Ludzka kolonia, której nazwa rozbrzmiała w całej galaktyce szesnaście lat temu podczas brutalnego ataku batariańskich przestępców, w wyniku którego wymordowana została większość ludności. Dziś Mindoir rozkwita, odbudowując swoją historyczną kolonię. Pamiętając o poświęceniu tych, którzy byli przed nimi, koloniści z dumą walczą o lepsze jutro, a dzięki ich determinacji i wsparcu Przymierza, Mindoir staje się perłą odbudowy w Trawersie Attykańskim.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[POZA UKŁADEM] SSV Tarain

13 paź 2022, o 22:07

[h3]NOKAUT - STRIKER[/h3]
A<33<B<66<C
0

[h3]WSPARCIE BAOZHENA[/h3]
<70%
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

14 paź 2022, o 15:08

Choć nie dostrzegli w rogach sufitów kamer, ani nikt inny nie pałętał się po tej części korytarza, zadanie okazało się znacznie trudniejsze, niż się tego spodziewali. Mężczyzna od samego początku przyglądał im się bardzo nieufnie. Striker sam w sobie niezbyt dobrze wzbudzał zaufanie nie mając na sobie munduru, ani nie wypinając w górę piersi, na której malowały się odznaczenia. Kiwnięcie głową szturmowca okazało się niewystarczająco pokrzepiającym gestem, bo choć żołnierz nie patrzył na niego spode łba, to nadal stał wyprostowany, napięty, gdy podchodzili bliżej.
- Ani kroku - warknął, wyciągając jedną rękę do przodu, wskazując im, że mają zostać na swoim miejscu. - Nie mam pojęcia, kim jesteście i nie jestem upoważniony do udzielania wam jakiejkolwiek informacji.
Wiedzieli, jaki jest następny krok - mężczyzna sięgnął dłonią do omni-klucza, z pewnością chcąc porozumieć się ze swoim przełożonym, który lepiej będzie wiedział, co z nimi zrobić - a jeśli nie, to przynajmniej zasłoni się rozkazem. Zareagowali natychmiast, z mniejszym, lub większym sukcesem.
Głównie mniejszym.
Striker zamachnął się lufą pistoletu, lecz zamiast w grdykę mężczyzny, jego broń przecięła powietrze. Mężczyzna krzyknął, zaskoczony, robiąc unik, którego mogli się po nim nie spodziewać, plecami uderzając w ścianę korytarza. Gdy Wang sięgnął ku jego rękom, chcąc go unieruchomić, lub co najmniej nie pozwolić mu wyjąć broni, żołnierz syknął coś wściekle, rzucając się w stronę Baozhena, przejmując kontrolę nad sytuacją.
Nim jednak zdołał wykonać połączenie czy zaatakować, zrobił nagle dziwną minę. Jego oczy rozszerzyły się jak spodki, usta rozwarły w niemym krzyku, gdy w następnym ułamku sekundy jego szyję przebiło żarzące, pomarańczowe ostrze. Song zmaterializowała się za mężczyzną - jej ciemne oczy schowane pod zmarszczonymi brwiami wpatrywały się w potylice przeciwnika, gdy zamaszystym ruchem cięła, wyszarpując ostrze z miękkiej tkanki.
Odsunęła się, nie łapiąc spadającego ciała. Zamiast tego, przeniosła ku nim spojrzenie - nie było w nim zawodu czy złości, ale z pewnością była skonfundowana.
- Mam nadzieję, że potrafisz więcej - powiedziała, krótko, bez złości w głosie, choć jej spojrzenie, którym obdarzyła Strikera, było przeszywające. Nie zwróciła takiej uwagi na Baozhena - może dlatego, że to Charlesa wysłało B, by jej pomógł. A może dlatego, że ten wcześniej wyśmiał Chińczyka, gdy temu nie udało się gładko pokonać Addaman, by spisać się niewiele lepiej przed chwilą.
Obróciła się, zostawiając im podniesienie ciała. Połączyła się omni-kluczem z panelem drzwi, bardzo szybko pokonując zabezpieczenia i wpuszczając ich do środka. Magazyn był mały, symboliczny - szafki były rozmaitej wielkości i w większości przechowywały przedmioty codziennego użytku i sprzęt, choć bez uzbrojenia. Nie znaleźli w nich ładunków wybuchowych, co najwyżej schowek na miotły, do którego mogli upchać ciało.
Song szybko znalazła swój pancerz - leżał na wierzchu, w otwartej skrzyni podpisanej nazwiskiem Addaman. Wydobyła go ze środka, kładąc kolejne części na innej skrzynce. Nie zaczęła się od razu ubierać, jedynie gorączkowo wydobyła napierśnik, obróciła go do góry nogami i, po chwili majstrowania przy nim, wydobyła z jakiegoś schowka mały, dyskretny dysk.
Nie był zwykłym nośnikiem pamięci, jak szybko się okazało. Kobieta wypuściła z dłoni pancerz, zamiast tego podchodząc do trupa. Wykorzystała jego omni-klucz, by podłączyć do niego urządzenie, dzięki któremu wkrótce spłynęły do nich wiadomości przesyłane przez statek.
- Przenieśli go z kajuty do CIB. Pewnie przygotowują go do ekstrakcji - warknęła niezadowolona, odnajdując wiadomość w logu. Zaklęła pod nosem, w obcym dla Strikera języku, obracając się w stronę skrzyni, w której tkwił jej pancerz. - Zgrajcie plany.
Skinęła im w stronę urządzenia, z którego, jak się okazało, mogli pobrać dla siebie informacje. W tym czasie, Song szybko wsuwała na siebie części pancerza. Był czarny, w niektórych miejscach idealnie gładki i błyszczący, w innych chropowaty i matowy. Nie było na nim żadnych oznaczeń, nawet jednego kwiatu na piersi, który mogliby rozpoznać. W tym czasie mieli okazję zapoznać się z planami.
CIB znajdowało się na najwyższym pokładzie nad nimi i, w teorii, było do niego tylko jedno wejście - to prowadzące bezpośrednio od windy. Drugie drzwi, które się w nim znajdowały, prowadziły do śluzy awaryjnej i kokpitu, co, na swój sposób, stanowiło alternatywę - zakładając, że chcieliby spróbować wejścia od zewnątrz, a najlepiej z dwóch stron.
- Przymierze trzyma jego położenie w największym sekrecie. Podejrzewam, że nawet Addaman nie wiedziała, kogo transportują. Pewnie wyciągną go śluzą, która jest przy kokpicie, by uniknąć reszty pasażerów - zakomunikowała, zakładając na dłoń ostatnią rękawiczkę. - Potrzebuję czystej drogi do niego.
Pochyliła się, wyciągając ostatnią rzecz ze skrzyni, która, ku ich zaskoczeniu, była połyskującą w świetle magazynu klingą. Baozhen rozpoznał w niej charakterystyczny kształt chińskiego Dao, choć dla Strikera prawdopodobnie wyglądał jak jakaś dziwna, samurajska katana. Song skrzywiła się lekko, dostrzegając coś na powierzchni ostrza, nim umieściła je na zaczepie magnetycznym na swoich plecach.
- Jeśli odwrócicie uwagę ochrony, uda mi się zakraść do Shastriego - zakomunikowała. - Macie jakieś preferencje?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

14 paź 2022, o 16:08

Stał w miejscu. Jego dłoń gdzieś z boku. Przyglądał się swojej dłoni którą uznała, że poleci gdzieś w siną dał. Nawet nie wiedział jakim cudem nie trafił. Po prostu nie potrafił zrozumieć jak mogło do tego dojść. Niczym w kreskówkach jego mózg dosłownie rozrysowywał linie uderzenia, a jakimś cudem wszystko poszło gdzieś w powietrze. Jak krew w piach. Z paniką spojrzał na Wanga, który więcej szczęścia nie miał. Dopiero Song zakończyła ten cały bajzel.
- Wiesz co? Ja już sam kurwa nie wiem.
Westchnął wchodząc do środka. Widać, że nawet jego krok z pewnego stał się lekko zgarbiony. Powoli zaczynał się skłaniać do teorii, że ten pieprzony Szpon jest przeklęty. Cokolwiek nim robił. Czy to strzelał, czy uderzał czy nawet gdy przypinał do paska. Ta pieprzona metalowa konstrukcja chciała jego śmierci, ale jego “fortuna” nie chciała jego śmierć. Więc dostawał co najlepsze z takiej wymiany. Wstyd albo ból, albo to i to jednocześnie.
Niestety nie miał czasu by pomóc w poszukiwaniach czy asystowaniu Wangowi w byciu chłopcem do bicia po jego shadow boxingu. Zabrał więc ciało żeby je ukryć w schowku. Jego wina, jego odpowiedzialność. Metaforycznie i fizycznie chował kolejnego trupa w szafie. Ledwo co pochował wszystkie po ostatnim zasranym statku, a teraz zbierał kolejne. Jego terapeuta będzie miał z niego ubaw. Cudowna sprawa.
- To dlatego Luca tak szybko chciał dostać się do lokalnego komandora. Czuje, że wiedział, ale nie powiedział.
Podłączył się do sprzętu ściągając plany. Starał się skupić na misji zamiast popadać w swoje dziwne projekcje. Rzeczy przed jego oczyma były łatwiejsze do przeanalizowania. Gapił się martwym wzrokiem na urządzenie nawet nie zauważając, że kobieta poszła się ubrać. Po prostu szukał możliwych bocznych przejść technicznych.
Oczywiście, że potrzebowała czystej drogi i to dało się zrobić. Odwrócenie uwagi ochrony nigdy nie jest najtrudniejsze. Najważniejsze jednak było, że syf dzieje się gdzieś indziej niż tutaj w innym wypadku od razu połączą wątki jeśli chodzi o winowajcę. Zresztą nie powinien, aż tak tego rozkminiać. To był prosty rozkaz. Po prostu jego zwątpienie w swoje umiejętności się odezwało.
- Moglibyśmy to załatwić z dwóch stron z odwróceniem uwagi. Mam tylko nadzieję, że nie będę musiał… - W tym momencie lekko się skrzywił. Gdyby nie kaptur zauważyliby jakby to wspomnienie wywołało jakiś dziwny mentalny ból w jego głowie. - Nie będę wychodzić na zewnątrz. Ostatnio nie wychodziło to najlepiej.
Fantomowy ból żeber nawet się nie odezwał. Po prostu wspomnienia tego wydarzenia wciąż wywoływało kolejne wspomnienie w jego gablocie wstydu. Czekał na to co do powiedzenia będzie miał Wang.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 73
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

