Korlus, znany jako cmentarzysko statków kosmicznych jest obecnie siedzibą wielu grup najemników, między innymi Błękitnych Słońc, którzy ponoć wykorzystują wraki statków do badań nad nowoczesnym uzbrojeniem. Planeta nie posiada biosfery (efekt cieplarniany trwa od dawna przez aktywność wulkanów).
LOKALIZACJA: [Mgławica Orła > Imir]

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Restauracja Lavoisier

21 lut 2023, o 16:23

Obrazek

Korlus to nie tylko toksyczna, pozbawiona biosfery atmosfera i nieskończenie szerokie cmentarzyska statków kosmicznych. W miastach takich jak jego domniemana stolica, Choquo, zdarzają się perełki i miejsca przeznaczone dla wymagającej oraz bogatej klienteli, które biuro turystyczne planety chętnie promuje w nadziei na podreperowanie jej wątłej renomy.
Lavoisier jest elegancką i pięciogwiazdkową restauracją położoną na obrzeżach stolicy wysoko ponad linią chmur. Swoją nazwę, jak i trzon swojej konstrukcji, zawdzięcza krążownikowi Przymierza SSV Lavoisier, który jako pierwszy odwiedził ten system, oraz zawitał na orbitę planety. Lavoisier przepadł w trakcie bitwy o Cytadelę, lecz części jego wraku zostały zakupione przez zamożnych inwestorów i przyholowane na planetę, gdzie, zamiast spocząć na cmentarzysku wraz z resztą "okrętowych śmieci", zostały przeistoczone w funkcjonujący obiekt i atrakcję turystyczną zarazem.
Lavoisier oferuje jedne z najbardziej uniwersalnych widoków na Korlus na swoim słynnym, widokowym tarasie. Położony na obrzeżach miasta, z jednej strony wygląda na nowoczesne budynki stolicy, z drugiej oferuje wgląd na malownicze, zagrzebane w ziemi wraki statków kosmicznych. Taras widokowy jest położony ponad poziomem chmur i otoczony polem ochronnym, które utrzymuje w jego wnętrzu powietrze czystym i chłodnym, a jego największą zaletą jest w pełni przeszklona podłoga.
Restauracja ma tak wielu zwolenników, jak zawziętych wrogów. Zdaniem niektórych wykorzystanie skorupy krążownika Przymierza jest splunięciem dla wszystkich żołnierzy, którzy służyli i zginęli na jego pokładzie. Biuro turystyczne broni inwestycji zapewniając, że restauracja jest sposobem na upamiętnienie heroicznego poświęcenia, jakiego dokonał krążownik w starciu z siłami gethów. Jakkolwiek zdania w tej kwestii są podzielone, niezaprzeczalnym faktem jest to, że Lavoisier ma wiele do zaoferowania, szczególnie na niecodzienne i dość niskie standardy planety.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Restauracja Lavoisier

21 lut 2023, o 16:57

Po kilku minutach lotu, w trakcie trwania których mogła przyglądać się niecodziennej architekturze stolicy Korlusu, powoli zaczęła pojmować niecodzienne uwagi Cyrusa. Prom zawiózł ich na obrzeża miasta i zatrzymał się na małym lądowisku, które wsunęło się do wnętrza hangaru, pompując do wnętrza czyste powietrze. Przez okno dostrzegała, że struktura, do której lecieli, przypominała ustawiony pionowo, potężny wrak statku kosmicznego, który nie zachęcał sam w sobie, lecz okazał się sporym zaskoczeniem w środku.
Z promu wyszli bezpośrednio do eleganckiego, przestronnego atrium. Choć ściany w nim zdawały się autentyczne, stworzone z metalowych płyt wnętrza krążownika, w którego wnętrzu się znaleźli, stworzone w nich prześwity wypełniły ściany ogromnymi, przeszklonymi oknami, przez które do środka wpadało mnóstwo naturalnego światła. Podłoga wykonana była z eleganckiego, szarego marmuru i prowadziła do samotnego kelnera stojącego przy małym stanowisku, na którym oglądał holograficzną listę gości.
Gdy odwróciła się w stronę, z której przyszli, dostrzegła ogromne logo Przymierza, zadrapane zębem czasu, z podpisem "SSV Lavoisier. Cześć bohaterom". Logo było nietknięte, nieodrestaurowane w przeciwieństwie do reszty lokalu, więc musiało służyć za pomnik, lub pamiątkę. Cała ściana z nim była podświetlana.
- Witamy w Lavoisier. Czy mogę prosić nazwisko, na które jest rezerwacja? - mruknął ku nim z daleka kelner, odruchowo, automatycznie. Był podstarzałym mężczyzną w staromodnym fraku, którego nie widziała już od lat, ale z bliska okazał się bardzo zadbany. Unosząc wzrok, natrafił na spojrzenie idącego z Fel Cyrusa i zreflektował się, od razu prostując na baczność. - Ależ przepraszam, już szykujemy stolik.
Nie skomentował w żaden sposób widoku radnej Cytadeli w miejscu takim jak to. Nie skomentował też jej ubioru - choć Cyrusa ubiór wymagał jedynie marynarki, by mógł być uznany za względnie elegancki, to strój techniczny, który zostawiono w pokoju Fel był daleki do standardu Lavoisier. W miejscach tego typu powinna przyjść odziana w suknię, lub w swój najlepszy, damski garnitur. Nie musiała jednak przejmować się, że ktoś ją zobaczy w tym stanie - prawdopodobnie byłoby to jej na rękę, gdyby ktoś rozpoznał radną Fel i powiadomił o tym kogokolwiek z przestrzeni Rady. Ale kelner poprowadził ich prywatnym, wąskim korytarzem prosto na piętro wyżej i przez całą ich drogę, nie dostrzegli ani jednej, żywej duszy innej niż obsługa, która skrzętnie ignorowała to, z kim Cyrus się tutaj zjawił.
- Wolisz widok na miasto, czy statki? - zagadnął, gdy wychodzili na skąpany w złotym blasku, przeszklony taras widokowy. - To też test osobowości - dodał z rozbawieniem, zatrzymując się i pozwalając jej podjąć decyzję.
Bariera utrzymująca z dala zanieczyszczenia powietrza przepuszczała wiatr, który Fel poczuła we włosach w chwili wyjścia na zewnątrz. Wokół unosił się aromat przyrządzanego w kuchni jedzenia, który mieszał się z cytrusową wonią hodowanych przy jedynej, metalowej ścianie małych drzewek owocowych. Widok był oszałamiający, ale i szalenie odległy - po jednej stronie tarasu widokowego rozpościerała się panorama miasta, z leniwie poruszającymi się w odległości skycarami lawirującymi między wysokimi, upstrzonymi neonami budynkami. Po drugiej inny rodzaj miasta tworzyły antyczne wraki statków kosmicznych, piętrzące się w stronę nieba swoimi metalowymi konstrukcjami, przypominając o glorii i chwale czasów, w których operowały.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2088
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Restauracja Lavoisier

