Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

[BRAZYLIA] Rio De Janeiro

26 cze 2021, o 16:45

Diego poczuł jak ostrze wchodzi miękko w tkanki i ociera się nieprzyjemnie o żebra Rutherforda, momentalnie ogarnęła go fala wspomnień, które już bardzo dawno temu zatarł w pamięci. Towarzyszyło mi uczuciem, które w ten sam sposób towarzyszyło mu trzydzieści lat temu kiedy podobne ostrze w podobny sposób pozbawiło życia jego ojca. Historia właśnie zatoczyła krąg i coś w podświadomości Rodrigueza mówiło że nastąpił właśnie kulminacyjny moment w jego życiu. Diego nie mordował ludzi, nie zabijał ich z zimną krwią, a przynajmniej nie własnymi rękoma. Oczywiście był bezwzględny, zwłaszcza kiedy chodziło o eliminację towarzystwa, które ewentualnie weszło na jego teren biznesowy, ale zawsze miał od tego ludzi, wydawał polecenia, ale sam nie brudził sobie rąk. Tymczasem omni-ostrze wychodzące z pleców Benedicta bezwarunkowo świadczyło o tym, że właśnie przekroczył te postawione sobie lata temu granice, ale z drugiej strony czy miał inne wyjście?
Krople krwi spadły częściowo na jego buty, częściowo na jasną koszulę i spodnie. Nie miał jednak czasu teraz się tym przejmować, bo ten mijał nieubłaganie. Dopadł więc do Abigail, która będąc w szoku i chyba na granicy postradania zmysłów odruchowo wystrzeliła siarczysty policzek w jego twarz. Przez moment przeleciało mu przez myśl jak w tak delikatnych dłoniach może znajdować się aż tyle siły, ale cóż, adrenalina zrobiła swoje. Diego otrząsnął się mrugając gwałtowni oczami:
- Szybko, tędy - rzucił do kobiety i pociągnął ją za sobą w kierunku, jak się spodziewał, wyjścia. Zrobił to w ostatniej chwili, ponieważ sekundę później minął ich pojedynczy pocisk. Rodriguez niewiele myśląc puścił się biegiem po trawniku między pięknie zagospodarowanym ogrodem nie bacząc na to co ma pod nogami. Kilka razy prawie przewrócił się na donicy, a jego buty już kompletnie nie nadawały się do niczego. Zaklął pod nosem, ale wybawienie było już niedaleko, widział bramę i widział panel kontrolny. Abigail jakby czytając w jego myślach dopadła do czytnika a konsola mieliła i mieliła. Diego miał wrażenie że trwa to absolutnie całą wieczność.
Kilka strzałów minęło jego głowę o włos, tak że odruchowo schował ją między ramionami.
- Szybciej do cholery - warknął do urządzenia i w tym samym momencie wydarzyły się dwie rzeczy. Brama się otworzyła i pojawiła się Zoe... Wyglądała dramatycznie ale żyła.
- Dobij go kurwa i spieprzamy stąd - krzyknął do Bernard jednocześnie wybierając tę samą korporację taksówek co wcześniej, mając jednocześnie nadzieję że ich współrzędne będą się wczytywać na bieżąco i pojazd odbierze ich dokładnie z miejsca w którym będą się znajdować. Nie miał zamiaru czekać przed bramą posiadłości Rutherforda.
Dopiero kiedy oddalili się na bezpieczną odległość Diego nieco zwolnił kroku. Oddychał szybko i potwornie zaschło mu w gardle, ale to przynajmniej żył. Z ulgą też przyjął fakt, że zamówiona przez niego taksówka, zgodnie z założeniem pojawiła się na horyzoncie.
Rodriguez pomógł Zoe wejść do środka, a że nie bardzo wiedział co z jej nogą postanowił nie drążyć tego tematu, jeśli kobieta będzie potrzebować pomocy to o nią poprosi, prawda?
Spojrzał na Abigail.
- Jedziemy do hotelu - oświadczył tonem nie znoszącym sprzeciwu. Chciał się wykąpać, miał wrażenie że cały brud tego świata przywarł do niego i za nic w świecie nie chce się odkleić. Diego wewnętrznie trochę histeryzował, gdyby był w innej sytuacji prawdopodobnie teraz wygrażałby pięściami niebiosom i wszystkim bogom tego i tamtego świata. Prawdopodobnie jęczałby na poplamioną krwią koszulę, na zniszczone buty i obolały policzek. Jednak obecnie w głowie miał tylko dźwięk towarzyszący skrobaniu ostrza o żebra i ciężko mu było się go pozbyć. Jechał więc w milczeniu popijając jedynie szampana na zaschnięte gardło nie bardzo przejmując się faktem czy wypada.
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [BRAZYLIA] Rio De Janeiro

