Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[CHINY] Zhangjiajie

10 kwie 2023, o 23:42

Obrazek Nawet w XXII wieku Zhangjiajie pozostaje jedną z największych atrakcji przyrodniczych Federacji. Strzeliste formacje skalne wydobywające się z wnętrza bujnej, dzikiej roślinności od wieków przykuwały oko wielu artystów, którzy usiłowali uwiecznić majestat tego rejonu na swój sposób. Góry Zhangjiajie pozostają jednak nieuchwytne w swym potencjale i jedynie ktoś, kto spogląda na nie własnymi oczyma, jest w stanie w pełni to pojąć.
Piękno gór nie ucieka jednak przed ich skazami. Ostatnimi laty ich reputacja staje się coraz bardziej zachwiana. Czarne lasy są zdradzieckie, a urwiska bardzo strome, co skutecznie zniechęca turystów nadciągających by dojrzeć ten cud świata. Na szczytach niemalże unoszących się w powietrzu gór powstaje coraz więcej ośrodków - czy to wakacyjnych, czy prywatnych, do których dostęp ograniczony jest ze względu na trudne do uzyskania zezwolenia lotnicze. Plotki głoszą, że Zhangjiajie jest wykorzystywane jako tło do bogatych, oraz istotnych spotkań biznesowych, lecz zarezerwowano je wyłącznie dla najbogatszych.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

20 kwie 2023, o 20:54

Początkowo, wszystko szło zgodnie z planem.
Następnego dnia otrzymali plany budynku, w którym miała być zorganizowana uroczysta gala. Położony w górach Zhangjiajie jednopiętrowy kompleks rozciągał się na trzy, sąsiadujące ze sobą szczyty, połączone ze sobą szklanymi mostami o bogato zdobionych barierkach. Przywodzący na myśl niemalże antyczną architekturę, był ukrytą w morzu zieleni perełką, a zarazem miejscem piekielnie trudnym do obrony. Sala bankietowa, położona na środkowym szczycie, nie posiadała dwóch ścian, pozwalając, by wiatr swobodnie przepływał przez pomieszczenie. Wytrawny snajper mógł zdjąć cel w jej wnętrzu zarówno z ukrytego w górach punktu, z przelatującego promu, czy też nawet z jednego ze szklanych mostów.
Uspokajał nieco plan rozstawienia ochrony, który otrzymali wraz ze szczegółami gali. Na każdym szczycie ulokowana była dziesiątka umundurowanych ochroniarzy, oraz dodatkowa piątka ukrytych w cywilu. Przeszklone mosty były ciągle pod obserwacją kamer latających w powietrzu, zamaskowanych jako kamery reporterskie. Partia oddelegowała również trzy oddziały, które miały zająć posterunki ukryte w szczytach okolicznych gór. Zespoły gotowe do nagłego reagowania miały dwie funkcje - ewakuacji premier Huang w wypadku, gdyby coś poszło nie tak, oraz usunięcia ciał wyznaczonych im celów gdyby wszystko poszło po ich myśli.
Nie otrzymali żadnych odpowiedzi dotyczących planów bezpieczeństwa Ye Zedonga.
Doprowadzenie się do porządku mogło wypełnić im pozostały czas razem ze studiowaniem planów. Z łatwością dostrzegli po wytycznych, którymi kierowała się większość ochrony, że nie wszyscy byli wtajemniczeni w pełne spektrum operacji, które mieli przeprowadzić. Jedynie dowódcy każdego z oddziałów oraz ochroniarze w cywilu znali pełen obraz sytuacji i to do nich powinni kierować swoje uwagi oraz polecenia w trakcie, jeśli wykraczały one poza zwykłe procedury.
Trzeciego dnia w porcie kosmicznym YRD przeszli przez łącznie cztery punkty ochrony, a jednak na lądowisku odnaleźli jedynie prom kosmiczny - bez Song, która nie odpowiadała na ich wiadomości. Transportowiec im przydzielony błyszczał nowością, a jego grafitowa powłoka przeplatała się ze zdobionymi elementami w kolorach partii. Wnętrze oferowało białe, skórzane siedzenia oraz elegancko ubranego szofera. Poza nimi, nikt nie wszedł do środka.
Podróż w góry Zhangjiajie nie trwała długo, choć wzniesienie się na orbitę po to, by w nieco ładniejszym promie z powrotem w nią wejść wydawałaby się przesadą. Do gali pozostały im dwie godziny gdy prom wsunął się w objęcia wiecznej zieleni, mijając wysokie, pnące się w stronę nieba, górskie szczyty. Słońce wciąż wisiało ponad horyzontem, odmierzając im czas, który im pozostał do startu operacji.
Miast do kompleksu, prom zawiózł ich do ukrytego punktu przewozowego. Gdy dotarli do ciemnego hangaru, a prom osiadł na lądowisku, uchylając im drzwi, spostrzegli, że czeka już na nich znajoma im kobieta. Huang Lihua przeglądała coś na swoim omni-kluczu z lekko znudzoną miną. Jej długie włosy zakręcono lekko i upięto wysoko, w elegancki sposób, z pomocą czerwonej klamry. Miała na sobie damski garnitur z rodzaju tych, które lubiła nosić. Elementy jej biżuterii przypominały o jej statucie, jednocześnie nie emanując zbytecznym przepychem. Uniosła ku nim spojrzenie gdy wyszli z promu, prosto do chłodnego wnętrza hangaru.
- Kto by pomyślał, że potrafisz wyglądać jak człowiek, Striker - cmoknęła Song, przyglądając im się od stóp do głów. Trudno było doszukać się różnic pomiędzy figurą stojącą przed nimi, a pierwowzorem. Różnica we wzroście pomiędzy dwoma kobietami skutecznie została zamaskowana butami na obcasie, który wyglądał na wysoki, lecz w istocie nie dodawał Song zbyt wiele, dzięki czemu wyglądała na tak niską jak pani polityk. - Myślę, że nawet wicepremier Huang byłaby pod wrażeniem.
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 73
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

25 kwie 2023, o 14:44

Wang nie zamierzał marnować danego im czasu. Już od razu wyciągnął Charlesa kilka przecznic dalej, gdzie zapalczywym słowem zmusił najemnika do poddania się akupunkturze. Tylko po pełnej, dwugodzinnej kuracji Baozhen pozwolił Strikerowi na porządny posiłek. Tym razem zabrał go do swojej ulubionej budki pana Fu, gdzie każde danie było smażone na głębokim oleju. Przy okazji jeszcze postawił najemnikowi butelkę swojego ukochanego piwa Harbin, a że byli sami to uraczył Charlesa przydługą opowieścią o pochodzeniu owej marki, założonej przez polskich uchodźców i imigrantów w Mandżurii. Następnie zaprosił Strikera do swojego mieszkania, tak jak obiecał. Owo mieszkanie należało do tych przepełnionych luksusem i przepychem. Chociaż większe niż mógł na to pozwolić sobie przeciętny szaraczek, w końcu Wang pracował bezpośrednio dla Partii, ale sam Bao nie lubił zbędnych bambetli. Poza tym przestrzeń w mieszkaniu pomagała w codziennych ćwiczeniach. Oczywiście oprowadzając kolegę po swoim przybytku nie omieszkał wspomnieć o każdym elemencie wyposażenia współdziałającym ze starą praktyką feng shui. Jeśli najemnik chciał, mógł zatrzymać się u Wanga. Spora kanapa w salonie była w końcu wolna.
Następnego ranka Baozhen już zerwał się na nogi. Po porannych ćwiczeniach i prysznicu zgarnął swojego nowego przyjaciela na śniadanie. Racząc się bułeczkami i innymi pierożkami, Chińczyk poświęcił kilka minut aby przeszukać ofertę sklepów. Zarobił ostatnio, i to całkiem nieźle, wypadałoby więc zainwestować we własny rozwój. Może jakiś nowy generator?
Długo nie siedział w Extranecie, bowiem kto inny potrzebował konkretnych zakupów. Oczywiście Wang miał już cały dzień odpowiednio zaplanowany. Pierwszym celem było centrum handlowe w Pudong i okoliczne butiki. Jeśli gdzieś mieli znaleźć porządne ciuchy w odpowiednim rozmiarze dla Strikera to właśnie tam. Zajęło to kilka długich godzin ale gdy wreszcie opuścili sklep, obkupieni w cichy dla Charlesa, Baozhen mógł poprowadzić Strikera po zaplanowanych atrakcjach. A jakże, skoro jego nowy kolega był w rodzinnym mieście Bao to biotyk musiał pokazać najsłynniejsze miejsca. Zaczęli od Shanghai Tower, na której szczycie mogli się rozejrzeć. Następnie przeszli do Jin Mao Tower, gdzie zrobili, a jakże, to samo. Ostatnią z trzech wież było Shanghai Financial Center, skąd Wang wskazał im kolejny cel. Oriental Pearl Tower. Stary ale najbardziej osobliwy z wieżowców musiał zostać odwiedzony. Krótki postój na obiad i ruszają dalej, spacerkiem na drugą stronę rzeki i przez Bund, najbardziej widowiskową panoramę w mieście.
- Całkiem nieźle, co? - zagadał wtedy, wskazując na oświetlone wieżowce po drugiej stronie. Nadchodził wieczór. A wieczór to najlepiej było spędzić w Ogrodzie Yuyuan. Baozhen zamierzał dokładnie oprowadzić Charlesa, opowiadając historię pawilonów sięgającą jeszcze dynastii Ming i XVI wieku. I w nagrodę kupił najemnikowi loda, zupełnie nie rozumiejąc, z czego tak bardzo śmieje się Striker.
Wieczorem mogli spokojnie omówić przesłane plany. Te były solidne, każda grupa miała swoje przygotowane działania oraz plan awaryjny. Co do kwestii ochrony samego Ye Zedonga, Wang nie był zaskoczony. Posiadał on swoją osobistą ochronę i to oni mieli się nim zająć. Przez moment Baozhen nawet zastanawiał się czy przypadkiem Ye nie zostanie również poświęcony dla dobra sprawy. Byłoby to dosyć mocne zagranie ale jeśli Partia uzna to za stosowne? Ostatecznie nie jego była w tym głowa. On miał działać, nie planować.
Drugiego dnia Bao nie zamierzał już tak bardzo męczyć Strikera. Jedynie zabrał go na kilka godzin do Disneylandu pod Szanghajem, gdzie mogli sobie debatować nad przyszłymi krokami w trakcie jazdy kolejką. W drodze powrotnej zahaczyli jeszcze o Shanghai Museum. Resztę dnia zajęły im już przygotowania.
Trzeci dzień był dniem próby. Baozhen przygotował się najlepiej jak mógł, wyposażając się w sprzęt niedawno nabyty i zdobyty, jak jego Vespa. Oczywiście przywdział garnitur, który otrzymał po powrocie z Taraina. Do tego zabrał swoje ulubione awiatory o żółtych szkłach.
- No, no. Striker, wreszcie wyglądasz jak ludzie. - pochwalił kolegę gdy się spotkali przed wyruszeniem do portu YRD. Pełna kontrola była zupełnie normalna dla Baozhena. W końcu wychował się w tym. Będąc już na promie Bao rozsiadł się wygodnie, wyciągając papierosa i jednego oferując Charlesowi.
- Weź, spróbuj. Towarzysz Mao bardzo je lubił. - zaproponował, wyciągając paczkę do najemnika. - Zhangjiajie ci się spodoba, zobaczysz. Nigdzie na świecie nie ma takich gór jak tam.
Wkrótce ukazały się one za oknami promu. Baozhen wskazawszy na nie rozsiadł się dumnie na swoim miejscu. To było jedna z jego ulubionych lokacji w Chinach kontynetalnych.
Niestety, byli tu pracować a nie zwiedzać. Wylądowali więc w ciemnym hangarze zamiast pięknego tarasu widokowego. Takie uroki tego zawodu, napatrzyli się to teraz do roboty. Wang wysiadł z promu pewnym krokiem i ściągnął okulary, chowając je do kieszeni garnituru. Rozglądając się po wnętrzu szybko dostrzegł sylwetkę Huang Lihua. Nieco zdziwiony obecnością premier w takim miejscu jak te wskazał ją Strikerowi i ruszył się przywitać. Jednak dopiero spotykając wzrok Huang zrozumiał z kim tak naprawdę mają do czynienia.
- Och. - mruknął do siebie i uniósł lewe ramię, uruchamiając omni-klucz. Kilkoma kliknięciami i bez żadnych słów przelał dziesięć kredytów na konto Strikera. W końcu przegrał zakład. Nieźle zrobili Song, musiał przyznać.
- Też mu to mówiłem. - zgodził się z Jia w kwestii Charlesa.
ObrazekObrazek
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

