W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 188
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

[Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

22 maja 2022, o 21:57

Z łatwością można było zauważyć, że ich sytuacja w jednej chwili stała się po prostu przejebana. Nie pozostało nic innego jak się przygotować do walki, bo chyba innej opcji nie mieli, choć wiele wskazywało na to, że tym razem nie wyjdą z opresji tak bezboleśnie jak udawało się im to zrobić wcześniej. Zbyt wiele było niesprzyjających czynników. Wycofać się jednak nie mogły bowiem stawką było ich życie.
Zachowanie Caleba, cóż powiedzieć, że było zaskakujące, to pewne niedopowiedzenie. Były dwie możliwości, albo odjebało mu właśnie jeszcze bardziej niż zwyczajowo, albo mężczyzna swoim niecodziennym zachowaniem wiedział co robi, jakkolwiek dziwnie by to nie wyglądało. Stawiając na to, że jednak na tym mroźnym zadupiu wytrzymał całkiem długo i to w jednym kawałku, Luna była nawet skłonna sądzić, że on wie co robi. Ze zmrużonymi oczami, gotowa w każdej chwili do ataku, jakby varreny jednak postanowiły połknąć Caleba w całości, przypatrywała się poczynaniom mężczyzny.
Pytanie Caleba było zaskakujące, ale chyba jeszcze bardziej zaskakujące było to, że spośród wszystkich rzeczy jakie można mieć po rozbiciu promu na niezbyt przyjaznej planece, posiadają akurat jedzenie dla psów. Małe uśmiechy od losu czy jakoś tak na to mówią.
Luna nie odzywałą się dopóki Tori nie przekazała ostatniej puszki jedzenia dla psów. Można tylko było mieć nadzieję, że to wystarczy. Spojrzałą więc na Caleba.
-I co teraz? Potrafisz stwierdzić, że już się najadły i możemy ruszać? Czy może jednak potrzebują więcej el carne i wszyscy jednak mamy przejebane?
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

