W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 188
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

[Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

9 sty 2022, o 16:11

Fakt nadawania sygnału SOS nie wzbudził pozytywnych myśli ani skojarzeń w głowie Luny, jednak na tą chwilę mieli bardziej palące problemy. Choć takie zupełnie impulsywne działanie, mimo, że sama była Latynoską o raczej gorącej krwi, w takiej sytuacji niezbyt się jej podobało, niemniej ugryzła się w język. Średnio też miała ochotę zginąć tylko dlatego, że targałaby na sobie kogoś kto wkrótce zamieni się w denata, a taka próba heroicznego ratunku, czy też szaleństwa, puta locura jak nazywała to w myśli przyczyni się do drastycznycznego spowolnienia wyjścia jej samej z tego wraku.
Podmuch zimna jaki uderzył w Lunę tuż po rozbiciu szyby zdecydowanie nie przyczynił się do poprawy jej samopoczucia, ani zdania jakie zdążyła sobie już o tej planecie wyrobić - powiedzmy, że nie była fanką zimnych ani nawet chłodnych miejsc. Zdecydowanie cieszyła się, że, jak się miało okazac chwilę później, w przeciwieństwie do rudowłosej, był to jej pierwszy pobyt na tej planecie, w dodatku niezapowiedziany.
-Znasz tą planetę? Nie będę kwestionować twojego gustu w wyborze miejsc, w których spędzasz czas, ale czego możemy się tutaj spodziewać? Poza zimnem. podchwyciła słowa rudowłosej i to do niej zwróciła się z tym pytaniem, kiedy ograrniała ułamki rozbitej szyby, by móc zasiąść przed konsolą i odczytać to co się da odczytać.
-Drzwi nie otworze stąd, ale jest możliwość ich manualnego otwarcia. Z innych ciekawych wiadomości paliwo wycieka, ale nie widzę ostrzeżeń przed nagłym wybuchem. Poziom wody 40% i ten wrak już się nie podniesie. powiedziała wstając od konsoli. Teraz był najwyższy czas, żeby się stąd wydostać, a jej przekonanie zostało jeszcze wzmocnione kiedy prom zadrżał i czuć było jak się zsuwa.
Skinęła głową na słowa rudowłosej, mówiła rzeczy oczywiste, z drugiej strony jak najbardziej słuszne. Sama rozejrzała się po pozostałych kobietach.
-Ty jesteś z nas najmniejsza więc powinnaś być w parze, która zbiera. wskazała na Jaanę, a kiedy przeniosła wzrok na asari powiedziała.
-Ty jesteś ode mnie niższa więc chyba lepiej byś też zbierała, zresztą jeśli dobijesz się do apteczki to jako lekarz lepiej będziesz wiedziała co jest niezbędne, a co można zostawić. powiedziała, i wydawało się, że podział jest dosyć logiczny, skoro prom się osuwa ważne, by to te mniejsze jednostki zostały na pokładzie. Sama Luna podążyła za rudowłosą, gotowa razem z nią łapać, w końcu jej treningi na siłowni nie są na nic prawda?
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

9 sty 2022, o 17:30

Wybicie okna było z jednej strony dobrym pomysłem, bo udało się otworzyć drogę na zewnątrz i zmniejszało opóźnienia wynikłe z ewentualnego szarpania się z zakleszczonym włazem, z drugiej - chyba nie było do końca przemyślane. Silny, lodowaty wiatr wdmuchnął do środka lodowaty ziąb, tańczące płatki śniegu i okruchy wybitego szkła sprawiając, że Tori niemal natychmiast zaczęła szczękać zębami z zimna, gdy podmuchy zaczęły szarpać jej ubraniem i przenikać do samej skóry. Z zazdrością spojrzała na pancerz rudowłosej - tej było przynajmniej nieco bardziej komfortowo w obecnej sytuacji choć tak szczerze, kto ubiera pancerz podczas cywilnego, spokojnego rejsu? I w jakim celu? W sumie to sama niewiele się różniła od niej pod tym względem - wybierając się na rajskie wakacje, spakowała swój pancerz jakby bogini wiedziała do czego jej się miał przydać, ale miała przynajmniej na tyle zdrowego rozsądku, żeby go nie ubierać podczas lotu, chociaż w tym przypadku zdecydowanie żałowała swojej decyzji.

Ignorując chwilowo toczącą się obok niej konwersację i kąsające zimno, pochyliła się nad pilotem. Chłód musiał go wybudzić ze stanu omdlenia, teraz mężczyzna wpatrywał się w nią próbując coś powiedzieć, więc Tori zbliżyła swoją twarz do jego, próbując usłyszeć cokolwiek, ale nie było to jej dane. Chwilę później prom drgnął osuwając się, a lodowe igły przebiły ciało młodzieńca, pozbawiając go życia.

- Szlag! - warknęła, rzucając o ziemię puste opakowanie medi-żelu, po czym opanowała się, biorąc głęboki oddech. Położyła dłoń na czole martwego człowieka i spojrzała na niego przepraszająco - Zaufaj bogini, nie żałuj niczego... szepnęła początkowe słowa modlitwy za zmarłych, po czym objęła swoje ramiona dłońmi starając się zatrzymać trochę ciepła i odwróciła się do pozostałych, przysłuchując się ich dyskusji - A może połączyć jedno z drugim? - włączyła się do konwersacji gdy na chwilę zapadła cisza - Jeżeli da radę ustabilizować statek, albo jeśli nie ma ryzyka wybuchu, ześlizgnięcia czy co tam jeszcze możliwe, mógłby dla nas być świetnym schronieniem. Jeśli śnieg, mróz i lodowe pustkowie to wszystko, co ta urocza planeta może nam zaoferować, to każda chwila tam - wskazała dłonią na oślepiającą biel za oknem - Będzie walką o to, żeby przeżyć i nie zamarznąć. Tutaj można by było się zabezpieczyć w przedziale pasażerskim. Rozpalić ogień... nie wiem. Ale przynajmniej tu by tak nie wiało. I zawsze łatwiej będzie nas znaleźć, gdy przybędą ratownicy.

Zgadzała się z resztą przynajmniej w jednym - przydałoby się zorientować czym mogą dysponować i zabezpieczyć wszelkie możliwe zapasy, a gdy przyszło do rozdzielania ról, zgłosiła się sama do grupy poszukiwawczej.

- Te silne i te szybkie, tak? Kurcze, przecież się nie rozerwę... Ale chyba wolę iść do środka. Może jeszcze ktoś przeżył - skinęła głową do Jaany - Idziemy razem. Zbieraj wszystko, co uznasz że się nada. Nawet jakieś fragmenty odzieży, mogą się przydać do ogrzania albo uszczelnienia schronienia I postarajmy się zrobić to szybko.

Nie czekając na dalsze zachęty ruszyła przejściem do przedziału pasażerskiego, rozglądając się za wszystkim co mogło się przydać, przede wszystkim za wodą lub napojami i jakąś żywnością. Wypatrywała także miejsca w którym powinna znajdować się pokładowa apteczka lub zestaw ratunkowy - jakiekolwiek race, koce termiczne czy cokolwiek w takich zestawach mogło się znaleźć było teraz na wagę złota. Nie wiedzieli - może poza rudowłosą - czego oczekiwać od planety, w związku z tym nie wiadomo było kiedy i czego mogą potrzebować. Przy okazji Tori chciała przetrząsnąć też schowki na bagaż - przede wszystkim, żeby znaleźć swoją torbę z pancerzem, ale także bagaże pozostałych pasażerów. Ludzie w podróż zabierają różne rzeczy, a może w jednej z toreb znajdzie się coś, co akurat przeważy szalę na ich korzyść i umożliwi im przetrwanie?
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

