Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[USA, Alaska] Cordova

13 wrz 2021, o 02:27

Wyświetl wiadomość pozafabularną Połyskujące nad nimi niebo, choć z jednej strony oferowało tysiące możliwości, ścieżek kariery i wizji przyszłości, w tej chwili wydawało się kurtyną. Nic, co było za nią nie miało w tej chwili żadnego znaczenia. Liczyło się tylko chłodne powietrze muskające po policzku i ciepłe ramię oplecione wokół kobiety. Woń trawy i górskiego powietrza wymieszana z zapachem rozsypanych wokół, błękitnych włosów grających w rytm wiejącego wokół wiatru.
Maya milczała, nie znajdując odpowiednich słów, którymi mogłaby się posłużyć w formułowaniu odpowiedzi. Uścisnęła go jedynie mocno, na znak cichego zrozumienia. Upajała się chwilą, korzystając z jego bliskości i produkowanego przeze turiańskie ciało ciepła.
Przez ostatnie miesiące ich życia splatały się ze sobą na wszelkie możliwe sposoby, wywołując szereg różnych, często sprzecznych ze sobą emocji. Oboje jednak przez długi czas stąpali swoimi ścieżkami, trudząc się rozwiązywaniem swoich poniekąd wspólnych problemów w samotności. Volyovej walka zaczęła się niemal od dnia, w którym się narodziła. Droga przez życie niebieskowłosej była drogą wiecznie pod górę, na której końcu zastała ją przepaść. Nie dostrzegając nadchodzącego zagrożenia, wykonała o jeden krok zbyt daleko, wpadając w pułapkę, z której nie było wyjścia.
Nie znalazła go na pokładzie Niezłomnego, który strącono na powierzchnię lodowatej planety. Nie było go w szpitalu, do którego ją zabrano, całą, choć nie zdrową. Nie czekało na nią w sekcji B, do której zwerbowano jej szkielet, pozostawiając duszę żołnierza gdzieś na bagnistej planecie, w zaciskających się szczękach potwora. Nie było go nawet na Illium, w dnie kieliszka odstawionego na brudnym blacie baru Horus.
Wyjście nie było oczywistą drogą, nie było światłem na końcu tunelu ani jedynymi drzwiami na końcu korytarza, których panel świecił się na zielono. Było prześwitami, nieśmiałymi obrazami tego, w jaki sposób może potoczyć się życie, z którego dawno zrezygnowała. Refleksami ciała przyzwyczajonego do samobójczego rzucania się naprzód, nadaniu imieniu Niebieskiej broni, którą uczyniło z niej Przymierze. Nieśmiałym ułożeniem swoich rzeczy na biurku w małej kwaterze Elpis, w tych krótkich chwilach pozwolenia sobie na strzępki nadziei. Poprawieniem fiołkowych kwiatów w wazonie, których zapach był dalekim wspomnieniem domu.
Jej wyjście nie okazało się zemstą, nie było też dumnym i szaleńczym spojrzeniem śmierci w oczy. Było ciemnym wnętrzem batariańskiego pojazdu w ciepłym doku Elpis i rzuconym wyzwaniem.
Reszta wieczoru była cicha i spokojna. Gdy zimno panujące na zewnątrz zaczynało zbyt mocno doskwierać, wrócili do środka. Pokój Volyovej był specyficznym obrazem wielu etapów jej życia, wyrażonych w dekoracjach, pamiątkach, zdjęciach czy zeszytach szkolnych. W szafkach chowały się stare ubrania i dyski ze zdjęciami, których odmówiła mu pokazania, nim sprytnie nie dostał się do ich zawartości gdy odwróciła się w inną stronę. Na półkach stały stare, archaiczne wręcz tomy niektórych książek, o których opowiadała mu gdy siedzieli na jednej pryczy w kajucie na Elpis. W komodach pochowane były skończone lub jedynie zaczęte projekty, hobby, które nabywała przez lata, jak i porażająca ilość materiałów naukowych, których ilość niemal przeważała czasopisma lub tomy, których cel był czysto rozrywkowy.
Gdy wreszcie zbierały ich ramiona nadciągającego snu, Cordova była już dawno w nim pogrążona. Volyova odsunęła niebieskie kosmyki z rozgrzanego policzka, odsłaniając nieco swojej twarzy w półmroku. Przyglądała mu się z zainteresowaniem, czule muskając kciukiem turiański, szorstki policzek nim przysunęła się bliżej, składając na nim pocałunek.
- Kocham cię - mruknęła, przymykając wreszcie swoje oczy i wsuwając się ciaśniej w jego objęcia. - Pamiętaj.

Noc z początku była cicha. Wydawała się trwać zaledwie krótką, złudną chwilę, nim oczy turianina otworzyły się z powrotem. Nie napotkał jednak spojrzeniem promieni słońca wstającego znad horyzontu. Świat za oknem był szary od padającego z nieba puchu, a wiatr świszczał lekko, przedostając się przez nieszczelności we framudze i wdzierając swym zimnym powietrzem do środka. Pomimo tego, że pozornie nic w pokoju się nie zmieniło, pierwszym doznaniem, jakie dotarło do świadomości Viyo był niepokój, którego źródła musiał przez kilka sekund szukać. Chłód docierał do jego ciała od strony podwiniętej kołdry, ocierał się o policzek, który napotykał zimną poszewkę zamiast ciepłego czoła niebieskowłosej.
Jego łóżko było puste.
Wierzchnie ubrania Volyovej zniknęły, choć na biurku leżał jej omni-klucz oraz generator tarcz. Odruchowo sięgając ręką do miejsca, w którym gdy zamykał oczy była Maya, napotkał metalową obudowę małego datapadu, na którym pozostawiona została krótka wiadomość.
Wiem, że nie chciałeś, żeby to tak wyglądało. Ale ja chciałam. Nie mogłabym sobie tego lepiej wymarzyć.
Kimkolwiek będę w tych innych życiach, mam nadzieję, że spędzę je wszystkie z tobą.
Dziękuję.
M
Do wiadomości dołączony był mały hologram znajomego mu kwiatu.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