30 maja 2022, o 21:48

Mina Caleba, kiedy Tori wyjęła z plecaka puszkę z jedzeniem dla psów musiała być zdecydowanie warta zobaczenia. Niestety ciemność i przyciemniony wizjer mężczyzny skutecznie uniemożliwiały dostrzeżenie czegokolwiek. Niemniej jednak, ku zaskoczeniu czwórki kobiet, varreny zainteresowały się zdobyczą na tyle skutecznie, by puścić ich dalej bez większych problemów - co zresztą poniekąd samo odpowiadało na pytanie Luny.
Samozwańczy król kolonii karnej spokojnym gestem wskazał im żeby podążały dalej za nim. W krótce las się skończył, iglaste gałęzie nie stanowiły już przeszkody, a niespodziewane trzaski gałązek pozostawili za swoimi plecami. Gdy tylko wyszli na otwartą przestrzeń oczom kobiet ukazała się rozpościerająca się aż po horyzont lodowa pustynia, poprzecinana gdzieniegdzie górzystymi pasmami szczytów. Nie dane im było jednak zbyt wyraźnie podziwiać widoków, gdyż planeta nie posiadała satelity, który odbijałby promienie macierzystej gwiazdy. Można było się jedynie domyśleć, że czeka ich mozolna i ciężka przeprawa w nieubitym śniegu.
Caleb ruszył do przodu a jego nogi momentalnie zapadły się aż po kolana, mężczyzna zaklął pod nosem.
- Będziemy się zmieniać - zakomunikował zatrzymując się i odwracając w stronę kobiet. - Co piętnaście minut, żeby nie opaść z sił. Pierwsza osoba musi torować drogę, reszta gęsiego za nią.
Być może był szalony, a przynajmniej sprawiał takie wrażenie, ale resztek przebłysków rozsądku nie można było mu odmówić. Marsz okazał się być bardziej wymagający niż zakładały. Pierwsze piętnaście minut minęło jak z bicza strzelił, nadeszła kolej kolejnej osoby, a potem następnej. Pomimo wydeptywania ścieżki i torowania przejścia, marsz za prowadzącym wcale nie był wiele łatwiejszy.
Po godzinie marszu dotarli do zbocza góry, gdzie śnieg był bardziej zbity i rozwiany przez wiatr. Kolejne kroki naprzód były zdecydowanie łatwiejsze, a stopy zapadały się jedynie po kostki. Nie zmieniało to jednak faktu, że cała piątka była mocno zmęczona. Tym razem sporym utrudnieniem okazał się wiatr, którego porywy skutecznie wytrącały maszerujących z równowagi. Jaana, jako najmniejsza z całej grupy miała najtrudniej, raz czy dwa potknęła się i musiała wstawać i otrzepywać się ze śniegu. Caleb skomentował to tylko cichym sapnięciem, ale sam był na tyle zmęczony, by nie dokładać dziewczynie docinkami.
- Kto idzie? - dźwięk obcego głosu w ciemności sprawił, że kobiety drgnęły, gotowe zapewne do dobycia broni i zastrzelenia potencjalnego agresora. Caleb jednak uniósł dłoń w uspokajającym geście.
- To ja Morgan, z oddziałem dywersyjnym - powiedział, nie powstrzymując się nawet przez wyraźnie wyczuwalną w głosie ironią.
- Caleb - powiedział mężczyzna nazwany Morganem. - Jesteście szybciej niż zakładaliśmy, chodźcie w środku się ogrzejecie i odpoczniecie.
Głos Morgana, kiedy tylko minęło pierwsze, nieprzyjemne wrażenie, okazał się być ciepłym i miękkim. Niemalże zupełnie nie pasującym do tego, do czego przyzwyczaił ich Caleb. Po krótkiej chwili, cała piątka prowadzona tym razem przez Morgana znalazła się we wnętrzu jaskini, której wejście otwierane i zamykane było sporym głazem na elektronicznych szynach. Ktokolwiek zadał sobie tyle trudu przy konstrukcji tego, musiał być zdecydowanie bardzo dobrym technikiem.
Wnętrze jaskini było pełne życia, rozświetlone blaskiem biegnących wzdłuż ścian listew oświetleniowych, w środku panowała gwarna atmosfera kojarząca się raczej z barem niż obozem opozycji.
- Morgan, pokaż im kwatery, ja idę do głównej - powiedział Caleb i zniknął im z oczu. Kobiety pozostały z czarnoskórym mężczyzną, o imponującej budowie ciała przewyższającym statystycznego mężczyznę ludzkiej razy o półtorej głowy. Jeśli, którakolwiek z nich oglądała stare vidy, bez wątpienia można go było przyrównać do Johna Coffey'a z Zielonej Mili.
- Zapraszam - powiedział uśmiechając się szeroko i prowadząc je korytarzem do wnętrza jaskini. Uważne oko obserwatora bez wątpienia mogło stwierdzić, że korytarze te nie były z pewnością dziełem natury. Ktoś zrobił je umyślnie i to w sposób, który mógłby prowadzić do tego, że w istocie dało się tu żyć, bez przymusu wychodzenia na zewnątrz. Po drodze mijali drzwi, niektóre otwarte inne zamknięte, o czym sygnalizowała czerwona kontrolka. Wreszcie stanęli przed jednymi z nich, Morgan zbliżył omni-klucz do interfejsu a te stanęły otworem ukazując kobietom w pełni wyposażoną, choć trochę skromnie urządzoną kwaterę mieszkalną. Hawk bez wątpienia mogła ją przyrównać do kwater załogi na statku.
- Gdybyście czegoś potrzebowały wystarczy nacisnąć guzik przy wejściu - mężczyzna, niczym gospodarz hotelu, ukłonił się i pozostawił kobiety same sobie.
Artefakt w kieszeni Hawk wibrował jak oszalały.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