9 sty 2022, o 18:52

Sama nazwa planety nic jej nie mówiła i z pewnością nie była tym, na co Jaana liczyła. Jasne, gdyby ktoś odpowiedział na ich wezwania, mogłyby przynajmniej podać na jakim obiekcie się znajdują, poza tym jednak niewiele im ta informacja dawała. Ritavuori liczyła na jakąś mapę, jasnym więc było, że była trochę zawiedziona. Dobrze, że chociaż SOS nadawany był bez problemu - tak przez prom, jak i przez jej własny omni-klucz. Nie dostała wprawdzie odpowiedzi na wezwanie, co było niepokojące, najważniejsze jednak, że sygnał wyszedł na zewnątrz. Chyba. Przynajmniej była taka szansa.
No właśnie, sygnał.
Gdy do kokpitu wparowała inna z pasażerek, od razu panosząc się po nim i plując jadem na wszystkie strony, Jaana najpierw spoglądała na nią bez słowa, by potem skrzywić się i prychnąć cicho.
- Nie zamierzam nic wyłączać - odpowiedziała zdecydowanie, tonem oburzonej nastolatki. Serio, chciały przestać wzywać pomoc? Czekać na tym mroźnym zadupiu aż obrócą się wszystkie biurokratyczne koła zębate i wreszcie, łaskawie, ktoś wyśle jakieś wsparcie? Czekając, w momencie dotarcia ekipy ratunkowej one tutaj byłyby już nie tylko zaginione, ale bardzo prawdopodobne, że również martwe. Jaana nie zamierzała czekać. Absolutnie nie.
- To niech przyleci. Ktokolwiek. Nawet batarianie. Ktokolwiek by się nie pojawił, będzie miał przynajmniej sprawny statek, którym można by się było stąd wydostać - burknęła znacznie śmielej i odważniej, niż faktycznie się czuła. Nie chciała walki z batarianami. Nie chciała ryzykować kolejnego pojmania, stania się - znowu - niewolnikiem, towarem na sprzedaż. Nie chciała walki w ogóle z nikim. Ale... Nadawanie sygnału nadal uważała za lepsze rozwiązanie niż czekanie na zmiłowanie.
Podczas, gdy trzy kobiety zajmowały się a to młodym pilotem, a to szybą w kokpicie, Jaana jeszcze raz pochyliła się nad szczątkowymi informacjami wydobytymi z promu. Zmutowane larwy, sekta, kolonia karna... Świetnie. Fantastycznie.
Gdy prom zadrżał, odruchowo chwyciła się fotela jednego z pilotów i wciągnęła powietrze gwałtownie. No jasne, do kompletu brakowało jeszcze zwiania statku z urwiska, czemu nie. Spojrzała po pozostałych i gdy zaczęły się rządzić, kolejno wydając jakieś polecenie, skrzywiła się i westchnęła cicho.
Była najmłodsza, to jasne, że dorośli będą się rządzić.
Nie zmieniało to faktu, że kobiety miały rację, stąd może i bez entuzjazmu, Ritavuori przyjęła jednak powstały naprędce plan. Faktem było, że rzeczywiście była najlżejsza i, być może, również najszybsza. Poza tym, zawsze mogłaby ewakuować się z promu szarżą, w krótkim czasie pokonując dystans, którego bez użycia biotyki nie dałaby radę przebiec wystarczająco szybko. Nie zamierzała się więc sprzeczać.
- Spoko - zgodziła się krótko, bez przekonania, ale to chyba nie miało większego znaczenia, skoro i tak zrobiła co miała zrobić.
Podczas, gdy Tori ruszyła do przedziału pasażerskiego, Jaana naprędce rozejrzała się za wspomnianym wcześniej zestawem ratunkowym. Jakiś musiał tu być - albo w kabinie pilotów, albo gdzieś zaraz za przejściem, w pomieszczeniu pasażerskim. Ritavuori nie wiedziała wprawdzie, jakie są oficjalne regulacje - w ogóle wiedzy teoretycznej miała stosunkowo mało - ale była przekonana, że chyba żaden statek nie mógł wylecieć w przestrzeń bez odpowiedniego wyposażenia na wypadek takiej bądź innej katastrofy. A teraz miały katastrofę, zdecydowanie.
Zaraz po ewentualnym namierzeniu profesjonalnego zestawu ratunkowego, podążyła za Tori, by wesprzeć ją w przeszukiwaniu pasażerów. Wszystko, co wydawało się przydatne - jedzenie, pojemniki z piciem (lub bez, ale gotowe by je napełnić), chociaż część ubrań, zapalniczki, słowem wszystko, co aktualnie mogło im pomóc - zgarniała póki starczało jej rąk, potem wracając i przekazując rzeczy pozostałym. Nie wiedziała ile miały czasu, starała się więc sprężać. Jak najlżej stawiając kolejne kroki, spieszyła się, strzelając oczyma na boki i szperając w bagażach niczym zawodowy złodziej.
A gdyby tylko prom znowu zaczął się chwiać, grożąc tym razem już ostatecznym osunięciem, była gotowa natychmiast otoczyć się biotyką i uciekać. Ostatnim, czego chciała, to zdechnąć w tej metalowej trumnie.
- Jak niby mielibyśmy ustabilizować statek? - rzuciła w międzyczasie, nawiązując do propozycji asari. Pomysł sam w sobie nie był zły, ale... No właśnie. Chyba średnio miały możliwość cokolwiek zrobić. - Nie mamy czym go podtrzymać ani przymocować do gruntu, a skoro tak, to grawitacja prędzej czy później zrobi swoje. Pewne prędzej. - Wzruszyła lekko ramionami. Nie widziała możliwości, jak miałyby zabezpieczyć prom wystarczająco, by faktycznie móc z niego korzystać. Z drugiej strony, nie była technikiem i nie miała też doświadczenia w podobnych sytuacjach. Tak naprawdę w ogóle niewiele miała wiedzy, która faktycznie mogłaby im się przydać w tej sytuacji - była zwinna, zaradna i waleczna, ale z pewnością nie była decyzyjna. Wciąż nie udało jej się załatać braków większego wykształcenia - i trudno było stwierdzić, kiedy tak naprawdę udałoby jej się to zrobić.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

9 sty 2022, o 20:51

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

9 sty 2022, o 21:28

Początkowy plan wydawał się sensowny - zabrać z promu maksymalnie dużo rzeczy jak się da. Statek nie wyglądał na taki, który dałoby się choć w małym stopniu ocalić. Dopiero kiedy Hawk z Luną wyszły na zewnątrz mogły ocenić skalę problemu. Prom znajdował się na rozpadlinie skalnej przodem wisząc na lodowym kolcu, który podtrzymywał całą konstrukcję, tyłem zaś przebił lodową skorupę czegoś na kształt stawu i zanurzył się w nim prawie do połowy. Ten fakt, również zwrócił uwagę Jaany i Tori, które przechodząc do pomieszczenia dla pasażerów wdepnęły w małą warstwę wody. Oznaczało to, że tyły promu gdzie znajdowała się ładownia musiały być praktycznie do połowy zanurzone. Biorąc pod uwagę kąt pod jakim prom się znajdował nie było to wcale takie oczywiste. Kolejny podmuch wiatru szarpnął statkiem, lodowy kolec zaskrzypiał złowieszczo pod ciężarem napierającego na niego skycara a biegające po pojeździe kobiety zachwiały się. Nie było czasu na większe roztrząsanie tego co należało zabrać, w tej chwili liczyło się wszystko co wpadło im w ręce. Tori znalazła swój bagaż bez większego problemu, rzeczy do zabrania ze środka było sporo, trzeba było tylko zdecydować co zabierają ze sobą.
Na zewnątrz smagane wiatrem Hawk i Luna miały chwilę czasu aby rozejrzeć się dookoła. Wyglądało na to, że prom rozbił się o lodowe skały na jakiejś górze. Z tej perspektywy kobiet dostrzegły krawędź wieńczącą kawałek lodowego podestu na którym się teraz znajdowały. Podchodząc na skraj mogły rzucić okiem na rozciagającą się pod nimi białą pustynię śniegu i lodu. Wiatr wiał niemiłosiernie wzburzając wierzchnią warstwę okrywy śnieżnej po sam horyzont. Nie sposób było to określić inaczej niż po prostu burzą śnieżną. Ciemne chmury górowały nad doliną a widoczność była całkiem znośna. Był może sprawiał to fakt, że śnieg jako taki nie padał, jedynie unosił się z podłoża w górę zamiatany podmuchami. Z tej perspektywy nie dostrzegły żadnych oznak życia, ani koloni, ani pojedynczych osad. To oczywiście nie oznaczało, że zupełnie niczego tam nie było. Hawk z doświadczenia mogła wiedzieć, że takie obiekty mogły być bardzo dobrze ukryte.
Po przeciwnej stronie od krawędzi znajdowała się lodowa jaskinia, która mogła stanowić dla nich jakiś punkt ratunku. Być może nie chroniła przed zimnem, ale przynajmniej zapewniała jako taką ochronę przed wiatrem. Szybki rzut oka dookoła również uświadomił je w fakcie, że nie było żadnej, ale to absolutnie żadnej drogi w dół.
Być może ich plan na wydostanie rzeczy ze środka był bardziej ambitny niż jedno wejście i wyjście, jednakże los nie okazał się zbyt łaskawy. W momencie, kiedy Tori wychodziła z promu asekurowana przez pozostałe kobiety, zaraz po tym jak oparła się nogą o maskę skycara lodowy kolec pęknął a prom powoli zanurzył się w głębokiej wodzie i zaczął opadać na dno wśród bulgotu ogromnych bąbli powietrza. Zostały zatem w czwórkę jedynie z tym, co udało im się wynieść za pierwszym razem.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

