Ludzka kolonia, której nazwa rozbrzmiała w całej galaktyce szesnaście lat temu podczas brutalnego ataku batariańskich przestępców, w wyniku którego wymordowana została większość ludności. Dziś Mindoir rozkwita, odbudowując swoją historyczną kolonię. Pamiętając o poświęceniu tych, którzy byli przed nimi, koloniści z dumą walczą o lepsze jutro, a dzięki ich determinacji i wsparcu Przymierza, Mindoir staje się perłą odbudowy w Trawersie Attykańskim.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[POZA UKŁADEM] SSV Tarain

25 wrz 2022, o 15:35

Obrazek
Ciężko było wyobrazić sobie, co mogą zastać po drugiej stronie. Gdy Higgs zbliżał się do zatrzymanej w ustalonym punkcie ewakuacji floty, na radarach, do których dostęp mieli z kokpitu, dostrzegli upstrzoną kropkami przestrzeń. Wszystkie te statki były im obce - niektóre cywilne, inne wojskowe. Nie wszystkie należały do Przymierza, choć te, które latały pod tą banderą trzymały się blisko - na tyle, by móc przesyłać między sobą promy. Tarain nie wyróżniał się na ich tle - co prawda znajdował się nieco z tyłu, w większym dystansie od reszty niż pozostałe, lecz w tak wyjątkowej sytuacji nie robiło to większego znaczenia, ani nie przykuwało uwagi. Wszyscy rozproszeni byli po tej nieskończonej pustce, a dystans, który przebyli, determinowało milion różnych czynników - poczynając od pojemności zbiorników paliwowych.
- Jeśli cokolwiek pójdzie nie tak... - odezwał się stojący na przodzie Sartorre, gdy pilot dał im znać o gotowości do otworzenia śluzy, a zielona kontrolka nad drzwiami zaświeciła się na potwierdzenie jego słów. - Trzymamy się drugiej fazy naszego planu - rozdzielamy i zgarniamy tylu, ile się da.
Utworzyli formację, nim komandor stuknął w panel. Była ich piątka, opancerzonych, uzbrojonych - część z nich o wypiętych dumnie piersiach, pozostali o ociężałych barkach, gdy drzwi otworzyły się przed nimi, wpuszczając do środka chaos.
Wnętrze korytarza, do którego prowadziła śluza, wypełnione było ludźmi, a nawet obcymi. Cywile ściśnięci byli ze sobą, zgromadzeni wokół śluzy jak wokół ołtarza, wykrzykując ku nim słowa.
- Co do kurwy się tu... - warknął pod nosem Sartorre, prąc naprzód wraz z pozostałymi, lecz zatrzymując się odpowiednio, by tłum nie mógł ich okrążyć.
- Ratunek! Przyszedł ratunek! - krzyczeli niektórzy, przepychając się pomiędzy innymi. - Zabierzcie nas stąd, do cholery! - prychali inni, wściekle. - Nie spędzę na pokładzie tego bydlęcego wagonu ani, kurwa, chwili - obwieściła jakaś dyplomatka, podczas gdy towarzyszący jej goryle rozpychali się łokciami, pchając innych, słabszych, w bok. - Gdzie się ryjesz, grubasie?!
- Komandorze Sartorre! - jeden wrzask był inny niż pozostałe. Należał do wysokiej, chudej kobiety, której towarzyszący żołnierze rozgramiali cywili.
- Porucznik Addaman, co się tutaj dzieje? - spytał mężczyzna, gdy załoga utorowała sobie ku nim drogę pośród tego morza chaosu i absurdu. - Ile wy, do cholery, wzięliście ze sobą ludzi z tej kolonii?
Kobieta zmarszczyła brwi, cofając rękę, która odruchowo unosiła się w salucie do wyższego stopniem. Sartorre, rozglądający się wokół, nawet tego nie zauważył - jego oddanie do służby miało swoje granice.
- Z całym szacunkiem, nie było was tam, komandorze. To nie tak, że mieliśmy jakiś wybór - odkrzyknęła. Reszta żołnierzy rozgramiała pozostałych, którzy niechętnie cofali się wgłąb korytarza. - Ludzie szaleją od kiedy złapaliśmy szpiega SST na naszym pokładzie. Boją się następnego ataku terrorystycznego, tutaj, na pokładzie statku. - uniosła głowę, rozglądając się po pozostałych. - W jego sprawie jesteście tutaj, prawda? Czy statki ewakuacyjne przylecą za wami? Kiedy?
Sartorre westchnął ciężko, zerkając na pozostałych.
- Nie przylecą, póki nie zabezpieczymy tego pierdolnika, który tu urządziliście, pani porucznik - odrzekł trzeźwo. - Czy reszta statku wygląda tak samo?
Addaman rozejrzała się lekko, jakby potrzebowała przypomnienia tego, co ich otaczało.
- Odcięliśmy pokłady, zgodnie z rozkazami. Więźnia trzymamy na pokładzie trzecim, tam jest czysto, tam też śpi załoga. Pozostałe są... zapełnione - odrzuciła. - Wasz oddział zwraca na siebie uwagę, komandorze. Lepiej będzie, jeśli przyprowadzimy wam więźnia i zabierzecie go na pokład - nie ma potrzeby, żebyście podróżowali po statku.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

30 wrz 2022, o 22:12

Nie spodziewał się, że tak szybko wróci w okolice znanego mu kiedyś systemu. Było w tym coś dziwnego. Nie lubił oglądać efektów jako tako własnej pracy. To tutaj to też był tego ślad. Zawsze starał się unikać wracać do takich miejsc. Sprawiało to, że odczuwał przez to emocję jak poczucie winy lub nawet chęć zmiany samego siebie. Niestety obydwie te rzeczy utrudniały mu tylko życie i pracę od której uciec nie mógł
Przyjął pozycję na tyłach oddziału. Nie chciał brać na siebie tłumu po drugiej stronie śluzy. I cieszył się, że tak zrobił. Gwar i chaos jaki przedostał się do środka sprawił, że cofnął się lekko do tyłu. Było ich dużo, znacznie za dużo jak na ten statek. Jeśli coś pójdzie nie tak to będzie to zwykła rzeź. Niedobrze.
- Jak w Karbali. - Rzucił gdzieś na komunikatorze. - Basmala…
Operacja tamtego dnia wyglądała podobnie. Musieli siłą przemieścić kilka lokalnych wsi w celu rozpoczęcia wydobycia czegokolwiek akurat korporacja potrzebowała. Nie interesowało go zbytnio czego potrzebowali, wiedział tylko tyle, że tłum miał nie robić problemów. Te niestety same przyszły.
Striker trzymając się spokojnie gdzieś z tyłu mógł się cieszyć komfortem wściekłego tłumu bardziej napierającego na żołnierzy niż na niego. Z radością przyjął tą wiadomość, że w drabinie ewakuacji do niego zgłoszą się ostatni.
Ich okrzyki o pomoc był zbywane ogólną ciszą ich oddziału. W taki właśnie sposób zaczynał kiełkować gniew, który prędzej czy później mu się przyda. Mógł przecież napuścić ich na żołnierzy, dać im się pozabijać nawzajem, a potem poczekać na ewakuacje i zniknąć razem z nią. To już był jakiś plan.
- Spasuj trochę Luca. - Spojrzał na dowodzącego. - Ci ludzie musieli sobie radzić z sytuacją, której miejmy nadzieje nikt z nas nigdy nie będzie musiał dealować.
Oczywiście, że był tam. Oczywiście, że maczał w tym palce. Nie oznaczało to jednak, że nie miał resztek empatii w kwestiach zrozumienia w jakiej sytuacji znaleźli się inni. On jak i całą reszta była pionkami w grze o której nie mieli bladego pojęcia. Każdy grał po prostu dalej swoją rolę w teatrzyku tej kosmicznej opery.
- Al-ḥamdulillāh. - Uśmiechnął się lekko pod kapturem na wieść o szpiegu. Jak dobrze pójdzie to może go nawet zaraz zgarnie. Nie wiedział tylko co z jego kompanem. Odwrócił się w stronę dowódcy. - Proponuje zabezpieczenie więźnia i wyniesienie go na statek teraz, zanim zrobi się tutaj jeszcze gorzej. Za wyprowadzenie go stąd dostaniemy raczej kilka plusów od publiki za dbanie o ich bezpieczeństwo.
Podrapał się pistoletem po brodzie. Starał się go trzymać dość mocno. Wciąż pamiętał jak wściekły tłum odarł z broni Curio. Nie chciał powtórzyć jego przygód.
- Potem się ogarnie Panią Dyplomatkę. Jej raczej nie zatłuką żywcem jak szpiega. - Spojrzał na Wanga i powiedział w końcu coś raczej dziwnego jak na jego rolę w tym zleceniu. - Napiszę w Raporcie dla chłopaków, że to był twój pomysł. I będziesz miał mniej Wanga na dłuzej.
Nie była to zbyt delikatna perswazja, ale też nie potrzebował silniejszej. Jego najsilniejsza była właśnie w jego dłoni czekając, aż w końcu będzie mogła spudłowac po raz kolejny.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 73
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