1 cze 2022, o 23:58

Zawsze lubiła wspinaczkę.
Ucieczka ze slumsowego życia na Ziemi przybierała dla niej różne postaci - wyjazdy za miasto były z reguły nieosiągalne, pozostawiając podróże po bardziej opuszczonych jego miejscach. Ale lubiła to wyzwanie. Lubiła stawiać dla swojego ciała kolejne kamienie milowe i je przekraczać, testować granice swojej wytrzymałości. I zawsze, gdy wyczerpana znajdowała się w połowie góry, odmrażając kończyny lub tonąc w skwarze słonecznym, powtarzała sobie, że nigdy więcej tego nie powtórzy. Nigdy więcej nie skaże się na tak ogromne zmęczenie, taki wielki wysiłek i ból, który z tym się wiązał.
A później do tego wracała. Jakby ból był jej światłem, a ona jedynie żałosną ćmą skazaną na jego wpływ.
Liczyła na to, że to nie to sprowadziło ją na mordercze, zimne Gellix. Całość swojej determinacji powierzała zaufaniu, że to nędzne zrzędzenie losu, a nie podświadoma chęć powrotu do tego prawdziwego wyzwania. Z czymś takim nie byłaby w stanie wygrać.
Po pokonaniu kolejnej przeszkody, kolejnej niesprawiedliwości, kolejnym ja pierdolę sykniętym pod nosem, słysząc ciepły głos obcego jedynie odruchowo spoczęła dłoń na pasku, gotowa sięgnąć po strzelbę. Nie ufała w tym miejscu nikomu ani niczemu. Caleb był pierdolnięty, a to, że potrafił tu przetrwać nie było dla niej imponujące. Cholera, karaluchy potrafiły to samo, a nawet lepiej, a nie wykształciły ani iskry inteligencji.
Ciepło hotelu w tym dziwnym miejscu kontrastowało z ponaglaniem artefaktu, który wiercił się w jej kieszeni niczym odbezpieczony granat, przypominając o nagłości sytuacji. Poczekał lata, poczeka jeszcze kilka godzin.
- Nie ufam skurwielom - mruknęła pod nosem do pozostałych. - Nie powinnyśmy się rozdzielać. Wystarczy, że zablokują nam drzwi i odetną tlen, i po nas. Może zajmiemy kwatery dwójkami?
Jeśli inne wstydziły się dzielić kwaterę, nie zamierzała naciskać. Ale Hawkins żywiła wszelką paranoję do świata i zamierzała się zabezpieczyć przed każdą nieprawidłowością, a bycie z kimś jeszcze zawsze maksymalizowało ich szansę.
Zamierzała odpocząć. Nie odłożyła swoich rzeczy na półki, nie zdjęła nawet pancerza - jedynie naramienniki, które jej przeszkadzały w przybraniu dobrej pozycji do spania. Była żołnierzem z krwi i kości. Przywykła do tego, że spało się w horrendalnych warunkach, potrafiła zmusić swoje ciało do odpoczynku. Zamierzała złapać choć trochę energii, zjeść coś może, napić się, zdrzemnąć - i dopiero wtedy wcisnęła czerwony guzik, chcąc spytać osobę, która nadejdzie, czy zna jakieś miejscowe legendy, które stare dziady opowiadają dzieciom.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

3 cze 2022, o 10:24

Wyglądało na to, że “łapówka” w postaci kawałków mięsa i zawartości konserw z psią karmą - o dziwo - zadziałała. Caleb zawahał się przez chwilę przyglądając się jej gdy rzucała drapieżnikom kolejne porcje “niskotłuszczowej, wysokobiałkowej karmy dla twego pupila, zawierającej nie mniej niż 70% mięsa” jak głosił napis na etykiecie, a Tori uśmiechnęła się lekko pod nosem. Wybór puszek z karmą na pokładzie tonącego promu był odruchem, teraz jednak okazał się strzałem w dziesiątkę i być może uchronił ich wszystkich przed walką z lokalną fauną. Ta niecodzienna dieta musiała odpowiadać varrenom - już po chwili cała piątka wydostała się z zagrożonego terenu i ruszyła w dalszą drogę.

Dalszą, co nie znaczy że łatwiejszą. Brnąc w głębokim śniegu zgodnie z zaleceniem mężczyzny zmieniali się co kilkanaście minut by nie opaść z sił, jednak i tak przedzieranie się przez zaspy było o niebo bardziej męczące niż wcześniejsza przeprawa przez zagruzowany tunel w jaskini. Czas stawał się pojęciem względnym, Tori czuła, że zamienia się w jakąś bezmózgą maszynę kroczącą, której jedynym zadaniem było utrzymanie kierunku i przebijanie się przez śnieg - nieco łatwiejsze, gdy szła po śladach osób idących przed nią i znacznie bardziej wyczerpujące, gdy to ona musiała torować ścieżkę. Wciąż utrzymywała swoją biotyczną barierę licząc, że ta ułatwi nieco zadanie - czy tak było jednak w istocie? Z otumanienia i wypełnionego zmęczeniem stuporu wyrwał ją obcy głos dobiegający z ciemności. Zanim zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować, Caleb odpowiedział jakby znał rozmówcę. I dobrze, bo wyczerpana asari marzyła tylko o odpoczynku, a gdyby w tej chwili miało dojść do jakiegokolwiek starcia z przeciwnikami samozwańczego króla Gelix, pewnie padłaby plackiem w najbliższą śnieżną zaspę i liczyła, że zostanie przeoczona.