15 paź 2022, o 15:17

Nie tylko Striker nie był w stanie pojąć co tu się właśnie odwaliło. Gloryfikowany cieć w mundurze był w stanie nie tylko uniknąć ciosu kontraktora ale jeszcze ruszyć na Wanga niczym zasrany zawodnik MMA. Tego się nie spodziewał. Najbardziej jednak nie spodziewał się własnej słabości. Baozhen ciężko znosił własne porażki, cholernie ciężko. Nie chciał wypaść źle przed Song, z wielu powodów. A przede wszystkim nie chciał wypaść źle przed samym sobą. On, jeden z pierwszych Chińskich biotyków, adept sztuk walki, pacyfikator Tajwanu, nie dał rady z wartownikiem. Przymierze chyba zrobiło go za miękkim, będzie musiał więcej ćwiczyć. Teraz jednak miał robotę do wykonania, chociaż zanim to nastąpi…
Wang, biorąc krótki rozpęd, wyprowadził kopnięcie swojego opancerzonego buta prosto w prawy policzek poległego strażnika. Nie interesowało go, że już nie żył. Musiał się odstresować.
- Jebany chuj. - mruknął pod nosem. To przecież była wina trupa, nie? Na pewno nie Wanga.
Po tym małym wybuchu emocji nie wdawał się w rozmowę ze Strikerem czy Song, ani nie skomentował porażki najemnika. Po prostu minął chłopa, wchodząc do środka magazynu aby go porządnie przetrzepać. Niestety, powinien był poprosić Buddę czy innych Ośmioro Nieśmiertelnych o nieco szczęścia. Króliczą łapkę sobie kupić. W tym zasranym magazynie nie było nic przydatnego.
- Ech, szlag. To jest jakiś schowek na miotły. Nic tu użytecznego. - ocenił po utworzonym bajzlu. Chyba trzeba będzie przeciążyć ten reaktor.
Naprawdę byli dziś pozbawieni szczęścia, całkowicie spisani na własne umiejętności. Usłyszawszy ciche przekleństwo Song jak i jej słowa, Wang pokręcił głową z dezaprobatą. Dla sytuacji, oczywiście, nie agentki. Z cichym westchnieniem uniósł swoje lewe ramię, podszedł do urządzenia, aby uruchomić omni-klucz i przyjąć pakiet danych z planami. Ta ironia losu, kiedy “obcy” agent jest w stanie dostarczyć plany okrętu a Przymierze wysyłające oddział specjalny już nie. Kolejny dowód na potrzebę reform.
- To sobie pochodzimy. - westchnął niezadowolony, przeglądając dokładne plany na swoim urządzeniu. Słowa Strikera zapaliły Chińczykowi lampkę w głowie. Faktycznie, komandor strasznie chciał do komandora. - Coś w tym jest. Chyba dlatego dossier VIPów oraz informacje, które dostaliśmy były tak skąpe. - zauważył, chociaż w tym momencie niewiele im to zmieniało. Odwrócił się do Jia, gdy ta już była odziana w swój pancerz. Nie straciła swojego uroku, wręcz przeciwnie.
Myśli Wanga zaprzątały jednak inne sprawy, a dokładniej jedna. Zabójstwo premiera. Wysłuchał propozycji Song oraz Strikera, na końcu samemu dodając od siebie trzy grosze.
- W swojej podstawie plan jest dobry. 聲東擊西. Zadźwięcz na wschodzie, a uderz na zachodzie. - przywołał jeden ze słynnych Trzydziestu-Sześciu Podstępów. Po cichu nieco liczył, że duch Zhuge Lianga udzieli im się teraz. - Jeśli w CIB uwierzą, że istnieje zagrożenie dla premiera, fałszywe i w innym miejscu, mogą chcieć poświęcić dodatkowe środki na jego zneutralizowanie. Mamy omni-klucz Addaman a teraz i tego wartownika, można je wykorzystać. - przeklął w myślach. Powinien złapać omni-klucz Cantos, chociaż i bez tego sobie poradzą. - Możemy wykorzystać śmierć Cantos i Addaman do tego celu. Co do nas, to myślę, że możemy sobie darować spacery kosmiczne. - spojrzał tutaj na Strikera. Jak można bać się tak przyjemnej czynności? 苦肉計, przypomniał sobie. - Myślę, że powinniśmy wykorzystać fakt, że myślą o nas jak o sojuszniku. Nawet dla chwilowego zaskoczenia. Zapewne i tak skończy się to strzelaniną ale warto by było, by rozegrała się ona naszych warunkach.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

17 paź 2022, o 23:08

Podczas gdy dwójka mężczyzn katalogowała ich starcie z wartownikiem, wsuwając je do mentalnej kieszonki wstydu, Song uruchomiła swój omni-klucz. Wsłuchując się w ich propozycje, przesuwała palcem po holograficznej mapie, starając się wytyczyć sensowną drogę.
Mogli podejść premiera na tysiąc sposobów i, z ich obecnej perspektywy, każdy z nich był równie ryzykowny i nieprzewidywalny.
- Złe wspomnienia? - uśmiechnęła się lekko, zerkając na skrzywionego nie tak odległą przeszłością Charlesa. Nie wydawała się tak zrażona do perspektywy wyjścia na zewnątrz, jeśli zaszłaby taka potrzeba. - Nie ma sensu, żeby ktokolwiek z was wychodził. Jeśli trzeba będzie, ja to zrobię - dodała, zgadzając się z Wangiem.
Song mogła pozostawać w ukryciu - w dodatku nikt nie spodziewał się po zamkniętym w celi terroryście SST ani umiejętności, ani wiedzy wystarczającej jej na zaplanowanie takiej obławy. Gdyby premier był celem wroga, być może z natury wybuchowi przedstawiciele Terminusa zdecydowaliby się przejąć inny statek i, za jego pomocą, po prostu zniszczyć cel. Misja kobiety należała do znacznie subtelniejszych i, na swój sposób, delikatniejszych. Nie była granatem posłanym w stronę okopu, a precyzyjnym strzałem wymierzonym w tył głowy.
Gwarancją.
W trakcie ich rozważań, ich komunikatory pingnęły jednomyślnie. Gdy otworzyli wiadomość, dostrzegli tę samą zawartość - prawdopodobnie pojawiła się ona też na urządzeniu Cantos, zamkniętym w celi o zamglonej szybie.
Komandor Luca pisze:Odprowadziliście więźnia? Komandor już na pokładzie. Zbierzcie resztę z Foxwellem, ja idę do kapitana.
Song przysunęła się, zerkając na wiadomość, jaką otrzymali, nie chcąc marnować czasu na czekanie, aż ktoś jej przeczyta ją na głos. W tej sytuacji byli wspólnie - była transparentna, na ile, na ile tego od niej wymagali i prawdopodobnie oczekiwała tego samego.
- Macie pewność, że wasz Luca może być z tym powiązany? - spytała, przyglądając im się z uwagą. - Jest tylko komandorem. A ty prywaciarzem w jego zespole, jak mówił Wang. Nie wiem, czy powierzyliby eskortę najważniejszej osoby w Przymierzu wam. Jemu - poprawiła się natychmiast, bez zawahania, ani oddechu przerwy czy mrugnięcia okiem. - O położeniu premiera wie garstka admirałów. Jakbym miała się założyć, uznałabym, że to was tu wysłano, przeze mnie, ale on jest tu tylko przypadkiem.
Komunikator piknął znowu, ponagleniem Sartorre, który wyczekiwał od nich odpowiedzi. Z tonu jego wiadomości nie wynikało, jakoby znajdował się blisko statku - na tyle, by sprawdzić samemu, czy są już na pokładzie.
- Jeśli wasz komandor jest gdzieś w pobliżu premiera, możecie użyć tego jako pretekstu, żeby wyjść na wyższe poziomy - zaproponowała, gdy kolejny komunikat wzbudził w nich większy pośpiech. - Mogę pójść z wami, schowana, na wypadek, gdyby coś się spieprzyło. Albo mogę wyjść dolną śluzą i przejść do tej, która jest w kokpicie. Powinnam móc ją zhakować, ale musielibyście narobić chaosu w CIB, żebym weszła do środka.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

