Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[DOMINIKANA] Posiadłość

15 gru 2015, o 23:13

Obrazek Położona tuż przy brzegu, kilkadziesiąt kilometrów za Puerto Plata rezydencja należy do tajemniczego ekscentryka. Jego imię rzadko jest wspominane, niewiele o nim też wiadomo. Posiada na własność spory fragment oceanu i dużą plażę, wiele jachtów i statków transportowych. Silver - bo tak brzmi nazwisko właściciela przybytku - zajmuje się głównie handlem, choć chodzą plotki, że na handlu nie da się tak dorobić. Kontrole jednak wykazują, że akurat Silver jest tego absolutnym przeciwieństwem - wszystko jest w porządku, nie ma się do czego przyczepić, po prostu osiągnął swój status ciężką pracą.
Ostatnio widziany był poza rezydencją dwa lata temu. Od tamtej pory nie pokazywał się publicznie, ale nie było też w mediach żadnych wzmianek o jego śmierci. Posiadłość funkcjonuje normalnie, wciąż przyjmuje gości, wciąż odbywają się wymiany handlowe, co chwilę grupy ludzi plączą się po plaży, by skorzystać z gorących promieni słońca i krystalicznie czystej wody, na lądowisku pojawiają się i znikają prywatne statki. Tylko sam Silver pozostaje tajemnicą.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [DOMINIKANA] Posiadłość

16 gru 2015, o 00:24

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Najpierw pojawiła się jasność. Irytująca jasność, przenikająca zamknięte powieki i zmuszająca do podniesienia się z łóżka. Trzeba było otworzyć oczy, obudzić się do końca po tym dziwnym śnie. Siostra, też pomysł. Takie rzeczy nie działy się naprawdę. Trzeba było się otrząsnąć i wrócić do normalnego życia.
Sufit był srebrnoszary. Kolor, który Szeolowi nie kojarzył się absolutnie z niczym. Nie pamiętał, by kiedykolwiek wcześniej taki widział, ale to chwilowo zeszło na drugi plan. Czuł się doskonale wyspany, wypoczęty jak nigdy. Tylko wyglądał na to, że poszedł spać w ubraniach.
I w cudzym łóżku.
I wcale nie na Omedze.
Za dużym oknem, w świetle porannego słońca lśniła powierzchnia przejrzystej wody. Nieco dalej majaczył piaszczysty brzeg, nie tak bardzo odległy, kuszący rozstawionymi leżakami i parasolami. Ktoś tam chyba był, jedna sylwetka leżąca na piasku. To znaczyło, że cokolwiek to nie był za budynek, znajdował się on na wodzie.
Pokój nie był duży. Urządzono go klasycznie, minimalistycznie, ale meble były dobrej jakości - jak chociażby doskonałe, ogromne łóżko. Poza tym w pomieszczeniu znajdował się niski stolik, szafa z komodą, spore biurko i drzwi do balkonu, na którym stały dwa fotele. Wszystko utrzymane w sterylnych kolorach szarości i bieli, przełamanych tylko przez pojedyncze rośliny w wysokich donicach - jedna w przeciwległym kącie, druga tuż obok łóżka. Nic więcej, ani szklanki wody, ani żadnego strażnika, ani Dory. Gate nie miał absolutnie żadnego pojęcia, gdzie się znajduje.
Ale nie zabrali mu broni. Zjawa leżała na krześle, odpięta tylko od pasa, by wygodniej mu się spało. Ktoś się o niego zwyczajnie zatroszczył, nawet przykrył go cienkim kocem. To było dość mocno absurdalne, biorąc pod uwagę całość sytuacji. Atakują go, obezwładniają, wywożą cholera wie gdzie, po czym dają pokój z widokiem na morze i przykrywają kocykiem.
Trzeba było się podnieść, zrobić coś ze sobą. Dowiedzieć się co tak właściwie się dzieje. No i wypadałoby znaleźć Dorę, jeśli w ogóle też tutaj była.
Szeol Gate
Awatar użytkownika
Posty: 154
Rejestracja: 16 maja 2014, o 16:45
Miano: Szeol Gate
Wiek: 27
Klasa: Szturmowiec.
Rasa: Człowiek.
Zawód: Łowca głów, pilot
Lokalizacja: Dominikana (posiadłość)
Kredyty: 22.020

Re: [DOMINIKANA] Posiadłość

4 sty 2016, o 14:59

Przegonił małolatów, oczywiście dla Dory. Nie dla nich, ani siebie. Bo ta historia, nieważne jakby mocno krzyknął, nie znalazłaby swojego życiowego morału. Nic wielkiego, bo mimo, że historia jeszcze się nie napisała, to znał już zakończenie. Pod innym sklepem z innym alkoholem. Pieniądze dla innego sprzedawcy... Więc suma summarum mało mógł zrobić, chyba tylko rozweselić dziewczynę. Przynajmniej tyle.
Na Omedze na próżno szukać książkowego zbawienia.
- Nie każdy ma tyle szczęścia, co ty. Jednak myślę, że to nie jest powód, aby sobie tego odmawiać "bo inni mają gorzej". Korzystajmy i ewoluujmy to szczęście, które mamy, a inni nie. To trochę obowiązek. - odpowiedział na wyrzut o pieniądzach ojca. - Jak dają, to trzeba obadać sprawę i zobaczyć jak głęboko haczyk siedzi nam w gardle, a potem ewentualnie wziąć. Ewentualnie wypluć.
Słuchał co do powiedzenia ma dziewczyna. Sam miał jakoś niezwykle mało, raczej zalewał go żal do jednak żywego ojca i jego stosunku wobec Szeola. Bardzo przykra sprawa, ale sprawianie przykrości wydaje się być domeną człowieka. W sumie to każdej inteligentnej istoty.
Dwójką mężczyzn nawet się nie przejął; byli przecież pijani, a przynajmniej za takich można było ich wziąć. Potwierdzać to mogły ich opowiadania o tej procentowej przygodzie. Gdyby byli jakimś zagrożeniem, to przecież ma pistolet. Dodatkowo wstawieni goście nie będą trudnym przeciwnikiem - tak myślał.
Niestety gorzej nie mógł się mylić, albo i mógł.. Podobno zawsze może być gorzej, niż jest aktualnie.
Nawet nie zauważył kiedy głosy ucichły, by stało się najbardziej nieoczekiwane - nagły, nieprzyjemny ból i natychmiastowa utrata panowania nad sobą. Nad sytuacją.. co gorsza nad swoim losem.
Bezwład.

Poranki nigdy nie należały do tych przyjemnych. Szczególnie te po alkoholu, na kacu i z taką suchotą w pysku, że śmiało można było porównać ją do warunków panujących na pustynnych planetach. Ten był podobny, bo równie nieprzyjemny, choć różniły je pewne płaszczyzny.
Dopiero co otworzone oczy, bardzo źle znosiły wpadające do środka światło.
Wczorajszy... Czy na pewno wczorajszy dzień, mógł zostać zaliczony do tych najgorszych? Chyba tak, bo chyba jeszcze nikt go nie uśpił tak perfidnie. W sumie to nikt nigdy nie tego nie zrobił. Ale chyba zawsze musi być ten pierwszy raz lub ostatni.
Usiadł powoli na łóżku, wcześniej upewniwszy się, że nic mu się nie grozi.
Rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym się obudził. I trzeba przyznać, że był nieco zaszokowany, że trafił do takiej luksusowej.. Celi? Pokój ten w żadnym stopniu nie przypominał pomieszczenia do więzienia - był za wygodny i przecież nikt o "zdrowych" zmysłach porywacza, nie zostawiłby mu broni obok niego. Dziwna sprawa. Bardzo nie pasowało, ale jednak cieszyło, tutaj wielkie okno z widokiem na plażę.
- Dość bogaci porywacze - powiedział pod nosem.
W ogóle nie był zadowolony z faktu, że skończył jak skończył. Karcił się teraz, że komukolwiek zaufał i stracił czujność przez tak głupie słowa. "Jestem twoją siostrą!", no kurwa, gorszego naiwnego pajaca we wszechświecie to ze świecą szukać. Albo w sumie nawet nie zaczynać, tu... Nie wiadomo gdzie, ale tutaj jest jeden. Brodaty idiota, nagroda Darwina dla tego pana, albo przynajmniej więcej oleju.
W sumie, natchnęła go myśl, jeżeli to tylko nieszczęśliwy przypadek i nawet Dora jest tu ofiarą? Trzeba mieć to na uwadze.

