W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

[Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

25 lis 2022, o 19:46

Striker niestety jak to on, oddał się wewnętrznemu dziecku, które obserwowało z zaciekawieniem struktury oraz przedmioty, które można było wykorzystać dla dobra operacji. Tutaj stacja dla SkyCarów, tam gdzieś węzeł energetyczny. Oczywiście wszystko co było interesujące, lub mogło być użyte w przyszłości wrzucał na swoje omni oznaczając ich położenie. W końcu trochę wolnej ręki w wykonywaniu swojej pracy. Nie wiedział jednak jakie kroki mógł podjąć dowódca ich oddziału, więc po prostu robił swoje, a odzywał się tylko jak ktoś coś od niego chciał. Na rozmóweczki jeszcze pewnie przyjdzie czas.

Spotkanie z Panem Zhu zapowiadało się już za to wybornie. Jakaś najgorsza dzielnica w Chińskim dystrykcie, fabryki i inne slumsy. Czuł się prawie jak w domu. Dzielnice przemysłowe były miejscem gdzie przesiadywał lub wykonywał swoje zlecenia najczęściej. Zazwyczaj były one na tyle daleko centrum, że mało kto się przejmował tym co się w nich działo. Nie mówiąc już, że pewnie większość fabryki miała swoją własną ochronę w tych jakże niebezpiecznych czasach.

Przechadzając się po dystrykcie obserwował z zainteresowaniem rozpadającą się architekturę tego miejsca. Przywołało to kilka wspomnień z jego dzieciństwa, kiedy z rodzicami mieszkał jeszcze w Miami lub kiedy z rodzicami podróżowali do Nowego Orleanu. Odcinek, który bardzo pięknie pokazywał jak gównianie żyła ludzkość. Nie mówiąc już o mieszkańcach bagien czy całych byłych kempingów, które teraz zastępowały kontenery. To był świat, który pamiętał i czuł się w nim najlepiej. Born on the bayou.

W porównaniu jednak z Iris, Striker nie lubił się bawić w bycie super miłym. Wolał by każdy wiedział jaka jest jego rola i jakie są konsekwencje nie wykonania tej roli.
- To prawda głupio by wyszło gdyby stróż prawa został przyłapany z oddziałem Przymierza w jako takiej strefie wojny oraz dossierem na jego temat w ich kluczach.
Ściągnął z głowy hełm. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, a po chwili typowo dla niego papieros w ustach. Zaciągnął się mocno w końcu mogąc nacieszyć się smakiem tytoniu ze świeżym, a nie przetworzonym powietrzem.
- Pytanie bardziej brzmi czy chcesz znać szczegóły. - Westchnął i przykucnął sobie przy ziemi. Resztę zostawił swojemu dowódcy. To on tak naprawdę za wszystko decydował. On był po prostu obserwatorem. Do tego nie chciał brać na siebie konsekwencji jak pójdzie coś nie tak z tymi rozmowami.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

26 lis 2022, o 19:37

Mijając kolejne zabudowania Hearrow szedł w milczeniu jedynie co jakiś czas sprawdzając drogę oraz współrzędne. Wszystko to wydawało się być mozolną robotą, podejść - sprawdzić przekaźnik, ruszyć dalej albo zebrać z niego dane i ruszyć na poszukiwanie zguby Przymierza. Chciałoby się rzec, że to rutynowa robota. Co jakiś czas Hearrow spoglądał na mijanych przechodniów, ale póki co nikt nie zwrócił jego uwagi.
- Bądźcie uważni - odezwał się do swojego oddziału. - Wolałbym żeby nikt nas nie śledził.
Zakładał, że Rebecca akurat doskonale wiedziała jak działał Hearrow i o ile dla niej to stwierdzenie mogło być oczywiste, w końcu pracowali razem, o tyle nie znał reszty i wolał zwrócić uwagę również na to bezsprzeczne działanie w ramach własnego bezpieczeństwa. Dobrze by było nie wpaść komuś w oko zaraz po wylądowaniu na miejscu.
- Z naszymi kontaktami możecie rozmawiać swobodnie, ale nie wdawajcie się w dyskusję a tym bardziej agresywne działania jeśli ktoś nas zaczepi, nie chcemy zwracać na siebie uwagi - powiedział przechodząc w kolejną uliczkę. Wszystko wyglądało praktycznie tak samo, kiedy był tutaj ostatnim razem. Chociaż wtedy niewiele czasu spędzili w samym miasteczku, to Marshall wątpił aby było tu coś, co mogłoby przykuć jego uwagę względem estetyki. Poza oczywiście przyrodą, z której Watson słynęło. - Jak tylko spotkamy Zhu chciałbym poznać wasze spostrzeżenia dotyczącego tego człowieka.
Wiedział, że jego ocena to jedno, ale zawsze lepiej mieć kilka punktów widzenia do przeanalizowania, niż tylko swój. Gdyby Arrow miał się upierać jedynie przy swoich założenia, byłby bardzo słabym dowódcą. Zawsze zresztą wychodził z założenia, że po to się ma zespół żeby móc podjąć decyzję na podstawie różnych argumentacji, nie tylko ślepo wierzyć w słuszność swoich własnych. Jedynie odpowiedzialność za podjęcie tej ostatecznej spadała na jego barki.
Klasyka. Chciał powiedzieć, ale powstrzymał się. Sarkastyczne komentarze teraz nie miały ani cienia racji bytu, a fakt, że zastanawiał się jakim cudem nikt nie zwróci uwagi na chowającą się za rogiem grupę ludzi, nie był istotny. No przynajmniej dla policjanta.
- Szukamy czegoś - powiedział wreszcie odpowiadając poniekąd na pytanie Charlesa. Nie wiedział na ile swobody może pozwolić sobie względem mężczyzny, fakt, że ten wcześniej służył w Przymierzu wiele o nim mówił. Aczkolwiek i tam przecież zdarzały się czarne owce. Postanowił na razie nie pytać o Katherine Stewart. - Szukamy przekaźnika, centrum danych, czegoś co wygląda jak wieża. Mamy koordynanty, ale nie wiemy co może nas czekać na miejscu. Możesz nam coś więcej o tym powiedzieć?
Podsunął Zhu omni-klucz ze współrzędnymi licząc na to, że mężczyzna udzieli mu raczej dobrych wiadomości niż złych.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

30 lis 2022, o 23:26

Mrok zaułka sprawiał nieco surrealistyczne wrażenie. Stali naprzeciw siebie jak postaci z jakiegoś widu o walkach gangów, mierząc się nieufnymi spojrzeniami i czekając tylko na pretekst, by wyciągnąć broń i rozpocząć strzelaninę w stylu dawnego Dzikiego Zachodu. Jednak było to tylko pierwsze wrażenie, które mógł odnieść przypadkowy widz obserwując sytuację bez znajomości kontekstu. Obie grupy były wobec siebie nie ufne, ale jak do tej pory żadna z nich nie przejawiała morderczych instynktów. Bardziej sondowały siebie nawzajem, oceniając na ile sobie można zaufać i jak dalece można się posunąć w konwersacji, ujawnianiu sekretów i zaufaniu.

Zhou skinął głową w odpowiedzi Iris i zasalutował żartobliwie, po czym zmierzył wzrokiem Strikera. Pojedynek spojrzeń trwał przez chwilę, ale zakończony został krzywym uśmiechem na twarzy chińczyka.

- Podobasz mi się, kolego. Ty dowodzisz tym małym oddziałem zbłąkanych duszyczek? - odwrócił się na chwilę do swoich ludzi wykonując w ich kierunku uspokajający gest w stylu “wszystko w porządku, na razie jeszcze nie strzelamy” - Gdybym nie chciał znać szczegółów, olałbym wasze połączenie albo wręcz poinformował posterunki w okolicy o możliwej infiltracji ze strony Przymierza. A jednak stoję tu przed wami i jestem gotów do rozmowy - albo wręcz pomocy, jeśli chcecie się w trybie przyspieszonym ewakuować z tego miejsca. I mam nadzieję, że to cos dla was znaczy, po starej przyjaźni z Przymierzem i ich szpiegami - z kieszeni wyjął pomiętoszoną paczkę papierosów, wydłubał jednego i wsadził sobie do ust, po czym cofając się w kierunku wraku skycara rzucił paczkę do Charles’a. Oparł się wygodnie o bok rozszabrowanej maszyny, zapalił papierosa benzynową zapalniczką i zaciągnąwszy się, przez kłęby tytoniowego dymu obserwował nowoprzybyłych - Jesteście na grząskim gruncie, Przymierze. Śmierdzicie armią na kilometr a tutaj będzie ciężko wam się wtopić w tłum. Nie zrozumcie mnie źle, ta cała maskarada jest spoko, ale wystarczy, że zaczniecie zadawać pytania i wszystko weźmie w łeb. Tubylcy ani normalni przyjezdni zwykle nie pytają o drogę ani nie wyglądają jak banda najemników, choć dla większości możecie wyglądać w miarę cywilnie. Od kiedy SST doszło do władzy, ludzie starają się raczej nie wtykać nosa w nieswoje sprawy. A na moje oko potrzebujecie pomocy, cokolwiek jest waszym celem.