17 paź 2022, o 23:53

- Skakaliśmy ze statku na statek w przestrzeni Mindoiru i jebnąłem jak worek ryżu w metalową powłokę jakiegoś wraku. Potem oberwałem od wybuchowej Asari. Potem nie trafiłem nic z broni bo byłem w bańce. I finalnie jakimś cudem misja się powiodła. - Podrapał się chwilę po metalowej części kaptura na swojej brodzie. - رب ضارة نافعة.
Też miał problemy ze zrozumieniem jak do tego doszło, ale żył już na tyle długo by odkryć że nawet najlepsze umiejętności nie uratują cię przed losem. Westchnął przenosząc wzrok na wiadomość od Luci przy okazji pokazując ją zerkającej Song. Nie wyglądało to źle. Przykrywka wciąż była, szpiega już mieli. Zostało im teraz tylko zabić premiera. Brzmiało to całkiem imponująco w curriculum vitae, chociaż Mindoiru i tak już nic nie pobije.
- Czekaj odpisze mu.
Mamy lekkie opóźnienie.
Wang wjechał szarżą w więźnia bo krzywo na niego spojrzał.
Zmierzamy w stronę statku. Więzień zabezpieczony.
Była to prosta wiadomość i biorąc pod uwagę przyjaźń jego chińskiego towarzysza oraz luci mógł założyć, że to kupi. Chociaż z jego szczęściem to nie wiadomo. Jeszcze przyjdą na miejsce i będzie czekać na nich pluton egzekucyjny.
Spojrzał na Wanga to on go dłużej znał.
- Szczerze to strzelam. - Odpowiedział rozbrajająco. - Za tą teorią przemawia tylko to, że z obserwacji można wywnioskować, że jeśli byłbym jakąś fuchą z Przymierza to na pewno wysłałbym jego. Bije od niego ta nutka bohaterskiej iskry.
Odpowiedział lekko zawiedziony, że tak naprawdę będzie musiał sprzątnąć całkiem dobrego żołnierza. Wang też był dobry, ale na poster boya, który uspokoi serca cywili na Ziemi raczej nie pasował. Tacy jak oni byli od czegoś całkowicie innego. Chwilę nawet zastanowił się co tam u Karajeva, jego ulubionego poster boya. Pewnie ssie palucha radnej dalej. Na samo wyobrażenie tego zaśmiał się w duchu.
- No twoja teoria też się zgadza, ale to zobaczymy później. Finalnie to nie o niego chodzi. - Machnął ręką idąc w stronę wyjścia. - Ego mi mówi, żebyś leciała od zewnątrz. Rozum jednak mówi, że pewnie coś się spieprzy. Więc lepiej jakbyś była obok.
Przez chwilę zastanawiał się nad czymś. Może nad rozwiązaniem ich zagwozdki ale nic nie przychodziło mu do głowy by to ułatwić. Do tego robienie syfu CIB więcej utrudni pracy niż ją ułatwi. Oczywiscie on był gotów się dostować. Jeśli Wang wolał starą dobrą nawalanke to i na nią przystanie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 73
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

18 paź 2022, o 16:29

Wang delikatnie pokręcił głową zaś jego usta wypowiedziały nieme “oof”. Chińczyk doskonale wiedział jak to jest cisnąć workiem ryżu, przecież sam to robił po zakupach. Reszta niepowodzeń Strikera jak i jego dziwne charczenie już tak bardzo nie obchodziła szturmowca, który w tym czasie pozwolił sobie odejść na bok do szafek. A konkretnie to jednej, w której leżał trup wartownika. Bao otworzył ją niczym swoją i jakby sięgając po paczkę chipsów, zaczął grzebać przy denacie aby odczepić jego omni-klucz. Urządzenie nienależące do żadnego z nich mogło okazać się przydatne. Póki co schował je do wolnej ładownicy i zamknął szafkę aby wrócić do reszty.
Znajomy dźwięk obwieścił pojawienie się wiadomości tekstowej na ich prywatnych komunikatorach. Baozhen bez chwili namysłu uruchomił swój omni-klucz aby wyświetlić tenże komunikat. Komandor Santorre, oczywiście. Brwi mężczyzny drgnęły nieznacznie, choć spodziewał się wiadomości w którymś momencie, Luca zawsze budził niesmak u Chińczyka. Już miał zamiar odpisać kiedy to Charles wyszedł z taką inicjatywą. Zważywszy na lepszy kontakt pomiędzy najemnikiem a Santorre, Bao oddał mu głos. Wyłączył własny omni-klucz ale przybliżył się do Strikera, zerkając mu przez ramię na wiadomość, po drugiej stronie od Song. Po chwili zmarszczył czoło.
- Wjechał szarżą od razu. Znów na mnie napisze raport i będę musiał… - zamilkł na moment aby przemyśleć sprawę. - A nie. Ma przecież zostać na Tarainie. - uśmiechnął się, bardziej do siebie niż kogokolwiek innego. - Dobre. Powinien uwierzyć. Pewnie nawet się ucieszy, że będzie mógł znowu poskarżyć. To daje nam pewną przewagę.
Uradowany przeciwnik jeszcze bardziej opuszcza gardę. A tego właśnie potrzebowali w tej chwili.
Spojrzał na Jia, rozważając jej słowa przez chwilę.
- Nie mam pewności, to tylko moje podejrzenia. Luca to tylko komandor ale cholernie regulaminowy, za Przymierze pewnie poszedłby w ogień. Stan otwartej wojny jest precedensem, nie było takiej sytuacji od czasów Shanxi, a i tamten konflikt nie do końca był pełnoprawną wojną. Może Przymierze jest zdesperowane? I dlatego wysłali tych, których mieli pod ręką. Oczywiście to tylko moje spekulacje, równie dobrze Santorre może nie mieć z tym nic wspólnego. - podzielił się swoim zdaniem. Jednakże w przeciwieństwie do Strikera, szturmowcowi nie było żal pozbywać się swojego komandora. Już prędzej Foxwella czy Cantos. Ale Santorre?
- Ostatecznie to niewiele zmienia, nasz cel pozostaje ten sam. - dodał po chwili. - Zgadzam się ze Strikerem. Lepiej trzymać się względnie blisko aby móc się wesprzeć w razie potrzeby. Zwiększamy tym szansę na powodzenie tej operacji. - zatrzymał się na kilka sekund, ważąc ich sytuację. W końcu się odezwał. - Myślę, że możemy dostać się na wyższe poziomy pod pretekstem przejęcia senatora. Santorre wspominał, że jest on najwyższym rangą politykiem na fregacie. Oficjalnie. - spojrzał po pozostałych. - Na pewno jest trzymany na wyższych poziomach w adekwatnych dla jego statusu warunkach. Uważam, że to jest nasza najlepsza opcja i mamy szansę nie wzbudzić żadnych podejrzeń. Przez dłuższy czas, przynajmniej. Problemem jest jedynie Foxwell. Musimy z nim coś zrobić. - “coś” brzmiało wystarczająco wymownie w ustach Bao. - Na pewno będzie dociekał co z Cantos. W każdym razie, będąc na wyższych poziomach będzie już łatwiej przebić się do CIB. Jak mówiłem, obawiam się - wcale nie. - że walka jest nieunikniona. Musi być ona po naszej myśli.
Zamilkł, chcąc dać reszcie moment na skomentowanie jego pomysłu. Co ciekawe, początkowa niedogodność w postaci Cantos okazała się również możliwością. Według planów to Foxwell i Cantos mieli zająć się senatorem, gdyby Luca nie wysłał porucznik z nimi zapewne nie mieliby tak dobrej przykrywki w tym momencie.
- Co do Foxwella to możemy przekazać, że Cantos czeka z Addaman w windzie czy coś i skasować go. Dodatkowym problemem jest jednak załoga naszej korwety oraz komandor, którego tam wrzucili. Wypadałoby wyciągnąć go głębiej w statek. I mieć dobre miejsce aby ukryć ciało. Jego omni-klucz natomiast może się przydać.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

