Ludzka kolonia, której nazwa rozbrzmiała w całej galaktyce szesnaście lat temu podczas brutalnego ataku batariańskich przestępców, w wyniku którego wymordowana została większość ludności. Dziś Mindoir rozkwita, odbudowując swoją historyczną kolonię. Pamiętając o poświęceniu tych, którzy byli przed nimi, koloniści z dumą walczą o lepsze jutro, a dzięki ich determinacji i wsparcu Przymierza, Mindoir staje się perłą odbudowy w Trawersie Attykańskim.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[POZA UKŁADEM] Głęboka przestrzeń kosmiczna

14 paź 2022, o 14:19

Stovorei uśmiechnął się, choć ten uśmiech w ogóle nie objął jego oczu. Sytuacja musiała być krytyczna, jeśli skierował do zadania swojego asa w rękawie, zamiast wysyłać kolejny oddział specjalny.
Z drugiej strony, poprzedniemu nie poszło zbyt dobrze.
- Żebyś wiedziała - westchnął w odpowiedzi, nie rozwijając tematu bardziej. Mogła domyślać się reszty, nawet, jeśli pielęgniarka stała zwrócona tyłem, nie pokazując po sobie, by dotarły do niej ich słowa.
Gdy wyszli ze stacji medycznej, dostrzegła, jak ogromną różnicą było znajdowanie się na pancerniku względem każdego innego statku. Nie było tu miejsca na ciasne, zawiłe korytarze, łączące jeden koniec statku z drugim. Mierzący prawie kilometr długości okręt przypominał małe miasteczko, w którym ona szmuglowana była jedną z mniej uczęszczanych uliczek.
Dwójka żołnierzy, towarzysząca im w drodze, nie przyglądała jej się za bardzo. Posłusznie zasalutowali, może bardziej admirałowi niż pani polityk, po czym wszyscy ruszyli w stronę windy, korowodem. Szybko na ścianie zauważyła napis SSV Tai Shan, orientując się, na pokładzie którego z niewielkiej ilości posiadanych przez Przymierze pancerników jest.
- Nasi ludzie sprawdzają pozostałości promu - odrzekł ostrożnie, prowadząc ją do dyskretnej windy. Ewidentnie znajdowali się na jakimś pokładzie niedostępnym dla szeregowych żołnierzy, bo ci, którzy ją mijali, nosili wiele odznaczeń na swojej piersi. - Na razie ani śladu Towers. Z raportu Rykera wynika, że wyleciała w pustkę, więc możemy tak naprawdę nigdy jej nie odnaleźć.
Mówił z przekąsem, również niezadowolony z tego obrotu sytuacji, choć pewnie z innych powodów, niż Lihua. Towers była wartościowym źródłem informacji o SST, dla którego służyła, oraz ich operacji w obrębie floty ewakuacyjnej. Choć terroryści jak na razie nie okazywali się gawędziarzami, wojsko posiadało inne metody wydostawania z nich informacji, które mogły pokrywać się z mściwością Li.
Winda zjechała na inny poziom, znacznie mniejszy, niż poprzedni. Napotkała jedynie spojrzenie dwójki mężczyzn, którzy stali na straży przejścia. Jak inni, zasalutowali w stronę Kontantina.
- Daj proszę znać, jeśli będziesz czegoś potrzebowała. Dopilnuję, żeby przygotowano wszystko do nagrania w tym czasie - poinformował ją, odprowadzając pod drzwi kajuty. Jak się okazało, ta należała do niej - przynajmniej tymczasowo.
Kajuta była skromna, wojskowa, lecz jak na standardy okrętów imponowała rozmiarem. Jej główną przestrzeń zajmowało zaskakująco miękkie, duże łóżko, nad którego zagłówkiem w ścianie tkwił wizjer, ukazujący kosmiczną pustkę po drugiej stronie - widok z pewnością piękniejszy dla kogoś, kto nie spotkał się z ów miejscem nieprzygotowany. Pod ścianą stała kanapa, naprzeciw której tkwił obecnie wyłączony terminal, wyświetlający normalnie wiadomości. Obok znalazła też szafkę, w której czekało na nią kilka strojów - były eleganckie, w jej stylu. Najwyraźniej przygotowano się na jej przybycie. Pozostało jej tylko udać się do łazienki, gdzie czekał na nią szeroki, wygodny prysznic i, co najważniejsze na statku, brak ograniczenia zużycia gorącej wody, które na pewno się przydało.
Konstantin przekazał jej informację, że wysłał po nią eskortę, ponad godzinę po ich rozstaniu pod drzwiami kajuty. Mimo tego, gdy, zbierając się do wyjścia, wyjrzała na zewnątrz, nie zauważyła nikogo - jedynie stojących dalej w swoim miejscu ochroniarzy, którzy zalecili jej, by nie wychodziła samemu.
Dopiero po dłuższej chwili spóźnienia, drzwi jej kajuty otworzyły się same. Osoba po drugiej stronie nie zapukała, ani nawet nie piknęła porozumiewawczo, dając jej czas na przygotowanie się na przyjęcie gościa - zamiast tego nagłe otworzenie się przejścia jedynie podniosło jej ciśnienie, przyśpieszając bicie serca. Pierwszym, co dostrzegła, był pojawiający się w rogu, znajomy pancerz żołnierza, który po raz ostatni widziała w ciemnym wnętrzu promu, gdy jego rękawica pochwyciła ją gwałtownie, wyszarpując z wnętrza pojazdu. Dopiero gdy uniosła wzrok w górę, zauważyła, że tym razem żołnierz nie miał na swojej głowie hełmu.
Stojący w przejściu brunet spoglądał na nią spod zmarszczonych w wyraźnym niezadowoleniu brwi. Jego skóra była jasna, blada wręcz, gdy stał w półcieniu korytarza, nie wchodząc do środka, do kręgu ciepłego światła, które wypełniało jej kajutę. Mięśnie szczęki miał zaciśnięte lekko, a usta ani drgnęły w przywitaniu - nie wydawał się zachwycony tym, że wszedł do jej kajuty, niemal tak samo jak ona musiała być niezachwycona brakiem pukania.
Nie odezwał się ani słowem, jedynie cofnął lekko, obracając, zwalniając jej przejście. Jego wzrok sugerował, że miała za nim pójść, bo najwyraźniej to Ryker był jej eskortą. O ile mu ufała.
Huáng Lìhuā
Awatar użytkownika
Posty: 42
Rejestracja: 16 mar 2022, o 23:17
Miano: Huáng Lìhuā
Wiek: 41
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Wicepremier Przymierza
Postać główna: Mila
Lokalizacja: Artcurus pewnie albo gdzie indziej
Kredyty: 49.700

Re: [POZA UKŁADEM] Głęboka przestrzeń kosmiczna

14 paź 2022, o 23:02

Ostrożność Stovorei'a dała jej do myślenia; jeżeli SST zdołało zinfiltrować tak głęboko ich szeregi, im szybciej zwołana zostanie rada bezpieczeństwa, tym lepiej. Będzie trzeba zrobić dokładne przefiltrowanie ich ludzi, sprawdzić ich przeszłość i ostatnie działania. Będzie to trudne, niemal syzyfowe i karkołomne, ale potrzebne. Wilki w skórze owcy należało wytępić, zanim zapędzą się za daleko, gryząc nie tego, co trzeba. Już niemal im się to udało raz, więc pewnie spróbują drugi. Oczywiście trzeba będzie także porozmawiać na temat bezpieczeństwa, jakie zapewniono w trakcie obchodów, a raczej jego brak...

Przy dobrych wiatrach już dawno temu umarła, przy gorszych możliwe, że jeszcze się spotkamy — odparła, rozglądając się po korytarzu pancernika. Szybko zorientowała się nie tylko w nazwie okrętu, ale i tym, że nie chodziła po górnych pokładach przeznaczonych dla żolnierzy, a po piętrze przeznaczonym dla ważniejszych person. Dobrze, im głębiej w hierarchii, tym ciężej skutecznie zinfiltrować.

Wychodząc wkrótce z windy minęła straż, która ponownie zasalutowała... ale nie jej. Odrobinę ją to zirytowało, ale niczym brzęcząca mucha odlatująca poza zasięg jej słuchu, szybko o tym zapomniała, podchodząc do swojej nowej kabiny. Zerkając do środka, słuchała Konstantina sugerującego jej spełnianie wszelkich zachcianek. Wchodząc do środka, na krótką chwilę zastanowiła się, zanim odpowiedziała poważnym tonem: — Właściwie mam jedną prośbę. Potrzebuję czegoś do samoobrony, najlepiej pistolet. Jeżeli twierdzisz, że nawet tutaj nie jest w pełni bezpiecznie, to lepiej dla mnie, jeśli zaufam własnym umiejętnościom — dostawszy odpowiedź i żegnając admirała, zamknęła za sobą drzwi i rozglądnęła się po środku, przechodząc obok wszystkich mebli.

Jej paranoicznym zwyczajem zerknęła pod materac, do szafek, wymacała spody mebli. Nie znajdując raczej niczego niepokojącego, usiadła na chwilę do terminala i zaczęła przeglądać wiadomości w poszukiwaniu pierwszych wzmianek o tym, co działo się wokół niej; nawet jeśli były to przestarzałe newsy, dobrze było się w nich zorientować. Dopiero później wyciągnęła odpowiedni strój, zabierając go ze sobą do łazienki, gdzie włączyła absurdalnie gorącą wodę, byle tylko zmyć z siebie przeraźliwie chłodną pustkę kosmosu. Susząc włosy, sięgnęła po zostawiony jej zestaw kosmetyków – nie pierwszy wybór, ale lepsze to, niż nic. Nałożyła czarny podkoszulek, na wierzch zakładając czerwoną marynarkę i pasujące doń w tym samym kolorze spodnie. Była zaskoczona obecnością szpilek (i to w jej rozmiarze, który bądź co bądź był niecodzienny). Osiągając docelową wysokość, upięła włosy w niski kok i usiadła z powrotem na kanapie, oczekując eskorty wysłanej przez Konstantina.

Kiedy jej eskorta się spóźniała, a straż kazała jej czekać w środku, zaczęła krążyć niecierpliwie po pokoju, robiąc kółko za kółkiem. Za którymś razem z kolei drzwi niespodziewanie się otworzyły – a wraz z nimi uruchomiło się jej omni-ostrze, gdy podskakując w miejscu Li gotowa była się bronić. Dopiero widząc gościa, absolutnie bezczelnego w swojej impertynencji, skrzywiła się nieznacznie i wyłączyła broń, wracając do stoickiej miny.

