Korlus, znany jako cmentarzysko statków kosmicznych jest obecnie siedzibą wielu grup najemników, między innymi Błękitnych Słońc, którzy ponoć wykorzystują wraki statków do badań nad nowoczesnym uzbrojeniem. Planeta nie posiada biosfery (efekt cieplarniany trwa od dawna przez aktywność wulkanów).
LOKALIZACJA: [Mgławica Orła > Imir]

Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2084
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Hirano Tower

8 mar 2023, o 21:10

Siadając do stołu obok doktor Maketarii, skupiona była tylko na niej, na ich pacjentach, przypadłości dzieci i na tym, z czym do niej przyszła. Bezlitosnymi danymi, oddającymi fakty i obrazującymi kolejny zgon.
Poznała Maksa. Jego strata, zabolała osobiście.
Rozwiała jednak myśli wyrywające się do wewnętrznego gdybania. Było za wcześnie, aby dociekać, co zrobiły źle. Równie dobrze, mogło się okazało, że tak naprawdę nic. Zawinił czynnik losowy. To się zdarzało, pacjenci, nawet zdrowi, dobrze rokujący, dochodzący po siebie po rehabilitacji, czasami opadali z sił, tracili wypracowane efekty, wracały ich choroby, pojawiały się inne. Także te śmiertelne. Była lekarzem. Obcowała ze śmiercią, ścierała się z nią. Teraz, gdy musiała wyrwać jej aż szóstkę dzieci, czuła się niczym w dance macabre.
Przesunęła palcem po datapadzie, wracając do wcześniejszych notek stwierdzających zgon.
- Być może, mamy pewną prawidłowość - stwierdziła, podnosząc wzrok na asari.
- Przyczyna śmierci była zawsze ta sama, prawda? Musimy porównać wyniki poprzednich zgonów i sprawdzić, po jakim czasie dochodziło do pierwszej zapaści. Która z kolei była tą śmiertelność. Może mamy wzór, który pozwoliłby nam oszacować, ile mamy jeszcze czasu dla innych dzieci... - była ostrożna stawianiu hipotez. Dopóki tej nie potwierdzi, nie stanie się absolutnie pewna, nie wyrywała się, aby przekształcić ją w tezę.
Mimo iż bardzo potrzebowały gruntu, na których powstanie coś pewnego. Dającego im nadzieję, że się uda.
Szukając w spojrzeniu Aleeny aprobaty, wyświetliła dane o bliźniakach. Nie zagłębiła się jednak w ich karty, historię medyczną. Do dziesiątej, miały wciąż niespełna cztery godziny. Zdąży je przestudiować przy drugiej kawie, tymczasem...
- Chodźmy - stwierdziła nagle, wstając. Czas zaczynał coraz bardziej namacalnie grać na ich niekorzyść, jeżeli mogły zyskać choć kilka cennych godzin, należało po nie sięgnąć. Resztę, obgadać będą mogły w drodze do windy i dalej - idąc do kliniki. Iris zebrała datapady, ze stoiskiem pod pachą, skierowała się na korytarz, gdzie zmuszona była zaczekać, aż dołączy do niej doktor Maketarii.
- Dysponujemy sprzętem, aby otworzyć mu czaszkę? - spytała, łapiąc wzrok asari. Musiały wykonać sekcje. Być może sięgnąć do innych ciał. Potrzebowały odpowiedzi, dużej, interaktywnej tablicy, po której poruszać się będą od nitki do kłębka. Brakowało jej własnego omni-klucza, skanów zestrojonych z tym, jak pracowała. Na czym bazowała. Trudno. Najwyżej założy rękawiczki, a Aleena zajmie się obsługą komputera.
Straciły o jednego pacjenta za dużo.
Ciekawe, kim byli jego rodzice. Czy już wiedzą.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

9 mar 2023, o 22:39

[h3]tajny rzut mg[/h3]
A<33<B<66<C
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

9 mar 2023, o 22:57

Aleena przyglądała jej się, gdy Fel studiowała wszystkie inne dane, jakie udało im się pozyskać ze zgonów pozostałych dzieci.
- Cóż, tak naprawdę, to niekoniecznie. Śmierć pacjenta zwykle jest uzależniona od tego, w jaki sposób reaguje na nadmiar piezo - przyznała, przywołując na datapad niektóre przypadki, które różniły się od tego, w jaki sposób zmarł Max. - Niektóre dzieci cechuje szereg objawów neurologicznych, które prowadzą do śmierci mózgu pomimo stosunkowo zdrowego ciała. W przypadku innych, najpierw poddaje się serce. To potworna loteria, której na razie nie udaje nam się przewidzieć.
Gdy dotarły do kostnicy, Fel odkryła, że Hirano było wyposażone znacznie lepiej, niż się tego spodziewała. Nie tylko mieli do dyspozycji sprzęt do zabiegu, który planowała, ale też rozbudowane i bogate w wyposażenie laboratorium z rodzaju tych, o których marzyłaby w swoich akademickich latach.
Ciała jej pacjentów zachowane były w różnym stopniu. Niektóre dotarły do lodówek nieco później niż inne, Max natomiast przypominał siebie takim, jakim go zapamiętała. Uśmiech z jego twarzy zniknął, a ta przybrała neutralny wyraz - niczym maska, którą ktoś założył mu na głowę przed położeniem go w miejscu. Maska ta zakrywała też barwną osobowość chłopaka, który starał się spoglądać na świat optymistycznie, nawet jeśli nie miał zbyt wielu powodów by to robić.
Spędziły ten czas poszukując odpowiedzi, jednak gdy zegar wybił godzinę przyjęcia dwójki pacjentów, nie znalazły ani jednej. Każde z dzieci umarło na inny sposób - w zależności od tego, jakie słabości zaplanowała im w genach natura. Promieniowanie nie wybaczało, niektórych obarczając nowotworami, które postępowały szybko i z pomocą węzłów chłonnych rozprzestrzeniały się po organizmie. Innych organy okazały się zbyt słabe przy utrudnionej regeneracji, a ku śmierci doprowadzała ich niewydolność organizmu. Część przypadków była szczególna - piezo dokonało spustoszeń w ich mózgach, wywołując problemy neurologiczne, które z jakiegoś powodu zakończyły ich żywot zanim zrobiła to radiacja.
Aleena ukrywała swoją frustrację za maską uśmiechu, gdy dotarły do kliniki i poznały ich pacjentów. Finn i Pam byli młodziutcy, mieli te same, kasztanowe włosy i brązowe oczy, oraz nieco piegowatą skórę. Różnica w ich stanach była oczywista do dostrzeżenia. Finn był silny, jego skóra miała zdrowy odcień, a Fel przyglądał się z ciekawością. Wykazywał objawy neurologiczne.
Pam zmagała się z niewydolnością nerek. Jej twarz przybrała szaro-brunatny odcień, a osłabienie zgarbiło jej sylwetkę. Aleena podpinała ją do małego urządzenia dializowego, które codziennie czyściło jej krew, gdy Finn przysunął się do stojącej obok Iris.
- Czy ona umrze? - spytał cicho, wskazując na swoją siostrę.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2084
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Hirano Tower