25 kwie 2023, o 19:50

Czy spodziewał się takiego powitania? Nie. Czy spodziewał się, że tak to się rozwinie? Też nie. Nie wyszło jednak tak źle. Od momentu pożegnania z Song nawet lekko zeszło z niego poirytowanie ostatnimi dniami. Może też to, że od razu odpalił Jointa idąc za Wangiem gdziekolwiek go prowadził. Podejrzewał, że najgorsze raczej za nim. I chyba tak było. Akupunktura zrobiła swoje rozluźniając jego mięśnie, a bardziej lokalny i przyjemny posiłek dodał mu najzwyczajniej sił. Powoli wracał w końcu do siebie.
Oglądanie mieszkanie Wanga było dość ekscentrycznym przeżyciem, ale nie takim, który mógł nazwać nieprzyjemny. Niby mieszkali na tej samej planecie, ale za chuja nie potrafił zrozumieć o czym on do niego mówił. Jakieś łóżko nie do drzwi? Kwiat nie może być przy głównej ścianie budynku? Dziura w budynku żeby smok mógł przelecieć? Lew nie sprzymierza się z kojotem? Nic nie rozumiał, ale radość Wanga, który mógł opowiedzieć o tym miejscu sprawiała mu radość. Na koniec zostawił w prezencie jednego skręta i postanowił wrócić do hotelu. Po drodze udał się do apteki po kilka najpotrzebniejszych leków, o których przypisanie poprosił Song.
Kolejny dzień był już znacznie cięższy. Zakupy, potem zwiedzanie. Nie spodziewał się, aż takiej chęci pokazania mu Chin. Zazwyczaj jego współpracownicy mieli się w dupie więc czuł się troszkę dziwnie. Ostatni raz podobnie to wyglądało chyba w Rosenkovie. Starał się po prostu nacieszyć tym dziwnym spokojem, którego nie spędzał sam. Przynajmniej widoki były ładne. Nie miał też serca mówić Wangowi, że prawie kurwa nic nie widzi bo smog pokrywał całego niebo.
- Jest kurwa w pyte. - Odpowiedział towarzyszowi jedząc swojego loda w nowo kupionej czapce z flagą chińską. Pierwszy raz czuł się jak turysta. Nigdy nie czuł się jak turysta. Zawsze starał się wiedzieć tyle ile potrzeba, ale teraz jego głowa była bombardowana taką ilością “informacji”, że powoli robił się naprawdę zmęczony, ale też jakoś spełniony. Życie w cywilu nie było chyba tak złe.
Wieczorny przegląd dokumentacji poszedł dość gładko. Typowa ochroniarska robota z twistem zabicia kogoś przy okazji. Martwił go bardziej cały rozkład informacji. Połowa wie, połowa nie. To będzie tworzyć problemy, które prawdopodobnie spadną na ich głowy dość szybko. Nawet nie chciał sobie tym zawracać głowy, od myślenia taktycznego była Song. Dlatego po wszystkim, zebrał się znowu z powrotem do hotelu odbierając przy okazji swoje zamówienie lokalnego towaru. Czasami naprawdę był zaskoczony jak dużo dziwnych kontaktów można poznać przez więzienie.

Ostatni dzień spędził na odpoczynku. Jeśli chodziło o niego to było kolejne idiotyczne zlecenie, które musiał przepracować dla swojego dalszego spokoju. Nie wiedział, gdzie jeszcze poprowadzi go życie, ale wiedział, że musiał iść do fryzjera. Miał się nie wyróżniać, a jego twarz beja niestety mogła zwrócić na niego niepotrzebną uwagę. Nie pamiętał już nawet, kiedy był ostatnio u fryzjera. Jednak po dość długiej wizycie gdzie jego włosy oraz broda zostały bardzo profesjonalnie zrewitalizowane oraz ułożone na wzór typowych ochroniarzy.
W hotelu oprócz przygotowania magazynków oraz bluntów na tą przygodę, musiał też odebrać garnitur z recepcji. Niestety jego rozmiary sprawiały, że wymagało to pewnych poprawek. Finalnie nie wyglądało to tak źle. Pomimo tego, żę czuł jak garnitur blokuje niektóre jego ruchy.
Opuszczając pokój zabrał wszystko czego potrzebował w tej podróży. Dokręcił nawet dodatkowe skręty na wypadek gdyby Wang potrzebował. W dziwny sposób trudno mu było podejść do tej misji bardziej poważnie.

- Kiedyś trzeba było. - Rzucił do Wanga odpalając papierosa zaraz przed wylotem. Obydwoje wyglądali jak perfekcyjna straż przyboczna. Różnica była taka, że Striker nosił jeszcze rękawiczki. Nie dla tego żeby wyglądać stylowo, a raczej dlatego, że jego tatuaże na rękach zwracają niepotrzebną uwagę.
Wziął od niego papierosa, ale po powąchaniu tytoniu lekko pokręcił nosem. Prawie tak samo perfidne jak te co jarał w pace. Nie było takiej opcji. Schował go do paczki, ale raczej nie zamierzał wypalić.

Na widok Lihua jednak zmarszczył lekko czoło. Coś było nie tak, ale im bardziej się do niej zbliżali tym bardziej na jego twarzy pojawiał się irytujący uśmieszek i zacieranie rączek.
- Ha, mówiłem.
Parsknął śmiechem słysząc notyfikację o pojawieniu się nowych kredytów na koncie. Podejrzewał, że nie bez powodu i ją wysyłają. I musiał przyznać, że ktokolwiek ją zrobił, zrobił ją naprawdę dobrze.
- A, dziękuje. - Uśmiechnął się do Song. - Ostatni raz miałem na sobie garnitur chyba jak miałem z dwadzieścia parę lat. Szkoda, że nie będzie to typowy gig. Lubiłem stać jak kloc pod ścianą żeby wyglądać groźnie. Bogaci ludzie są pojebani.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

4 maja 2023, o 11:53

We wnętrzu hangaru było dość chłodno, lecz wiatr, który dostawał się do środka przez jakieś uchylone wrota, muskał ich twarze ciepłem zbliżającego się wieczoru. Pogoda pośród gór Zhangjiajie była tak doskonała, jakby wola Zhedonga wpłynęła na samą naturę. Niebo było czyste, bez śladu chmurki na horyzoncie, zwiastując gwieździstą noc, która zapewniała dobrą widoczność nawet poza światłami kompleksu.
Tutaj jednak musieli zadowolić się ostrym światłem jarzeniówek. Biały garnitur, który miała na sobie Li, kontrastował z odzieniem wszystkich zgromadzonych tutaj - zarówno ich, elegancko odzianych, jak i techników plączących się wokół ich promu. Inżynierów była tylko trójka i żaden z nich nie zwracał uwagi na ich spotkanie. Wyglądali na całkiem zwyczajnych, szeregowych pracowników, lecz sama ich obecność tutaj, w ukrytym hangarze, świadczyła o ich znaczeniu dla Partii.
- Powinieneś nosić go częściej, Charlie - odrzuciła lekko, sięgając do torebki, którą miała przy sobie. Była mała, być może zbyt mała, by pomieścić jakikolwiek pistolet w środku. Żadnego też nie dostrzegli, gdy wyjęła z niej trzy, mikroskopijnej wielkości słuchawki. - Pasuje ci - dodała, ostrożnie wręczając im każdą ze słuchawek tak, by przypadkiem jej nie upuścili i zgubili pośród łączeń płytek podłogi hangaru. Trzecią wsunęła do swojego ucha. Była tak mała, w dodatku w cielistym kolorze, że musieliby przyjrzeć jej się z bardzo bliskiej odległości, żeby ją dojrzeć.
Słuchawki połączyły się z ich omni-kluczami. Działały stosunkowo prosto, otwierając i zamykając łącze jednym, subtelnym ruchem palców, który nie wzbudzał nawet podświetlenia urządzenia.
- Mam dobrą i złą wiadomość, chłopcy. Cele, które mają niefortunnie znaleźć się w ogniu krzyżowym nie są waszym zmartwieniem. Oddziały w cywilu zajmą się nimi, gdy wybuchnie zamieszanie. Nas interesuje wyłącznie szczur i jego ludzie - westchnęła, wydobywając z torebki paczkę papierosów. - Jak możecie się domyślić, tu zaczyna się chujnia.
Wyjęła z wnętrza kartonika cienkiego, mentolowego papierosa i odpaliła go schowaną w środku opakowania zapalniczką. Język jej ciała zmienił się w dość subtelny, ale widoczny sposób, co z pewnością nie było zasługą zmian, za które zapłaciła Partia. Song idealnie wtopiła się w swoją rolę, z powodzeniem przywołując na twarzy nawet ten sam, obojętny, acz surowy wyraz twarzy, którym Huang traktowała ludzi pod sobą.
- Wszyscy, których podejrzewaliśmy o bycie szczurem, zrezygnowali z przybycia na galę. Dwójkę z nich znaleziono też martwych - uśmiechnęła się krzywo. - Nie mamy żadnych podejrzanych.
Zaciągnęła się papierosowym dymem, wypuszczając go z ust w stronę sufitu. Odsunęła przy tym głowę lekko w drugą stronę, z uprzejmości nie kierując go prosto w ich twarze - nawet, jeśli nie zwracali na to uwagi.
- Wywiad podejrzewa, że skoro chcą zrzucić to na Sojusz, nie będziemy mieli do czynienia z rodakami. Prawdopodobnie będą to obcokrajowcy, mogą też w dość oczywisty sposób odróżniać się od pozostałych gości, żeby nie mieli problemu z przekonaniem świata o winie terrorystów - wzruszyła lekko ramionami. Była to cienka linia do podążania dla zamachowców. Na tyle przekonujący w swojej roli, by nie posądzono nikogo o wewnętrzną robotę, a jednak nie na tyle, by nie udało im się przedostać przez ochronę. W końcu zamach musiał się odbyć, ale szczur wcale o tym nie wiedział. - Nasi ludzie będą ich szukać, ale nie powinniśmy na nich polegać. Skupią się na ochronie Ye Zhedonga gdy przyjdzie co do czego.
W końcu nawet, jeśli premier Huang Lihua poniesie śmierć, Zhedong miał świadomość tego, że nie była to wysoka cena do zapłacenia. Nie, gdy w jej skórze była Song.
- Potrzebuję, żeby jeden z was nie odstępował mnie na krok w roli osobistego ochroniarza. Preferowałabym, żeby był to ten, który potrafi się zachować - jej wzrok przesunął się z jednego na drugiego. - A drugi monitorowałby sytuację pośród gości.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