21 lut 2023, o 18:09

Skinęła głową. Coś za coś było uczciwą ceną. Do zaakceptowania. Zapamiętała ją, jeszcze wrócą do tej rozmowy i przerwanej negocjacji, ale chwilowo jej myśli uciekały już na zewnątrz i wyłącznie resztki opanowania powstrzymywały ją przed poganianiem Cyrusa, który wyjątkowo się nie spieszył. Szedł w stronę drzwi, a także do niej, przeraźliwie wolno stawiając kroki. Jakby napawał się widokiem Fel oczekującej w ciasnej przestrzeni przedpokoju i przewracającej oczyma.
Słysząc jego odpowiedź, pokręciła głową, powodując jeszcze większy nieład wśród swobodnie rozpuszczonych włosów. Na co dzień, nosiła eleganckie, zaplecione fryzury, ponieważ jednak jej rzeczywistość uległa drastycznej zmianie, uznała, że ostatnie, czym powinna się przejmować, to zaplatanie długich, jasnych pukli w dobierane warkocze i nieudolnie próbować je podpinać, nie mając ani wsuwek, ani innych spinek.
Ciekawe, czy wyraziłby spore zdziwienie, gdyby poprosiła go o frotki do włosów.
- Wątpię. Z jednego, oczywistego powodu - którego, jak mógł się już domyślać, nie zamierzała mu zdradzić. Nie za darmo. Sam powiedział o równej wymianie, oczekiwała więc czegoś za coś.
Szła obok Cyrusa, bez problemu dotrzymując mu kroku. Choć trzymała go pod rękę, jej dotyk był ledwie muśnięciem. Gruboskórny mężczyzna najprawdopodobniej w ogóle go nie odczuwał. Spojrzała na dwójkę ochroniarzy, następnie na windę. Kiedy dojechali do lądowiska na szczycie, pozwoliła sobie wyprzedzić żołnierza o te dwa, może trzy kroki, a następnie wysoko zadrzeć głowę, aby niemalże automatycznie zmrużyć oczy. Skąpana w słońcu panorama przyciągała jej oczy. Czuła świeże powietrze, wpadające i odfiltrowane przez systemy zabezpieczające cały budynek. Gdyby mieli na to czas, prawdopodobnie Iris skończyłaby z nosem przyklejonym do szyby, uważnie oglądać panoramę, ale ponieważ prom już czekał, nie chciała zwlekać i nadużywać cierpliwości Cyrusa. Usiadła w fotelu, właściwie to cała się w nim zapadła.
- Nie. Nie mam - odpowiedziała, nawet na niego nie patrząc. Przyglądała się widokom za szybą, temu, jak drastycznie zmieniał się pejzaż kiedy zaczęli oddalać się od centrum miasta najprawdopodobniej na jego obrzeża.
Wysiadła, oczekując, że mężczyzna poda jej rękę. Zamierzała przypominać mu o zasadach dobrego wychowania na każdym kroku, skoro to on zapraszał. Nigdy nie była w miejscu takim, jak to. Wewnątrz statku, przerobionego na... restaurację? Cały kompleks? Prześlizgała się spojrzeniem po logu odczytując nieco krzywych litery.
- Słyszałam o Lavoisier - odezwała się, odwracając się do Cyrusa, nim kelner wyszedł im naprzeciw. Faktycznie, w lekarskim kitlu, bez makijażu, eleganckiej otoczki nie pasowała do tego miejscu. Bynajmniej, nie czuła się jednak tym faktem skrępowana. Wręcz przeciwnie. Nie potrzebowała pięknych strojów, aby być dostojną. To, kim była, nauczyło ją sobie radzić z presją prestiżu. Szla więc z gracją, dumnie wyprostowana.
Cyrus mógł mieć każdą w sukni u swojego boku, w miejscu, takim jak to, ale żadna z nich nie byłaby Radną Fel.
Zauważyła, że poza nimi, nie było tutaj innych gości. Wyłącznie pojedyncza obsługa, raczej schodząca im z drogi i broń Cię Panie, nie patrząca w ich stronę. Nie skomentowała jednak tego. Nie od razu. Zatrzymała się w połowie kroku, zmuszając do tego samego Cyrusa. Popatrzyła pod nogi, kroki wydawały się dudnić na przeszklonej posadce, pod którą... Były tylko chmury i ich niewyraźne odbicia.
- Wiedziałam, że ktoś musi wypełniać te wszystkie testy sprawdź, kim byłeś, będziesz, co Cię czeka, co Ci pisane, byłeś jesteś kurą a może jajkiem.... Oczywiście, to żaden powód do wstydu - dodała wspaniałomyślnie, na moment zaciskając mocniej palce na jego ręce. Szybko cofnęła dłoń, obeszła mężczyznę i zatrzymała się przed barierkami. Nie sprawiała wrażenia chętnej do ucieczki, a tym bardziej rzucenia się z wieżowca. Czując wiatr we włosach, lekki podmuch na policzkach, niczym małe, beztroskie dziecko, obróciła się dookoła własnej osi. Nie miała na sobie marszczonej sukienki, która w tańcu, układałaby się idealnie na jej drobnym ciele. Wystarczył jej jednak kitel, cicho szeleszczący, gdy niespodziewanie poderwała go do ruchu. Pobyt tutaj, przypominał jej czasy, które z założenia już dawno przeminęły; młodości, beztroski, kiedy jeszcze nie była pewna, czy zostać w wojsku, a może kompletnie porzucić karierę lekarską i oddać się jakiejś pasji. Nostalgia, przeważyła wyłącznie na moment. Opamiętała się szybko, ponura świadomość dlaczego jest na Korlusie, odebrała jej radość z pięknych widoków i nienaproszonego towarzystwa.
Śmiejąc się cicho, pod nosem, nagle spoważniała i na palcach, w ostatnim podrygu tańca, obróciła się ku Cyrusowi, niewinnie splatając za sobą dłonie.
- Wybieram widok na miasto. Zaprosiłeś mnie na randkę, nie będziemy więc siedzieć w towarzystwie duchów przeszłości. Panowie, nie tym razem... Poza tym! Tam widać te wielkie bilbordy! Z bliska są pewnie jeszcze większe, niż na Nos Astrze - zdradziła zafascynowana światełkami przebijającymi się wśród chmur, smogu i dymu.
Ostatnio zmieniony 9 mar 2023, o 15:23 przez Iris Fel, łącznie zmieniany 1 raz.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Restauracja Lavoisier

22 lut 2023, o 14:14

Wnętrze Lavoisier zachwycało niecodziennym połączeniem topornej, zachowanej struktury i elementów starego statku z nowoczesnością i elegancją. Okręty miały tendencję do bycia klaustrofobicznymi i przytłaczającymi, służąc wygodą, a nie swoim wyglądem. Restauracja jednak nie sprawiała takiego wrażenia, przełamując oryginalne części szkieletu krążownika bujną roślinnością, z pewnością nie natywną dla tej planety, lub neonowym oświetleniem czy zwykłym, wzmacnianym szkłem. Przeszklona podłoga dawała wrażenie poruszania się w chmurach, ponad niższymi strukturami wyrastającymi na obrzeżach miasta, a niczym nie zmącony widok wokół tarasu prezentował powierzchnię planety w całej okazałości.
- Zapamiętam to - skomentował jej wybór, przyglądając się, jak obraca się w jego stronę na palcach. - Moja ekspertyza w idiotycznych quizach podpowiada mi, że zgodnie ze swoim wyborem musisz nienawidzić starych ludzi.
Kelner nie zareagował na tę profesjonalną psychoanalizę, zamiast tego kiwając głową kobiecie, gdy dokonała wyboru i wskazując jej kierunek, w którym powinni się udać. Wiatr musnął jej skórę gdy przechadzali się tarasem widokowym, ignorując wszystkie puste stoliki oczekujące na potencjalnych gości. Z daleka wydawałoby się, że szklana podłoga nie miała żadnej osłony ani barierki i można było zwyczajnie poślizgnąć się i spaść na sam dół, ale gdy Fel podeszła bliżej krawędzi, spostrzegła kryształową przeszkodę.
Widok na miasto wydawał się ogromny i z trudem obejmowała go swoim wzrokiem. Niektóre budynki wystawały ponad linię chmur tylko czubkami, upstrzonymi światełkami otaczających je promów. Inne wyrastały w stronę złocistego nieba, przerastając znacznie konstrukcję Lavoisier. Ich stolik był jedyny w tej części restauracji - być może zanim tutaj dotarli, pracownicy przenieśli pozostałe w inne miejsce, pozostawiając tylko pustą, przeszkloną platformę.
- Czy już wiesz, na jakiej planecie jesteś? - zagadnął, podchodząc jako pierwszy do stolika. Chwycił eleganckie, zdobione krzesło i odsunął je lekko dla Fel, czekając, aż usiądzie nim sam zajął miejsce naprzeciw niej. - Podpowiem, że nie jest to Ziemia.
Również nie zdawał się zażenowany swoim mniej eleganckim ubiorem, niż wymagała tego sytuacja. Przysunął się bliżej, poprawiając w miejscu i opadł na oparcie krzesła, zerkając za kelnerem, który, zastąpiony przez innego, posyłał w ich stronę przemiłą asari z obsługi. Miała na sobie elegancki, biały uniform, który nieco przypominał mundur Przymierza swoją strukturą, ale nie nosił żadnych charakterystycznych barw ani symboli, które mogłyby kogoś urazić.
- Witam państwa w Lavoisier - zagadnęła. Jej głos brzmiał lekko, śpiewnie. - Czy napiją się czegoś państwo na początek?
Cyrus przeniósł pełen oczekiwania wzrok na Fel, nie zamawiając jako pierwszy.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2088
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Restauracja Lavoisier

22 lut 2023, o 15:54

Mogłoby się wydawać, że wyciągniętą ręką, zaraz chwyci Cyrusa i przyciągnie do siebie, aby sprawdzić, czy mężczyzna poradzi sobie z tańcem do muzyki, którą słyszała tylko ona we własnej głowie, lecz zamiast tego, dosięgnęła do uczesanych przez wiatr włosów zaczesując pojedyncze pasma za ucho. Zasłaniały jej widok na niesamowitą panoramę po drugiej stronie szkła, a także znacznie ograniczały widoczność żołnierza. Czuła na sobie uważne spojrzenie Cyrusa, nie spieszyło ją to jednak i nie odebrało chwili radości.
Parsknęła, pozwalając sobie na urwany, perlisty śmiech. Szczerze rozbawił ją tym twierdzeniem, które niestety - dla mężczyzny i jego freaudowskich zapędów - odbiegało od prawdy.
- A może po prostu jestem egoistką, która nie lubi się niczym i nikim dzielić? - odbiła pytanie, nie czekając i nie dając mu swobodnej przestrzeni do natychmiastowej reakcji. Ruszyła za kelnerem, tym razem trzymając dłonie przy sobie. Idąc, uśmiechała się pod nosem, wciąż rozbawiona. Jej dwukolorowe tęczówki, iskrzyły się, odbijając światła restauracji rozświetlające korytarz i cel ich wędrówki.
- Niesamowite - wyrwało się jej na widok przeszklonego tarasu i pojedynczego stolika ustawionego niemalże pośrodku chmur. Przyspieszyła kroku, nie zatrzymała się przy krześle, tylko wiedziona ciekawością podeszła jeszcze kilka kroków w głąb. Przyglądała się miastu w tle, budynkom i drapaczom chmur. Nawet wyciągnęła przed siebie rękę, jakby chciała chwycić dach wieżowca co z ich perspektywy byłoby całkiem możliwe. Początkowo, cechowała ją ostrożność. Stawiała nie do końca pewne kroki, balansowała ciałem, jakby obawiała się, że na tej śliskiej tafli zachwieje się i poleci jak długa. Szybko jednak nabrała pewności, wyprostowała się, podziwiając widok w ujęciu prawie trzystu sześćdziesięciu stopni. Urzekł ją miejscem, które wybrał. Pytanie tylko jak tylko miał cel, przyprowadzając ją do fancy restauracji jak gdyby nigdy nic?
- Słyszałam o ekstrawaganckich biznesmenach, którzy wydali fortunę na zakup wraku statku Przymierza - odezwała się, siadając na krześle.
- Biorąc pod uwagę, że mówiłeś na pokładzie statku o Systemach Terminusa, a restauracja nazywa się Lavoisier, musimy być gdzieś na Korlusie. W bardziej ucywilizowanej części, może w samej stolicy? - zgadywała, szukając w jego mimice odpowiedzi, jak strzelne oddawała strzały. Planetę znała wyłącznie z teorii, nielicznych doniesie, które napływały na Cytadele. Nie była nigdy w stolicy, na jej orbicie. Aż do teraz.
Przeniosła spojrzenie na asari, która podpłynęła do ich stolika.
- Oczywiście. Poprosimy butelkę wytrawnego wina. Może być Louis Roederer Brut Vintage o ile jest importowane z La Montagne. Do tego dwa kieliszki. Dla Pana będzie jeszcze czarna jak jego dusza kawa, a dla mnie lattee z podwójnym, spienionym mlekiem. Dziękuję - złożyła zamówienie za ich dwójkę, opierając się wygodniej o krzesło. Musiał jej wybaczyć, częściej, niż na nim, zatrzymywała swój wzrok na tym, co było za nim i za jego plecami.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Restauracja Lavoisier