Wziął koc i zawiesił sobie go na szyi; może się jeszcze przydać, pomyślał. Następnie sięgnął po swoją broń ze stolika, odblokował ją i wyszedł, tym razem czujny, na korytarz.
ObrazekObrazek ObrazekObrazekObrazekObrazek Osiągnięcia postaci, informacje dla MG Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [DOMINIKANA] Posiadłość

4 sty 2016, o 19:34

Mógł sobie pluć w brodę, mógł wyzywać się w myślach od idiotów, ale nie miał już wpływu na to, co się stało. Był zwyczajnie nieostrożny, zresztą towarzystwo Dory było na tyle przyjemne i wiarygodne że trudno było mu się dziwić. Bo co złego mogło się stać? Mieli pójść do hotelu i nadrobić stracony czas, poznać się i pewnie niedługo potem rozstać, bogatsi o nowe wspomnienia i nowych członków rodziny. Tymczasem... cóż, wyszło zupełnie inaczej.
Drzwi o dziwo nie były zamknięte. Panel świecił się na zielono, pozwalając Szeolowi bez problemu opuścić swoją celę. Rozsunęły się posłusznie, otwierając mu przejście do szerokiego korytarza, utrzymanego w kolorze jasnego drewna. Ściany zdobiły holograficzne obrazy, przedstawiające głównie martwą naturę lub szeroko pojęte abstrakcje. Korytarz jakieś trzy metry dalej zakręcał, ukrywając przed najemnikiem dalszą część przybytku. Gdy tylko zrobił dwa kroki na zewnątrz, zorientował się, że twarda podłoga pokoju zmieniła się w jasny dywan, który on właśnie wpakował się z butami usmarowanymi błotem Omegi.
Wtedy zza rogu wyszła kobieta. Wysoka blondynka, z włosami upiętymi w wysoki kucyk, odziana w jasny, lekki pancerz. Na jego widok znieruchomiała, ale tylko na ułamek sekundy - chwilę później Szeol widział już wycelowaną w niego lufę pistoletu. Ale nie zrobiła nic więcej, nie strzeliła, jeśli mężczyzna nie zaatakował pierwszy. Jej uważne spojrzenie obserwowało każdy jego ruch. Wiedziała jak trzymać broń, a jej jasnoszary pancerz - choć czysty i zadbany - miał już ślady używania. Ochrona? Najemniczka? A może znalazła się tu tak samo jak on?
- Akurat na mojej warcie - westchnęła w końcu i powoli, ostrożnie opuściła broń. Czyli ochrona. Jeśli Szeol nadal nie postanowił z jakiegokolwiek sobie tylko wiadomego powodu odstrzelić jej głowy, przypięła ją z powrotem do biodra. - Wyspany? No to jedziemy z formułką. Chociaż w tym przypadku to będzie trochę absurdalne. W każdym razie... Witamy w prywatnej rezydencji pana Silvera, właściciela Stone Unlimited i Hackbone. Broń nie zostaje panu odebrana, ale przypominamy o sieci monitoringu i ochronie kontrolującej obiekt - kobieta na chwilę zamilkła, po czym wzruszyła ramionami. - Reszta cię nie dotyczy w sumie, bo dalej jest informacja o sektorach dostępnych dla gości i takie tam. Silver chce cię widzieć osobiście, w sektorze który z całą pewnością dla gości otwarty nie jest. Nazywam się Irina, mam cię zaprowadzić.
Oparła dłonie na biodrach, przyjmując oczekującą pozycję i pozornie rozluźniając się już, ale wprawne oko Szeola wychwyciło jej spięcie. Wciąż obawiała się ataku, wciąż była przygotowana na najgorsze by w razie czego szybko zareagować. Mimo to wykazała dobrą wolę i pierwsza opuściła broń.
- I po co ci ten koc?
Szeol Gate
Awatar użytkownika
Posty: 154
Rejestracja: 16 maja 2014, o 16:45
Miano: Szeol Gate
Wiek: 27
Klasa: Szturmowiec.
Rasa: Człowiek.
Zawód: Łowca głów, pilot
Lokalizacja: Dominikana (posiadłość)
Kredyty: 22.020

Re: [DOMINIKANA] Posiadłość

7 sty 2016, o 19:56

Poszło za gładko z tym otwieraniem drzwi. W sumie to pierwszy raz, kiedy ktoś go porwał i szczerze powiedziawszy, to spodziewał się wszelakich utrudnień na drodze do wolności. W opowieściach i filmach było zupełnie inaczej.
Chyba, że nie złapali go do końca sprytni porywacze; gorzej jakby się okazało, że mieli tylko plan jak porwać, a nie porwać i więzić.
Już wcześniej zauważył, że nie znalazł się w byle jakim domu. Bo i wcześniejsze pomieszczenie było urządzone nieco minimalistyczne, ale jednak czuć było wrzucony kredyt we wszystko. Korytarz tylko wyolbrzymił jego opinię o majętności porywacza lub porywaczy. Przez głowę przeszła mu myśl, że jednak wszystko może być idealnie zaplanowane i tak naprawdę to jest w jednej wielkiej grze. Uczestniczy w jakimś polowaniu czy innej chorej grze, ale w postaci raczej ofiary.
Szeol był czujny, tym razem nie dał się zaskoczyć w żaden sposób. Nie zamierzał też zaufać jak głupie szczenie.
Czuł się spokojniej, kiedy miał blondynkę na celowniku. Oczywiście akt wrogości został odwzajemniony, co było zupełnie zrozumiałe i nie można było mieć przez to żalu do nikogo. Taka praca. Takie życie.
Ale nikt nie strzelił.
- Panu, kurwa. - Skwitował formułkę, którą wyrzuciła z siebie jasnowłosa. Teraz to już zupełnie nie wiedział co myśleć, pieprzone robienie wody z mózgu. To naprawdę wygląda jak gra, a nie było mu teraz do śmiechu. - Ładnie tak usypiać przypadkowe osoby na ulicy? I potem je zabierać gdzieś w pizdu z Omegi? To, że ten twój właś... szef, kurwa, pieprzony Silver ma pieniądze, nie znaczy, że mu wolno. Popierdoleni ludzie. - Szeol zaczął intensywnie myśleć co teraz zrobić, choć ostatnim razem myślenie go zawiodło i znalazł się tutaj. W obcym miejscu.. Ale nie zostało nic innego, jak wymyślenie czegoś, co przynajmniej wyglądałoby jak dobry plan. - Ty idziesz pierwsza ja za tobą, kładź broń na ziemi. Inaczej daleko nie zajdziemy.
ObrazekObrazek ObrazekObrazekObrazekObrazek Osiągnięcia postaci, informacje dla MG Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [DOMINIKANA] Posiadłość

9 sty 2016, o 01:14

- Ej spokojnie, po co się bulwersujesz - kobieta skrzywiła się. - Po pierwsze to jak mnie opierdolisz to niewiele ci to da, bo ja tu tylko... że tak powiem... sprzątam. Nie mam pojęcia co ci zrobili że spałeś dwa dni i dlaczego akurat tobie. Mam cię zaprowadzić i chuj mnie to boli, że ty masz teraz kryzys egzystencjalny, bo się dowiedziałeś że ludzie bywają niemili.
Taka była prawda, blondynki nie było na Omedze, a przynajmniej w grupie która ich dopadła na jednej z uliczek. A Szeol doskonale znał stare powiedzenie, że nie zabija się posłańca. I mimo, że na kimś musiał odreagować emocje, ta tutaj raczej nie wyglądała jakby miała mu pozwolić na wybranie jej na ofiarę.
- Nie jesteś gdzieś wpizdu, tylko na Ziemi. Kojarzysz? A ja serio wolałabym leżeć teraz na plaży zamiast prowadzić do Silvera twoją dupę. Więc oszczędźmy sobie nieprzyjemności i po prostu zróbmy czego się od nas obojga oczekuje. Co ty na to?
Oparła dłonie na biodrach i wydęła usta w niezadowoleniu.
- Nie mam broni w ręku. To nie wystarczy? Uwierz mi, że niewiele zdziałasz w ten sposób. Gdyby ktoś chciał ci zrobić krzywdę, to już dawno by zrobił, a z tego co widzę to twoja piękna buźka jest nietknięta. Wręcz przeciwnie, miałeś obstawę dwadzieścia cztery na dobę. A mogli cię tam po prostu zamknąć i wypuścić jak im się zechce. Więc rusz łaskawie dupę.
Skinęła głową w stronę korytarza, z którego przyszła. Jej omni-klucz piknął cicho, pewnie informując o przychodzącej wiadomości, ale nie zareagowała.
- Dobra, niech ci będzie - westchnęła w końcu i nie spuszczając z Szeola wzroku odpięła pistolet, by położyć go na podłodze, tuż obok swojej lewej nogi. Potem wyprostowała się i uniosła ręce do góry. - Ale zdajesz sobie że to jest tylko szopka, prawda? Tu jest więcej ochrony niż mieszkańców, jak będziesz próbował coś mi zrobić albo spierdolić, to zaraz zaprowadzą cię do Silvera w mniej przyjemny sposób.
Niechętnie odwróciła się do niego plecami, wciąż jednak kątem oka obserwując czubek karabinu Gate'a. Parsknęła cichym śmiechem i ruszyła przed siebie, upewniwszy się przedtem że mężczyzna podąża za nią.
- Zapraszam - powiedziała, jakby nigdy nic. - Może masz jakieś pytania odnośnie placówki? Chętnie rzucę kilka ciekawostek. Na przykład, znajdowałeś się w pokoju gościnnym, nie na dnie oceanu, ale to taki drobiazg. Do Silvera prowadzi cię jedna drobna kobietka, nie czterech karków. Jesteśmy dwa kilometry od brzegu, na platformie nad powierzchnią wody. A jak ktoś mi podpierdoli ten pistolet to będę bardzo zła.
Przez pierwsze chwile nie spotkali nikogo. Korytarz był pusty, kilkakrotnie zakręcał i prowadził raz między zamkniętymi pomieszczeniami, raz przy wysokich oknach z widokiem na wodę. Po kilkunastu metrach minął ich postawny mężczyzna w identycznym pancerzu, jaki miała na sobie Irina. Jej uspokajające machnięcie uniesioną dłonią powstrzymało go od ingerencji, chociaż zmierzył Szeola czujnym spojrzeniem, niekoniecznie przyjaznym. Ale nie poszedł za nimi, nie odezwał się nawet słowem, zostając w miejscu i odprowadzając ich wzrokiem, dopóki nie zniknęli za załomem ściany.
Szeol Gate
Awatar użytkownika
Posty: 154
Rejestracja: 16 maja 2014, o 16:45
Miano: Szeol Gate
Wiek: 27
Klasa: Szturmowiec.
Rasa: Człowiek.
Zawód: Łowca głów, pilot
Lokalizacja: Dominikana (posiadłość)
Kredyty: 22.020