30 wrz 2022, o 23:38

Robota zapowiadała się co najmniej problematycznie. W trakcie lotu z wykorzystaniem napędu FTL korwety ciężko było zażyć porządnego odpoczynku, toteż zadowolony ze swojej niedawnej drzemki Baozhen przeszedł do przygotowań. Począł od kilku zabiegów myślowych w celu zapamiętania swoich celów, szczególnie tych przekazanych prosto z Państwa Środka.
Następnie przeszedł do sprzętu. Skompletował wszystko przed sobą w szatni i dokonał kolejnych oględzin każdej jednej części jego ekwipunku. Pierw M-6 Kat, amunicja do niego, medi-żel, omni-żel. Szybki sprawdzian omni-klucza i czas na pancerz. Po dokładnych oględzinach z zewnątrz, Bao przyodział wszystko z pieczołowitą dokładnością oraz na koniec uruchomił sprawdzian systemów opancerzenia. Wszystko miało być jak w zegarku. Gdyby ktoś zarzucił mu pedantyzm, Wang przyznałby mu rację i byłby z tego dumny. Diabeł tkwił w szczegółach.
Wang został złapany w mesie w trakcie szykowania się do otwarcia kolejnej paczki chipsów w oczekiwaniu na podejście do fregaty. Nie zrobił ego. Wezwanie do roboty z którym przyszedł Santorre powstrzymało Chińczyka od kolejnej dawki niezdrowych kalorii od których nie mógł urosnąć. Po chwili wahania stwierdził, że weźmie je po prostu ze sobą i wpakował paczkę do jednej z ładownic przy pancerzu. Ruszył na spotkanie przy śluzie, stając między ludźmi ze swojego oddziału. Był gotowy.
Od samego początku Bao spodziewał się dużej ilości ludzi na pokładzie, zapewne każdy kto mógł władował się na pokład. Mimo to zderzenie z falującym jak morze tłumem i zgiełkiem, który docierał do jego uszu pomimo wytłumienia hełmu, zatrzymało w miejscu Chińczyka. Co prawda tylko na moment, jego ojczysty kraj słynął z takowych. Odchrząknąwszy wyrwał się do przodu, dając prym jedynie Santorre jeśli ten sobie tego życzył. W końcu był tutaj dowódcą. Ten kto znał Wanga ten też wiedział, że ten się w tańcu nie pierniczył jeśli chodziło o kontrolę tłumu. Nieważne jego rozmiar. Jeśli jakikolwiek cywil, po jednej głośnej komendzie głosowej nie odpuszczał, Baozhen nie miał problemu z użyciem środka przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej. Od biotyki i broni ostrej się powstrzymywał na razie. Nie było takiej potrzeby, eskalacja by tylko zesrała im sytuacje.
- To jest trochę jak targ Guangzhou. Byłeś kiedyś w Guangzhou, Striker? Tam mają takie targi, wszystko można tam kupić. Co prawda tam tylko złodzieje i oszuści ale mają niezły asortyment. - odpowiedział na komunikatorze w trakcie ich “przechadzki” przez wystraszony tłum. Cywilom niczego nie odpowiedział, nie był od PRu.
Przy spotkaniu z panią porucznik, Santorre jak zwykle nie zawiódł. Jego pytanie spotkało się z cichym westchnieniem Bao, który tylko pokręcił głową i stanął z boku, zwrócony do tłumy, by pilnować swój perymetr. Oczywistym było, że Przymierze ładowało uciekinierów ile wlezie przy ewakuacji. Addaman musiała to jednak wyjaśnić oddziałowemu prymusowi. W przeciwieństwie do Charlesa, Chińczyk nie ingerował w żadne rozmowy między porucznik a komandorem. Aczkolwiek uwaga Charlesa zwróciła uwagę Wanga. Nieważne czy mówił szczerze czy nie, grunt, że nieco wjechał Santorre na dumę. Małe ale cieszy.
Odezwał się dopiero na koniec, komentując rozmowę.
- Przyniosą go tam, to w ogóle może niech wszystkich nam na znoszą a my pójdziemy sobie na herbatę? - sapnął niezadowolony. Nie taka była doktryna sił specjalnych, to oni mieli dopilnować wykonania zadania od momentu postawienia stopy na Tarain.
Striker natomiast wyrastał na coraz ciekawsze indywiduum dodane do ich oddziału. Leciał w luźną gadkę z Santorre, co jeszcze mógł zrozumieć, ale aż tak rwał się do akcji? Akurat on, który powinien liczyć na pieniążki po najmniejszej linii oporu. Może był profesjonalistą, a może miał w tym jakiś swój cel. Baozhen postanowił mieć chłopa na oku. Postanowił też wykorzystać tą okazję do własnych celów.
- Striker ma racje, komandorze. - krótko i rzeczowo poparł swojego kompana. Nie wiedział co tamten dokładnie chciał. Ba, brzmiał całkiem podejrzanie ale brak Santorre nad głową był nagrodą samą w sobie. Dawało to też możliwość Wangowi rozejrzenia się za pewnym kwiatem, który stanowił dla niego cel nadrzędny.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

1 paź 2022, o 01:09

[h3]Aktywacja szarych komórek Luci[/h3]
A<33<B<66<C
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

5 paź 2022, o 21:57

Komandorowi z pewnością przydałaby się pewna lekcja pokory, jednak wydawał się na otoczenie kompletnie obojętny. Znalazłby niejeden przepis, który złamano na pokładzie Taraina, byle tylko wcisnąć jak najwięcej ludzi do wnętrza fregaty. Pomimo tragicznej eksplozji, która zamordowała tak wielu, wydawał się kompletnie na ten fakt nieczuły. Ich słowa jedynie wzmogły grymas jego niezadowolenia na twarzy, który, jak krzywe zwierciadło, odbijał niechęć, z którą patrzyła na niego porucznik.
- Jak mówiłam, możemy przyprowadzić wam tych, których wskażecie, komandorze, tylko... - zaczęła kobieta, by mężczyzna uciął jej zdanie w połowie.
- Nie załodze tego okrętu powierzono zabezpieczenie witalnych celów na pokładzie Taraina, a nam, porucznik Addaman - odrzekł, sucho, twardo, sprawiając, że kobieta natychmiast zamknęła usta, lecz jej brwi wygięły się w niezadowoleniu. - Zresztą, w tym chaosie nawet wasi ludzie się nie odnajdują.
Jakkolwiek ton jego głosu sprawiał, że nie chciałoby się z nim zgodzić, w tej kwestii miał rację. Żołnierze wysłani do odeskortowania porucznik Addaman do śluzy z trudem odpychali od siebie napierający, wściekły tłum, którego każda jednostka domagała się odpowiedzi na tysiące pytań, które ich nie posiadały.
- Dobra, idziecie - burknął, dając za wygraną na dźwięk propozycji Strikera. - Ale Cantos idzie z wami. Odeskortuje was porucznik, a ja znajdę w tym czasie komandora z Foxwellem.
Addaman, nawet, jeśli chciała się sprzeciwić, to jedynie wyprostowała się na baczność, salutując. Westchnienie Cantos było tak dobijające, że przebiło się przez wrzawę, docierając do ich uszu, gdy kobieta podeszła bliżej, formując z nimi mały oddział.
- Wasz komandor to straszny buc, towarzysze - mruknęła kobieta do ich trójki, gdy przeciskali się przez sięgające ku nim ręce.
Nie wszyscy zabrani na pokład Taraina byli ludźmi. Przedzierając się do windy, widzieli wielu obcych - asari, turian, salarian, przemieszanych z Ziemską masą. Wszyscy mieli ten sam wyraz paniki przemieszanej z niezadowoleniem na swojej twarzy, patrząc po nich z wyrzutem.
- Wzywajcie tę cholerną windę! - warknęła Addaman, gdy dotarli do skrzyżowania. Jednego z drzwi, które musiały prowadzić do wnętrza windy, broniła dwójka uzbrojonych żołnierzy. Dostrzegając porucznik, najpierw podejrzliwie przyjrzeli się pozostałym, nim uruchomili omni-klucze, aktywując panel.
Z wrzeszczącej masy wyłoniła się mała Chinka. Wlepiła swe wielkie oczy w Baozhena, który musiał przypominać jej najbardziej świat, który znała.
- Kwiatuszka pan kupi? - spytała, uśmiechając się lekko, z kwiatami schowanymi za plecami. W międzyczasie, mężczyzna wyglądający na jej ojca wysunął się na szereg, jako pierwszy wykrzykując wyraźnie swoje słowa.
- IDĄ PO WIĘŹNIA! - ryknął, a tłum zafalował pod wpływem jego słów. - Więzień się stąd wydostanie, a my nie?
- Jebać Przymierze! - krzyczeli. - Najmniej się dla nich liczymy!
Dziewczynka wysunęła bukiet w stronę Bao. Był pięknym pękiem białych róż, które, choć sztuczne, wydzielały zapach, który do złudzenia przypominał ten, który powinny mieć. Wyciągnęła jeden z nich, podając go żołnierzowi.
- Kwiatek, za statek! - uśmiechnęła się, powtarzając wyuczony wierszyk, podczas gdy ktoś za jej plecami, wściekle ryknął. - Idą po tamtą sukę! - krzyczał. - Niech suka zapłaci za zdradę!
Cantos przestąpiła z nogi na nogę, nerwowo, gdy znaleźli się w cichym wnętrzu windy, która ruszyła na odosobnione piętro. Wlepiła ślepia w stronę Addaman, która starała się nie pozwolić, by krzyki wpłynęły na nią w jakiś sposób.
- Nie możemy tędy przetransportować więźnia. Korytarz nie jest zabezpieczony - zaprotestowała, nim inni to zrobili. - Nie ma innej drogi?
Addaman pokręciła stanowczo głową, jeszcze nim ta dokończyła swoje pytanie.
- W drugiej części fregaty przewozimy wysokiego szczebla pasażera. Nawet ja nie mam dostępu do tej sekcji.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