13 wrz 2021, o 18:58

Wyświetl wiadomość pozafabularną Sen, który przyniosła ze sobą noc otulająca ich swoim ciemnym całunem, był krótki, ale pozbawiony ciężaru oraz koszmarów, które towarzyszyły mu przez ostatnie miesiące. Całe napięcie, które wcześniej tliło się w jego ciele nawet po tym, gdy stało się jasne, że rozbili Castora i po tym, gdy Rada oczyściła go z zarzutów, teraz zniknęło jakby słowa Mayi ostatecznie zamknęły rozdział, który ciążył mu tak długo na sercu, barwiąc podświadomość ciemnymi chmurami bez względu na odnoszone sukcesy. Wspomnienia poprzedniego wieczoru przypominały senny kalejdoskop, zachodzący powoli mgłą, gdy wracał do przytomności - szereg scen zbyt idealnych i zbyt pięknych, by mogły być prawdziwe. Ciche rozmowy na dachu pod przykryciem nieba upstrzonego gwiazdami; oglądanie zdjęć z przeszłości biotyczki pomimo jej udawanej dezaprobaty, gdy przechadzał się po jej pokoju, chłonąc widok tej jej części życia o której tylko słyszał i którą jedynie mógł sobie wyobrażać, gdy rozmyślał nad tym kim była przed swoim upadkiem w spiralę zemsty i nienawiści; wzajemna bliskość, ciepło jej przyspieszonego oddechu na szyi i łaskotanie błękitnych kosmyków na twarzy; ciemność, która łagodnie odprowadzała ich aż do granicy snu, pozostawiająca po sobie jedynie wspomnienie wzajemnych wyznań i szeptów, gdy reszta miasta już dawno była pogrążona we własnym śnie.
To był sen ciała, które na krótką chwilę zapomniało o wszystkich troskach i które wreszcie dotarło do końca męczącej, przerywanej wyczerpaniem drogi, odnajdując tam ukojenie, niczym człowiek idący przez wiele tygodni po pustyni, który w końcu dotarł do wyczekiwanej oazy.
A potem przypomniała o sobie rzeczywistość.
Jego przebudzeniu daleko było do delikatnego powrotu do prawdziwego świata. Niesprecyzowany niepokój, wywołany podświadomym wołaniem organizmu na sygnały, które umykały śpiącemu umysłowi, sprawił że otworzył gwałtownie oczy. Pokój wciąż skąpany był w szarych barwach przytłumionego śniegiem poranka. Nie było grzmotu, który mógłby agresywnie zakłócić jego spoczynek, nie było nadmiernych dźwięków budzącego się miasta, które mogłyby przerwać jego sen nieoczekiwanym hukiem, nie było światła rażącego po oczach. A jednak pomimo tego, niesprecyzowany chłód pełzł wzdłuż jego kręgosłupa, mrowiąc pod chitynowymi płytkami i sprawiając, że serce zaczynało bić szybciej niż zwykle, odsuwając na bok wspomnienie ciepłej kołdry i błogiego braku świadomości. Niczym po koszmarze, którego nie pamiętał, ale który wciąż częściowo trzymał jego ciało w swoich szponach.
Kiedy obrócił twarz i dostrzegł puste miejsce obok siebie, jego niepokój się wzmógł, chociaż nie miał ku temu wyraźnych powodów. Nieobecność Mayi mogło tłumaczyć tuzin rzeczy - poranne zejście do kuchni na kawę, problemy ze snem, wcześniejszy prysznic... Jednak jeszcze nim jego dłoń natknęła się na datapad, wiedział że coś jest nie tak. Może sprawił to fakt, że prześcieradło w miejscu gdzie leżała było chłodne i puste od jakiegoś czasu, może podświadome zorientowanie się, że jej znajomy zapach był już zbyt ulotny, zbyt odległy, a może po prostu jego organizm był zbyt przyzwyczajony do paranoi, żeby zbyć nawet najbardziej logiczny fakt, ale dotyk metalowego urządzenia tylko go w tym utwierdził.
Aktywował datapad i przesunął wzrokiem po krótkiej wiadomości, a potem po raz kolejny. Serce, które zdążyło już zacząć łopotać, teraz stanęło na chwilę w miejscu.
Nie.
To jedno słowo pojawiło mu się przed oczami, gdy zorientował się co widzi i co Maya zrobiła. Proste, pełne protestu zaprzeczenie faktów, które trzymał w dłoni. Decyzji, którą chciałby nazwać irracjonalną, ale którą jakimś cudem rozumiał, być może dlatego, że znał biotyczkę.
Ale najwyraźniej wciąż nie na tyle, by przeczuć co nadchodziło. By wyczuć cokolwiek w jej głosie, gdy razem planowali przyszłość na Elpis, zaprojektowanie tabliczki na jej drzwi, czy gdy rozmawiali na dachu.
Nie.
Poderwał się z łóżka, niemal strącając lampkę i chwycił własne ubranie, zaczynając się pospiesznie odziewać. Zgarnął omni-klucz Mayi i jej generator tarcz, wciskając je do kieszeni kurtki, którą pospiesznie narzucił na ramiona, nawet nie przejmując się zapinaniem. Otworzył drzwi na zewnątrz pokoju i ruszył na dół, pokonując po dwa-trzy stopnie na raz, aż znalazł się w salonie.
Nie, nie, nie.
Widok rodziców biotyczki sprawił, że zatrzymał się na chwilę - ale tylko na chwilę.
- Czy widzieliście dzisiaj Mayę? - zapytał pospiesznie, ale widząc brak zrozumienia na ich twarzach odpowiedź nadeszła jeszcze zanim sformułowali słowa. Ruszył do wyjścia, wypadając na zewnątrz i stając tuż poza progiem; zimno uderzyło go w twarz w towarzystwie alabastrowych płatków, które tańczyły tego poranka w powietrzu.
Dopiero tam zorientował się, że nie wie gdzie ma iść.
Bicie serca w uszach niemal zagłuszało jego własne myśli, a znajomy szum piasku przesypującego się przez klepsydrę teraz ponownie huczał w jego głowie. Nie miał wyraźnej godziny ani minuty, ale wiedział. Czuł jego obecność, czuł to co czaiło się na jego końcu.
Polana! Czy poszła na swoją ulubioną polanę?
Które miejsce mogła uważać za najlepsze dla swojego zakończenia? Czy takie, w którym wiedziała, że ją znajdzie? Czy takie w którym jej książka na zawsze mogła pozostać dla innych otwarta na ostatniej stronie, oferując jedynie to szczęśliwe zakończenie, które chciała i niepewność przyszłości, a nie to które znajdowało się dalej?
Aktywował własny omni-klucz, w przypływie desperacji próbując namierzyć nadajnik, który całe miesiące temu przekazał jej na AZ-102 i chwytając się innej, ulotnej nadziei, że miała go przy sobie, a nie na statku. W drugim oknie aktywował połączenie, próbując nawiązać je z odległą Elpis.
- Etsy, słyszysz mnie? - rzucił w eter ochryple półgłosem. - Potrzebuję... potrzebuję...
Nie chciał nawet formułować tej myśli, jakby samo to miało sprawić, że się ziści.
- Czy w dokumentacji medycznej Mayi, które kiedyś przede mną zablokowałaś, były jej rozmowy z psychologami podczas rekonwalescencji? Czy wspominała w nich lub sugerowała miejsce, w którym chciałaby odebrać sobie życie?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