Jej cudowny wybawiciel, którego sama teraz miała ochotę wyrzucić prosto w kosmos, aby zaznał tego samego uczucia chłodu, jak ona, stał teraz bezczelnie i bez żadnego szacunku, na dodatek wyraźnie niezadowolony z faktu niańczenia (jak pewnie myślał w swojej głowie, tego Huang była pewna) kobiety. Podczas gdy on zaciskał szczękę, Lihua zdobyła się na uprzejmy, oblodzony uśmiech. Nie odezwała się ani słowem; jeśli chciałaby go zrugać za aktualne bądź przeszłe zachowanie, nie dotarłoby to do niego, a jedynie stroiłby gorsze miny. Dlatego teraz Li z obojętną miną po prostu przeszła obok niego, rozumiejąc przesłanie, ale pozostając w gotowości. Niech ją prowadzi. Dopóki nie zacznie pyskować, miała głęboko w poważaniu jego ostentacyjne zachowanie.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] Głęboka przestrzeń kosmiczna

18 paź 2022, o 00:05

Ciężko było ocenić, czy Ryker docenił to, że go nie zrugała, czy było mu to stosunkowo obojętne. Mężczyzna zaczekał, aż Li wyjdzie ze swojej kajuty, po czym obrócił się i ruszył drogą, którą już znała. Szedł szybko, ale nie na tyle, by nie było to dla niej komfortowe, choć ich długość kroków, wyrażona w różnicy we wzroście, była dość odczuwalna.
Nie wyglądał, jakby przynależał do tego miejsca - w jasnym świetle świateł jego pancerz był szary, jaśniejszy w niektórych miejscach, ciemniejszy w innych. Nie było na nim emblematu, ani nawet prostego oznaczenia o jego randze. Z bliska widziała rysy żłobiące jego powierzchnię i zabrudzenia, które musiały pojawić się na nim niedawno. Nie wyglądał, jakby, odkąd przywlókł ją na pokład pancernika, miał zbyt wiele czasu, by, tak jak ona, odświeżyć się i przygotować, a może i oto, jak najwyraźniej dość ostentacyjnie w swej złości o nic, też nie dbał.
Cokolwiek uczynił, że Stovorei pokrywał w nim swe zaufanie, musiała odzwierciedlać jego ranga. Gdy mijali dwójkę ochroniarzy postawionych przed drzwiami do windy, oboje wyprostowali się na baczność, salutując mu i kiwając głową jej. W przeciwieństwie do admirała, wyminął ich w przejściu nie łamiąc ciszy, która tkwiła między nimi.
Gdy znaleźli się w ciasnej, wojskowej kabinie windy a drzwi za nimi się zamknęły, drgnął wreszcie, sięgając do swojego paska. Na początku, z kieszeni wyjął przedmiot o znajomym kształcie - generator tarcz, który jej podał, a który mogła przypiąć do swojej sukienki, jeśli chciała. Na ukrycie go pod nią było nieco za późno, chyba, że nie krępowała jej obecność poirytowanego ochroniarza.
Nim drzwi windy otworzyły się znowu, gdy dotarli na właściwe piętro, Ryker podał jej pistolet, schowany w skórzanej kaburze z metalowym zaczepem magnetycznym w środku. Wreszcie uniósł na nią spojrzenie, przyglądając, gdy podejmowała decyzję. W świetle windy, jego niebieskie tęczówki wydawały się zupełnie granatowe, jak mundur Przymierza, którego nie nosił. Czekając, aż potwierdzi i go weźmie. Jeśli tego nie zrobiła, zwyczajnie przypiął go z powrotem do własnego paska, nie komentując tego zbędnymi słowami.
Na korytarzu przywitał ich gwar, którego mogła spodziewać się po ulu, jakim był ten pancernik. Ryker wprowadził ją pośród mknących w każdym kierunku członków załogi. Niektórzy zatrzymywali się, by przywitać z nią lub zasalutować jemu, ale zdecydowana większość podążała w sobie znanych kierunkach, mając zbyt ważne zadania do wypełnienia, by zwrócić na dwójkę przybyszy uwagę.
Sala, w której miała być nagrywana przemowa, była mała, skromna, lecz wystarczająca. Na naprzeciwległej do wejścia ścianie wisiało duże, podświetlane logo Przymierza i podpis nazwy statku, na którym się znajdowali - SSV Tai Shan. Pod nią tkwiła mównica, przy której teraz stał Stovorei, rozmawiając z kimś, kogo nie znała - wysoką blondynką o twarzy przeoranej zmarszczkami doświadczeń. Gdy podeszła bliżej, dostrzegła, że kobieta była komandorem. W środku pałętało się kilku poruczników, ustawiających kamerę i nagłośnienie. Zauważyła też kilkadziesiąt krzeseł, wypełniających przestrzeń od wejścia po ścianę.
- Li, mam nadzieję, że wypoczęłaś - przywitał ją, gdy weszła na podwyższenie, przepraszając wcześniej swoją towarzyszkę rozmowy. Dopiero teraz dostrzegła, że Ryker, maskując swoje kroki w gwarze panującym w środku, przestał jej towarzyszyć, zamiast tego ustawiając się pod ścianą przy wejściu. - Kapitan poprosił mnie o zezwolenie na obecność części załogi, by mogli usłyszeć cię osobiście, żeby podnieść morale - westchnął, widocznie z tego niezadowolony. - Każdego z nich prześwietlamy, więc mamy małe opóźnienie.
Huáng Lìhuā
Awatar użytkownika
Posty: 42
Rejestracja: 16 mar 2022, o 23:17
Miano: Huáng Lìhuā
Wiek: 41
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Wicepremier Przymierza
Postać główna: Mila
Lokalizacja: Artcurus pewnie albo gdzie indziej
Kredyty: 49.700

Re: [POZA UKŁADEM] Głęboka przestrzeń kosmiczna

19 paź 2022, o 21:43

Doprawdy, obecność tego żołnierza zdawała się wyglądać, jak za karę – jego ostentacyjne zachowanie, ignorowanie jej persony i nachmurzona mina sugerowały odesłanie go do wicepremier jako nieznośne zadanie, które należało odbębnić, ale nikt nie dopowiedział, w jaki sposób to zrobić. Dlatego Lihua nie poświęcała wkrótce uwagi Rykerowi, ignorując nawet oglądanie tyłów jego pancerza, a skupiając się na pracy, którą musiała wykonać. Powtarzała w drodze do windy oraz już w windzie, przypinając sobie pod marynarkę tarcze, schemat wypowiedzi, jaką chciała udostępnić bądź co bądź całej galaktyce; wałkowała więc w głowie kolejne słowa zapewniające o bezpieczeństwie, jakie zapewni Przymierze oraz słowa otuchy dla każdej ich kolonii. Oprócz pustych obietnic i kłamstw na temat aktualnej sytuacji nie mogła bowiem za wiele zrobić. I tak jej inicjatywa jest większa, niż normalnie się odeń oczekuje; wszystkie przemówienia miał bowiem zrobić Amul, który gdzieś jest, ale gdzie, nikt jej tego nie powie, bo po co?

Sfrustrowana myślą o wiecznie związanych rękach i tajemnicach, których okładką obsmarowują jej twarz, skierowała spojrzenie na dłoń Rykera trzymającą pistolet, o który wcześniej poprosiła. Bez wahania sięgnęła po broń, przyczepiając ją sobie do biodra i kryjąc ją nieco za płachtą marynarki, gdzie mogła mimo wszystko szybko sięgnąć po to. — Dziękuję — powiedziała tylko z czystej uprzejmości, prostując siebie i okrycie, gdy drzwi rozsuwały się, ukazując właściwy pokład pancernika.

Pewnym krokiem podążyła za ochroniarzem między kolejnymi agentami Przymierza, odwzajemniając niektórych powitanie kiwnięciem głowy, bardziej skupiając się na drodze przed sobą i ewentualnych podejrzanych osobnikach. Zresztą niemal wszyscy byli zbyt skupieni na własnych zadaniach, by zwrócić uwagę na jedną barwnie ubraną kobietę maszerującą obok nich prosto do czegoś, co okazało się naprędce przygotowaną salą konferencyjną. Widok krzeseł zdumiał ją lekko, ale nie odezwała się aż do samego końca, dostrzegając na podwyższeniu Konstantina. Jej ochrona w międzyczasie gdzieś zniknęła, a wraz z nią wyparował ciężki nastrój i niemiła cisza.

Na pewno czuję się lepiej — mówiąc wymijająco, Huang rozejrzała się, dostrzegając kilka nieznajomych jej twarzy i logo Przymierza wraz z nazwą okrętu. Kobiecie będącej stopniem komandorką skinęła głową na powitanie, nie przeszkadzając w przygotowaniach. Wysłuchując zaś Stovorei'a, rozjaśniły się wszystkie krzesła i lekki gwar wewnątrz. — Obecność kilku członków nie zaszkodzi, a ewentualny aplauz w tle na pewno doda nam wiarygodności.

Mieląc w głowie słowa, zerknęła na kolegę oraz jego towarzyszkę, zadając raz jeszcze pytanie o premiera: — Jak rozumiem macie nieustanny kontakt z Amulem? Jesteś w stanie powiedzieć mi cokolwiek o jego stanie, czasie, w którym zostanie zabezpieczony, nawet o jego planach? — oczywiście zamierzała po zakończeniu przedstawienia, jakim była jej przemowa, wysłać do niego wiadomość, ale jeśli cokolwiek Konstantin byłby w stanie uszczknąć, mogłaby to skrzętnie wykorzystać do faktycznego podbudowania morale i własnej wiarygodności.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] Głęboka przestrzeń kosmiczna

21 paź 2022, o 00:02

Ludzie przydzieleni do przygotowania sali musieli być godni zaufania i w pełni świadomi tego, do czego będzie ono służyć. Nie przyglądali się Li za bardzo, a gdy rozmawiała z Konstantinem, odsunęli wręcz, jakby na wszelki wypadek. Nie chcieli, by ktokolwiek posądził ich, że podsłuchują. W ciszy, posłusznie wykonywali swoją pracę, ustawiając sprzęt i poprawiając krzesła przyniesione do środka, tworząc z nich idealnie równe rzędy.
- Oj tak, powinno być głośno - przytaknął na wieść o aplauzie. - Kiedy wygrzewałaś się na luksusowym statku radnej, tutaj ludzie musieli jakoś sobie radzić w kompletnej pustce - dodał z rozbawieniem w głosie, trącając ją nieco łokciem, bo nie mówił tego poważnie.
Gdy jego łokieć natrafił na twardą kaburę pistoletu skrytą pod marynarką, zdziwił się na chwilę, choć szybko przypomniał sobie, że po to przekazano jej broń, by ciągle ją miała ze sobą - również teraz, bez względu na milczącego ochroniarza stojącego pod drzwiami.
- Kosmos nie wpływa dobrze na ludzkie morale, szczególnie taki, z którego nie można się wydostać. - westchnął pod nosem, przyglądając się przez chwilę ludziom pałętającym się po pomieszczeniu. Już teraz na ich twarzach pojawiła się werwa do działania, choć Li jeszcze nie powiedziała ani słowa. Poprzednie dni musiały być dość ponure - widmo katastrofy, która dosięgnęła Mindoiru niezbyt dobrze łączyła się z wizją śmierci głodowej na kosmicznym pustkowiu, w nieskończonym oczekiwaniem na ratunek.
- Jesteśmy w kontakcie z oddziałem, który ma go odeskortować na pokład pancernika - przytaknął w dość zawoalowany sposób. Istotnie, nie musiała tych rzeczy wiedzieć, ale jednocześnie ufał jej na tyle, by się tymi informacjami podzielić, choćby w małym stopniu. - Z tego co wiem, zameldowali ostatni status godzinę temu i przygotowywali go do ekstrakcji. Statek po niego już wyruszył. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, powinien tu być przed końcem doby.
Doba byłaby niewielkim oczekiwaniem, gdyby nie sytuacja, w której się znajdowali. Tu, teraz, gdy informacje ze świata Przekaźników płynęły do nich wolno, leniwie, a ratunek wydawał się nieosiągalny, każda godzina była męczarnią oczekiwania. Wszyscy to rozumieli, a przynajmniej wszyscy na pokładzie tego statku.
Gdy ekipa techniczna poprosiła ją o wejście na podest i test mikrofonów, dostrzegła, jak do środka pomieszczenia wpływają kolejni ludzie. Żołnierze, tacy jak ci, których poznała w swoim życiu, z którymi służyła. Różne twarze wyłaniały się z małego tłumu, który Ryker obserwował niczym sęp szukający ofiary. Wchodzili do środka, kłaniali jej się nieco i zajmowali miejsca.
Rozpoznała chwilę, w której do środka wszedł kapitan nawet bez pomocy Konstantina, który szturchnął ją nieco by zwrócić jej na to uwagę. Kapitan Mao był niskim, starszym mężczyzną o miłych oczach. Gdy kroczył ku niej dumnie, wszyscy wstali z krzeseł lub zatrzymali się w połowie drogi przez pokój, by zasalutować.
- Wicepremier Huang, to zaszczyt gościć cię na naszym okręcie - przywitał się, nie ujmując jej dłoni, lecz kiwając jej głową. Ręce splótł za plecami, uśmiechając się ku niej nieco. - Cieszymy się, że rozświetli pani nieco tego mroku swoimi słowami. Przymierze potrzebuje w tej chwili pokrzepienia.
Huáng Lìhuā
Awatar użytkownika
Posty: 42
Rejestracja: 16 mar 2022, o 23:17
Miano: Huáng Lìhuā
Wiek: 41
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Wicepremier Przymierza
Postać główna: Mila
Lokalizacja: Artcurus pewnie albo gdzie indziej
Kredyty: 49.700

Re: [POZA UKŁADEM] Głęboka przestrzeń kosmiczna

21 paź 2022, o 15:46

W jednym Konstantin miał rację – nuda przetykana zwątpieniem o własną przyszłość mogła nadać ich publice żywiołości, o której wspominała nieco wcześniej. Już teraz, obserwując mrówki krzątające się po pomieszczeniu i ustawiające sprzęt, oświetlenie i tło, widziała w ich oczach ożywienie charakterystyczne dla kogoś, kogo nieco wcześniej dobijała stagnacja. Ona sama była tego ofiarą, gdy siedząc na wspomnianym statku, straciła rachubę czasu; ba, gdyby chciała, mogłaby przytoczyć cytatami niejedną historię opowiadaną raz po razie na pokładzie. — Nie wiem, jakie macie wyobrażenia o korwetach radnych, ale zapewniam cię, że jest tam nudniej niż na pancerniku — odpowiadając zaczepką, zauważyła zmieszanie Stovorei'a na pistolet, który sam jej podarował. Szybko o tym zapomniała, gdy przeszli do kolejnych tematów. Odnośnie radnej jednak, coś się jej przypomniało, o co musiała kogoś później zapytać. Kogoś, kto wie więcej.

