Ludzka kolonia, której nazwa rozbrzmiała w całej galaktyce szesnaście lat temu podczas brutalnego ataku batariańskich przestępców, w wyniku którego wymordowana została większość ludności. Dziś Mindoir rozkwita, odbudowując swoją historyczną kolonię. Pamiętając o poświęceniu tych, którzy byli przed nimi, koloniści z dumą walczą o lepsze jutro, a dzięki ich determinacji i wsparcu Przymierza, Mindoir staje się perłą odbudowy w Trawersie Attykańskim.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[Układ Baldr] Mindoir

16 wrz 2022, o 21:50

Obrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną Tego dnia, układ Baldr był wypchany po brzegi.
Kilkadziesiąt minut przed oficjalnym otwarciem nowego Portu Kosmicznego, korowód stworzony z otaczających go statków przypominał wypchane trybuny. Nie wszyscy goście planowali oglądać galę z tarasów sali bankietowej najwyższego szczytu Mindoirskich budynków, ba! Nie wszystkim zaoferowano w ogóle taką możliwość. Nawet wtedy, gdy ponad połowa odwiedzających system nie dotknęła nawet powierzchni planety, gala wypchana była po brzegi różnej maści osobistościami. Politycy, zaproszeni do nagłaśniania wydarzenia celebryci, a nawet biznesmeni, którzy wiedzieli jaką fundację wesprzeć swoją dotacją - wszyscy z zapartym tchem oczekiwali wielkiej premiery, sącząc drogie alkohole z kryształowych kieliszków przy akompaniamencie grającej w głębi sali orkiestry.
Takie wydarzenia były rzadkością w tej części galaktyki. Położony w głębi Trawersu Attykańskiego system był szarą strefą pomiędzy Przestrzenią Rady a Systemami Terminusa, w dodatku nieuczęszczaną przez resztę galaktyki od czasu batariańskiej masakry na kolonistach planety Mindoir. Celebracja kolonii było nie tylko kropką w wypchanym po brzegi kalendarzu radnej Cytadeli, ani wzmożonymi patrolami wysłanych do tego sektora wojsk Przymierza - było symbolem. Odrodzeniem życia, które brutalność handlarzy niewolników wybiła do cna zniszczonej ziemi i splamionego krwią gruntu. Było kolejnym, tryumfalnym dowodem ludzkiej nieustępliwości - niezależnie od miejsca, czasu ani charakteru zagrożenia, Przymierze zawsze wychodziło na prostą, a wraz z nim jego kolonie. Tak, jak oparło się turiańskiej agresji, jak wytrwało podczas Skylliańskiego Blitzu, jak przetrwało atak gethów na Eden Prime, tak teraz udowadniało, że Mindoir nie będzie odstępstwem od tej reguły.
Przymierze trwało i będzie trwać - a wraz z nim wszyscy jego sojusznicy, zaproszeni na honorowe miejsca gali.
Trzydzieści minut przed jej rozpoczęciem, w systemie przemknęły pierwsze, zaniepokojone szepty. Drobne iskierki, które później miały stać się podwalinami pod gorejące płomienie konsumującej system paniki. Anomalia na asteroidzie Psyche, położonej w połowie drogi między Mindoir a Przekaźnikiem Masy, wypłynęła wreszcie na światło dzienne pomimo usilnych prób zagrzebania zaistniałej sytuacji pod dywan. Może to nagły rozkaz przemieszczenia się statków na drugą stronę kolonii wydany przez Generalicję Przymierza, a może jeden, uparty kapitan operacji naziemnej, nagłaśniający z rykiem rozkaz ewakuacji. Być może iskier było wiele, padających z różnych kierunków, uzyskujących ten sam efekt. Niektóre ze statków oddaliły się od kolonii, ruszając w szybką, sprawną drogę w kierunku Przekaźnika. Część oddalała się nieco od portu, jakby to on mógł być potencjalnym zagrożeniem - rezygnowała z prób przyglądania się wydarzeniu z pierwszych rzędów, zamiast tego zadowalając się transmitowanemu przez boję komunikacyjną obrazowi. Większość tkwiła w miejscu, niezrażona selektywną ewakuacją, nie dając się zastraszyć czczym pogróżkom o potencjalnym, terrorystycznym ataku. W galaktyce wszak nie było miejsca tak bezpiecznego jak to - kolonię otaczały naszpikowane systemami uzbrojenia jednostki, gotowe anihilować zagrożenie gdy tylko się pojawi.