13 wrz 2021, o 20:17

Wyświetl wiadomość pozafabularną Pomimo ekstremalnie późnej, lub ekstremalnie wczesnej pory, dwójka rodziców Volyovej nie spała. Być może emocje poprzedniego dnia skutecznie powstrzymywały ich przed zmrużeniem oka. A może strach przed ponowną utratą córki, który o ironio miał ziścić się pomimo ich obecności w salonie. Elena siedziała w fotelu przy zaświeconej, jednej lampce, owinięta w gruby szlafrok. Jej mąż dopijał kubek gorącej herbaty, wciąż ubrany w kurtkę, choć jego czapka i ręka wiczki leżały obok, a na zaroście widniały kropelki wody pozostawione przez topiący się śnieg. Ewidentnie wrócił dopiero do domu, choć ciężko było określić z pewnością gdzie mógł udać się po kolacji - jednym z trafów mógł być dok.
Oboje byli zaskoczeni nagłym zbiegnięciem na dół turianina. W salonie panowała cisza. Brunetka odstawiła datapad, w którego zawartość wcześniej była zaczytana i uniosła na Viyo wzrok, śledząc go gdy rzucał się do drzwi.
- Na kolacji, ale...
Huk zamykanych za nim naprędce drzwi uciął podnoszące się w salonie głosy. Śnieg boleśnie uderzył w jego twarz, ukazując drugą, ciemną stronę Alaskańskiej pogody. Lodowate szpileczki wiatru muskały jego głowę gdy rozglądał się, usiłując dostrzec niebieskie włosy w nieskończonej ciemności dookoła.
Ikonka jego komunikatora piknęła, informując o tym, że Etsy otrzymała jego wiadomość. Z początku jednak odpowiadała mu wyłącznie cisza. Szum nawiązanego połączenia mieszał się z przejmującym wyciem wiatru wokół i szelestem smaganych śniegiem liści pobliskich drzew.
- Według dokumentacji, Maya nie wykazała bezpośrednich zamiarów popełnienia samobójstwa. - odpowiedział mu lekko metaliczny, choć ciepły głos Etsy, który usłyszał po raz pierwszy od ostatnich kilku godzin. SI znajdowała się stosunkowo daleko, wraz z Elpis ukryta przed śnieżycą w zamkniętym doku. - Czy coś się stało? Vex?
- Samobójstwa?
Słowa wypowiedziane przez Arkadija dobiegły go zza pleców. Syk uchylanych drzwi umknął w otaczających Viyo odgłosach przyrody. Gdy odwrócił się do tyłu, dostrzegł, że dwójka rodziców niebieskowłosej stała w otwartym szeroko przejściu. Elena, owinięta wyłącznie szlafrokiem obejmowała się rękoma, choć nie dało się rozgraniczyć na ile wywołane to było jej odczuwanym przez nią chłodem, a na ile szczerym przerażeniem wymalowanym na jej twarzy.
Rosjanin, z tym samym lękiem wypisanym w spojrzeniu, lecz jednocześnie grymasem determinacji i zaprzeczenia, wyszedł na zewnątrz w śnieg, podchodząc bliżej turianina.
- Nie. Nie moja córka - rzucił, gestykulując przy tym dłonią, jakby tym samym mógł nadać swoim słowom większego przekonania. - Maya taka nie jest. Co się do cholery dzieje?
Włoszka również wysunęła się z przejścia, powoli wychodząc na zewnątrz i zrównując się ze swoim mężem. Pomimo przerażenia, wpatrywała się palącym wzrokiem w turianina, domagając odpowiedzi, natychmiast.
- Maya by tego nie zrobiła - powtórzyła za nim, ciszej, lecz z dozą racjonalności, która przejawiała się często w głosie opisujących stan pacjentów lekarzy wymieszanym z rodzicielską obawą o swoje potomstwo. - Uspokój się, Vex. Powiedz, co się stało? Gdzie jest Maya?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

13 wrz 2021, o 21:23

Wyświetl wiadomość pozafabularną Zimno kąsało go po twarzy, wyrywając z ciała całe ciepło, które to nagromadziło podczas snu i w gorącym łóżku, ale niemal tego nie czuł. Chłód, który przejmował go coraz mocniej i mocniej, odczuwał o wiele silniej niż ugryzienia lodu i płatków śniegu, gdy próbował wypatrzeć w śnieżycy cokolwiek znajomego. Zarys postaci, mignięcie błękitu, ślad złotego spojrzenia.
Głos Etsy był jedynym, ciepłym i znajomym elementem w całej tej bieli. Nie zdążył jednak jej odpowiedzieć, bo drgnął, gdy za jego plecami padło pytanie Arkadija. Nie usłyszał otwarcia się drzwi albo nawet je zignorował, ale teraz jego napięcie wyciągnęło szpony poza niego, ku jej rodzicom. Odwracając się z powrotem w stronę domostwa, napotkał spojrzenia pełne niepokoju i strachu, odzwierciedlające te, które kotłowały się w jego wnętrzu.
Zacisnął dłonie w pięści, nie potrafiąc znaleźć odpowiedzi, a z jego gardło wyrwało się siarczyste przekleństwo, którego w innym wypadku zdecydowanie by nie użył w towarzystwie Eleny. Wciąż jednak słyszał szum przesypującej się zawartości klepsydry, zagłuszającej swoim hukiem wszelkie racjonalne myśli, które odkąd napotkały tą jedną, najbardziej niebezpieczną, nie potrafiły dostrzec niczego poza nią.
Jeżeli wyszła w taką śnieżycę...
- Maya zniknęła - odpowiedział po chwili, zmuszając gardło do wysiłku, zarówno na użytek słuchającej Etsy, wpatrujących się w niego ze strachem i determinacją rodziców biotyczki, jak i swój własny, mając nadzieję, że wypowiedzenie tego na głos zmusi jego umysł do pracy. - Zostawiła wiadomość... i odeszła.
Sięgnął do kieszeni, wyciągając datapad z pożegnaniem kobiety oraz holograficznym wizerunkiem niezapominajki, który przełamał jego serce na pół. Przez chwilę zaciskał palce tak silnie na urządzeniu, że bał się iż to za chwilę pęknie.
- Dla siebie - nie, nigdy. Dla was? Dla innych? - powiedział ochryple na słowa Eleny. Pozwolił im wziąć datapad i odczytać wiadomość, samemu tkwiąc w kamiennym bezruchu. - Kiedyś mi powiedziała, że patrzenie na to co działo się z Rosą, zniszczyło jej życie i wam również. I że związanie się z kimkolwiek sprawi, że ten ktoś doświadczy tego samego, że byłoby to najbardziej samolubne co mogłaby zrobić. Myślałem... myślałem, że udało mi się ją od tego przekonać.
Myśli bzyczały mu po głowie niczym stado owadów, nie potrafiąc skupić się na jednym celu. Wpatrywał się palącym spojrzeniem w Elenę, jakby pragnął by zaprzeczyła, by znalazła inne wyjaśnienie, które mu umykało. Coś co miało więcej sensu, coś co potwierdziłoby, że przeinaczył tą całą sytuację.
- Wczoraj po raz pierwszy od wypadku była spokojna i w pełni szczęśliwa. Odzyskała dobre imię i was, odzyskała wszystko czego pragnęła.
Cofnął się o krok, obracając bokiem i spoglądając w stronę śnieżycy. Czas upływał, a każda sekunda była bardziej niż cenna. Jego myśli podsuwały mu obrazy błękitu skrytego pod śniegiem, zimnego, pozbawionego życia i wygasłe złoto wpatrujące się w pocięte gwiazdami niebo, malując wizje na tańczącym puchu. Czy naprawdę wybrałaby coś takiego? Odejście na własnych warunkach, odejście na samym szczycie góry, gdy osiągnęła wszystko to na co miała nadzieję i nim dogoni ją to, przed czym uciekała całe życie - niepowstrzymana choroba, która zabrała również jej bliźniaczkę? A jednak nie potrafił się ruszyć z miejsca. Po raz pierwszy jego ciało skuł strach, który zatrzymywał mięśnie w bezruchu, nie pozwalając zrobić nawet tego jednego kroku.
- Nie wiem gdzie może być, nie mam pewności gdzie mogła pójść. Mogła udać się na polanę na której byliśmy wczoraj. Ale jeżeli się pomylę... - Ból w jego głosie mówił więcej niż obraz, który sugerowały słowa.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