10 mar 2023, o 12:36

Wchodząc do pomieszczenia, rozejrzała się po sprzęcie i aparaturze, lokalizując co gdzie stało. Pozytywnie zaskoczyło ją wyposażenie, za ta myślą szybko pojawiła się kolejna - nie sprowadzili tego specjalnie dla niej. Inni, próbujący pomóc przed nią, również mieli do dyspozycji najnowszą aparaturę. A mimo to, nie posunęli się nawet o krok do przodu. Nie zostawili po sobie niczego, co mogłoby im pomóc.
Tylko czy aby na pewno?
Naciągając na dłonie rękawiczki, podeszła do lodówki, w której znajdowało się ciało Maksa.
- Znałaś lekarzy i naukowców, którzy pracowali nad sprawą przede mną? Są gdzieś ich zapiski, badania, dane? Cokolwiek? - spytała doktor Maketarii, uruchamiając program rejestrujący. Nie robiła tego tak dawno, a jednak, jej dłonie automatycznie wybrały narzędzie i nacięły skórę. Popłynęła, zatraciła się w czasie oraz przestrzeni. Byli tylko oni, kolejne partie ciała, przebadane tkanki i narządy. Wymieniała z Aleeną spostrzeżenia, upewniała się, że wszystko jest odnotowywane.
Ocknęła się dopiero, gdy zbliżała się godzina dziesiąta. Nie była zadowolona z wyników sekcji, nie znalazły niczego, co mogłoby rzucić nowe światło na przypadłość dzieciaków. Podłączyła implant do aparatury, potrzebowała odczytów, ale także sprawdzić jego stan techniczny, użytkowość. Upewniła się jeszcze, że inne próbki zassane przez sprzęt laboratoryjny filtrują się przez odczynniki. Nastawiła, aby zbierało i zapisywało dane, po czym zsunęła z twarzy maseczkę, a z rąk brudne od szkarłatu rękawiczki. Porządnie wyszorowała ręce, zmieniła fartuch, w biegu zdążyła jeszcze chwycić batona proteinowego oraz kubek świeżej, parującej kawy.
Dopiła ją, kiedy na sale weszła dwójka bliźniaków. Na pierwszy rzut oka, widać było podobieństwa, choć oboje mieli różne przypadłości, które rzutowały na ich funkcjonowaniu. Obróciła monitor do siebie tak, aby bystre oczy chłopaka nie widziały danych oraz wykresów, które wyświetlała.
Pochyliła się w stronę Finna, odpowiadając tak, jak on półszeptem.
- Jesteśmy tutaj, aby zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby Wam pomóc - zapewniła chłopaka szczerze. Był bystry, nie chciała mu kłamać w żywe oczy i składając obietnic bez pokrycia. Chyba że ta dotycyzla zapewnienie, iż naprawdę postara się z całych sił. Taka mogła wyrecytować z ręką na sercu.
- Opowiedz mi o sobie, Finn. Co robisz w wolnym czasie? Co lubisz? Pam jak spędza popołudnia? - zagadywała chłopaka podczas badań, sprawdzając aktywność mózgu i jego fale. Porównywała ich załamania z wykresami pasującymi do pacjentów z tą samą przypadłością, ale bez czarnej materii siejącej spustoszenie w ciele.
Kontrolowała pracę serca. Oddech. Puls. Była ciekawa, czy nagłe przyspieszenie, pokryje się z atakiem, a może wynikać będzie z namnażających się komórek, zwiastując rychły atak. Była czujna. I gotowa.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

14 mar 2023, o 13:32

[h3]tajny rzut mg[/h3]
A<33<B<66<C
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

14 mar 2023, o 15:00

Aleena uzupełniała się z Iris w swoich zadaniach w klinice. Kobiety pracowały sprawnie, uzyskując pożądane wyniki bez wprowadzania nieprzyjaznej dla dzieci atmosfery. Udostępniła Fel wszystkie badania i notatki poprzednich lekarzy, którzy pracowali nad tym zagadnieniem.
Finn był stosunkowo rozluźniony, choć musiał martwić się o swoją siostrę. Pozwolił zaprzęgnąć się do maszyny badającej aktywność jego mózgu i bazgrał coś w małym notesie, rysując bliżej nieokreślone kształty.
- Lubię książki. Czytam - odrzucił po głębszym zastanowieniu, jakby to pytanie było dla niego wysoce istotne. - Czytam Pam na głos, kiedy ją boli. Nie bawimy się już tak, jak kiedyś.
Po trzech godzinach spędzonych przy dwójce bliźniaków, Fel dostrzegła, że w jego notatniku pojawił się koślawy rysunek kosmosu, na którego tle tkwił jakiś obiekt, przypominający stację kosmiczną. Chłopiec wzruszył ramionami, mówiąc, że nie ma to wielkiego znaczenia - lubi rysować takie rzeczy.
W połowie ich dnia musiały przerwać pracę nad bliźniakami z powodu nagłej, kryzysowej sytuacji związanej z innym pacjentem - trzynastoletnim Willem. Will przyprowadzony był do kliniki na noszach, skuty kajdankami przez ochroniarza wieży Hirano, co skrytykowała Aleena. Bełkotał pod nosem, nie wiedząc kim jest, ani gdzie jest, a gdy kobietom udało się z nim porozumieć, wpadł w szał, posyłając w stronę Maketari tacę z przyrządami medycznymi. Kobieta krzyknęła z przerażeniem, odruchowo osłaniając przed tacą głowę. W eksplozjach niekontrolowanej biotyki, musiały spętać chłopaka, by móc na nim pracować. Jego wrzaski pełne bólu i cierpienia przypominały jęki Banshee, które Fel słyszała w świątyni na Ilos. Zrozpaczona matka poprosiła je, by go uśpili, nie chcąc, by cierpiał w swoich ostatnich chwilach. Aleena chciała pracować dalej, zaciskając zęby - nawet, jeśli mieli sprawić chłopakowi trochę bólu, kilka godzin pomiarów mogło rzucić im więcej światła na ich pracę. Decyzję pozostawiła Iris.
Ani Vincenzo, Cassian, ani druga lekarka nie odwiedziły Fel tego wieczora. Następny dzień upłynął jej podobnie do poprzedniego - ktoś podrzucił jej ubrania, zabrał brudne ręczniki i pranie, uzupełnił ziarna w jej ekspresie.
Drugiego dnia wezwano ich do małego mieszkania, które przydzielono Pameli i Finnowi. Pamela leżała na ziemi, wijąc się z bólu w połyskiwaniach ciemnych iskierek, ryjących tunele w ziemi pod nią. Finn siedział wciśnięty w kąt pomieszczenia, mocno zaciskając na uszach dłonie, jednak nie odrywając spojrzenia zapłakanych oczu od cierpiącej siostry. Gdy udało im się przenieść dziecko do kliniki, ból w ramieniu Iris uniemożliwił jej zajęcie się dziewczyną z początku. Jej znamię urosło dwukrotnie, a specyficzne oparzenie pochłaniało teraz niemal całe jej przedramię. Nie krwawiło, ale destrukcja, którą siała w jej tkankach biotyka, stawała się coraz bardziej odczuwalna.
Trzeciego dnia wprowadzona w śpiączkę Pamela odeszła cicho i spokojnie. Nie udało im się jej wybudzić pomimo najszczerszych chęci Maketari i niechęci jej opiekunki. Jej serce poddało się o siedemnastej czasu lokalnego, a moment śmierci skrupulatnie zanotowały maszyny, do których była podpięta. Nic nie wynikło z tych danych, podobnie jak ze wszystkich innych.
Czwartego dnia gdy Fel wysunęła się ze swojego gabinetu by udać się po kolejną kawę, dostrzegła poruszenie w klinice. Na korytarzach pachniało śmiercią i ozonem. Ochroniarze nieśli trójkę opancerzonych, jęczących z bólu lub nieprzytomnych żołnierzy na noszach, kierując do szpitalnej części kliniki. Pod jedną ze ścian leżały dwa worki na trupy, zapakowane, przykuwające wzrok. Za załamaniem usłyszała znajome głosy.
- To nienormalne. I nierozważne. Mówiliśmy, żebyście tam nie wracali na razie! - mówiła przerażona Maketari, a jej głos drżał lekko. - Co nam po trupach? Myślisz, że nam pomogą?
Wychylając się zza rogu, Fel dostrzegła znajomą sylwetkę. Cassian górował nad Aleeną w swoim pancerzu. Jego ceramika była doszczętnie zniszczona, jakby uderzyła w niego błyskawica, drążąc tunele w jego napierśniku. Iris rozpoznała w tym obrażenia biotyki Furii. Na brudnej od cudzej krwi twarzy malował się wściekły grymas.
- Jakoś nie widzę, żebyś robiła jakiekolwiek postępy, Maketari. Próbujemy pomóc - warknął ostrzegawczo, unosząc dłoń by wycelować w nią oskarżycielsko palec. Asari odsunęła się gwałtownie, gdy podniósł rękę. - Jeżeli nie przyniesiesz mi niczego nowego, wyślę ciebie na tę pieprzoną stację.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2084
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Hirano Tower