25 lut 2023, o 14:16

Korlus w istocie miał średnią renomę - szczególnie w przestrzeni Rady Cytadeli. Jednocześnie Fel wiedziała, że biura turystyczne posiadane przez planetę usiłowały od dawna coś w tej kwestii zdziałać i, w miejscu takim jak Lavoisier, można by nawet pomyśleć, że to zadanie mogłoby się im udać. Korlus nie przypominał toksycznego wysypiska, jakim w istocie był - nie oglądany z prywatnego tarasu, na którym położony był ich mały stolik.
Z najbliższego im budynku, uśmiechnęła się do nich holograficzna asari, wypełniajająca niemal całą powierzchnię jego ściany. Jej tułów niknął w powierzchni gęstych, białych chmur, ponad którymi wiła się w zapętlonej animacji, unosząc w górę małą tubkę kremu. Cera asari była nieskazitelna, pozbawiona choćby jednej zmarszczki czy jednego piega, a jeśli ufać napisom, które wyświetlały się nad jej głową, taki efekt długowieczności i wiecznej młodości był dostępny dla wszystkich. Wystarczyło zakupić tubkę nowoczesnego kremu na zmarszczki najnowszej generacji, posiadający w sobie esencję piezo. Asari mrugnęła porozumiewawczo, jakby do Iris, gdy inteligentna reklama śledziła potencjalnych obserwatorów.
- Bingo - odparł, sięgając do włącznika holograficznej karty, umieszczonego z boku ich stolika, zerkając obojętnie na świetlne napisy, które uniosły się ponad blatem, gdy kelnerka stanęła przy ich blacie, zerkając na Fel wyczekująco. Asari nie notowała, zapamiętując wszystko, co mówiła do niej blondynka. Dawało to wrażenie ekskluzywności ich jako gości w tym lokalu - byli tak ważni, że nie byłaby przecież w stanie zapomnieć ich zamówienia.
- Naturalnie. Posiadamy trzy butelki Louis Roederer Brut Vintage odpowiednio z rocznika 2157, 2151 i 2069 - odrzekła śpiewnie, odpowiadając Fel. - W kwestii kawy, posiadamy wiele rodzajów ziaren. Być może chcieliby państwo przejrzeć naszą kartę...
- Weźmiemy rocznik 2069 - w słowo wszedł jej Cyrus. Umilkła natychmiast, kiwając ku niemu głową. - Pani powinny spodobać się ziarna, które sprowadzacie z Nos Astry.
- Oczywiście - pochyliła się lekko i sprężystym krokiem ruszyła w stronę kuchni, pozostawiając ich chwilowo samemu.
Cyrus opadł na oparcie krzesła, przyglądając jej się z drugiej strony stolika. Zachody słońca na Korlusie były dłuższe, niż na Ziemi i choć gwiazda chyliła się ku linii horyzontu już od ostatniej godziny, nadal kąpała ich taras w złocistych odcieniach, rozmywając rzucane przez siebie cienie. Jego rysy wydawały się nieco miększe, twarz mniej napięta, nawet fiolet i czerwień otaczające drobne rysy na jego twarzy zbladły nieco, wtapiając się w opaloną skórę.
- Było głośno o pewnej partii alkoholi, butelkowanych w 2151, które oberwały w transporcie w okolicach Singapuru i okazały się napromieniowane - wyjaśnił swój wybór po krótkiej chwili. - To taki przesąd teraz, żeby nie brać nic z tego rogu.
Asari pomknęła w ich stronę. W jednej dłoni trzymała butelkę i dwa kieliszki, w drugiej - wazon z bukietem polnych kwiatów o drobnych, pomarańczowych kwiatach, na widok których mężczyzna uniósł lekko brew w górę, ale ich nie skomentował. Odstawiła wazonik obok, a jego cel szybko stał się im znany - w powietrzu uniósł się nienachalny, ale wyraźny, piękny zapach, którego Fel nie była w stanie nazwać. Kelnerka otworzyła przy nich butelkę i od razu napełniła ich kieliszki, nim ukłoniła się lekko i wróciła na poszukiwanie kawy.
- O czym myślisz? - zagadnął, przysuwając do siebie kieliszek, choć nie upijając jeszcze łyka.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2088
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Restauracja Lavoisier

25 lut 2023, o 15:23

Podnosząc wzrok, ponad Cyrusem zza pleców mężczyzny uśmiechała się do niej asari z reklamy. Odwzajemniła gest hologramu, niby znajdowali się daleko od przestrzeni Rady, na planecie, która nie słynęła z obleganych metropolii, a nawet tutaj, istniały komercyjne miejsca, gdzie mogłaby się poczuć niemalże jak w domu...
Poprosiła o butelkę wina przywołanego z pamięci. Nie sprawdzała, czy w menu figuruje i Louis Roederer Brut Vintage, a jednak asari od razu wiedziała, o jakie prosi. Restauracja zaskakiwała ją pozytywnie, podobnie jak towarzyszący jej mężczyzna. Skinięciem głowy potwierdziła, że faktycznie wybór ziaren importowanych z Ilum to dobry pomysł. Nie znał jej kapryśnych kubków smakowych jeżeli szło o kawę, zaufała mu jedna. Na kredyt w takiej ilości, była gotowa się zgodzić bez mrugnięcia okiem.
Inaczej zażyczy sobie k a ż d y rodzaj dostępny w Lavoisier. Ciekawe, czy starczyłoby jej nocy, aby spróbować dosłownie każdego rodzaju kawy ze spienionym mlekiem i bez, z dodatkiem czekolady, ziaren kakaowca, innych form ubarwienia gorącego napoju.
Przekrzywiła głowę, wysłuchując anegdotki Cyrusa.
- No tak. Z promieniowaniem mamy wystarczająco własnych zmartwień... Nie zamówiłeś żadnego drinka. Liczysz, że podzielę się z Tobą swoją butelką wina? - spytała, koncentrując wzrok na jego oczach. Te stalowe plamki, nie mogły zniknąć od tak. Najprawdopodobniej to wina światła, siedzieli skąpani w promieniach zachodzącego słońca, błękit jego tęczówek był wyraźny jak bezchmurne niebo.
Zainteresowała się polnymi kwiatami niemalże od razu. Pozwoliła sobie poprawić ich ułożenie w wazonie, dopatrując się pewnego załamania symetrii i harmonii. Zamiast sięgnąć po kieliszek, jej palce dotknęły drobnych kwiatków. Delikatne płatki, z łatwością zawijała do środka.
- Wyglądają prawie jak ziemskie nagietki. Myślisz, że mogę? - wyciągnęła jeden, pojedynczy, dorodny pąk, który jako pierwszy przykuł jej spojrzenie i wsunęła sobie za ucho. Między jasne pukle. Wzięła do ręki kieliszek z winem, podnosząc go nieco wyżej, aż światło przeszło przez szkło i trunek niczym pryzmat.
- Myślę o tym, jak bardzo ta sytuacja jest... Nierealna - gestem, pokazała na siebie i na niego, na restaurację, w której siedzieli, wysokie drapacze chmur za oknem oraz smog skrywający przed oczyma ekskluzywnego lokali gości cmentarzysko statków.
- Tam, na Ilos, Iris Fel mogłaby zostać pogrzebana razem z Widmem i innymi komandosami. Problem w tym, ze nie umiałabym żyć życiem doktor Rose Rutherford, Mary czy innej Avy. To nie byłabym ja. Powinnam więc za wszelką cenę dążyć do wolności, sprawdzić, ile prawdy było w zapewnieniu, że dasz mi czas na ucieczkę nie dłużej, niż powiedzenia na głos Cytadela, ale... Ja naprawdę chcę pomóc tym dzieciom. Dostrzegasz, ten dysonans? - nie czekała na odpowiedź mężczyzny. Kieliszkiem, uderzyła o jego w geście toastu i przyłożyła szkło do ust, smakując w winie. Było takie, jak być powinno. Z finiszem bukietu owoców.
- Nieskromnie powiem, że dokonałam dobrego wyboru. Kelnerka i obsługa przeżyje, czy będziecie musieli zadbać o dyskrecje? - zapytała wprost, kołysząc lekko kieliszek w ręku.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Restauracja Lavoisier