Gdy odezwał się Hearrow, uwaga Zhu przeniosła się na niego - Przekaźnik? - skomentował sarkastycznie - Chcecie go wysadzić? - roześmiał się szczerze, ale szybko spoważniał, lustrując wzrokiem oddział "obcych" - Mam nadzieję, że to nie jest prawda. Przekaźnik jest w centrum, trudno go przeoczyć. Wystarczy dotrzeć do głównej ulicy i zadrzeć głowę... To po to tylko mnie tutaj ściągaliście? Aż trudno w to uwierzyć. Przymierze jest aż tak bardzo zdesperowane? Jeśli nawet, przekaźnik jest dość ważnym obiektem w społeczności więc próba ataku na niego ściągnie wam na głowę lokalną policję, spojrzenia gawiedzi i tutejszych aktywistów SST. Chcecie otwartej wojny? Nic prostszego. Przekaźnik jest tutejszym hubem komunikacyjnym i zapewnia łącze ze światem zewnętrznym, ale także z pozostałymi miastami. Faktycznie, to cel dość mocno strategiczny, ale nie wiem czy chcecie się za niego zabierać, bo jeśli coś z nim zrobicie to raczej nastawicie niezdecydowanych niechętnie do waszej szczytnej organizacji. Niewielu tu macie zwolenników, a tutejsi ludzie - w przeciwieństwie do mnie i moich chłopaków - raczej nie są nawykli do wtykania nosa w nie swoje interesy. Dlatego zapytam raz jeszcze i tym razem wolałbym usłyszeć pełną odpowiedź, jeśli naprawdę macie tu do załatwienia. Po co tu jesteście? I jak szybko możemy wam pomóc opuścić to miejsce i zapomnieć o waszej wizycie? I nie myślcie, że rozmawiam z wami całkowicie bezinteresownie. Mi również nie uśmiecha się zostać posądzonym o sympatyzowanie z waszymi, dlatego nie przyszedłem tutaj sam - zdusił obcasem rzucony na ziemię niedopałek i uniósł dłoń. Jakby czekając na ten sygnał, z cienia za plecami grupy wynurzyły się trzy dodatkowe postaci w policyjnych mundurach. Każda z nich trzymała w dłoni karabin, a ich twarze nie były zbyt przyjazne.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

2 gru 2022, o 22:59

Nieoczywiste rzeczy były tymi, na które Hearrow liczył w momencie przybycia na planetę. To, że Zhu wziął Strickera za dowódcę poniekąd przeczyło jego słowom o tym, że łatwo ich rozpoznać. Cóż, najwyraźniej nie do końca.
- Wiesz jak jest - zaczął spoglądając na mężczyznę. - Przymierze decyduje, sam byłeś żołnierzem, jeśli można spytać, z czystej ciekawości. Dlaczego już nim nie jesteś?
Hearrow liczył na to, że odpowiedź Charlesa chociaż po części zobrazuje mu to, z której strony podejść mężczyznę. Poniekąd prawdą było, że on również ryzykował spotykając się z nimi, a to tylko działało na jego korzyść.
- Spokojnie, nie mamy w planach niczego wysadzać - uspokoił byłego żołnierza i spojrzał na swoich ludzi. Chciał im jakoś dać do zrozumienia, że mogą się wtrącać do tej rozmowy mając na uwadze fakt, że ich zdanie również do tej misji coś może wnieść. Liczył na to, że każdy z nich jest na tyle inteligentny, aby nie skopać zadania jednym źle dobranym słowem.
Marshall skrzyżował ręce na piersi.
- Potrzebujemy danych, które być może są tam zapisane. Chciałbym zatem poznać opinię eksperta i człowieka obracającego się w towarzystwie mieszkańców kolonii - spojrzał na Zhu dając mu do zrozumienia, że właśnie o niego mu chodzi. - Zatem może masz jakieś opinie bądź sugestie czy mam tam wysłać cały oddział czy tylko jednego człowieka plus zabezpieczenie okolicy. Jakie jest ryzyko przy wyciąganiu owych danych i czy ktoś może nam to, powiedzmy, utrudniać.
Wolał nie ryzykować w skrajnym przypadku utratą swoich ludzi, a w najlepszym spaleniu przykrywki. Wciągnął powietrze do płuc i westchnął. Obrzucił oceniającym spojrzeniem ludzi, których były żołnierz przyprowadził ze sobą. Im więcej uszu słuchało co Hearrow ma do przekazania tym mniejsze było prawdopodobieństwo, że zostaną niewykryci.
- Nie chciałbym być nieuprzejmy, ale czy możemy zamienić słowo w cztery oczy?
Nie miał zamiaru oddalać się jakoś szczególnie daleko, ale na tyle nas ubocze by zapytać o Kristen z dala od obcych, którym zdecydowanie nie ufał.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2045
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

4 gru 2022, o 11:49

Przeniosła ciężar ciała z jednej nogi na drugą. Obyś tu gdzieś był, Mike, inaczej... urwała, zduszając wredne, drwiące z niej myśli, które w miejscu takim jak to o wiele bardziej ochoczo przepychały się do głosu.

Nie czuła się komfortowo, stojąc w szeregu przebranych żołnierzy Przymierza naprzeciwko policji kolonii, którą przytuliło SST. Gdyby doszło do strzelaniny, Iris mogła liczyć wyłącznie na siebie. Nikt z towarzyszących jej ludzi nie był zobowiązany do pomocy Radnej. Zazwyczaj, miała obok siebie Widmo, albo chociaż Karajeva. Tym razem, była sama. Ciężko było nie mieć z tyłu głowy czarnych scenariuszy, słysząc odpowiedzi Zho oraz zdając sobie sprawę z kilku oczywistości.

Widząc odpalanego papierosa, poczuła nieodparty głód nikotyny. Nie rzuciła się jednak na paczkę fajek, zmusiła się do pozostania w miejscu i wyłącznie wzrokiem śledziła, jak Striker również zapala papierosa, bądź oddaje nietknięte Charlesowi.

- Zabezpieczenie okolicy raczej nie wchodzi w grę - odezwała się po chwilowym zawahaniu. Marshall starał się im dać do zrozumienia, że nie ma nic przeciwko otwartej dyskusji i choć to może nie było idealne miejsce i dobry czas na dogrywanie szczegółow, przynajmniej starała się nie zabrzmieć tak, jakby podważała kompetencje głównodowodzącego.
- Jesteśmy tu obcy, nie znamy Watson, zapewnienie bezpieczeństwa komukolwiek, kto wszedłby jakimś cudem do środka przekaźnika jest niewykonalne. Jak na moje, od razu zniknąłby nam z radaru, bo w środku zakłóciłby go jakiś sygnał czy inne zabezpieczenia przeciwko ciekawskim turystom - wytłumaczyła swój tok myślenia, kątem oka zerkając na Strikera oraz miejscowego, jakby chciała się upewnić, czy ma rację.

Co innego, gdyby pleców pilnowali im miejscowi, nie mniej tego nie zasugerowała na głos. Decyzja, aby kogokolwiek wysłać do środka przekaźnika w pojedynkę była dla Iris skrajnie nieodpowiedzialna. To zakrawające o samobójcze zadanie powierzyć mogłaby co najwyżej Widmu. Żadnego jednak nie mieli pod ręką.

- Ten przekaźnik, kto ma dostęp, aby wejść do środka? - skoro już Marshall wyczerpał pulę oczywistych pytań, wypytując o rzeczy znane im przed dotarciem do Watson, czas najwyższy było dowiedzieć się czegoś więcej.
- Wystarczy upoważnienie, odbić się na wejściu i wschodzisz do środka, czy procedury są o wiele bardziej skomplikowane? Jak z zasilaniem tego miejsca? Zastanawiam się... Czy faktycznie można byłoby coś wysadzić, aby odwrócić ich uwagę i otworzyć sobie wejście do środka przekaźnika? - zaczynała, po woli, myśleć jak najemnik. Podeszła do tematu otwarcie, trochę jak do partii szachów. Rozstawiając figury, broniące matu. Mały sabotaż, dywersja po tym, co usłyszała od Zhu, oceniła jako najbezpieczniejszą opcję. Pytanie, czy reszta podzielała jej zdanie. I czy Hearrow myślał podobnie. Na upartego, mogli siłą przekonać kogoś z upoważnieniem, aby oddał im swoją kartę dostępu, lecz prawdopodobieństwo, że maskarada udałaby im się od początku do końca było zbyt niskie, aby warto było ryzykować. I grać swoja rolę.

Chrząknęła, wodząc spojrzeniem po twarzach współtowarzyszy. Kątem oka, zwróciła także uwagę na reakcje miejscowych. Proszenie kogoś otwarcie o rozmowę w cztery oczy, dla niej było jawnym wyrazem braku zaufania do nich, do ludzi Zhu.
- Daj spokój, Staford. Jeżeli chcesz poprosić kolegę o wyskoczenie na drinka, możesz to zrobić tutaj. Rozumiemy przecież. Choć jak na moje, on preferuje damskie towarzystwo. Jak da Ci kosza, stawiam kufel podłego, miejskiego portera, Zhu! - zawołała za nimi, świadomie sugerując, że Marshall zróbił to ze względu na swoje preferencje... Żart o seksualności żołnierza Przymierza był na niskim pozomie, z doświadczenia jednak wiedziała, że wiele nie trzeba było, aby odwrócić uwagę. A tego potrzebowali. Aby miejscowi nie główkowali, dlaczego Hearrow nie mówił przy wszystkich.

Dla efektu, puściła Charlesowi perskie oczko.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

4 gru 2022, o 17:30

Na odpowiedź Zhu po prostu wzruszył ramionami. Jeśli chciał wiedzieć to jego sprawa, prościej było załatwić ich prośbę bez większej wiedzy. Mniejsza szansa na problemy w przyszłości, ale patrząc na azjatę raczej nie było opcji by przekazać mu cokolwiek bez kontekstu.
Sam też się uśmiechnął do azjaty. Przynajmniej rozumieli na jakiej stopie są, to, że teraz byli dla siebie całkiem mili nie oznaczało nawet trochę jak szybko mogą do siebie zacząć strzelać. Musiał przyznać, że całkiem na plusie był powrót do bardziej normalnych zleceń. Było w tym coś odświeżającego, coś co dawało mu wewnętrzny spokój.
Złapał rzuconą paczkę papierosów lekko zaskoczony. Przecież już palił swojego więc na cholerę mu kolejna paczka? Nie mówiąc o tym, że miał całkiem spory zapas przy sobie wiedząc, że wyjeżdża na dłuższą operacje. Zajrzał więc do paczki z nadzieją, że to może jest szpiegowski film i znajdzie w paczce cokolwiek ciekawego. Jeśli były w niej tylko papierosy to dał je Iris, która przyglądała im się dość mocno.
- Trzymaj, nie przepadam za chińskimi.
Dał je razem z zapalniczką. Azjatyckie papierosy były mocniejsze, bardziej gryzły w gardło. Jakościowo też bywało różnie więc wolał swoje.