14 mar 2023, o 16:51

Zagadywała Fina podczas badań, a w momencie, w którym nie musiała czuwać nad sprzętem, spytała, czy chciałby i dla niej przeczytać fragment książki na głos. Godziny upływały po woli, potrzebowała dłuższej sesji, aby móc wykorzystać badanie i wykres, który zapisywał się w pamięci komputera. Chłopak wydawał się być wprawiony w szpitalnych bojach, a mimo to, chciała umilić mu konieczność dłuższego podłączenia do maszyn. Zainteresowała się jego rysunkiem, spytała, czy kiedykolwiek był na stacji. Takiej, jak narysował, bądź jakiejkolwiek innej. Podświadomość, silnie oddziaływała na młode organizmy. Poprosiła Fina o możliwość skopiowania jego malunku, bądź zatrzymania oryginału. Chciała o nim porozmawiać z Cassianem, doktor Maketarii, lecz późniejsze wydarzenia wytrąciły ją z rytmu.
Wrzaski, które wypełniły klinikę wraz z pojawieniem się trzynastolatka, odbijały się echem w jej głowie. Wracały wspomnienia z Ilos, zagryzała zęby, wykonując podstawowe badania, choć żadne dane uzyskane od cierpiącego katusze chłopaka nie przybliżyły je do tak pożądanych odpowiedzi. Popatrzyła się uważnie na asari, następnie jej oczy zatrzymały się na matce Willema. Jeżeli tego sobie życzyła, zgodziła się, aby chłopiec odszedł spokojny. Poprosiła ją tylko o zgodę na wyjęcie pośmiertne implantu, po czym pozwoliła kobiecie pożegnać się z synem i trzymała ją oraz Willa za ręke, gdy aparatura wpompowywała odpowiednie środki do żył chłopaka.
Wieczór poświęciła na analizę notatek poprzednich lekarzy. Wertowała ich badania, zagłębiała się w zapisane informacje. Szukała punktów stycznych. Tego, do czego doszli. Czy stanęli pod podobnymi, jak one pytaniami, a może kierunek ich działań był inny. Noc upłynęła w oka mgnieniu, ani się obejrzała, musiała szykować się do wyjścia do kliniki.
Przyspieszyła kroku, kiedy pracownicy ochrony prowadzili ich do mieszkania bliźniąt. Aleena dopadła do dziewczyny, rozejrzała się i widząc wciśniętego w kąt Finna, podeszła do chłopaka. Kucnęła obok niego, nic nie powiedziała. Położyła mu tylko dłoń na ramieniu, w zależności od potrzeby i reakcji, gotowa była mocniej ścisnąć palce, aby jej obecność odebrała prioprocepcja, bądź przygarnąć go do siebie i mocno przytulić. Sporo przeszedł, musiał szybko dorosnąć, nadal jednak był dzieckiem. Bezbronnym w obliczu śmierci.
Ustabilizowawszy stan dziewczyny, były zgodne z doktor Maketarii co do tego, że Pam należy przenieść do kliniki. Wielkimi krokami zbliżała się zapaść, zdawały sobie z tego sprawę. Ignorując początkowo własną nie moc, dopiero w znajomych murach musiała poddać się i wyłącznie asystować asari. Ręka dokuczała jej jak nigdy, robiła tyle, ile mogła, wzięła pierwszą wartę przy aparaturze Pam i wpatrywała się w monitoring niczym zaklęta. Gotowa zareagować na najmniejsze wahanie wartości wyświetlanych na monitorze. Ten nocy, została w klinice. Siedziała przy łóżku nieprzytomnej dziewczyny z datapadami na kolanach i starając się nie nadwyrężać ramienia. Nad ranem, wzięła szybki prysznic, przebrała się i wypiła kawę. Wróciła na miejsce czuwania, do przerwanej lektury. Po dziesiątej, dołączyła do niej Aileena. Dzień wydawał się płynąć znajomym torem, aż do siedemnastej czasu lokalnego. Kreska na monitorze, brak tętna. Potwierdziła śmierć pnia mózgu, po czym narzuciła prześcieradło na twarz śpiącej spokojnie dziewczyny. Nie mogła dla niej zrobić nic więcej.
Bezsilność odzywała się głośno i wyraźnie w jej głowie. Znowu wracała do notatek i wyników badań, statystyk, schematów, wykresów, kart zmarłych dzieci. Fragmenty, znała na pamięć. Mogłaby je recytować, a mimo to, bliżej nieokreślone coś pozostawało poza ich zasięgiem. Potarła dłońmi oczy, krzywiąc się, gdy za mocno odgięła łokieć. Wstała, aby napić się jeszcze jednej kawy. Zmusić mózg do resetu. Obejrzała się za siebie na korytarzu kliniki, widziała wory z ciałami, czuła charakterystyczny zapach unoszący się w powietrzu. Nie zdążyła zaczepić pielęgniarki, czy kogoś innego z personelu medycznego, aby spytać co się tu działo. Głos dochodzący zza roku, podniesiony, niespokojny, przykuł jej uwagę. Zatrzymała się poza zasięgiem ich wzroku, widziała Cassiana, jego pancerz, wyraz twarzy oraz stojącą przed nią doktor Maketarii. Usłyszała wystarczająco, aby resztę móc sobie dopowiedzieć.
- Szansę na uzyskanie czegoś nowego tu i teraz jest bliska prawdopodobieństwa cudu. Nie można go wykluczać, ale nierozsądnym byłoby polegać wyłącznie na a może się uda - odezwała się, wychodząc zza zakrętu. Pusty kubek od kawy oraz datapad, odsunęła za siebie.
- Doktor Maketarii robi wszystko, co w jej mocy, aby posklejać dane, którymi dysponujemy, problem w tym, że za dużo w nich zmiennych i niewiadomych, aby móc odnaleźć powtarzalność i wykorzystać ją w procesie terapeutycznym - prześlizgnęła się dyskretnie spojrzeniem najpierw po twarzy Cassiana, następnie po jego przeżartym pancerzu. Nie pytała, jak się czuje, czy jest cały. Odnosiła wrażenie, że i tak by nie odpowiedział zgodnie z prawdą. Musiała więc o tym przekonać się sama.
- Brakuje nam odpowiedzi. Zgadzam się, że mogą być one na stacji. Zauważcie, że ciągle się ona przewija. Mówiła o niej ta dziewczyna, którą znalazłam na Ilos. Była na rysunku Finna. Chciałabym tam polecieć póki jeszcze żyja jakieś dzieci, którym możemy pomóc - dodała bez zawahania.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

14 mar 2023, o 17:02

[h3]spostrzegawczość[/h3]
50%
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

14 mar 2023, o 17:20

Aleena z przerażeniem zerknęła w stronę nadchodzącej Fel, jakby obecność kobiety wcale nie miała poprawić obecnej, trudnej sytuacji. Gdy Iris stanęła obok nich, asari przysunęła się bliżej niej, stając w większym oddaleniu od Cassiana, który dalej wzbudzał w niej strach. Maketari musiała mieć jakiś powód, by go odczuwać, lecz w tej chwili nawet i bez niego mężczyzna nie sprawiał dobrego wrażenia. Nie kwapił się nawet zmyć z twarzy szkarłatnej posoki, przez którą jego naburmuszona mina wyglądała zgoła inaczej niż gdyby był doprowadzony do porządku. Karabin wystawał zza jego pleców, a ciężki pistolet tkwił w kaburze przy udzie, co sugerowało, że mężczyzna nie zahaczył o żadne miejsce w wieży przed przyjściem tutaj.
- Co? - wyrwało się Aleenie na dźwięk słów jej towarzyszki. - Oszalałaś. To skrajnie niebezpieczne, nic tam nie przeżyje! Powinniśmy poczekać, aż drony i sondy, które tam wysłano, uzyskają jakieś dane badawcze. Potrzebujemy więcej czasu, ale też cierpliwości...
Cassian przyglądał się blondynce z góry. Po zrelaksowanym mężczyźnie, który wraz z nią rozkoszował się drogim winem i smacznym stekiem na szczycie pięciogwiazdkowej restauracji nie pozostał ani ślad. Jego twarz była napięta, szczęki zaciśnięte, a brwi, spod których spoglądał ku niej, zmarszczone. Jego tęczówki przybrały tego samego, chłodnego koloru, który doskonale znała z Ilos.
- Nie ma mowy - odrzucił, dosadnie, głośno. W tonie, który przyjmują ludzie niemożliwi do przekonania. - Właśnie straciłem kolejną dwójkę ludzi w tym miejscu. Zaraz pewnie stracę pozostałych.
Nie dodał nic więcej, choć wiedziała, że pomiędzy nimi, w powietrzu zawisło pytanie. Skoro jego wytrenowani, doświadczeni i sowicie przeszkoleni żołnierze nie dowiedzieli się niczego przydatnego, oraz nie uszli żywcem z tej stacji, to jakie szanse miała mieć ona w cywilu?
Jego słowa oznaczały coś jeszcze - miejsce, z którego powrócili, które było sednem ich kłótni. Cassian był na stacji.
- Widzisz? Uważam, że ma rację - odrzuciła żwawo Aleena, ale nie zerkała w stronę mężczyzny. - Troszczymy się o ciebie. Wiem, że chcesz dobrze, ale...
Ani drgnął, gdy z wnętrza jakiegoś odległego pomieszczenia, być może sali operacyjnych, dobiegł ich wrzask bólu któregoś z pacjentów, po którym dosłyszeli pośpieszne, cichsze okrzyki personelu, usiłującego zapewnić mu komfort możliwie najszybciej, jak się dało.
- Nie jesteś nic warta, jeśli nie jesteś żywa - odrzekł, negując troszczenie się, o które posądzała go Maketari. - I nie pomożesz nikomu, jeśli umrzesz na tej stacji jak wszyscy inni.
Zza załomu korytarza wyłonił się chirurg, którego Fel kojarzyła z wyglądu. Odziany w kitel, z maską na swojej twarzy, szukał kogoś wzrokiem i napotykając nim asari, machnął ku niej ręką.
- Doktor Maketari, potrzebujemy jednej osoby do pomocy - poprosił, zwracając natychmiast jej uwagę. Aleena przytaknęła, niemalże z ulgą i ukłoniła się lekko Iris.
- Znajdziemy sposób - obiecała jej, umykając przed spojrzeniem Cassiana i biegiem ruszając w stronę mężczyzny, który zaprowadził ją na salę operacyjną. Gdy drzwi za nimi się zamknęły, nastała cisza - z rodzaju tych gęstych, trudnych do zignorowania, której mężczyzna nie zamierzał przerywać. Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale natychmiast zamknął je z powrotem, wzruszył ramionami i ruszył w stronę korytarza, z którego przyszła, pewnie by doprowadzić się do porządku.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2084
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Hirano Tower