25 lut 2023, o 19:46

Brwi mężczyzny powędrowały lekko w górę, gdy zasugerowała, że będzie w stanie wypić całą butelkę wina - coś, czego w istocie nie wziął pod uwagę, gdy wybierał rocznik i nie zamawiał sobie czegoś osobnego dla siebie. Po chwili jednak wymalowało się w jego oczach zrozumienie, które odnalazł odsuwając się nieco od ich sytuacji i spoglądając na nią z boku. To, w jaki sposób Fel wylądowała w tym miejscu był daleki do neutralnego lub przyjemnego spotkania dwójki ludzi, z których jedno zaprosiło drugie na kolację.
Pewnie sam potrzebowałby co najmniej jednej, żeby jakoś ogarnąć to swoim umysłem.
- To zamówimy drugą - odrzekł tylko, nie dostrzegając w tym problemu. - Mamy jeszcze rocznik wybuchu wojny pierwszego kontaktu do uczczenia.
Kąciki jego ust uniosły się w pełnym zadowolenia uśmiechu, choć słowa zawahały się lekko po słowie wojna. Jakby chciał powiedzieć rocznik wybuchu wojny bez dodania tego, o którą mu chodzi. Jeszcze kilka tygodni temu nie byłoby z tym żadnego problemu, ale teraz, gdy nowa, inna wojna rozgorzała na dobre w galaktyce, problem stał się nieco bardziej złożony.
Przyglądał jej się ukradkiem, gdy muskała dłońmi kwiaty w wazonie, delikatnie poprawiając ich położenie i wyjmując z wnętrza jeden, by wetknąć go sobie za ucho. Pomarańczowa barwa jego płatków kontrastowała lekko z jasnością jej włosów, lecz w oświetleniu, jakie gwarantował im z wolna narastający wieczór, barwy zlewały się w różne odcienie i tony złota, wydobywając z szarości skryty w jej głębi koloryt.
W milczeniu przysłuchiwał się jej wyjaśnieniom. Przez jego twarz przemknął pewien cień, choć zniknął zbyt szybko, by mogła w pełni pojąć jego naturę. Być może był głęboko zakorzenionym w nim poczuciem winy, może smutkiem wywołanym sytuacją, w której Fel się znalazła, a może wspomnieniem o pracy, o której w chwilach takich jak ta nie chciał myśleć. Nie przerwał jej, jednak, nawet jeśli odpowiedział po chwili zwłoki.
- Dostrzegam - przytaknął, ostrożnie dobierając słowa. Jego spojrzenie zsunęło się w dół, w stronę kieliszka, który pochwycił w górę, dostawiając do dzierżonego przez nią w cichym toaście... dysonansu. - Jesteś dobrym człowiekiem. Niewielu znam ludzi, którzy w twoim położeniu zgadzali się na jakąkolwiek formę kooperacji.
Uśmiechnął się krzywo. Może i on, na jej miejscu, zrobiłby coś zupełnie innego. Może Vincenzo, który wściekle zasugerował jej, co zrobi w wypadku jej niepowodzenia, również nie dbał o to tak, jak dbały o dzieci dwie lekarki. Nie poznała zbyt wielu osób podczas swojego krótkiego pobytu w celi i w zamkniętym pokoju, nie wiedziała, jaki stosunek do tej kwestii mają inni.
Na dźwięk jej nagłego pytania, mężczyzna parsknął śmiechem, odstawiając na blat kieliszek, z którego wcześniej pociągnął sensownego łyka.
- Oczywiście, Iris - odparł z udawaną powagą, spoglądając na nią z rozbawieniem. - Wyeliminujemy wszystkich z obsługi, oraz całe ich rodziny w linii aż do drugiego rzędu kuzynostwa. Na wszelki wypadek, żeby nikt się nie zemścił.
Asari ruszyła w ich stronę w idealnym, nieco opóźnionym momencie, by akurat nie usłyszała tych słów. Na tacy miała dwie, małe filiżanki kawy. Ta, którą podstawiła pod nos Fel w pierwszej kolejności, wyglądała dość standardowo przez gęstą, puchatą piankę przykrywająca jej powierzchnię. To po mocnym napoju Cyrusa dostrzegła, że pod pianką chowała się ciemnofioletowa barwa napoju. Kawa pachniała czekoladą, choć nie była przesadnie słodka w smaku - posiadała jednak nuty kakao wysokiej jakości, które dobrze komponowały się z naturalną goryczą napoju, wydobywając z nich nieco inne wrażenia.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2088
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Restauracja Lavoisier

25 lut 2023, o 20:23

Nie, tak naprawdę to nie byłaby w stanie. Owszem, miała mocną głowę, zawdzięczała ją Admirałowi Felowi, lecz jak każdy - nawet jej ojciec, stary żołnierz z krwi i kości - w pewnym momencie napotykała granicę, których rozsądek kazał nie przekraczać. Ponieważ jednak powiedziała a, zmuszona była dodać od razu b i ograć tę pewność siebie oraz planów względem butelki do końca. Nadal, rozmowa z Cyrusem była swoistego rodzaju wyzwaniem. Grą, która oboje mogli przegrać, jeżeli zbyt bardzo się odsłonią. Zdradzą o sobie. Poczują wzajemną sympatię, bądź nić porozumienia.
Traciła momentami rachubę, kiedy mówił w stu procentach szczerze. A kiedy nadal szedł w zaparte.
On również był dysonansem. I za cholerę nie chciał wyjść z jej głowy.
- To propozycja, czy wyzwanie? - zareagowała od razu na jego wtrącenie. Iskierki odbijające światło, tańczyły w jej rozbawionym spojrzeniu.
- Przyjmę rzuconą rękawice, nie wypada nie wypić za pamięć bohaterów tamtych czasów, ale! Musisz liczyć się, że jeśli zapędzisz się w tych toastach, rocznicach i świętowaniu, istnieje duże prawdopodobieństwo, że zmuszony będziesz nieść mnie z powrotem do łózka, a rano z nieco zwlekać, bo za żadne skarby nie podniosę głowę z wygodnej poduszki o dziewiątej rano. To zabawne, jak momentami silna jest grawitacja i nie idzie ją przeskoczyć - cmoknęła, odchylając się od stołu, na którym ustawiała kwiaty i kieliszki kelnerka.
- Chyba że perfidnie chcesz mnie spić i wykorzystać do wysłuchania jakiś bardzo wstydliwych historii z przeszłości - wystrzeliła w Cyrusa oskarżycielsko palcem, w mgnieniu oka uznając go zdolnego do tak perfidnego podstępu. Jego oczy, także wydawały się śmiać, choć mimika budziła wątpliwości. Czuła na sobie jego uważne spojrzenie, domyślała się, że przygląda się jej z zainteresowaniem, jakby nigdy dotąd żadna z kobiet, z którą spędzał czas w restauracji, nie wybierała kwiatów i nie wplatała je sobie we włosy; udała niezdecydowana, zerkała na niego kątem oka, gdy wybierała pomarańczowy pąk, który ostatecznie znalazł się wśród jej swobodnie rozpuszczonych pukli. Była poważnym człowiekiem. Piastującym najwyższą godność w galaktyce. Decydującym o sprawach ważnych, najważniejszych. Mającą władzę, a jednak nie zgubiła gdzieś po drodze tej prostej radości z życia, którą dostrzegała nawet w tak beznadziejnym położeniu, jak jej obecne.
Mogła siedzieć zamknięta w czterech ścianach, a jednak była tutaj. Z nim. A kwiaty pachniały tak obłędnie, iż nie mogła dać im po prostu spokoju.
Uśmiechnęła się niemrawo, kiedy przyznał jej rację. Smukłymi palcami, obejmowała nóżkę od kieliszka. Na moment, zacisnęła mocniej ręce, lecz ciężko było to dostrzec po szkle; zdradziły ją wyłącznie subtelnie ruchy mięśni.
- Miałam do wyboru bezczynność, albo zrobienie czegoś dobrego własnym kosztem. Ktoś kiedyś mądry nazwał takie decyzje mniejszym złem, nawet sobie nie wyobrażasz, ile w swoim życiu zmuszona byłam ich podjąć - ucięła, odstawiając bezszelestnie kieliszek na stół. Nie było żadnych smug na ściankach, choć intensywnie testowała barwę kołysząc szkłem. Popatrzyła się na niego, wyzywająco zadzierając głowę.
- Jak na kogoś, kto tak skutecznie eliminuje zagrożenie czy inny problem, masz bardzo delikatne ręce - gestem, wskazała na dłonie mężczyzny, które także nie obejmowały już kieliszka. Zwróciła na nie uwagę dużo wcześniej, nie były ciężkie, twarde, zabliźnione, a przecież widziała na własne oczy, jak skuteczny był podczas walki. Uwaga ta, odbiegała nieco od tematu rozmów i poważnego wydźwięku jego pół żartów pół serio. Fel nie wydała się jednak zawstydzona tym szczerym spostrzeżeniem, którym na dodatek podzieliła się z Cyrusem całkowicie za darmo. Takie miała dobre serce.
- Czy Twoja kawa jest fioletowa? - pochyliła się nad stołem, bezceremonialnie przysuwając do siebie filiżankę, która podana została mężczyźnie. Prawie że zrównała się poziomek z naczyniem, a nosem stykała z jego krawędzią, gdy uważnie i z bliska, przyglądała się fioletowej, niespotykanej barwie gorącego napoju. Niechętnie oddała ją Cyrusowi, po czym chwyciła uszko filiżanki stojącej przed nią i umoczyła w kawie usta. Jej mina, mówiła sama za siebie. Nie uśmiechała się do niego tak, jak właśnie robiła to do gorącej kawy. Nie mogła sobie odmówić jeszcze jednego, solidnego łyka, opuszkiem ścierając mleczną piankę z kącika ust.
- Moja też jest fioletowa. Te ziarna. Muszę je mieć. Musimy aneksować nasz kontrakt i dopisać do niego dwa, istotne żądania. Po pierwsze, zdradzenie Twojego imienia, a po drugie... Ta kawa. Codziennie. W moim mieszkaniu. Może być z Tobą w gratisie, jak już jesteśmy tak rozrzutni. Ona, wybacz, ale nie Ty, jest warta... - zasłoniła usta, cena była na tyle istotna, iż nie mogła mu jej zdradzić ot tak.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Restauracja Lavoisier