Całą reszta rozmowy poszła w dość dziwnym kierunku. Iris nie wyglądała na zbyt zadowoloną z dowodzenia Hearrowa, a Hearrow wydawał się jakby chyba pierwszy raz musiał działać w takich warunkach. Spojrzał kątem oka na Rebbece, która mówiła, że nie będzie z nimi problemu. Ten niestety był i wyjawił się dość wcześnie. Jego plan nie wtrącania się powoli się wywalał na głupi ryj. Wychodziło na to, że jednak jego rola doradcy tej misji musiała zostać odegrana.
Podszedł do azjaty siadając opierając się o zniszczony Sky-Car. Jego ruchy też nie wydawały się nawet trochę podejrzane. Od po prostu wolał lepiej słyszeć co mają do powiedzenia ich kontakt. Do tego wyciągnął z plecaka nie otwartą paczkę papierosów, którą wręczył w geście pojednania.
- Niestety na tym polega ta praca. Nie każda infiltracja kończy się powodzeniem.
Rzucił do Iris trochę szorstko jakby chciał jej przekazać, że śmierć jest częścią tej pracy czy tego się chce czy nie. Opcja wejścia do wieży była najbezpieczniejszą opcją i najłatwiejszą do zrobienia.
Na temat wysadzania nie odzywał się. Nie uważał, że wyciąganie tego pomysłu teraz było dobrą opcją. Im mniej wiedział ich kontakt, tym większa szansa na sukces. Teraz ich as w rękawie mógł okazać się nie do przyjęcia przez Zhu. Dlatego szybko wszedł w dalszą część rozmowy zaraz po nich.
- Będziemy potrzebować kart dostępu, albo przynajmniej czystych kart. Dostępy da się załatwić w najgorszym wypadku. Do tego dwa mundury policyjne żeby infiltracja była udana. Pewnie po przejęcie władzy przez SST macie te, które zostały po lojalistach.
Zaciągnął się papierosem patrząc gdzieś w nocne niebo kolonii. Doceniał to gdzie był i to, że mógł w końcu mógł spędzić trochę czasu w otwartym terenie.

Nie zareagował też zbytnio na słowa Iris w kwestii Hearrowa. Po prostu patrzył na mężczyznę lekko zawiedzionym wzrokiem. Już mieli jedną prywatę na głowie, nie potrzebowali drugiej. Wolał, żeby jego podejrzenia nie były słuszne. Siedział więc oparty o pojazd obok Zhu jakby nigdy nic paląc dalej swojego papierosa. Nie mieli zbyt dużo czasu. Powinni byli już sprawdzać teren wokół stacji przekaźnikowej.
- Przy okazji Charlie, wiesz gdzie można się dobrze stołowac w kolonii? Pewnie trochę tu posiedzimy to wolałbym się karmić czymś lepszym niż racjami.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

4 gru 2022, o 19:39

Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

5 gru 2022, o 12:59

Od chwili wylądowania na planecie w zasadzie przestała się odzywać. Nie było to nic nowego, jeśli jednak ktoś dotąd z Rebeccą nie pracował, mógł odnieść wrażenie, że dziewczyna zwyczajnie ignoruje wszystko, co dzieje się dookoła i po najmniejszej linii oporu czeka tylko, aż zostanie jej pokazane palcem co ma robić. To ostatnie nie było może dalekie od prawdy, ale też nie było całkowitą prawdą. Dagan może i faktycznie potrzebowała jasnych rozkazów, gdy jednak przychodziło do działań, na których się znała - wtedy zaczynała okazywać inicjatywę.
Teraz jednak nie działo się jeszcze nic, do czego Rebecca by się poczuwała.
Po nawiązaniu połączenia i ustawieniu im spotkania, Dagan była niczym to naburmuszone, milczące dziecko, wlekące się za resztą tylko dlatego, że nie ma innego wyjścia. Nie zmieniła swojej postawy także wtedy, gdy dotarli do umówionego punktu. Stała się może nieco czujniejsza, może i przyjrzała się każdemu z napotkanych uważniej, wciąż jednak nie uważała za stosowne się odzywać czy w ogóle w jakikolwiek sensowniejszy sposób zareagować na wszystko, co mówili. Tylko raz, na wzmiankę o pustych kartach dostępu, odruchowo skinęła głową - zdecydowanie potrafiłaby przygotować je tak, by mogli z nich skorzystać. Poza tym jednak przeskakiwała tylko wzrokiem między mówiącymi, nie pokazując zanadto, co tak naprawdę sądzi o przedstawianych opcjach.
A coś jednak myślała, bo przecież nie była głupia. Na wzmiankę o zabezpieczeniach wskaźnika zmrużyła lekko oczy. Te informacje faktycznie były ważne - wiedząc wcześniej, z czym mogą się zetknąć, mogliby zapewne przygotować lepszy plan - Rebecca jednak była przekonana, że nawet bez nich daliby radę. Ona dałaby radę. Gdzieś z tyłu głowy rodziła jej się myśl, że może być zbyt pewna siebie - było już przecież tak, że popełniała błędy lub z czymś sobie nie radziła - natomiast nie była wystarczająco silna, by zakorzenić się na dłużej. Dagan była przekonana, że wszystko załatwi, kropka.
Inną myślą Rebeki była ta, że w najgorszym przypadku mogliby spróbować połączyć się z nadajnikiem zdalnie. Choć nazwa wskazywała na nadawanie, większość takich urządzeń zazwyczaj także coś odbiera. A kanały odbioru to już prosta droga do prób hackowania systemów i prób wykradzenia tego, czego nie chcą im dać po dobroci. Podobnie jak przy poprzednim temacie, także i teraz Rebecca uważała, że mogłaby to załatwić. Wystarczyłoby jej jakieś bezpieczne miejsce w rozsądnej odległości od nadajnika i chwila świętego spokoju.
Nie podzieliła się niczym, co miała w głowie, zamiast tego przestępując z nogi na nogę, uśmiechając się przelotnie na wzmiankę Strikera o żarciu i wzdychając bezgłośnie, gdy spotkanie zaczęło trwać dłużej, niż by sobie tego życzyła. Czyli, szczerze mówiąc, dłużej niż dwie, trzy minuty.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

13 gru 2022, o 21:33

Wyświetl wiadomość pozafabularną

- Powiedzmy, że nasze ideały działalności nie do końca się pokrywały, a mnie zaczęła denerwować polityka Przymierza. Dlatego wróciłem do domu - Zhu zmrużonymi oczyma obserwował Hearrowa zza kłębu tytoniowego dymu i przysłuchiwał się spokojnie jego słowom, ale na sugestię rozmowy w cztery oczy pokręcił przecząco głową - Ja ufam moim chłopakom, generale - ostatnie słowo było pełne sarkazmu - Ty nie ufasz swoim? Cokolwiek mamy sobie do powiedzenia możemy to zrobić tutaj, przy wszystkich. W okolicy właśnie przydarzyła się niespodziewana awaria monitoringu którą sprawdzamy z chłopakami więc o ile nie przywlekliście kogoś ze sobą jesteśmy tutaj sami - nie zmienił swojej pozycji przy wraku skycara, a jego czujne spojrzenie przeskakiwało od osoby do osoby w miarę jak te się odzywały. Sugestię Iris o spotkaniu przy drinku skwitował lekkim uśmiechem i skinięciem głową w jej stronę, a gdy miejsce obok niego zajął Striker, chińczyk badawczym spojrzeniem obrzucił jego dłonie. Owszem, przyjął sprezentowaną paczkę papierosów, a ta szybko zniknęła w jednej z kieszeni munduru, ale sam Zhu nie wydawał się rozluźniony. Wręcz przeciwnie, z każdym wypowiadanym słowem nabierał coraz większego dystansu.

Podobnie chyba czuli się towarzyszący Zhu funkcjonariusze. Jak do tej pory żaden z nich się nie odezwał, ale ich rozluźnienie już dawno zniknęło. Klimat spotkania się zmienił - z ostrożnych pogaduszek przeszedł płynnie we wzajemne sondowanie intencji i możliwych rezultatów i żadna ze stron nie sprawiała wrażenia zbyt ugodowej. Zhu dopalił papierosa i pstryknął niedopałkiem, który w półmroku zaułka zatoczył w powietrzu rozjarzony czerwienią żaru łuk i spadł na ziemię kilka kroków obok, rozsypując się w szybko gasnące iskry.

- Nie podoba mi się to co słyszę. Nie zrozumcie mnie źle, mam pewien sentyment do Przymierza. Przez pewien czas nawet sprzedawałem im jakieś informacje, jak sporo innych osób tutaj - zerknął szybko na dwójkę swoich ludzi, ci zaś zareagowali natychmiast, jakby wydał im jakieś polecenie. Powoli cofnęli się o kilka kroków wsuwając się głębiej w cienie zaułka. Nie wykonali żadnych agresywnych ruchów, nawet nie podnieśli dłoni do służbowej broni spoczywającej w kaburach, ale na pierwszy rzut oka widać było, że stali się bardziej czujni, jakby spodziewając się szybkiej zmiany wymiany zdań w nieco bardziej agresywne działania - Ale teraz nie jesteście tu mile widziani. Oficjalnie to teren SST. Jeśli chcecie coś wysadzać, to mogę wam zagwarantować, że nie tylko policja dobierze się wam do dup. Jeżeli chcecie sabotować przekaźnik, również nie będziemy się temu biernie przyglądać. Jeśli chcecie wykraść z niego jakieś dane, to nie sądzę, że jest tu coś, co lokalne władze oddałyby Przymierzu bez pytania o ich cel i znaczenie - z cichym westchnięciem odkleił się od Skycara i zwrócił się wprost do Hearrowa - Niech się pan postawi w moim położeniu, generale. Pojawiacie się na mojej planecie, w moim mieście i żądacie dostępu do lokalnego centrum danych oraz siedziby tutejszej telewizji i dystrybutora mediów. I wydajecie mi polecenia, jakbym był waszym podwładnym. I dlaczego? Dlatego, że kiedyś byłem w Przymierzu? Nie podpisywałem dożywotniej lojalki, jestem u siebie a wy jesteście gośćmi. Mój sentyment do waszej organizacji nie sięga aż tak głęboko. Jak powiedziałem wcześniej, mogę wam pomóc się szybko i cicho ewakuować, jeżeli macie problem z odlotem. Przed waszym rychłym startem mogę też polecić wartą wszystkich kredytów knajpkę z obłędnymi dim sum dwie ulice stąd. Albo ewentualnie dam się waszej rudej księżniczce zaprosić na lokalną podróbkę Tsingtao - zerknął na Iris i również puścił do niej oko. Pokręcił głową jakby rozczarowany całą sytuacją - Nie sprzedam was bo nie pałam miłością do SST i nie zależy mi na nich, ale równie ambiwalentne uczucia mam do waszych szefów. Za to na pewno mogę wam obiecać, że będziemy was uważnie obserwować. I nie radzę się wychylać.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2045
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

15 gru 2022, o 19:55

Nic nie szło zgodnie z planem. Dalekie było też od pójścia po ich myśli.

Iris nie wtrącała się w wymianę zdań pomiędzy miejscowym funkcjonariuszem, a Hearrowem. Przynajmniej nie w sposób otwarty. Naturalnie, dopowiedziała słowo czy dwa, skomentowała możliwości, wyraziła swoje zwątpienie w tej czy innej kwestii, nie mniej, Marshall grał teraz pierwsze skrzypce i Fel wykazywała wyłącznie umiarkowane zainteresowanie tematem dyskusji. Większe samym Charlesem. Nie mogli postawić wszystkiego na jedną kartę. Potrzebowali innych opcji. Azjata mógłby być jedną z nich. Pod warunkiem, że połknie haczyk.