5 maja 2023, o 12:50

- Wszyscy mi to mówią. - Parsknął śmiechem lekko zawstydzony komplementem. Nie lubił chodzić w garniturze. Zawsze się czuł wtedy jakby wykonywał swoją pracę w białych rękawiczkach, a patrząc na jego profesje to najczyściej tam nie było. Już lepiej gdyby kazali mu nosić typowy kombinezon roboczy. Łatwiej się w nim chodziło, a i krew łatwiej było sprać. No cóż, na ten moment będzie musiał się pogodzić z garniakiem.
Usadowił słuchawkę w swoim uchu. Musiał przyznać, że nowy sprzęt do typowej ochrony był coraz bardziej komfortowy. Kiedyś po całodziennym noszeniu takiej słuchawki zazwyczaj musiał się pogodzić z bólem z tym związanym, ale był lepszy niż to co dostawał w Rosenkovie.
Przez chwilę przysłuchiwał się Song w tym co miała im do przekazania. Nie wyglądało to źle, a do tego przeciwnik albo i nie, postanowił samemu załatwiać inne cele. Brak podejrzanych nie był dla niego problemem. W najgorszym wypadku będą tylko obserwatorami tego całego syfu. Może nawet nie brudzą sobie, aż tak rąk.
- Brzmi to prościej niż się spodziewalem. - Wzruszył ramionami. - To znaczy do moment, aż zaczną się dziwactwa matki natury.
Planowane przez chiński rząd fajerwerki raczej nie napawały go optymizmem. Sama myśl, żeby w takim ubiorze biegać po świeżo powstałych ruinach nie brzmiała ekscytująco. Pozazdrościł tutaj ich rozmiarom. Kiedy on będzie siedział jak kaszalot w konserwie oni będą mogli przeciskać się w ciasnych korytarzach niczym gronostaje.
Brak wsparcia ze strony innych agentów też nie brzmiał mu obco. Pewnie mieli wyśrubowane ego skoro byli tu gdzie byli. Nic dziwnego więc, że jeśli będą wybierać kogo rozkaz wykonać to najlepiej samego Zhedonga. Znowu byli skazani tylko na siebie i nie wiedział czy brzmi to pocieszająco czy najzwyczajniej w świecie idiotycznie.
- Wang. Przyjacielu, czy wziąłbyś na swoje barki dobro i bezpieczeństwo Premier wcale nie Song? - Oparł dłoń na jego ramieniu i spojrzał mu prosto w oczy. - Będę szczery, kurewsko mi się nie chce być przyzwoitką.
Parsknął śmiechem. Jeśli miał do wyboru gnić i obserwować, a łazić i oddawać swoją duszę by kolejny raz stać się automatonem ochroniarskim. Mógł się rozłożyć w jakimś wygodnym miejscu, dorwać dostęp do kamer i poszukiwać szczura. Nie mówiąc o tym, że niestety dość mocno się wyróżniał. Tatuaże więzienne i same rozmiary raczej nie pomogłyby komukolwiek w byciu zrelaksowanym w okolicy premier.
- Mogę się też rozsiąść w pokoju z kamerami. Mam doświadczenie. Jak będzie trzeba wstać w tłumie to też nie ma problemu. - Wzruszył po kolejny raz ramionami. - Jak to powiedziała mi kiedyś córka szefa Rosenkva. Charlie, takich odstraszających ludzi ochroniarzy to jak ze świecą szukać. - Podrapał się po brodzie i uśmiechnął się krzywo. - Także tak, do dzisiaj nie wiem jak mam to odebrać.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 73
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

17 maja 2023, o 17:43

Baozhen potrzebował dłuższej chwili w ciszy aby dokładnie przyswoić fakt, że Song to teraz Huang. Ciężko było przetworzyć, no i sam Wang nie widział podobieństwa. Ale może to dlatego, że był świadomy całego podstępu? I do tego przegrał dziesięć kredytów.
- Na pewno lepiej niż bawełniany dres. - zgodził się z oceną Song i samego Charlesa. Może garnitur na każdą okazję to przesada ale Striker faktycznie mógłby nieco popracować nad swoim stylem. - Przynajmniej nie wyglądasz jak diler z klatki.
Wyciągnął dłoń po swoją słuchawkę. Obejrzał drobne urządzenie w palcach, z każdej strony, zanim włożył ją na swoje miejsce. Stara, dobra chińska technologia. Był już zaznajomiony z podobnym modelem. Uruchomił ruchem palców połączenie i rzucił krótkim słowem aby sprawdzić, czy wszystko było cacy. Zajęło to dwie, może trzy sekundy i ponownie skupił się na pani nie-Premier. Oraz na wiadomościach, którym miała im do przekazania. Dobra wiadomość faktycznie była niezła, ograniczała znacznie ilość osób którym Wang musiałby poświęcić więcej uwagi niż potrzebne minimum. Gorzej było w kwestii szczura.
Oczywiste przypadki przygotowane przez wywiad odpadły, a niektóre nawet z tego świata. Morderstwo dwójki z nich mogło wskazywać, że prawdziwe szczury o nich wiedzieli. Lub po prostu podpadli komuś w Partii. Tak się zdarzało. Całkiem często.
- To nam trochę zawęża krąg poszukiwanych. - zauważył. Będzie potrzeba nieco pracy wywiadowczej ale było ich w końcu dwóch. Na słowa Song a następnie Strikera uśmiechnął się do obydwojga.
- To chyba oczywiste, że to będę ja. - odpowiedział, sięgając po własną paczkę papierosów. Dym od Jia w końcu do niego dotarł i połechtał uzależnienie nikotynowe. Wyciągnął jednego papierosa dla siebie. - Nie myśl, że robię to dla ciebie, Striker. Dwumetrowy białas będzie za bardzo ściągał uwagę do Premier.
Wsadził papierosa do ust i z prawej kieszeni spodni wyciągnął zapalniczkę. Ogień zabłysnął chwilę później, a zaraz potem dym ulubionych papierosów towarzysza Mao rozniósł się wokół ochroniarza. Ostatni szlug zanim będą musieli skupić się na robocie.
- Wydaje mi się, że córce szefa Rosenkova chodziło o to, że jesteś brzydki. - odpowiedział kompanowi zaraz po tym jak dym opuścił jego płuca. - A tak serio. Myślę, że pójdzie ci lepiej w polu poszukując naszego szczura. Obserwacja z boku też jest istotna. Poza tym w razie interwencji, dwóch obcokrajowców obok siebie wzbudza mniej podejrzenia. - wsadził papierosa do ust aby ten nie zajmował mu dłoni. Właśnie uwolnioną klepnął w ramię Charlesa. - Dasz se rade. Po prostu wyglądaj groźnie się rozglądaj. - burknął do najemnika wciąż trzymając szluga w ustach. W międzyczasie schował wszystkie przybory do palenia i poprawił swój garnitur. Dopiero teraz chwycił papierosa ponownie między palce.
- Za ile zaczyna się przyjęcie, pani Premier? - zapytał z uśmieszkiem.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