Bardzo dobrze. Ze związanymi rękoma ciężko jest cokolwiek zrobić... i się dowiedzieć. A przynajmniej tutaj będziemy mogli szybko nas eskortować poza ten chaos — mruknęła. Mając Amula przy boku, będzie w stanie wyciskać z niego kolejne informacje. A jeśli jego ekstrakcja się przedłuży, na pewno postara się o więcej uprawnień, bo do cholery, naprawdę jest ciężko cokolwiek zrobić bez jakiejkolwiek autoryzacji.

Testując mikrofon, dostrzegła kolejnych ludzi wchodzących do środka, mających jej słuchać. Wśród nich wychwyciła kapitana – nietrudno było o rozpoznanie go, gdy wszyscy wokół otaczali go szacunkiem. Gdy zaś podszedł do niej i skłonił głowę, ona również odwzajemniła to skromne powitanie płytkim skinięciem. Splecione wcześniej za plecami dłonie położyła na mównicy, słuchając jego komplementów. Uśmiechnęła się równie pokrzepiająco, jak nadzieja, z jaką mówił kapitan o rozgrzaniu serc jego podwładnych. — W tych skomplikowanych czasach musimy w pełni wykorzystać i pokazać swoją siłę. Naszym ludziom przyda się zaś, jak faktycznie pan wspomniał, coś na rozgrzanie mięśni, przynajmniej zanim podejmiemy kolejne działania — powiedziała, zerkając na powiększający się tłum. Ignorowała Rykera, absolutnie nie przejmując się jednym żołnierzem, który ją odprowadzał. Ich twarze, czasami irytujące, czasami miłe, szybko zostawały przezeń zapominane. Wśród indywiduów jeden specjalny operator czy dwóch nie znaczyli wiele więcej od oddziału żołnierzy. To ludzie tacy jak ona mieli lśnić i być zapamiętywani.

A ona postara się za chwilę, by tak się stało.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] Głęboka przestrzeń kosmiczna

21 paź 2022, o 21:43

Kapitan Mao kiwał głową, nie pozwalając, by ani sekunda opieszałości zasugerowała jego zwątpienie w słuszność jej słów. Konstantin przyglądał się im z daleka, ale, widząc, że Li radzi sobie doskonale, obrócił się w stronę któregoś z podwładnych, nakazując mu przełożenie jednego z krzeseł w inne miejsce.
- Naturalnie - przytaknął, uśmiechając się miło. - Liczę, że nie omieszka pani wspomnieć o ważnej roli, jaką spełnia Tai Shan w tej kryzysowej sytuacji. Nic nie było w stanie przygotować nas na kierowanie ostatkami, którym udało się przetrwać zniszczenie całego układu, a jednak sprawdzamy się w tej roli znakomicie.
Dostrzegała, że jego głos był nieznoszący sprzeciwu, choć w czarnych oczach rozbłysła pewna świadomość. Może to przez nią, przez wiedzę na temat tego, jak naszpikowana zdrajcami była flota, jego słowa brzmiały tak twardo i zdecydowanie. Wiedziała, że w sytuacjach takich jak ta, sprzeciwienie się kapitanowi oznaczałoby tylko nadepnięcie mu na odcisk a, przynajmniej póki nie wyciągną Shastriego z miejsca, w którym przebywał, polegała na wdzięczności kapitana. Nawet koneksje Stovoreia musiały mieć swoje granice.
- W razie problemów, służymy pomocą, pani.
Obrócił się i, natychmiast przechwycony przez jakiegoś majora, zajął zaszczytne miejsce w pierwszym rzędzie. Dopiero teraz zauważyła, że w szeregach krzeseł widniała jakaś zasada. Pierwszy rząd, w którym zasiadali admirałowie, członkowie Rady Bezpieczeństwa i kapitan, oddzielony był pustą przerwą od reszty zwykłych członków załogi, nieważne jak wysoko położonych na drabinie hierarchii okrętu.
Gdy podszedł do niej Konstantin, sala zaczynała się wypełniać. Kilka znajomych twarzy polityków mignęło jej w tłumie, lecz nikt na tyle istotny, by mógł zaoferować jej więcej informacji, lub zwykłe wsparcie. Pośród admirałów Przymierza i kapitana pancernika, sprawowała najwyższą rangę w Przymierzu.
- Będę tutaj, jeśli mnie potrzebujesz - mruknął ku niej Konstantin, gdy stanął na mównicy pod pozorem przekazania jej datapadu, który umieścił w wyznaczonym do tego slocie. Znalazła w nim przygotowany przez jakiegoś reprezentanta szkic, którym mogła się posilić, wzbogacić go o własne słowa. - Pięć minut i lecimy, chyba, że potrzebujesz więcej czasu - mrugnął do niej porozumiewawczo, odsuwając się nieco i obracając w stronę pozostałych. - Powodzenia, Li.
W pomieszczeniu słychać było szepty. Dużo osób stało, nie mając dla siebie miejsca, podpierając ściany lub stojąc w otwartych drzwiach. Dwie kamery skierowane były w jej stronę, ujmując idealnie jej twarz na tle symbolu Przymierza. Gdzieś w tłumie dostrzegła też sylwetkę Rykera - mężczyzna stał zwrócony w jej kierunku, lecz widziała, że jego wzrok błądzi po sali, zamiast skupić się na mównicy i kobiecie stojącej za nią.
Na jej znak, technicy przełączyli w omni-kluczach właściwy przycisk, uruchamiając nadawanie na żywo.
Huáng Lìhuā
Awatar użytkownika
Posty: 42
Rejestracja: 16 mar 2022, o 23:17
Miano: Huáng Lìhuā
Wiek: 41
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Wicepremier Przymierza
Postać główna: Mila
Lokalizacja: Artcurus pewnie albo gdzie indziej
Kredyty: 49.700

Re: [POZA UKŁADEM] Głęboka przestrzeń kosmiczna

23 paź 2022, o 19:33

Uprzejmy, wyćwiczony uśmiech nie schodził z twarzy Lihuy, która słuchała sugestii kapitana Mao. Kiwając głową, dorzuciła od siebie jeszcze: — Oczywiście błyszcząca gwiazda, jaką jest Tai Shan, nie zostanie pominięta. Może się pan o to nie martwić — obserwując zachowanie mężczyzny, dostrzegła charakterystyczną dla człowieka nawykłego do wykonywania rozkazów siłę i zdeterminowanie. Widziała także coś, co w jej głowie było konstrukcją groźby. Przymierze nie miało wiele pancerników, więc i tak kapitan lśnił w świetle reflektorów, a jednak nadal poszukiwał atencji. Nieważne, jaki kto miał stopień i czy mowa było o wojsku, czy polityce – na końcu i tak każdy łaknął władzy. Nikt jej tego w końcu tak nie nauczył, jak jej rodzice.

Obserwując wypełniającą się salę, ustawiła się na swoim miejscu, wygładzając pojedyncze fałdy na marynarce i upewniając się, że kabura z pistoletem jest bezpiecznie skryta poza zasięgiem kamer, podobnie do tarcz. Cokolwiek by się nie działo, Chinka musiała być pewna, że jej wygląd będzie nie dość, że nieskalany, to dostosowany do sytuacji. Stąd gra pozorów i sugestywny dobór akcesoriów – czerwony kolor jej wierzchniego odzienia symbolizował wojnę, którą chcąc nie chcąc pragnęła rozpętać. Broń i generator tarcz sugerowały jednak słabość Przymierza i brak wiary w kompetencje załogi okrętu, po którym stąpała. Dlatego tak ważne było, aby nie pokazywać środków do samoobrony.

Zerknęła na datapad, który podsunął jej Konstantin i mruknęła z potwierdzeniem, gdy życzył jej powodzenia. Przesunęła po nim spojrzeniem, wychwytując frazy będące absolutnie sztampowym laniem wody, po czym wyprostowała się. Kiwnęła głową, dając znać technikom, by włączyli nagrywanie, bo o nadawaniu na żywo mowy nie było, patrząc na lokalizację. Przybrała neutralny, acz pewny siebie wyraz twarzy i spojrzała prosto w kamery, świdrując je spojrzeniem – wiedząc, że przeciętny widz będzie miał przez to wrażenie, że mówi prosto do niego.

Pierwszym obowiązkiem Przymierza jest ochrona jego ludzi przed zewnętrznym zagrożeniem, które w jakikolwiek sposób zaburza naturalny porządek życia i spokojny byt naszych obywateli. To zaś nadeszło, uderzając w układ Baldr, rujnując dobrobyt, na który ciężko pracowaliśmy, zaburzając równowagę. Terroryści, ponieważ taka jest ich prawdziwa twarz – żadni bojownicy, wyzwoliciele, a terroryście – próbowali w tym smutnym dniu uderzyć w nas i nasze poczucie bezpieczeństwa, licząc na zburzenie fundamentów. Ja już teraz mogę jednak powiedzieć, że im się to nie udało. Mindoir było symbolem zwycięstwa Przymierza nad parszywą agresją i absolutnie nic się w tej kwestii nie zmieniło — zaczerpnęła oddechu, czując znajomą energię prącą ja do przodu, ruszającą jej członkami. Nawet jej oczy błyszczały, według niektórych nawet niezdrowo. Nie mogła jednak poradzić nic na to, że lubiła przemawiać. A być może chciała publicznie w końcu zakrzewić własną politykę, obiecać coś, z czego żaden opieszały palant nie będzie w stanie się już wycofać.

SST obiecało nam wojnę, ale dla Przymierza ten konflikt będzie jednostronny. Niejednokrotnie nasi ludzie, nieważne, czy szeregowi, oficerowie czy wsparcie cywilne, wykazywali się zapałem i oddaniem słusznej sprawie. Już teraz, stojąc przed tyloma twarzami zgromadzonymi tutaj, na SSV Tai Shan, widzę determinację do działania tak charakterystyczną dla ludzkości oraz przede wszystkim jej efekty, ciężką pracę w zapewnianiu nam bezpieczeństwa. I dlatego do was, obywateli zgromadzonych na Ziemi i każdej, nawet najmniejszej kolonii – nie macie się czego obawiać. Przymierze was ochroni. Ja, i premier Shastri, który właśnie zmierza bezpiecznie do serca floty oraz wszyscy inni nasi ludzie. Pomścimy Baldr i pokażemy, czym jest prawdziwy gniew Przymierza.

Uśmiechając się, dopowiedziała dla formalności ostatnie słowa: — W chwili, gdy dotrą do was moje słowa, my będziemy wdrażać już w życie plany. Każde stracone podczas festiwalu na Mindoir życie będzie pomszczone dziesięciokrotnie, a zanim się obejrzycie, SST stanie się kolejnym bladym punktem w historii. Więcej szczegółów opowie wam jednak premier Shastri, gdy tylko wyląduje na Tai Shan.