16 wrz 2021, o 00:06

Wyświetl wiadomość pozafabularną Elena drżącą dłonią sięgnęła ku wyciągniętemu przez niego urządzeniu. Jej mąż zbliżył się, zerkając na pozostawioną przez Volyovą wiadomość. Oboje zamarli, jedynie ich tęczówki przesuwały się z jednej linijki tekstu na drugą, podczas gdy twarze zastygały w jednej ekspresji, stanowiącej niemal lustrzane odbicie tego w jaki sposób wyglądał Viyo. Z ich twarzy odeszła krew pomimo panującego mrozu, zaróżowione policzki zbladły, usta zacisnęły się w wąskie li nie. Kobieta uniosła spojrzenie znad datapadu na turianina, wciąż ściskając urządzenie dłońmi z całej siły.
- Ale...
Zbyt wiele pytań, na które nie było odpowiedzi. Myśli przetaczały się przez głowę brunetki, goniąc o to, które zwerbalizuje jako pierwsze, podczas gdy Arkadij zacisnął mocno zęby i uruchomił własny komunikator, niemal od razu wybierając połączenia.
- Zabrała omni-klucz? Cokolwiek? Próbowałeś... dzwonić? - westchnęła, dobrze wiedząc, jak głupio brzmiało to pytanie. - Nie mogła zajść zbyt daleko, spójrzcie na tę pogodę.
Machnęła ręką, wręcz, jak gdyby nie docierała do niej powaga sytuacji. Strzepała ze swojego szlafroka biały puch, przez moment coś pod nosem do siebie mamrocząc, gdy docierały do niej teorie, jedna po drugiej, którymi nie dzieliła się z resztą.
- Znam tę okolicę jak własną kieszeń. Jeśli tu jest, znajdziemy ją - odpowiedział mężczyzna, stanowczo. Uniósł dłoń do zamka błyskawicznego swojej kurtki i zapiął ją pod samą szyję. - Zwołałem znajomych z komendy. Będą tu za chwilę. - dodał, bardziej do swojej żony niż do stojącego obok Viyo.
Elena kiwnęła głową, klepiąc własną ręką wierzch jego, gdy otoczył ją ramieniem i ścisnął lekko, chcąc zapewnić ją w swoim przekonaniu o własnym planie działania.
- Weź coś z jej pokoju. Zabierzemy psy - polecił jej, całując ją krótko w czubek głowy. Obrócił ją lekko w stronę drzwi i popchnął do przodu zachęcająco. Kiwając do siebie samej głową, wpadła do środka w poszukiwaniu rzeczy, które mogłyby posłużyć za źródło zapachu dla tropiących zwierząt.
Gdy na moment nastała cisza, a oni zostali sami w dwójkę, Arkadij nie spuszczał z Viyo swojego wzroku. Nie podzielał jego paniki, ani strachu - przynajmniej nie w sposób, w który móglby dostrzec te emocje na jego twarzy. Jego twarz zastygła w wyrazie determinacji i pewności siebie, i jedynie drżenie w głosie poddawało jego stan w wątpliwość, sugerując szok i przerażenie.
- Nie wiem, co działo się przez ostatnie miesiące. Ale moja córka się nie poddaje, rozumiesz? - warknął, głosem, który nie pozwalał tego zakwestionować. - Dopiero ją odzyskałem i nie zamierzam w taki sposób jej tracić.
Jego omni-klucz piknął w tym samym czasie, w którym na zewnątrz wyszła jego żona. Drżącymi dłońmi podała mu generator tarcz pozostawiony przez Mayę, jak i jej starszą bluzkę. Arkadij skinął jej głową, objął ją po raz ostatni, po czym chwycił za koniec grubego komina i nasunął go sobie na dolną połowę twarzy.
- Powinieneś zostać z Eleną a wypadek, gdyby wróciła - zarekomendował, samemu odwracając się i ruszając powoli do przodu w stronę garażu.
- Nie znasz okolicy, Arkadij ją znajdzie - dodała ciszej, pozostając w drzwiach. Dopiero teraz dostrzegł, jak trzęsła się od chłodu lub rozpierających ją emocji.
Odczuwając jednak tak wiele, sprawiała wrażenie osoby, która nie odczuwa nic. W przejściu stała zaledwie skorupa, pusta w środku maszyna gotowa na spełnianie swojego zadania.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

22 wrz 2021, o 11:22

Wyświetl wiadomość pozafabularną Pokręcił bez słowa głową na pytania Eleny, sięgając do kieszeni i wyciągając z niej omni-klucz Mayi, pokazując go w niemej odpowiedzi. Biotyczka nie planowała wracać i nie planowała dać się skontaktować albo namierzyć. Pogoda była dodatkowym, szczęśliwym trafem - umożliwiającym jej ucieczkę pod osłoną śniegu przykrywającego ślady, a także idealnym narzędziem do tego cokolwiek planowała zrobić. Wątpił, żeby znajdowały się na nim jakieś tropy. Nie w momencie, gdy Maya znała jego metody działania, wiedziała jak myśli i co zrobi.
Ale nie mogło to w niczym zaszkodzić.
- Etsy, złam zabezpieczenia jej omni. Zobacz czy nie zostało na nim coś, co by nam pomogło. Ostatnia historia przeglądania, notatki, cokolwiek - poprosił SI cicho, aktywując urządzenie kobiety, gdy jej matka wracała szybko do domu, żeby znaleźć coś do podłapania zapachu. Chłód zamieci niemal do niego nie docierał, nijak mając się do tego wewnętrznego zimna, które wypełniało mu ciało odkąd odkrył pozostawioną wiadomość. Jego niemoc i strach powoli ustępowały jednak miejsca wrodzonej potrzebie działania, gdy umysł z ociąganiem walczył z nieznaną sobie do tej pory obawą i złymi przeczuciami, większymi niż to z czym spotkał się do tej pory. Być może sprawiła to determinacja Akradija, która przypomniała mu o tym kim sam jest, a być może świadomość tego co się stanie, jeżeli nie zrobi nic.
Skinął głową w milczeniu na słowa mężczyzny, nie zamierzając ich kwestionować. Między "poddaniem się", a "zwycięstwem" była cienka granica, gdy postrzegało się to w formie "odejścia na własnych warunkach", ale nie próbował bronić decyzji Mayi - jeżeli rzeczywiście taka była. Być może cały czas po prostu dostrzegał najgorszy z możliwych wariantów i być może jej ojciec miał rację. Może nie było to coś, co kobieta by zrobiła. Może po prostu wybrała ucieczkę, żeby jej koniec nadszedł z dala od bliskich, wtedy gdy przyjdzie na nią kolej, nie zamierzając go przyspieszać. Słowa z wiadomości sugerowały jednak coś innego.
- Psy powinny zacząć węszyć pod oknem. Najpewniej tamtędy was ominęła - powiedział po chwili, obracając twarz w stronę rogu budynku. Kiedy jednak Arkadij zaproponował, żeby został w budynku, spojrzał na nich ponownie.
- Nie mogę tego zrobić - odpowiedział cicho, podłapując wzrok Eleny. Wiedział, że kobieta potrzebuje pocieszenia i że ją również dotknęła cała ta sytuacja, ale nie potrafił odpuścić. Nie Mayę. Nie potrafiłby sobie tego wybaczyć. - Pójdę tam gdzie wczoraj pokazywała mi góry. To jedyne miejsce, które znam, ale przynajmniej będzie jedno mniej dla innych do przeszukania i jedno więcej, które uda nam się sprawdzić.
Uniósł przedramię, aktywując własny omni-klucz i rozsyłając swoje namiary zarówno do Eleny, jak i do Arkadija. Podniósł na niego wzrok, podłapując na krótko twarde spojrzenie.
- Jeżeli ktokolwiek od was ją znajdzie, dajcie mi od razu znać. Albo... gdyby wróciła.
Obrócił się na pięcie, garbiąc ramiona pod naporem śniegu i ruszył wzdłuż domu, w stronę okna pod pokojem biotyczki. Dla pewności, żeby upewnić się, że nie zostały tam jakieś ślady, których nie przysypała jeszcze zamieć, a potem w stronę wyjścia z miasteczka, tam gdzie wczorajszego dnia udali się na przechadzkę na polanę pełną niezapominajek.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

