Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Prom transportowy #37

29 kwie 2023, o 21:50

Rzec, że Maketari była w szoku na wieść o planach Fel, byłoby niedopowiedzeniem.
Zjawiła się w drzwiach jej pokoju z samego rana, chwilę przed tym, gdy Iris dokończyła obszerną wiadomość do lekarki, bądź też planowała ją wysłać czekając na racjonalną, ludzką godzinę. Na planecie dobiegała szósta rano gdy kobieta zastukała nieśmiało w jej drzwi i w szoku dostrzegła, że nie wybudziła blondynki ze snu.
- Wreszcie udało mi się dokończyć - przywitała się, wyciągając ku niej dłoń z małym pojemniczkiem, którym niestety nie okazał się kubek na kawę. Tubka z maścią w środku wyglądała specyficznie, mieniła się lekko w ostrym świetle żarówek jej pokoju i miała ostry, nieprzyjemny zapach. - To na pani oparzenie. To na ręce. Przepraszam, że tak długo mi zeszło, ale trudno było uzyskać stabilną formułę.
Zaproszona, weszła do środka i ze zdziwieniem dostrzegła gotowość Fel do wyjścia. Gdy Iris poinformowała ją, że naprawdę zamierza udać się dziś wraz z Cassianem, asari musiała aż usiąść w krześle. Przez dłuższą chwilę usiłowała jej to wyperswadować, tak śmiertelnie blada, że jej cera przybrała niezdrowego odcienia. Gdy blondynka nie ustępowała, Aleena pokręciła głową z dezaprobatą.
- Zajmę się wszystkim tutaj, doktor Fel - westchnęła, z przesadną formalnością, do której już nawykła. - Ale niech Athame ma cię w swojej opiece. Nie ryzykuj, proszę. Bez ciebie... nie wiem, czy tutaj nam się uda.
Z ustami zaciśniętymi w wąską linię, pożegnała się z Iris, niepocieszona jej ryzykownym zagraniem.
Chwilę później, w jej drzwiach pojawił się Daharis.
- Widzę, że budzenie nie było potrzebne - uśmiechnął się pod nosem, z zadowoleniem dostrzegając jej gotowość do wyjścia.
Odziany w pancerz, broń miał przytroczoną do pleców i pasa. Ceramiczne płytki na jego czarnym opancerzeniu nosiły ślady przebytych bitew, a także śladów, które pozostawiło po sobie Ilos. Wszystkie ubytki zostały już profesjonalnie wypełnione, mężczyzna musiał więc zająć się pancerzem odkąd powrócił ze stacji. Być może robił to tej nocy, przygotowując się na najgorsze.
- Przyda ci się - dodał, wpuszczając do środka. Położył zgrabny, czarny pancerz na blacie w kuchni. Od razu rozpoznała, że był damski. Przypominał też do złudzenia pancerze sojuszu. - Prom już czeka - dodał, zerkając na pancerz, to na nią. - Nie mamy czasu na przemalowanie - dodał sarkastycznie, wskazując jej opancerzenie i spoglądając na nią wyczekująco.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Prom transportowy #37

29 kwie 2023, o 22:34

Nie spała tej nocy. Przesiedziała całą przy stole, tonąc w notatkach i dokumentacji medycznej. Wertowała dane, które znała na pamięć. Raz jeszcze zestawiała wyniki badań. Robiła wszystko, co mogła, byleby tylko zająć czymś swoje myśli. Od czasu do czasu, jej spojrzenie uciekało na odsłonięte okna. Wracały wtedy wspomnienia z cmentarzyska, pojedyncze migawki z Ilos, a nawet z Cytadeli. Te ostatnie wydawały się być tak odległe, jakby minął rok, a nie tydzień. Ślad po nieprzespanej nocy zmyła zimnym prysznicem, z kubkiem kawy usiadła do wiadomości adresowanej do doktor Maketarii. Opisała wszystko, załączyła dzisiejsze uwagi i jeszcze kilka sugestii, nad którymi zastanawiała się o mniej więcej trzeciej nad ranem. Na wypadek, gdyby nie wróciła.
Ledwo jej omni-klucz przemielił wysłaną wiadomość, a asari pojawiła się w drzwiach. Zaskoczona, zaprosiła Aileene do środka. Spojrzała na mały słoik, który jej wręczyła, obracając go w ręku. W ciągu ostatnich, kilku dni, nie miała czasu, aby pomyśleć o sobie.
- Dziękuję. Zaaplikuje zaraz po starcie... - urwała, biorąc głębszy oddech. Była gotowa. Na wszystko. A już na pewno zdecydowana podjąć ryzyko, wierząc, że odpowiedzi, których potrzebują, są faktycznie na tej stacji. Nie oczekiwała, że ją zrozumie. Była jednak wdzięczna za zapewnienie, że zaopiekuje się dzisiaj ich podopiecznymi. Odprowadziwszy doktor Maketarii do wyjścia, uśmiechnęła się blado, gdy ich spojrzenia spotkały się po raz ostatni.
- Do zobaczenia, Aileeno - tylko i wyłącznie dzięki opanowaniu, jej głos nie zadrżał. Z ciężkim westchnięciem, oparła się o zamknięte za asari drzwi. Nie zdążyła się dobrze od nich odkleić, a Cassian już stał w progu. Widok mężczyzny w pełnym pancerzu sprawił, że na moment Iris odebrało głos. Nie bała się. Odsuwała to uczucie, uciekała mu. Do czasu. Stres dopadł ją w momencie, w którym zdała sobie sprawę, że to właśnie się dzieje. Był on zbieżny z wejściem Daharisa do środka.
Nie było już odwrotu.
- Doktor Maketarii przyszła życzyć nam powodzenia. Kawy? - zaproponowała, gdy wzięła się w garść. Podążyła za mężczyzną do kuchni, zatrzymując swoje spojrzenie na czarnym pancerz Sojuszu, który położył w kuchni.
- No tak. Mogłam się tego spodziewać - odparła z krzywym uśmiechem robiąc ten jeden krok do przodu. Tak naprawdę dopiero teraz skierowała oczy na Cassiana i zatrzymała je na nim na dłużej.
- Abyśmy mieli jasność. To nic nie znaczy. Nie myśl sobie, że założenie tego pancerza jest równoznaczne z przyjęciem oferty pracy jako lekarz pokładowy na Twoim statku. Swoją drogą przydałby Ci się taki jeden, domyślam się, że dotychczasowi zerwali kontrakt, gdy postanowiłeś leczyć swoje obrażenia na własną rękę... - zamrugała, z jednego zdania ułożonego w głowie, przez jej ust przecisnął się cały potok. Iris kręcąc głowa, zsunęła z ramion sprawnie rozpiętą bluzę.
- Jeżeli faktycznie mamy mało czasu, będziesz musiał mi pomóc ze wszystkimi sprzączkami - z trudem zachowała chłodny profesjonalizm.
Iris Fel. Radna ludzkości w pancerzu Sojuszu.
Jej poświęcenie nie mogło pójść na marne.
Ostatnio zmieniony 29 kwie 2023, o 23:11 przez Iris Fel, łącznie zmieniany 2 razy.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Prom transportowy #37

29 kwie 2023, o 23:05

Drzwi zamknęły się za nimi z sykiem. Pierwsze promienie słońca wpadały do jej tymczasowego mieszkania, a po deszczach poprzedniego dnia i nocy nie było już śladu. Niebo za oknem było względnie czyste, choć gdyby podeszła bliżej, dostrzegłaby gęstą warstwę unoszącą się kilkadziesiąt metrów niżej, która, choć przypominała chmurę, była smogiem oddzielającym jej poziom wieży od trzewi miasta, ponad którym się znajdowała.
Gdy mężczyzna wszedł do kuchni, by rzucić opancerzenie na blat z brzdękiem, promienie słońca musnęły i jego sylwetkę. W ich blasku, jego włosy wydawały się czekoladowo brązowe, gdy odgarnął przydługie kosmyki z czoła, zaczesując je do tyłu. Choć wyglądał na względnie wypoczętego i przygotowanego na dzisiejszy dzień, wiedziała, że nie miał zbyt długiej przerwy po ostatnim powrocie z tej stacji, nie mówiąc o przerwie od jakichkolwiek misji w ogóle. Odkąd przybyli na Korlus z zakurzonego wnętrza świątyni na Ilos minęło kilka dni, a mężczyzna dwukrotnie zniknął w tym czasie. Nie zachowywał się jak typ osoby, która wykorzystałaby dzień wolny na relaks i odpoczynek.
- Chętnie, gdy już założysz pancerz - odrzucił, zainteresowany perspektywą wypicia gorącej kawy przed wyjściem, choć wiązało się to z uporaniem się z jej sprzeciwami. Uśmiechnął się do niej zachęcająco, a przynajmniej spróbował - jego przebiegły uśmiech zdradzał prawdziwą naturę, stojącą za tymi słowami. - Nie miałem czasu jeszcze napić się kawy.
Rozpoznała kłamstwo - rozpoznałaby je nawet, gdyby nie była świadoma słów, które wypowiedział poprzedniej nocy. Podobnie jak ona, Daharis nie zmrużył oka tej nocy, miał więc wiele sposobności na kubek kawy - ba! Być może jakąś już wypił, gdy ona formułowała wiadomość dla Maketari. Teraz, mężczyzna oparł się tyłem o kuchenny blat i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, przyglądając się, jak radna ludzkości krytycznie ocenia przyniesiony jej sprzęt.
- Jeśli chcesz, możesz wylecieć bez - odrzucił niewinnie, dobrze wiedząc, że nie była na tyle bezmyślna, ani dumna, by odmówić ochrony gdy pakowali się w takie miejsce, jak to, które zostawili za sobą na Ilos. - Postaram się nie robić zdjęć do tygodnika Sojuszu - dodał, przetaczając wzrokiem po suficie słysząc jej pretensje i uwagi.
Oderwał się od blatu, bezceremonialnie ruszając do jej ekspresu na kawę, który był takim samym, lub podobnym modelem do tego, który stał w jego tymczasowym mieszkaniu. Włączył maszynę nie czekając na pozwolenie, najwyraźniej zbyt zainteresowany kawą by czekać dłużej.
- Chcesz mi powiedzieć, że najważniejsza polityk ludzkości nie została przeszkolona od deski do deski w sprawnym zakładaniu wyposażenia? - spytał z nonszalancją, zerkając na nią przez ramię, gdy krzątał się po kuchni w poszukiwaniu dwóch kubków, które wreszcie znalazł i postawił na blacie. - Ubierz kombinezon, zrobię kawę.
Kombinezon znalazła pośród elementów wyposażenia. Gdy zniknęła w łazience by się przebrać, słyszała buczenie ekspresu dobiegające z kuchni przez drzwi. Kombinezon był nieco luźny w niektórych miejscach i opięty w innych, ale nie było to specjalnie niewygodne - ot, klątwa standardowego rozmiaru, który miał przylegać do ciała, na które nie został ściśle zaprojektowany.
Gdy wyszła do kuchni, dostrzegła, że po namyśle, Daharis wymienił jeden kubek na filiżankę, w której czekała na nią parująca kawa z mlekiem. Sam popijał ze zwykłego naczynia własny, gorący napój, który odłożył dostrzegając, że wychodzi z łazienki.
- Wypoczęłaś? - zagadnął, podchodząc bliżej i stając w gotowości, czekając, aż będzie wymagać od niego pomocy.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Prom transportowy #37