Uśmiechając się, wykonała salut w stronę zgromadzonych wewnątrz pomieszczenia oficerów, chcąc tym samym im lekko na pokaz okazać szacunek, zanim kamery zostaną wyłączone.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] Głęboka przestrzeń kosmiczna

23 paź 2022, o 20:13

[h3]Tajny rzut MG[/h3]
A<33<B<66<C
0

[h3]Ochrona[/h3]
A<33<B<66<C
1

[h3]Ryker[/h3]
A<33<B<66<C
2

[h3]Li[/h3]
A<33<B<66<C
3

[h3]Konsekwencje[/h3]
małe<33<B<66<C
4
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] Głęboka przestrzeń kosmiczna

23 paź 2022, o 23:39

Wyświetl wiadomość pozafabularnąCisza, która zapadła gdy kamery zaczęły swoje nadawanie, była niemal grobowa.
Oświetlające ją lampy dawały miękkie, jednolite światło, dbając o to, by na jej twarzy nie namalował się żaden, szorstki cień. Logo Przymierza lśniło za jej plecami, jak kosmos wyzierający zza granatowego, wieczornego nieba. Na jego tle zwracała na siebie uwagę, obita w czerwień jej stroju, z twardym spojrzeniem ukierunkowanym na każdego, kto słuchał jej przemówienia. Jej blada skóra, która jeszcze kilka godzin temu przeżyła niemiłe spotkanie z kosmiczną pustką, w monitorze, na który mogła zerkać, wydawała się nieskazitelna. Oprogramowanie poprawiało jej cerę, ujednolicało jej koloryt i zmniejszało pory, jakby te ludzkie elementy były czymś niepożądanym w oku prasy. Gdyby się przyjrzała, dostrzegłaby, że kamera odejmowała jej kilogramów i podkreślała odpowiednie krzywizny, malując jej oczy ciemną kredką, dodając różu na wciąż chłodne policzki. W soczewce kamery prezentowała się idealnie.
Sala, cicha jak nigdy wcześniej, przepełniona była wsłuchującymi się w jej słowa delegatami. Każdy kiwał głową na potwierdzenie jej słów, zaciskał zęby na myśl o zdradzieckim SST, zwijał dłonie w pięści w niemym proteście tego, co się wydarzyło. Niektórzy po prostu wpatrywali się w nią, zaczarowani, przetransportowani do innego świata - tego, w którym Przymierze i jego potęga pozostawały niezachwiane, którego zburzyć nie mogły pistolet i generator tarcz, który miała przy sobie. W oddali, w cieniu pomieszczenia, zauważyła, że Ryker również przygląda się mównicy, choć na chwilę nie błądząc swoim drapieżnym wzrokiem po reszcie pomieszczenia.
W tłumie dostrzegała znajome twarze. Po prawej stronie, kapitan Tai Shana dzielił widownię na pół - obok niego siedzieli najwyżsi rangą członkowie załogi pancernika. Dostrzegała połyskujące w światłach odznaczenia na ich piersiach, dumnie wypiętych w stronę sufitu, jakby to na nich skierowane były kamery. Ich pancernik odgrywał ogromną rolę w wydarzeniach, których nikt się nie spodziewał. Być może zostali wyznaczeniu na Mindoir ponieważ byli młodą załogą, nie sprawdzoną w boju - niewiele słyszała o Tai Shanie w ostatnim czasie. Statek, bez wojny, w której mógłby uczestniczyć, błąkał się po Galaktyce, kierując tam, gdzie nakazywała mu Rada. Każdy z siedzących naprzeciw niej oficerów musiał być przekonany o tym, że ich zlecenie było trywialne - ba! Symboliczne odwiedzenie kolonii z okazji uroczystości, które rozgrywały się na jej powierzchni, mogło godzić w honor dumnych wojowników, żądnych prawdziwej akcji, a nie pracy biurowej. Teraz, oczy całej Galaktyki spoczywały na ich okręcie.
Po lewej, Konstantin wyznaczał rząd delegacji. Członkowie Rady Obrony, którzy siedzieli obok niego, nie byli domownikami na tym okręcie - jedynie przyjezdnymi, takimi, jak ona. Odziani w oficjalne mundury lub uniformy, starali się nie zajmować więcej miejsca, niż było im dane. Ściśnięci na stołkach, pochylali swoje głowy w sposób, jakiego oczekiwano od skromnych urzędników. Jedynie w ich spojrzeniu połyskiwały wojenne płomienie, te same, które sączyły się ze słów wypowiadanych przez wicepremier. Być może część z nich wiedziała doskonale, czego mogli się spodziewać. Może część z nich zbywano, gdy podnosili swoje alarmy, informując o kolejnych napięciach po stronie Terminusa. Może na niektórych barkach spoczywała odpowiedzialność za zignorowanie tych ostrzeżeń. Ale jak mogliby brać je na poważnie? Terminus był jednym, wielkim napięciem - węzłem toczącego system konfliktu, który nigdy nie zbierał odpowiednich sił by cokolwiek wskórać, nim poróżnione komórki nie rozsierdzały go od środka.
SST mogło znaczyć wszystko i nic.
Dziś, po raz pierwszy w historii, którą Huang była w stanie zapamiętać, oznaczało wszystko.
Gdy dłoń dotknęła jej czoła w salucie, wilgotna od stresu, do którego nawet lata przemówień nie potrafiły jej przyzwyczaić, dostrzegła ruch w kącie sali. Jej umysł, pełen emocji, które przekazała przed sekundą, natychmiast dostrzegł we wstającej kobiecie żołnierza, który, podobnie jak pozostali, natchnieni jej przemową, chciała unieść się by jej salut był dostrzeżony przez wicepremier. Dopiero ułamek sekundy później jej umysł zarejestrował fałsz, którym nakarmiło go wypełnione chwilowym ideałem serce.
Kobieta sięgała po broń.
Następne chwile potoczyły się szybko, zbyt szybko, by jej świadomość zdołała dostrzec każdy ich niuans. Żołnierze wystawieni przy wejściu, jej strażnicy, jej ochroniarze, podskoczyli w miejscu. Może z perspektywy reszty pokoju, ich reakcja była szybka, ale dla Li, która dostrzegła napastnika natychmiast, wydawało się, że od błysku broni do skoku ochroniarzy minęło pół dnia lub nocy.
Znajoma sylwetka mignęła w jej polu widzenia. Gdy światła wpatrzonych w nią kamer uderzały w jej oczy, reszta sali wydawała się spowita w półmroku. Na moment, krótki moment paniki, na który pozwoliło sobie jej serce, na jedno uderzenie, sala znów stała się nieskończoną pustką, otaczającą ciasne, czarne wnętrze promu. Opancerzone ciało mężczyzny wypruło naprzód, jak gdyby niosła je biotyczna energia, choć żaden, błękitny płomyk nie owinął jego ramienia. Z gardłowym warknięciem, okrzykiem buntu i złości, żołnierz dopadł zdradzieckiej porucznik, której odznaczenie błysnęło ku Huang zawadiacko. Ramię mężczyzny wybiło broń w górę, gdy palec naciskał na spust - huk wystrzału zaryczał echem, odbijając się od metalowych ścian. Choć wszyscy wtedy krzyczeli, usłyszała kobiecy wrzask, gdy jasną twarz kobiety splamiła jej własna krew, a ostrze żołnierza przedarło się przez jej grdykę. Dostrzegła jej spojrzenie, palące, wściekłe, gorejące od nienawiści, której nigdy wcześniej Lihua nie widziała - nie kierowanej w nią.
Gdy kolejna osoba uniosła się znad szalejącego tłumu, usłyszała kolejny warkot przydzielonego do jej ochrony mężczyzny. Znajdował się za daleko, po drugiej stronie pomieszczenia. Gdy żołnierz, inny porucznik, siedzący na tyłach, wyłonił się spomiędzy zdezorientowanych towarzyszy, dostrzegła jedynie jego lufę broni, skierowaną w jej stronę.
W niczym nie pomogła jej świadomość. To, co zrobiła, nie mogło byś świadome - nie miała czasu na sformułowanie myśli, która mogłaby pochwycić jej ciało, zmusić je do działania. To głęboko zakorzenione doświadczenie, musztra, którą wydobył z jej wnętrza pień mózgu. Odruch, który nakazał jej wyciągnąć pistolet, gdy jej generator tarcz poddał się z jękiem zawodu, uderzony pierwszą kulą. Wiedziała, że nie dano jej taniego urządzenia - ukryta broń, z której korzystał zdrajca, musiała być silna. Na tyle silna, by pozbawić ją życia w kolejnym strzale.
Dawno nie czuła tej znajomej siły odrzutu po naciśnięciu spustu. Jej osłabione ciało zadrżało, gdy pistoletem wstrząsnęło przy wyrzuceniu z siebie pocisku. Pomimo chaosu wszędzie wokół, jej wzrok skupiał się jedynie na celu po drugiej stronie pomieszczenia - na końcu tunelu, którego czarne ściany przysłaniały wszystko inne. Choć celowała w głowę, w tym zamieszaniu, w zardzewieniu, jakie niechybnie ogarnęło z biegiem lat jej kończyny, dostrzegła, jak kula przebija ramię żołnierza. Gardłowy dźwięk, który wydał z siebie, zniknął w kolejnym huku, kolejnym strzale.
Niemal nie poczuła kuli, która wbiła się w jej lewe ramię. Była gorącem, nagłym przypieczeniem, jakby gorąca para uderzyła w jej skórę. Obserwowała, gdy opieszała ochrona rzuca się na jej napastnika, jak przygważdża go do ziemi, neutralizując zagrożenie.
Konstantin wyciągnął ją z transu. Pochwycił za zdrowe ramię, potrząsając nieco, z wyrazem złości i przerażenia w swoich oczach. Czerwony materiał jej marynarki z wolna ciemniał w miejscu, w którym tkwiła rana. Dłoń dzierżąca pistolet drętwiała z każdą sekundą.
- Jesteś ranna? - wydyszał pod nosem, dopiero po chwili dostrzegając krew na czerwieni. Zaklął, gdy za jego plecami wyrósł Ryker. W przeciwieństwie do swojego przełożonego, żołnierz był wyłącznie wściekły. Nie było w nim miejscu na strach o jej życie - rana z wolna zaczynała piec, lecz nie znajdowała się w witalnym miejscu. - Zabierz ją, kurwa, stąd.
Za jej plecami, oficerowie podzielili się na tych, którzy rzucili się do wyjścia w panice, a tych, którzy zostali. Przyglądali się sobie nawzajem, oskarżycielsko, lub przyglądali martwemu ciału kobiecej zdrajczyni, podczas gdy inni wyprowadzali drugiego zdrajcę wyjściem. Wydawało się, że poza dwójką mężczyzn, nikt inny nie przyglądał się mównicy.
Już nie.
- Mówiłem, że to kurwa zły pomysł - warknął Ryker, przysuwając się, by, choćby tymczasowo, zasklepić jej ranę medi-żelem.
Huáng Lìhuā
Awatar użytkownika
Posty: 42
Rejestracja: 16 mar 2022, o 23:17
Miano: Huáng Lìhuā
Wiek: 41
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Wicepremier Przymierza
Postać główna: Mila
Lokalizacja: Artcurus pewnie albo gdzie indziej
Kredyty: 49.700

Re: [POZA UKŁADEM] Głęboka przestrzeń kosmiczna

24 paź 2022, o 12:32

Wody, przemknęło przez wyciszony przemową umysł Lihuy, która mówiąc i mówiąc, czuła, że niedługo zacznie chrypieć od monologu. Nie przestawała jednak, natchniona samą sobą i gotowa do dalszej tyrady, jeżeli tylko zajdzie taka potrzeba. A ogień, taki sam, o którym wspominała, widziała już w oczach siedzących zarówno oficerów, jak i polityków. Każdy z nich miał powód, dla którego mógł teraz nienawidzić tamtych terrorystów – czy to ze zwykłej ludzkiej przyzwoitości wywołanej okrutnym aktem, czy z powodu urażonej dumy i poczucia winy. Ważne było, że w każdym z nich gorzał ten płomień, który ona, wicepremier Przymierza Układów, zamierzała rozdmuchać. Nie było bowiem łatwiejszej metody pociągnięcia za sobą tłumów, jak wspólna nienawiść.