14 mar 2023, o 18:48

Rozumiała doktor Maketarii. Nie przyspieszą procesów. Nie wyciągną wyników z czapy. Zalążek terapii, nad którą pracowały, wymagał czasu. Dokładności. Wgryzienia się w podstawę, na której stopniowo, dokładać będą kolejne cegiełki, aż powstanie solidna konstrukcja. Szkielet, który będzie można rozbudowywać. Powielać. Dostosowywać. Wykorzystać.
Rozumiała jednak i Cassiana. Minęło kilka dni ciężkiej i sumiennej pracy, a nie było efektownego sukcesu. W międzyczasie, stracili czwórkę dzieci. Sekcje także nie przyniosły odpowiedzi. Tkwiły w martwym punkcie, choć upór i nadzieja, nie pozwalały tego przyznać na głos.
- Możliwe - odparła. Nie zamierzała sprzeczać się z prawdą.
- Chciałabym móc zaczekać, ale obawiam się, że nim dostaniemy do rąk dane, których tak bardzo potrzebujemy, nie będzie już dzieci do leczenia - chyba że wcale nie chodziło w tym wszystkich o dzieciaki wyciągnięte ze stacji. Nie mogła tego wykluczać. Sama Asari zasugerowała, że być może pacjenci, którymi się opiekowały, dla których szukały ratunku, to tylko i wyłącznie przykrywka dla poważniej chorych.
Ważnych dla Sojuszu.
Wpływowych.
Czy cokolwiek zmieniłoby to w podejściu Iris, gdyby przyznano jej gdybaniom racje? Nie. Raczej nie. Pacjent był pacjentem. Przestawała mieć wagę przynależność, rasa, poglądy.
Nie odwróciła się od żołnierzy Cerberusa, nie zostawiła na pastwę losu szalonego naukowca z Hierarchii Turian choć powołał do życia SI, która obróciła w pył cały ośrodek badawczy.
Podniosła spojrzenie na Cassiana. Widziała w jego oczach, że podjął już decyzję. W ułamku sekund. Nawet nie dając jej szans na powiedzenie cokolwiek więcej. Jak zawsze. A mimo to, Fel nie zamierzała poddawać się łatwo.
- Wysłaliście tam, jak dobrze rozumiem, żołnierzy. Wiecie w ogóle czego szukać? Na co zwrócić uwagę? Jak pobrać próbki, bezpiecznie je transportować? - chciała wiedzieć. Tylko, . Poruszała się po omacku wśród pacjentów w klinice, nie mogła się oprzeć wrażeniu, że i teraz, gdy mówili o stacji, tym, co tam się wydarzyło, co dało początek następstwu zdarzeń, jakaś część, istotna a jakże, była przed nią ukrywana.
Nie wiedziała wszystkiego. Naprawdę liczyli na cud.
Ale Iris była Radną. Lekarzem. Biotykiem. Kobietą. Człowiekiem. Nie cudotwórcą.
Obejrzała się na postać, która wyłoniła się z sali operacyjnej i do nich zawołała. Aileena była jednak szybsza, bez słowa odprowadziła kobietę wzrokiem i niemalże od razu, wbiła spojrzenie w zimne i stalowe tęczówki Cassiana. Chciała...
- Zaczekaj - poprosiła, gdy ten odwrócił się napięcie z zamiarem odejścia. Wyciągnęła dłoń, jakby chciała go dotknąć, zatrzymać siłą, ale tak naprawdę Fel uruchamiała omni-klucz i medyczny skaner w nim.
- Byłeś tam. Twoje ślady na pancerzu... Jak ta ciemna energia wygląda? Co zadało takie obrażenia? - pytała, skanując sylwetkę mężczyzny od stóp do głowy. Dokładnie. W całości. Zrzuciła wyniki na chmurę, przyglądała mu się cały czas znad pomarańczowej poświaty.
Chciał pomóc. Ona również chciała. Szczerze.
- Potrzebowałabym Twojego pancerza i pancerzy pozostałych osób, które były na stacji, aby pobrać próbki. Jeżeli zgodzisz się, chciałabym też podłączyć Cię do EEG i zapisać pracę Twoich fal mózgowych, a później mam nadzieję powtórzyć to z innymi. Badanie nie wymaga żadnej ingerencji z Twojej strony, możesz odpocząć w trakcie... Dlaczego? Dlaczego tam poleciałeś?[/color] - mówiła do jego pleców, bądź bezpośrednio patrząc się w oczy, o ile zdecydował się do niej odwrócić.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

15 mar 2023, o 10:06

[h3]cassian - szczerość[/h3]
A<33<B<66<C
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

15 mar 2023, o 10:29

Mężczyzna zatrzymał się, lecz nie od razu gdy go o to poprosiła. Dopiero gdy podeszli do dwóch worków na zwłoki, nadal leżących na ziemi i czekających, aż ktoś się nimi zajmie, przystanął w miejscu. Kucnął, pochylając się nad pierwszym z ciał i rozpiął zamek błyskawiczny trzymający worek w kupie. Iris dostrzegała ponad jego ramieniem tylko fragment pancerza kobiety, która leżała w środku i był zupełnie pokiereszowany.
Cassian w milczeniu sięgnął do środka dłonią, szukając czegoś, by po chwili oderwać mały przedmiot od ramienia denatki. Metalowy, magnetyczny symbol Sojuszu posiadał grawer po drugiej stronie, na który zerknął, sprawdzając imię i nazwisko poległej, po czym zasunął zamek błyskawiczny z powrotem. Słuchając słów Fel i pozwalając jej się skanować, wyciągnął drugi nieśmiertelnik z kolejnego worka, a dwa, małe symbole wsunął sobie do kieszeni przy pasie.
- Nie spodobałoby ci się - odrzucił kwaśno, jakby pytała go o wrażenia czy ilość gwiazdek hotelu, z którego powrócił, choć oboje wiedzieli, że tak nie było.
Skaner medyczny błysnął, od razu odnajdując nieprawidłowości - od mniejszych, jak zadrapania i skaleczenia, które przykrywał jego pancerz, po większe - jak wzmożony poziom radiacji, wydobywającej się z jego ciała oraz całego sprzętu. Nie wzrastał, jak to bywało w przypadku dzieci, więc na dłuższą metę był dość prosty do wyleczenia. Cassiana napromieniowało raz, może więcej, jeśli częściej był na stacji, ale nie wykazywał objawów, które posiadali jej pacjenci. Wystarczyło przepisać mu tabletki antyradiacyjne i załatać kilka ran ciętych na jego plecach.
Wyprostował się, zerkając na trzymane w jej dłoni urządzenie. Nie wyglądał na skłonnego do poddania się jakiejkolwiek procedurze, którą mu proponowała - nawet jeśli jedną z nich miało być udzielenie mu pierwszej pomocy.
- Nie wystarczą ci trupy do zbadania? - mruknął, wskazując podbródkiem na dwójkę swoich towarzyszy, których oblicza zakrywał teraz materiał worka.
Rozejrzał się wokół, milknąc, gdy w oddali korytarzem przeszedł jakiś ochroniarz. Mruknął pod nosem przekleństwo, na tyle cicho, że nawet go nie zrozumiała i chwycił ją za łokieć, przysuwając dalej od odgłosów toczącego się wokół życia, a bliżej leżących na ziemi zwłok. Nikt nie chciał znajdować się w ich pobliżu, więc mogli potraktować to jako dyskretne miejsce.
- Mieszkańcy stacji nie zginęli od promieniowania, tylko zostali przemienieni. Rozumiesz, o czym mówię? - spytał wprost, spoglądając na nią porozumiewawczo. Słowa przywoływały wspomnienia Ilos, których nie chciała pamiętać. - Część osób, która o tym wie, chciała próbować ratować tych ludzi, choć ty i ja wiemy, że to niemożliwe. Widziałaś, jak wyglądają. Dlatego zachowaj to dla siebie, nie potrzebuję dzieci domagających się uratowana ich matki ze stacji, choć ich matka przypomina bardziej potwora, niż cokolwiek ludzkiego.
Westchnął ciężko, odwracając się i spojrzeniem wskazując jej, że zamierza ruszyć w stronę windy, pewnie by doprowadzić się do porządku. Aleeny obok niej nie było, lecz na widok Cassiana obok niej, nikt nie usiłował mówić Fel, co miała robić - ani zawracać ją do pracy, którą opuściła.
- Próbuję jakoś pomóc - mruknął pod nosem, starając się swój mały przejaw szczerości zamaskować cichym tonem głosu i rzuconą pod nosem uwagą. - Odkąd to się stało, latam tam z kolejnymi oddziałami i próbujemy oczyścić to miejsce. Nie pobiorę ci żadnych próbek, póki tego cholerstwa jest tam aż tyle.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2084
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Hirano Tower

