał i widział. Pomimo pancerza wciąż mógł rozpoznać sylwetkę, która wyryła mu się w pamięci jeszcze przed otrzymaniem postrzału w bark. Miejsce dawnej rany dziwnie zaswędziało, jego dłoń odruchowo uniosła się by podrapać swędzący bark tylko po to aby się zatrzymać na płytkach pancerza. Niedobrze, bardzo niedobrze. Curio rzadko miewał wątpliwości ale w tej chwili właśnie je poczuł. Czy poradzi sobie?
Turianin głośno wypuścił powietrze, odpychając się od biurka aby spojrzeć na resztę ekipy.
- No to mamy problem. - stwierdził w końcu. Do cholery, był zawodowcem. Da radę. Odchrząknął. - Ci tutaj to nie są w ciemię bite typy tylko wysokiej klasy zawodowcy. Wiem, że to wiemy, ale możliwe, że znam ich dowódcę. - przyznał. Nie było sensu trzymać tego jako sekret. - No, częściowo. Spotkałem się z nią przy okazji jednej roboty, jeszcze zanim poznałem Milę. Nie wiem kim dokładnie jest ani nawet jak ma na imię, ale. To najlepszy strzelec wyborowy jakiego znam. Ekipa, która z nią przybyła też musi znać się na robocie. Mamy przejebane, moi drodzy.
Podsumował, biorąc głęboki wdech. Tylko oni byli faktyczną szansą na uratowanie imprezy na Mindoir.
- Ale jak nie my to kto, nie? Jak tam, Andrei? Spodziewałeś się takich rzeczy po robocie w SOC? - zagadał do Bułgara, chcąc nieco rozluźnić atmosferę. A przede wszystkim siebie.
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: Psyche

1 sie 2022, o 16:25

Obserwował otoczenie, starając się utrzymać kontakt radiowy. Zakłócenia wciąż przedzierały się przez eter, ale udawało się póki co porozumiewać z fregatą.
- Słyszę cię Kittyhawk, ale wciąż odbieramy zakłócenia. Wróg aktywnie zagłusza nasze przekazy- meldował- Dokonaliśmy pobieżnej wzrokowej identyfikacji przeciwników. To ludzie, ich oznaczenia to Sierra, Sierra, Tango. Wysoki poziom wyszkolenia wojskowego. Prawdopodobieństwo powiązań z Hegemonią nikłe. Wysoka szansa na powiązania z Cerberusem, brak jednak potwierdzenia. Przesyłam dane, odbiór.
Odczekał jakiś czas, widząc, jak powoli idzie przesył plików na okręt. Zaklął w myślach, wiedząc, że czas gra na ich niekorzyść, niemniej nie oznaczało to, że mieli działać byle szybciej byle jak. Przepływ informacji póki co musiał być utrzymany. Powtórzył obecne współrzędne na potrzebę desantu saperów, znów krzywiąc się, że dane wciąż nie były wysłane w stu procentach.
- Potwierdź odbiór Kittyhawk- zawołał, gdy na jego omni wreszcie pokazał się symbol finalizacji przesyłu, po czym odetchnął, uzyskując odpowiedź. Wszystko to trwało tak długo... zbyt długo. Wtedy to usłyszał relację drużyny.
- Kittyhawk, mamy czwartego wroga KIA. Pigułka z trucizną, obiór.
Kapitanowi chyba nie spodobało się to co usłyszał, bowiem oznajmił, że osobiście dokona oględzin. Co on chciał przez to osiągnąć? Oceni czy zaminowana asteroida faktycznie ma dostateczną ilość min, by uznać to za zagrożenie?
- Odmawiam, Kittyhawk, teren jest ciężko zaminowany, gotów do odpalenia. Potencjalne zniszczenia katastrofalne. Rekomenduję ewakuację VIPów z powierzchni planety. Wyślijcie saperów ASAP. Czas operacyjny przez was podany jest nieakceptowalny, powtarzam, nieakceptowalny! Odbiór.
Uniósł nieco brew, czując ukłucie oporu przed takim tonem i słowami wobec starszego stopniem, jednak kapitan od początku wydał się chorążemu człowiekiem zbyt opieszałym, niechętnym do podejmowania decyzji, co było widać zarówno teraz, jak i na odprawie. Ironią było to, że Karajev sam nieraz posądzał się o taką postawę.
- Schodzimy pod ziemię celem dalszego zwiadu. Możliwy brak łączności. Red Sun, bez odbioru.