Promiennym uśmiechem obdarzyła Charlesa w odpowiedzi na jego zaproszenie. Kłóciło się to z naturą samej Iris, nie mniej była teraz w skórze doktor Rutherford i do końca musiała grać przekonywując swoją rolę. Szlak trafił pierwotny plan, opcja B czy C teraz także wydawała się nie mieć sensu. Szybko, potrzebowali wariantu D. Iris Rose westchnęła teatralnie. Wóz albo przewóz. Marshall będzie upierał się przy włamie do lokalnej sieci informacyjnej w tej, czy też w inny sposób. Najlepsze, co mogła teraz zrobić, to dać mu taką możliwość i odciągnąć uwagę tego, któremu wyśpiewał swoje pierwotne zamiary.

- Nie wiem jak Wy, ale ja stawiam na tutejszą kuchnie i lokalną podróbkę Tsingtao. Cokolwiek to jest. Lepiej, abym tego nie pożałowała - wymierzyła zaczepnie palec w pierś Azjaty, po czym podeszła kilka kroków w kierunku jego i trzech innych funkcjonariuszy trzymających się krok, bądź dwa za Zhu. Omotała spojrzeniem zarówno mężczyzn, jak i środek transportu, którym zjawili się w zapadłej dziurze w celu sprawdzenia awarii monitoringu. Swoja drogą, musieli w tej kwestii wierzyć im na słowo.

- Pojedziemy na miejsce Waszymi ścigaczami, czy lokal jest na tyle niedaleko, że czeka nas miły spacer w cieniu rozpadających się budynków? U boku Pana Policjanta, mogę czuć się chyba bezpieczna, prawda? - jeżeli Zhu odwzajemnij jej słowną gierkę, Rose chwyciła go pod ramię oczekując, że poprowadzi ich w kierunku knajpy. Nie zamierzała pytać, czy jest na służbie, a jeżeli tak to kiedy kończy. Swoją postawą dawał wyraźną odpowiedź na ewentualne wątpliwości. W innym wypadku, wyzywająco oparła dłonie na biodrach. Obiecał jej Tsingtao. Rutherford była słowną bestią. Tego samego oczekiwała więc od policjanta. Teoretycznie miała być tutaj tylko jeden wieczór. Teraz albo nigdy. W duchu miała nadzieję, że jej małe przedstawienie nie skończy się partią solową i chociaż Charles przyłączy się do nich na małej popijawie. Rozdzielanie się i szlajanie po Watson w pojedynkę miało w końcu nie mieć prawa bytu.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

17 gru 2022, o 20:44

Pojęcie "nasz kontakt" trochę różniło się najwyraźniej pomiędzy pojmowaniem Hearrowa a pojmowaniem jego przełożonych. Zhu nie współpracował w większej mierze niż chęć pozbycia się ich z kolonii, co z resztą sam chętnie zaznaczał przy każdym zdaniu. Niemniej jednak, Marshall wyciągnął wnioski z tej rozmowy i wziął pod uwagę, że Charles może być ich opcją przy chęci ewakuacji z Watson.
- W porządku - powiedział podporucznik, chociaż miał nadzieję na wypytanie byłego Przymierzowca o Kristen poza słuchem jego ludzi. Ponadto nigdy nie mógł być pewien czy przypadkiem ściany tutaj nie mają uszu. Spojrzał na Iris i skinął głową. - Weźcie ze sobą kogoś od nas. Powiedzmy, że przerwa i dobry posiłek dobrze wszystkim zrobią.
Marshall skinął na Rebekę i Alexa.
- Chodźcie, my przejdziemy się po okolicy - powiedział po czym zwrócił się jeszcze w stronę Zhu. - Dziękuję za poświęcony czas.
Musiał zaufać Fel i Strickerowi, że zdobędą jakieś informacje wśród lokalsów. Pomysł z restauracją był dobry, a podzielenie się na dwie drużyny wydawał się teraz najbardziej sensowny. Pozwolił im zatem podejmować decyzję samodzielnie, a on wraz z pozostałymi opuścił zaułek i skierował się w stronę głównej drogi.
- Skontaktuj nas z drugim człowiekiem, na którego mamy namiar - zwrócił się do Dagan. - Jeśli będzie trzeba wykop go z podziemi. Musimy ruszyć tę akcję do przodu, bo póki co niczego nie wiemy.
Ruszył przed siebie rozglądając się po okolicy za czymś co mogłoby go natchnąć do dalszego działania.
- Spróbuj utrzymać kontakt z Rutherford - zwrócił się do Alexa. Nie wyobrażał sobie, żeby nie mieli pozostawać w kontakcie z drugą grupą, jednocześnie w razie czego będąc cały czas przygotowanym do ewentualnego działania i zniknięcia w odpowiednim momencie. Podzieleni na mniejsze grupki, powinni bardziej wtopić się w otoczenie. - Rozglądajcie się przy okazji za czymś co mogłoby być punktem dostępu do ogólnych baz danych. Może to nam w czymś pomoże.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

18 gru 2022, o 12:48

Bardzo starała się nie śmiać. Na zewnątrz obojętna, w duchu kręciła głową z niedowierzaniem i parskała z rozbawieniem. Czuła się jak w jakimś słabym vidzie akcji, produkcji o zbyt małym budżecie i aktorach z łapanki. Bo dokładnie na tych ostatnich teraz wyglądali, co? Niby wiedzieli co robić, ale.... Jakoś im nie szło. Zhu nie był tak chętny do współpracy jak mogli na początku oczekiwać, a cała ta sytuacja przypominała tanie przedstawienie o scenariuszu pisanym przez... No, chociażby przez nią. Rebecca dokładnie coś takiego mogłaby napisać, gdyby ktoś ją po prosił. Nie znała się i jedyne, co mogłaby stworzyć, to takie koszmarki.
O dziwo doszli jednak do... Czegoś. Podział na dwie grupy - choć początkowo chcieli tego uniknąć - teraz wydawał się dobrym pomysłem. Iris znalazła jakąś nić porozumienia z Zhu, więc warto było to wykorzystać. Jeśli Charles zabierze się z nią jako obstawa, to powinno być w porządku. Bo czemu miałoby nie? Niby byli na obcym - wrogim - terytorium, ale Dagan była daleka od popadania w skrajności. Nie sądziła, by od tak, od ręki, ktoś miałby robić im problemy. W którymś momencie - pewnie tak, ale jeszcze nie teraz.
Sama ruszyła za Marshallem i Alexem. Na polecenie tego pierwszego skinęła głową, od razu zabierając się za drugi kontakt. Czy musiałaby go szukać czy nie, była gotowa namierzyć go, wywołać im połączenie i, podobnie jak poprzednio, umówić jakieś spotkanie. Zgadzała się z Hearrowem - zdecydowanie musieli coś zrobić. Cokolwiek, by ruszyć na przód. Na ten moment kręcili się w kółko i było to co najmniej frustrujące.
Jednocześnie idąc powoli za chłopakami, rozglądała się. Punkt dostępu do danych był dla niej bardzo szerokim pojęciem, obejmującym właściwie każdy terminal dostępu, jaki mogliby znaleźć w okolicy. Panel przywołujący jakieś lokalne taksówki czy choćby terminal z ogólnymi informacjami o okolicy - gdzie znajdzie się najbliższy hostel, a gdzie koreańska restauracja - oba pasowałyby jej tak samo. Tak naprawdę Rebecca nie wartościowałaby urządzeń ze względu na ich pierwotne przeznaczenie, a raczej przez wzgląd na to, gdzie by się znajdowały. Nie mogła marzyć o udanym hakowaniu na widoku - jasne, mogła próbować, ale bardziej niż pewne było, że ktoś szybko zainteresowałby się grupką tkwiącą pół godziny przy prostym panelu informacyjnym. Jeśli więc mieli wybierać, Dagan wskazałaby przede wszystkim jakikolwiek terminal na uboczu - gdzieś, gdzie sama mogłaby pozostać niezauważona przez kilka dłuższych chwil, podczas gdy Marshall i Alex dbaliby o to, by faktycznie nikt zanadto się nie zbliżał. Z perspektywy Rebeki znalezienie takiego urządzenia nie powinno być aż tak trudne - podobnie jak samo hakowanie i dogrzebanie się do jakichkolwiek przydatnych danych.
Mogła przeceniać swoje siły, ale nie będzie tego świadoma aż do momentu, gdy faktycznie się potknie. Poprzednie porażki sprzed tygodnia, miesiąca czy roku nie liczyły się. Dagan zdawała się zupełnie o nich nie pamiętać.
- Też moglibyśmy coś zjeść - rzuciła w międzyczasie. Zamilkła na moment, po chwili jednak coś ją tknęło. - A gdybyśmy wynajęli pokój w jakimkolwiek hostelu, żeby zniknąć na chwilę z ulic, mogłabym spróbować podpiąć się gdziekolwiek zdalnie. Węzłów dostępowych na pewno jest tu trochę, jak w każdej ludzkiej osadzie. - Wzruszyła lekko ramionami. Ludzkość dawno już uzależniła się od elektroniki i usieciowienia... W zasadzie wszystkiego co się dało.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

9 sty 2023, o 22:37

Zhu przez chwilę lustrował obcych niepewnym spojrzeniem - sam wydawał się być zaskoczonym takim rozwojem sytuacji. Ludzie Przymierza jeszcze chwilę temu namawiali go do udziału w jakiejś tajemniczej akcji na terenie Przekaźnika, sugerując zupełnie otwarcie możliwe eksplozje i zamęt, a teraz, zupełnie nagle, zmienili front i zaczęli zachowywać się jak turyści podczas zwiedzania egzotycznego miasta. Gdy Iris podeszła do niego i swobodnym tonem zadeklarowała przyjęcie zaproszenia, obrzucił szybkim spojrzeniem najpierw ją samą, potem Marshalla, który nagle zmienił front i zasugerował rozdzielenie ich zespołu. Nie skomentował jednak sytuacji, skinął jednak głową swoim ludziom. Ci odprężyli się nieco, jeden z nich ruszył w kierunku wyjścia z placyku, rozejrzał się po głównej ulicy i po chwili dał znać, że jest czysto.