Na szczęście nowo napotkany nie miał wrogich zamiarów. Nie tylko wydawał się znać Caleba, ale najwyraźniej na niego czekał - co ciekawe nawet nie bardzo zainteresował się kim są i skąd się tu wzięły towarzyszące mu kobiety, traktując je jako coś oczywistego. Caleb określił je mianem “oddziału dywersyjnego” i to najwyraźniej było wyjaśnieniem w zupełności wystraczającym olbrzymowi. Ruszając w dalszą drogę Tori obserwowała jego sylwetkę zastanawiając się jednocześnie skąd wśród ludzi bierze się takie zróżnicowanie wyglądu - zarówno jeśli chodzi o wzrost, jak diametralną odmienność odcieni i kolorów skóry, czy budowy ciała. Przyjrzeć się mężczyźnie nieco dokładniej mogła dopiero po wejściu do całkiem przyjemnie zorganizowanej jaskini, która musiała tej grupce ludzi służyć za stałe domostwo. Teraz asari z wyraźnym zaciekawieniem przyglądała się Morganowi, jego szerokim barkom i ciemnej skórze, zadzierając głowę taksując jego wzrost. Nawet, jeśli mężczyzna odebrał jej zainteresowanie inaczej, z jej strony było to spowodowane zwykłą ciekawością - wśród asari takie różnice nie występowały. Co prawda odcień skóry zmieniał się, był inny niemal u każdej z nich i był tak samo cechą genetyczną, ale nie przedstawiał aż tak skrajnie różnej palety barw - w końcu nikt jeszcze nie widział różowej ani zielonej asari. Tak samo wzrost - delikatne odstępstwa od normy były na porządku dziennym, a u ludzi? Od z metra ciętych mikrusów do gigantów pokroju Morgana... czemu miało to służyć? Jaki to miało cel? Pytanie bez odpowiedzi, jak wiele innych, na przykład przyczyna krótkowieczności osobników ich gatunku. Może właśnie to powodowało, że rasa ludzka była tak ekspansywna? Działając nie dla dobra gatunku lecz dla komfortu jednostki, starali się osiągnąć jak najwięcej w jak najkrótszym czasie, a efekty ich wspólnego działania sprawiały, że zapełniali Galaktykę swoją obecnością szybciej niż inne rasy. Wróć, nie wszystkie - poprawiła się. Gdyby rakni wciąż istniały i gdyby kroganie nie zostali wysterylizowani przez turian i salarian, prawdopodobnie te dwa gatunki mogłyby konkurować z ludźmi.

Pogrążona w myślach, bez zbytniego zainteresowania zaglądała do mijanych pomieszczeń, a gdy w końcu stanęli przed wskazanymi im drzwiami, skinęła głową do Hawk akceptując w milczeniu jej propozycję i prześlizgnęła się przez drzwi, do których kierowała się czerwonowłosa. Nie miała siły na dalsze dyskusje, roztrząsanie, planowanie czy co tam jeszcze pozostali chcieli robić - marzyła tylko o tym, by wyciągnąć się na czymś płaskim i równym i odpocząć, może nawet zdrzemnąć na chwilę. Zdjęła hełm, po drodze do pryczy odstawiła go na stół i z westchnieniem wyciągnęła się na posłaniu, nie dbając nawet o zdjęcie pancerza, mimo że ten zdecydowanie nie sprawdzał się jako piżama.

- Na boginię - jęknęła, gdy udało jej się przyjąć najmniej niewygodną pozycję - Mam już serdecznie dosyć tej cholernej planety...
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

