Ludzka kolonia, której nazwa rozbrzmiała w całej galaktyce szesnaście lat temu podczas brutalnego ataku batariańskich przestępców, w wyniku którego wymordowana została większość ludności. Dziś Mindoir rozkwita, odbudowując swoją historyczną kolonię. Pamiętając o poświęceniu tych, którzy byli przed nimi, koloniści z dumą walczą o lepsze jutro, a dzięki ich determinacji i wsparcu Przymierza, Mindoir staje się perłą odbudowy w Trawersie Attykańskim.

Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 73
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

[POZA UKŁADEM] SSV Tarain

3 lis 2022, o 14:22

Szkoda. Pomyślał sobie Wang obserwując jak postać Song znika mu z widoku, pochłonięta całkowicie przez łuk energetyczny kamuflażu taktycznego. Krwistoczerwone lampy alarmowe oświetlające tą scenę zdawały się jedynie przynosić jej więcej uroku. Krótka chwila wzrokowej przyjemności, ułamek sekundy odpoczynku od intensywności dnia dzisiejszego. Baozhen uśmiechnął się lekko do samego siebie, świadomy obecności Jia ruszył w dół korytarza. Synchronizacja ich kroków przyniosła mu na myśl wszystkie te apele, w których musiał brać udział. Tak jak podziwiał swoich ziomków maszerujących na placu Tiananmen aby uczcić rocznicę powstania Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, tak samemu nie za bardzo przepadał za musztrą. Wolał być sam sobie instruktorem. Ewentualnie za takowego mieć całkiem ogarniętą, i nie brzydką, agentkę. Jeśli przeżyją to ten dzień będzie jednym z najbardziej pamiętnych dla Baozhena. W końcu szli zabić samego premiera Przymierza Układów.
Chińczyk powitał Strikera skinieniem głowy gdy cała trójka wreszcie się przegrupowała. Pojawienie się Song przyjął z uśmiechem skrytym pod hełmem, ten jednak szybko zniknął kiedy Charles podzielił się odpowiedzią od Santorre. Komandor lubił się wpieprzać gdzie nie jego miejsce i teraz też nie mógł odpuścić okazji, aby wsadzić nogę w drzwi. Cały Luca. Ale skoro chciał to kimże był Bao aby odmówić spotkania z nim i usunięcia upierdliwego oficera raz na zawsze? Poziom adrenaliny we krwi biotyka podskoczył, wprowadzając mężczyznę w nieco podekscytowany i bojowy nastrój. Dopiero słowa zarówno Song jak i Strikera ostudziły zapał Wanga. Niestety obydwoje mieli rację, premier był ich wyznaczonym celem, a nie Luca. Setki istnień musiało stracić życie aby dać im dojście do Shastriego. Nieważne jak bardzo Bao chciał zmierzyć się ze swoim nemezis na służbie, pierw należało się zająć obowiązkami. Przyjemności później, jeśli będzie na nie czas.
- Mhm. - Szturmowiec skinął głową w zgodzie ze swoimi towarzyszami. Podjęli słuszną decyzję. - Premier na nas czeka.
Chińczyk ustawił się z boku drzwi windy, zwieszają ramiona wzdłuż swojego ciała. Jedynie prawy kciuk zahaczył się o chwyt M-6 spoczywającego w kaburze. Zachichotał krótko na słowa Strikera. Nawet podobał mu się ten nihilizm, w ich zawodzie należało mieć pewne uchylenia w psychice. Być szalonym. Ale nie głupim, bowiem pomysł najemnika okazał się całkiem celny.
- To dobre. - skomentował Wang i przeniósł wzrok na Jia, która wspomniała o drugiej windzie. - Prawda ale kupienie nam nawet kilku minut jest tego warte. Coś czuję, że nie zabraknie nam wrażeń przy Shastrim.
Premier był zapewne oczkiem w głowie tutejszej ochrony. Zapewne obchodzili się z nim wręcz jak z jajkiem. I to nie byle jakim, takim tylko jajkiem Fabergé. Agentów ochrony nie zabraknie, walki nie zabraknie, a ryzyko śmierci będzie wysokie. Cholera, naprawdę lubił tą robotę.
- Ej, Striker. - odezwał się, sięgając po swojego M-6. Kat po raz pierwszy na fregacie opuścił bezpieczną kaburę. Otworzył pojemnik z pochłaniaczem aby sprawdzić go ostatni raz. - Skoro masz takie życzenie śmierci to może będę szedł po prostu za tobą? Dobra z ciebie tarcza. - zatrzasnął pojemnik po dokonanych oględzinach i uniósł wzrok na najemnika. - Dla takich jak my nie ma spokoju, Big Man. To jeszcze nie czas na fajrant.
Chińczyk w spokoju odczekał ostatnie kilka sekund zanim drzwi windy rozwarły się, ukazując im kolejne przejścia. I pierwsze problemy w postaci trójki wartowników. Kat od razu zniknął schowany za opancerzonym udem Wanga, który odwrócił się do Strikera. Szybko załapał co ten chciał zrobić i zamierzał zagrać w jego grę. Może faktycznie kupi to Song nieco czasu.
- Eeee, chyba nie? - odpowiedział udając zmieszanie i zerkając na moment na strażników. - Klikłem trzecie! Kurwa, pewnie jakieś zwarcie czy ki chuj. - odwarknął do najemnika.
Nieważne czy któryś ze strażników połknął przynętę i podszedł czy nie, czekała ich walka. Bao przyszykował się aby momentalnie otoczyć się barierą na jej rozpoczęciu. Potem zaś czekała go ulubiona czynność - szarża biotyczna.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

4 lis 2022, o 02:01

[h3]Blef[/h3]
30%
0
P1 pod lewymi drzwiami, P2 przy windzie, P3 pod prawymi drzwiami
Przed walką: Striker aktywacja am. dysrupcyjnej, Wang aktywacja Bariery.
Wyświetl wiadomość pozafabularną [h4]inicjatywa[/h4]
Striker -> P3 > P1 > Wang > Song > P2
[h3]akcja 1[/h3]
Wyświetl wiadomość pozafabularną
[h3]akcja 2[/h3]
Wyświetl wiadomość pozafabularną
[h3]akcja 3[/h3]
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

6 lis 2022, o 18:37

Mężczyźni spojrzeli po sobie zmieszani, gdy dwójka obcych wyjaśniała pokrótce zaistniały z windą problem. Nie musieli być specjalistami w odczytywaniu mowy ciała, by dostrzec, że absolutnie żaden z nich nie chciał wchodzić z nimi w dyskusję. Wysoki oficer, stojący przy drzwiach naprzeciw nich, westchnął głośno i ostentacyjnie, podchodząc do nich ostrożnie by zerknąć na windę. Może był inżynierem, a może zwyczajnie wziął na siebie tę kulę podejścia do nieznajomych i wyjaśnienia z nimi zaistniałego problemu.
W następnej chwili, wszystko się zmieniło.
Powietrze wokół zgęstniało, gdy Wang i Striker wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Błękitne smugi dymu owinęły ciało Baozhena, oplatając jego sylwetkę biotyczną barierą. Kontrolka na pistolecie trzymanym przez Charlesa mignęła, gdy aktywował program amunicji specjalnej, wyjmując broń wcześniej skrytą przed wzrokiem pozostałych. Oficer stojący pomiędzy nimi krzyknął wściekle rozkaz do pozostałych, którzy podskoczyli w miejscach, natychmiast unosząc swoje bronie w górę.
Walki w tak małych pomieszczeniach nigdy nie były ładne ani czyste. Nie było gdzie się schować przed gradem kul, który wkrótce mógł wypełnić ten pokój. Na pokładach statków wystrzały były ostatecznością, która wiązała się z ryzykiem, może więc dlatego ich huk nie rozległ się w środku tak szybko. Stojący przy jednych drzwiach adept uniósł dłonie w doskonale znanym im ruchu, czerpiąc z energii wokół i ciskając w stronę przeciwnika bez loga Przymierza na swojej piersi biotyczny pocisk. Odkształcenie rozlało się po jego tarczach, gdy aktywował program na swoim omni-kluczu, a Adrenalina wypełniła jego żyły. W tym samym czasie, pozostali sięgnęli do swoich urządzeń, podczas gdy Baozhen, wciąż otoczony błękitną energią, obrał za swój cel drugiego adepta. Pole efektu masy złączyło się z jego tarczami jak symbiont, utrudniający mu ruchy, a sporadycznie przysłaniający pole widzenia.
Pierwszy strzał, który rozległ się w pomieszczeniu, pochodził z trzymanego przez Charlesa pistoletu. Szpon zawył głośno, wypluwając z siebie pocisk, który natychmiast przebił tarcze, którymi chroniony był jeden z przeciwników. Mężczyzna opadł plecami na drzwi, ogłuszony potężnym hukiem tak blisko jego ucha, podczas gdy adept wściekle kontratakował, ciskając w stronę Baozhena polem efektu masy, którego udało się Wangowi uniknąć. W odpowiedzi, jego Kat zadrżał pod naciskiem na spust, wypluwając z siebie pociski, które trafiły w jego pierś.
W tym ferworze, pojawienie się Song było nagłe, niezauważalne. Jej sylwetka błysnęła znikąd pomiędzy nimi, pochylona lekko, jak w tańcu, ściskając w dłoni ostrze jak swojego partnera. Jej czyn był dyskretny, szybki - świadczyła o nim krew oblepiająca dao, jak i nagle osuwająca się na ziemię sylwetka oficera. Jego plecy przecinała krwista pręga, ostrze przebiło go na wylot, nie robiąc sobie nic z ceramicznej ochrony, której zadaniem było ratować mu życie. Zamiast tego, padł na ziemię, pod nogi ich dwójki, a kobieta obróciła się w stronę pozostałych.
Kolejny strzał Szpona powstrzymał kontratakującego żołnierza, wbijając się w jego pierś z łatwością, jakby jego pancerz wypełniony był miękkim pierzem. Mężczyzna wydał z siebie bulgotliwy warkot, spadając na kolana, słaniając się koło swojego towarzysza.
Wtedy, Song krzyknęła wściekle.
Widzący to adept nie zamierzał dzielić losu swoich towarzyszy. Obrócił się, znikając za zamykającymi drzwiami, umykając strzałowi z broni Song, który rozbił się o metalową osłonę. Warknęła przekleństwo pod nosem i, nie zważając na resztę, przełączyła kamuflaż w swoim omni-kluczu.
- Nie może ostrzec pozostałych - rzuciła do nich, a może sama do siebie. Nie dostrzegali już jej postaci, jedynie zauważyli, gdy drzwi się otworzyły, a ona wybiegła na korytarz, chcąc go złapać.
W pomieszczeniu zostali zupełnie sami.
Z planów wiedzieli, że bezpośrednia droga do kokpitu i śluzy wiodła lewymi i prawymi drzwiami. Środkowe zmusiłyby ich do przejścia przez Centrum Informacji Bojowych. Nie wiedzieli za to, w którym miejscu konkretnie był premier.
Ich omni-klucze piknęły.
Komandor Luca pisze:Jeśli nie zobaczę was tutaj w dwie minuty, uznam to za zdradę. Zostaniecie pojmani, przewiezieni na Ziemię gdzie czeka was sąd wojskowy.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