26 cze 2021, o 17:58

- Ja pierdole - z odmętów przeszłości, która wyraźnym obrazem stała Rodriguezowi przed oczyma, wyrwała go Bernard. Kobieta siedziała naprzeciwko, wiążąc bardzo mocno rozerwany kawałek materiału najprawdopodobniej z koszuli na swoim udzie.
- Mówiłeś, że to Twój kumpel, jeżeli tak wyglądają Wasze spotkania przy drinku, nie chce wiedzieć jak witają Cię serdeczni przyjaciele - zębami, odpakowała tubkę z omni-żelem, który obficie wycisnęła na paskudną, postrzałową ranę. Oparła się ciężko o skórzany fotel, wciąż trzęsły się jej ręce brudne od własnej krwi, a także tej, która siknęła z kroganina, gdy Bernard bez mrugnięcia oka spełniła prośbę Diega i dobiła ochroniarza Rutherfoda precyzyjnym, egzekucyjnym strzałem.
Taksówka, która zjawiła się na rogu ulicy jak na zawołanie, mknęła zatłoczonymi ulicami Rio, prosto do hotelu, który adres wklepał Diego w aplikacji zespolonej z jego omni-kluczem. Opłata za szampana, została doliczona automatycznie, gdy tylko odpakował droższy rocznik i rozlał do kieliszków. Bernard wypiła na hejnał, Abigail zaś siedziała ze szkłem w ręku milcząc jak zaklęta. Wpatrywała się w pryskające w zetknięciu z wewnętrznymi ściankami kieliszka bąbelki, wzdrygając się gdy tylko pojazd podskakiwał na większej nierówności.
- Chyba to do niej jeszcze nie dochodzi - odezwała się ciszej, nie chcąc wyjść na niegrzeczną, ale inaczej ciężko było mówić o dziewczynie, która przecież siedziała tuż obok.
Konsjerż, który otworzył im drzwi, gdy tylko taksówka zatrzymała się przed hotelem, popatrzył na nich zmieszany. Zoe pokuśtykała do środka, prowadząc Abigail. Gdy tylko znaleźli się w apartamencie, który należał do Diega, madame Rutherford zamknęła się w łazience, tym samym stawiając pod znakiem zapytania plany Diega, aby czym prędzej zmyć z siebie brud oraz wspomnienia tego, co zaszło w willi na obrzeżach miasta.
Bernard, rozsmarowała kolejną porcję omni-żelu na nodze, która nie wyglądała najlepiej, ale upierała się w stwierdzeniu, że nic jej nie będzie
- Co chcesz z nią teraz zrobić, Diego? Nie może tu zostać, jeżeli Rutherford przeżył, zrobi wszystko, aby ją znaleźć i się zemścić, bo jego duma inaczej tego nie udźwignie - popatrzyła się uważnie na Rodrigueza, pocierając dłońmi zmęczoną twarz.
- Z drugiej strony, jego śmierć też nam niczego nie ułatwi. Ta dziewczyna chyba po nim dziedziczy, nie? - choć pytała Diega, można było odnieść wrażenie, że jest to pytanie, na które sama będzie dociekać odpowiedzi.
Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: [BRAZYLIA] Rio De Janeiro

