Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[USA, Alaska] Cordova

21 kwie 2021, o 22:43

Arkadij miał minę, która sugerowała skrytą za jego tajemniczością wiedzę. Nie wydawał się zaskoczony poziomem responsywności, jaki oferowała Etsy. Wręcz przeciwnie, podjął z nią komunikację bardzo pewnie, jak gdyby robił to już nie jeden raz, ku zaskoczeniu niebieskowłosej. Sztuczna inteligencja i nielegalny aspekt tego przedsięwzięcia wydawały się wzbudzić wielkie emocje w jego małżonce gdy rozmawiali na ten temat przy obiedzie, ale nawet wtedy Rosjanin zachowywał się powściągliwie.
Aż do teraz.
- Dlaczego nic nie mówiłeś? - warknęła Volyova, której bierność swojego ojca powoli zaczynała rozsierdzać od środka. Jej dłonie bezwiednie zacisnęły się w pięści, a szczęka zadrżała w napływie emocji. - Co jeszcze, kurwa, ukrywasz?
- Język - wtrącił pomiędzy jej słowa, punktując kwestię, która dla niej była zdecydowanie najmniej istotna.
- Pytam poważnie.
Stanęła w miejscu, zagradzając mu dalszą drogę wgłąb korytarza - w sposób, naturalnie, symboliczny. Różnica postury między ojcem a córką była dość znaczna, lecz na widok jej naburmuszonej twarzy, napiętych ramion i skrzyżowanych na klatce piersiowej rąk, również Arkadij stanął jak wryty, podnosząc na nią wzrok znad swojego omni-klucza.
- Dla kogo pracowałeś z SI?
Wpatrywał się w nią przez chwilę. W jego oczach odbijała się kalkulacja zysków strat, gdy ważył następne słowa.
- Nie mogę ci powiedzieć - odparł po chwili, szybko, na wydechu, niemal natychmiast żałując swoich słów.
Prychnęła, ruszając do przodu, wymijając go w przejściu póki nie zatrzymał ją chwytając za nadgarstek.
- Jak myślisz, że jesteśmy w stanie się utrzymać, Mayu? - odrzucił i nawet w jego głosie zabrzmiała przez chwilę frustracja. - Wiesz, ile kosztuje utrzymanie doku? Konserwacja i zakup sprzętu? Trzymanie na tym pięknym naszym, rodzinnym zadupiu ludzi, którzy potrafią tyle, że równie dobrze mogliby pracować w ekskluzywnych warunkach na Cytadeli?
Umilkła, zatrzymując się jednak posłusznie, choć w każdej chwili mogłaby się wyrwać - coś, do czego jako osoba i tak miała skłonność. Obróciła głowę w jego kierunku, spoglądając na niego spode łba i milcząc.
- Gdy Przymierze przerzuciło się w większości na doki na orbicie, a pozostały biznes przeniosło do Vancouver i Londynu, zostały nam może miesiące. Więc zmieniliśmy branżę - wzruszył lekko ramionami, szukając odpowiednich słów. - Pracujemy dla prywatnych ludzi i prywatnych firm. Nie Exogeni - dodał, podnosząc swój wzrok na Viyo, odpowiadając na zaległe w powietrzu pytanie. - Bogaci ludzie są skłonni dużo zapłacić za wygodę i dochowanie tajemnicy.
Puścił jej dłoń, a ona została w miejscu, choć jej ręce znów podniosły się do automatycznej, skrzyżowanej na klatce piersiowej postawy.
- SI są cholernie drogie. Ale w perspektywie kilkudziesięciu miesięcy okazują się tańszym rozwiązaniem niż zatrudnianie pełnej załogi - dodał i chrząknął, jakby tym samym kończąc swój monolog. - Dla innych to po prostu fanaberia, którą muszą mieć, bo wiedzą, że im nie wolno.
Znów zerknął na omni-klucz, odczytując wiadomość z numerem. W tym czasie Maya przeniosła swoje spojrzenie na Viyo i kiwnęła lekko głową, dwuznacznie - i na potwierdzenie tego, że nie ma już wątpliwości względem swojego ojca, i na wyrażenie gotowości do ruszenia dalej.
W tym czasie, Elpis zadrżała lekko, gdy Etsy uruchomiła główny napęd, komunikując się z władzami portu i prosząc o pozwolenie na wylot.
- Wszystko będzie zrobione jak należy - przytaknął Arkadij nagle, z zapewnieniem w oczach spoglądając na turianina.
Pokładem wstrząsnęło lekko, gdy fregata wysuwała się ze swojego doku. Do powrotu do Cordovej dzieliło ich zaledwie kilka minut wylotu i ponownego wlotu do atmosfery Ziemskiej.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

22 kwie 2021, o 19:25

Starcie córki z ojcem stanowiło wyzwanie, w które nie zamierzał ingerować. Nawet jego ciekawość miała swoje granice i chociaż po jego głowie również krążyły pytania, to tym razem zachował je dla siebie. Wygasił omni-klucz, obserwując w ciszy Mayę i Arkadija, przesuwając spojrzeniem między nimi, gdy kobieta zagrodziła mężczyźnie drogę i stanęła w dobrze mu znanej, defensywnej pozycji, bezgłośnie grożąc konsekwencjami w przeciwieństwie braku współpracy. Domyślał się, że złość, która w niej kipiała, nie była spowodowana naturą tajemnicy co do której dopuścił ich Arkadij, a tym skąd pochodziła i co sugerowała.
Najwyraźniej nie był to sekret, którego się spodziewała po własnym ojcu.
Wsunął dłonie do kieszeni, nie przerywając im, ale słuchając. Dostrzegł już, że ocean emocji, którymi była wypełniona cała osoba Mayi, funkcjonował nieco inaczej, gdy w grę wchodziła rodzina i teraz też nie było inaczej. Jego opinia na temat Arkadija oraz tego co zrobił była bardziej praktyczna i bezpośrednia - ale nie miał z nim przeszłości oraz rodzinnych oczekiwań, które mogłyby na nie rzutować. Potrafił zrozumieć wyjaśnienie, które mężczyzna po chwili z siebie wyrzucił, nawet jeżeli to nie wybielało go w świetle prawa.
Byłby hipokrytą, gdyby uważał inaczej.
Gdy dostrzegł spojrzenie Mayi, uśmiechnął się krótko na jej gest. Nie było widać po nim niepokoju ani wątpliwości, bo tych pozbył się podczas pierwszej rozmowy z mężczyzną i nawet jego wyznanie niewiele zmieniło w tym temacie, ale nie krył się z tym, że to na jej ramionach zostawił ostateczną decyzję. Remont Elpis był dla nich ważny, ale to była jej rodzina. Jej bliscy, jej przeszłość i jej zaufanie. Tak jak on swoje pokładał w niej.
Nawet jeżeli jego czysto pragmatyczna strona zwróciła uwagę, że wyznanie Arkadija działało na ich korzyść, bo dzięki temu mogli mieć pewność, że mężczyzna wie co robi i ma już odpowiednie doświadczenie.
- Świat rzadko kiedy maluje się wyłączenie w barwach czerni i bieli - powiedział neutralnie, odwracając twarz w stronę Arkadija. - Robimy to co musimy, żeby przetrwać. I dla rodziny. Widmo z nielegalną SI na pokładzie jest ostatnią osobą, która mogłaby cię oceniać - dodał dyplomatycznie, wzruszając lekko ramionami, po czym wskazując zapraszająco w stronę mesy. Lot miał trwać o wiele krócej niż podróż o wolniejszą taksówką, nawet jeżeli musieli wpierw ponownie przebić się na krótką chwilę przez warstwę atmosfery otaczającej Ziemię, ale nie przeszkadzało to w zaproponowaniu czegoś do picia.
- Czy wasze prace w doku ograniczają się tylko do pracy nad okrętami kosmicznymi? - zapytał, gdy Elpis wznosiła się ku niebu, drżąc pod oporem coraz rzadszego powietrza. Propozycja napitku była tylko przestojem od dalszej wędrówki po pokładzie, która przez kolejne systemy nieuchronnie prowadziła w okolice hangaru, co również skierowało jego myśli w tamtą stronę. Oraz tego co było w nim zaparkowane. - Sprowadzacie może części na zamówienie do innych pojazdów, gdyby ktoś chciał... no nie wiem, powiedzmy wyremontować sobie coś mniej komercyjnego?
Batariański transporter miał zostać sprzedany... ale to było nim na ich koncie pojawiły się fundusze charytatywne Castora. Nie wahałby się nawet przez uderzenie serca z pozbyciem się pojazdu, gdyby te okazały się niewystarczające, ale...
Może jednak rzeczywiście był trochę sentymentalny.
Tylko troszeczkę.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