Szum komunikacyjny wywołany przez kilku proroków uniemożliwiał przedarcie się do szerszej publiki, która z góry uznała ich za fałszywych. Jedynie kilka statków, teraz zdesperowanych w swej próbie ucieczki z układu, miało świadomość pełnego obrazu sytuacji. Obrazek Na dziesięć minut przed rozpoczęciem ceremonii, płomienie trawiące system Baldr karmiły się pogłębiającym chaosem. Panika była sączącym się jadem, który atakował kolejne tkanki na swojej drodze - wirusem, przemykającym od jednego statku, do drugiego, wymuszając na pokładach jednostek spotkania awaryjne. Lecz gdy kolejne okręty odrywały się od tego zaklętego korowodu, inne zmieniały swoją trajektorię. Ignorując wezwania przesyłane drogą radiową, sygnały ostrzegawcze zrozpaczonych pilotów, usiłujących manewrować w tym kosmicznym tłoku, siedem statków skrytych pod tajemniczą barierą SST ruszyło w stronę uciekających, aktywując swoje systemy uzbrojenia.
Nesheim skierował swoje działa ponad chroniącą korowód cywilnych statków fregatę Przymierza. Ignorując stwarzające przez nią zagrożenie, wystrzelił pierwszą salwę, uszkadzając napęd jednego z uciekających okrętów. Strzelał raz za razem, nie dbając o to, czy każdy z pocisków trafi - strzelał, aż celny kontratak wojskowej jednostki nie wydusił resztki życia z trzewi napastnika. Perth, wbrew miażdżącego załogę przyśpieszeniu, gnał w stronę chmary statków dyplomatycznych, wpadając swoim cielskiem wielkiego frachtowca w małe, drobne statki, pochłaniając inne życia kosztem własnego. Druganin, Foxwell, Yokohama i Tameron ruszyły śladem swych braci, w akcie ostatecznego poświęcenia siejąc zamęt wśród ewakuujących się gości, a także mieszkańców Mindoir. Tam, daleko, przy krawędziach systemu, do których dotarła część z nich, z obłoków rubieży układu wysuwała swe macki Conestoga, zwracając ku nim swe działa.
Pięć minut przed planowym rozpoczęciem gali, Psyche eksplodowała.
Skryte w głębi wydrążonych przed laty tuneli asteroidy serce zabiło po raz ostatni, rozsierdzając skalistą powłokę błękitnymi płomieniami wypełnionej pierwiastkiem zero eksplozji. Błysk wybuchu był tak jasny, że na krótką chwilę, na tle atłasowej czerni kosmicznej przestrzeni zabłysło nowe, niebieskie słońce, które dostrzegli nawet członkowie oddziału naziemnego, mknący ku krawędziom systemu, jak i będąca w trakcie ewakuacji załoga zgłębiająca wnętrze Ikarosa. Metaliczne odłamki, mniejsze i większe, rozprysły się po układzie w każdym kierunku, spadając niczym deszcz meteorytów na znajdujące się w polu rażenia statki i odległą kolonię. Pierwsze uderzenie było przerażające - lecące z wielką prędkością kamienie stanowiły zagrożenie dla wszystkich obok, lecz w miarę, gdy upływały minuty, systemy obrony zestrzeliwały ich większość, neutralizując większe odłamki pędzące w kierunku obserwujących. Gdy pole asteroid zawisło w kosmosie otoczone kosmicznym pyłem i ogromną ilością promieniowania, otoczyło pierzyną kolonię i znajdujące się przy niej statki, uniemożliwiając bezpieczną ucieczkę w stronę Przekaźnika. Niektórzy śmiałkowie parli naprzód, starając się unikać lecących z ogromną prędkością odłamków, inni, w panice, skierowali się ku drugiej stronie planety, z dala od morderczej bariery trzymającej ich po złej stronie układu. Obrazek Gdy wybiła godzina rozpoczęcia się ceremonii, kierowana z boi komunikacyjnej systemu Baldr transmisja została odebrana przez każde urządzenie zdolne do komunikacji radiowej. Na pokładach statków i telebimach w sali bankietowej pojawił się ten sam, ciemny obraz nagrywany z jakiegoś miejsca w systemie. Stojąca w środku pola widzenia kobieta w niczym nie przypominała premiera, który miał wydać swoje oświadczenie, oficjalnie otwierając port kosmiczny. W tym centrum chaosu, wydawała się stoicką figurą, wpatrującą się bez cienia trwogi w obiektyw nagrywającego ją urządzenia. Jej postawa była wojskowa, nienaturalnie wyprostowana, z dłońmi splecionymi za plecami. Poważną twarz okalały krótko przycięte włosy, a jej skóra naznaczona była wąskimi liniami tatuaży, mieszającymi się z pozostałymi po odbytych przez nią walkach bliznami. Odziana w szary, porządny pancerz, na swojej piersi wymalowane miała litery SST w krwistym okręgu.