3 cze 2022, o 10:40

Nie miała dotąd doświadczeń z większymi wycieczkami terenowymi. Całe jej dzieciństwo skupione było wokół wnętrz - nowoczesnych, nierzadko sterylnych, ostatnio - okrętowych. Zawsze jednak wnętrz. Dach nad głową, podłogi utwardzone w taki bądź inny sposób, korytarze i pokoje. To, co mieli teraz - śnieg i wspinaczka - było dla niej zupełnie nowe. I, tak szczerze mówiąc, niespecjalnie jej się podobało.
Gdy wreszcie dotarli do jaskini - oświetlonej, zamykanej, zdecydowanie cywilizowanej - była zła do tego stopnia, że strzelała tylko wzrokiem na boki, nie odzywając się, nie komentując i starając się też w zasadzie nie myśleć, co czeka ich dalej.
Podążała za grupką jak, nie przymierzając, dobrze wytresowany zwierzak. Spoglądała to na Caleba, to na Morgana, żadnemu nie poświęcając jednak specjalnie dużo uwagi. Dała się poprowadzić wgłąb jaskini, przez korytarze będące wyraźnie dziełem ludzkich rąk, by finalnie, gdy dotarli do kwatery, z sapnięciem opaść na pierwsze z brzegu łóżko.
- Jak dla mnie możemy zostać nawet w jednej - rzuciła krótko, wzruszyła ramionami i przetarła twarz dłońmi. Podobnie jak Hawk, nie zamierzała robić ze sobą... Cóż, w zasadzie nic. To oczywiste, że nie ufała nikomu, z kim miały do czynienia. Co więcej, w aktualnym nastroju nie do końca ufała nawet swoim towarzyszkom - ostatecznie też były zbieraniną z przypadku, nie? Nie znała ich wcześniej, skąd więc miała wiedzieć, jakie miały plany?
Plan samej Jaany był prosty. Wyspać się i najeść, w dowolnej kolejności. Co z kolei prowadziło do...
- Hej - zawołała, by zatrzymać mężczyznę jeszcze zanim odszedł. - Możemy dostać coś do żarcia?
Była głodna. Ciągle. A po wysiłku - już wybitnie.
Finalnie jej zamiary nie odbiegały specjalnie od planów Hawk. Odpocząć się i ogarnąć - to było teraz ważne. I, w przypadku Ritavuori, w miarę możliwości zapomnieć o upokorzeniu w postaci turlania się po śniegu jak ostatnia sierota.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 188
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

4 cze 2022, o 01:31

Luna z każdą mijającą chwilą miała wrażenie, że 'przygody' które ich spotykają obecnie to mógłby być scenariusz jakiegoś filmu, pytanie czy byłaby to komedia czy film przygodowy wciąż pozostaje otwarte. Skłaniała się ku temu pierwszemu, szczególnie, że niezbyt przepadała za śniegiem i chłodem, a tutaj wylądowała na takiej planecie. Już widziała te tytuły: 'Meksykanka na lodowcu' i 'Meksykanka na lodowcu 2: Zemsta renifera' czy jakoś tak. Dios...
Kolejnym elementem, który chyba jednak przemawiał za komedią był fakt, że akurat miały ze sobą coś tak użytecznego na lodowej planecie jak jedzenie dla psów. I, że właśnie jedzenie dla psów podziałało na kolejne, niezbyt urocze, endemiczne stworzenia na tej jebanej planecie. Bravo Tori!
Przedzieranie się przez śnieg i zaspy zdecydowanie nie należało do ulubionych czynności Luny, więc hiszpańskich przekleństw wypowiadanych pod nosem nie było końca, a kiedy w końcu dotarły do kolejnej, co za zaskoczenie, jaskini to zdecydowanie odetchnęła z ulgą. Miała dość śniegu na następne 50 lat. Szczególnie po momentach kiedy to ona musiała być na przodzie i torować ścieżkę.
Podobnie do Hawk, Luna tuż po usłyszeniu kolejnego głosu, położyła rękę na broni. Nie ufała na pewno nikomu z miejscowych i to w najmniejszym stopniu, prawdę mówiąc była całkiem skłonna do strzelania i to przy najmniejszym nieodpowiednim ruchu z ich strony. Luna starałą się obserwować otoczenie, przypatrując się pomieszczeniom z otwartymi drzwiami, jednocześnie starając się nie być na tyle rozkojarzoną by nie być uważną w stosunku do tego co dzieje się wokół nich.
W końcu stanęli przed otwartą kwaterą, która miała by być dla nich.
-Ufanie tutaj komukolwiek to byłby największy błąd. Można mieć tylko nadzieję, że nie odetną nam tlenu, kiedy wszystkie będziemy w jednej kwaterze. powiedziała kiedy już podążyła za wszystkim. Właściwie nie było dobrego rozwiązania tej sytuacji. Jedyne co można zrobić to trzymać rękę gotową do strzału.
Można mieć tylko nadzieję, że i dla Luny znalazło się łóżko do spania, jak nie to wgramoliła się obok Jaany, w końcu dziewczyna nie zabierała aż tyle miejsca, uprzednio samej zdejmując hełm. Po przeprawie przez ten pieprzony śnieg zdecydowanie potrzebowała odpoczynku. Jedzenie, o które poprosiła Jaana to był dobry pomysł.
-Mam nadzieję, że już nigdy więcej nie zobaczę śniegu, a i to będzie za wcześnie.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

