Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

[USA, Alaska] Cordova

8 cze 2021, o 13:02

Różnorodność ludzi była cechą, która wywoływała cały przekrój ambiwalentnych uczuć u przedstawicieli innych ras. Stanowili całkowicie nieprzewidywalny element galaktycznego porządku, a tego czego nie dało się przewidzieć, nie dało się kontrolować ani nawet na to przygotować. Vex to rozumiał. Gdy po raz pierwszy spotykało się innego turianina, salarianina lub kroganina, łatwo było o pewne pojęcie tego czego można się spodziewać, nawet jeżeli każda z tych ras również dysponowała we własnym zakresie swojego rodzaju zróżnicowaniem charakterów. Ludzie od początku aż do samego końca stanowili zagadkę, a statystyczny rozkład osobowości na przekroju całego społeczeństwa posiadał tak wysoką wariancję, że bardziej ujednolicone rasy potrafiło to przyprawić o ból głowy. Nawet spotykając dwie siostry nie miało się pewności czy jedna będzie spokojna i dystyngowana niczym asari, a druga impulsywna i agresywna niczym kroganin.
Była też kwestia ambicji.
W społeczeństwie turian znajomość własnych ograniczeń była szanowana i postrzegana jako coś pozytywnego. Osiągnięcie konkretnej pozycji na swojej ścieżce kariery i zdecydowanie o pozostaniu na niej aż do końca życia, nie było niczym niewłaściwym. U ludzi taka stagnacja wydawała się niepojęta. Głód postępu i niezaspokojonej potrzeby udoskonalania się lub konkurowania z innymi był dla nich czymś naturalnym i czymś równie groźnym dla galaktycznego sojuszu. To dzięki niemu w tak krótkim czasie udało im się dostać tam gdzie byli teraz, ku kolejnym niepokojom od innych ras. I miał wrażenie, że podejście Mayi do służby wojskowej, łączyło w sobie obie te cechy, na dobre i na złe.
- Dziecięcego więzienia? Na duchy, dlaczego nie jestem zaskoczony, że w waszym barbarzyńskim społeczeństwie zamyka się dzieci w więzieniach? - odezwał się z ciężkim westchnięciem, kręcąc lekko głową z uśmiechem. Jej pytanie wywołało w nim jednak zamyślenie, gdy próbował ubrać swoją odpowiedź w słowa najłatwiej zrozumiałe dla kogoś spoza Hierarchii.
- To nie do końca tak. Pierwsze szkolenie wojskowe trwa tylko rok i poza tym, że pozwala przydzielić turianina do konkretnej jednostki polowej, jest również swojego rodzaju oficjalnym wejściem w dorosłość. Dosłownie "oficjalnym". Dopiero po ukończeniu młodocianego szkolenia otrzymujesz pełnoprawne obywatelstwo Hierarchii - zaczął w końcu opowiadać, przekładając butelkę do drugiej ręki. - Większość decyduje się na dalsze szkolenie, ale służba wojskowa to u nas nie tylko służba w armii, to po prostu część kultury. Rezygnacja z tego byłaby taka sama jak odrzucenie przez człowieka obywatelstwa Ziemskiego i stwierdzenie, że nie poczuwa się do bycia człowiekiem. - Wzruszył lekko ramionami, spoglądając na nią przelotnie. Ścieżka prowadziła ich z dala od miasta, na nowe szlaki. - Gdyby jednak coś takiego się zdarzyło, to oczywiście nikt nie zabroni turianinowi odmowy przejścia szkolenia, nie wsadzi go za to do więzienia i nie wygna z planety, ale w perspektywie prawa będzie miał takie same restrykcje i możliwości jak ktoś obcy. Bardzo ograniczone możliwości awansu, brak dostępu do wszystkich stanowisk rządowych i większości pozostałych, najniższy priorytet w załatwianiu interesów oraz rozpatrywaniu spraw obywateli pozostałych stopni... Cała Hierarchia opiera się na poziomach obywatelstwa, a tylko ukończenie szkolenia pozwala na osiągnięcie pierwszego z nich, nie mówiąc już o pozostałych - dokończył wprost, po czym chwilę później się poprawił. - No, teoretycznie trzeciego, ale w praktyce to jak pierwsze.
Niewielki zagajnik powitał ich po kilku kolejnych krokach, sprawiając że Vex odruchowo zwolnił, żeby zrównać się z krokiem niebieskowłosej. Przesunął spojrzeniem po drzewach, nie rozumiejąc jej decyzji dopóki nie zerknął w jej stronę, dostrzegając uśmiech tlący się na jej ustach. Wyjaśnienie przyszło chwilę później. Zbliżył się za Mayą do drzewa, słuchając jej w milczeniu i przyglądając się dziupli, która wiele lat temu gościła nie jedną ma Volyovę, a dwie - również tą, którą zabrał czas. Życie biotyczki pocięte było tragediami zostawiającymi takie same blizny jak te, które zdobiły część jej twarzy, stanowiąc część niemal każdej historii lub rzutując na inną.
- Niektóre podobieństwa jak widać są między rasowe - odezwał się po paru sekundach, uśmiechając się do niej lekko. Obrócił nieco twarz, wodząc spojrzeniem kilka sekund po jej profilu, zdając sobie sprawę, że dotarli do delikatnych tematów. - Możesz mi opowiedzieć coś więcej o Rosie? Widziałem wasze zdjęcia nad kominkiem.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

8 cze 2021, o 21:35

Pomimo rozbawienia jego słowami, Volyova nie planowała wyprowadzać go z błędu. Niepierwszy raz trzymała pewne ludzkie niuanse dla siebie, zasiewając w nim ziarna błędnych informacji i czekając na czas żniw. Podobnie jak w przypadku słynnego kurnika, wolała pozwolić, by rzeczy naprostowały się w sposób naturalny - na przykład podczas ważnego spotkania z jakimś przedstawicielem Ziemskiej rasy, którego słowa poważanego Widma skonfundują.
Różnice między ich rasami były znaczne, tak samo jak w ich wychowaniu. Jednak nawet pomimo tego, oboje znaleźli wspólny język, przez co pojawiały się wyłącznie jako anegdotki w konwersacjach, nigdy nie tworzyły potężnych podziałów pomiędzy nimi.
- Nic dziwnego, że jesteście tak dobrze zorganizowani - przyznała po chwili, kiwając z uznaniem głową. - Na pewno ma to swoje plusy. Nikt przynajmniej nie odmawia wam edukacji, bo urodziliście się w złej rodzinie lub złym miejscu w kraju.
Sytuacja na Ziemi wyglądała wręcz utopijnie dla niektórych warstw społeczeństwa i zgoła odmiennie dla innych. Zasmakowali tego w Szanghaju, odwiedzając niższe poziomy miasta, gdzie ubóstwo popychało ludzi do różnych, uwłaczających, a czasem wręcz okrutnych czynów. Przedział między bogatymi a biednymi wydawał się ogromny - nic więc dziwnego w tym, jak wielu z nich ulatywało w kosmos w poszukiwaniu lepszego życia. Przemierzali kosmos, odwiedzali obce planety i stacje, szukając dla siebie startu od zera, poza oceniającym spojrzeniem rodaków.
- Na Ziemi liczy się to, czy masz pieniądze, a nie to w jaki sposób je zdobyłeś - westchnęła, wsuwając dłonie do kieszeni. - Spójrz na Cerberusa. Terroryści są lepiej dofinansowani niż nasz pieprzony rząd.
Volyova miała szczęście. Widać było to po wnętrzu jej domu, po rozmiarze firmy jej ojca i po eleganckiej manierze jej matki. Choć mieszkali w odosobnionej Cordovej, której koszty utrzymania z pewnością były niższe od wielkich metropolii, ciężko było odmówić jej dobrych warunków dorastania. Zawody obojga jej rodziców były bardzo lukratywne i być może bez tego jej leczenie nie byłoby możliwe w dzieciństwie.
Umilkła, gdy musnął słowami temat, który uważała za wrażliwy dla siebie. Po jej twarzy przemknął cień odpowiedzi negatywnej, ale nim otworzyła usta, zacisnęła je w wąską linię, zbierając myśli. Ruszyła powoli do przodu, kierując ich dalej wzdłuż szlaku. Góra piętrzyła się przed ich oczami w górę - z ich perspektywy niemal sięgała nieba.
- Nie wiem co cię interesuje - przyznała, choć zajęło jej to dłuższą chwilę. - Przebywanie tu przypomina mi o jej obecności.
Przystanęła na rozdrożu. Szlak prowadził w prawo, był łagodnym wejściem do miejsca obozowego blisko szczytu góry. Volyova jednak ignorowała wskazujący jej kierunek znak, zamiast tego uśmiechając się przebiegle.
- Potrafisz się wspinać, mówić jednocześnie i nie rozbić przy tym butelki? - spytała niewinnie, czekając tylko chwilę na jego reakcję, nim ruszyła na wprost - tam, gdzie wydeptana przez buty ścieżka zaznaczała im ogólny kierunek, ale podejście było znacznie bardziej strome.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