7 lis 2022, o 19:36

Widząc, że Wang przyłączył się do tego jakże oryginalnego fortelu, od razu poczuł zadowolenie w kwestii ich komunikacji. Jednak im dłużej na tym się zastanawiał tym bardziej zaczął zauważać, że może jednak jest socjopatą skoro z jednym tak świetnie się dogaduje. Był to temat, który musiał poruszyć na kolejnej sesji.
Pewnie zrobiłby znacznie więcej gdy nagle poczuł jak zrzedła mu mina. Przez ten cały na statku wszystko załatwiał ręcznie. Nie bronią. I pomimo sprawdzenia jej kilka razy nie zrobił jednej z podstaw myśląc, że czas na to przyjdzie później. I przyszedł właśnie teraz. W momencie, kiedy miał otworzyć ogień odkrył, że nie załadował amunicji. Cały plan na zasadzkę poszedł się jebać bo zapomniał o podstawach. Dobrze, że reszta była zajęta sobą więc może nikt mu tego nie wypomni.
Sama irytacja podniosła poziom adrenaliny w jego organizmie. Kiedy Wang i Song byli zajęci sobą oraz przeciwnikiem, on mógł oddać się chwili przemyśleń. Uderzenie ze strony wroga nawet go zbytnio z tej zadumy nie wyciągnęło. Po prostu spojrzał, że poziom tarcz spadł. Dokładnie jak jego wiara w siebie. Po raz już kolejny raz na tej misji. Najpierw spieprzył obezwładnienie strażnika, teraz nie załadował programu amunicji. Świetny start w B. Naprawdę świetny.
Nie miał innego wyjścia. Musiał się zebrać w sobie i dalej walczyć o sprawy, które całkowicie nie należały do niego. Wycelował pistoletem w swój cel. Pierwszy celny strzał wręcz zmiótł przeciwnika z nóg. Drugi był już tylko domknięciem sprawy.
Dopiero po chwili odkrył trupa z perfekcyjnym cięciem na ciele oraz jednego uciekiniera. To zapowiadało problemy. Tu też czuł, że spieprzył bo mógł złapać go na linę. Robił się zardzewiały. Nie wkładał już tak bardzo siebie w walkę. Może też po prostu ciągła walka, która nie należała do niego, doprowadziła w końcu do wykorzystywania starych taktyk bez prób poprawy.
- Daleko nie mógł uciec. Na spokojnie go złapiemy. - Spojrzał na kobiete przez wizjery hełmu. Widząc jednak jak szybko opuściła pokój westchnął tylko. - Czemu one wszystkie muszą być żądne krwi? Znaczy to jest nawet hot, ale kurwa straszny cierń w dupie.
Rzucił do Wanga za nim sam się rzucił w pościg za kobietą nawet nie zwracając zbytnio uwagi na wiadomość od Luci. Będzie go musiał zaraz zablokować bo zwariuje od notyfikacji. Tak się nie dało pracować. Nic dziwnego, że jego towarzysz miał ochotę go zabić.
- Pewnie jest w sali odpraw o ile nasz uciekinier ich nie ostrzegł. Przy okazji możemy zablokować windę i śluzę.
Powiedział starając się zachować minimum gracji przy skradaniu. Przy jego klocowatości wyglądało to dość komicznie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 73
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

8 lis 2022, o 15:57

Fortel zaimprowizowany przez Wanga w tandemie ze Strikerem zadziałał całkiem nieźle, ściągając wartującego oficera bliżej nim. Mięśnie szturmowca napięły się w nagłym wzroście adrenaliny, chętne by wreszcie uwolnić biotyczny potencjał. Jeszcze kilka kroków. Jeszcze moment.
Spojrzenie kontraktora było wszystkim czego potrzebował. Zachowany w pamięci mięśniowej aktywator, zestaw krótkich gestów umożliwiających konkretne zdolności, przyszedł Baozhenowi naturalnie jak zawsze. Z ulgą przyjął poczucie wyzwolenia, które zawsze towarzyszyło jego biotyce. Błękitna poświata pokryła jego pancerz, dodając szturmowcowi nie tylko blasku ale i werwy. Wierzył w profesjonalizm swoich towarzyszy, oddając im pozostałych dwóch wartowników, podczas gdy sam za cel obrał drugiego biotyka. Odkształcenie niewiele zrobiło najemnikowi, za to ściągnęło na adepta Spustoszenie Wanga. Szybki gest zakończony wyciągniętą, lewą dłonią w kierunku przeciwnika aktywowała jego receptory pozwalając na manipulację polem efektu masy. Dla wielu wydawało się to wręcz magią i faktycznie, było w tym coś niezwykłego. Być może receptory odpowiedzialne za biotykę również wyzwalały niewielką dozę endorfin do mózgu mężczyzny, jednak Baozhen zawsze odczuwał pewną dozę euforii używając biotyki. Dryl i twarde reguły użycia mocy wbite im do głowy w Ogrodzie Rozwoju także mogły mieć w tym swój udział. Biotyki bowiem, wedle ich zasad, nie należało używać nigdy poza walką oraz treningiem do niej.
Sekundę później to M-6 wysunął się naprzód. Lufa kata wycelowała prosto w, bądź co bądź, ziomka z Przymierza, którego przyszło Wangowi zdradzić dla dobra Chin i idei kolektywizmu. Dla nich był gotów zabijać, bez chwili wahania ściągnął spust swojego pistoletu, posyłając celny strzał prosto w pierś biotyka. Tutaj jednak euforia Bao została nieco stępiona.
Kątem oka dostrzegł jak Striker dwoma strzałami położył swój cel, posyłając żołnierza Przymierza na tamten świat. Błysk dao i świst powietrza to wszystko co oznajmiło śmierć drugiego z nich gdy Song wkroczyła do akcji. A on? Cel Wanga wciąż stał równo na nogach. Ba, zdążył zebrać się do kupy i zrobić jedyną, sensowną w jego przypadku rzecz. Spieprzyć.
Mało rzeczy bolało Wanga tak jak własne porażki i niedociągnięcia. Fakt, że nie dobił adepta szybko obudził gniew szturmowca. Jego dłoń zacisnęła się na uchwycie Kata, unosząc go na poziom mostka podczas gdy jego wzrok opadł na pistolet. Standardowa broń naprawdę była gównem, będzie musiał to zmienić.
Z tej krótkiej chwili marazmu, w trakcie której Wang zdawał się nie reagować na nic innego, wyrwał go dopiero głos Song. Jej stwierdzenie było bolesnym potwierdzeniem obaw szturmowca. Baozhen zamierzał naprawić tą sytuację.
Nie zareagował na słowa Strikera, choć w połowie się z nim zgadzał. To było hot. Nie podzielał jednak spokoju najemnika w kwestii uciekiniera. Jak tylko Jia puściła się w pogoń, Bao schował Kata do kabury i sam ruszył sprintem. Od razu. Miał pewien plan jak dogonić biotyka.
Chińczyk starał się pędzić najszybciej jak mógł, mając nadzieję, że dostrzeże uciekającego przez korytarz adepta. W chwili, w której miałby uciekiniera w prostej linii, po ówczesnym uprzedzeniu przez komunikator, Baozhen miał zamiar wystrzelić się biotyczną szarżą prosto w plecy uciekającego. Jeśli to byłoby za mało, omni-ostrze było gotowe pójść w ruch.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

