Ludzka kolonia, której nazwa rozbrzmiała w całej galaktyce szesnaście lat temu podczas brutalnego ataku batariańskich przestępców, w wyniku którego wymordowana została większość ludności. Dziś Mindoir rozkwita, odbudowując swoją historyczną kolonię. Pamiętając o poświęceniu tych, którzy byli przed nimi, koloniści z dumą walczą o lepsze jutro, a dzięki ich determinacji i wsparcu Przymierza, Mindoir staje się perłą odbudowy w Trawersie Attykańskim.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Rubieże systemu

23 paź 2022, o 14:55

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Rubieże systemu

23 paź 2022, o 15:01

Obrazek
“- Jak długo trwa wieczność?
- Czasami tylko sekundę - odparł królik.”
Mistrz Gry: Iris Fel
Gracze: Kiru Heidr Varah, Charles Striker, Luna Reyes, Tori Te’eria, Longinus Varr

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Punktualnie o czasie, prywatna jednostka dokowana dotąd w hangarze przynależnemu Przymierzu, wzbiła się w powietrze i uzyskawszy zgodę Wieży, opuściła Cytadelę.

Fregata należąca do ludzkiego polityka zasiadającego w Parlamencie Przymierza, była zwinna i przystosowana do obsługiwania przez jedną osobę. W razie problemów, komplikacji, niespodziewanych zwrotów akcji, pokładowa WI doprowadzić miała statek pod wgrane koordynaty bazy Przymierza. Trudno było mówić o luksusach; pomieszczenia były ciasne, sześcioosobowa załoga mieściła się na styk. Surowy wystrój, jak twierdził pilot nadrabiała bebechami. Zawrotna prędkość, silnik odporny na długie trasy, czułe sensory i nie najgorsza tarcza. Kwestię działek, dyplomatycznie przemilczał, zwracając uwagę tymczasowej załogi na ekspres do kawy.

Pilotem i tymczasowym dowódcą okazał się być Quarianin. Czekał na wszystkich w hangarze, nonszalancko oparty o rampę. Z daleka, wyglądał jak ktoś, kto właśnie delektował się papierosem i absolutnie nigdzie się nie spieszy. Problem w tym, że jego kombinezon nie był przystosowany do wdychania zwiniętej w skręt nikotyny, żadnego też peta nie trzymał w trójpalczastej ręce. Chwila potrzebna wszystkim na zebranie się w hangarze wystarczyła, aby Quarianin zdradził, że jest najemnikiem. Na życie, zarabiał jako kurier. Przewoził oraz odbierał przesyłki w całej galaktyce. Czuł się pewny w tym, co robił, nie przeszkadzała mu wojna. Wręcz przeciwnie. Widział w niej okazję, aby dorobić się niezłej sumy kredytów. To nie było jego pierwsze zlecenie wyciągnięcia kogoś, kto utknął w systemie Mindoir. Ostatnia robota była szybka i przyjemna, poszło gładko, bez komplikacji, żadnych piratów, zbuntowanych załóg innych statków. Ufał, że tym razem będzie podobnie, jedyną trudność w jego subiektywnej obecnie było zlokalizowanie właściwego statku z dziewczyną. Ale przecież od tego byli Wy, prawda?

Każdy, w drodze do hangary, otrzymał prywatną wiadomość od zleceniodawcy. Przyszła na omni-klucz, na zaszyfrowany kanał. Ojciec Aine Taneo raz jeszcze dziękował za to, że zdecydowano się mu pomóc i podjąć się zrealizowania kontraktu. Obiecał, że każdy zostanie sowicie wynagrodzony, zapewnił, że pilot, który czekać miał w doku, wyposażony jest w dodatkowe środki, na wypadek niespodziewanych utrudnień w systemie Mindoiru, posiadał również jego wszelkie upoważnienia, przepustki, dyspensy. Taneo miał świadomość, że wysyła grupę w miejsce, o którym tak naprawdę niewiele wiadomo, dlatego też wraz z wiadomością przesyła kod alarmowy, który nadany na odpowiedniej, podyktowanej częstotliwości, miał być gwarantem, że nikt nie przypłaci życiem eskorty jego córki. Opis Aine Taneo, namiary na jej omni-klucz oraz sygnaturę statku, czekał na zleceniobiorców na fregacie. pilot, upoważnił każdego do pobrania danych, poinstruował jak podłączyć się pod prywatny kanał i zrobić kawę z pianką.

Czekał ich kawałek drogi. Długi, żmudny, nudny. Mknąć w nadprzestrzeni, przerzucani z jednego przekaźnika masy do kolejnego, każdy mógł skupić się na dowolnej rzeczy. Quarianin, upewnił się co do koordynatów wprowadzonych w autopilota, zebrał odczyty, przekazał ster pokładowej WI. Usiadł przy stole, wyciągając niewielkie, o dziwo drewniane puzderko, w którym coś zabrzęczało.
- To co? Rundka w kości, aby czas szybciej zleciał? - zaproponował, wysypując na stół przed narożną kanapę sześciościenne kości.
- Możemy zagrać dla rozrywki, ale nie mam nic przeciwko małemu zakładowy na pieniądze. Wyjaśnić zasady? Są banalnie proste. Wygrywa ten, kto uzyska największą ilość oczek na kościach. To jak? Pierwsze rozdanie? - potrząsnął kubeczkiem, w którego zgrabnym ruchem zgarnął wszystkie kości.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Rubieże systemu

25 paź 2022, o 13:10

Sam już nie wiedział po co zgodził się na kolejne zlecenie. Może dlatego, że brzmiało dość prosto. Płacili dobrze, mógł nabyć nowe kontakty, a może nawet będzie mógł się wyżyć na złoczyńcach. Nie był od nich lepszy, ale przynajmniej tutaj miał motywacje do zabijania. Miał też nadzieję, że pracodawca przekazał im wszystko co mieli wiedzieć. W innym wypadku wszystko co miało pójść łatwo pójdzie źle. Typowe w tym środowisku.
Widok Quarianina go nawet nie zaskoczył. Tych ostatnio spotykał dość często. Odpalił obok niego papierosa i uczestniczył w tym niewielkim smalltalku. Wychodziło na tym, że spotkał starego dobrego przemytnika. Ostatni raz z typowym dla tego zawodu reprezentantem miał do czynienia parę miesięcy wcześniej. Ten tutaj wydawał się trochę śliski, więc musiał go mieć na oku.
Wiadomośc od pracodowacy odczytał i usunął. Wiedział co miał zrobić. Nie musiał wiedzieć nic więcej w kwestii. Dodatkowe informacje na temat tego jak się czuje ojciec poszukiwanej interesowały go tyle co nic. Jak dobrze pójdzie to pieniądze wpadną na konto i będzie mógł zapomnieć o tej eskapadzie. Będzie miała specjalne miejsce gdzieś pomiędzy “Nie pamiętam”, a “Możliwe”.
Zdziwił go za to widok znajomych twarzy. Szczególnie Kiru, którą spotykał na prawie każdym ostatnim zleceniu. Posiadanie potężnego Yagha zawsze dawało niewielką radość.
- Widzę, że gust w zleceniach masz znajomy.
Parsknął śmiechem do swojej towarzyszki podróży. Rozsiadł się wygodnie na miejscu obok pilota.
- Wchodzę za sto. - Oparł się wygodniej o siedzisko. Oczywiście nie mogło zabraknąć paczki papierosów, papierośnicy i zapalniczki na stole przed nim. Skoro przelot miał trochę zając to mógł przynajmniej odpocząć od zgiełku tłumów. Z tymi ostatnimi miał za dużo spotkań.

0

Nawet nie patrzył na wynik. Do tego mógł wrócić później jak ktoś się dołączy. Nie chodziło o wygraną. Po prostu mu się nudziło na pokładzie.
- A co ściągnęło ciebie?
Przeniósł wzrok odpalając magicznego papieroska. Zaciągnął się mocno do płuc. Widok Pani Doktor trochę go dziwił. Zresztą zawsze go dziwiło, że pojawiała się dość dziwnym jak na swoją profesję miejscach. Nie jemu było to jednak oceniać. Martwiło go, że może robić problemy w kwestiach moralnych.
Reszty nie znał. Chociaż musiał przyznać, że ludzki mężczyzna to był kawał schabu. Ludzka kobieta też raczej do normalnych nie należała. Cóż, przynajmniej w końcu spotkał reprezentantów najemników, którzy nie mieli żadnych konszachtów z wojskiem. W końcu. Gdyby znowu musiał spędzać czas przedstawicielami jego zawodu z dobrym serduszkiem to by nie wytrzymał. Za dużo ich ostatnio było.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 190
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: Rubieże systemu

