W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

24 sty 2022, o 21:48

Wielkie cielsko zalegające w jaskini, w której stały było jedynym dziwnym znaleziskiem na jakie natrafiły. Nie było żadnych śladów tego, kto ewentualnie pozbawił poczwarę życia. Prymitywna broń na jaką natrafiły jednak świadczyła to tym, że ktoś prawdopodobnie tutaj był przed nimi. Stan zwłok wskazywał na to, że mogło minąć maksymalnie dwa tygodnie od śmierci stwora, co poniekąd pokrywało się z kreskami na ścianie, które narysował poprzedni lokator tego miejsca.
Zbliżając artefakt do truchła Hawk nie odnotowała żadnych anomalii, zwiększonych wibracji czy świecenia. Delikatną różnicę można było jedynie odczuć w momencie, kiedy rudowłosa skierowała się bliżej przeciwnej strony jaskini, gdzie tunel biegł dalej niżej i w głąb. Cokolwiek sygnalizował im artefakt, prawdopodobnie znajdowało się właśnie w tamtym kierunku.
Pochodząc bliżej martwej larwy aby wyjąć ze zwłok drewnianą broń, Luna zauważyła, że zarówno na jednej i na drugiej były wyryte w drzewie grawerunki. Jeden opatrzony literą C. drugi literą J. Włócznie były misternie zdobione, jakby do jakiegoś rytualnego obrzędu, na myśl przywodziły znaki plemienne czy coś, co łatwo można było z tym skojarzyć. Wyjmując broń zarówno Luna jak i Hawk mogły zauważyć, że groty na końcu drzewca były stalowe. Zupełnie jakby cofnęły się do epoki żelaza i miały teraz w rękach broń sprzed wieków. Włócznie były lekkie na tyle, że z powodzeniem mogły służyć jako broń miotana. Nie sposób było jednak pozostawić bez komentarza zdobień i rzemykowych opasek, którymi były zakończone. Drewniana część z powodzeniem mogła w najgorszym wypadku posłużyć jako część do dołożenia do ognia.

Zebrane na kupkę resztki drewna, wbrew wcześniejszym założeniom okazały się jednak całkiem sensownym stosikiem. Można było założyć, że ognia wystarczy im na godzinę, może dwie. W każdym razie z pewnością uda się ogrzać i chociaż trochę zapomnieć o szalejącym na zewnątrz wietrze. Wcześniej jednak należało je rozpalić, a że poza zabraną z pojazdu soczewką nie miały nic innego nie pozostawał im zbyt wielki wybór. Nałożenie soczewki na omni-klucz okazało się niezmiernie proste, urządzenie niemalże wskoczyło na miejsce spajając się z całą resztą w sensowny, aczkolwiek nieco nieporęczny i dość ekstrawagancki sposób. Jaana skierowała promień latarki, który przez soczewkę zmienił kolor na czerwony skupiając promienie w jednym miejscu, w stronę stosu z resztek drewna. Z początku nie działo się absolutnie nic i kiedy już praktycznie straciły zarówno nadzieję jak i cierpliwość, miejsce gdzie dziewczyna skupiała promień zaczęło się lekko dymić. Najpierw leniwie, spokojnie uchodziła z drewna pojedyncza smuga, a potem coś niespodziewanie strzeliło i pojawił się malutki płomień. Tori walcząca z kolejnymi kichnięciami, miała teraz ewentualną możliwość dmuchnięcia w płomień, tak, żeby ten jeszcze mocniej się rozpalił. Po kilku minutach mogły cieszyć się skromnym, aczkolwiek jakże pokrzepiającym ciepłem ognia.

Ciche dudnienie przerwało sielankę i radość z tymczasowego spokoju. Ze ścian delikatnie posypał piasek i resztki małych skał spadające na głowę zarówno Tori i Jaanie, które pozostawały w jaskini piętro wyżej jak i Hawk i Lunie będących niżej. Potem rozległ się dźwięk jakby ktoś przesuwał paznokciami po tablicy, mrożący krew w żyłach i powodujący nieprzyjemne uczucie w zębach. Dudnienie wezbrało na sile i Tori z Jaaną ku swojej rozpaczy zauważyły jak ściana śniegu zsuwa się nad wejsciem do jaskini lawiną białego puchu zakrywając ostatni wlot światła do środka, odcinając im tym samym drogę powrotną. Teraz, poza światłem z latarek i blaskiem małego ogniska nie posiadały innego źródła światła. W ścianie, naprzeciwko ogniska, które rozpaliły usłyszeć można było kolejne skrobanie, coraz głośniejsze, coraz bliższe. Jeśli skierowały tam swoje latarki, mogły zauważyć, że ściana drży jakby bardziej od pozostałych. Po chwili nastała cisza.
Łup, łup.
Uderzenia jakby ktoś walił ogromnym młotem po drugiej stronie.
ŁUP.
Posypały się skalne fragmenty a ściana pękła wzdłuż tworząc na sobie wymyślną mozaikę. Wreszcie pękła. Ze środka wylazła najpierw jedna łysa, ale jakby mająca potencjał na owłosienie noga, potem druga zakończona ostrymi pazurami. Nogi złapały się ściany i pomogły wysunąć się pokracznej głowie bez oczu zakończonej groteskowo mielącą paszczą przywodzącą na myśl larwę muchy. Cielsko wytoczyło się na środek z głuchym mlaśnięciem, wydając z siebie wżynający się w mózg pisk. Pisk ten usłyszała będąca niżej Hawk i doskonale wiedziała z czym to się wiąże. Stworzenie, na które padły światła latarek skuliło się i natychmiast nakryło miejsce, w którym powinny znajdować się oczy, paskudnymi odnóżami. Uderzyło cielskiem o ścianę, tak że zatrzęsła się cała jaskinia i odskoczyło w bok zdecydowanie zbyt szybko jak na swoje rozmiary.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

25 sty 2022, o 18:40

Udało się... Udało się? To znaczy, jasne, właśnie na to liczyła. Laserowa soczewka - jakkolwiek dziwnie mogła wyglądać nałożona na omni-klucz Jaany - była pierwszym, o czym dziewczyna pomyślała w kontekście rozpalania ognia. Laser to laser, nie ma chyba znaczenia, w jaki sposób został uzyskany, nie? Gdy jednak nic się nie działo, zaczęła wątpić. Niby założyła urządzenie prawidłowo, skierowała je na stos drewna i... Nic. Była gotowa się poddać, spróbować jakiegoś bardziej prymitywnego tarcia o siebie patykami, gdy zaczęło się dymić, a potem - nareszcie! - pojawiły się pierwsze płomienie. Nie wiedziała, że wstrzymywała oddech aż do chwili, gdy teraz wypuściła powietrze z wyraźną ulgą. Miały ogień. To był sukces, i to wcale nie taki mały.
W międzyczasie odezwał się omni-klucz Tori i Ritavuori przysłuchiwała się jednym uchem. Myśl o jedzeniu dziwnych stworzeń - które, zdaniem Hawk, powinny być, jakby, zdechnięte - nie była może najprzyjemniejsza, z drugiej strony jednak śmierć z głodu też nie wzbudzała entuzjazmu. Z dwojga złego Jaana była gotowa się przemóc i choćby spróbować niezbyt apetycznego mięsa - gdyby, oczywiście, jakieś znalazły.
Gdyby wiedziała, że myślenie życzeniowe nie zawsze popłaca, prawdopodobnie zawczasu powstrzymałaby bieg myśli.
- Mogłybyśmy zbadać tunele, ale... Mamy ogień - rzuciła niezdecydowana. - [color=#]Nie wiadomo, jak daleko w głąb ciągną się korytarze, co w nich żyje i czy przypadkiem nie wpakujemy się w jakiś kąt bez wyjścia. Poza tym...[/color]
Nie dane jej było dokończyć, bo najpierw osypał się śnieg - a potem zyskały towarzystwo.
Zerwała się na równe nogi, błyskawicznie zwracając się w kierunku dziwnego owada. Potraktowane światłem latarek, stworzenie skuliło się i...
- Oślep go - rzuciła bez wahania w kierunku Tori, jednocześnie uwalniając biotyczne smugi. Wiedziała, że asari, jako biotyczka, też z pewnością potrafi walczyć - co więcej, zapewne lepiej od niej samej - potrzebowały jednak choćby lekkiej przewagi. Na przykład takiej, by chociaż na moment wytrącić stworzenie z równowagi i nie dać mu czasu na przejęcie inicjatywy. - Poświeć mu w oczy... Czy co to tam ma - dodała. Zamierzała dobrze wykorzystać moment, jaki mogłoby jej dać chwilowe oślepienie owada.
Gdyby tylko stworzenie znowu skuliło się, gdyby dało choćby cień szans na idealnie wyprowadzony atak, Jaana pognałaby przed siebie w błyskawicznej szarży, jednocześnie dobywając omni-ostrza. Musiała byś szybka, bo, tak jakby, niewiele więcej jej pozostało. A chciała przecież przeżyć, nie?
No i obiad. Nie można było zapominać, że to owłosione coś mogło zostać ich obiadem. Paskudnym, ale... No, mogło.
Działała instynktownie. Zderzając się z przeciwnikiem, gotowa była natychmiast wykorzystać impet szarży, by wykręcić się jak najbardziej mogła i z całej siły ciąć stwora przez jego nieapetyczne cielsko. Nie spodziewała się, że go zabije, ale element zaskoczenia mógł dać im trochę przewagi. No i to, że była mała. Zwykle nie lubiła, gdy zwracano na to uwagę, jeśli jednak chodziło o zwrotność i uniki - drobna postura miała pewne zalety. Zalety, które Jaana teraz zamierzała w pełni wykorzystać.
Czy była rozsądna? Nie. Odważna? Raczej głupio brawurowa. Jak zwykle. Czy za to zapłaci?
Całkiem możliwe.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 417
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