9 cze 2021, o 11:33

Vex skinął lekko głową na jej słowa, podsuwając szalik wyżej pod brodę, gdy chłodniejszy wiatr przekradł się między drzewami.
- Nie zawsze tak było. Hierarchia nie zawsze była jednością - przypomniał lekko, wskazując palcem na swoje tatuaże na twarzy. - Ale przyznaję, że w porównaniu z wami rzeczywiście wszystko wydaje się bardziej zorganizowane. Wasze podziały sprawiają, że czasami każdy z waszych sektorów wygląda jak zupełnie inna cywilizacja, a nie jedna i ta sama rasa.
Nie była to nawet kwestia dostępu do edukacji, ale wielokulturowości ludzi. Ich różnorodność wykraczała daleko poza różnice charakterów, sprawiając że nawet Ziemia była mieszaniną osobliwości. O ile turiańskie sektory również potrafiły się różnić pod pewnymi względami, tak rozbieżności między ziemskim Vancouver, a Szanghajem były diametralne. Łatwo było jednak zapomnieć, że poza powierzchowną fascynacją, którą to wywoływało u niektórych - włączając w to niego - niosło to również i bardziej przykre konsekwencje. Jak te, które wspomniała Maya.
- Myślę, że pieniądze wszędzie liczą się podobnie. W kieszeniach Castora siedzieli również turianie - powiedział łagodnie, wodząc spojrzeniem po wzniesieniu. - Nasi Prymarchowie też nie są krystalicznie czyści. Korupcja dotyka wszystkie rasy, jestem tego pewien. U was ogranicza to edukację i tworzy podziały, u nas... Cóż, podejrzewam, że istnieje wielu turian, którzy znajdują się nie na tym poziomie obywatelstwa, na którym powinni. I wiele firm, które zyskały priorytet nad innymi, tylko dlatego, bo w ich zarządzie siedzi syn polityka lub wnuk brata Admirała.
W pewnym sensie oboje mieli szczęście - nawet nie tylko to, które pozwoliło im przeżyć Steigera i powrócić z Chasci. Oboje doświadczyli stosunkowo wygodnego wychowania i obojgu udało się wspiąć wysoko, głównie za sprawą własnych sił i determinacji. Świat nie był jednak tylko taki, jakim określały go historia, tradycje i określone prawa. Wiedziała to zarówno ona, jak i on.
Odprowadził wzrokiem pamiętne drzewo, gdy ruszyli dalej. Ścieżka zaczęła się piąć coraz stromiej i stromiej, przypominając o tym, że bądź co bądź znajdują się w górach. Nie naciskał Mayi, gdy zbierała się do udzielenie mu odpowiedzi, poświęcając ten czas na obserwację otoczenia i wiedząc, że stąpa po delikatnym temacie.
- W dobry sposób? - zapytał po chwili ciszy. Przywoływanie zmarłych bywało bolesne, ale nigdy nie zapytał jej wprost jakie ma do tego podejście. Już kiedyś szukała zapomnienia w Horusie, ale czy wspomnienia o Rosie miały ten sam oddźwięk?
- Nie wiem. Masz jakieś inne pozytywne wspomnienia z nią związane? - odezwał się otwarcie, gdy podjęła temat. Porzucił przyglądanie się zaśnieżonym szczytom, by przenieść spojrzenie na swoją towarzyszką, wodząc wzrokiem po jej profilu. - Nie musisz mi opowiadać jeżeli nie chcesz, to moja ciekawość bierze nade mną górę. Lubię słuchać jak opowiadasz różne historie ze swojej przeszłości - przyznał łagodnie, posyłając jej cień uśmiechu.
Gdy na ich ścieżce znalazł się znak i rozwidlenie, również zatrzymał się na chwilę. A przynajmniej na tyle, na ile pozwoliła na to biotyczka, niemal od razu ruszając dalej, wybierając jedyną oczywistą ścieżkę. Tą, która prawdopodobnie groziła największą szansą zgonu.
- Myślę, że się przekonamy - stwierdził z cichym śmiechem, podążając za nią.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

9 cze 2021, o 14:18

Szansa na to, że Wegz się wywali i sobie ten głupi ryj rozwali
<5
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

9 cze 2021, o 14:39

Volyova pruła naprzód, bez względu na to czy droga była prosta i równa, czy pochyła i wyboista. Gdy temat stawał się dla niej trudny, ledwie widocznie przyśpieszała. Być może był to dla niej sposób na poradzenie sobie z rozmową. Dawało jej to zajęcie, jak ostrożne stawianie kroków, patrzenie pod nogi i uważanie na potencjalne zasadzki, jednocześnie wręczając jej dobry powód do nieutrzymywania kontaktu wzrokowego.
Pomimo tego jak długą drogę przeszli razem i tego jak mocno się przed nim otworzyła, były kwestie, które rzadko kiedy poruszała sama z siebie. Wymyślanie odpowiedzi wymagało od niej kilku chwil zastanowienia, podczas których maszerowali po bardziej zdradzieckiej trasie w kompletnej ciszy.
Wiatr wydawał się wiać tutaj nieco mniej. Skały nadal nieprzykryte były śniegiem, a spomiędzy nich wyrastały kępki zielonej trawy. Volyova kierowała ich na przód, wzdłuż nieoznakowanej ścieżki, która zmierzała pomiędzy porastające zbocze góry drzewa. Wysokie, szeleszczące pod wpływem wiatru, wypełniały nozdrza charakterystycznym zapachem, którego na próżno było szukać gdzieś w przestrzeni kosmicznej. Był zbyt charakterystyczny, by jakakolwiek inna planeta była w stanie go imitować. Im głębiej wchodzili w mały las, tym wyraźniej pobrzmiewał szum płynącego w pobliżu strumienia.
- Prawie nie pamiętam jej chorej. - odezwała się po dłuższej chwili milczenia, nieobracając głowy w jego stronę. Zgrabnie przeskoczyła z kamienia na kamień, ponad głębszą dziurą zapadniętego terenu. - Zawsze śni mi się zdrowa. Biega po podwórku z tym swoim głupim latawcem w kształcie biedronki. Albo wyrywa muchom skrzydła i mnie nimi straszy.
Szmer strumienia stawał się bardzo donośny, choć droga stała się nieco bardziej wymagająca. Skały tworzyły swoiste, naturalne stopnie, po których musieli się wspinać, na czym nieco ucierpiało ich tempo podróżowania.
Maya wskoczyła na samą górę jako pierwsza i, wreszcie, zatrzymała się. Czekając, aż Widmo wespnie się po niej na szczyt lekkiego wzniesienia, oparła się o drzewo spoglądając na wprost.
- Wiesz, jak związane jest ze sobą rodzeństwo. Też masz siostrę. Ale kiedy ma się bliźniaczkę, to jak bycie częścią połowy - dodała, wreszcie zerkając w jego kierunku gdy się z nią zrównał, nim znów odwróciła głowę. - A kiedy jej nie ma, połowa ciebie też znika. Już nigdy nie będziesz całością.
Westchnęła lekko, ruszając z powrotem do przodu. Szum wartkiego strumienia był najsilniejszy względem tego, co słyszeli dotychczas - i szybko go ujrzeli.
Obrazek Strumień okazał się spory. Szeroki na dobre dziesięć metrów, dzielił dwa, skaliste brzegi, które ktoś połączył prostą, choć solidną, metalową konstrukcją. Most był zadaszony, ale nie miał obudowanych ścian. Gdy na niego weszli, ich buty zadudniły o metal.
- A tutaj nasz ojciec zabierał nas na ryby - dodała, uśmiechając się lekko. Przycupnęła przy krawędzi mostku, pod barierką ochronną, wyciągając rękę w kierunku wzburzonej wody. Choć nie sięgała do jej powierzchni, chłodne krople i tak lądowały na jej dłoniach, odbijając się z impetem w górę. - Pewnie takie historie wolałbyś usłyszeć.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

9 cze 2021, o 21:47

Na początku ich znajomości, jej tajemnice doprowadzały go do szału i więcej niż raz były źródłem spięć między nimi. Jednak zarówno tamte czasy, jak i wspomnienia szkła rozbitego na podłodze mesy odeszły już do przeszłości. Część murów runęła, część wciąż istniała, ale ich bramy okazjonalnie otwierały się przed nim ostrożnie, pozwalając dostrzec fragmenty myśli oraz sekretów skrytych za nimi. A on nauczył się to akceptować, a nawet czerpać przyjemność ze stopniowego poznawania biotyczki, rozsupłując węzły jej skomplikowanej, przeczącej sobie naturze i szukając prawdy pod mieszaniną tych niepożądanych w Przymierzu Układów cech charakteru. Ich zaufanie szło jednak w dwie strony. Dlatego nie naciskał.
Ale czasami to co znalazł, nie było tym czego się spodziewał.
- Skrzydłami czy muchami bez skrzydeł? - odezwał się po nieco zbyt długiej chwili milczenia. - Czy... wyrywanie owadom skrzydełek jest normalne u ludzkich dzieci?
W jego spojrzeniu czaił się cień podejrzliwości, jawnie pokazujący, że zastanawia się czy to nie kolejna ze złośliwych dezinformacji niebieskowłosej, tym razem jednak przemycona pod przykrywką własnych wspomnień.
Szum strumienia stawał się coraz głośniejszy, teraz wyraźnie odcinając się od wiatru szeleszczącego igliwiem. Górskie powietrze wydawało się jeszcze mroźniejsze od tego w mieście, chociaż chwilowo chroniło ich od niego wzniesienie oraz drzewa. Z każdym oddechem czuło się jednak bliskość natury i świeżość, której brakowało wszędzie indziej, a która teraz niemal boleśnie wgryzała się w najdalsze zakamarki płuc, odkrywając przed jego organizmem ich rejony, których się nie spodziewał posiadać. Zapach kory, mchu i żywicy łaskotał nozdrza, dostarczając o wiele bardziej zróżnicowanych woni niż czyste, sterylne powietrze na Elpis.
- Rozumiem. A przynajmniej na tyle, na ile to możliwe - odezwał się po chwili wahania, gdy wspomniała rodzeństwo oraz los bliźniaczek. Nawet między posiadaniem siostry, a identycznej bliźniaczki była różnica - słyszał wystarczająco wiele opowieści, by wiedzieć, że w tym co mówiła Maya jest więcej prawdy, niż tylko objaw umysłu okrytego żalem straty. A to nie było coś, co mógł sobie wyobrazić. Nie w pełni, nie tak jak ona.
Lina lasu przerzedziła się, wypuszczając ich na skalny brzeg niewielkiej rzeki. Przesunął wzrokiem po krawędzi kamiennego spadku i przesuwającej się w dole wody, nim podążył za kobietą na łączące obie strony przejście.
- Przecież wiesz co sądzę o bliznach i wspomnieniach - odpowiedział na jej uwagę cicho, zatrzymując się obok niej i opierając dłonie na metalowym wsporniku łączącym podłogę mostu z zadaszeniem. Zimna stal szczypała skórę, a jej powierzchnia była zroszona drobinami wody. - Wszystkie historie są częścią tego kim jesteś - zarówno te złe, jak i te dobre. Wesołe i przykre. Nudne i ekscytujące. Gdybyś interesowała mnie tylko wybiórczo, już dawno uciekłbym z krzykiem. Jesteś cholernym polem minowym, panno Volyova - dodał, zerkając na nią krótko. Kącik jego ust drgnął lekko w górę, pokazując że nie ma nic złego na myśli tym stwierdzeniem. Przeniósł po chwili wzrok z powrotem na wodę, przez kilka uderzeń serca przyglądając się jak słońce skrzy na wzburzonej powierzchni krystalicznej wody.
- To jest to miejsce, które dobrze wspominasz?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