26 cze 2021, o 18:35

Diego przewrócił oczami.
- Bo tak było, nie wiem co mu odjebało - powiedział nie patrząc na Bernard, która postanowiła grzebać sobie w ranie na jego oczach. Wyglądało to paskudnie, dlatego Rodriguez uparcie wyglądał przez okno na zmieniający się za nim krajobraz. Rio tętniło życiem, jak gdyby nigdy nic, nie przejmując się trójką ludzi w taksówce - dwójką obryzganą krwią i bladą jak ściana kobietą. Diego zastanawiał się w którym momencie ta sielanka jego życia została przerwana i czy aby na pewno dobrze zrobił odgrzebując stare rany. Mimowolnie spojrzał na Abigail, nie pamietał jak wyglądała jego matka, zmarła przy porodzie i tym samym Rodriguez nie miał żadnych wspomnień z nią związanych. Jedynie stare fotografie i opowieści jego siostry. Czy kobieta siedząca teraz naprzeciw Brazylijczyka nią była? Między nimi było zaledwie 4 lata różnicy, a pani Rutherford wciąż wyglądała młodo.
Kiedy taksówka wreszcie dotarła pod hotel Diego zaszczycił tylko konsjerża przelotnym spojrzeniem i skinieniem głowy jak gdyby nigdy nic i ruszył w stronę swojego apartamentu nie oglądając się za siebie. Kiedy weszli do środka zrzucił z siebie koszulę, ale nie zdążył dojść do łazienki bo Abigail dopadła jej pierwsza, zanim jeszcze Diego zdążył jakkolwiek zareagować. Opadł więc z rezygnacją na kanapę po drodze tylko naciągając na siebie pierwszy lepszy podkoszulek. Sięgnął po cygara i odpalił jedno zaciągając się dymem i powoli wypuszczając go tak, aby stworzył osobliwe kółeczka. To jeszcze nie była nawet połowa dnia, wieczorem czekało go spotkanie z Peralez, teraz miał na głowie żonę Benedicta, aż strach było pomyśleć co by się wydarzyło gdyby wybrał sobie jeszcze jeden ślad do zbadania.
- Nie wiem, nie myślałem o tym - wzruszył ramionami zerkając przez ramię na drzwi od łazienki. - Rutherford jest pierdolnięty i jeśli przeżył to na pewno będzie nas ścigać. Jeśli to moja siostra, to sprawa będzie prosta. Zabieram ją do siebie, na Ilium będzie bezpieczna. Jeśli nie, cóż... zrobi co będzie chciała.
Rodriguez po raz kolejny zaciągnął się cygarem pozwalając słowom Zoe wybrzmieć trochę dłużej. Nie zastanawiał się nad konsekwencjami śmierci Benedicta, to jednak komplikowało wiele spraw. Od dziedziczenia po fakt braku jednego z większych klientów dla rynku zbytu Diega.
- W przypadku śmierci Rutherforda mamy większy problem niż dziedziczenie. Ben trzymał wszystkich potentatów narkotykowych na Ziemi za pysk, teraz zaczną się nowe walki o władzę. Stracę jakieś miliony kredytów na tym - cóż, przynajmniej w kwestii myślenia dalej niż własny nos Rodriguez nie rozczarowywał. Dla niego najważniejszy był jego własny interes, reszta absolutnie go nie obchodziła. - Jeśli natomiast żyje, to ktoś będzie go musiał tak czy siak zlikwidować.
Wtedy w głowie Diega pojawiła się genialna myśl, a na jego twarzy zagościł wymowny uśmiech.
- Dokładnie! - prawie wykrzyknął w olśnieniu patrząc na Zoe. - Trzeba wynająć płatnego zabójcę, zlikwidować problem a na jego miejsce podstawić własnego pionka. Abigail zgarnie prawdopodobnie całą kasę, a potem może zrobić z nią co chce. Bez względu na to kim dla mnie jest albo nie jest. Skontaktuję się z Nicole.
Niewiele myśląc wybrał na omni-kluczu po raz kolejny już tego dnia kontakt do swojej asystentki i przedstawił jej sytuację nie wdając się w szczegóły tego że prawie (albo całkiem) pozbawił życia Rutherforda. Kanał był szyfrowany, ale lepiej dmuchać na zimne. Po tej rozmowie wstał, zgasił cygaro w popielniczce i podszedł do drzwi łazienkowych. Zamarł na moment próbując wychwycić ze środka jakieś odgłosy. Wreszcie zapukał.
- Pani Rutherford? Wszystko w porządku? - nie był dobry w te klocki, ale bardzo chciał wziąć teraz prysznic. Potem przyjdzie czas na rozmowy o życiu.
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [BRAZYLIA] Rio De Janeiro