27 sty 2022, o 19:00

Uporczywe i denerwujące kręcenie w nosie sprawiające, że asari co kilka minut wydawała z siebie kichnięcie nie chciało ustąpić. Zła na siebie i na cały świat wokół odpuściła sobie przeszukiwanie jaskini i siadła ciężko na ziemi w pobliżu ogniska, gdzie Jaana eksperymentowała z tym dziwnym urządzeniem zabranym ze statku, owijając się szczelniej kocem termicznym. Miała nadzieję, że urządzenie zadziała i będzie mogła się nie tyle ogrzać, co rozgrzać przy ogniu minimalizując ryzyko, że denerwujące świdrowanie w nosie przerodzi się w jakąś poważniejszą infekcję, która całkowicie ją rozłoży. Na taką ewentualność nie była przygotowana, a wiedziała, że obecnie ich zdrowie i siły będą najważniejsze by przetrwać do czasu nadejścia ratunku i pomocy.

- Jaana? - zagadnęła testującą soczewkę dziewczynę - Leciałaś gdzieś w jakimś konkretnym celu? Ktoś na ciebie czekał? Przepraszam że pytam, ale jeśli tak i jeśli ktoś na ciebie czeka, a prom nie przybędzie o czasie ani godzinę czy dwie później, przydałoby się, żeby ktoś podniósł alarm. Może to przyspieszy przybycie ratowników...

Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w kupkę drewna i ogniskującym się na nim świetle latarki - czy może teraz już trzeba było powiedzieć - prymitywnego lasera i powoli zaczęła tracić nadzieję, że cokolwiek z tego wyjdzie. Jaana była jednak uparta, z koncentracją wpatrując się w szczapki drewna. Gdy Tori niemal już straciła nadzieję, w tej samej chwili, gdy otwierała już usta by powiedzieć dziewczynie by ta odpuściła i przestała, bo to nie ma raczej sensu, dostrzegła nieśmiałą, wątłą smugę dymu a do jej nozdrzy doleciał charakterystyczny zapach palonego drewna. Naturalnie, wywołało to kolejne kichnięcie, a zaraz po nim następne, lecz gdy ponownie spojrzała na pieczołowicie ułożony stosik nadpalonych kawałków drewna, dostrzegła coś, co sprawiło, że się uśmiechnęła. Drżący, nieśmiały płomyczek, który przez chwilę wydawało się, że zniknie i zgaśnie po chwili powiększył się, obejmując sąsiednie drewienka.

- Niesamowite! To działa! - przyskoczyła do ognia, podtykając kolejne kawałki drewna na pożarcie przez coraz bardziej żarłoczny płomyczek i delikatnie dmuchając w żar, by rozpalić ognisko jeszcze bardziej. Znów przed oczami stanęły jej wspomnienia z Thessii, z biwaków z rodzicami nad jeziorem Bisel, u stóp góry Orlael. Tam wieczorne ognisko było nie lada atrakcją dla małej Tori. Tutaj mogło stanowić o przetrwaniu ich czwórki. Wyciągnęła dłonie do ognia i przysunęła się bliżej czując przyjemne ciepło rozlewające się po dłoniach i po jej pancerzu, przenikając stopniowo do ciała, po czym ponownie kichnęła i spojrzała na Jaanę odzywając się tylko jednym słowem - Dziękuję.

Za co dziękowała? To nie było istotne. Za całokształt. Za to, że nie była tu sama na tym lodowym pustkowiu, za determinację dziewczyny do rozpalenia ognia, za to, że mimo nieśmiałym argumentom Tori, że powinny z tym poczekać na powrót pozostałej dwójki jednak zdecydowała się zrobić to teraz. I za to, że miała z kim pogadać.

- Myślę, że powinnyśmy na razie poczekać na resztę - odpowiedziała na jej stwierdzenie - Wspólnie podejmiemy decyzję, co dalej. Może im uda się coś...

Sielanka jednak nie mogła trwać długo - jak zwykle w takich sytuacjach coś musiało się wydarzyć i ją zakłócić. Dudnienie sprawiło, że Tori przerwała i rozejrzała się wokół, próbując zlokalizować źródło dźwięku, a gdy rozległo się skrobanie, podniosła się powoli, gotowa rzucić się do ucieczki albo do obrony. Ilość dróg ewentualnej ucieczki jednak zaczęła się gwałtownie kurczyć, gdy osuwisko śniegu zamknęło całkowicie wejście, którym wcześniej się tu dostały zamykając je w środku i - co gorsza - pozbawiając oświetlenia. W jaskini w jednej chwili zapanował półmrok, rozświetlany jedynie ogniskiem i delikatnym poblaskiem przedostającym się przez lodowe fragmenty ścian groty. Dudnienie stawało się coraz głośniejsze, piasek i okruchy lodu sypały się miejscami z sufitu, wreszcie w ścianie naprzeciw nich pojawiło się pęknięcie którę kilka uderzeń później zmieniło się w rumowisko i otwór, z którego zaczęło wyłazić... coś.

Jaana zareagowała zdecydowanie agresywnie i szybko oświetlając włażącego do nich stwora latarką, ale Tori nie pozostała w tyle - gdy tylko w otworze w ścianie pojawiła się owadzia głowa, w jednej chwili jej ciało otoczyła błękitna poświata biotycznej bariery. Jak się okazało, towarzysząca jej dziewczyna również posługiwała się biotyką, a jej błyskawiczna szarża nieco zaskoczyła lekarkę. Nie było jednak czasu na wahanie - zaatakowany stwór mógł okazać się niebezpieczny i agresywny, a wówczas mógłby nawet zranić Jaanę która była już przy owadzim cielsku. Szybkim, niemal instynktownym gestem wygenerowała osobliwość tuż nad owadem by unieruchomić go na czas wystarczająco długi, by można go było unieszkodliwić, chwilę potem przyłożyła mu rzutem i poprawiła odkształceniem - nawet, jeśli unieruchomiony zwierz będzie próbował się szarpać, jeśli uda się nim cisnąć o ścianę, powinno go to przynajmniej ogłuszyć, a jeśli trafi go odkształcenie, jego owadzi móżdżek powinien odczuć dość spory ból.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

27 sty 2022, o 20:40

Dzidy może nie miały być przydatnymi brońmi, ale przynajmniej mogły się przydać na opał. Odnotowała litery na nich wypisane, choć za cholerę nie chciała spotkać ich właścicieli. Miała już absolutnie dość kultystów, plemiennych dzikusów i innych, pierdolniętych wyrzutków galaktycznych, których los sprowadził na planetarne odludzia takie jak Gellix. Jess, którą spotkała tu ostatnim razem, wydawała się przynajmniej w miarę cywilizowana - jak też duża część populacji więziennej, przynajmniej w strefie wpływów ludzi. Z drugiej strony starzec, który wcześniej pierdolił od rzeczy, był zupełnie odwrotny, przez co nie wiedziała czego powinna się spodziewać.
- Ludzie, których spotkałam, raczej posługiwali się bronią palną - mruknęła w odpowiedzi Lunie. - Weź drugą i wracajmy na razie na górę.
W tej chwili, choć ogień brzmiał kusząco, jeszcze bardziej kusiło zejście w dół. Artefakt bardzo sugerował, że powinni się tam skierować i choć wiedziała, że pod ziemią prawdopodobnie czeka ich tylko więcej larw, to niezbyt wiedziała jaki inny kierunek powinna obrać.
Puścić się biegiem przez lodową pustynię i czekać, aż na horyzoncie pojawi się drugi człowiek?
Brzmiało mało kurwa sensownie.
- Wracamy do was zanim zejdziemy na dół - zakomunikowała przez omni-klucz, odsuwając się od cielska bestii. Schowała swój artefakt z powrotem do kieszeni, ruszając nieco spokojniej w powrotną stronę znajomą drogą. - Artefakt kieruje nas wgłąb jaskini, ale nie wiem, czy powinniśmy się go słuchać.
Dopiero drgania wytrąciły ją z równowagi.
Zaklęła, słysząc niepokojąco znajomy odgłos z pomieszczenia, które dopiero co opuściły z techniczką. Odruchowo wbiła dzidę w ziemię, zwalniając swoje ręce i wydobywając z zaczepów magnetycznych Błotniaka. Nie było czasu na aktywację amunicji specjalnej - zamiast tego ruszyła, z początku biegiem, aktywując Skok Adrenaliny.
Zwolniła tuż przed wyjściem z tunelu. Po larwach był drugi etap - ćmy.
A ćmy Gellix były głuche, choć wyczuwała drgania.
Dlatego ostrożniej weszła do środka pomieszczenia, z bronią gotową do strzału, starając się nie tworzyć zbyt wiele chałasu. Słysząc krzyki pozostałych, wiedziała, że było zbyt późno by je ostrzec - nie chciała własnym wrzaskiem zwracać na siebie uwagi. Zdecydowanie wolała, by skupiła ją na sobie Jaana, ułatwiając jej celny strzał.
Natychmiast gdy cel znalazł się w zasięgu jej wzroku, wystrzeliła w jego kierunku - dwie salwy z karabinu, celując w newralgiczne punkty.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 190
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