9 cze 2022, o 16:11

Zgodnie z założeniem Hawk, grupa podzieliła się dwójkami. O dziwo zajęcie jeszcze jednego pomieszczenia, wcale nie było takie trudne jak można by zakładać. Nikt nie robił im problemów, a bez przeszkód udało im się znaleźć w zasadzie zaraz naprzeciwko siebie osobne miejsca.
Morgan skinął tylko głową na pytanie Jaany i po krótkiej chwili cztery parujące, jeszcze ciepłe posiłki wylądowały na ich stolikach. Jedzenie wyglądało zdecydowanie lepiej, niż to, którym raczyły się u Caleba. Wszystko przypominało gulasz z wyjątkowo gęstym sosem położonym na dwóch pszennych, dość grubych plackach.
- Nie otrujemy was - powiedział mężczyzna uśmiechając się do kobiet, po czym zniknął w głębi korytarza pozostawiając je same. Warunki panujące w kwaterach być może nie były hotelowe, ale wszystko było na tyle wygodne, że po długiej i męczącej podróży w śnieżnych zaspach wydawało się być idealne. Jakby ktoś, urządzający to miejsce wiedział, że wychodzenie na zewnątrz wiązało się z ogromnym wysiłkiem. Można było bez przeszkód uznać, że ktokolwiek to zorganizował, wiedział jak zadbać o swoich ludzi. Ciepły posiłek i kilka godzin nieprzerwanego snu skutecznie zregenerowało ich nadszarpnięte siły. Nikt ich nie niepokoił a dźwięki zza ścian ucichły po około pół godzinie od położenia się do łóżek. Najwyraźniej cały ruch oporu udał się na spoczynek.
Czerwony guzik, który Hawk nacisnęła zabrzęczał cicho i po dłuższej chwili w drzwiach znów pojawił się Morgan, niczym ogromny aczkolwiek sympatyczny lokaj. Była to ciekawa odmiana, od tego co zafundował im Caleb i nie można nie było odnieść wrażenia, że czarnoskóry mężczyzna, nijak nie pasuje do obrazka, który wykreował sobie samozwańczy król Gellixa.
- ... legendy dla dzieci? - mruknął kiwając ze zrozumieniem głową. - Chyba nie będę musiał po nikogo chodzić.
Morgan przekroczył próg i usiadł na krześle przy stoliku, tak, że można było odnieść wrażenie, że mebel zaraz pęknie pod jego ciężarem. Krzesło zaskrzypiało żałośnie, ale wytrzymało.
- Urodziłem się w wiosce za lasem. Znam dużo legend, ale wszystkie sprowadzają się do jednego - zaczął, stukając palcami w powierzchnię stolika. - Do demona wychodzącego z głębi czeluści, którego pokonać może tylko wybraniec planety.
Morgan spojrzał niepewnie na całą czwórkę, jakby zdając sobie sprawę z faktu, jak absurdalnie dla dorosłych ludzi mogą brzmieć jego słowa. Nie speszył się jednak i wyraźnie nabierając powietrza do płuc kontynuował historię:
- Kiedyś myślałem, że demonem jest Królowa i w to wierzą rdzenni mieszkańcy planety i niektórzy z nas. Caleb ma takie poparcie ze względu na fakt, że to on powstrzymał demona. Jest według nas wybrańcem planety. Wybrańcowi podobno przysługuje broń, pogrzebana pod leżem bestii - powiedział wprowadzając swój głos w ton, który miał imitować podkręcanie napięcia do wymagającej historii. - Caleb wysłał tam mały oddział, zaraz po ubiciu Królowej, jednak niczego nie znaleźli. On nie wierzy w takie rzeczy, ale chciał zamknąć gęby wszystkim wątpiącym w niego. Jak widać, nie na wiele mu się to zdało.
Westchnął kręcąc głową z dezaprobatą, widać było, że dla Morgana ta historia była jednak czymś więcej, niż tylko głupim gadaniem "starych bab".
- Po planecie podobno rozsiane są też kamienie - inteviere, co w języku moich ludzi oznacza ostrzeżenie. Kamienie miały dawać znać, kiedy demon zbliżał się do wioski. Moja babka twierdziła, że jej dziadek miał taki kamień, ale że ten zaginął lata temu. Potem ktoś tę historię przerobił tak, że interviere miały wskazywać drogę do rzeczy, której posiadacz w danej chwili najbardziej pragnął. Żaden taki kamień jednak się nie uchował, a nie znam nikogo, kto kiedykolwiek by coś takiego widział.
Morgan wzruszył ramionami, ale nie dane mu było kontynuować gdyż z głośników rozległ się krótki, drażniący dźwięk.
- Zebranie - skomentował jakby była to najbardziej oczywista rzecz. - Caleb wzywa nas do sali zgromadzeń. Zbierajcie się, będziemy układać plan działania.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 188
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