23 kwie 2021, o 16:55

Maya nie zareagowała na wypowiadane przez niego słowa - może dlatego, że już do nich, poniekąd, przywykła. Przez te wspólnie przeżyte miesiące przedarli się przez wszystkie odcienie czerni i bieli, za każdym razem lądując w bliżej nieokreślonej szarości. Jeden odcień mógł być daleki od drugiego, ale nadal pozostawał w tej samej sferze. A Volyova znał a tę sferę bardzo dobrze. Strącona z idealistycznych, białych postumentów gotowa była oddać się drugiej stronie szali, swojemu przeciwieństwu, nim los wplótł ją w wydarzenia pozornie z nią niezwiązane, które zmieniły absolutnie wszystko.
Coś, czego Arkadij nie mógł się spodziewać i czego prawdopodobnie mu w ogóle nie powiedziała. Opowiadając całą ich historię, nawet w skrócie, z każdym upadkiem i wzlotem, spędziliby dobry kawałek dnia wyjaśniając wszystkie zależności. Chwila, którą spędziła z ojcem na poddaszu była może długa, a przynajmniej taka się wydawała w trakcie obiadu, ale z pewnością nie wystarczyłaby na aż tyle.
- Sprowadzić możemy, teoretycznie, wszystko - odrzucił, ostrożnie dobierając swoje słowa. - Ale w przypadku starej albo niestandardowej technologii, części często przewyższają ceną nowe egzemplarze. Prześlij mi szczegóły, moi ludzie to sprawdzą.
Elpis podniosła się do lotu i wkrótce przedzierała się przez atmosferę, walcząc z ziemskim przyciąganiem jak człowiek ślamazarnie poruszający się do przodu z kulą u nogi. Docierając do niższych warstw atmosfery, doświadczyła krótkiego, ulotnego momentu ulgi, nim statek znów skierował się ku strefie przeciążeń i wiecznego tarcia.
Dok oddalony był od ich miejsca w Vancouver o setki kilometrów - dystans, który fregata w kosmosie pokonałaby w ułamku sekundy, lecz z komplikacją procedury wywołaną startem i lądowaniem na tej samej planecie, zajął im całe kilka minut. Dok okazał się jedynym w okolicy przystosowanym do lądowania tak wielkich statków. Oddalony o spory kawałek pustego terenu od miasta, otworzył się na nich ze swoją wysuwającą się z sufitu platformą i chętnie sięgającymi ku poszyciu, magnetycznymi hakami.
W dokach komercyjnych lub rozległych, łatwo było tracić poczucie rozmiaru, jaki prezentowała sobą fregata pokroju Elpis. Wnętrze tego pomieszczenia było znacznie mniej eleganckie i gładkie od doków, których mogli uświadczyć na Cytadeli. Statek nie unosił się w nieważkości na magnetycznych zaczepach - osiadł gładko na ziemi, przytrzymywany przez nie w miejscu. Wraz z dezaktywowaniem silników, z okolicznych ścian wysunęła się mała, idąca wzdłuż platforma, umożliwiająca obejście statku wokół.
W tym samym momencie jedne z wielu drzwi prowadzących na zewnątrz otworzyły się, wpuszczając do środka grupę ubranych w cywilne uniformy pracowników, którzy stanęli nieopodal, przyglądając się statkowi z zainteresowaniem, jeszcze niepewni tego, jakie stanie przed nimi wyzwanie. W grupce dominowali ludzie, lecz stała tam też jedna asari i salarianin.
- Zajmiemy się nią najszybciej, jak to będzie możliwe - potwierdził Arkadij, gdy stanęli po drugiej stronie śluzy, na zewnątrz. - Muszę wydzielić do tego odpowiednich ludzi. Później zajmiemy się przeglądem. Sprawdzimy, co poza tym, co napisałeś - postukał w dłoń, na której znajdował się jego omni-kluzc. - wymaga pracy.
Maya stanęła obok, przyglądając się przez krótką chwilę pomieszczeniu, w którym się znaleźli. Wydawała się je poznawać.
- Nie musisz tu być przez cały czas - zagadnęła, przenosząc wzrok na Viyo, po czym uśmiechnęła się podstępnie. - Może to nie wakacje na plaży, ale jeszcze nigdy nie widziałam turianina na nartach.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

24 kwie 2021, o 18:30

Mruknięcie turianina w odpowiedzi na słowa mężczyzny mogło znaczyć zarówno wszystko, jak i nic. Skinął tylko głową, zapisując sobie w pamięci - nie jako coś co miał zrobić, ale jako opcję, którą zawsze będzie mógł rozważyć. Jako możliwość. Wciąż nie był zdecydowany co chciał zrobić z batariańskim transporterem i chociaż dłubanie sobie przy archaicznym pojeździe brzmiało zachęcająco, łaskocząc jego starą, zakurzoną potrzebę amatora-technologa i obiecując zdrowy wypełniacz wolnego czasu między jednym końcem tuneli przekaźnika, a drugim, to w hierarchii rzeczy, które musiał lub chciał zrobić, ta stała bardzo nisko. Z drugiej strony, mieli miesiąc dla siebie, co już samo w sobie było czymś więcej niż mógł sobie pozwolić do tej pory, więc jak nie teraz to kiedy?
Jakaś jego część wiedziała jednak, że poczucie wolności i swobody było złudne. Lub może po prostu już do tego przywykła i nie potrafiła sobie poradzić z nagłym nadmiarem czasu, próbując wepchnąć wszystko co chciał zrobić w pierwsze dwa dni, obawiając się, że sen zaraz pryśnie i ich przerwa zostanie brutalna przerwana.
Jego myśli obracały się jeszcze przez chwilę dookoła batariańskiego transportera, nim w końcu go porzuciły. Okrętem targnęły lekko wyczuwalne wibracje, które można było wyczuć pod podeszwami butów i w dotyku gładkich ścian, gdy Elpis ponownie zanurzyła się w gęstą pierzynę chmur oraz atmosfery otaczającej Ziemię, napotykając opór, którego brakowało w przestrzeni kosmicznej. Nowoczesna konstrukcja fregaty minimalizowała skutki przebijania się przez kolejne warstwy powietrza, ale to wciąż było obecne. Oznaczało też zbliżający się koniec ich krótkiej podróży, sprawiając że odruchowo pokierował wycieczką w stronę kokpitu - nawet jeżeli jego obecność nie była tam wymagana.
Dok należący do Arkadija różnił się od tych w których bywali ostatnimi miesiącami - oraz nawet tych w których bywał sam, gdy jeszcze Maya nie podróżowała na pokładzie Elpis - ale nie było to coś złego. Obserwował przez chwilę jak długie ramiona wyciągają się ku poszyciu statku, a gdy te zniknęły poza krawędzią ekranów, odwrócił się i ruszył wraz z pozostałymi do śluzy.
- W porządku - powiedział na słowa Arkadija, skinąwszy krótko głową. Jego wzrok również odbiegł na wnętrze hangaru, gdy tylko przejście stanęło przed nim otworem. Zielone tęczówki przesuwały się z zawodową ciekawością po podsuniętych platformach, po stojących nieopodal stanowiskach do demontażu poszycia, po zwykłych skrzyniach z narzędziami uzupełniających to znajdujące się w omni-kluczu, po rozmieszczonych na suficie tubach okapowych do odprowadzania dymu oraz oparów, po wyświetlaczu temperatury oraz wilgotności na jednej z kolumn, po skanerach struktury... To również zapewne stanowiło jedno ze wspomnień niebieskowłosej biotyczki, sprawiając że mimowolnie zaczął się zastanawiać czy kręciła się po tych rozległych halach będąc małym dzieckiem.
- Myślę, że będziesz miała okazję. Nie planuję wisieć nad twoim ojcem przez cały ten czas - odpowiedział na uwagę Mayi, wracając do niej spojrzeniem i odwzajemniając lekko jej uśmiech. - Ale będę odwiedzać Etsy. Dla nas to renowacja okrętu, dla niej operacja nad jej ciałem. Przecież nie zostawię przyjaciółki samej w "szpitalu" - dodał, przewracając oczami. Skrzyżował ramiona na piersi, przenosząc ciężar ciała na jedna nogę i wiodąc wzrokiem po mechanikach czekających na wyjaśnienia Arkadija, gdy ten szedł w ich stronę. - Może nawet kupię jej jedną z tych kiczowatych, ale obowiązkowych kartek. Tych z napisami pokroju "Wracaj do zdrowia, tęsknimy".
Chociaż jego słowa były pogodne, na dnie spojrzenia czaił się lekki cień - częściowo wywołany naturalnym, nawet jeżeli nieco irracjonalnym niepokojem o Elpis, który chociaż uspokojony przez ojca Mayi, to jednak wciąż pozostał, a częściowo czymś innym, o czym wbrew sobie myślał coraz częściej ostatnie godziny, chociaż odsuwał to jeszcze póki mógł. Tak jak teraz.
- Swoją drogą... Mogłaś mnie ostrzec, że twoja matka jest psychiatrą - rzucił, korzystając z faktu, że jej ojciec chwilowo ich nie słyszy. Zerknął z uśmieszkiem w jej stronę i szturchnął ją biodrem. - Czarująca kobieta. Chyba zaprosiłem na statek nie tą Volvyową co potrzeba.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

26 kwie 2021, o 13:32

Maya zmarszczyła lekko brwi, gdy podzielił się z nią jego perspektywą na coś, co dla niej było modernizacją, lub remontem statku. W istocie, Etsy była i mózgiem, i duszą Elpis, wokół której z wola gromadzili się zbierani przez Arkadija technicy. Nie wyraziła żadnych obaw względem tej procedury, jak i nie zaprotestowała gdy wreszcie odnaleźli sposób na względne bezpieczne załatwienie tematu. Względne, bo w przypadku tak ryzykownym, o pełnym nie było mowy w żadnej sytuacji.
- I koniecznie balony wypełnione helem, co najmniej pięć - odpowiedziała, uśmiechając się krzywo.
Samo wspomnienie szpitalnych odwiedzin i porównanie remontu do operacji wystarczyło, by z jej twarzy uleciało nieco koloru. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i spojrzała na swojego ojca, wciąż tkwiącego pod śluzą.
Mężczyzna stał z aktywnym omni-kluczem, przywołując odpowiednich ludzi do pomieszczenia. Niektórzy ubrudzeni byli smarem czy innymi płynami ustrojowymi mechanizmów, nad którymi pracowali nim oderwano ich od tamtych czynności. Wycierali brudne dłonie w szmatki, których prawdziwa barwa wydawała się zatracona bezpowrotnie. Spoglądali z zaciekawieniem na zewnętrzne poszycie - niektórzy wskazywali sobie palcami jej elementy, wymieniając między sobą półgłosem uwagi. Stali w zbyt wielkiej odległości by usłyszeć co dokładnie mówili opisując fregatę, ale wydawali się tak czy inaczej nieprzejęci obecnością turianina i niebieskowłosej.
Wreszcie, Arkadij drgnął i poderwał wzrok znad urządzenia. Nie przysłuchując się ich rozmowie, kiwnął im głową i ruszył naprzód, na platformę, na której gromadzili się jego zaufani ludzie.
- Z pewnością polubiłbyś rozszarpywanie każdego twojego zachowania na kawałki i skrzętnego zapisywania notatek - dodała przekornie, krzywiąc się podświadomie gdy wspomniał o zawodzie jej matki.
Sądząc po jej zachowaniu, jej zatajenie go nie było do końca przypadkowym zabiegiem. Volyova nie wydawała się skora ani do rozmów na ten temat, ani niewinnych żartów. Stanęła przed Widmem w pozycji, która krzyczała ruszmy się już, choć sam dok nie był tu niczemu winny.
- Możemy zostać na statku, jeśli chcesz. Albo wrócić tu później - zaproponowała, wpatrując się w niego i oczekując jakiejś decyzji. - Jeśli nie, wróćmy do Cordovej - dodała, biorąc głęboki wdech. - Na świeżym powietrzu na zewnątrz mam wrażenie, że odblokowują mi się uśpione obszary płuc.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