25 paź 2022, o 22:27

Kolejne zlecenie okazało się być takie pochodzące od Przymierza. Luna czuła jak przechodzi jej po plecach zimny dreszcz i wywraca oczami, nie tylko w duchu. Ostatnie na co miała teraz nastrój i ochotę to było użeranie się z żołnierzykami, którym odebrano zdolność samodzielnego myślenia zastępując to bezmyślnym przytakiwaniem na rozkazy i nie wychodzenie poza nie. Wycięte jaja i brak własnej inicjatywy, to były rzeczy, którymi Luna zdecydowanie gardziła. Ugh, ale nie mogła odpuścić zlecenia, potrzebowała bowiem kolejnego zastrzyku finansowego. A i kto wie, może trochę rozrywki zazna. Szczególnie dobrze się bawiła kiedy mogła coś, a jeszcze lepiej kogoś, spalić. Choć to misja Przymierza, postanowiła nie grzebać całej swojej nadziei. W końcu jako latynoska, powinna być optymistką prawda?
Cóż Luna również ostatnio miała wyjątkowe szczęście do spotykania na swojej drodze Quarian. Dlatego widok Quarianina nie zaskoczył jej szczególnie, chyba taki urok misji, które wybiera, że zawsze spotka co najmniej jednego.
Aine Taneo. Misja ratunkowa. Córeczka w tarapatach. Jakie to słodkie. Jeszcze bardziej słodko będzie jak wpłyną na jej konto kredyty. Luna tym razem uzbrojona była w kilka lizaków o smaku coli w swojej kieszeni. Odpakowała jeden, wsadziła do ust po czym oparła się o ścianę i doczytała resztę zlecenia. Tak misja ratunkowa zaiginionej córeczki. Świetnie. Ale kawę to sobie zrobiła skoro proponowali. Nawet taką z podwójną pianką, bo sobie żałować nie będzie. Mieszanina smaku kawy i lizaka również zdawała się jej nie przeszkadzać.
Kiedy usłyszała o możliwości gry w kości, nie namyślała się długo, wypiła ciepłą kawę duszkiem, starła piankę z ust ręką i przysiadła do stolika. -Też wchodzę za sto. Vamonos. powiedziała zgarniając kości do kubeczka by wyrzucić je na stolik. Rozejrzała się po pomieszczeniu, ale mężczyzny, który rzucił przed chwilą kościami nie znała. Co za cudowna okazja do poszerzenie kontaktów. Choć prędzej na misji, która ma cokolwiek wspólnego z Przymierzem spodziewała się, że ktoś ją ostro wkurwi.

0
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 416
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: Rubieże systemu

26 paź 2022, o 01:09

Docierające zewsząd wiadomości o wojnie wydawały się nie robić na obywatelach Cytadeli zbyt wielkiego wrażenia, co było nadzwyczaj dziwne i nieco szokujące. Naturalnie, masakra Mindoiru i ogrom nieszczęścia, który wylał się głównie na ludzi, spotkały się z odzewem - ofertami pomocy, deklaracjami wsparcia i podobnymi mniej lub bardziej pustymi gestami, ale był to chwilowy zryw, niewiele większy niż reakcja na doniesienie o trzęsieniu ziemi czy powodzi w którejś z kolonii. Mindoir i wybuch wojny z SST szybko zeszły na dalszy plan i drugie strony gazet, zastąpione premierą kolejnej części Blasto, doniesieniami o zarazie w Wędrownej Flocie, relacją z pogrzebu Vanessy Ditorino czy innej medialnej papce. Przekazy wojenne popularniały szybko, a Cytadela żyła swoim własnym życiem.

Nie dla Tori jednak. Gdzieś wewnątrz czuła, że gdyby odwróciła się od potrzebujących pomocy i zignorowała konflikt próbując żyć po swojemu, nie byłaby w zgodzie ze sobą samą. Podjęła już przecież decyzję co do własnej przyszłości, teraz należało realizować plan - mimo wszystko, jej podróż na Thessię i wstąpienie do służby wojskowej musiało poczekać jeszcze chwilę. Mindoir wciąż leczył rany i liczył zabitych i zaginionych, a Tori nie zamierzała siedzieć wygodnie na zadku i narzekać na niesprawiedliwość losu. Dlatego widząc zlecenie - może nie stricte militarne, może nie mające jakiegoś wielkiego wpływu na sam konflikt, ale mogące dać ludziom nadzieję i odrobinę radości w tym ponurym czasie, zgłosiła się bez wahania i teraz - odziana w odświeżony pancerz, z nową bronią w kaburze, uginając się pod ciężarem sporych rozmiarów torby zawierającej jej własne gadżety i wygranego jakiś czas temu pomocniczego mecha - wchodziła na pokład statku który miał ją zabrać nad planetę, która została ponownie potwornie okaleczona. Może nie do końca nad samą planetę, ale w poszukiwaniu zaginionych, niewinnych ofiar bezsensownego konfliktu, które zdane były obecnie na łaskę piratów, łowców okazji, złomiarzy i nielicznych ekip ratunkowych.

Statek nie był może cudem techniki, nie był też luksusowym liniowcem ani wygodnym pasażerskim promem, ale Tori nie narzekała. Zresztą, jej ostatnia podróż “wygodnym promem” zakończyła się niemal zamarznięciem na Gellix, może dla odmiany ta mniej luksusowa jednostka będzie bardziej szczęśliwa? Zresztą, pilot był quarianinem, a zdążyła się już nasłuchać na temat ich umiejętności technicznych, dlatego gdy tylko drzwi śluzy zamknęły się za nią skinęła pilotowi przyjaźnie głową i zaszyła się w kącie, przeglądając dostarczone przez zleceniodawcę materiały. Znad swojego omni-klucza zerkała co jakiś czas ciekawie na pozostałych członków zespołu, zwłaszcza, że niektóre twarze były znajome. Striker, którego poznała podczas “glitcha” zdecydowanie nie był jej faworytem. Owszem, w walce był niezły, ale jego nastawienie do otaczającej go rzeczywistości i brutalność zdecydowanie nie były w typie Tori. Luna, współtowarzyszka niedoli na Gellix była kolejną znajomą twarzą i Tori ucieszyła się, widząc “bratnią duszę”. Pozostałej dwójki nie znała - czy aby jednak? Yaghowie nie byli zbyt często widywani w przestrzeni Cytadeli, a Athame skrzyżowała ścieżki Tori już po raz drugi z przedstawicielem tej rasy. Czy to nie ten sam yagh z którym kiedyś zacięła się w windzie? Pomijając pytanie co, na boginię, robił yagh w misji ratunkowej? Zganiła się jednak za tą myśl. Zapewne to samo co ona sama - stara się pomóc innym. W takim razie jedynym nieznajomym pozostawał ciemnoskóry, zwalisty mężczyzna. No cóż, jeśli okazuje się, że w przypadkowo zebranym zespole nie zna jedynie 2 osób (wliczając pilota), to nie jest aż tak źle.

Propozycję wzięcia udziału w grze w kości skomentowała jedynie lekkim uśmiechem i przeczącym potrząśnięciem głową, choć później wyciągała szyję by zobaczyć kto wygra rzuty. Nie ciągnęło jej do hazardu, pieniądze powinno się tracić w inny sposób - gdyby zamiast gry zaproponowano jej zakupy w którymś z butików, zapewne oferta byłaby zdecydowanie bardziej atrakcyjna... Ale nie było tu butików, co było oczywiste i zrozumiałe. Zamiast tracić czas na hazard powinni skoncentrować się na zadaniu, a jak do tej pory raczej nikt się do tego nie kwapił. Co prawda wciąż było jeszcze sporo czasu, podstawowe informacje w zasadzie już mieli od zleceniodawcy, a i tak musieli czekać aż znajdą się na miejscu by w pełni ocenić sytuację. Pozostawało zatem czekać co Athame przyniesie.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Longinus Varro
Awatar użytkownika
Posty: 46
Rejestracja: 20 wrz 2022, o 14:58
Miano: Longinus Varro
Wiek: 40
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Łowca nagród, Zawadiaka
Lokalizacja: Illium
Kredyty: 34.450

Re: Rubieże systemu

26 paź 2022, o 18:39

Gdyby ktoś spytał Longinusa dlaczego właściwie podjął się tego zlecenia, odpowiedziałby, że nie wie. Być może bardzo potrzebował kredytów i zdecydował się nie być zbytnio wybrednym jeżeli chodziło o dobór robót, zwyczajnie biorąc co popadnie. Albo wręcz przeciwnie, był tutaj z polecenia SST, aby zinfiltrować otoczenie, przeniknąć do siatki Przymierza i pod przykrywką “dobrego najemnika” raportować o tym, co się dzieje, jak i kiedy.
A może, co byłoby najbardziej prawdopodobne w jego wykonaniu, przekonał się, że Przymierze niezbyt przykładało się do trzepania potencjalnych kontrahentów i skoro już się dostał, to przylazł. Tak o, po prostu. Dla beki.
Samo Przymierz Układów było mu absolutnie i całkowicie obojętne. Nie miał o nich większego zdania, ot militarna frakcja jak każda inna. Cholera, gdyby za młodu był nieco mądrzejszy a mniej narwany, to istniała spora szansa, że sam chodziłby teraz w mundurze. Czy prezentowałby się w nim dobrze? Ciężko powiedzieć, on sam pewnie uznałby, że ni chuja. Ale to też gadanie kolesia, który od niespełna dwudziestu lat lata po kosmosie i strzela do kosmitów. Czyli w sumie podobnie jak w Przymierzu. Za to z dużą dozą chaosu, oportunistycznych zagrywek i braku poszanowania jakichkolwiek reguł. Pod tym względem Przymierze się chowa.