Re: [DOMINIKANA] Posiadłość

23 sty 2016, o 00:58

- Myślę, że oboje wiemy jak bardzo życie lubi być niemiłe.. Kiedy z twarzy jesteś laską nawet osiem na dziesięć, a tu okazuje się, że fiut cie boli. Serio, to jest dopiero życiowe rozczarowanie - odpowiedział pięknym za nadobne.
Jego oczy zrobiły się większe, można było z nich wyczytać "co kurwa?!", gdy tylko usłyszał, że jest na Ziemi. Nie dość, że został tak jakby porwany - bo na razie na porwanie z lin i knebli to nie wygląda - to jeszcze przetoczyli jego cielsko przez niezłą część galaktyki i puścili wolno z pistoletem. Na dokładkę jest opierdalany i informowany przez pierwszego lepszego ochroniarza placówki. Nic nie trzymało się tutaj kupy tak bardzo, że się wkurwiał powoli na swój los; jak można tak bardzo wpieprzać swojego podopiecznego, w coraz to bardziej chore, dziwne sytuacje.
Mimo wszystko nadal trzymał broń, choć trzeba przyznać, że sytuacja powodowała u niego destrukcje mózgu.
- Coś kojarzę, szopka, chociaż dla rozrywki spróbuje zagrać bardziej spontanicznie. Jak widzisz, prawie zbuntowanego nastolatka, ale bez papierosów i chyba o coś więcej jak szlaban przez niezdanie sprawdzianu z przyrody.
W sumie miał świadomość, że w miejscu, w którym niechybnie się znalazł, nie gra na swoich zasadach. Nie wie gdzie jest czyli jak się stąd wydostać, niestety mają przewagę liczebną i niestety bliżej nieokreśloną, paradoksalnie jest daleko od domu i cholera, przecież wiedzą, że tu jest. Mimo wszystko bez szaleństwa jak bez nogi, a może zaraz i bez kilku zębów.
- Poradzę sobie, ale dzięki za troskę. Teraz - gdy do ciebie mierzę - czuję się odrobinę lepiej, bardziej komfortowo. Nie bierz tego do siebie, albo i bierz: jesteś powodem, który sprawia, że czuję się lepiej. A teraz sama rusz dupę i możesz w sumie mówić, bardzo ładne macie tutaj... widoki.
Szeol bez żadnych pytań ruszył za kobietą. Nie miał za dużo do stracenia, więc nic innego mu nie pozostało. Zabijać bezbronnego człowieka lub jakiejkolwiek takiej istoty, po prostu nie wypadało i byłoby wbrew mężczyźnie... A zakładnik zawsze w cenie, nawet ten pozorny.
Po drodze zebrał pistolet kobiety, a strażnikowi posłał równie ciepłe spojrzenie. Przez chwilę mierzył do niego z broni blondyny.
- Wybacz stary, sytuacja tego wymaga.

Właśnie szedł na spotkanie z jakimś pieprzonym Silverem, czyli najprawdopodobniej szefa tych jasnych pancerzy. Czy czuł coś więcej, niż przed chwilą? Nie, nadal był skonsternowany i zły. Nadal żałował, że wyszedł z klubu i nie upił się; lepszy kacowy bad end na rodzimej stacji, niż zajebiście dobra pobudka na rodzimej planecie. Trochę nie w porządku, żeby tak proletariat porywać.
Mimo wszystko był to dobry czas do przemyśleń. Na mały życiowy rachunek; co osiągnąłem przez ten cały czas? Dwadzieścia siedem lat, a ja zamiast dzieci, to mam zaginione siostry. I trupy, i pieprzonych wrogów. I jakieś kontakty, ale nigdy przyjaciół.. gdzie moje dobre mordy? Znalazłem się w pieprzonej sytuacji bez wyjścia, a jedyne co mnie wesprze, to nikotyna. Chuj z papierosami, kiedy nikt nie zobaczy twojej nieobecności.
ObrazekObrazek ObrazekObrazekObrazekObrazek Osiągnięcia postaci, informacje dla MG Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [DOMINIKANA] Posiadłość

29 sty 2016, o 13:38

- Dziękuję - odparła kobieta, wzruszając lekko ramionami. Wciąż spiętymi, choć beztrosko udawała że jest inaczej. Nie dało się jednak niektórych rzeczy ukryć. Nieustanne zerkanie za siebie, choć miało wyglądać jak sprawdzanie, czy Szeol aby na pewno idzie za nią, było zdecydowanie zbyt nerwowe. Tak samo jak palce, zaciskające się rytmicznie w pięści.
Następne kilka minut spaceru minęło w milczeniu. Nie próbowała już na siłę z nim rozmawiać, nie miała zresztą chyba więcej do powiedzenia. W końcu wyszli na szeroki korytarz, obłożony jasnym drewnem, poza wąską ścieżką na środku, z wypolerowanego metalu. Ciężkie kroki Gate'a i Iriny rozbrzmiewały echem wśród ścian. Na samym końcu, przy drzwiach, siedziało dwóch ochroniarzy, zajętych rozmową. W chwili, gdy zza załomu wyszła ta dość nietypowa dwójka, natychmiast się poderwali, gotowi do ratowania jej z rąk napastnika. Dopiero kolejny uspokajający gest Iriny sprawił, że opuścili broń.
- Pozwól, że cię zaanonsuję - rzuciła, nadając tym słowom lekko sarkastyczny wydźwięk. - Nie zastrzel mnie proszę tylko z tej okazji, że uruchomię omni-klucz, dobrze?
Uniosła przedramię. Urządzenie błysnęło pomarańczowym światłem i chwilę później zgasło, jak tylko kobieta wysłała krótką wiadomość. Nie odwróciła się znienacka, by przebić mu omni-ostrzem trzewia. Zrobiła tylko to, co powiedziała że zrobi. Co by nie mówić, w trakcie trwania tej krótkiej, acz intensywnej znajomości nie okłamała go ani razu. Przynajmniej na to wyglądało.
Chwilę później panel kontrolny zaświecił się na zielono i drzwi rozsunęły się, otwierając przejście do ogromnego pomieszczenia. Na wprost od Szeola, przez całą przeszkloną ścianę i otwarty taras, widoczna była plaża. Ta sama, na którą otwierały się okna jego tymczasowego "więzienia". Mnóstwo kwiatów, mniejszych i większych, meble wypoczynkowe i nawet ogromny telewizor zawieszony na ścianie po prawej stronie sprawiały wrażenie, że znaleźli się właśnie w czyichś prywatnych kwaterach. Irina ruszyła przed siebie, kierując się w część apartamentu po lewej stronie. Dwóch ochroniarzy z zewnątrz weszło do środka razem z nimi i Gate nic za bardzo nie mógł z tym zrobić.
W końcu ich oczom ukazał się długi stół, przy którym siedziały trzy osoby. Na blacie stało kilka talerzy z gorącymi, parującymi jeszcze potrawami. Musiała być pora obiadowa. Jedna z jedzących była już mężczyźnie znajoma. Długie, czarne włosy, tym razem rozpuszczone i opadające prosto na plecy - nie dało się ich nie rozpoznać, choć ich właścicielka odwrócona była tyłem do wejścia. Poza nią przy stole siedział mężczyzna, gdzieś może w wieku Szeola, może nieco starszy. Wysoki, żylasty, pierwszy rzucił najemnikowi zdziwione spojrzenie. Miejsce u szczytu stołu zajmował siwy, brodaty osobnik, który kompletnie nie przejął się obecną sytuacją. Najpierw dokończył przeżuwanie swojego kawałka mięsa, dopiero wtedy odłożył sztućce i uniósł wzrok.
- Zostawcie nas, wszyscy - polecił, splatając dłonie na stole przed sobą. - Nie ty. Ty zostań.
Dora, która poderwała się z krzesła, natychmiast posłusznie opadła na nie z powrotem i tylko spojrzała na Szeola przepraszająco. Wszyscy pozostali opuścili pomieszczenie, poza Iriną, która nie była pewna, czy może sobie pójść, czy Gate planuje trzymać ją tak na muszce w nieskończoność. Jeśli tylko wyraził zgodę, z westchnieniem ulgi zrobiła zwrot w tył i zniknęła za zamkniętymi drzwiami.
A w pokoju zapadła cisza.
Starszy mężczyzna obserwował Szeola bez słowa wyjaśnienia, a Dobra wyglądała na zbyt przerażoną, by jakkolwiek zareagować. Ubrana tym razem w krótką, czarną sukienkę, dostosowaną najwyraźniej do panujących tu warunków pogodowych, nerwowo ugniatała w palcach jej brzeg.
I nikt nie przerywał milczenia.
Szeol Gate
Awatar użytkownika
Posty: 154
Rejestracja: 16 maja 2014, o 16:45
Miano: Szeol Gate
Wiek: 27
Klasa: Szturmowiec.
Rasa: Człowiek.
Zawód: Łowca głów, pilot
Lokalizacja: Dominikana (posiadłość)
Kredyty: 22.020