29 kwie 2023, o 23:35

Codzienność, w końcu zaczynała wkradać się do dni, które spędzała na Korlusie. Wstawała wcześnie rano, dzień rozpoczynając od kubka kawy, którą piła stojąc w oknie przeważnie skąpana w promieniach słońca, choć zdarzały się pojedyncze, pochmurne, bądź deszczowe poranki. Towarzyszyło jej wtedy ciche bębnienie kropel o szybę, o którą opierała policzek. Dzisiaj, nie miała ani czasu, ani sposobności, aby powitać nowy dzień tak, jak zwykle. To, co na nią czekało, zdecydowanie czyniło rozpoczynający się dzień niezwykłym.
Decydujący.
Oby przełomowym.
Posłała mu oglądając się przez ramię co najmniej wymowne spojrzenie. Nie była niewdzięczna, domyślała się, że musiał być stanowczy w decyzji, że ubierze ją na podróż w pancerz. Po tym, co zdradził na cmentarzysku, nie oszukiwała się w myślach, iż Cassian z tylko sobie znanego powodu, decydował się naginać niepisane zasady. Spodziewał się braku porozumienia, odmowy jakiejkolwiek współpracy. A mimo to, oznaczenia Sojuszu zwyczajnie gryzły.
- To dobrze. Nie przysłałeś mi żadnej makijażystki, ani fryzjerki przed sesją zdjęciową - dodała z przekąsem, przerzucając kolejne elementy, aby wyciągnąć spod naramiennika złożony kostium. Założyła, że nie powinno być problemu z rozmiarem, o czym zamierzała się za moment przekonać.
Znajomy dźwięk brzęczącego i mielącego ziarna ekspresu nie ukoił jej nerwów. Zagryzła od środka policzki, obracając się napięcie. Tej jednej rzeczy nie zamierzała dusić w sobie, choć też nie chciała zarzucać nią mężczyzny.
Wystarczyła jej świadomość, że wie.
- Najważniejsza polityk ludzkości miałaby tutaj sztab ochroniarzy z co najmniej jednym Widmem na czele, funkcjonariuszy SOC i pracowników oraz żołnierzy Przymierza, podczas kiedy jesteś tylko... Ty- wyrzuciła z siebie bez pretensji, irytacji, czy nutki rozbawienia. Beznamiętne stwierdzenie, było same w sobie wymowne. Do bólu obrazowe. Była uczona wielu zachowań oraz procedur, jednak dzisiejsze jej położenie wybiegało poza wszelkie, znane Fel schematy. Była w tym wszystkim sama. I miała tylko jego.
Bez słowa, wyszła do łazienki, gdzie oczyma wyobraźni widziała już siebie w pełnym opancerzeniu Sojuszu. Nie potrafiła oderwać wzroku od oznaczenia. Na moment, przymknęła oczy. Sprawnie wcisnęła się w kombinezon, który jako tako przylegał do jej ciała. Związała włosy w warkocz, a ten upięła tak, że najmniejszy kosmyk nie miał prawa przeszkadzać jej i kręcić się po policzku.
Uśmiechnęła się blado, gdy wyszła i zauważyła czekającą na nią filiżankę z kawą. Sięgnęła po nią, upijając łyk. Tyle, chwilowo musiało jej wystarczyć. Najtrudniejszy był pierwszy krok. Przełamanie się. Nałożyła napierśnik, gotowa wziąć kolejny element i dołączyć go do pozostałych.
- Starałam się o dzisiejszym dniu za dużo nie myśleć. Jeżeli to uznasz za odpoczynek to... Tak. Większość nocy spędziłam w dokumentacji medycznej - wskazała na datapady leżące częściowo na stole, kilka porzuciła na kanapie. Pokazując na nie ręką, jednocześnie sprawdziła, czy dobrze dopięła rękawice. W spojrzeniu Cassiana, szukała aprobaty na kolejny, zapinany element, nim wcisnęła blaszkę w blaszke. To, że zakładała je poprawnie, nie miała wątpliwości. A jednak, stres odbierał jej bezdyskusyjną pewność siebie, a ciężar pancerza sprawiał, że jej ruchy były mniej zgrabne.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Prom transportowy #37

30 kwie 2023, o 00:02

Gdyby nie miejsce, do którego mieli się udać, ten poranek można by nazwać spokojnym - sielankowym wręcz. W mieszkaniu zagościły promienie słońca i idąca wraz z nimi pogoda, której brakowało od ostatnich dwóch dni. W mieszkaniu rozlegał się szum ekspresu do kawy, od którego wkrótce powietrze przesycone było zapachem świeżo mielonych ziaren. Krzątający się po kuchni mężczyzna nie czuł się skrępowany ani jej obecnością, ani jej przydzielonym terytorium, na które wkroczył, praktycznie wpuszczając się na nie sam. Czuł się swobodnie w tym miejscu i w jej towarzystwie, a przynajmniej na tyle swobodnie, na ile był w stanie.
Ponieważ wbrew temu, jak wyglądał, nie był to sielankowy poranek.
Przyglądał się ziarnom, które zostały jej dostarczone. Były inne niż te, które miał u siebie, lecz wiedziała, że gdy jego wzrok zawiesił się na kawie, nie było to wywołane jego lubością do napoju. Słowa, które powiedziała, ugrzęzły w jego świadomości. Skrzywił się lekko, co dostrzegła mimo tego, że dostrzegała tylko część jego profilu. Może ugodziła w jego dumę, a może zwyczajnie przedstawiła sytuację bardziej beznadziejnie, niż on ją postrzegał.
- Ja i piątka wyszkolonych ludzi - odpowiedział tak obojętnie, że gdyby nie dostrzegła chwilowego grymasu, który przemknął po jego mimice, mogłaby w ten brak emocji uwierzyć - jakby to istotnie nie było jego zdaniem nic ważnego. - Oddział, który wejdzie na tę stację podczas gdy ty będziesz szczelnie i bezpiecznie zamknięta na pokładzie promu, który ewakuuje cię, jeśli będzie taka potrzeba - kontynuował, wreszcie obracając się w jej stronę. Gdy to zrobił, po grymasie nie było już ani śladu. - Myślę, że przeżyjesz - dodał sarkastycznie, przyglądając jej się, gdy znikała we wnętrzu łazienki.
Gdy wróciła ubrana w kombinezon, podał jej filiżankę kawy. Jego wzrok prześlizgnął się po włosach, które spięła i na moment zawiesił na jej bladej twarzy - tej samej, którą widziała doktor Maketari, martwiąc się perspektywami leżącymi przed Fel w równym stopniu, co stresem, który ogarniał jej ciało.
Jedyną odpowiedzią był dla niej stukot kubka odkładanego na blat. Milczał, może nie znajdując odpowiednich słów, którymi mógłby ją pocieszyć, a może orientując się, że takie nie istnieją. Przyglądał jej się przez chwilę, patrząc, jak zaciska kolejne zaczepy na swoim przedramieniu. Gdy założyła rękawicę na tym, które pozostało ranne, poczuła tępy ból wywołany uciskiem. Maść doktor Maketari nadal leżała na blacie, czekając na zabranie.
Gdy mocowała się z którymś zapięciem z kolei, zakładając napierśnik, mężczyzna przysunął się bliżej na tyle bezszelestnie, na ile pozwalał mu na to pancerz. Gdy znalazł się tuż obok niej, dostrzegła, że jego oczy były lekko podkrążone - niezbity dowód na to, że i on nie miał zbyt udanej nocy.
- Ludzie, których wybrałem do dzisiejszego oddziału byli już na tej stacji. Wiedzą, czego się spodziewać - mruknął, opierając dłoń na jej ramieniu. Obrócił ją lekko, by móc dostać się do zaczepów, które pozawijały się pod ceramicznymi płytkami na plecach. - Będziesz bezpieczna.
Zapinając kolejne zaczepy, upewniał się przy tym, czy ich długości są odpowiednie, a pancerz jest w stanie osiągnąć należytą szczelność. Ich kawy powoli stygły, gdy jego dłonie przesuwały się po kolejnych zamknięciach na jej plecach, a także wszystkich innych, z którymi miała problem przez drżenie swoich rąk.
- Wierz mi, że jeśli coś ci się stanie, moja głowa poleci pierwsza - dodał z nutą rozbawienia, humorem usiłując rozładować niepokój, który odczuwała.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Prom transportowy #37