23 wrz 2021, o 01:29

Odpowiedź Etsy nie nadeszła od razu. SI zrobiła to, o co ją poprosił - omni-klucz Volyovej mignął porozumiewawczo, aktywowany przez zewnętrzny czynnik, podczas gdy jego zabezpieczenia były z wolna zdejmowane. To, co miała mu do powiedzenia nie okazało się jednak zbyt przydatne, być może wpływając tym samym na jej zwłokę.
- Nie korzystała z urządzenia w ciągu ostatnich kilku godzin. Nie znalazłam nic pomocnego.
Gdy Vex sięgał pamięcią do wspomnień ich spędzonego wspólnie dnia, istotnie niebieskowłosa rzadko kiedy sięgała do swojego omni-klucza. Ciesząc się chwilą, niemal zapomniała o świecie zewnętrznym czy extranecie, z które go mogli zaczerpnąć najnowsze informacje. Polityka i reszta galaktyki stały się zaledwie tłem - hipotetycznymi kropkami na ciemnym niebie, pod którym leżeli na dachu jej rodzinnego domu.
- Rozumiem - odparła po chwili Elena, przyglądając się turianinowi od dłuższego czasu. Pomimo jej słów, racjonalnych, pełnych wypowiedzianego przez nią zrozumienia, przerażenie na jej twarzy nie ustało. Wyglądała na osobę, która nie skorzysta z czekającej ją teraz samotności. Mimo tego, nie wydała z siebie ani słowa sprzeciwu. - Jest kilka kryjówek, z których korzystały z Rosą. Arkadij pokaże ci gdzie szukać.
Skinęła głową w kierunku męża, który widząc, że zostanie sama, na sekundę się zawahał. Jej gest zapewnił go, że może, a wręcz powinien ruszyć naprzód. Ona sama wycofała się do tyłu, pozostawiając uchylone drzwi, przez które obserwowała, jak obchodzą dom.
Rosjanin otworzył wzmacniane drzwi garażu. W środku stał pojazd jednośladowy, przypominający bardzo archaiczny ścigacz. Zdjął ochraniającą go przed zimnem plandekę i zamarł na moment, zerkając na turianina, starając się podjąć odpowiednią decyzję co do tego, który z nich powinien z niego skorzystać.
Odpowiedź przyszła do niego sama w postaci strumieni światła latarek nadciągających od strony miasta ludzi. Powoli gromadzili się przed wejściem - Viyo w ciemności i śniegu wyłonił co najmniej szóstkę. Ponad połowę z nich widział wcześniej w doku, w którym pozostała Elpis.
Każdy z nich miał swoje pytania, jednak większość milczała. Rosły, barczysty brunet w starszym wieku śmiało wszedł do środka garażu i rozpoczął rozmowę z ojcem Volyovej, podczas gdy pozostali czekali na konkretne wytyczne.
- Weź ten ścigacz. Radzi sobie na górskich szlakach - polecił Viyo, zgarniając więcej osób ruchem ręki do środka. Uruchomił swój omni-klucz, wyświetlając holograficzną mapę otaczających ją terenów. Jeden ze stojących obok niego techników od razu zgrał ją do siebie i uzupełnił o przewidywane przez niego dane, wcześniej pytając Vexariusa o to, kiedy widział Mayę po raz ostatni. Na podstawie tej daty, wytyczył okrąg na mapie, który wskazywał maksymalną odległość na którą w tym czasie mogła się oddalić.
- W tę pogodę każda wspinaczka jest niebezpieczna. Mówisz, że byliście wcześniej na górze... - mruknął, przybliżając na mapie obraz ścieżki, którą się poruszali. - Jakie miejsca ci pokazywała? Podzielmy się.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

30 wrz 2021, o 16:43

Skinął głową na słowa Eleny, dziękując w milczeniu. Jej racjonalność była murem i maską w takim samym stopniu w jakim była złość i determinacja jej córki. Oczekiwanie było najgorszym czego teraz będą doświadczali, ale to niczego nie zmieniało.
- Znajdziemy ją - powiedział cicho, gdy wycofała się za drzwi. Wiedział, że to słowa bez logicznego pokrycia i wiedział, że kobieta wie to również, ale mimo wszystko musiał je powiedzieć. Ani jemu, ani jej mężowi nie brakowało determinacji i jeżeli była jakakolwiek szansa na odzyskanie Mayi, to leżała właśnie w niej.
Podążył za Arkadijem, gdy ten wskazał mu kierunek w stronę garażu. Podróż na piechotę w taką zamieć trwałaby o wiele dłużej, zmniejszając szansę na jakiekolwiek powodzenie - nawet jeżeli śnieżyca sama w sobie sprawiała, że znalezienie kogokolwiek w tej nieskończonej bieli mogło graniczyć z cudem. Nie była to jednak myśl, której pozwalał dojść do głosu, ignorując jej podszepty i spychając na najdalsze krańce umysłu. Wsunął dłonie do kieszeni, żeby ochronić je przed mrozem i w milczeniu czekał aż drzwi się otworzą, słuchając zgrzytu prowadnic oraz metalu. Pulsowanie krwi w uszach nieco przygasło, gdy umysł chwycił się jedynego co znał i co mogło go teraz uratować - potrzeby działania, świadomości walki z rzeczywistością i czasem, odmawiając jej uznania.
Widok wnętrza warsztatu w normalnych warunkach pobudziłby jego ciekawość, zmuszając do rozejrzenia się oraz zawodowej chęci sprawdzenia obcych - w pewnym sensie - technologii. Teraz jego myśli skupione były w tylko jedną stronę, ale gdy mężczyzna ściągnął materiał przykrywający jednośladowy pojazd, przez jego twarz przemknęło zrozumienie. Na uderzenie serca przed jego oczami stanęła sytuacja sprzed wielu miesięcy, ten krótki obraz wspomnień, gdy rozmawiali z Mayą wewnątrz batarieńskiego transportera - gdy po raz pierwszy podzieliła się z nim okruchami przeszłości, obniżając na bardzo ulotną chwilę swoje mury. Wtedy nigdy by się nie domyślił, że dane mu będzie obejrzeć na własne oczy, to co było częścią jej odległego życia.
Przesunął mimowolnie dłonią po siedzisku, milknąc na sekundę, nim w końcu skinął głową. Podniósł wzrok na ojca Mayi, rozumiejąc bez słowa i nie oferując żadnego w zamian. Ścigacz był chlubą mężczyzny, klasykiem jak lubił mawiać według słów biotyczki, ale w obecnej chwili liczyło się tylko życie jej córki. Bez wahania oddał go w jego ręce, bo chociaż różniła ich rasa i wychowanie, pod tym względem mieli jedną, niepodważalnie wspólną cechę - obaj stawiali dobro Mayi ponad całą resztę. Bez względu na to czy chodziło o siebie, czy o archaiczny pojazd, który leżał w jego warsztacie od lat, stanowiąc obiekt remontów i chwalenia się.
Również aktywował omni-klucz, gdy usłyszał nadchodzących ludzi i światło latarek omiotło wnętrze warsztatu. Reakcja pracowników i przyjaciół Arkadija była błyskawiczna, co im się chwaliło. I co mogło zrobić różnicę.
- Poszliśmy tędy - odezwał się, wskazując na trasę, którą pokonali. Podobnie jak reszta, zgrał do siebie mapę terenu, mając nadzieję, że to wystarczy, by nie zgubił się w zamieci i dodatkowo rozesłał namiary na swój omni-klucz, żeby być w ciągłym kontakcie. Przesunął palcem po szlaku, stukając opuszkiem najpierw w jednym miejscu, a potem w drugim. - Mijaliśmy drzewo w którym chowała się z siostrą i zatrzymaliśmy się nad strumieniem, gdzie zabierał je pan na ryby. Potem poszliśmy na górę. Pojadę tą samą trasą. Czy w okolicy są inne miejsca, które mogę sprawdzić, a o których nie wspomniała? Ważne dla niej lub dla Rosy? - Podniósł na chwilę wzrok na mężczyznę, nim przesunął go z powrotem na mapę, szukając innych, charakterystycznych miejsc, które mogłyby się czymś wyróżniać lub utrudniać znalezienie w razie pościgu.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