Re: [DOMINIKANA] Posiadłość

12 lut 2016, o 20:46

Szeol czuł się bardzo dobrze, trzymając dziewczynę na muszce. Rzeczywiście sprawiało to, że czuł się lepiej; zapewniało to, że koledzy blondynki okraszali go jedynie nieprzyjaznym spojrzeniem, zamiast seriami pocisków w klatce piersiowej. To było bardzo dobre.
Idąc przez całą rezydencję czy co to było, trzymając przez cały czas dziewczynę na muszce, Szeol przyglądał się otoczeniu. O wnętrzu budynku, nie można było powiedzieć, że został urządzony z przepychem. Raczej wystrój można było określić - najtrafniej - jako szykowny. Bardzo dobry gust porywaczy, choć umiejętności porywania o wiele mniejsze. Praktycznie nie istniały przy wiedzy jak zrobić zajebisty dom. W sumie to dobrze, nie narzekał na to.
- Jeżeli musisz, byleby szybko bo nie bardzo mi się to podoba. Ewentualnie pokolorujemy ściany.. nami. - Grzecznie, choć z pewną nutką nerwów zaczekał, aż blondyna go zapowie. W razie czego miał palec na spuście - wystarczył aby jeden powód by strzelić i Szeol nie zawahałby się tego zrobić, a strzelać potrafił. W obronie własnej, tym razem. Mimo wszystko, anons okazał się anonsem i nikt do nikogo nie musiał strzelać. Sytuacja była nadal napięta, choć opanowana. Pozornie. Daleko było jej do przykrej. Oby. - Pięknie, dziękuje za zapowiedzenie głównej atrakcji dnia dzisiejszego.
Szeol posłusznie poszedł za kobietą. Pomieszczenie wzbudzało podziw, pokazywało potęgę budynku i zamożność osoby posiadającej ten zakątek Ziemi. Widok zza szyby, jak i wewnątrz był imponujący. W końcu jego oczy ujrzały stół. Zastawa, jedzenie. Zrobił się głodny, nagle przypomniał sobie też, że pił i lekki kac w postaci suszy w gardle, uderzył mu do głowy.
Oprócz istotnych elementów na stole, siedziały przy nim trzy osoby - jedną z nich znał za dobrze i zbyt źle jednocześnie, powód, przez który tu jest. Jakiś chłopaczyna, nie wyglądał na jakiekolwiek zagrożenie . Synek tatusia, który siedział u szczytu. Dyrektor, prezes, szef i inne takie pieprzone określenia. Jego poza, nieco lekceważąca najemnika, ukazywała siłę i opanowanie.
- Smacznego - odparł, nadal trzymając blondynkę na celowniku. - Zapraszam do stołu koleżanko. Nie wypada, aby kobieta tak stała.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek ObrazekObrazekObrazekObrazek Osiągnięcia postaci, informacje dla MG Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [DOMINIKANA] Posiadłość

14 lut 2016, o 01:18

Irina z nieumiejętnie ukrywanym westchnięciem zajęła posłusznie jedno z wolnych miejsc przy stole. Silver nic nie powiedział, obserwując ją z pokerową miną. Była dla niego tylko pracownicą i wprawny obserwator wyłapałby niezadowolenie w jego spojrzeniu, w końcu mógł nie mieć ochoty by dzielić się z nią szczegółami porwania. Bo wciąż jednak było to porwanie, jakkolwiek absurdalnie by to nie wyglądało w obecnej sytuacji. Szeolowi nikt nie groził bronią, nikt nie trzymał w zamknięciu, po prostu dali mu do zrozumienia że obecny tu mężczyzna bardzo chce się z nim spotkać i do niego doprowadzili. Nikt poza najemnikiem nie był tu uzbrojony.
Dora przygryzła dolną wargę, przeskakując spojrzeniem z Silvera na Szeola i z powrotem.
- Ty też usiądź - poprosił właściciel przybytku. Zabrzmiało to bardziej jak polecenie, ale krótki gest dłoni, wskazujący wolne krzesło był bardzo kurtuazyjny. Dora przysunęła też w stronę tego miejsca czysty talerz i sztućce. Zapach unoszący się w powietrzu sprawiał, że ciężko było się oprzeć. Z całą pewnością kucharzom nie płacili tu mało. Wzrok Gate'a przyciągnęło jakieś mięso, tak delikatne że aż rozpadało się przy najlżejszym naciśnięciu widelca i nieznane mu warzywa. Równie dobrze mogło to być coś tutejszego, jak i sprowadzonego z innej planety - Szeol nigdy przedtem nie był na Ziemi, nie miał więc doświadczenia. Obok pustego talerza stanął wysoki kieliszek i opróżniona do połowy butelka wina, którą czarnowłosa ostrożnie przesunęła w jego kierunku.
- Siądź Szeol, proszę - odezwała się, z powrotem splatając dłonie na udach. Wbiła w niego przepraszające spojrzenie. - Posłuchaj, ja nie chciałam żeby do tego doszło, nie wiedziałam...
- Dora - rzucił karcąco starszy mężczyzna, przerywając kobiecie i ucinając jej próby tłumaczenia. Pokręcił głową, więc zamilkła posłusznie i skupiła się z powrotem na brzegu swojej sukienki.
Poczekał chwilę, aż porwany zdecydował się dołączyć do nich przy stole, albo jasno stwierdził że nie zamierza tego robić i dopiero wtedy padły słowa, które można było potraktować jako częściowe wyjaśnienie.
- Przepraszam, że odwołaliśmy się do tak drastycznych środków, ale nie mieliśmy wyjścia - powiedział Silver powoli, wycierając usta szarą serwetką. - Dora postanowiła działać bez uprzedzenia, a nie mogę pozwolić sobie na taką nieostrożność.
Odchrząknął i na długo zamilkł, wpatrując się w swój talerz. W końcu westchnął ciężko.
- Zastanawiam się ile już wiesz i jak dużo się domyślasz. Rozumiem, że sytuacja w jakiej się znalazłeś nie należy do codziennych, ale zrozum... To była desperacja. Prawie tak wielka jak ta, która skłoniła Dorę do tak durnych pomysłów - ostatnie słowa wypowiedział z wyraźną irytacją, co sprawiło że kobieta żachnęła się.
- To nie miało być tak! Nikt nas nie widział...
- Zaświaty - wysyczał Silver w odpowiedzi. - Zaświaty, do diabła, Dora, jak bardzo głupia jesteś?
- Nikt nas nie sły...
Trzaśnięcie pięścią w blat urwało tę wypowiedź w połowie. W oczach dziewczyny zalśniło poczucie niesprawiedliwości, a usta zacisnęły się w wąską kreskę. Odsunęła krzesło od stołu i wstała, by przejść do okna i stanąć tam, tyłem do nich, z rękami splecionymi na klatce piersiowej. Jej luźno rozpuszczone włosy sięgały do połowy pleców. Skoro Silver nie chciał, żeby brała udział w tej rozmowie, to nie zamierzała. Mężczyzna rozluźnił zaciśniętą dłoń i przetarł nią obrus, prostując nieistniejące zagięcia.
- Przepraszam jeszcze raz - rzucił cicho i sięgnął po kieliszek z winem.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Szeol Gate
Awatar użytkownika
Posty: 154
Rejestracja: 16 maja 2014, o 16:45
Miano: Szeol Gate
Wiek: 27
Klasa: Szturmowiec.
Rasa: Człowiek.
Zawód: Łowca głów, pilot
Lokalizacja: Dominikana (posiadłość)
Kredyty: 22.020