16 cze 2022, o 15:23

Co by nie mówić to odpoczynek i jedzenie to było coś czego potrzebowali w tym momencie najbardziej, nawet jeżeli wiązało to się z przebywaniem w pomieszczeniu, gdzie bardzo łatwo było zostać zabitym, a mimo wszystko nie mieli żadnych podstaw by jakoś nadmiernie ufać tym ludziom. Ich czwórka zawsze mogła być cześcią jakiegoś większego, albo nawet niezbyt wielkiego planu jak rzucenie na pożarcie takiej czy innej maszkarze, która zamieszkuje tą cudowną planetę. Nie miały jednak zbyt dużo wyboru, bo naturalne potrzeby można odkładać na później tylko przez określoną ilość czasu i chyba nadszedł ten moment, że znów przydałoby się uzupełnić energię. Nie było tutaj dobrego, a na pewno bezpiecznego wyjścia. Trzeba grać z tym jakie się dostało karty. Choć co by nie mówić to Morgan wydawał się być dużo lepszym kompanem do rozmowy niż Caleb. Nie pozostało nic innego jak zjeść to co im przyniesiono i po prostu ułożyć się mniej więcej wygodnie by się przespać.
Po kilku godzinach błogiego snu Morgan znów się pojawił, teraz najwyraźniej by opowiedzieć im coś więcej o planecie i odpowiedzieć na ewentualne pytania.
-Demony, wybrańcy planety, to wszystko brzmi jak naprawdę pradawne legendy. sama interesowała się takimi rzeczami, więc czytała o podobnych podaniach utrzymanych w takim samym stylu.
Luna przysłuchiwała się dalszej części opowieści, by pod koniec przenieść spojrzenie na Morgana.
=Te... inteviere... w którą wersję wierzysz? Ostrzeżenie czy droga do skarbu? różnica była dosyć znaczna, mogła oznaczać nawet różnice między życiem a śmiercią. Niemniej dobrze było usłyszeć co sądzi ktoś miejscowy, kto na pewno wie więcej.
Potem odezwał się dzwonek wzywający ich wszystkich. Nie pozostało nic innego jak udać się za Morganem. Będzie jeszcze chwila, żeby sprawdzić jeszcze raz swój sprzęt.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

21 cze 2022, o 00:50

Czy artefakt wskazywał jej demona, czy rzecz, której potrzebowała najmocniej?
Wibrował odkąd znaleźli się w tym ośrodku i szczerze mówiąc, nie miała bladego pojęcia, w którą wersję powinna wierzyć. W jej oczach najlepszą opcją byłoby sprzedanie inteviere, czymkolwiek, kurwa, było. Miejscowe legendy jej nie interesowały. Gellix był dla niej obcym terenem, tak dalekim od domu jak tylko się dało i nie myślała o tym w kontekście odległości czasowych. Mimo tego, jeszcze mniej wierzyła w jakiekolwiek bycie wybrańcem jeśli chodziło o ich towarzysza. Caleb wydawał się niezrównoważony psychicznie i sam fakt tego, w jaki sposób żył tutaj, nadal, w swój mało sensowny czy lukratywny sposób, sprawiał, że nie powierzyłaby mu sukcesu czegokolwiek - nie mówiąc już o całej planecie.
- Mhm - mruknęła mało sensownie, wsłuchując się w opowieść mężczyzny. - Jak na potencjalnego bohatera, dziwne, że Caleb żyje w smrodzie i gównie poza kolonią.
Jeśli dobrze rozumiała jego historię, wiedziała, że Caleb nie ubił żadnej Królowej. Wysłał ją, wraz jej statkiem, by zrobiła to za niego. Jeśli to byłaby podstawa pod jego kult i wiarę mieszkańców w jego bycie wybawcą, czuła, że mogła nieźle zepsuć mu tymi wspomnieniami reputację.
Ale nie wiedziała też, czy chciała. Na razie był im przydatny.
- Czysto teoretycznie - zagadnęła, gdy mężczyzna pośpieszał ich do wyjścia. - Co, gdyby jakiś kamień się uchował? Jakie byłyby tego skutki? - dodała, nie zdradzając jeszcze swojej przewagi.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