11 sty 2022, o 16:12

Gdy tylko uzmysłowiła sobie, że prom nie dość, że jest przechylony, to w zasadzie się zatapia, poczuła się źle. To znaczy, wiecie, gorzej niż jeszcze przed chwilą. Teraz nie było już mowy o jakimkolwiek stabilizowaniu promu, o najmniejszej choćby szansie na wykorzystanie go. Statek był stracony, nie było co do tego wątpliwości.
Nie było też wątpliwości, że musiały się spieszyć - i to bardzo. Gdy tylko zadania zostały podzielone, Ritavuori zabrała się do roboty. Przegrzebując naprędce rzeczy wydobyte czy to z zapasów promu, czy z bagaży innych pasażerów, Jaana odrzucała większość, zatrzymując jedynie to, co wydawało jej się szczególnie przydatne. Na początku zgarnęła więc pokładową apteczkę i koc termiczny, chwilę potem dobierając do nich pięciometrową linę, modułowy czekan i zestaw pięciu posiłków z wyposażenia jakiegoś świętej pamięci alpinisty. Czując się z tym wszystkim jak nie do końca rozgarnięty szympans, strzelała wzrokiem na wszystkie strony. Niewiele więcej mogła unieść, ale potrzebowały jeszcze picia, nie? Gdy więc w polu jej widzenia znalazły się trzy butelki z wodą, chwyciła je bez wahania i tak obładowana ruszyła do wyjścia. Zamierzała wrócić jeszcze raz, bo z pewnością znalazłoby się więcej przydatnych produktów - choćby więcej koców, ciepłych ubrań czy może jakiś śpiwór - ale...
Ale nie.
Ledwie opuściła pokład zniszczonej maszyny, ledwie pomogły wydostać się także Tori - maszyna dokonała żywota, ostatecznie tonąc w głębokiej wodzie.
Jaana przyglądała się tej scenie bez słowa. Starała się nie zastanawiać, nie myśleć. Nie mogła drążyć sytuacji, w jakiej się znalazły, bo gdyby zaczęła, nie potrafiłaby przestać, a nerwy zeżarłyby ją w całości.
Z sapnięciem rzuciła wydobyte rzeczy na ziemię. Musiały się tym jakoś podzielić, nie?
- Mogę wziąć linę i czekan - rzuciła krótko, od razu z powrotem podnosząc wspomniane rzeczy i w miarę możliwości mocując je sobie do pasa. Cała reszta... Ritavuori uniosła wzrok na asari. Ta zabrała z promu swój bagaż, a to oznaczało, że miały do wykorzystania jakąś torbę. - Zobacz co dasz radę upchać u siebie - rzuciła, spoglądając to na zabrane pakunki, to na bagaż Te'eri. Jasnym było, że nie mogły wszystkiego nieść w rękach, trzeba było spakować wszystko jak najrozsądniej i najbardziej efektywnie. Ostatnim, czego było im trzeba, to zmęczyć się dodatkowo tylko dlatego, że źle rozłożyły bagaż.
Po raz ostatni zerkając na wodę, w której zanurzył się prom, potem rozejrzała się.
- Musimy znaleźć jakieś schronienie - rzuciła bez entuzjazmu, stwierdzając oczywiste. To jasne, że musiały znaleźć schronienie. Podobnie jak więcej picia, więcej żarcia i jakąś fantastyczną drogę ucieczki z tego zapomnianego przez bogów świata.
Bardzo starała się nie wzdychać, nie krzywić i nadal - nie myśleć.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

11 sty 2022, o 20:24

Idąc pewnie w głąb przedziału pasażerskiego spoglądała w twarze mijanych pasażerów wciąż zajmujących swoje miejsca. Nie słyszała żadnych głosów, jęków, postękiwań... nawet oddechów prócz jej własnego i Jaany. Wszyscy byli martwi, na włosach i niedomkniętych powiekach zwłok pasażerów powoli osadzały się kryształki szronu. Zdała sobie sprawę, że tutaj nikogo już nie będzie musiała ratować, nie będzie miała dylematu czy pomagać poszkodowanym, czy zająć się ratowaniem własnej skóry i przetrząsaniem zawartości bagaży - tylko ich czwórka ocalała. Idąc głębiej wdepnęła nagle w warstwę lodowatej wody, która natychmiast przemoczyła jej buty i chlupiącym zimnem wlała się do ich środka. Lodowaty chłód sprawił, że Tori poczuła się jak sopel lodu. Przemarznięta od wiatru wiejącego przez wybite okno w kokpicie - choć tylko sobie samej mogła za to dziękować - teraz dodatkowo ze zlodowaciałymi nogami szczerze zatęskniła za swoimi marzeniami o tropikalnej plaży. Oczywiście, prom musiał się rozbić na takim zadupiu, na takiej lodowej kuli, gdzie żadna istota o zdrowych zmysłach nie chciałaby wylądować nawet dobrowolnie. I oczywiście, taka sytuacja musiała przydarzyć się właśnie jej. Nie można było się rozbić na normalnej, zamieszkanej przez życzliwych i skorych do pomocy osobników albo w jakimś tropikalnym raju?

Nie czas był jednak na roztrząsanie własnych krzywd. Brnąc w lodowatej wodzie i zagryzając wargi dotarła do swojego miejsca, ze schowka na bagaż wyszarpnęła kilkoma ruchami torbę ze swoimi rzeczami i zarzuciła ją na siebie jak plecak, przekładając ręce przez uszy rączek, po czym otworzyła drzwiczki sąsiednich szafek, przetrząsając je w poszukiwaniu czegokolwiek przydatnego. Część rzeczy natychmiast lądowała w wodzie, robiąc miejsce dla dalszych poszukiwań, ale nagłe tarcie metalu i delikatne obsunięcie się kadłuba statku sprawiło, że ruchy asari przyspieszyły. Kredyt zaufania i limit czasu którymi dysponowali zaczynał się drastycznie kurczyć, statek równie dobrze mógł spoczywać na brzegu urwiska lub rozpadliny, woda wewnątrz mogła wręcz świadczyć o brzegu jakiegoś zbiornika, co nie wróżyło najlepiej.

Wyrzucając i przerzucając kolejne pakunki i przedmioty namacała torbę zawierającą jakieś konserwy (jedzenie dla psa) - torba niemal natychmiast rozerwała się, więc lekarka chwyciła puszki nie patrząc nawet na ich etykietę. Zaraz obok znalazła dość spory pakunek, którego kształt i wygląd natychmiast skojarzył się z dziecięcymi, rodzinnymi wypadami nad jezioro Bisel na Thessii. Namiot? Wyciągając go i szamocząc się z opornym pakunkiem zauważyła pudełko, które z grzechotem wypadło z jednego z pozostałych bagaży. Statek znów ze zgrzytem osiadł nieco, a poziom wody podniósł się o kilka centymetrów, więc asari chwyciła pudełko - to wyślizgnęło się z jej zdrętwiałej od chłodu dłoni i wpadło do wody. Pochyliła się i zdążyła je chwycić niemal w ostatniej chwili - mokry strzęp papieru zawierający jakieś urządzenie (które okazało się później być soczewką laserową do latarki w omni-kluczu), po czym, objuczona, ruszyła w drogę powrotną do kokpitu. Tutaj spotkała znów Jaanę - a przynajmniej zobaczyła, jak ta właśnie znika za wybitym oknem, więc pospiesznie ruszyła w jej ślady. Nogami naprzód, ciągnąc i wlokąc za sobą zdobyczne skarby wydostała się na zewnątrz niemal w ostatniej chwili.

Pozbawiona dodatkowego obciążenia, które być może w ostatnich chwilach pozwalało uszkodzonemu statkowi utrzymać jaką-taką równowagę, bądź też na wskutek drgań wywołanych przez ewakuujące się ze statku cztery osoby - maszyna początkowo powoli, potem coraz szybciej zaczęla się ześlizgiwać i pogrążać w ciemnej toni wody. Tori patrzyła na tą scenę jak zahipnotyzowana - zostały praktycznie z niczym, czyli tylko z tym, co miały na sobie i co ona z Jaaną zdołały uratować z wnętrza promu. Zostały... gdzie?

Tori rozejrzała się wokół mając nadzieję, że dostrzeże jakąś osadę, dym unoszący się w powietrze świadczący o tym, że nie są tu same, albo że wkrótce będą mogły liczyć na ratunek, jednak na próżno. Wszędzie dookoła królowała lodowa biel i przenikające zimno niesione porywistym wiatrem. Spojrzała ponownie na ciemną toń wody i na sporadycznie pojawiające się bąble powietrza będące jedynym świadectwem tego, że jeszcze przed chwilą w tym miejscu znajdowała się - ciężko uszkodzona, ale mogąca być mimo wszystko prowizorycznym schronieniem maszyna. Wraz z jej zniknięciem szansa na przeżycie i ocalenie zdecydowanie zmalała, a Tori pozostawało jedynie żywić nadzieję, że ktoś odebrał ich sygnał alarmowy zanim nadajnik zamilkł w głębinach jeziora.

- No to ten złom już więcej nie poleci... - westchnęła chcąc żartem dodać otuchy tak sobie, jak i pozostałym - Chyba, że któraś z was ma patent sternika łodzi podwodnej...

Słysząc stwierdzenie Jaany zrzuciła z siebie swoją torbę i spojrzała na dziewczynę.