Przez zejście do kopalni Viktor milczał, wydając co najwyżej proste sygnały gestami, jeśli zaistniała potrzeba. Dopiero gdy wyekwipowali się w dodatkowy sprzęt górniczy, a następnie weszli do pokoju monitoringu, Karajev nawiązał rozmowę.
- Znasz jej afiliację? - spytał Crassusa, gdy ten rozpoznał we wrażym dowódcy przeciwnika z przeszłości- Cerberus? Inny gracz? To najemnik, czy ma stałego pracodawcę?
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Andrei Asen
Awatar użytkownika
Posty: 32
Rejestracja: 17 sie 2021, o 15:34
Miano: Andrei Asen
Wiek: 32
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: aspirant SOC, pilot pościgowy
Postać główna: Dagon
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 25.020

Re: Psyche

2 sie 2022, o 16:59

Viktor gadał, a Andrei słuchał jednym uchem - na tyle uważnie, by być na bieżąco, ale niewystarczająco, by uznać go za w pełni skupionego. Po wejściu do kompleksu dużo bardziej interesowały go wnętrza niż rozmowa jako taka. Miał jednak prawo do takiej ignorancji, nie? Nie on tu był dowodzącym, nie on musiał raportować. On był... Cóż. Wyrobnikiem. Takim, co to mu się palcem pokazuje, a on wykonuje - przynajmniej przy tej robocie. Dopóki nie był za sterami czegokolwiek, co wznosi się choćby o parę centymetrów nad ziemią, dopóty można nim było rządzić. Nawet mu to odpowiadało. Ostatecznie był przecież raczej leniwy i niezbyt skłonny do brania odpowiedzialności za kogokolwiek poza sobą. A i za siebie - to też czasem było za dużo.
No więc rozglądał się i grzebał we wszystkim, w czym mógł. Tu kable, tam kombinezony. Dużo sprzętowego śmiecia ewidentnie wykorzystywanego do zaminowywania asteroidy. Czyli co, jednak zamach? Imponująca eksplozja w jakże symbolicznym czasie?
Weselej zrobiło się, gdy zajęli się monitoringiem. Gdy turian wygrzebał im nagrania - chociaż, tak po prawdzie, nie musiał szukać nawet specjalnie daleko - Asen stanął obok, by obejrzeć wyświetlane obrazy. Role główne obsadzone przez świętej pamięci typów, których tak bezczelnie rozebrali do gołego (a przynajmniej zrobiliby to, gdyby i pancerz dało się wykorzystać... no, Andrei zrobiłby to na pewno). Zaminowywując teren wygłupiali się tak, jakby... Cóż, w zasadzie tak samo jak zapewne robiłby to i Asen w podobnej sytuacji. Niestety musiał przyznać, że pod tym względem był do poległych aż za bardzo podobny. Nawet rzuciłby teraz jakimś - jego zdaniem - zabawnym komentarzem, ale w tym momencie Crassusowi coś się stało. Palpitacje jakieś, wylew, niemoc innego rodzaju?
A nie. Po prostu rozpoznał kogoś, kogo rozpoznanie niespecjalnie go chyba ucieszyło.
- Tylko nie mów, że to jakaś wakacyjna miłość - mruknął Andrei, zerkając na Curio spod oka.
To nie była wakacyjna miłość.
Po krótkim wyjaśnieniu turianina i dodatkowych pytaniach Karajeva Asen westchnął cicho, jakby nieśmiało i pokręcił głową lekko. Strzelec wyborowy? Najlepszy? Przejebane? Nie to chciał usłyszeć, naprawdę nie to.
Na pytanie Crassusa parsknął cicho. No tak. Atmosferę zdecydowanie wypadało rozładować zanim się tu wszyscy obsrają ze szczęścia. Czy tam z innych emocji.
- Jakbym był w antyterrorach to może nawet bym się spodziewał, ale nie. W zasadzie nie. Bo ja w sumie nawet nie jestem terenowy - parsknął cicho. Pewnie już to wiedzieli - a przynajmniej Karajev pewnie wiedział. Jakiś tam wgląd do profili aktualnych podwładnych chyba miał - a przynajmniej Andrei zakładał, że miał. A jak nie miał, no to cóż - niespodzianka. Nie ma to jak dowiedzieć się w środku akcji, że ma się w zespole kogoś... niekompetentnego?
No nie. Bułgar nie był aż tak niekompetentny. Kompetentny inaczej, jeśli już.
- No cóż - skwitował tymczasem. - Jak nie zamierzamy się stąd już wynosić - a mam bardzo nieprzyjemne wrażenie, że jednak nie zamierzamy - to chyba trzeba olać to, że ona jest taka niby najlepsza i że przejebane. - Wzruszył lekko ramionami. Nie mogli się skupiać na takich słowach jeśli mieli choćby spróbować coś zrobić, nie?
Myśli pofrunęły mu do ostatniego z poległych, których pozostawili na zewnątrz.
- Szkoda, że tamten był tak niewychowany, że wziął i się zabił - westchnął Andrei cicho, odruchowo zerkając na Milę - jedynego świadka tej jakże przykrej sceny. - Mógł być teraz przydatny. Coś by nam poopowiadał o tej... Tej, nie? Może by znał jej ulubiony kolor. Albo by wiedział, czy ma alergię na migdały. - Pokręcił głową z teatralnym rozczarowaniem.
Jeśli ktoś miał być w ich zespole nieszczególnie przydatnym klaunem, Andrei mógł być w tej konkurencji całkiem silną kandydaturą. Tak uważał. Jego komentarze były przecież przezabawne, był tego pewien.
ObrazekObrazek
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 279
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Psyche