26 cze 2021, o 19:13

- Najpierw zabierz ją na Cytadele - weszła mu w słowo Bernard, kuśtykając na jedną z kanap. Gdy tylko do niej dotarła, przysiadła na samym skraju, krzywiąc się, ponieważ każdy ruch nogą powodował ból tylko wytłumiony przez zaaplikowany omni-żel.
- W Huercie mają najlepszego genetyka na rynku, robi dla SOC i nigdy, ale to nigdy się nie pomylił. Jeżeli chcesz mieć absolutną pewność, niech porówna Wasze dna. Sądzę, że po tym, co dla niej zrobiłeś mogłaby Ci wyświadczyć taką przysługę nie zagłębiając się w szczegóły, aby nie było rozczarowania oraz dodatkowych tłumaczeń jeżeli to nie ona, prawda? - popatrzyła się na Diega, ciekawa, czy mężczyzna o tym wszystkim myślał. Gdyby ktoś pytał Bernard o zdanie, według niej najlepiej już, teraz opuścić Rio. Rutherford okazał się nieprzewidywalny, a ona nie miała danych, aby oszacować czego mogliby się teraz spodziewać po nim i jego ludziach - zarówno zakładając scenariusz, że Benedict przeżył, jak i skonał we własnych flakach.
Uniosła brew, gdy jedno ze słowo - kluczy wybrzmiało w ustach mężczyzny.
- Mamy? Chcesz mi powiedzieć, że nasza współpraca się nie kończy po identyfikacji Twojej siostry? - cóż. Bernard gotowa była założyć, że po wsadzeniu jego oraz Abigail w prywatny statek, na tym jej rola się kończy. Czyżby Rodriguez chciał jej złożyć kolejną propozycję? A może uznał, że wspólne spojrzenie śmierci w oczy zbliża ludzi na tyle, że rozumie się to samo przez się?
Ale na tym, niespodzianek dla kobiety nie było końca.
- Trzeba co!? - niemalże wykrzyknęła, lecz nie było w nim z entuzjazmu, który miał w sobie mężczyzna, gdy mówił o płatnym zabójcy. Bernard podniosła rękę, ale ten nie dał sobie wejść w słowo. Ledwo skończył przedstawiać swój plan, a już nawiązał połączenie z Nicole, dla której wystosowana prośba nie była żadną, wielką rewelacją. Gdy asystentka obiecała wytypować najlepszych kandydatów i wysłać ich sylwetkę do ostatecznego zaakceptowana Rodriguezowi, Bernard na końcu języka miała pytanie, czy Nicole ma listę płatnych morderców pod ręką. W torebce, darowała sobie jednak i tylko pociągnęła łyk whisky, którą rozpijali wczoraj.
Odprowadziła mężczyznę wzrokiem, gdy ten zmierzał do łazienki. Z drugiej ich strony, dochodził cichy szmer lejącej się wody z deszczownicy. Ustał, tylko gdy Diego zapukał. Po minucie, może dwóch w drzwiach stanęła zgarbiona Abigail otulona ręcznikiem tak, aby jak najmniej było widać jak zabliźnionej skóry.
- T... Tak. Już wychodzę. Pozwoliłam sobie skorzystać z Pańskiego ręcznika, a sukienkę wrzucić do prania - wskazała na urządzenie, którego bęben obracał się bezgłośnie.
- Zaczekam w salonie - ominęła Diega, nawet na niego nie patrząc.
Gdy mężczyzna nasycił się chwilą sam na sam, mogąc bezkarnie ją wydłużać i w końcu wrócił do pokoju dziennego, zarejestrował Abigail, która siedziała wciśnięta w fotel w ubraniach Bernard, a także Zoe o wiele bardziej ogarniętą przy pracy. Przeglądała coś w swoim omni-kluczu, rzucając jasną poświatę na twarz wyświetlaną bazą danych.
- Nie ma nas w żadnych wiadomościach, wiadomościach prywatnych ani tez raportach policyjnych. To dobrze.
Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: [BRAZYLIA] Rio De Janeiro