28 sty 2022, o 02:33

Luna podeszła do cielska paskudnego robala, a może bardziej podeszła do dzid, które z niego wystawały. Taką broń z zamierzchłych czasów, to do tej pory widziała jedynie w różnych filmach w telewizji, więc był to całkiem ciekawy widok. Same dzidy, bo ich właściciele już nie stanowili ciekawego widoku, Luna była zdania, że lepiej byłoby unikać każdego kto obecnie dzierży taką dziwną broń. Możliwe, że udało im się stąd uciec, albo coś zjadło ich głębiej w jaskini, najważniejsze, że ich nie było. Ciekawa była co Hawk ma na ten temat do powiedzenia, a kiedy otrzymała odpowiedź pokiwała głową.
-Litery C i J. Obie włócznie dosyć starannie zrobione. Raczej nie jest to broń okazjonalna, ktoś włożył spory wysiłek w jej przygotowanie. powiedziała wyciągając jedną włócznię z cielska robala. Nie była to broń zrobiona naprędce. Przez głowę Luny przeszła nieprzyjemna myśl, że gdzieś w głębi jaskini zamiast robali może być więcej użytkowników takich włóczni. Lepiej ich omijać szerokim łukiem.
Skinęła głową. Powrót do reszty, żeby ogarnąć ich obóz, choć to chyba dosyć szumna nazwa, wydawało się być na razie lepszym pomysłem, na wycieczki krajoznawcze zapewne jeszcze będzie okazja. Bo nie spodziewała się, że ratunek zjawi się jakoś bardzo szybko.
-Coś mi mówi, że jeszcze będzie okazja, żeby skierować się tam gdzie chce artefakt, raczej na tym zadupiu nikt nas za szybko nie znajdzie. powiedziała wzdychając i zaczęła kierować swoje kroki z powrotem do miejsca, z którego przyszły.
Drgania, które odczuła były jej obce, ale i tak nie mogły raczej świadczyć o niczym pozytywnym. Hawk była szybsza i puściła się biegiem, Luna wbiła włócznię obok, po czym pobiegła za nią, nie wydając z siebie żadnych niepotrzebnych odgłosów. Ugh robale były obrzydliwe, te żywe były jeszcze gorsze. Nie można jednak było teraz nad tym rozmyslać. Luna odpięła swoją Szarańczę i wyczekała momentu, kiedy robal był stosunkowo nieruchomo. Wtedy właśnie skorzystała z okazji i posłała w jego kierunku Falę uderzeniową, po której zaraz nastąpiły dwa wystrzały z Szarańczy.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

30 sty 2022, o 17:36

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

30 sty 2022, o 18:24

Larwa wiła się i uderzała na wszystkie strony swoim cielskiem próbując ukryć się przez światłem z latarek. Jaana w ferworze przypływu adrenaliny, bądź też najzwyczajniejszej w świecie brawury aktywowała zdolność biotyczną praktycznie w tym samym momencie co Tori swoją barierę. Jaskinię wypełniła niebieska poświata i wszystko prawdopodobnie skończyłoby się przemyślanym atakiem, gdyby nie fakt, że młoda biotyczka nawet nie zbliżyła się do przeciwnika. Przeleciała szarżą jakieś trzy metry i wylądowała w spadającym dokładnie w tym samym momencie stalaktycie. Nieco ogłuszona i otumaniona nie była w stanie określić teraz gdzie znajduje się larwa, ona sama i reszta z rozbitków.
Tori miała zdecydowanie więcej szczęścia, pomimo kiepskiego samopoczucia na samym początku ich przygody, katar nie okazał się przeszkodą nie do pokonania. Mogła tylko dziękować za zabranie koca termicznego i chwilowe ogrzanie się przy ognisku, gdyż siły jej nie opuściły jakoś drastycznie. Jak na asari przystało rzuciła biotyczną mocą larwą o ścianę, a potem uniosła ją do góry. Robak zakwiczał z bólu przeszywającym piskiem, który nieodparcie wdzierał się do najgłębszych czeluści mózgu.
Hawk i Luna pojawiły się w doskonałym momencie, jedna i druga wpadły do jaskini, kiedy Jaana próbowała osłonić się przed wierzgającymi w powietrzu odnóżami. Jeanette dobyła swojego błotnika i dwoma, krótkimi aczkolwiek celnymi seriami posłała larwę na tamten świat. Ogromne cielsko opadło na ziemię wzburzając tumany kurzu i po raz ostatni trzęsąc ścianami jaskini.
Nastała cisza przerywana jedynie ich przyśpieszonymi oddechami.
Gdyby teraz chciały się przyjrzeć świeżym zwłokom, zauważyłyby coś czego nie było na truchle, które Reyes i Hawkins spotkały na dole. Na prawym boku, jeszcze ciepłego trupa było coś, co przypominało tatuaż. Luna mogła kojarzyć podobne znakowania, jako że wychowała się w Mexico City stare opowieści sprzed lat wspominały o wypalaniu na bydle znaków informujących do czyjego stada dany osobnik należy. Chociaż było to całe wieku temu, gdzieniegdzie wciąż praktykowało się taki zwyczaj pomimo postępu technologicznego.
Ognisko za ich plecami dawało jeszcze minimum ciepła, aczkolwiek z minuty na minutę coraz bardziej słabło. Bez dołożenia do ognia, nie mogły liczyć na zbyt długą możliwość korzystania z tego źródła ciepła. Walka być może nie była jakoś szczególnie wymagająca, jednak zużyły na nią sporo adrenaliny. Najbardziej poszkodowana w tym całym zamieszaniu była Jaana, która, gdy tylko kurz bitewny opadł mogła pozbierać się spod gruzu. Była poobijana a jej ego dość mocno ucierpiało, jednak nie spostrzegła większych obrażeń u siebie. Użycie biotyki, również nie obeszło się bez echa w przypadku Tori. Osłabiony organizm, mimo, że dał z siebie absolutnie wszystko jeszcze minutę temu, teraz wyraźnie domagał się odpoczynku lub innej dawki energii.
Wyjście z jaskini na szczyty gór, gdzie się rozbiły było zasypane. W ścianie z której wyszedł robal widniało teraz okrągłe i sporych rozmiarów przejście, a artefakt wibrował delikatnie ale zdecydowanie za każdym razem, kiedy Hawk zbliżała się do zejścia na niższy poziom gdzie znalazły zwłoki stworzenia.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

31 sty 2022, o 10:54

Na pytania Tori uniosła na chwilę wzrok znad stosu drewna i uśmiechnęła się blado.
- Nie do końca. To znaczy... - Wzruszyła ramionami. - Leciałam na urlop, ale nikt nie miał tam na mnie czekać. Moja załoga będzie wprawdzie spodziewała się, że dam im znać gdy dotrę na miejsce i zapewne zaniepokoją się, gdy nic takiego nie nastąpi, ale... - Odetchnęła cicho. - Nie wiem, kiedy się to zadzieje. Nie pilnujemy się na każdym kroku, nie aż tak.
Dbali o siebie, oczywiście, że tak. Mimo tego na Kuguarze każdy szanował wolność. I nawet, jeśli uwzględnić młody wiek - i wartość - Jaany oraz to, że z wyżej wymienionych względów na pewno pilnowano ją trochę bardziej, to nadal nikt nie trzymał jej na smyczy. A przynajmniej nie aż tak krótkiej.
Z podobnymi myślami westchnęła po raz wtóry i wróciła do pracy.