- To raptem dwie ulice stąd. Jeśli nie macie nic przeciwko, proponuję mały spacer. O tej porze zwykle nie ma dużego ruchu - odezwał się zerkając ponownie na doktor Rutheford i - ponownie zaskoczony - uniósł brew, gdy Iris chwyciła go pod ramię. Nie zaoponował jednak, wchodząc gładko w rolę gospodarza i po chwili ruszając za oddalającą się grupką prowadzoną przez Hearrowa. Wychodząc na ulicę skierował się w przeciwną do nich stronę, prowadząc Iris, Strikera w sobie tylko znanym kierunku, Pochód zamykał jeden z towarzyszących wcześniej Zhu policjantów, drugi gdzieś się ulotnił i zniknął z ich pola widzenia - Może i nieco się rozpadają - Charles nawiązał do wcześniejszej wypowiedzi Iris - Ale pracują tu uczciwi ludzie, którzy własnymi rękoma zarabiają na chleb. Proszę nie oceniać ich pochopnie, pani... panno? - zerknął na nią ponownie, później na Strikera w niemy sposób pytając o ich imiona.

- Przymierze nic nam nie dało. Oczekiwali, że Watson zostanie kolejną farmą dla reszty ludzkich kolonii, albo że zbudują tu jakiś przemysł i będziemy wszystko eksportować diabli wiedzą gdzie, a gdy nasi powiedzieli im, że nie są zainteresowani, wasze dowództwo się na nas wypięło oczekując, że prędzej czy później wrócimy z płaczem. Taki to pożytek z tych wszystkich waszych rządów. A tymczasem my jakoś nie narzekamy - mówiąc, prowadził ich kolejnymi, nieco już bardziej ruchliwymi uliczkami. Stopniowo otoczenie również się zmieniało - weszli ponownie w dzielnicę mieszkalną, tutaj jednak prefabrykowane budynki mieszały się z piętrowymi budynkami z ciemnoczerwonej wypalanej cegły. Mimo ciemnego nieba i niezbyt określonej, ale z pewnością nocnej pory, na ulicach nie było ciemno. Uliczne latarnie i kolorowe lampiony umieszczone nad drzwiami mijanych budynków dawały wystarczająco dużo światła, stopniowo zaczynali spotykać również tubylców spieszących w swoich kierunkach. Nie wszyscy byli Azjatami, a ich stroje nie różniły się niczym od strojów noszonych w jakiejkolwiek innej kolonii.

Gdy w końcu dotarli do celu, Zhu przepuścił ich w ozdobionym fantazyjnym neonem w kształcie czerwonego smoka wejściu, pozwalając Fel i Strikerowi wejść jako pierwsi do niezbyt obszernej, rzęsiście oświetlonej restauracji wypełnionej mieszanką mniej i bardziej egzotycznych aromatów. Towarzyszący im dotychczas policjant nie wszedł do środka. Ponad połowa stolików była wolna, a Charles poprowadził resztę do najbliższego wolnego i odsunąwszy najpierw dla Iris krzesło poczekał aż ta zajmie miejsce, po czym usiadł sam. Chwilę później pojawiła się kelnerka - młoda dziewczyna z przyklejonym do ust uprzejmym uśmiechem podała im tradycyjne, papierowe menu i zagadała coś po kantońsku do Zhu, ciekawie obrzucając towarzyszące mu osoby. Policjant odpowiedział w tym samym języku i oboje roześmieli się, kelnerka jednak szybko opanowała się i odezwała się ponownie, tym razem już we wspólnym, pytając się o szczegóły zamówienia. Zhu zamówił siu mai z wieprzowiną i krewetkami polecając to danie zaproszonej przez siebie dwójce, pozostawiając im jednak swobodę wyboru czegokolwiek z menu. W czasie oczekiwania na posiłek na stole przed nimi pojawiły się trzy butelki z piwem Tsingtao i szklanki, a gdy kelnerka się oddaliła, Zhu wyprostował się w swoim krześle i ściszywszy głos odezwał się.

- To może zagrajmy w otwarte karty... - jego wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem Strikera, po chwili przesunął się na Iris - Nie wierzę w to, że tak nagle zmieniliście zdanie i sądzę, że tak czy siak będziecie chcieli doprowadzić swoje zadanie do końca. Nie zapominajcie, że znam Przymierze, raczej łatwo nie odpuścicie. Jakich danych konkretnie szukacie? Co jest w naszym Przekaźniku tak cennego, że Przymierze wysłało oddział sabotażystów ryzykując otwarty konflikt z SST?
MARSHAL, REBECCA, ALEXANDER

Opuściwszy zaułek, ruszyli przed siebie. Dostrzegli drugą grupę idącą w przeciwnym do nich kierunku, zauważyli również, że jeden z policjantów Zhu ruszył za nimi, zupełnie się z tym nie kryjąc. Maszerował sobie swobodnie chodnikiem kilkanaście metrów za nimi, to obserwując grupkę, to zerkając w mijane chodniki między budynkami czy ulice. Sprawiał wrażenie, jakby był po prostu na patrolu i zupełnie przypadkowo akurat podążał ich śladem - co naturalnie nie było prawdą.

Mijając kolejne skrzyżowania opuścili dzielnicę magazynów i weszli na ulicę niemal przytłoczoną kolorowymi neonami, lampionami i latarniami. W podcieniach ceglanych budynków znajdowała się tutaj masa sklepów i ulicznych, niewielkich jadłodajni, których zapachy przenikały się wzajemnie i mieszały, tworząc trudny do rozróżnienia bukiet pieczonego mięsa i warzyw, gotowanego ryżu i makaronu połączony z ulotnym zapachem chyba wszystkich możliwych przypraw. Ich samych - oprócz zapachów - otoczył może nie tłumek, ale spora ilość spieszących we wszystkie strony ludzi, wydających się jednak zajętych własnymi sprawami, a na ich trójkę niewiele osób zwróciło przelotną uwagę. Gdzieś w oddali przed nimi zamajaczył szyld hotelu - na którym na szczęście oprócz chińskich “znaczków” pojawiały się migoczące litery we wspólnym “Hotel ‘Niebiański Pałac’”

Zgodnie z poleceniem Marshalla Rebecca próbowała wywołać kolejny z listy kontaktów, pierwsza próba połączenia zakończyła się jednak niczym - pozostało ono bez odpowiedzi. Kobieta jednak nie poddawała się łatwo, próbując jeszcze raz, potem kolejny. I gdy już traciła nadzieję, z głośnika rozległ się nagle warkliwy, męski głos

- Czego? Kim jesteś i skąd masz tą częstotliwość?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

12 sty 2023, o 17:16

Odbił się od Skycara obserwując rozwój sytuacji. Ani do przodu, ani do tyłu. Może nawet lekko na plusie bo się chociaż zje coś dobrego. Wątpił, że będzie to zawrotna jakoś ale lepsze to niż racje. Starał się zamykać kordo ale robił to już jeden z policjantów. Strasznie mu się to nie podobało. Więc szedł dosłownie na równo z nim. Nie, żeby robił to specjalnie żeby cokolwiek udowodnić po prostu wyuczone zwyczaje dawały się we znaki.
Przysłuchiwał się rozmowie Iris i Zhu. Co jak co chłop wydawał się porządny, nie znaczyło to jednak żeby go nie odstrzelił jakby tylko miał okazję. Już wystarczająco się przed nim wywalili z tego co planują zrobić. Póki co całe to zlecenie stawało się coraz bardziej idiotyczne. Westchnął więc, patrząc po raz kolejny w niego starając się zachować chociaż resztki optymizmu.

- Oczywiście, że jeszcze nie narzekacie. - Rzucił Charles idąc gdzieś z tyłu paląc papierosa. - Słowo klucz to “jeszcze”.
Uśmiechnął się lekko do Zhu jakby nigdy nic. Nie groził mu. Po prostu podejrzewał już jak to się rozwinie. Prędzej czy później przyjdzie pora na Watson. Kiedy ten dzień przyjdzie, nikt nie będzie pozytywnym humorze.
- Póki co Przymierze przechodzi rekonstrukcje. Mam nadzieję, że skrzydło militarne nie przejmie zbyt wielkiej władzy bo będziemy się bawić w wojnę galaktyczna. Miliony ofiar cywilnych, ciągła walka, bombardowania orbitalne, zbrodnie wojenne i takie tam. Kto by się tym przejmował. Ważne, że buisness as usual.
Pokręcił lekko głową na myśl o tym. Może te kolonie, które były łupione przez piratów dzień i noc, mialy gdzieś kto będzie ich rabował. Niestety takie miejsca jak to powinno mieć trochę więcej rozumu. Nie mówiąc już o trzech różnych frakcjach. Watson było beczką prochu, która prędzej czy później nie wytrzyma takiej ilość syfu.
- Szanuje decyzje do samostanowienia, ale nie jeśli przez to chcecie przebudzić fale przemocy jakiej jeszcze galaktyka nie widziała. Jeszcze nie pokazaliśmy obcym do czego jesteśmy zdolni jako ludzkość. Na pewno szybko się dowiedzą.
Parsknął śmiechem. Przez setki lat ich rasa żyła w dobrobycie, pokoju i odkrywaniu kosmosu. Ich zbrojeniówka rozwija się w kierunkach bardziej eksploracyjnych niż destrukcji. A, w obydwóch byli naprawdę nieźli. Nosił zresztą przy sobie sprzęt Cerberusa, który większośc kredytów pakował zbrojenia. Jeśli przekazali by więcej z budżetu to wszyscy żołnierze mogliby latać ze Szponami.