10 lis 2022, o 22:52

[h3]SZYBKOŚĆ[/h3]
Jia > 60 > Wang > 80 > Wpierdol
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

10 lis 2022, o 23:14

Wyświetl wiadomość pozafabularną Gdy tylko drzwi się przed nimi otworzyły, dostrzegli umykającą w stronę zakrętu sylwetkę adepta. Mężczyzna mknął do przodu z prędkością, której mogła nadać mu wyłącznie adrenalina. Ale ludzkie ciała miały swoje ograniczenia - tak samo jak moce, dar, z którego potrafił korzystać, ale nie w sytuacjach takich jak ta. Baozhen dostrzegł cel wymalowany na jego plecach, a pomiędzy jego palcami zaiskrzyły błękitne iskierki. Gdy jego cel docierał do ściany, gdy wyciągał rękę w górę, by zaalarmować pierwszą osobę, którą napotka, ciało Chińczyka wystrzeliło naprzód nim kula zdążyła opuścić lufę pistoletu dzierżonego przez Strikera. Dzieląc impet z rozpędzonym pociskiem, Wang trafił w opancerzone ciało adepta, który natychmiast stracił równowagę, poddając się nieoczekiwanej mocy uderzającej w jego bok. Z całą mocą walnął w twardą ścianę, gdy szarża ścięła jego skręt w połowie. Gdy obrócił głowę, oszołomiony, w stronę swojego agresora, a Baozhen obrócił się w bok, dobywając omni-ostrza, z jego gardła wydało się tylko jedno przekleństwo. Gdzieś pomiędzy ty a jebany, coś świsnęło przeraźliwie blisko ucha Wanga, a powietrze przeszył metaliczny zapach krwi. Chińskie dao przybiło policzek adepta do ściany, przebijając się przez twardy, ceramiczny materiał jego hełmu i kości jego czaszki. Ostrze zaginęło prawie do połowy w jego unieruchomionej głowie, gdy mężczyzna, wydając z siebie gardłowe odgłosy, wierzgał, usiłując pochwycić klingę w dłonie i, w szoku, w którym operował jego organizm, wyrwać pieczętujące jego los ostrze. Dao jedynie zagłębiło się w łączenia jego rękawic, a mężczyzna kaszlnął, przysłaniając wizjer swojego hełmu brunatną krwią.
- 他妈的白痴 - warknęła pod nosem kobieta, materializując się koło miejsca, z którego rzuciła dao przed siebie. Podeszła do Baozhena i dogorywającego przy nim adepta, po czym wyszarpnęła okrwawioną klingę ze ściany. Bez tej podstawowej podpory, wątłe już ciało ich przeciwnika zsunęło się na ziemię, pozostawiając po sobie czerwony ślad.
Gdy podeszła bliżej, dostrzegli furię szalejącą w jej tęczówkach, ciemne kosmyki włosów przyklejone do wilgotnej od potu skóry, usta zaciśnięte w wąską linię. Nie mieli wiele czasu - przelatywał im przez dłonie jak ziarenka piasku.
- Baozhen - wypowiedziała jego imię twardo, kierując swoje słowa ku niemu, choć Striker mógł być uznawany za starszego stopniem, jak i zwyczajnie bardziej wtajemniczonego w to, co wyrabiała na tym statku linia B. - 随风而行
Schowała swój miecz z powrotem do magnetycznego uchwytu na plecach, obracając głowę w kierunku drzwi do CIB, które ominęli. Na korytarzu nie było nikogo - żadnego patrolu, żadnego porucznika, mającego upewnić się, że straż przy wejściu nie poległa.
- Musicie zająć wszystkich na tym pokładzie, żebym mogła dotrzeć do premiera. Nie mogę wam pomóc, nie mogę się ujawnić - powiedziała, obracając głowę do Strikera. Wang był zobowiązany zrobić to, o co prosiła - Charles nie mógł wiedzieć, czemu tak do końca. Ale on nie musiał iść na samobójczą misję. Raporty nie istniały w linii B w formie, która mogłaby pociągnąć go do odpowiedzialności, gdyby odmówił. - Kiedy Shastri zginie, każde z nas może umrzeć. Dołączę z wami do walki. Ale nie wcześniej.
Panel windy piknął, informując o tym, że ktoś właśnie jechał im na spotkanie. Jia przełączyła w omni-kluczu program kamuflażu, w następnej chwili znikając, choć wiedzieli, że była tuż obok. Trąciła lekko Baozhena, wskazując mu Centrum Informacji Bojowych.
Sugerując, by rzucili się do najeżonego od ochrony pokoju z Sartorre na plecach, byle tylko dać jej czas na poderżnięcie Shastriemu gardła pod osłoną kamuflażu. Ostatecznie, jedyne, co musieli zrobić, to przeżyć wystarczająco długo.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

14 lis 2022, o 11:51

Oczywiście, że ich zbytnio nie gonił. Po prostu szedł gdzieś z tyłu jak wszyscy rzucili się do przodu. Wang z szarża, a Song po prostu biegnąc na oślep. Musiał przyznać, że skupienie na zabiciu uciekiniera było całkiem spore. Nie mówiąc już o tym, jak szybko nastąpiła jego śmierć. Trzeba było przyznać, że znali się na swoich fachu. Może byli dla niego trochę zbyt szybcy z zabijaniem, a większość planu to była wielka improwizacja ale przynajmniej wykonywali swoją pracę efektywnie. Efektownie zresztą też.
Podszedł troszkę szybszym krokiem nie łapiąc się na ich wymianę zdań w rodowitym języku. Jedyne co widział to Song, która ledwo powstrzymywała się przed zabiciem Premiera, i Wanga, który pewnie rozkoszował się swoim świetnym zabójstwem. Cieszyła go ich radość, mniej cieszyło to co kobieta dodała potem.
- I tak wszyscy zginą na statku finalnie więc nie rozumiem czemu, aż tak nie możesz się ujawniać. Nie mówiąc o tym, że już raz zostałaś złapana więc nie wiem czy wysyłanie tylko ciebie… - Spojrzał na panel windy i poczuł lekką irytację. Jeszcze im Sartorre tu brakowało.
Gdyby wiedział, że może po prostu stąd spierdolić to by to zrobił. Niestety nie wiedział jak to działało do końca w B. Dla niego wykonanie zadania było najważniejsze i tego zawsze się trzymał. Tutaj byli rzucani lwom na pożarcie jakby nigdy nic. Nie mówiąc o tym, że nie byli pewnie czy Song w ogóle do nich wróci. Jak zginie to jeszcze pół biedy, gorzej jak ich po prostu zostawi. Dość szybko przyszły myśli o tym, że B może jednak nie docenić jego umiejętności i rzucić go jak pionka poza plansze.
- Z hackuj tą windę, wyłącz systemy bezpieczeństwa i zrzuć tą kurwe na samo dno statku. Pomogę z tym centrum informacji bojowych.
Rzucił zirytowany odbijając się od miejsca w którym stał w stronę trupa na ziemi. Jeśli dobrze złapie go za pancerz to mógłby posłużyć jako żywa…znaczy już martwa tarcza. Do tego wolał wejść do CIB na jego pozwoleniach niż na Addaman. Raczej już wiedzieli, że mają problem.
- Umrę jako wabik. Najgorsza rola.
Rzucił chyba sam do siebie bo raczej nie mógł liczyć na zrozumienie ze strony swojego chińskiego towarzysza. Jedyne co mógł zrobić to wykorzystać pokłady adrenaliny w jego organizmie i ciało nowego kolegi jako żywą tarcze. Potrzebował go jak nikt inny przez całe jego życie. Gorzej, że nie wiedział jak wygląda lokalny CIB. Jak zawsze pełna improwizacja.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 73
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