13 cze 2021, o 01:14

Wyświetl wiadomość pozafabularną Wyrywanie skrzydeł owadom brzmiało jak dość niestandardowe, a z pewnością lekko sadystyczne zajęcie - mimo wszystko, Volyova wzruszyła lekko ramionami, zbywając jego powagę, jak gdyby istotnie było to coś, co wiele dzieci robiło w jej otoczeniu.
- Jak tak mówisz to zaczynam się zastanawiać. Nie brzmi to zbyt dobrze - zauważyła, uśmiechając się pod nosem. - Może to stąd tyle tych dziecięcych więzień?
Odgarnęła opadające na jej twarz włosy, biorąc głęboki wdech świeżego, górskiego powietrza. Im wyżej się znajdywali, tym wydawało się chłodniejsze. Małe igiełki szczypały jej skórę, zostawiając po sobie rumieniec na policzkach i nosie.
Wzburzona tafla strumienia odbijała zakrzywiony obraz jej niebieskich włosów i jasnego spojrzenia, gdy przycupnęła na krawędzi pomostu, z głową zwieszoną w dół. Przyglądała się załamaniom wody, tworzącej na jej powierzchni pianie i niesionym przez prąd liściom.
Milczała przez dłuższą chwilę po usłyszeniu jego odpowiedzi. Choć nie był to pierwszy raz, gdy powiedział jej coś podobnego, znów pozwoliła uprzednio odsuniętym włosom opaść na policzek, częściowo przykrywając jej wyraz twarzy. Sunęła ręką ponad powierzchnią wody, zbierając drobne kropelki wzburzonej wody tak, jak zbierała swoje myśli.
- Czasem historia jest lepsza kiedy nie zna się wszystkich szczegółów - odrzuciła po krótkiej chwili, obracając głowę w jego stronę. Dopiero wtedy na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. - Ty zawsze musisz wiedzieć wszystko - dodała z lekkim rozbawieniem, uwalniając ich konwersację z nieco ciężkiego nastroju jej poprzedniej odpowiedzi.
- I nie, nie jest - dodała niewinnie, a jej uśmiech jeszcze się poszerzył, nabierając podstępnej natury. Dłoń, którą wodziła ponad powierzchnią wody, drgnęła gwałtownie. W ułamku sekundy wokół jej ręki zamigotała błękitna poświata, prześlizgując się pomiędzy palcami, nurkując w dół, w stronę dalekiej o kilka centymetrów tafli strumienia.
Wzburzona przez nią fala wystrzeliła w górę, prosto w znajdującego się obok turianina. Lodowata woda uderzyła go w twarz i klatkę piersiową, przedzierając się przez warstwy materiału, docierając wraz ze swoim chłodem aż do skóry.
Volyova podniosła się instynktownie, ale na jej twarzy, zamiast śmiechu, przez krótki moment widniało przerażenie. Uniosła twarz w górę, zasłaniając usta pod wpływem szoku.
- Ja... nie chciałam - wydusiła z siebie, zaciskając winną dłoń w pięść. Niebieska poświata zniknęła, niczym zduszony ogień pozbawiony tlenu. - Znaczy, chciałam, ale nie aż tak - dodała, oceniając jego stan - dopiero wtedy jej wyraz twarzy nieco się uspokoił. Podeszła bliżej, dotykając przemoczonej do cna kurtki i skrzywiła się przepraszająco. - Przepraszam!
Skrzywiła się, w złości na samą siebie. Jej reakcja wyraźnie wskazywała na to, że tym razem się nie droczyła - pomimo jej diabelskiego uśmiechu, jej zamiary nie były aż tak okrutne i nie planowała wystawić turianina na działanie wiatru w kompletnie przemoczonej połowie ubrań.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

14 cze 2021, o 20:40

Nie odrywając wzroku od strumienia płynącego pod nimi, odwzajemnił jej uśmiech, gdy wyraziła swoją opinię na temat szczegółów historii.
- Powiedziała ta, która sprawdza zakończenie książki zanim ją przeczyta - odrzucił przekornie, błądząc wzrokiem po iskrzącej się powierzchni wody. Wygładzone, płaskie kamienie na dnie strumienia tworzyły nieregularną mozaikę, zakrzywioną i chaotyczną tam gdzie refrakcja wody rozmywała ich kształty oraz łamała zarysy innych. Nie mógł wypatrzeć żadnej ryby, więc być może te pochowały się na dźwięk kroków na metalowym moście albo już dawno zostały wszystkie wyłowione.
- Tajemnice są równie kuszące co ich odkrywanie - przyznał po chwili. Nie potrafił jednak powiedzieć czy zawsze tak było. Miał wrażenie, że tak, ale jakaś część podpowiadała mu, że ta potrzeba która gnała go do przodu i która sprawiała, że rzucał się z niemal chorobliwym obowiązkiem na rozwiązywanie każdej zagadki, kiedyś nie była tak aktywna. I że jego przejścia na bagiennej planecie unoszącej się w przestrzeni Rdzawego Morza, miały z tym wiele wspólnego; ta jedna tajemnica, która zmieniła jego życie i od której do niedawna nie potrafił się uwolnić, podświadomie myśląc, że rozwiązanie jej nada sens decyzjom, które na niej podjął i usprawiedliwi je w oczach własnego sumienia.
Jego rozważania zostały gwałtownie przerwane, gdy woda przed nim eksplodowała. Fala strumienia skąpała go w lodowatej wodzie, sprawiając że wciągnął powietrze i zamarł w bezruchu - zarówno pod wpływem setki tysięcy mroźnych igieł, które wgryzły się w jego karapaks, jak i zwykłego szoku. Nie zdążył nawet zrobić kroku w tył. Woda zalała podłogę pomostu, po czym spłynęła po bokach, zostawiając go przemoczonego, z tęczówkami rozszerzonymi do wielkich, czarnych talerzy; potrzebował całych dwóch sekund, żeby dotarło do niego co się wydarzyło, a wraz ze zrozumieniem nadszedł przeraźliwy chłód, który zaczął kąsać go pod kurtką oraz między płytkami.
Zaklął pod nosem, ale panika w oczach Mayi ugasiła jego własną reakcję niemal od razu. Pomimo pierwszego zaskoczenia, zrozumiał co się stało - a przynajmniej miał takie wrażenie. Lodowe pazury mrozu wygnały jednak z niego wszystkie koherentne myśli chwilę później, gdy kolejny powiew zimnego, górskiego wiatru, sprawił że skostniał, a jego mięśnie zapiekły.
- Zrozumiałem aluzję - jęknął, rozprostowując zdrętwiałe palce. - Nie dopytywać o szczegóły i nie dociekać wszystkich historii.
Poruszył ramionami, ale zimna, mokra skóra kurtki tylko pogorszyła sprawę. Nieprzyjemne mrowienie pod płytkami przemknęło wzdłuż jego karku i ramion, sprawiając że aż zgarbił się mimowolnie.
- Czy droga na twój sekretny szczyt uwzględnia jakiś przybytek z suchym, turiańskim ubraniem i ciepłym, rozpalonym kominkiem? - wymamrotał, przesuwając dłonią po twarzy w próbie pozbycia się z niej chociaż trochę wilgoci.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

17 cze 2021, o 02:39

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Żadna planeta, stacja, czy miejsce w próżni kosmicznej nie zaprzątała teraz umysłu Volyovej.
Unosiła podbródek w górę z zainteresowaniem zmieszanym ze znajomością. Rozpoznawała miejsca, które już zapisały się w jej pamięci jednocześnie akceptując te aspekty, które mogła uważać za nowe. Dostrzegała wspomnienia w niektórych drzewach, czy w tym, w jaki sposób światło załamywało się na krawędziach pobliskiego szczytu.
Cordova była jej domem, do którego powrót był zajmującym doświadczeniem. Takim, które momentami wzbudzało emocje na jej twarzy pomimo tego, że żadne z nich w tej chwili nie nie mówiło. Na swój sposób, musiało być również pokrzepiające. Podążanie znanymi sobie ścieżkami, którymi nie spodziewała się chodzić po raz kolejny w swoim życiu , było jednym z niewielu, pozytywnych zaskoczeń tego roku, z których czerpała garściami. Rozkoszując się górskim powietrzem we włosach i zapachem porastających pobliskie drzewa igieł.
- Nie planowałam tego - podkreśliła, unosząc ostrzegawczo wskazujący palec w górę, jakby tym samym dawała mu do zrozumienia, że w razie potrzeby mogła to powtórzyć, tym razem zupełnie świadomie. - Czy turianie łapią grypę?
Uśmiechnęła się do niego, znów na swój podstępny sposób. Chwilowa konsternacja wywołana niespodziewanym wydarzeniem nie była w stanie popsuć jej humoru. Chwyciła go za dłoń, gdy próbował odkleić lekko swoją kurtkę od siebie, która, przylegając do ciała, wywoływała jeszcze większy ziąb niż wcześniej. Uścisnęła ją lekko i pociągnęła dalej, wzdłuż mostku, z powrotem na wyboistą i skalną drogę.
Wspinaczka nie była łatwa. Buty Widma na szczęście nie uległy zmoczeniu, ale nieraz, i nie dwa, niebieskowłosa wspomogła się ledwie dostrzegalnym, błękitnym płomykiem otaczającym jej ciało, z łatwością pokonując skalne odległości, które on musiał przeskoczyć za pomocą wyłącznie swoich mięśni. Pomimo chłodu, który czuł, uparcie ciągnęła go naprzód, nawet nie myśląc o powrocie, choć nie mówiąc już zbyt wiele. Zamiast tego, chłonąć okoliczną przyrodę.
Puściła jego dłoń po raz kolejny, tym razem jednak nie była do tego zmuszona przeszkodą. Wychylając się spomiędzy gęstych, przykrywających niebo drzew, wyciągnęła twarz ku czystemu niebu i świecącemu w dół słońcu. Stając na szczycie, na krótką chwilę zapomniała jakby o jego obecności - dopiero pod koniec jego wspinaczki, gdy niemal się z nią zrównał, obracając ku niemu.
- Szybko wyschniesz - pocieszyła go, ruszając do przodu, z szerokim uśmiechem na ustach.
Wsunęła się w cieple objęcia zielonej polany, porośniętej wysoką trawą. Otoczonej górskimi szczytami, małej oazy pośród ośnieżonych wzniesień, wypełnionej małymi plamkami polnych kwiatów - żółtych, czerwonych, fioletowych czy niebieskich. W jednym z nich turianin rozpoznał niezapominajki.
Słońce, pomimo chłodnego powietrza, nie napotykając przeszkód w postaci cienia gór czy koron drzew, przyjemnie grzało w policzki Volyova uśmiechnęła się do nieba, na jeden, długi wdech zamykając oczy.
Ta mała oaza wydawała się znaczyć dla niej wiele.
- Powinieneś to zdjąć, wtedy może zdąży przeschnąć na słońcu - zasugerowała, powracając do niego i zsuwając z jego ramion przemoczoną kurtkę. - Poza tym, dobrze, że to ja niosłam te - dodała z rozbawieniem, unosząc wyżej papierowe torby z piekarni, które nie przeżyłyby spotkania z wodą ze strumienia.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