Longinus nie dołączył do gry w kości. Zamiast tego znalazł sobie wygodny - i całkiem spory - kąt, który zaanektował jako swój własny, gdzie rozłożył się ze sprzętem i rozsiadł na tyle wygodnie, na ile był w stanie. Zamiast grać, postanowił wczytać się w dane i raporty dotyczące zlecenia, by wyciągnąć jak najwięcej informacji. Czarny interfejs omni-klucza wyświetlał kontrastujące kolorem napisy i obrazy. Musiały takie być, bo przy pierwszym odpaleniu po zakupie chipa kolorystycznego, Longinus stwierdził, że “gówno widzi, kurwa mać”, i musiał nieco przekalibrować swój szpanerski czarny omni-klucz, aby nie musiał się męczyć, za każdym razem, gdy go odpalał.
Całkiem ładna — oznajmił z batonem w gębie, zaczytując się w informacje o Aine Taneo. — To niedobrze dla niej. Zwłaszcza że minęło już trochę czasu. Ciekawe czy jeszcze w ogóle żyje.
Na Rubieżach nigdy nie było dobrze. Ale teraz robiło się już po prostu przejebanie. I o ile oni tutaj jeszcze mogą coś podziałać, o tyle w przypadku córy Ziemskiego polityka szanse drastycznie spadały. No, chyba że był z niej jakiś ultra komandos Przymierza opracowany w jakimś chińskim tajnym laboratorium.
Biorąc jednak pod uwagę same czarne scenariusze, to najlepszym z nich byłoby, gdyby Aine Taneo była martwa. Może jej ciało dryfuje gdzieś po opuszczonych korytarzach jednego z wraków. W najgorszym przeżyła i została znaleziona przez kogoś, kto wcale nie powinien jej znaleźć. Tak czy inaczej, szanse na w pełni szczęśliwe zakończenie były dość niewielkie. Przynajmniej w jego odczuciu. Ale chętnie by się pomylił, dlaczego nie? W końcu nic nie miał ani do samej poszukiwanej, ani do jej ojca. Wręcz przeciwnie, nawet by się ucieszył, bo zadowolony rodzić to hojny rodzic.
Wybrałaś kiepski moment na bycie daleko od domu — rzucił, patrząc na dane wyświetlane na omni-kluczu — Aine Taneo.
ObrazekObrazek
Kiru Heidr Varah
Awatar użytkownika
Posty: 663
Rejestracja: 3 cze 2013, o 22:04
Miano: Kiru Heidr Varah
Wiek: 100
Klasa: Szpieg
Rasa: Yahg
Zawód: Przemytnik
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Krwawa Horda, jako Urdnot Kubera poszukiwana przez organizacje zwalczające przemyt
Kredyty: 48.138
Medals:

Re: Rubieże systemu

26 paź 2022, o 23:32

Jak zwykle z ambitnych planów Kiru by powałęsać się po galaktyce nic nie wyszło, a to za sprawą dwóch nieuleczalnych chorób: Syndromu Jeszcze Jednego Zlecenia i Zespołu Ciężkiego Niedoboru Kredytów. Owe przypadłości po raz kolejny podstępnie przyciągnęły ją na strony z ogłoszeniami dla najemników, które ostatnimi czasy dosłownie pękały w szwach. Po wybuchu przekaźnika oferty takie jak obecna pojawiły się na kanałach najemniczych liczone w setkach. Niestety brutalna prawda była taka, że większości poszukujących nie było stać na wynajęcie prywatnej grupy i opłacenie jej podróży od niebezpiecznego systemu. Ze szczególnym uwzględnieniem kosztów paliwa, które wobec braku przekaźnika musiałby być ogromne.
Dodatkowo ciekawiło ją dlaczego wysoko postawiony w Przymierzu zleceniodawca musiał wynająć grupę najemników by wyciągnąć z systemu swoją córkę. Oczywiście polityk wykazywał się naprawdę dalece idącym optymizmem licząc, że uda im się sprowadzić dziewczynę całą i zdrową. Uwięzione w systemie statki musiały być prawdziwym paśnikiem dla piratów i innego elementu. Cała nadzieja w tym, że w najgorszym wypadku dostaną co nieco za sprowadzenie zwłok.
Po przybyciu na miejsce od razu odkryła, że nie tylko ona ma problem z przerwaniem ciągu zleceń. Obecność Strikera na ten moment można było uznać za pozytywną okoliczność gdyż był kompetentny, o ile nie nawalała mu broń.
- Też chętnie zagram – stwierdziła sięgając po kości. Mieli przecież sporo czasu do zabicia, a najważniejsze informacje na temat zlecenia i celu już posiadali.

0
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Rubieże systemu

27 paź 2022, o 07:06

0


Miejsca przy niewielkim, wymagającym pochylania się zwłaszcza dla przedstawicielki rasy yagh stole było wbrew pozoru sporo; kości potoczyły się czterokrotnie, quarianin sumiennie zliczał wyniki. Rzucił ostatni, tym samym plasując się na pierwszym miejscu. O włos.
- Było blisko - podsumował dwadzieścia trzy do dwudziestu czterech Strikera i skinął z uznaniem głową. Zamieszał raz jeszcze kośćmi w kubeczku, głuche dźwięki znikały jednak na tle pracującego systemu statku.
- To co? Druga runda? - gotów był przekazać puzderko Lunie, bądź Kiru w myśl zasady, że jednak kobiety mają pierwszeństwo. Nie było to wpisane w jego rasę, często jednak obcował z ludźmi, nabrał ich manier, można było więc powiedzieć, że pretendował do miana dżentelmena. Lub był zwyczajnie uprzejmy.
WI statku poinformował o zbliżaniu się do przekaźnika masy. Pilot podniósł się, ogarniając spojrzeniem panel w kokpicie. Siedzieli w połowie drogi od stanowiska pilotującego do śluzy za którą znajdowało się wyjście, a także kapsuły ratunkowe. Wchodząc na pokład, być może ktoś zwrócił uwagę, iż tych było tylko - aż? - trzy.
- Koordynaty się zgadzają, moc i zasób paliwa również... Przed nami dwa przekaźniki, trzeci powinien nas wyrzucić w Mindoirze... - ciężko było jednoznacznie stwierdzić, do kogo mówi quarianin. Do siebie, pod nosem? Do nich? Weszli w nadświetlną, obraz po drugiej stronie rozmył się. Z prędkością światła, przekaźnik przerzucił statek w polu zasięgu. Po kilku, długich minutach, w końcu światło unormowało się w mgławicę, a fregata obrała kurs na kolejny z przekaźników. Quarianin usiadł, tym razem wygodniej wyciągając nogi.
- Bez obaw. Nawet, gdyby z jakiegoś na ten moment niewyjaśnionego powodu, bo i skąd, jak i dlaczego, miałoby nas wyrzucić nie w tym systemie, co powinno, mamy lokalizator Przymierza. Nie grozi nam los rozbitków, choć niektórzy piraci w przestworzach cenią sobie ścieżkę, którą obrali... - dodał bez większego przekonania, przekazując kubek z kośćmi dalej.
Na zdjęciu przedstawiającym dziewczynę widać było jej szeroki uśmiech, śmiejące się oczy, elegancką, czarną sukienkę dopasowaną do smukłej sylwetki. Cyfrowa fotografia musiała powstać przy okazji większego wydarzenia, być może gali, bądź innego charytatywnego balu, na którym parlamentarzysta bywał w otoczeniu rodziny. Była młoda, charakterna. Nie sprawiała wrażenia silnej, gotowej poradzić sobie w trudnych warunkach. Bliższe przysunięcie na fragment zdjęcia obejmującego jej lewą łopatkę, ukazywał skrawek tatuażu. Ogon chińskiego smoka. Przywiązanie do tradycji.
Na krótką chwilę, raptem parę sekund, nie dłużej, niż pięć, przepięcie systemu zgasiło wszystkie światła. Zapaliły się na nowo niemalże tak szybko, jak szybko zdążyły zgasnąć. Wystarczająco, aby nie odezwał się system awaryjny oraz awaryjne oświetlanie, nie dość, aby oko nie zarejestrowało mignięcia.
- Spokojnie. To efekt masy, która nas zaraz obejmie - quarianin nie wyglądał na przejętego, a już na pewno nie na niezaniepokojenie.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 190
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: Rubieże systemu