27 lut 2023, o 13:26

Propozycja, czy raczej rzucona rękawica lub wyzwanie, zawisły w powietrzu na dłuższą chwilę, pośród niespodziewanego, choć ledwie wyczuwalnego napięcia, którego źródło nie leżało koniecznie na stronie negatywnych emocji. Cyrus wydawał sie zdawać sobie doskonale sprawę z jego istnienia. Jego twarz zdradzała pewną przebiegłość, z którą przyglądał jej się uważnie, gdy poruszała się w swoim siedzeniu, przybierając wygodniejszą pozycję.
- Myślisz, że upijanie radnych należy do moich obowiązków? - odbił piłeczkę, z niewinnością pobrzmiewającą w jego głosie tak zdumiewająco szczerą, że tylko diabełki w jego oczach zdradziły jej, że podejmuje wyzwanie. - Ale jeśli chcesz, mogę być zainteresowany. Ku chwale bohaterom.
Jeżeli ich rozmowa była grą w kotka i myszkę, żadne z nich nie przebywało zbyt długo w wyznaczonych sobie rolach - te odwracały się raz za razem, jakby wypowiadane przez nich słowa i wyzwania były pociskami wystrzeliwanymi w ogniach niewinnej konwersacji, teraz przypominających małą wojnę o szczerość zamiarów. Mężczyzna nie próbował, ani nie zamierzał lgnąć do jej zawoalowanych propozycji tak, jak ona nie zamierzała dać za wygraną gdy wypowiadał własne pół żartem. W jego neutralnej pozycji i stosunkowo obojętnym nastawieniu, jedynie po spojrzeniu niebieskich tęczówek dostrzegała, że ma jego pełne skupienie - wbrew kąśliwym uwagom i żartobliwym propozycjom.
Drgnął, dostrzegając, że jej spojrzenie utkwiło się w jego dłoniach. Jego wzrok ześlizgnął się z kobiecej sylwetki na własne ręce, odstawiając kieliszek szampana z powrotem na blat. Nie dostrzegając w nich niczego szczególnego, parsknął śmiechem, kręcąc powoli głową na dźwięk jej niecodziennej uwagi.
- Czy to komplement, czy obelga? - spytał, uśmiechając się szelmowsko. Chwycił ponownie za cienkie, delikatne szkło i uniósł naczynie w górę, upijając kolejnego, małego łyka alkoholu. - Przepraszam, następnym razem pójdę powalczyć na gołe pięści, na przykład w klatkach, żebym lepiej wpisywał się w twoje wyobrażenia o żołnierzach z Sojuszu.
Przyglądał się jej z uniesioną w górę brwią, ignorując asari, która pochyliła się nad ich stolikiem z kawą. Dopiero gdy Fel zawłaszczyła sobie jego kawę na chwilę, podziwiając jej kolor zafascynowana, westchnął lekko. Skinął z podziękowaniem kelnerce, która wycofała się informując ich jeszcze, że wróci za pięć minut zebrać ich zamówienie na jedzenie.
- Na Cytadeli nie podają takich specjałów? - cmoknął, przysuwając do siebie filiżankę gdy Iris wypuściła ją już z uwięzi swojego zainteresowania. - Może radna za mało widziała świata.
Uśmiechnął się półgębkiem, stukając palcami w gorącą w dotyku ceramikę.
- A na kogo wyglądam? - zagadnął, jakby niezainteresowany wyjawieniem jej czegokolwiek. - Nie ma tak łatwo. Coś za coś - dodał, kotynuując ich cichą grę. - Pracowałaś jako lekarz. Dlaczego zostałaś radną?
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2088
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Restauracja Lavoisier

27 lut 2023, o 14:34

- Obowiązków? Nie. Ale pasji lub zainteresowań... - wzruszyła beztrosko ramionami, choć wyraz jej twarzy, subtelnie uniesione brwi, błysk w oku i ten drapieżny pazur, który w jej tęczówkach odbijał spojrzenie Cyrusa, mógł podpowiadać, że Iris skłonna była uwierzyć w takie wytłumaczenie.
Nawet, jeżeli powstało na poczet tej chwili i dokładnie tej konwersacji.
Uśmiechnęła się szerzej, to, w jaki sposób przyjął komplement mówiło jej więcej, niż odpowiedź sama w sobie. Wygładziła dłonią obrus zginający się na rogu stołu, dotyk miękkiego materiału nie przypominał jej nic, co wcześniej miała w ręku. Najprawdopodobniej powstał z syntetyków, stworzony dla ładnie otoczki i nastroju. Detale niezmiennie przykuwały jej uwagę i jednocześnie wydłużały w czasie kontratak. Miała rzadkie przywilej nie śpieszenia się nigdzie, zazwyczaj gonił ją czas. Miała ramy, w które musiała się wpasowac, ale dzisiejszego wieczoru, właściwie odkąd siła opuściła Ilos, godziny przestały mieć to jakiekolwiek znaczenie i wyłącznie odzywały się w niej stare nawyki. Przyzwyczajenia, które nie łatwo było zmienić.
- Tylko na gołe pieści, czy też na gołe klaty? Zastanów się dobrze nad odpowiedzią, jest ona bardzo istotna - podkreśliła z powaga, na którą nawet nie musiała się specjalnie silić. Był dobrym zawodnikiem. Szybko załapał niepisane zasady, odnalazł się na planszy. Wśród nielicznych figur. Intrygował ją swoją postawą i oszczędnie zdradzanymi faktami. Gdzieś z tyku głowy ukłuła na informacja, że jest w pewien sposób związany z Sojuszem. To bylo oczywiste, do przewidzenia, a jednak ludzila się, że mógł wykonywać dla nich najemnicza robotę.
Później będzie się zastanawiać, czy zdradzony szczegol w jakikolwiek sposób wpłynie na jej postrzeganie Cyrusa. Obecnie zaaferowana była rozgrywka i kolejnym ruchem mężczyzny.
Uśmiechnęła się wyjątkowo do niego, zza filiżanki, która podała mu jak coś naprawdę cennego. Jej palce, w odpowiednim momencie puściły porcelanę nie dając szans na kontakt.
- Na Cytadeli jest ich tak dużo, że mało które jest jeszcze wyjatkowe... Wybrałam dla nas kawe i wino, co do kolacji, wybierz Ty. Zaskocz mnie - wygasiła przed sobą kartę dań, zdając się na widzimisię mężczyzny. Aby faktycznie mieć niespodziankę, nawet nie zetknęła na propozycje w menu.
- Widziałam dużo miejsc w galaktyce, ale od specyficznej strony. Choćby Watson. Podczas oficjalnej delegacji zobaczyłam tam coś zupełnie innego, niż kiedy poleciałam prywanie na planetę i stanęłam pośrodku chińskiej dzielnicy - wróciła do rzuconego mimochodem komentarza. Obejmowała swoją filiżankę, sącząc kawę i smakując w wyrazistych nutach. Strzelił w co najmniej dziewiątkę. Jeszcze nie była skłonna oddać mu stu procentowej racji, ale może po kolejnych, trzech kieliszkach wina...
- ... Wyglądasz mi na Cedrica, Charlesa albo nawet Evana - stwierdziła po dłuższym namyśle i bezsłownym lustrowaniu jego oczu. Doskonale zdawała sobie sprawę, że nawet dobry alkohol i jeszcze lepsza kawa nie wygrają z nią w atencji.
- Coś za coś - powtórzyła za nim zbliżonym tonem.
- Wysoko jednak cenisz sobie te informacje. Spodziewałam się w zamian pytania o ulubiony kolor, kwiat, czy swój chiński znak zodiaku... - pokręciła nosem, odsuwając od siebie filiżankę.
- Byłam lekarzem w Huercie. Z czasem, dyrektorem medycznym. Sama nie wiem, kiedy więcej czasu zaczęłam spędzać z kontrahentami, a mniej na sali operacyjnej. Był to okres sporej, ludzkiej ekspansji na Cytadeli. Pomogłam kilku osobom, dzięki innym złapałam kontakty, które z kolei mi dużo ułatwiły. Zaczęłam bywać na bankietach, pozyskiwać dofinansowania i sponsorów dla innowacyjnych projektów. Byłam w tym dobra, w rozmowie z politykami i śmietanka towarzyską. Po ataku gethow na stację, odwiedzili mnie admirałowie z propozycją nie do odrzucenia - urwala w strategicznym momencie, aby upić łyk kawy. W opowieści, nadal patrzyła się prosto na niego choć asari z reklam puszczała jej namiętne, kocie oczka.
- Łudziłam się, że będę miała możliwość bycia i Radna, i lekarzem, ale rzeczywistosc zweryfikowała moje nadzieje. Musiałam skupić się na jednym. Wierzyłam, że w Radzie nadal będę mogła zrobić sporo dobrego i choć miałam sporo wątpliwości, czy to dobry pomysł, czy się sprawdzę... Minęło już ile lat? - spytala pół żartem pół serio. Bez zawahania, wyrecytowalaby ilość dni i godzin w ślubów galaktyce, lecz dla niego, mogła pozwolić sobie na odrobinę... frywolności.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Restauracja Lavoisier

1 mar 2023, o 12:20

Parsknął pod nosem na dźwięk słowa gołe klaty, kręcąc z zaprzeczeniem głową i nie kwapiąc się, by zaoferować jej tego typu rozrywkę. Sięgnął zamiast tego w stronę małego terminala z kartą menu, aktywując ponownie neonowe napisy z listą dań, która, jak się okazało, była dość obszerna. Przeglądał jej zawartość zbyt szybko, by zdołał wszystko przeczytać, najwyraźniej czegoś szukając. Już wcześniej zachowywał się, jakby już kiedyś tutaj jadł i tym razem okazało się, że ma już coś wartego polecenia. Odnajdując odpowiednie opcje, przeklikał je tak szybko, że nie była w stanie zerknąć na to, na co powinna się przygotować.
- Nie przyjmuję zażaleń, skoro oddałaś się w moje ręce - ostrzegł, uśmiechając się przebiegle, gdy karta dań sama dezaktywowała się po jego zamówieniu. - Po jedzeniu stołówkowym w wieży i tak nie powinnaś narzekać.
Westchnął lekko, sięgając po swoją filiżankę kawy, która ostygła już do akceptowalnej temperatury, w której mógł się nią rozkoszować. Kąciki jego ust drgnęły, gdy upił pierwszego łyka, zadowolony ze swojego wyboru i ziaren, które również jej przypadły do gustu.
- Mam nadzieję, że nie wyglądam na Charlesa - skwitował, odkładając naczynie na blat, ale nie skomentował w żaden sposób pozostałych propozycji, którymi się z nim podzieliła. Wyraz jego twarzy był nadal nieodgadniony, ciężko było powiedzieć, czy trafiła, czy nie.
Asari z budynku obok mignęła, zmieniając się w obraz w pełni opancerzonego, turiańskiego najemnika, na którego piersi Fel dostrzegła znajomy symbol Sojuszu Systemów Terminusa. Turianin trzymał karabin w dłoniach, spoglądając w jej stronę zza wizjeru założonego na jego głowę hełmu. Słowa wyświetlające się nad nim nawoływały do dołączenia do walki o wolność.
Cyrus przyglądał jej się w milczeniu, gdy opowiadała, ignorując nagłą zmianę reklamy obok nich. Jak na razie obie wizualizacje wydawały się nieco wpasowywać w dwójkę samotnie oglądających je ludzi na tarasie widokowym - nawet, jeśli kontrastowały ze sobą w sposób dość oczywisty.
Jej opowieść musiała usatysfakcjonować jego ciekawość, nieco niespodziewaną. Skinął lekko głową, jakby sam do siebie na potwierdzenie tego, że jej logika działania miała sens, choć w jego oczach błysnął pewien cień. Jakby cisnęło mu się coś na usta, co postanowił przemilczeć, zamiast tego sięgając po kieliszek szampana.
- Cassian - odparł po chwili, zmieniając tym samym temat i powracając do swojego imienia, odtajniając informację, którą tak wysoko wyceniał.
Kelnerka przybyła z ich jedzeniem dość szybko, kładąc najpierw talerz przed Fel. Porcja była stosunkowo niewielka, typowa dla drogich restauracji, w których inwestowało się w nietypowe, smakowe doznania. Pośród jadalnych kwiatów i ziaren sezamu tkwił dobrze wysmażony stek, który nie przypominał żadnego, jakiego uświadczyła na Ziemi.
- Stek z Thessiańskiej narali - wyjaśnił, gdy kelnerka życzyła im smacznego i ruszyła w drogę powrotną. - Musi być dobrze wysmażony, bo w innym wypadku pozostaje trujący. Przypomina trochę jagnięcinę.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2088
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Restauracja Lavoisier