19 paź 2022, o 21:03

Wiadomość od komandora przybyła natychmiast, jakby zamiast ją pisać, włączył dyktowanie tekstu i wydarł się wprost do omni-klucza.
Komandor Luca pisze:Co kurwa?
Przyprowadź go i niech siedzi na statku, na dupie. Ty idź z Foxwellem.
Song nie wydawała się być w pełni przekonana, choć nie przerywała im, gdy mówili. Jej twarz pozostawała przysłonięta tą samą maską pozornej neutralności, której jedynie kilka zmarszczek napięcia oddawało stan skryty po drugiej stronie. Misja, którą jej przydzielono, nie należała do ani prostych, ani standardowych, nie mówiąc o tym, że ich sytuacja na Tarainie była w najlepszym razie niepewna.
Nie w niej naturze było jednak narzekać.
- Przymierze jest pełne regulaminowych, oddanych żołnierzyków wyjętych z plakatu - odrzekła, krótko, jakby sam jej głos sugerował, że nie zamierza wchodzić w dyskusję na ten temat, a jedynie wyraża swoją opinię. - To premier. Jedyna sytuacja, w której widzę, by wojsko było na tyle zdesperowane by posłać komandora z losowym zlepkiem członków oddziałów specjalnych, to taka, w której nikt inny nie został.
Jej dłoń musnęła własny omni-klucz, który, znacznie szybciej niż ten należący do Addaman, zareagował, pokrywając jej sylwetkę zasłoną kamuflażu taktycznego. Urządzenie należące do kobiety przekazała Strikerowi, który stał najbliżej.
- Prowadźcie.
Zejście pustym korytarzem okazało się tak proste, jak ich poprzednia droga. Wyminęli jedynie dwójkę osób, która przyglądała się Strikerowi nieco podejrzliwie, ale na widok Wanga uspokoiła się, dostrzegając jego mundur. Drzwi do windy nie były blokowane od tej strony, a od tej drugiej - nawet bez pomocy omni-klucza Addaman mogli wejść do środka, pod warunkiem, że kierowali się piętro niżej. Wszystko, co było wyżej, wymagało autoryzacji.
- Udogodnienie dla cywilnych gości - zasugerował głos kobiety, którego źródła nie dostrzegali gołym okiem.
Gdy wyszli z windy, piekło powitało ich tak, jakby nigdy go nie opuścili.
Wrzask i moc napierającego tłumu uderzyły w ich ciała, gdy ci, zapierając się rękami i nogami, parli do przodu, odrzucając od siebie wątłe ciała cywilnych polityków. Nie dostrzegali Song, której kamuflaż pozostawał bez zarzutu. Czasem tylko czuli przy sobie jej oddech, gdy, umykając przed uderzeniami, zasłaniała się ich ciałami, pozwalając motłochowi wpadać na nich do woli - byle ten nie wpadł na niewidzialnego cienia.
Dostrzegli na korytarzu dwójkę żołnierzy usiłujących powstrzymać kilka osób przed wejściem na pokład Higgsa. Panel był zablokowany, lecz błysnął lekko, gdy Song natychmiast zajęła się wyjściem ze śluzy. Pozwoliło im to wejść do środka bez bycia dostrzeżonym przez załogę Taraina.
W środku jednak od razu wpadli na Foxwella.
- No wreszcie, kurwa co za masakra tam - jęknął mężczyzna i, po chwili, przyjrzał im się ze zdziwieniem. - Gdzie Cantos? - spytał i zamrugał, gdy coś nowego do niego dotarło. - Gdzie więzień?
Usłyszeli pracę ekspresu dobiegającą z pomieszczenia wspólnego, gdzieś we wnętrzu Higgsa i, po chwili, dwa, męskie głosy.
- Komandor i senator już są, została nam ta polityk, nie?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

19 paź 2022, o 21:33

Na wieść od Luci uśmiechnął się głupio. Zakładał, że to łyknie ale nie wiedział, że aż tak dobrze. Jak widać nie ma co pisać na małego azjatę raportów bo okazywał się bardzo przydatny.
- To prawda. - Potwierdził słowa Song.- Ale też chuj mnie to obchodzi szczerze mówiąc. Od głównego myślenia są analitycy. Ciekawe jakiego spieprzonego wzoru użyli by obliczyć, że do zabicia Premiera potrzebna jest para chińczyków i amerykanin.
Parsknął śmiechem dumny ze swojej głupoty, a może i geniuszy. Trudno czasami było powiedzieć co dzieje się w jego potężnie niestabilnym umyśle. Zazwyczaj nic specjalnego, ale czasami potrafił powiedzieć coś naprawdę idiotycznego i być nawet z tego dumny. Miało to swoje plusy. Miał luźniej bo ludzie myśleli, że jest debilem.
Wziął od Song urządzenie chowając je do kieszonki. Na ten moment było to pomoc w otwieraniu każdych drzwi. Gorzej, że potrzebowali dostępu na górę. To już była inna para butów.
Puścił Wanga przodem. Wolał pozostawać w tyle i wyróżniać się jak najmniej. Myślał, że jak zacznie pracować dla Przymierza to będzie lepiej. Zamiast tego jest jeszcze gorzej, a o standardowych barwach mógł zapomnieć w B. Jak zawsze zamiast sobie ułatwić życie to tylko je utrudniał myśląc, że tak będzie lepiej.
- Brzmi problematycznie.
Odpowiedział na komentarz kobiety o wyższych pięter. Wciąż nie miał pomysłu jak skołować kartę na wyższe poziomy. Przez chwilę nawet zastanawiał się czy może nie jebnąć tego wszystkiego, przynieść pocisk ze statku i ustawić w śluzie. Zdalne odpalenie zmiotło by cały statek. Miał jednak przeczucie, że był pewnie na pokładzie jakiś safe room dla premiera. Musieli go wykończyć własnymi rękoma.
Napierający na niego tłum średnio go wzruszał. Lata spędzone podczas misji pacyfikacji wiosek czy jakiś protestów bo lokalsom nie podobało się rozpoczęcie nowego wydobycia surowców w okolicy. Po prostu przepychał ludzi w dość mechaniczny sposób. Mogło być gorzej. Nie był to wściekły tłum godny ulic Karbali.
Wchodząc do na pokład od razu dostrzegł Foxwella. Zamiast jednak strzelać czy przejść do walki zrezygnowanie stanął obok niego słysząc tą ilość pytań. Nawet długo nie musiał się zastanawiać nad odpowiedzią.
- A weź kurwa. - Machnął ręką jako odpowiedź w kwesti i tłumu jak i reszty jego pytań. - Wang uznał w swoim geniuszu, że najlepszym sposobem na zmuszenie więźnia do współpracy jest biotyka i najbliższa ściana.
Podciągnął kaptur w końcu odkrywając twarz. Pomasował lekko brwi przymykając poirytowany oczy. Musiał zapalić, a ten moment był na pewno lepszy niż jakikolwiek inny.
- Cantos zabezpiecza więźnia na czas opatrzenia jego ran. Przyprowadzi go z Addaman jak skończą. - Odpalił papierosa. - Daj mi chwilę i możemy iść po tą dzidę.
Oparł się o ścianę i spojrzał twardo na azjatę.
- Idź zobacz czy nie ma jakiegoś więźnia na statku co lubi być miotany o ściany.
Musiał puścić Wanga i jego mordercze zapędy w obroty na statku. Byli tu jeszcze inni, ale tylko Foxwell był uzbrojony. Musiał kupić jego zaufanie na najbliższe kilka minut. Wydawał się miły. Zabijanie swoich nie było łatwe.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 73
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

20 paź 2022, o 15:21

Widząc wiadomość zwrotną od komandora Wang uśmiechnął się szeroko.
- Santorre jest niezmienny. - przyznał. - Mówiłem, że dobre.
Faktycznie, pierwsza część planu poszła zaskakująco gładko. Nawet lepiej, dawała im całkiem dobrą przykrywkę do przejęcia korwety i przygotowania jej do ich późniejszej ewakuacji.
- Przymierze jest też pełne sprzeczności i niechlujstwa. - wskazał Bao, widząc brak przekonania u Song. - Nic to nam nie zmienia w tej chwili i tak. Robota pozostaje ta sama.
Jemu samemu zupełnie to nic nie zmieniało czy Luca wiedział czy nie. Zachowywał się tak samo a, ostatecznie, i tak przyjdzie mu zginąć na Tarainie. Rozmyślanie na ten temat było zbędnym marnotrawieniem czasu i energii szarych komórek.
Wzrok Chińczyka przeniósł się na Strikera gdy agenta uruchomiła swój kamuflaż.
- Na pewno popierdoliło ten wzór. Dwóch Chińczyków by wystarczyło. - skomentował z drobną zaczepką w głosie. Nie chciał specjalnie antagonizować Charlesa ale musiał sobie odbić za wiadomość do Santorre.
Nie było co zwlekać, zachęcony przez Song szturmowiec chętnie wysunął się na prowadzenie. Doskonale rozumiał, że obecność żołnierza Przymierza obok dwumetrowego typa w czarnym pancerzu nieco uspokoi przechodniów. Tak też się stało. Nic dziwnego, że Striker jako pierwszy przykuwał uwagę. To przez wzrost. Reszta drogi do windy poszła im lekko. Na komentarz kobiety Wang jedynie uśmiechnął się gorzko na krótki moment. Miłe udogodnienie, które jeszcze im przysporzy problemów. Coś tak czuł.
Za pierwszym razem nie poddał się tłumowi, teraz też nie zamierzał. Wziął głęboki oddech na moment przed otwarciem się drzwi do “piekiełka” i z tą samą stanowczością co wcześniej ruszył w falujący tłum. Nie było przyjemnie ale Wang doskonale wiedział jak trzymać ludzi z dala od siebie. Jeśli groźby słowne nie skutkowały, szybki cios w splot słoneczny zwykł odstraszać tych najbardziej nachalnych. Żałował, że nie miał tonfy czy innej pałki ale cóż. Pięści też wystarczą. Miał jedynie nadzieję, że Song nie oberwie niechcący od kogoś ale liczył, że agentka potrafi o siebie zadbać.
W końcu dotarli do korwety i czekającego na nich Foxwella. Dał Strikerowi mówić a sam grał wkurwionego siebie - czyli po prostu burknął pod nosem, mijając obydwu mężczyzn. Przystanął nieco głębiej okrętu i odwrócił się do Charlesa.
- Trza było nie stawiać oporu. - dodał po jego słowach. Doskonale też rozumiał co musiał teraz zrobić. Wyczyścić wnętrze. Metaforycznie.
Spiął się na ułamek sekundy słysząc o senatorze na pokładzie. Jego plan zakładał wykorzystanie go jako wymówki dostania się na wyższe poziomy. Niefortunne ale nad tym będą pracować później.
Ruszył więc w głąb korwety, niby to wykonać rozkaz siedzenia na dupie. Nie to jednak było w jego planach. Na dobry początek przeszedł się po niewielkim okręcie aby dokładnie ocenić kto był gdzie zanim przejdą do ataku. Zakładał, że Song dostała się tu z nim i doskonale rozumiała dlaczego zrobili tą małą rundkę.
Dopiero upewniwszy się o tym zamierzał przejść do właściwej części planu - eliminacji każdego na pokładzie. Zaczynając od załogi aby zmniejszyć prawdopodobieństwo dodatkowych nieprzyjemności.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