- Muszę się przebrać... - odezwała się szczękając z chłodu zębami - W torbie mam trochę ciuchów i mój pancerz. Jak go wyjmę i ubiorę, zrobi się więcej miejsca...
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

11 sty 2022, o 20:31

Oczywiście, że wszystko musiało się zjebać.
To nie byłoby Gellix, gdyby wszystko szło ładnie i pięknie. Ich pancerze przystosowane były do izolacji przed kosmicznym, niemiłosiernym chłodem, ale sama czynność jedzenia czy picia zmusi ich w przyszłości do zdjęcia hełmu. Świat na zewnątrz wydawał się mało optymistyczny - wielka nicość, biel odcięta od szarości na horyzoncie, z wypukłymi górami wznoszącymi się w oddali. Brak komunikacji ze światem zewnętrznym miał swoje plusy, ale też całą rzeszę minusów.
W normalnych warunkach, Hawkins nie usiłowałaby z nikim współpracować. Wiedziała dobrze, że na pierwszym miejscu było jej przetrwanie, nikogo innego. Ale w obecnej sytuacji, im więcej osób się ostało, tym lepiej - przynajmniej na początkowych etapach.
Będzie gorzej gdy uszczuplają rezerwy.
Stanęła na lodowej powierzchni, gotowa asekurować pozostałych, głowę obracając na moment w kierunku obcej kobiety. Strzelbę z powrotem schowała na magnetyczny zaczep, wiedząc, że zaraz będzie potrzebować wolnych rąk.
- Wrogo nastawionej ludności. Baz poukrywanych pod ziemią i więźniów rozproszonych na powierzchni - odrzuciła lakonicznie, sugerując, że wszystko, co mogło ich tutaj spotkać, raczej nie należało do przyjemnych.
Temat artefaktu i ich przetrwania musiał zaczekać. Gdy prom ze zgrzytem wsunął się w morską toń, zaklęła pod nosem, oceniając wszystko to, co udało się pozostałym wziąć. Nie było tak źle, przynajmniej na początek. Wciąż musiały znaleźć schronienie przed tym cholernym wiatrem, zanim zamienią się w lodowe sople. Utrudniał komunikację i wszystko inne.
Spojrzała na Jaanę, gdy ta sięgnęła po pierwsze przedmioty.
- Tam jest jakaś jaskinia, a przynajmniej na to wygląda. Nie wiem tylko na ile głęboka - zasugerowała, wskazując kierunek gdy Tori sprawdzała ile z przedmiotów będzie mogła ze sobą zabrać. - Czekan powinien zabrać ktoś, kto nie jest biotykiem - dodała, przesuwając spojrzeniem po pozostałych.
Założyła, że asari nim jest po jej pokazie z szybą. Nie wiedziała tylko jak to wyglądało w przypadku reszty kobiet.
- Jeżeli przy wspinaczce ukruszy się pod biotykiem lód, zakładam, że sobie poradzi. Ja skręcę sobie kark, nie wiem jak reszta - wzruszyła lekko ramionami.
Nie wiedząc, jak prezentowały się zdolności pozostałych, założyła, że jeśli jest jedynym nie-biotykiem, to wolałaby czekan mieć ze sobą. Jeśli Jaana nim nie była to Hawkins potrafiła uszanować zasadę kto pierwszy ten lepszy i nie naciskała. Z ziemi wzięła koc termiczny, przynajmniej na razie.
Przebranie się Te'erii było dość... problematyczne. Jej zdaniem nie powinna ryzykować wychłodzeniem organizmu gdy nie mieli żadnego źródła ciepła, przynajmniej na razie - ale z drugiej strony bez pancerza jej ochrona przed wiatrem była praktycznie zerowa.
- Jeżeli wytrzymasz, sprawdźmy tę jaskinię, potrzebujemy osłony od wiatru - zasugerowała, podnosząc resztę rzeczy jeśli była taka potrzeba. - Jeśli wolisz teraz, to ten namiot powinien jako tako pomóc z zimnem.
Zerknęła po wszystkich rzeczach, jakie zebrali.
- Możemy z koca termicznego zrobić worek na część rzeczy - dodała.
Gdy stanęła nad krawędzią, zakładając, że nic się wielkiego nie wydarzyło, kobieta zerknęła w dół i starając się dojrzeć cokolwiek. Jeśli nie zobaczyła niczego, lub nie zobaczyła przeciwników, obróciła się do pozostałych.
- Musimy stąd zejść, jeśli chcemy dojść do jaskini. Zróbmy z czekana i liny zestaw wspinaczkowy - zasugerowała, czubkiem buta badając, czy grunt krawędzi był zdatny do wspinaczki. - Mogę ubezpieczać, albo mogę schodzić. Ale jak mówiłam, biotyk ze mnie żaden, więc się magicznie nie uniosę w górę jak coś się spierdoli.
Była silna, to była jej przewaga. Na oko mogła utrzymać którąkolwiek z nich na linie gdyby czekan oderwał się od położenia, a przed wejściem w czwórkę w dół, musieli sprawdzić, czy w ogóle było warto to robić.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 188
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

12 sty 2022, o 00:46

Śnieg, lód, wiatr i nic więcej. Luna nie znała tej planety wcześniej, ale już była pewna, że wiele nie straciła, a nawet, że była szczęśliwsza nie wiedząc o jej istnieniu. Rozbiły się o jakieś jebane góry pokryte lodem, jak okiem sięgnąć nic tylko śnieg, a do tego szalejąca burza śnieżna. Jak już koniecznie trzeba było się rozbić, to dlaczego nie w jakimś neutrralnym miejscu pod względem warunków, bo o tropikach to nawet nie marzyła. Nie było tutaj nic poza nimi i lodowym pustkowiem, co można było zobaczyć na pierwszy rzut oka. W trakcie rekonesansu na zewnątrz, na szczęście z jednej strony zobaczyli jaskinię, bez żadnej przystępnej drogi dostępu.
-Prawdziwie urokliwe miejsce. - rzuciła w odpowiedzi na zdawkowe zdanie wypowiedziane przez rudowłosą. Prawdopodobnie to, że nie było w zasięgu wzroku nikogo innego miało w takim razie bardziej działać na ich korzyść a nie szkodę. Kiedy już obydwie kobiety, które miały zbierać rzeczy wewnątrz stały bezpiecznie na ziemi, a statek zatonął, co zgodnie z wcześniejszymi odczytami, które Luna zdąrzyła zrobić nie było aż tak zaskakujące, kobieta dołączyła się do przeglądania rzeczy, które udało się uratować z promu. Nie było tego dużo, co gorsza mogły liczyć tylko na te kilka przedmiotów i siebie. Luna niezbyt lubiła sytuacje, gdzie musiała polegać na kimkolwiek innym choćby w najmniejszym stopniu, zazwyczaj wolała radzić sobie sama, i dobrze jej to wychodziło.
Trzeba przyznać, że rzeczy, które zabrały były chyba najlepsze jakie można było zabrać mając tylko chwilę, jedzenie, picie, schronienie i coś do zapewnienia ciepła, to chyba podstawowe potrzeby w ich sytuacji.
-Czekan jest Twój jeśli o mnie chodzi. odpowiedziała rudowłosej dając do zrozumienia, że moce biotyczne nie są jej obce. Przeniosła spojrzenie na asari.
-Chyba lepiej jak się przebierzesz od razu, lepiej rozwiązywać jeden problem po kolei niż żeby nałożyły się dwa i zaczęłabyś odczuwać efekty wychłodzenia w trakcie schodzenia. rzuciła w formie porady, znając życie jak dwa problemy się na siebie nałożą to nic dobrego z tego nie wyniknie. Skinęła głową, gotowa by zejść stąd jak najszybciej i dostać się do jakiejkolwiek osłony przed smagającym wiatrem.
Nie znam się zupełnie na wspinaczce, jak dla mnie możesz schodzić pierwsza i mieć czekan, chyba, że ktoś ma inne zdanie. odparła, nie do końca będąc pewną jaka kolejność będzie najwłaściwsza. Tak czy inaczej nie było wyjścia i trzeba było schodzić na dół.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