Myśl o tym została wyparta przez inną – niewinne zauważenie, że nawet teraz czuje na sobie kropelki potu spływające po jej karku i mnożące się na wewnętrznej stronie dłoni. Naturalna reakcja, pomyślała, obserwując wstających z każdej strony ludzi. Lubiła takie motywujące momenty, gdy podekscytowanie jednej osoby udziela się reszcie, dochodząc w końcu do reakcji łańcuchowej, gdy wszyscy wiwatują i są gotowi rzucić się w ogień dla tej jednej, jedynej racji. Pozwoliła sobie nawet na naturalny uśmiech, który gdzieś tam ciągle próbował zabłąkać się na jej twarzy. Uśmiech, szybko starty w pył, gdy jej spojrzenie uciekło między ludzi, prosto na jakąś kobietę, z pozoru wyglądającą na jedną z wielu chcących oddać jej hołd. Dopiero po sekundzie zorientowała się, dlaczego jej spojrzenie padło akurat na nią – fałsz, z jakim unosiła ręce, bardzo nie podpasował Li i po chwili zorientowała się, dlaczego tak było. Niestety, ale było już wtedy za późno.

Źrenice rozszerzyły się gwałtownie w desperackim akcie, gdy lufa porucznik, zdrajcy w ich szeregach, mignęła w powietrzu. Świat sekundę później znikąd spowolnił czas – łącznie z Huang – pozwalając jej dostrzec każde, najmniejsze ruchy w powoli kotłującej się widowni. Ryker, do tej pory w jakiejś części skupiający się na niej, wystrzelił, jakby nie zatrzymywała go grawitacja. Wystrzał, na którego dźwięk drgnęła, odbił się echem od pomieszczenia, wywołując jeszcze większą panikę, ale krzywdę wyrządzając jedynie sufitowi. Zdrajczyni szybko zakończyła żywot, ale nim kobieta mogła pomyśleć o odetchnięciu z ulgą, kolejny ruch ją zaniepokoił.

Zwierzę, jakim okazał się być Ryker, było za daleko, by dobiec. Widziała kolejnego porucznika, wysuwającego w jej stronę broń. Oderwała w końcu lewą rękę od mównicy, gotowa do wycofania się, kucnięcia – nim jednak tak się stało, coś nią szarpnęło, a zawirowania powietrza wokół niej zadrgały i zniknęły, zostawiając ją na pastwę losu... i własne umiejętności.

Serce zabiło szybciej. Podświadomie wiedziała, że jej ochrona nie zdąży ponownie wybić broni w górę, nim kolejny, śmiertelny strzał sięgnie celu. Mogła się skryć, skulić pod mównicą, ale zamiast tego jej myśli, galopujące, zatrzymały się i wydały jeden, jedyny rozkaz. Lata ćwiczeń, zardzewiałe, ale wciąż zacietrzewione, wzięły górę i zanim się obejrzała, dłoń, którą opuściła, sięgnęła po pistolet, o który wszakże sama poprosiła. Nie ufaj nikomu, zawsze sobie powtarzała. Nawet czyjeś najlepsze zdolności mogą nie wystarczać. I kolejny raz dzięki swojej przezorności Lihua wygrała. Znajome szarpnięcie wybudziło ją z letargu, w którym poruszała się na automacie. Kolejne wywołało salwę bólu i kolejny krok w tył z syknięciem. Patrząc na drugiego ze zdrajców, miała w oczach ogień, o którym sama wcześniej mówiła – napędzany złością, bólem i przede wszystkim nienawiścią, ale nie do samego SST, a tego tutaj człowieka, który śmiał podnieść na nią rękę. Będąc w dzikim, pierwotnym transie, jej palec ponownie zsunął się na spust, pomimo masy ochrony, która właśnie rzucała się na delikwenta.

Niemal nie wystrzeliła w tłum, ogarnięta dziką żądzą krwi, ale czyjś dotyk, potrząśnięcie ramieniem wyrwało ją z tego transu. Podskakując i wciągając głośno w powietrze, spojrzała zdezorientowana na Konstantina, który z wyrazem zaniepokojenia patrzył na nią. Rozglądając się, jakby przed chwilą przysnęła, dopiero teraz w pełni uświadomiła sobie, że jest ranna. Patrząc tępo na brunatniejącą marynarkę, nawet się nie zorientowała, że pojawił się obok nich Ryker. Patrzyła tylko na krew, ale nie czuła za bardzo bólu, tylko odrętwienie. Adrenalina robiła swoje, wiedziała o tym, ale przypominała sobie tylko, jak bolało ją kiedyś, gdy nie była nawet na studiach. Teraz... nie czuła niczego, oprócz złości.

Głos Rykera nie będący zniekształconym przez głośniki wyrwał ją z tej zadumy. Spojrzała z dołu na niego i na medi-żel, po czym ściągnęła marynarkę i opuściła ramię koszuli, by dać zaaplikować sobie środek. Dopiero teraz schodziły z niej emocje, a wracało trzeźwe myślenie... w przeciwieństwie do energii, która razem z krwią zeszła z niej w drastycznie szybkim czasie. Zachwiała się nawet, jakby była odurzona, ale rejestrując słowa żołnierza, musiała coś do siebie dorzucić.

Och, patrz na pozytywy. To jest naprawdę mała cena za zdemaskowanie nowych zdrajców. A tego... jeśli nie mogłam porozmawiać z Towers, to przynajmniej zrobię to z naszym nowym więźniem — mruknęła, dotykając zabalsamowanej rany. Cicho wzdychając, zerknęła na kamery. — Konstantin, to leciało na żywo, czy ktoś będzie miał okazję do edycji przemówienia? Nie chciałabym... by moje słowa były sprzeczne, wiesz?
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] Głęboka przestrzeń kosmiczna

24 paź 2022, o 17:10

Chaos wypełniający pomieszczenie ani na chwilę nie przerzedził się, gdy żołnierze wyprowadzili klnącego pod nosem, postrzelonego zdrajcę. Kątem oka widziała, jak mężczyzna splunął na ziemię, pod nogi przyglądającego mu się z furią kapitana - tego samego, któremu wyświadczyła przysługę, tak zachwalając jego statek i załogę. Teraz, gdy przyglądał się obliczu zdrajcy, nie chowając w swoich czarnych oczach emocji, jego ręka uniosła się nagle. Odgłos uderzenia w jego policzek zniknął w ferworze i krzykach, i jedynie zabarwiona krwią ślina, która wytrysła z ust więźnia, wskazywała na jego impakt. Huang wiedziała, że policzek nie był w stanie wyrządzić mu szkody większej niż kula zatopiona w jego ramieniu, ale gest był osobisty. Wskazywał jej, że kapitan znał tego mężczyznę, że nie był losowym sierżantem pracującym na pokładach, na które się nie zapuszczał. Musiał być jakimś oficerem.
- Czasem zapominam, że jesteś politykiem - mruknął Konstantin pod nosem. Choć ból w jej ramieniu na swój sposób otępiał jej zmysły, nie potrzebowała nawet spojrzenia w jego kierunku by wyczuć, że nie był zadowolony - ani z tej sytuacji, ani z jej odpowiedzi. Ryker w ogóle tego nie komentował, zamiast tego stając do nich plecami, twarzą w kierunku reszty pomieszczenia, przyglądając się uważnie wszystkim, którzy je opuszczali. - Nadawaliśmy na żywo. Zanim dotrze do boi komunikacyjnej trochę minie, ale prędzej czy później to się stanie - westchnął, zerkając w stronę jedynego technika, który kulił się z przerażeniem przy swojej kamerze.
- Ucięliśmy po pierwszym strzale - wydukał z siebie młody chłopak z sekcji technicznej. Żołnierz nie był żołnierzowi równy i Huang dostrzegła, że ten różnił się znacznie od Konstantina stojącego obok niej. Młody, pewnie nie zaznał jeszcze wojny pozbawionej reguł - takiej, jaka rozegrała się tutaj, jak jedna, mała bitwa. - Tym w... sufit.
Stovorei kiwnął głową i rozejrzał się. W pokoju ponad połowy osób już nie było, a część, która została, otoczona była żołnierzami. Dostrzegła kilku członków Rady Bezpieczeństwa, którzy wpatrywali się w jej kierunku, chcąc upewnić się, że nic jej się nie stało, nie pozwalając się wyprowadzić. Może z troski o nią, może z chęci wyciągnięcia od niej jakichś informacji, a może w poszukiwaniu sensacji, lub, nadzwyczajnej w świecie, zbyt zszokowanych, by się ruszyć.
- Przesłuchasz sobie kogo chcesz, w swoim czasie - dodał, tonem nieznoszącym sprzeciwu. Jakby wyczulony na ukryte w jego zdaniu polecenie Ryker obrócił się z powrotem w ich stronę i przesunął, wskazując jej wolną drogę do wyjścia. Jeśli nie ruszyła się sama, chwycił ją za zdrowe ramię i pociągnął do przodu, bezceremonialnie.
Żołnierz nie słuchał jej, jedynie wypełniał rozkazy Konstantina. Gdy ten nakazał mu zabrać ją stąd w bezpieczne miejsce, nie zamierzał zwlekać. Stovorei ruszył razem z nimi, przynajmniej do połowy drogi do wyjścia, gdzie zatrzymał się przy wściekłym kapitanie pancernika i pochwycił go za łokieć, ściągając na stronę.
W korytarzu panowało zamieszanie. Ludzie biegali w jedną i drugą stronę, niektórzy ze strachem przyglądali się wszystkim wokół, inni dłonie trzymali na kaburach swoich broni. Ryker, z pewnością ignorując jakiś zapis w protokole, trzymał pistolet w dłoni, gdy prowadził ją w stronę jednej z wind.
Nikt nie zatrzymywał się, by się z nimi przywitać. Umykali przed ich dwójką, gdy mężczyzna zajął windę tylko dla nich, zatrzymując jakiegoś delegata w progu, gdy ten usiłował również wejść do kabiny. W pełnym napięcia milczeniu, gdy jej ramię, pomimo medi-żelu, zaczęło już intensywnie boleć, pokierował ją do tej samej, małej stacji medycznej, w której obudziła się kilka godzin wcześniej.
Wchodząc do środka, rozejrzał się po pomieszczeniu nim zablokował za nimi drzwi. Pielęgniarka, do której jeszcze nie dotarły informacje, zszokowana podbiegła do Li, oglądając ją z każdej strony. Pomogła jej zdjąć marynarkę i koszulę, którą miała pod spodem, przesiąkniętą już szkarłatną krwią. Naturalnie, zrobiła to dopiero na prośbę polityk, najpierw sięgając po nożyce, którymi chciała rozprawić się z materiałem znacznie szybciej i sprawniej. Jej priorytetem było oszczędzenie Huang niepotrzebnego bólu.
- Chryste, nie może pani tutaj tak wracać - mruknęła, aplikując znieczulenie miejscowe, po którym rwanie w ramieniu nieco zelżało. W jasnym świetle stacji medycznej dostrzegała, że kula zatrzymała się w tkance, nie wychodząc z drugiej strony. - Może trzeba panią w pancerz odziać? - dodała, zerkając kątem oka na gruby, mocny pancerz, jaki miał na sobie Ryker.
Mężczyzna zerknął na siedzącą na stołku, ranną polityk i równie szybko odwrócił wzrok, opierając się o ścianę, stojąc przy drzwiach na wypadek, gdyby ktoś chciałby dostać się do środka.
Huáng Lìhuā
Awatar użytkownika
Posty: 42
Rejestracja: 16 mar 2022, o 23:17
Miano: Huáng Lìhuā
Wiek: 41
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Wicepremier Przymierza
Postać główna: Mila
Lokalizacja: Artcurus pewnie albo gdzie indziej
Kredyty: 49.700

Re: [POZA UKŁADEM] Głęboka przestrzeń kosmiczna

24 paź 2022, o 18:04

W amoku spowodowanym adrenaliną, bólem i chaosem Li wydawało się, że na chwilę się zapomniała. Krótki zastrzyk instynktów, a nie chłodno planowanej polityki własnego ciała i odbioru jej zachowania spowodowały krótkie spięcie z Konstantinem. Krótkie i niewiele znaczące, jednak upojona całą sytuacją Lihua niemal natychmiast zreflektowała się i zacisnęła zęby. Wyczucie i przede wszystkim widok admirała, przy którym przeważnie odgrywała dobrą koleżankę nie był dlań pożądany, szczególnie nie teraz. Mimo, iż Stovorei wiedział, jakie ma poglądy, zawsze mówiła to tak okrężnie, aby tego świadomość była podświadoma, nieważne, jak bardzo ktoś podzielał jej zdanie.