2 paź 2021, o 22:13

Pogoda nie sprzyjała ich poszukiwaniom. Znajomość terenu, determinacja, czy wręcz rozpacz, która pchała ich wszystkich do przodu - wszystkie te siły wspólnie podejmowały walkę ze zdradliwym wiatrem i małymi szpilkami śniegu wbijającymi się w twarz.
Wkrótce się rozdzielili. Uzgadniając plan między sobą, wytyczyli wspólnie trasy, które pozwalały im pokryć całość obszaru, w którym w tej pogodzie mogła znajdować się Volyova, zakładając, że oddalała się stale od domu. Etsy zakomunikowała chęć udzielenia pomocy w swoim ograniczonym, a zarazem bezkresnym zakresie. Nie była w stanie porozumieć się z Volyovą, która zostawiła swój omni-klucz w domu, ale mogła szukać jej w extranecie tak czy inaczej, na wiele innych sposobów.
Ścieżka, którą wcześniej poruszali się z Mayą teraz przysypana była śniegiem. Miękki puch szybko nabierał na wysokości, przez co po dłuższej chwili wędrówki, Widmo z trudem rozpoznawał na białej powierzchni własne ślady. Jeżeli poruszała się tędy Maya, nawet, jeśli było to zaledwie trzydzieści minut temu, śnieg przykrył wszelkie ślady jej wędrówki.
Dotarcie na szczyt okazało się znacznie trudniejsze bez nieocenionej wiedzy o poruszaniu się w tym trudnym terenie, którą zgromadziła w swojej głowie niebieskowłosa. W ciemności i tych warunkach pogodowych Viyo wielokrotnie łapał się na obraniu złej ścieżki, czy wspięciu na teren, który wydawał się podejrzanie obcy i ciężki do pokonania w stosunku do tego, co zapamiętał sprzed kilku godzin. Co jakiś czas jego omni-klucz pikaniem uświadamiał go o upływającym czasie, lub objawiał się wraz z pytaniami kolejnych poszukujących o jakiekolwiek wskazówki czy poszlaki.
Wkrótce, śnieżyca nieco zelżała. Gdy turianin wdrapał się na zaśnieżoną polanę, dostrzegał nad horyzontem fioletową łunę wyłaniającego się zza krawędzi słońca, którego promienie długo nie miały jeszcze dotrzeć do miejsca, w którym się znajdował, otoczony kamiennymi ścianami.
Polana była pusta.
Choć umysł podpowiadał, by zostać jeszcze dłużej, by poczekać, a nuż niebieskowłosa się zjawi, ciało desperacko poszukiwało źródła ciepła. Komunikaty na jego urządzeniu zachęcały go do powrotu, jednak nikt z pozostałych nie odnalazł ani śladu Volyovej.
Przegrupujmy się. Może wróciła do domu.
Wiadomość od ojca Volyovej była zachętą do powrotu, jednak złudną. Gdyby Maya wróciła, Elena pośpiesznie poinformowałaby o tym wszystkich pozostałych. Mimo tego, pozostanie na pustej górze było bezsensowne - a na pewno nie przybliżało turianina do odnalezienia Mayi. Chcąc, nie chcąc, Vexarius musiał wrócić do domu.
- Nie znalazłam jej nigdzie na mijskim monitoringu. Gdziekolwiek poszła, nie weszła do miasta, przynajmniej nie głównymi ulicami - poinformowała go Etsy, gdy potykał się o własne, skostniałe nogi usiłując zejść na dół w całości.
W domu czekało ciepło i zimno jednocześnie. W kominku szalały płomienie, jednak na twarzach stojących w kuchni rodziców widniał chłód. Twarz Eleny wyrażała rozbicie. Arkadij znalazł się koło niej przez Vexem, zdążył więc przekazać jej smutną nowinę.
- W tej burzy...
- Moja córka sobie poradzi - uciął to zdanie natychmiast mężczyzna, obracając się i włączając ekspres do kawy. - Znalazła schronienie przed śnieżycą. Gdy odrobinę się przejaśni, spróbujemy ponownie.
Elena bezradnie oparła się plecami o blaty, obejmując się dłońmi w małym geście uspokojenia. Uniosła spojrzenie na Vexariusa, wpatrując się w niego bezradnie.
- Poradziłaby sobie rok temu. Ale nie wiemy ile rzeczy się zmieniło - odparła, z chłodem, który jako jedyny pozwalał jej wyprzeć ze swojego głosu drżenie. - Czy gdy pracowaliście razem, wracała na terapię?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