1 mar 2023, o 13:05

Westchnęła, udając zawiedzioną tym, jak szybko działał i jak skutecznie ukrywał się ze swoimi czynnościami przed jej badawczym wzrokiem. Trochę jak w pościgu kotka i myszki; nie mieli z góry narzuconych ról, zwyczajnie i ona, i Cyrus robili w s z y s t k o, aby być ten jeden krok przed drugą personą. Zaaferowana tą małą potyczką, zorientowała się, że mężczyzna po raz pierwszy smakuje swojej filiżanki kawy z opóźnieniem. Nie widziała, jak zmieniał się jego wyraz twarzy, zobaczyła dopiero satysfakcjonujący uśmiech osadzający się na wygiętych w zaczepny grymas wargach.
- Zaraz, zaraz. Ja się oddałam? Kiedy? Gdzie ten cyrograf, który rzekomo podpisałam, hm? - rozejrzała się teatralnie na boki, aby finalnie, wbić spojrzenie w jego oczy. Prosto w tęczówki rozświetlane przez wpadające przez szerokie okna naturalne światło.
- Dużo mówisz na temat Cytadeli i Wieży Rady. Z doświadczenia? - nie kojarzyła go. Nie mogli spotkać się wcześniej. Nie osobiście. Naturalnie, nie mogła wykluczyć, że gdzieś, kiedyś, w Prezydium, może nawet Atrium, na jakimś oficjalnym bankiecie, innym wydarzeniu na stacji, niekoniecznie z zamkniętym wstępem dla oficjeli, minęli się w tłumie. Nie odezwał się jednak wcześniej do niej słowem. Nie złapali się wzrokiem. Zapamiętałaby.
Dopiwszy kawę, z nieukrywanym żalem, odstawiła pustą porcelanę - bądź porcelanopodobne naczynie - na spodeczek. Opowieść o tym, jak faktycznie została Radną, skondensowała do najważniejszych faktów. Pomijając własne wątpliwości, poboczne osoby, przekonujące ją do powiedzenia tak, zgodzenia się i objęcia zaszczytnej funkcji, ale nie brakowało i głosów, aby trzymała się od tego, polityki, Admiralicji i władz Przymierza jak najdalej. Jedyną osobą, która nigdy nie odezwała się, wyrażając swoje zdanie, był jej ojciec.
Wcześniej, miała mu to za złe. Teraz, z perspektywy czasu, kiedy i tak już nie żył, chyba skłaniałaby się ku temu, aby podziękować Admirałowi Felowi za milczenie w tym przełomowym dla niej momencie. Chciał, aby zgodziła się nie ze względu na niego, tylko samą siebie. Aby do końca była wierna własnym przekonaniom. To się akurat Iris udało.
Przekrzywiła głowę, turiańki żołnierz poprawiał broń i wydawał się także patrzeć prosto na nią. Ale ona, szybko wróciła uwagą do Cyrusa. Cassian poprawiła się w myślach.
-Miło mi - odparła, sięgając po kieliszek i bezceremonialnie, wyciągając do mężczyzny rękę. Nie zdradzała, czy oczekiwała krótkiego, męskiego uścisku, czy innego dopełnienia ceregieli.
Przyjrzała się temu, jak estetycznie podane było danie. Mięso, faktycznie swoją strukturą i intensywną barwą nie przypominało zwierząt, z których kiedyś, a obecnie syntetycznie pozyskiwano kawałki do wysmażania. Widelcem, zgarnęła kilka jadalnych kwiatów, owijając je trochę jak nitki długiego makaronu. Uśmiechnęła się pod nosem.
- Jak dobrze, że mamy na sali lekarza - odparła, w myślach zastanawiając się, czy kiedykolwiek widziała na własne oczy narelę. W obrębie Republiki Asari, bywała najprawdopodobniej najczęściej, choć dużo podróżowała również na Palaven.
- Domyślam się, że nie jest to Twój pierwszy raz, ale... Odkrój proszę kawałek, spróbuj i zamknij oczy. Pierwsze skojarzenie, które przychodzi Ci na myśl, to...? - nie dokończyła, dając mu pole do popisu. Po jego informacji, spodziewała się kruchego, delikatnego i chudego mięsa, choć na pierwszy rzut oka zupełnie tak nie wyglądał.
Wbrew ewentualnym obawom, kiedy przymknął powieki, bądź udał, że to zrobił, Iris nie rzuciła się na niego ze sztućcami, nie popędziła także do wyjścia w panicznej ucieczce. Siedziała tak, jak ją zapamiętał, przy tym samym stole, z nogą zarzuconą na noge, wygodnie oparta i zaintrygowana kolacją. Nim w pewnym stopni także.
Słyszał - być może już również też i widział - jak Iris odkrawa kawałek i nabija na widelec w towarzystwie zieleniny.
- Jesteś jednym z tych z reklamy za Twoimi plecami? Żołnierzem walczącym o ideały Sojuszu Systemu Terminusa? - spytała, wskazując na hologram na największej ścianie, który widziała aż za dobrze z miejsca, gdzie siedziała. Cyrus miał turianina za plecami, a i tak wydawał się być malutki na tle reklamy i jej haseł.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Restauracja Lavoisier

3 mar 2023, o 12:28

Ciekawość dotycząca Cytadeli czy Rady mogła mieć różne podłoże, jednak jakiekolwiek ono było dla mężczyzny, nie podzielił się z nią odpowiedzią - inną niż obojętne wzruszenie ramion. Choć pochodzili z dwóch różnych światów - być może też dosłownie, a nie tylko w przenośni - Cassian nie wyglądał na kogoś wyjętego prosto z slumsów Omegi, w kogo trud życia w Terminusie wpoił nieokrzesanie i brutalną szczerość. Pomimo jego żołnierskiej postury, poruszał się z pewną gracją, która pomagała mu nie odstawać boleśnie od otoczenia nawet w miejscu takim jak to. Pomimo braku garnituru, ani choćby eleganckiej marynarki i ciężkich butach na nogach, nadrabiał w Lavoisier wyuczonym zachowaniem, podobnie jak ona.
Być może pochodził z lepszej części Terminusa, takiej jak kolonia rolnicza, którą odwiedziła podczas swoich wędrówek. A może w ogóle nie dorastał w tych zdradliwych terenach, zamiast tego na pewnym etapie życia uznając, że będą dobrym miejscem dla niego.
Zmarszczył brwi na dźwięk jej polecenia, zamierając w połowie odkrawania sobie kawałku steka.
- Planujesz wypowiedzieć Cytadela, kiedy nie będę patrzeć? - zagadnął przebiegle, ale, z pewnym ociąganiem, spełnił jej prośbę, z westchnieniem zamykając oczy i biorąc pierwszego gryza potrawy, którą zamówił dla ich obojga.
Mięso było delikatne, praktycznie rozpadało się w ustach, pozostawiając po sobie lekko słodki posmak. Nie miało ścięgien, które psułyby jego konsystencję lub utrudniały gryzienie. Pokryte było jasnym sosem.
- Trufle - wypalił po krótkiej chwili głębszego zastanowienia, ale gdy uchylił z powrotem powieki, błysnęło w nich rozbawienie. - Ale moje kubki smakowe bywają upośledzone. Bardziej znam się na kawie.
Odstawił widelec z brzdękiem, sięgając do swojej filiżanki i, idąc jej śladem, dopił resztkę kofeinowego napoju, który pozostawił w białym naczyniu fioletowy osad. Kelnerka natychmiast zmaterializowała się przy ich stoliku, zabierając obie filiżanki i zbędne naczynia z ich stolika. Obsługa tego miejsca potrafiła pogodzić stworzenie wrażenia kompletnej prywatności z jednoczesnym zauważaniem tych krótkich chwil, w których byli potrzebni.
Mała porcja steku była wystarczająca, by nie pozostawić żołądka pustym, lecz jednocześnie pozostawiała po sobie chęć jednego, dwóch kęsów więcej, charakterystyczną dla nieprzejedzenia się zaserwowaną potrawą. Gdy jedli, słońce, wreszcie, powoli chowało się za horyzontem, gdzieś za budynkami, które przysłaniały im jasną kulę. Niebo zmieniło swój kolor na różowy, lecz pomimo tej pięknej pogody, wiatr niósł ku nim zapach zbliżającego się deszczu. Ciężkie chmury burzowe zbliżały się z którejś strony, prawdopodobnie tej, która oferowała widok na cmentarzysko statków, bo z ich stolika nie byli w stanie ich dostrzec.
Na dźwięk jej pytania, mężczyzna z ociąganiem obrócił głowę, zerkając na reklamę, o której wspomniała. Jego wzrok prześlizgnął się po symbolu, którego nie było na jego piersi i po słowach, które nigdy nie padły z jego ust.
- Co, jeżeli jestem? - odpowiedział pytaniem na pytanie, powracając spojrzeniem w stronę siedzącej naprzeciw niego blondynki. Na jego ustach błąkał się szelmowski uśmiech. - Zgłosisz reklamację za obiad?
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2088
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Restauracja Lavoisier