6 paź 2022, o 19:31

Uśmiechnął się lekko słysząc zgodę Komandora. Musiał przyznać, że póki co to było jedno z najnormalniejszych zleceń w ostatnim czasie. W końcu mógł poczuć, że ma wolną rękę do tego co ma zrobić. Do tego środowisko które znał i rozumiał. Może, nie do końca rozumiał, ale znał na tyle by wykorzystać to na swoją korzyść.
- Tak jest.
Skinął głową w stronę Cantos porozumiewawczo wiedząc, że raczej nie chciała lecieć z nimi prosto w paszcze tłumu. Sam za to poszedł tym razem przodem. Wyjątkowo dobrze sobie radził przeciskając się i odpychając cywili ze swojej drogi. Starał się nie denerwować bo przecież miał swój zasrany udział w tym, że ten statek jest, aż tak przeładowany. Może jednak było trzeba było zatrzymać tego Ikarosa.
- Dlatego sektor prywatny najlepiej. - Parsknął śmiechem na komunikatorze słysząc komentarz Addaman. - Jakbyście chcieli zmienić pracę to dajcie znać. Dostane bonus za polecenia.
Zaśmiał się ze swojego żartu jak jakiś debil, ale sprawiało mu radość przebywanie i odgrywanie roli typowego kontraktora. Trochę za tym tęsknił. Zero wybuchających asteroid, zero kłócących się sióstr (tych akurat było sporo), zero trzymania się planu. W końcu był tam gdzie czuł się dobrze.
- Wang? - Spojrzał na mężczyznę gdy ten został zaatakowany agresywnym marketingiem małej chinki. Niestety jego uwaga przeniosła się szybko na jej ojca, który chyba dawno w Chinach nie był. W ogóle się nie bał, że może dostać prewencyjnym strzałem w tył głowy.
- Kim ty kurwa jesteś?
Zapytał patrząc z góry na tych głodnych zemsty karierowiczów budżetówki, a szczególnie na ojca małej dziewczynki. Byli ewakuowani, nie groziło im już większe niebezpieczeństwo, ale ich wiara w bycie czymś potrzebnym dodawała im niepotrzebnej wartości. Lista ludzi którzy mieli wyższy priorytet mieli go z wielu powodów. Czasami bo naprawdę byli wartościowi, a czasami bo znali wartościowych ludzi. Cała reszta tutaj miałą szczęście, że udało im się ewakuować.
- Spokojnie to tylko wściekły tłum, do tego mamy kontrolę nad statkiem. W razie czego odetnie im się tlen na minutę lub dwie by stracili przytomność. - Wzruszył ramionami. - Zanim zaczniecie mnie krytykować za ten pomysł to uczą tego na podstawach radzenia sobie z zamieszkami.
Przeciągnął się. Wysłuchał problemu jaki miał ich spotkać, ale aż tak źle to nie wyglądało.
- Skoro więzień jest obok kwater załogi to oddajcie nam jakiś mundur. Nożyczki, a na górze nawet nie uświadomią sobie kogo tak naprawdę prowadzimy. - Dodał, a po chwili jeszcze spytał. - Ten wysokiego szczebla to ktoś, kogo mamy zabrać?
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 73
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

7 paź 2022, o 17:11

Komandor Santorre być może nie był ani najbystrzejszy ani też najsprytniejszy, ale Wang musiał przyznać mu rację gdzie tą rację miał. To linia E miała przejąć cel i upewnić się, że zostanie wyprowadzony. Od momentu postawienia stopy na Tarainie to było ich zmartwienie. Dlatego też słysząc słowa Luci, Baozhen pokiwał głową i sam spiorunował Addaman własnym spojrzeniem. Mniej gadania, więcej działania, pomyślał.
Sam zamierzał dokładnie to zrobić kiedy to Santorre zgodził się propozycję Strikera. Chińczyk uśmiechnął się do siebie na to małe zwycięstwo. Co prawda nie było ono pełne, obecność Cantos mogła przysporzyć dodatkowych problemów. Tutaj jednak mniej-więcej wiedział, czego może się spodziewać. W przeciwieństwie do tutejszej porucznik, Bao nie kwestionował rozkazów nielubianego komandora. Po prostu zebrał się ze Strikerem i Cantos za Addaman.
Bao nie czuł potrzeby socjalizacji z tutejszymi trepami Przymierza. Nie po to tu był, poza tym pani porucznik mogła być potencjalną przeszkodą. Nie odpowiedział na jej słowa o komandorze, choć zgadzał się z nimi w stu procentach. Towarzysze, dobre sobie. Niech Charles sobie z nią pogada, nieźle mu to szło. Jego uwaga szybko wróciła do tłumu na około nich, bo chociaż Striker swoim cielskiem był idealnym taranem, należało też dbać o flanki. Jak i szukać piwonii ale tej nie spodziewał się w takim miejscu.
Ustawił się przed wejściem do windy i obok samej Addaman, nieco zerkając aby skontrolować jej działania. Szybko jednak dostrzegł ruch w tłumie a jego dłoń wylądowała na M-6. Złagodniał w momencie gdy zrozumiał, że była to mała dziewczynka. Która do tego niosła bukiet kwiatów. Przez te kilka chwil krzyki i wyzwiska z tłumu zupełnie nie istniały dla Baozhena. Przyglądał się małej Chince i w końcu też kwiatkowi, który mu zaoferowała w zamian za statek. W milczeniu wyciągnął rękę i wziął różę, unosząc ją na wysokość twarzy. Właśnie, różę. Nie tego szukał.
Wypuścił kwiat z dłoni i spojrzał na dziewczynkę.
- Spadaj, mała. - mruknął, przenosząc wzrok na jej ojca. - Proponuję pilnować córkę i wykonywać nasze polecenia. - na razie grał delikatnie. Nie chciał spowodować zadymy zbyt wcześnie ale ręka świerzbiła, musiał przyznać.
Obejrzał się na pozostałych członków oddziału i Addaman gdy ci dyskutowali o dalszych ruchach. Striker widać znał się na standardowych procedurach kontroli tłumu. Niestety w tych warunkach nie mieli gazu, którym można było się posłużyć a więc odcięcie tlenu było jak najbardziej sensowną opcją. Spodziewał się jednak sprzeciwu ze strony pozostałych ludzi Przymierza.
- W najgorszym wypadku odetniemy im ten tlen. Przebranie niby może się udać, lepsze to niż nic. Ta cała zgraja - wskazał głową na tłum - i tak będzie robić problemy. Ludzie rzadko znają swoją pozycję. Gdzie ta winda?
Interesowało go kto był tą szychą ale skoro Striker zadał już pytanie to Wang przemilczał sprawę. Nie zamierzał budzić żadnych podejrzeń naciskając na tutejszych.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

10 paź 2022, o 16:37

Wyświetl wiadomość pozafabularną Addaman nie wyglądała na przekonaną propozycją Strikera, nawet jeśli pobrzmiewała sensownie. Pokręciła przecząco głową, nim jeszcze Wang zdołał potwierdzić, że zgadza się ze słowami towarzysza.
- To nie uliczne zamieszki, żołnierzu. Statek wypchany jest politykami, których pewnie co najmniej połowa ma wystarczające wpływy, by posłać na ławkę załogę dobrych ludzi wykonujących swoje obowiązki tylko dlatego, że przyduszono ich bez ich zgody - odrzuciła gwałtownie. - Ty i ja wiemy, że to sensowne wyjście, a jeśli będziecie transportować kogoś ważnego, z pewnością wyślę taką prośbę do kapitana. Ale nikt nie zaryzykuje politycznego skandalu dla terrorysty.
Korytarz był niemal pusty, gdy winda zatrzymała się na właściwym poziomie, wypuszczając ich na zewnątrz. Większość drzwi, które mieli minąć, była zamknięta i jedynie na jego szarym końcu, tuż przed rozwidleniem, szedł w ich kierunku jeden żołnierz. Stanowiło to ogromny kontrast do szalejącego poziom wyżej tłumu, którego wrzaski skutecznie izolowały odgradzające ich śluzy. Zupełnie, jakby znaleźli się w innym miejscu, lub czasie.
- Jest was trójka, poradzicie sobie. - dodała Addaman pod nosem, z nagłą wzgardą, która pobrzmiewała w jej wcześniej spokojnym głosie. - Nikt się nie obrazi, jak suka dotrze na wasz statek trochę poharatana.
Cantos westchnęła cicho, wyrażając bezgłośnie swoją opinię na temat ich zdania - prawdopodobnie wraz z suką, poharatani zostaną i oni, zmuszeni ją transportować. Tłum był bezwzględny, poszukiwał ujścia swoich emocji, szukając sobie kozłów ofiarnych. Mogli sobie wyobrazić, jakie morale panowały na pokładach przepełnionych statków, uciekających ze zniszczonego układu Baldr. Wiele osób straciło tego dnia własne zdrowie, rodziny, przyjaciół, lub dorobek swojego życia - dawało to wystarczająco argumentów, by pozwolić złości grać pierwsze skrzypce. SST nie było czającym się po drugiej stronie galaktyki przeciwnikiem - było chorobą toczącą statki floty ewakuacyjnej i nawet układy, do których te okręty zbiegały, w poszukiwaniu ratunku.
Twarz prowadzącej ich Addaman tężała nieco, gdy zbliżali się do celi. Była niepozorna, choć dostrzegli ją z daleka, po prawej stronie - jej ściana była przeszklona, odbijała więc światło w inny sposób niż pozostałe. Nikt nie stał na straży, ani nie pilnował więźnia. Żołnierz, który szedł w ich kierunku, wyminął ich, wcześniej z wzgardą spluwając na podłogę gdy mijał szklaną barierę.
- Podróżowała pod nazwiskiem Song, choć wątpimy, żeby było prawdziwe - wyjaśniła, gdy dotarli do przeszklonych drzwi.
Na szybie, ktoś wypisał czarnym flamastrem wyzwiska, co później usiłowano zmyć, choć bez wystarczającego przykładania się do tego. Litery były rozmazane lekko, a farba spłynęła nieco z niektórych w dół, ale większość nadal była czytelna.
Cela była dość duża, a może tylko taka się wydawała przez to, jak była pusta. W półmroku jednego, słabego światła, które oświetlało jej wnętrze, wzrok męczył się szybko, wytężając by dojrzeć szczegóły w rysujących się w polu widzenia kształtach. Nie było w niej pryczy, ani nawet materaca - brak w podstawowym wyposażeniu został zastąpiony brudnym kocem, którym przykrywała się siedząca na ziemi figura.
Niewiele szczegółów byli w stanie dostrzec w tym świetle. Kobieta wydawała się drobna pod grubym przykryciem, którym się owinęła, odziana jedynie w kombinezon, który zakładano pod pancerze. Czarne, zmierzwione włosy opadały na jej bladą twarz, której fioletowy policzek napuchł lekko. Nie przypominała żołnierza, którego spotkać można było na froncie - jej rysy były eleganckie, pełne usta, choć spierzchnięte, to nadal wygięte w grymasie złości, a migdałowe oczy zmrużone. Wyglądała, jakby spędziła w tej celi dość długi czas, w dodatku nie traktowano jej dobrze.
- Będziesz grzeczna, Song? - prychnęła Addaman, sięgając do panelu w drzwiach. Gdy ten zareagował posłusznie na jej omni-klucz, kobieta wsunęła się do środka pomieszczenia, ostrożnie. Wraz z uchyleniem się drzwi, uderzył ich powiew chłodnego wiatru - temperatura w celi była znacznie niższa niż tu, gdzie stali teraz. Addaman uruchomiła omni-tonfę, podchodząc powoli do siedzącej na ziemi członkini SST.
Song wyprostowała się w złości, zaciskając kurczowo dłonie na materiale koca na widok oczekującego ją oddziału za plecami zbliżającej się do niej Addaman. Dopiero gdy światło omni-klucza padło na jej twarz, Wang dostrzegł, że na jej szyi tkwił kolorowy, mały tatuaż - kwiat peonii, chowający się pod czarnymi kosmykami.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