- Nazywam się Anari Rosenkov. Służyłam w Przymierzu w randze komandora sztabowego, dbając o bezpieczeństwo ludzkich kolonii poza Układem Słonecznym - jej słowa, choć nie przemawiały przez nie emocje, które zdołałby wyłapać mikrofon, brzmiały donośnie, wyraźnie. Sprawiły, że część biegających w kółko, przerażonych uczestników gali zatrzymała się, zwracając swoją uwagę na tajemnicze lico kobiety. - Jestem też jedyną osobą, która przetrwała atak Zbieraczy na Cyrene.
Gdzieś w okolicach Przekaźnika Masy, niereagujący na wywoływania statek o identyfikatorze Ikaros zapłonął na radarach, wydzielając ogromne ilości promieniowania przy aktywacji swojego rzekomo uszkodzonego napędu. Obrócił się, kierując swój wektor podejścia na Przekaźnik Masy.
- Atak, który nie spotkał się z reakcją galaktyki, ponieważ położony był w Terminusie. - uniosła głowę w górę, zadzierając podbródek. W jej oczach połyskiwała złość, barwiąc jej głos pasją. - Rada Cytadeli zawsze potrafiła jedynie czerpać z kolonii założonych poza granicami swoich układów. Korzystacie z naszych surowców, zebranych za marne pieniądze przez naszych górników, produkując z nich pociski do swoich akceleratorów masy. Wykupujecie żywność, by zasilić posterunki i kolonie, które rozsialiście na naszym terytorium. Wykorzystujecie nasze fabryki, by nielegalnie omijać prawo, które sami ustanowiliście swoim przeciwnikom.
Sieć komunikacyjna Przymierza zadrżała, przeładowana wysyłanymi przez generalicję sygnałami. Ikaros rozpędzał się gwałtownie, nagle, rozwijając przyśpieszenie, które nie powinno być osiągalne dla tej klasy fregaty. Promieniejąc na radarze błękitnymi alarmami, mknął przez pustkę w niewyjaśniony dla fizyków sposób i jedynie ci, którzy postawili nogę na jego pokładzie, mieli świadomość sekretu, który pchał Ikarosa do przodu. Wyzbyty wyposażenia oraz załogi okręt był tylko zapomnianym szkieletem, w którego sercu drzemał niespokojny duch. Katakumbami, z których wycięto zbędne filary, pozostawiając jedynie te elementy konstrukcji, których potrzebował by dotrzeć do miejsca swojego ostatniego spoczynku. Gdy parł naprzód, siła przyśpieszenia rozrywała jego ranne ciało na strzępy, pozostawiając za nim długi ogon oderwanych części.
- A gdy te same kolonie znikają? To prawda, wiedzieliśmy na co się piszemy. Terminus jest niebezpieczny. Nie jesteście w stanie zapewnić nam bezpieczeństwa, sami wybraliśmy sobie ten los, osiedlając się tutaj. Za wasze fundusze i wasze polecenia ekspansji, za które jedyne, co możecie nam zagwarantować, to marny system samoobrony na jednym, wybranym przez was Horyzoncie - skrzywiła się, jakby słowa te budziły w niej odrazę. - Co, jeśli po ludzkości przyjdzie pora na kolonie Asari? Co, jeśli Zbieraczom skończy się łatwy w pozyskaniu pokarm i skierują swoje żniwa na Nos Astrę, lub Omegę? Czy wtedy wasze działa obrony uratują nas, mieszkańców Terminusa, przed zagładą? Czy uratują Mindoir, dziś?
Ikaros stał się jedynym, wartościowym celem dla wszystkich, położonych w układzie Baldr statków wojskowych, lecz choć wszystkie działa skierowane były w jego stronę, pole asteroid stworzone w wyniki eksplozji Psyche zasypywało szumem ekrany radarów. Niektóre pociski rozbijały się o odłamki latającego w kosmosie metalu, inne zmieniały trajektorię napotykając na lecące z dużą prędkością fragmenty asteroidy. Jeszcze inne nie były w stanie sięgnąć ku fregacie, póki oddzielała je zasłona dymna Psyche. Systemy obrony Mindoiru były bezużytecznymi straszakami, których wartość spadała z każdą sekundą.