15 lis 2022, o 19:22

Ulżyło mu. Po chwili rozgoryczenia spowodowanej personalną porażką, przynajmniej w mniemaniu samego Wanga, kiedy jego przeciwnik zaczął spieprzać po chwili walki. Ulżyło mu też dlatego, że wreszcie mógł wyładować drzemiące pokłady biotyki i przekuć je w najbardziej charakterystyczną dla siebie moc - szarże. Nie dałby rady zliczyć ile razy wystrzelił się w swojego przeciwnika, a jednak za każdym razem cieszyło tak samo. Jego omni-ostrze zalśniło już wokół zaciśniętej pięści… I wtedy dao wbiło się w ciało adepta.
- Och. - mruknął, szczęśliwy, że dao nie trafiło jego. I nieco zirytowany, że nie mógł dobić uciekiniera. Cóż, bywa. Tym razem musiał obejść się smakiem. Zgasił omni-ostrze, zerkając w bok na Song gdy usłyszał jej głos. Faktycznie, dupek prawie zepsuł im wejście. Na szczęście sprawa została już w pełni wyjaśniona. - 是的。- potwierdził.
Słysząc swoje imię, Baozhen wyprostował się odruchowo niemalże stając na baczność przed Song. Jej ton rozbrzmiał w umyśle Chińczyka niczym jego nauczyciele z Ogrodu Rozwoju, aktywując wyuczone posłuszeństwo. Wzrok mężczyzny z pełną powagą skupił się na agentce, która wypowiedziała “magiczne zaklęcie.” To co miała do powiedzenia musiało być kurewsko istotne, skoro przywołała hasło podkreślające jej wagę. Wang nie mógł i nie zamierzał odrzucić wydanego rozkazu. Cokolwiek miałoby to być. W ciszy obserwował Song, gdy ta mówiła dalej. Na krótki moment zerknął na Strikera, jakby chcąc wyczytać jego reakcję lub emocje skryte pod twardą skorupą hełmu. Sam Bao poczuł drobne ukłucie niepewności, będzie to najniebezpieczniejsze zadanie jakie przyszło mu kiedykolwiek wykonać. Jeśli przeżyje, będzie to wyczyn okrywający go legendą w skromnym kręgu agentury Chińskiej Federacji Ludowej. Jeśli przeżyje, szanse na zgon nigdy nie były tak wysokie. Co prawda nigdy zechciał się zestarzeć ale… Miał jeszcze parę latek przed sobą.
Szybko odgonił te myśl. Wang Baozhen, absolwent Pierwszej Drogi, pacyfikator Tajwanu, najlepszy (w jego mniemaniu) zabójca Komunistycznej Partii Chin szedł po zwycięstwo, nie śmierć. Jeśli każdy zrobi to, co do niego należy to wyjdą z tego cało.
- 明白。- skinął w końcu. - Nie naszym zadaniem jest pytać, Striker, tylko robić. Pomyśl o dobrych stronach. Możesz zaszaleć. - zaśmiał się krótko i odnowił swoją barierę.
Sygnał panelu windy dolał oliwy do ognia. Tylko Santorre tu brakowało. Ich robota miała właśnie stać się jeszcze trudniejsza. Z drugiej strony, może wreszcie będzie mógł zaszlachtować Lucę? Posłać komandora do piekła raz na zawsze. Osobiście. To była dobra myśl. Dobry pomysł miał też Charles. Co prawda stał w sprzeczności z pragnieniem Bao ale Chińczyk mógł się z tym pogodzić dla dobra misji.
- Charles nie głupio gada. Możesz ich posłać w pizdu na dół? - dodał zaraz po najemniku i wyciągnął swojego Kata.
Ostatecznie nie miało to większego znaczenia, nie dla Baozhena. Zachęta Song to wszystko czego potrzebował aby ruszyć do akcji.
- Jeszcze nie teraz, Charles. Po prostu rób swoje. - odpowiedział kompanowi i nie czekając na dalsze ponaglenia, ruszył w kierunku CIB.
- 向前方。- zanucił pod nosem. - 我们的血气方刚。崭锋芒,震虎狼。
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

17 lis 2022, o 22:17

Song zatrzymała się obok Strikera, słysząc niezadowolenie w jego głosie. Jej spojrzenie było chłodne, choć umysł nadal operował wokół zadania, które miała wypełnić. Nie zamierzała zatrzymywać się na dłużej ani marnować czas na sprzeczki, ale jego uwaga najwyraźniej wymagała sprostowania - przynajmniej jej zdaniem.
- Nie pomyślałeś o tym, że łatwiej kogoś zamordować, kiedy nie widzi, z której strony idziesz? - spytała krótko, nie zwracając chwilowo uwagi na Baozhena, który również skierował swoje uspokajające słowa do Charlesa. - Ochroniarze premiera nie będą stać w miejscu i czekać, aż przyjdziemy ich wybić. Wyskoczą z nim w kosmos, jeśli będzie wymagała tego sytuacja. Muszą myśleć, że największym i jedynym zagrożeniem jesteście wy, żebym mogła się do niego dostać z innej strony.
Gdy zniknęła, nie słyszeli nawet stukotu jej butów. Choć obite w pancerz, musiały mieć wyłożoną podeszwę zupełnie innym materiałem, bo nie generowały huku ociężałych kroków tak, jak gdy oni stąpali korytarzem.
- Mogę ich zablokować. Kupię wam kilka minut - odrzuciła. Dostrzegli, że panel windy się aktywował, gdy połączyła się z nimi swoim omni-kluczem. Nie zajęło jej to więcej czasu niż wtedy, gdy blokowała tamtą - co mogło oznaczać, że jeśli Sartorre miał przy swoim boku kogoś równie zdolnego, co ona, mógł naprawić ten problem równie szybko.
Mogli jedynie liczyć, że komandorowi nie został już do pomocy nikt.
- Nie musicie stać na środku pomieszczenia i dać się wystrzelać. Zróbcie zamieszanie, skupcie na sobie uwagę reszty. Nie obchodzi mnie, czy będziecie bawić się z nimi w łapanie smoczego ogona i biegać po pokładach.
Zamilkła, podczas gdy Baozhen nucił pod nosem słowa w ojczystym języku. Korytarz znów był cichy i pusty, poza trupem leżącym pod jedną ze ścian. Gdy stanęli na wprost drzwi do CIB, te otworzyły się przed nimi same. Obrazek W ogromnym pomieszczeniu panował gwar. Skąpane w błękitnych światłach holograficznych paneli zawieszonych na ścianach, i wyświetlanych ponad konsolami, za którymi zasiadali ludzie, Centrum Informacji Bojowych nie odbiegało od innych, które znali z pozostałych fregat Przymierza. Choć spodziewali się w środku plutonu egzekucyjnego i choć cisza, która nagle pojawiła się w pomieszczeniu gdy drzwi się uchyliły była miażdżąca, reakcja załogi Taraina była różna.
Część umundurowanych krzyknęła, zgodnie z procedurą kucając za swoimi pulpitami, chowając się za stołem z interaktywną mapą na środku lub za swoimi miejscami pracy. Część zamarła w miejscu, przyglądając się dwójce obcych, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Szybko dostrzegli, że poza tymi wypełnionymi paniką statuami, pozostałych osób, które tkwiły w miejscu, nie było wiele. Piątka opancerzonych i uzbrojonych ludzi dobyła broni, nie zadając pytań, nie reagując groźbami ani krzykiem - po prostu szykując się do walki.
Wtem, jeden z nich pomknął do wyjścia prowadzącego na dziób statku, nie oglądając się za siebie.
- Wyeliminować zagrożenie - warknął kapitan, ruszając w stronę wejścia. - Zagrodzić drogę do paczki.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

22 lis 2022, o 19:13

- Nie pomyślałeś o tym, że łatwiej kogoś zamordować, kiedy nie widzi, z której strony idziesz? - Rzucił pod nosem imitując damski głos. Niestety jego głos nie nadawał się do takich zabaw. Brzmiał więc dość idiotycznie. - Pizdo, wszyscy już wiedzą, że po niego idziesz.
Oczywiście to drugie dodał już poza komunikacją. Nawet nie na tyle głośno by mógł to usłyszeć nawet Wang. Po prostu był poirytowany tym planem. Był przyzwyczajony do bycia shocktrooperem. Preferował szybkie, brutalne i precyzyjne ataki. To całe szpiegowanie nie było zbytnio jego konikiem. Oczywiście na tym też znać się musiał, ale nie oznaczała, że to lubił.
Po usłyszeniu dobrych stron od Wanga zareagował przeciągłym mlaśnięciem. Nie przeszkadzało mu takie myślenie, ale gdyby chcieli zaszaleć to polecieliby statkiem bojowym, wywalili statek w powietrze i do domu. To nie było szaleństwo, to była głupota. Dobrze, że doktorat z głupoty. Mógłby napisać książkę o swojej głupocie, a patrząc na swojego towarzysza czuł, że tamten mógłby zacytować z niej dość dużo.
- Walimy w co się da, a potem zamknij drzwi i przejdziemy do następnych.