6 maja 2021, o 18:16

Temat matki prawie nigdy nie pojawił się, gdy razem podróżowali. Poza jednym z jej cytatów, które Maya przytoczyła w chwili słabości, a które utkwiło w jego świadomości, przed powrotem na Alaskę niewiele wiedział na temat kobiety, która ją wychowywała, a ona nie była skora do zmiany tego stanu rzeczy. Poza początkową różnicą w poglądach do której się przyznała, nie domyślił się prawdziwych powodów. Zawód starszej kobiety wiele jednak wyjaśniał, chociaż zapewne był to zaledwie ułamek całej prawdy. Zwykle tak było, gdy chodziło o skryte za zasłona błękitnych włosów myśli biotyczki.
- Pewnie też szybko miałbym tego dość. Niektóre nawyki ciężko zostawić w pracy - przyznał, wsuwając dłonie z powrotem do kieszeni. Jego wzrok odbiegł od twarzy kobiety, przenosząc się z powrotem na zbierających się mechaników i przesuwając się po nich bez większego celu, podczas gdy jego myśli krążyły dookoła jej matki. Wiedział, że słowa Mayi nie były wyolbrzymione - pomimo swojego uroku, Elena odruchowo sięgała do umysłów innych i to samo próbowała zrobić z jego własnym po zaledwie kilkunastu minutach wspólnej rozmowy, porzucając odruchową analizę dopiero, gdy jej to wytknął półżartem. Nie musiał zbytnio wysilać wyobraźni, by domyślić się jak to wyglądało, gdy ktoś mieszkał z nią całe życie.
Już sama ta myśl sprawiła, że poczuł lekki zastrzyk szacunku i ostrożności do Arkadija, dopiero teraz pojmując jak skutecznie ten musi nad sobą panować, żeby zachować tajemnicę swojej pracy przed małżonką.
- Przejdźmy się - zgodził się, obracając ku niej. - Chętnie zobaczę resztę miasteczka.
Śnieżne okolice i mroźne powietrze stanowiły połączenie, którego ostatnimi czasy woleli unikać, ale Cordova oferowała załagodzenie tych nieprzyjemnych wspomnień. Dachy jednorodzinnych budynków przykryte białą pierzyną, malownicze alejki i linia horyzontu poszarpana górskimi szczytami były zdecydowanie ładniejsze niż lodowe pustkowia naszpikowane poczerniałymi częściami wraku.
Gdy ruszyli na zewnątrz i ich płuca ponownie wypełniło zimne powietrze, podciągnął wyżej krawędź szalika. Zostawienie hangaru za plecami oferowało porzucenie tematów na których terytorium niechcący zaczęli wchodzić, ale oferowało też moment prywatności i pozwalało zamaskować nienaturalne zimno zakradające się do kości, zwykłym górskim chłodem. Milczał przez kilkanaście długich sekund, zbierając myśli i pozwalając, by chrzęst śniegu pod podeszwami ich butów wypełniał ciszę, nim w końcu odezwał się ponownie.
- Chciałbym skontaktować się z doktor Myers w trakcie naszego pobytu tutaj - powiedział wprost, obracając lekko twarz, by móc śledzić twarz idącej obok niego biotyczki. Nie była już dezerterką, a on uciekinierem, nie gonił ich też czas następnej misji. Pomimo nieprzyjemności tematu, nie było ku temu lepszej okazji niż ich pobyt na Ziemi.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

10 maja 2021, o 12:31

Zimne powietrze Cordovy nie przeszkadzało Volyovej, dokładnie tak samo jak mroźny klimat, który zastali w Vancouver. Choć na pokładzie Elpis często naciągała rękawy swetrów, chowając w nich całe dłonie, teraz nie zapięła nawet kurtki. Uniosła twarz do słońca, uśmiechając się lekko gdy jej skąpaną w jego promieniach skórę musnął wiatr.
Powietrze w Alasce nie było tak sterylne jak na pokładach statków kosmicznych i stacji, a jednak wydawało się znacznie czystsze. Wnikało wgłąb płuc, pozostawiając po sobie chłodne, piekące uczucie, rozpierając klatkę piersiową. Niebieskowłosej wydawało się służyć. Pomimo tego, że nigdy nie narzekała i funkcjonowała w kosmosie tak, jak każdy galaktyczny mieszkaniec, który musiał się do tego dostosować, z chęcią rozkoszowała się chwilą na lądzie.
Jego słowa sprawiły, że jej lekki uśmiech przykrył grymas, który doskonale znał. Volyova unikała tego tematu zero. Żadna chwila nie wydawała się dla niej odpowiednia by o tym rozmawiać i dziwnym trafem, niemal każda była szczególnie tą nieodpowiednią.
Jej mina mówiła jedno - nie teraz. Daj sobie spokój.
- Rób sobie co chcesz - odparła. Wiatr zamaskował jej nietęgą minę przykrywając jej twarz włosami, lecz nie zdołał przykryć obrażonego tonu głosu. - Może się powspinamy? - zagadnęła, niemal od razu. Emocje zmieniane w jej mimice jak w kalejdoskopie pozostawiły po sobie jedynie ryskę tematu, który rozpoczął. Kłującą w oko swoją obecnością na powierzchni.
Przyśpieszyła, łapiąc go za dłoń i ciągnąc za sobą. Dok nie znajdował się daleko od jej mieszkania - przynajmniej nie, jeśli mowa była o podróży promem. W perspektywie ich spacer miał potrwać godzinę, gdyby ruszyli prosto do domu. Zamiast tego, niebieskowłosa skierowała się do miasta, które połyskiwało na placku nieprzykrytej śniegiem zieleni naprzeciw nich.
- Jaki jest klimat tam, gdzie mieszkałeś na Palavenie? - zagadnęła, nie dając mu ani chwili na powrót do kwestii jej lekarki. Jej tempo nie przypominało spacerowego - było szybkie, w marszu pokonywała dystans dzielący ich od alejek sklepowych i restauracji, prawdziwego morza odwracaczy uwagi. - Na Ziemi w większości jest ciepło. Śnieg to już rzadkość - westchnęła, spoglądając z zaciekawieniem na zaparkowany w dość dziwaczny sposób prom, prosto na zielonej trawie. Dopiero gdy podeszli bliżej, zza pojazdu wyłonił się policjant, wypisujący mandat dla zdenerwowanego kierowcy. Mężczyzna w uniformie obrzucił ich spojrzeniem, które po chwili odwrócił, nie znajdując powodu do zaprzestania wykonywania obecnej czynności.
- Zawsze wolałam góry od morza - dodała, uśmiechając się lekko w stronę piętrzących się budynków, do których powoli docierali. - Będziemy musieli dzielić jakoś nasze wakacje na twoje wylegiwanie się na piasku i moje skakanie po skałach.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

11 maja 2021, o 19:20

Nie mógł powiedzieć, żeby reakcja kobiety go zaskoczyła. Przyglądał się jej w milczeniu, wiedząc co kryje się pod obrażonym tonem, a także jej gwałtowną zmianą tematu, która nastąpiła kilka uderzeń serca później. Nawet jej szybki krok był kwintesencją tego jakie miała podejście do tej jednej sprawy, uciekając od niej nie tylko metaforyczne, ale i dosłownie przelewając swoje emocje w te drobne gesty. Nie wytknął jednak tego, pozwalając się złapać za dłoń i pociągnąć dalej, przez chwilę milcząc jednak, gdy obracał w głowie jej odpowiedź.
W pewnym sensie nie oczekiwał niczego więcej i jej zgoda mu wystarczyła, nawet niechętna. Do czasu aż jej obecność stanie się nieodzowna, mógł spróbować załatwić wszystkie swoje pytania oraz obawy bez jej udziału, oszczędzając jej konieczności powrotu do trudnego tematu - przynajmniej do momentu aż ten stanie się nieodzowny. Po wszystkich co ostatnio przeszli, naciskanie na nią w tej kwestii było ostatnim co by chciał robić, szczególnie gdy już zaczęła naprawiać swoje wątki z rodziną i gdy mogła się cieszyć odnalezioną wolnością. Dlatego po chwili tylko ścisnął delikatnie jej dłoń i odwzajemnił jej uśmiech, akceptując zmianę tematu.
- Jak alpiniści? - odpowiedział na jej pierwsze pytanie, parafrazując ich rozmowę sprzed kilkunastu tygodni. - Czy będziesz próbowała mnie zrzucić ze szczytu i zagarnąć Elpis po tym niefortunnym wypadku? - dodał szelmowsko, przenosząc mimowolnie wzrok na odległe szczyty. Poszarpana linia horyzontu górowała nad miasteczkiem, ozdobiona u góry połaciami bieli skrzącej w słońcu.
- Klimat? Miejski. Na Palavenie mieszkałem w sercu stolicy - przypomniał jej delikatnie. - Moi rodzice mają niewielki dom pod miastem, ale nasz rodzinny dom w którym się wychowałem znajduje się na Epyrusie. Tamtejszy klimat jest bardziej gorący - dodał, obrzucając wzrokiem zaśnieżone połacie dachów. - Mieszkaliśmy w sektorze Acadus. Dużo równin, wzgórz, kanionów i otwartych, preriowych terenów od zachodu oraz ocean od wschodu, a przy nim miasto. Nasz dom znajduje się kilkadziesiąt kilometrów od niego, na skraju niczego i świętego spokoju. Miałem godzinę piechotą do najbliższego miasteczka. Trochę przypominało Cordovę, tylko bez śniegu. - Przez jego twarz przemknął krótki uśmiech, który sugerował że pomimo swoich słów, raczej pozytywnie wspomina tamten okres. Przeniósł spojrzenie na nielegalnie zaparkowany pojazd, odprowadzając go wzrokiem, gdy go mijali.
Jej uwaga sprawiła, że zaśmiał się mimowolnie.
- Coś wymyślimy. Musimy znaleźć planetę, która będzie miała obydwie te rzeczy - najlepiej obok siebie. Góry wpadające do morza - podsunął. - Czy twoje skakanie po skałach musi uwzględniać śnieg, niezdobyte szczyty i śmiertelnie niebezpieczne lawiny, czy zadowoliłabyś się wspinaczką skalną?
Ciężko było porzucić nawyk ciągłej pracy, szczególnie gdy miało się przed oczami cały czas wizję uciekającego czasu, ale obraz narysowany przez kobietę łaskotał tą część jego umysłu, która tęskniła za takim urlopem. Tą, która domagała się go i krzyczała, że należy się im po tym wszystkim. Nawet wczorajszy dzień, spędzony wspólnie na spacerze, pobycie w restauracji i zakończony wieczorem wyścigów, był jednym z przyjemniejszych wspomnień z ostatnich miesięcy i budził te ukryte pragnienia, które ostatnimi czasy ukrywały się zaniedbane i zagłodzone tak bardzo, że można byłoby ich oskarżyć o maltretowanie.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