18 cze 2021, o 18:58

W odpowiedzi na swoje słowa otrzymała krótkie, niepocieszone parsknięcie. Vex przesunął dłońmi po kurtce, próbując odkleić mokry materiał od skóry, ale wywołując tym tylko silniejszy dreszcz, gdy zimny wiatr od razu wkradł się pod jego ubranie.
- Niestety. Będziesz mogła to rozważać, przynosząc mi aspirynę, kakao i termos do łóżka - odpowiedział, wzdychając ciężko. Kiedy złapała go za dłoń, uśmiechnął się krzywo, ale pozwolił się pociągnąć poza mostek.
- Zaczekaj, nie skończyłem się jeszcze zastanawiać czy nie wrzucić cię do tego strumienia w rewanżu - zaprotestował słabo, przyjmując jednak zmianę otoczenia z radością, gdy schodzili ze stalowego pomostu. Odkryte przejście między jednym, a drugim brzegiem, nie niosło żadnej osłony przez wiatrem, a ten był o wiele bardziej wyczuwalny, gdy do ciała przylegała mokra skóra; sytuacja nieco się poprawiła kiedy znaleźli się z powrotem pod osłoną drzew, ale nie na tyle, by przestał odczuwać dyskomfort.
Ścieżka prowadziła pod górę, zmuszając do wspinaczki po pochyłym terenie. Wysiłek szybko odsunął na bok część chłodu wywołanego zamoczeniem, gdy rozgrzany od pokonywania skalnych przeszkód organizm zaczął walczyć z mokrą kurtką, która ocierała się o jego ramiona i kark za każdym razem, gdy schylał się, by złapać równowagę lub wyciągał wolną rękę, żeby podeprzeć się przy większym, kamiennym wzniesieniu. Pomimo tego, kiedy po raz kolejny opuścili naturalne zadaszenie koron drzew, wychodząc na otwartą przestrzeń, z ulgą przywitał promienie słońca i zmianę temperatury.
Polana skryta między górskimi szczytami oferowała swojego rodzaju sanktuarium. Kiedy dołączył do Mayi, jego wzrok przesunął się po wysokiej trawie oraz wielobarwnych połaciach kwiatów, na krótką chwilę zapominając o trudach wspinaczki oraz dyskomforcie wilgotnej kurtki. Widok był z pewnością warty wędrówki i potrafił zrozumieć tęsknotę biotyczki do tego miejsca, ale na uderzenie serca wywołał w nim tchnienie wspomnień. Poszarpana linia horyzontu wieńcząca ocean trawy była inna od tej, którą zapamiętał, a niebo było czyste, bez śladu zbliżającej się burzy, ale podobieństwo do narkotycznego snu z Chasci na bardzo krótki moment stanęło mu przed oczami, przypominając fragmenty majaku, które dawno zapomniał. Jednak głos i dotyk Mayi niemal od razu przywołał go z powrotem do rzeczywistości, sprawiając że odwrócił ku niej twarz.
- Wiesz, jeżeli po prostu chciałaś mnie rozebrać, to istnieją łatwiejsze sposoby od rzucenia we mnie strumieniem. Wystarczyło powiedzieć - powiedział uśmiechając się szelmowsko. Zdjęcie kurtki wywołało w nim kolejny dreszcz, gdy wiatr przestał być już powstrzymywany przez gruby materiał, ale niemal od razu przyszła za nim ulga, gdy skóra została wystawiona na działanie grzejącego słońca.
- Chyba bardziej się cieszę, że nie wypuściłem butelki - dodał na jej uwagę, odwzajemniając jej gest. Jego wzrok uniósł się jednak ponad jej ramiona, przesuwając ponownie po polanie i szukając dobrego miejsca, w którym mogliby przycupnąć.
- Ładnie tu - przyznał.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

24 cze 2021, o 23:09

Gorące promienie popołudniowego słońca przyjemnie grzały wystawioną na ich działanie, wilgotną skórę. Kłosy porastającej polanę trawy powiewały lekko na wietrze, który, choć w swej naturze chłodny, w zestawieniu z odgórnie działającym na turianina ciepłem nie wzbudzał już drżenia przy mocniejszym podmuchu.
Volyova wydawała się nie czuć tego wcale.
Odkąd przybyli na powierzchnię ziemi, alaskański wiatr muskał jej włosy i twarz, po zostawiając po sobie lekki rumieniec, któremu nie towarzyszyła gęsia skórka. Kobieta, zwykle zziębnięta, skulona, schowana pod grubymi warstwami swetrów i bluz, teraz maszerowała do przodu, a jej kurtka była rozpięta. Wyciągała szyję w górę, wyginając usta w uśmiechu, czując górskie powietrze wokoło. Przez wspólnie spędzone miesiące, mieli zarówno dobre, złe, jak i bardzo złe chwile. Walczyli z czasem, niesprawiedliwością, poczuciem winy, zakopanym w podświadomości zgorzknieniem czy fizycznymi limitami organicznego ciała. W każdej chwili, w której szala zwycięstwa przechylała się w ich kierunku, mogli celebrować te małe wygrane - nigdy jednak Volyova nie wydawała się tak szczęśliwa, jak teraz. Napięcie, które zawsze towarzyszyło jej mimice twarzy pomimo radosnych błysków w miodowych tęczówkach czy uśmiechniętych ust, uleciało wraz z powietrzem w stronę nieba i gór. Oddychała pełną piersią, chłonąc nowe, a zarazem stare doznania.
- Czyżby? - uśmiechnęła się pod nosem, obserwując, jak zrzuca z siebie kurtkę. - Ten sposób wydaje się równie skuteczny, a nie musiałam się napracować.
Parsknęła śmiechem, odwracając się do niego tyłem i ruszając wgłąb polany, ku której podążał turiański wzrok. Stąpając ostrożnie pomiędzy wyższymi źdźbłami trawy, pochyliła się w pewnej chwili, zrywając małą niezapominajkę, której wiele kwiatów odbijało się od wiecznej zieleni małymi, fioletowymi lub niebieskimi kropkami.
Znajdując miejsce, które ją satysfakcjonowało - w którym trawa była stosunkowo niska - Volyova opadła na ziemię, a po chwili wyprzedzonej krótkim westchnieniem, wylądowała plecami na ziemi, rozkładając szeroko ręce. Z wzrokiem wpatrzonym w niebo, przez chwilę milczała, trzymając przy sobie blisko papierową torbę z jedzeniem.
- Czasem żałuję, że nie mogę mieć kilku żyć na raz - rzuciła cicho, choć mimo wątłego głosu, jej twarz była pełna pozytywnych emocji. - Chciałabym żyć na Cytadeli. I na Thessii. I tutaj. Chciałabym żyć w centrum miasta, gdzie na ulicach nocami organizują wyścigi. I na farmie, z dala od hałasu. W górach, w domku.
Wyciągnęła ku niemu papierową torbę, lecz gdy ją odebrał, zorientował się, że wcale nie opuściła ręki. Komicznie trzymała ją w górze, czekając, aż łaskawie poda jej butelkę z alkoholem, który ukradła z rodzinnego domu.
- Chciałabym być archeologiem i odkrywać proteańskie ruiny. I biologiem, badającym obce gatunki. I astronomem, szukającym sensu wszechświata - westchnęła, odrywając folię, która, jak się okazało, przykrywała zabezpieczony drutem korek. Mocowała się z nim chwilę, nim, z dozą ostrożności, usiadła, podważając go kciukiem. Uśmiechnęła się pod nosem do turianina. - A jestem córką, która ukradła ojcu szampana wartego sześć tysięcy kredytów - zakończyła.
Ostatnie jej słowo niemal zagłuszył huk wylatującego ku trawie korka. Krzyknęła cicho, odsuwając od siebie butelkę w pierwszej reakcji, gdy zaczęła wydobywać się z niej piana - w drugiej przysunęła się, upijając łyk bąbelkowego napoju, nim przekazała butelkę turianinowi. - Wyjmuje go tylko na specjalne okazje. I według tego, co jest napisane, nie skręci cię od niego od środka - dodała, wskazując na tekst zapisany obcą cyrylicą.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

25 cze 2021, o 23:27

Również roześmiał się pod nosem, ruszając śladem kobiety. Przewiesił mokrą kurtkę przez ramię, pozwalając by promienie słońca wygoniły z niego resztkę chłodu wywołanego wilgotną koszulą i chłodnym wiatrem, który towarzyszył im wcześniej podczas wspinaczki w tych rzadkich momentach, gdy nie chroniły ich drzewa. Kiedy Maya wybrała miejsce i położyła się na trawie, usiadł na ziemi obok niej, podpierając się rękami za plecami i odkładając okrycie wierzchnie na bok, by schło, a na nie butelkę trunku.
Jej słowa sprawiły, że zmrużył lekko oczy z rozbawieniem. Kiedy wbiła wzrok w niebo, on błądził spojrzeniem po jej twarzy, nie mogąc powstrzymać uśmiechu tlącego się na własnych ustach. Widok jej szczęścia, jej radości błyszczącej w bursztynowych tęczówkach, tych wszystkich pozytywnych emocji, które odbijały się na jej twarzy, rozgrzewał go bardziej niż słońce, które kąpało polanę w swoich ciepłych objęciach. Jeszcze kilka miesięcy temu żadne z nich nie mogło sobie wyobrazić chwil takich jak ta, gdy rzeczywistość wydawała się być czarną spiralą prowadzącą tylko w dół, ale teraz...
Chwile takie jak ta, sprawiały że wszystko przez co przeszli, było tego warte.
- Wiem co masz na myśli. Świat jest pełny rzeczy do odkrycia, pełny doświadczeń do przeżycia, pełny sekretów do zbadania. - Przesunął dłonią po trawie, zgarniając kropelki rosy, po czym również zrywając jeden z niebieskich kwiatków. Mały gest, który na początku ich znajomości stanowił pierwszy krok między obelgami i krzykiem, a tym co mieli teraz, a który okazał się bardziej trafiony niż mógł wtedy sądzić. Przywoływał wspomnienia. - Trudno nie zazdrościć w takich kwestiach długowieczności asari, które mogą sobie pozwolić na namiastkę takiego życia. Sto lat w centrum miasta, sto lat na farmie, sto jako archeolog, sto jako biolog... Chociaż słyszałem od nich, że długie i barwne życie ma więcej minusów niż plusów.
Obrócił niezapominajkę w palcach, przesuwając opuszkami po łodydze, po czym pochylił się do Mayi i delikatnie odgarnął dłonią włosy z jej twarzy, żeby wsunąć w nie niebieski kwiatek tuż nad jej uchem.
- Ale ja bym nie zamienił teraz tego życia na żadne inne.
Uśmiechnął się z szelmowskim zadowoleniem, po czym odebrał z jej rąk papierową torbę ze słodkościami, wymieniając ją na butelkę alkoholu. Kiedy siłowała się z korkiem, on zajrzał do wnętrza opakowania, ostrożnie wyciągając ze środka wypieki, które zakupiła i odkrywając chociaż tą jedną, małą tajemnicę, którą przed nim chowała.
Odgłos wystrzału sprawił, że drgnął zaskoczony, po czym roześmiał się cicho.
- Okropną córką - zgodził się, odbierając butelkę i w lustrzanym odbiciu jej wcześniejszego gestu, podając jej w zamian jeden z wypieków znajdujących się w środku torby. Upił kilka niewielkich łyków szampana, nim jego bąbelki zaczęły łaskotać go po nosie. - Ale z bardzo dobrym gustem. Sześć tysięcy kredytów...? - dodał z mieszaniną rozbawienia i podziwu, opuszczając butelkę i ocierając usta wierzchem dłoni.
Jej rodzice z pewnością cieszyli się z powrotu córki, ale być może zdążyli już zapomnieć z jakim chaosem wiązała się jej obecność. Bo nie miał wątpliwości, że nagłe pomysły niebieskowłosej biotyczki, nie były czymś nowym. Łobuzerski charakter kobiety, który z niej wychodził, nie mógł być czymś nowym - co chociażby potwierdziła jej gotowość do wspinania się do okna lub wykradanie alkoholu z mieszkania.
- Myślę, że to jak najbardziej specjalna okazja - zauważył. Przesunął się na trawie, kładąc się na boku, przodem do Mayi i podpierając jednym ramieniem. Butelkę ustawił między nimi, nie wypuszczając jej jednak z dłoni, żeby się nie przewróciła. Jego wzrok błądził po twarzy kobiety, skrytej częściowo za niebieskimi kosmykami, gdy te rozsypały się na boki, ignorując piękne widoki krajobrazu. - Ale jeżeli będzie miał wątpliwości, to zawsze możemy dopisać to do kosztów Elpis. Co mi przypomina: jeżeli masz jakieś życzenia odnośnie podgrzewanej podłogi, lepszego termostatu albo innych udogodnień, to masz najlepszą chwilę, żeby o tym wspomnieć - dodał, uśmiechając się półgębkiem.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