10 paź 2022, o 17:54

Zaśmiał się szczerze słysząc reakcje Addaman. Co za kurwa tupet. W takich chwilach doceniał, że dawali mu wolną rękę w kwestii współpracowników bo jeśli zostałby skazany na oddział tej sraki albo być pod dowodzeniem kogoś jak Luca to pewnie już wcześniej by strzelił sobie w potylice.
- Oczywiście, że sobie poradzimy bo z jakiegoś powodu dowództwo poprosiło o wsparcie nas, a nie was. - Uśmiechał się dalej szczerze. Wyciągnął z kieszeni papierosa i podciągnął kaptur. Przyglądał się kobiecie wciąż z tym samym wyuczonym uśmiechem. - Nikomu też nic się nie stanie, jak wyśle raport do Linii S, że żołnierz niższego szczebla utrudniał ekstrakcje prominentnych polityków, ale także bardzo ważnego assetu dla wywiadu. Więc tak, wydaje mi się, że polityczny incydent będzie tutaj najmniejszym problemem.
Mówił to spokojnym i poważnym tonem. Nie oczekiwał współpracy. Oczekiwał, że Addaman zacznie czuć się mniej bezpiecznie wiedząc, że to nie oni dostaną po głowie jeśli coś się stanie. Nie mówiąc o tym, że w końcu mógł zacząć korzystać ze swoich konszachtów w Przymierzu. Jakby nie patrzeć był tutaj z polecenia samej śmietanki.
Palił więc w spokoju papierosa jakby ten cały burdel dookoła niego całkowicie go nie dotyczył. Jakby to był po prostu kolejny idiotyczny dzień w pracy, który musiał załatwić. Oparł się więc o ścianę windy wpatrując się w tą naprzeciwko niego. Nawet nie próbował kontynuować tej rozmowy Po prostu mentalnie szykował się do niezbyt przyjemnych rozwiązań, które niedługo się pewnie wydarzą. No ale, nie ma tego złego co by linka z klucza nie rozwiązała.
Stojąc obok celi westchnął.
- To już z niej wycisną specjaliści. Mógłbym to zrobić na miejscu, ale mija się to z celem.
Mlasnął przyglądając celi zza szklanych drzwi. Dobrze, że nie musiał jej torturować. Nie lubił torturować ludzi. Wiedział jak to się robi, ale nie przepadał. Było w tym coś upodlającego dla niego. Pewnego rodzaju brak umiejętności by wyciągnąć te informacje manipulacją sprawiał, że czuł się gorszy. Bawiło go za to niezmienienie ilość przekleństw wobec owego szpiega.
Wszedł do celi za resztą oddziału i rozejrzał się po wnętrzu. Było na pewno lepiej niż więzieniu którym siedział. Zaciągnął się ostatni raz papierosem gasząc go na podłodze. Odpalił wizjery by mieć trochę lepszy widok niż reszta. Dobry sprzęt miał swoje plusy.
Przyglądał się azjatce. Jak zawsze azjatka. Jakże nie inaczej. Jego wzrok powędrował na chwile na Wanga. Za dużo azjatów jak na jeden dzień, ale teraz musiał na szybko wymyślić jak ją wyciągnąć z tego pierdolnika.
- Dziwny fetysz, ale okay.
Rzucił w eter słysząc Addaman. Przypomniało mu to po raz kolejny czasy więzienia. Tam też byli podobni. Byli, bo większość kończyła pocięta albo zginęła w przypadkowych więziennych zamieszkach.
Powolnym krokiem podszedł i uklęknął przed więźniem. Wyciągnął z kieszeni jeden medi-żel by podać go kobiecie. Mając na twarzy maskę nie dało się niczego wyczytać z jego twarzy, ale nie musiał. Wystarczająco mocno się wyróżniał z oddziału by perfekcyjnie nie pasować do otoczenia. Miał nadzieje, że to jej powie wystarczająco.
- Co z tym mundurem, Porucznik Addaman? Dalej bawimy się w bycie małostkowym czy może zamkniemy ten temat i nigdy nie będziemy musieli do tego wracać?
Zapytał klęcząc przed kobietą. Azjatka mogła zauważyć jak jego palec z pozycji bezpiecznej powoli przesuwa się w stronę spustu.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 73
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

11 paź 2022, o 13:11

Wang uśmiechnął się pod nosem słysząc odpowiedź Addaman, szczególnie jej stwierdze, że “nikt nie zaryzykowałby.” Błogim był brak świadomości o takich rzeczach jak fakt, że Baozhen w dupie miał wszystkie szychy obecne na pokładzie fregaty. Samemu będąc pod protekcją takowych, i mając rozbuchane ego, nie wahałby się strzelić w czoło żadnemu z nich. Poza swoimi pryncypałami z Chińskiej Federacji Ludowej, oczywiście. Nie należało gryźć ręki, która karmi. Jego wzrok następnie powędrował na Charlesa, zaciekawiony słowami najemnika. Bao nie mógł być pewien czy kontraktor blefuje ale jeśli tak nie było, to chłop z pewnością był tu w innym celu niż targanie VIPów. Chyba, że te VIPy miały naprawdę wyjątkowy status dla linii S. Terrorystka faktycznie mogłaby pasować do tej teorii ale Wang miał przeczucie, że tkwiło w tym coś więcej.
Uśmieszek z twarzy szturmowca jednak szybko znikł na kolejny komentarz tutejszej pani porucznik. Poddenerwowała go, mówiąc delikatnie. Nie pałał żadną miłością do domniemanej terrorystki, jeśli dostałby rozkaz to jako pierwszy pociągnąłby za spust. Jednakże takiego rozkazu nie było. Było natomiast polecenie wyciągnięcia jej w całości i Wang sobie nie życzył, by ktokolwiek stwarzał dodatkowe zagrożenie.
- Być może ja się obraże, pani porucznik. - odezwał się nagle, gdy wszyscy już zmierzali korytarzem. - Nie lubię gdy ktoś rzuca mi kłody pod nogi albo wchodzi w nie swoje kompetencje. Wy macie tylko zapewnić bezpieczeństwo, pani porucznik. Kto inny decyduje czy więzień będzie poharatany czy nie. Mam dobrą pamięć do nazwisk. - zakończył, dając jasno znać, że jak trzeba to pojawi się ono w raporcie. Być może posada oficera w zamkniętym środowisku jak Tarain sprawiła, że Addaman czuła się u władzy. Tak nie było w ich przypadku. Nikt z nich nie był członkiem jej oddziału ani jej linii i rzadko wchodzenie w drogę siłom specjalnym wychodziło na dobre. Wang nie odezwał się więcej, ze spokojem podążając na swoim miejscu w formacji. Nie podzielał obaw Cantos, będąc bardziej podirytowanym panią porucznik niż wizją tłumu. Tym będzie się martwić, gdy już przyjdzie na to pora.
W końcu dotarli na miejsce. Szturmowiec zmierzył wzrokiem żołnierza, którego minęli w brygu tuż przed celą. Co za idiota pluje sobie na statek na którym żyje i pewnie będzie musiał sprzątać? Cóż, nie była to jego sprawa. Ta czekała za przeszklonymi drzwiami celi, przy której przystanęli. Wang wysunął się na bok, by móc zajrzeć do środka i dostrzec “zawiniątko” w rogu pomieszczenia. Musiała nieźle namieszać im na tej fregacie czy gdzie ją złapali. Póki co Baozhen niczego nie komentował, będąc również przekonanym, że Song nie było prawdziwym nazwiskiem.
Na razie westchnął ciężko na krótką wymianę zdań między Addaman i Strikerem, całkiem głośno orzeźwiony chłodnym podmuchem. Przymrozili więźnia całkiem nieźle, ciekawe co było tego powodem? Zwykła nienawiść? Czy może Song dysponowała czymś co należało kontrować zimnem? Skłaniał się ku zwykłej ludzkiej podłości ale zawsze warto było rozważyć wszystkie opcje. Wsunął się do celi za wszystkimi.
Dał moment pozostałym, szczególnie Charlesowi gdy ten ruszył, aby zrobili swoje. Działania kontraktora ponownie były nieco podejrzane, na co Chińczyk odpowiedział wykorzystując swoje mniejsze gabaryty by prześlizgnąć się w pobliże Strikera i Song. Zajrzał z góry, chcąc skontrolować prywaciarza. I wtedy dostrzegł tatuaż. Piwonia.
To drobne odkrycie zmieniło sytuację o sto osiemdziesiąt stopni. Wang jednak nie dał tego po sobie poznać, wycofał się lekko jakby usatysfakcjonowany swoją kontrolą. Nie zbliżał się ani nie kucał przy Song, to byłoby już zbyt podejrzane. Za to wiedział co musiał zrobić.
- Nie utrudniajcie nam sprawy, pani porucznik, róbcie co do was należy. - odezwał się głośno, tak by uwięziona słyszała go. - 兵随将令草随风. Żołnierze podążają za rozkazami tak jak trawa za wiatrem.
Jego wzrok przesunął się z Addaman ponownie na azjatkę, mając nadzieję, że niczego nie popierdolił.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