30 paź 2022, o 22:59

-Mierda! rzuciła kiedy ułożenie jej kostek po tym jak się zatrzymały wskazywały na to, że daleko będzie jej do wygranej. Nie trzeba było długo czekać by okazało się, że jej przeczucie było jak najbardziej trafne. Westchnęła ciężko, no bo kto tak naprawdę lubi przegrywać. Nie zamierzała się jednak poddawać, tylko spróbować drugi raz. Danie sobie drugiej szansy to nic złego. Kiedy piła alkohol, też wolała robić to zawsze do pary. Dwie, cztery, sześć kolejek. Takie drobne zboczenie.
-Druga runda- skinęła głową i przejęła od Quarianina kubeczek z kościami. Jak dla niej to, że była kobietą nie dawała jej pierwszeństwa, bardziej chodziło o uprzejmość w samej grze, przegrany zaczyna. Przynajmniej ona zawsze kierowała się takimi zasadami, kiedy grała z innymi najemnikami i to niezależnie od płci czy rasy.
Luna westchnęła kolejny raz, po przygodach jakie miała w lodowym piekle znanym jako Gellix, nie chciała nawet myśleć o jakiejkolwiek możliwości tego, że mogliby znaleźć się gdzie indziej niż planowali i mieli się znaleźć. Takie przypadkowe miejsca to raczej mocno przyjebane dziury. Pozostało wierzyć, że pilot wie co robi i nic niespodziewanego się nie wydarzy.
Uśmiechnęła się do Tori, łapiąc przelotnie jej wzrok. A kiedy już rzuciła kostką po raz drugi wstała od stolika i podeszła do Tori.
-Wychodzi na to, że galaktyka to jednak małe miejsce, skoro można wpaść tak przypadkowo na znajomą twarz. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze i stronisz od podobnych przygód, do tych jakie przeżyłyśmy. powiedziała puszczając do lekarki oko. Nie pozostało nic innego jak przyjrzeć się danym o porwanej jakie zostały im przekazane. Raczej najemniczka nie sądziła, że odnajdą ją żywą, być może w jednym kawałku. Przypatrzyła się więc tatuażowi by zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Po tym można rozpoznać ciało. Bądź część ciała.
Fakt przygaszenia świateł przyjęła ze spokojem, nie pierwszy nie ostatni raz, poza tym było to coś na co nie ma wpływu, nie ma też potrzeby się przejmować.

0
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 416
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: Rubieże systemu

31 paź 2022, o 01:09

Hazard kwitł w najlepsze, kości toczyły się po stoliku, na co Tori zareagowała jedynie cichym westchnięciem. Jej samej nigdy do hazardu nie ciągnęło. W tej kwestii kierowała się raczej doktryną siari wpojoną jej przez babkę i przez wieloletni wpływ wychowania w Zakonie - “wszystko jest jednym”, a nasza ścieżka i droga życia jest z góry ustalona. Gry losowe nie wpisywały się w tą doktrynę, los nie miał znaczenia i przegrywał z wolą bogini. Ktoś wygrywał, ktoś przegrywał, lecz w ogólnym rozrachunku bilans pozostawał niezmienny. Jeżeli ktoś ma wygrać w takich zabawach - to wygra, niezależnie od ilości prób i starań, dlatego Tori nawet nie miała zamiaru uczestniczyć w grze która nie miała wpływu na jej los, ani na którą ona sama i jej czyny wpływu nie miały. Nie znaczyło to jednak, że potępiała czy w jakiś sposób dyskryminowała graczy - co to, to nie. To był wolny wybór uczestników i gdy usłyszała zadowolone sapnięcie quarianina i pomruk rozczarowania pozostałych graczy, uśmiechnęła się lekko do pilota skinąwszy my głową. Wygrał tym razem, bogini okazała mu swą wolę. Czy to coś znaczyło? Zapewne nic ponad to, że kilka kredytów zmieni właściciela. Obstawianie wyników drogi Athame było bezcelowe, wszak bogini okaże swą wolę gdy będzie to potrzebne, a nie gdy będzie się ją do tego zmuszać. A naciskanie losu i testowanie swojego szczęścia mogło sprawić, że bogini w chwili najważniejszych wyborów odwróci się od graczy, zostawiając ich samym sobie, co z pewnością nie zaowocuje powodzeniem w ich działaniach.

Sygnał z kokpitu sprawił, że ponownie podniosła wzrok znad danych o zaginionej wyświetlanych na ekranie swojego omni-klucza. Zbliżali się do przekaźnika masy, co zawsze wywoływało w niej lekkie podniecenie. Widok gigantycznego konstruktu protean sprawiał nieodmiennie niesamowite wrażenie, a świadomość, że rasa, która stworzyła przekaźniki od tysięcy lat już nie istniała przydawał temu tylko pikanterii. Proteanie pozostawili po sobie dziedzictwo, z którego korzystała cała galaktyka - sama Cytadela, przekaźniki, technologia efektu masy, nawet broń, z której wszyscy korzystali... gdyby nie oni, współczesne cywilizacje być może wciąż jeszcze by się nie znały. A jednak ich rasa zniknęła, wytarta z kart historii, zastąpiona przez tych, którzy przyszli po niej. “Co my zostawimy jako swoje dziedzictwo?” - pomyślała asari - “zgliszcza onegdaj tętniących życiem światów czy równie wspaniałe osiągnięcia co nasi przodkowie?”

Pojawienie się przy niej Luny przerwało filozoficzne rozmyślania Tori, która podniosła wzrok na ludzką kobietę i uśmiechnęła się przyjaźnie - Nie narzekam, dziękuję że pytasz - odparła - Istotnie, bogini splata nasze losy. Szczerze powiedziawszy to chwilę temu właśnie uświadomiłam sobie, że z całego towarzystwa nie znam jedynie naszego pilota i tego wysokiego jegomościa, który zaszył się w kącie - wskazała na Longinusa - Przetrwałyśmy Gelix, przetrwamy i teraz, a bogini poprowadzi nas na właściwą ścieżkę. A może uda nam się przy okazji uratować życie czekającym na pomoc - ponownie uśmiechnęła się przelotnie.

Przez chwilę wymieniały jakieś zdawkowe uwagi na temat materiałów przekazanych im przez zleceniodawcę, a gdy światła na chwilę zgasły, Tori podniosła wzrok na quarianina i odezwała się wystarczająco głośno, by pilot ją usłyszał - Może zamiast kośćmi zająłby się pan doprowadzeniem nas w jednym kawałku do celu? Nie uśmiecha mi się awaryjne lądowanie w jakimś lodowym piekle czy na innej zapomnianej przez boginię planecie... Podobno quarianie znają się na swoich statkach jak mało kto. Ten blackout był efektem awarii? Nie przypominam sobie żebym z czymś takim się spotkała podczas innych podróży. Poza tym - dodała po chwili, tym razem kierując słowa do pozostałych członków misji - Przydałoby się ustalić parę kwestii dotyczących działania. To misja ratunkowa i niezależnie od sytuacji i przeciwności losu które nas spotkają musimy o tym pamiętać. Ratujemy ludzi, pozbywamy się ewentualnie tych, którzy będą starali się nam w tym przeszkodzić. Prawda, panie Striker? - skupiła wzrok na najemniku - Nie będziemy strzelać do nikogo bez wyraźnego powodu?

Jej spojrzenie spoczywało na mężczyźnie przez kilka długich sekund. Tori pamiętała doskonale zachowanie Strikera podczas glitcha. Owszem, był skuteczny w walce i jego “tumiwisizm” mógł być przydatny, ale pamiętała także scenę, gdy strzelał do bezbronnej asari tylko po to, by zatrzymać ją i wyciągnąć z niej informacje. A to zdecydowanie nie było zachowanie, które Tori by pochwalała.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Kiru Heidr Varah
Awatar użytkownika
Posty: 663
Rejestracja: 3 cze 2013, o 22:04
Miano: Kiru Heidr Varah
Wiek: 100
Klasa: Szpieg
Rasa: Yahg
Zawód: Przemytnik
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Krwawa Horda, jako Urdnot Kubera poszukiwana przez organizacje zwalczające przemyt
Kredyty: 48.138
Medals:

Re: Rubieże systemu

31 paź 2022, o 08:07

Porażkę w kościach skwitowała jedynie wzruszeniem ramion, to zdecydowanie nie był jej pierwszy hazard uprawiany przed misją i z całą pewnością nie ostatni.
Uwaga quarianina o przekaźnikach była, z braku lepszego określenia, dziwna. Chociaż patrząc na parszywe szczęście, jakie towarzyszyło jej w trakcie ostatnich zleceń to wcale nie by jej nie zdziwiło gdyby wylądowali za przekaźnikiem Omega 4 czy innym równie uroczym zakątku. Zazwyczaj z radością powitałaby podobną przygodę, ale nie było gwarancji że zarobili by na niej jakieś kredyty.
Przelotnie spojrzała na trzymane przez człowieka zdjęcie. Jej ogólny wygląd znali już wcześniej, ale przybliżenie zdjęcia ujawniło pewien ważny szczegół.
Dobrze, że miała tatuaż; mogło to być pomocne w identyfikacji ewentualnych zwłok, o ile nie będą one zmasakrowane do tego stopnia, że pomoże tylko badanie DNA.
- Jasne – rzuciła sięgając po kubek z kośćmi by wykonać kolejny rzut.
Gdy światła zamrugały zerknęła przelotnie na towarzyszy podróży. Sama nie czuła nic, ale ich reakcja mogła jej podpowiedzieć czy działo się coś poważnego.