Westchnęła, słysząc nieprzyjemne wieści i mocne uderzenie wychodzące od kapitana. To nie mógł być nieznajomy. W związku z tym oznaczało to, iż wrogowie musieli zostać namówieni już po otrzymaniu honorów, a to znaczyło, że organizacja, o której tak zbywalczo wspominała, zacietrzewiła się mocniej w ich korzeniach, niż sądziła. Należało jednak robić dobrą minę do złej gry – chociaż kwestia nadawania na żywo odrobinę jej zaciążyła. — Przynajmniej tyle dobrego — mruknęła na wieści o zatrzymaniu nagrywania po pierwszym wystrzale. Mogło być gorzej, ale z drugiej strony... nie była pewna, jak zareagowałaby publika na jej piękny pokaz umiejętności. A z trzeciej strony plotki na pewno się pojawią, za dużo ludzi było w środku, by nikt nie puścił pary.

Ton Konstantina w ogóle jej się nie spodobał i uchyliła nawet usta, by zrugać admirała, ale po chwili zorientowała się, że nie byłoby to mądrym rozwiązaniem, nie teraz. Zamiast tego złagodziła nieco wyraz twarzy i nasunęła ponownie marynarkę, spoglądając na pozostałą część sali, w tym Radę Bezpieczeństwa. Drgnęła przy tym, gdy jej ochroniarz jak na ukryty znak postanowił zabrać ją do wyjścia. — Masz rację, mamy ważniejsze sprawy na głowie. Zacznij powoli zbierać Radę Bezpieczeństwa, niedługo do was dołączę — powiedziała, ruszając nieśpiesznie w stronę drzwi. Idąc korytarzem z bronią na wierzchu, Li przyznała przed sobą, że przydałby się jej taki żołnierz jak Ryker – szybki niczym biotyk, śmiercionośny... i wierny jak pies. Ktoś, kto broniłby jej własną piersią na jej polecenie, kto tańczyłby do jej muzyki i nie kwestionowałby rozkazów. Ku jej nieszczęściu, ktoś taki był już zajęty, a że wierność była towarem deficytowym w tych czasach, musiała zadowolić się pożyczonym ochroniarzem, który bez wahania zabiłby ją, gdyby Konstantin stwierdził, że pora na przetasowanie kart w rządzie.

W kolejnej ciszy, której żadne z nich nie przerywało, kobieta dotarła w końcu do kliniki, lekko już pobladła z bólu. Trzymała się jednak – musiała — ale jeśli zaraz nie dostałaby leków przeciwbólowych, prędzej czy później padłaby nieprzytomna na ziemię. Dopiero na miejscu usiadła, słuchając paplaniny pielęgniarki i bez wahania pozwalając jej na rozcięcie niepotrzebnego materiału. — Takie czasy niestety, kiedy liderzy stają się popularnym celem zamachowców — odparła, wzdychając z ulgą, gdy ból w ramieniu ustał. Przyglądając się całkiem czystej ranie, nie zobaczyła nic paskudnego ani poważnego. Dobrze.

Silniejsze tarcze wystarczą — dorzuciła na jej sugestię, idąc spojrzeniem za tym pielęgniarki prosto na odwracające własny wzrok Rykera. Parsknęła wystarczająco głośno, by żołnierz to usłyszał i wróciła do obserwacji działań lekarki. — Po zaszyciu będę potrzebować silnych leków przeciwbólowych, ale nie na tyle silnych, by mnie tumaniły. Nie mogę sobie teraz pozwolić na otępienie — dopowiedziała, jednocześnie przypominając sobie, że dopóki będzie na pokładzie pancernika, jej jedynym środkiem pobudzającym będzie kofeina. W czasach takich jak te, jej głód potęgował się.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] Głęboka przestrzeń kosmiczna

24 paź 2022, o 18:49

Wyświetl wiadomość pozafabularną Nie wiedziała, kiedy znieczulenie zaczęło tak naprawdę działać. Zamiast bólu czuła pewne odrętwienie, sztywność i do samego końca jej umysł zwodniczo podsyłał jej strach przed cierpieniem, które miały przynieść szczypce, które pojawiły się w dłoniach pielęgniarki. Służąca na pancerniku wojskowym, wykazywała się ogromną wprawą w wykonywaniu tego typu zabiegów. Usunęła medi-żel, którym zasklepiona była rana, lecz Huang niczego nie poczuła - jedynie widziała, jak strużki krwi podróżują po jej bladej skórze, wytyczając czerwone ścieżki wabione grawitacją.
- Oj kochana, jeśli ktoś chce cię zabić, znajdzie sposób. Silniejsze tarcze nic tu nie dadzą - westchnęła kobieta, szczypcami rozwierając nieco ranę. Lihua czuła bicie własnego serca, łomoczące w jej piersi, w rytm którego wydawała się pulsować rana, obficie krwawiąc. W świetle stacji medycznej, spłaszczony pocisk błysnął lekko, w większości pokryty jej posoką, gdy kobiecie udało się go wyciągnąć. Z metalowym brzdękiem opadł na tackę obok, na którą pielęgniarka odłożyła też skrzypce. - Potrzebujesz zaufanych ludzi, pani. Czasy stały się niebezpieczne. Bycie politykiem stało się bardziej niebezpieczne, niż dotychczas.
Przy znieczuleniu, zabieg wydawał się nieco abstrakcyjny. Lihua nie czuła niczego, lecz widziała, jak igła tasera zagłębia się w jej skórę. Słyszała stukot, z którym urządzenie pozostawiało po sobie szew, wiążąc poszarpane krawędzi tkanki ze sobą. Surrealistycznie, wydawało się, jakby oglądała kogoś zupełnie innego, a jednak znajome pieprzyki na jej skórze, z którymi dorastała przez całe życie, przypominały jej, że to ona była właśnie operowana.
- Bez posiłku niczego mocnego nie może pani zażyć - westchnęła, kończąc pracę. Odsunęła się na swoim stołku na kółkach, sięgając po płyn do dezynfekcji, który rozpyliła mgiełką na jej skórze. Z pewnością nie zrobiłaby tego dla losowego żołnierza, który trafił pod jej opiekę, ale nie mogła pozwolić, by wicepremier wyszła cała zakrwawiona z jej gabinetu. Gazikiem, sprawnie oczyściła krew z jej ręki i łopatki, na tyle, na ile była w stanie. Czerwone smugi wciąż pozostały tu i ówdzie, a brunatne kropelki gromadziły się w załamaniach jej skóry, wymagając gruntownego prysznica, ale było to wystarczające na teraz. Na sam koniec, przykleiła opatrunek, chowając brzydką, zszytą ranę przed spojrzeniem Li.
- Szwy rozpuszczą się same, proszę nie ruszać za bardzo ręką, niczego nie podnosić - oznajmiła, cofając się swoim krzesełkiem na kółkach. Zdjęła brudne od krwi rękawiczki i wyrzuciła je do kosza na śmieci, sięgając do szafek, w których trzymała leki, podczas gdy Li ostrożnie się ubierała. Gdy wstała, pielęgniarka pokazywała jej dwie tubki kremów i opakowanie tabletek. - Przeciwbólowe nieopioidowe, zgodnie z życzeniem - wskazała na tabletki. - Na gojenie się - dodała, pokazując pierwszą maść. - Później, żeby nie było blizny. - wskazała drugą.
Nie dała leków do ręki Huang. Zamiast tego, schowała je do dyskretnej, papierowej torby, która równie dobrze mogła mieć każdą zawartość. Dopiero wtedy wręczyła je wicepremier, odprawiając ich do wyjścia.
- Upewnij się, że wicepremier zje przed wzięciem tabletek - rzuciła do Rykera, który, zdezorientowany, odwzajemnił jej spojrzenie i dopiero po chwili skinął głową na potwierdzenie, choć nie należało to pewnie do jego zakresu obowiązków.
Gdy wyszli na pusty korytarz, kierując się do znajomej Li windy, mężczyzna wysłał wiadomość na omni-kluczu gdy znaleźli się w bezpiecznej kabinie zjeżdżającej w dół. Gdy stanęli przed drzwiami jej kajuty, dwójki mężczyzn, którzy pilnowali jej wcześniej, już nie było, choć jej ochroniarz nie wydawał się tym faktem zaniepokojony.
- Ach, wicepremier Huang, to wielki zaszczyt móc przyrządzić dla pani jedzenie! - powitał ją okrzyk kucharza, którego natychmiast rozpoznała po uniformie. Niski, starszy człowiek miał szeroki, szczery uśmiech i pogodne spojrzenie. Nie wydawał się poruszony tym, co się stało - może nawet nie wiedział, że była postrzelona. - Mam nadzieję, że spodoba się pani uczta, którą przygotowaliśmy. Zainspirowała mnie kuchnia pekińska, naturalnie bez orzechów. W razie jakichkolwiek problemów, proszę mnie powiadomić, niezwłocznie przygotuję coś innego!
Ukłonił się niemal tak nisko, jakby miał głową uderzyć we własne kolana. Cofnął się, gdy przeszła do swojej kajuty, dając jej natychmiast prywatności, której potrzebowała. Jedynie Ryker ruszył za nią, rozglądając się czujnie, sprawdzając, czy w środku było cokolwiek niepokojącego.
Na jadalnianym stole ustawionym w pobliżu kanapy, w małym aneksie przy świetlistym wizjerze, stały półmiski gorącego jedzenia w ilości zdecydowanie przekraczającej tą, którą Huang była w stanie sama pochłonąć. Kucharz zadbał o Ziemskie składniki, których z pewnością nie było na Tai Shanie dużo w sytuacji kryzysowej, w której tkwili teraz. Dostrzegła znajome potrawy, którymi rozkoszowała się jako dziecko, a także inne, zmyślne dania. Na wizjerze, zamiast niosącego nieprzyjemne wspomnienie kosmosu, wyświetlał się nocny Pekin, połyskując do niej znajomo światłami. W kącie stołu stało białe wino.
Ryker, nie znajdując niczego, co mogłoby jej grozić - może poza potencjalnym przejedzeniem, wycofał się w kierunku wyjścia. Gdy drzwi za nim się zamykały, dostrzegła, że stanął przed nimi, zajmując posterunek, który wcześniej zajmowała dwójka żołnierzy.
Po chwili, nadeszła do niej wiadomość od Konstantina.
Zebranie za 6 godzin. Pojawiły się jakieś komplikacje przy ewakuacji Shastriego.
Huáng Lìhuā
Awatar użytkownika
Posty: 42
Rejestracja: 16 mar 2022, o 23:17
Miano: Huáng Lìhuā
Wiek: 41
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Wicepremier Przymierza
Postać główna: Mila
Lokalizacja: Artcurus pewnie albo gdzie indziej
Kredyty: 49.700

Re: [POZA UKŁADEM] Głęboka przestrzeń kosmiczna

24 paź 2022, o 21:43

Obserwacje grzebania we własnej ranie fascynowały Chinkę, która pochylając głowę, przyglądała się z gulą w gardle, jak medi-żel ujawnił wlot prosto do jej ciała... który to bardzo szybko został poszerzony. Naturalnym odruchem w takiej sytuacji było przyśpieszone bicie serca pompujące więcej krwi w ranę, z której bez żadnego uczucia bólu zaczęło wyciekać. Z rosnącym zainteresowaniem, patrząc jakby z perspektywy trzeciej osoby, obserwowała, jak pocisk utknięty w jej tkance wychodzi, lądując na tacy.

