14 kwie 2013, o 00:46
Kolba strzelby leżała zbyt daleko od Dalii, żeby mogła ruszyć ją ręką, a także zbyt blisko chłopaka, żeby rozpędzić się wystarczająco. Uderzyła jednak głowę nastolatka, który chwycił się odruchowo za bolące miejsce i przeklął siarczyście. Wiedział jednak, że to, co działo się właśnie z Irokezem było po stokroć gorsze. Kiedy dziewczyna wstała i stanęła w obronie jego kolegi, spojrzał na nią bezgłośnie błagalnym wzrokiem, mówiącym więcej niż tysiąc słów. Powoli, licząc na to, że kobieta tym razem nie powstrzyma go przed ucieczką, zaczął czołgać się do drzwi, które właśnie ktoś otworzył.
Drzwi wejściowe otworzyły się, a do wnętrza pomieszczenia rozległ się dźwięk dzwoneczka, zwiastującego czyjeś przybycie. Do środka sali weszły krok do przodu dwie rozgadane kobiety. Jedna z nich całkiem nie zauważyła, co działo się wewnątrz, ponieważ pochłonięta była opisywaniem z zapałem jakiejś sytuacji.
- I wiesz, co on wtedy powiedział? Że Stefania przypomina już słonia morskiego.- paplała rozochocona do plotek.
Druga jednak zbladła w momencie, widząc coś, czego nie zdołała jeszcze opracować w myślach, ale co zmusiło ją do natychmiastowego odwrotu. Złapała gawędzącą towarzyszkę silnym, kurczowym ściśnięciem za przedramię i zaczęła bez słowa wycofywać za drzwi.
- Ej, o co ci chodzi?- odparła zdziwiona, ale kiedy jej wzrok z uścisku koleżanki na ręce padł na korytarz hotelu, zapiszczała na cały głos, po czym wybiegła wraz z koleżanką, a drzwi za nimi znowu się zamknęły.
Frost zaś widział w odbiciu przerażonych, rozwartych do granic możliwości oczu Irokeza własne Omni-ostrze, zanurzające się w jego ramieniu jak w maśle. Dla pełni efektu brakowało tu tylko odgłosu warczenia piły mechanicznej. Krew tryskała co chwilę, oblewając to nieosłoniętą twarz najemnika, to wyjący w rozdzierających mękach grymas młodego chłopaka, a kiedy ten spojrzał na kikut własnej ręki, z którego posoka lała się regularnymi wytryskami, skulił się i podkulił nogi, popuszczając w spodnie. Wzniesiony do góry przez napędzanego własną nienawiścią i pogardą snajpera i uderzony czołem wyrażającej niebywałą satysfakcję twarzy sędziego, przekonanego o własnej nieomylności, modlił sie w duchu, żeby stracić przytomność i mieć tę katorgę już za sobą, ale to nie następowało. Choć pragnął tego tak bardzo, serce waliło mu w piersi jak dzwon, uniemożliwiając poddanie się.