Trzymając pistolet w dłonie, a drugiej martwe ciało jako tarcze czuł się dość idiotycznie. Zresztą cały ten cyrk miał kupić czas nic więcej. Skinął głową do Wanga by ten otworzył drzwi do CIB. Wyciągnął broń przed siebie celując przed siebie prosto w nieznany mu teren. Widok, który zobaczył nie był obiecujący.
Znał typ żołnierzy, którzy byli wystawieni przeciwko nim. Przed sobą raczej mieli już pieprzoną elitę gotową by poświęcić swoje życie w ramach ratowania Premiera. Walczył ze swoimi więc od razu wiedział jak przejebane z Wangiem mają. Musieli to rozegrać jakoś z głową, zanim zleci się cała reszta i ich po prostu wykończy. Oparł barkiem o ścianę, żeby było mu trochę łatwiej strzelać, a zarazem by jeszcze efektywniej wykorzystać “tarcze” aby zablokowała chociaż trochę deszczu ognia jaki spadnie na ich głowy.
- My judgment is lousy, but my hand is steady.
Zacytował słowa swoje dowódcy, które kiedyś mocno zapadły mu w pamięć. Dla ludzi takich jak on nie było innego życia, jedyne co mogli robić to starać się przeżyć jak najdłużej. I zginać zaraz przed tym jak wyrzuty sumienia zaczną utrudniać życie. Striker wciąż był gdzieś pomiędzy.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 73
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

22 lis 2022, o 20:32

Wang nawet nie zamierzał kwestionować rozkazów Song, tak jak i jej motywów. W trakcie działań dla Partii jego wiara była nienaruszalna. Osobiście jednak zgadzał się z agentką. Cała ochrona wiedziała, że coś się zbliża do premiera ale równie dobrze mogą wierzyć, że to tylko Striker i Wang. Jia dała się złapać, to prawda, jednak tajemnica obejmująca obecność premiera była tak wielka, że tutejsze siły mogły zakładać iż Song nie ma pojęcia o Shastrim. Poza tym, w ogniu walki nie było czasu na pytania kto i jak, a nawet chwilowy chaos mógł pomóc Jia wykonać zadanie. Była to taktyka stara jak świat ale po dziś dzień dawała rezultaty.
Dlatego też Baozhen nie wdawał się w dalsze dyskusje nad sensem i celem zadania. Jeśli Song chciała wyjaśnić dobitnie Strikerowi, proszę bardzo. Szturmowiec wolał się już nastroić bojowo. Nucąc jeden ze swoich ulubionych marszów Chińczyk zagrzewał się do walki. A kiedy wreszcie ta dwójka skończyła, spojrzał na Jia.
- Dobre i to, zawsze mniej kłopotów na głowie. - skomentował jej ofertę co można by zrobić z Santorre. Nie było to idealne, prawda, ale spowalniając Lucę mieli szansę zmniejszyć ilość przeciwników przed jego przybyciem. To był duży plus. - Chodźmy. Jak to mawiają amerykanie, nie ma co się pierdolić.
Podchodząc do drzwi CIB Baozhen odnowił swoją barierę, upewniając się o dodatkowej ochronie jaką dawała mu biotyka. Przygotował swojego M-6 i spojrzał na Charlesa jak ten ustawiał się ze swoją żywą martwą tarczą. Biali ludzie, kto ich zrozumie? Wang pokręcił jedynie głową, nie czas na komentowanie i dyskusje. Na to będzie mógł sobie pozwolić na korwecie po ewakuacji z Taraina.
- Walimy w co się da ale wal pierw w typa z moim Spustoszeniem. Na pewno go rozpoznasz. Zawsze większa pewność na eliminacje. - wskazał Strikerowi gdy ten już był na miejscu. Na skinienie najemnika odpowiedział własnym i odwrócił się do panelu drzwi aby go uaktywnić i otworzyć wrota do Centrum Informacji Bojowych.
Ilość adrenaliny w krwi Chińczyka rosła wraz z każdym centymetrem rozsuwanych drzwi, aż w końcu stanęli oko w oko z obsługą CIB. Jak i jego ochroną. Panika i niepewność wśród niedoświadczonej bojowo załogi była motywującym faktorem, przynajmniej dla Baozhena, jednak widok piątki zbrojących się ochroniarzy powstrzymał szturmowca od natychmiastowej szarży. Ludzie w otoczeniu premiera raczej nie byli żółtodziobami.
Tym lepiej, czas sprawdzić się z kimś lepszym. Pomyślał Wang i od razu przeszedł do użycia Sputoszenia na przeciwniku stojącym najbliżej nich mając nadzieję, że w niego też skierują się strzały Strikera. Zgodnie z zamysłem, zaraz po aktywowaniu biotycznej umiejętności, Chińczyk samemu wycelował Kata w ten sam cel w którego poleciał ostatni pocisk najemnika.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

27 lis 2022, o 20:38

[h3]WYTRZYMAŁOŚĆ[/h3]
c, w
0

[h3]OBRAŻENIA[/h3]
A<33<B<66<C
c,w
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

27 lis 2022, o 21:19

Wyświetl wiadomość pozafabularną Gdy drzwi za nimi zamknęły się, odcinając im drogę ucieczki, ale też potencjalny atak zza pleców, huk niemal natychmiast wypełnił pomieszczenie, w którym się znaleźli. Być może nie było niczego bardziej honorowego niż śmierć w trakcie służby, handlując swym życiem za sprawę, dla której od zawsze biło serce. Ale oboje wiedzieli, że w chwili zasunięcia się za nimi drzwi, ich przyszłość i koniec były dalekie do godnych.
Piątka przeciwników przed nimi nie była jedynie elitarna. Ich pancerze były drogie, połyskiwały ulepszeniami, karabiny mieniły się załadowanymi programami amunicji. Na hełmach wymalowane mieli odznaczenia linii N, czyniąc z nich nie tylko bogato wyposażonych, ale i przepisowo kompetentnych.
Dostrzegając, że żadne z nich nie zamierzało się cofać, mężczyźni zatrzymali się za prowizorycznymi osłonami. Zignorowali towarzyszących im techników, którzy rzucili się do ucieczki, gdy ci zajęli miejsca przy ich stanowiskach, lub zwinęli się w kulkę na ziemi, w nadziei na uniknięcie ognia krzyżowego. Obrońcy nie mieli żadnego powodu, by ruszać do przodu - mieli przewagę swojej pozycji, zupełnie jakby przewaga w wyposażeniu i liczbie sama w sobie nie wystarczała. Żaden z nich nie był przesadnie pewny siebie, żaden nie ulegał swoim emocjom, ani nie ruszał w stronę ewidentnie wygranej walki - atakowali metodycznie, powoli, wykorzystując każdą wolną chwilę.
Wkrótce, biotyczna bariera Wanga zaskrzyła się pod wpływem pierwszych salw, które uderzyły w jego częściowo schowane ciało. Pocisk Spustoszenia omiótł przywódcę, nie wywołując w nim jego reakcji. Za każdym razem, gdy któryś z ich strzałów trafiał celnie, gdy tarcze przeciwników znikały pod wpływem nagłego przeciążenia, ci jedynie chowali się za swoją osłoną, wymuszając na generatorze posłuszeństwo. Prawdopodobnie nawet, gdyby mieli przy sobie Song, gdyby udało im się powalić ich połowę, jeden z piątki wystarczyłby, by ich dobić.
Pierwszy pocisk, który przebił się przez ceramiczną powłokę, Striker odczuł dopiero po chwili. Zagnieżdżona w jego łydce kula natychmiast zatonęła w medi-żelu, w tępym, pełnym wyszkolenia i adrenaliny odruchu, który był tak naturalny jak zaczerpnięty przez niego wdech. Nim zdołał zmusić swój generator do dalszej pracy, kolejna salwa musnęła jego napierśnik, pozostawiając w nim głębokie wyżłobienia, na zawsze znacząc go bliznami tej z góry przegranej walki.
Gdy wysunięty na sam koniec snajper wziął Baozhena na swój cel, spostrzegł błysk jego wystrzału daleko w tyle, za wyprostowanymi jak struna ciałami swoich towarzyszy. Wraz z hukiem, uderzenie wdarło się do jego głowy, powalając go w tył, aż nie wpadł plecami na zamknięte drzwi. Gdy jego wzrok przysłoniła ciemność, gdy czaszka pulsowała, a dźwięki utonęły w pisku nadciągającej nicości, przez krótką chwilę, Wang mógł przywitać się ze śmiercią, która wyciągnęła ku niemu ramię. Jej uścisk okazał się mało wygodny, a szarpnięcie mocne, niezbyt wdzięczne, ale wciągnęło go za osłonę. Gdy dochodził do siebie, z przerażeniem otwierając oczy, z szokiem rozglądając wokół, jego pancerz zawrzeszczał informacją o nieszczelności. Kula otarła się o jego hełm, ryjąc zagłębienie w ceramice, zostawiając krwiste, bolesne draśnięcie na jego głowie, która pulsowała niemożliwym do zniesienia bólem.
A chwilę po tym, cały świat przechylił się nagle, ciskając ciałami ich, jak i ich przeciwników, w ścianę, gdzie wylądowały z gruchotem i soczystym przekleństwem jednego z nich.
W ciszy, która nagle nastała, gdy przeciążenie na statku rzuciło nimi jak szmacianymi lalkami na ścianę, wyczuli, że coś było nie tak.
- Kurs kolizyjny. Powtarzam, kurs kolizyjny! - krzyknął jeden z techników, jedyny, który w czasie dopełzł do swojego stanowiska, wyświetlając aktualną pozycję statku. SSV Tarain skręcił tak gwałtownie, że siły fizyki nieomal rozdarły jego kadłub na strzępy. Jego dziób skierowany był teraz w stronę innego statku, innej fregaty. - Zderzenie za sześć minut.
Flota Ewakuacyjna była ciasna. Musiała być, jeśli w tej pustce wyzbytej normalnej komunikacji miała funkcjonować, zachować jakiś spokój i porządek. Ale miało to swoje reperkusje, które teraz mogły okazać się śmiertelne dla okrętu, na którym się znajdowali.
- Utraciliśmy kontrolę nad statkiem - dodał technik, cicho, obracając się - nie w stronę swojego kapitana, ale jednego z żołnierzy, obrońców, z dumnym N7 wymalowanym na piersi.
Zaklął głośno, zmuszając swoje buty magnetyczne do pracy.
- Wasza trójka do kokpitu. Dwójka do maszynowni. Zabierzcie technika, wyłączymy silniki bezpośrednio.
W tej krótkiej chwili, której potrzebowali, w której ich uwaga nie była skupiona na dwójce samotnych żołnierzy w Centrum Informacji Bojowych, mogli otworzyć drzwi i wysunąć się na zewnątrz, zamykając je, nim ich tarcze znów poddadzą się gradowi kul.
- Ewakuujcie się na Taraina. - cichy głos Song odezwał się w ich komunikatorach, gdy stanęli na korytarzu.
Był pusty. Winda nie była już zablokowana, a jednak Sartorre nigdzie nie było, a ich droga była wolna - przynajmniej w tej chwili.
- To rozkaz.
Song nigdzie nie było.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