0
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Rubieże systemu

31 paź 2022, o 14:05

Wynik nawet go zbytnio nie wzruszył. Miał kredyty tak zwane kredyty, które mógł przewalić na jakieś głupoty. Niby mógł oszczędzać, ale co to za przyjemność z życia? Żadna. Wziął od razu kości by zagrać jeszcze raz.

0

Tym razem też nie spojrzał na wynik rzutu. Wolał się dowiedzieć na koniec. Irytacja trwała wtedy krócej i można było dalej grać. Przynajmniej do czasu, aż wszystko zacznie się znowu walić. Miał tylko nadzieje, że ze wszystkich idiotycznych misji jakie zrobił w ostatnim czasie ta pójdzie najłatwiej. Przecież mieli tylko złapać jakąś dziewczynkę na wrogim terytorium. Do tego leciał z najemnikami. To nie mogło się wywalić.
Spojrzał na pilota kątem oka, który zbierał opieprz od Pani Doktor. Cudownie. Ich zespół dostał moralną kotwicę. Miał nadzieję, że przyniesie to jakikolwiek pozytywny efekt zamiast konfliktów w zespole. Jemu to było trochę bez różnicy. Chodziło tylko o wykonanie zlecenia.
- Oczywiście, że tak Pani Doktor. - Spojrzał na nią z ukosa siedząc przy stole. - Nigdy nie strzelam do ludzi bez wyraźnego powodu. Jeśli ktoś zagrozi bezpieczeństwu operacji i życiu dziewczyny, to zagrożenie zostanie wyeliminowane.
Uśmiechnął się do Asari. Nie wiedział szczerze mówiąc dlaczego jest na niego tak cięta. Nie pamiętał też żeby postrzelił kogoś w swoim życiu dla zabawy czy bez większego powodu. Jakby nie patrzeć bycie kowbojem nie było najłatwiejsze w ukrywaniu.
- Nie jestem niestety fundacją charytatywną i nie mam zamiaru ratować każdej żywej jednostki. - Oparł się wygodniej o krzesło. - Jesteśmy tu by wykonać zlecenie, odchodzenie od niego w ramach poczucia wyższości moralnej zostawiamy w domu. To mało profesjonalne.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Rubieże systemu

1 lis 2022, o 20:01

0

Tajny rzut MG
1


- Spokojnie, Pani Doktor! WI statku ma wszystko pod kontrolą, najmniejsze odchylenie jakiekolwiek parametru od normy zostanie przez nią wyłapane. Dotrzemy do celu w jednym kawałku, proszę się o to nie martwić. Ręczę za bezpieczną podróż i ten statek, choć... Nie jest do końca mój - przyznał po chwili wahania, jakby quarianin rozważał wewnątrz własnej głowy czy powinien dzielić się tą informacją.
- Musiałem przesiąść się na własność Przymierza, inaczej nie wpuściliby nas tutaj na specjalnych przepustkach. Nasz zleceniodawca ma chody, nie powinno to nikogo dziwić. Zapewniam jednak, że już latałem na tej fregacie i jestem zgrany z pokładowa WI. Wszystko mam o tutaj - wskazał na swój przygaszony omni-klucz, bębniąc opuszkiem o wyświetlacz na ręce.
- Nie ma absolutnie żadnego powodu, aby interesować się nie swoimi sprawami i niepotrzebnie zaczynać strzelaninę... Jeżeli mogę coś zasugerować. Jestem pilotem, kiepsko radzę sobie w walce i wolałbym jej uniknąć. Zapewniam jednak szybki odbiór i ucieczkę przed wrogami. Oby jednak nie było to potrzebne - dodał pod nosem, jednak nie na tyle cicho, aby nie wyłapać jego słów.
Kości potoczyły się po stole. Quarianin, sprawiał wrażenie kogoś, kto wpatrywał się w nie jak zaklęty. Wierząc, że siłą własnej woli przechyli ściankę na korzystniejszy wynik. Nie wszystko jednak poszło do końca po jego myśli. Widać było to po zwężających się, dwóch punktach widocznych na szybie hełmu.
- Nieźle! - wyciągnął rękę, aby zbić piątkę z Kiru, której poszło w tej rundzie najlepiej. Szczęście, uśmiechnęło się do niej jeszcze kilkukrotnie. Ostatecznie, to właśnie yagh wygrała, quarianin nie zniósł najlepiej porażki choć starał się z godnością zaakceptować fakt, iż został ograny w grze, w której uważał się za mistrza.
Późna godzina wyświetlana na cyfrowym zegarku czasu Cytadeli ostudziła jego zapał, aby zaproponować rewanż. Kilka godzin podróży w nadświetlnej dzieliło ich od kolejnego przekaźnika, nie było sensu ślęczeć nad stołem. Powinni wkroczyć względnie przytomni do systemu Mindoir, dlatego też zaprowadził swoich towarzyszy pod pokład, gdzie na niewielkiej przestrzeni, która wymagała od wyższych osobników pochylania się, znajdowało się sześć pryczy. Każda z dostępem do osobistej szafki.
- Proponuję podzielić się wartami. Po dwie osoby, na wypadek gdyby jednak jedna miała ciężkie powieki. Wezmę pierwszą, sprawdzę, czy wszystko jest dobrze ustawione i wyliczone. Jak ktoś jest odważny, tam za rogiem można wejść do łazienki i spróbować zmieścić się pod prysznicem. W lodowce są batony proteinowe i jakieś odżywcze tubki. Ekspres na górze, nie obowiązuje segregacja śmieci. Dobranoc! - rzucił będąc już jedną jedną na drabince i wspinając się na właściwy pokład.
Nucąc pod nosem sobie znaną melodię, rozsiadł się na fotelu. Osobę, która pełniła z nim wartę, obdarzył przelotnym spojrzeniem. Płynął palcami po dotykowej klawiaturze, na wyświetlaczu przed fotelem pilota migały współrzędne, dane techniczne. Wszystko wydawało się być w jak najlepszym porządku, a skok napięcia nie powtórzył się.
W sennej atmosferze, na której upłynęła kolejna godzina, a nawet więcej, odezwał się bez ostrzeżenia komunikator.
- SSV Orpheus, mówi komandor Telessta Radiis. Dowodzę statkiem zwiadowczym Republiki Asari. Mamy poważne uszkodzenia, proszę o zezwolenie na wejście na pokład i udzielenie nam pomocy. Zaakceptujcie transfer. Przesyłam niezbędną autoryzację potwierdzając moją tożsamość i przynależność do Republiki Asari - spokojny, kobiecy głos, rozbiegł się echem po fregacie. Quarianin zasępił się, pochylając się nad konsolą. Pytające spojrzenie rzucił osobie siedzącej obok, komunikat był także słyszalny pod pokładem. Na wspólnej łączności, a także w głośnikach.
W tle, wyrósł co najmniej trzy razy większy statek asari, lecący na kurs ich fregaty, bynajmniej nie kolizyjny.
- Zczytuję sygnaturę. Potwierdzam powiązania z Republiką Asari i ichniejszymi komandoskami - zameldowała WI.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 416
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: Rubieże systemu

4 lis 2022, o 00:31

Odpowiedzi Strikera nie skomentowała. Najemnik żył w swoim własnym światku, wyznawane przez niego wartości i zasady nie do końca współgrały z jej własnymi, jednak dopóki będą działać razem, a człowiekowi nie przyjdzie do głowy ustalać priorytety po swojemu, nie powinno być problemu. Sama nie wiedziała nawet, czemu to właśnie na niego naskoczyła. W sumie to, że facet szedł po trupach do celu powinno być jego zaletą, a przynajmniej tak długo, jak trupy nie będą stratami ubocznymi we własnym zespole albo wśród niewinnych i postronnych osób. Czy byłby do tego zdolny? Usłyszawszy jego ostatnie zdanie Tori obrzuciła mężczyznę jeszcze jednym, długim spojrzeniem i stwierdziła, że pewnie tak. I że pewnie w takim przypadku nawet nie będzie miał potem wyrzutów sumienia.

- Ja również mam nadzieję, że do żadnej walki nie dojdzie, ale musimy być gotowi na taką ewentualność - odezwała się do quarianina dopiero, gdy ten umilkł - Jednak nasz zleceniodawca jak widać nie jest do końca przekonany. Widzę tutaj większą siłę ognia niż ma mała armia... - Wstała i przeszła w kierunku kokpitu. Obrzuciła wzrokiem kontrolki i wyświetlacze, które nie mówiły jej zbyt wiele, potem zerknęła przez panoramiczne okna, podziwiając przez chwilę obraz na zewnątrz - Wierzę na słowo - odezwała się dopiero, gdy na powrót odwróciła się do wnętrza statku - Chociaż dziwne, że Przymierze udostępniło statek quarianinowi. To znaczy... - dodała szybko, żeby nie być źle zrozumiana - Chodzi mi o to, że oni generalnie nie ufają obcym. Widocznie nasz zleceniodawca faktycznie ma niezłe wpływy.