11 paź 2022, o 21:29

Addaman w żadnym stopniu nie była przejęta ich uwagami czy też sprzeciwem. Może fakt, że była u siebie, nadawał jej wystarczającej pewności, której potrzebowała, a może to fakt tego, kim był więzień, lub czego usiłował dokonać. SST jednego dnia zaskarbiło sobie nienawiść połowy galaktyki, o ile nie całej, ale nie było to porównywalne z nienawiścią, która szerzyła się pośród tych, którzy widzieli to na własne oczy. Być może gdyby porucznik wiedziała, jak wielki udział w tym miał Striker, jej nienawiść również rozlałaby się na mężczyznę.
W końcu jaki człowiek byłby zdolny do dokonania czegoś tak okrutnego?
W jej oczach więzień był niczym innym, niż zwierzęciem, które udało się złapać im w klatkę. Nie dostrzegała tego, że nawet zwierzę miałoby w swojej klatce lepsze warunki, niż Song miała wewnątrz tej chłodni.
- Nawet, gdybym przekonała kogokolwiek, by pozwolił jej splamić swój mundur, zbyt wiele ludzi zna jej twarz. Poza tym, zakładają, że przyszliście tutaj po więźnia. Jak wyjdziecie stąd z kimkolwiek, nieważne jak ubranym, to niby co mają sobie pomyśleć? - spytała, przyglądając się obojętnie, gdy Striker kucał przy kobiecie, oferując jej medi-żel. - Rozwścieczony tłum wierzy w to, co chcę, a nie to, co mu zaprezentujecie.
Song przyglądała się pochylającemu ku niej mężczyźnie z dystansem i nieufnością, w której nie rozbłysł ani jeden promyczek wdzięczności. Nie znała go - nie miała żadnego powodu, by spodziewać się, że stanie po jej stronie gdy nikt z pokładu Taraina tego wcześniej nie zrobił. Dostrzegł jednak w jej twarzy lekkie zaskoczenie - z pewnością nie zachował się szablonowo i tak, jak zachowałby się zwykły trep wysłany na pokład w celu odeskortowania więźnia do innego miejsca. Nawet Cantos, stojąca z założonymi rękami, przyglądała mu się spod zmarszczonych brwi.
Na dźwięk słów Wanga, wzrok kobiety uniósł się na stojącego niedaleko szturmowca, nabierając intensywności. Nie zareagowała, z początku, choć zesztywniała wyraźnie, wypuszczając z dłoni brudny materiał koca. W jej czarnych oczach chowała się jakaś dzika cząstka, która tworzyła wrażenie jej nieprzewidywalności.
- Że co? - Addaman zmarszczyła brwi, zerkając na Wanga podejrzliwie, nim następne pytanie skierowała do równie zdziwionej Cantos. - Ten zawsze przysłowiami z dupy strzela?
Ramiona żołnierki drgnęły lekko. Nie znała Baozhena, a spędzone przez nich godziny na pokładzie Higgsa nie skutkowały żadnym zacieśnianiem więzi czy zdobywaniem nowych przyjaźni. Wyraźnie zniecierpliwiona nietypowym zachowaniem dwójki towarzyszy, również weszła do środka celi, rozglądając się obojętnie.
- Dobra, po prostu ją stąd kurwa zabierzmy - zadecydowała i, jeśli żaden z nich nie zrobił tego ruchu, ruszyła do przodu. - Przeciągnięcie jej szybko przez pokład do śluzy nie jest niewykonalne z obstawą żołnierzy Addaman. W humanitarne traktowanie więźniów będziecie się bawić na Higgsie.
Jej słowa spotkały się z przytaknięciem porucznik, która odsunęła się w bok, stając obok Baozhena. Song jednak nadal wpatrywała się w mężczyznę, z którego ust padło hasło. Nie wiedziała, że dwójka niepasujących swym zachowaniem do reszty pracuje ze sobą, lecz mogła się tego domyślać.
Gdy wreszcie jej usta się otworzyły, słowa, które z nich padły, wypowiedział cichy, ochrypnięty głos. Wypowiedziała je niemal bezgłośnie, lecz jednocześnie twardo, dobitnie, nie odwracając wzroku od tęczówek Baozhena. Choć kierowała je do niego, kucający obok niej Striker bez trudu dostrzegł determinację i złość, która wykrzywiła jej twarz, idącą z nimi w parze.
- 殺了她.
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 73
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

11 paź 2022, o 22:57

Baozhen z pogardą pokręcił głową niczym człowiek charakterny, Addaman dalej brnęła w swoje. Nie zamierzał się z nią dalej kłócić, powiedział co miał powiedzieć a na panią porucznik jeszcze przyjdzie pora. I to szybciej niż Wang się mógł spodziewać.
W tej chwili najwięcej jego uwagi przykuwała uwięziona i jej reakcja. Chińczyka dobrze nauczono zwracać uwagi na szczegóły w zachowaniu. Intensywny wzrok, napięcie mięśni, ruch dłonią lub palcami. Song ewidentnie go zrozumiała, to wszystko czego potrzebował. Cała reszta w tym momencie stała się zbędna. Należało podążać za rozkazami jak trawa za wiatrem.
- Powinienem się spodziewać, że nie zrozumiecie, poruczniku. - odpowiedział do Addaman, wciąż wpatrując się w Song. Oczekiwał czegoś, choć sam nie wiedział czego. Na słowa Cantos wzruszył tylko ramionami, cofając się o krok aby zrobić jej miejsce. - Proszę bardzo. - dodał, jakby nie chcąc przeszkadzać kobiecie. Nie wychodził z roli póki to nie było konieczne. Nie trwało to długo.
Zesztywniał na moment, słysząc rozkaz wypowiedziany w jego ojczystym narzeczu. Nie zamierzał się mu sprzeciwiać.
- 明白。- odpowiedział po chwili, krótko i zwięźle. Dopiero teraz jego wzrok powędrował z dala od Song, najpierw na Strikera i Cantos, a następnie na panią porucznik. W głowie Chińczyka szybko urodził się plan, który wydawał mu się najsensowniejszy w tej sytuacji. Stawiał, że szok opóźni Cantos a Charles był po ich stronie. Musiał zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę. Kto ryzykuje, ten wygrywa.
Palce jego dłoni powoli zacisnęły się w pięści, a wokół nich zatańczyły drobne iskierki biotyki. Lubił tą adrenalinę. Odwrócił w kierunku Addaman.
- Bierzmy się do roboty i miejmy to za sobą. - rzucił, niby chcąc ruszać z powrotem na Higgsach ale nie to miało być grane. Zamiast tego pozwolił biotyce zalśnić wokół jego sylwetki na ułamek sekundy zanim odbił się od posadzki aby z pomocą biotyki staranować i docisnąć Addaman do ściany. W międzyczasie uruchomił omni-ostrze, które momentalnie wymierzył w gardło porucznik z nadzieją, że przetnie też struny głosowe. Na wszelkie ale wolna dłoń wylądowała z brutalnym klapsem na ustach ofiary. Jeśli będzie musiał, powtórzy kilka pchnięć wymierzonych w szyję ale liczył, że uda się usunąć porucznik szybko. Czas był tutaj cholernie ważny.
Dopiero upewniwszy się, że Addaman wyruszyła na spotkanie z przodkami w zaświatach, Wang odwrócił się do Cantos i reszty, sięgając po swojego Kata. Jego twarz jakby bardziej żywa. Serio kochał tą robotę.
ObrazekObrazek
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

11 paź 2022, o 22:58

Odpowiedź Addaman była dokładnie taka jak osoba jej pokroju mogła tylko wypowiedzieć. Przejechał dłonią po głowie by zatrzymać ją na twarzy masując sobie przez materiał zmarszczone brwi. Przestawał się powoli dziwić, czemu Przymierze ciągle dostaje w dupe od wszystkich. Ci ludzie byli gorsi niż najemnicy. Ci przynajmniej starali się zachowywać profesjonalizm bo inaczej skończyliby martwi. To co widział tutaj było kolejną fuszerką. Powoli żałował, że w ogóle im współczuł.
- Oczywiście Pani Porucznik. Pani uwagi zostały zanotowane.
Wciąż siedział w lekkim niedowierzaniu z przymrużonymi oczyma nawet nie widząc już assetu, który miał wspierać. Był po prostu lekko załamany, że jednak to będzie przeprawa przez muł i ta właśnie miałą się zacząć za chwilę gdyby nie to, że do jego osoby podszedł Wang przez co palec wrócił na pozycję bezpieczną. Miał już skomentować jego przygody z przysłowiami gdy usłyszał głos Song.
Oczywiście nic nie rozumiał. Przecież nigdy nawet nie liznął chińskiego. Kiedyś trochę japońskiego we wczesnym wieku nastoletnim. Nastoletnim zresztą też. Znał jednak kontekst wypowiedzi bez zrozumienia wypowiedzianych słów. Już wystarczająco długo żył by wiedzieć jak brzmi rozkaz. A, ten nie był skierowany do niego. Oj nie.
Odpowiedź chińczyka tylko go potwierdziła w tych podejrzeniach. Nie przeszkadzało mu plus jeden, ale mogli chociaż powiedzieć, że jednak będzie mieć kogoś jeszcze. Jednak Linia B miała podobne problemy co jej twórca. Czuł po prostu cudownie. Wstał z miejsca. Wychodziło na to, że trza było jednak więźnia odeskortować.
Zaczął powoli wyciągać linkę z omni klucza. Jego lasso było kwintesencją jego jestestwa. Jebana pętla, którą miał na zawołanie w swoich najgorszych momentach. Jednak tym razem była raczej potrzebna do czegoś zgoła innego. A przynajmniej kogoś innego.
- Masz. - Podał line Cantos gdy Wang szedł w stronę Addaman. - Zwiąż jej ręce. Kajdanki kajdankami, ale lepiej żeby przypadkiem w tłum nie uciekła.
Westchnął zmęczony tym, że nigdy nic nie idzie po jego myśli bo jakaś sraka z Przymierza robi mu problemy. Jak nie podczas załatwiania spraw służbowych, to jeszcze teraz podczas misji. Chociaż tym razem jego irytacja musiała zostać wyładowana na innym celu. Niestety musiała to być Cantos.
Stojąc za Song mógł obserwować Wanga, kiedy Cantos była zajęta zakładaniem pętli. Musiał tylko wyczuć dobry moment na skręcenie jej karku za pomocą dźwignie. Był od niej znacznie większy, a do tego jej hełm powinien pomóc. Jedno szybkie podniesienie powinno złamać kark w kilka chwil. Nawet tego nie poczuje. Nawet było mu jej żal lekko. Wydawała się miłym człowiekiem. Troche przegryw. Zawsze miało się szacunek do swoich dlatego nie chciał jej zadawać więcej bólu niż powinien. Życie było przykrą kurwą.
Jeśli wszystko poszło dobrze, a synchronizacja nawet wypaliła to byłby nawet z siebie dumny, że nie wyszedł z wprawy. Raczej z poster boyami Przymierza raczej nie mógł sobie pozwolić na taki manslaughter.
- Nie mówili mi nic, że będzie ktoś jeszcze.
Mówił już radośniejszym tonem, a przy okazji starał się jakoś ułożyć ciało Cantos. Musieli to posprzątać.
- Wejdź w jej mundur. Nie wiem czy puściły jej zwieracze od pęknięcia, ale cóż, przynajmniej ja nie muszę się tam pakować.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