26 cze 2021, o 02:50

Wyświetl wiadomość pozafabularną Niezapominajki odcinały się od zielonej trawy, po której oboje stąpali. Mimo tego, wyglądały dokładnie tak, jakby należały do tego miejsca - do pełnej słońca i deszczu, światła i mroku krainy natury. Coś, co kosztowało Widmo niemałą porcję kredytów, dostarczone przez dostawcę wyspecjalizowanej kwiac iarki w obcym środowisku tylko po to, by stanęło w wazonie w centrum metalowego boksa, tutaj było czymś normalnym. Naturalnym. Zdobiącym polanę, na którą weszli i nawet gdy Volyova zasiadała na wybranym przez siebie miejscu, odruchowo unikała miażdżenia małych, niebieskich kwiatków. Nie robiło to żadnej różnicy w kontekście wszechświata, ani nawet chwili obecnej, ale nie widziała sensu w niszczeniu czegoś, co ewidentnie coś dla niej znaczyło - nawet, jeśli był to powiązany z ich wspomnieniami sentyment.
- Nienawidzę tego gadania - odrzuciła nagle, z pasją, jakby poruszył temat, o którym myślała już nieraz. - To jak piękni ludzie narzekający na to, jak ciężko żyje się gdy ludzie oceniają cię po wyglądzie. Albo bogaci powtarzający, że pieniądze szczęścia nie dają. Albo celebryci, którzy nigdy nie wiedzą, czy ktoś lubi ich za osobowość, czy status - drwiła, niepowstrzymanie, kręcąc przy tym głową nim prychnęła lekko, z głęboko skrywanym zgorzknieniem. - Ile bym dała, żeby żyć tak długo.
Wzruszyła lekko ramionami, nim rozłożyła je na boki w bezradnym geście. Odchrząknęła, odgarnęła włosy opadające jej na twarz. Nerwowe ruchy, jeden po drugim, jak gdyby zrozumiała, że chyłkiem uchyliła drzwi do korytarza, którego nie chciała w tej chwili zwiedzać. Ich chwila była szczęśliwa. Była powiewem długo pożądanej nowości i odpoczynku, pachniała kwiatami i zieloną trawą. Cordova, na swój sposób, była dla niej ucieczką od codzienności.
Na inny, była do niej powrotem.
- Gustem? - parsknęła śmiechem na jego odpowiedź, kręcąc głową z wyraźnym niedowierzaniem. - Widziałeś, co piję na Elpis. Po prostu brałam to, co najdroższe. Z reguły zasada się sprawdza.
Uśmiechnęła się szerzej, wyciągając rękę do papierowej torby z cukierni. Wydobyła z niej pierwszy, owinięty chustą pakunek, który wręczyła turianinowi nim podobny wyciągnęła również dla siebie. W przeciwieństwie do szampana, zawartość jedzenia nie była jednak tak uniwersalna. W obu pakunkach kryły się ogromne, drożdżowe placki, w których środku kryły się owocowe musy. Turiańska wersja smakowała znajomo - jak coś, co z pewnością kiedyś jadł, choć teraz przyrządzone było na inny, obcy sposób. Drożdżówka niebieskowłosej miała w środku owoce leśne, przez co wgryzła się w nią ostrożnie, wiedząc, że mają tendencję do brudzenia wszystkiego na około.
- Domagam się plakietki na drzwiach do mojej kajuty - zarządała, odpowiadając tak szybko, jakby już wcześniej myślała na ten temat.
Uniosła się na łokciach, na moment odkładając wypiek na bok by sięgnąć po trzymaną przez niego butelkę i upić z niej łyka.
- Ogromnej, na całe drzwi, żeby było wiadomo, kto mieszka w środku - dodała, ręką zataczając krąg, który miał obrazować domniemany rozmiar plakietki. - I stanowiska. Kochanka kapitana mi nie wystarcza - dodała złośliwie, oddając mu butelkę. - Chyba nawet na zastępcę mogę się nie zgodzić - westchnęła ostentacyjnie, odgarniając niebieskie włosy za plecy.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

26 cze 2021, o 14:42

Wyświetl wiadomość pozafabularną Pomimo jej gorzkich słów, zaśmiał się cicho słysząc niezadowoloną emocję w jej głosie. Jej wypowiedź nie była w stanie popsuć mu nastroju, co było widać po pozytywnych, szczęśliwych emocjach tlących się na dnie jego spojrzenia ilekroć błądził nim po jej twarzy.
- Najwyraźniej niedocenianie tego co się ma leży w charakterach wszystkich żywych istot, bez względu na rasę. Ale nie wiem czy mogę się z tobą zgodzić - odpowiedział z rozbawieniem. Dostrzegł małą biedronkę, która zawędrowała na ramię kobiety i przysunął do niej palec, pozwalając przejść z jasnej skóry, na jego chitynowy pancerzyk. - Czy ty wiesz jak trudne jest życie Widma? Nigdy nie wiemy czy ktoś wykonuje nasze polecenia, bo nam ufa, czy to przez nasz status i dlatego, że musi! I ta wolność udania się w każde, nawet zakazane miejsce? Wiesz jak męcząca jest taka swoboda i ogrom możliwości?
Pomimo swoich żartów, w głębi ducha wiedział, że nawet pomimo powierzchownej absurdalności problemów przedstawianych przez bogatych i długowiecznych, znajdowało się w nich ziarnko prawdy. Rozmowa, którą wspomniał, teraz wydawała się odległa o całe lata świetlne, ale wydarzyła się zaledwie niecały rok temu, na pokładzie Chimery. Przeżywanie wielu żyć miało swoje plusy, ale miało również i minusy, tak jak ostrzegała go Vasir - a jednym z nich była ilość bolesnych wspomnień i straconych bliskich, która towarzyszyła takiemu życiu. Każdy, nawet najsłodszy trunek zawierał w sobie drobinę goryczy, ale sztuka polegała na tym, by umieć docenić oba te smaki.
I nie pozwolić, by jeden przeważył drugi, chociaż było to zdecydowanie prostsze do powiedzenia, niż wykonania. Szczególnie, gdy tak jak w przypadku Mayi, dysponowało się czasem o wiele krótszym niż nawet przeciętny człowiek.
- Gustem do kradzieży - poprawił się lekko, przenosząc biedronkę na najbliższe źdźbło trawy. - Poza tym słyszałaś celebrytów. Najdroższe szampany nie dają szczęścia.
Papierowa torba zawierała mniej zaskakujące wypieki, niż się obawiał. Kiedy kobieta wyciągnęła ludzki odpowiednik turiańskiej drożdżówki z owocami, zaśmiał się cicho i odebrał z jej rąk smakołyk.
- Nie w kształcie różowego serca i bez lukrowych zwierzątek? - zakpił żartobliwie, ale rozbawienie tańczące w jego oczach sugerowało, że nie mówi tego poważnie. Również ugryzł swój przysmak, przez kilka chwil nic nie mówiąc i po prostu delektując się znajomym smakiem w nowej oprawie, a także towarzystwem obok siebie. Różniło się to od mikrofalowych dań do których byli przyzwyczajeni, ale sprawiło, że tym bardziej pogratulował sobie bezgłośnie pomysłu z piknikiem.
- Plakietki na drzwiach - powtórzył za nią, upijając łyk szampana w udawanym zamyśleniu i oddając jej butelkę po chwili. - No nie wiem czy możemy sobie pozwolić na takie fanaberie. Na pewno nie wolisz strzałki wyrysowanej kredą? Albo patykowatego człowieka z niebieskimi włosami? - dodał, uśmiechając się półgębkiem.
Lekki wiatr poruszał trawą, tworząc niewielkie fale przetaczające się po polanie; tam gdzie zieleń ustępowała miejsca wielobarwnym kwiatom i niebieskim punktom odznaczającym alaskańskie niezapominajki, rozbijał się na mniejsze, kolorowe przypływy. Vex oderwał wzrok od Mayi i również przesunął ręką po horyzoncie, rysując nadgryzioną drożdżówką wyimaginowaną plakietkę.
- Maya Volyova. Pierwszy oficer. Główny Specjalista ds. Ochrony i Bezpieczeństwa. Naczelny Biofizyk sekcji naukowej Elpis. Kierownik Działu Obcych Kultur i Języków. Zbrojmistrz - przerwał, zatrzymując rękę i marszcząc lekko łuki brwiowe. - Nie, wróć. Zbrojmistrz powinien umieć czyścić broń. Kwatermistrz - poprawił się, po czym zarysował teatralnym gestem ostatnie stanowisko, stawiając za nim wyimaginowaną kropkę. - Kochanka Kapitana. Zaraz dołączę to do specyfikacji i prześlę twojemu ojcu.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