- Trawers Attykański miał być naszym buforem. Dzięki obowiązującej od setek lat, niepisanej umowie o jego braku przynależności, strefa niczyja gwarantowała pokój pomiędzy systemami, którego Rada tak rozpaczliwie chciała utrzymać - kontynuowała, jakby nie dostrzegając zamieszania, przez które większość oczu w systemie nie była skierowana na nią, a na lecący ku Przekaźnikowi statek. - A jednak, dziś jesteśmy tutaj wszyscy, świętując agresywną ekspansję ludzkości.
Jej twarz nagle rozświetliła błękitna poświata, jakby kokpit, w którym stała, wyświetlał właśnie przybliżony obraz Przekaźnika Masy. W oddali, za jej plecami, z mroku odznaczyło się kilka, ciemnych postaci. Wiele godzin później, analizując uważnie przesłane po reszcie galaktyki przesłanie, dostrzec można było w nich przedstawicieli różnych ras.
- Mindoir nie jest symbolem odrodzenia, jest pogwałceniem ostatniej zasady, której Rada nie potrafiła dotrzymać - zagrzmiała. Jej wyraz twarzy był napięty, lecz wcześniejsza pogarda i złość ustąpiły. Jej słowa nie były zachcianką jednostki, ani wyrzutami skierowanymi do tych, którzy ją zawiedli. Były jasnym komunikatem, takim samym jak ten, który niósł w swoim wnętrzu płonący Ikaros. - W imieniu Sojuszu Systemów Terminusa, wypowiadamy wojnę Radzie Cytadeli i wszystkim rządom galaktyki, które wchodzą w jej skład.
Ratujące się przed nieuniknionym statki z wolna wkraczały poza rubieże systemu, z dala od pola rażenia potencjalnej eksplozji, z dala od kolonii, która miała być nową perłą w oku Przymierza.
- SST żąda wycofania się jednostek Rady z obszarów naszych systemów. Zabierzcie swoje rozproszone armie, ratujcie swoich polityków. Macie na to sto dwadzieścia osiem godzin - kontynuowała, nie pozwalając, by emocje wzięły górę nad jej głosem. - Prezydenci, gubernatorzy kolonii położonych w Systemach Terminusa - dodała, nagle zwracając się bezpośrednio do tych, którzy mieli usłyszeć jej apel dopiero wiele godzin później. - Każda kolonia, która uzna zwierzchnictwo SST otrzyma bezwarunkową ochronę naszej armii. Miejcie pewność, że jest ona wielka. Jeśli jednak wolicie służyć waszym rządom, położonym po drugiej stronie galaktyki, wiedzcie, że podzielicie los Mindoiru.
Cisza, która wypełniła wnętrza kokpitów tych, którzy przysłuchiwali się jej wiadomości, była długa i intensywna. Jedynym, ostatnim punktem na radarze oddalonym od mrowiska skłębionego wokół planety, który nadal się poruszał, był ostatni flagowiec SST pozostały w systemie.
- Płońcie, skurwysyny.
Szkielet Ikarosa, z którego pęd zdarł resztę tkanek, dotarł do Przekaźnika Masy. Wyprowadzony z równowagi żywioł rdzenia pierwiastka zero w głębi maszynowni skąpał pomieszczenie ciemną materią, a jego jadowite, trzaskające iskry pochłonęły potężne zasoby promieniotwórczego materiału, które go otaczały. Statek wyglądał, jakby zgiął się w pół, wpadając w serce pola efektu masy napędzającego pradawne urządzenie, nim bomba w jego wnętrzu implodowała, wysuwając swe ciemne macki ku sercu Przekaźnika.
Gdy Ikaros wypełnił swą świętą misję, błysk eksplozji pochłonął najpierw jego wątłą, wybrakowaną sylwetkę. Po upływie sekundy, pożoga trawiła ogromne połaci systemu Baldr, docierając aż do wnętrza znajdującej się w jej sercu gwiazdy.
W szalejącym ogniu czarnych płomieni, w zakamarkach szumu ciszy radiowej czaiło się echo miliona dusz, które płonęły wraz z nim.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry

Wróć do „Mindoir”