25 maja 2021, o 01:57

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Pomimo wdzięczności, którą musiała odczuwać, Volyova nie pokazała jej po sobie. Nie uśmiechnęła się do niego porozumiewawczo, nie odwzajemniła jego lekkiego, porozumiewawczego ściśnięcia dłoni. Szła równie szybko co wcześniej, jedynie w pewnym momencie, powoli zwalniając gdy na dobre przekroczyli granice miasta, a ich podeszwy butów uderzyły o kamienistą drogę.
Choć patrząc z perspektywy logicznego punktu widzenia powinna przywyknąć do tego rozmów, być może co najmniej od nich stronić, każdy potencjalny przełom w ich komunikacji na tematy, których nie chciała poruszać, wydawał się by ć krótki. Po nim znów wracała do swojej skorupy, tym razem wzmacniając swój pancerz od zewnątrz kolejną, dodatkową warstwą. W tej kwestii przypominała tykającą cicho bombę, ukazującą swoje prawdziwe oblicze w krótkich, ulotnych chwilach. Lekkim skrzywieniu ust, gdy poruszał problematyczną dla niej kwestię. Gasnącym błysku spojrzenia, marszczeniu brwi, czy nerwowym przygryzieniu dolnej wargi. Znał ją wystarczająco dobrze, by rozpoznawać wszystkie te elementy jej zachowania.
Ona jednak znając jego dobre intencje, cofała się o dwa kroki w tył za każdym razem, gdy nacisnął choć raz.
- Byłabym wspaniałym kapitanem - odrzuciła rozbawiona jego komentarzem, odruchowo prostując się lekko, jakby na baczność. - Etsy, zabierz mnie w Alpy!
Niepodłączona do ich komunikatora SI, tym razem, nie odezwała się w odpowiedzi na jej komunikat. Odpowiedział im jedynie świst wiatru, burzącego jej niebieskie włosy. Spędzając tak wiele czasu na pokładzie statku, nietrudno było przyzwyczaić się do odwiecznej obecności Etsy. Teraz jednak towarzyszyła im wyłącznie kapryśna pogoda i wszechstronny chłód. Spoglądający na nich mieszkańcy Cordovy nawet nie próbowali podchodzić blisko.
- Na Ziemi, nazwalibyśmy cię kowbojem - stwierdziła rzeczowo, przyglądając się wystawionym na sprzedaż przedmiotom, kuszącym do podejścia do terminala znajdującego się obok. - W końcu na Palavenie jest gorąco, prawda?
Choć zadała pytanie, nie odwróciła się w jego kierunku. Zaintrygowana jednym z otwartych sklepików, w którym za ladą obsługiwała blada, młoda z twarzy asari, weszła do środka bez chwili zawahania. Pochyliła się nad ladą, uśmiechając sama do siebie, swoim ciałem przykrywając to, czemu się przyglądała.
- Na każdych wakacjach zbiera się pamiątki, Vexariusie - rzuciła nagle i odchrząknęła, swoim omni-kluczem od razu łącząc się z terminalem obok. Asari posłusznie również aktywowała swoje urządzenie, przyjmując płatność gdy tylko Volyova przelała odpowiednią sumę kredytów.
Ekspedientka odwróciła się, sięgając do jednej ze swoich szuflad. Wyjęła z wnętrza pozornie metalowe, sześciokątne pudełko, które odłożyła na blat. Niebieskowłosa zgarnęła je od razu, odwróciła się na pięcie i oparła dłoń na klatce piersiowej turianina, wyprowadzając go na zewnątrz.
- To twoja pamiątka - oświadczyła, łapiąc jego rękę i rozkładając dłoń, na której ułożyła mały element. Sześcian reagował na dotyk. Jego metalowe ścianki błysnęły pod wpływem jej palców, zmieniając powierzchnię na szkło. Wewnątrz ukryta była płytka z małą, białą śnieżynką o fantazyjnym kształcie. - Śnieg na Ziemi to towar deficytowy. Teraz będziesz miał swój - kontynuowała. Z każdym jej słowem na jej twarzy uśmiech się rozszerzał w rozbawieniu, jakby orientowała się, jak zabawny jest ten rodzaj prezentu. - Gdy będziemy na Palavenie to dasz mi piasek z waszych pustyni, czy coś równie trującego - dodała rozbawiona i, nim zdążył odpowiedź, uniosła się na palcach w górę, zamykając mu usta pocałunkiem, nim szeptem dokończyła. - A jak rozpuścisz śnieg ode mnie, to cię zabiję.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

25 maja 2021, o 17:27

Uśmiechnął się pod nosem na jej słowa, pozwalając swoim myślom na krótką chwilę odbiec w stronę obrazu, który nimi zasugerowała. Nigdy nie zastanawiał się nad tym jakim dowódcą byłaby niebieskowłosa biotyczka. Istotna część jej przeszłości była związana z dowodzeniem małym oddziałem, ta sama która skończyła się w tak katastrofalny sposób i kobieta, którą była wtedy, nie istniała już od jakiegoś czasu, ale gdyby miała możliwość, jakim kapitanem by była? Gdyby Elpis należała do niej i gdyby miała więcej czasu, czy jej charakter w końcu popchnąłby ją w stronę jakiejś akcji, tak jak to robił często z nim? Czy może latałaby od gór do gór, odnajdując w cywilnym życiu tą radość, której momentami brakowało w trakcie wykonywania groźnych misji i przerabiając swój cel na zdobycie tak wielu obcych szczytów, jak to było możliwe?
- Etsy, staranuj ten pancernik przed nami! Jestem gotowa do abordażu! - odrzucił z rozbawieniem, przedrzeźniając ją lekko i przewracając oczami. Uniósł obydwie dłonie, kadrując sobie jej twarz między palcami, a jego uśmiech przestał być kpiący, a stał się łagodny. - Kapitan Volyova. Ale wiesz, myślę że mogłabyś być. Sądzę, że wypełniłabyś sobie cywilne życie po brzegi. Może latałabyś od planety do planety, zdobywając jeden szczyt za drugim, każdy bardziej egzotyczny i obcy od poprzedniego? - dodał, dzieląc się z nią swoją wcześniejszą myślą.
Opuścił ręce, wsuwając jedną dłoń w zacisze własnej ciepłej kieszeni, a ramieniem drugiej obejmując kobietę. Kiedy szli przez ulicę, jego wzrok błąkał się po domach oraz innych mieszkańcach Cordovy, po prostu ciesząc wzrok bardziej spokojną i sielską atmosferą miasteczka niż to do czego się przyzwyczaili. Nawet zimne powietrze, wgryzające się bezlitośnie pod krawędź szalika i szczypiące policzki, wydawało się zupełnie inne niż to, które atakowało ich na planetach skutych wieczną zmarzliną.
- Na pewno cieplej niż tutaj - zgodził się pod adresem Palavenu, podsuwając materiał szalika wyżej. - Słabe pole magnetyczne, więcej promieniowania, mniej śniegu. Te sprawy. Swoją drogą, masz tu jakichś znajomych?
Oderwał wzrok od fasady jednego z budynków, gdy poczuł, że kobieta wyślizguje się spod jego ramienia. Podążył za nią wzrokiem, po czym pokręcił głową z uśmiechem, również skręcając w stronę sklepu.
- Jeżeli to coś w stylu różowego koktajlu z różową parasolką, to słowo daję, że wytarzam cię w najbliższej zaspie - ostrzegł ją z rozbawieniem, widząc jak zasłania swoje znalezisko. Zatrzymał się progu, krzyżując ręce i czekając, aż załatwi swoje formalności. Gdy opłaciła zakup z omni-klucza i ponownie się do niego zbliżyła, uniósł łuk brwiowy w powątpiewaniu, ale zamiast tego został wyprowadzony tyłem na zewnątrz. Dopiero tam posłusznie wyciągnął dłoń, pozwalając Mayi położyć na niej małe pudełeczko.
Jego podejrzliwość stopniała, zastąpiona łagodnym uśmiechem, gdy zorientował się w naturze prezentu. Jego sentymentalna natura - ta sama która kazała mu zatrzymać stalową różę lub srebrny krzyżyk - wzięła górę, gdy uniósł go na wysokość oczu, obracając lekko w palcach i obserwując jak jego ścianki odbarwiają się, ukazując drobny płatek śniegu w jego wnętrzu. Nie zdążył go jednak skomentować, bo kobieta zamknęła jego usta w swoich, pieczętując odbiór podarunku. Oparł wolną dłoń na jej krzyżu, ale jej ostatnie słowa sprawiły, że parsknął cicho z rozbawieniem.
- A to mi zarzucałaś nadmierny romantyzm - mruknął z wesołością, odbiegając na chwilę od złotych tęczówek oddalonych o zaledwie kilka cali od jego własnych, zielonych, na szklane pudełko, które uniósł w drugiej ręce. Obrócił je ponownie w palcach, obserwując jak słońce iskrzy się na drobnych kryształkach skrytego wewnątrz fraktalu. - Dziękuję.
Powtórzył pocałunek krótko, niczym kropkę na końcu własnego podziękowania, nim wsunął pudełeczko do wewnętrznej kieszeni kurtki, zakładając że jest wystarczająco zabezpieczone, żeby przetrwać taką podróż.
- To rozumiem, że Palaven jako następny punkt naszej podróży, jest już ustalony? - dodał, śmiejąc się cicho. Objął ją ramieniem, wznawiając spacer. Chociaż kobieta znała to miejsce o wiele lepiej niż on, sam wypatrywał na znakach kierunku lub wzmianki na najbliższą kwiaciarnię, zamierzając mniej lub bardziej dyskretnie pokierować drogę w jej pobliże.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