26 cze 2021, o 19:47

To była słuszna uwaga i w zasadzie Diego nie musiał się wcale nad tym dłużej zastanawiać. Skinął głową na znak zgody, Cytadela też budziła w nim sporo wspomnień, ale zdecydowanie bardziej przyjemnych niż Ziemia.
- Tak zrobię, co z Peralez? - zapytał wciąż mając na uwadze fakt, że przecież tego dnia wieczorem mieli się spotkać z tropem numer jeden. Rodriguez nie chciał zmarnować potencjalnej szansy ale biorąc pod uwagę, że mieli teraz na karku Rutherforda nie mógł też ryzykować. - W obliczu tego co się wydarzyło bezpieczniej będzie stąd teraz wyjechać. Może kiedy sprawa nie będzie tak świeża, to tutaj wrócimy. Tak. My. Bo chcę tę sprawę doprowadzić z tobą do końca. Zresztą, wiesz jak jest, raz u Rodrigueza, zawsze u Rodrigueza.
Uśmiechnął się na koniec dając Zoe do zrozumienia, że w razie potrzeby teraz będzie się kontaktował z nią. W końcu te wszystkie telefony do Nicole nie brały się z kosmosu. Jeśli ktoś zasłużył na szacunek Diega, a zwłaszcza w sposób w jaki obecnie zrobiła to Bernard, mógł poza sporym wynagrodzeniem liczyć również na w miarę stałe kontrakty. To zapewniało obu stronom profity i nie dało się tego ukryć.
- I spokojnie, nie mam tu na myśli wyłączności, ale na środki do życia nie będziesz narzekać - jedno trzeba było Rodriguezowi przyznać, potrafił się odwdzięczyć, a wdzięczność Diega była czymś co jednak warto było posiadać w galaktyce. - No chyba, że nie chcesz.
Nie miał zamiaru zmuszać Bernard do niczego, ale definitywnie musiał przyznać że była bardzo, ale to bardzo użyteczna. W końcu praktycznie uratowała mu życie, chociaż nie zamierzał tego wychwalać pod niebiosa. Taki już był.
Na protesty Zoe nie zareagował, machnął jedynie beznamiętnie ręką. Nie mógł pozwolić, żeby ten cały syf narobiony na Ziemi ciągnął się za nim dopóki Rutherford żył. To, że nie zabił go sam i nie miał takiego zamiaru, nie znaczyło wcale, że mu jakoś szczególnie zależało na jego zyciu. Bardziej chodziło o względy praktyczne - brak pościgów i przymusu ciągłego oglądania się za siebie. Wolał zdusić ten problem w zarodku, a skoro miał taką możliwość, korzystał z niej nie raz, to teraz też postanowił to uczynić. Podstawienie swojego człowieka miało również mnóstwo plusów, kontrolę rynku zbyt na Ziemi chociażby, a to wiązało się z ogromnymi profitami. Słowem - dwie pieczenie na jednym ogniu. Czy Diego rozważał konsekwencje tego, że Bernard wie o jego zleceniu zabójstwa? Niekoniecznie. W końcu poniekąd siedzieli w tym razem, czyż nie?
Rodriguez cofnął się pozwalając Abigail wyjść z łazienki i sam wszedł do niej ułamek sekundy później. Woda spływająca po spiętych plecach była dla niego wybawieniem. Stał więc tak dłuższą chwilę próbując zmyć z siebie zdenerwowanie, zmęczenie i krew. Wreszcie zakręcił wodę, wyjął z szafki czysty ręcznik, owinął się nim w pasie i wyszedł z łazienki kierując się w stronę sypialni aby się ubrać. Brudne rzeczy, idąc za przykładem Abigail wrzucił do pralki.
Po chwili był już w salonie i nalewał sobie whisky do szklanki.
- Po prostu Diego - powiedział nawiązując do "Pana" którym zaszczyciła go kobieta. - Jeśli nie masz nic przeciwko oczywiście.
Upił kilka łyków ze szklanki opierając się o framugę okna i patrząc na panoramę oceanu poniżej. Fale spokojnie uderzały o piaszczystą plażę raz za razem oblizując ją smukłymi jęzorami morskiej piany. Tak sielsko, tak wakacyjnie.
- Dobrze - odpowiedział na zdanie rzucone przez Bernard. - Bardzo dobrze.
Odwrócił się w kierunku kobiet i zatrzymał wzrok na Rutherford.
- Nie możesz tu zostać, przynajmniej nie teraz - powiedział, po czym zatrzymał się na moment analizując wszystkie za i przeciw. Sytuacja w której się znaleźli plus przeżycia, jakich doświadczyli w posiadłości Benedicta skłoniły Rodrigueza do szczerości. Jednocześnie tym samym zignorował sugestię Zoe na temat nie wdawania się w szczegóły. - Szukam kogoś, chciałbym cię zabrać na Cytadelę, żeby sprawdzić czy jesteś osobą, której szukam.
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [BRAZYLIA] Rio De Janeiro