Re: [DOMINIKANA] Posiadłość

17 lut 2016, o 01:38

- Postoję, czuję się bardziej komfortowo.
Nie miał zamiaru robić niczego, co chcieli ci ludzie. Czego jeszcze? Proszą go? Nie mogli go grzecznie poprosić, gdy trzeba było przetransportować go na Ziemię? Nikt nie musiał go znienacka usypiać. Na Omedze. W ciemnym zaułku. Cholera, najlepsze miejsce na takie rzeczy. Po prostu powinien czuć się bezpieczny po nagłym straceniu filmu w takim obskurnym miejscu, jakim jest tamta stacja. Pieprzenie o Szopenie, jebać kulturę osobistą. Kolegom porywaczom zabrakło jej już w miejscu urodzenia Szeola.
Szeol zerknął na talerz, który przysunęła Dora.
- Wygląda dobrze, ale zjem na mieście. Dziękuję za gościnę, wystarczyła niezapowiedziana przez nikogo przejażdżka.
Nie zamierzał dołączyć. Rzeczywiście był głodny i spragniony, ale nie miał zamiaru jeść z ludźmi, którzy go oszukali i porwali, i jeszcze za to przepraszają. Kuriozalna sprawa. Zaczął zastanawiać się co takiego w swoim życiu spieprzył, że wzięli się za niego tacy zawili ludzie. Komu w brudnych butach wszedł w interesy, że trzeba było go aż "pożyczać" z klubu? Życie najemnika to całkiem popieprzona sprawa.
Mimo wszystko mężczyzna słuchał co do powiedzenia mają ci ludzie. Uniósł brew, gdy siwy mężczyzna walną dłonią o blat, by uciszyć kobietę.
- Myślę, że moje usługi można zdobyć łatwiej i przy okazji nie wkurwiając mnie. Szczyt desperacji, mówi pan, dobra suma równa się dyskrecja na całego. Są roboty, których nie wykonam, ale bez przesady. Może jakby ktoś tu ładnie poprosił o spotkanie, to nie skończyłoby się na tym obrazie. Rozumie pan, celuję w tą uroczą blondynkę z broni, w pańskim własnym domu. - Popatrzył się na Dorę i chwilę się namyślił, co odpowiedzieć na przeprosiny. - Ależ nic się nie stało, to tylko przejażdżka przez pół galaktyki w totalnej nieświadomości.. Mimo wszystko da się milej i cieplej załatwiać interesy, nawet z takimi jak ja. Nie strzelam na pierwszej randce.
ObrazekObrazek ObrazekObrazekObrazekObrazek Osiągnięcia postaci, informacje dla MG Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [DOMINIKANA] Posiadłość

17 lut 2016, o 18:37

- Tak, nie da się tego nie zauważyć - odparł Silver na przypomnienie faktu, że Irina nadal tkwiła na muszce gościa honorowego. Nadal utrzymywała w miarę pokerową minę, ale nie była w tym doskonała. Zaciśnięte w pięści dłonie oparła o stół, nie sięgając nawet po kieliszek ani o kawałek mięsa. W końcu świadomość, że w każdej chwili może się rozpętać piekło, nie zachęca do spokojnego spożywania obiadu. Jeden strzał by jej nie zabił - w końcu była ochroną obiektu, nie miała hełmu ale jej generator tarcz czuwał. Bardziej martwiła się teraz zapewne o całą resztę tu obecnych. Silver zażyczył sobie prywatnego spotkania z najemnikiem i nie jej było oceniać, ale ona z całą pewnością załatwiłaby to inaczej.
- Nie mam z tobą żadnych interesów do załatwienia - rzucił starszy mężczyzna, a w jego głosie odmalowała się wyraźna irytacja. Jeśli nie złość. - Nie chcę od ciebie niczego, nie potrzebuję twoich usług. Jeśli chcesz, możesz odwrócić się i wyjść w tym momencie. Jak widzisz, nikt cię tu nie trzyma. Sądziłem jednak że możesz być zainteresowany rozmową ze mną, bo zapewne masz sporo pytań.
Dora drgnęła i odwróciła się bokiem do nich, jednocześnie nie chcąc się wtrącać, skoro została tak bezczelnie uciszona i nie umiejąc zrezygnować z kontrolowania sytuacji której poniekąd była przyczyną. Wciąż jednak miała skrzyżowane ręce i gdy ktoś na nią spoglądał, ona odwracała wzrok. Bo plaża przecież była fascynującym widokiem, czyż nie?
- Nie zabrali cię stamtąd dlatego, że czegoś od ciebie chcieli, albo chciałem ja. To nie był rozkaz, nawet o tym nie wiedziałem. Mieli zgarnąć Dorę, która pałętała się po Omedze jak jakaś... - machnął ręką, nie zamierzając dokańczać tego zdania - zamiast występować na Aite. Myślała że jest taka sprytna, ale cóż. Nie jest.
Czarnowłosa prychnęła i uniosła głowę w wyniosłym geście. Wciąż jednak błądziła spojrzeniem po sylwetce i twarzy Szeola. Na stacji widziała go w zupełnie innym świetle - tym brudnopomarańczowym półmroku, w błyskach stroboskopów Zaświatów, potem w ciemności alejek. Teraz stał przed nią w dziennym świetle ziemskiego słońca i był raczej dość mocno wkurwiony.
- Nie mogę sobie pozwalać na taką nieostrożność i Dora o tym wie. Ukrywanie się przez pół życia przed ludźmi, z którymi nie chcę mieć do czynienia nie jest łatwe, zwłaszcza jak jednocześnie chcesz żyć na poziomie, a nie zostać kaleką w jakimś wychodku galaktyki jak Omega i żyć na zasiłkach, albo tym, co się wyżebrze - zdjął ręce z blatu i odsunął się, razem z krzesłem.
Tylko że to nie było krzesło. Silver wyjechał zza stołu na wózku inwalidzkim, a przykryta szarym kocem noga była tylko jedna. Podjechał na drugi koniec stołu, zatrzymując się tuż za plecami Iriny. Wózek działał bezgłośnie i bezwysiłkowo, pytanie tylko dlaczego mężczyzna nie zdecydował się na protezę. Ale z jakiegoś powodu nogi nie posiadał, może więc dlatego nie wstał by przywitać swojego gościa.
- Powinienem się przedstawić, prawda? Nazywam się Madd Silver i pod tym nazwiskiem znają mnie ci, którzy wiedzą o moim istnieniu - nie spuszczał wzroku z najemnika. - Kiedyś jednak nazywałem się inaczej. Maderin Gate. Może brzmieć znajomo.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Szeol Gate
Awatar użytkownika
Posty: 154
Rejestracja: 16 maja 2014, o 16:45
Miano: Szeol Gate
Wiek: 27
Klasa: Szturmowiec.
Rasa: Człowiek.
Zawód: Łowca głów, pilot
Lokalizacja: Dominikana (posiadłość)
Kredyty: 22.020

Re: [DOMINIKANA] Posiadłość

22 lut 2016, o 23:59

- Mogę być zainteresowany rozmową? W sumie to tak, chociaż jeszcze przed nieplanowanym przyjazdem tutaj, nie słyszałem o panu i tym bardziej nie byłem żądny rozmowy oraz zadawania pytań. W sumie to po co?
Sytuacja jasno pokazywała, że w tym momencie to Szeol i siwy gospodarz, byli kluczowymi osobami. Reszta zaś zeszła na drugi plan.. może nawet trzeci. Całkiem dziwna sytuacja, bo poczuł się kim ważnym w zupełnie obcym mu gronie. Jednakże nawet mimo tego uczucia, mężczyzna nie opuścił broni - nie miał zamiaru dać się rozproszyć.
Jeden pistolet opuścił, gdyby zaszła potrzeba, zdążyłby otworzyć skuteczny ogień z jednej i w mgnieniu oka kontynuować ostrzał z drugiej. Bo wcale nie chciał go odkładać.
Od czasu do czasu zerkał na Dore, starzec mówił o jej występach i konsekwencjach, jakby było poważne.. Ale nadal siedziała tu z nimi, nawet stroiła miny, kiedy słyszała gdy wspomina się o tym co zrobiła. Czyli najwidoczniej ma straszne fory - przymykają oko na jej najgorsze, może kosztowne wygłupy.
Uniósł brew na widok starca na wózku. Miał rację, raczej trudno było by mu poradzić sobie na Omedze - tam przyszłość ma tylko czerwony piasek i kula w głowie, kradzież. Miał jedną nogę, co zdziwiło Szeola; takie osoby jak on, dobrze ustawione kredytowo - co widać było na załączonym obrazku - nie powinny mieć problemu z takimi rzeczami jak mechaniczny odpowiednik nogi. Cóż, może nie każdy przepada za takimi rzeczami, wśród istot w kosmosie, istnieje naprawdę dużo osobliwości.
Kiedy zaś Madd, podający się za Maderina Gate'a, przedstawił się jako jego zmarły ojciec, najemnik natychmiastowo wytrzeszczył oczy w niedowierzaniu i wycelował drugi pistolet w Silvera.
- Kurwa, kpisz sobie ze mnie? - powiedział głosem pełnym nerwów. Bo kto chciałby, żeby ktoś żartował z martwych, bliskich ludzi? - Po co powołujesz się na ludzi, którzy nie żyją dłużej niż tu jestem? Co? I niby mam uwierzyć, że jesteś moim ojcem, tak jak ona moją siostrą? Boje się uwierzyć, bo za pierwszym razem, gdy łyknąłem historię o rodzinie, to dostało mi się po łbie i przy okazji wygrałem darmową przejażdżkę po galaktyce. Cześć tato, miło Cie widzieć, fajnie, że mówisz mi o sobie po pierdolonych 27 lub 8 latach. Zapomniałeś mi kupić prezent na kilka ostatnich urodzin.
Karnawał, plot twist większy jak śmierć na końcu drogi. Ta, cholera, i to wszystko ma się trzymać kupy. Nawet jeżeli się trzyma, to to gówno okropnie cuchnie. Pieprzona karuzela, żeby to jeszcze inaczej wyglądało - po dobroci. Ni chuja, nie łyknę tego tak łatwo. Wole gryźć piach, niż znowu dostać jakieś gówno w szyję. Pomyślał
ObrazekObrazek ObrazekObrazekObrazekObrazek Osiągnięcia postaci, informacje dla MG Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [DOMINIKANA] Posiadłość