20 paź 2022, o 23:29

[h3]Perswazja[/h3]
Przekonanie Foxwella do pójścia ze Strikerem po dyplomatkę
50%
0

[h3]Ryzyko[/h3]
Znalezienie przez załogę któregoś ciała (im mniej tym lepiej dla was)
A<33<B<66<C
1

[h3]Kto zabłyśnie[/h3]
Wang < 50 < Song
2
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

21 paź 2022, o 14:59

Wyświetl wiadomość pozafabularną Foxwell niepewnie skinął głową na słowa Strikera, zerkając tylko w stronę Wanga, który okazał się mało wyrozumiały w stosunku do więźnia.
- I tak nie po więźnia tu jesteśmy - przyznał pod nosem, wzruszając lekko ramionami. Choć widać było w jego mimice, że brutalne traktowanie kogoś, kogo mieli zaciągnąć na statek, było dla niego niepotrzebne, nie zamierzał też prawić Wangowi morałów. Więzień nigdy nie był powodem, dla którego przybyli na Taraina i tego się trzymał. - Dobra, chodźmy po ostatnie babsko. Mam serdecznie dość tej zamkniętej puchy.
Westchnął ciężko, upewniając się, że jego broń, zabezpieczona, przymocowana jest dobrze do zaczepu magnetycznego. W tłumie musieli się pilnować, by nikt im jej nie zabrał - coś, co mogło mieć makabryczne konsekwencje.
- Dowiedzieliśmy się od załogi, że znajdziemy ją w mesie, ale chyba widziałem ją gdzieś obok... - dodał, gdy wychodzili. - Nie chcę brzmieć na elitystyczną kurwę, ale no ten motłoch to mi się kurde już myli trochę.
Śluza otworzyła się, wpuszczając do środka wściekłe okrzyki tłumu i chwilę później zamknęła się, odcinając ich z powrotem w ich małym świecie. Higgs był błogo odcięty od tej rzeczywistości, do której za chwilę będą musieli wrócić. Wang nie musiał szukać daleko, ruszając wgłąb pokładu - głosy ucichły na dźwięk zamykanej śluzy, a zamiast nich pojawił się stukot butów.
Komandor stanął w przejściu, zerkając w stronę Baozhena. Był starszym mężczyzną, którego ciemne włosy przyprószone były siwizną. Dostrzegając oznaczenia Wanga, skinął mu głową, rozluźniając się nieco. Sam miał na sobie granatowy mundur Przymierza, choć jego pierś, przyozdobiona oznaczeniem stopnia, nie była wygięta w górę w wyrazie dumy. Był zmęczony. Cofnął się, wracając do mesy i wpuszczając doń szturmowca.
- Jak tu cicho, jak tu dobrze - westchnął ciężko senator. Łysiejący Norweg mówił z szorstkim akcentem, siedząc na jednym z krzeseł. Otoczony gęstym dymem papierosowym, pochylał się, z łokciem wspartym na blacie, przecierając dłonią zmęczone oczy. Jego ubranie było eleganckie - choć było w tym stwierdzeniu wiodło prym. Niegdyś gładki i czysty garnitur teraz był zmięty wieloma dobami spędzonymi w ciężkich warunkach Taraina. - Jeszcze godzina wśród tych prostackich świń i sam zacząłbym się tarzać z obłędu w gównie.
Prychnął pod nosem przekleństwo, nie zwracając najmniejszej uwagi na Baozhena. Czekał, aż komandor podejdzie do ekspresu, który piknięciem oznajmił koniec przygotowywania kawy. Usługiwanie politykowi nie leżało w obowiązkach kogoś o tak wysokiej randze, a jednak oficer posłusznie sięgnął po kubek i podszedł do stołu, wyciągając go w stronę senatora.
W jego służbie nie było honoru i nie spotkał go również w swej śmierci. Gdy ostrze szturmowca przebiło mu plecy, sięgając swym rozżarzonym czubkiem pulsującego serca, mężczyzna pochylił się, chwytając za ranę, jakby poczuł jedynie ukłucie w swoim boku. Upuścił kubek, który z brzdękiem rozbił się na podłodze, rozlewając na ich buty gorzki napój. Chwila nieświadomości była krótka, ułamek sekundy odrealnienia, po którym jego ciało wreszcie poddało się ciążącej grawitacji, padając ze stąpnięciem na ziemię.
Twarz senatora, zbrukana krwią, która wytrysnęła z rany komandora, była wygięta w grymasie szoku i przerażenia. Zamarł, z papierosem w swoich ustach, dymem drażniącym jego oczy, do których napłynęły łzy.
- Tarzaj się. - rozbrzmiało ciche, pogardliwe syknięcie kobiety, której klinga metalowego ostrza pozostawiła niepozorne, lecz głębokie nacięcie na jego grdyce. Wydając z siebie specyficzny bulgot, pochwycił za szyję dłońmi, które zalała ciemna, szkarłatna substancja, gdy usiłował zatrzymać krwawienie. Song, stająca teraz obok niego w swojej widocznej postaci, z wzgardą uniosła okutego w pancerz buta, kopniakiem zrzucając konającego z krzesła, na którym wciąż siedział.
Chowając Dao na zaczep magnetyczny, nie kwapiła się, by oczyścić je z krwi należącej do senatora. Uniosła znad jego ciała spojrzenie, napotykając wzrok Baozhena i skinęła mu lekko głową, przestępując nad ciałami, kierując się z powrotem do wyjścia.
Rozejrzała się po wnętrzu okrętu, spodziewając zastać w nim kogoś jeszcze. Gdy zorientowała się, że byli sami, powróciła do Baozhena.
- Ten statek to nasza jedyna droga ucieczki. Nie możemy zostawić go tutaj, pustego i liczyć, że tłum nie wedrze się do środka - odezwała się, trzeźwo, rozglądając wokół. - Kiedy zaatakujemy premiera, strażnicy na pewno ruszą mu na pomoc, opuszczając ten poziom.
Gdy strażnicy znikną, przedarcie się do środka statku było jedynie kwestią czasu. W tłumie, wbrew słowom senatora, nie tkwiły tylko wiejskie świnie, złorzeczące na trzymanie ich z dala od koryta. Na pewno wśród wszystkich tych ludzi znalazłaby się co najmniej jedna osoba o uzdolnieniu technicznym, która, gdyby dać jej wystarczająco czasu, złamałaby zabezpieczenia śluzy. Jeśli ukradną im statek, ich wysadzenie Taraina może okazać się znacznie bardziej fatalistyczne w skutkach, niż zakładali.
Song wsunęła się do wnętrza śluzy. Jej schowane w rękawicy palce musnęły metalową ścianę, sunąc wzdłuż łączeń dwóch płyt, nim natrafiły na skryty pod nimi panel sterowania. Rozbłysnął jej omni-klucz, gdy podłączała się do środka, sprawdzając coś, co było jasne tylko dla niej.
- Pokłady są zablokowane, prawda? Drzwi są otwarte, ale nie ma przejścia pomiędzy piętrami. Możemy tego użyć, upewnić się, że żadne sektory się nie zamkną na wypadek... awarii... - mruknęła pod nosem, przełączając coś w urządzeniu. - Śluzy działają w dwie strony. Na wypadek pożaru, opróżniają pomieszczenie z powietrza w ułamku sekundy.
Gdy znalazła to, czego szukała, oderwała wzrok od ściany. Obróciła głowę w stronę Baozhena. Jej spojrzenie było zdeterminowane, a twarz napięta.
- Zabijmy ich wszystkich - szepnęła, lecz nawet wtedy, jej głos wydawał się odbijać echem od ścian śluzy, w której stali. - Wypompujmy powietrze z pokładu. Przekażesz waszemu towarzyszowi, że tłum uszkodził w zamieszkach śluzę, a on przekaże to komandorowi. To odwrócenie uwagi, jakiego potrzebujemy. I gwarant bezpieczeństwa tego statku.
W tym samym czasie, w morzu chaosu, przez które przebijali się z trudem, Foxwell szturchnął Charlesa w bok, wskazując gdzieś naprzód. W kącie skulona siedziała kobieta z założonymi rękami, obojętna na pokrzykiwanie tłumu. Była brunetką o czekoladowym spojrzeniu, którą widzieli już wcześniej na zdjęciu przekazanym im przez Sartorre.
- Ee, pani Bieleni? - spytał Foxwell, a dyplomatka niemal podskoczyła w miejscu, unosząc wzrok na ich dwójkę.
Życie natychmiast wróciło do jej mimiki. Usta rozchyliły się w uśmiechu pełnym zadowolenia, a oczy rozbłysły, gdy wokół nich rozbrzmiał jęk zawodu wszystkich tych, którzy nie zostali wybrani - w przeciwieństwie do niej.
- No, wreszcie! Ileż można nas was czekać? Czy wy wiecie, co ja tutaj musiałam znosić? - prychnęła, wyciągając do nich rękę. Jeśli Striker tego nie zrobił, Foxwell z ogromnym ociąganiem ją pochwycił, pomagając jej wstać. - Zabierzcie mnie z tego burdelu, natychmiast.
Jej słowa nie brzmiały jak prośba, tylko rozkaz. Towarzysz Strikera jednak wydawał się na to nieczuły - obrócił się, stawiając twarz niezadowolonemu tłumowi, starając się otoczyć Bieleni ochroną, podczas gdy mieli przedrzeć się z powrotem na Higgsa.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