Restauracja wyglądała całkiem nieźle. Prawie jak te o których ciągle pieprzył Wang, kiedy zdarzało im się spotkać gdzieś na korytarzu Centrali Przymierza na Cytadeli. Charles długo nie wybierał. Wybrał jakąś kantońską zupkę oraz pierożki na główne danie. Co jak co, ale głodny stąd nie zamierzał wychodzić.
Słysząc propozycję Zhu lekko się uśmiechnął i parsknął śmiechem.
- No dobra, niech ci będzie. - Położył paczkę papierosów na stole i westchnął. Pomasował chwile skronie za nim zaczął to smutną opowieść. - Tydzień temu dostaliśmy info, że jest zadanie priorytetowe na teraz i góra chce widzieć każdego z nas.
Wskazał głową na Iris przekazując co miał na myśli mówiąc, że oni raczej wszyscy średnio się znają. Byli zbieraniną specjalsów z różnych jednostek.
- No i trafiamy na tą odprawę, a tam jebany admirał zaczyna coś pierdolić, że super tajna misja lećcie wyciągnąć serwery super ważne. Wszyscy lekko w szoku, bo wydawało nam się, że wszystko co ważne przecież centrala powinna mieć, nie? -Wyciągnął papierosa z paczki. - No więc tych kurwa nie miała.
Odpalił papierosa jakby nigdy nic. Nie widział, żeby nie można było palić więc po prostu robił swoje. Przetarł zmęczone oczy.
- I wyobraź sobie, że w tym momencie do sali wbiega do sali pierdolona Radna. Cała na biało dosłownie. - Parsknął śmiechem. - I ta, kurwa, Fel, zaczyna przemawiać takim pompatycznym tonem. - Zaczął wręcz chichotać z tego jak absurdalne było to wszystko. - Przymierze, musicie mi pomóc, na tych serwerach są dane! Dane o moim zaginionym bracie sprzed chuj wie ilu lat! Ja muszę wiedzieć tu i teraz co tam jest.
Zaczął się już naprawdę szczerze śmiać. Jego śmiech był zakończony bardzo wydłużonym świszczącym śmiechem. Jakby nie patrzeć patrząc z boku wygląda to jak scenariusz jakiegoś serialu dla dla nastolatków. Zaciągnął się mocno papierosem.
- I właśnie dlatego musimy siedzieć na twoim terenie zastanawiając się jak rozwiązać tą idiotyczną prywatę i nie zdechnąć przy okazji.
Oparł się wygodniej o oparcie krzesła. Miał nadzieję, że przemówi to do jego współczucia. Tu już nie chodziło o same dane, ale o to jak idiotyczne to wszystko było. To nawet nie było nic potrzebnego ani dla nich, ani dla kogokolwiek. Dla każdego brzmiało to jak szukanie igły w stogu siana.
- Ja to jeszcze jak ja, ją ściągnęli z urlopu rodzinnego.
Wskazał palcem na Rutherford.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2045
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

13 sty 2023, o 11:44

Wzruszyła ramionami, czując na sobie spojrzenie Zhu. Nie mogła odpowiadać za decyzję szefostwa; nawet nie chciała. Doktor Rose Rutherford była sumiennym, podporządkowanym zasadom żołnierzem w służbie Przymierza. Pożegnała zdawkowo towarzystwo, dołączając do tutejszego policjanta i jego kumpli. Nie miała pewności, czy robili dobrze rozdzielając się i podążając w dwóch, skrajnie różnych kierunkach. Ostatecznie jednak, po szybkich kalkulacjach, musiała przyznać, że po przemowie Marshalla było to najrozsądniejsze, co mogli zadecydować tu i teraz; oby piwo było chociaż znośne. Co do kompanów nie miała zastrzeżeń. Zhu miał przyjemną dla oka aparycje, mówił z sesnem, z kolei Striker... Striker był Strikerem. Szli przodem, ponurymi ulicami Watson. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że fakt, iż Charles celowo trzymał się z tyłu, zwalniając, kiedy tylko w tafli kałuży, bądź lustrzanym odbiciu na budynku, mógł lepiej przyjrzeć się miejscowemu zamykającemu pochód nie był przypadkowy.

Kiedy minęli przecznicę, puściła ramię policjanta i zatrzymała się przed wysokim, zapadającym się budynkiem po jakiejś starej, dawno już nieczynnej fabryce. Była w Watson raz. Kolonia, nie znajdowała się na wysokiej liście priorytetów Rady, była prywatną inwestycją Przymierza i to Przymierze było za nią odpowiedzialne. Zapamiętała to miejsce zupełnie inaczej, obraz, który miała właśnie przed oczyma przywołując wspomnienia w ogóle się nie zgadzał z tym, na co właśnie patrzyła.
- Wy nie narzekacie, a inni? Nie znam się, nie jestem stąd, ale to co widzę nie wygląda mi na obopólną, równą wymianę - obejrzała się przez ramię na Zhu, przelotnie obejmując spojrzeniem także drugiego Charlesa.
- Rose. Rose Rutherford. Co było tutaj kiedyś? - spytała. Nie chcąc ich zatrzymywać, ruszyła dalej, poświęcając jednak więcej uwagi krajobrazowi, niż niezobowiązującej konwersacji z policjantem. Uczepiła się jej niewygodna myśl, którą nie chciała sobie teraz zaprzątać głowy. Powinna skupić się na zadaniu, powodzie, przez który wylądowała na misji Przymierza pod przykrywką. Ważnemu i bliskiemu jej sercu, inaczej w życiu nie podjęłaby się takiego ryzyka.

Jak mantrę, powtarzała sobie te słowa wchodząc do restauracji o raczej schludnym, pierwszym wrażeniu. Nie wiedzieć dlaczego, założyła, że Zhu poprowadzi ich do lokalu będącego raczej speluną, ulubionym miejscem lokalsów, gdzie nad kuflem piwa dyskutowało się o sprawach błahych i tych wagi państwowej. Mile ją zaskoczył. Z jakiegoś powodu, translator nie przetłumaczył radosnego świergotania kelnerki z ich przewodnikiem; posłała Strikerowi wymowne spojrzenie znam papierowego menu. Walczyła z sobą, aby nie pobiec umyć rąk po kontakcie z oblepioną od tłustych plam, zalaminowaną kartą, powstrzymała się jednak i zapytana, zamówiła smażone w głębokim tłuszczu pierożki o łamiącej język nazwie oraz kimchi.
Popatrzyła się na Zhu. Mówił z sensem. Na końcu języka miała gotową odpowiedź, zaczynając od tego, że za późno na powstrzymywanie się przed otwartym konfliktem skoro SST zdetonowało bombę i na deser wysadziło cały przekaźnik masy, lecz uprzedził ją Charles, który jak się szybko okazało miał własny plan na wykorzystanie miejscowego policjanta.
Na wspomnienie o Radnej - czyli o niej we własnej osobie - zrobiła duże oczy. Wyszło naturalnie, w końcu zdradzał informacje, o których nikt nie miał prawa usłyszeć. Nic więc dziwnego, że koleżanka z zespołu, zawahała się, czy postępuje słusznie. A dalej... Dalej było już tylko gorzej. Chwyciła szklankę z piwem i opróżniła ją jednym duszkiem co by zagłuszyć litanie Strikera. Nie mogła wyjść z roli, nie tu i nie teraz. Zwlekała z wtrąceniem się tak długo, jak długo to było możliwe, w końcu jednak musiała coś powiedzieć.
Zaraz Ci jebnę.
- Cóż. Takie życie - wymamrotała, siląc się na ton obojętnej Rutherford. Jakby to nie był pierwszy raz w jej życiu. Zaczepiła przechodzącą kelnerkę, wskazała na butelkę piwa i poprosiła jeszcze raz to samo. Ponoć z improwizacji wychodzą najlepsze scenariusze, może, gdyby grała na swoje pozycji szachowej odnalazłaby się w tym otwarciu bez problem, niestety, zajmowała pole najwyżej gońca i zmuszona była dobrze przemyśleć każdy, potencjalny ruch.
- Podsumować ten... Barwny wstęp, nie możemy wrócić bez informacji o majorze Michaelu Fel oraz niejakiej Katherine Stewart. Jeżeli masz lepszy pomysł, gdzie je zdobyć i odciągnąć resztę od pomysłu samobójczej wycieczki do serwerowni... Słucham. Ładnie tu macie, ale nie chcielibyśmy nadużywać gościnności.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

14 sty 2023, o 09:47

Byli śledzeni. Oczywiście, że byli - nie powinni spodziewać się czegokolwiek innego. Czy Rebecca zwróciła na to uwagę? Tak. Czy się tym przejęła? Oczywiście, że nie. Podążającemu za nimi policjantowi rzuciła poświęciła tylko jedno, bardzo krótkie i niemal zupełnie pozbawione zainteresowania spojrzenie, bardziej skupiając się potem na samym mieście niż na pilnującym ich człowieku. Mężczyzna po prostu robił swoje, nie? Zresztą tak jak oni. Wszyscy robili swoje i cała niefortunność polegała na tym, że nie było im do końca po drodze.
Pozostawiając temat policjanta swym towarzyszom - jeśli w ogóle chcieli z nim cokolwiek zrobić, a nie tylko przyjąć do wiadomości jego obecność, jak zrobiła to ona - przez chwilę oddawała się obserwowaniu mijanych ulic, sklepów i zaułków, wreszcie koncentrując się na tym, co miała zrobić. Kolejny kontakt. Kolejne spotkanie do umówienia.
Pierwszą nieudaną próbę przyjęła jako coś zupełnie normalnego i coś, czym nie należy się przejmować. Nie zastanawiała się nawet nad tym, dlaczego połączenie nie zostało odebrane. Ktoś nie mógł czy nie chciał? Powodów mogło być bardzo wiele, a Dagan nie zamierzała tracić czasu na bezproduktywne analizy. Bo nawet, gdyby znalazła odpowiedź, i nawet gdyby ta odpowiedź była trafna - to co? Jajco, chciałoby się powiedzieć. Nic by im to nie dało.
- Zjedzmy coś, co? - rzuciła w międzyczasie, podczas gdy omni-klucz podejmował nieudaną próbę połączenia. Zapachy z mijanych knajpek sprawiały, że zaczęła trochę zazdrościć Iris i Strikerowi. Wydawało jej się zresztą, że chyba już to proponowała, ale nie zaszkodzi przypomnieć. Bo może mężczyźni zdążyli się już zbytnio zaaferować zadaniem lub, na przykład, podążającym za nimi policjantem?
Gdy jej wzrok padł na majaczący w oddali szyld hotelu, lekko zmrużyła oczy.
- Hotel - rzuciła krótko, wiedząc, że mężczyźni zrozumieją. Powinni, nie? Dopiero co mówiła o cichym miejscu, z którego mogłaby spróbować... Cóż, czegokolwiek. Może udałoby jej się zaoszczędzić im łażenia w tę i z powrotem, a może nie.
Poza tym, wynajęcie pokoju w hotelu mogło załatwić im pozbycie się ogona. Spodziewała się, że policjant warowałby pod drzwiami lub w hallu - ale nie wmeldowałby się z nimi do tego samego pokoju, nie? Nie wiedziała, na ile łatwo byłoby nabrać mundurowego, ale uznanie, że cała trójka po prostu się zmęczyła, wcale nie byłoby dalekie od prawdy. Byli w końcu tylko ludźmi. Potrzebowali czasem usiąść na chwilę, zjeść, odświeżyć się w hotelowej łazience.
Albo przespać ze sobą w hotelowym łóżku - i do takiego wniosku mogła poprowadzić policjanta wyobraźnia, jeśli miał ją odpowiednio wybujałą.
Ostatecznie wróciła wzrokiem do omni-klucza. Po kilku kolejnych chwilach połączenie zostało wreszcie odebrane, a choć głos z drugiej strony nie nastrajał przyjaźnie, Rebecca nie przejęła się tym zbytnio.
- Od naszych wspólnych przyjaciół - rzuciła po prostu. Naprawdę nie była dobra w rozmowy, ale nawet ona rozumiała, że wdawanie się w tłumaczenia na środku ulicy nie byłby dobrym pomysłem. - Sadie - przedstawiła się przybranym imieniem, pomijając jednak nazwisko. Nie mogła nim szastać - nie chciała sprawiać wrażenia, że podaje mężczyźnie fałszywe dane, a gdyby podawała prawdziwe, na pewno nie rzuciłaby nazwiskiem od tak. Znów - nie na ulicy. I nie w rozmowie z kimś, kogo dotąd nie widziała na oczy. - Spotkajmy się. Trochę się stęskniliśmy, ale zajmiemy ci tylko chwilę - przeszła od razu do rzeczy, w typowy dla siebie sposób nie bawiąc się w grę wstępną. Nie umiała.
Jednocześnie przeniosła wzrok na Marshalla i uniosła brwi pytająco. Jeśli chciał mówić, teraz był dobry moment.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