3 sie 2022, o 20:41

No co ty nie powiesz — odpowiedziała Mila na oczywistość Crassusa, wpatrując się w zarzygowującego własny hełm jegomościa. — Przynajmniej zarzygał siebie, a nie mnie. Znowu — 3/4 oddziału mogło oczywiście pamiętać ów incydent, przy którym część nawet pomagała. Głupie pomysły czasami przychodziły kobiecie do głowy i niesmak po nich niestety pozostawał. Tak czy siak, najemniczka niemal natychmiast puściła nieboszczyka, by ostrożnie podążyć za towarzyszem do kompleksu. Po drodze komunikacja między nimi, a statkiem trzeszczała, jakby ktoś przykładał tam omni-klucz, do tego stopnia, że na krótką chwilę Mila wyłączyła komy, tuptając za turianinem do środka i chwytając się okazjonalnie za jego ramię, gdy teraz, po opadniętej adrenalinie każde potknięcie oznaczało przyspieszone bicie serca.

Dopiero w środku włączyła ponownie transmiter, na chwilę pozwalając unormowanemu powietrzu przy okazji wpaść przez jej uchylony hełm do środka. Za sugestią reszty zerknęła po wszystkich pomieszczeniach, znajdując parę żeli i zestawów górniczych, ale nic ciekawego. Dopiero monitoring pokazał bandę czującą się bardzo luźno podczas popełniania zbrodni przeciwko ludzkości. Właściwie odrobina humoru nigdy nie szkodzi, nawet podczas tak poważnej misji. Każdy w końcu jest człowiekiem, nawet ogary Przymierza pewnie sobie czasem żartują. Chyba. Czy taki Karajev jest zdolny do żartów? Mila chyba nie widziała, żeby mężczyzna żartował, nawet kiedy pierwszy raz go spotkała poza jakimiś misjami. SOCowiec z drugiej strony był śmieszkiem, co podpadło do gustu kobiecie. Nie mogło być zawsze tak, że to ona i Curio kradną podium w rozluźnianiu atmosfery, prawda? Wiadomo, podium było super, ale czasami brak konkurentów godnych ich poczucia humoru nużył.