26 cze 2021, o 20:34

Odetchnęła. Najprawdopodobniej, podświadomie obawiała się, że Diego może upierać się, aby pozostać w Rio.
- Dobry wybór. Co prawda genetyk każe sobie słono płacić za swoje usługi, ale zaraz... Komu ja to w ogóle mówię, co? - odpowiedziała sama sobie, przesyłając Rodriguezowi namiary na naukowca, o którym od początku była mowa. Azjatycko brzmiące nazwisko, niewiele mu mówiło, ale po wrzuceniu je w ekstranet, sieć wypluwała setki wyników potwierdzających jego referencje.
- Chyba nie będziesz miał problemów, aby wykręcić się od spotkania z modelką? - popatrzyła na Diego znad uruchomionego omni-klucza. Zoe, przeglądała loty na Cytadele, wyszukując coś na już, teraz.
- Możesz też zawsze zaproponować jej spotkanie na Cytadeli, bo jeden z inwestytorów jak tylko usłyszał o udziale pani Peralez w projekcie bardzo nalegał, aby ją poznać osobiście lub cokolwiek w tym stylu... Upiekłbyś wtedy dwie pieczenie na jednym ogniu - nie oczekiwała od Diega deklaracji w tym momencie. Dała mu czasu, aby dobrze sobie przemyślał swój kolejny krok i nie podejmował decyzji pochopnie, pod wpływem chwwili, jak to zrobił w przypadku wystawienia zlecenia na głowę Rutherforda.
Sama również potrzebowała czasu, aby sobie to wszystko poukładać w głowie. Nie chciała urywać kontaktu z Diegiem, miał rację, że zostawienie jego sprawy niedoprowadzonej do końca nie da jej spokoju. Upierdliwa gorzej od nerwicy natręctw, będzie ją zżerać od środka. Po spojrzeniu Bernard, mógł się domyślać, że chce, nie mniej na wszystkie deklaracje przyjdzie jeszcze pora. Chwilowo, zajęła się sobą, a także Abigail, gdy ta wyłoniła się z łazienki, wymieniając się z Rodriguezem.
Peralez zamrugała oczyma, zdając sobie sprawę, że ten mówi do niej, nie zaś tej drugiej.
- Tak. To znaczy, nie mam. Ale skoro ja mam Ci mówić po imieniu, Ciebie proszę o to samo. Abigail... - w innych okolicznościach, dopełniłaby ceregieli, ale w ich obecnym położeniu, pozwoliła sobie po prostu siedzieć dalej wciśniętą w fotel, którego wąska przestrzeń, w jakiś sposób musiała działać na nią kojąco.
- Rozumiem. Kogo konkretnie szukasz? - spytała, tak naprawdę nie mając nic przeciwko, bo i co innego miałaby ze sobą zrobić? Trzymanie się z Rodriguezem, wydawało się jej rozsądne, a także bezpieczne. Nie miała absolutnie najmniejszego pojęcia, jak wiele łączyło go z Benedictem i może lepiej, aby się nie dowiedziała.
- Za godzinę odlatujemy. Lepiej się spakujmy. Jeżeli masz coś jeszcze do załatwienia w Rio, Diego, pospiesz się. To ostatnie miejsca w biznes klasie, a podróż ekonomiczną nie wchodzi w grę?
Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: [BRAZYLIA] Rio De Janeiro

26 cze 2021, o 22:21

Diego uśmiechnął się, tak, w kwestii kredytów nie miał zamiaru się ograniczać. Dodatkowo jeśli to właśnie Bernard poleciła mu genetyka mógł być niemalże pewien jej opinii.
- Coś wymyślę, może faktycznie twój pomysł jest dobry i przekierujemy ją na Cytadelę. Albo w zasadzie od razu na Ilium - odpowiedział. W zasadzie pomysł z Nos Astrą wydał mu się bardziej sensowny biorąc pod uwagę, że cała machnia dotycząca linii perfum desygnowanych nazwiskiem Rodrigueza zapewne już ruszyła. Jeśli do tego mógłby spędzić czas z Peralez w znanym sobie środowisku, nie miał na co narzekać. Tymczasem jednak należało się zająć tym co miał przed sobą tu i teraz.
Diego przez dłuższą chwilę zastanawiał się czy wymyślać na szybko jakieś kłamstwo czy może tym razem jednak postawić na szczerość. Miał serdecznie dość dzisiejszego dnia i najchętniej teraz również odpaliłby kamuflaż taktyczny żeby uciec niepostrzeżenie na Nos Astrę, zaszyć się w apartamencie z jakąś przypadkowo poznaną kobietą obojętnie jakiej rasy, upić się do nieprzytomności i zapomnieć o wszystkim. W obecnej sytuacji jednak musiał przyznać się sam przed sobą, że pora było okazać nieco więcej dojrzałości. W końcu sam tego chciał, prawda?
- Siostry - wypalił w końcu tak cicho, że kobiety musiały mocno się postarać, aby usłyszeć co Rodriguez mówi. To słowo wciąż było dla niego jednocześnie bardzo obce jak i bardzo bliskie. To wiązało się z odsłonięciem, okazaniem słabości, a tego Diego nienawidził. - Zostaliśmy rozdzieleni w dzieciństwie. Przypuszczamy, że możesz nią być.
Nie miał pojęcia czy Abigail wie kim jest Diego Rodriguez, ten biznesmen z Ilium. Nie wiedział czy właśnie nie rzucił jakiejś potężnej bomby psychologicznej na i tak kruchą po dzisiejszym dniu psychikę Rutherford, ale miał serdecznie dość brnięcia w skompilowane teorie spiskowe.
- Zoe jest prywatnym detektywem, to ona cię namierzyła i dała mi namiary na genetyka, który sprawdzi tę teorię - powiedział dopijając whisky ze szklanki i natychmiast uzupełniając sobie kolejną porcją. - Powiedz, pamiętasz coś z dzieciństwa?
Miał cichą nadzieję, że Abigail mu trochę ułatwi sprawę, a przynajmniej rozwieje część wątpliwości.
- Nie - odpowiedział spokojnie na pytanie Bernard. - Będziemy mogli się zbierać, zarezerwujesz nam miejsca?
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [BRAZYLIA] Rio De Janeiro