14 sty 2023, o 19:15

Spodziewał się tego, to było tak oczywiste i naturalne, że Hearrow nawet po prostu przeszedł nad tym do porządku dziennego. Oczywiście wiedział, że ciągnący się za nimi policjant nie był towarzystwem, na które byliby w dłuższej mierze skłonni przystać, niemniej jednak w myślach wciąż zastanawiał się dlaczego Zhu w jakiś dziwny sposób zakładał, że mają zamiar tutaj cokolwiek wysadzać. Czy w ogóle uszkodzić. Nie składało mu się to w jedną całość, zwłaszcza, że kontakty - mniej lub bardziej skłonne do pomocy nie powinny przynajmniej przeszkadzać. Tymczasem jednak musiał dać za wygraną i liczyć na to, że Iris oraz Stiker jednak wyciągną cokolwiek więcej od byłego Przymierzowca.
Z zamyślenia i obserwacji wyrwało go pytanie Dagan. Uniósł wzrok i po chwili wahania skinął głową. Posiłek był dobrym pomysłem, a przy okazji szansa na spokojne usiądnięcie przy stoliku i zebranie myśli przekonała go.
- Może być - powiedział kierując swe kroki w stronę hotelu. - Możemy panu policjantowi zawsze postawić lunch, na pewno też jest głodny i zmęczony tym chodzeniem w tę i z powrotem.
Przeszedł przez próg i rozejrzał się dookoła. Zakładał, że w takim obiekcie jak ten będzie istniała restauracja hotelowa, chociaż nie spodziewał się jakiś fajerwerków. Skierował swoje kroki w stronę recepcji.
- Dzień dobry - przywitał się grzecznie, licząc na to, że poziom obsługi klienta będzie tutaj spełniał minimum oczekiwań jakie powinna spełniać Watson będąc poniekąd planetą-ogrodem, po czym uśmiechnął się. - Szukamy miejsca, w którym możemy zatrzymać się z przyjaciółmi i odbyć kilka rozmów biznesowych. Wasza placówka wygląda zachęcająco, czy możemy liczyć na jakąś korzystną ofertę?
Nie był biznesmenem, nigdy nawet nie przebywał w otoczeniu takowych, ale w jego głowie cała ta wypowiedź właśnie powinna wybrzmieć w takim tonie. Nie szukał sali konferencyjnej, chociaż zakładał, że właśnie to zostanie mu zaproponowane. Potrzebowali zacisznego miejsca, stolika w ich restauracji, czegokolwiek co pozwoli im się wtopić w jakiś sposób w tłum.
- Przy okazji, jest tutaj może jakiś terminal w którym możemy uzyskać dostęp do lokalnej sieci? Chcielibyśmy rozejrzeć się po ogłoszeniach - ponownie uśmiechnął się sympatycznie i czekał na odpowiedź.
Kiedy uzyskał wszystkie odpowiedzi na interesujące go zagadnienia, Dagan wreszcie udało się nawiązać kontakt z kolejną wtyczką.
- Powiedz, że zapłacimy za usługę i spotkajmy się tutaj - skoro mieli mieć biznesowe spotkanie, to wypadałoby je podciągnąć pod owe właśnie w tym miejscu. Spojrzał jeszcze wyczekująco zarówno na Rebeccę jak i Alexa, na wypadek gdyby któreś z nich miało lepszy pomysł albo jakieś obiekcje.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Alexander Gauthier
Awatar użytkownika
Posty: 53
Rejestracja: 7 lut 2022, o 01:50
Miano: Alexander Gauthier
Wiek: 30
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator T2, cudowny pilot
Postać główna: Mila
Lokalizacja: Vesta (ten skuter)
Kredyty: 11.950

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

14 sty 2023, o 21:43

Towarzyski zazwyczaj Finn Larsen, norweski pilot, tym razem się nie odzywał – ani do samego dotarcia do miasta, ani w momencie spotkania Chińczyka, z którym perswadowanie szło, powiedzmy sobie szczerze, mało efektywnie. Tym razem mężczyzna postanowił nie wychylać się przynajmniej w tym momencie przed szereg – niech inni załatwiają te sprawy. Jeśli on był jego pilotem i inżynierem, w kwestii innych powinno być przekonywanie do swoich racji, w tym przypadku ich dowódcy. Stojąc jednak i przysłuchując się wymianie zdań, Alex, czy tam Finn, nie mógł oprzeć się wrażeniu, że nic z tego ich kontaktu nie wyjdzie. Charlie... Day (miał jeszcze problemy z ich normalnymi nazwiskami, a co dopiero tymi zmyślonymi) coś tam przebąkiwał, druga inżynierka, której imienia w ogóle nie pamiętał, jak zwykle się nie odzywała, chociaż zauważał, że u niej to chyba normalne; dowódca, Tom, nieco koślawo przeprowadzał rozmowę. Za to ostatni nabytek w ich grupie, Rose, nie musiała się ani trochę starać, by ładną buźką zwrócić na siebie uwagę policjanta. Czyli mają w garści swój kontakt. Ciekawe, do czego w ramach misji posunie się panna Ruthenford? Było to pytanie, które przemknęło przez umysł Finna, ale szybko stamtąd zniknęło, gdy grupa się rozdzieliła.

Oglądając się przez ramię, już w drodze donikąd ujrzał śledzącego ich gliniarza. Uśmiechając się jedynie gorzko odwrócił wzrok w stronę Sadie, która szła za nimi i dopiero po tym na ulicę. Przytaknął Tomowi, gdy ten poprosił go o kontakt z Rose, ale było jeszcze za wcześnie na pisanie o jakieś wieści. Wchodząc zaraz na środek chodnika, gdzie uderzyły w niego chińskie ciała i chińskie zapachy jedzenia, chcąc nie chcąc poleciała mu ślinka w akompaniamencie lekkiego burczenia w brzuchu zintensyfikowanego sugestią jedynej kobiety w ich zespole. Odwracając się teraz do niej i ponad jej ramieniem widząc ponownie policjanta, uniósł chamsko rekę w geście pozdrowienia i uśmiechnął się, obniżając zaraz wzrok na Sadie. — Jakbyśmy poszli po te dobre pierożki, to chyba byłoby to uznane za faux pas, nie? — rzucił, czując się w tłumie odrobinę pewniej siebie. Zdołał nawet rozluźnić nieco barki i szyję. — Możemy coś wziąć na wynos i pójść do hotelu. Chętnie się walnę na lepszym wyrku — wskazując na jakiś bar, który wydawał mu się być przyzwoity, skręcił, stając w kolejce do kiosku. Tam zamówił makaron udon z kurczakiem i odsunął się, dając pole do popisu reszcie. — Spróbowałbym sake... a nie, to chyba nie ten region — mruknął w międzyczasie.

Poczłapał za resztą po tym do wskazanego przez Sadie hotelu, otwierając w międzyczasie komunikator. Mając wybraną Rose i Charliego, napisał do nich wiadomość i stanął obok dziewczyny, słuchając rozmowy Stanforda. Uniósł brew, gdy ten zaczął w jego mniemaniu śmiesznie i sztucznie mówić do recepcjonisty. Na słowa o korzystnej ofercie nawet parsknął odrobinę za mocno, zaraz po tym kryjąc usta za dłonią. Zerknął tylko na Sadie, która chyba zaczęła rozmawiać z ich kontaktem i na chwilę odwrócił się, by zobaczyć, gdzie teraz stoi glina. Oczekując zameldowania, wszedł do miejscowego extranetu i zaczął... szukać informacji. Jakieś newsy, do tego lokalne punkty wypożyczeń pojazdów, gdzie mógłby złapać coś najlepiej planetarnego, jak były jakieś zdjęcia satelitarne miasta, to też sobie je obejrzał – szczególnie w okolicy wspomnianego punktu danych. Jeśli metoda na łóżko nie zadziała, ani tajemniczy kontakt Sadie, to trzeba będzie poszukać czegoś bardziej siłowego.


Wiadomość do Rose i Charliego:
Jak tam status? Facet już w garści, czy jeszcze flirtujecie?
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

21 sty 2023, o 14:48

IRIS, CHARLES (x2)

W rozmowie nastąpiła chwila przerwy, gdy kelnerka przyniosła jedzenie. Rozstawiła naczynia przed całą trójką i oddaliła się życząc smacznego, dopiero wtedy Striker podjął wątek i dokończył swoją historię. Zhu słuchał go uważnie żując kęs posiłku, a gdy opowieść dotarła do pojawienia się Radnej na odprawie, chińczyk ze śmiechu o mało co nie udławił się przełykanym właśnie jedzeniem.

- Jezu, ona zawsze taka odklejona od rzeczywistości? - zarechotał, gdy nic już nie blokowało mu oddechu - Maskotka Rady, pozostali pewnie mają z niej bekę... Wojna, wybuchające przekaźniki a ona zamiast tym się zajmować wysyła ludzi na prywatną misję? Aż dziw, że Przymierze jej słucha... - pokręcił głową, wciąż się śmiejąc. Po chwili nieco spoważniał, ale wesołe iskierki wciąż błyszczały w jego oczach. Gdy otwierał usta by coś odpowiedzieć, w słowo weszła mu doktor Rutheford ze swoim podsumowaniem barwnej opowieści Strikera.

Uśmiech zniknął z twarzy chińczyka. Pałeczkami podniósł do ust kolejny kęs i żując go, z poważną twarzą i lekko ściągniętymi brwiami obserwował swoich rozmówców, wyraźnie się nad czymś zastanawiając.