15 sty 2022, o 21:27

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

15 sty 2022, o 21:45

Po topornym aczkolwiek dość produktywnym szabrze i rozdzieleniu odpowiednio między sobą poszczególnych rzeczy, mogły przystąpić do dalszej części planu przetrwania. O ile pancerze zapewniały względną izolację o tyle wiatr już był bardziej problematyczny. Nie należało się zatem dziwić Tori, że ta zapragnęła jak najprędzej pozbyć się mokrych ubrań i przebrać w pancerz. Na szybko wyciągnięte z pakunku płachty namiotu ustawiły w prowizoryczny parawan, którym zamiatało na lewo i prawo przy każdym podmuchu. Te'eria znajdująca się w środku miała spory problem z przemarzającymi dłońmi, które nijak nie chciały chwycić czy to guzików, zamków czy klamr. Po zdjęciu ubrania było jeszcze gorzej, a dodatkowo zaplątujący się materiał z namiotu nie ułatwiał tej czynności.
Po chwili zdającej się trwać całą wieczność, asari wreszcie stanęła w pełnym rynsztunku przed resztą, można było zatem schować namiot z powrotem i przygotować się do wejścia do jaskini. Podchodząc do wejścia do zagłębienia bez wszelkiej wątpliwości mogły stwierdzić, że zarówno lina jak i czekan nie będą im w tym momencie potrzebne. Dziura w ścianie szerokości mniej więcej dziesięciu metrów łagodnie opadała w dół. Była szeroka u wejścia i delikatnie zwężała się ku końcowi niknąć w ciemności. Śnieg był nawiany do środka jedynie na kilka kroków głąb. Dalej jaskinia była wciąż zimna, ale przynajmniej sucha i osłaniająca przed mocnymi podmuchami wiatru. W środku zdawało się być bezpiecznie, co mogły stwierdzić po pierwszym, szybkim rekonesansie. Skalne ściany były przeorane pęknięciami, gdzieniegdzie wystawały stalaktyty i stalagmity w środku było cicho i spokojnie. Przeczesując sporej wielkości pomieszczenie kończące się odnogą idącą dalej w głąb ewidentnie przekształcającą się w coś na kształt tunelu mogły zauważyć, że po lewej stronie przy jego wejściu leżą zwęglone resztki. Zupełnie jakby kilka dni temu ktoś tutaj palił ognisko. Wyżej na ścianie widać było narysowane kilka kresek. Najpierw pięć przekreślonych, potem znów pięć przekreślonych i na koniec trzy, ale tym razem bez przekreślenia. Kreski były namalowane węglem, co nie było zbyt trudne do odgadnięcia.
Ciszę przerwało kichnięcie. Napięcie, które zostało przerwane nagłym odgłosem, wyraźnie wydobytym z Tori sprawiło, że cała reszta podskoczyła. Asari kichęła raz, potem kolejny i jeszcze raz. Mogła poczuć jak po całym jej ciele przebiega dreszcz. Nie było to przyjemne uczucie, kręciło ją w nosie a w oczach stanęły jej łzy.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

16 sty 2022, o 12:05

Na sugestię rudowłosej Jaana po chwili wahania wzruszyła ramionami i odpięła dopiero co przypięty czekan, podając go kobiecie bez słowa. Jej sugestia faktycznie miała sens. Biotycy mieli większe szanse poradzić sobie w razie jakiegoś wypadku - nie-biotyk mógł co najwyżej liczyć na szczęście i własny sprzęt. Skoro więc jasnym stało się, że tylko ruda biotyką się nie posługuje, Jaana odstąpiła narzędzie, bez większego bólu godząc się z propozycją kobiety.
Gdy Tori przebierała się, nastolatka podążyła wzrokiem w kierunku wskazywanym przez rudowłosą. Jaskinia, w porządku. To był jakiś punkt zaczepienia. Nie ulegało wątpliwości, że potrzebowały schronienia, a naturalna grota zapewniłaby im przynajmniej jakąś ochronę od wiatru. Nawet, gdyby trzeba było się trochę powspinać, warto było spróbować. Jasnym było, że skoro straciły prom i nie zbudują sobie żadnego schronienia same - bo niby z czego? - musiały skorzystać z tego, co oferowała im sama planeta.
Jak się okazało, wspinaczka nie była jednak konieczna - przynajmniej nie na ten moment. Przepuszczając rudowłosą przodem - gdyby ta chciała wziąć na siebie funkcję ich tymczasowego przewodnika, lidera, czy jakkolwiek by to zwał - sama ruszyła w ślad za nią. Nie zastanawiała się specjalnie czy powinny iść w jakiejś określonej kolejności - czy któraś bardziej nadawała się do potencjalnego osłaniania im tyłów, a któraś może wymagałaby lepszej ochrony. Póki co, w zasięgu wzroku nie było żadnego przeciwnika i choć myślenie, że skoro nic nie widzi, to wroga nie ma, było zapewne bardzo naiwne - Jaana nie drążyła wszystkich możliwych wariantów i czyhających na nie zagrożeń. Może nic ich nie zeżre już w pierwszych minutach, co?
Po dotarciu do jaskini okazało się, że ta nie była zła. Nie było w niej ciepło, ale przynajmniej względnie sucho i wiatr nie pizgał tak ze wszystkich stron. No i, dodatkowo...
- Ktoś tu był - stwierdziła, nie kryjąc zdumienia, gdy jej wzrok padł na resztki ogniska i kreski wymalowane na ścianie. - Ktoś tu obozował przez... 13 dni - dodała z wahaniem, uznając, że przecież o tym musiały świadczyć te bazgroły. To było odliczanie. Pilnowanie mijających dni, by zupełnie nie oszaleć na tym pustkowiu.
Ostrożnie ruszyła w głąb jaskini, zbliżając się do tunelu. Jeśli ktoś tu był - w dodatku całkiem niedawno, dwa tygodnie to przecież nie aż tak dużo - to może coś po sobie zostawił. Jakieś inne ślady, albo... No, w ostateczności zwłoki. Cokolwiek, co dostarczyłoby im jakichś informacji, może jakiejś podpowiedzi, jak zwiększyć swoje szanse na przetrwanie - i ratunek?
Rozglądając się czujnie, drgnęła lekko, słysząc za sobą kichnięcie. Zmarszczyła brwi, zerkając na Tori. Jeszcze tego było im trzeba - przeziębienia. Niby niemal pewne, że w takich warunkach muszą zacząć chorować, ale żeby tak już, od razu?
- Powinnyśmy się ogrzać - rzuciła, stwierdzając oczywistość. - Mogłybyśmy rozpalić ogień, gdyby tylko... - Skrzywiła się lekko. - Gdyby tylko było czym - dodała ciszej. Nie wzięła zapalniczki i jak z tym może by sobie jakoś poradziły, to nie miały też podpałki. Odruchowo zerknęła w kierunku pozostałości po ognisku, chcąc się utwierdzić, że na pewno nie da się ich wykorzystać. Bo gdyby się dało, to zawsze byłaby jakaś korzyść - jakiś element, nad którym mogłyby kombinować.
- Okryj się chociaż kocem, co? - rzuciła do asari, gryząc się w język odpowiednio wcześnie, by nie zwrócić uwagi, że przebieranie się na mrozie nie było chyba najrozsądniejszym pomysłem. Wytykanie sobie potencjalnych błędów i potknięć nie miało teraz najmniejszego sensu. Tori zmarzła - stało się. Może i ubrała się dzięki temu w pancerz, ale i ten nie ustabilizuje jej temperatury tak szybko, szczególnie na nieosłoniętych częściach ciała. Opatulenie się kocem termicznym by przyspieszyć nagrzewanie pewnie by nie zaszkodziło.
Ostatecznie kontynuowała swój mały rekonesans. Jeśli miały tu zostać - a pewnie warto było przynajmniej to rozważyć, bo skoro ktoś inny przetrwał tu kilkanaście dni, to i im na początek to miejsce wystarczyło - dobrze było wiedzieć, czy w grocie nie kryją się jakieś niesympatyczne niespodzianki.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

17 sty 2022, o 19:26

Nie spodziewała się tego, że jaskinia będzie tak... osiągalna. Przywykła już do tego, że Gellix atakował ją jedną przeszkodą, która goniła drugą, a jej druga runda na planecie zaczęła się dość mało pozytywnie. Mimo wszystko, zaakceptowała to małe zwycięstwo, ostrożnie wsuwając się do środka osłaniającej przed wiatrem jamy.
Czy była ciepła? Ni chuja. Ale przynajmniej zmniejszały swoje ryzyko śmierci o kilka procent, przynajmniej w najbliższym czasie,
- Zgaduję, że po trzynastu dniach skończyło mu się jedzenie, opał albo cierpliwość i poszedł tam - wskazała na tunel, jedyne inne wyjście z jaskini. Jaana miała rację - kreski narysowane węglem na ścianie były dość logiczne do zinterpretowania.
Szkoda tylko, że tego węgla nigdzie nie zostawił w worku, żeby mogli sobie zrobić ognisko. Hawk może i nie dbała o komfort innych w tym momencie, ale wiedziała, że jeśli którakolwiek z nich zachoruje, lub straci przytomność, to wszystkie będą miały o jedną parę rąk mniej do pracy.
- Skądś musiał wziąć opał - zasugerowała, kucając nad paleniskiem gdy Jaana sprawdzała resztę jaskini. - Jeśli znajdziemy coś, co można podpalić, mamy soczewkę do latarki.
To była chyba najbezpieczniejsza opcja. W międzyczasie, podała lekarce koc termiczny, który wcześniej niosła, żeby ta przestała się tak trząść.
- Sprawdźmy jaskinię i zróbmy tu obozowisko, jeśli jest bezpiecznie. Przynajmniej nie wieje - westchnęła, rozglądając się dookoła. Nie uśmiechało jej się wyjście na zewnątrz, ale tunel też nie wyglądał zbyt bezpiecznie na pierwszy rzut oka. - Mogę z kimś drugim dla ubezpieczenia poszukać czegoś w tym tunelu dalej. Może znajdziemy zwłoki i coś przydatnego - wzruszyła ramionami, wreszcie sięgając pamięcią do wydarzenia poprzedniego.
Wyciągnęła artefakt z Gellix z kieszeni, przyglądając mu się ostrożnie. Aktywowała nawet latarkę usiłując dojrzeć coś nowego, co mogło się na nim pojawić, a czego wcześniej nie widziała.
- To artefakt, który zdobyłam wcześniej na tej planecie - poinformowała resztę, pokazując im przedmiot, ale się nim nie dzieląc. Mogła im go podać, może ktoś jeszcze wiedział, co można było z nim zrobić, ale pilnowała, by na końcu wrócił do niej.
Wciąż uparcie wybiegała w przyszłość do spotkania z potencjalnym nabywcą, na które leciała gdy wszystko się wokół nich rozjebało. Przetrwanie było ważne - ale nie wiele ważniejsze niż kredyty.
W końcu co to za życie, gdy ich nie było?
- Zawibrował gdy prom trafił szlag i tu wylądowaliśmy. Może wskaże nam kierunek, albo, nie wiem, kurwa, zrobimy z niego ognisko - mruknęła pod nosem, podstawiając go w stronę Luny. - Ty jesteś chyba technikiem, nie? Potrafisz go zeskanować?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 188
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