30 kwie 2023, o 00:42

Spojrzała na Cassiana w momencie, w którym lustrował jej bledsze, niż zazwyczaj policzki. Otworzyła usta, aby coś powiedzieć, końcem końców zrezygnowała jednak i w milczeniu odstawiła spodek z filiżanką. Nie chciała zwlekać dłużej, niż było to konieczne. Musiał mieć zapas czasu, przychodząc do niej o konkretnej godzinie, na myśl jednak przychodziło jej dziesiątki innych propozycji jak wykorzystać cenne, ostatnie minuty.
Nie oczekiwała pocieszenia. Zdecydowała się polecieć na stacje i przeprowadzić wiwisekcje huska z pełną świadomością wszystkich za i jeszcze więcej nasuwających się przeciw. Nie musiał obawiać się, że wycofa się w ostatniej chwili, gdyż ciężar świadomości, co będzie za moment, jakie następstwa zdarzeń pociągnie za sobą, stanie się przygniatający.
Wbrew tym wszystkich obawom, była silna. A ponieważ wierzyła w ich misje, nie było realnych powodów, aby zabrakło jej sił oraz woli.
Zatrzymała dłonie gdy sięgała do łopatek, widząc, że staje za nią. Pozwoliła, aby zapiął kolejne zatrzaski, wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt na ścianie.
- Mówiłam Ci już. Nie martwię się o siebie i swoje bezpieczeństwo, bo wiem, że to mam zapewnione... - rozmawiali już o tym, na cmentarzysku. Sącząc wino w hangarze korwety. Z tego wieczora, najintensywniej zapamiętała, gdy otoczył ją ramionami w momencie zeskoczenia z dachu promu. Teraz również trzymał dłonie na jej opancerzonych ramionach, odruchowo spięła mięśnie, prostując się niczym struna. Trwało to jednak raptem ułamek sekundy. Rozluźniła się, ale nie pozwoliła Cassianowi zabrać dłoni, mimo iż ostatnia sprzączka została połączona.
- Przeżyłam rozbicie statku na planecie z wrogim ekosystemem, uderzenie promu w sale konferencyjną w Wieży Cytadeli, nie zabił mnie szaleniec podczas otwarcia Emphyrusa, nie pogrzebał mnie gruz po wybuchu w świątyni na Ilos. Wiem, że przeżyje, bo w obliczu dotychczasowych doświadczeń stacja pełna mutantów nie jest aż tak straszna. Problem w tym, że dotychczas w tych beznadziejnych momentach, towarzyszyli mi moi ludzie. Widma, żołnierze Przymierza. Dzisiaj jestem zdana na łaskę Sojuszu oraz Twoją... - gdzieś w połowie tego, co miała do powiedzenia, odszukała dłonie Cassiana. Położyła na nie własne, choć nie mógł poczuć nić więcej, poza metalowym okuciem rękawic.
- Ufam Ci. Pozwolę sobie więc uznać Ciebie również, w pewnym sensie i na potrzebę zadania za swojego - dodała ciszej. Bez zawahania. Lekko ścisnęła jego palce, po czym pospiesznie, tak szybko, jak szybko chwyciła jego, aby pozwolić dopowiedzieć to, co nie wymagało werbalnych słów, zabrała ręce.
- Zróbmy więc wszystko, aby tak się nie stało. Szkoda Twojej głowy - przytaknęła mu siląc się na to, aby podzielić tembr jego głosu i zapanować nad własnymi demonami. Kiedy definitywnie skończył, obróciła się ku niemu, podając Cassianowi jego kubek z kawą, a następnie chwyciła filiżankę, aby dopić swoje lattee.
Zyskał w rzeczach, które tak naprawdę nigdy nie były jej, ale prawem zasiedlenia zostały przez Iris przywłaszczony, swój własny kubek.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Prom transportowy #37

30 kwie 2023, o 01:07

Zapach kawy zelżał, gdy oba napoje w naczyniach utraciły swoją szczytową temperaturę. Szczelnych okien nie sposób było otworzyć, a wentylacja pracowała nieustannie, wydając dźwięki, do których człowiek szybko się przyzwyczajał. Powietrze w mieszkaniu było wiecznie czyste, choć nigdy rześkie - tak rześkie, jak bywało na planetach, na powierzchni których można było zaczerpnąć oddechu pełną piersią. Korlus miał swoje zalety tak, jak i miał swoje wady. Jednych było zdecydowanie więcej niż drugich, ale wydawałoby się, że oboje nie znajdowali się w miejscu, w którym mogliby coś na to poradzić.
Wyczuła, jak napięcie wkrada się do ciała mężczyzny gdy powtórzyła słowa z zeszłej nocy. Jego dłoń być może okuta była rękawicą, którą poprawiał jej pancerz, lecz zauważyła tę subtelną różnicę, być może się jej spodziewając. A może stres, który odczuwała, przywędrował do niego przez ceramikę w taki sam sposób, w który prąd przemykał przez metal.
- Ile płacą twoim ochroniarzom? - zagadnął, uśmiechając się krzywo gdy wymieniła wiele rzeczy, których nie powinna nigdy przeżyć, ale też nie powinna przeżyć, bo przetrwanie wydawało się niemożliwością. Radna powinna być uchowana przed takimi wydarzeniami przez ludzi sprawnych i kompetentnych, którzy wiedzieliby, jak zminimalizować ryzyko wystąpienia tego typu wydarzeń.
Takich jak Widmo Kryik, pochłonięta przez wydarzenia, które wynikały z jego winy.
Może dlatego milczał, choć mógł na wiele sposobów komentować jej słowa. Tam, gdzie bezpieczeństwo Iris stawało się zagrożone, przypadek przeplatał się z siłami przeciwnika. Siłami, które musiały przewyższyć przydzieloną jej ochronę, zmuszając Fel do radzenia sobie z pomocą własnych umiejętności w desperackiej walce o życie. Siłami wroga, które zwyczajnie przewyższyły siły sojuszników w danej operacji. Tak, jak siły wroga zatrzasnęły wokół niej pułapkę na Ilos, grzebiąc w ruinach wszystkich z tą samą bezwzględnością - niewinnych i grzeszników.
Siły wroga, poprawiające ostatni zaczep na jej pancerzu. Koniec końców, na Ilos był tylko on, a miała ze sobą cały sztab ochrony i Widmo. Temat ten pozostał skryty w cieniach w hangarze korwety, którą odwiedzili, oraz nisko pod szklaną podłogą wysublimowanego Lavoisier. Choć nie wypływał teraz na powierzchnię, mężczyzna nie odrywał dłoni od jej pleców przez dłuższą chwilę. Jego wzrok błąkał się po upiętym warkoczu, bezmyślnie lub też nie, w ciszy, która zapadła między nimi.
- Doceniam to - powiedział cicho. Jego głos drżał lekko od tych samych, sprzecznych emocji, które wprowadziły napięcie do ich rozmowy w korwecie. Choć jakaś jego cząstka cieszyła się na jej słowa, inna wydawała się im opierać. Odsuwać jak najdalej była tylko w stanie. Wbrew niej, jego dłoń przesunęła się na jej ramię, na moment na nim zatrzymując.
A później oderwał rękę jak oparzoną, jakby trzeźwość umysłu dotarła do niego i podpowiedziała mu, że wszystkie zaczepy były już zamknięte. Odsunął się, również sięgając po swój kubek z kawą gdy odwróciła się do niego przodem.
- Aż tak ci się podoba moja głowa? - odrzucił obojętnie, chowając uśmiech za krawędzią kubka. Upił nieco kawy i drgnął, gdy jego omni-klucz zabrzmiał powiadomieniem. Westchnął, zerkając na zegarek. Chcąc, nie chcąc, odstawił w połowie dopity napój do zlewu. - Pora się zbierać - ostrzegł ją, rozglądając się wokół, jakby spodziewał się rzeczy, które chciałaby ze sobą zabrać i dopiero po chwili zorientował się, że tych prywatnych tutaj nie było.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Prom transportowy #37

30 kwie 2023, o 01:32

Może to naiwne, lekkomyślne i niepoważne, nie mniej naprawdę wśród tych licznych obaw, tylko pojedyncze dotyczyły bezpośrednio jej osoby. O wiele bardziej zamartwiała się o niego, a także bezimiennych ludzi, których nie znała, a którzy wraz z Cassianem mieli wejść na stacje, aby upolować materiał do badań. Wierzyła, że maja plan, który umożliwi im przechwycenie, a następne przetransportowanie na prom żywego okazu, sęk w tym, że po drodze tak wiele rzeczy mogło pójść nie tak. Ryzykowali o wiele więcej, niż ona, czekając na nich w stacji medycznej. Byli żołnierzami, owszem, ale nadal w oczach Iris nie umiejszało to zagrożeniu, z którym musieli się zmierzyć.
Ona, miała do przezwyciężenia własne słabości oraz presje. W najgorszym wypadku, czekać ją będzie siłowe połamanie kości, aby dostać się do tkanek, z których będzie mogła pobrać materiał. Nie wiedziała jeszcze, jak zapisać fale mózgowe huska, czy implant, który miał człowiek w momencie przeistoczenia nadal był w jego głowie, jeśli tak, czy uda się jej go wyciągnąć. Oni musieli przeżyć. Czuła tę dysproporcje, stąd poddenerwowanie, którym prędzej czy później, jednak podzielił się z Cassianem.
Parsknęła, ze wszystkich pytań, których spodziewała się, to akurat uznała za mało prawdopodobne, że padnie. Nie doceniła go.
- Z tego co wiem, to sporo, ale jak musiałeś wiedzieć, nie mam osobistego ochroniarza. Dotąd, nie był potrzebny - czy gdyby ktoś taki, czuwał nad jej bezpieczeństwem, wydarzenia na Ilos mogły potoczyć się innym torem? Być może. Nie zamierzała jednak teraz, w tym konkretnym momencie, akurat tego rozważać. Jej myśli uciekały do zbliżającego się wylotu, część nieustannie krążyła wokół Cassiana. Czuła ciężar jego dłoni na swoich ramionach, a mimo to, w duchu prosiła, aby nie zabierał rąk. Nie cofał ich zbyt szybko.
- Nie musisz mówić nic więcej - dodała pospiesznie. Nie powinien czuć się zobowiązany, aby na jej uzewnętrznienie się i zdradzenie kilku faktów z przeszłości, o których wiedza była powszechnie dostępna, gdyż atak na Cytadele posiadał nagrania z kamer oraz liczne reportaże, dziennikarze również relacjonowali zamach na Emphyrusa w dniu otwarcia, odpowiedzieć tak samo.
Właściwie to, że bez słów, wodził przez chwilę dłońmi po jej ramionach, być może bezwiednie odsłaniając obdzierając się z myśli, którymi wolałby się nie dzielić, mówiło Iris więcej, niż jakiekolwiek, dobrane słowa.
Odpowiedziała mu lekkim uśmiechem, niezwłocznie dopijając kawę. Nie mogła się zmarnować. Opłukała oba naczynie, wstawiając je do pustej zmywarki co udało się jej mimo opancerzenia. Szybko oswoiła się z drugą skórą.
- Twoja głowa wygląda tak, jak wyglądać powinien Cassian Daharis, niech więc zostanie na swoim miejscu - odpowiedziała chwilę po powiadomieniu i małych porządkach. Skinięciem, potwierdziła gotowość. Zgarnęła trzy datapady ze stołu oraz pojemnik z maścią, reszta potrzebnych rzeczy miała zostać dostarczona do sekcji medycznej. Nie potrzebowała nic więcej. Po raz ostatni, objęła spojrzeniem skąpane w słońcu miszkanie, po czym wycofała się na korytarz.
- Chodźmy - stanęła za nim, czekając, aż odbezpieczy zamknięte jak zawsze drzwi.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Prom transportowy #37