29 maja 2021, o 00:53

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Niebieskowłosa nie czuła się nieswojo na ulicach Cordovej. Wręcz przeciwnie - po ulicach poruszała się swobodnie, rozglądając nie tylko z zainteresowaniem, ale i znajomością otoczenia. Miasteczko było bardzo małe. Prawdopodobnie byliby w stanie dostać się na jego drugi koniec piechotą w niecałe czterdzieści minut - może trzydzieści, biorąc pod uwagę jej obecne tempo. Usiąść na brzegu obszernego jeziora, odbijającego światło dzienne na swojej szklistej powierzchni, zaczerpnąć wdechu zimnego powietrza nieograniczonego okolicznymi budynkami. Jednak nawet od tej strony, miasto wyglądało malowniczo. Budynki były stosunkowo niskie, przypominały chatki nowo powstałych kolonii. Niektóre wciąż nosiły ślady starego budownictwa, a piętrząca się cegła zamalowana była na biało w miejscach, w których wyst awały z nich nowoczesne elementy systemów klimatyzacji. Podobnie jak wnętrze domu jej rodziców, rodzinne miasto Volyovej nosiło znamiona ery sprzed odkrycia Przekaźników, wymieszanej z udogodnieniami czasów obecnych.
- Mieszkając tutaj, nie miałam za bardzo okazji na nowe znajomości - odparła. Pomimo stosunkowo negatywnego wydźwięku jej słów, nie brzmiała ani odrobinę negatywnie. Jej wspomnienia z miasta musiały być bardzo odległe, na tyle, by nie wzbudzać emocji innych niż nostalgiczne. - Spędzałam połowę roku szkolnego w szpitalu. Pamiętam tych, którzy przynosili mi swoje zeszyty do spisania, ale niewielu poza tym.
Wzruszyła lekko ramionami, podkreślając, że nie było to coś, przez co szukała w nim swojego współczucia. Dziecięce przeżycia były czymś, z czym zdążyła się uporać, w mniejszym lub większym stopniu. Wspominanie jej choroby nigdy nie wiązało się ze zbyt rozrywkową ewolucją pogrążanego tematu, stąd nabyła ten krótki gest, znaczący zawsze to samo.
Nie musimy o tym rozmawiać.
Śnieżynka była drobna, ale jej waga odwrócenia tematu na inny była potężna. Maya nawet nie próbowała w żaden sposób nawiązać do tego, co poruszyli wcześniej. Ucieszona, ignorując jego groźby, powróciła na zewnątrz z upominkiem w dłoni i, biorąc pod uwagę jej minę, była dość z niego zadowolona.
- Jeśli dasz mi ziarnko piasku, miej świadomość tego, że mój prezent jest droższy - ostrzegła go, powstrzymując śmiech, gdy napomknął wizytę na Palavenie. - A jeżeli przywieziesz mi śnieżynkę z AZ-102 to nie docenię czarnego humoru.
Skrzętnie zignorowała jego oskarżenie dotyczące romantyzmu. Pomimo tego, jak wiele emocji odbijało się w jej złotych tęczówkach, nie mówiła wiele. Tam, gdzie jej wzrok wspominał nostalgicznie dziecięce spacery w miejscach, które odwiedzali, tam usta zaciskały się w wąską linię, ledwie wygiętą w uśmiechu. Nie przyznając się do tego, jak wielki impakt odwiedzenie rodzinnego miasta musiało na niej wywrzeć, skupiła się na stojącej przy niej osobie, doświadczającej tego po raz pierwszy.
- Jest takie miejsce, które wspominam dobrze - zaczęła nagle, jakby wypowiadając zdanie, które jej się przypadkiem, niezamierzenie wyrwało. - Pewnie teraz nie przypomina tego, co zapamiętałam. Wymaga wspinania się... - dodała szybko, po czym przystanęła na środku chodniku, spoglądając na Viyo niby-krytycznie. - Czy turianie potrafią się wspinać?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

29 maja 2021, o 14:42

Cordova była inna od wszystkich miejsc, w których ostatnio bywali. Małe, spokojne miasteczko wyglądało jakby zostało wyrwane z innego świata, opierając się upływowi czasu i walcząc z technologicznym postępem, który w innych miejscach sprawił, że na miejscu małych domów wyrosły strzeliste iglice wieżowców, przeszklone witryny zostały zarośnięte setkami neonowych reklam i krzykliwych banerów, a malownicze alejki zalane połyskliwą, natarczywą architekturą przyszłości. Miasto rodzinne Mayi było wszystkim tym, czym nie była Omega, Szanghaj czy nawet jego Palaven, stanowiąc doskonałe miejsce na ucieczkę od rzeczywistości i problemów galaktyki, będąc cichym i odizolowanym sanktuarium.
Idąc spacerowym krokiem przez wąskie uliczki Cordovy, zorientował się że nacisk spiętych mięśni na potylicę i kark, który towarzyszył mu przez ostatnie miesiące, w końcu zaczyna się powoli rozluźniać, luzując uchwyt metaforycznych szponów.
- W każdym razie, Cordova wygląda na dobre miejsce do spędzenia swojego życia. W pełni rozumiem dlaczego twoi rodzice nie woleli przeprowadzić się bliżej ziemskich metropolii lub na którąś z kolonii - zauważył, skinąwszy głową na odpowiedź Mayi pod adresem jej dzieciństwa. Pamiętał tą część jej historii, która ograniczyła jej najwcześniejsze lata do białych ścian szpitala, a późniejsze do wnętrza laboratoriów. Znajomi, których mogła mieć, najpewniej pochodziły z późniejszej epoki i czasów wojska, ale nawet ci prawdopodobnie by jej teraz nie poznali, przechadzającej się po mieście w błękitnych włosach i turianinem u boku.
Z jego gardła wyrwało się krótkie parsknięcie, gdy ostrzegła go przed ceną prezentu.
- Droższy? Czy ty mi rzucasz właśnie wyzwanie, Volyova? - rzucił z rozbawieniem, śledząc ją kątem oka. - Będę miał jednak na uwadze, żeby do mojego następnego wyrazu uczucia dołożyć odpowiedni paragon - dodał, popychając ją lekko biodrem.
Odwiedzenie Palavenu nie leżało daleko poza ich możliwościami. Gdy odlatywał z planety, jego własne emocje były dalekie od pozytywnych i niesmak po zawieszeniu służby oraz przesłuchaniu pozostawił głębokie blizny na jego poczuciu więzi ze stolicą czy swoimi rodakami. Czas jednak pozwalał pozyskać nową perspektywę na niektóre wydarzenia i nabrać dystansu do innych. Jego przywiązanie do zasad oraz służby wydawało się teraz błędami przeszłości, a potrzeba akceptacji Hierarchii - odległym, mglistym wspomnieniem, które zostało mu wydarte przez wszystkie wydarzenia z ostatnich kilku miesięcy. Nawet lojalność względem Rady oraz Irissy, które swego czasu w naturalny sposób wypełniły dziurę po zwolnieniu z armii, spełniając potrzebę do służby oraz większego celu, wpajane jego społeczeństwu przez wieki tradycji, przeszły swoją próbę czasu i przegrały. Na Palavenie dalej miał rodzinę, dalej miał wspomnienia. Coś czym też mógł się podzielić z Mayą.
Uwaga niebieskowłosej biotyczki sprawiła, że uniósł łuk brwiowy i spojrzał na nią z powątpiewaniem, po czym podniósł jedną dłoń i zgiął wymownie kilka razy szpony.
- Te nadają się do czegoś więcej niż drapania za uchem, wiesz? - zauważył z udawanym przekąsem, po czym przekrzywił lekko głowę, przyglądając się jej z zaciekawieniem. - Nie mam nic przeciwko małej wspinaczce. Możemy też zrobić po drodze małe zapasy na tą wędrówkę.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

1 cze 2021, o 15:29

Volyova łączyła ze sobą wiele sprzecznych cech. Jej podejście do Cordovej było jednym z nich. Z jednej strony wydawała się czerpać radość ze znalezienia się w miejscu, w którym się wychowała. Nawet chłód odbierała w sposób inny niż zwykle, w kosmicznej przestrzeni czy na obcych planetach. Ewidentnie kojarzyła jej się z rodziną i ciepłem, była miejscem znajomym, wyrwanym od walki o przetrwanie, odsuniętym od galaktycznych wojen o władzę i politycznych intryg.
Z drugiej strony, sama myśl o zamieszkaniu jej z powrotem na stałe sprawiła, że skrzywiła się lekko, machinalnie kręcąc przecząco głową.
- Pod warunkiem, że zostało ci go bardzo mało - odrzuciła, chowając dłoń w kieszeń kurtki, gdy większy podmuch wiatru rozwiał jej włosy i uderzył w ich twarze. - Zanudziłbyś się. Za bardzo nic tutaj nie ma.
Galaktyczne życie miało swoje plusy, wymieszane z minusami w spektrum zależnym już od własnych preferencji. Odległość Cordovej zapewniała spokój, ale z drugiej strony ciężko było znaleźć tu rozrywki takie jak kosmiczne bary na skalę Czyśćca czy Zaświatów.
Zaśmiała się głośno w reakcji na groźbę dołączenia paragonu. Odgarnęła opadające na jej twarz, niebieskie włosy w tył, prowadząc go dalej, prosto do głównej ulicy. W miarę, gdy posuwali się do przodu, coraz więcej ludzi pałętało się po ulicach. Pomiędzy nimi sporadycznie przewijali się przedstawiciele obcych dla Ziemi ras, ale było ich nieporównywalnie mniej niż na Cytadeli czy nawet w Szanghaju.
- Ja nie z tych, którym głupio przyjąć drogi prezent, uważaj - ostrzegła go z rozbawieniem, nawet nie czekając w pełni na jego potwierdzenie nim pokierowała ich w kolejną alejkę, na której końcu znaleźć mieli sklep z wyposażeniem.
Było ich tutaj wystarczająco dużo, by łatwo mógł domyślić się, z czego najbardziej słynęła Cordova. Jej dyskretne ulokowanie gwarantowało wspinaczkę pozbawioną kolejek wypełnionych turystami, gotowymi dostać się na szczyt kolejnej góry. Na chłodnych plażach jeziora nie czekały ich również tłumy. Mimo swojej atrakcyjności jako potencjalnego resortu, transport na miejsce był wystarczająco drogi i uciążliwy, by nie czynić z miasteczka turystycznej atrakcji.
- Czy o takich zapasach mówisz? - zagadnęła, gdy znaleźli się praktycznie pod sklepem. Oferował nie tylko odzież i obuwie pomocne w górskich wędrówkach, ale nawet narty, deski i najróżniejsze akcesoria do zjazdów, którymi niebieskowłosa nie wydawała się zainteresowana. - Idziemy free solo. Wystarczy ci kurtka i dobre buty - dodała, uśmiechając się podstępnie. - Jak spadniesz to cię złapię.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