Panie kapitanie Karajev, te trzaski ze strony naszego statku uszkodziły panu słuch? Crassus właśnie powiedział, że gówno o niej wie oprócz tego, że dobrze strzela — odparła kąśliwie, testując poczucie humoru adresata tej wypowiedzi. Mimo tego, wpatrzyła się w ekran, na chwilę poważniejąc. Słyszała historie o słynnej przeciwniczce jej przyjaciela nieraz, a każda była pokolorowana inaczej. Pewnym natomiast było, że Mila musiała postawić sobie za cel nie dopuścić do popełnienia głupoty przez turianina. Honor bywał zaślepiający, a okazja do pokazania, kto ma lepszą lufę, pewnie może go kusić. A jeśli jedno z nich za bardzo szarżowało, obowiązkiem drugiego było powstrzymywać tego pierwszego i tak w kółko. Szkoda tylko, że na Feros nie było Curio.

Pamiętaj tylko Crassus, że nasza misja jest ważniejsza jakby co. A poza tym nawet nie wiemy, czy ona jest tutaj, czy to była dalekodystansowa komunikacja — rzuciła, podchodząc do monitoringów, po czym rozsiadając się wygodnie na krześle, zaczęła szukać innych punktów zaczepienia. Nie pasowały jej brakujące kombinezony górnicze. Mogło to w teorii znaczyć, że ktoś może być ciągle na dole, więc dobrze byłoby przejrzeć dokładnie nagrania i sprawdzić, kto jeszcze wchodził i w jakiej ilości.

Przynajmniej będzie kto za nas dokumentację potrafił uzupełnić po wszystkim — odparła kobieta na wspominkę Andrei'a o nie byciu terenowym, ciągle przeglądając nagrania. Parsknęła cicho na żart o niewychowaniu truciciela. — Założę się o sto kredytów, że jakby przeżył, to nie wiem, odgryzłby sobie język albo wstrzymywał oddech tak długo, aż mózg by mu się zlasował. Ale od żywego byśmy chociaż wyciągnęli może coś z omni-klucza.

Skończywszy przeglądanie monitoringu, zaczęła zgrywać wszystkie fragmenty na swoje omni, aby przesłać to dalej, na ich statek z informacją, aby może postarali się zidentyfikować głos, co także wyraziła do reszty. — Może Przymierze ma jakieś super programy do wykrywania głosów? Tak czy siak przesyłam im też kopię monitoringu. A, w ogóle, to ciągle brakuje kombinezonów, więc obawiam się moi drodzy, że może być problem też na dole, to tak jakby coś. Niekoniecznie z lafiryndą Crassusa. W ogóle, to ktoś ma pomysł, kto to może być, to całe SST? Skrót od czego? Super... Sadystyczni Terroryści? Jakiś odłam Cerberusa, może jakaś banda najemnicza wynajęta przez Hegemonię? Mordy mieli takie pasujące.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Psyche