15 mar 2023, o 10:56

Zatrzymała się nad ciałem, przyglądając temu, co kiedyś musiało być kobietą z dystansem. Rozległe obrażenia oraz rozszarpane tkanki, podpowiadały jej całą listę potencjalnych scenariuszy. Co musiało się zadziać, że skończyła tak paskudnie.
Zagryzając od środka policzki, w myślach ponaglała skan, który zaczytywał parametry mężczyzny i od razu je interpretował. Chciała - musiała - zobaczyć na własne oczy, że z Cassianem jest względnie w porządku. Przynajmniej w kwestiach fizycznych. Jego zachowanie, podpowiadało jej, że zmaga się z trudną prawdą i jeszcze bardziej niewygodnymi myślami. Nie naciskała jednak, nie ciągnęła go za język, choć inny glos odzywający się w jej głowie śmiał twierdzić, że mając te odpowiedzi, mogłaby skuteczniej wykonywać swoje zadanie.
Pokręciła głową, nie komentując jego uwagi. Nie było jej do śmiechu, nie próbowała więc rozładować gęstej atmosfery niewybrednym żartem, bądź w podobnym tonie rzuconą ironią. Wygasiła omni-klucz, spojrzała na niego z uporem, który znał już bardzo dobrze. Niewzruszonym jego brakiem współpracy, a nawet chęci, aby o takowej dyskutować.
- Jak mam według Ciebie zbadać aktywność fal mózgowych osób nie żywych? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, a zestawienie dwóch, wykluczających się słów - kluczy przez nią w jednym zdaniu było odpowiedzią samą w sobie.
Mogła sprawdzić napromieniowanie, procesy, które zaszły w organizmie po śmierci, jeżeli któryś z nich był biotykiem, przeskanować implant, rozłożyć ustrojstwo na czynniki pierwsze, ale nadal nie wierzyła, że znajdzie w zmarłych odpowiedzi.
One gdzieś były. musiały, lecz uparcie trzymały się świata żywych.
Uniosła brew, kiedy chwycił jej rękę, ale nie zaprotestowała. Pochyliła się ku niemu, a także zwłokom. Dla kogoś, kto będzie przechodził korytarzem, wyglądali jak para mająca za moment otworzyć worek i dokonać oględzin, może coś skomentować, zeskanować...
- ... Przemienieni? - powtórzyła za nim. W pierwszym odruchu i brzmieniu własnego głosu nie do końca dowierzając sensu, który szedł za tą informacją. Zadarła podbródek, patrząc się prosto w jego oczy. Był tak blisko, że niemalże czuła oddech rozbijający się o jej polik.
- Chcesz mi powiedzieć, że wszyscy dorośli ze stacji bez wyjątku stali się takimi stworzeniami, jak zombie na Ilos? Na skutek promieniowania? I tylko dzieci przeżyły, ale w efekcie zżera ich czarna biotyka? - dopytywała. Musiała sobie to wszystko poukładać w głowie. Skonfrontować z żelazną logiką. Informacjami od doktor Maketarii. Wiedziała, że Cassian nie był naukowcem, widział jednak i stacje, i to co się na niej wydarzyło na własne oczy, tylko on mógł jej powiedzieć cokolwiek więcej.
Ściągając usta w wąska kreskę, podniosła się z klęczek i ruszyła za nim. Szła korytarzem bezwiednie, nawet nie patrząc, dokąd ich prowadził. Myślami była na Ilos, choć jedną nogą w sali operacyjnej. Czy informacja, która się z nią podzielił, w jakikolwiek sposób wpłynie na tok badań? Na pewno. Dotąd, nie brały pod uwagę, że czynnik, który napromieniował dzieci, wyrządził inne szkody. Potworniejsze.
Pokręciła głową, wprawiając w ruch jasne pukle.
- Mniej więcej mowa o jakiej ilości? - dziesiątki? Setki? Obawiała się odpowiedzi, tego, że zaraz może usłyszeć, że nie będą w stanie pomóc tym dzieciom, gdyż dane, które tak potrzebowały, tkwiły na stacji nie do dostatnia przez najbliższe tygodnie, o ile nie miesiące.
- Jedyny sposób, to unicestwienie ich? Nie myśleliście, nie próbowaliście innych rozwiązań? - mówiła tak, aby tylko on ją usłyszał. Zacisnęła palcem na datapadzie, kubek o mały włos nie wysunął się z jej rąk, lecz złapała go w ostatniej chwili wzdychając cicho.
- Musisz zażywać regularnie tabletki antyradiacyjne i porządnie oczyścić rany. Sugerowałabym wypalenie miejsc, gdzie Cię drapnęły - dodała, zdając sobie sprawę, że odkąd ściągnął na nią ponure wspomnienia, kompletnie zapomniała, że jemu też powinna pomóc.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

15 mar 2023, o 11:24

[h3]spostrzegawczość[/h3]
A<33<B<66<C
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

