
Mistrz Gry: Lucky / Charles Striker
Gracze:Nyxis "Nyx" T'hami
Simple mission. In and out. Twenty minutes mission.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Sama nie była do końca pewna skąd ten przydział. Wezwanie do stawienia się w bazie morskiej przymierza przybyło dość znikąd. Mało kto nawet wiedział, że owe wojska istnieją. Jednak widząc podpisy samej śmietanki nie mogła powiedzieć nie, szczególnie jeśli planowali ją zrobić widmem. Pewnie wojsko chciało sprawdzić jak poradzi sobie po powrocie ze swojej rehabilitacji.
Podróż została całkowicie pokryta i przygotowana przez dowództwo. Nawet nie musiała zbytnio kiwnąć palcem żeby cokolwiek zrobić samemu. Kiedy znalazła się na miejscu od razu zauważyła mężczyznę czekającego na nią. Tylko on miał na sobie pancerz wyróżniający się z całej ochrony astro portu. Jego blizny i oparzenia na twarzy też zresztą dość mocno rzucały się w oczy. Kiedy ją zauważył od razu do niej podszedł z uśmiechem na twarzy.
- Komandor T’hami. - Uśmiechnął się szczerze. - Mam nadzieję, że dobrze wypowiedziałem nazwisko. - Podrapał się po swojej łysej głowie. - Yarek jestem.

Wyciągnął do niej rękę nie podając nawet swojego stopnia. Zresztą nie musiał. Logo N7 na jego pancerzu mówiło więcej niż powinno. Machnął rękę by ta ruszyła za nim i przeprowadził ja przez ogromne lotnisko wprost do zaparkowanego pojazdu przed wejściem lotniska. Niestety pojazd był już otoczony przez lokalną żandarmerie wojskową, która próbowała odholować pojazd.
- Gdzie z łapami? - Spytał Yarek jednego z żandarmów.
- Tu nie wolno parkować.
- Ta, a wam nie wolno walić do cywilów.
- Spierdalaj. - Mruknął jeden z żandarmów i odsunął się od pojazdu. -Piętnaście minut to piętnaście minut, nawet dla was. Następnym razem lepiej dajcie znać, że się pojawicie. Inaczej was odholujemy.
- Odholuj sobie matkę śmieciu.
Rzucił na pożegnanie swoim kolegom po fachu i machnął na nich ręką. Mogła od razu zauważyć, że współpraca lokalna musiała być w naprawdę opłakanym stanie. Dopiero jak znaleźli się w środku mężczyzna zaczął jej wyjaśniać skąd taka, a nie inna reakcja.
- Widzisz Nyxis, od kiedy pojawiło się to całe SST to ściągają na planetę kogo się da. - Odbił pojazdem w prawo gdzie przejeżdżali wzdłuż odgrodzonych od normalnego świata osiedli klasy średniej. Pewnie nie zrobiłoby to takiego efektu, gdyby nie namioty bezdomnych rozbitych wzdłuż tego samego płotu. - Lokalni watażkowie, królowie slumsów i inne gówna zaczynają sobie na za dużo pozwalać więc za nim ruszymy po prawdziwego wroga, musimy się zająć syfem lokalnym. RPA oberwało dość mocno, zresztą każdy region gdzie jest bieda oberwał. Nie mówiąc już o…- Pojazd nagle stanął w miejscu gdy przed maskę wbiegł mężczyzna w kominiarce próbując uciec przed lokalną policją. Niestety jego próba zakończyła się dość szybko gdy otworzono do niego ogień. Niczym marionetka której ktoś odciął sznurki padł na środku ulicy zalewając ją krwią. Dwóch ciężko uzbrojonych policjantów złapało go za nogi przeciągając na pobocze zostawiając po sobie czerwony ślad.
- O tym właśnie kurwa mówię.
Mruknął Yarek, kiedy otrzymał pozwolenie na dalszą jazdę. Dopiero, kiedy dotarli do centrum mogła zauważyć sporą ilość ciężko uzbrojonych policyjnych patroli pilnujących bezpieczeństwa śródmieścia. Ich cel nie znajdował się jednak tam, a w bazie przy wybrzeżu której wejście pilnował transporter opancerzony celujący we wszystko co się tylko zbliżało.
Kiedy pojazd został zeskanowany przez chłopaków ze stróżówki mogli w końcu wjechać na teren bazy.
- Zapraszam.
Powiedział wychodząc z pojazdu. Pewnie dojście na odprawę zajęłoby im krócej, ale jak widać Yarek nie był zwykłym żołnierzem. Nie wiedziała ile tu stacjonował, ale wyglądało na to, że znał prawie wszystkich. Witał się tu i ówdzie, a nawet uczestniczył w krótkich rozmowach całkowicie ignorując swojego gościa.
Dopiero po dłuższym czasie znaleźli się pomieszczeniu gdzie czekali chyba właśnie na nich. Ktoś wyższego stopnia przygotowywał dokumentację na datapadzie, do tego znajdowały się tam trzy grupy. Dwie dwu osobowe, i jedna trzyosobowa. Yarek dołączył do jednej dwójki przybijając piątkę z jednym z nich. Dwa inne zespoły przyglądały się jej. Dopiero po chwili zauważyła, że jedni mieli oznaczenia linii E, a drudzy S.
- W końcu Pani Komandor dotarła.
Odezwał się do niej jeden mężczyzna ze zwiadowców. Wyglądał na dość młodego jak na to stanowisko.
- Bardzo się cieszę, że będziemy mogli razem współpracować. Wiele o Pani słyszałem.