27 lis 2022, o 22:47

Kiedy dostrzegł ich sprzęt, ich odznaczenia linii N oraz znajome mu ruchy przypisywane tylko najlepiej wyszkolonym. Gdzieś w jego głowie po raz kolejny przeskoczył pstryczek. To właśnie te momenty gdzie był najbliżej śmierci sprawiały, że w końcu czuł, że żyje. Ten jeden idiotyczny pierwotny instynkt, który budził się podczas największego zagrożenia. Bał się śmierci jak każdy inny człowiek, po prostu jej koncept nie przekonywał go w stu procentach. W innym wypadku już dawno by to skończył jeśli życie tylko dałoby mu chociaż jedną dobrą szansę. Ta nią nie była.
- No to zaczynamy.
Mówił to już bardziej do siebie niż do towarzyszącego mu Wanga. Jeśli stojący obok niego azjata dosłyszał jego ton głos to mógl od razu wyczuć, że mężczyzny wiecznie zirytowany nastrój przeszedł w dziwna radość.
Rzucił się za jedną z konsol by obrywać chociaż trochę mniej. Co jakiś czas przesuwając się z jednego końca na drugi. By chociaż trochę utrudnić przeciwnikowi możliwość łatwiejszego miejsca jego kolejnego wychylenia się i oddania kilku strzałów. Mocno przyparł plecami do jedynej rzeczy, która chroniła go przed ostrzałem wroga. Dźwięk strzał odbijających się gdzieś obok niego czy krzyków załogi dodawały mu siły. Czuł się dobrze.
Nie wiedział ile czasu minęło od kiedy ta cała kanonada się zaczęła. Nie wiedział ile celów trafił, jak dużo czasu kupił. Jedyne co czuł to to jak świetnie się bawi. Miał naprzeciwko elitę. Elitę reprezentującą jedną z najbardziej militarnych frakcji w kosmosie. Bawiło go jak długo zajmowało im położenie go raz na zawsze. To nie powinno tyle zajmować.
Kiedy poczuł postrzał w łydkę spojrzał na nią szybko mimochodnie i nagle poczuł, że jest zawiedziony. Ten żart w którym dwóch samobójców idzie na najlepszych z najlepszych nie powinien trwać tak długo. Po takim czasie powinni mu zrobić znacznie więcej niż tylko jeden mierny postrzał.
- A! Kurwa!
Zagryzł wargę z bólu oraz z poirytowania rosnącego w jego ciele. Kolejne strzały, które nadgryzly mocno jego pancerz jeszcze bardziej go z irytowały. Więc kontynuował swój ostrzał starając się, nie, myśląc już tylko o tym, że musi ich po prostu zabić bo inaczej to on będzie żartem tej całej historii.
- Wciąż, żyje wy pierdoleni amatorzy!
Strzelał dalej nie zastanawiając się zbytnio nad tym co się dzieje z Wangiem. Dopiero huk jaki usłyszał, gdy ciało Wanga uderzyło o drzwi wyciągnął go z jego morderczych zapędów. Szybko złapał go za rękę wciągając z powrotem za osłonę. Szybko sprawdził stan swojego towarzysza i dostrzegł nowo powstałe podobieństwo między nimi. Dzielili, to znaczy będą teraz dzielić, taką samą bliznę. Nie zazdrościł mu nadchodzących bólów głowy.
- Wang kurwa, ży…- Już go pytał o stany gdy statkiem tak miotło, że prawie uderzył głową, którą miał ochraniać, przed konsoletą przed sobą. Oparł się o nią ręką z pistoletem by w razie czego strzelać dalej. Zamiast jednak kontynuacji wymiany ognia, otrzymał wieści, które ratowały im skórę jak nigdy wcześniej. Złapał swojego towarzysza za kołnierz pancerza i jak najszybciej próbował ewakuować ich obydwu z CIB. Oczywiście przy całej tej operacji Wang mógł dosłyszeć jak jego towarzysz powtarza słowo “kurwa” niczym mantrę.
Dopiero po zamknięciu drzwi odetchnął głośno czując jak cholernie jest zmęczony. Do tego przeciwbólowe średnio pomagały z jego rozwaloną łydką. Jedynym plusem jego nadwyrężonego układu nerwowego była trochę lepsza wytrzymałość na ból. Ta niestety kończyła się zazwyczaj znacznie dłuższą rekonwalescencja.
Głos Song w słuchawce przywrócił go też do swojego typowego ja. Spojrzał na rannego Wanga i w końcu się odezwał.
- Dwóch żołnierzy leci na dół z inżynierem by wyłączyć silniki, więc jeśli chcesz odwalić samobója to twój plan jest lekko zagrożony.
Rzucił poirytowany idąc powoli coraz bardziej kulejącym krokiem w kółko. Ich ewakuacja wcale nie zapewniała całkowitej szansy na zniszczenie statku. Nie wiedział co ma zbytnio zrobić. Ewakuacja brzmiała dość przyjemnie, ale myśl, że spieprzy zlecenie miała więcej minusów niż mu się wydawało.
- Wang?
Zapytał czekając na reakcję mężczyzny o ile mógł jeszcze składać jakieś większę zagadnieia logiczne po otrzymaniu takich obrażeń.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 73
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