4 sie 2022, o 13:41

Teren kompleksu był czysty, przynajmniej według obrazu na kamerach, a droga do windy zjeżdżającej do szybu wolna. Nie było innej. W dół dostać się można było tylko na jeden, powyższy sposób co z jednej strony było dobre, gdyż ukracało potencjalne opcje zapasowe, z drugiej budziło wątpliwości. Jak słusznie zauważyli, brakowało dwóch kombinezonów. Czy ci, którzy pożyczyli sprzęt, byli gdzieś w kopalni, czekając na nich? Monitoring obejmował wyłącznie ten poziom, to, co działo się w szybie na ten moment pozostawało zagadką.
Nie mniej zajmującą co rozpoznany przez Curio głos na nagraniu.
Omni-klucz Karajeva, odebrał połączenia. Nie dzwonił Newman, tylko wysokiej rangi oficer. Łączył się z Viktorem przez sieć Przymierza, identyfikacja była więc natychmiastowa.
- Chorąży Karajev? Mówi major Laurence Sterling. Dostaliśmy Wasz raport z asteroidy Psyche - rozpoczął bezceremonialnie.
- Kontynuujcie operację, oczekujemy konkretów, na podstawie przypuszczeń i obaw nie zamierzamy decydować o ewakuacji kolonii tym bardziej, że obchody trwają w najlepsze i nic nie wskazuje, aby było realne zagrożenie. Siejecie niepotrzebną panikę, chorąży. Wy i Wasi ludzie poradzicie sobie z ewentualnym zagrożeniem, od tego tam jesteście - dodał, nie robiąc pauz i nie dając Viktorowi szans na wtrącenie się.
- Abyśmy się dobrze zrozumieli, chorąży. Nie tylko ten układ jest zawalony statkami, sieć informacyjna SOC jest przeciążona, w tym momencie przerwanie uroczystości i wywiezienie stąd Radnej jest niemożliwie. Nie wspominając o innych VIPach. Wy jesteście na asteroidzie od tego, aby zlikwidować zagrożenie o ile faktycznie takie napotkacie, a Widmo Viyo, aby zapewnić ochronę Radnej w kolonii. SOC zadba o pozostałych gości. Chcecie dodać coś jeszcze? - ton jego głosu jasno sugerował, że absolutnie nie powinien tego robić, major oczekiwał przytaknięcia i wywiązania się z rozkazów. Nie interesowało go subiektywne zdanie Karajeva.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Psyche