3 mar 2023, o 13:04

Ponagliła go gestem, widząc zawahanie i niezdecydowanie po stronie Cassiana. Spędzili ze sobą wystarczająco dużo czasu, aby ten mógł nabrać przekonania, iż w miejscu takim jak to - eleganckim oraz estetycznym - nie rozsmaruje go biotyką na ścianie szybciej niż zdąży... Parsknęła cichym, urwanym, choć dźwięcznym śmiechem. Najprawdopodobniej, musiała zasłonić usta dłonią.
- Dałeś mi duże fory, wybierając słowo czterocyfrowe, powinnam się odwdzięczyć tym samym i na przykład niech będzie fenoloftaleina? - zastanawiała się na głos, celowo naturalnie podkreślając aż siedem sylab. Mimo tego, co zobaczyła na Ilos, czego wspólnie doświadczyli, nie mogła sobie odmówić przyjemności z igrania z nim.
W pewnym sensie. Choć pokusa była spora, została w miejscu. Nie poderwała się do ucieczki, nie zrobiła nic, co mogłoby nadszarpnąć niewielki kredyt zaufania.
- Trufla? - powtórzyła po nim, dość krytycznie mierząc wzrokiem kawałek nabitego na widelec mięsa.
- Ciekawe skojarzenia, pewnie przez sos - dodała, nie zdradzając, o czym sama pomyślała, gdy po raz pierwszy skosztowała steku. Był smaczny, do gustu przypadły jej również jadalne kwiaty. Iris zdecydowanie była człowiekiem, który jadł również oczami; być może zwrócił uwagę, jak wybiera i nabija na widelec części nie burzące gwałtownie i nagle całej kompozycji. Raczej odkrajała po bokach, sukcesywnie zbliżając się do środka i końca kolacji.
- Znasz się na kawie, bo ją lubisz, czy może dorastałeś w miejscu, gdzie jest ich plantacja? - spytała, nawiązując do komentarza Cassiana.
Cassian. Wciąż nie mogła zdecydować, czy pasował jej do tego imienia. Zdecydowanie, nie wyglądał jak Charles, ale Cassian?
Przyglądała się temu, jak światło odbijało się w sztućca, kieliszku, jego oczach. Zignorowała zapowiedź nieuchronnego deszczu; Korlus, wyglądał pięknie w świetle słońca. Przynajmniej z tej perspektywy. Była ciekawa, czy kiedy zacznie padać deszcz, nastąpi oberwanie chmury, planeta nadal będzie miała swój dziki urok.
Obracając w ręku kieliszek, podniosła wzrok na reklamę. Ignorowała je jedząc i rozmawiając z mężczyzną, teraz jednak, znowu wysunęły się na pierwszy plan. Nie miała pewności, co dokładnie widział mężczyzna. Na pewno turianin, na którego patrzyła, różnił się od tego taksowanego wzrokiem przez Cassiana. Każdy hologram był spersonalizowany.
Czy to oznaczało, że na Korlus wiedzieli o jej obecności?
Potrząsnęła głową. Nagła myśl, wytrąciła ją z toku, ale szybko wróciła na właściwe tory.
- To zależy - przyznała szczerze, łapiąc jego wzrok. Nie było ucieczki, oczy Iris podążały za jego.
- Czy wierzysz w ich ideologie, jesteś jej i Sojuszowi wierny. Cenię ludzi, którzy wiedzą czego chcą od życia, ale przecież nie mówię nic, czego sam byś nie wywnioskował - podniosła rękę, aby zatrzymać kelnerkę, która musiała zmaterializować się przy ich stoliku, widząc, jak niewiele wina pozostało w obu kieliszkach.
- Dziękuję. Poradzimy sobie - zwróciła się do asari uprzejmie, choć stanowczo. Sama sięgnęła do włożonej w kubełek z lodem butelki i posłała Cassianowi pytające spojrzenie.
- Zakładając, że faktycznie jesteś jednym z żołnierzy Sojuszu... Wolno byłoby Ci jeść ze mną kolację? - spytała z uśmiechem błąkającym się po jej ustach.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Restauracja Lavoisier

3 mar 2023, o 15:53

Żołnierz na propagandowej reklamie zdawał się być żywy, spoglądając w ich stronę. Drgnął nawet, gdy asari podeszła do ich stolika, lecz równie dobrze mogło to być zwykłe zakłócenie w nadawanym obrazie, które czystym przypadkiem zgrało się z nadejściem kobiety. Kelnerka zatrzymała się posłusznie, nie wymagając wiele więcej niż uniesienia dłoni przez Fel, by zrozumieć aluzję.
- Nie urodziłem się na plantacji kawy ani w jej okolicach, jeśli tak nisko mnie oceniasz - odrzekł, spoglądając na nią znad wysoko uniesionych brwi. - Po prostu ją lubię.
Przytaknął na jej nieme pytanie o dolanie mu szampana, wcześniej dopijając zawartość swojego kieliszka i podstawiając naczynie bliżej jej. Etykieta na zmrożonej i mokrej od topniejącego lodu butelce w istocie pokazywała rocznik, który obiecywała asari. Była zarazem jedynym, prawdziwie ziemskim elementem ich kolacji - no, może poza ich dwójką, o ile Cassian w ogóle pochodził z Ziemi. Niczego nie mogła być pewna, a jego wiek nie zdradzał jej zbyt wiele. Wydawał się starszy od niej, ale niewiele. W dobie kremów z piezo i przyśpieszonej regeneracji, nierzadko spotykanej u żołnierzy, wiek wizualny przestawał być prawdziwym odzwierciedleniem przeżytych lat, a stawał się niejako dekoracją.
- Co uważasz przez ideologię Sojuszu? - zagadnął, choć bez ciekawości przemawiającej w jego głosie. Droczył się z nią. - Czy wierzę w mordowanie ludzi na pokaz i unicestwianie całych układów słonecznych dla dania sygnału?
Opadł na oparcie krzesła, przysuwając do siebie bliżej kieliszek a odsuwając talerz. Asari znów, nieco niepewnie, czmychnęła gdzieś w polu widzenia Fel, czekając, aż Iris odłoży butelkę z powrotem do wiadra z lodem, nim podeszła by zabrać ich brudne naczynia.
- Czy życzą państwo sobie może deseru? Polecamy mus...
- Za chwilę - poprosił, przerywając jej w połowie zdania. Przytaknęła, ukłoniła się nieco zbyt nisko, by miało to subtelny wyraz i umknęła w kuchni, pozostawiając ich stolik czystym i pustym. Poza dwoma kieliszkami, które trzymali w dłoniach, tkwiło tam tylko wiaderko z lodem i bukiet polnych kwiatów w wazoniku, z których jeden nadal tkwił wpleciony już w blond kosmyki jej włosów.
- Sama mówiłaś, że chcesz uratować te dzieci. Spędzisz może z tydzień w tym miejscu, może więcej, nie mając możliwości, żeby ode mnie uciec. Naprawdę chcesz znać prawdę? - dodał, unosząc kieliszek do ust i upijając spory łyk jasnego, alkoholowego napoju. Kwestia rocznika na pewno odkładała się w jego naturze i aromacie, ale tak czy inaczej smakował tak, jak powinien - drogo. - Możesz nie poruszać tego tematu i spędzić ten czas możliwie najlepiej, jak się da.
Uśmiechnął się pod nosem, odkładając kieliszek na stół.
- Mogę robić co chcę - dodał beztrosko, a turiański żołnierz z reklamy jakby łypnął na niego groźnie zza wizjera hełmu. - Przynajmniej w tej części galaktyki.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2088
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Restauracja Lavoisier