15 mar 2023, o 11:54

Gdy ruszyli korytarzem w kierunku windy, mężczyzna skinął oszczędnie głową na potwierdzenie jej słów. Zombie, czy też huski, nie były ogromnym zagrożeniem w pojedynkę, lecz ich armia mogła szybko wyrządzić ogromne szkody - szkody, które nadal pamiętała i czuła na swoim ciele w postaci zadrapać i głębszych szarpnięć pazurów, które musiała sama oczyścić na pokładzie korwety Sojuszu. Cała stacja pełna ich, nie mówiąc o potencjale w innych stworzeniach, zdawała się celem niemożliwym do odbicia z rąk śmierci, która nim zawładnęła.
- Nie wszyscy. Niektóre zwłoki, które znaleźliśmy, wyglądały normalnie - odrzucił, stukając w panel przy windzie by przywołać kabinę na ich poziom. - Podejrzewamy, że stało się z nimi to samo, co z dziewczyną, którą spotkałaś. Nie zostali przemienieni, tylko... - wzruszył ramionami z braku lepszej odpowiedzi. Na swój sposób, Sophie i dzieci również zostały przemienione - tylko na nieco inny sposób. - Zmarli bez ani śladu obrażeń na swoim ciele.
Wsunął się do środka windy gdy ta zajechała na ich poziom. Nie mówił, gdzie jadą, ale też nie wyglądał, jakby mu się gdzieś śpieszyło. Był zmęczony, a to zmęczenie odbijało się na jego umorusanej krwią twarzy, zgarbionej, opancerzonej sylwetce i powolnych ruchach. Wyglądało na to, że pierwszym miejscem, do którego trafił po powrocie na Korlus, była klinika.
- Setce - burknął pod nosem, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że nie takiej odpowiedzi oczekiwała i on również nie był z tego faktu zadowolony. - Nie wiemy, ilu z nich zmieniło się w te stwory, a ilu zmarło w inny sposób. Cholera, niektórzy mogą dalej tam gdzieś dogorywać od napromieniowania, a my nie mamy możliwości się do nich dostać. Zakładając, że nie zostali już rozszarpani na strzępy.
Wyjechali na inny poziom, niż ten, na którym znajdowało się jej mieszkanie. Kręciło się po nim znacznie więcej ludzi - odzianych w uniformy, luźne, cywilne ubrania, a nawet pancerze. Ochroniarze stojący przy windzie kiwnęli mu głową w formie krótkiego salutu, po czym łypnęli na nią wzrokiem z podejrzliwością. Cassian ruszył naprzód, w sobie znanym kierunku, pozwalając, by podążała za nim. Ta część wieży najwyraźniej służyła za poziom przeznaczony dla personelu jakiegoś szczebla - wszak na jej własnym piętrze było zupełnie pusto, poza ochroną. Niektórzy, witali się z nim po drodze, inni, podobnie jak Maketari, pierzchali na lewo i prawo, nie chcąc mieć z nimi nic do czynienia.
Przystanął przy ostatnich drzwiach w odnodze, do której weszli. Machnął omni-kluczem przed czerwonym panelem drzwi, zmieniając jego barwę na zieloną i odblokowując zamek z głośnym szczęknięciem. Wszedł do środka jako pierwszy, lecz nie zatrzasnął drzwi za sobą, mogła więc za nim podążyć.
Jego apartament był znacznie większy od tego, co podarowano jej. Całą naprzeciwległą ścianę wypełniało rozległe okno, wyświetlające ponury, szary widok Korlusu po drugiej stronie. W szybę bębniły krople deszczu, zacinające od kilku dni niemal bez żadnych przerw. Gdy weszli do środka, apartament sam rozświetlił się kilkoma lampkami, jakby wiedząc, że światło dnia nie było dziś wystarczające.
- W teorii możemy spróbować wybić całą stację, ale możemy pozbyć się przy tym tych, którzy jeszcze uchowali się przy życiu - podjął temat, krzątając się po sekcji kuchennej i zgarniając jakieś rzeczy ze sobą, pośpiesznie sprzątając. - Niektórzy nie chcą tego robić - dodał, zgarniając jakieś ubranie z kanapy i ruszając w stronę zamkniętych drzwi, które musiały prowadzić do sypialni.
Stanął przed nimi, zerkając w jej stronę.
- Ogarnę się i zrobię to, czego potrzebujesz - poinformował ją, nie odpowiadając przy tym na jej zalecenia, choć może wziął je sobie do serca. Zniknął w sypialni na kilka minut, pozwalając jej rozgościć się na szerokiej i wygodnej kanapie, naprzeciw której stał filar z małym kominkiem o wygaszonym palenisku, oraz zawieszonym wyżej holograficznym terminalu służącym za telewizor.
W tym czasie, skaner medyczny podpowiadał jej dalsze zalecenia, które powinna przekazać pacjentowi, a których prawdopodobnie ten nie zamierzał się usłuchać. Analiza jego płuc wykazała, że nie stronił od palenia tytoniu, a blizny z boku jego głowy regenerowały się powoli i mozolnie, bo nie dbał o nie wystarczająco.
Gdy drzwi do sypialni uchyliły się po pewnym czasie, mężczyzna pojawił się tak, jakby wyszedł z pięciominutowego prysznica. Jego ciemne włosy były mokre i opadały lekko na czoło, twarz obmyta z krwi okazała się dość blada jak na jego karnację, a czarna koszulka lgnęła do wilgotnego ciała, jakby żałował sobie czasu na porządne wytarcie się ręcznikiem.
- A gdybyś dostała jednego z nich? - spytał nagle, jakby to ten pomysł wygnał go szybciej z łazienki, do której prowadziła sypialnia. Przeszedł za ladę małego aneksu kuchennego, wyjmując z lodówki butelkę wody. - Huska. Albo to drugie. Mówiłaś, że z trupów nie możesz wiele wyciągnąć. A jakbym przywiózł ci takiego żywego?
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2084
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Hirano Tower

15 mar 2023, o 13:00

Nie potrafiła sobie tego wyobrazić. Stacji pełnej zombie, istot, które kiedyś były ludźmi. Mieli imiona, rodzinę, przyjaciół, plany i marzenia. Jak wielu żołnierzy, których zabierał tam, zmuszonych było strzelać do znajomych person? Spojrzała na Cassiana zdecydowanie inaczej; pełna podziwu dla jego odwagi, determinacji, ale też i obaw. Doskonale wiedziała, że igrał z losem. Balansował na krawędzi. Szczęście było ulotne, nie mógł mieć nigdy gwarancji, że wróci, a nawet jeśli trafi z powrotem do domu, czy przeżyje kolejną, nadchodzącą dobę.
Mimo to za każdym razem decydował się ponownie wyruszyć na stacje.
Oparła się o ścianę windy, ciężar informacji, którymi się z nią podzielił, był przytłaczający.
- Te ciała, które nie zdążyły się przemienić i o których na pewno wiecie... - urwała, gdyż słowa z trudem przechodziły jej przez gardło. Podświadomie, nadal tkwiła w fazie wyparcia, choć doskonale zdawała sobie sprawę, że jest z nią nad wyraz szczery.
- ... są tutaj? W kostnicy w wieży? - miała do niej swobodny dostęp, nigdy jednak nie przyszło jej do głowy, aby grzebać po zawartości lodówek.
Może, gdyby wiedziała od początku, inaczej rozplanowałaby minione dni.
Nie mogła jednak nic poradzić na to, co się wydarzyło.
- Jeżeli mam być szczera... - wtrąciła, niepewnie podnosząc rękę.
- Prawdopodobnie nikt nie przeżył. A jeśli stał się jakiś cud, to ktoś musi mieć niewyobrażalne szczęście, albo jeszcze większego pecha - dodała bardziej pod nosem, do siebie, niż otwarcie dzieląc się z Cassianem swoimi myślami. Te, były czarne i posępne. Jak przed burzą, w którą wracali z eleganckiej restauracji.
Patrzyła się na właśnie dłonie, palce, które zaciskały się na kubku. Podniosła głowę dopiero, gdy winda dojechała do celu. Nagle, uświadomiła sobie, że posłusznie przeszła za mężczyzną cały korytarz i wsiadła do przywołanej windy. Wyszła na poziom, który kompletnie nie był jej znany. Przelotnym spojrzeniem obdarowywały mijających na ich drodze funkcjonariuszy, nie przejmowała się tym, jak reagowali na jej widok. Jej myśli, wciąż uciekały o wiele dalej, niż Korlus.
Nie zaprosił jej do siebie, nie zatrzasnął jednak też przed jej nosem drzwi. Wszystkie znaki na niebie oraz ziemi, podpowiadały, że powinna wejść do środka. Tak też zrobiła, czując, że ten pierwszy krok był symbolicznie przełomowy. Dla niej i dla jej wyobrażeń o Sojuszu, Cassianie na pewno. Nagle, zetknęła się z dylematem, z którym na co dzień obcowała na Cytadeli. Docierały do niej raporty z działań Przymierza, kiedy więc mężczyzna zaczął mówić o niezgodzie co do tego, jak postąpić i jak się zachować, Iris nabrała powietrza w płuca. Stanęła przed szerokim oknem, z którego widać było horyzont i szczyty budynków. Nie patrzyła się jednak na nie, jej wzrok uciekał gdzieś przez wieżowce oraz gęste, deszczowe chmury. Odłożyła kubek i datapad, który przytachała tutaj ze sobą. Wspięła się na palce, aby dotknąć kropki, która w całości zatrzymała się na szybie. Drgnęła, słysząc za sobą głos Cassiana. Sprzątał, nie chciała więc mu patrzeć na ręce i wywierać większej presji.
- Dopóki jest nadzieja, także nie chciałabym na Waszym miejscu tego robić - przyznała po chwilowym, o dziwo krótki zawahaniu. Obróciła się przodem do mężczyzny, podwijając rękaw kitla tak, aby nie było widać czerniejącej dłoni.
- Kiedy jednak miałaby pewność, że na stacji nie ma już nikogo, kogo można byłoby uratować... Wysadziłbym ją całą - dodała, po czym skinęła głową. Chwilę jeszcze przyglądała się kroplom bębniącym o okno, po czym usiadła na skraju kanapy. Czuła się... Ciężko właściwie określić jak. Nieswojo. Nie zdążyła na dobre zacząć dyskutować z własnymi myślami, gdy ponownie pojawił się przed nią mężczyzna. Już miała zwrócić mu uwagę, że jest mokry i w dywan wsiąka woda, którą nie starł z siebie, ale Cassian był szybszy. Spytał ją o rzecz, w odpowiedzi na co Iris wstrzymała oddech, jakby tu też doświadczyła zgrzytu.
Abstrakcji.
Chrząknęła, prostując się w miejscu, mimo iż przecież już siedziała prosta niczym struna.
- To... Właściwie tak. Żywy okaz mógłby dostarczyć wielu odpowiedzi, a na pewno byłby dobrym punktem odniesienia i monitorowania zmian - niechętnie przyznała mu racje. Po czym zerwała się z miejsca, kierowana nagłą myślą. Jak on, gdy wypadł tutaj prosto spod prysznica.
- Nie wiem, jak długo leci się ze stacji tutaj, powinniśmy jednak zminimalizować ryzyko do minimum. Pozwól mi lecieć z Wami. Zaciągniecie jednego, może dwóch na statek, gdzie będę w gotowości. W ambulatorium wyciągnę z nich tyle, ile tylko zdołam. Martwych będzie można przetransportować na Korlus do dalsze ekspertyzy. Są zagrożeniem tylko w stadzie, pomyśl jednak o psychice ludzi, którzy spotkaliby ich tutaj w klinice zamiast pacjentów... - kończąc, oparła dłonie o wyspę kuchenną i intensywnie wpatrywała się w plecy Cassiana. Miał w sobie coś z lidera.
Kim był dla Sojuszu?
Jak wiele miał do powiedzenia?
Nie oczekiwała jednak odpowiedzi tu i teraz. Były sprawy ważne i ważniejsze. Dla niej, stacja dostała priorytet.
A on mimo wszystko dał jej nadzieję, że ta sprawa nie jest tak beznadziejna.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