2 cze 2021, o 13:18

Miała trochę racji w swoich słowach. Przesuwając wzrokiem po jednorodzinnych domach, po uroczych alejkach i górskim krajobrazie skrywającym linię horyzontu, nie mógł nie przyznać że nawet spokój i sielanka miały swoją granicę. Przynajmniej dla nich. Cisza i izolacja od problemów galaktyki w tej chwili wydawały się idealne po intensywnych miesiącach, które spędzili razem, tropiąc, walcząc o przeżycie i ścierając się z każdą możliwą przeciwnością, ale prędzej lub później przestały by im wystarczyć. Błogi spokój stopniowo zamieniłby się w nieznośną nudę, cisza w piszącą w uszach pustkę, sielanka w bezproduktywną stagnację... Ciężko było sobie to wyobrazić w tej chwili, ale ta przyszłość była bardziej niż przesądzona. Nie byłby to pierwszy raz.
Może na emeryturę, jeżeli którekolwiek z nich jej dożyje. Co z kolei znajdowało się po drugiej stronie spektrum prawdopodobieństwa.
- Bardziej miałem na myśli prowiant. Piknik na szczycie góry? - zasugerował na jej pytanie, gdy zatrzymali się na chwilę przy sklepie z osprzętem. Pomimo jej braku zainteresowania, tym razem to on pociągnął ją trochę w stronę witryny, żeby z czysto zawodowej potrzeby obejrzeć sobie ludzkie narzędzia. Według jej słów teraz tego nie potrzebowali, ale w przyszłości kto wie? Czekany, grube i cienkie liny wzmacniane nanowłóknem, zębate nakładki na buty, uchwyty z zaczepami do rękawic, automatycznie rozkładane i składane kotwice węglowe... Niszowa specjalizacja Cordovy ujawniała się w egzemplarzach sklepowych wyświetlonych na terminalu w pobliżu wejścia oraz na wystawionych za przeszkloną ścianą przedmiotach, kusząc potencjalnych turystów oraz amatorów zdobywania szczytów. Posiadanie sprzętu wspinaczkowego nie było może nieodzownym elementem wyposażenia okrętu Widma, ale nie dało się powiedzieć czy kiedyś się nie przyda. A skoro była okazja...
- Zaproponowałbym alkohol, ale z pewnością jest to na tyle nierozsądne, że znajduje się na liście zakazanych rzeczy i tabu każdego szanującego się alpinisty? - dodał, uśmiechając się pod nosem. Porzucił witrynę sklepu, pokazując że mogą iść dalej, ale aktywował na chwilę omni-klucz, żeby zapisać sobie jego adres i kolekcję do przejrzenia w wolnej chwili.
- Sławne ostatnie słowa? - rzucił przewracając oczami, gdy wspomniała łapanie go biotyką. Już to przerabiali na AZ-102, chociaż tamtejsze okoliczności były nieco inne.
Nieznane mu określenie odbiło się od jego translatora, ale łatwo było domyślić się jego znaczenia, szczególnie gdy widziało się cwany uśmieszek na ustach niebieskowłosej kobiety.
- Prowadź, free solo. Pokaż mi tą waszą ludzką, marną imitację palaveńskich iglic, którą macie czelność nazywać górami - dokończył zaczepnym tonem, popychając ją lekko w pobliże najbliższej zaspy, którą mijali - bardziej w geście groźby, niż rzeczywistej próby utopienia jej w śniegu
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

5 cze 2021, o 03:51

Pomimo jej początkowego braku zainteresowania potencjalnymi zakupami, wspomnienie pikniku na szczycie góry ją zaintrygowało. Zatrzymała spojrzenie na turianinie, może na sekundę-dwie, wystarczająco długo by widać było, że w myślach mieli tę opcję i zastanawia się. Bez względu na to, co ostatecznie postanowiła, pociągnęła go za rękę do przodu, w sobie znanym kierunku. Cordova była bardzo małym miasteczkiem, którego centrum w istocie nie pokrywało tak wielkiego obszaru, jak mogłoby się wydawać. Sklepiki wciśnięte były obok siebie, jeden po drugim, a między nimi momentami brakowało oddechu. W tej kwestii to miejsce przypominało kolonię bardziej niż pełnoprawne miasto otoczone ogromem wolnej przestrzeni. Do linii gór budynków znajdowało się coraz mniej, a miejsca pod rozbudowę wydawało się aż nadto. Mocno skondensowane centrum wydawało się specyficzne dla umiejscowienia go na mapie, a jednak miało swoje plusy - umożliwiało zaliczenie większości atrakcji pieszo, bez potrzeby wynajmowania skycara lub zamawiania taksówki.
Maya lawirowała uliczkami, które musiała dobrze pamiętać ze swojego dzieciństwa. W pewnym momencie wyszli na duży, kwadratowy plac wyłożony kostką brukową. Na jego środku, otoczony małym ogródkiem i metalową barierą, dumnie prezentował się pomnik przedstawiający strukturę i podpierające ją, dwie postaci. Volyova nie kierowała się w jego stronę, zamiast tego ciągnąc turianina za sobą wzdłuż rynku, który z każdej strony otaczały sklepy i restauracje.
- Zaczekaj tu - poleciła, wsuwając się do wnętrza sklepiku, który okazał się piekarnią. W środku było tak mało miejsca, że z klientem już obsługiwanym przy kasie, Viyo jako trzecia osoba stworzyłby już tłum.
W czasie, gdy Volyova zajmowała się zakupami, miał okazję podejść nieco bliżej pomnika. Z daleka rozpoznał już ogólny kształt przekaźnika masy, z bliska zaś dostrzegł, że oprócz niego, statua przedstawiała również dwójkę opancerzonych. Z jednej strony pancerz ludzki, z drugiej turiański, chowały przedstawicieli swoich ras. Wbrew pierwszemu przekonaniu Vexa, po podejściu jeszcze bliżej dostrzegł, że w dłoniach postaci zamiast karabinów, tkwiły metalowe kwiaty.
Plakietka pod pomnikiem była krótka. Ku poległym. Shanxi, 2157r. Na przekaźniku wyryty była liczba 314.
- Najgorsze w tej twojej diecie jest to, że nawet nie wiem, co mogę ci polecić do jedzenia - głos niebieskowłosej dobiegł go zza pleców, gdy wcześniej odnajdując go wzrokiem, pokonała dzielący go od piekarni dystans. W dłoniach trzymała dwie, papierowe torby, ale na sam widok jego zaciekawionego spojrzenia, ostentacyjnie schowała je za siebie, wyraźnie pokazując, że albo nie są dla niego, albo nie przyszła na nie jeszcze pora. - W dodatku te nazwy są w zupełnie innym języku. Nie mam pojęcia co zamówiłam. Nie możecie się po prostu dostosować do naszych zwyczajów? - dodała i westchnęła teatralnie, starając się powstrzymać swój śmiech.
Uderzyła go lekko łokciem w bok, zaczepnie, wodząc za jego wzrokiem swoim własnym ku piętrzącemu się przed nimi pomnikowi. Nie wydawała się jego obecnością zaskoczona, ani nie komentowała.
- Naszym planem jest kradzież wina i zabranie innych butów z mieszkania tak, żeby moja matka nawet nie zorientowała się, że w nim jesteśmy - dodała ostrzegawczo, uśmiechając się pod nosem. Zadarła głowę w górę, spoglądając prosto na niego. - Myślisz, że podołasz?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