5 paź 2021, o 12:07

Wyświetl wiadomość pozafabularną Każda minuta wewnątrz śnieżycy trwała wieczność. Ryk archaicznego ścigacza niemal zagłuszał jego własne myśli, a pozostałą ich część zajmowało wypatrywanie znajomej sylwetki pośród zamieci, jakiegoś błysku błękitu, mignięcie złotych tęczówek. Czegokolwiek. Jechał pojazdem tak długo jak to było możliwe, a potem przerzucił się na własne nogi, gdy ścieżka pod górę stała się zbyt wymagająca i chociaż wkrótce każdy jego krok odzywał się bólem łydek i ud, to wciąż parł do przodu. Elementy trasy, którą pokonali wcześniej we dwójkę, teraz zlewały się w jedną, białą plamę. W pewnym momencie zorientował się, że stoi na moście zbudowanym nad strumieniem gdzie zabierał ją Arkadij, ale tylko dlatego, że chrobot jego butów zamienił się na głuche, stalowe dudnienie.
Jak mieli ją znaleźć w tej zawierusze?
Chłód, który ogarniał jego ciało, osłabiając kończyny i wywołując drętwienie całego ciała, miał tylko częściowo swoje źródło w otaczającej go pogodzie. Ponad chaos myśli i determinację odnalezienia Mayi, zaczynało się przebijać jedno słowo: "dlaczego?".
Polana niezapominajek była pusta.
Przeszukał ją dwa razy, nim zatrzymał się w tym samym miejscu, w którym leżeli ostatnio i zacisnął pięści. Bezradność zakradała się wielkimi krokami, próbując zacisnąć na nim swoje szpony i wcisnąć się na miejsce obok kiełkującej rozpaczy. Kolejne piknięcie omni-klucza, kolejne gwałtowne sprawdzenie wiadomości od pozostałych członków ekipy poszukiwawczej, kolejne zimne rozczarowanie. I tym razem ostatnie - Arkadij sugerował powrót. Podniósł wzrok znad omni-klucza, opuszczając rękę i wpatrując się w fioletową łunę, powoli zaczynającą zarysowywać linię horyzontu.
Dlaczego? To przecież nie miało żadnego sensu.
Robili razem plany na przyszłość. Mieli pomóc Etsy odnaleźć przeszłość, mieli odpocząć i wykorzystać te cztery tygodnie pierwszego spokoju. Miał rozwiązać zagadkę rośliny Steigera i znaleźć lekarstwo. Mieli zrobić tabliczkę na jej kajucie. Miał zapoznać ją z jego rodziną i podarować jej ziarnko piasku z Palavenu w zamian za śnieżynkę zalaną w krysztale. To przecież były jej sugestie, robiła te plany z nim. Nie chciał uwierzyć, że to była tylko fasada, że Maya planowała, że nic z tego nie będzie miało miejsca.
Odmawiał uwierzenia.
Coś musiało się wydarzyć w nocy, coś musiało się zmienić. Wiadomość, którą mu zostawiła, musiała być przykrywką na coś innego. Tylko to miało sens. Tylko to mogło mieć sens.
Odwrócił się plecami do polany, czując jak jego mięśnie coraz bardziej kostnieją, a ciało pokrywa się coraz grubszą warstwą śniegu i lodu. Ruszenie w drogę powrotną wywoływało w nim fizyczny ból, ale umysł gorączkowo szukał rozwiązania. Niemal nie pamiętał jak dotarł do ścigacza, odpalił go ponownie i zjechał na dół, ku ścieżce, a potem ku domostwu Volyowych. Nie po to żeby odpuścić, ale po to by zebrać więcej informacji. By dowiedzieć się jak poszło pozostałym. By ruszyć ponownie w dalsze poszukiwania.
- Czy w wytyczonej granicy poszukiwań znajduje się cmentarz, Etsy? - zapytał ochryple, gdy głos SI przyniósł kolejne złe wieści. Skostniałymi palcami otworzył drzwi do budynku i wszedł do środka; uderzenie gorąca zapiekło go na policzkach, uświadamiając ciału jak bardzo było wymarznięte. Ból odzyskiwanego czucia w końcówkach nerwowych dorównywał i przewyższał ten, który towarzyszył mu podczas wspinaczki.
Widok twarzy rodziców Mayi ponownie okrył go nieopisanym chłodem.
- Maya przeżyła na planecie skutej wieczną zmarzliną, bez atmosfery pozwalającej na przeżycie i z polem magnetycznym zakłócającym działanie wszelkiego sprzętu. Dwa razy. Poradzi sobie w zwykłej śnieżycy - odpowiedział cicho, zginając i rozprostowując palce, próbując nabrać w nich czucia. Stanął przy ogniu kominka, nie patrzył jednak na Elenę ani na Arkadija.
- Nie. Byliśmy poszukiwani przez połowę galaktyki. Próbowaliśmy przeżyć. - Pytanie o terapię wydało się abstrakcyjne, szczególnie gdy wiedział jaka Maya była, gdy wiedział jak unikała tematu swojej choroby. Wizyta u psychologa była ostatnim na co miała ochotę, skupiając się wyłącznie na zemście, ale przecież jej pomagał. Myślał, że dał jej nadzieję, że ufała mu na tyle, by wiedzieć, że skoro dał radę dokonać niemożliwego z jej karierą, da radę i z lekarstwem. Wiedział, że tak było. - Ale wierzyła w szczęśliwe zakończenie. Robiła plany na przyszłość. Myślę, że źle zinterpretowałem jej wiadomość na datapadzie i że musiało się coś stać, że postanowiła zniknąć bez pożegnania.
Oderwał zdrętwiałe ręce od kominka, odwracając się do niego plecami. Zimno zamieci jeszcze do końca nie opuściło jego ciało, ale to musiało wystarczyć. Nie mógł tracić czasu.
- Czy Rosa została pochowana na miejskim cmentarzu? Maya mogła się tam udać. Mogła tam zostawić jakąś wiadomość - zapytał krótko, z zamiarem ruszenia ponownie na zewnątrz.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

6 paź 2021, o 23:58

Dla Etsy, odnalezienie odpowiedzi na jego pytanie było zaledwie kwestią kilku sekund. Plany miasta, do których zdobyła dostęp w ten czy inny sposób ukazały pobliski cmentarz będący w drugą stronę domu niż góra, na której spędził czas Viyo. Mimo tego, znajdował się w zasięgu poszukiwań, co oznaczało, że inna część wyprawy musiała w tym miejscu być.
Elena odsunęła swoje emocje w bok. Ciężko było wręcz uwierzyć, że rodzic zaginionego dziecka był w stanie przybrać tak skamieniały wyraz twarzy. Jej ruchy były jednak mechaniczne, słowa stanowcze, lecz ponure - prześwity chowających się pod powierzchnią emocji.
- Maya nie dałaby się zaciągnąć na terapię u psychologa choćby pod groźbą - zaprzeczyła, sugerując, że w inny sposób odebrał znaczenie jej słów. - Mówię o terapii genowej.
Ojciec Volyovej zaklął pod nosem, również dopiero teraz docierając do tych samych wniosków co jego żona.
- W najlepszym okresie musiała wracać do Vancouver co pół roku. Ale rok temu, doktor Myers zwoływała ją co jedną, dwie misje. Jej wyniki się pogarszały.
Umilkli oboje, chłonąc, przyswajając informacje, które powoli do nich docierały. Nie dzielili się nimi z Viyo, przynajmniej nie od razu, nie całością - zbyt zajęci powolnym łączeniem kolejnych faktów ze sobą w poszukiwaniu rozwiązania, odpowiedzi na piętrzące się pytania i choć odrobiny ukojenia.
Powolna świadomość tego, że ich córka przerwała leczenie z prawdopodobnie niewłasnego wyboru na ponad rok wdzierała się na ich twarze, zakrywając je upiornymi maskami zaprzeczenia.
Arkadij drgnął, gdy tkwiąc w zawieszeniu nieopatrznie zignorował jego słowa. Uniósł spojrzenie na turianina i zamrugał kilka razy, starając się skupić na nim swoje spojrzenie, powrócić do tego, co mówił, gdy z trudem rozumiał w tej chwili kierowane do niego komunikaty.
- Byłem na cmentarzu. Ale to nieważne, grób Rosy jest pusty - odrzucił, mechanicznie, słabo, nie kusząc się na wyjaśnienie. - Doktor Myers...
- Grace może coś wiedzieć - zgodziła się Elena, ostrożnie, niemal samej nie dostrzegając tego dziwnego zdania wypowiedzianego przez jej męża, zapominając na chwilę, że Viyo był obcym w ich domu. Bliskim ich córce, jednak poznali go zaledwie kilkanaście godzin wcześniej. Nie wiedzieli, ile życia odsłoniła przed nim Maya, jednak w chwili tak kryzysowej, stres odarł ich z zasłon uprzejmości i kulturalnych tajemnic.
- Badała te dzieci od lat. Może jest jakiś sposób, żeby ją zlokalizować - oderwała się od blatu, co było punktem zapalnym dla Arkadija. Rosjanin był człowiekiem czynu - w chwili, w której na horyzoncie pojawiły się zalążki planu działania, natychmiast sięgnął z powrotem po swoją zdjętą przed chwilą czapkę.
Nim turianin wystrzelił w stronę drzwi razem za nim, chwyciła go za ramię, zatrzymując w miejscu.
- Jadę z wami - zadecydowała, rozglądając się za swoim płaszczem. - W ciągu tego roku... czy Maya była kiedyś ranna? Czy ktoś ją zbadał? Musimy znaleźć tego lekarza, może przy okazji ją zbadał. Musimy... - zająknęła się, stanęła w miejscu, wzięła głęboki wdech i odliczyła do trzech pod nosem. - Musimy wiedzieć wszystko, co działo się z naszą córką w tym roku. Jesteś jedynym, który może nam pomóc ją znaleźć.
Pomimo tego, jak oczywiste było jego przywiązanie do niebieskowłosej oraz chęć zrobienia wszystko, by ją odnaleźć, w oczach brunetki pojawiła się prośba wymieszana z obawą. Zupełnie jakby wszystko w tej chwili leżało w jego rękach, a ten rok z życia Volyovej determinował o niej mocniej, niż całe życie spędzone z jej rodzicami w przeszłości.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