Powiedzieć, że szarża jej nie wyszła, to jak nic nie powiedzieć. Ritavuori odnosiła wrażenie, że od zamachu na Cytadelę, nic - nic - nie wychodzi jej tak jak powinno. Kristian wprawdzie twierdził, że jej biotyka nie zmieniła się i - z czysto medycznej perspektywy - nic raczej nie uzasadniało podobnych porażek, Jaana jednak nie wiedziała, czy temu wierzyć. Bo, sami przyznajcie, to był jednak zbieg okoliczności, nie? Wcześniej było dobrze. Kontrolowała się całkiem nieźle, moc przychodziła niemal na każde zawołanie. I nagle, teraz - już nie. Nie rozumiała tego i...
I chyba też trochę nie potrafiła się przyznać, że nie jest wcale aż tak dobrym żołnierzem, jak by chciała.
W efekcie starcie w zasadzie ją ominęło. Próbując uporać się z ogłuszeniem, ani się obejrzała, jak było po wszystkim. Hawk z Xairaną wróciły na górę w idealnym momencie, Tori również nie czekała bezczynnie. Ostatecznie, gdy wreszcie z sapnięciem klapnęła na chwilę przy ogniu, tylko ona sama, Ritavuori, nie miała czym się chwalić. Marszcząc się markotnie, skuliła się przy płomieniach bez słowa i rozmasowała skronie. Wszystko było nie tak i... To najzwyczajniej w świecie bolało. Tak po prostu. Znów czuła się tak bezradna, jak w laboratoriach Cerberusa, gdy też nie była w stanie zrobić zbyt wiele.
Dając sobie chwilę na odsapnięcie, na siłę powstrzymywała się od sięgnięcia po jedzenie. Normalnie był to pierwszy mechanizm, po jaki sięgała w podobnej sytuacji - baton energetyczny był ratunkiem na całe zło, szczególnie to, które wiązało się z użyciem biotyki. Teraz jednak jedzenie było bardzo limitowane, Ritavuori nie sądziła więc, by mogła po nie sięgać aż tak lekką ręką. Gdy głód nie pozwoli skupić się na czymś innym, wtedy nie będzie się zastanawiać, teraz jednak mogła jeszcze poczekać.
Wreszcie uniosła wzrok i spojrzała na zamordowane coś.
- Myślicie, że to będzie jadalne? - rzuciła, kierując pytanie głównie do Tori. Asari była lekarzem, niewykluczone więc że jej omni-klucz miał nieco lepsze możliwości oceny przydatności mięsa do spożycia oraz przeanalizowania go pod kątem ewentualnej toksyczności.
Ostatecznie Jaana spojrzała na przyniesione przez Hawk i Lunę włócznie, a potem w kierunku korytarza.
- Chyba powinnyśmy iść dalej - rzuciła z wahaniem. Choć najchętniej czekałaby tutaj, nie wiedziały, ile czasu przyjdzie spędzić im na planecie, a jaskinia, choć dobra na początek, na dłuższą metę nie zapowiadała odpowiedniego schronienia.
Dziewczyna nie odzywała się więcej, nie wstała też, by zrobić cokolwiek. Porażka - jej własna - w zmaganiach z larwą chwilowo odebrała jej chęci do przejmowania jakiejkolwiek inicjatywy. Było to, oczywiście, bardzo typowe dla nastoletniej dumy, Jaana nic nie mogła jednak na to poradzić. Była na siebie zła i chwilowo zaprzątało to większość jej myśli.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 190
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

3 lut 2022, o 05:51

Paskudny reprezentant miejscowej flory wił się na wszystkie strony, gotowy uderzyć w którekolwiek z nich, albo we wszystkich na raz. Luna miała szczerą nadzieję, że uda się im powalić robala zanim zje je na śniadanie. Dziewczyny przynajmniej nie próżnowały, jaskinia rozbłysła niebieskawą poświatą, dało się ją zobaczyć już podczas krótkiej drogi powrotnej do miejsca, z którego wyszły efekt mógł być całkiem imponujący, niestety wyglądało na to, że coś musiało pójść nie tak, Jaana znajdowała się zdecydowanie za blisko robala i próbowała osłonić się przed jego atakami, co nie zwiastowało nic dobrego.
Dobrze, że działania asari okazały się być całkiem skuteczne, mimo jej osłabienia. Rzuciła robalem o ścianę, odsuwając go jednocześnie od młodej Jaany, a potem uniosła go do góry, sprawiając, że stał się dosyć łatwym celem. I cóż trzeba przyznać, że refleksy Hawk są godne podziwu, zdołała wystrzelić szybciej niż Luna i co najważniejsze celnie, kończąc marne życie tego obrzydlistwa.
Luna jednak wiedziona ciekawością, postanowiła przyjrzeć się truchłu nieco bliżej, w końcu już nie było niebezpieczne. Prawda?! Obchodząc je zauważyła coś co sprawiło, że jej pamięć zaczęła pracować. Coś co widziała w telewizji i o czym opowiadała jej babcia, która usłyszała to od swojej babci i tak dalej. Znakowanie bydła, a w tym wypadku larwy. Zdecydowanie ludzka działalność. To odkrycie sprawiło, że zapomniała o niebezpieczeństwie, które stało przed nimi jeszcze przed chwilą. Tak samo nie myślała o chłodzie czy głodzie.
-Widzicie to? Tak kiedyś, dawno temu, znaczono bydło na Ziemi. Nie wiem czy to znaczy, że ktoś celowo hoduje tutaj robale, ale w połączeniu z tymi dzidami, które tutaj znaleźliśmy, ktoś na pewno hołduje tutaj niesamowicie przestarzałym zwyczajom. ciekawiło ją co jeszcze tutaj znajdą, bo jak na razie wygląda na to jakby prawie przeniosły się w czasie do przeszłości.
-Głębiej obok trupa drugiej larwy jest korytarz, który idzie dalej, ale nie weszłyśmy do niego, więc nie wiemy dokąd on prowadzi. jeżeli zdecydują się iść dalej, można będzie zobaczyć co kryje się po drugiej stronie.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 417
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

3 lut 2022, o 22:16

Wnętrze jaskini wypełnił blask biotyki, do którego po chwili dołączył się zwielokrotniony echem w zamkniętej przestrzeni huk wystrzałów dobiegających od strony korytarza, w którym wcześniej zniknęły Hawk i Luna. Odwróciła na chwilę głowę w tamtą stronę by zorientować się w kolejnym niebezpieczeństwie, ale dojrzawszy obie kobiety strzelające serię za serią w kierunku owadziego intruza odetchnęła z ulgą, koncentrując się na powrót na obezwładnieniu potencjalnego zagrożenia.

Chwilę później było po wszystkim, a martwe cielsko larwy opadło na ziemię. Stopniowo biotyczna poświata wokół jej ciała gasła, a ona sama oparła się ciężko o znajdujący się obok stalagmit. Zryw biotycznych mocy był krótkotrwały, ale czuła jego skutki - najchętniej położyłaby się w jakimś ciepłym miejscu, dając odpocząć ciału i zregenerować siły. Kolejne, potężne kichnięcie sprawiło, że znów pożałowała, że w ogóle zdecydowała się na ten “urlop” i wsiadła na prom. Gdyby nie ten impuls, zryw chwili, siedziałby spokojnie w hotelu na Cytadeli lub szykowała na kolejną wieczorną imprezę, a teraz przyszło jej siedzieć w tej lodówce, z nabierającym siły katarem, walcząc z jakimiś... no właśnie, z czym?

- Co to w ogóle jest? - odwróciła głowę znów w kierunku Hawk - - Mówiłaś, że byłaś już na Gelix. Czym jest to stworzenie? Możemy spodziewać się częstszych niezapowiedzianych gości? - kolejne kichnięcie sprawiło, że oderwała się ot stalagmitu i ruszyła w kierunku dogasającego ognia, przy którym ze zwieszoną głową i markotną miną siedziała Jaana, kończąc serię pytań przeznaczonych dla rudowłosej - Zawsze są takie wścibskie i takie wielkie?

Usiadła obok dziewczyny przy ogniu, chcąc wykorzystać być może ostatnią w najbliższym czasie okazję by złapać odrobinę ciepła. Nie miały więcej opału, nie zanosiło się też na to, że znajdą w najbliższym czasie cokolwiek, co mogłoby za takowy posłużyć. Już niedługo pozostaną w zimnie i ciemności, zdane tylko na własne umiejętności. Tęsknie zerknęła w kierunku zgromadzonych w pobliżu, uratowanych z promu przedmiotów marząc o ciepłym, smacznym posiłku, ale zganiła samą siebie w myślach. Nie wiadomo, ile przyjdzie im tutaj koczować, zapasy mogą okazać się ostatnią deską ratunku gdy będą naprawdę niezbędne. Jaana musiała myśleć podobnie, zadając pytanie dotyczące jadalności zabitej przez nich larwy.

- Jeśli nawet, to ogień zaraz zgaśnie. Nie zdążymy tego czegoś upiec ani ugotować. A na surowo... - wzdrygnęła się, po czym podążyła wzrokiem za pochylającą się nad zwierzęciem Luną. Przypatrywała się jej przez kilka chwil, po czym znów skupiła uwagę na Jaanie. Dziewczyna chyba zdrowo oberwała przy ataku larwy, teraz sprawiała wrażenie zdecydowanie markotnej i złej. - Nic ci się nie stało? - spytała łagodnie, przysuwając się bliżej dziewczyny i przyglądając jej się uważnie, szukając wzrokiem śladów obrażeń - Wszystko w porządku? Jesteś ranna? Mam to obejrzeć? Nie przejmuj się tym - uśmiechnęła się przyjaźnie i kiwnęła głową w kierunku larwy, po chwili rozumiejąc, co może być jednym z powodów kiepskiego nastroju nastolatki - Przeżyłaś dzisiaj zdecydowanie wiele, my zresztą również. Nie obwiniaj się. Czasem tak jest, że Athame testuje naszą cierpliwość. Zobaczysz, wkrótce los się odmieni i jeszcze będziesz się z tego śmiała...