- Największą bombę zostawiacie na koniec, co? Czemu od tego nie zaczęliście? - mruknął w końcu po przedłużającej się ciszy. Pochylił się ku nim, zerknął na kelnerkę i pozostałych klientów restauracji sprawdzając, czy są odpowiednio daleko i odezwał się ponownie, tym razem poważnym, ściszonym głosem - Nie wiem gdzie jest Kate. Pies drapał tego całego Fela, ale jeśli jej szukacie to być może wam pomogę, ale na moich warunkach - zerknął na swój talerz i stwierdziwszy, że zjadł już wystarczająco, odsunął go nieco od siebie - Mówiłem wam, że przed wojną czasem sprzedawałem informacje dla waszych szefów - skinął lekko głową, jakby twierdząco odpowiadając na niezadane pytanie - Kate... znaczy Katherine Stewart była moją łączniczką. Krótko po tym gdy zaczęło się zamieszanie i pojawiło się SST... może kilka dni później - urwał się z nią kontakt. Przestała odpowiadać i myślę, że ktoś ją namierzył, dlatego uciekła i siedzi cicho. Jeżeli SST jej nie dorwało, to jest gdzieś na Watson i się ukrywa, bo terminusowcy mają w ręku porty we wszystkich sektorach, więc ucieczka z planety może być trudna. Chociaż mówimy o Kate, więc... - uniósł brew dając do zrozumienia, że “wszystko jest możliwe” - Więc skoro jesteśmy ze sobą szczerzy, to chcę wiedzieć w jaki sposób przekaźnik może wam pomóc. Chodzi o usunięcie jej danych i wymazanie jej obecności tutaj czy pomoc? Na serwerach jest coś, co pozwoli ją znaleźć? Jej lokalizacja? Cokolwiek? - wstrzymał powietrze i wypuścił je powoli, wyłuskał z kieszeni paczkę papierosów, poczęstował oboje rozmówców, sam zapalił jednego i zaciągnął się głęboko. Przez smugę dymu patrzył na Iris, by w końcu się odezwać raz jeszcze - Mój warunek jest prosty. Jeżeli chcecie ją odszukać i odnaleźć, to idę z wami i z radością wam pomogę. Ta kobieta to skarb. Ale jeżeli chcecie się jej pozbyć albo ją wymazać, to działacie na własną rękę, ja was nie znam i guzik mnie obchodzi kto i kiedy was odstrzeli.
MARSHAL, REBECCA, ALEXANDER

Już po przekroczeniu progu mogli z łatwością się zorientować, że nazwa hotelu “Niebiański Pałac” była nadana bardzo na wyrost, a “na wyrost” pozostawiało w tym przypadku dość spory dysonans między oczekiwaniami a rzeczywistością. Z zewnątrz kolorowy, oświetlony neonem i lampionami, wewnątrz jednak nie było nic, co mogłoby się z pałacem kojarzyć - chyba, że mowa by była o jego lochach. Niewielki hall nawet nie usiłował wyglądać na zachęcający do zatrzymania się tu na dłużej, sofa stojąca pod jedną ze ścian obok cudnie zielonej, wysokiej, palmowatej roślinki wyglądała tak, jakby pochodziła jeszcze sprzed Wojny Pierwszego Kontaktu i od tamtej pory była codziennie intensywnie używana. I na pierwszy rzut oka nie wyglądała na wygodną. Nie było recepcji jako takiej - w ścianie widniał tylko szeroki, półkolisty otwór przesłonięty metalową kratą, za którą, po drugiej stronie kontuaru, siedziała mocno podstarzała azjatka o białych jak mleko włosach, a ilość zmarszczek na pergaminowej skórze jej twarzy przewyższała chyba wszystko, co cała trójka do tej pory widziała. Ciężko było także odgadnąć jej wiek - mogła mieć zarówno sześćdziesiąt jak i sześćset lat, ale jej oczy żywo błysnęły zza półprzymkniętych powiek, gdy dostrzegła wchodzących do środka klientów.

- To jest hotel robotniczy, panie ładny - odezwała się staruszka wysłuchawszy Marshalla - Dwuosobowe pokoje. Mogą być z terminalem. Restauracje są przy ulicy, a basen jedynie pod łóżkiem, jeśli wyrazicie takie życzenie. Reflektujecie? Płatność tylko gotówką, z góry. Plus kaucja. I jak coś zniszczycie to z kaucji potrącam - w jej dłoni pojawiły się dwie karty kodowe do pokoi hotelowych, oznaczone numerem 56 i 57.

Zaskakująco apetycznie wyglądające, przynajmniej jak na skromne warunki niewielkiego stoiska jedzenie zamówione przez Alexa zostało zapakowane w kartonowe pudełka i wręczone mężczyźnie - tutaj niemal nikt nie jadł na miejscu, zresztą nie było do tego warunków. Kiosk jedzenie sprzedawał, ale miejsce do konsumpcji trzeba było już znaleźć samemu, dlatego Alex bez wahania ruszył za resztą do hotelu. Gdy Marshall rozmawiał z recepcjonistką, lokalna sieć odsłoniła przed Finnem wypełnione kolorowymi reklamami witryny informacyjne, w których niemal wyłącznie królowały chińskie znaki. Nie było to problemem, oprogramowanie omni-klucza natychmiast tłumaczyło całe strony na bardziej czytelny format, jednak uświadamiało, że tutejsze społeczeństwo było jednak zamkniętą, nieco hermetyczną kolonią żyjącą według własnych zasad.

Informacji było wiele - zarówno dotyczących negocjacji z SST w zakresie współpracy, nieco doniesień o postępach budowy i rozwoju infrastruktury zarówno w Luzhou jak i innych miastach chińskiego sektora, o sytuacji na granicy z sektorem amerykańskim i europejskim, nielegalnych migrantach próbujących ją przekroczyć, czy wreszcie zupełnie błahe informacje - wywiad z Wen Jiabao, który w loterii wygrał niedawno pół miliona kredytów albo reklamy zbliżającego się koncertu artystki młodego pokolenia, podczas którego jej zespół korzystał będzie z tradycyjnych chińskich instrumentów. Były także reklamy, których poszukiwał - najbliższa wypożyczalnia skycarów i ścigaczy znajdowała się nieopodal, zaledwie kilka ulic od “ich” hotelu, chociaż proponowane tam ceny mogłyby przyprawić o ból głowy chyba każdego kto znał ceny obowiązujące na Cytadeli.

Sadie koncentrowała się na rozmowie z ich kontaktem. Ten z ociąganiem i niechęcią próbował się wymigać od zaproszenia sugerując, by to oni pofatygowali się do jednego z barów, skoro mają do niego jakiś interes. Gdy jednak usłyszał o gratyfikacji za swoje usługi zmienił front i po chwili zastanowienia mruknął tylko, że “wkrótce się zjawi”. Pozostawało czekać.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2045
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

21 sty 2023, o 15:54

Wiadomość od R.R. dla Alexandra:
In progress. Nie lubi gry wstępnej, przeszedł od razu do interesów. Może pomóc, musimy tylko ocenić, czy warto.


Strategia Strikera była dla niej zagadką. Brnęła na oślep, grając tak, jak im zagrał. Musiała zaufać mężczyźnie, jego doświadczeniu oraz dziurawemu planu utkanego na potrzebę sytuacji. Oby był dobry. Oby doprowadził ich do celu. Głównie to powstrzymywało ją przed wbiciem Charlesowi pałeczek w oko. Nie lubiła sytuacji, w których kompletnie nie wiedziała jak się zachować. Kiedy nie mogła kierować się dobrze przemyślaną strategią, a wyłącznie słuchać instynktu.
Spróbowała pierożka, wgryzając się w ciasto. Dobrze doprawiony, wściekle gorący środek, przez dłuższy moment absorbował jej uwagę, dopóki tą nie skradł szczerze rozbawiony śmiech gospodarza. Przewróciła oczyma w sposób, w który Charles numer dwa nie mógł dostrzec.
- Spokojnie, komisarzu. Jeszcze Pan się zadławi i będę musiała Pana ratować Heimlichem, a szkoda tego naprawdę dobrego jedzenia. Swoją drogą, skąd macie te wszystkie przyprawy? Dobry kontakt wśród mobilnych dostawców, czy tajemnica szefa kuchni? - zainteresowała się lokalną kuchnią, aczkolwiek nie oczekiwała odpowiedzi. Zauważyła, jak Zhu rozgląda się na boki, najprawdopodobniej zadając sobie to samo pytanie, co oni; a mianowicie, czy ściany miały uszy. Gdyby faktycznie ktoś im się w tym momencie przysłuchiwał, gotowa była ciągnąć kurtuazyjną pogawędkę, mając w zanadrzu jeszcze kilka ochów i achów nad azjatyckimi specjałami. To - na szczęście - okazało się zbędne.
Zabębniła palcami o kufel z piwem, delikatnie przekrzywiając głowę.
- Potrzebowaliśmy chwili, aby upewnić się, że faktycznie możemy być ze sobą szczerzy. Pan również nas testował - zauważyła. Bez żalu, bądź pretensji. Po prostu stwierdziła fakty. To oczywiste, że chciało się wiedzieć z kim ma się do czynienia zanim przejdzie się do interesów. A te, jak kontynuował Zhu, mieli nad wyraz zbieżne.
Zwróciła uwagę na to, jak lokalny funkcjonariusz wypowiada się na temat Stewart. Zdrobnienie imienia, miękkość w tembrze głosu -Jeżeli Striker tego nie wychwycił, później podzieli się z nim swoimi spostrzeżeniami. Najlepiej w drodze. Przedstawiciel linii B wydawał się cenić sobie informację, zwłaszcza te, które w newralgicznych momentach mógł wykorzystać na własną korzyść. Oby dzisiaj nie zostali do tego zmuszeni.
- Być może, ale nie mamy co do tego absolutnej pewności, Katherine zostawiła na serwerze wiadomość dla grupy, która ma po nią przyjść i pomóc jej się stąd wydostać. Czyli dla nas. Nie jesteśmy tutaj w celach egzekucji - zatrzymała spojrzenie na twarzy Zhu. Gorący, płomienny romans? Braterstwo dusz? Wspólny cel, wzajemne rozumienie?
- Jeżeli jednak uważasz, że możesz wiedzieć gdzie się zaszyła i nie ma co tracić czasu na grzebanie w sieci, jak dla mnie możemy dopić piwo i iść. Czas nie działa na naszą korzyść, to pewne, pytanie na ile dobrze ją znasz - trąciła pałeczką połówkę pierożka. Pamiętała o zachowaniu pozorów. O tym całym, niewinnym anturażu.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Galaktyka”