1 maja 2023, o 19:09

Powstrzymał się od komentarza, choć jego dłoń zatrzymała się nagle gdy wspomniała o braku potrzeby osobistego ochroniarza. Trudno było się mu dziwić, jeśli przez myśl przeszło mu od razu Ilos. Może nie wiedział, jaką rolę grało przydzielone jej Widmo. Kryik miała wystarczyć, ale na wszelki wypadek miała mnóstwo ludzi pod sobą - właśnie po to, by nie stało się to, co ostatecznie się wydarzyło. Żadne z nich nie wiedziało, czy osobisty ochroniarz, taki, który dobrze znał Fel, a może też nie bał się jej pozycji i mówiłby wprost co może, a czego nie może zrobić, zmieniłby tok wydarzeń, czy też byłby tylko kolejnym trupem, którego twarz widziałaby we śnie.
Więc Daharis nie powiedział nic na ten temat, zamiast tego trwając z nią w milczeniu. Sekundy mijały nieubłaganie, zbliżając ich do wyjścia na statek, lecz mężczyzna, wcześniej skrzętnie usiłujący jak najszybciej dostać się do promu i pośpieszający ją w ubieraniu się, na moment zdawał się o tym zapomnieć. Jakby to, co zwykle pchało go do przodu, chcąc mieć z głowy trudny temat, stanąć już przed tym, z czym musiał się zmierzyć, ucichło na moment, pozwalając mu tkwić w tej niewinnej chwili. Nie musiał mówić nic więcej, więc nie mówił.
Gdy odsunął się od niej, zapiętej już w pancerz, który przylegał dość dobrze, chwycił za kubek z kawą. Napój ostygł już nieco, szczególnie jej z mlekiem, co nie przeszkadzało mu w upiciu kilku łyków.
- A przecież podobno wyglądam jak Cedric czy inny Evan - cmoknął, odstawiając kubek, w którym została jeszcze resztka kawy, ale on nie miał ochoty w pośpiechu jej dopijać. - Bardzo zmieniasz zdania, Fel.
Przytaknął, wskazując jej drzwi i sugerując, by wyszła pierwsza. Podążył za nią, zamykając je za nimi. Znała już drogę do windy, więc nie musiał kierować ją w odpowiednią stronę. Na korytarzach nie było o tej godzinie zbyt wielu osób, szczególnie na poziomie wyżej. Gdy przeszli na lądowisko, na chwilę oboje musieli założyć hełmy, nim wkroczyli na skąpaną w promieniach słońca, betonową płytę. Prom już na nich czekał i znacząco różnił się od taksówek, którymi podróżowali dotychczas. Wojskowej budowy, był całkiem obszerny, zdolny pomieścić sporą grupę osób. Jego czarna, matowa powierzchnia nie miała na sobie żadnych symboli, co sugerowało jej, że SST nie chciało obnosić się ze swoimi oznaczeniami lecąc na obcą stację.
Gdy weszli do środka, przywitał się z nimi pilot. Odziany w pancerz, z bronią przytroczoną do zaczepów magnetycznych, wyglądał na jednego z członków oddziału, który miał udać się z nimi na stację.
- Szykuje się kolejny dzień w pieprzonym raju, co? - zadrwił, gdy drzwi się za nimi zamknęły, a wnętrze wypełniło czyste powietrze.
- Nie chciałbym, żeby ci się za bardzo nudziło, Kane - parsknął Cassian, unosząc dłonie w górę by zająć się zdejmowaniem swojego hełmu.
Pozostała piątka żołnierzy była już na miejscu. Rozsiadli się w dużej przestrzeni pasażerskiej, nadal z hełmami na głowach. Gdy ciśnienie się wyrównało, sięgnęli do zaczepów, podobnie jak Cassian i zdjęli je, odkładając na bok. W ich zespole była jedna asari i jeden turianin, dwójka ludzkich mężczyzn i jedna kobieta. Wszyscy poza turianinem zerknęli na Fel z zaciekawieniem, ale nie odezwali się do niej ani słowem. Gdy prom zadrżał, podnosząc się do lotu, jego wnętrze wypełniły pogawędki podróżujących.
Daharis poprowadził ją na tył, do przestrzeni załadunkowej. Skrzynie ułożono tu pod ścianami jedna na drugiej i magnesami przyczepiono do siebie, by nie walały się w trakcie lotu. Odsunięto je, by zrobić miejsce na zmodyfikowaną kapsułę medyczną. Była spora, miała przeszkloną kopułę i, jak zauważyła po chwili, wzmocniony zamek. Jak przy każdej z nich, z boku tkwił w niej interfejs medyczny, z którego pomocą mogła wykonać podstawowe badania w trakcie lotu.
- Wystarczy? - spytał, wskazując kapsułę, w której miał znaleźć się husk.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Prom transportowy #37

1 maja 2023, o 20:01

Uśmiechnęła się pod nosem zza filiżanki kawy. W normalnych okolicznościach, zabrałaby naczynie ze sobą. Jednakże, dzisiejszy dzień się do nich nie zaliczał. Wykradła jeszcze moment względnego spokoju, gdy oboje stali obok siebie, bliżej niż zazwyczaj, w ciszy, zerkając wyłącznie w swoje oczy, jakby rozmawiali, choć przecież żadne słowo nie zostało na głos wyartykułowane, po czym jednym, zdecydowanym ruchem ręki, gdy odstawiła naczynie, sprawiła, że bańka pękła. Gdyby to od niej zależało, mogłaby jeszcze długo ignorować rzeczywistość, niestety, jej głos rozsądku nie zamierzał na to przyzwalać.
- Nie zmieniam. Dostosowuje się do nowych faktów i okoliczności, które wypada wziąć pod uwagę - odparła, wzruszywszy ramionami, co w pełnym pancerzu okazało się nie takie łatwe. Parsknęła cicho, czując, jak ciążą jej metalowe płyty, w duchu jednak pocieszała się faktem, że pazury husky nie przebiją je aż tak łatwo.
- Uważaj nie tylko na innych, ale także na siebie, kapitanie - podkreśliła, nim drzwi jej apartamentu się otworzyły, zerkając przez ramię w stronę mężczyzny. Wyszła na korytarz, nie czekając na reakcje Cassiana.
Narzuciła sobie oraz jemu szybki, sprężysty krok. W windzie, zadarła wyżej głowę, kątem oka obserwując, jak zmieniają się poziomy. Odliczała dzielące ich od lądowiska liczby, nie zwlekając z wyjściem na płytę po wcześniejszym założeniu hełmu. Wzięła głęboki oddech, ściągając cięższy niż się jej wydawało element pancerza. Skinęła uprzejmie pilotowi, aczkolwiek nie wtrąciła się w krótką wymianę zdań pomiędzy dwójką mężczyzn. Odprowadziła Kana wzrokiem, idąc dalej za Daharisem. Usiadła w grupie osób, których widziała po raz pierwszy na oczy. W ciszy oczekiwała na start, raz jeszcze zadając sobie pytanie co takiego najlepszego robi.
Uczestniczyła wcześniej w operacjach wojskowych. Wiedziała, czego się spodziewać, jakie procedury ma Przymierze. Zasady postępowania Sojuszu siłą rzeczy nie mogły się specjalnie różnić od tych punktów, które ćwiczyła wspólnie z Widmami oraz żołnierzami. Dotychczas jednak towarzyszyli jej ludzie, których znała. Teraz była w zupełnie obcym środowisku, pancerz Sojuszu w żadnym razie nie czynił ją jedną z nich.
Czas, jak na złość, wydawał się zwolnić. Iris była pewna, że minęły długie godziny, nim w końcu zdjęła hełm i mogła wstać z miejsca. Wśród zaskakująco wesołych pogawędek, starała się zejść im z oczu. Odetchnęła w duchu, gdy Cassian wskazał jej korytarz serwisowym, którym przeszli na tył promu. Odłożyła hełm na jedną ze skrzyń, przyjrzała się dobrze kapsule medycznej, sprawdzając jej funkcje. Nie uszło jej uwadze wzmocnione zamknięcie.
- Myślę, że tak. W ostateczności, mam tutaj w jednej ze skrzyń zestaw chirurgiczny. W ostateczności - podkreśliła, napotkawszy wzrok mężczyzny. Iris chciała być gotowa na każdą ewentualność. Także tą, która wymagać będzie od niej pochylenia się nad unieruchomionym, szamoczącym się ciele i dokonanie wiwisekcji własnymi rękoma. Przeskoczyła wzrokiem po oznaczeniach pudeł, chcąc się zorientować, które były z jej zamówieniem.
- Mówiłeś, że wszyscy byli wcześniej na stacji, tak? Czy korzystanie z biotyki w tamtym miejscu w jakikolwiek sposób wpłynęło na nich? - intrygowała ją ta kwestia, z oczywistych jednak względów spytała o nią Cassiana, a nie asari. Kobieta mogła być mało chętna do udzielenia odpowiedzi jej, mimom tymczasowego statusu lekarza pokładowego.
- Nalegam także, abyście zażyli jeszcze na pokładzie statku tabletkę przeciw promieniowaniu i stale monitorowali swoje funkcje życiowe... Cassian? - obróciła się nagle, puszczając wieko skrzyni.
- Mogłaby chociaż część z Was wziąć te strzykawki ze sobą? Mają igłę jak do biopsji, jeżeli byłaby taka możliwość, moglibyście z martwych osobników pobrać tkankę oraz płyny. Najlepiej z rdzenia kręgowego, bądź mózgowia. Nie jest to jednak priorytet, przylecieliśmy tutaj po cały okaz - wyciągnęła jeden, zabezpieczony zestaw, demonstrując mu na sucho jak proste i szybkie było to zadanie. Zakładając, że będą mieli możliwość przerwania walki, mogli zdobyć dodatkowy materiał.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Prom transportowy #37