17 sty 2022, o 23:23

Po tym wszystkim co wydarzyło się odkąd wylądowały wbrew swojej woli na tej planecie, ciężko było spodziewać się jakiejkolwiek pozytywnej rzeczy, Luna w głowie już układała sobie wizję schodzenia w dół jaskini za pomoca liny, z kamykami osuwającymi się jej na głowę. Tymczasem nic takiego nie miało mieć miejsca, wejście do jaskini okazało się być zaskakująco proste. Niewielki, lecz ważny podarunek od losu w obecnej sytuacji. Łatwo dostępna ochrona przed wiatrem znaczyła teraz bardzo dużo.
Luna obrzuciła wzrokiem pozostałości bardzo prowizorycznego obozowiska, które zostawił za sobą poprzedni lokator tego miejsca.
-Wygląda na to, że albo ktoś go stąd zabrał, albo ktokolwiek tu był poszedł dalej. Tyle dni to sporo czasu co by nie mówić. zauważyła, skoro nie było widać wokół szkieletu, jeśli zmarłyby tutaj z wyziębienia lub głodu, ani krwi lub porozrzucanych kości, jeśli coś mieszkające potencjalnie głębiej w jaskinii by go zaatakowało lub zjadło.
Kichnięcie Tori na pewno nie było dobrym znakiem, ale w swojej sytuacji musiała się przebrać, Luna nie widziała innej możliwości, teraz będzie jej łatwiej się ogrzać, szczególnie od momentu kiedy podano jej koc termiczny. Jakakolwiek niedyspozycja, którejkolwiek z nich jedynie zmniejsza szanse przeżycia ich wszystkich, dopóki więc nie są w sytuacji, że trzeba rozważać zjedzenie siebie nawzajem, lepiej pilnować, by nikt nie osłabł, a już na pewno nie tak od razu.
Luna pokiwała głową, miejsce, przynajmniej na pierwszy rzut oka nadawało się na obozowisko w obecnych warunkach.
-Pójdę z Tobą. rzuciła na słowa rudowłosej. Chciała samodzielnie upewnić się, że ta jaskinia to naprawdę dobry wybór. Zresztą chyba teraz ich kolej, żeby wybrać się na polowanie na potencjalnie przydatne przedmioty jak węgiel.
Zaciekawiona Luna przyjęła do rąk zagadkowy przedmiot i zaczęła mu się uważnie przyglądać, a na dźwięk słowa 'artefakt' zaczęła przeczesywać swoją pamięć i wiedzę, którą można określić jako okultystyczną, czy ten przedmiot pasował do jakiegokolwiek opisu.
Luna westchnęła i pokręciła głową.
-Niestety, zeskanować, nie za bardzo, prędzej stopić jeśli będzie taka potrzeba. niestety, przynajmniej w tej sytuacji niestety, Luna była bardziej ukierunkowana w kierunku ofensywnym niż skanowanie. Ale kto wie, może w trakcie lektury swoich książek natknęła się na coś, co powiedziałoby jej coś więcej o tym artefakcie. Po dłuższych oględzinach oddała przedmiot rudowłosej. Ciekawy przedmiot, który może pomóc przynajmniej w oderwaniu myśli od ich obecnej sytuacji. Całkiem ciekawa zagadka.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

18 sty 2022, o 17:52

Przebieranie się w pancerz na mrozie i przy lodowatym wietrze nie należało do przyjemności i nie było łatwe - mimo, że starała się to zrobić tak szybko, jak tylko mogła, a jej towarzyszki próbowały ją osłonić od wiatru płachtą namiotu zanim uporała się ze wszystkim jej ręce były zlodowaciałe, a ona sama przemarznięta do szpiku kości. Pancerz zapewniał jednak jaką-taką izolację przed kąsającym zimnem, więc gdy w końcu, po przeciągającej się szamotaninie z opornymi elementami pancerza i własnymi odmawiającymi współpracy rękoma udało się jej dociągnąć wszystkie uszczelnienia i dopiąć klamry, odetchnęła z ulgą i była gotowa na podbój Gelix licząc na to, że ruch i odrobina wysiłku rozgrzeją jej przemarznięte kończyny. Ruszyła za pozostałymi w kierunku odkrytej przez rudowłosą i jej towarzyszkę jaskini, która kusząco zapraszała ciemniejącym wylotem obiecując schronienie przed niesprzyjającą aurą planety i wkrótce już wszystkie wchodziły do wnętrza, rozglądając się wokół.

Trzynaście kresek na ścianie i wygasłe ognisko nie były budującym znaleziskiem - ktoś spędził tu niemal dwa tygodnie, siedząc w tej samej grocie która mogła stać się ich tymczasowym schronieniem po to by... No właśnie. Nie było ciała, na skalnym podłożu nie było żadnych śladów które mogły sugerować, że ich poprzednik - kimkolwiek był - zginął tu lub się uratował.

- Ktokolwiek to był, z pewnością wyszedł z jaskinii o własnych siłach - odezwała się - Nie widać zwłok, nie ma również żadnych... bagaży, torby, rzeczy osobistych. Ani opału. A jeżeli był w stanie codziennie rysować kreskę znaczyło to, że opału miał sporo. Opału i być może żywności... A ponieważ nie sądzę, że przyniósł go ze sobą, zapewne znalazł coś w okolicy. Choć z drugiej strony nic tutaj nie ma, żadnych pustych konserw, resztek jakiegoś zwierzęcia...

Jej wywód przerwało niespodziewanie kichnięcie. “Tego tylko brakowało...” - pomyślała. Przemoczone lodowatą wodą ubranie i ogólne wychłodzenie organizmu zaczynało dawać beznadziejne efekty. Jeżeli faktycznie złapie ją tutaj choróbsko, będzie miała mizerne szanse na przetrwanie do czasu przybycia ratowników albo jakiejkolwiek pomocy. Spojrzała na trzynaście węglowych kresek na ścianie i zadrżała, uświadamiając sobie, że z mizernymi zapasami które udało się jej i Jaanie wydostać z promu praktycznie żadna z nich nie ma szansy wytrzymać tutaj aż tak długo. Z wdzięcznością przyjęła termiczny koc kiwając w podzięce głową i zawinęła się w srebrzystą folię, rozglądając się jednak wokół. Tutaj przynajmniej nie grozi im wiatr ani śnieg, jeżeli uda się znaleźć cokolwiek palnego, będą mogły się rozgrzać i zastanowić, co robić dalej. Przydałoby się także dokładnie przyjrzeć temu, co udało się uratować ze statku i sprawdzić, czym dysponują.

Wyciągnięcie przez rudowłosą artefaktu sprawiło, że wszyscy się nim w mniejszym lub większym stopniu zainteresowali. Tori wyciągnęła szyję, by przyjrzeć mu się dokładniej, ale ani sam kształt, ani wygląd nic jej nie mówił.

- Czym on jest? Ten artefakt? Znasz jego zastosowanie czy przeznaczenie? Czy to po prostu jakieś dzieło sztuki czy... bo ja wiem? Odzoba?

Podeszła do ściany z węglowymi kreskami i dotknęła delikatnie jednej z linii. Jak stare mogły to być znaki? Jak dawno temu ten nieznajomy ktoś siedział tu przy ognisku i w jakim celu? Czy też czekał na ratunek? A może czekał, aż zagoi się doznany uraz lub aż poprawi się pogoda by ruszyć dalej?