5 lip 2021, o 16:49

Każda z tych plakietek, które malował dłonią w powietrzu, bawiła Volyovą coraz mocniej. Jego wszystkie atuty i zajęcia można było sprowadzić do kapitana - tak samo i jej pewnie miały na to jakąś swoją nazwę. Niemniej, wypowiadane jedno po drugim brzmiały odpowiednio absurdalnie do obecnej chwili.
- Będę mieć co do tego kilka uwag - ostrzegła go rozbawiona, upijając łyk szampana i opierając ponownie butelkę o trawę tak, by zabezpieczyć ją przed upadkiem. - [color=#0067 cf]Na przykład, nie wiem, czy to wszystko zmieści się na tabliczce...[/color] - westchnęła, wyciągając do miejsca, w którym rzekomo unosiła się wyimaginowana tabliczka. - Poza tym, zbrojmistrz brzmi lepiej. Nawet, jeśli absolutnie się na tym nie znam.
Uśmiechnęła się pod nosem, znów w swój charakterystyczny, lekko złośliwy sposób.
- Myślisz, że kiedy Etsy nam uświadomi to jak mało istotni jesteśmy na pokładzie, i tak naprawdę wypełnia wszystkie te role za nas? - zaśmiała się, oddając mu butelkę, by samej w spokoju z powrotem sięgnąć do swojej brązowej torby. Nim wyciągnęła z wnętrza nadgryzioną już drożdżówkę, zamarła, uświadamiając sobie to, co przed chwilą powiedziała. - No, może nie wszystkie - poprawiła się, uśmiechając pod nosem. - A przynajmniej mam nadzieje.
Bardzo powoli, dzień chylił się już ku zachodowi. Gdy po ich drożdżówkach zostały wyłącznie zmięte opakowania, a kurtka Viyo względnie przeschła, zorientowali się, że polana skąpana była w złotym świetle popołudniowego słońca. Niebieskie kwiaty przybrały bardziej fioletową barwę, a trawa połyskiwała żółtymi refleksami tam, gdzie na jej źdźbłach osadzała się rosa.
Volyova nie chciała wracać. Nawet, gdy na moment tematy ich rozmowy się urwały, nie wydawała się zaniepokojona nagłym milczeniem. Spędzała z nim również ciszę, delektując się chłodem wiatru i ciepłem słońca na policzkach.
W pewnym momencie jednak odpowiedzialność wzięła górę. Nie chcieli schodzić w dół po zmroku - szczególnie z resztką szampana w butelce, której się bardzo trzymała. Gdy gwiazda skryła się za górskim pasmem, a ich polana znalazła się w cieniu, uznali, że najwyższa pora wracać.
Podróż w dół była nieco prostsza - być może dlatego, że Volyova, w tą stronę się nie śpiesząc, obrała łagodniejsze zejście. Niewiele miało to pewnie wspólnego z jej niechęcią do ryzyka - ale idąc spokojnym tempem, dopijając alkohol, mieli więcej czasu na rozkoszowanie się naturą dookoła. Przez to, gdy wreszcie dotarli do domu, linia horyzontu była krwiście czerwona, a słońce zniknęło za nią już w połowie, pozostawiając po sobie złote odbicia na śniegowych czapach górskich szczytów.
Wnętrze mieszkania było gorące - na tyle, że uświadomiło im jak zmarznęli na zewnątrz. Gdy bezpośrednie promienie nie grzały w policzki, wiatr wydawał się przeraźliwie zimny. W środku pachniało gotującym się obiadem, a w kuchni znad garnków unosiła się para. Arkadij siedział przy stole, choć nadal miał na sobie kurtkę, zaczytany w omni-kluczu. Elena wyszla im na powitanie.
- Spacer? - zagadnęła, uśmiechając się lekko, choć w jej oczach połyskiwała odrobina ulgi. Jakby nie spodziewała się, że w ogóle ich dziś jeszcze zastanie.
- To bardzo nowy statek, Vex - zagrzmiał z salonu Arkadij, na co kobieta przetoczyła wzrokiem po suficie w niemym komentarzu. Zabrała ich kurtki, Mayi odkładając na wieszak, a ewidentnie wilgotną turianina rozkładając na balustradzie by przeschła. Niebieskowłosa jako pierwsza ruszyła do stołu, sięgając po pusty kieliszek i butelkę wina jak gdyby wcale kilka minut temu nie porzuciła na zewnątrz dowodów kradzieży szampana.
Arkadij odsunął krzesło obok siebie, zapraszając turianina na krzesło.
- ExoGeni wpakowało mnóstwo kredytów w tę fregatę i w Etsy - dodał, przeklikując coś na omni-kluczu. Gdy znalazł to, czego szukał, pokazał go turianinowi. Konsola z pozoru wyglądała niewinnie - linijek kodu było mnóstwo, ciężko było rozróżnić o co konkretnie mu chodzi, więc mężczyzna, domyślając się tego, podświetlił kilka z nich. - Spójrz jak wiele jej funkcji jest teraz wyłączonych. Ma holograficzną reprezentację. Modulowanie głosu i ludzkich emocji. Analiza zachowań... - w miarę, gdy mówił, kolejne wywoławcze w kodzie się podświetlały. Wszystkie odnosiły się do ukrytych podprogramów, których Viyo wcześniej nie był w stanie wydobyć. - To wszystko jest jeszcze z wersji alpha. Z tego, co udało mi się odzyskać, poprzedniej załodze Rocinante nie odpowiadało to, że była zbyt ludzka. Chcieli rozgraniczenia między SI a organiczną załogą. Etsy nawet o tym nie wie, wycięli to z jej bloków pamięciowych.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

7 lip 2021, o 18:23

Wyświetl wiadomość pozafabularną Parsknął na sugestię Mayi, przestając się podpierać ramieniem o trawę i obracając na plecy. Podłożył ręce pod głowę, spoglądając na nią z dołu z rozbawieniem.
- Kto wie co by się stało, gdybyś się nie pojawiła. Musiałbym znaleźć *naprawdę* dużą kapsułę medyczną.
Drożdżówki zniknęły po kilku minutach, pozostawiając po sobie wyłączenie smaczne wspomnienie oraz puste, papierowe torby. Smak szampana popijanego wolno prosto z butelki i wymienianego między sobą, przyjemnie grzejące słońce i białe chmury przesuwające się okazyjnie nad ich głowami nadawały polanie iście idyllicznej atmosfery; lekki wiatr poruszał trawą, wprawiając w delikatny ruch setki wielobarwnych punktów pośród których najbardziej odcinały się te w kolorze nieba. Czas po raz pierwszy od bardzo dawna zaczął płynąć powoli i spokojnie, nie pospieszany przez czekający na nich cel na horyzoncie lub postępujące za ich plecami niebezpieczeństwo - a może to jego organizm w końcu zaakceptował, że nie znajdują się już w centrum zagrożenia, pozwalając na bardziej pogodne postrzeganie jego upływania.
Cisza była naturalna. Cichy szum wiatru w listowiu drzew na skraju polany oraz szelest łąki wypełniły te miejsca, które odstąpiły im słowa. Vex wyciągnął jedno ramię do Mayi, uśmiechając się w milczeniu i zapraszając ją do siebie, nie mając nic przeciwko by następne kilkadziesiąt minut spędzili w ciszy, po prostu leżąc pośród trawy i ciesząc się chwilą oraz własnym towarzystwem. Dla niej z pewnością była to wycieczka ku przeszłości i tych nielicznych, pozytywnych wspomnień, które miała; dla niego była to przerwa od głośnego świata i czekających na nich problemów, a także błogosławieństwo zobaczenia jej uśmiechniętej i radosnej. Rozumiał jej niechęć do wracania bardziej niż można byłoby sądzić.
Pierwsze muśnięcie zmierzchu przypomniało im delikatnie o rzeczywistości. Gdy Sol zaczęła chować się za horyzontem, jej ciepło zaczęło znikać, ustępując miejsca alaskańskiej temperaturze, a chłodne powiewy wiatru, zamiast łagodnie studzić jej promienie, zaczynały coraz wymowniej kąsać. Chcąc nie chcąc oboje musieli się podnieść, zabrać swoje rzeczy i ruszyć na dół, poza pojedynczą niezapominajką tkwiącą we włosach Mayi, pozostawiając polanę w domenie bliskich wspomnień. Wilgotna kurtka ciążyła mu na ramieniu, ale odkładał jej założenie aż do samego końca. Nawet szkarłatne języki zachodzącego słońca, chociaż nie tak ciepłe jak wcześniej, były przyjemniejsze od ciężkiego, zimnego materiału. Gdy wyszli z lasu na prostą, łagodną ścieżkę prowadzącą w stronę miasta, objął biotyczkę wolnym ramieniem w talii i to zapewniło mu resztę osłony przed chłodem na te ostatnie minuty.
Powrót do domu Volyovych pokazał mu jednak jak bardzo nie docenił zimnej, północnej pogody. Nagrzane od kominka wnętrze od razu wygoniło z jego ciała cały mróz, który przynieśli za sobą przez próg, wykpiwając wcześniejsze promienie słońca - które teraz nie wydawały się tak ciepłe, jak wtedy sądził. Oddał swoją mokrą kurtę Elenie, dziękując jej z wdzięcznością i skinął głową na jej pytanie.
- Maya pokazywała mi okolicę - potwierdził z uśmiechem. - Mieszkacie w bardzo ładnym miejscu. Zimnym, ale ładnym.
Przeszedł do kuchni i skinął głową Arkadijowi, korzystając z jego zaproszenia. Obszedł stół i usiadł obok niego, spoglądając na podsunięty wyświetlacz omni-klucza. Pod względem zabierania pracy do domu, przypominał mu jego własnego ojca - nawet jeżeli różniła ich rasa.
- Gdy zaczęliśmy wspólnie latać, próbowałem szukać w jej oprogramowaniu różnych blokad i ukrytych funkcjonalności, które mogłyby stanowić problem lub być przydatne - przyznał, błądząc spojrzeniem po fragmentach, które wskazywał mu mężczyzna. - Kod SI przekracza jednak moje zdolności techniczne o kilka rzędów. Nic dziwnego, że to przeoczyłem. Chociaż Etsy wspominała, że jej niektóre bloki pamięciowe zostały skasowane - dodał, pocierając palcami o siebie w roztargnionym zamyśleniu. Spojrzał przelotnie na ojca niebieskowłosej, nim przeniósł wzrok z powrotem na ekran jego narzędzia.
- To między innymi dlatego potrzebujemy zmienić profil opancerzenia Elpis. Etsy chciałaby poznać swoją historię, ale jej charakterystyczny wygląd spłoszyłby lub ostrzegł tych, którzy przy niej pracowali i mogą coś wiedzieć.
Wyprostował się, po czym skinął lekko głową.
- Etsy powinna o tym wiedzieć. Włączymy je z powrotem, jeśli będzie chciała.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