9 maja 2023, o 13:51

Prowizoryczny szpital musiał jej wystarczyć - szczególnie, że, w domyśle, nie miała tu nikogo leczyć. Kapsuła medyczna miała powstrzymać agresywnego huska przed wydostaniem się na zewnątrz i potencjalnie utrzymać go przy życiu, jeśli byłoby to utrudnione - na tyle długo, by pobrała od niego sensowne próbki. Prawdopodobnie poradziłaby sobie też z normalnym, żywym pacjentem, ale była tylko jedna. Cassian mówił, że jego oddział wiedział, na co się pisze - i prawdopodobnie wiedział, że w razie odniesienia poważnych obrażeń, pozostanie im liczyć na to, że dolecą z powrotem do jakiejkolwiek placówki medycznej, jaka była najbliżej.
- Co tak właściwie będziesz... pobierać? - spytał, gdy oboje znaleźli się już w nieco odgrodzonym pomieszczeniu. Przyglądał się temu, co zostało przygotowane, z ciekawością. Najwyraźniej zlecił to, czego potrzebowała i listę, którą mu przekazała, komuś, kto znał się na tym nieco lepiej od niego. Sam oparł się teraz plecami o ścianę i rozejrzał po pomieszczeniu, pewnie próbując wyobrazić sobie jak będzie wyglądało z ich pacjentem w środku. Było w nim nieco wolnego miejsca, ale jeśli w środku miał znaleźć się husk, to nagle stawało się bardzo małe.
Potworowi wystarczyłby jeden skok, by znaleźć się po jego drugiej stronie. Musieli go jakoś obezwładnić, co wydawało się niemożliwe przy ogromie zmian, których dokonywały w swoich ofiarach kolce. Nie wiedzieli, w jaki sposób przeistaczają się ci, którzy znajdowali się na stacji.
- Nie używamy biotyki - pokręcił głową stanowczo, bez chwili zawahania. Najwyraźniej była to kwestia, którą już przerabiali. - Działa na stacji, to na pewno. Ale wydaje mi się, że te stworzenia ją wyczuwają. Nasz pierwszy zespół znaleźli praktycznie od razu.
Przez jego twarz przebiegł drobny grymas na wspomnienie tego wydarzenia i tego, jak musiało się skończyć. Nie skomentował go jednak bardziej. Kiwnął głową na jej prośbę, w sposób, w jaki miał zwyczaj to robić gdy nakazywała mu o dbanie o swój stan zdrowia. Nie wiedziała, na ile faktycznie wziął to do serca, a na ile wyłącznie przytakiwał, ale jego zainteresowanie szybko przeniosło się na zestaw, który mu pokazała.
Prom drżał lekko, mknąc przez czerń kosmosu. W tej części nie było żadnych okien, którymi mogłaby oglądać wszechświat wokół. Niczym w metalowej puszce.
- Nie jestem lekarzem. Zgaduję, że wstrzelenie się w rdzeń kręgowy nie jest tak proste, jak wszędzie indziej - mruknął, odrywając się od ściany. Sięgnął po strzykawkę, którą mu pokazywała i przekrzywił głowę. - Chodzi ci o martwe huski, czy martwych ludzi?
Odłożył przyrząd na miejsce i uniósł ku niej wzrok.
- Tylko biotycy zmienili się w te stworzenia. Na stacji jest też pełno... zwykłych ciał, w różnym stopniu rozkładu.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Prom transportowy #37

9 maja 2023, o 14:46

Powtarzała sobie, że jakkolwiek to nie będzie, wiwisekcja abominacji nie będzie specjalnie różnic się od innych zabiegów. Procedura była jedna, znana jej na pamięć, kroki weszły w krew i nie zapomniała jak to było, o czym miała już okazję przekonać się w ostatnich dniach. Dawno już nie pracowała z aparatura, nie robiła zabiegów, badań, a jednak wystarczyło, że stanęła przed sprzętem i sięgnęła po elektrody, aby doświadczenie poprowadziło jej rękę dalej.
Kluczowa była kwestia psychiki. Przeżyła jednak i spotkanie z banshee, i bliskość kultystow, którzy na jej oczach nabijali bezbronnych ludzi zamieniając je w husky. Walczyła z tymi wynaturzeniami, uciekała im, jeden, zamknięty w kapsule, przecież jej nie złamie.
Stawka była zbyt wysoka.
Zawsze, kiedy chodziło nie tylko o jej życie, nie potrzebowała dodatkowej motywacji.
Potrząsnęła głową. O tym, że Cassian ja o coś spytał, zdała sobie sprawę z opóźnieniem. Zabrała dłoń z panelu kapsuły, przez ramię popatrzyła na mężczyznę. Nie powinien być ze swoimi? Szykować się do zejścia na stacje, dogrywać ostatnie szlify w ich planie? Nagle, poczuła się nieswojo obserwowana przez Daharisa.
- Wszystko? - odparła pytaniem na pytanie rozwijając je po kolejnej, odczuwalnej chwili. Naprawdę starała się poczuć tutaj mniej obco.
- Najbardziej cenny byłby zapis aktywności fal mózgowych, do tego jednak... on... - urwała. Przez gardło nie przechodziło jej robocze i beznamiętne określenie na abominacje. W myślach byli huskami, ale nazywać ich tak na głos? To kiedyś byli przecież dawniej ludzie. Tacy jak on, czy ona.
- ... On musiałby być żywy. Jednak wyniki badań i nieprzytomnego, i martwego dadzą nam już sporo odpowiedzi. Z mutacji w genach, biochemii, zwykłej krwi. Cokolwiek mi nie przyniesienie, ze wszystkiego zrobię użytek - podkreśliła będąc wyjątkowo niewybredną. Na to, nie mogli sobie pozwolić.
Parsknęła cicho, pod nosem, przerzucając otwartą skrzynie na ziemię.
- Może nie jesteście lekarzami, ale żołnierzami. Znacie na tyle anatomie, aby wiedzieć gdzie są punkty newralgiczne i witalne na ciele, wystarczy, że znajdziecie fragment odsłoniętego, nienaruszonego ciała i pobierzecie z niego tkankę. Z płynem mózgowordzeniowym rozprawie się sama - obserwowała go kątem oka, widząc, jak trzyma strzykawkę w ręku, bez słowa poprawiła ułożenie jego palców, tak, aby mocniejsze trącenie w ramie nie wytrąciło z niej przyrządu. Dzierżył broń, nie było szans, aby onieśmielała go jedna strzykawka z grubszą igłą.
Przygryzając od środka policzki, zmusiła się, aby pierwsza nie odwróciła głowy. Oczyma wyobraźni, widziała te wszystkie ciała. A dokładniej coś, co kiedyś musiało nimi być, bo teraz nie bardzo przypominały zbitą, kształtna masę. Mógł dostrzec w jej tęczówkach dokąd uciekały jej myśli. Absolutnie nie zgrywała przy nim twardszej, niż była w rzeczywistości.
- Tylko martwe... husky. Najchętniej, pobrałabym próbki z każdego organizmu, ale musimy ograniczyć się do tego, co jest priorytetem. Nie mamy aż tyle zestawów.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Prom transportowy #37

10 maja 2023, o 13:28

Prom zadrżał lekko, a świat na chwilę wypełnił głuchy odgłos wchodzenia w tunel Przekaźnika Masy. Różnica była subtelna, lecz odczuwalna w tak małym pojeździe - jakby coś zmieniło się w powietrzu, w jego gęstości. Na tyle niewielka, że organizm szybko przyzwyczajał się do nowego stanu rzeczy, lecz dostrzegał ten krótki, wyjątkowy moment.
Nie było już odwrotu.
Gdziekolwiek znajdowała się stacja, mknęli do tego układu. Z tunelu nie było wyjścia, nie mogli skręcić, zmienić zdanie w połowie. Ten krótki moment zmiany ciśnienia zwiastował, że znaleźli się za pewną granicą, zza której nie było już powrotu na nieprzyjemną, acz bezpieczną powierzchnię Korlusa.
- Spróbuję - westchnął, jakby sama koncepcja taszczenia tutaj żywego Huska wydawała się przyprawiać go o ból głowy. - Jeśli znów wyleci na nas horda, postaram się zostawić jednego na końcu, ale niczego nie obiecuję.
Posłał jej krzywy uśmiech, który musiała rozumieć. Na Ilos walka z huskami nie była chirurgicznym eliminowaniem jednostek - była chaosem, wirem pazurów i kul przecinających powietrze, w którym ciężko było się połapać. Stworzenia nie były może nadludzko szybkie lub silne, lecz ich siła polegała na liczebności - poruszały się i zachowywały jak jeden, złączony umysł, którego jedynym celem było dopaść wszystko to, co nadal żywe.
Poprawił uchwyt na strzykawce, lecz dostrzegła, że zacisk jego dłoni zelżał lekko, gdy musnęła ją palcami pokazując, w jaki sposób powinien to robić. Przytaknął, zerkając na ogromną strzykawkę i dopiero po chwili wsunął ją z powrotem do pudełka. Odstawił je na stos innych, które mieli zabrać - każdy po jednym. Pudełka były kompaktowe, można było je z łatwością przywiesić na pasku, tak jak generator tarcz czy ładownice.
- A co z naszą biotyczną wisienką na torcie? - mruknął sarkastycznie, krzyżując ręce na klatce piersiowej i podnosząc wzrok znad zestawów na kobietę stojącą naprzeciw. - Huski to jedno, ale to te trzy, drące się suki używały biotyki.
Banshee były szybkie i mordercze. Ich jeden atak potrafił wyeliminować człowieka w przeciągu kilku sekund - wystarczyło, by pochwyciły go swoimi pazurami i zamknęły w śmiertelnym uścisku. Spotkanie z nimi nie napawało Cassiana optymizmem, ale dostrzegła w jego oczach ponure postanowienie.
- Pewnie byłyby bardziej wartościowym materiałem do zbadania - dodał, z sugestią schowaną w głosie.
Gdyby tylko udało się przeżyć spotkanie z nimi, oraz go pobrać - bo o łapaniu czegoś, co może przenieść się z miejsca na miejsce, nie było przecież mowy.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Prom transportowy #37