- Sprawdzenie tego tunelu to niezły pomysł. Wy dwie... Przepraszam, czy mogę znać wasze imiona? Ja jestem Tori, to jest Jaana... - wskazała na dziewczynę, po czym znów odwróciła się do pozostałych kobiet i odczekała chwilę licząc, że te się również przedstawią - Będzie łatwiej się do siebie zwracać. A co do zwiadu, sądzę, że dobrze by było się rozdzielić. Wy dwie idźcie sprawdzić, czy coś uda wam się znaleźć głębiej w jaskini. My poszperamy tutaj, może cokolwiek odkryjemy.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

20 sty 2022, o 00:07

Artefakt który pokazała im Hawk nikomu nie wydał się znajomy. Było to coś na kształt równo wyciętego diamentu o bardzo regularnych kształtach, jednak było całe czarne i matowe. Po wstępnych oględzinach zdecydowanie mogła stwierdzić że było wykonane z tytanu.
Gellix nie było planetą zachęcającą do wycieczek krajoznawczych jak i służbowych. Doskonale przekonała się o tym Hawk będąc tutaj już kilka lat temu, tak więc chodząc w dół tunelu w jej umyśle pojawiały się obrazy sprzed lat. Każda skała wydawała się znajoma, każdy szelest zdawał się być podobny do tego, który towarzyszył jej schodząc w tunele wcześniej. Gdyby nie fakt że towarzyszyła jej Luna praktycznie wszystko byłoby identyczne. Tak naprawdę brakowało tylko ogromnej larwy dziwnego stworzenia podobnego do ćmy, wspinającego się po ścianie swoim strasznymi pazurami.
Tymczasem jednak nic podobnego się nie zdarzyło, w związku z tym obie kobiety rozglądając się na boki szły coraz głębiej. Póki co zdawały się nie zauważać żadnych śladów obecności czy to poprzedniego lokatora jaskini czy też czegokolwiek innego. Schodząc coraz niżej w głąb tunelu Hawk mogła poczuć w kieszeni jak artefakty co jakiś czas wibruje.
Zejście było proste. Nie było zbyt strome, a podłoże pod spodem nie było śliskie, w związku z tym stąpały pewnie przed siebie. Niemniej jednak nie znalazły po drodze żadnych śladów życia i też niczego co nadawałoby się na opał. Być może gdyby zabrały coś drewnianego ze swojego statku byłoby mi teraz łatwiej. Tunel przed nimi coraz bardziej opadał w dół, robił się coraz bardziej stromy i kiedy już miały wracać zorientowały się że przed nimi znajduje się pusta przestrzeń. Coś na kształt ogromnej sali. Hawk już wcześniej widziała coś podobnego. Oświetlając sobie drogę latarkami z omni-klucza dotarły do czegoś na kształt olbrzymiego głazu. Był na tyle wysoki że spokojnie zrównywał się z nimi głowami. Po bliższym przyjrzeniu się jednak zorientowały się, że nie głaz ani nie żaden kamień. Było to martwe, ćmopodobne stworzenie dokładnie takie samo, jakie rudowłosa kojarzyła z podobnych tuneli. Było nieżywe od co najmniej kilkudziesięciu dni. Jedyne co powinno się rzucić w oczy był fakt, że stworzenie jak na rozmiary z którymi Jeanette się spotykała była dość małe. Na pierwszy rzut oka nie było widać żadnych obrażeń, ani innych podobnych rzeczy które mogły wskazywać na przyczynę śmierci larwy. Obchodząc truchło dookoła dopiero po przeciwnej stronie, gdzieś mniej więcej na wysokości głowy stworzenia, znalazły wbite dwie drewniane włócznie. Broń sprzed wieków była wbita w taki sposób, że oba groty przechodziły przez rdzeń kręgowy stworzenia. Nieco niżej na wysokości czegoś co powinno stanowić brzuch wylewały się ze środka śmierdzące wnętrzności. Gdyby nie fakt że było dosyć zimno prawdopodobnie poczułyby ten swąd już wcześniej. Wyglądało na to że ktoś wyciął część mięsa z poczwary.
Po przeciwnej stronie od miejsca, z którego przyszły znajdowała się następna część korytarza zwężająca się w kolejny tunel.
Tymczasem pozostające na górze Tori i Jaana sprawdzały jaskinie krok po kroku. Poza oznakami obecności kogoś w postaci kresek na ścianie i niedopalonego ogniska z pewnością mogły stwierdzić, że część z drewna nadaje się do ponownego wykorzystania. Być może nie stanowiło to zbyt dużego zapasu ale wciąż dawało nadzieję na przynajmniej częściowe ogrzanie się. W szczególności bardzo było to potrzebne Tori ze względu na to, że czuła się coraz gorzej pomimo posiadania koca termicznego. Dzięki temu było jej już ciepło, ale nie mogła się wyzbyć nieprzyjemnego otumanienia z głowy. Tak więc pociągając nosem co kilka kroków sprawdzała przeciwną stronę jaskini. Nie natrafiły to jednak poza tym na nic sensownego.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ostatnio zmieniony 20 sty 2022, o 21:54 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 1 raz.
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

20 sty 2022, o 15:32

Nie miała nic przeciwko takiemu podziałowi ról, nie protestowała więc, gdy rudowłosa wraz z biotyczką uczyniły z siebie oddział zwiadowczy, pozostawiając ją w towarzystwie Tori do rozejrzenia się w jaskini. Podobnie jak pozostałe kobiety, poświęciła też chwilę na przyjrzenie się dziwnemu artefaktowi wyciągniętymi przez czerwonowłosą, nie poznawała go jednak. Nie było to jednak nic dziwnego - Jaana w ogóle nie widziała w swoim życiu zbyt wiele, jeśli wykluczyć sterylne korytarze laboratoriów Cerberusa.
Tak czy inaczej, gdy rozeszły się potem do swoich zadań, Ritavuori z westchnieniem ulgi powitała fakt, że część drewna nadaje się jeszcze do wykorzystania. Nie było go dużo, ale na początek zawsze lepiej mieć chociaż tyle niż zupełnie nic. Gdyby jeszcze...
Zmarszczyła brwi. Jeśli ktoś tu obozował, to musiał czymś rozpalić ten ogień. Może nie zapalniczkę - tę raczej już by znalazły, gdyby tu leżała, ale może chociaż jakiś okruch krzemienia? Jaana nie miała pojęcia czy krzemień w ogóle na tej planecie istnieje, bo też w żaden sposób nie znała się na geologii, więc jej poszukiwania były raczej podpowiadane przez instynkt. Szczątkowa wiedza podsuwała, że można rozpalić ogień właśnie krzemieniem, więc odruchowo zaczęła się za nim rozglądać.
Potem pomyślała o czymś jeszcze.
- Mamy soczewkę laserową na omni-klucz - zaczęła powoli, gdy znów znalazły się z Tori obok siebie. - Gdybyśmy ją nałożyły, może udałoby się rozpalić ogień? Laser sobie chyba z tym poradzi, nie? - zapytała z wahaniem. Nie lubiła przyznawać się do braków choćby elementarnej wiedzy i do tego, że może powypowiadać się na temat upraw pastewnych, ale niekoniecznie podstaw fizyki czy chemii. Wiedziała, jak działa broń, ale dlaczego? Jakie reguły definiują użyteczność pistoletu czy karabinu? Tego nikt jej nigdy nie nauczył. Była dzieciakiem ze wsi, wychowywaną w kolonii rolniczej, a potem - niewolniczką i eksperymentem. Wiedza teoretyczna nie była jej jakoś specjalnie potrzebna - przynajmniej zdaniem wszystkich dorosłych, których spotykała do czasu dostania się na Kuguara. Teraz jej załoga nie miała problemu z uczeniem jej tego, co sami potrafili, nie da się jednak w ciągu kilku czy kilkunastu miesięcy nadrobić takich luk.
Tak czy inaczej, Jaana gotowa była spróbować. Gromadząc nadające się jeszcze drewno w jednym miejscu, zerknęła na Tori i gdyby ta nie miała nic przeciwko, Ritavuori sięgnęłaby po soczewkę i z jej użyciem spróbowałaby rozniecić ogień - licząc przy tym na to, że nie poparzy sobie palców.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