11 paź 2022, o 23:36

[h3]SKUTECZNOŚĆ - WANG[/h3]
A<33<B<66<C
0

[h3]SKUTECZNOŚĆ - STRIKER[/h3]
A<33<B<66<C
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

12 paź 2022, o 00:20

Śmierć Cantos była krótka.
Wspomnienia wraz z wartością przeżytych przez nią lat obróciły się w proch w ułamku sekundy, którego potrzebował by wykonać jeden ruch. Kobieta zamarła, w tym prymitywnym, ciężkim do obejścia odruchu, dostrzegając rozgrywający się chaos. Połyskująca lina tkwiła w jej dłoniach, gdy stanęła nad Song, choć jej wzrok powędrował do rzucającego się na Addaman Wanga. Wykorzystując jej nieuwagę, azjatka podniosła się z ziemi, instynktownie, nie potrzebując żadnej inicjatywy innej niż zwykła niechęć do znalezienia się w więzach, choćby tymczasowo.
Było coś odrażającego w chrupnięciu, w którego dźwięku poddawał się ludzki kark. Być może dla zahartowanego, pozbawionego niektórych klepek żołnierza było to wrażenie jedynie porównywalne z wdepnięciem skarpetą w kałużę, jednak we wrzawie, która nastała w pomieszczeniu, nie sposób było go nie usłyszeć. Lina zdematerializowała się z dłoni kobiety, gdy omni-broń została dezaktywowana i nic nie powstrzymało jej ciała przed upadkiem do przodu, tam, gdzie wcześniej siedziała wciśnięta w ziemię Song.
Nie wydała z siebie ani odgłosu, nie zawiesiła na nim nawet ostatniego spojrzenia, które miało pozostać wymalowane na jej twarzy aż po wieczność. Trup leżący na ziemi wydawał się niemal bezosobowy - nieumorusany szkarłatną posoką, nie przestrzelony nabojem, który wypruł z jego wnętrza flaki. Porucznik Cantos przypominała nieruchomego manekina, w którym nigdy wcześniej nie było życia.
Addaman nie zgodziła się odejść w ten sam sposób.
Może to jej podejrzliwość, z którą spoglądała na sprzeczających się z nią mężczyzn, a może zwykłe nieodwracanie się do przeciwnika tyłem. Uderzona biotyczną energią kobieta wyślizgnęła się spomiędzy Wanga, a ściany, umykając jego uchwytowi, jak i ostrzu, które przecięło metalową ścianę, zostawiając w niej czarną bruzdę. Jej oszołomione spojrzenie zafiksowało się na mężczyźnie, a usta otworzyły, gdy wydała z siebie wściekły okrzyk.
Chwilę później ten sam okrzyk zdusił gruby materiał koca.
Stojąca obok Song doskoczyła do porucznik, zamachując się swoim wcześniejszym okryciem. Jednym, zamaszystym ruchem przykryła twarz Addaman grubą dzianiną, krzyżując dłonie, którymi trzymała za ich końce. Porucznik zachwiała się, machając dłońmi, starając ściągnąć przykrywający jej głowę koc, lecz uścisk więźnia okazał się żelazny. Kobieta trzymała Addaman jak w imadle, szamoczącą się w miejscu, ślepą i przyduszoną brudnym materiałem, czekając, aż ostrze Wanga zatopi się w jej ciele.
Ciało Addaman spadło na podłogę wraz z kocem, którym owinięta była jej głowa.
- Dziękuję - odezwała się Song, gdy cisza wyłoniła zwycięzców tej potyczki. Teraz, gdy nie okrywał jej koc, dostrzegli, że jej kombinezon był w stanie niewiele lepszym od rannej twarzy. Ciało, które skrywał, chowało mięśnie, które czyniły jej przynależność do armii mniej wątpliwą, niż pierwsze wrażenie, które sprawiała. Pomimo wycieńczenia, które musiała czuć, stała wyprostowana, przyglądając im się otwarcie. - Domyślam się, że wysłało cię B - stwierdziła, gdy Striker wspomniał o tym, że było ich dwoje. - Ale nie ciebie - dodała, gdy jej wzrok spoczął na Baozhenie.
Nawet, jeśli sprzyjał im ten sam cel, powody ich przybycia były inne - przynajmniej według tego, co wiedziała na ten temat.
Pochyliła się, zdejmując z nadgarstka Addaman omni-klucz i mocując go na własnym. Nie wydawała się widzieć problemu w blokadzie, jaką posiadało urządzenie, szybko ją obchodząc i czyniąc z niego swoje. Nim jednak skorzystała z niego w sposób, który planowała, wyminęła mężczyzn, sięgając za jego pomocą do panelu na drzwiach. Pod wpływem jej ruchu, pomieszczenie się zamknęło, a kolejnym poleceniem sprawiła, że szklana szyba stała się nieprzejrzysta, chowając zawartość celi przed idącymi korytarzem. Nie mieli czasu na pogawędki, czego musiała mieć świadomość, ale póki walczyła ze skradzionym omni-kluczem i musieli ustalić podstawy, zadbała o miraż - nie na tyle przekonujący, by zwieść kogoś, kto ich szukał, lecz minimalizujący szansę na wykrycie.
- Mówcie mi Jia. Lub Song, obojętne mi to - jej sylwetka zafalowała, gdy wgrany do omni-klucza program zareagował na jej prośbę, a uaktywniony Kamuflaż Taktyczny zadziałał. Z jego pomocą była w stanie iść wraz z nimi, ukryta. Dezaktywowała go na razie, chcąc prowadzić z nimi rozmowę twarzą w twarz. - Złapali mnie, nim wypełniłam rozkaz. Nie możemy opuścić statku, póki go nie wykonam.
Podeszła bliżej, wchodząc w krąg wątłego światła, które dawały celowo przyciemniane lampy. Warunki celi, zimne i ciemne, przypominały wnętrze studni, w której teraz unosił się wszechobecny fetor śmierci.
- Potrzebuję swojego pancerza. Zabrali go do magazynu, na końcu tego korytarza - dodała, chowając w głosie prośbę - lub rozkaz, w zależności od ich punktu widzenia. - Jaki jest status waszej przykrywki?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

12 paź 2022, o 18:33

Wszystko wydarzyło się szybciej niż przewidywał. Przynajmniej po jego stronie. Jeden perfekcyjnie wykonany ruch zakończył żywot Cantos. Nawet lekko się skrzywił słysząc znajomy dźwięk. Nie dlatego, że go to obrzydza ale przypominało ile razy sam mierzył się ze złamaniami. Niezbyt dobre wspomnienia. Linka sama zaczęła wracać do jego omni gdy ciało uderzyło o podłogę z łoskotem.
Raczej to nie ten rodzaj dźwięku był tu problemem. Dwójka jego towarzyszy rzuciła się na Addaman. Cóż, nie spodziewał się, że będzie ich podejrzewać ale jednak się mylił. Chociaż pewnie gdyby on musiał ją zabić to poszłoby to może gładziej. Na ten moment stał po prostu z tyłu oglądając ten mały występ narodowego cyrku chińskiego przedstawiająca sztuczkę przecięcia na pół kobiety duszonej kocem. Czasami praca dawała najlepsze rozrywki.
- Za to mi płacą. - Rzucił dalej tym samym dość spokojnym tonem w którym można było wyczuć nutkę znudzenia. Chociaż może to była jego podstawowa emocja. - Zgadza. Kolegi jak już mówiłem nie znam, ale skoro wysłał go ktoś inny to ty masz go na głowie Song.
Stwierdził od razu by w razie czego nie on musiał zbierać zjeby za kogoś kogo linia B raczej nie autoryzowała. Nawet nie chciał znać wytłumaczenia albo jaki dokładnie jest jego cel. Im mniej wiedział tym w sumie lepiej. Stara dewiza zawsze się sprawdzała w kwestiach ludzi. Do tego zwalniało go to z brania moralnej odpowiedzialności.
Spojrzał na ciało pod swoimi stopami. Wychodziło na to, że jednak nie musiał jej zabijać dla tego pancerza. Jak zawsze jego dobre chęci był wybrukowane bezsensownymi trupami. Był dokładnie tym za co mu płacili. Śmiesznym clownem z bronią co strzela do innych złych kolesi. Dostali dokładnie to. Co jak co można wiele powiedzieć o amerykanach, ale rozumieli kapitalizm. Czasami żałował, że rozumiał.
- Więc pancerz nie będzie potrzebny. - Westchnął. - Super.
Podrapał się po głowie łapiąc zwłoki Cantos za nogi przenosząc je w kąt celi. Z Addaman trzeba było zrobić to samo i przy okazji się nie upieprzyć krwią. Czuł się teraz jeszcze głupiej, że ją zabił. Nie musiał tego robić. Może mógł ją przekonać i wtedy kiedy się nie zgodzi zabić. Teraz mu było z tym głupio, że nie dał jej wyboru. Nie lubił podejmować decyzji za innych.
Z plusów Song okazywała się być prawdziwym szpiegiem i hakerem. Trochę mu brakowało ostatnio techników w zawodzie.
- Wiem, już mnie wprowadzili. Kogo trzeba wyeliminować, że VIP to wiem, ale kto? - Spytał jako, że sam nie wiedział. Pewnie kogoś kogo mieli ewakuować. Przynajmniej taką miał nadzieję. To by ułatwiło sprawę. - Pancerz można zabrać dość łatwo, powiemy że zabieramy razem ze zdrajcą na statek. - Ziewnął lekko przyglądając się Wangowi. Po czym po lekko się uśmiechnął i patrzył prosto w oczy Wanga. - Sloppy.
Cmoknął ustami. Jego ton wręcz ociekał ironią. Po prostu mała kontynuacja z ich małej gry rozpoczętej jeszcze na statku. Przed opuszczeniem zabrał z jednego z trupów mediżel by uzupełnić zapasy.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 73
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