10 maja 2023, o 14:33

To wszystko było dla niej jeszcze nie do końca realne. Mimo fizycznej obecności na statku, doświadczenia startu i teraz wpadnięcia w Przekaźnik Masy, wejścia do przygotowanej specjalnie dla niej sekcji medycznej, zobaczenia na własnej oczy kapsuły medycznej, jak i zebranego pod jej dyktando osprzętu, jakaś cząstka jej świadomości wciąż i wciąż upierała się, że to, co właśnie robili, co chcieli zrobić, było irracjonalne. Niemożliwe. Z góry skazane na porażkę.
To nie miało prawa się udać.
Oboje jednak nie lubili przegrywać.
Uśmiechnęła się na moment, krótki, ulotny, trudny do pochwycenia, głowie dzięki jego słowom dobranym tak, a nie inaczej celowo, bądź nie do końca; to one rozproszyły mrok kłębiący się dookoła i towarzyszący im już na każdym kroku odkąd tylko wyszli z Wieży na Korlusie.
Naprawdę nie było już odwrotu.
- Pamiętam co działo się na Ilos. Ale wierze w Wasze umiejętności oraz po prostu w szczęście. Musicie go mieć jeszcze odrobinę. Nie wierzę, że nie. A jeśli się ono wyczerpie gdzieś po drodze, macie w zanadrzu plan B - wskazała gestem na pojemniki, które odłożył z zamiarem zabrania ze sobą dla reszty oddziału. Przesuwając spojrzeniem ponownie do góry, przebiegła od jego podbródka, przez kąt żuchwy, do oczu.
- Chciałabym moc powiedzieć coś jeszcze, coś wartościowego i sensownego, niestety nie wiem co osoba na Twoim miejscu chciałaby teraz usłyszeć - dodała szeptem, niemalże na jednym wdechu. Jakby chciała zmieścić się w czasie w wydartej bezwzględnej rzeczywistości chwili, gdy ich dłonie się ze sobą spotkały.
Skinęła głową, a ręce, którymi sięgnęła za siebie, chcąc odciąć się od odczuć towarzyszących jej przez krótki ułamek sekund, gdy znowu wzbudzał w niej tyle ambiwalentnych myśli, nie pasujące do chwili oraz powagi sytuacji, zbyt egoistyczne, aby móc dopuszczać je do głosu w sytuacji, gdy była tutaj nie ze względu na siebie, splotła w ciaśniejszym uścisku. Bliskim wyłamania sobie palców.
- Bądź ze mną szczery, Cassian. Czy są jakiekolwiek szanse na złapanie jej? Nawet martwej, ale nie podziurawionej przez Wasze karabiny jak sitko? - podejrzewała jaka będzie odpowiedz, widziała w jego oczach czego powinna się spodziewać wysyłając jego oraz jego ludzi na spotkanie z banshee. A mimo to, nie była chętna się zgodzić. Jak każdy lekarz, naukowiec będący tutaj w konkretnym celu, żywiła pewne nadzieję na przekór wszystkiemu innemu.
Zawahała się, przestępując z nogi na nogę. Znała ciężar tego, o czym myślała nieustannie od wejścia na pokład i co teraz chciała w końcu powiedzieć na głos. To było rozwiązanie wielu problemów, choć nie bez odpowiedniej ceny do zapłacenia.
- Istnieje jeszcze jedno rozwiązanie... - wbiła w niego oczy, niezrażona nietęgą miną. Domyślał się, dokąd zmierzała? Wyprzedził ją w dokończeniu, gotów zaprotestować, aby nie musieć tego słuchać? Naturalnie, nie dala sobie przerwać, choć w jej głowie odezwał się jego głos protestu. Intrygująco autentyczny. Jakby artykułował to tu i teraz wyraźnie.
- Gdybyście oczyścili korytarz, mogę zejść i osobiście pobrać próbki czy podpiąć martwą banshee do analizatora. Przemyśl to, zanim z marszu odmówisz - podkreśliła tonem nieznoszącym sprzeciwu. Nie mógł odmówić tylko dlatego, że była Iris Fel. Nie, bo nie również wydało się jej nie na miejscu.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Prom transportowy #37

15 maja 2023, o 11:57

Ściana oddzielająca ich od przestrzeni, którą zajmowała reszta oddziału, była gruba i wytrzymała, a jednak przez uchylone wciąż drzwi docierał do nich stłumiony odgłos prowadzonych rozmów, a nawet gwar śmiechu. Wśród żołnierzy na próżno było usłyszeć prawdziwą trwogę, czy nawet napięcie związane z nadchodzącą misją. Być może teraz, póki byli w tunelu Przekaźnika, względnie bezpieczni i nadal oddaleni od stacji, łatwo było nie stawać w obliczu czyhającego zagrożenia.
Nawet Cassian brzmiał lekko, pokuszając się czasem o rozbawienie, które wkradało się do jego głosu. Lecz widziała jego sylwetkę, pełną napięcia i wyprostowaną. Dostrzegała powagę w jego oczach - tą samą, która zdradzała, że w istocie nie przespał ani godziny tej nocy, przygotowując się na to, co czekało po drugiej stronie Przekaźnika Masy. Może dla swoich żołnierzy były to rzeczy zbyt subtelne, by je dostrzegali i by wzbudzały w nich zaniepokojenie, ale Fel poznała go na tyle dobrze, by je dostrzegać. Widziała te drobne różnice, nawet jeśli tak skrzętnie znikały w półmroku pomieszczenia.
- Chciałbym usłyszeć, że będziesz grzecznie czekać wewnątrz promu i nieważne co usłyszysz po drugiej stronie, nie otworzysz drzwi śluzy - odrzucił, a jego słowa zabrzmiały równie cicho jak jej. Mimo stanowczości w jego słowach, kącik jego ust drgnął lekko w górę, gdy mężczyzna z ledwie wyczuwalną, lecz obecną niechęcią odsunął się od niej, pozwalając jej zamknąć pakiet medyczny i odłożyć na stosik.
Jej pytanie było trudne. Podrapał się po policzku w zamyśleniu, a jego wzrok na chwilę stał się nieobecny, stając naprzeciw wspomnieniom. Dostrzegała w jego wyrazie twarzy odpowiedź jeszcze zanim ją zwerbalizował.
- Postaramy się zabić ją w mało inwazyjny sposób - odrzucił kwaśno, nie tłumacząc zanadto - stanęła już naprzeciw bestii takiej jak tamta i wiedziała, że było to nie tylko niemalże niewykonalne, ale też zwyczajnie cholernie ryzykowne. - Ale niczego nie obiecuję.
Obrócił się, krzątając przez chwilę po pomieszczeniu. Sprawdził zaczepy magnetyczne, które utrzymywały skrzynie ze sprzętem medycznym na ścianach lub podłodze, oraz ich zabezpieczenia przed otworzeniem się w warunkach awaryjnych. Gdy ostrożnie zaczęła mówić, zamarł, jakby spodziewając się jej propozycji.
- Nie - uciął, kończąc sprawdzanie. Żadnej dodatkowej dyskusji, żadnych argumentów przeciw lub za. Nie wdał się w rozmowę na ten temat, jedynie odpowiadając jej tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Rozgość się. Podróż potrwa kilka godzin - dodał na odchodnym, gdy ruszył by sprawdzić resztę promu.
Podróż w istocie zaczęła się przy końcu dłużyć. Daharis przeprowadził odprawę, ale słyszała, że powtarzał rzeczy, które już wcześniej zdążył im powiedzieć. Fel zauważyła, że ludzka kobieta siedząca obok dodawała czasem swoje trzy grosze i, z tego, co mogła wywnioskować na podstawie swojego doświadczenia z wojskowymi, pełniła funkcję zastępczyni dowódcy. Miała ciemne włosy spięte w kok i nieco egzotyczną urodę, a na jej napierśniku tkwił pseudonim Echo.
Wyczuła moment wyjścia z tunelu Przekaźnika tak, jak dostrzegła różnicę gdy do niego wlatywali. Żołnierze podnieśli się na baczność, rozpoczynając ostatnie przygotowania do wyjścia. Fel zauważyła, że w kokpicie część ekranów zalały fale zakłóceń, z którymi usiłował poradzić sobie opancerzony pilot.
Obrazek
- Nie będzie między nami komunikacji - odezwał się Cassian, podchodząc do niej gdy zerkała na zewnątrz przez wąskie okno. W oddali, nienaturalnie wielka, krwista gwiazda lśniła na tle czarnej pustki kosmosu. Wyglądała złowrogo, pulsując lekko, bądź tylko zwodząc jej oko, jakby była bombą, która w każdej chwili może wybuchnąć. Znaleźli się w układzie Dholen. - Jeśli nie wrócimy do tego czasu, aktywuj systemy promu, a on zawiezie cię z powrotem do kliniki - dodał, pochylając się. Sięgnął po jej dłoń i musnął omni-klucz własnym, ustawiając w jej ograniczonym urządzeniu dwugodzinny zegarek.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Prom transportowy #37