29 lis 2022, o 15:52

Wang chciał się zmierzyć z lepszymi. Nie najlepszymi. W momencie, w którym dostrzegł wymalowane na pancerzach przeciwników oznaczenia linii N zrozumiał, że ta walka wcale nie musi być wygrana. Niekoniecznie przebiegną się po ich truchłach jak po wartownikach z brygu. Linia N była prawdopodobnie jedyną linią wewnątrz Przymierza wobec której Wang Baozhen czuł szczery respekt. B było tuż obok, ot przykryte płachtą tajności. Żołnierze N7 nie tylko byli najlepszym, co ludzkość miała do zaoferowania. Mieli też najlepszy sprzęt w ofercie. Bao nigdy nie wątpił w swoje umiejętności, nawet teraz, ale rozumiał przewagę techniczną przeciwnika. Przynajmniej wobec jego samego. Ale nie zawahał się.
Chińczyk, tak jak i jego kompan, przeszedł od razu działania. Po serii aktywatorów mających na celu wywołać efekt Spustoszenia na dowódcy wrogiej ekipy, wycelował weń swojego Kata. Brak wzruszenia ze strony N7 nie wróżył nic dobrego, ci goście doskonale wiedzieli co robią. Mimo to pociągnął spust Kata, wysyłając napędzany efektem mocy pocisk prosto w żołnierza. Tylko po to by posmyrać mu tarcze.
Adrenalina pompowana w żyły szturmowca działała jednak cuda. Pomimo oczywistej przewagi przeciwnika, Baozhen podzielał swoistą radość swojego kompana. Walka zawsze wyciągała najprostsze emocje, każdy reagował inaczej.
- 屁股! - krzyknął w kierunku postrzelonego przez siebie przeciwnika, widząc jak wyłania się z zapewne ponownie pełnymi tarczami. - Przyjdź tu, kutasie, zobaczymy co wtedy z tarczami!
Oczywiście sam Wang za nic miał honor w trakcie walki, tu liczyła się jedynie wygrana. Chwytał się jednak każdej dostępnej opcji, nawet kpin, aby dodać sobie więcej szans. Jego gotująca się w żyłach krew chciała dać ujścia biotyce. Wystrzelić się szarżą w kierunku swojego celu, w końcu omniostrze omijało tarcze. To byłby jednak pewny wyrok śmierci w tym momencie, to może chociaż oni przyjdą do niego?
Linia N nie była żółtodziobami. Doskonale wykorzystywali przewagę, jaką mieli nad Strikerem i Wangiem. Do końca. Świst pocisku zakończony głuchym uderzeniem o pancerz i krzyk Charlesa wywołały Chińczyka z powrotem z szału bojowego. Zerknął na kompana, oceniając jego obrażenia. Seria w klatę co najwyżej obije mu żebra. Łydka gorzej ale będzie żył.
- Ha! Ciesz się, że nie w du - Wang urwał w pół słowa, samemu stając się celem ostrzału. W jego przypadku było gorzej niż w przypadku najemnika.
Bao poczuł nagłe szarpnięcie głowy, które odrzuciło mu ją do tyłu. I to tyle. Ciemność wypełniła jeszcze przed chwilą czujny wzrok. Zawsze w pełnej kontroli nad swoim ciałem, szturmowiec po raz pierwszy w swoim życiu poczuł jej brak. Fizycznie nie był w stanie nic zrobić. Jego świadomość poczuła zmianę pozycji i uderzenie o drzwi z tyłu, nie było jednak bólu. Nie z tego powodu. Pulsująca, żarząca się niczym rozgrzane do czerwoności węgle rana paliła głowę Chińczyka. Gorąca jucha pociekła dalej na jego twarz. Tak mu się wydawało, nie mógł być niczego pewny. Pogrążony w ciemności i bólu zmusił się do ostatniego, mentalnego wysiłku.
A więc tak się kończy epopeja Wang Baozhena. Towarzysze, zrobiłem co w mojej mocy. Może i lepsze to niż starość. Chyba każdy potrzebował jakiegoś pocieszenia w swoich ostatnich chwilach zanim odda się śmierci. Jej uścisk był nieco inny od tego, czego się spodziewał. Mniej delikatny. W sumie to dlaczego to czuł?
Wang zebrał w sobie wszystkie możliwe siły i zmusił się do otwarcia oczu. Ku jego zaskoczeniu, udało się! Momentalnie poczuł się lepiej, pomimo bólu. Co prawda obraz nieco przysłaniała mu krew, jednak wciąż widział. Powiadomienie o nieszczelności wyło w głośnikach niemiłosiernie, przyprawiając go o jeszcze większe ból głowy. Rozejrzał się powoli, sycząc z bólu, aż natrafił wzrokiem Charlesa.
- N-Nic mi nie jest, Striker. - wychrypiał do towarzysza. Prawa dłoń Chińczyka powoli zaczęła wyczuwać grunt w jego przygotowaniach aby wstać. Zanim się podciągnął, naga zmiana kursu cisnęła nimi jak szmacianymi lalkami. Nie trzeba było specjalnego medycznego przeszkolenia aby wiedzieć, że w stanie Wanga kolejne uderzenie było nadzwyczaj nieprzyjemne. - 去你妈的!去他妈的一切!
Mandaryński rozbrzmiał głośno, zakończony głuchym jękiem i uderzeniem. Lądowanie było twarde, ponownie unieruchamiając Baozhena. We łbie łupało mu jak w kopalni, kręciło jak w pralce i do tego ten cholerny dźwięk alarmu. Ze szczerą ulgą przyjął działanie najemnika, który pochwyciwszy Chińczyka zaczął ciągnąć go na zewnątrz CIB. To pozwoliło Wangowi skupić się na czym innym i działać zgodnie ze szkoleniem - sięgnął do swoich ładownic po mediżel, który przygotował do aplikacji. Zaczął od razu, chcąc jak najszybciej zatamować krwawienie rany. Zawarty w żelu analgetyk powinien przynieść choć drobną ulgę. Zaraz po skończonej aplikacji odrzucił pustą tubkę na bok i sięgnął po drugi rodzaj z ratunkowych żeli - omniżel. Załatał nim nieszczelność w hełmie, mając nadzieję, że na razie to wystarczy. No i, że nieco przycichnie mu w hełmie. Kolejna tubka poleciała rzucona w kąt.
W trakcie gdy rozbrzmiewały komunikaty jego kompanów, Chińczyk podniósł się powoli - pierw na kolana, następnie na chyboczące się nogi. Musiał oprzeć się o ścianę choć na chwilę aby utrzymać pion.
- Striker. - sapnął przez komunikator. - Chyba też jest oberwała. Przecież jesteśmy na Tarainie. - skomentował niemrawo, starając się zebrać myśli. Ewakuacja. Higgs. Tak.
Wciągnął głęboko powietrze i odepchnął się od ściany.
- Dam radę sam. - odpowiedział kompanowi i chwiejącym się krokiem ruszył w kierunku windy.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

29 lis 2022, o 18:20

[h3]szansa na wyjebanie się na mordę[/h3]
Wang 90%, Striker 85%
0

[h3]to jeszcze raz[/h3]
Striker 85%
1

[h3]no i git[/h3]
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

30 lis 2022, o 01:41

Wyświetl wiadomość pozafabularną Przeraźliwie pusty korytarz nie niósł oznak towarzystwa, które z pewnością czekało za którymś rogiem. Ciało zabitego przez nich żołnierza nadal leżało pod jedną ze ścian, w małej kałuży krwi, którą zdołało uformować nim zabrakło w nim pulsu. Jedynie denerwujący sygnał alarmowy zmienił to miejsce w stosunku do tego, które opuścili, wkraczając sprawnie do Centrum Informacji Bojowych. Jego hałas ucichł nieco, gdy Wangowi udało się załatać dziurę w swoim hełmie omni-żelem, ale nadal nie pozwalał im na rozpoznanie nadciągających kroków, lub odległych rozmów. Tkwili w małej bańce informacyjnej, która zmniejszyła się dodatkowo wraz z zamknięciem drzwi do CIB.
- Nie wyłączą ich - padła odpowiedź w komunikatorze, gdy doprowadzali się do porządku, pośpiesznie, gwałtownie. Mówiła nieco ciszej, niż wcześniej, tak, że musieli wytężyć słuch, by wyodrębnić słowa. - Zablokowałam bezpośrednią kontrolę nad napędem z poziomu silników, zanim złapali mnie w drodze na górę.
Nieświadomi jej tożsamości załoganci pochwycili sabotażystkę SST, która szykowała się, by unicestwić ich od środka - w ten czy inny sposób. Koniec końców, nikt nie wiedział o prawdziwym pochodzeniu i przynależności Song. To jej szemrane zachowanie, nakrycie jej być może w miejscu, w którym zdecydowanie nie powinna być, lub cokolwiek innego sprawiło, że została wykluczona z listy zwykłych pasażerów. Wtrącona do celi, wykonała przynajmniej część swojego zadania - na tyle, na ile chciała się z nimi tym potwierdzeniem podzielić, mówiąc zdawkowo i krótko.
Najwyraźniej to i tak nie miało znaczenia.
Choć pozycja statku się unormowała nieco, pozwalając im na swobodniejsze poruszanie się po pokładzie, SSV Tarain wciąż leciał na czołowe zderzenie z inną jednostką.
Ich mały oddział był jak jedno ciało, gdy ruszyli do windy - jeden umysł, który kierował ich działaniami. Do tego stopnia, że gdy obrócili się w odpowiednią stronę, ich obrażenia dały im się we znaki w tej samej chwili. Wangowi zatoczyło się nieco w głowie, gdy nagle zmusił swoje ciało do ruchu, wpadając wprost na osłabioną nogę Strikera. Chwilę później, w czerwonym, zamtuzowym oświetleniu awaryjnym, w słodkiej melodii syren (alarmowych), oboje spletli się w męskim uścisku, lądując we własnych ramionach na t w a r d e j, metalowej ziemi.
Potrzebowali chwili, by otrząsnąć się z tego nagłego braku koordynacji. Gdy udało się któremuś z nich wreszcie przyzwać do siebie windę, mogli zająć miejsca w niej jak bracia, a nawet jak ktoś jeszcze bliższy dla siebie.
Kabina była pusta, choć mogliby przysiąc, że czuli w powietrzu fetor Sartorre, który musiał skorzystać z niej chwilę wcześniej. Mimo tego, gdy jej drzwi otworzyły się, wypuszczając ich na martwy, opróżniony z powietrza pokład, nie dostrzegli na nim znajomej twarzy.
Odblokowanie śluzy Higgsa zajęłoby im chwilę, ale gdy Song w jakiś sposób otrzymała informację o próbie wejścia na pokład, panel zmienił swą barwę na zieloną. Wreszcie znaleźli się na znajomej jednostce, w której czekały na nich pozostawione przez nich ciała.
- Mam nadzieję, że ktoś z was umie tym latać - odezwała się w ich komunikatorach Song, z nutą rozbawienia w głosie, która przy jej wiecznie śmiertelnie poważnej i pełnej napięcia postawie wydawała się niemal nie na miejscu. Przywoływała na myśl inny czas i inne miejsce, w którym mogliby ją poznać - gdyby nie połączyły ich tak absurdalne okoliczności. - 祝你好运,同志。
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