13 paź 2022, o 12:28

Nie tego się spodziewał. Nie na to liczył. Addaman miała paść szybko i sprawnie, jedno pchnięcie i po typiarze. Nie wyszło. Być może za słabo uśpił jej czujność? A może pani porucznik od samego początku była cięta na nich i sama wręcz paliła się do bitki? Uniknęła jego ciosu, który pozostawił autograf na ścianie za jej plecami. Mimo wstępnej porażki Wang nie zamierzał się poddawać i zaniechać ataku. Wręcz przeciwnie, czując rosnący gniew przez fakt, że ta suka uniknęła jego ciosu, Baozhen rzucił się na nią niczym wściekły pies chcący przegryźć gardło. Nawet nie zajarzył, w pierwszej chwili, że Song przybyła mu w sukurs. Sekundę później zatopił jarzące się omni-ostrze w szyi Addaman, upewniając się, że jej kręgosłup został przecięty. I jego żądza krwi usatysfakcjonowana.
Na dotychczas spokojnej twarzy szturmowca wyrósł uśmiech kiedy pani porucznik zwiotczała i zwaliła się im martwa do stóp. Przekonał się już, że nie darzył Addaman sympatią, więc otrzymany rozkaz okazał się przyjemniejszy niż którekolwiek z jego towarzyszy mogło zakładać. Wyprostował się i wyłączył swoje omni-ostrze.
Odchrząknął, zdając sobie sprawę z otrzymanej pomocy.
- 谢谢。- dodał cicho, nieco zawstydzony tym malutkim faux pas. Szczególnie w towarzystwie wielkiego najemnika, który po prostu skręcił Cantos kark. Wzrok Bao wylądował na ciele członkini linii E. Niefortunne. Nie miał nic do Cantos, nie nadepnęła mu na żaden odcisk ani się nie czepiała. Widok jej martwej nie sprawiał mu wiele radości, ot był mu obojętny. Po prostu znalazła się w złym miejscu o złym czasie, co było winą Santorre. Gdyby komandor nie wysłał jej z nimi być może nie musiałaby zginąć. A tak? Luca jak zwykle zjebał.
Natomiast dedukcja Wanga była słuszna - Striker faktycznie przybył tu w tym samym celu. Walka z nim byłaby zapewne niełatwa, więc dobrze było wiedzieć, że w tej chwili stali po tej samej stronie barykady.
Słysząc o linii B, Baozhen zerknął na kontraktora. Zadanie, w którym brał udział musiało być grubszą sprawą niż zakładał skoro przysłali tu black ops. Oczywiście, sam Chińczyk nie podawał szczegółów dla kogo pracuje. Song, będąc jego kontaktem, z pewnością doskonale wiedziała kto go tu wysłał.
- Tak coś czułem. Nie dość, że wrzucają nam prywaciarza do oddziału to jeszcze takiego. Bez obrazy, Striker, ale jesteś jak neon z napisem “mam tajne zadanie.” - skomentował, pozwalając sobie na drobną uszczypliwość w duchu ich poprzednich potyczek. Zaraz potem westchnął i pochylił się nad Addaman aby złapać panią porucznik i pociągnąć ją w róg pomieszczenia. Dla towarzystwa Cantos. Gdy ciała były już ułożone, złapał koc bojowy agentki Song i przykrył nim obydwa ciała.
Otrzepał ręce i odwrócił się do reszty.
- Gotowe. - zakomunikował, zadowolony sam z siebie. Dopiero teraz pozwolił sobie przyjrzeć się bliżej Song Jia Yi i zamarł na chwilę. Jej uroda miło łechtała oko, szczególnie bez koca przykrywającego jej kształty, natomiast chłód i nieobliczalność, z jakimi przywitała ich i Addaman dodawały kobiecie uroku. Choć wyszkolony, Wang nadal był tylko człowiekiem i miał swoje gusta, w które Song wpadała. Oczywiście Baozhen nigdy nie pozwoliłby aby prywata jakkolwiek przeszkodziła mu w wykonywaniu zadań i po sekundzie nieco ostentacyjnego wpatrywania się w agentkę, przeszedł do działania jak gdyby nigdy nic.
- Wang Baozhen. - przedstawił się w pełni pozostałej dwójce, podchodząc do nich. - Starszy sierżant, linia E. Pierwsza kompania, pluton drugi. To jest obecny status mojej przykrywki. Przybyliśmy tu po VIPów: senatora Rocheforda, komandora Crowforda oraz Beleni. Dowódca oddziału wraz z jednym operatorem ruszyli po komandora, my byliśmy resztą. Póki co mieliśmy dostarczyć ciebie na statek. Śmierć Cantos - wskazał za siebie w kierunku koca i dwóch ciał. - daje nam pewność, że Santorre dowie się o tym szybciej niż później. Musimy działać.
Bao, najwyraźniej w przeciwieństwie do kontraktora, wypełnił rozkaz i wprowadził agentkę w szczegóły ich przykrywki. W końcu to jej miał się słuchać i, po raz pierwszy od długiego czasu, nawet nie miał nic przeciwko temu.
- Ruszajmy po ten pancerz, nie powinno być z tym dużych problemów. - zgodził się z Charlesem i to na Strikerze pozostał wzrok Chińczyka. Zmrużył swoje oczy, odchylając głowę do tyłu aby spojrzeć na czterdzieści centymetrów wyższego chłopa. - Sloppy? Że co, że Addaman? Była wyższa, okej? Widziała więcej. A teraz chodźmy.
Z podrapaną dumą, Baozhen wziął na siebie postawienie pierwszego kroku. Wyminął zgrabnie Strikera i wyślizgnął się z celi, zawczasu rozglądając się po korytarzu. Tak na wszelkie ale.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