Wiedziała, z czym wiąże się gwałtowny wydatek energetyczny przy użyciu biotyki - jak ciało reaguje na nagłe spalenie ogromnych ilości kalorii. Jej samej żołądek wyczyniał harce dopominając się o przydział energii dla organizmu, a była przecież asari. W przypadku tej młodej dziewczyny należącej do rasy, która była w stanie ogarnąć biotykę jedynie dzięki cybernetycznym implantom, potrzeba musiała być zdecydowanie większa. Poza tym - dziewczyna wyglądała zdecydowanie młodo, więc jej własne zapotrzebowanie na kalorie nie było nawet porównywalne z pozostałymi członkami grupy. Tori okręciła się w kierunku kupki “skarbów” zgromadzonych w pobliżu, pobieżnie przeszukała jej zawartość i w końcu sięgnęła po jedną porcję posiłku na gorąco. Nie przypominała sobie, żeby wyniosła je z tonącego statku, musiała być to zatem zdobycz Jaany. Tym bardziej sobie na nią zasłużyła.

- Weź to - położyła paczuszkę na kolanie dziewczyny i uśmiechnęła się pocieszająco - Wykorzystaj resztę ognia i zjedz to, na pewno pomoże. I jakby co, jakbyś chciała pogadać to wiesz gdzie mnie szukać - na krótką chwilę położyła dłoń na ramieniu dziewczyny i uśmiechając się raz jeszcze wstała, podchodząc do Hawk I Luny wciąż badających zwłoki larwy, kolejnym kichnięciem obwieszczając swoje przybycie.

- Sugerujesz, że ktoś tego... tą... to zwierzę hodował? Po co? W jakim celu? A jeśli tak, to... może jest szansa na znalezienie jakiegoś domu, osiedla czy czegokolwiek... Wiecie. Kogokolwiek. Znaczy jakieś inteligentne istoty. Może mają radio? Może pomogą wezwać pomoc? - rozejrzała się po jaskini - Wyjście na zewnątrz jest zasypane. Gdy ten robal tu właził, osunął się śnieg i je zamknął. Zostaje nam tylko ten tunel który badałyście albo... miejsce, z którego ta larwa przylazła - zaświeciła latarką w omni-kluczu do wnętrza wyrwy w ścianie, której sprawcą był robal - Sugestie?
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

3 lut 2022, o 22:56

Nieprzyjemne wspomnienia z powierzchni tej planety, a także wszystkiego tego, co czekało na nich pod, powróciły gdy tylko dostrzegła wijące się cielsko znajomego stworzenia. Naprawdę, całym swoim sercem wierzyła, że szanse na to, by znowu znalazła się w tak gównianej sytuacji i tak popierdolonym miejscu były mikroskopijne.
Wszechświat zawsze znajdował nowe sposoby na to, by w jakiś sposób z niej zadrwić.
Ciężar odrzutu karabinu szturmowego odganiał natrętne myśli. Oddech skryty w jej wnętrzu zatrzymał niepokojące wspomnienia, odgradzając je od swojej świadomości grubym murem. Huk dobiegający z trzymanego przez nią narzędzia mordu uciszył wszystko inne.
Cisza, która nastała gdy martwe cielsko spadło na ziemię, była inne niż wszystkie pozostałe. Była kojąca.
Nieważne, w jakim miejscu się znajdowała i z kim przychodziło jej walczyć. W walce zawsze to ona sprawowała kontrolę nad własnym losem i póki miała chociaż to, miała wszystko, czego potrzebowała by przeżyć do następnego dnia.
Przeładowała Błotniaka i aktywowała w nim program amunicji dysrupcyjnej na wszelki wypadek, gdyby więcej tych zwierząt wpadło do jaskini. Rozejrzała się po wnętrzu dziury, w której się znaleźli, dostrzegając zasypane wejście i westchnęła cicho.
Na swój sposób, doceniała pozbawienie ich wyboru. Ostatnio nie była w tym zbyt dobra.
- Taką samą znaleźliśmy niżej. To larwa. Nie chcesz zobaczyć tego, do jakich rozmiarów potrafią urosnąć - mruknęła w odpowiedzi, grzebiąc przy kieszeni zamocowanej na jej pasku.
Wydobyła z wnętrza dwa batony proteinowe. Jeden zachowała dla siebie, ale drugi, po chwili zastanowienia, rzuciła do kucającej przy młodej dziewczynie biotyczki. Lekarka i biotyk to kombinacja, która wydawała się Hawkins najsensowniejsza dla ich przetrwania, a Jaana i tak dostała już swój posiłek.
Odgryzła pół batona, bardziej z potrzeby podbicia swojego samopoczucia niż biotycznego głodu, który czuły dwie kobiety. Artefakt w jej kieszeni niemiłosiernie przypominał jej o tym, co czekało w dole.
- Artefakt prowadzi nas na dół tak czy inaczej - odezwała się zdawkowo, kucając przy dogasającym ogniu póki jeszcze produkował jakiekolwiek ciepło. - Zakładam, że na dole znajdziemy więcej tych stworów. Nie wiem, kto byłby tak popierdolony by je hodować. Ostatnio gdy tu byłam, zapłacono mi za pozbycie się ich gniazda.
Westchnęła, chwytając z powrotem dzidę w dłoń. Gdy skończy się amunicja, do tego będzie musiała się sprowadzić - a dzida oferowała dystans, którego w walce bardzo potrzebowała, nie chcąc zbliżać się z omni-bronią do żadnego z tych potworów.
- Skorzystajcie z ognia, póki jest. Weźmy rzeczy ze sobą i ruszajmy - wyprostowała się, rzucając papierek z batona na ziemię obok wielkiego cielska. - Zbliżanie się do tych potworów to zły pomysł. Druga dzida może się przydać, szczególnie, jak nie znajdziemy nic więcej.
Jeśli były gotowe, zabrała co mogła tak, by nie obciążać się zbędnie i ruszyła w drogę powrotną w dół, mocniej chwytając się swojego czekana. Nie wiedziała jak stroma będzie niższa komnata jaskini, nie zamierzała więc ryzykować. Jeśli grunt był trudny, lub stromy, schowała swój karabin i wspomagała się czekanem, albo nawet i dzidą, posługując się nią jak laską, którą mogła wbić w lód by zyskać oparcie. Gdy dotarły do drugiego, martwego ciała, poszukała też na nim znaku bydlęcego, o którym mówiła Luna. Może tamto zwierzę pochodziło z tej samej farmy.
- Jeszcze jedno - mruknęła, zatrzymując się nim zagłębiły się w niezbadany dotąd korytarz. - Reagują na drgania. Dźwięk. Jeśli spotkamy następną, wszyscy mordy w kubeł, jeśli życie wam miłe.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

6 lut 2022, o 18:37

Chwila odpoczynku po walce była aż nadto potrzebna. Cisza, która zapadła w jaskini była kojąca, ale wciąż zostawiała po sobie niemalże wymuszone poczucie bycia czujnym. Chociaż larwa, która przebiła się do nich wcześniej dała znać o swoim nadejściu, nie oznaczało to bynajmniej, że nie czeka na nie nic gorszego. Hawk doskonale wiedziała, że na Gellix trzeba było być czujnym. Zawsze, szczególnie w tunelach.
Ogień powoli dopalał się zostawiając po sobie tylko doszczętnie spalone kawałeczki drewna, które Jaana wcześniej skrzętnie zgarnęła na kupkę. Teraz jedynie tlił się delikatnym światłem i prawie zupełnie przestał grzać, jakby siedziały tylko przy świeczce. Wyglądało na to, że nic więcej w tym miejscu nie osiągną zatem decyzja, aby wyruszyć dalej wydawała się jedyną słuszną. Spośród dwóch alternatywnych dróg wybrały tę wcześniej sprawdzoną, była na tyle szeroka, że spokojnie mogły iść w cztery osoby obok siebie a i tak zostałoby jeszcze trochę miejsca. Sklepienie było wysoko, więc póki co wrażenie klaustrofobii i przebywania pod ziemią, nie dawało się we znaki. Dojście do miejsca, w którym znalazły pierwszą, martwą larwę odbyło się bez przeszkód. Jeszcze raz rzuciły okiem na zwłoki, jednak te były w takim stanie, że miejsca gdzie powinien znajdował się znakujący, wypalony tatuaż, zwyczajnie nie było. Był za to wycięty spory kawał mięsa, ktokolwiek ukatrupił stworzenie, najwyraźniej zabrał jego część ze sobą. Mijając truchło podążały dalej. Duża jaskinia po krótkiej chwili przekształciła się w kolejny tunel delikatnie opadający w dół. Artefakt w kieszeni Hawk dał znać, że podążają we właściwym (oczywiście w jego mniemaniu) kierunku. Ten tunel jednak był inny niż ten pierwszy, musiały już iść jedna za drugą a sklepienie znajdowało się ledwo nad ich głowami, tak, że gdyby któraś podskoczyła z pewnością uderzyłaby głową w skały. Było tutaj też ciemno i niemalże tak samo zimno. Co kilka kroków gdzieś we wnętrzach skał coś dudniło, tak że zrywały się w gotowości na nadchodzący atak, który jednak nie następował. Po chwili, która zdawała się być całą wiecznością dotarły do rozwidlenia. Tunel przechodził w dwa odbiegające od siebie korytarze - jeden w lewo, drugi w prawo. Gdyby któraś chciała zasięgnąć pomocy kompasu zobaczyłaby, że jeden biegnie na północ, a drugi na południe. Na pierwszy rzut oka korytarze niczym się nie różniły. Z tego po ich prawej jednak zdawało się, że dobiega cichy odgłos powiewu wiatru, natomiast Hawk zdecydowanie mogła stwierdzić, że artefakt kieruje je w lewą odnogę. Badając uważnie wejścia, Jaana zauważyła, że na wysokości jej wzroku w lewym korytarzu na ścianie widnieje ledwo widoczna, narysowana węglem strzałka oznaczona pod spodem literą C. Tori natomiast zobaczyła inny znak wypisany z kolei na ścianie przeciwnego tunelu - był to znak X i dziwny symbol pod spodem, jakby nieco starty, również narysowany węglem.
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