5 cze 2021, o 12:08

Sklep z wyposażeniem został za ich plecami, gdy pozwolił się pociągnąć dalej. Maya, nawet gdy nie gonił ich czas i nie groziło niebezpieczeństwo, gnała przez niewielkie alejki miasteczka, napędzana własnym nadmiarem energii i to co wcześniej wziął za manifestację jej ucieczki od trudnych tematów, teraz płynnie przeszło w jej zwyczajowy, niecierpliwy charakter oraz impulsywną chęć dotarcia do celu w jak najkrótszym czasie, nawet gdy chodziło o zwykłą piekarnię. Nie mógł jej jednak winić, nawet gdyby nie brał poprawki na osobowość; jej rodzinne miasteczko było źródłem wspomnień - zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych - ale znała je już jak własną kieszeń, nie musiała więc napawać się jego widokiem i przyglądać witrynom, które swego czasu widziała nie raz. Z ich dwójki to tylko dla niego było to nowe doznanie, nowa okolica do zwiedzania.
Kiedy dotarli na plac z kostki brukowej, skinął głową na jej polecenie, nie protestując. Z wnętrza piekarni unosiły się słodkie zapachy ciastek i pieczonego chleba, samą swoją obecnością odsuwając odrobinę chłód górskiego mrozu i pobudzając ślinianki do pracy. Jednak gdy kobieta zniknęła za witryną prezentującą misterne wypieki, on odruchowo zaczął orbitować w stronę pomnika stojącego w centrum wolnej przestrzeni. Zbliżył się do pamiątkowej struktury i zaplótł dłonie za plecami, wodząc spojrzeniem po przedstawionych przez nią sylwetkach.
Hierarchia i Przymierze inaczej podchodziły do wydarzeń, które rozegrały się wiele lat temu w Shanxi, ale ostatecznie różniła ich tylko semantyka. To co dla jednych było incydentem, a drugich wojną na pełną skalę, nie zmieniało faktu, że po obydwu stronach zginęło wiele istnień - ludzi i turian, żołnierzy oraz cywili mających swoje rodziny. Upływ czasu sprawił, że bitwa o Shanxi bardziej stała się symbolem, niż rzeczywistym miejscem tragedii, ale pomniki takie jak ten przypominały o jej korzeniach. Stalowe kwiaty tkwiące w dłoniach żołnierzy stanowiły jednak miły akcent, symbolizujący pokojowe zakończenie całej potyczki oraz drogi, którą obrały obydwie rasy w ciągu postępujących po niej trzydziestu latach. Po ostatnich kilku miesiącach, podczas których ryzyko wybuchu drugiej wojny na linii Przymierza i Hierarchii było na tyle wyraźne, by wywoływać mrowienie na karku i nawet by dotknąć go osobiście, łatwo było zapomnieć, że takie nastroje nie panują w każdym miejscu galaktyki. I że wciąż jest nadzieja.
Przyglądając się pomnikowi, uświadomił sobie, że jego obecność nie powinna wydawać się mu zaskoczeniem. Cordova w pierwszych latach przyciągała wielu obcych, jeżeli dobrze pamiętał jedną z pierwszych rozmów między nim, a niebieskowłosą biotyczką. Być może pracujące razem wielorasowe zespoły potrafiły szybciej uporać się z unoszącą się mgłą podejrzliwości i wzajemnej niechęci. A być może sam pomnik miał przypominać o tym co najważniejsze.
Głos Mayi wyrwał go z zamyślenia. Obrócił się ku niej i uśmiechnął krótko, widząc papierowe torby ze smakołykami w jej dłoniach.
- Przyznaj się, że po prostu jesteś niepocieszona, że turiańskie wypieki mają mniejszą tendencję do bycia pokrytym różowym lukrem i brokatową posypką, i że nie mogłaś kupić mi jednego bez ryzyka otrucia mnie na szczycie góry - odparł, uśmiechając się półgębkiem. Wyciągnął rękę, chcąc zajrzeć do jednej z toreb, ale gdy ta zniknęła zamiast tego za jej plecami, przewrócił oczami.
- Witaj w moim świecie. Już wiesz jak się czułem gdy się poznaliśmy na Illium, wpisując na extranecie "ulubione potrawy ludzkich kobiet" - dodał bez mrugnięcia okiem, krzyżując ramiona na piersi. W jego tęczówkach migotało rozbawienie. - Ma to jednak swoje plusy. Możesz mieć pewność, że gdy przyjdzie co do czego, to nie będę podbierał ci frytek.
Jej sugestia odnośnie ich następnych kroków sprawiła jednak, że parsknął krótko. Przesunął spojrzeniem po jej bursztywnowych oczach, nie odzywając się od razu i doskonale wiedząc co kryje się pod jej pozornie niewinnym wyzwaniem. Wyglądało na to, że biotyczka była zdeterminowana wykorzystać każdą możliwą sposobność, żeby uniknąć rozmowy z matką jeden na jeden, nawet jeżeli oznaczało to zakradanie się do swojego własnego domu. I z pewnością była zdeterminowana robić to tak długo jak tylko było możliwe.
- Masz na myśli potencjalne nakrycie mnie na kradzieży przez matkę mojej wybranki zaledwie kilka godzin po pierwszym spotkaniu? - odparł, patrząc na nią z góry z rozbawieniem. - W życiu. Są samobójcze misje, których nawet Widmo się nie podejmie. Będziesz zdana na siebie, pani porucznik.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

6 cze 2021, o 01:40

Ostentacyjnie przetoczyła wzrokiem po niebie na dźwięk jego komentarza, jeszcze mocniej zaciskając palce na zgniecionych wierzchach papierowych toreb. Brązowe, miały na sobie jedynie logo piekarni, z której pochodziły. Ciężko było domyślić się zawartości.
- To potwornie seksistowskie - zadecydowała wyniośle, unosząc podbródek wysoko w górę, gdy jej oczy nadal połyskiwały z rozbawienia. - Oba te zdania, wiesz?
Widząc, że zrezygnował z prób podebrania jej zdobyczy, z powrotem objęła torby obiema dłońmi z przodu. Wydęła usta z niezadowoleniem, kręcąc głową gdy odmówił uczestnictwa w jej planie, któremu daleko było do nieskazitelnego. Jej matka była w tym momencie jedyną osobą, która nadal przebywała w domu - i która, swoją drogą, prawdopodobnie bardzo miała ochotę na konwersację ze swoją córką sam na sam, do czego na razie wciąż nie doszło.
- Nie wiedziałam, że Hierarchia wychowuje takich tchórzy - westchnęła z prowokacją, powoli ruszając do przodu. - Poradzę sobie pomimo twojego braku zaangażowania, kapitanie.
Gdy wyminęli pomnik, poprowadziła go do jednej alejek odchodzących od rynku. Po niespełna dziesięciu minutach spaceru, dotarli do umownej granicy miasta, skąd dostrzec mogli wzgórze, na którym wylądowali przed kilkoma godzinami promem po raz pierwszy. Dom niebieskowłosej zwracał na siebie mało uwagi, schowany na uboczu, z dala od innych konstrukcji w cieniu wysokiej góry. Dotarcie do niego było stosunkowo krótką przeprawą, której trasa zmieniła się w lekki łuk gdy podeszli wystarczająco blisko, by zaistniało ryzyko dostrzeżenia ich przez starszą Volyovą.
Z drugiej strony, budynek okazał się większy, niż wcześniej się wydawało. Z pierwszego piętra wystawała lekka nadbudówka, którą otaczał skośny dach. Umieszczone w niej okna wychodziły wprost na krajobraz górski, zamiast na miasto i skryte za nim jezioro.
- Nie ufam ci z tymi - stwierdziła roztropnie, gdy stali już po drugiej stronie, a ona nadal ściskała papierowe torby. Podejrzliwie przyglądała się Viyo przez chwilę, nim ostentacyjnie, szczelnie zawinęła oba pakunki nim mu je wręczyła, jakby ten sposób zabezpieczenia gwarantował większą szansę na utrzymanie tajemnicy. - Będę wiedzieć, jeśli zepsujesz sobie niespodziankę.
Mrugnęła do niego porozumiewawczo, pozostawiając go z tym ostrzeżeniem. Odwróciła się przodem do domu i rozejrzała po nim krótko. Nieregularności w jego budowie wydawały się czysto stylistycznym zabiegiem, jednak Volyova odnalazła w nim sposób na dostanie się na pierwsze piętro. Zgrabnie wskoczyła na wystającą krawędź i podciągnęła się w górę, dostając aż na krawędź skośnego dachu i znajdującego w nim okna. Łatwo było rozpoznać, że nie robiła tego pierwszy raz - wspinała się w górę zgrabnie i szybko, trasą wytyczoną jeszcze przez nastoletni umysł, z pewnością na podstawie wielu prób i błędów. Okno albo było już otwarte, albo nie stanowiło dla niej wyzwania, bo już po chwili zniknęła w środku budynku, pozostawiając go na zewnątrz.
Bez niej obok, wokół turianina zapadła cisza. Szum wzmagającego wiatru niósł ze sobą świeże powietrze, do którego jego organizm nadal się adaptował, zbyt przyzwyczajony do sterylnych wręcz warunków statków i stacji kosmicznych.
Szczęk otwieranego na powrót okna zwiastował nadejście Volyovej - tylko nie tej, której się spodziewał i nie tego okna, o którym myślał. Inne, również na piętrze, otworzyło się zamaszyście za ruchem Włoszki, która na szczęście dla Widma, nie wyglądała na zewnątrz i zdążył schować się za krawędzią budynku.
Po krótkiej chwili we właściwym oknie pojawiła się właściwa, kobieca sylwetka. Maya usiadła na jego krawędzi i dała mu całą sekundę ostrzeżenia, wskazując butelkę alkoholu w dłoni, nim... zrzuciła ją w dół, w czystej nadziei na to, że zostanie złapana. Viyo na szczęście znajdował się na tyle blisko, że przechwycił pakunek, który jednak nie okazał się winem, a innym, ziemskim trunkiem.
- Ciche wchodzenie do i z domu nigdy nie wychodzi z wprawy - stwierdziła rozbawiona, gdy sprawnie zeszła z powrotem na dół. Miała na sobie inną parę butów i znacznie grubszą, puchową kurtkę. Chwyciła od niego oba pakunki, prawie pod światło szukając śladów naruszenia torby, nim gestem podbródka wskazała mu kierunek, w którym bezpiecznie mogli się oddalić. - Uciekałeś kiedyś z domu? Czy turiańskie dzieci też przechodzą musztrę? - spytała, pół żartem, pół serio, gdy oddalili się wystarczająco od budynku.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