13 paź 2022, o 16:07

Wyświetl wiadomość pozafabularną Jia nie wydawała się przejęta popełnionym przez Baozhena faux pa. Nie skomentowała ani tego, co się stało, ani słów, które wypowiedział Striker. W walce kontaktowej nierzadko to nie umiejętności, a zwykłe zrządzenie losu determinowało jej przebieg. Addaman nie była ani głupia, ani słaba - choć w wojsku osób o tej charakterystyce było wiele, wyznaczono jej obowiązki i posiadała odznaczenie porucznika, co już oddzielało ją od co najmniej połowy zwykłych trepów.
Przewalone pod ścianę ciała teraz zwracały na siebie jeszcze mniejszą uwagę, niż wcześniej. Nawet, jeśli ktoś z zewnątrz rozpoznałby dziwny, rozmazany kształt na podłodze, przykryty kocem wydawał się być cieniem, może jakimś meblem czy nawet nadal zwiniętym pod nim więźniem. Jedynie czerwone ślady krwi pozostawione na ziemi rzucały się w oczy na samym wejściu, sugerując podstęp.
Przytaknęła, gdy Wang przedstawił jej sytuację. Nie mówiła zbyt wiele - jeszcze nie byli w stanie stwierdzić, czy było to efektem jej zmęczenia, napięcia towarzyszącego jej przerwanej operacji, czy też zwykłą cechą charakteru. Kobieta pozostawała zdystansowana do tego, co działo się w tej chwili - na krew spojrzała jedynie po to, by z uwagą ją wyminąć, nie chcąc wdepnąć w nią podeszwą buta. Jeśli miała zniknąć, nie mogła zostawiać po sobie żadnych śladów.
- Mamy mało czasu - mruknęła, podchodząc do zamkniętych drzwi. Na zewnątrz panowała cisza, więc kobieta uchyliła je lekko, na chwilę, zerkając na pusty, ciemny korytarz, który w żaden sposób nie zmienił się od kiedy podążali nim w towarzystwie dwójki kobiet. Nie zauważając niczego niepokojącego, zamknęła je z powrotem, na chwilę cofając się w ich stronę, obracając ku nim twarz.
Jej zmarszczone brwi zdradzały oznaki napięcia, a zaciśnięte w linię wargi pokazywały jej powagę. Omni-klucz, skradziony Addaman, ustawiony pod jej potrzeby teraz połyskiwał lekko, w gotowości, czekając na aktywację wgranego doń trybu.
- Jesteśmy tu żeby zabić premiera - wyjaśniła, krótko, zaskakująco swobodnie, jakby jej dźwięczny głos nie pasował do żelaznej maski pokrywającej jej twarz. Przeniosła spojrzenie z jednego na drugiego, przyglądając im się dłuższą chwilę. Jej wzrok był badawczy, przezierał przez nich jak promienie rentgena. Może szukała w nich słabości, zawahania. - Kiedy to zrobimy, nikt będący na pokładzie Taraina nie może tego przeżyć - dodała, dobitnie podkreślając coś, czego mogli się spodziewać. - Musimy wysadzić statek przed ewakuacją i upewnić się, że nikt nie ucieknie.
Gdzieś na pokładzie Taraina, skryty za najgrubszymi warstwami ochrony, oczekujący transportu Amul Shastri przeglądał pewnie zawartość datapadów, notując mowę, którą miał wygłosić w imieniu Przymierza za kilka godzin.
Song sięgnęła do omni-klucza, przełączając holograficzny panel. Jej sylwetka znów zamigotała, nim wtopiła się w mrok celi, poza kręgiem roztaczanego przez lampę światła.
- Znam plany statku i wiem, gdzie powinien znajdować się Shastri, ale moje dane mogą być nieaktualne. Schowałam dysk, którego potrzebujemy, wewnątrz mojego pancerza - rozbrzmiał jej głos, cichy, znajomy, lecz nieposiadający właściciela w polu widzenia. - Jeśli nie uda nam się go zdobyć, poradzę sobie bez niego, ale wolałabym nie.
Drzwi tym razem nie otworzyły się same, ani pod wpływem jej ruchu. Czekała, aż któryś z nich wyjdzie na korytarz. Nie musieli przytrzymywać ich otwartych, ani w zasadzie niczego więcej robić. Song poruszała się tak bezszelestnie, że mogli tylko domyślać się, że porusza się w ich towarzystwie, a nie skręciła w innym kierunku.
Gdy dotarli do rozwidlenia, w prawej jego odnodze słyszeli odległą rozmowę przechadzających się z kajuty do kajuty żołnierzy. Wang poczuł muśnięcie kobiecej dłoni na swoim lewym ramieniu, sugerujące mu, by skierowali się w innym kierunku. Tam, na końcu, tak jak im przekazała, stały drzwi do magazynu, przed którymi stał jeden, jedyny mężczyzna.
- A wy czego? - spytał wprost, na widok dwóch, obcych figur sięgając do kabury swojej broni, lecz jeszcze nie dobywając z niej pistoletu. Miał na sobie pancerz.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

13 paź 2022, o 17:54

- Tak było. Na własne oczy widziałem.
Jego kaptur poruszył się wskazując, że mężczyzna postanowił odpowiedzieć szczerym uśmiechem. Ominął plame krwi na podłodze. Niechlujstwo. Niestety w tym momencie i tak nie miało to znaczenia. Zresztą to była cela. Raczej nikt po Song się nie upominał patrząc, że prawie odmroziła sobie tyłek w tej całej celi.
Sam o sobie nic więcej nie mówił bo nie było potrzeby. Skoro robił dla B to nie musiała wiedzieć więcej. To wystarczało by uznać go za swojego bez zbędnych informacji.
- Jak zawsze.
Brak czasu był chyba czymś najnormalniejszym w tym zawodzie. Zawsze w pośpiechu. Nigdy na spokojnie. Ruszył więc za kobietą i Wangiem. Czas na kolejną część ich genialnego planu. Czekał na jakiekolwiek wskazówki bo dalej nie wiedział kogo mają zabić.
- Aha.
Odpowiedział inteligentnie jak już się dowiedział kogo. Nie wiedział co go bawiło bardziej. To, że oddział co miał zabezpieczyć statek stracił ponad 50% stanu osobowego czy to, że miał zabić premiera z chińczykiem którego wyżsi przeciwnicy, czyli 70% populacji, lepiej widziała oraz szpiegiem, który dał się złapać. Nawet w Rosenkovie nie musiał dealować z takimi sytuacjami. Może trzeba było przejść do SST jak była na to szansa.
- Znowu wysadzanie statku. To już 3 w tym miesiącu. - Rzucił pod nosem bardziej do siebie niż do nich. - Miejmy nadzieje, że w magazynie będą też ładunki wybuchowe. Nie zamierzam przeciążać reaktora osobiście.
To już dodał głośniej. Nie był to świetny plan ale był to jakiś plan. Przynajmniej na teraz. Gorzej, że musieli się jeszcze przebić przez wściekłą klasę średnią piętro wyżej. Zapowiadał się potężny chuj w dupę od życia jak zawsze. Jakby kurwa B nie mogło rozjebać tego statku wysyłając cały oddział uderzeniowy i zakłócić sygnał. Albo mieli braki osobowe, albo każdy został złapany jak Song.
- Prześlesz mi plany? Do jego sali musi być jeszcze jakieś inne wejście. Wysoko postawieni idioci kochają prywatne wyjścia.
Mlasnął dobrze wiedząc jak to się rozegra pewnie. Oczywiście to był jeden z najbardziej problematycznych celów w jego życiu, ale nie było to też nic nowego. Po prostu skala większa. Finalnie i tak wszyscy stawali się przewidywalni.
- Przygotuj drzwi. - Rzucił cicho do Song ruszając przodem w stronę strażnika. - Ej! Widziałeś może Addaman? Mamy rozkaz zabezpieczyć osprzęt wroga i przekazać go wywiadowi. Czekaj pokażę ci.
Gdy był wystarczająco blisko odpalił omni-klucz by odwrócić uwagę mężczyzny by po chwili uderzyć go w gardło lufą pistoletu prawdopodobnie całkowicie zgniatając mu grdykę. Zakładał, że nie trafił na terminatora który zamiast złapać się w instynktownym ruchem za szyję zacznie szukać broni. Jeśli wszystko poszło gładko to mógł go zakryć swoim ciałem wykręcając mu jedną z dłoni za nim i wpychając go do środka. Po drodze nie widział żadnych kamer więc powinni być czyści. Tylko trup kolejny.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 73
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

13 paź 2022, o 20:32

Wang przystanął obok Charlesa, spoglądając najemnikowi prosto w facjatę.
- Pewnie, że widziałeś. Jesteś wyższy, to dlatego. - odpowiedział na odpowiedź najemnika. Nieco żartobliwie, chociaż po Bao ciężko było poznać. Rzadko kiedy zmieniał ton czy wyraz twarzy.
Teraz i Baozhen przytaknął Song w kwestii braku czasu. Zgadzał się w tej kwestii, czas był zasobem skończonym i nie mieli go za wiele. Tym bardziej, że poza ewakuacją mieli tu do zrobienia jakąś robotę. Kulturalnie przepuścił agentkę aby ta sprawdziła drzwi. W końcu to ona wydawała tu rozkazy, on był tu jedynie cynglem. Jeśli będzie trzeba odpali kilku łebków, z Przymierza czy nie. Albo… Samego premiera.
Usłyszawszą tą nowinę Wang nie dał rady zamaskować swojego zdziwienia, zamrugał wpatrując się w Song. Jednak po chwili zamiast szoku czy głosów sprzeciwu, czego można byłoby się spodziewać po normalnych ludziach, Baozhen zaśmiał się krótko. Jego usta na kilka sekund pozostały wykręcone w uśmiechu.
- Premiera jeszcze nie odpaliłem. Trzeba poszerzać kwalifikacje, nie? - przeskoczył wzrokiem między pozostałą dwójką kilka razy, kończąc na Jia, która jeszcze miała kilka detali do dodania. Robota była gruba, chyba największe takie zlecenie, jakie przyszło szturmowcowi wykonywać. I to mu się podobało. Szybko też pojął dlaczego go tu przysłali. Był świadomym kto zajmie nowy wakat na stanowisku premiera Przymierza. Ideanie. Towarzysz Mao byłby z niego dumny. - Taka robota. Nie narzekaj, Striker. Mogłeś zamiast tego robić papierkową robotę w biurowcu na Illium. - spojrzał poważnie na Charlesa. - Ja mogę przeciążyć reaktor, nie ma problemu. - dodał z nutą ekscytacji.
Dalszych słów Song nie było co komentować. Baozhen przyjął je do wiadomości, dając znać solidnym skinieniem i gdy tylko przyszła pora, wyszedł na korytarz aby udać się z resztą do magazynu. Dopiero teraz zrozumiał, że Santorre również zostanie na fregacie po wsze czasy.
- I bardzo, kurwa, dobrze. - mruknął do siebie pod nosem.
Na dzielenie się planami i przesyłanie danych poczeka aż Song odzyska swoją skorupę i potrzebny dysk. Ruszyli korytarzem, wiedzeni wiedzą agentki. Przystanął, odruchowo zerkając na Jia, a potem w kierunku przez nią wskazanym. Jeden strażnik, będzie łatwo.
Ruszył w sukurs Charlesowi, idąc tuż obok barczystego kontraktora. Bez dwóch zdań Wang kontrastował swoim wzrostem przy Strikerze, jednak jego jasna obecność - operatora Przymierza - powinna pomóc uśpić czujność chłopa na warcie. Kiedy Charles zaczął gadkę, Bao jedynie pokiwał głową. Kiedy najemnik przeszedł do akcji, Wang przysunął się bliżej jedynie po to, by kontrolować rękę strażnika przy kaburze broni. Jeśli ten miałby zamiar ją wyszarpnąć, z jakiegokolwiek powodu, Baozhen zamierzał wkroczyć z dźwignią na jego ramie. Jeśli jednak wszystko poszło Strikerowi gładko, Chińczyk poczekał spokojnie aż Song otworzy drzwi do magazynu i wślizgnął się do niego.
Na miejscu od razu przeszedł do działania, ruszając na poszukiwania pancerza agentki oraz, być może najważniejsze, ładunków wybuchowych. Przydadzą się.
ObrazekObrazek

Wróć do „Mindoir”