3 mar 2023, o 17:01

- Nie wyglądasz jak Skandynaw - oceniła, pół żartem pół serio traktując jego zapewnienie, że po prostu tak, jak ona, on również lubił kawę.
I pijał ją czarną. Bez osłody mleka, cukru, czy innych dodatków.
Ciekawe, czy z drinków wybrałby old fashioned. Następnym razem sprawdzi swoją teorię, a tymczasem...
... rozlała musujące wino do obu kieliszków, napełniając naczynia bardziej, niż wcześniej zrobiła to kelnerka i dyktowały zasady etykiety. Absolutnie się nimi nie przejmowała. Wyjątkowo łatwo przyszło jej zrezygnować ze sztywnych ram, które towarzyszyły jej na co dzień. Nie była tutaj służbowo, nikt też nie traktował ją jak Radną. Mogła zachować dostojność na każdym kroku, albo... Upiła solidny łyk, najpierw zakręciwszy kieliszkiem, aby nagromadzone w szkle aromaty, przyjemnie uderzyły w nozdrza, gdy podnosiła naczynie do ust. Wciąż czuła na palcach chłód butelki, jej opuszki przebiegły po wytłoczonej na etykiecie dacie. Nie dowierzała, że w miejscu takim, jak to, dostanie wymyślone wino. A jednak. Musiała się bardziej postarać.
- Nie znam ideologii Sojuszu - przyznała zaskakująco szczerze i otwarcie. Słowami, które nie powinny paść z jej ust, a jednak usłyszał je głośno oraz wyraźnie. Iris przyglądała mu się chwilowo zza szkła.
- Nie wiem w co wierzyć. Widziałam, co wydarzyło się na Mindoirze, w układzie Baldr, słyszałam o zamordowanym Premierze, dlatego lecąc tutaj, spodziewałam się, że i ja... - urwała, wierząc, że nie musiała kończyć. Już na pokładzie statki wyraziła głośno swoje przypuszczenia, które jak teraz już wiedziała, bardzo minęły się z prawdą.
Choć gdzieś głęboko w środku, nie mogła wykluczyć, że Cassian wyłącznie mydlił jej oczy i wszystko skończy się dokładnie tak, jak pierwotnie zakładała - mordem ku chwale Sojuszu i na potępienie Rady. Przynajmniej pójdzie na swoją egzekucję z butelką horrendalnie drogiego szampana.
- ... A mimo to, nie mogę wykluczyć, że pokazano mi wyłącznie jedną stronę medalu. Szkoda, że nikt nie chciał rozmawiać o drugiej zanim doszło do modowania ludzi na pokaz? Tak to ująłeś? - wyjątkowo lekko i sprawnie posługiwała się jego własnymi słowami, wplatając w odpowiedzi, jakie miała na jego stwierdzenia.
Wyprostowała się w miejscu. Jego słowa, idące za nimi pytanie... Zmrużyła oczy, walcząc z pokusą, aby jednak przesunąć pojedynczy, pomarańczowy kwiat na drugą stronę. Z tej perspektywy, wydawało się jej, że nadal kompozycja była zaburzona, z może zwyczajne ułożoną ją z nierównej ilości, narzucając z góry dysharmonię.
- Obawiasz się, że znając prawdę, nie będę chciała z Tobą rozmawiać? - zapytała bezpośrednio. Jak nie ona. Odłożywszy kieliszek, pochyliła się nad stołem. Najwyższe pączki, łaskotały ją w nos.
- Nie współdzielimy sypialni, zawsze jest miejsce, gdzie będę mogła się przed Tobą schować... Choćby w jakiejś szafie - uśmiechnęła się, rozciągając usta w uroczym, jak i beztroskim wydźwięku. Podniosła głowę, ale nie odsunęła od niego. Nie było nigdzie, w zasięgu wzroku, obsługi, lecz Iris kontynuowała ten intymniejszy półszept.
- Najlepiej, jak się da? Jak na przykład w bajce? Pięknie i magicznie? - dopytywała, przekrzywiając głowę. Śledziła jego oczy, usta, każdy mięsień na twarzy. Panował nad mimiką zaskakująco dobrze, ale wierzyła, że i tak była w tym lepsza.
- Byłbyś w niej księciem, czy raczej dżinem spełniającym życzenia? - prawdę mówiąc, gotowa była przypisać mu obie te role. Dla każdej, znalazłaby solidne wykorzystanie w swojej bajce.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Restauracja Lavoisier

5 mar 2023, o 13:59

[h3]chęć do mówienia cassiana[/h3]
A<33<B<66
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Restauracja Lavoisier

5 mar 2023, o 14:20

Gdzieś pomiędzy drogim szampanem, pięknym zapachem kwiatów tkwiących w wazonie przed nimi i dogasającymi promieniami złocistego słońca, Sojusz tkwił pomiędzy nimi jak trzeci, nieproszony gość. Ta prawda, skrzętnie omijana w ich słownych gierkach, przypominała drzazgę wbitą głęboko w skórę - na tyle cienką, by móc nie myśleć o niej zbyt długo, dopiero gdy materiał odzieży otarł się o jej brzeg, niemal niemożliwym byłoby teraz o niej zapomnieć.
Nawet natura, jakkolwiek skąpa, o ile nie martwa na planecie takiej jak ta, zgoła przypominała im o tym dysonansie. Odległe pomruki burzy narastały w częstotliwości, choć ciemne chmury nadal pochłaniały obcy horyzont, ten, na który nie mieli możliwości spojrzeć. Wiedzieli, że nadchodzi, ale nie wiedzieli jak długo się utrzyma, ani jak wielkie jest.
Cassian zdawał sobie z tego sprawę. Odwrócił wzrok, zerkając na panoramiczną reklamę na budynku. Hologram zamigotał, zmieniając się po raz trzeci. Tym razem ukazała im się uśmiechnięta, drellska kobieta. Miała na sobie elegancki uniform, a wokół niej unosił się mały generator pola siłowego - parasol, którego holograficzna powłoka migotała nad jej głową i ruszała się tak, jak poruszała się kobieta. Napis nad jej głową brzmiał "Prognoza na wieczór", z małą ikonką pioruna, temperaturą powietrza oraz jego czystości - wiecznie na Korlusie zaznaczonej na czerwono.
Milczenie mężczyzny mogło oznaczać wiele. Może wiedział, że jego zdanie na ten temat jest inne od tego, które ona podzielała i nie widział sensu w sprzeczce, która mogła się wywiązać. Może zgadzał się z nią, do pewnego stopnia, lecz wypowiedzenie tego na głos mu nie przystawało, czy też nie odpowiadało w miejscu takim jak to. A może nie chciał rozmawiać o pracy, nawet jeśli praca była częścią jego życia - nie musiała być częścią przyjemnego wieczoru. Uśmiechnął się za to półgębkiem, gdy wspomniała o szafie, do której na Ilos usiłował ją wpakować.
- Porwałem cię. Jesteś przetrzymywana wbrew swojej woli przez siły wroga a i tak dałaś się zaprosić na kolację - zauważył z lekkim rozbawieniem. Ewidentnie, tego, że nie będzie chciała z nim rozmawiać nie obawiał się tak bardzo. - Myślę, że mógłbym nawet być agentem Cerberusa, a i tak zdołam przekonać cię do spędzania ze mną czasu w drogiej restauracji.
Odsunął się lekko, upijając jednym haustem niemal połowę zawartości wąskiego naczynia. Wiatr wtargnął w jednym, dużym podmuchu do wnętrza ich tarasu, rozwiewając jej włosy i nieomal wysuwając z nich kwiat, który jasne kosmyki zdołały oplątać.
- Byłbym człowiekiem przezornym - dodał po chwili głębszego zastanowienia. - Jeśli zależy nam na tym, żebyś nam pomogła, należy ci się normalne traktowanie. I szacunek, na który niewiele moich współpracowników lubi się zdobywać.
Skrzywił się lekko, nie wypowiadając nazwiska Vincenzo, ale doskonale wiedziała, że musi o niego chodzić. Odstawił pusty kieliszek na blat.
- Pogoda zaczyna się psuć. Możemy wracać, jeśli chcesz - zagaił. Kątem oka dostrzegła asari czającą się na ich puste naczynia.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2088
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Restauracja Lavoisier

5 mar 2023, o 15:42

Podniosła oczy, spoglądając w miejsce, gdzie uciekł jego wzrok. Ponad wysokie budynki i zmieniającą się reklamę, na czarne, kłębiące się chmury. Widok nadchodzącej burzy, budził nieprzyjemne skojarzenia z Ilos. Biegnąc na jak się jej wydawało jego statek, kilka piorunów uderzyło w ziemię niebezpiecznie blisko ich nóg. Jeden nawet trafił w Cassiana, zbijając generator tarcz do zera. Choć wydawałoby się, że pośrodku rozwiniętej cywilizacji, prawdopodobieństwo oberwania gromem z jasnego nieba było niewielkie, Fel przestała już wierzyć w swoje szczęście. Fakt, że była tutaj, na Korlusie, świadczyło o wyczerpanej puli.
Kąciki jej ust drgnęły. Brała taką ewentualność pod uwagę, zwłaszcza, że troskę o dzieci, które umierały przez niekontrolowane stanie się furią, szybciej przypisałaby Cerberusowi, niż Sojuszowi.
A jednak, zaskoczyli ją.
On także sam w sobie był dla niej pod kilkoma względami pełen milszych niespodzianek.
- Jadłam już kolacje z ludźmi Człowieka Iluzji, nieprzychylnymi politykami, a nawet z osobami, których szczerze nie znosiłam. Wtedy po prostu nie byłoby tej... przyjemności? - jedno słowo wystarczyło, aby zawrzeć w nim niekoniecznie oczywiste oczekiwania, odczucia, przemyślenia. Jak dotąd raczej nie dzieliła się nimi chętnie, mówiła o nich pod postacią metafor i porównań, tak teraz wydało się jej zasadne pozbycie się złudzeń i na moment porzucenie słownych wyzwań.
- Mówimy o bajce, Cassian - wtrąciła, jego imię wciąż brzmiało obco w jej ustach, choć sama Iris oswajała się po woli z tym, jaki miało wydźwięk.
- Znasz jakieś z głosem rozsądku? - spytała, celowo i z premedytacją, opóźniając konieczność skomentowania dalszej wypowiedzi mężczyzny. Dopóki o tym nie mówili, faktycznie łatwo było zachowywać się tak, jakby siedzieli przy jednym stole w drogiej, eleganckiej restauracji jak para naprawdę dobrych znajomych. Cieszących się ze swojego towarzystwa, chcących dzielić wspólne chwile.
Problem w tym, że Iris występowała tutaj w narzuconej roli. Pozbawiona wolnej woli, mogła wyłącznie udawać. Tak jak on, gdy nie wspominał o swoich powiązań z Sojuszem i zobowiązaniach względem całego Terminusa.
Mieli ze sobą więcej wspólnego, niż zdawali sobie z tego sprawę. Szkoda tylko, że po dwóch stronach barykady.
- Umiem zagryźć zęby, lecz faktycznie łatwiej jest, jeżeli druga strona nie musi Ci pętać rąk. Byłoby jeszcze łatwiej, gdybym nie miała z tyłu głowy myśli, co dzieje się na Cytadeli, gdzie mnie potrzebują nie mniej, niż te dzieci - musiał sobie z tego zdawać sprawę. On, jego przełożeni. Dopiła wino, mimo momentu napięcia, skupiła się na jego smaku i absolutnie nigdzie się nie spieszyła.
Tutaj, wciąż była w bajce. A bajki zawsze kończyły się happy endem.
- Nie. Nie chcę wracać, ale nie wyglądasz na kogoś, kto dałby się namówić na spacer po cmentarzysku statków. W porządku. Spróbuje jutro. Może pogoda będzie nam bardziej przychylna - stwierdziła bez żalu. Pewna siebie. Wyciągnęła do mężczyzny rękę, była gotowa wstać od stołu, podziękować obsłudze i skierować się do wyjścia.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Korlus”