28 lip 2021, o 02:02

Wyświetl wiadomość pozafabularną Dom rodziny Volyovej wypełniała atmosfera ciepła, tak kontrastowa z chłodem królującym na zewnątrz. Pomimo nieco skwaszonej ich tematem rozmów miny Eleny, kobieta krzątała się po kuchni, a gdy tylko uchylała na krycie jednego z garnków, wzmacniała unoszący się wokół, apetyczny zapach. Zdecydowanie pogrążonego w swoich myślach ojca nie ujmowało temu obrazkowi - niebieskowłosa chłonęła go chętnie, ignorując pierwsze zaproszenie do stołu, które było jedynie w ogólny sposób kierowane w jej stronę. Na moment przystanęła, opierając się plecami o tył wyspy odgradzającej salon od kuchni, rozglądając po pomieszczeniu. Choć jej mina była nieodgadniona, w samym spojrzeniu mógł dostrzec zalążek targających nią emocji, wśród których budziła się dawno skrywana tęsknota.
- Etsy jest świadoma. Nawet bardzo - potwierdził Arkadij część jego słów, gdy turianin zajmował miejsce przy stole. Kiwał przy tym głową z przekonaniem, gdy jego wzrok pozostał skupiony na urządzeniu omni-klucza. - Tak po prawdzie, nie spotkałem dotąd SI, która miałaby dostęp do tylu swoich własnych podzespołów - dodał, unosząc wzrok na swoją córkę, która również, po chwili zawahania, zdecydowała się do nich dołączyć. Po tym, jego spojrzenie powróciło do Viyo. - Ale wiele rzeczy przed nią ukryto. Większość z tego to standardowe zabezpieczenia. Nikt nie chce powtórki z quariańskiego incydentu - wyjaśnił, rozkładając lekko dłonie na obie strony.
- Zaraz pokażę ci incydent, tylko domowy - rzuciła zgryźliwie Elena, przekraczając umowny próg kuchni i podchodząc do ich stolika. Volyova niemal automatycznie wstała z miejsca, które dopiero co zajęła, ruszając by pomóc jej w przynoszeniu kolejnych naczyń. - Koniec tej pracy, ileż można? - prychnęła, uderzając Arkadija w bark wierzchem dłoni, w formie złośliwego kuksańca. - Chętnie poopowiadam wam o jednym z moich pacjentów! - zawołała z kuchni, wyciągając szklanki z szafki. Jej mąż westchnął głęboko, kręcąc przecząco głową. - Lubi być zakopywany...
- Błagam - jęknęła niebieskowłosa, w formie protestu z powrotem siadając na swoim krześle zamiast wracając do kuchni i zbierając więcej rzeczy.
Ugotowana przez Elenę potrawa podana była w obydwu wariantach. Jak większość niedoświadczonych w dekstro kuchni kucharek, włoszka przepraszała za potencjalne niezgodności z turiańską kuchnią, jak i bardzo dogłębnie dopytywała o potencjalne wrażenia i wyczuwalne smaki. Ciężko było przygotować coś, czego nie mogło się spróbować przed podaniem - i nawet uspokój się, przecież żre, to mu smakuje rzucone z rubasznym śmiechem przez Rosjanina nie uspokoiło jej wątpliwości.
Po zakończonym obiedzie, Volyova podchwyciła jego spojrzenie w tym złotym momencie. Tym, kiedy większość rzeczy ze stołu została sprzątnięta, ale nikt jeszcze nie zaproponował aktywności na później. Wstała, z głośnym zgrzytem odsuwając krzesło od stołu, po czym wyciągnęła ku niemu dłoń, ciągnąc go w kierunku schodów.
Gdy znaleźli się na wyższym poziomie, skręciła, wchodząc do pogrążonego w ciemności pokoju na poddaszu. Nie zaświeciła światła, nie dając mu możliwości rozejrzenia się po pokoju, w którym ewidentnie czuła się swobodnie - musiał więc należeć do niej. Zamiast tego, bez zawahania otworzyła jedno z okien prowadzących wprost na skośny dach, po czym przykucnęła, gdy już wspięła się na parapet.
- Nie myśl sobie, że tylko się tutaj wspinamy - parsknęła śmiechem, tłumacząc się, gdy oboje wytaszczyli się na zewnątrz, chwytając ostrożnie gzymsów.
Dach nie był pod bardzo pionowym kątem. Wręcz przeciwnie - pomimo chłodu panującego na zewnątrz i lodowacie zimnych płytek na jego szczycie, stanowił dość komfortową leżankę. Niebieskowłosa ułożyła się na nim od strony okna, opierając stopy o gzyms. Uniosła dłonie w górę, wsuwając je pod swoją głowę i spoglądając w górę.
Ponad ich głowami rozpościerało się gwieździste niebo. Część atłasowego nieboskołonu przysłaniały granatowe chmury, część połyskiwała, jasna jak niemal w samym kosmosie. Widoku nie dało się porównać do żadnego z tych obserwowalnych z dużych miast galaktycznych planet.
- To chyba najbardziej romantyczny scenariusz, jaki ten dom może ci zaoferować - uśmiechnęła się lekko, zerkając na niego i upewniając, że umościł się komfortowo, nim jej wzrok powrócił do nieba. - Były dni, kiedy uwielbiałam patrzeć w gwiazdy. I takie, kiedy tego nienawidziłam - westchnęła cicho i na chwilę umilkła, pozostawiając dalekiemu ćwierkaniu owadów wypełnić ciszę.
- Tyle możliwości - rzuciła podniośle, wolną ręką zakreślając na nieboskłonie koło, nim wskazała jeden z jasnych punktów. - Na tej planecie mogłabym być najemniczką. Na tej, lekarzem ratującym innych - dodała z lekkim rozbawieniem, zerkając na niego sugestywnie, przypominając temat, który już poruszyli, po czym wzruszyła lekko ramionami. - Z drugiej strony, te miejsca wydają się takie dalekie. Takie obce.
Obróciła się w jego stronę na tyle, na ile pozwalał jej na to spadzisty, niewygodny dach.
- Nie zawsze chciałam patrzeć na przypomnienie tego, iloma to rzeczami mogłabym być.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

8 wrz 2021, o 20:24

Półświadomie skinął lekko głową na słowa Arkadija, błądząc spojrzeniem po danych, które ten mu podsunął. Jego podejście do wolności oraz uprawnień Etsy od początku mogło być postrzegane jako kontrowersyjne, szczególnie biorąc pod uwagę nastawienie galaktyki i samej Rady do kwestii Sztucznej Inteligencji. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę, tak samo jak zdawał sobie sprawę z tego jakie potencjalne zagrożenia to niosło oraz skąd brała się u niego spora część podejścia zdecydowanego by je ignorować. Logiczna, racjonalna i ostrożna część jego umysłu wiedziała, że główny problem nie leżał w charakterze Etsy oraz tego jak ludzie ją postrzegali, a w zwyczajnej niewiadomej, którą była jej natura SI. Jego elektroniczna towarzyszka posiadała umiejętności kognitywne i inteligencję przewyższające istoty organiczne o kilka rzędów wartości, pozwalając jej dostrzegać powiązania, które innym umykały, wykluczając irracjonalność, chaos i istnienie przypadku, na które musiały zdawać się żywe istoty. Człowiek potrafił dostrzec tylko najbliższe efekty swoich czynów i wpływu otoczenia, więc wykształcał sobie sumienie lub wiarę, by usprawiedliwić swoje niepewne powody czymś konkretnym, czymś namacalnym. SI nie miała tego problemu. Człowieczeństwo powstrzymywało palec na spuście pistoletu skierowanego na młode dzikiego zwierzęcia, bo widziało w nim niewinne, nieświadome dziecko, ale czy zrobiłoby to gdyby na bieżąco miało dostęp do statystyk śmierci spowodowanych przez dorosłe osobniki? Gdyby potrafiło od razu wykalkulować prawdopodobieństwo, że oszczędzone szczenię za parę lat będzie polować dla rozrywki na ludzi przemierzających dżunglę? Ludzie działali w oparciu o teraźniejszość, maszyny w oparciu o to co "mogło być", w oparciu o najbardziej prawdopodobną, potencjalną przyszłość do której miały dostęp. I to dla wielu było problemem.
"Człowieczeństwo" było niepewnością i niewiedzą. Było działaniem wbrew temu co sugerowało prawdopodobieństwo. Coś czego maszyny podobno nie potrafiły.
Coś do czego Etsy była zdolna i co ostatecznie udowodniła na Chasce, stając w bezpośrednim zaprzeczeniu argumentów stawianych przez większość przeciwników Sztucznej Inteligencji.
- Traktuj ludzi tak, jak gdyby byli tym, czym być powinni, a pomożesz im się stać tym, czym powinni być - odparł błądząc myślami dookoła tematu, które rozpoczęły w jego głowie słowa mężczyzny. Wypowiedź Eleny i jęknięcie Mayi sprawiły jednak, że wyrwał się z roztargnionego zamyślenia i zaśmiał cicho.
- Dywagacje na temat SI to podłoże na dyskusję na wiele godzin, nie tylko w odniesieniu do Etsy - zauważył z krzywym uśmiechem. - Ale jestem w stanie go porzucić, jeżeli w alternatywie mam ryzyko spowodowania incydentu włosko-rosyjsko-palaveńskiego.
Posiłek, który postawiła przed nimi Elena chwilę później, uzupełnił zapasy energii spalonej wycieczką na wzniesienie, które odwiedzili z młodszą Volyovą. Vex cierpliwie i z rozbawieniem zapewniał jej matkę, że jak najbardziej mu smakuje (co nie było trudne do osiągnięcia dla kogoś przyzwyczajonego do wojskowej diety zastąpionej dietą mikrofalówkową), aż kolacja dobiegła końca. Było coś przyjemnego we wspólnym, rodzinnym posiłku, nawet jeżeli nie była to jego rodzina, a Mayi. Dla niej był to powrót do spokojniejszej przeszłości, dla niego dawno zapomniane okienko normalności, którą zwyczajni ludzie przeżywali na bieżąco każdego dnia, nie musząc latać po galaktyce i unikając ostrzału wroga przynajmniej raz w tygodniu.
Kiedy podłapał spojrzenie złotookiej biotyczki, odwzajemnił je krótkim uśmiechem, po czym podziękował Volyowym za posiłek, a następnie dał się pociągnąć na górę. Gdy znaleźli się w jej pokoju, otworzył usta, żeby zapytać gdzie jest przełącznik światła, ale zamknął je, gdy zamiast tego otworzyła okno z oczywistym zamiarem wyjścia na zewnątrz. Roześmiał się tylko, podążając za nią.
- Bardziej uznałem, że znowu zaczynamy uciekać - rzucił z rozbawieniem. - Ale zaczynam się uczyć, żeby niczego z tobą nie zakładać.
Podciągnął się na gzyms, rzucając krótkie spojrzenie na pokryte śniegiem podwórko poniżej. Pokręcił głową do własnych, rozbawionych myśli, po czym również ostrożnie przeszedł na dach, następnie układając się obok kobiety i podsuwając jedną dłoń pod głowę, a drugą ją obejmując.
Kiedy zaczęła opowiadać i wskazywać niebo, obrócił lekko twarz, błądząc spojrzeniem po jej profilu, gdy mówiła, po prostu słuchając. Niemal wszyscy fantazjowali o byciu kimś innym, ale jej przypadek był szczególny. I oboje zdawali sobie z tego sprawę.
- Gdzieś na którejś z tych planet jest młoda lekarka, która wpatruje się w niebo i marzy o byciu N7 ratującą galaktykę, rozbijającą sekretne organizacje i przeżywającą każdy dzień pod gradem pocisków oraz łamiąc prawa fizyki swoją biotyką - odezwał się po chwili łagodnie. Uśmiechnął się krótko i przeniósł wzrok na gwiazdy, przez kilka sekund oglądając lśniące punkty na ciemnym niebie, krążąc myślami dookoła tego co powiedziała oraz możliwości o których wspomniała.
- A teraz? - zapytał w końcu, ponownie wracając do niej spojrzeniem. - Co widzisz, gdy spoglądasz na gwiazdy?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