26 cze 2021, o 22:46

Wyświetl uwagę Mistrza Gry

Czegokolwiek nie robiła w tej chwili Bernard, właśnie przestała, zaskoczona tym, jak szczerze i otwarcie odpowiedział Abigail Rodriguez. Miała ambiwalentne odczucia, czy postąpił słusznie, obnażając siebie i ją przy okazji przed Peralez, nie mniej, końcem końców ugryzła się w język. Postanowiła zaufać mężczyźnie, wierząc, że ten wiedział co robił i miał jakiś cel w tym, aby od razu wyłożyć wszystkie karty na stół.
Abigail poruszyła się w fotelu. Widział po jej twarzy, jak zmienia się jej wyraz. Najprawdopodobniej, nie takiej odpowiedzi spodziewała się usłyszeć, a skoro już padła, nie do końca wiedziała, jak się zachować. Fakt, że Diego był jej kompletnie obcy, nie pozwalał jej zdecydować się, czy powinna okazać mężczyźnie współczucie, czy jednak zachować do końca maskę obojętności już i tak mocno nadszarpniętą przez ostatnie przeżycia.
- Ja? Twoją siostrą? Na jakiej podstawie tak uważasz? - dopytywała, opierając podbródek na kolanach, które obejmowała kurczowo rękoma.
- Tak naprawdę to niewiele. Zostałam rozdzielona z rodzicami, gdy zarządzono ewakuację naszej kolonii. Długo czekałam na nich, aż siłą zabrały mnie władze Cytadeli z doków i powierzyli opiece kuratorium do spraw nieletnich. Uciekłam im, prosto na Omegę, ale chyba to już wiecie? - zerknęła na Zoe, jakby oczekując potwierdzenia. Bernard więc skinęła głową.
- Jest coś jednak, co pamiętam dość wyraźnie. Kołysankę, bardzo wyraźnie... - zanuciła, wystarczyły pierwsze słowa w rodzimym języku, aby wspomnienie tego, co śpiewał mu do snu ojciec w chwilach słabości, odezwało się w głowie Diega. Słyszał nie tylko słowa, ale również melodię z vidu, na którym uwieczniona matka, nuci mu do snu dokładnie tę kołysankę, którą teraz cichutko śpiewała Abigail.
- ... Chodźmy więc - Bernard położyła dłoń na ramieniu Rodrigueza, wyrywając go z leragu.
- Już zamówiłam. Taksówka zabierze nas na lotnisko, każe obsłudze dosłać Twoje rzeczy. A tymczasem... Nie zwlekajmy.
Wsiedli do pojazdu tej samej korporacji, którą niespełna kilka godzin temu, wyrwali się z piekła, jakie zastało ich w willi Rutherforda. Kontrola była krótka, w końcu rozsiedli się na pokładzie w prywatnym sektorze, a pilot powitał wszystkich pasażerów, informując, jak niewiele dzieli ich od Cytadeli.
W głowie Rodrigueza, wciąż i wciąż brzmiała ta sama, dawno temu zapomniana kołysanka.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [BRAZYLIA] Rio De Janeiro

26 cze 2021, o 22:50

Wyświetl uwagę Mistrza Gry

Wróć do „Ziemia”