8 lut 2022, o 12:04

Podnosząc głowę, spojrzała na Tori i po krótkiej chwili uśmiechnęła się blado. Nie była przyzwyczajona, że ktoś obcy jest dla niej... No, sympatyczny. Ostatnimi czasy jedynymi, którzy byli dla niej mili, z którymi faktycznie dobrze jej się żyło i współpracowało była załoga Kuguara - cała reszta napotykanych ludzi i nie-ludzi była co najwyżej neutralna, a zazwyczaj zwyczajnie niechętna Ritavuori. To, że asari zachowywała się teraz normalnie - ba, wręcz troskliwie - było miłym zaskoczeniem. I, jakkolwiek Jaana niekoniecznie by się do tego przyznała, naprawdę doceniała okazane jej ciepło.
- Nic mi nie jest - odpowiedziała teraz na pytanie Tori i westchnęła cicho. - To tylko... Urażona duma. Ale dzięki.
Mimo, że początkowo nie planowała jeść, gdy asari położyła jej na kolanach jeden z zabranych posiłków, dziewczyna odetchnęła cicho i ostatecznie zrezygnowała z protestów. Dziękując kobiecie kolejnym bladym uśmiechem, naprędce przygotowała porcję nad resztkami ognia, w kolejnej chwili pałaszując z apetytem. Danie może i nie było zachwycająco dobre, ale w tej chwili nie było raczej rzeczy, która by Jaanie nie smakowała. No, może poza surową larwą - ale tego z pewnością nie zamierzały próbować.
Słuchając jednym uchem rozmowy toczonej przez pozostałą trójkę, Ritavuori zmarszczyła brwi.
- Jeśli ktoś miałby je hodować, to świadczyłoby tylko o tym, że te stwory są przydatne. Jadalne, albo... - Wzruszyła lekko ramionami. - Coś produkują. Albo można je wykorzystać do jakichś konkretnych zadań. W sensie - jeśli ktoś poświęcałby wysiłek hodowania tych tutaj, to dziwolągi muszą coś oferować. Coś innego niż groźbę zeżarcia we śnie - parsknęła cicho.
Niezależnie od powyższych wywodów, sama potencjalna przydatność larw nie była aż tak istotną kwestią jak fakt, że może - tylko może - gdzieś w pobliżu napotkają kogokolwiek inteligentnego. Takiego, wiedzie, po ludzku inteligentnego, kto mógłby im pomóc, na przykład. Pod tym względem zgadzała się z Tori. Jeśli był cień szans, że nie są tu jedynymi humanoidami walczącymi o przetrwanie, powinny to sprawdzić.
Ostatecznie, uświadamiając sobie że rzeczywiście nie mają za wielkiego pola manewru, Jaana ruszyła wraz z resztą w dół. Świeżo najedzona, czuła się lepiej, a ból urażonego honoru trochę zelżał. Prawda była taka, że nie było co rozpamiętywać porażki - nie w sytuacji, kiedy znajdowały się w sytuacji stałego zagrożenia.
Niemal odruchowo uznając Hawk za oficjalną już przywódczynię ich małej ekspedycji - choćby dlatego, że rudowłosa była już kiedyś na tej planecie - Ritavuori podążyła za nią w głąb tuneli. Droga była zaskakująco przyjemna. Pomijając ogólne niewygody aktualnej wycieczki, nic nie zaatakowało ich po drodze i nie próbowało zeżreć - a to już był duży sukces. Mijając odkryte wcześniej przez Hawk i Lunę zwłoki, Jaana rzuciła na nie okiem. Dostrzegając miejsce, z którego ewidentnie odkrojono kawał mięsa, odetchnęła cicho. Czyli jednak jadalne, co?
Bez słowa szła dalej, starając się nie zwracać aż takiej uwagi na dudniące hałasy. Gdyby przywiązywała się do każdego najmniejszego odgłosu, szybko by oszalała. Bała się, to jasne. Musiała jednak robić wszystko, co w jej mocy, by lęk nie zawładnął nią do reszty. Najpierw musiały się stąd wydostać, potem będą mogły odreagować.
Gdy dotarły do rozwidlenia, Jaana spojrzała na Hawk pytająco. Skoro zaczęły podążać za wskazaniami dziwnego artefaktu, teraz chyba również to on powinien wybrać dalszy kierunek. Teoretycznie mogłyby podążyć w prawo - powiew wiatru mógł sugerować wyjście na powierzchnię, może w jakimś bardziej obiecującym miejscu? - nie było jednak pewności, czy właśnie ta droga byłaby najlepszą. Czekając na decyzję rudowłosej, Ritavuori przyjrzała się ścianie lewej odnogi.
- Tu jest jakieś... - Zmarszczyła brwi i pochyliła się w kierunku ściany, by odczytać niewyraźny symbol. - Jakieś "C". I strzałka. Ktoś ewidentnie tędy szedł - zwróciła uwagę. - To "C"... Tak chyba była oznaczona jedna z włóczni. - Uniosła wzrok, spoglądając pytająco to na Hawk, to na Lunę, które odnalazły broń. - Czyli jakby... Jej właściciel tędy poszedł. Chyba.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 417
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

9 lut 2022, o 23:08

Dogasające ognisko sprawiało przygnębiające wrażenie i świadomość, że wraz z wygaśnięciem płomieni opuszczą to miejsce nie działała pocieszająco. Z jednej strony - nie było tu ani przytulnie, ani bezpiecznie, co udowadniało cielsko martwej larwy pod ścianą, z drugiej strony wędrówka tunelami oznaczała oddalenie się od miejsca katastrofy i zanurzenie w niezbadane - a potencjalnie jeszcze bardziej niebezpieczne - korytarze i tunele, które równie dobrze mogły całą czwórkę doprowadzić do jakiegoś bardziej cywilizowanego miejsca, a z drugiej strony mogły przerodzić się w niezbadany labirynt, z którego ciężko będzie znaleźć wyjście i ratunek.

Skinięciem głowy i dziękującym uśmiechem odpowiedziała Hawk gdy ta rzuciła jej baton proteinowy - szybko też rozerwała opakowanie i w kilku kęsach pochłonęła przekąską będącą źródłem tak potrzebnej jej obecnie energii. Widząc, jak rudowłosa i Luna zbierają się do wymarszu, wzięła część ich “skarbów” które załadowała do częściowo opróżnionej po wyjęciu pancerza torby i przewiesiła ją sobie przez głowę, by nie utrudniała zbytnio ruchów. Przy wygasłym ognisku zawahała się przez chwilę, pochyliła się i wygrzebała kilka wypalonych węgielków. Jeżeli mają zapuścić się w labirynt korytarzy, znakowanie drogi mogłoby pomóc i uchronić je przed całkowitym zgubieniem się w ciemnych tunelach. Uwagę Hawk o zachowaniu absolutnej ciszy skwitowała kolejnym siarczystym kichnięciem i skinęła głową potwierdzająco, po czym ruszyła za resztą.

Gdy dotarli to znalezionej wcześniej przez “zwiad” martwej larwy zatrzymała się przy niej, oceniając szybko które fragmenty zostały wycięte. Jeśli faktycznie ktoś użył zwłok jako źródła pożywienia, na przyszłość będzie wiedziała które fragmenty są jadalne i na co później zwracać uwagę, jeśli staną przed widmem śmierci głodowej. Oby jednak nie było to konieczne. Kolejny tunel niemal nie różnił się od poprzedniego, jeśli pominąć jego szerokość. Tutaj musiały iść gęsiego, ale tu również było ślisko i Tori kilka razy łapała równowagę, gdy jej stopa “uciekała” na warstwie lodu, mimo to nie zatrzymując się i prąc naprzód. Kompletne ciemności rozświetlały tylko rozedrgane w rytm kroków światła latarek, a gdy z czasem do odgłosu ich kroków dołączyły się dudniące dźwięki dobiegające jakby zza ścian, asari nerwowo rozglądała się wokół, spodziewając się dostrzec kolejne pęknięcia pojawiające się w ścianach i robalowe mordy wychylające się w ich kierunku - na szczęście nic takiego jednak się nie wydarzyło. Tutaj, w niskim i wąskim tunelu kolejna walka mogłaby zakończyć się inaczej niż w jaskini - brakowało pola manewru i miejsca na wycofanie się, a sama larwa mogłaby zabarykadować tunel.