22 maja 2023, o 16:45

Czas w hangarze upływał szybko - nawet, jeśli byli jedynie pogrążeni w rozmowie, miotający się między nimi pracownicy śpieszyli się wyraźnie, jakby każda minuta była na wagę złota, a przecież przylecieli z wystarczającym wyprzedzeniem. Coś, do czego Wang przywyknął we wszystkich latach swojego życia, mogło wydawać się dla Strikera nowością - każdy z inżynierów operujących przy ich promie wydawał się pracować na sto dwadzieścia procent. Nikt nie ośmielił się choćby przystanąć, by w spokoju przeczytać raport, a co dopiero zrobić sobie przerwę na papierosa. Prowadzili ciche rozmowy w trakcie pracy lub przechodząc z miejsca na miejsce, tak samo też czytali zawartość trzymanych datapadów. Nikt nie podnosił ku nim wzroku.
- W porządku - przytaknęła, gdy pomiędzy sobą doszli do konsensusu. Nie wyglądała, jakby robiło jej to różnicę, który z nich będzie trzymał się jej blisko, a który pójdzie wypatrywać zagrożenia z tłumu. - Wychodzimy za dziesięć minut.
Kącik jej ust powędrował w górę na dźwięk riposty Baozhena, ale postanowiła jej nie komentować, szczególnie, że jeden z inżynierów podszedł do niej powoli i ostrożnie. Pochylił się, szeptem przekazując jej informację do drugiego ucha, jakby był świadom tego, w którym miała słuchawkę - i nie chciał, by byli w stanie usłyszeć to, co miał jej do powiedzenia. Skinęła głową, zbywając mężczyznę ręką. W jej ruchach pojawiła się maniera, której nie było tam wcześniej i wydawała się tak naturalna, jakby Song od zawsze poruszała się i zachowywała w ten sposób.
Sięgnęła do torebki, wyjmując z niej dwie, zdobione poszetki w czerwonym kolorze.
- Ochroniarze z innych oddziałów mają karmazynowe chustki, nasi ludzie mają takie. Do nich zwracajcie się z poleceniami, jeśli jakieś będziecie mieć - oznajmiła, podchodząc do Wanga. Wyciągnęła zwykłą, białą poszetkę z jego kieszeni, która przyszła do niego wraz z garniturem i bezceremonialnie wyrzuciła ją w bok, zastępując kawałkiem kaszmirowego materiału. - Szkarłatne - podkreśliła, przyglądając im się uważnie. - Mam nadzieję, że nie jesteście daltonistami.
Wsunęła materiał do kieszonki garnituru Strikera, wygładzając materiał dłonią i przekrzywiła lekko głowę, jakby oceniała, czy poszetka wyglądała na odpowiednio ułożoną, po czym odwróciła się w stronę ich okrętu. Nie musiała nakazywać im, by szli za nią, bo byli się w stanie tego domyślić.
Ich kierowca był inny - zastąpił tego, który wiózł ich dwójkę do hangaru. Przystojny, stosunkowo wysoki Chińczyk ukłonił jej się nisko, zawczasu wychodząc ze swojego miejsca i obchodząc prom, by uchylić przed nią drzwi.
Podróż do sali bankietowej nie trwała długo. W świetle zachodzącego słońca, góry Zhangjiajie prezentowały się niesamowicie. Światło pląsało między strzelistymi szczytami, malując świat w odcienie złota. Obojętna na krajobraz na zewnątrz Song strzepnęła nieistniejący paproch ze swojego policzka i poprawiła makijaż w lusterku, wykorzystując ostatnią chwilę, jaką mieli na przygotowania.
Po tym sięgnęła do zamknięcia stolika ukrytego w ścianie, który okazał się schowkiem, a nie blatem. Wewnątrz leżały dwa, ładnie zapakowane, czerwone pudełka z ozdobną pieczęcią na wierzchu.
- Zmodyfikowany M-11 Tłumiciel w dwóch wariantach - oznajmiła, wręczając im pudełka. W ich wnętrzu dostrzegli znajomy model broni, choć przemalowany na jednolity, grafitowy kolor. Na jego rękojeści widniały wtłoczone, grawerowane zdobienia. Tłumiciel mógł nie być wystarczająco skuteczny na polu bitwy, ale szykowali się do walki z celami miękkimi, nieosłoniętymi pancerzem. - Pierwszy zawiera pociski penetrujące. Wystarczy jeden strzał w korpus, by cel wykrwawił się w przeciągu pół minuty - wskazała na jednego z nich, który niczym nie różnił się od drugiego. - Drugi na pociski ma naniesioną truciznę, która sparaliżuje trafiony cel na dziesięć, góra dwadzieścia minut. Zakładając, że nie wykrwawi się szybciej.
Zerknęła na nich pytająco, czekając, aż oznajmią swoje preferencje.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

22 maja 2023, o 19:31

Na komentarz Wanga zareagował powolnym wypuszczeniem powietrza z płuc. Dłonią z papierosem rozmasował swoje skronie.
- Wiem Wang, wiem, że o to jej chodziło. - Dopiero jak zauważył, że to żart to szybko parsknął śmiechem starając się wyratować z sytuacji. - To nie jest moje pierwsze rodeo.
Musiał tylko oglądać. Tak jak zawsze, tak jak preferował. A, przynajmniej tak jak zazwyczaj życie wybierało za niego.
Powoli też przypominał sobie jakim cyrkiem jest bycie ochroniarzem. Jeszcze te chusteczki. Od razu niczym prawdziwy debil odpalił extranet by sprawdzić dokładna palete barw. Chciał wiedzieć czy to znaczy, że ich są bardziej czerwone niż reszta, czy mniej. Nie był zbyt dobry z paletą kolorów bo przez większość swojego czasu nie miał zbytnio wyboru czegokolwiek. Głównie nosił czerń bo każda tajna jednostka chce czerni. Tyle. Niby cerberus się nosił w bieli, ale kurew nienawidził.
- Lepiej żeby przyciemnione światło nie było teraz w modzie podczas imprez dyplomatycznych.
Podrapał się po brodzie starając się zrozumieć tą wręcz niezauważalną różnice w kolorze. Może i na zdjęciach wszystko wydawało się proste, ale w prawdziwym życiu już czuł, że będzie miał z tym problemy. Pieprzona szpada i płaszcz.
Patrzył przez okno na wzgórza nie będąc myślami zbyt blisko misji. Zresztą nigdy nie był. To wszystko wydawało mu się tak idiotycznie nieistotne. Zastanawiał się, kiedy i to wszystko pierdolnie. Sama myśl o tym, że będzie musiał się znowu ukrywać i robić jakąś normalną robotę na zadupiu galaktyki sprawiała mu ogromny ból. Nie rozumiał już nawet po co robi to wszystko. Nie robił tego już nawet dla siebie. Miał środki, miał sposoby na zniknięcie. Mógłby to olać. Zamiast jednak tego był tutaj. W promie, by chronić podstawioną premier, żeby zabić kogoś komu się nie podobało jak sobie pozwalają chiny. To pewnie była kwestia czasu, kiedy wyląduje jako ich agent.
- Ładny golden hour, co?
Zagaił w końcu, ale nie spodziewał się żadnej odpowiedzi w tej kwestii. Po prostu musiał wyjść z pułapki własnego umysłu i próbować cokolwiek komunikować wobec innych. Nawet jeśli miałyby być to tylko zwykłe smalltallki.
- Nie trzeba było.
Spojrzał do pudełka i lekko się uśmiechnął na widok Tłumiciela. Wyciągnął delikatnie jednego z pudełka i szybko wycelował w nią w ścianę pojazdu. Po czym przyłożył go do wolnego zaczepu, aby po chwili znowu wycelować w ścianę.
Same grawerowane zdobienia były warte więcej niż jego typowa wypłata. Nie wiedział co za rusznikarz nad tym siedział, ale pamiętał jak oglądał jak jego ojciec potrafił udekorować broń. Robił to głównie hobbystycznie, ale było w tym coś hipnotyzującego.
- Ah, ile wspomnień. - Przytrzymał jeszcze chwile broń w dłoniach, gdzie po chwili z jego twarzy spełzł uśmiech i pojawił się grymas niczego. Zwykłej pustki. - Z tłumiciela zabiłem mojego pierwszego.
Nie brzmiał na zadowolonego czy smutnego. Wyglądał jakby jego życie leciało tak szybko, że nie zdążył jeszcze przetrawić swojego pierwszego. Charles nigdy nie miał czasu na rozwiązywanie swoich problemów. Trudno tylko było powiedzieć czy chce je w ogóle rozwiązać. Wiedza, że jego życie mogłoby wyglądać całkowicie inaczej doprowadzała zazwyczaj doprowadzała do bardzo niebezpiecznego toku myślowego na który nie mógł sobie nigdy pozwolić.
- Szkoda marnować taką broń.
Przejechał palcami po grawerunku, a na koniec do pustego miejsca przy pasku. Teraz miał dwa pistolety. Pieprzony John Wayne chińskiego wschodu.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 73
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

25 maja 2023, o 12:22

Czas płynął szybko bowiem Baozhen odnajdywał pewną przyjemność w obserwacji swoich ziomków uwijających się po hangarze. Przysłowiowy zapierdol zawsze oglądało się przyjemnie. Każdy wiedział gdzie jego miejsce i jakie ma zadanie. Ciężko byłoby nie być pod wrażeniem tak dobrze działającego organizmu. Nawet komuś wychowanemu w tym duchu jak Wang. Zaciągnął się głęboko papierosem podczas swoich obserwacji a na jego spokojnej twarzy pojawił się grymas obrzydzenia smakiem papierosa. Krótki, trwający zaledwie ułamek sekundy. Jak towarzysz Mao mógł to palić?
Chińczyk zmrużył nieco oczy na odpowiedź Strikera, niepewny czy umysł najemnika był w stanie przetworzyć ten zawoalowany żart. Jak widać były pewne problemy ale ostatecznie trybiki szarej masy Charlesa ocknęły się z narkotycznego stuporu. Baozhen nie skomentował tego faktu bezpośrednio, jedynie kąciki jego ust powędrowały na boki w szerokim uśmieszku.
- Przecież to nie rodeo, Striker, jesteśmy na bankiecie. - odparł po chwili, w podobnym tonie co poprzednio. Czy żartował czy nie to już sam Charles musiał rozgryźć. Bao już zdążył się skupić na czymś innym. Albo kimś innym.
Nawet nie drgnął gdy podeszła do niego Song, za wyjątkiem jego oczu, które z ciekawością obserwowały poczynania agentki. A i miło byłoby być blisko kogoś ładniejszego niż Charles. Nie przejął się zbytnio białą poszetką, a kiedy Jia skończyła wyposażać go w nowiutką szkarłatną chusteczkę, poklepał się delikatnie po kieszeni. Chwilę mu zajęło aby dokładnie zobaczyć różnicę między karmazynowym a szkarłatnym, aż w końcu zrozumiał. Szkarłat był niczym kolor flagi Chińskiej Republiki Ludowej. Karmazyn zdawał się być ciemniejszy, niczym czerwień na fladze nieistniejącego już ZSRR.
- Mamy te ładniejsze. - skomentował zadowolony.
Faktycznie, Wang nie potrzebował bezpośredniego rozkazu aby podążać za Song. W końcu miał być osobistym ochroniarzem premier Huang i należało się wdrażać do tej roli. Dlatego jak tylko Jia odwróciła się ku ich transportowi, Baozhen płynnym ruchem ustawił się za nią, delikatnie po prawej stronie. Dotarłwszy do promu wyrzucił niedopałek na ziemię i przydeptnął. Wszystko było już dokręcone na ostatni guzik. Elegancki szofer, dobra fura. Ba, nawet sama Song zdawała się nie być już sobą. Umiejętności aktorskie agentki były całkiem niezłe. Na pewno lepsze niż jego albo Strikera.
Widok gór Zhangjiajie zawsze przyciągał jego uwagę. Nieważne, że już wcześniej widział je. Akurat ten wyjątkowy element natury Chin strasznie przypadł mu do gustu. Czego nie omieszkał powiedzieć.
- I co, Striker? Mówiłem, że ładne, nie? 武陵源 to całkiem wyjątkowe miejsce. Nawet tutejsi mieszkańcy wciąż mówią w swoich autochtonicznych dialektach. Przynajmniej to nie kantoński. - zachichotał cicho. Już miał sięgać do garnituru po swoje okulary ale przerwała mu Song, oferując im pudełeczka. Wang przyjął jedno z zaciekawieniem, zerkając na swojego kompana na chwilę przed tym, jak sam otworzył swoje. Oczy Chińczyka aż zalśniły na widok Tłumiciela. Sam pistolet nie był niczym nowym ale jego forma? Grawerunek i kolor? Było to całkiem niezłe cacuszko. Wang pokiwał głową z aprobatą.
- Biorę tego z penetracją. 谢谢你。- podziękował Song, chwytając pistolet w prawą dłoń. Zważył go w dłoni i wycelował w bok, w podłogę. - Całkiem przyjemny. Tłumiciel dobra sprawa. - zgodził się ze swoim kompanem, który również zdawał się być zadowolonym z prezentu. - Omni-ostrze. - dodał po chwili, skoro już wszedł temat dzielenia się swoim “pierwszym razem.” Baozhen wolał walczyć z przeciwnikiem oko w oko. Uśmiechnął się i schował tłumiciela do kabury schowanej pod garniturem i wygładził ubranie.
- Pistolet to pistolet. To narzędzie, Striker. Ładne, nie powiem. Ale po co mieć coś, czego się nie używa? Swoją drogą. Pani Premier? Czy mamy w razie czego antidotum na wersję z toksyną paraliżującą? - zapytał, zerkając to na Song, to na Strikera. - Na wypadek jakby któryś z się tym postrzelił. Czy coś.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