25 lut 2016, o 16:52

Silver cofnął się nieco, jakby odległość miała stanowić zabezpieczenie przed bronią palną. Nie wyglądał na przestraszonego, tylko ten ruch wózka go zdradził. Jedyną obecną tu osobą z ochrony była Irina i ona też postanowiła zareagować. Nie miała broni, więc zbyt wiele zrobić nie mogła, poza wskoczeniem pomiędzy Szeola a swojego pracodawcę. Uniosła przed siebie wyprostowane dłonie, jakby chciała uspokoić najemnika. Ale na jej twarzy odmalowało się to samo zaskoczenie, co na twarzy młodego Gate'a, jeśli nie większe. Nie zdawała sobie do tej pory sprawy z tego, że prowadzi syna swojego szefa. Być może faktycznie było między nimi trochę podobieństwa - to samo chłodne spojrzenie, linia włosów. Stanowił to brakujące ogniwo między Dorą, a Szeolem. A jeśli to była pułapka i wszystko było kłamstwem, to bardzo dobrze przygotowanym.
- Wiem - starszy mężczyzna odparł nerwowo na zarzut. - Wiem to wszystko. Mam wiele argumentów, ale... nie wyglądasz jakbyś teraz miał ochotę ich słuchać.
Zerknął w stronę swojego miejsca i po chwili namysłu zawrócił, by przejechać tam z powrotem. Gdy dosunął się do stołu, sięgnął po kieliszek z winem i napił się z niego, mało elegancko pochłaniając na raz całą zawartość. Nie wiadomo skąd zaraz przy Szeolu pojawiła się Dora i położyła dłoń na jego ramieniu, zakładając, że nie poskutkuje to jej utratą, albo kulką w głowie, bo przecież siostrze nic nie zrobi. Albo po prostu była nieostrożna. O tym świadczyłoby jej zachowanie jeszcze na Omedze, gdzie to wszystko się zaczęło.
- Szeol, błagam, uspokój się - wysyczała. - Przestań wymachiwać bronią jak nikt inny jej tu nie ma i drzeć się jak skrzywdzone dziecko. Przepraszam że tak wyszło, z tym uśpieniem, mi też to zrobili żebym nie protestowała, bo uznali że skoro uciekłam to muszę planować coś absolutnie najgorszego, jak wydanie ojca Cerberusowi.
- Dora!
- No co? Chyba zamierzałeś mu to w końcu powiedzieć? Czy nie? - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. - Ja jestem nieodpowiedzialna, ale ty jesteś pieprzonym cholerykiem. Ogarnij się. Zobacz, gdzie jesteś.
Za oknem pogoda była iście sielankowa. Ludzie z plaży już zniknęli, pewnie znajdując sobie nowe, ciekawsze zajęcie niż opalanie się na leżakach. Poza Iriną, która miała na sobie pancerz, nikt tutaj nie wyglądał jakby stanowił dla niego zagrożenie. Co mógł mu zrobić Silver? Rzucić w niego swoim wózkiem? A Dora? Raczej nie miała czarnego pasa w karate, żeby teraz go unieszkodliwić. Faktycznie, mimo wszystkich nerwów i emocji zachowywał się absurdalnie. Stał w jadalni, mierząc do wszystkich z dwóch różnych broni jednocześnie i drąc się jak szaleniec.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Szeol Gate
Awatar użytkownika
Posty: 154
Rejestracja: 16 maja 2014, o 16:45
Miano: Szeol Gate
Wiek: 27
Klasa: Szturmowiec.
Rasa: Człowiek.
Zawód: Łowca głów, pilot
Lokalizacja: Dominikana (posiadłość)
Kredyty: 22.020

Re: [DOMINIKANA] Posiadłość

28 lut 2016, o 22:24

Pociągnięto za sznurki nienawiści, może głęboko ukrytego, dawnego i stłamszonego bólu. Na pewno żalu. Dobrze, że te negatywne uczucia nie pociągnęły za nic innego, na przykład spust od pistoletu. Żadnego zewnętrznego piekła, tylko płomień w środku. Może tylko płomień z ust, jak smok, "albowiem nienawiść kryje się w każdym wyplutym słowie".
Niepojęte, dawno nie był tak bardzo wzburzony, wyprowadzony z psychicznej równowagi. Granica pomiędzy spokojem i przeciwieństwem owego stanu, teraz tak mocno się zatarła; mężczyzna zapomniał o niej jak ludzie o proteanach.
Pojawianie się po tylu latach w życiu już dawno dorosłego Szeola, nie było chyba dobrym pomysłem. Omega nie była łatwa pod wszystkimi względami, nie było proste dorosnąć tam i wyrwać się z szamba. Najemnik już po samej nazwie swojego "zawodu", nie mógł powiedzieć, że wyrwał się ze szponów stacji. Mimo wszystko był lepszym człowiekiem, niż na jakiego wyglądał. Pewne nawyki pozostały.
- Tony argumentów na dwadzieścia osiem lat? Nieźle. - Nie zszedł z tonu, nie obchodziło go wcale, że kogoś tutaj straszył. Na pewno nie w tym momencie, gdzie wszystko się w nim gotowało tak okropnie. Blisko było do tego, żeby reakcje dochodziły tutaj tak gwałtownie jak na słońcu... Bo gorąco już było. - Chyba nie oczekiwał pan, że od tak wszystko będzie kolorowe? To nie jest bajka, Omega też nią nie jest.
Trochę tego czasu minęło od rozstania, jeżeli tak to można określić. Przecież nigdy go nie widział, on go po prostu porzucił, jeszcze przed narodzinami. Omega to nie był łatwy świat, na pewno nie chciał takiego losu dla swojej matki i dla swojej kobiety oraz ich dzieci, jeżeli życie na te rzeczy pozwoli, to również wolałby dać im inne miejsce do życia. Tylko nie to miejsce. Zostawienie ich tam, żeby tu się pławić w luksusie na pewno nie był aktem miłości.
Poczuł rękę na swoim ramieniu i natychmiastowo wyszedł z tej sytuacji, odsunął się lekko, nadal nie przestając celować w ochroniarza. To nie było coś, na co mógł w tym momencie pozytywnie zareagować.. Nie w chwili, gdy czuł się z lekka jak zaszczuty pies.
- Co ty robisz dziewczyno? Mam tu broń, nawet dwie. - W tym momencie podniósł drugą, wycelował ją w Dore. - Więc nie zachowuj się jak idiotka, tak jak zrobiłaś to na Omedze.
Odpowiedział, może przerywając Dorze, może przed nią.. Choć jej słowa jeszcze bardziej go ukuły, w takim stanie łatwo kogoś dotknąć.
- O kurwa, "skrzywdzone dziecko". Silver, pokazywałeś kiedyś tej dziewczynie jak wygląda prawdziwe życie? "Przepraszam, że tak wyszło", ty chyba nawet nie wiesz co wyszło i jak wyszło. Z naszej dwójki powinnaś zachowywać się jak reszta, nie jesteś niezniszczalna jak nikt z nas. Ciesz się, że tatuś ma ludzi, bo dawno leżałabyś w pieprzonym ciemnym zaułku. - Na chwilę zamilkł i opuścił pistolet wycelowany w Dorę, trochę się opanował. Starał się mówić spokojnie jak wcześniej, choć było widać po nim gniew. - Cerberus! Dzieci, które zostawiasz na najgorszej stacji we wszechświecie... Może jeszcze potomek tego całego Jezusa, co?
No i dalej brnęli w historię z książek, opowieści barowych pijaczków, chwalących się swoimi wyimaginowanymi przygodami, w listy gończe widziane jedynie w wiadomościach. Cerberus..
ObrazekObrazek ObrazekObrazekObrazekObrazek Osiągnięcia postaci, informacje dla MG Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [DOMINIKANA] Posiadłość