Gdy dotarły do rozwidlenia, poświeciła latarką w obie odnogi korytarza, po czym skupiła światło na dostrzeżonym przez siebie symbolu. Według słów Jaany, ona dostrzegła podobny w wylocie drugiego korytarza.

- Tutaj podobnie - odezwała się wskazując dłonią na znalezisko - Tylko że tutaj jest symbol “X” i jakiś zatarty rysunek... nie wiem co to jest - przyjrzała mu się uważniej, próbując odgadnąć jego znaczenie - Jakaś... twarz? Nie mam pojęcia. Komuś coś to przypomina? X może oznaczać, że jest to zakaz, by w tą stronę nie iść. Ostrzeżenie. Ale może mieć i tysiąc innych znaczeń, znanych tylko autorowi. Co pokazuje ten twój... artefakt, Hawk?

W którą stronę by z tego miejsca nie poszły, Tori postanowiła pozostawić swój znak, by w razie co - gdyby tu z jakiegoś powodu wróciły - wiedzieć, które odnogi korytarza zostały już przez nie zbadane - zarówno tą, z której przyszły, jak i tą, w którą planowały wejść.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 190
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

10 lut 2022, o 01:05

Cisza. Cisza po burzy była zdecydowanie lepsza niż cisza przed burzą. Choć fakt, że udało im się ubić jednego robala chyba ciężko nazwać końcem burzy prawda? Ale trzeba patrzeć na nawet najmniejsze pozytywne strony. Przynajmniej tak mówią.
Dogasające ognisko przedstawiało marny widok, a jednocześnie stanowiło jednoznaczną zachęte by ruszyć dalej, najlepiej tą drogą, którą już częściowo pokonali.
-Nie przejmuj się, każdy z nas miewa gorsze momenty. rzuciła do Jaany, uśmiechając się lekko. Najważniejsze było to, że robal padł, a one dalej są w jednym kawałku. Reszta tak naprawdę nie miała najmniejszego znaczenia, nawet jeżeli młodzieńcza, urażona duma mówiła co innego.
-Skoro już wszyscy jemy, to i ja chętnie skorzystam z resztek tego ognia. powiedziała Luna, następnie sięgnęła po jeden z posiłków, jak tylko nadarzyła się okazja, podgrzała posiłek na tyle na ile było to możliwe. Wszystkie coś zjadły, powinno to im dodać choć trochę energii na jakiś czas. Zjadła, nie chcąc tracić zbyt wiele czasu. W najlepszym wypadku Jaana i on
Jak tylko wyruszyły uwagę o zachowaniu ciszy skwitowała skinieniem głowy. Tori miała bardzo dobry pomysł z oznaczeniem trasy, która jest bezpieczna, w końcu kto wie jak wygląda jaskinia dalej i czy nie zamienia się w istny labirynt korytarzy. W sumie ciekawa sprawa co takiego oferowały te larwy poza możliwością pożarcia hodujących ich ludzi we śnie. Coś na tyle wartościowego, że ktoś trudził się ich oznaczaniem. Ciekawe czy wprawne oko Tori powie im coś więcej na temat tego tego truchła, jak na przykład to, które części są jadalne, w końcu mają niemalże pod ręką truchło w dużo lepszym stanie.
Dopóki mogły iść obok siebie było lepiej, kiedy utnel się zwęził, tak że musiały iść gęsiego, zmysły Luny skupiły się na wypatrywaniu i nasłuchiwaniu niebezpieczeństwa, idąc tak były dosyć łatwym celem. Kilka razy pomagała też Tori, za którą szła utrzymywac równowagę, ostatnie czego potrzebowały to, żeby tu wszystkie się wywaliły i narobiły hałasu. Spacer gęsiego na szczęście odbył się bez przeszkód.
Przed nimi jak się okazało wybór korytarza. Luna przeszła od jednego wyjścia do drugiego.
-Zupełnie nie wiem czy nasze skojarzenia mają sens, w końcu ktokolwiek zrobił te znaki może inaczej myśleć niż my. Ja na przykład nie wzięłabym tego robala jako zwierzątko domowe, a oni tak. Ale zgadzam się z Tori. 'X' kojarzy się bardziej z niebezpieczeństwem, 'C' wydaje się być bardziej neutralne... Chyba, że ty Hawk wiesz coś więcej na ten temat. I właśnie, artefakt? sama była skłonna iść wybraną przez siebie i asari trasą, chyba, że Hawk rzuci na kwestię miejscowych oznaczeń nieco więcej światła.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

12 lut 2022, o 22:17

Droga była zaskakująco przyjemna, ale Hawkins w swojej chorej logice odebrała to za minus. Jakby planeta usiłowała zwabić ich głębiej do swojej sieci tuneli, głębiej w stronę legowiska potworów. Gellix usypiało ich czujność, zapraszając prosto do legowiska lwa.
A ona bardzo nie chciała stanąć z nim oko w oko.
Nie miała klaustrofobii, ba! Lubiła ciasne przestrzenie, dlatego tak dobrze odnajdywała się na choćby małych okrętach, zamykana w metalowych puszkach. Chłód skał przypominał zimne objęcia kosmosu czekającego po drugiej stronie. Ciasnota wzmagała wspomnienia, pobudzając determinację do opuszczenia tej pieprzonej planety w trybie natychmiastowym.
Oczywiście, że znaleźli się na rozstaju dróg. Czerwona, niebieska pigułka, jeden pies - oznaczenia z początku nic jej nie mówiły. Podeszła do wejścia każdego, ostrożnie stawiając kroki, starając się nie tworzyć niepotrzebnych drgań. Czuła, że znajdowały się blisko legowiska bestii, nawet jeśli żadnej z nich już nie widziały na oczy.
C również skojarzyło jej się z dzidą, którą nadal trzymała. Nie wiedziała, po co ktoś miałby podpisywać dzidę swoim inicjałem - szczególnie, że obie były dokładnie takie same, ale jeśli ktokolwiek był na tyle popierdolony, by hodować te stworzenia to była wdzięczna, że nie oznaczył kawałka drewna swoimi zębami.
- Artefakt każe iść w lewo. W normalnych warunkach nie szłabym za nim tak chętnie - mówiłam, że znalazłam go pod legowiskiem matki tych stworzeń. Nie wiem, czy chcę znaleźć miejsce, do którego każe nam iść - mruknęła, obracając się w ich stronę na moment, stając pośrodku obu stron.
Decyzja pozostała do podjęcia, ale im dłużej przypatrywała się zamazanemu symbolowi pod X, tym ciężej było jej na żołądku, gdy łączyła ze sobą linie. Czy po prostu był tak stary, że nie dało się go prawie odczytać, czy ktoś zniszczył go celowo, chcąc wprowadzić ich prosto w pułapkę? Ostatnio gdy sprawdzała, te pieprzone ćmy nie posługiwały się węglem.
- Ale tam jest czaszka - zauważyła, wskazując na symbol pod X, prawą odnogę. Czaszka była zarysowana, ale była stuprocentowo pewna, że właśnie to widzi wyrysowane na ścianie. - A czaszka nawet dla pieprzonych dzikusów będzie oznaczała to, co myślę. Czyli idziemy w lewo.
Skierowała się od razu do lewego tunelu, jak zwykle ostrożnie stąpając, wspomagając się sprzętem jeśli wymagała tego sytuacja.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

13 lut 2022, o 17:28

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

13 lut 2022, o 17:37

Racjonalne działania w obecnej sytuacji wydawały się wręcz niemożliwością. Z jednej strony miały prowadzący ich wgłąb tuneli artefakt, którego miejsce znalezienia w żaden sposób nie należało do tych wzbudzających zaufanie, a drugiej strony znalazły dość jasne przesłanie dlaczego nie należy wybierać alternatywnej ścieżki. Zatem wiedzione przez dziwne urządzenie wybrały tunel oznaczony inicjałem i strzałką.
Droga ta okazała się być znacznie trudniejsza niż do tej pory i chociaż kilkanaście pierwszych metrów spędziły na ewidentnym schodzeniu w dół, pod dość sporym, aczkolwiek stabilnym kątem, teraz tunel zamieniał się w niecodzienny tor przeszkód. Zwężał się i rozszerzał przecinając im drogę albo skalnym zsypem, na który trzeba było się wdrapywać i przetaczać na drugą stronę, albo zwisami stalaktytów, które sięgały niemal do ziemi. Manewrując musiały to kucać, to przeciskać się pomiędzy skałami, to czołgać na ponieważ innej możliwości nie było. Ten katorżniczy marsz trwał około godzinę i mocno dawał się we znaki. Tori kichając od czasu do czasu przerywała ciszę, gdyby któraś z nich chciała użyć biotyki do rozerwania skał i udrożnienia drogi, okazałoby się to niezbyt dobrym pomysłem. Łatwo było popełnić malutki błąd aby zawalić sobie całe przejście i zmusić drużynę do cofania się z powrotem.
Wreszcie po wyczerpującym marszu dotarły do końca tunelu, który wchodził nad olbrzymią przepaścią. Po ich prawej stronie znajdowało się coś na kształt wąskiej ścieżki, na której zmieściłaby się jedynie jedna stopa. Co ciekawe, mogły zauważyć, że do tejże ściany nad samą ścieżką przytwierdzona była lina. Ścieżka niknęła w ciemności w żaden sposób nie informując o tym jak daleko sięga ani gdzie się kończy. Gdyby któraś z nich wpadła na pomysł rzucenia kamieniem w głąb przepaści, szybko zorientowałyby się, że odgłos chlupnięcia rozlega się po jakiś piętnastu sekundach. Spojrzenie w górę natomiast uświadomiło je, że bardzo, bardzo wysoko w górze znajduje się otwór z wyjściem na zewnątrz. Rozejrzenie się dookoła również dało im sporo do myślenia, ponieważ skały w zasięgu latarek i wzroku były popękane w formie takiej, jaką po sobie zostawiła larwa, która zaatakowała je w jaskini na górze.
Hawk prowadząca całą drużynę jak na lidera przystało miała pierwszeństwo w prowadzeniu grupy. To do jej w tym momencie należało podejmowanie jakichkolwiek decyzji, co zresztą wszyscy wcześniej zgodnie przyznali podążając za rudowłosą. To jednak miało też swoje konsekwencje. Coś zadudniło i szarpnęło skałą na której stała, ta osunęła się jej spod nóg ściągając Jeannette w doł. W ostatniej chwili, bazując na dobrze wyćwiczonym refleksie złapała się na krawędź czekanem, który niosła w ręku, w ciągłej gotowości. Poczuła jednak jak coś wyślizguje się z jej ekwipunku i bezpowrotnie spada w dół.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 417
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