7 cze 2021, o 11:48

Przekrzywił lekko głowę na jej komentarz, przyglądając się jej z nowym, zainteresowanym wyrazem twarzy. Potrzebował kilku sekund by przeanalizować nowe wyrażenie i dojść do dwóch zupełnie rozbieżnych wniosków, z których żaden nie pasował do przytoczonego przez nią kontekstu.
- Nie wiem, bo nie wiem co to znaczy - odparł uprzejmie, nie kryjąc rozbawienia. - Mam pewne podejrzenia, ale wydaje mi się, że to nie znaczy to co myślę, że znaczy. Albo zupełnie nie rozumiem ludzkich kobiet i ich upodobań.
Zaplótł dłonie za plecami, ruszając obok niej kiedy kierowali się z dala od placu. Na jej prowokację parsknął tylko wymownie, nie dając się podejść najstarszą sztuczką świata. Jego wcześniejsze słowa były tylko częściowo żartem. Być może przekradanie się po mieszkaniu Volyovych i wykradanie wina w przyszłości mogłoby być uznane za dowcip jednej lub drugiej strony, ale upłynęło zaledwie kilka godzin odkąd pojawili się w ich życiu. Szok z odzyskania córki wciąż z pewnością był obecny, a on - pomimo tego że towarzyszył Mayi - wciąż był dla nich tylko nieznajomym. Reperkusje zapewne byłyby minimalne, ale pierwsze wrażenie robiło się tylko raz i pewnie minie kilka lub kilkanaście dni nim jego utrwali się w jej rodzicach na tyle, by obie strony czuły się z tym stosunkowo komfortowo.
Widmo buszujące po szafkach z alkoholem nie było obrazkiem, który chciał żeby mieli przed swoimi oczami.
Gdy dotarli pod dom Mayi, obchodząc go ostrożnym łukiem, przesunął wzrokiem po oknach wychodzących na górskie szczyty, odruchowo wypatrując zagrożenia. Kiedy w końcu zatrzymali się pod jego zewnętrzną ścianą, a kobieta podała mu niechętnie pakunki z jedzeniem, uśmiechnął się do niej półgębkiem i odebrał tajemnicze opakowania.
- Czuję się dotknięty twoimi insynuacjami - odrzucił bezczelnie, otwarcie przy niej obmacując papierową torbę i próbując wyczuć ukryte w środku kształty bez zaglądania do wnętrza, na tyle jednak ostrożnie, żeby nie uszkodzić potencjalnych lukrowych ozdób czy co tam łobuzerski umysł niebieskowłosej wymyślił tym razem. - W życiu nie zaglądałbym do czyichś sekretów.
Oparł się jednym ramieniem o ścianę, przyglądając się jej z uśmiechem, gdy chwyciła pierwszą krawędź i zwinnie zaczęła podciągać się do góry, przemykając po sobie tylko znanej trasie. Gdy była na wysokości dachu, wymownie i głośno zaszeleścił papierowym opakowaniem, posyłając jej z dołu zaczepne spojrzenie.
Po tym jak zniknęła w środku, obrócił się plecami do ściany i wbił wzrok w poszarpaną linię horyzontu. Chłodne, świeże powietrze było zupełnie inne od tego, które unosiło się we wnętrzu Elpis. Ostre, wgryzające się w najgłębsze zakamarki płuc, pobudzające ciało mroźnymi i czystymi igiełkami przy każdym oddechu, niosło ze sobą słaby zapach igliwia, dymu unoszącego się z kominów, rąbanego drewna... Przesuwając zielone tęczówki od jednego szczytu do drugiego i pozwalając myślom zacząć błądzić, zareagował z opóźnieniem na nagły dźwięk otwieranego okna. Jak tylko dotarło do niego, że to nie jest tym samym za którym zniknęła dziewczyna, błyskawicznie schował się za rogiem budynku, przeklinając w myślach pomysły biotyczki tak długo, aż Elena zniknęła z powrotem we wnętrzu budynku. Kiedy zagrożenie zniknęło, wysunął się z powrotem na wcześniejsze miejsce, tym razem nie pozwalając już swojej uwadze uciec z dala od Cordovy.
Powrót Mayi przyjął krótkim uśmiechem i uniesieniem kciuka do góry, który prędko z gestu "dobra robota" przeszedł w "onienienienie", gdy w jego stronę poleciała pełna butelka alkoholu, zmuszając go do dostania mikro-zawału i złapania jej w ostatniej chwili.
- Zauważyłem - odezwał się, gdy kobieta zeskoczyła obok niego. Wręczył jej słodkości z piekarni, przewracając oczami, gdy zaczęła szukać "dowodów", a samemu podnosząc butelkę na wysokość oczu, żeby zbadać jej etykietę. Oraz upewnić się, że to coś, co również będzie mógł pić. - Myślę, że potrafię sobie wyobrazić dlaczego.
Sam fakt, że Maya miała opracowaną trasę zakradania się do domu, wiele mówił o jej relacjach z matką i ojcem. Nie zdziwiło go to jednak zbyt bardzo, bo pasowało do wszystkiego co mu opowiadała oraz tego czego domyślił się sam. Rozmowy na trudne tematy nie należały do jej ulubionych rzeczy, a przy tendencji do uciekania od nich najdalej jak się tylko dało, podejrzewał że było tak nie tylko w stosunku do tych najbardziej oczywistych. Wizerunek młodej Volyovej wracającej po nocy do domu i wspinającej się po ścianie do swojego pokoju, żeby uniknąć tyrady matki, pasował mu do obrazka niebieskowłosej.
- Turianie rozpoczynają obowiązkowe szkolenie wojskowe w wieku piętnastu lat, więc mamy mniej możliwości do buntowania się i uciekania z domu. To jest, o ile nie ma się ochoty być sprowadzonym później siłą przez starszych żołnierzy, a potem doświadczać konsekwencji robienia pięćdziesięciu okrążeń dookoła całej bazy, o piątej nad ranem, w deszczu i w towarzystwie swojego oddziału, który dzieli z tobą karę za twoje wykroczenia. Dobre czasy - dodał, przewracając oczami. - Ale tak, jak byłem młodszy - pewnie. Mieszkaliśmy na zadupiu, które było pełne zakamarków do zwiedzania i do ukrywania się, moja matka była szkoleniowcem wojskowym przyzwyczajonym do kontrolowania niesfornych kadetów, a w naszych żyłach krąży święte przekonanie, że wiemy wszystko lepiej od innych. Oczywiście, że uciekałem z domu. Robiliśmy to na zmianę z Mae, żeby zawsze jedno miało wymówkę, że poszło sprowadzić drugie z powrotem.
Dom rodzinny Mayi szybko został za ich plecami, gdy opuszczali strefę zagrożenia.
- A ty na ile najdłużej uciekłaś?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

7 cze 2021, o 19:15

Vex
<10
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

7 cze 2021, o 19:52

Butelka alkoholu, którą wręczyła mu niebieskowłosa miała nazwę napisaną alfabetem, którego nie znał. Mała etykietka zawierała odrobinę zrozumiałego wytłumaczenia, według którego był to trunek, którym rozkoszować się mogli także zwolennicy kuchni dekstro. Bez pomocy Mayi, lub omni-klucza, nie pozna jednak jego nazwy.
Różnice w wychowaniu turiańskich i ludzkich dzieci były bardzo łatwe do spostrzeżenia. Odbijały się również w zachowaniu przeciętnych przedstawicieli obu ras w dorosłości. Turianie zwykli przykładać większą wagę do ich obowiązków. Musztra wpajana od dziecka umacniała ich wiarę w podporządkowanie się szczeblom hierarchii, umacniała etykę i wspólne wartości. Ludzkość nieraz postrzegana była w galaktyce jako wprowadzająca chaos. Każdy człowiek wychowany był, wydawałoby się, w zupełnie inny sposób, w zupełnie innych warunkach. Cechy odmienne od reszty populacji były nagradzane, a większa różnorodność genetyczna pożądana. Gdy osobnicy innych ras znajdywali wspólne epitety, którymi mogliby opisać tak zróżnicowaną grupę, z reguły nie były one w pełni pozytywne, bowiem łatwo można było interpretować to zachowanie za potencjalne zagrożenie dla wypracowanych przez lata systemów operujących w przestrzeni Rady, a nawet poza.
Maya reprezentowała wiele tych epitetów. Była porywcza, momentami może nawet niezrównoważona dla osoby postronnej, która nie znała lub nie rozumiała jej motywacji. Była impulsywna i wybuchowa, a co za tym idzie - nieprzewidywalna. Prawda jednak była taka, że te cechy, którymi rzekomo reprezentowała na galaktycznej arenie swój gatunek, nie były też pożądane w Przymierzu Systemów. Gdyby to zależało od wojska, ludzi obowiązywałaby taka sama musztra, dzięki której byliby zabójczy i skuteczni w swoich militarnych działaniach jak turianie. Dając jednak obywatelom całkowitą wolność wyboru, ograniczoną jedynie pogłębiającymi się różnicami klasowymi, nie byli w stanie przymusić do służby nikogo.
- I nie wpakowano cię za to do dziecięcego więzienia? - spytała, uśmiechając się pod nosem gdy podążali ścieżką w stronę szlaku. Prowadzące do niego znaki pojawiały się co jakiś czas, w postaci metalowych blaszek przymocowanych do wbitych w ziemię palików. - Co robią z turianami, którzy nie chcą służyć?
Jej podejście do służby w wojsku było zgoła inne od nie tylko obywateli Hierarchii, ale też wielu innych żołnierzy Przymierza. Jak sama powiedziała wiele miesięcy temu, uważała to za coś, co nie mogło sprostać jej wysokim ambicjom. Życie odebrało jednak jej możliwość wyboru - poniekąd jak Viyo, który jednak nie był już uwiązany rozkazami przełożonych. Odznaka Widma zapewniała mu autonomię, której potrzebował by operować na własnych warunkach.
- Uciekałam często, ale raczej nie długo - odparła po krótkiej chwili zastanowienia, nim wzruszyła lekko ramionami. - Bez leczenia nie wytrzymywałam zbyt długo nim robiłam się chora.
Weszli na kamienistą drogę, która wciąż była stosunkowo niskim wzniesieniem, po którym wchodziło się bez większych trudności. Gdy dotarli do linii kilku, samotnych drzew, zatrzymała się na chwilę, uśmiechając lekko do tego widoku. Jedno z drzew było bardzo grube i choć z pozoru wyglądało całkiem zwyczajnie, niebieskowłosa i tak zboczyła lekko z drogi po to by do niego podejść.
- Tu chowałyśmy się z siostrą gdy szukał nas ojciec - stwierdziła z rozbawieniem, wskazując ogromną dziuplę. Otwór w drzewie był duży i jako dziecko z pewnością mieściła się w środku, ale teraz mogłaby mieć z tym problem. - Wbrew pozorom, nie miałyśmy dużo rozrywek w okolicy.

Wróć do „Ziemia”