Zaufanych ludzi jest teraz jak na lekarstwo — powiedziała dosyć uprzejmie, kontynuując pogawędkę z lekarką, gdy ta dalej oporządzała jej ramię. Nie czuła niczego w tamtej okolicy, nawet odrętwienia, które prawdopodobnie pojawi się, gdy tylko znieczulenie przestanie działać. Spoglądała, jak ta przeciera jej krew znajdującą się na każdym pobliskim skrawku skóry oraz niestety na spodniach i staniku. I jakby czytano jej w myślach, paskudny widok kalający jej nieskazitelne ramię został przysłonięty opatrunkiem. Kiwając głową, Lihua sięgnęła po marynarkę zdrową ręką, nieco niezgrabnie się ubierając i uświadamiając sobie, że chyba dosyć długo nie jadła... albo było to godzinę temu, przed przemówieniem? Tak czy siak wydarzenia, które rozgrywały się w tak szybkim czasie skutecznie odsunęły jej uczucie głodu, przynajmniej do tego czasu.

Kiwając głową podczas przedstawiania miliona środków, Li uśmiechnęła się, widząc maść na zanik blizny. Za bardzo dbała o swoje ciało, aby pozwalać sobie na takie skazy, nawet jeśli miały być one blade i z pozoru niewidoczne. Sam ich dotyk ją wzdrygał i przypominał, że daleko było jej do perfekcji. Zabierając zaś torbę i odwracając się do żołnierza, zmarszczyła brwi i odwróciła się do pielęgniarki, uśmiechając już delikatnie. — Pani wicepremier potrafi stosować się do instrukcji — oznajmiła, rzucając to żartobliwym tonem i ruszyła do swojego apartamentu.

Na wejściu zaskoczył ją kucharz. Odrobinę za bardzo się spinając, po chwili rozluźniła ramiona (a raczej to zdrowe) i pozwoliła zaprowadzić do środka, notując, że ktoś, pewnie Stovorei, zapamiętał jej alergię. Wchodząc do kajuty, podobnie do Rykera rozglądnęła się, bardziej pod kątem niepokojących oznak przetrzepania pokoju, zanim usiadła przy stoliku, obserwując odejście ochroniarza za drzwi. Zerkając na wizję Pekinu nocą i kilka potraw ewidentnie serwowanych jej za dzieciaka, pokręciła delikatnie głową i nalała sobie wina. Wyciągnęła tabletki z torby i postawiła przy talerzu, na który nałożyła sobie raczej... małą porcję, jak na ilość tutaj leżącą. Biorąc pierwszy kęs, spróbowała przeglądnąć extranet w nadziei, że coś nowego się pojawi – mając tak ograniczoną zasobność w obliczu tak wielkiej porażki Przymierza, jaką było Mindoir (czego nie przyznałaby nigdy przed nikim), musiało coś w końcu wpaść, jakiś artykuł, cokolwiek z zewnętrznego świata. A zamiast tego wpadła wiadomość od Konstantina, na którą zjeżyły jej się włosy na karku. Natychmiast wystukała odpowiedź, nie oczekując niczego innego, jak konkretów:
Jakie komplikacje? Co się dokładnie stało? Nie trzymaj mnie w niepewności, dobrze? Jestem jego zastępczynią, w moim obowiązku jest wiedzieć takie rzeczy.
Cokolwiek by się nie działo, raczej wiele w danej chwili Lihua zrobić nie mogła – dlatego dokończyła posiłek, przełknęła tabletki i poszła wziąć drugi tego dnia gorący prysznic, zmywając resztki krwi. Broń zostawiła w łazience, gotowa na chwycenie po nią, gdyby zaszła taka konieczność. Gdy zaś skończyła wypłukiwać z siebie posokę, przebrała się w kolejny zestaw ubrań, susząc włosy i zostawiając je rozpuszczone. Siadając na kanapie, zaczęła przeglądać te newsy, które już widziała nie raz i nie dwa, nie mając raczej niczego lepszego do czytania.

Wiele by dała, aby widok wieczornego Pekinu był tym widokiem, jaki miała z poziomu swojego mieszkania. Zaczynała się tutaj dusić, na dodatek będąc traktowaną... jakby nic nie mogła wiedzieć i nic zrobić, szczególnie przez tamtego przeklętego dryblasa.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] Głęboka przestrzeń kosmiczna

25 paź 2022, o 01:40

Kucharz spisał się wyśmienicie, biorąc pod uwagę braki, których mogła się spodziewać na pancerniku postawionym w tak kłopotliwej sytuacji. Mogła sobie wyobrazić, że takie polecenie otrzymał od kapitana - pewnie nawet sięgnął do składników zarezerwowanych wyłącznie dla niego i tych najwyższego szczebla na Tai Shanie. Niektóre przygotowane przez niego potrawy sprawiały, że gdyby na chwilę skupiła swoje myśli na obrazie Pekinu wyświetlanym na jej wizjerze, czując smak dzieciństwa na podniebieniu, mogłaby pomyśleć, że znajdowała się w domu.
Ale tylko na chwilę.
Wiadomość od Konstantina nie mówiła jej absolutnie nic - ani pierwsza, ani druga, która przyszła po dłuższej przerwie od jej odpowiedzi.
Konstantin pisze:Dopiero się dowiaduję. Był jakiś wypadek na statku, z którego go ewakuują. Podobno nic, co zagrażałoby jego życiu. Operacja ewakuowania go postępuje zgodnie z planem. Odpoczywaj w tym czasie.
Gdy zjadła tyle, ile pozwalały jej chęci lub zdrowy rozsądek, pozostało jej nieco się odświeżyć. Znieczulenie powoli schodziło z jej rany, a choć popijanie leków przeciwbólowych winem może nie należało do najmądrzejszych, to nie wypiła go na tyle, by mocno mogło jej to zaszkodzić. Schowana pod przepuszczającym powietrze opatrunkiem rana zaczynała rwać, gdy wykonywała gwałtowniejsze ruchy - nawet, jeśli było to sięgnięcie po żel pod prysznic czy wyłączenie wody.
Jej prysznic był przypomnieniem wagi, z jaką podchodzono do przyjęcia jej na Tai Shanie. Pamiętała z przeszłości warunki, w których przyszło jej mieszkać gdy latała statkami kosmicznymi - woda była ściśle kontrolowana, a dwa, gorące i długie prysznice jak te, na które się skusiła, byłyby luksusem przeznaczonym dla kajut oficerskich. Nie mówiąc o kuchni z jej regionów, skórzanej kanapie czy miękkim łóżku o pachnącej pościeli. Gdyby nie buczenie silników, odległe lecz ciągle obecne, mogłaby pomyśleć, że znajduje się w hotelu.
Minęły niespełna dwie godziny, które musiała spędzić usiłując odświeżyć wiadomości. Niestety, extranet opierał się na bojach komunikacyjnych, które były w stanie przesyłać między sobą te potężne paczki danych bez żadnych opóźnień. Coś, czego staromodne sposoby komunikacji skryte w jej upośledzonym przez sytuację omni-kluczu nie były w stanie odwzorować. Mogła jedynie czytać to, co pobrała już wcześniej, jeszcze na Mindoirze - i oglądać transmisję siebie samej, która krążyła już we flocie, urwana w momencie odgłosu wystrzału.
Dla odmiany, gdy siedziała w ciszy na kanapie, dojadała jakiś posiłek lub raczyła się winem, w pomieszczeniu rozległo się pukanie. Gdy uchyliła drzwi, dostrzegła po drugiej stronie Rykera, który najwyraźniej cały ten czas stał na korytarzu, osobiście dbając o to, by nikt nie dostał się do jej kajuty po dzisiejszym zamachu. Może też spławiał wszystkich, którzy chcieli z nią porozmawiać, na życzenie Konstantina - wszak miała odpoczywać, udawać, że nic się nie stało, co mogło nie być możliwe tak szybko po postrzeleniu.
- Chodź - rzucił pod nosem, co i tak poszerzyło wokabularz, którym się posługiwał w interakcjach z nią, o jeden. Nie tłumacząc, gdzie mieli iść, czekał w przejściu, lub za drzwiami, aż przygotuje się do wyjścia, niezależnie od tego ile czasu potrzebowała.
Tym razem winda, do której ją zaprowadził, ruszyła w dół. Gdy wyszli na ciemny korytarz, nie było ani jednej, żywej duszy w zasięgu jej wzroku. Szum silników był tutaj głośniejszy niż tam, gdzie skryta między pokładami była jej kajuta. Ściany korytarzy były szare i nie miały żadnych odznaczeń, a echo ich kroków odbijało się od metalowych powierzchni, wracając do nich ze zdwojoną siłą.
W pewien sposób wyglądało to na idealne miejsce na podłożenie na nią pułapki.
Ryker zatrzymał się jednak przed jednymi z drzwi, gdy przeprowadził ją przez labirynt przejść i małych, ciasnych wnęk. Dopiero gdy podeszła bliżej, dostrzegła napis na plakietce obok - Cela #103. Wokół, nadal, nie było nikogo innego, gdy otworzył przed nią drzwi, samemu stając na czatach.
Wnętrze celi było wypełnione jaskrawym światłem jarzeniówek. Na samym środku, koło kubła wypełnionego wodą, przykuty do metalowego krzesła siedział znajomy mężczyzna. Ten sam, który kilka godzin temu mierzył do niej z broni, który trafił, o czym przypomniała jej piekąca rana. Wydawał się nieprzytomny, ale oddychał ciężko, chrapliwie, zgięty niemal w pół. Jego krzesło było na stałe przytwierdzone do podłogi, a dłonie spięte omni-kajdankami. Jego mundur Przymierza, z odznaczeniem porucznika, był splamiony krwią, która przesączyła się przez wszystkie warstwy materiału, nim ktoś niedbale zasklepił ją medi-żelem.
Drgnął, gdy drzwi za Huang się zamknęły, ale nie uniósł głowy w górę.
Huáng Lìhuā
Awatar użytkownika
Posty: 42
Rejestracja: 16 mar 2022, o 23:17
Miano: Huáng Lìhuā
Wiek: 41
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Wicepremier Przymierza
Postać główna: Mila
Lokalizacja: Artcurus pewnie albo gdzie indziej
Kredyty: 49.700

Re: [POZA UKŁADEM] Głęboka przestrzeń kosmiczna

25 paź 2022, o 11:24

Nie podobały jej się słowa Konstantina. Wieści o komplikacjach na statku Shastriego i wypadek, czymkolwiek by to nie było, oznaczało kolejne opóźnienia i niepotrzebny dla niej stres. Z cierpiętniczą miną odpisując więc admirałowi, by ten informował ją na bieżąco, powróciła do jedzenia, jakkolwiek nie marnowałaby większości przygotowanych posiłków swoją powściągliwością. Nie mogła sobie jednak pozwolić na zajadanie emocji, jakkolwiek wszystko wokół wyglądało kusząco. Widziała, ile włożono przygotowań do jej przybycia, razem z ubraniami, bezustannym dostępem do ciepłej wody i tą małą ucztą. Nie czuła się z tym źle, ale jeśli ktokolwiek z górnych pokładów by to zobaczył oraz jej podejście, wynikłoby z tego na pewno coś nieciekawego.

Rozłożona na kanapie najbliższe dwie godziny spędziła na próbie odpoczynku, ale nie wychodziło jej to za specjalnie dobrze. Nie potrafiła wyciszyć umysłu, jakkolwiek bardzo by nie próbowała. Pierw przeglądała nałogowo wszystkie informacje, które mogłaby w tym momencie recytować z pamięci; kiedy dwa razy przejrzała załadowane na ostatni moment strony sprzed czterech dni, zajęła się oglądaniem raz po drugim swojego przemówienia, krzywiąc się za każdym razem, gdy jej głos zadrżał zbyt mocno bądź powiedziała jakieś słowo, które teraz wydawało się być dlań idiotycznym. Trzy razy zmieniła także fryzurę, najpierw robiąc jakiegoś kucyka, później rozpuszczając, potem znów spinając w jakiś fikuśny warkocz, by znów je rozpuścić. Finalnie usiadła na podłodze i na tyle, na ile jej ręka pozwalała, zaczęła wykonywać jogę, by choć na chwilę zająć się czymś pożytecznym.