16 lut 2022, o 21:04

Po stwierdzeniu Hawk przez dłuższą chwilę jeszcze przyglądała się zatartemu rysunkowi, przekrzywiając głowę to w jedną, to w drugą stronę.

- Gratuluję spostrzegawczości i wyobraźni - mruknęła w końcu, kwitując to stwierdzenie kolejnym kichnięciem - Wierzę na słowo, bo ja tutaj nic nie widzę. To znaczy widzę zatarty rysunek, ale... no, nie domyśliłabym się - westchnęła i odwróciła się w kierunku korytarza oznaczonego “C”, świecąc latarką w jego mroczną czeluść - To mamy w takim układzie dwa powody, by iść w tą stronę. “Mówiący” artefakt i... brak czaszki na ścianie.

Ruszyła zaraz za Hawk, trzymając się w niewielkiej odległości za kobietą. Początkowo opadający w dół tunel nie różnił się zbytnio od tego, którym dotarły do rozwidlenia, ale już po kilku krokach sytuacja zaczęła się pogarszać. Skalne zwisy, wypiętrzenia i rumowiska kamieni nie dość, że spowalniały ich marsz, to jeszcze w połączeniu z beznadziejnym oświetleniem powodowały ryzyko urazów. Zakręty pod ostrym kątem prowadzące je wprost na skupiska zwisających niemal do ziemi stalaktytów, osypiska luźnych głazów o poszarpanych, ostrych brzegach na które trzeba było wspinać się ryzykując upadek i co najmniej skręcenie sobie kostki, by potem ześlizgiwać się po drugiej stronie, gwałtowne zwężenia korytarza sprawiające, że trzeba było przeciskać się bokiem podając sobie niesiony ekwipunek górą - Tori w pewnej chwili wręcz zwątpiła, że ta katorżnicza droga kiedyś się skończy. Nie liczyła czasu, który spędzili na przeciskaniu się - bo tak chyba najbardziej obrazowo można było ich “marsz” nazwać - przez niegościnny korytarz, ale gdy dotarły do jego końca była już naprawdę porządnie zmęczona. Marzyła o gorącym posiłku, kubku ziołowej herbaty i miękkim posłaniu...

Niestety, marzenia Tori się nie spełniły. Zamiast pięciogwiazdkowego (“ostatecznie nawet czterogwiazdkowego, niech stracę...”) hotelu wyłaniającego się za kolejnym załomem korytarza tunel skończył się raptownie otwierając się na wielką rozpadlinę.

- Co za niespodzianka... - wysapała z sarkazmem podchodząc ostrożnie do brzegu rozpadliny i zaglądając w czerń zalegającą pod jej stopami - Kolejne ułatwienie na trasie wycieczki. Panie i panowie, po lewej, po prawej, przed i pod wami - cud natury i atrakcja wieczoru. Rozpadlina bez dna. - kopnęła leżący na krawędzi rozpadliny kamień i przez chwilę nasłuchiwała, licząc w myślach upływające sekundy i oczekując stuknięcia o ziemię lub plusku wody. Gdy już straciła nadzieję sądząc, że kamień musiał bezgłośnie opaść na jakieś miękkie podłoże, jej uszu dobiegł cichy stuk gdzieś daleko w dole pod nimi - Szlag. No mówię, że bez dna - zadarła dla odmiany głowę w górę, dostrzegając wysoko nad nimi jasny otwór mogący być wyjściem na powierzchnię - niestety, pozostającym zdecydowanie zbyt bardzo poza ich zasięgiem. Z tej perspektywy otwór mógł być zarówno dwadzieścia jak i dwieście metrów nad nimi, ponieważ nie dysponowały niczym, co mogłoby pomóc do niego się dostać - I raczej nie mamy ze sobą trzystumetrowej drabiny, co?

Dostrzeżona przez pozostałych wąska półka skalna i przytwierdzona nad nią lina była jedyną drogą, którą mogły podążyć. Znaczy, zawsze mogły wrócić tą samą drogą, którą tu przyszły i spróbować iść odnogą “z czaszką” ale na samą myśl o ponownym przedzieraniu się przez ten paskudny tunel Tori zaczynały ciążyć nogi i ramiona. Pozostałe kobiety musiałyby ją chyba zawlec tam siłą.

Z rozmyślań wyrwał ją trzask i hurgot - Hawk, która zdecydowała się ruszyć odnalezioną “ścieżką” skalną runęła nagle w dół, zawisając na rękojeści w ostatniej chwili wbitego w szczelinę skalną czekana.

- Hawk! - Tori upuściła na ziemie torbę i przyskoczyła do krawędzi rozpadliny tuż nad Hawk, opadając na kolana, a następnie kładąc się na skale by dosięgnąć czerwonowłosą. Wyciągnęła w jej kierunku ręce, starając się dosięgnąć kobiety - Spróbuj mnie złapać za rękę! Trzymaj się!

Polecenia były nieco ze sobą sprzeczne, ale w tej chwili nie dbała o to licząc, że wisząca tylko dzięki czekanowi kobieta zrozumie jej intencję.

- Lina! Kto ma linę? Jaana zabrała ją ze statku... szybko, podajcie ją! - rzuciła przez ramię do pozostałych.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2751
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

16 lut 2022, o 21:42

Jebał to wszystko pies.
Na co zachciało jej się sprzedawać artefaktu z miejsca, które odwiedziła lata temu? Już doskonale przyzwyczaiła się do tego, że dziwnie wyglądał na jej półce i w zasadzie niewiele robił. Przywykła też do wiary w to, że nigdy nic na nim nie zarobi, a dziwna białowłosa z Gellix zwyczajnie ją owaliła obietnicach. Wraith wykonał swoją robotę, a Hawk niepotrzebnie zgadzała się na ten rodzaj zapłaty. Następnym razem będzie pamiętać by wszelkiej kasy domagać się przed wykonaniem zlecenia. Nieważne w jakiej dziurze tkwiliby.
Zakładając, że nie wpadnie do niej.
Zastrzyk adrenaliny przyszedł niemal tak szybko jak głośne przekleństwo, które wydobyło się z jej ust. Chwyciła się gwałtownie skał, ignorując to, jak jedna z nich zahaczyła o jej pasek, pozbywając ją zapasu medi-żelu. Bez tego wszystkiego mogła żyć, ale najpierw chciała po prostu przeżyć.
Desperacko trzymała się czego mogła, aktywując omni-pazury jeśli od tego miało zależeć to, czy utrzyma się, czy spadnie. Chętnie wyciągnęła rękę - jej instynkt przetrwania w ostatnich czasach stał się znacznie mocniejszy niż jakiekolwiek poczucie dumy. Z wdzięcznością i z pomocą pozostałych wspięła się z powrotem na miejsce i przylgnęła do ściany, jak kot stojący na krawędzi wypełnionej wodą wanny.
- Pieprzona planeta - burknęła pod nosem, nim odetchnęła, wypuszczając powietrze z ust. - Dzięki.
Nie wątpiła, że powinna nadal iść pierwsza - szczególnie, jeśli miała ze sobą czekan. Niemniej, absolutnie jej się to nie uśmiechało. Zerknęła na linę, którą wszystkie miały i na przepaść, która czekała ich po drugiej stronie krawędzi.
- Weźmy linę - zgodziła się z poprzednimi słowami Tori, sięgając ku przedmiotowi. - Obwiążmy się wszystkie. Jak jedna spadnie, reszta ją złapie. Jak himalaiści - mruknęła, najpierw spoglądając, w jakiej kolejności powinny się obwiązać - tak, by zminimalizować ryzyko, że te najsilniejsze spadną, a słabsze będą musiały je ciągnąć. Podejrzewała, że z ich czwórki razem z Jaaną miały najwięcej pary w rękach. - I powoli, ostrożnie.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Wróć do „Galaktyka”