Szybka i trzeźwa reakcja Hawk i pomysł z zabarykadowaniem drzwi skrzyniami poskutkował na tyle wydajnie, że ostatnia deska podtrzymująca drzwi nie trzasnęła. To z kolei powstrzymało napierające na nie varreny, ale wciąż nie powstrzymało hałasu powodowanego przez zwierzęta. Jess skinęła głową na pytanie Hawk i przyłożyła palec do ust prowadząc wszystkich z powrotem na górę.
-
Pomóż – szepnęła do kroganina zamykając za nimi klapę i próbując przesunąć na nią jedną ze skrzyń. Ta z kolei wydawała się na tyle ciężka, że w razie co od dołu nic by się do nich nie dostało. Teraz mogli spokojnie obserwować, jakie zamieszanie powoduje wataha przed drzwiami, zwłaszcza, że na ekranach mieli to doskonale zobrazowane. Jess zajęła z powrotem należne sobie miejsce i założywszy nogę na nogę złożyła dłonie w piramidkę i tak zamarła na długą chwilę. Nie odezwała się przez ten czas ani słowem jedynie obserwując obraz na ekranach.
Nie minęło wcale dużo czasu, kiedy z zewnątrz dało się dosłyszeć ten sam charakterystyczny dźwięk błoniastych skrzydeł przecinających wiatr. Białowłosa odwróciła się w ich stronę kręcąc powoli głową, chcąc im przez to dać do zrozumienia żeby nie robili w tej chwili niczego głupiego. Na tle okien wychodzących na ulicę przemknął jeden cień, a zaraz za nim drugi i trzeci. Obraz na ekranie monitorującym temperaturę pojawiły się kolejne ciemnoczerwone plamy zamazujące niemal cały widok. Potem z kamer przed drzwiami przez moment ukazał zdezorientowane varreny rozbiegające się na oślep w różne strony, aż coś uderzyło w budynek i obraz z kamery zniknął. Jess zaklęła pod nosem i przełączyła na kolejną kamerę, ale ta pokazywała jedynie obszar przed budynkiem, tam gdzie znajdowała się drabinka.
Jess najwyraźniej to zignorowała, bo wstała i podeszła do okna znajdującego się nad drzwiami wejściowymi, ale drabinka, wcześniej przez nią zabezpieczona teraz była zsunięta w dół. Być może spowodowane to było wcześniejszym uderzeniem, które pozbawiło kamerę życia. Skomlenie znów przybrało na sile a pomiędzy kolejnymi piskami varrenów wyraźnie i dość głośno słychać było wysoki dźwięk podobny do pocierania o siebie kawałkami styropianu. Bardzo wysoki i wdzierający się do głów tak, że nie sposób było zareagować inaczej niż tylko zasłonić uszy dłońmi. Białowłosa skuliła się krzywiąc przy tym paskudnie, a była tutaj przecież najdłużej i powinna być do tego dźwięku przyzwyczajona.
Gdy hałas ucichł Jess powoli podeszła do pozostałych, tak żeby nie było potrzebny podnoszenia głosu.
-
Tu będziemy bezpieczni – szepnęła jeszcze zerkając przez ramię, gdy kolejna z kreatur przelatywała niebezpiecznie blisko budynku, w którym się schowali. –
Do jutra, rano zaprowadzę was do Caleba – tutaj spojrzała znacząco na Hawk. –
Wprowadzę was na teren ludzi i wskażę budynek dowodzenia, ale nie wejdę do środka. Mam z nim… marne stosunki. Powiem też, co macie mówić. Teraz się prześpijcie, rano nie latają tutaj już te cholerstwa, ale wcale nie jest bezpiecznie.
Po tych słowach wyłączyła kamery zostawiając jedynie skan monitorujący ruch w pobliżu budynku i położyła się na materacu po przeciwnej stronie pomieszczenia.
-
Jutro to wszystko trzeba puścić z dymem – mruknęła jeszcze odwracając się tyłem do nich. Przy posłaniu, zaraz na wyciągnięcie ręki białowłosej leżał Grom. Może i była pewna tego, że bez niej nigdzie się nie ruszą, ale warto było odnotować fakt, że wcale nie ufała im bezgranicznie. Cóż, piraci tacy jak Hawk, Gavos czy chociażby Bjoern powinni docenić takie zachowanie.
Cisza i spokój na zewnątrz w krótkiej chwili sprawiły, że zebranych ogarnęło zmęczenie dnia dzisiejszego i wcześniej czy później, korzystając z gościnności i rzeczy, które mieli pod ręką ogarnęła ich senność.
Ranek przyszedł wcześniej niż być może chcieliby. Świt można było od razu rozpoznać po nieśmiało wpadających przez szpary między deskami w zabitych oknach. Jess dopinała ostatnie części pancerza, podczas gdy pozostali mieli szansę na zebranie się i szybki posiłek. Po odsunięciu skrzyni blokującej zejście białowłosa przepuściła wszystkich przodem uzupełniając magazynki, omni-żele i wszystko, co tylko mogła zabrać ze sobą. Potem rozlała na piętrze te butelki bourbonu, które zostały jej jeszcze w skrzyni i gdy tylko upewniła się, że cała reszta znajduje się na piętrze niżej wyciągnęła z kieszeni zapalniczkę i wrzuciła do środka. Całość momentalnie zajęła się ogniem.
-
I tak tutaj już nie wrócę – rzuciła gdzieś w przestrzeń i poprowadziła wszystkich pośpiesznie do drabinki, którą dostali się tutaj wcześniej. Gdy zeszli na dół najwyższe piętro było już w całości pochłonięte ogniem a dym unosił się już wysoko w niebo. –
To odwróci uwagę od nas.
Zdjęła z pleców Siekacza i ruszyła między budynki nawet nie sprawdzając czy pozostali kierują się za nią.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąMapka
Czerwona linia to trasa jaką będzie Was prowadzić Jess. Jeśli macie ochotę obmyślać taktykę marszu proszę bardzo, możecie dogadać sie między sobą i wstawić alternatywną ścieżkę. Możecie próbować przechodzić przez budynki, albo przeprawiać się przez zawalone części ulic. Zatrzegam sobie jednak prawo do wydłużenia czasu wędrówki przez takie zabiegi lub do jej skrócenia w zależności czy uda Wam się np ściąć drogę przez budynek.
Wybrana trasa jest optymalna dla Waszej przewodniczki i trwać będzie 5 bezwalkowych tur. Ponadto po każdej turze będę rzucał na szansę pojawienia się przeciwników w zależności w jakim miejscu akurat będziecie się znajdować.
Deadline: Piątek 24:00
Kolejka: Brak.
Do końca marszu pozostało: 5 tur.
Tura 1. Szansa na spotkanie przeciwnika <30.