29 maja 2023, o 12:40

Kobieta przyglądała im się, gdy sprawdzali oba pistolety. Choć dotarli już na miejsce, pilot okrążał lądowisko, sprawiając wrażenie nadgorliwego. Nie wiedzieli, na ile faktycznie dopełniał wszelkich procedur i czekał na wszystkie potwierdzenia, a na ile zwyczajnie dawał im nieco więcej czasu na zastanowienie. Nie komunikował się z nimi, nie zerkał w lusterko by spojrzeć na to, co robili w przedziale pasażerskim. Równie dobrze mogłoby go tu nie być.
- Nóż kuchenny - odrzuciła cicho, gdy Wang wziął przykład ze Strikera, wyznając pierwszą broń, którą pozbawił kogoś życia. Jej ton brzmiał lekko, obojętnie, lecz coś w jego głębi podpowiedziało im, że kobieta nie traktowała tego jako początku historii, którą chciałaby się z nimi podzielić.
Spojrzała za to krytycznie na Baozhena, słysząc jego pytanie.
- Jeśli postrzelicie się, uznam, że zasługujecie na taki żywot - odrzuciła lekko, niewinnie, podczas gdy prom wreszcie obniżał swój lot, przygotowując ich do lądowania. - Ale dla siebie mam jedną.
Pojazd opadł na lądowisko, unosząc się kilka centymetrów ponad jego powierzchnią. Kierowca wyskoczył ze swojego miejsca pośpiesznie, poprawiając przy tym idealnie leżący na nim garnitur. Obszedł prom z drugiej strony i uchylił drzwi od strony wicepremier Huang, która, jak miała w zwyczaju, nie zaszczyciła go spojrzeniem, lub podziękowaniem za pracę, którą miał wykonywać. Drzwi za nią zamknęły się automatycznie, więc pozostali musieli wyjść tymi z drugiej strony - o ile nie zrobili tego od razu. Obrazek W miejscu takim jak to ciężko było ocenić, czy to kompleks, w którym odbywała się gala, czy jego otoczenie bardziej przykuwało uwagę. Złociste promienie słońca przemykały między wysokimi szczytami Zhangjiajie, omiatając swym blaskiem wbudowane w skałę budynki. Ich architektura łączyła tradycję z nowoczesnością w sposób nienachalny, zrozumiały nawet dla tych, którym ciężko było przyzwyczaić się do modernistycznej sztuki. Przez otwarte okna, pomiędzy podtrzymującymi wyższe piętra kolumnami, do wnętrza wpadał górski wiatr, niosący ze sobą rześkie powietrze i wysoką wilgotność. Ściany ozdobione były neonowym, czerwonym światłem, jeszcze bladym w blasku wieczornej, wciąż jasnej pory. W sali głównej tkwił portret Ye Zhedonga tak wielki i majestatyczny, że nie ośmielono się w tej części powiesić żadnej innej ozdoby. Przywódca spoglądał z wysoka na uczestników gali, a jego wzrok zdawał się śledzić każdą parę oczu, która go odwzajemniła.
Pod ścianami tkwiły gabloty, w których wnętrzu schowano autentyczne, kulturowe artefakty, a nad każdym z nich unosił się holograficzny napis z nazwą. Wang jak na razie zauważył grobową figurkę z okresu Walczących Królestw, kamień ze zniszczonego fragmentu Wielkiego Muru Chińskiego Jiankou i wazę porcelanową z okresu panowania cesarza Jiajinga. Jego oględziny były jednak ograniczone trasą, którą obierała Song, przechadzając się wśród gości.
Wicepremier Huang Lihua była w swoim żywiole. Witała się z każdym, kto zapragnął z nią porozmawiać. Niektórych obdarzała oficjalnym uśmiechem i uściśnięciem dłoni, innych witała szeroko, wylewnie, obdarzając ich przyjacielskim uściskiem. Słowa, które wypowiadała, a także jej zachowanie sprawiały, że Baozhen mógłby zapomnieć, z kim miał do czynienia. Song wydawała się znać każdą z osób, z którymi przychodziło jej rozmawiać. Zadawała pytania o samopoczucia członków rodziny tych, których Lihua znała lepiej, umawiała się na niezobowiązujące spotkania z politykami, którzy chcieli coś od niej uzyskać. Lawirowała z gracją pośród dyplomatów, jakby przygotowywała się do tego przez kawał swojego życia, a nie zaledwie dni, lub tygodnie.
Gdy wreszcie udało im się przejść przez salę, zajęło to ponad godzinę. Do przybycia Ye mieli wciąż dwadzieścia minut, gdy kobieta wyprowadziła ich na jeden z zewnętrznych balkonów, niedaleko szklanego mostu łączącego ich budynek z następnym. Miejsce było stosunkowo ustronne, a przejście do niego dało sygnał wszystkim wokół, by dali wicepremier Huang odrobinę prywatności.
Dopiero wtedy, Song odważyła się wypuścić powietrze z płuc, jakby wstrzymywała je w sobie przez dłuższą chwilę.
- Zadam ci pytanie, Wang i obiecaj, że nie weźmiesz go za bardzo do siebie - odezwała się wreszcie, sięgając do swojej torebki. Wsparła ją na balustradzie odgradzającej ich od przepaści, udając, że czegoś w głębi szuka. - Co ty tu tak właściwie robisz?
Przyjęcie tego typu z pewnością nie było czymś znajomym dla Charlesa.
W tłumie dość szybko zgubił Song z Baozhenem. Kobietę przechwycili znajomi wicepremier prawie od razu po tym, gdy przekroczyła próg budynku głównego. Znając swoje zadanie, Striker ruszył na obeznanie terenu, przeciskając się pomiędzy napływającymi gośćmi. Lądowisko nieustannie było pełne promów, choć te wysadzały jedynie pasażerów i znów mknęły w stronę nieba. Gości było mnóstwo i byli rozmaici - odnalezienie cudzoziemca szybko stało się trudniejszym zadaniem, niż mógł zakładać. Chińczycy być może stanowili większość na tym przyjęciu, ale była to może połowa gości, którzy stale nadciągali. Poza ludźmi, widział dużo asari, turian, a nawet kilku salarian. Federacja miała wielu przyjaciół, których postanowiła zaprosić na tak zaszczytną galę.
Lub wrogów.
Ochroniarze kręcili się tu i ówdzie, elegancko ubrani. Czasem zauważał szkarłatną poszetkę w ich kieszeniach, większość jednak miała karmazynowe.
W swoich obserwacjach zauważył trójkę osób, która mogła być podejrzana. Pierwszym z nich był wysoki mężczyzna o jasnych, blond włosach, które przykuwały uwagę. Miał czarny tatuaż, ciągnący się wzdłuż jego szyi i nachodzący na policzek. Z urody wydawał się Skandynawem i obecnie przyglądał się znudzony ofercie, jaką oferował jeden z podstawionych pod szafką barów. Drugim była turianka - niewysoka jak na swój gatunek, była pozbawiona tatuaży kolonijnych na swojej twarzy, a zamiast nich tkwiła ciągnąca się przez niemal jej całość blizna - od oka aż po kącik ust. Ubrania była we względnie elegancki garnitur, ale nie wydawała się zainteresowana rozmową z kimkolwiek. Stała oparta o filar, przyglądając imprezie z dystansem. Trzecia był drell - zwracał na siebie niemal wszystkich wokół, jako jedyny przedstawiciel swojego gatunku na tej imprezie. Miał na sobie szary, prosty ubiór, który być może w jego kulturze był elegancki, lecz zdawał się nieco nie na miejscu tutaj, na gali. Stał przy stole z przekąskami i nakładał ich sobie kilka na talerz. Pod połami jego płaszcza, Striker dostrzegł wybrzuszenie, które wyglądało jak broń.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

29 maja 2023, o 13:27

Odpowiedź Song brzmiała dokładnie jak całej reszty. Chujowo. Nikt nie chce gadać o swoim pierwszym o ile nie musi. Już łatwiej nawet porozmawiać o pierwszym razie, niż o tym. Więc zamiast wchodzić w temat poczekał, aż kierowca otworzy drzwi dla Song. Dopiero, kiedy była w połowie kroku na zewnątrz rzucił tylko.
- Let’s get cooking.
Uśmiechnął się do Wanga i szturchnął go w ramię by ruszyli dupska na zewnątrz. Pożegnał wzrokiem dwójkę, a sam zaczął obserwację na lądowisku. Może i byłby na niej bardziej skupiony gdyby nie próbował zrobić szybkiego obejścia jakie znał z czasów Rosenkova. Najzwyczajniej w świecie chciał podłączyć muzykę do słuchawki. Nie miał ochoty, ani siły stać po prostu jak debil bez dobrego podkładu muzycznego. Może i miał więcej roboty niż typowy ochroniarz, ale przynajmniej mógł to robić z przyjemnością.
Kiedy wrócił już do właściwej obserwacji. Gości było więcej niż zakładał, największe bale na jakich był nigdy nie były tak wielkie. Nowi pojawiali się co chwila. Dosłownie wszystko tylko co mogło się pojawiło. Brakowało tylko Batarian, Elcorów i Hanarów. Chociaż nie zdziwiłby się gdyby gdzieś tam byli.
Wypalił szybko ostatniego papierosa przed wejściem do środka.