9 wrz 2021, o 00:03

Wyświetl wiadomość pozafabularną Cordova była małym, cichym miastem. Przyzwyczajony przez ostatnie lata do zgiełku metropolii Viyo mógł zauważyć różnice. Pomiędzy ich słowami, ciszę wypełniały odgłosy świerszczy i towarzyszących im insektów. Atłas nieba był w pełni czarny, a jego środek przecinała wstęga Drogi Mlecznej - widok, którego nie dało się uświadczyć w świetlistym Vancouver, ani w większości dużych miast na planetach, które odwiedził.
Nieboskłon był znajomy, a zarazem obcy. Turianin nie rozpoznawał w nim znajomych sobie konstelacji. Palaveński obraz z jego wspomnień był nieco inny, tak samo jak położenie galaktycznej wstęgi. Na swój sp osób, każde z nich miało swój kawałek nieba - zupełnie inny, a jednocześnie taki sam.
Volyova parsknęła śmiechem w reakcji na jego żarcik, jednocześnie wysuwając dłoń w górę. Jeden ze świetlistych punktów na niebie oderwał się od ciemnego tła, unikając jej ruchów. Świetlik zgrabnie wyminął jej rękę, po czym przefrunął tuż nad twarzą Vexariusa nim zniknął za załamaniem dachu.
- Dawno temu nie czułam się tak szczęśliwa - wyznała, na moment zawieszając dłoń w górze pomimo tego, że owad już zniknął z jej pola widzenia. Spoglądała na wszechświat spomiędzy swoich rozpostartych palców. Dopiero po chwili pozwoliła ręce opaść wzdłuż tułowia, nie odrywając wzroku od nieba. Jej usta rozciągnięte były w uśmiechu, który turianin dostrzegł nawet w półmroku. Jej emocje były szczere - wydawały się niemal prawdziwsze niż kiedykolwiek wcześniej, na pokładzie Elpis, w Vancouver czy gdziekolwiek w galaktyce, gdzie udało im się dotrzeć razem.
- Po raz pierwszy... - westchnęła, zatrzymując się nad chwilę nad jego pytaniem. - Nie widzę kolejnego celu, do którego musimy wylecieć nad ranem. Nie widzę błysku, który może być satelitą, a może być wchodzącym w atmosferę statkiem wysłanym właśnie po mnie. Nie widzę...
Umilkła. Milczała przez dłuższą chwilę, wiedząc, że turianin nie będzie naciskał, ani wymuszał na niej odpowiedzi. W tej chwili nie było ani jednej warstwy muru, który uparcie wznosiła coraz wyżej od ich spotkania. Jej emocje były żywe, wystawione na dłoni jak serce.
- Nie widzę poganiającego mnie do walki bata. Wreszcie czuję spokój. - obróciła znów ku niemu głowę, odwracając spojrzenie od połyskujących nad nimi, nieskończenie daleko gwiazd. - Nie jestem już dezerterem. Odzyskałam wszystko, na czym mi zależało. Odzyskałam swoją rodzinę.
Przysunęła się bliżej, pomimo niewygodnego dachu pod ich plecami. Zimny wiatr dawał się we znaki, nie zważając na chwilę prywatności, której potrzebowali. Volyova przytuliła się do turiańskiego boku, opierając policzek o jego pierś, na moment rezygnując z obserwacji nieba. Zamiast tego, przymknęła oczy, skupiając się na ciszy wokół nich.
- Nigdy nie sądziłam, że uda mi się to jeszcze osiągnąć - dodała cicho, przesuwając dłońmi po materiale ubrania opinającym jego klatkę piersiową. - Dziękuję.
W jej słowach pobrzmiewało spełnienie. Brakowało w nich goryczy i zawodu, z którymi przemawiała do niego ze swojego miejsca przy stoliku Horusa. Nie było w nim tęsknoty ani poczucia straty. NIebieskowłosa, która niegdyś cwanie go oszukała, wykorzystując do osobistej vendetty, wreszcie mogła odetchnąć. Rozluźnić spięte od stresu ciało, odpocząć po latach nieustannej walki.
Wreszcie wypełniła swój cel. Wreszcie była szczęśliwa.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [USA, Alaska] Cordova

11 wrz 2021, o 19:02

Wyświetl wiadomość pozafabularną Świetlisty owad lawirował dookoła dłoni Mayi i przed jego twarzą, pozwalając śledzić się spojrzeniem aż do krawędzi dachu, na którym leżeli. Kiedy kobieta się odezwała, Vex przeniósł wzrok z powrotem ku niej, zawieszając go na jej złotych tęczówkach, gdy spoglądała w jego stronę i błądząc nim po jej profilu, gdy patrzyła w gwiazdy. Nie odezwał się, zgodnie z tym co przewidziała, dostrzegając jak opuszcza mury i po prostu pozwalając jej opowiadać, doceniając każdą sekundę szczerości oraz chwil wpuszczenia go do jej serca, chłonąc widok jej szczęścia.
Jej słowa sprawiły, że sam nieświadomie odetchnął, a jego mięśnie wyczuwalnie się rozluźniły, jakby nagle opinające je metaforyczne łańcuchy zniknęły. Nie pamiętał ile czasu minęło od ich pamiętnej rozmowy w jego kwaterze, od pierwszego wyznania i pierwszego przełamania jej murów - od momentu, które było najbardziej rzeczywistym punktem kiedy wszystko się dla niego zmieniło. Tamta chwila wydała się być teraz odległa o całą wieczność, stanowiąc element innego życia, ale złożone wtedy obietnice i wypowiedziane słowa napędzały go potem przez kolejne miesiące, zmieniając jego priorytety. Sprawiedliwość, zemsta za AZ-99 i potrzeba odpowiedzi zeszły na dalszy plan, uwalniając go z pułapki wspomnień. Maya dała mu cel. Cel, który pozwolił mu przeżyć tortury na Chasce, cel który pomógł mu stanąć naprzeciwko Rady, cel który jego również pchał do przodu - nawet jeżeli powodowany pragnieniem, a nie koniecznością. Jej proste wyznanie sprawiło, że w jego klatce piersiowej rozkwitła ulga.
Kiedy przysunęła się bliżej, opierając policzek na jego klatce piersiowej, wplótł dłoń w jej włosy, bezwiednie przesuwając palcami między nimi.
- Zawsze - powiedział cicho, wsłuchując się w jej oddech, buczenie świetlików oraz odległy szum miasta. - Wszystko to co przeszliśmy było warte twojego uśmiechu i twojego szczęścia. Zasłużyłaś na to wszystko i jeszcze więcej.
Kiedy kilka miesięcy temu Khouri wysłał go do Horusa, żadne z nich nie spodziewało się tego gdzie zaprowadzi ich ta ścieżka. Siadając przy stoliku Vigil i próbując wyciągnąć jakieś informacje z pełnej tajemnic, półsłówek i pyskatych żartów kobiety, którą wtedy wziął za zwykłego, upadłego żołnierza, nie wiedział, że w przyszłości stanie mu się bliższa niż ktokolwiek inny. Żadna statystyka Etsy sugerująca, że zgorzkniałej, pełnej goryczy, nienawiści i furii biotyczki nie da się "naprawić", nie była w stanie przewidzieć, że ta sama osoba w przyszłości będzie leżeć obok niego na dachu jej rodzinnego domu, uśmiechnięta, szczęśliwa i spełniona, a po pazurach rozszarpujących jej serce i syrenie wyjącej we wspomnieniach nie będzie śladu. Żaden plan nie zakładał, że wzajemna agresja pod główną salą Hexa, która niemal skończyła się walką, zamieni się w noce spędzone na wspólnych rozmowach, na wzajemnym wyciąganiu się z koszmarów przeszłości, na chwilach w których oboje oddaliby za siebie życie w mgnieniu oka, bez zawahania.
Były chwile w których nawet on nie potrafił w to wierzyć. Chwile, w których nawet jego optymizm i nadzieja były tak bardzo przykryte pod całą czernią i wysiłkiem, który pchał ich do przodu, że nie potrafił ich dostrzec i był gotowy po prostu się poddać. Ale wtedy ona była tuż obok, pomagając mu dostrzec to, czego widok czasami tracił.
- Nie żałuję ani sekundy z ostatnich miesięcy. Dzięki tobie to wszystko zaczęło mieć sens. Ty z kolei dałaś mi cel, który jest bardziej warty od wszystkich tych które próbowałem znaleźć wcześniej. - Pochylił głowę, chowając usta we włosach na czubku jej głowy. - To. Chwile takie jak te. Twój uśmiech, twoje szczęście, twój spokój.
Po pragnieniu zemsty, które niemal ją zniszczyło, które pchnęło ją na ścieżkę autodestrukcji, żalu i goryczy tak wielkiej, że pożerała wszystko i wszystkich dookoła, po tym samym które bezwzględnie zabiło bezbronnego ochroniarza w Hexie i pchnęło ją na krawędź urwiska, teraz nie było śladu. Tak samo jak po jego dziurze w sercu wywołanej wydarzeniami na AZ-99 i tajemnicą, która popchnęła go na ścieżkę szukania odpowiedzi te kilka miesięcy temu.
Poszukiwania i walka wreszcie dobiegły końca. Oboje odnaleźli to czego szukali.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Ziemia”