7 paź 2021, o 14:17

W przeciwieństwie do rodziców Mayi, on miał świadomość życia które prowadziła biotyczka oraz jej pogarszającego się stanu. Dostrzegłby to nawet gdyby nie słyszał słów Steigera na temat wyników kobiety oraz jej przewidywanego, rychłego końca. Okruchy prawdy były porozrzucane przez całą ich wspólną podróż, poczynając od coraz częstszego sięgania po pigułki, które pobrzękiwały w pojemniku w kieszeni jej bluzy, a kończąc na niekontrolowanych wybuchach czarnej materii i utracie kontroli, jak na Noverii czy nad strumieniem, który mijali wczoraj w drodze na cordovański szczyt. Mayę utrzymywała przy życiu zemsta na Castorze, zemsta za wszystko czego doświadczyła, a on, pomagając jej spełnić to marzenie, jednocześnie pozbawił ją tej jednej rzeczy dzięki której zaprzeczała statystykom wróżącym jej rychłą śmierć.
Nazwisko doktor Myers wywołało zastrzyk chłodu w jego klatce piersiowej, nie z powodu cienia desperacji, która zaczynała się wkradać w ton słów Eleny i Arkadija, a dlatego bo była to ścieżka, którą przecież widział od tak dawna. Miał skontaktować się z lekarką Mayi, gdy będą bezpieczni - i te dni przecież nadeszły. Gdyby niebieskowłosa biotyczka dałaby mu jeden dzień więcej... Ale zawsze było coś co ich powstrzymywało. Castor czekający na ich potknięcie, Rada podążająca ich tropem, piasek przesypujący się im przez palce.
Myślał, że miał więcej czasu.
Wymiana zdań między Eleną i Arkadijem sprawiła, że odsunął na bok napierający na niego zewsząd chłód i coraz głośniejszy szum krwi w uszach, skupiając swoją uwagę z powrotem na rodzicach Mayi. Nie rozumiał połowy tego co mówili, ale podświadomie zorientował się, że dotknęli czegoś ważnego, czegoś co mogło dawać nadzieję na znalezienie kobiety - nawet jeżeli on tego nie dostrzegał. Jej przeszłość była czymś do czego miał dostęp tylko w szczątkowych fragmentach, w przeciwieństwie do nich. Zatrzymał się w miejscu, przerywając drogę do drzwi i odwracając twarz by spojrzeć czujnie na rosjanina i włoszkę.
- Mam wszystkie potrzebne badania - powiedział, przerywając jej wahanie. Jego umysł również rozpędzał się to działania - nie mógł znaleźć rozwiązania, ale mógł przynajmniej dostarczyć innym niezbędne informacje. Porzucił na razie temat cmentarza, chociaż uwaga Arkadija zapisała się w jego pamięci. - Etsy ma co najmniej cztery pełne skany z kapsuły medycznej, rozłożone na ostatnie trzy-cztery miesiące.
Agresywna, niemal samobójcza taktyka walki niebieskowłosej sprawiała, że była częstym bywalcem w skrzydle medycznym Elpis. Pomimo bólu i niepokoju, które tym wywoływała, miało to przynajmniej ten jeden plus. Kapsuła na jego statku widziała ją po śmierci Bryanta, po rzuceniu przez kroganina o ścianę, po ich potyczce z Reedem, po zatruciu biotycznym blokerem u Castora... Każda wizyta poszerzała kartotekę medyczną kobiety, tworząc historię jej ostatnich miesięcy w równym stopniu co nowe i stare blizny na ich ciałach. Te skany zapewne same w sobie byłyby niewystarczające pod chorobę Mayi, bo brakowało im dokładności wyspecjalizowanych laboratorium do badania czarnej materii, ale przecież dysponował również czymś lepszym.
- Mam też pełne wyniki Mayi sprzed tygodnia konkretnie pod jej przypadłość, podejrzewam że dokładniejsze od tych niż jakiekolwiek mogłoby jej zapewnić Przymierze.
Śmierć Steigera obdarła ich z lekarstwa, ale być może wciąż potrafiła zapewnić jakąś nadzieję. Jego omni-klucz nie zawierał odpowiedzi, których wtedy szukali, ale zawierał badania które wykonali wtedy na Mayi i którymi próbował go przekonać. I co prawie mu się udało.
Skinął głową, gdy Elena zdecydowała się jechać z nimi, nawet nie próbując jej zatrzymać.
- Wiem kim jest doktor Grace Myers, miałem się z nią skontaktować jak tylko odstawimy Elpis do doku. Maya nie chciała o tym rozmawiać, ale dała mi pozwolenie, żeby działać w jej imieniu. - Gorycz tego zdania na uderzenie serca przebiła się przez jego zdeterminowany ton, nim zniknęła pod zdecydowaniem. - Przekażę wam wszystko w drodze - dodał, czekając w drzwiach na kobietę. Pamiętał, że Volyowi posiadali własny prom.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

7 paź 2021, o 20:33

Każdy rodzic dziecka, które wiele lat swojego życia spędzało w szpitalu wiedział wszystko o wynikach badań, które przekazywali lekarze. Elena pośpiesznie ubrała się na zewnątrz i już w drodze do promu, w którym na miejscu kierowcy zasiadł Arkadij, miała uruchomiony omni-klucz. Gdy tylko przesłał jej kolejne dane, na oślep siadła w fotelu i zaczęła się w nie wczytywać.
Rosjanin uruchomił własne urządzenie gdy prom podnosił się do lotu. Wybrał numer doktor Myers, raz, drugi, trzeci. Za każdym razem witał ich tylko ciągły sygnał i błąd nawiązywania połączenia. Gdziekolwiek była, cokolwiek robiła, nie miała w tej chwili czasu na rozmowę - co mężczyzna skrzętnie zignorował.
- O tej porze pewnie nie ma jej jeszcze w szpitalu... El, pamiętasz jej adres? - obrócił głowę w kierunku żony, która jednak zamarła nad swoim omni-kluczem, nisko pochylając głowę. - El...?
Omni-klucz Viyo piknął, zwracając na siebie uwagę. Etsy natychmiast podesłała adres, który kiedyś na polecenie Widma odnalazła. Grace Myers nie była osobą nadzwyczaj trudną do znalezienia, lecz w trakcie dezercji Volyovej i wykroczeń Vexariusa na swoim stanowisku, ciężko było znaleźć im sposób na nawiązanie z nią kontaktu tak, by nie wylądowała w więzieniu gdy dowie się o tym Przymierze.
Droga do Vancouver była cicha i pełna napięcia. Ciągły stres powoli odkładał się na turiańskich barkach, w których czuł nagromadzone zmęczenie. Choć z każdą minutą zbliżali się do potencjalnego rozwiązania ich sytuacji, do pomocy, kolejnego ogniwa w łańcuchu potrzebnym do sprowadzenia niebieskowłosej do domu, im dalej oddalali się od ich rodzinnego miasta i otoczonej góry Cordovej, tym dalej wydawała się tkwić perspektywa odnalezienia Mayi. Czas upływał, słońce wznosiło się wysoko na niebo, spozierając spomiędzy gęstych chmur przykrywających większość nieboskłonu.
- Grace na pewno pomoże - odezwała się cicho Elena gdy wkraczali na teren miasta. Jej omni-klucz od jakiegoś czasu był wyłączony - sam przygasł, gdy dotarła do końcu przesłanych jej wyników.
Arkadij spojrzał na żonę. Potrzebował tylko chwili by wydedukować, że wyniki nie były dobre. Twarz brunetki zbladła gwałtownie, a wcześniej robotyczna chęć parcia naprzód, osłabiona dłuższym siedzeniem w miejscu na pokładzie promu, teraz niemal całkiem przygasła.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Ziemia”