21 paź 2022, o 15:45

Po pożegnaniu Wanga starał się jak najszybciej spalić papierosa. Niestety w takich wypadkach od razu nastąpił typowy problem. Papieros mocno zaczął przypominać kredkę wyjętą ze strugaczki. Do tego czuł jak filtr mięknie z każdym zaciągnięciem. Obrzydliwe, ale pośpiech był wrogiem przyjemnego palenia.
- Nie tylko ty Foxwell, nie tylko ty. - Westchnął gasząc papierosa o ścianę statku nie przejmując się zbytnio konsekwencjami. - Im szybciej tym lepiej, ale wciąż nie skończyliśmy najgorzej. Wyobraź sobie jak świetnie bawią się teraz chłopaki w wywiadzie biegając jak kurczaki bez głów szukając odpowiedzi na pytanie jak dali się tak wyruchać.
Parsknął śmiechem. Wybuch na Mindoirze wydarzył się ledwo kilkanaścia godzin wczesniej więc moze nie był to komentarza na miejscu, ale miał rację. Nawet nie chciał już zbytnio rozumieć tej ciekawej relacji między linią B, a S.
Kolejny spacer przez tłum powoli już mu wchodził w krew. Do tego jego i tak mocno wyróżniający się wśród żołnierzy Przymierza pancerz, sprawiał, że jak już mieli pytać to pytali towarzyszących mu niebieskich. On mógł po prostu robić jako taran idący w stronę celu.
Przez tą ich niezbyt długą podróż zastanawiał się czy Wang i Song dadzą sobie radę na statku. Pierwszy raz poczuł się też trochę nie na miejscu. Nie znał zbytnio stopni wtajemniczenia w swojej nowej linii ale miał uczucie, że wrzucili go dość mocno na głęboką wodę. Nie miał w sobie już tych pokładów profesjonalizmu co kiedyś. Wolał spokojniejsze zlecenia. Niestety wszystkie ostatnie przeciągnęły go po podłodze dość mocno. Czuł niewielkie wypalenie. Potrzebował urlopu na którego jak zawsze nigdy nie było czasu. Zamiast siedzieć gdzieś z ładnym widokiem odpoczywając musiał zabić Premiera Przymierza. Jego szkoleniowcy byliby z niego dumni.
Z zamyślenia wyrwał go głos Foxwella. Chyba znaleźli poszukiwaną. Nie wyróżniała się z tłumu nawet trochę. Równie dobrze mógłby wybrać jakąkolwiek inną babę z tłumu i nikt by nie zobaczył różnicy.
- Słyszałeś ją Foxwell? - Parsknął śmiechem obracając głowę przez ramię w jego stronę. - Jakbym wiedział, że za obciąganie w rządzie Przymierza dostajesz prywatny statek na opuszczenie stref walk to wróciłbym do starej jednostki.
Nie powiedział tego jakoś super głośno, ale na tyle by usłyszeli to ludzie obok. Kiedyś ten tłum trzeba było podburzyć, a patrząc, że atmosfera była dość napięta to mógł to wykorzystać. Pretensjonalne zachowanie Bielani mogło tylko ułatwić pracę. Wystarczyło pośmiać się tylko z ich statusu.
- No dobra pójdzie Pani z nami i wszystko będzie dobrze.
Wskazał jej drogę zaraz za plecami Foxwella. Nie zamierzał iść przodem, nie tym razem. Jeśli tłum się nie wzburzy to zamierzał ich wykończyć na statku. Na ten moment nie musiał, aż tak główkować. Miał tylko nadzieje, że znajdzie się jakiś domorosły bohater co będzie chciał ratować sytuację poprzez zabranie broni towarzyszącemu mu żołnierzowi. Striker miał to gdzieś. Jak ktoś podejdzie za blisko to odpali tarcze. Wątpił, że wtedy ktokolwiek będzie chciał być w jego pobliżu. Poparzenia nie brzmiały zbyt fajnie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 73
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

22 paź 2022, o 13:48

Dźwięk zamykanej śluzy za plecami Wanga ostatecznie przypieczętował los obecnych na Higgsie ludzi. Wyższe cele wymagały ofiar, nawet tych wyżej postawionych jak senator czy komandor. W końcu sam premier miał stać się jedną z nich. Baozhen niewzruszony wkroczył do mesy zaraz za komandorem. Nie słuchał ich słów, nie myślał kogo i dlaczego. Mając ich w jednej sali przeszedł do działania, przynosząc śmierć. Możliwe szybką, nie rozkoszował się w przesadnych cierpieniach. Co innego z przekonaniem o byciu panem życia i śmierci. To udzielało mu się zawsze, mieszając się z napływającą adrenaliną. Z satysfakcją obserwował ciało oficera Przymierza padające na ziemię, a następnie spojrzał prosto w załzawione oczy senatora. Niech ostatnim widokiem w jego życiu będzie nikt inny tylko Bao. Cienka, czerwona linia na szyi polityka zdradziła fakt, że były to ostatnie sekundy jego życia.
Wzrok Chińczyka pomknął za zakrwawioną klingą Song aby następnie spojrzeć jej prosto w oczy. Odpowiedział skinieniem na skinienie, słowa w tym momencie były zbędne. Wykonali swoją robotę na Higgsie. Oczywiście, przezorny zawsze zabezpieczony, nie protestował więc gdy Jia ruszyła zrobić własny obchód ich niewielkiego okrętu. W tym czasie Baozhen zajął się ciałami, ściągając komandora na senatora. Niewiele ale przynajmniej nie uwalą krwią więcej niż to potrzeba. Ktoś to będzie po wszystkim sprzątał, prawdopodobnie Wang, i wolał mieć później mniej kłopotu. Mając to z głowy sięgnął po paczkę Chunghwa w swojej ładownicy i poczęstował się papierosem. Odrobina relaksu przed dalszą drogą. Zaoferował jednego Song gdy ta już wróciła. Następnie schował paczkę, podał ogień lub nie, i w milczeniu słuchał słów agentki, podążając za nią.
Jeśli to było jeszcze możliwe to Jia zaimponowała Wangowi. Być może plan, który urodził się w głowię agentki był brutalny. Nieludzki, ktoś by powiedział. Jednakże nie zmieniał on nic w losie cywilów uwięzionych na fregacie - ta i tak miała zostać wysadzona. Śmierć części pasażerów nastąpi wcześniej, a dzięki temu oni zyskają możliwość dotarcia do samego premiera i wykonania zadania. Było to godne poświęcenie. Takie, na które Baozhen był gotów.
- To dobry plan. - przyznał otwarcie, gasząc papierosa pod butem. - Wymówka z senatorem wypadła z obiegu więc nie będę wybrzydzał. Samą śluzą musisz się zająć sama albo powiedzieć mi dokładnie co mam zrobić. - wcale nie zamierzał wymigać się od roboty. Bao miał wiele zdolności ale nie był specjalistą w kwestiach technicznych. Song to co innego. Jak na razie pokazała, że jest biegła w te klocki.
- Działajmy więc. - dodał po chwili. - Strikerowi przekaże jak się już zacznie.
Uruchomił swój komunikator gdy ta chwila nadchodziła, nawiązując połączenie bezpośrednio do najemnika.
- Striker. Tłum rozpętał tu niezłe piekło i uszkodził śluzę. Są problemy. Przekaż to komandorowi, koniecznie. - ostatnie słowo zaakcentował dosyć wyraźnie.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