4 gru 2022, o 17:00

Westchnął tylko do komunikatora słysząc odpowiedź kobiety. No tak, mógł się spodziewać, że wszystko miała ogarnięte. Chyba spędził za dużo czasu z ludźmi co nie mieli nic ogarnięte, a wszystko trzeba było załatwiać za nich. Niestety jeśli była, aż tak dobra oznaczało to tylko, że Striker zaczynał patrzeć na nią jako problem, który może kiedyś zabić jego.
- Zrozumiano. Ewakuujemy się na Higgsa.
Odprowadził wzrokiem odchodzącego w stronę windy Wanga. Musiał przyznać, że jak na pierwsze naprawdę przejebane zadanie w jego życiu to spisał się na medal. Niestety w tej pracy takich nie dają. Czasami sam chciałby dostać medal. Jakieś idiotyczne wyróżnienie, które napompowało by jego ego chociaż trochę, zamiast tego dostawał wypłatę i grymas niezadowolenia zleceniodawców, że w ogóle muszą się z nim kontaktować. Mógł dołączyć do Przymierza jak jego brat, może by przynajmniej cokolwiek znaczył.
Pokuśtykał za azjatą w stronę windy czując jak ból w nodze daje się coraz bardziej we znaki. Już wolałby kulkę w klatę, albo gdzieś okolicach rąk. Te części ciała były znacznie mniej przydatne przy ucieczce. A, jeśli chciałby użyć swojego towarzysza do podparcia to co najwyżej mógłby się na nim oprzeć jakby chodził o lasce.
Dogonił jako tako Wanga, aby dotrzeć do windy jednak zamiast tego wszystko potoczyło się tak szybko, że wylądował na podłodze statku trzymając się małego azjaty jak najpiękniejszej damy swojego życia. Nie trwało to jednak długo bo dosłownie igiełka bólu wbiła się w jego mózg i zrzucił się z siebie mężczyznę. Obrócił się na bok trzymając się za nogę. I zawył głośno.
- A! Kurwa mać! W morde jebany, kurwa, chiński chuj!
Zasłaniający jego twarz kaptur ukrył dość dobrze delikatne łzy bólu, który pociekły z jego oczu. Przez chwilę jeszcze kręcił się na podłodze gdy w końcu z ogromny ból, przeistoczył się w bardziej znośny. W końcu wstał z podłogi i przy pomocy ściany przedostał się do windy by wcisnąć wymarzony przycisk.
Patrzył na azjatę kątem oka dalej poirytowany jego brakiem koordynacji ruchowej, ale czuł, że tylko jak wyniosą się z tego statku to wszystko odejdzie jak ręką odjął. Wróci do domu, wyleczy rany, a potem poleci może na coś lepszego. Oczywiście robił sobie tylko nadzieje. Pewnie wyśle się sam na podobne gówno.
- Gdzie ten jebany Sartorre? - Zapytał Wanga nie licząc na jakąś precyzyjną odpowiedź. Chłop dosłownie rozpłynął się w powietrzu. I raczej żaden z nich nie miał pojęcia gdzie się podział ich były dowódca. - Pewnie gdzieś się ukrył na Higgsie. Mówię ci.
Rzucił przeczuwając trochę filmowe zakończenie tej misji. Patrząc na zachowanie i usposobienie mężczyzny czuł, że raczej tak to się zakończy. Trzeba będzie sprawdzić cały statek jak tylko na niego wrócą. Pewnie na niego spadnie ta rola. Kulejący zwiadowca, to już jakiś zwiadowca.
Chciał jak najszybciej się przebić przez martwy pokład i dostać się na statek. I gdy chciał dostać się do środka to śluza sama się otworzyła. A, na jej radosną reakcje szybko wpadł duże milczenie. Oczywiście, że nie wiedział jak pilotować statek takiej klasy. Więc spojrzał na Wanga.
- Zostawiam to tobie, ja idę ogarnąć nogę.
Rzucił i szybkim ale jakże kuśtykającym krokiem ruszył w stronę miejsca gdzie podejrzewał znaleźć jakąś pierwszą pomoc by samemu to ogarnąć.
- Nie znaleźliśmy Sartorre naszego dowódcy, nie wiem czy chujek nie jest na statku. Sprawdziłabyś to?
Spytał w drodze do swojego celu.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 73
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

5 gru 2022, o 18:28

Wang nie spodziewał się innej odpowiedzi od Song. W jego przekonaniu agentka była więcej niż kompetentna, przewyższała w tym Bao i Charlesa razem wziętych. W tej całej układance oni byli potrzebni jedynie po to, by ją uwolnić. I może zrobić małe zamieszanie, które sprawi, że Jia będzie mieć czystą drogę. Cóż, wychodziło na to, że wszystko się powiodło. Co prawda dla Strikera i Wanga nieco mniej pomyślnie ale jednak. Teraz i tak musiał skupić się na dotarciu do windy.
Zadanie to wcale nie było łatwe, bo choć środki przeciwbólowe zawarte w mediżelu zdołały uśmierzyć najgorszy ból, Baozhen nie pozbył się go w pełni. Głowa pulsowała mu zgodnie z biciem serca, co chwilę fundując uczucie zbliżone do małego wybuchu wewnątrz czaszki Chińczyka. Postrzał w głowę to wcale nie była fajna sprawa. Musiał przywołać przyzwyczajenia z akademii, które mówiły jasno - jedyny sposób aby pozbyć się bólu jest go zaakceptować. Tak też zamierzał zrobić.
W trakcie drogi do windy odwrócił się do nadchodzącego Strikera, gdy ten był już blisko.
- Myślałem, że są lepsi w tym N7. Nawet nie udało im się mnie zajebać. - skomentował w typowym dla siebie stylu. Morale i humorek powoli wracał. A przynajmniej na ten moment, zanim rozpoczęły się kolejne turbulencje. Te wyrzuciły szturmowca prosto w objęcia najemnika gdy obaj lądowali na ziemi. Na szczęście dla Baozhena, jego upadek zamortyzowało cielsko Charlesa.
- Żesz… Kurwa! - jęknął, zrzucony z człowieka-góry na twardą posadzkę obok. Nawet lekki wstrząc i puknięcie w głowę wystarczyło, aby wywołać falę bólu. Zacisnął zęby i usta, oddychając głęboko nosem przez kilka kolejnych chwil. - Tylko nie chuj, dobra?! - warknął do szlochającego obok kontraktora i samemu obrócił się na brzuch aby zacząć kolejną, bolesną procedurę wstawania na równe nogi. Nie obyło się bez zachwiania równowagi, jednak utrzymał ją. Niczym yin i yang, w harmonii ze swoim ciałem ruszył do windy.
Dopiero będąc wewnątrz niewielkiego pomieszczenia pozwolił sobie na odpoczynek. Wylądował ciężko plecami na ścianie naprzeciwko terminala windy, podpierając się o nią. Nie myślał za wiele, po prostu chciał już być na Higgsie i załatać się. Wtedy, może, będzie czas na rozmyślanie o tym co tu zaszło. I co poprawić.
- Mam nadzieję, że w piździe. - odpowiedział Strikerowi na pytanie o Santorre. W tym momencie akurat nie obchodził go los komandora. Jeśli pałętał się gdzieś po Tarainie to zdechnie w wybuchu czy tam kolizji. Jeśli zaś czekał na nich na Higgsie to będzie miał niemiła niespodziankę. Nawet z postrzelonym łbem Wang chętnie znajdzie resztki sił aby rozpieprzyć Lucę w krwawą miazgę.
Widok korwety w hangarze przyniósł ulgę Chińczykowi. A nawet jeszcze większą gdy w końcu do niej dotarli. Władował się do środka jak tylko mógł i wręcz uderzył w panel aby zamknąć i zablokować za sobą śluzę. Opierając się o ścianę ruszył głębiej, słuchając swoich kompanów.
- Słucham? - rzucił na odchodne Strikerowi. - Czy jesteście pewni, że ja… A dobra, co tam. - przyznanie się do własnej słabości nie wchodziło w grę. Nawet jak nie była ona z jego własnej winy, wszakże nie postrzelił się sam. Ale skoro pozostałym stan Wanga nie przeszkadzał, to i jemu nie będzie. Chwiejnym krokiem, acz dziarsko, ruszył w kierunku kokpitu aby zasiąść za sterami.
Na miejscu potrzebował chwili aby dokładnie obejrzeć przyrządy. Normalnym w dzisiejszych czasach było podstawowe przeszkolenie pilotażu, szczególnie dla sił specjalnych. Wang jednak rzadko kiedy miał okazję zasiąść za sterami. Nie będzie to lekki lot.
Przeszedł do sprawdzania systemów, aktywując główny przełącznik pokładowego HUD. Stan: sprawny, paliwa jak siema. Akurat by zawieźć całą trójkę z powrotem... Właśnie. Trójkę. Gdzie jest trzecia?!
- Czekaj, czekaj... - wymruczał ranny szturmowiec do siebie samego, mrużąc oczy. Tak jakby o czymś zapomniał. - Song! O żesz jasny chuj. - zerwał się z fotela, ruszając w kierunku śluzy, przez którą niedawno weszli. Wyłączył komunikator, ograniczając się do zwykłego krzyku. - Striker! Song, kurwa, idziemy po nią!
ObrazekObrazek

Wróć do „Mindoir”