Na razie nie było na statku nic do roboty. Leciał - jak to pilot ujął - praktycznie sam, a jedyną rozrywką wydawała się trwająca gra w kości. Tori najchętniej przespałaby nudny lot, ale nie czuła się zbytnio zmęczona. Gdy Faehi zakończył sesję hazardu i zaprowadził wszystkich do ciasnego pomieszczenia w którym mogli się przespać, westchnęła tylko lekko. Nie było jej jeszcze do spania, a siedzenie w tej ciasnej przestrzeni i czekanie na dotarcie na miejsce zdecydowanie nie wydawało jej się atrakcyjne, dlatego gdy quarianin zaproponował podział na wachty, zgłosiła się na ochotnika do objęcia pierwszej z nich. Jak się okazało, razem z ich pilotem. Skinęła głową pozostałym, z lodówki wyciągnęła jeden z batonów proteinowych i korzystając z drabinki wdrapała się na powrót na górny pokład w ślad za przewodnikiem. Pogryzając baton weszła ponownie do kokpitu i wślizgnęła się na wolny fotel. Wyświetlacze i kontrolki nic jej nie mówiły. Znaczy, w teorii mogłaby wskazać przeznaczenie niektórych z nich, przy odrobinie wysiłku mogłaby nawet odczytać niektóre wartości i parametry lotu, ale z pewnością nie miała najmniejszego pojęcia jak mogłaby tych informacji użyć - nie znała się na pilotażu, nie wiedziała nawet czy wskazywane odczyty są prawidłowe albo czy chociaż mieszczą się w granicach błędu. Zdecydowanie nie była to jej bajka i nawet nie ciągnęło jej do zgłębiania tajemniczej sztuki pilotażu. Przez dłuższą ciszę siedzieli w milczeniu - Tori podziwiając widoki za oknem, quarianin nucąc coś cicho i co jakiś czas wstukując na klawiaturze jakieś polecenia lub sprawdzając odczyty.

- Zawsze myślałam, że quarianie generalnie ciągną do swoich. Znaczy, że nieczęsto opuszczają Flotyllę - odezwała się cichym głosem, nie odrywając wzroku od widoku gwiazd - Nawet na Cytadeli rzadko zdarza się widzieć jednego z was, a w Huercie nie spotkałam żadnego przedstawiciela pańskiego gatunku. Pan wydaje się jednak być zadowolony pracując jako pilot do wynajęcia, ma pan także, jeśli dobrze zrozumiałam, własny statek... Skąd taka decyzja?

Gdy znienacka odezwał się komunikator, Tori drgnęła. Czy przysnęła? Siedzenie w bezruchu w jednej pozycji w dość wygodnym, głębokim fotelu, nieruchome, pozbawione bodźców otoczenie swoją monotonią z pewnością działało usypiająco. Zmarszczyła brwi, zerkając na głośnik komunikatora i wsłuchując się uważnie w padające słowa, po czym podniosła wzrok rozglądając się wokół i próbując dostrzec komunikujący się z nimi statek. Dostrzegła go, zrobiły to także czujniki ich statku. Przez okno wciąż był odległy, ale na jednym z monitorów pokładowa WI wyświetliła schemat statku, gdy potwierdziła jego identyfikację.

Tori mimo zaniepokojenia odebranym komunikatem uśmiechnęła się lekko na widok statku. Ludzie budowali statki praktyczne i funkcjonalne. Turianie - latające fortece, silnie uzbrojone i opancerzone. Salariańskie statki były zwinne i szybkie. A asari? Ich statki łączyły w sobie wszystkie te cechy, a poza tym były po prostu piękne. Miękkie linie i charakterystycznie zaoblone, delikatne kształty zdradzające prędkość, moc i tworzące technologiczne dzieło sztuki. Asari miały gust i to co tworzyły zawsze miało niezaprzeczalny urok, tak bliski sercu Tori. Widoczny był we wszystkim, co budowały bądź tworzyły - od sztuki, architektury, przez sprzęty codziennego użytku, nawet broń - a kończąc właśnie na statkach.

Głos Telessty rozległ się na całym statku, zapewne budząc bądź alarmując także resztę osób na dolnym pokładzie ich statku, dlatego Tori nie zawracała sobie głowy informowaniem ich o komunikacie. Zerknęła na quarianina i pewnym ruchem aktywowała komunikator. Jej głos początkowo drżał lekko z nagłych emocji, jednak uspokoiła się szybko, starając się brzmieć równie profesjonalnie i spokojnie co jej rozmówczyni - Komandor Radiis, tutaj Tori Te’eria z pokładu Orpheusa - w ten nieco pokrętny sposób poznała nazwę jednostki, którą lecieli - a przynajmniej miała nadzieję, że właśnie tak się nazywał ich statek - Lecimy z misją ratunkową do układu Baldr - może nie powinna tak od razu podawać ich celu, ale po pierwsze, napotkany statek został przed chwilą zidentyfikowany jako należący do Republik, a po drugie, z pewnością nie byli jedynym statkiem lecącym z pomocą ocalałym z Mindoir. W najgorszym wypadku zostaliby uznani za piratów, a tego Tori wolałaby uniknąć - Proszę o więcej informacji, jakiej pomocy potrzebujecie? Macie rannych? Jestem lekarzem, jeśli bogini pozwoli mogę udzielić pierwszej pomocy potrzebującym, jednak nie dysponujemy zapleczem technicznym umożliwiającym poważne naprawy. Jaki jest wasz status?

Podjęła decyzję pod wpływem impulsu i odpowiedziała na komunikat mając gdzieś, co powiedzą inni. Na tym statku patrolowym były inne asari, komandoski, które potrzebowały pomocy. A czy oni sami nie byli właśnie misją ratunkową? Lecieli nieść pomoc - co prawda na zlecenie i uratować mieli konkretną osobę, ale czy znaczyło to, że nie powinni pomagać innym potrzebującym? Może niektórzy z jej towarzyszy by tak postąpili, ale nie ona. Nawet, jeśli pozostali byliby za to na nią wściekli.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Longinus Varro
Awatar użytkownika
Posty: 46
Rejestracja: 20 wrz 2022, o 14:58
Miano: Longinus Varro
Wiek: 40
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Łowca nagród, Zawadiaka
Lokalizacja: Illium
Kredyty: 34.450

Re: Rubieże systemu

4 lis 2022, o 18:51

Longinus się nie śpieszył. Niemalże leniwie przesuwał kolejne strony wyświetlające się na jego omni-kluczu. Już jakiś czas temu skończył zaznajamiać się ze wszystkimi informacjami, w które zaopatrzył ich pan Taneo. Zamiast tego przeglądał sieć, bez większego zaangażowania w cokolwiek. Mieli teraz sporo względnie wolnego czasu, quariański pilot zapewniał ich, że wszystko jest cycuś i elegancko, a on nie miał powodu aby mu nie wierzyć.
Jednym uchem rejestrował rozmowy pozostałych członków drużyny, orientując się, że przynajmniej część z nich się zna. To dobrze i niedobrze. Dobrze, bo istniała szansa, że już ze sobą pracowali i wiedzą czego się po sobie spodziewać, co za tym idzie, lepiej ułożyć strategię działania. Niedobrze, bo właściwa ocena sytuacji, zwłaszcza takiej niekorzystnej, może być przyćmiona ze względu na jakieś poczucie przywiązania czy sympatii. To czasem komplikowało sprawy na tyle mocno, że Longinus zdecydowanie wolał latać solo. Ale czasem się nie dało.
Zdecydował się nie dołączyć do rozmowy na temat ewentualnych strzelanin oraz ich unikania. Lecieli w chujową część kosmosu. Zakładanie, że wszystko będzie dobrze i w ogóle nie trzeba będzie pociągać za spust było myśleniem tak samo naiwnym co życzeniowym. A życzenia miały to do siebie, że rzadko się sprawdzały. Przynajmniej w tej galaktyce.
Mogę wziąć wartę po pierwszej dwójce — oznajmił, kończąc przeżuwać kolejnego batona i oderwał w końcu wzrok od wyświetlacza. — Towarzystwo któregokolwiek z was będzie mile widziane.
To było tyle na temat wart z jego strony. Bo cóż więcej można było dodać w tejże chwili. Nie miał szczególnych preferencji względem partnera bądź partnerki w warcie.