W środku było już dość znajomo tylko więcej. Wszystkiego było więcej. Bogactwa, antyków, gości, alkoholu dosłownie wszystkiego. Dziwił się tylko, że nikt nie wrzucał na talerz mocniejszych przysmaków. Może tak było tylko na tych pseudo bogackich imprezach, które obstawiał. Pan Rosenkov lubił pokazywać jak duży mur mięśni osłania go przed biedotą. Do takiej twierdzy jak ta nie mieli podejścia.
Udało mu się też namierzyć kilka osób do sprawdzenia. W tym tego nieszczęsnego drella, którego “lufa” uznała, że będzie robić wybrzuszenie na jego wieczornym ubiorze. Rzucał się w oczy dość nieszczęśnie. Uznał więc, że to będzie jego pierwszy cel na rozmowę. Najbardziej widoczny, a do tego ktokolwiek się szykuje na chiński rząd uznał, że skupili się na innym targecie. Jeśli to naprawdę będzie akurat ten obcy to będzie najłatwiejsza robota na jakiej był.
Poszukał wzrokiem kogokolwiek ze szkarłatną opaską. Kiedy dorwał jakiegoś małego chińczyka od razu zaczął rzucać prostymi rozkazami.
- Sprawdzcie mi w bazie danych tamtą dwójkę. - Szybkim ruchem głowy wskazał w ich stronę. - Mają tyle cech szczególnych, że raczej nie będzie trudno ich namierzyć. Przekaż chłopakom żeby obserwowali na kamerach ich kroki, a gdyby gdzieś zniknęli od razu mnie informować. - Spojrzał na Drella. - Sprawdzę co z tym, w razie czego przygotuj mały oddział do wyniesienia z imprezy. I sprawdź czy wydano komuś zgodę z zewnątrz na wniesienie broni.
Westchnął i ruszył w stronę swojego nowego celu. Poprawił garnitur tak by nie było na jego ubiorze żadnego wybrzuszenia. Powolnym krokiem przechadzał się między ludźmi. Pomimo swoich dość osobliwych rozmiarów wychodziło mu to dość sprawnie. Zawsze traktowano go jak ducha, więc niczym duch wśród ludzi się poruszał.
- Dobry wieczór. - Uśmiechnął się do Drella ściągając z twarzy okulary, a jednym z ramiączek wycelował w stronę wybrzuszenia. - Charles Qiánfēng, ochrona. Przepraszam za najście w ten piękny dzień ale czy mógłbym zobaczyć czy to nie jest broń? Mamy bardzo sztywną politykę w tej kwestii.
Nie sięgał do broni. Nie straszył. Po prostu rozmawiał jak ochroniarz.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 73
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

30 maja 2023, o 15:16

Baozhen spojrzał na Song, odwróciwszy się od widocznych za oknem ostrych skał Zhangjiajie sięgających ku słońcu. Nóż kuchenny. To dobre, pomyślał i takie też spojrzenie posłał Jia. Niekulturalnym byłoby dopytywanie się o szczegóły, a już na pewno nie kilka minut przed robotą, dlatego Wang nie drążył tematu. Przynajmniej on i Song lubili bliski kontakt. Striker ewidentnie preferował używać do tego broni palnej. Ta miała swoje zalezy, Bao nawet nie zamierzał zaprzeczać. Zerknął na swojego Tłumiciela i słysząc krytyczne słowa agentki, zachichotał głośno.
- Dobrze, że nie ja go mam. - skonstatował, wzruszając ramionami.
Wkrótce zaś zaczęli lądować. Wpierw Baozhen poczuł znajome uczucie w żołądku kiedy ich pojazd zaczął obniżać lot, co też pchnęło Chińczyka bliżej jego drzwi i gotowości do działania.
Słysząc otwierane dla Song drzwi, Wang nacisnął własną klamkę i jak tylko szpara umożliwiała mu komfortowe opuszczenie pojazdu, to też zrobił. Stojąc na zewnątrz płynnym ruchem wygładził poły marynarki i przy okazji sięgnął po swoje okulary. Te szybko pojawiły się na nosie biotyka, który już obchodził ich luksusowy prom aby znaleźć się tuż za Song. Znaczy się Huang. Nie odpowiedział Strikerowi na jego kuchenną zagrzewkę do akcji ale uśmiechnął się pod nosem.
Wang nie dał tego po sobie poznać, milczący element tła w jego postaci przyczaił się zaraz za Song. Jego wzrok skanował okolice w poszukiwaniu kogokolwiek, kto mógłby być zagrożeniem dla pani Premier. Przy okazji podziwiając sam kompleks. Bao nie miał olbrzymich ambicji w kwestii miejsca zamieszkania, był całkiem szczęśliwy ze swojego lokum. Ale willa osadzona tu, w górach? Pierwszy raz od lat poczuł, że chciałby podobny dom. Może nieco mniejszy niż ten cały kompleks. Był jednak pod wrażeniem, i to cholernym. Na szczęście jego rozbiegane oczy były w dużej bierze przysłonięte przez okulary przeciwsłoneczne. I całe szczęście, bo gdy budynek i bogato zdobione wnętrza przestały mamić go swoim blichtrem, natrafili na archeologiczne cacuszka.
Baozhen zachłysnął się haustem powietrza ale szybko zdołał opanować oddech na widok figurki z okresu Walczących Królestw. To był archeologiczny złoty kruk, z okresu przed panowaniem Pierwszego Cesarza. A i towarzystwo artefaktu nie było niczego sobie. Fragment z Jiankou? Waza z czasów dynastii Ming? Szkoda, że nie mógł pokazać i opowiedzieć o nich Strikerowi. By się chłop nauczył trochę kultury i historii kolebki cywilizacji jaką były Chiny. Niestety sam też nie mógł przystanąć i obejrzeć interesujący go obiekt, nie w obliczu zadania do wykonania.
Musiał przyznać przed samym sobą, że Song była naprawdę dobra w tym co robiła. Sposób bycia, cała maniera, niczym nie przypominała kobiety z którą rozmawiali kilka dni temu w Szanghaju. Ciekawe czy tamta Song była prawdziwa? Bao odsunął tą myśl na bok, nie jego sprawa. Mógł jedynie z podziwem obserwować ją w pracy kiedy to była panią premier. Gdyby nie wiedział, sam zapewne złapałby się na przynętę. Wang nie popuszczał nikomu, kto pojawił się w okolicy Huang. Prawdopodobnie kobieta sama poradziłaby sobie z większościa przeciwników ale co dwie pary oczu to nie jedna. Poza tym Jia była zajęta odgrywaniem swojej roli. Rola Baozhena natomiast polegała na byciu czujnym, milczącym i niewidocznym dla wpływowych szych chińskiej polityki. Idealnie dla niego.
Przez nieco ponad godzinny “spacer” pomiędzy politykami i dyplomatami, Chińczyk zachował pełen spokój i nawet przez moment nie wyszedł ze swojej roli niemego ochroniarza, chyba, że Song skierowała do niego jakieś słowa. A tak to skanował ludzi i skanował ich ręce, gotowy interweniować w razie gdyby cokolwiek wydało mu się podejrzane.
Odetchnął nieco gdy wreszcie dotarli do jednego z balkonów. Świeże powietrze było orzeźwiające, przyjemne po godzinie zabawiania gości. Wciągnął głęboko powietrze i powoli je wypuścił, stając zaraz za Song.
- Hm? - zerknął na Premier gdy ta odezwała się do niego. Jednakże zadane pytanie wbiło nie lada ćwiek Wangowi. Chińczyk odchrząknął, zerkając na kobietę i próbując odczytać o co jej dokładnie chodziło. Czy to pytanie zadała Song? Czy Huang? Czy liczyła na szczerą odpowiedź? Czy może na politycznie poprawną odpowiedź? Nie był pewien. Postanowił więc odpowiedzieć najbardziej wyważoną i neutralną drogą, pasująca zarówno do Wanga agenta i Wanga ochroniarza. - To chyba oczywiste. Wykonuje rozkazy dla dobra Chin i Partii.
Było w tym ziarno prawdy. Faktycznie wykonywał rozkazy i faktycznie miał na uwadze dobro Chin, odrobinę chociażby. Wyprostował się, skanując ich okolicę.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

31 maja 2023, o 19:50

[h3]Spostrzegawczość - Baozhen[/h3]
50%
0

[h3]Spostrzegawczość - Charles[/h3]
50%
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