4 sie 2022, o 15:33

Turianin potrzebował chwili aby opanować drobne tiki nerwowe, jak stukanie palcy o blat czy też nadruchliwość rąk. Chociaż w jego przypadku żywiołowa gestykulacja nie była niczym wyjątkowym. Westchnął ciężko, robiąc krótkie kółko wokół pomieszczenia. Ruch pomagał myśleć, a Crassus miał o czym. W niemałe gówno się wpakował. Ryzykowanie życiem w zamian za wizję marnej zapłaty było normalką, tutaj akurat nie miał co narzekać. Że też musiał spotkać tutaj swoje nemezis. Jedyną osobę, która spuściła nielichy łomot turianinowi w szlachetnym pojedynku strzeleckim, jeden na jeden. I nie dobiła, chociaż Curio po dziś dzień jest pewny, że miała możliwość wysłać go na herbatkę z Duchami. Zraniona duma pałała chęcią rewanżu, jednak turianin za nic w świecie nie chciał jej zabić. Nie mógł jej zabić. Jakiś tam honor jeszcze miał. Jesteś w dupie, Curio, w ciemnej dupie.
- Taaa. - odparł zmieszany Bułgarowi, jego prawa dłoń powędrowała na tył hełmu, klepiąc lekko polimerową płytkę. - Nie no, sprzątnęła mi zlecenia sprzed nosa. A potem prawie mnie. Takie tam. - chcąc uniknąć dalszego zażenowania, przeniósł uwagę na Karajeva i jego pytania. Chociaż Mila nieco już wyjaśniła Ukraińca. - Pamiętam, spokojnie. Nie jestem jakimś młokosem, Mila. A co do niej… Do teraz byłem przekonany, że to wolny strzelec. Być może najęty do tej roboty albo część tego całego kurwa SST. Nie wiem, Viktor, po prostu nie wiem.
Tutaj Curio był szczery. Nie znał szczegółów na temat swojej przeciwniczki. Szczere również było jego zdziwienie, kiedy Andrei odpowiedział na jego drobną zaczepkę.
- Czekaj, czekaj. - zamrugał kilkakrotnie, patrząc na Asena. - Jak to nie jesteś nawet terenowy? Proszę, nie mów, że do tej pory siedziałeś za biurkiem albo robiłeś na magazynie.
Przeniósł wzrok na Karajeva. Tylko tego by brakowało aby im wsadzili jakiegoś żółtodzioba. Niby początkowo zadanie było standardowe ale teraz chyba nikt nie miał złudzeń, że takowe nie było. “Jakbym był w antyterrorach.” Curio był święcie przekonany, że tak właśnie było. No cóż, nie on odpowiadał za kadry. A i darowanemu koniowi w zęby nie powinien zaglądać, w tym momencie każda para rąk trzymająca broń była na wagę złota. No, Andrei może na wagę srebra w takim wypadku. Wciąż nieźle.
Przewrócił oczyma na tekst Bułgara o czwórce i małej, uszczypliwej uwadze w kierunku Curio.
- Ha, ha, ha. - parsknął. - Się uśmiałem. Tylko pamiętaj, że lufą w kierunku wroga. Panie Nie-Terenowy. - następnie jego uwaga wróciła do Chorwatki, a sam Curio wziął jeden krok do tyłu. Prawie, jakby był osaczony do cholery. - Tylko nie lafirynda, okej? Warto szanować swojego przeciwnika. - może nieco nagiął prawdę ale dokładnie o to mu chodziło.
- Nie wierzę, że Przymierze nie ma odpowiednich programów i baz danych. Nie siedziałem w wywiadzie Hierarchii ale co nieco wiem o tych sprawach. Super Sadystyczni Terroryści, co? - zaśmiał się krótko, kręcąc głową. - Volus jeden wie od czego to skrót. Wcale nie musi być ich logiem albo tagiem. Może to być skrócone hasło albo jakiś znak czy też wiadomość dla reszty ekipy. Jedno jest pewne, drodzy państwo. Musimy tam zejść i pokrzyżować im plany, jak nie dla grubych ryb na Mindoir, to po to by nie wylecieć w powietrze razem z Psyche. - co by dodać wagi swoim słowom, Curio sięgnął po swojego M-13. - Na pewno będziemy mieć przebieżkę tam na dole. Moje zdanie jest takie, czyścimy Psyche a potem myślimy co tu się odjebało. Jak już nie grozi nam wybuch. To co, ru…
Turianin przerwał w pół słowa, słysząc zupełnie mu nieznany głos w słuchawkach hełmu. Zdziwiony spojrzał na resztę ale póki co milczał. Pan Major brzmiał jak nielicha szycha, a więc nie wypadało się wpieprzać między wódkę a zakąskę. Tak przynajmniej myślał na początku, bowiem słowa wysokiego rangą oficera nieco podburzyły Crassusa. Turianin parsknął głośno, kręcąc głową z niedowierzaniem. Kto jak kto ale Curio doskonale znał takie typy. Facet na sto procent nie oczekiwał niczego do dodania, tylko proste “tak jest.”
Turianin zerknął na Karajeva. Viktor pewnie nie skomentuje przełożonego i nawet rozumiał dlaczego. Crassus sam był kiedyś jak on. Kiedyś, nie teraz. I nie był też w Przymierzu. Przyłożył więc rękę do hełmu, uruchamiając komunikator.
- Panie majorze, z całym szacunkiem… Ale jeśli kilka ton materiałów wybuchowych i cztery trupy to nie są żadne dowody, to ja kurwa nie wiem co nimi jest. Podpis Radnej? - odpowiedział bez momentu zawahania w swoich słowach. Widma, SOC. Prawdziwe wojsko odwalało brudną robotę tu i teraz.
Póki co Curio wrocił jedynie na odsłuch, przełączając komunikator na wewnątrz-drużynowy wyłącznie.
- Ruszajmy dupska bo nie wytrzymie tego pierdolenia. - stwierdził i, chcąc dotrzymać własnych słów, ruszył w kierunku przejścia do dalszych części kopalni.
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Mindoir”