Miał czas dla siebie i wykorzystał go dokładnie w ten sam sposób jak wcześniej. Nie miał zbyt wielu miejsc, do których mógł i chciał się udać, więc nawet nie ruszył się z miejsca, które wcześniej zaklepał jako swoje. Po uwadze na temat prysznica nawet w tamtą stronę nie spojrzał. Jeżeli quaranin mówi, że gdzieś jest ciasno, to nie było sensu dla Longinusa, aby w ogóle sobie tym głowę zaprzątał. Zwykła dekontaminacja będzie musiała wystarczyć póki co.
Z letargu, w który zapadł chwilę później, a trwać miał ponad godzinę, wyrwał go kobiecy głos rozbrzmiewający w komunikatorze. Najemnik wyprostował się powoli, pozwalając by jego mięśnie w końcu zaznały jakiegoś ruchu i słuchał. Pani komandor Asari. Longinus mlasnął z niezadowolenia. Niedobrze, wojskowe Asari zawsze są upierdliwe. Do tego bez ogródek chcą się z nimi łączyć i wejść na pokład? Zapowiadało się ciekawie. A jeszcze bardziej się takowe stało, gdy głos postanowiła zabrać ich własna asari. Longinus spojrzał na nią, gdy już się poderwał z miejsca i ruszył w stronę dwójki obejmującej pierwszą wartę.
Podziwiam pani chęć niesienia bezinteresownej pomocy, pani doktor — wcale nie podziwiał. — Jednakże muszę stwierdzić, że być może zadziałała pani zbyt impulsywnie. Jest taka stara zasada: “Problem, który nie jest nasz… nie jest nasz”.
Pominął już fakt o tym, że na samym początku już zdradziła gdzie i po co lecą. Co prawda bez szczegółów, ale jednak zachowanie naiwne i pochopne. Zwłaszcza gdy działała bez porozumienia z resztą. Nie po to tu przylecieli.
Zwiad Asari… — westchnął, godząc się z rozlanym mlekiem. — WI, jakiś raport? Czy ich statek w ogóle wygląda na uszkodzony?
Zwiad zwiadem, komandoski asari komandoskami. Ale każdy statek można ukraść, a każdą sygnaturę można podrobić. A on lubił być przezorny, jak i ubezpieczony.
Longinus podszedł do okna, by spróbować wzrokowo zlokalizować statek zwiadowczy.
Będzie upierdliwie — mruknął jeszcze do siebie, opierając ramię o ścianę i wlepiając wzrok w kosmos.
ObrazekObrazek
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Rubieże systemu

4 lis 2022, o 19:45

I dwieście kredytów jak psu w dupe. A stracił może z trzydzieści minut życia. Nie warte to było tej ceny. Granie w pokera było pod tym względem ciekawsze. Kości okazały się finalnie nudne. Uniósł lekko brwi wypuszczając powietrze z płuc. Czyli trzeba było wrócić do starych rozrywek aby sobie umilić resztę przelotu.
Jego akurat nie zdziwiło ani trochę udostępnienie statku obcemu. Przymierze lubiło wykazać się brakiem kompetencji. Ewentualnie był to obserwator wojska z linii F. W każdym razie nie był to priorytet by dowiadywać się w tej kwestii więcej. Po prostu chciał dolecieć na miejscu, znaleźć gówniare w całości i albo nie, a potem wrócić do domu. Oczywiście jeśli nic się nie spieprzy po drodze. Co niby miałoby się spieprzyć? Wszystko z Mindoiru uciekało niż leciało w jego stronę.
- To obudź mnie jak będziesz szedł na drugą. Skoczę z tobą. Kiru chyba się nie obrazisz?
Zapytał potężnej Yaghanki jakby oczekując jej zgody. Luny nie znał ani trochę, ale też nie było potrzeby na dodatkową fraternizację w oddziale. Do tego starał się umniejszać kontakty z ludźmi bo nie chciał później przerabiać ich śmierci na terapii.
Longinus był cichy, a to już było więcej niż kiedykolwiek wymagał od swoich współpracowników. Cisza między osobami potrafiła świetnie wskazać z kim się miało do czynienia.
Sam przeniósł się na wolną koję uderzając od razu całym cielskiem w cienki materac. Był dokładnie tym czego potrzebował. Delikatna faktura wojskowego prześcieradła otarła się o jego twarz. W końcu jak w domu.

Długo nie wybudzał się ze swojego snu. Pierwsze komunikaty słyszał jakby w półśnie. Chciał je zignorować bo przeczuwał instynktownie, że coś jest nie tak. Jednak tak długo jak nie otwierał oczu tak długo mógł to ignorować. Świat nie istniał. Nie istniały problemy. Wszystko było stabilnie.
- Nie, proszę nie. - Miał ospały zachrypnięty głos. Im dłużej słuchał wymiany zdań pomiędzy Tori, a statkiem Asari tym bardziej rozumiał w jak beznadziejnej sytuacji się znaleźli. Widząc jednak jak Varro ruszył w stronę kokpitu uznał, że zostawi to jemu.
Usiadł na krawędzi łóżka łapiąc za swojego wiernego szpona. Adrenalina od razu podskoczyła w jego organizmie. Załadował też program amunicji. Miał nadzieje, że to naprawdę będzie statek Asari, a nie piraci polujący na statki w systemie. Nie kleiło mu się to, że gdzieś w tym miejscu znajdował się statek zwiadowczy obcego imperium. Świetnie.
- Luna i Kiru chodźcie ze mną. Zabezpieczymy śluzę. - Westchnął wstając z łóżka i przeciągnął się. Jego kręgosłup strzelił oczywiście kilka razy. Magia wojskowych materacy. - Miejmy nadzieje, że decyzja podjęta za nas, nas nie zabije.
Uśmiechnął się do pozostałych w sali. Po czym ruszył w stronę śluzy.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Kiru Heidr Varah
Awatar użytkownika
Posty: 663
Rejestracja: 3 cze 2013, o 22:04
Miano: Kiru Heidr Varah
Wiek: 100
Klasa: Szpieg
Rasa: Yahg
Zawód: Przemytnik
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Krwawa Horda, jako Urdnot Kubera poszukiwana przez organizacje zwalczające przemyt
Kredyty: 48.138
Medals:

Re: Rubieże systemu

5 lis 2022, o 00:14

- Spoko, jasne – odpowiedziała na propozycję Strikera. Czas pozostały do ich warty postanowiła zabić przeglądając extranet bez żadnego konkretnego celu. Wylądowała właśnie na stronie ze śmiesznymi filmikami z kotami w roli głównej gdy z głośników popłynęło wezwanie pomocy.
- Nosz kurwa – rzuciła słysząc jak asari ochoczo zgłasza ich do pomocy pierwszemu napotkanemu statkowi. Szkoda, że ich pilot nie zabezpieczył komunikatorów bo w ten sposób robota skomplikowała się zanim tak naprawdę się zaczęła. Bo nawet zakładając najbardziej optymistyczny scenariusz: że to naprawdę grupa potrzebujących pomocy asari a nie piraci czy inny element, to co dalej? Jeśli ich statek nie byłby zdolny do lotu mogłyby nie zechcieć opuścić pokładu i czekać na kolejną ekipę. Mieliby jak gdyby nigdy nic kontynuować zlecenie z nadbagażem? Stracić cenny czas i odstawić je na najbliższą stację Przymierza? Usunąć ze statku siłą? Tych wszystkich problemów dałoby się uniknąć prostą odpowiedzią, że nie są w stanie udzielić im pomocy i, żeby nie wyszli na totalnych sukinsynów, wysłaniem Przymierzu koordynatów statku.
- Pewnie ostatecznie tak się stanie jeśli będziemy rzucać się do przodu na każdy sygnał SOS – stwierdziła, zajmując miejsce prze śluzie. Stanęła nieco z tyłu by nie zasłaniać pozostałym ewentualnego pola do strzału. Na chwilę obecną mogła z przekonaniem stwierdzić, że wolałaby pracować z Ishą, ta tutaj miała zdecydowanie za wrażliwe serduszko do tej roboty.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 190
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: Rubieże systemu

5 lis 2022, o 01:14

A więc Tori nie znała tyłko jednego z mężczyzn, ciekawe. Skinęła głową potwierdzając jej nadzieję, że wrócą i z tej wyprawy w jednym kawałku. Z chęcią wymieniłaby się z Asari plotkami, szczególnie na temat, tych, których sama nie znała, no ale nie było jej dane. Wygrana w kości nie nastroiła jej pozytywnie, jednak tak samo jak niektórzy tutaj wolała pokera, sama gra była ciekawsza no i dzięki pewnej strategii można było zwiększyć swoje szanse na wygraną. Tutaj decydował ślepy los. Musiała się też ugryźć w język, żeby nie odpowiedzieć nic na dosyć naiwną nadzieję Tori, że do walki nie dojdzie, choć znała panią doktor już na tyle, że właśnie tego się spodziewała usłyszeć.
Luna natomiast postanowiła skorzystać z 'wygód' statku o jakich mówił pilot. Skierowała się wręcz pod prysznic niewielkich rozmiarów, ale jako, że jej ciało również nie zabierało zbyt wiele miejsca więc nie powinno być tak źle. Jak panowie sobie będą chcieli popatrzeć to niech popatrzą, do wstydliwych nie należała, a relaks pod wodą wydawał się być dobry pomysłem, kiedy przez dłuższy czas nie bedą mieli czego robić. Po pewnym rozluźnieniu mięśni, zdecydowała się wyjść, wytrzeć, ubrać i znaleźć miejsce w wolnej koi by się przespać. Jednak nic nie pobijało jej apartamentu, wygodnej kanapy, pudełka po pizzy na podłodze i grającego w tle telewizora. No, ale nic było to co było.
Ze snu wyrwał ją dopiero jakiś głos dochodzący z oddali, który okazał się być głosem kogoś z Republiki Asari. Albo kogoś kto chciał tak brzmieć. I to by była wersja na teraz, którą założyłaby Luna. A pomyśleć, że miała ochotę na spokojną kawę po przebudzeniu. Widać nie było jej to dane. Tak samo jak wygodniejszy materac. Zamiast tego wstała, ubrała się do końca i sprawdziła swoją broń. Potem skinęła głową brodatemu mężczyźnie na potwierdzenie, że pójdzie za nim. -Vamonos - jeżeli naiwność Tori nie zabije ich już na początku, będzie to można uznać za pierwszy cud.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Rubieże systemu