5 mar 2016, o 00:16

Kiedy lufa pistoletu skierowała się w stronę Dory, zrobiła w przerażeniu dwa kroki do tyłu, a w jej oczach zalśniły łzy. Zdecydowanie nie należała do jego świata, była tak bardzo inna od wszystkich kobiet które w życiu spotkał, że bardziej chyba się nie dało. Nie miała pojęcia o Omedze, o tym jak rozmawia się z kimś, kto był najemnikiem od piętnastu lat, nawet o tym, że nie kładzie się ręki na ramieniu kogoś, kto trzyma palec na spuście i jest absolutnie wściekły. Reakcja Szeola sprawiła, że czarnowłosa zacisnęła dłonie w pięści i na chwilę przestała oddychać. Przynajmniej do momentu, dopóki nie opuścił pistoletu. Wtedy dopiero zamrugała, a łzy spłynęły po jej policzkach.
- Przepraszam - wyszeptała w przerażeniu. - Przepraszam.
Nie była w stanie powiedzieć nic więcej, jakby pierwszy raz w życiu ktoś jej groził. W końcu była tylko tancerką, żyjącą w swoim muzycznym świecie i nieświadomą tego, że istnieje jakaś ciemniejsza strona galaktyki. Ta, w której wychował się Gate. Chciała odnaleźć brata, nie psychopatę, którego jeszcze na siłę sprowadziliby na Ziemię i który teraz stanowił zagrożenie dla niej i dla jej ojca. Chciała spędzić z nim wieczór, poznać go lepiej i kto wie, może kiedyś z nim tu przylecieć, ale to wymagało czasu. Nie tak to wszystko miało wyglądać i ten żal pomieszany z absolutnym przerażeniem odmalował się na jej twarzy tak wyraźnie, że właściwie nie musiała tego tłumaczyć.
Silver był dużo spokojniejszy. Najwyraźniej liczył na to, że Szeol jednak ma coś względnie poukładane w głowie i nie postrzeli bogu ducha winnej dziewczyny tylko za to, że próbowała go na swój nieudolny sposób uspokoić. I chyba słusznie. Ale mimo wszystko jego rysy stwardniały. Gdyby mógł, poderwałby się pewnie ze swojego wózka i zareagował, ale nie miał za bardzo wyjścia, jak uczestniczyć w rozmowie dość biernie.
- Nie pokazywałem - odparł na pytanie syna. - Chciałem jej tego oszczędzić. Nie każdy musi spać z pistoletem pod poduszką. Dora nigdy nie musiała i tak miało pozostać. Nie obwiniaj jej za nic, z tego co rozumiem to tylko wymyśliła sobie, że znajdzie brata, poza tym nie zrobiła nic złego. I porozmawiaj ze mną spokojnie, albo odwróć się i wyjdź.
Trudno było nie zauważyć wściekłości, jaka powoli zaczynała ogarniać starszego mężczyznę. Dłoń trzymająca kieliszek zaciskała się na niej kurczowo, tak, że szkło lada moment mogło pęknąć. Zapewne nie tak wyobrażał sobie spotkanie po latach z synem, jeśli w ogóle wyobrażał je sobie jakkolwiek.
- Z Jezusem nie mam nic wspólnego - warknął. - I wiem, że Omega nie jest bajką. Jeśli sądzisz, że zostawiłem tam was i wróciłem sobie tutaj, do słońca i lazurowego morza, pławić się w bogactwie, to chyba jesteś idiotą. Zapracowałem na to później, jak już pozbyłem się starej tożsamości, starego wyglądu i starych znajomych. Nikt nie miał pojęcia kim jestem. Do teraz - zerknął na skołowaną Irinę. Blondynka nie miała pojęcia co się dzieje, zdezorientowanym wzrokiem obserwowała Szeola, ale nic nie rozumiała. Bycie wplątanym w jakieś rodzinne problemy, i to dużo większe niż się mogła kiedykolwiek spodziewać, trochę ją przerastało. - Nie zaoferowałem ci życia w luksusie do tej pory i teraz też tego nie zrobię, przepraszam - znów napił się wina. - W najbliższych dniach znowu będę musiał zniknąć, tylko tym razem dokładniej niż ostatnio. Nie będę znów ściągać problemów na rodzinę.
Dora uniosła na niego zaszklony wzrok. Ta rewelacja odbiła się na niej chyba jeszcze bardziej, niż fakt, że Szeol groził jej bronią. Nie odzywała się jednak, zbyt przez najemnika zastraszona. Ojciec był dla niej ważny i teraz informował, że zniknie z jej życia tak samo, jak zniknął przedtem z życia Szeola. Osunęła się na krzesło, przykładając dłonie do skroni. Wyglądała, jakby miała zaraz zemdleć i chyba właśnie zaczynała tracić pion.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Szeol Gate
Awatar użytkownika
Posty: 154
Rejestracja: 16 maja 2014, o 16:45
Miano: Szeol Gate
Wiek: 27
Klasa: Szturmowiec.
Rasa: Człowiek.
Zawód: Łowca głów, pilot
Lokalizacja: Dominikana (posiadłość)
Kredyty: 22.020

Re: [DOMINIKANA] Posiadłość

7 mar 2016, o 23:30

Nie zamierzał być w żadnym stopniu wyrozumiały dla Dory, dla nikogo. Miał cholerne prawo czuć się wkurwiony i może nie dawało to jeszcze mocy do rozstrzelania osób znajdujących się w pokoju, ale nie przeszkadzało w mierzeniu do nich. Z broni, oczywiście. Przy okazji zapewniało jakieś poczucie bezpieczeństwa, nawet jeżeli złudne, to mimo wszystko odpowiadało to w momencie Szeolowi. Wkurwionemu najemnikowi.
Nie wzruszył go ani trochę widok nieświadomej idiotki, która wszystkich aspektów życia na szczęście i nieszczęście nie posmakowała. Aż do teraz, oczywiście; nie mogłaby być szczęśliwa po drugiej stronie, gdyby nie zaznała duszą goryczy, słodko-gorzkiego smaku tej prawdziwej rzeczywistości. Niezakłamanej. Czas najwyższy nauczyć się kilku praktyczniejszych rzeczy, których nie uczą w żadnej szkole.
- Nie chcę od ciebie nic - sam potrafię zadbać o swoje potrzeby i swoją dupę... Choć przyznam, czasami miewam z tym problemy - odpowiedział bez zakłamania. Był coraz spokojniejszy, chociaż broń nadal była wycelowana i gotowa. - Chyba nie będę tęsknił za kimś, kto tylko może być moim ojcem. Jednak jak już mnie tu przytaszczyłeś, porwałeś i przewiozłeś przez pół galaktyki, to przynajmniej porozmawiajmy.
Cholernie nie dało się nie zauważyć jak starzec powoli zaczynał się denerwować i było to całkiem zrozumiałe zachowanie. Obcy celujący z broni do osób w domu, konkretnie nieprzyjemna sytuacja.
- Ale nie potrzebuję widowni, chyba się mnie nie boisz. W cztery oczy, jak... ojciec z synem?
Nic nie stało na przeszkodzie, żeby z nim porozmawiać. Nie wykazywał wyższych emocji, jak Szeol. Po prostu był, chociaż oczywiście był winien swoich słów, i przynajmniej części czynów. Nadal nie był przekonany, że to jego ojciec, ale mimo wszystko można było przynajmniej spróbować rozwiązać tą sprawę... W dość nietypowym stylu, jeżeli chodzi o najemnika, bo nie pistoletem a słowem.
ObrazekObrazek ObrazekObrazekObrazekObrazek Osiągnięcia postaci, informacje dla MG Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [DOMINIKANA] Posiadłość

11 mar 2016, o 11:10

Dora w jakiś sposób powstrzymała się przed zemdleniem na oczach wszystkich tu zebranych. Może pomógł jej w tym fakt, że Szeol uspokoił się nieco i choć nie był niesamowicie miły i nie rzucił się ojcu na szyję, to przynajmniej przestał się na wszystkich drzeć. Nie wyglądała, jakby źle się czuła z nieznajomością tej ciemniejszej, trudniejszej strony życia. Jakkolwiek nie podchodziłby do tego Gate, jednak istniała część galaktyki, która była nieskażona agresją i bezwzględnością. Bywali ludzie, którzy nigdy nie mieli pistoletu w dłoni, a prawidłowe założenie pancerza byłoby dla nich zadaniem nie do przejścia. Dora była tancerką, nie najemnikiem, miała do tego prawo, zwłaszcza, że z tego co mówiła, ojca tylko odwiedzała raz na jakiś czas, mieszkając na co dzień z matką.
- Dobrze - po chwili namysłu Silver skinął głową. Nawet jeśli słowa "jak ojciec z synem" potraktował jako sarkazm, sama chęć rozmowy była już ogromnym krokiem naprzód. Nie uśmiechnął się, nie podniósł się z wózka żeby przytulić swoje odnalezione dziecko, po prostu wyraził zgodę.
- Irina, odprowadź Dorę do jej pokoju. Dopilnuj, żeby nie sterczała jak kołek pod drzwiami - polecił.
Czarnowłosa dziewczyna poderwała się z krzesła, chcąc zaprotestować, ale ostre spojrzenie rzucone jej przez ojca powstrzymało ją natychmiast. Ich układ był prosty - albo wszystko było tak, jak Silver sobie zażyczył, albo zachowywał się tak wobec niej, bo był wściekły na to, do czego doprowadziła. Z jakiegoś powodu ukrywał się nawet przed własnym synem, a ona bezmyślnie postanowiła go znaleźć i uświadomić. Bez pytania. Mógł być wściekły.
- Idź - powtórzył, głosem nieznoszącym sprzeciwu, więc kobiety ruszyły w stronę drzwi.
Wtedy wybuch gdzieś w odległej części kompleksu sprawił, że podłoga pod nimi zadrżała, zatrzymując je w miejscu. Potem rozległy się pierwsze strzały, słyszalne przez uchylone okno. Irina natychmiast spięła się cała, odciągając Dorę od drzwi. Silver zbladł wyraźnie i zacisnął ręce na brzegu stołu.
- Za późno, szlag by to... - syknął, przenosząc spojrzenie na swoją ochroniarz. - Irina, zablokuj główne wejście. Potrzebuję swojej protezy - odblokował koła wózka i nagle całkowicie ignorując Szeola, skierował się w stronę drzwi za plecami, prowadzących najwyraźniej do sypialni, albo jakiegoś generalnie bardziej prywatnego pomieszczenia, niż wspólna jadalnia.
- A ja potrzebuję swojej broni - blondynka doskoczyła do Gate'a i wyciągnęła rękę, wbijając w niego wyczekujące spojrzenie. Cokolwiek się działo, wyglądała, jakby była na to przygotowana, tak samo zapewne jak cała reszta licznej ochrony. Ale wybuch brzmiał, jakby atakujący się nie pieścili i roznieśli już jedną trzecią kompleksu, więc nie było do końca wiadomo jak wyglądała sytuacja. Spojrzenie Iriny było zdeterminowane i skupione. W przeciwieństwie do Dory, która stała na środku, w tej swojej czarnej sukience, spetryfikowana i niezdolna do jakiegokolwiek działania, ze swoimi wielkimi oczami przeskakującymi z drzwi na Szeola i z powrotem.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Szeol Gate
Awatar użytkownika
Posty: 154
Rejestracja: 16 maja 2014, o 16:45
Miano: Szeol Gate
Wiek: 27
Klasa: Szturmowiec.
Rasa: Człowiek.
Zawód: Łowca głów, pilot
Lokalizacja: Dominikana (posiadłość)
Kredyty: 22.020