15 maja 2023, o 13:45

Drgnęła. Prosił o wiele. Musiał o tym wiedzieć. Chcąc nie chcąc, poznali się lepiej, niż oboje mogli się spodziewać na początku ich nieszablonowej znajomości. Okraszonej zdradą, wymuszeniami, dla niej postawieniem pod ścianą. Fel miała w sobie zdecydowanie więcej cech ludzki niż nie jeden polityk bez znaczenia jakiego szczebla. Naprawdę uważał, że byłaby zdolna zagryźć żeby oraz odwrócić głowę mimo świadomości tego co - kto - był po drugiej stronie włazu? Zachować się do bólu racjonalnie, po żołniersku? Oczy, które zatrzymały się na profilu Cassiana, wyrażały każda, nawet najmniejsza wątpliwość i choć żadna nie została wyartykułowana na głos, potwierdzając definitywnie to, czego musiał się domyślać widząc ją przed sobą, nie kryła się przed nim tak, jak z początku. Za całunem obojętności, zdystansowania. Chłodnej powagi. Niewzruszonego spokoju. Tak byłoby łatwiej, lecz na własne życzenie skomplikowali wszystko już po pierwszym wyjściu z Wieży, kiedy zabrał ją na kolacje w dawnym statku Przymierza. Lavoisier wrył się w jej pamięć kompletnie zmieniając dotychczasowy obraz Daharisa.
A mógł być jak Vicenzo, zwykłym skurwysynem.
- Będę grzecznie czekać wewnątrz promu... - powtórzyła po nim niemalże bezgłośnie. Jeżeli czekał na ciąg dalszy, żadne inne słowa nie wybrzmiały z szeptem otulającym ich dwójkę wśród zaopatrzenia medycznego.
Długo wpatrywała się w Cassiana, jego zaciśnięte szczęki i surowe spojrzeniem. Wytrzymała ciężar jego spojrzenia, wydawałoby się, że tylko czeka, aby coś wtrącić, powiedzieć własne naturalnie odmienne zdanie, lecz zamiast ubrać w słowa wszystko to, co krzyczało w jej głowie oraz we wzburzonych myślach, bez słowa, bez żadnej reakcji, obróciła się i zaczęła wypakowywać kolejna skrzynie tak, jakby nie padło między nimi nic duszącego i sprzecznego. Nie sprzeciwiła mu się głośno I wyraźnie, jej postawa była jednak wystarczająco wymowna. Rozegrałaby to inaczej, lecz na szczęście dla Daharisa, on tutaj dowodził. I miał ostatnie słowo. Widziała, jak odchodzi w tali lustra. Puściła zagryzione od środka policzki, dopiero teraz, z jego wyjściem, mając w pamięci mimikę mężczyzny, poczuła faktyczny ciężar tego miejsca i ich planów.
Czas zajmowała sobie dokładnym zapoznaniem się z ambulatorium i jego wyposażeniem. Część poukładała po swojemu, w głowie tworzyła plany co mogłaby potrzebować, w jakich sytuacjach. Chciała być przygotowana możliwie na wszystko.
Mimo duszy optymistki, przeważały w jej przypuszczeniach czarne myśli i jeszcze ciemniejsze scenariusze.
Znalazła chwilę, kiedy była na pewno sama, nie obserwowana przez innych, aby ściągnąć usztywnianą rękawice z lewej dłoni i nanieść na nią maść zabraną z Wieży. Wsmarowała w czarne miejsca absolutne minimum leku, w duchu zakładając, że komuś stad może on się jeszcze przydać bardziej.
Nie szukała kontaktu z innymi członkami załogi. Wyszła z części medycznej dopiero, gdy poinformowano ją, tak, jak pozostałych, że zbliżają się do celu. Zwróciła uwagę na zakłócenia i niewzruszoną postawę pilota, gdy mijała kokpit. Ponoć każdy z nich był już na tej stacji, ta kobieta, Echo mogła nazywać się jak Cassian weteranem? A pozostali? Zatrzymała się w połowie wąskiego korytarza, przez niewielkie okno obserwując czerwonego giganta. Znała ten układ. Odległa Krawędź. Była jeszcze dalej od Ziemi. Od domu, o którym ostatnio wstyd się przyznać, ale nie myślała w ogóle.
Usłyszała ciężkie, zbliżające się do niej kroki. Reszta raczej mijała ją obojętna, szczerze wątpiła, aby nagle, ktoś, chciał zamienić z nią słowo, bądź po prostu miał jej coś do powiedzenia. Kątem oka potwierdziła, że to Daharis. Jeszcze chwilę jej oczy skupione były na gorejącej gwieździe, aby bez ostrzeżenia, przeskoczyć na mężczyznę.
Wstrzymała oddech, gdy ten uruchomił jej omni-klucz. Przyglądała mu się, bardziej jednak interesował ją profil żołnierza niż przerzucane funkcje. Umiała go czytać, mimo najszczerszych chęci, nie potrafiła teraz, na życzenie, stać się ślepa na mankamenty w idealnej, żołnierskiej postawie.
- Dwie godziny? - powtórzyła, widząc ustawiony czas. Nagle, pczuła nieprzyjemnie ukłucie gdzieś pod tą czarna blachą.
- Obiecałeś mi wino, kolejny rocznik ze swojej kolekcji kiedy stad wrócimy. Nie myśl, że Cię zwalniam z danego słowa i z niego nie rozliczę, Cass
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Prom transportowy #37

16 maja 2023, o 11:41

[h3]spostrzegawczość - iris[/h3]
50%
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Prom transportowy #37

16 maja 2023, o 11:53

Wyświetl wiadomość pozafabularną Cisza, która zapadła w promie była głęboka i nieprzenikniona. Pochłaniała odgłosy zapinanych zaczepów i poprawianego sprzętu, a nawet oddech przygotowujących się żołnierzy. Napięcie było niemal namacalne - otaczało ich grubą osłoną, niczym biotyczne pole, którego obecności nie sposób było nie zauważyć.
Krwiste światło czerwonego słońca wypełniło powoli wszystkie okna pojazdu, wskazując Fel, że stacja musiała znajdować się blisko gwiazdy. W pomarańczowo-czerwonym blasku, twarze znajdujących się w środku ludzi przypominały istoty z innego świata, skąpane w kosmicznych promieniach. Daharis zmienił się, gdy prom zbliżał się do stacji. Była to zmiana subtelna, ale tak doskonale dla niej widoczna - jakakolwiek lekkość, która wcześniej znajdowała się w jego postawie, w ruchach, w Lavoisier czy na cmentarzysku statków, lekkość, która wydawała się dla niego naturalna, zniknęła bezpowrotnie. Przemienił się w tego samego, obcego wojownika, który wyciągnął ją z gruzowiska na Ilos, niechętny do dyskusji, skupiony na wykonaniu swojego zadania. Jak maszyna, która przestawiła się z jednego trybu w drugi.
Jakby jedynie odzierając się z własnego człowieczeństwa mógł przetrwać w miejscu takim, jak to.
Światło Dholen zastąpił cień stacji. Czarny moloch pogrążył prom w półmroku, nim systemy wykryły zmianę oświetlenia i dostosowały jasność w środku. Większość członków oddziału miała już na głowie hełmy. Szykowali się do wyjścia, stając przy śluzie. Echo zerkała uparcie na omni-klucz, śledząc na nim coś, co wyglądało na skan świata po drugiej stronie metalowego przejścia.
Cassian zatrzymał się na chwilę przy Fel, choć złapała go w połowie ruchu założenia hełmu na głowę. Na dźwięk jej słów przez jego spojrzenie przemknął cień jakiejś emocji, zbyt ulotnej w tym wysysającym wszelkie dobro miejscu by zdołała ją zidentyfikować.
- Następnym razem ty stawiasz - odrzucił, uśmiechając się lekko, jakby w sytuacji, w której się znajdowała, miała możliwość to zrobić. Jego uśmiech zniknął jednak szybko, schowany pod szybką hełmu, który naciągnął na głowę.
Procedura wyjścia nie była skomplikowana. Wszyscy sprawdzili swoje opancerzenie oraz uzbrojenie. Ustawili się w formacji tak, jakby był to dla nich naturalny odruch. Cassian po raz ostatni zerknął w jej stronę, upewniając się, że jest daleko, dalej na swoim miejscu.
A później ktoś odblokował drzwi. Przemknęli na zewnątrz tak szybko, że nie zdołała przyjrzeć się przedsionkowi, w którym wylądowali. Drzwi zatrzasnęły się za nimi gwałtownie, a panel zabłysnął czerwienią, zablokowany, odcinając ją w środku promu.
[t]02:00:00[/t] Samotność nabierała nowego znaczenia w miejscu takim jak to.
Przez okna promu dostrzegała jedynie twardy, lity metal stacji, przy której byli zadokowani, lub czarną pustkę upstrzoną gwiazdami. W kokpicie dostrzegła, że większość systemów jest zablokowana, choć jeden, niemal ostentacyjny przycisk powrotu do domu rzucił jej się w oczy. Zawsze mogła go uruchomić.
[t]01:47:12[/t] Z zewnątrz nie docierał do niej żaden dźwięk. Nie słyszała odgłosów walki, ani strzelaniny, czy choćby krzyków walczących czy umierających. Wkrótce jej umysł zaczął wychwytywać to, w jaki sposób szumiały ciche systemy podtrzymywania życia, w jaki sposób pikał skan radaru, aktywujący się co pół minuty. Cisza nagle posiadała warstwy, głębię, której wcześniej nie zauważała. Szukając dla siebie zajęcia, hałasując przy sprawdzaniu sprzętu by poczuć, że nadal znajduje się w świecie materialnym, dostrzegła w sekcji medycznej błysk broni. Na skrzyni, jednej z tych, którą sprawdzał Cassian, mężczyzna zostawił dla niej pistolet, którego intencja była dość wymowna - nie powinienem dawać ci broni, ale na wszelki wypadek.
[t]01:02:45[/t] W promie było chłodno. Gdy adrenalina ustąpiła stałemu napięciu, trzymającemu jej mięśnie w ryzach, pomimo warstw pancerza odczuła na swoim ciele kąsanie zimna. Jej pancerz podawał prawidłową temperaturę aparatury, lecz tego wrażenia nie sposób było się pozbyć. Jakby miejsce, w którym się znalazła, ta zgroza skryta za metalowymi drzwiami, pochłaniała wszystko, co żywe - łącznie z ciepłotą jej ciała. Pożerała, nieograniczona metalowymi płytami, wsuwając swoje macki do wnętrza promu przez jego spoiwa. Przechadzając się tam i z powrotem, usiłując ogrzać na jakikolwiek sposób, dostrzegła przymknięty panel koło drzwi, w którym znajdowało się awaryjne otwieranie śluzy - jak w każdym promie, który potencjalnie mógł znaleźć się w niesprzyjającym środowisku i ewakuować sprawnie swoich pasażerów.
[t]00:37:01[/t] Huk wstrząsnął promem, sprawiając, że jej ciało mimowolnie podskoczyło w miejscu. Jakikolwiek odgłos po takim czasie spędzonym w pustce, w nicości, zdawał się gromem uderzającym z nieba. Odgłos rozlał się po metalowych płytach, odbił echem od ich ścian, a jej zaniepokojony, odrętwiały od oczekiwania i stresu umysł z początku nie wiedział, skąd dokładnie dobiegł. Dopiero gdy uderzenie się powtórzyło, jej serce zamarło w odpowiedzi, zauważając, że odgłos docierał od drzwi.
Uderzenia się powtarzały. Powoli, choć nie miarowo - jedno zawsze nadciągało nieco za szybko, lub za wolno po drugim. Ktoś, lub coś uderzało w ciężkie drzwi śluzy, a wnętrze promu rezonowało z każdym ciosem.
Ktokolwiek, lub cokolwiek to było, nie ustawało. Generowało coraz więcej hałasu, jakby wiedziało, że tkwiła w środku, że prom nie był pusty - a ktoś w jego wnętrzu był.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Prom transportowy #37