Była już przy tym na granicy faktycznego spokoju, gdy z transu wyrwało ją pukanie do drzwi. Sapiąc pod nosem, stanęła na nogi i uchyliła drzwi, by usłyszeć bardzo barbarzyńskie, krótkie słowo, na które nieomal nie odpowiedziała prośbą o załatwienie sobie nowego tłumacza. Zero kultury i szacunku do lidera organizacji, która przyjęła go pod swoją opiekę. Widząc zaś, że nie wyciąga jej za fraki, jak pewnie w jakiś drastycznych sytuacjach by zrobił (a no tak, zrobił to w kosmosie), zamknęła za nim drzwi i przebrała się z podomowego stroju, w którym ćwiczyła, do czegoś oficjalnego. Robiąc to, wyszła i podążyła za mężczyzną, gdziekolwiek ten nie chciał jej zaprowadzić.

Pokład, na który została zaciągnięta, wzbudził w niej raczej negatywne emocje. Zaniepokojona półmrokiem i zaułkiem, który wyglądał, jakby ktoś faktycznie miał ją zaraz odstrzelić, chwyciła za pistolet przytroczony do jej boku, ostentacyjnie odsuwając się o krok od Rykera, jakby miało to jakiekolwiek znaczenie. Dopiero po chwili zobaczyła, gdzie dotarli – do celi, co rozjaśniło niektóre kwestie. Ręki z broni jednak nie zabrała, mając świadomość, że za chwilę znajdzie się przy swoim zamachowcu. Nie pierwszym i nie ostatnim.

Wsuwając się do środka, zmrużyła chwilowo oczy, gdy ze stonowanego światła przeszła prosto w jaskrawość staromodnych żarówek. Gdy jej wzrok przyzwyczaił się już do oświetlenia, miała okazję przyjrzeć się więźniowi. Poturbowane ciało zdrajcy już teraz świadczyło, jak bardzo nie cackali się przesłuchujący – tym bardziej, że mieli ku temu pewnie dodatkowe motywy w postaci znajomości tego mężczyzny. Uświadomiło jej to także, że gdyby część tych bardziej pacyfistycznych ugrupowań społecznych dowiedziała się, jak traktują jeńców, pewnie podniosłaby tumult, paplając coś o humanitarnych warunkach.

Huang nie miała jednak oporów przed takim traktowaniem, ani nawet teraz nie ukrywała satysfakcji z takiego, a nie innego widoku. Zamiast tego przesunęła się bardziej w bok, z lewą ręką na kaburze, widząc, jak porucznik się przebudza: — Widzę, że cię już o to pewnie twoi koledzy z zespołu pytali, ale chcę to sama usłyszeć. Jakie były twoje motywy? Czemu dołączyłeś do tamtych terrorystów, porzucając wieloletnią służbę tutaj? — była ciekawa, głównie dla samego faktu wejścia do głowy takiego rebelianta i dowiedzenia się, jakie ma pobudki, dlaczego zdradził organizację po tak wielu latach służby. Sam fakt zamachu wcale jej nie dziwił – destabilizacja rządu w trakcie kryzysu ułatwiłaby zdrajcom zadanie.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] Głęboka przestrzeń kosmiczna

25 paź 2022, o 12:17

Mężczyzna bardzo powoli unosił głowę, jakby każdy ruch sprawiał mu trudność i ból. Dopiero, gdy udało mu się zadrzeć podbródek w górę, a jego lico oświetliło ostre, białe światło, dostrzegła jak wymęczona i poobijana była jego twarz. Jedno oko miał tak spuchnięte, że nie był w stanie w ogóle go otworzyć, zamiast tego wpatrując się w nią tylko drugim. Jego usta rozszerzyły się nieco, choć spierzchnięte, przysłonięte zaschniętą krwią, w pogardliwym uśmiechu, w krzywym odbiciu satysfakcji wymalowanej na jej twarzy.
- Jeżeli skrzywdzona kobieta się uśmiecha wobec krzywdziciela, to albo nie ma wstydu, albo jest pewna, że się dobrze zemścić potrafi - rzucił, ni stąd, ni zowąd. Słowa brzmiały na jakiś cytat, lub przysłowie, choć były jednocześnie zbyt ogólne w znaczeniu by mogla je rozpoznać. Mężczyzna równie dobrze mógł mieć taki sposób wypowiadania się, lecz gdy odezwał się ponownie, brzmiał już mniej poetycko. - Przyszłaś dokończyć robotę?
Zadarł głowę jeszcze wyżej, zmuszając ją do oglądania tego mało eleganckiego widoku, nim splunął na ziemię, tuż pod jej nogi. Nie wyglądał na skorego do rozmowy - nawet tortury, którym go poddano, nie złamały jego ducha.
- Myślałem, że też byłaś żołnierzem - dodał wzgardliwie, jakby nie patrzył w tej chwili na polityka. Musiał wiedzieć więcej o jej przeszłości, ale, jeśli miał choć trochę poznać swój cel przed wyeliminowaniem go, nie było to dziwne. - A tu proszę, co za chujowy cel. Tatuś nie pomógł, kiedy trzeba było zdobyć jakieś prawdziwe umiejętności, co?
Parsknął śmiechem, jakby to, że został postrzelony, niczego dla niego nie znaczyło. Jego rana, podobnie jak ta, którą wyrządził jej w tym ferworze, nie wyglądała na śmiertelną. W tych warunkach jednak ryzykował zakażenie, czym pewnie nikt w Przymierzu się nie przejmował.
Był zamachowcem i terroryzdą, więźniem na pokładzie Tai Shana. Konwencje prawna mogły mówić jedno, ale wolą kapitana, przez swój czyn został odarty z wszelkich praw.
- Jebadełko Shastriego dostało swoje pięć minut sławy, póki starego nie ma - dodał jadowicie, dusząc w sobie atak kaszlu. - Co jeszcze zrobisz? W ładne ciuszki się ubierzesz, poparadujesz w kółko udając istotną?
Huáng Lìhuā
Awatar użytkownika
Posty: 42
Rejestracja: 16 mar 2022, o 23:17
Miano: Huáng Lìhuā
Wiek: 41
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Wicepremier Przymierza
Postać główna: Mila
Lokalizacja: Artcurus pewnie albo gdzie indziej
Kredyty: 49.700

Re: [POZA UKŁADEM] Głęboka przestrzeń kosmiczna

25 paź 2022, o 18:34

Poharatana twarz jej zamachowca wyglądała w ostrym świetle więziennej celi karykaturalnie i przede wszystkim brzydko, wystarczająco, by sama Lihua nieznacznie się skrzywiła na jej widok. Bez zaskoczenia był przy okazji brak skruchy ze strony więźnia – nawet jeśli misja okazała się być fiaskiem, przynajmniej w jej własnym odczuciu, dla niego fakt takiej rozmowy, czy w ogóle postrzelenia musiał być jakimkolwiek powodem do dumy. Dla niej było to jednak bez znaczenia, bo to ona tryumfowała, co podkreślił nawet sam pojmany w zawiły, poetycki sposób. Kobieta przekręciła głowę w bok, zastanawiając się nad źródłem tej paplaniny i próbując to nawet powiązać z jakimś utworem, ale kolejne słowa i czyny odwróciły jej uwagę od tego nieznaczącego szczegółu.

Drgnęła w miejscu, przesuwając jedną nogę o kilka milimetrów, gdy zakrwawiona ślina wylądowała na zimnym betonie. Obserwując jeszcze jej lot Huang pochwaliła samą siebie w myślach za stanięcie wystarczająco daleko od renegata. Najwyraźniej ostatecznym czynem wzgardy było spluwanie pod nogi, a najlepiej to na kogoś, kogo się nienawidzi. Z tą wiedzą łatwo można było umknąć tego haniebnego pocisku, a ustawiona z boku dodatkowo zmuszała więźnia do przekręcania paskudnej twarzy w jej stronę. — Śmierć jest łaską, na którą zdrajcy nie zasługują — wyciągając w końcu broń z kabury, Li odbezpieczyła ją i podeszła do tyłu, lufą przecierając szlak wzdłuż wygiętego kręgosłupa. Zrobiła to z kilku powodów – by nie patrzeć na obitą twarz żołnierza, zaznaczyć swoją obecność i dyszeć mu metaforycznie na kark oraz by nie widział jej skrzywionej miny, gdy wspomniał o jej ojcu. Nie pozwoliła sobie jednak na dłuższą niż sekundową przerwę w grymasie, nie chcąc wybrzmieć na osłupioną.

Prawdziwym profesjonalizmem wykazałeś się ty i twoja koleżanka. Terroryści najwyraźniej mają niskie standardy przyjęcia, jeżeli wpuścili was w swoje szeregi i dali w dłonie broń — odparła najspokojniej, beznamiętnie jak potrafiła, dotykając postrzelonego ramienia i przechodząc na bok, by widzieć twarz zdrajcy z profilu. Lufą pistoletu sięgnęła do rany postrzałowej, zapewne zalepionej byle jak, ale ciągle z pociskiem tkwiącym w środku. Zaczęła delikatnie dociskać to miejsce, gdy tamten paplał o jej istotności. — Ciekawsze inwektywy słyszałam od bezdomnych w Szanghaju. No więc, od kiedy szpiegujesz dla terrorystów? Jakaż to niesprawiedliwość losu przekabaciła cię na ich stronę? — ostatnie zdanie wypowiedziała już drwiącym, lekceważącym tonem głosu. Nie mogła pozwolić sobie nawet na sekundę zawahania i pokazywania, że ją te obrazy bolą. Bo o ile wspomnienie o rodzinie było niewygodne, tak naprawdę nie raz i nie dwa czytała, słyszała różne komentarze na swój temat. Taka praca, jak czasami mówiła.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] Głęboka przestrzeń kosmiczna

27 paź 2022, o 23:31

Więzień przyglądał jej się uważnie gdy przechadzała się wokół niego, dobywając broni ze swojej kabury. Błysk metalu odbity ostrym światłem padającym nań z góry dostrzegła w głębi jego czarnego spojrzenia. Miał świadomość tego, co się działo - oraz tego, jak to się mogło skończyć. Mimo tego, nie drgnął nawet, jedynie wodził za nią wzrokiem póki nie zaszła poza jego pole widzenia.
- Dlatego wyciągasz pistolet? - spytał i choć nie widziała jego twarzy, mogłaby przysiąc, że znów jego usta wykrzywiły się w nieprzyjemnym uśmiechu. - Najwyraźniej nie jestem zdrajcą - dodał z rozbawieniem, nic nie robiąc sobie z lufy wodzącej po jego kręgosłupie.
Ani trochę nie wierzył w to, że Lihua miałaby go zabić - albo zwyczajnie się tego nie bał. Wyprostował się nieco, może od nieprzyjemności, jaką wywołał twardy przedmiot sunący po jego kościach, a może mimochodem natrafiła na jakieś obite mięśnie lub uszkodzone żebra.
- Chcesz mówić do mnie o profesjonalizmie? - zadrwił, aż jego ciałem zatrzęsło parsknięcie śmiechem. - Niby z ciebie druga, najważniejsza osoba Przymierza, a byle ktoś taki jak ja prawie odebrał ci życie w samym środku tego pancernika.
Obrócił głowę, zerkając na nią zza ramienia. Jego spojrzenie było drapieżne, wypełnione pewnością siebie, jakby w tej sytuacji wcale nie był tym przykutym do krzesła, tym pozbawionym jakichkolwiek opcji.
Jakby to on dzierżył broń, nie ona.
- Bardzo cię boli to, że nie masz po swojej stronie nikogo, złotko? - spytał, ignorując jej pytanie kompletnie. - Całe Przymierze chroni Shastriego, nawet przed takimi miernotami, jak ty. A tobie nie przydzielą nawet ochrony, której nie dałoby się przekupić.
Zza drzwi dobiegł ją jakiś stukot. Być może Ryker przechadzał się korytarzem, a może ktoś inny szedł teraz po pokładzie, nieświadom tego, że była w środku, przesłuchując więźnia.
- Tatuś powinien wpoić ci, że jesteś latawcem, do zdmuchnięcia choćby i przez dziecko - dodał, maskując wyraz bólu, który zaatakował jego wrażliwe ciało w tej chwili. - Grunt, że się sama też nauczyłaś dmuchania, skośna zdziro.

Wróć do „Mindoir”