24 paź 2022, o 17:59

Wyświetl wiadomość pozafabularną Song zaczekała, aż Baozhen przekazał ostrzeżenie Strikerowi. Brzmiało dość subtelnie, jeśli ktokolwiek inny miałby im się przysłuchiwać, lecz znając Wanga, Charles mógł wydedukować obecne w tych zdaniach drugie dno. Kobieta mu towarzysząca za to sięgnęła do swoich włosów, niedbale spinając je w ledwie trzymającego się koka, by chwilę później założyć hełm na głowę. Fryzura bez pomocy spinek czy gumek do włosów nie miała szans przetrwać, ale spełniała swoje zadanie wystarczająco długo. Włosy, skryte we wnętrzu hełmu, miały zwyczajnie jej nie przeszkadzać.
Uszkodzenie śluzy nie było szybką robotą. Gdy przyklejona do omni-klucza wystukiwała jakieś polecenia w wierszu, mógł tylko jej się przyglądać, zastanawiając, który wykonywany przez nią krok będzie ostatnim. Nie było żadnego ostrzeżenia, a nie wiedział, czy Jia je wyda, nim włączy przycisk. Sekundy mijały, a każda z nich była cenna.
W tym czasie, Foxwell wydał z siebie westchnienie, nie zwracając wielkiej uwagi na dyplomatkę. Striker mógł jej pogrozić, on zdecydował się w to nie mieszać. Dopiero gdy Charles skomunikował się z kapitanem, jego towarzysz zmarszczył brwi, zerkając ponad tłumem w kierunku śluzy. Z ich strony nie byli w stanie dostrzec, czy faktycznie coś się stało, czy nie - za wiele ludzi im zagradzało widok.
- Śluzę? Żeby nam tam nie wleźli, ej, bo przecież Sartorre nas zajebie. O ile tego senator nie zrobi wcześniej - burknął, nie rozumiejąc tego, co mogło się stać, jakiego typu uszkodzenie miał na myśli Baozhen. Chwycił dyplomatkę za ramię, ku okrzykom jej sprzeciwów i pociągnął w stronę śluzy, przedzierając się przez rozwścieczony tłum.
To, co się stało, było jednocześnie bardzo szybkie, jak i zupełnie pozbawione sensacji.
Song obróciła do swojego towarzysza głowę, skinieniem własnej dając mu sygnał. Przełączenie przez nią czegoś w panelu sprawiło, że mechanizmy śluzy otarły się o siebie, zgrzytając niepokojąco. Wnętrze i Higgsa, i Taraina, zalało krwiste, czerwone światło awaryjne, pod wpływem którego, jak w transie, mieszkańcy zatrzymali się, rozglądając wokół, nieświadomi tego, co działo się wokół.
Później był tylko syk ulatującego powietrza.
Próżnia nie wydzierała wszystkiego z wnętrza pokładów, nie tworzyła huraganu, który miotałby ciałami wokół. Powietrze opuszczało śluzę w trybie awaryjnym, sprawnie, szybko, wydzierając z wnętrza Taraina tlen, lecz nie ruszając znajdujących się wewnątrz ludzi. Striker usłyszał urwane w pół okrzyki, stłumione założonym na jego głowie hełmem, gdy tłum zafalował, rzucając się w stronę otwartych drzwi, usiłując wyprzedzić pustkę, która pochwyciła ich ciała, zamieniając je w lód.
Część żołnierzy uruchomiła magnetyczne buty, nie dając się ponieść grawitacji. Niektórzy szamotali się, usiłując założyć na głowę hełmy, inni zastygli w małych chmurkach krwi z ich pękniętych naczynek. Na czerwonym pokładzie, nieruchomiejące ciała były jak mętne plamy atramentu, sunące leniwie po krwistej wodzie.
Charles poczuł ruch obok, który zmusił go do obrócenia się. Przerażone oczy Foxwella wpatrywały się w niego przez pustkę, gdy wiotczejące kończyny usiłowały poradzić sobie z helmem trzymanym w jego dłoniach. Jego trupio blada twarz otoczona była krwistą mgiełką, białka oczu zaszły czerwienią, w tym świetle wydając sie niemal czarne. Unosząca się wokół niego dyplomatka skryła twarz w długich włosach, konając w spokoju, prywatności.
Song otworzyła drzwi, wychodząc ze szczękiem magnetycznych butów na cmentarzysko unoszących się na pokładzie ludzi. Polityków, cywili, zdesperowanych pomocy i ewakuacji, zamkniętych w tej klatce, która natchnęła ich szaleństwem. Gdzieś w oddali, Wang dostrzegł małą dziewczynkę, ściskającą bukiet róż w swoich dłoniach - i męską dłoń ojca, który sięgał ku niej, w swej ostatniej chwili usiłując ochronić ją przed chłodem.
- Chodźmy. - w ich hełmach odezwało się bezbarwne polecenie, wypowiedziane przez Song. Może to komunikator zniekształcał jej głos na tyle, że wydawał się obcy - a może to czyn, którego dokonała z ich przyzwoleniem, odebrał jej resztki emocji, które czasem migały w jej mimice i słowach.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

24 paź 2022, o 18:49

Odczytał wiadomośc od Baozhena unosząc brew po hełmem. Wiedział, że coś kombinują. Nie cieszyło za to to, że kombinowali kiedy on tam jeszcze był. Wśród cywili. Żołnierzy. I całej reszty, która za kilka minut miała się przekonać że śmierć na Mindoirze nie była wcale taką złą opcją. Los lubił być przewrotny w tych kwestiach.
- Sam chciałbym wiedzieć. - Powiedział lekko zbity z tropu. Miał tylko nadzieje, że nie umrze. Chińczykom zdarzało się walnąć często w swoich genialnych planach po których ginęły tysiące ludzi. Nie chciał do nich należeć. - To nie o nich bym się teraz martwił.
Rzucił idąc za mężczyzną który ciągnął przez tłum dyplomatkę. Nie mieli wiele czasu by wrócić na statek w tym momencie. Gdzieś w połowie drogi przystanął w miejscu trzymając mocno pistolet w dłoniach.
- Czy ja słysze syk powietrza?
Pewnie gdyby spytał chwile wczesniej pewnie by otrzymał odpowiedź potwierdzającą. Zamiast jednak głosu Foxwella usłyszał jak pancerz zaczyna się uszczelniać. No cóż. Przynajmniej nie umrze. Co innego cała reszta załogi. Stał w miejscu obserwując tą cichą masakrę. Straszna śmierć. Bezsensowna. Dokładnie taka jakiej się spodziewał po black opsach.
Kiedy całe zamieszanie się skończyło, a jego magnetyczne buty zaczęły działać dodał do siebie.
- No cóż ludobójstwo musiało się w końcu wydarzyć.
Pokręcił głową, by na chwile zawiesić wzrok na martwym Foxwellu. Dopiero teraz mógł dojrzeć rozmiar zniszczeń ciała poprzez próżnię. I tak mieli szczęście bo przynajmniej nimi nie miotało gdyby nastąpiło prawdziwe wyrwanie kawałka statku na przykład. Przyglądał się żołnierzom. Cóż przynajmniej ich szok sprawi, że trochę im zajmie ogarnięcie tego co się stało.
Luca, mamy tutaj Fubar. Z tego co przekazał mi Wang, którego zostawiłem na statku, cywile nacierali na śluzę. Nastąpiła dekompresja. Foxwell i Bieleni KIA. Straciliśmy też wszystkich cywilów przy śluzie. Wojskowi się przegrupowują. Nie wiem jakie mają straty.

Wiesz może co tu się odpierdala? Masz może jakieś informacje od Cantos albo Adaman? Nie jestem w stanie ich wywołać.
Wysłał szybką wiadomość. Chociaż dobrze wiedział, że pewnie całą tą przygodę mogli oglądać na kamerach monitoringu. Jego nadzieje były ogromne w kwestii braku wiedzy o jego zdradzie. Wolał zrzucać póki co wszystko na Wanga. Patrzac na projekcje ich dowodzącego jego nienawiść do mężczyzny musiała sama mu podpowiadać, że to nie on jest problemem.
- Yippie yay. - Zanucił pod nosem piosenkę, którą jego ojciec często słuchał podczas pracy z bronią. - There'll be no rescue team for today.
Parsknął pod nosem. Nadszedł moment by w końcu zabrać się za ich główny cel. W drodze na statek starał się omijać ciała w najgorszych wypadku odpychać je w ostatniej podróży w spotkaniu z pierwszą lepszą przeszkodą. Cóż przynajmniej mógł przenieść poczucie winy na Wanga i Song, a że oni go nie mieli tym lepiej dla niego.
Przegrupowując się z resztą zespołu czekał na odpowiedź Luci. Jeśli ten dalej kupował jego przykrywkę to starał się jej nawet trochę jej nie łamać. Finalnie mogło to być przydatne.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 73
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