16 maja 2023, o 13:19

Obserwowała ich z boku. Przyglądała się ich przygotowaniom członków oddziału do wyjścia z promu, ostatnim szlifom i upewnianiu się we wszystkim, zachowując dystans dający jej szerokie pole widzenia. Przeskakiwała z twarzy na twarze, wyglądali jak osoby, które wiedzą co robią oraz w jakim celu się tutaj znaleźli, a mimo to, żadne z obaw Fel nie poczuły się uspokojona.
Kiedy zdradziła Daharisowi, że najbardziej na stacji nie boi się o siebie, tylko prędzej o niego, ani odrobinę nie minęła się z prawdą. Żołnierska, profesjonalna postawa, ruchy, za którymi szły wyuczone komendy, wyostrzone zmysły oraz lata doświadczenia, nie do końca zamydliły jej oczy. Musiała mu zaufać. Oddać sprawy w jego ręce, samej pozostają akurat w tym momencie bierną. Nie było to cos, co Iris przychodziło łatwo. Poczucie utraty kontroli kosztowało ją najwięcej, przeważnie miała wszystko podporządkowane sobie, każde spotkanie, audiencja, pertraktacje dyplomatyczne bądź handlowe, jednakże w obliczu wydarzeń, których machina już bezpowrotnie ruszyła, była zwyczajnie bezsilna.
Uścisk zacisnął się mocniej. Czuła, jakby wielkie łapska obejmowały jej żołądek i wykręcały bez mrugnięcia okiem na każdą stronę. Zamrugała, gdy spojrzenie jej i Cassiana niespodziewanie się ze sobą spotkało. Nie zatrzymywała go, zdobyła się wyłącznie na delikatny uśmiech, który bez przekonania pociągnął kąciki jej ust wyżej. Nie usłyszał odpowiedzi. Musiał wrócić, aby się co do niej upewnić.
Odruch kazał jej biec za nimi, rozsądek jednak zatrzymał Fel w miejscu. Stała w głębi promu, mrużąc oczy, gdy drzwi otworzyły się i niemalże od razu zamknęły za nimi. Podświadomość wiedziała dobrze, co się właśnie stało, ale naiwny umysł łudził się, że to jeszcze nie teraz.
Nawet, gdyby ktoś ją uszczypnął, Fel nadal wmawiałaby sobie, że machina nie nabierała rozpędu.
Została sama. Na godzinę i pięćdziesiąt dziewięć minut trzydzieści sześć sekund.
Wyprostowała się, zmuszając ciało do posłuszeństwa. Niczym wyrwana z głębokiego zamyślenia, bądź pogranicza jawy i snu, rozejrzała się po opustoszałym promie. Rzuciły się jej w oczy wyłączone systemy, podeszła bliżej kokpitu i panelu w nim, chwile wodziła wzrokiem po wygaszonych, zablokowanych konsolach, zakłóconych od braku sygnału monitorów. Jej palce, przemknęły obok wielkiego przycisku zaprogramowanego tylko do jednego celu.
Nie wróci do domu bez nich.
Odwróciła się plecami do kokpitu. Nagła myśl, rozdarła się w jej głowie.
Przecież i tak nie wróci do domu. Nie było na to szans.
Zostanie na Korlusie już na zawsze.
Albo w dalszych czeluściach Systemów Terminusa.
Nie wiedziała, jak do końca wyobrażal sobie to Cassian. Jakie miał koneksje i wpływy, lecz to chyba oczywiste, że nawet, gdy zamkną sprawę chorych dzieci i furi powstałych w efekcie wypadku na stacji, nikt nie pozwoli jej wrócić do domu.
Była zbyt cenna. Stanowiła zbyt wartościową kartę przetargową. Mieliby jak gdyby nigdy nic wypuścić z rąk Radną Cytadeli? Stracić asa w rękawie?
Na miejscu SST, postąpiłaby tak samo z urzędnikiem wysokiej rangi przechwyconym przez agentów Rady.
Roześmiała się gorzko. Wiedziała od tym doskonale od samego początku, lecz łudziła się, tak, jak przed momentem. W zupełnie innym kontekście. Najwyraźniej to, czego nauczyła się na politycznej arenie doskonale wykorzystywała na co dzień.
Szybkim krokiem skierowała się do ambulatorium. Niemalże wpadła do sekcji, rozłożyła zabrane datapady, wyświetlając wyniki badań doktor Maketarii oraz diagramy. Przerzucała pliki, wybierając te, które chciała porównać z odczytamy husky i innych tworów przeistoczenia. Rozłożyła instrumentarium, układając je w pedantycznym porządku. Udało się jej nawet, mimo swoich gabarytów, przesunąć kapsułę bliżej drzwi. Uruchomiła ją i pozostawiła w trybie czuwania.
Robiła wszystko, byleby nie patrzeć na upływający czas i zmieniające się minuty.
Przekładając kolejną skrzynie, dostrzegła leżący na wierzchu pistolet. Zatrzymała się w połowie kroku, musiał zostawić go Cassian, pozornie mało istotny szczegół, gdyż była na szczelnie zamkniętym oraz bezpiecznym promie, a mimo to, dla Fel znaczył sporo. Odetchnęła, odpychając od siebie nieprzyjemne uczucie, które próbowała rozlać się w jej wnętrzu.
Obiecał jej coś.
Ona jemu również.
Przechodząc po raz enty korytarzem, blisko wyjścia ze statku, musiała w końcu spojrzeć na mechanizmy. Niemalże od razu, jej oczy odnalazły awaryjną wajchę. Nie chciała, naprawdę, broniła się dzielnie przed tą myślą, a mimo to, końcem końców, i tak skończyła przy instrukcji. Odtworzyła ją krok po kroku w myślach, recytowała postępowania z awaryjnym otwieraniem śluzy, robiąc kolejne i kolejne kółka po statku.
Nie potrafiła usiąść w miejscu i czekać.
Zżarłyby ją własne myśli. Uciekała im, robiąc kilometrowe spacery bez konkretnego celu. Przenosząc, przekładając, wynosząc i w końcu jednak wnosząc z powrotem.
W tej niewzruszonej na jej działania ciszy, wrzask dobijania się do zamkniętych drzwi, odrobił się echem w jej głowie. Podskoczyła, oglądając się za siebie. W pierwszej chwili, słyszała wyłącznie, jak wali jej serce. Chciało się wyrwać z piersi. Musiała uspokoić oddech, dopiero wtedy była w stanie zlokalizować mniej więcej źródło.
Dudnienie powtórzyło się. Iris cofnęła się odruchowo, w ostatniej chwili wyciszając wyładowania biotyki, która barierą chciała już otulić jej ciało.
Nic jej tu nie grozi.
Jest bezpieczna.
Nie zaszkodziłoby jednak mieć broń.
Rzuciła się biegiem do ambulatorium. Potykając się na zakręcie, łapiąc się ściany, aby nie wywinąć orła pod kapsułą medyczną. Dopadła do skrzynki, na której leżał nieruszony pistolet. Upewniła się, że ma pochłaniacz ciepła, odbezpieczyła i naładowała go; z bronią w ręku, wycelowaną przed siebie, zbliżyła się do drzwi. Na rozsądny dystans.
Wstrzymywała oddech, nasłuchując, jak coś - ktoś? - dobija się do promu. Metal wydawał się zgrzytać pełen pretensji, banshee atakowały statek? Wyczuły ją, mimo grubych ścian? Coś jej tu nie pasowało. W ruinach na Ilos, siedzieli w szybie wentylacyjnym cicho jak mysz pod miotłą. Tyle wystarczyło, aby dziwne, spaczone istoty, dały im spokój i przeszły obok nich obojętnie. Jakim cudem usłyszały ją więc tutaj, na promie?
Dźwięk nie dawał jej spokoju. Wwiercał się jej w głowę, stawał nie do zniesienia. Zagłuszał jej myśli, oddech.
- Zajęte! - wrzasnęła w końcu, gdy nie wytrzymała. Złapała pewniej pistolet, mierząc w zamkniętą śluzę.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Prom transportowy #37

18 maja 2023, o 17:16

[h3]tajny rzut mg[/h3]
A<15<B<50<C
0

Wróć do „SST”