6 lis 2022, o 19:31

Zerknął przelotnie na siedząca w drugim fotelu asari. Miała przyjemną dla oka aparycje. Poświęcił jej kontemplowaniu zdecydowanie zbyt dużo czasu, niż powinien, w duchu miał jednak nadzieję, iż nie został przyłapany na bezczelnym wgapianiu się w smukłą sylwetkę Tori pod banalnym pretekstem jakim było poprawienie pomocniczego monitora.
- W każdej rodzinie jest jakaś czarna owca. W mojej padło na mnie - odezwał się w końcu. Jak bardziej prawdopodobnym stało się, iż przemilczał jej pytanie, niż na nie odpowie.
- Kiedy wyruszyłem na Pielgrzymkę i poznałem inne życie, niż to na Flotylli, wiedziałam, że nie wrócę. Może miałem zbyt mało konserwatywnych rodziców, może po prostu tam nie pasowałem. Lubię pracę najemnika. A jeszcze bardziej niezależność. Więcej robię dla swoich, mogąc swobodnie przemieszczać się po galaktyce i mieć styczność z różnymi osobami, niż siedząc zamkniętym na statku - wbrew pierwszemu wrażeniu, Vas Zeevum okazał się bardzo wylewnym rozmówcą. Mógł opowiedzieć o sobie więcej, szybko przełamywał pierwsze lody i nie trzymał się na dystans, gdyby tylko ich rozmowę nie zakłócił komunikat z zewnątrz.
Bił się z myślami, czy powinni odpowiadać na wychwycony przez czujniki statku sygnał SOS, jednakże działania Tori przesądziły.
- Na pewno wiesz, co robisz? - popatrzył uważniej na panią doktor, która odpowiedziała komandoskom.
- Do układu Baldr? Na Boginię. My właśnie stamtąd wracamy. Wysłano nas po ambasadorkę, która utknęła tam po wybuchu na Mindoirze. Udało nam się ją odnaleźć, niestety nie tylko my namierzyłyśmy dyplomatkę. Grupa piratów wdarła się na pokład jej statku, kiedy trwała ewakuacja. Mamy poważnie ranną ambasadorkę i jedną komandoskę z rozerwaną ręką. Resztę udało się nam opatrzeć. Byłyśmy wdzięczne za pomoc medyczną i ustabilizowanie rannych do czasu, aż nie dotrzemy na Thessię - nie trzeba było być przesadnie empatycznym, aby wychwycić zmęczenie w głosie asari.
- Skoro słowo się rzekło... - wtrącił pilot, przeklikując kilka komend bezpośrednio do WI nadzorującej pracę ich statku. Wskazał gestem Tori na kierunek do śluzy, nie zdziwiło go, iż przy wejściu na statek stała już uzbrojona trójka najemników. Prawdę mówiąc, ucieszył go ten stan rzeczy.
- Sygnatura przynależna wojskom Republiki Asari. Jednostka nie wygląda na uszkodzoną, bariery sprawne w co najmniej pięćdziesięciu pięciu procentach. Otarcia na lewym boku sugerują, że inny statek mógł wejść z nią na kurs kolizyjny - zaraportowała WI, odzywając się w komunikatorze każdego.
- Zezwolić na otwarcie śluzy i podpięcie rękawa? - quarianin westchnął ciężko, potwierdzając zgodę. Sam, splótł z tyłu ręce blisko kabury od pistoletu.
Sygnał dźwiękowo - świetlny rozbrzmiał na pokładzie. Otwarto śluzę, proces dekontaminacji wydawał się dłużyć nieznośnie, kiedy stali tak w gotowości, czekając, aż drugie drzwi otworzą się przed gośćmi i wszystko stanie się już jasne.
Asari, najprawdopodobniej spodziewały się podobne jak oni, wylewnego powitania. Na widok grupy osobników, stojąca nieco z przodu niebieskoskóra dała dyskretnym znak trzem innym, aby opuścić strzelby.
- Komandor Telessta Radiis. Przede wszystkim chciałabym podziękować za odpowiedź na mój sygnał - trzymała pod ręką zdjęty hełm. Uszkodzony pancerz, ślady walki oraz zeschniętej krwi, mówiły więcej, niż wyrazić mogłyby słowa.
Towarzyszące jej komandoski, cofnęły się w głąb, aby chwycić nosze z nieprzytomną asari. Elegancka, wieczorowa suknia, pokryta była mieniącym się w świetle szkarłatem. Oddychała charcząc, ale jej klatka piersiowa nie unosiła się z każdym wdechem. Skan medyczny szybko wychwycił zapadnięte płuca, krwotok wewnętrzny w jamie brzusznej, liczne stłuczenia oraz pogruchotane kości. Inna ze zbrojnych, podprowadziła komandoskę, która ledwo szła na własnych nogach. Uciskała temblak w miejscu, gdzie powinna być jej prawa ręka, choć wybuch rozerwał ją na strzępki.
- W Baldr roi się od szabrowników. Jak widać, nie uniknęliśmy spotkania z jednymi z nich. Nie są to wyszkoleni żołnierze, jest ich jednak pełno i fakt, że nie mają zbyt wiele do stracenia, dodaje im zawziętości. Lojalnie radzę przygotować się na dezynsekcje po kogokolwiek nie lecicie - mówiła do nich, lecz oczyma i tak podążała za ambasadorką, za którą była najprawdopodobniej odpowiedzialna.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Rubieże systemu

7 lis 2022, o 20:01

Pierwsze czym powitał nowych gości był pistolet wycelowany prosto w pierwszą wchodząca Asari. Nie ufał im. W żaden sposób. Ich, krótki postój na wrogim terenie był bardziej ryzykowny niż Pani Doktor mogło się wydawać. Byli wystawieni na atak z każdej strony. Nie zamierzał się odzywać zbytnio. To nie on to zaczął i to nie on zamierzał to prowadzić. Przypiął po prostu broń do paska obserwując jak na pokład wkracza coraz więcej ich gości.
Spodziewał się trochę większej grupy. Zamiast tego zobaczył obraz porażki. Obraz, który będzie prześladował te Asari przez najbliższe lata. Zazwyczaj nie zdarzało mu się tak wracać po spotkaniu z piratami. W większości wypadków były to proste wymiany ognia. Nie wiedział kto zaatakował tą elitarną jednostkę żeby dostać, aż taki srogi wpierdol.
- Musieliście mieć kurewskiego pecha Komandorze. - Rzucił ściągając z głowy hełm. Odpalił papierosa, którego pewnie chciał zapalić od razu po pobudce, ale na ten musiał czekać, aż do teraz. - Mało kto się z chęcią wybiera na atakowanie statków Asari.
Zaciągnął się papierosem. Zamiast jednak kontynuować rozmowę wolał udać się w stronę rannej. Nie ambasadorki oczywiście. Preferował osoby, które nosiły na sobie znamię życiowego pecha. A, co mogło być większym pechem niż utrata ręki podczas walki.
- Pokaż mi tą rękę. - Rzucił do kobiety stojąc nad nią jakby nigdy nic. - Może nie jestem świetnym lekarzem, ale wiem jak poskładać kogoś na tyle żeby przeżył do szpitala.
Złapał za jedna ze skrzyń podsuwając ją bliżej. Musiał unieść jej rękę powyżej głównej pompy w klatce piersiowej. Inaczej biedna będzie się ciągle wykrwawiać. Uklęknął obok niej powoli ściągając z jej ręki bandaż. Musiał go odświeżyć, zobaczyć ranę, zaszyć albo wypalić.
- Powiem tak. - Zaciągnął się papierosem. - Poskładać to się poskłada, ale nie wiem czy z środkami które są na statku zrobię taki koktajl przeciwbólowy żebyś nic nie poczuła.
Westchnął patrząc na zakrwawioną rękę po czym spojrzał na Kiru.
- Dasz radę skoczyć po apteczkę, koc i coś do zagryzienia? - Zapytał ja wciąż klęcząc obok kobiety zastanawiając się jak to ugryźć. - W najgorszym wypadku będziesz musiała ja przytrzymać.
Uśmiechnął się w końcu do asari nawet ciepło. Znaczy w jego głowie ten uśmiech wyglądał ciepło. Niestety mógł on zostać odebrany jakby nie wiedział co robi. Wyjątkowo jednak wiedział. Raz sam musiał się poskładać w czasie walki. Takie sytuacje wiele uczą.
- Wyhodują ci nową jak wrócisz do siebie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905

Wróć do „Mindoir”