16 mar 2023, o 01:14

Jeszcze gdy tkwili we wnętrzu windy, które teraz wydawało się niewiarygodnie ciasne i duszące, tonąc w oparach ich ciężkiej dyskusji, Cassian poruszył się niespokojnie w reakcji na jej pytanie.
- Naszym celem nie było zabranie ich - przyznał, a jego ramiona znów drgnęły. Jakby zbywał w ten sposób odpowiedzialność za to, co zrobił, czy też ocenę, na jaką się narażał. - Zbyt dużo tych potworów tam jest, żebyśmy wynosili zwłoki. Bardziej skupiamy się na niedołączeniu do leżących.
Wszyscy ci, którzy polegli na tajemniczej stacji, nadal na niej tkwili. Może gdyby trupy oferowały jej coś w badaniach, byłyby wartościowe, lecz teraz ich ratunek miał stosunkowo niski priorytet i charakter czegoś, co należało zrobić, ale niekoniecznie robiło się to w pierwszej kolejności. Zasługiwali na godny pochówek i niegnicie pośród umarłych bestii, które jakaś dzika forma nauki lub samego boga powołała z powrotem do tej karykatury życia, ale martwi nie posiadali głosu.
A do tych, którzy go mieli, w postaci rozdzierającego serce wrzasku, ciężko było odnaleźć w sercu żal.
Gdy podwijała rękaw kitla, a on na powrót stanął naprzeciw niej, jego wzrok ześlizgnął się po czerniejącej ręce, którą z pewnością dostrzegł. Jego twarz stężała pod wpływem jakiejś emocji, której nie była w stanie odszyfrować, nim wróciła do poprzedniego, neutralnego wyrazu, który zdradzał głównie napięcie.
- Wierz mi, że ja też - odrzekł cicho, wsuwając się do wnętrza sypialni i zostawiając ją na tę chwilę samą.
Gdy powrócił, kontynuując ich dyskusję, deszcz nadal zacinał gwałtownie w przeszkloną ścianę jego apartamentu. Było coś dzikiego w wystroju wnętrz na Korlusie. Łączył nowoczesność, czystość i elegancję, tak charakterystyczną dla hoteli, z pewnym pazurem, który dostrzegła również we fragmentach okrętu na Lavoisier. Mieszkanie, które zajmował Cassian, było większe i bardziej rozbudowane, była w stanie więc dostrzec większą ilość tych charakterystycznych elementów. Na swój sposób, przypominało to Palaven, gdzie elegancja w dziwny sposób łączyła się z topornością kształtów w sposób, który wydawał się nienaturalny i niemożliwy do zreplikowania na Ziemi.
Odkręcił butelkę wody, przyglądając jej się gdy po raz kolejny z jej ust wydobyła się prośba o odwiedzenie stacji. Skrzywił się machinalnie, jakby sama koncepcja tego go odrzucała, nim jednym haustem upił prawie całość zawartości małej butelki. Zgniótł puste opakowanie i wyrzucił do zsypu na śmieci, ukrytego pod zlewem.
- Sama wiesz, jak wielu lekarzy tutaj sprowadziliśmy. Nie mogę zaryzykować, że umrzesz na stacji i zostaniemy bez niczego. Pamiętasz, jak było na Ilos - odrzucił, pochylając się, by z lodówki wyjąć kolejną butelkę. Odstawił ją jednak na blat, nie otwierając jeszcze. Uniósł ku niej spojrzenie, choć tym razem barwiło się w nim zawahanie. - Tam jest gorzej.
Nie mówił o tym, jak wartościowa była z perspektywy polityki całej galaktyki. O tym, że śmierć radnej w miejscu takim jak to była głupia, bezsensowna, stanowiła ryzyko, którego nikt nie chciałby się podjąć. Nawet w chwili takiej jak ta, nie myślał o jej statusie, o wadze, jaką politycznie stanowiła nawet dla Sojuszu, ale o tym, jakie korzyści jej obecność mogła przynieść - dla terapii i dzieci, którymi się zajmowała.
- Jesteś politykiem - dodał po chwili, wysuwając inny argument, który jego zdaniem powinien do niej trafić. - Moi ludzie są... zbywalni - kontynuował, z niechęcią wypowiadając to słowo, by po chwili dodać, jakby na własną otuchę - Ja też jestem zbywalny. Ale ty jesteś zbyt wartościowa, żeby lecieć na tę stację.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2084
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Hirano Tower

16 mar 2023, o 08:10

Kojący dźwięk bębniącego o szyby deszczu przekonał ją, że może na moment zamknąć oczy. Odpuścić. Przestać być nieustannie czujną. Dopadło ją znajome uczucie, które towarzyszyło jej na Cytadeli, gdy w Wieży zaczynało się robić nerwowo, a przed Radą zbliżał się dyskusyjny wybór. Sojusz okazał się mieć znajomego problemy, dylematy, które znała bardzo dobrze. Podświadomie, jej myśli uciekały do gdybań, jak zachowałaby się będąc na miejscu Cassiana. Gdyby to stacja należąca do Przymierza została napromieniowana, a żołnierze przemienieni. Czy admiralicja upierałaby się, aby pomóc potencjalnie żywym, a wszystkim wynaturzeniom i bestią, dać odejść w pokoju? Nie była tego taka pewna.
I wniosek ten, nieprzyjemnie zakuł.
Jej intensywne spojrzenie, błądziło po twarzy mężczyzny. Była zdeterminowana. Dał jej nadzieję na pozyskanie nowych danych, innego punktu odniesienia. Przez ostatnie dwa dni, wspólnie z doktor Maketarii dreptały w miejscu. Żywy organizm, który mimo wszystko przeżył konfrontacje z czarną biotyką, musiał kryć w sobie tak wiele odpowiedzi. Potrzebowały ich. A przede wszystkim dzieci czekające na ratunek.
Skinęła głową. Teraz, gdy powiedział jej otwarcie, co czai się na stacji, potrafiła sobie wyobrazić ją oraz bestie spotkanie już na Ilos. Wrzask banshee, jej zawodzenie, wryło się w pamięć Fel i wciąż we wspomnieniach przyprawiał ją o dreszcze.
- Nie jesteś zbywalny - zaprotestowała.
- Kto inny, jak nie Ty, doprowadzi sprawę stacji do końca? - widziała, jak niektórzy reagowali na Cassiana. Sam wspomniał o braku porozumienia, różnych stanowiskach. Z jakiegoś powodu, to on uparcie latał na stacje, nikt go w tym nie wyręczał i nie kwapił się, aby zmienić.
Poza tym, obiecała mu kawę na Cytadeli. Nie mógł ginąć, dopóki nie spłaci tego długu. Oczywiście teraz, świadoma pewnych faktów, mogła się zgodzić na spotkanie na przykład na Thessi. Najlepiej na plantacji tego gatunku, który pili w Lavoisier.
Rozumiała co chciał przez to powiedzieć. I była mu wdzięczna za te słowa, których absolutnie nie spodziewała się usłyszeć z ust mężczyzny, ale...
- Jestem przede wszystkim Radną Ludzkości. Ludzkości. Nie Przymierza. Tam też są ludzie, jeżeli mogę im realnie pomóc, nie powinnam się od nich odwracać - podkreśliła, a jej dłonie minimalnie zacisnęły się na blacie. Tyle lat służby galaktyce, poznanie prawdy, która nie zawsze była łatwa, ani moralna, a jednak wciąż, gdzieś głęboko, Fel była idealistką. Nie wyrwało jej tego zderzenie się z rzeczywistością, sytuacje nie do przeskoczenia mimo pozycji, wpływu i nacisku, który wywierała z pozycji Radnej.
- Zostanę na statku. Zaczekam na Was, aby nie plątać się Wam pod nogami i odwracać uwagę. Ambulatorium na statku wystarczy, aby podpiąć tam sprzęt i zrobić badania. Nawet wiwisekcje. Nie wiemy, jak długo uda się utrzymać to... stworzenie w ryzach, a nawet pół godzinny zapis będzie cenny. Aileena mogłaby na bieżąco analizować przesyłane dane. Nie musi uczestniczyć w tym fizycznie, co podejrzewam przyjmie z ulgą i nie będzie odciągać jej myśli od zadania - wyciągnęła do Cassiana rękę proponując wynegocjowany kompromis, który powinien zadowolić jej i jego wyobrażenia oraz stanowisko.
Choć czuła, że powinna znaleźć się na tej stacji osobiście, nie zamierzała naciskać, ani upierać się. Jeszcze nie. Ryzyko było zbyt wielkie, nie chciała, aby ktokolwiek przypłacił życiem jej konfrontacje z podejrzeniami, czy innym przeczuciem. Chęć niesienia pomocy, jak zawsze wyważał zdrowy rozsądek. Była faktycznie politykiem, nie żołnierzem, czy Widmem w służbie Rady.
Na Ilos poradziła sobie nie najgorzej, ale tylko dzięki niemu.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