20 sty 2022, o 15:58

Nie miała pojęcia, gdzie prowadzi ta jaskinia, ale szczerze liczyła, że nie było to kolejne leżę jakich potworów. Nie wiedziała co było gorsze - powrót ćmopodobnych drapieżników, czy powrót więźniów, którym pomogła się ich pozbyć. Oba typy były równie paskudne i oba wymagały strzału z karabinu.
- Hawk - odrzuciła na odchodnym, nie chcąc się na ten temat zbyt mocno rozwodzić. Wiedziała, że jej reputacja zwykle docierała do dziwnych miejsc, ale liczyła, że Gellix jest wystarczająco od tych miejsc odsunięte, by żadna z trójki kobiet jej nie rozpoznawała. Wiedziała, że nie wzbudzą wzajemnie swojego wspólnego zaufania, nie musiały się też nawet lubić, ale póki znajdowały się w tej pieprzonej dziurze, współpraca wydawała się jedyną opcją na dokonanie czegoś sensownego.
Cieszyła się, że chociaż komunikacja działała - przynajmniej na krótkim zasięgu. Z ciekawością przyglądała się artefaktowi, gdy ten wibrował co jakiś czas. Wydawało jej się, że może wskazuje jej kierunek - nie było to poparte absolutnie niczym, poza własnym przeczuciem, ale przynajmniej dawało jej jakąś teorię. Sprawdzała więc, idąc, czy przypadkiem nie zaczyna wibrować w krótszych interwałach lub dłuższych w zależności od tego, w którą stronę się kierowała.
Widok, który zastały, nie był tym, czego się spodziewała. Odruchowo sięgnęła do swojego karabinu dostrzegając wielkie cielsko, ale uspokoiła się dostrzegając, że było martwe. Najprawdopodobniej od dłuższego czasu. Przyświeciła sobie latarką, podchodząc bliżej, ale zachowując bezpieczny dystans.
Kurwa, teraz to będzie musiała streszczać wszystko jak w słabym filmie.
- Ten artefakt wibruję, gdy idę. Wydaje mi się, że może wskazywać kierunek, ale nie mam pewności - zaczęła, zarówno do nieznajomej obok, jak i pozostałej dwójki przez jej omni-klucz. Szturchnęła cielsko butem, w dość prymitywny sposób upewniając się, że jest martwe - może i wyglądało, jakby było, ale nie ufała w tym miejscu własnemu, pieprzonemu cieniowi. - Problem w tym, że poprzednio leżał bezpośrednio pod legowiskiem lokalnej fauny, która jest w cholerę nieprzyjemna w obyciu.
Wyciągnęła z kieszeni znów artefakt i, z braku laku, przysunęła go nieco do stwora, sprawdzając, czy wywołuje jakąś reakcję.
- I nie, żeby coś, ale właśnie patrzymy na martwego przedstawiciela tej fauny. Myślałam, że wyginęły. Królową-matkę im zabiłam, czy coś. Ten jakiś mniejszy niż zapamiętałam - mruknęła, zerkając na wbity w jego rdzeń kręgowy oręż. - Zabito go dwoma... dzidami. Wycięli też z niego mięso, więc hej, jeśli znajdziemy jakiegoś żywego, to może będziemy mieli co żreć.
Nie potrafiła wyzbyć się ironii. Ostatnio, gdy je widziała, nigdy nie pomyślałaby, że potencjalnie staną się źródłem białka.
- Wygląda, jakby był nieżywy od dłuższego czasu. Może mięso się zakonserwowało w tej temperaturze, ale trochę wali. Ja się na tym nie znam, nie wiem, czy to bezpieczne do żarcia. Możecie tutaj zejść, jest bezpiecznie, ale tunel idzie dalej - zasugerowała, rozglądając się dookoła. Trzymanie broni przy sobie na śliskim, stromym terenie było słabą opcją, więc trzymała się swojego czekana. Ale dwie dzidy dały jej jakiś pomysł.
Podeszła bliżej i, jeśli nic nie wyglądało na niepokojące, spróbowała wyszarpnąć broń z rdzenia kręgowego stworzenia.
- Powinniśmy zabrać te dzidy. Możemy wbić je w lód, może przywiązać do liny i zrobić z nich oszczep. Przydadzą się - wzruszyła ramionami. W ich obecnej sytuacji, wszystko mogło się przydać.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

20 sty 2022, o 18:59

Kolejne kichnięcie sprawiło, że Tori aż zmarszczyła brwi w złości na siebie samą. Niewiele mogła w tej sytuacji zrobić oprócz próby ogrzania się, dlatego nawet nie próbowała ściągnąć z siebie termicznego koca i licząc, że to tylko przejściowa niedyspozycja i że wkrótce ustąpi. Przetrząsając jaskinię i zaglądając w każdy jej zakamarek z każdą upływającą minutą zaczynała sobie coraz bardziej zdawać sprawę z beznadziejnego położenia, w jakim się znalazły. Jaskinia była darem od losu chroniąc ich przed wiatrem i śniegiem, jednak bez jakichkolwiek praktycznie zapasów nie będą w stanie zatrzymać się tu na dłużej i czekać na pomoc. O ile kobiety, które poszły zbadać tunel nie odnajdą czgoś, co mogło zapewnić im byt, będą musiały ruszyć dalej. Nie miały nawet pewności czy wezwanie alarmowe zostało odebrane zanim prom pogrążył się w wodzie, z drugiej strony nawet jeśli tak, oddalanie się od miejsca katastrofy nie było mądrym posunięciem. Chyba, że gdzieś znajdą hangar ze statkiem, którym opuszczą planetę.

Widząc, że Jaana także nie znalazła niczego usiadła ciężko koło wygasłego ogniska starając się wymyślić jakikolwiek genialny pomysł który pomógłby im wykaraskać się z tych kłopotów, ale miała problem ze skupieniem myśli. Zresztą, co tu było do wymyślania? Były w ciemnej... jaskini. I tylko od nich zależało, czy dopisze im szczęście i dadzą radę przeżyć. Z apatią przypatrywała się Jaanie jak ta segreguje resztki drewna w palenisku i skinęła ku niej głową na pytanie o tą dziwną soczewkę zabraną z promu.

- Spróbuj - mruknęła, podając dziewczynie urządzenie - Nawet nie mam pojęcia do czego to coś miało oryginalnie służyć. Wygląda na jakąś samoróbkę... ale może zadziała. Albo przepali to drewno albo faktycznie uda się rozpalić ogień, tylko, że tego drewna na długo nie starczy. Może lepiej poczekać, aż reszta wróci i rozpalić jak będziemy przygotowywać posiłek?

Gdy jej omni odezwało się, w pierwszej chwili już chciała wstać, myśląc, że ktoś ich odnalazł, dopiero później rozpoznała głos Hawk. Wsłuchiwała się w jej słowa opisujące schodzenie w dół tunelu i znalezionych szczątków jakiegoś zwierzęcia, które od biedy mogłoby nadać się do zjedzenia. Na samą myśl o jedzeniu martwego od nie wiadomo kiedy insekta Tori aż skrzywiła się z obrzydzeniem, ale zdawała sobie sprawę z faktu że po paru dniach głodówki nawet taki przerośnięty insekt będzie niezłą zdobyczą.

- W jaskinii nie znalazłyśmy nic więcej, choć Jaanie udało się zebrać resztę drewna z ogniska. - odezwała się po chwili ciszy - Poza tym nie ma tu żadnych pozostałości po poprzednim lokatorze czy lokatorach. Musimy podjąć decyzję, czy robimy z niej bazę wypadową korzystając z bliskości miejsca katastrofy i licząc że nas ktoś tutaj łatwiej znajdzie czy idziemy tymi tunelami i zdajemy się na łut szczęścia?
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 188
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

21 sty 2022, o 07:17

-Luna.Encantada rzuciła tuż przed tym zanim się nie rozdzieliły. Znajomość imion to bądź co bądź praktyczny pomysł i w przeciwieństwie do 'ej ty', zawsze wiadomo, do kogo się zwracasz.
Krok za krokime podążała z Hawk w głąb jaskini roglądając się na boki. Fakt, że niczego nie znalazły mógł mieć zarówno dobre jak i złe strony. Złe były dosyć oczywiste, przydałoby się im coś do rozpalenia ogniska, tak samo jak i większa ilość jedzenia też by nie zaszkodziła. Z drugiej strony, fakt, że jak na razie nie pojawiło sie nic co chciałoby ich zjeść w jednym kawałku można było poczytać za sukces zwłaszcza kiedy wspomni sie słowa idącej obok Luny Hawk, o średnio przyjaznych warunkach panujących na tej planecie. Zejście przez zdecydowanie większą część czasu było proste, co pozwoliło im podążać przed siebie dosyć spory kawałek. Do momentu kiedy nie dotarły do całkiem sporej, jak na jaskinię, otwartej przestrzeni.
-Ciekawy artefakt, skoro ma taki związek z tą planetą. Zakładam, że gdzie indziej się tak nie zachowywał? Może wyjmij go, poza wibracjami, może jeszcze świeci czy coś? zapytała dosyć zaintrygowana zagadką tego artefaktu. Przeniosła spojrzenie na coś co wcale nie było głazem, tylko przedstawicielem lokalnej fauny, jak się okazało obrzydliwym robalem.
-Rzeczywiście miejscowa fauna nie wygląda na najprzyjemniejszą. Wolałabym nie spotkać tego większego. Miała nadzieję, że wydostaną się z tego miejsca zanim zmienią postrzeganie tego robala, z czegoś obrzydliwego, na jedyne źródło pożywienia, zanim zwrócą się w kierunku kanibalizmu.
Luna zabrała się za wyszarpanie drugiej dzidy, zdecydowanie one mogły się przydać.
-Albo jedna osoba radziła sobie dobrze z dzidami, albo były tutaj dwie osoby. Czy są tutaj jacyś lokalni mieszkańcy, któzy posługiwaliby się takimi cudami techniki zwyczajowo, na tyle na ile się orientujesz? zwróciła się z pytaniem do Hawk, która zapewne miała największą wiedzę na tej planecie z nich wszystkich. Jak tylko udało się wyjąć dzidę, podeszła w kierunku tunelu idącego w przeciwnym kierunku, z którego przyszyły i poświeciła latarką.
-Idziemy jeszcze kawałek, czy wracamy? sama wolałaby się upewnić, że dalej w ciemnościach nie czai się nic co mogłoby ich zaatakować, skoro tak prezentują się tutaj przedstawiciele lokalnej fauny.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Galaktyka”