31 maja 2023, o 20:10

Chwila świeżego powietrza była w istocie czymś przyjemnym i nawet Song, utrzymująca ciągle neutralny wyraz na czyjejś swojej twarzy uśmiechnęła się lekko, gdy wiatr musnął jej policzek. Kilka niesfornych, czarnych kosmyków włosów wymknęło się z jej upięcia, lecz nie ujmowały elegancji, którą prezentowała samym ułożeniem swojego ciała. Song wydawała się urodzona do takiej roli, choć jeszcze kilka dni temu siedziała zgarbiona w przydużej, puchowej kurtce popijając piwo i jedząc pierożki w przydrożnej, mało reprezentatywnej knajpce w Huangpu.
- Możesz mówić swobodnie - odrzuciła, nieusatysfakcjonowana jego odpowiedzią. - Nikt tutaj nie usłyszy naszej rozmowy, jeśli nie będziemy tego chcieli.
Odwróciła się przodem do barierki, do gór, wznoszących się wokół nich niczym kamienne tytany. Niebo przybrało różową barwę, gdy słońce przekroczyło linię horyzontu, niknąc za nią z chwili na chwilę. Cieszyła się z jego blasku, póki nadal raczyło ich swoimi ciepłymi promieniami.
Pochyliła się, wspierając łokieć na barierce, a podbródek opierając o dłoń. Gdy Wang zerknął do tyłu, w stronę tłumu kłębiącego się we wnętrzu pomieszczenia niczym płynne złoto zamknięte w szklanym dzbanie, zauważył, że niektórzy ochroniarze mają ich na oku. Niektórzy mieli przy sobie szkarłatne poszetki. Jeden z nich skinął mu głową, jakby na potwierdzenie niemego pytania, czy i on mógłby się odwrócić tyłem do świata, choćby na chwilę. Przodem do Zhangjiajie.
- Czytałam twoje akta - dodała, obserwując zieleń porastającą podnóża gór. Dziką roślinność pnącą się po kamiennej skale w stronę nieba, wbrew grawitacji, która usilnie trzymała ją w ziemi. - Zastanawiam się, dlaczego zwykły operator średniego szczebla trafił tutaj. Do mnie.
Nie musiała tłumaczyć, by Wang mógł się domyślić znaczenia jej słów. To przyjęcie, ta gala, miała być jedną z najważniejszych operacji w tym czasie w kraju. Song być może nie była tak istotna, jak Zhedong, ale była przynętą. Sednem ich misji. A ich dopuszczono do najbardziej klasyfikowanej operacji w ich całym życiu, przynajmniej zdaniem generałów partii.
- Charlesa jestem w stanie zrozumieć. Miota się w B, lub przy B od dłuższego czasu. Był na Mindoirze - dodała, lekko, rześko, jak wiatr unoszący się wokół nich. Jakby mówili o czymś prostym, niezobowiązującym. Obróciła głowę w jego stronę, przyglądając mu się przez chwilę. Jej tęczówki, nieco innego koloru niż te, do których przywykł, zdawały się prześwietlać jego profil promieniami rentgena. - A ty? Co zrobiłeś, Wang?
W jej słowach nie było ironii, nie było też powątpiewania. Zupełnie jakby spodziewała się, że Baozhen zabezpieczył sobie miejsce tutaj jakimś aktem zbyt tajnym, by nawet ona miała do niego dostęp. Jakby nie dopuszczała do siebie w ogóle możliwości, że nie było racjonalnego powodu, dla którego znalazł się w tym miejscu.
Charles po krótkiej chwili poszukiwań odnalazł pierwszego ochroniarza ze szkarłatną poszetką w kieszeni. Mężczyzna spojrzał na niego z wzgardą, gdy nadchodził z daleka, a wzrok Chińczyka skupiony był na jego twarzy. Gdy jednak jego spojrzenie napotkało szkarłat, natychmiast usunął ten oceniający obcego wyraz ze swojego oblicza. Otrzymawszy polecenie, pochylił się, kłaniając mu nisko i to był jedyny gest, jakim potwierdził przyjęcie tego polecenia.
Drell nie dostrzegł nadchodzącego, rosłego mężczyzny. Nakładał sobie zatrważającą ilość przekąsek, po jednej z każdej tacy, aż jego talerz wypełniło jedzenie. Usatysfakcjonowany, odsunął się obok, zajmując miejsce przy jednym z filarów. Pozbawiony pałeczek, które zignorował leżące na stoliku bufetowym, palcami chwycił za pierwszy przysmak i wsunął go sobie do ust. Gdy ochroniarz podszedł do niego, kończył żuć porcję nałożonych sobie Pào cài, od których jedzenia lepiły mu się ręce.
- Och? - mruknął, odwracając się w stronę Charlesa, gdy ten zwrócił jego uwagę. Odstawił talerz na stolik obok, przerywając jedzenie. Słuchając tego, co ochroniarz miał mu do powiedzenia, uniósł ubrudzone marynatą palce do ust i oblizał je bez większego zastanowienia.
- Nie chcę sprawiać żadnych problemów - westchnął przeciągle, przesuwając spojrzeniem z twarzy ochroniarza niżej oraz niżej. Przyglądał się chwilę jego sylwetce bez większego skrępowania i rozluźnił się nieco, opierając plecami o kolumnę. - Ależ oczywiście.
Uniósł lekko ręce w górę, unosząc poła swojej marynarki i ułatwiając mu dostęp do swoich spodni.
- Proszę sprawdzać do woli, panie Qiánfēng - uśmiechnął się do niego lubieżnie, jakby jego piękny dzień właśnie stał się jeszcze piękniejszy.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

5 cze 2023, o 13:57

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wewnętrzny system chińczyków go przerażał. Wystarczyło tylko jedno spojrzenie na jego poszetkę i sytuacja całkowicie się zmieniła. Dziwiło go to dość mocno bo od kiedy przyszło mu pracować dla rządu to zawsze musiał się zmierzyć ze swego rodzaju wrogością ze strony własnych ludzi. A tutaj, jak w niebie. Przekazane, wysłuchane i przejście do zadania. Po prostu powiew świeżości.

Stał przyglądają się drellowi. Powoli żałował, że ściągnął z twarzy okulary bo mogłyby ukryć jego spojrzenie wypełnione zaniepokojeniem w kwestii upodobań seksualnych swojego nowo poznanego kolegi. Oparł rękę na biodrze, a drugą ręką masował skronie. Zastanawiał się chwilę, dlaczego akurat to ta opcja musiała go spotkać. Chociaż mógł się tego spodziewać, pewnie gdyby podszedł do Turianki to ta by zaraz się okazała starym cougarem. Westchnął głośno, a na jego twarz wrócił wymuszony uśmiech.
- A dziękuje bardzo. - Jego kącik ust lekko drgnął słysząc zaproszenie. Wzruszył nawet ramionami lekko, przynajmniej był zadbany. Pokręcił głową parskając śmiechem i wziął się za robotę. - I wybacz niestety preferuje baby.
Stanął przed drellem i zaczął przeszukiwać połacie jego garnituru w poszukiwaniu jakiejkolwiek poszlaki, która podpowie mu co on właściwie kurwa robi. Miał nadzieję, że Wang się chociaż lepiej bawił.
- Bo ja ogólnie to waniliowy jestem, bardziej chyba niż wanilia użyta w tym crème brûlée. - Parsknął śmiechem i przeszedł do trzepania jego spodni. No cóż, jeśli cała ta sytuacja miałą być niezręczna to zamierzał z niej wyciągnąć całą możliwą niezręczność. - Ale znam yagha, strasznie wielka baba, dobry najemnik. Na pewno się się dogadacie jak będzie trzeba. Wystarczy, że dokupisz bagnet na jej karabin czy coś. No, Strappona nie bawiąc się w jakieś tutaj gierki.
Spojrzał na niego z klasycznego słowiańskiego przykucu.
- No obrót kawalerze. - Klepnął go w biodro czekając jak się obróci. Sprawdził jego spodnie z tyłu i wstał przesuwając ręce wyżej. - Ogólnie miło, że postanowił Pan gościć na tym szampańskim wieczorze. Szczerzę, życze Panu odnalezienia wśród gości kogoś kto lepiej doceni pańskie wdzięki. - Parsknął śmiechem wyciągając z kieszonki paczkę fajek. Wyciągnął jednego ze szczęściarzy i włożył go do marynarki mężczyzny. Poklepał drella w połacie marynarki.
- Życzę Panu miłego wieczoru i proszę nie utrudniać pracy naszych ochroniarzy. - Jego wzrok nagle spoważniał, a z twarzy zniknął uśmiech. - Prosze mieć to na uwadzę.
Skinął głową i odszedł w bok czując jakby cała siła z niego wyszła. Sytuacje socjalne nie były jego najlepszą stroną. Zastanawiał się teraz, kogo z tej trójki wziąć pod lupę.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 73
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

7 cze 2023, o 12:55

Wang westchnął cicho na słowa Song ale wcale nie dlatego, że było mu lżej. Wręcz przeciwnie, poczuł teraz ciężar tej rozmowy. Nie była to zwykła pogawędka dla podtrzymania udawanej relacji ochroniarz-vip tylko szczere pytanie. Tego Baozhen nie lubił. Nie przepadał za pytaniami dotyczącymi jego osoby, chociaż nie raz musiał na takie odpowiadać. Tak już była skonstruowana hierarcha a on swoje miejsce znał dobrze.
- Aha. - odpowiedział na początek, zapewniony, że mogą rozmawiać swobodnie. Nie do końca mu to pasowało, nigdy nie było sytuacji w której faktycznie mógł rozmawiać swobodnie. Nie dał po sobie poznać ale delikatnie się spiął. Być może szukał wsparcia w tłumie za nimi ale zamiast tego zauważył innych ochroniarzy krzątających się między tłumem. Część z nich była ich ludźmi, to dobrze. Przynajmniej nie byli tu sami w razie gdyby ich szczur postanowił się pojawić. Baozhen, w swoim stylu, nie odpowiedział w żaden sposób drugiemu ochroniarzowi a jedynie zmierzył go wzrokiem przez kolejne kilka sekund zanim wrócił swoją uwagą do Huang.
- Zdziwiłbym się jakbyś tego nie zrobiła. - odparł Song na jej słowa o aktach. Była w pewnym sensie showrunnerem całego przedstawienia, poczynając od Taraina. Gdyby nie zgłębiła wiedzy o nim albo o Charlesia, Bao straciłby respekt do jego profesjonalizmu. Ale tak jak się spodziewał to nie było zagrożone.
Wang nigdy nie słynął z wylewności, tak i teraz jego ruchy były skromne. Odwrócił się na moment ku Słońcu i szczytom Zhangjiajie tylko po to, by po chwili unieść własną brew w górę. Średniego szczebla? Obelgi mógł znosić ale średniego? Nie był średni.
Uśmiechnął się pod nosem. Nigdy nie poruszali tematu linii B ze Strikerem ale Chińczyk po pierwszych paru godzinach miał już swoje podejrzenia co do przynależności Charlesa. Nie mylił się. Poprawił swój garnitur i jeszcze raz spojrzał na Song.
- Byłem dobry to mnie awansowali. - odpowiedział z wciąż widniejącym uśmieszkiem na ustach. - Wybacz. Tak jakoś mi się samo nasunęło na usta. - dodał po chwili i odchrząknął, splatając ręce za plecami. Przeszedł w spocznij. - Skoro mogę być swobodny to pozwolę sobie na szczerość. Nie wiem. Być może jestem tu dlatego, że nikt nie ma wątpliwości co do mojej lojalności. A może dlatego, że jestem naprawdę dobry. Ktoś na górze uznał, że pora pchnąć mnie dalej niż eliminowanie niewygodnych polityków. I dobrze. - odwrócił się do Song, patrząc na nią przez swoje okulary. - Będąc dalej szczerym, Song, mam to gdzieś dlaczego tu jestem. Lubię to co robię, każdy - wyraźnie podkreślił to słowo. - element swojej pracy. Być może to jest cały mój sekret.
Zamilkł na kilka chwil, obserwując agentkę pod postacią pani premier.
- A ty? Co takiego zrobiłaś?
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

19 cze 2023, o 23:45

przeszukanie - striker 20%
0
Spostrzegawczość - Charles 50%
1

Spostrzegawczość - Baozhen 15%
2
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