20 mar 2023, o 19:56

Z gardła mężczyzny wydobyło się jedynie ciężkie westchnięcie, gdy zanegowała jego zbywalność, a tym samym po części jego słowa. Jego perspektywa na obecną sytuację była zupełnie inna, ale pole do dyskusji, na którym stali, nie było równe. Fel nie przebywała tutaj z własnej woli, przynajmniej nie w stu procentach, a Cassian zdawał się mieć dość dużą swobodę i kontrolę nad sytuacją, co sugerowało, że jego pozycja w hierarchii musiała mu na to spokojnie pozwalać. Ostatecznie, to on podejmował decyzję.
To nie tak, że znała tutaj kogokolwiek innego na tyle dobrze, by móc go spróbować przekonać.
- Tutaj też są ludzie, którym możesz pomóc - odrzucił krótko, jakby zapomniała o dzieciach, które czekały na ratunek, choć oboje wiedzieli, że tak nie było.
Skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, wpatrując się w nią w milczeniu. Dostrzegała procesy decyzyjne, jakie zachodziły gdzieś w głębi jego chłodnego spojrzenia. Ważenie wszystkich za i przeciw, o których potrafił pomyśleć. W podobny sposób decyzje podejmował na Ilos - choćby gdy przekonywała go, by nie zostawiał jej zamkniętej w szafie, oczekującej na ratunek.
Podobnie jak wtedy, nie potrafiła wiele wyczytać z jego spojrzenia. Dopiero gdy podjął decyzję, a odrobina rezygnacji wykrzywiła mu usta w grymasie, wiedziała, że część jej argumentów do niego trafiła.
- Zostaniesz na statku - potwierdził, cedząc słowa niemal przez zaciśnięte zęby. Nie podobała mu się ani ta sytuacja, ani ten kompromis, ale najwyraźniej był na tyle sensowny, by był w stanie się na to zgodzić. Spoglądał prosto w jej oczy, nie na wyciągniętą rękę, jakby nie chciał zacementować swoich ust tym gestem - nawet, jeżeli był tylko i wyłącznie symboliczny. - Ale Maketari na pewno zostaje tutaj. Nie możemy zostawić dzieci bez nikogo w wieży. Nikt inny nie ma waszych kwalifikacji.
Pokręcił głową, jakby samemu sobie nie wierząc, że udało jej się trafić w jakiś punkt w jego wnętrzu, przez który poddał się jej argumentom. Odwrócił się w stronę ekspresu do kawy, podobnego do tego, który przyniesiono niedawno do jej apartamentu i aktywował urządzenie, które oznajmiło swoją gotowość do pracy z sykiem.
- Muszę zebrać ludzi, którzy będą chcieli tam wracać - mruknął, wyciągając kubek z szafki i zerknął na nią pytająco, nim wyciągnął drugi, dla niej. Podstawił pierwszy do urządzenia, pozwalając, by to zaczęło przygotowywanie pierwszej kawy. W powietrzu uniósł się znajomy aromat, w którym wyczuła inne nuty - Cassian miał do dyspozycji inne ziarna od tych, które ona miała do dyspozycji. - Prawdopodobnie wyruszymy jutro. W klinice poradzą sobie bez ciebie?
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2084
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Hirano Tower

20 mar 2023, o 20:33

Deja vu.
Dwa, silne charaktery. Wypracowane stanowiska. Niechętne do ustępstw. Doprowadzała już do kompromisu na o wiele mniej podatnym gruncie. A jednak, jak mało kiedy, nie podeszła do Cassiana jak do napotkanego na Sali Posiedzeń Rady dygnitarza. Nie mydliła mu oczu, nie szachowała polityką. Szczerość wydawała się jej najbardziej na miejscu w sytuacji, w której obecnie się znajdowała.
- To właśnie dla nich tam lecimy, prawda? - odparła automatycznie. Spójrzmy prawdzie w oczy. Gdyby nie chodziło o dzieci, Iris nie byłaby tak chętna, aby ryzykować oraz narażać własne życie dla uratowania kogoś ważnego dla Sojuszu. Ponieważ jednak ważyły się losy niewinnych, młodych istnień, nie umiała i nawet nie chciałaby potrafić przejść obok nich obojętnie.
Zacisnęła dłonie w pięści, wbijając paznokcie do środka. Czuła, jak półksiężyce, odciskając się na skórze pomiędzy paliczkami. Już dawno, nie obstawiała przy swoim z takim uporem. Fakt, że nie znajdowała się na Cytadeli i faktycznie musiała kogoś przekonać do swojej racji, podświadomie rozpalił w niej płomień nie gasnący jak jej wrodzony upór; w jednych sytuacjach zbawiennych, w innych będący niczym więcej, niż przekleństwem.
Skinęła głową. Absolutnie nie zamierzała wychodzić ponad własną rolę oraz udawać kogoś, kim nie była. Nie miała doświadczenia, nie obchodziła się tak biegle z bronią i przede wszystkim brakowało jej tej zimnej krwi. Świetnie odnajdywała się na salach operacyjnych, mogła uratować komuś życie w surowych, polowych warunkach, aczkolwiek już na Ilos przekonała się na własnej skórze, że oddałaby wiele, aby nie musieć znowu walczyć o życie twarzą w twarz z banshee czy innym huskiem.
Wracali do niej we śnie. To w zupełności wystarczyło, aby nie zapomniała o nich i o strachu przeszywającym ją do szpiku kości.
- Nie potrzebuje nic więcej, jak zapewnienie nam stabilnego połączenia. Będę mogła na bieżąco wysyłać do niej wyniki ekspertyz, a ona zestawiać je stąd z dotychczasowymi pracami naszych poprzedników i badaniami - prosiła o tak wiele. Nie miała śmiałości naginać już i tak dobrą wolę Cassiana. Nie musiał, a jednak uwierzył, że wspólnie wydobędą choć jedną, dobrą rzecz ze stacji.
A ta w końcu da im przewagę w nierównym wyścigu z czasem, kapryśnym losem i bezwzględną mutacją.
Odetchnęła, gdy ten odwrócił się i zajął ekspresem do kawy. Zeszło z niej całe napięcie, choć uczucie podobne do niepokoju pozostało; wieża ta znajdowała się na Korlusie. Nie w Cytadeli. Rozluźniła napięte jak struna mięśnie, opuściła swobodniej ręce wzdłuż ciała. W swoim życiu, nie odmawiała dwóch rzeczy. Kawa była jedną z nich, dlatego kiedy zaproponował jej filiżankę, przytaknęła.
- Wrócić i podjąć się nie łatwego zadania schwytania jednego z nich - dopowiedziała, przyglądając mu się z boku. Usiadła na skraju kanapy, deszcz niezmiennie bębnił o szybę, ale na dłużej nie pochwycił jej uwagi.
- Przed wylotem, zejdę do kliniki. Przygotuje próbki do badań, nastawię maszyny, aby doktor Maketarii wyłącznie podpięła pacjenta i nie musiała nic kalibrować. Będziemy też z Aileeną na łączach - wszystko miała dobrze przemyślane. Poukładane. Musiała się nad tym pochylić już wcześniej, bądź z tyłu głowy uparcie jak to Fel zakładać, że wizyta na stacji faktycznie może być warta ryzyka.
- Jeżeli mamy tam lecieć jutro, powinniśmy się też zająć Tobą. Odpoczynek i skupienie to jedno, ale zaniedbane obrażenia, które goją się i paskudzą jednocześnie... - pokręciła głową z zawodową dezaprobatą. Potraktował po macoszemu rany odniesione na Ilos, dzisiaj również wrócił z nowymi szramami, a przecież personel medyczny, przynajmniej ten, z którym się zapoznała, był kompetentny.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Korlus”