25 paź 2022, o 13:14

Po zasłyszanych w komunikatorze słowach potwierdzeniach ze strony Strikera, Wang zamknął połączenie między nimi. Spojrzał się na Song, której skinieniem głowy dał znać, że ta część ich planu została pomyślnie zrealizowana. Teraz przyszła kolej na Jia. W momencie gdy na ramieniu agentki wyświetlił się ekran omni-klucza, Baozhen spokojnie sięgnął po swój hełm. Ten spokojnie oczekiwał na swoją porę przypięty do paska szturmowca. Bao zawsze nosił go ze sobą w polu, było to nie tylko regulaminowe ale i przydatne - cholera wie, kiedy zabraknie powietrza na fregacie. Zupełnie jak teraz.
Widząc, że Song zajmie to jeszcze chwilę, mężczyzna obrócił hełm w swoich dłoniach, wizjerem do siebie. Obejrzał go dokładnie i wytarł kciukiem drobinkę krwi, która skapnęła nań z jednej z ich niedawnych ofiar. Dopiero wtedy ujął hełm odpowiednio aby założyć go na głowę. Po krótkiej chwili cichy syk uszczelek oraz komunikat wyświetlony na HUDzie wizjera oznajmiły zamknięcie obiegu.
Na skinienie agentki opowiedział tym samym, skąpany w czerwieni światła alarmu. Rozejrzał się po wnętrzu oświetlonym w krwistym kolorze. Całkiem pasowało do sytuacji. I miało niemalże ten sam kolor co flaga Chińskiej Federacji, o ironio. Bao uśmiechnął się do siebie pod nosem na tę myśl. Cierpliwie odczekał te kilka potrzebnych minut nim ich dzieło zostanie ukończone. Ruszył się dopiero zachęcony przez Song, która na siebie wzięła pierwszy krok.
- Ruszajmy. - potwierdził, od razu dołączając do Jia.
Niedługo potem uruchomił swoje własne zaczepy magnetyczne i wyszedł z Higgsa, stając obok Song. Ze spokojem rozejrzał się po wnętrzu hangaru wypełnionego zesztywniałymi ciałami pasażerów. Wewnątrz czuł drobne zdenerwowanie, to jednak było bynajmniej spowodowane poczuciem winy. Emocjom tym bliżej było do ekscytacji. On był czymś więcej niż biedną duszyczką, którą można było ot tak poświęcić. Poświęcenia zaś były wymagane aby rewolucja i rozwój mogły trwać nieprzerwanie. Nawet 大跃进, Wielki Skok Naprzód pod egidą samego towarzysza Mao, nie obył się bez ofiar. A jednak to pozwoliło Chinom osiągnąć pozycję supermocarstwa w kolejnych dekadach. Tak przynajmniej uważał Wang.
Jego wzrok zatrzymał się na drobnej sylwetce ściskającej bukiet kwiatów. Na ułamek sekundy zamarł. To była ciemna strona postępu. Dla dobra ludzkości - konieczna. Wziął głęboki wdech, spoglądając na trzymane kwiaty. Wyglądały zupełnie jak te podczas ich pierwszego treningu w nieważkości na Tiangong II. Trudne ale dobre czasy.
Jak gdyby nigdy nic odwrócił się do Song, zupełnie nie ruszony widokiem ciał.
- Skontaktuję się ze Strikerem. Przy odrobinie szczęścia nie zapomniał założyć hełmu. - prychnął i uruchomił swój komunikator, ponownie łącząc się bezpośrednio z najemnikiem.
- I jak tam sytuacja z Bieleni? Załatwiona? My już poradziliśmy sobie w hangarze. - skwitował ostatnie wydarzenia. - Robimy zbiórkę przy windzie na wyższe poziomy. - dodał jeszcze i ruszył za agentką. Pozostała im najważniejsza część zadania.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

2 lis 2022, o 21:50

[h3]Striker - blef[/h3]
A<33<B<C
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

2 lis 2022, o 22:53

Kobieca sylwetka zniknęła, gdy wysunęli się na skąpany w krwistych barwach korytarz. Zgrabnie wymijała unoszące się, ciemne drobinki w powietrzu, a jej kroki synchronizowały się z krokami Wanga - Striker nie poczuł wibracji pokładu, gdy jej metalowe buty na moment spajały się z posadzką, utrzymując jej ciało w pionie. Gdy razem z Baozhenem dotarła do Charlesa i ciała Foxwella, które dryfowało nieco w jego towarzystwie, Jia zmaterializowała się na chwilę, upewniając, że ich sztuczka zadziałała i nikt jej nie dostrzeże.
- Żadnych problemów? - spytała, przenosząc wzrok na skrytego w kapturze żołnierza.
Gdy ruszyli w stronę windy, przyszła odpowiedź od Sartorre.
Komandor Luca pisze:Cantos i Addaman MIA.

Punkt zborny przy windzie, na poziomie z celą. Czekajcie na mnie.
Docierając do windy, Jia znów zniknęła i tylko usłyszeli jej głos w swoich hełmach.
- Nie mamy czasu na zbieranie się z komandorem - odrzekła, gdy zerknęła na wiadomość odpowiedzi przesłaną im przez Sartorre. - Premier może uciec w każdej chwili. Nie mamy luksusu zabezpieczenia sobie odwrotu, jeśli Sartorre stanie nam na drodze.
Nie decydowała za nich - nie miała jak. Jedynie gdy stanęli w windzie, drzwi za nimi się zamknęły, trzymała swój omni-klucz przy panelu, pojawiając się tylko po to, by dostrzegli, że czeka aż podejmą decyzję. Gdy wspólnie zadecydowali o udaniu się do Centrum Informacji Bojowych, przytaknęła, łącząc się z panelem windy. Po krótkiej chwili udało jej się go zablokować.
- Pamiętajcie, że windy są dwie - powiedziała cicho, znikając, gdy dojechali na miejsce, a panel pokazał brzydki, czerwony kolor symbolizujący uszkodzenie lub blokadę.
Gdy w dwójkę wyszli z windy, trafili do przedsionka - mającego zaledwie trzy metry szerokości i długości. Odchodziły od niego trzy pary drzwi, których wspólnie pilnowała trójka ochroniarzy. Słysząc syk otwieranych drzwi windy, natychmiast wyciągnęli karabiny w ich stronę.
- Zawróćcie, natychmiast - warknął jeden z nich, stojący na środku, głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [POZA UKŁADEM] SSV Tarain

2 lis 2022, o 23:33

To on miał się przegrupować z resztą oddziału, a tym razem reszta uznała, że przegrupuje się z nim. Było to całkiem miłe. Zazwyczaj to on musiał dreptać z jednego końca na drugi. Spojrzał na omniklucz widząc, że wiadomość od Santore właśnie przyszła. Dokładnie tak jak Wang i Song.
- Santore wydał rozkaz przegrupowania przy celach. - Westchnął patrząc na wiadomość. Podrapał się pistolet po brodzie ale zamiast przyjemnego odczucia usłyszał jak broń odbija się od metalowego podbródka. Rozwiązanie najbardziej palących problemów musiał zostawić na potem. - Powiem mu że winda się zablokowała przez dekompresję i nie da rady.
Wzruszył ramionami jakby nigdy nic. Póki co biedny Luca wciąż nie wiedział co się dzieje. Nie zapowiadało się też by kiedykolwiek miał się dowiedzieć o wszystkim. Żywy tego statku nie opuści.
- Nie ma co myśleć o powrocie dopóki Premier żyje. - Stęknął wchodząc do windy. - Zabezpieczona droga odwrotu to przywilej, a nie coś obiecanego w tym zawodzie.
Zaczął sprawdzać swoja broń po raz ostatni. Nie musiał jeszcze strzelać, ale nie wiedział czy jego ostatnie porażki nie odbiją się na jego umiejętność. Niestety często porażka uaktywaniała u mężczyzny silne ciągoty do sabotowania własnych wysiłków żeby tylko udowodnić swoje spieprzone wyobrażenia o samym sobie.
- Im szybciej go zdejmiemy tym lepiej. Jak mnie zabijają to chociaż w końcu fajrant. - Oparł się o ścianę windy. Przeniósł wzrok na Wanga podejmując trochę decyzje za niego. - Zabierz nas na górę, zablokuj windę. Jeśli Santore będzie miał pytania to albo utknęliśmy w jednej albo mają system bezpieczeństwa gdzie jak winda pada to druga obsługuje tylko najważniejsze piętra. Poziom zero nim nie jest.
Dla niego to była prosta historyjka. Miał tylko nadzieje, że w najgorszym wypadku ich Komandor to łyknie. Póki co nie było z tym problemów, ale przeczuwał, że zacznie coś węszyć. Już powinien wcześniej, ale póki co zrzucanie wszystkiego na Wanga działało zbyt dobrze.
Kiedy drzwi się otworzyły i ujrzał strażników od razu uniósł broń w górę.
- Kurwa Wang czy to ci wygląda jak piętro z celami?! - Powiedział poirytowanym tonem. - Mówiłem ci. Trzecie piętro! TRZECIE!
Powiedział uderzając lekko lufą pistoletu w pancerz mężczyzny. Kolejny idiotyczny cyrk, może tym razem przejdzie. Albo chociaż kupi trochę czasu żeby Song wyszła z windy podczas ich krótkiej kłótni. Wiedział, że swojego towarzysza do tego przekonywać nie musiał.
Odwrócił się na pięcie w stronę wyświetlacza windy. Jednak zamiast zamknąć drzwi czy może nawet zjechać niżej dostawał ciągłą informację o blokadzie lub awarii systemów.
- Może, któryś z was to odblokować i pozwolić nam zjechać na dół? - Odwrócił się w stronę strażników. - Inaczej będziemy tu kwiczeć z wami. Kurwa Santore nas zabije.
Oczywiście jeśli któryś z nich będzie na tyle odważny, żeby podejść to już miał ludzka tarcze albo łatwy cel do zabicia. O ile los pozwoli.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905

Wróć do „Mindoir”