20 cze 2023, o 00:23

Wyświetl wiadomość pozafabularną Drell cmoknął, słysząc negatywną odpowiedź Strikera, niemniej nie zapowiadało się na to, by w jakikolwiek sposób go to zniechęciło. Uniósł ostentacyjnie ręce, dając mu lepszy dostęp do swojego garnituru oraz - a w szczególności - tego, co znajdowało się pod nim. Ciało drella było napięte, zdradzało imponującą muskulaturę, która chowała się pod ubraniem. Jego skóra była w doskonałej kondycji i wydawała się miękka, dobrze nawilżona, choć w przypadku drellów ciężko było człowiekowi określić, czy to dobrze, czy źle.
- W galaktyce tak rozmaitej, czy jakiekolwiek ograniczenia mają sens tak naprawdę? - westchnął, obracając się posłusznie. Striker mógłby przysiąc, że mężczyzna wypiął lekko pośladki w jego stronę. - Ja również preferuję mniej... zbite budowy ciała. Niemniej twoje mięśnie wydają się imponujące, drogi ochroniarzu.
Uśmiechnął się do niego figlarnie, zgrabnie ignorując wzmiankę o yahgu. Może nie wiedział, o czym mówił, lub też świadomie spróbował go zignorować. Pomimo pokaźnego ładunku, nie wydawał się posiadać przy sobie niczego, co Charles mógłby dłońmi wyczuć i być może mógłby sprawdzić to dokładniej, ale dostrzegł na sobie wzrok wszystkich dookoła. Przeszukanie przez ochroniarza nie było czymś niezwykłym, lecz lubieżny wzrok drella, zadowolonego z takiego obrotu spraw, skutecznie dodawał elementu niezręczności do całego wydarzenia. Inni ochroniarze usiłowali przekazać mu bez słów, by uciął ten cyrk, nim będzie za późno.
- Nigdy o tobie nie zapomnę, makj'a - westchnął, wyciągając ku niemu rękę gdy odchodził. Charlie mógłby przysiąc, że słyszał, jak drell chichocze pod nosem, nim wrócił do jedzenia.
Odchodząc, natychmiast został przechwycony przez azjatę, któremu zlecił sprawdzenie bazy danych pod kątem dwójki pozostałych. Mężczyzna był lekko spocony, jakby biegł w jego kierunku póki nie dotarł do sali, w której przykuwałoby to uwagę innych.
- Turianka nazywa się Raina. Jest zarejestrowana jako pracownik w firmie ochroniarskiej Noże Garlacka, operującej w Systemach Terminusa. Niski szczebel organizacji, jej pozycja nieznana - wydusił cicho, subtelnie, nim ruszył w następnym kierunku.
Rainy nie było tam, gdzie tkwiła wcześniej. Charlie dostrzegł ją na szklanym moście łączącym ten poziom z innym, na którym, ignorując przechadzających się ludzi, odpalała właśnie papierosa.
Song nie odpowiedziała od razu.
Podobnie jak on, skierowała twarz w stronę zachodzącego słońca. Chowało się za horyzontem a jej złote promienie przemykały pomiędzy górskimi szczytami, ostatnie podarunki od uciekającej gwiazdy. Niebo za ich plecami ciemniało, podczas gdy pomarańczowe barwy z wolna przeistaczały się w odcienie fioletu. Zachód dobiegał końca. Zmniejszające się natężenie światła uwydatniało neonowy blask czerwonych świateł, którymi ozdobiony był kompleks. Ciągnące się wzdłuż krawędzi platform lampy rzucały blask na twarz pochylonej nad barierką kobiety, który dopiero teraz stawał się widoczny.
Coś przemknęło w jej spojrzeniu. Cień emocji, której nie zdążył pochwycić, przeanalizować, a wreszcie nazwać. Cokolwiek przeszło przez myśl kobiety, było ulotną zjawą. Marą, której pojawienie się i zniknięcie dostrzegł w peryferiach swojego pola widzenia. Gdy z powrotem skupił swój wzrok na obcej twarzy znajomej kobiety, nie dostrzegł już niczego, czego nie chciała mu pokazać.
- Poznałam wielu takich jak ty, Wang. Dobrych, uzdolnionych żołnierzy są co najmniej tysiące w naszej Federacji. A tych oddanych sprawie, chętnych rzucić własną rodzinę w piekło dla dobra naszego narodu? Setki - odrzuciła. Jej słowa mogły nieść ze sobą powątpiewanie, lecz brzmiały lekko, rześko. Jakby dyskutowali na temat czegoś równie trywialnego jak pogoda. - Ja nie mam gdzieś tego, dlaczego znalazłeś się w pierwszym rzędzie najważniejszych operacji tego kraju.
Odwróciła się od barierki, przodem kierując w jego stronę. Strzepnęła niewidoczny pyłek ze swojego ramienia i powróciła spojrzeniem do Baozhena. Było ono badawcze i czujne, lecz jej usta wygięły się w uprzejmym uśmiechu.
- Nie musisz mi mówić - odrzuciła, nachylając się nieco, by poprawić szkarłat w kieszeni jego marynarki. - I tak się dowiem.
Muzyka ucichła, goście zatrzymali się w miejscu, rozglądając z uwagą. Neonowe światła błysnęły, a silniki unoszących wokół promów ucichły, gdy pojazdy odsunęły się od lądowiska, dając miejsce innemu. Czerwony, błyszczący prom o smukłej budowie połyskiwał w ostatnich promieniach słońca, które zdawały się oświetlać jedyną, najważniejszą osobę w tym miejscu.
- Ye Zhedong przybył na galę - odezwał się męski, spokojny głos w ich słuchawkach.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [CHINY] Zhangjiajie

21 cze 2023, o 16:27

Trudno było nazwać to pożegnanie ciężkim. Musiał przyznać, że schlebia mu lekko zachowanie Drella ale niestety jak to często bywało w jego przypadku, zainteresowani byli nim ludzi którzy nie interesowali jego. Mimo wszystko uścisnął rękę drella. Nie zdjął jednak rękawiczek.
- Powodzenia, słodki książe.
Rzucił pod nosem jak już odwrócił się od mężczyzny i zaczął się rozglądać za poprzednimi celami. Nie było trudno się ukryć w takim tłumie. Nawet on miał to całkiem ułatwione, nie mówiąc o tym że ubiór ochroniarza po prostu robił go niewidzialnym dla bogatych. Poczuł w końcu lekkie sprowadzenie na ziemię, kiedy już miał wyruszać swoimi myślami w nieznane mu miejsca.
- Oczywiście, że nieznana, jakże nie inaczej. - Kiedy chińczyk odchodził coś go natchnęło i zatrzymał go na chwilę. - Sprawdź czy na imprezie przypadkiem znajdują się inni najemnicy od nich.
Szukał jej wzrokiem, aż odnalazł. Nie ruszał jednak od razu w jej stronę. Starał się przypomnieć jak się nazywają.Noże Garlacka. Nic mu to nie mówiło, nie mówiąc że nowa wojna dała dość duże pole do powstania nowych. Krótki research nie powiedział mu nic. Zwykła nic nie znacząca grupa. Zastanawiał się kto jej załatwił spokojne wejście.
Czuł też, że powoli czuje się głodny. Żarcie na miejscu było dobrej jakości, a on marnował czas na gadaniu z jakimiś ludźmi, którzy i tak zginą. Rozwiązywanie problemów przez chińczyków było dla niego zagwozdką. Wszystko można było zawsze załatwić na mniejszej skali, mniej widoczności. Te chujki jednak preferowały technikę jak najmniejszej linii oporu. Wciąż go to zaskakiwało.
Poprawił na sobie garnitur, powąchał kołnierz koszuli na którym unosił się jeszcze zapach świeżych perfum, a na koniec pociągnął płaty marynarki by lepiej leżały.
- Jak Ja, kurwa, nienawidzę tej roboty. - Zaśmiał się cicho pod nosem. Brzmiało to dość histerycznie, ale co miał zrobić? Zacząć obstawiać walki Varenów? Może zająć się handlem bronią? Nie widział się w niczym innym bo nic innego nie znał. Żałował, że nie mógł teraz się odciąć. Mógłby po raz kolejny unieść się w swoją ukochaną nicość.
I właśnie z tą radosną myślą wyruszył w stronę tak zwanej Rainy. Miał nadzieje, że chociaż wyciągnie cokolwiek więcej niż rozmiar pały, chociaż w jej przypadku nawet nie wiedział do czego to nawet porównać.
Przecisnął się jakoś przez tłum ludzi, który wyjątkowo zaczął zmierzać w stronę sali. Czekał już tylko na informacje w słuchawce, że coś się dzieje. Póki co cisza więc mógł to zignorować.
- Masz ognia gdzieś na wierzchu? - Spytał podchodząc do niej jakby nigdy nic. Zamiast jednak papierosa trzymał w ręce Jointa. Podczas tego krótkiego spacerku dotarło do niego, że w najgorszym wypadku go podkabluja, w najlepszy może przyfarci i zarobi calym sufitem w łeb, a w wtedy już po problemie.
- Zanim się przebije przez te gówniane małe kieszonki to zdążę go zjeść. - Mówił to wszystko wyjątkowo zmęczonym tonem, zresztą było to nawet po nim widać. W porównaniu z resztą ochroniarzy tylko on nie biegał na paluszkach, a po prostu korzystał z tego, że jest niewidzialny dla bogaczy. Wygoda o jakiej wielu mogło pomarzyć.
- Raina, tak? - Zapytał odbierając od niej zapalniczkę, wątpił, w to że mu jej nie da. To była chyba najbardziej ludzka rzecz jaką palacz mógł zrobić. - Noże Garlacka? Kto to kurwa jest Garlack? Albo co jest Garlack. - Zastanowił się przez chwilę, a potem przeniósł wzrok na nią. Odpalił w końcu jointa i oparł się barierki. - To znaczy chciałbym powiedzieć, że miło cię poznać ale nie wierze, że czas jest konceptem więc… - Zaciągnął się mocno skrętem wypuszczając dym gdzieś daleko przed siebie. - Powiem tylko, że zawsze się jakoś poznajemy.
Uśmiechnął się do niej szczerze jak na siebie. Odczuwał ten sam dyskomfort co zawsze. Już nigdy nie spotka tych ludzi. Ci ludzie byli chodzącymi trupami, jego zwyczajowym tłem. W końcu westchnął.
- Czy mogę zobaczyć twoje zaproszenie albo kogo osłaniacie? Nie chcę na to marnować więcej czasu niż musze, a przynajmniej nie dłużej niż zajmie mi wypalenie tego skręta. - Zaciągnął się po raz kolejny. - W ogóle zdarzyło ci się kiedyś podczas roboty, żeby przeszukiwany był podekscytowany? Kurwa, nigdy nie spodziewałem się, że to spotka i mnie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905

Wróć do „Ziemia”