Re: [DOMINIKANA] Posiadłość

21 mar 2016, o 23:20

Wszystkie te wydarzenia były pewną siłą, jakby energią cieplną, powodującą topnienie lodu. W tym wypadku głęboko schowanych uczuć. Te zbyt mocno szarpnięte, wybuchły siłą, którą nie było dane zliczyć żadnym urządzeniem pomiarowym. Przynajmniej żadnym obiektywnym.
Nie oczekiwał nigdy od życia więcej, niż sam zdołał wyrwać. W sumie to dobrze żyło mu się z zakłamaną prawdą i zapomnianym żalem - w końcu ułożył sobie to wyjątkowo dobrze, pozornie w konstrukcję niezniszczalną. Pozornie ostatnie dwa dni pokazały jak bardzo się mylił. Teraz błędy, których nie mógł być nawet świadom, dawały się we znaki w postaci negatywnych odczuć. Czy miał prawo się tak zachowywać? Raczej nikomu obecnemu nie jest dane tego oceniać.
Był jednocześnie zadowolony i zaskoczony tym jednym słowem Silvera. Nie spodziewał się, że po tym wszystkim wynegocjuje takie warunki rozmowy. Choć z drugiej strony, tej z tyłu głowy, coś mu pukało, iż sytuacja ta musi być nadal najbardziej korzystna oraz bezpieczna dla siwego starca - inaczej by się nie godził, bo w innym wypadku byłby cholernym szaleńcem. Przecież Szeol krzyczał i mierzył do każdego z broni.
Dość zastanawiająca persona.
Jednak jak to bywa w życiu najemnika, jego chwilowy łut szczęścia musiał zostać jak najszybciej przerwany. Jakby był nieplanowanym, niechcianym wydarzeniem, które jak najszybciej trzeba było usunąć ze scenariusza podpisanego "pokrzyżowane życie powykręcanego człowieka".
Wybuch.
Cholerny wybuch w odległym miejscu budynku. Eksplozja, która pokrzyżowała możliwe bardzo miłą pogawędkę z osobą, która podawała się za ojca Szeola. Kolejny niepotrzebny zwrot akcji w życiu zwykłego, szarego siepacza za pieniądze. Jakby los się uparł, że akurat temu trzeba trzeba uprzykrzać życie najlepiej przez całe życie. Takie hobby.
Zachował spokój, już nie takie rzeczy w życiu słyszał i widział. Przeszedł przez różne sytuacje.
- Także twój Cerberus zawitał. Zamiast blokować drzwi, to powinniśmy stąd spieprzać, jeżeli to oni.
Nie miał zamiaru umierać w cudzej wojnie, bitwie czy niedokończonych sprawach. Chciałby stąd uciec, gdyby była taka możliwość... Mimo wszystko nie miał zamiaru też umierać bez żadnego oporu - ścisnął swój pistolet, bo od niego zależało bezpieczeństwo jego osoby i przy okazji - przynajmniej na ten moment - wszystkich w tym pomieszczeniu.
Lekko zawahał się przed rzuceniem blondynce pistoletu, ale ostatecznie to zrobił. Głupio i nawinie, ale to zrobił.
- Strzel mi w plecy, a wrócę do żywych i zabiorę cie ze sobą - powiedział twardym, zdecydowanym tonem, jakby był pewien tego co zrobi w razie takiego wypadku. Nawet nie popatrzył w stronę kobiety, po prostu szedł w stronę drzwi, żeby pomóc je sprawniej zablokować.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek ObrazekObrazekObrazekObrazek Osiągnięcia postaci, informacje dla MG Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [DOMINIKANA] Posiadłość

14 kwie 2016, o 23:29

Wyświetl wiadomość pozafabularną - Nie będziemy tu zostawać, w bocznym pokoju mam zejście do batyskafów - warknął Silver w odpowiedzi na poradę Szeola. Nie był zły na niego, tylko na całą sytuację, która była skrajnie beznadziejna. Wózek szybko przejechał do sąsiedniego pomieszczenia i zniknął za drzwiami, najwyraźniej w celu zamontowania wspomnianej protezy. Z jakiegoś powodu nie nosił jej na co dzień, ale teraz nie zamierzał jeździć bezradnie, jakby żyli jeszcze w dwudziestym wieku.
Irina przyjęła swoją broń, a na jej twarzy odmalowała się lekka ulga. Przypięła sobie pistolet do biodra, chwilowo jeszcze nie widząc nikogo, do kogo miałaby celować, nie uznając Gate'a w tej chwili za przeciwnika. Przewróciła oczami i dobiegła do drzwi, wsłuchując się w dobiegające zza nich dźwięki.
W pomieszczeniu odezwał się interkom.
- Są wszędzie! Utraciliśmy kontakt z sektorem pierwszym, sektor drugi ponosi ciężkie straty. Całą ochrona otrzymała rozkaz odwrotu do części centralnej - głos mówiącego mężczyzny był względnie opanowany, ale trudno było nie słyszeć w nim przerażenia. Nawet jeśli Silver posiadał mnóstwo ochrony, do tej pory póki co nie była potrzebna, więc przez te lata mogli się rozleniwić. Tego ataku z całą pewnością się nie spodziewali. - Strzelają do wszystkich, nawet do personelu cywilnego! Sektor drugi stracony! Ochrona spróbuje się do Pana przed… - coś ucięło transmisje. Irina usiłowała nawiązać z nim kontakt, jednak centrala milczała. Dopiero chwili połączenie wróciło. Słyszeli płacz mężczyzny który przed chwilą informował ich o tym co się dzieje w budynku. Ten przerodził się w przeszywający, mrożący krew w żyłach krzyk, po którym nastąpiło rozpaczliwe błaganie o litość. To z kolei nie trwało długo, z głośnika dobiegło charczenie i bulgotanie krwi wypełniającej usta młodego ochroniarza.
Głos w interkomie zmienił się, zastąpił go nowy, znacznie starszy i zupełnie nieprzejęty tragizmem sytuacji.
- Idę po ciebie, stary chuju - w tych słowach nie było nienawiści, raczej rozbawienie, ale Silver który dokładnie w tej chwili pojawił się w pokoju, zbladł i oparł się o ścianę.
Stał już na dwóch nogach, z czego jednej syntetycznej, teraz skrytej pod materiałem spodni. Wzrostem dorównywał Szeolowi, czego nie było widać przedtem, gdy siedział na wózku. Zacisnął dłonie w pięści. U jego pasa tkwił przypięty pistolet, więc też nie zamierzał pozostać bezbronnym. Dora łkała cicho, siedząc na podłodze w swojej czarnej, letniej sukience, tak absurdalnej w otaczającym ich chaosie. Na jej twarzy odmalowane było szczere przerażenie, sprawiające, że nie mogła nawet ustać.
- Musimy iść - syknęła Irina i dopadła do niej, podnosząc ją z powrotem na nogi. Tarr zapowietrzyła się, ale posłusznie dała się podciągnąć, ścierając łzy z oczu i rozmazując staranny makijaż. Kompletnie tu nie pasowała, nie miała pojęcia co się dzieje, zapewne więc będą musieli ciągnąć ją za sobą albo nieść, żeby w panice nie sparaliżowało jej gdzieś po drodze.

Wróć do „Ziemia”