25 cze 2022, o 21:15

Po zjedzeniu posiłku wróciła na “swoją” pryczę i musiała zapaść w sen. Coś jej się nawet śniło, lecz gdy obudziła się i otworzyła oczy, wspomnienie snu rozmyło się, zblakło i znikło, zostawiając tylko niemiłe uczucie jakiejś ucieczki czy pogoni, rozdziawionych, zębatych paszcz i mrocznych tuneli - gdy jednak szybkim spojrzeniem ogarnęła wnętrze pomieszczenia i przypomniała sobie gdzie się znajduje, nie była już tak do końca przekonana, czy było to wspomnienie snu czy ich wczorajszych przygód w podziemnych tunelach jaskiń - a może oba jednocześnie?

Morgan pojawił się ponownie - i tak jak wcześniej wzbudził nieme zaciekawienie asari. Był inny niż wszyscy ludzie z którymi dotychczas miała do czynienia, dlatego być może ogniskował na sobie jej spojrzenia i ciekawość. Tym razem jednak opowiadana przez niego historia sprawiła, że asari swoją uwagę poświęciła jego słowom. Historia brzmiała jak bajka - i to taka z kategorii “opowieści z dreszczykiem i morałem opowiadanych dzieciom przed snem”, jednak fakt wspomnienia kamieni zwanych przez niego “inteviere” był równie intrygujący co ciekawy. Czy to możliwe, że artefakt posiadany przez Hawk był właśnie jednym z tych kamieni wspomnianych przez mężczyznę? Sama widziała, że artefakt w niektórych miejscach zaczynał niemal ożywać, wibrował i trząsł się jakby faktycznie dając o czymś znać. Przypadek czy faktycznie coś miał wspólnego z legendą?

- Czy twoja babka mówiła jak ten kamień wyglądał? - spytała. Jeśli opis będzie się przynajmniej po części zgadzał z opisem artefaktu Hawk, będzie to jakaś wskazówka. Co prawda sama nie wiedziała czy ma wierzyć w słowa Morgana - legendy wyolbrzymiają wszystko z biegiem czasu i potrafią robić “z igły - widły”, ale sam fakt, że taki tajemniczy kamień mógł znajdować się w tej chwili na wyciągnięcie ręki od niej nie napawał optymizmem. Zgodnie z legendą wskazywał na coś niebezpiecznego - Wiesz, żeby wiedzieć tak na wszelki wypadek do czego mamy się przypadkiem nie zbliżać.

Sygnał z głośników przerwał ich rozmowy, a na stwierdzenie o wezwaniu przez Caleba Tori prychnęła lekko.

- Nas to chyba “zaprasza” a nie “wzywa”. Jego wysokość król Świr się chyba zapomina... Nie wiem jak inni, ale ja przynajmniej nie czuję się jego poddaną. Pomagamy mu tylko w ramach kontraktu.

Mimo to podeszła do stołu i zabrawszy swój hełm, ruszyła za pozostałymi. Po chwili przyspieszyła kroku zrównując się z Hawk.

- Jeśli ten kamień faktycznie wskazuje to, czego najbardziej pragniesz, to mam nadzieję, że myślisz teraz o komfortowym statku, który zabierze nas z tego grajdołka - szepnęła w jej kierunku tak, by Morgan jej nie usłyszał - I mam nadzieję, że nie korci cię, żeby objąć tron zamiast króla Caleba Bez Piątej Klepki? - puściła w kierunku czerwonowłosej oko, po czym wyjrzała zza sylwetki prowadzącego ich mężczyzny, ciekawa, dokąd ten ich prowadzi.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

28 cze 2022, o 11:08

Morgan wzruszył ramionami na pytanie Luny.
- Ciężko stwierdzić, to brzmi jak bzdury wyssane z palca, ale niektórzy naprawdę w to wierzą - powiedział uśmiechając się lekko. - Gdybym miał wybierać, to bardziej skłaniam się ku tej drugiej teorii, ale może tak naprawę obie są prawdziwe.
Spojrzał na Hawk i przez moment zastanawiał się intensywnie nad czymś, po czym wziął głęboki oddech i pokręcił głową.
- Prawdopodobnie lokalni mieszkańcy uznaliby to za błogosławieństwo niebios, a sam kamień zostałby skrzętnie schowany przed światem. Dla tutejszych ta legenda jest jak religijny dogmat, pewnie nikt by go nie chciał na własność, ale co innego postawienie go w centralnym punkcie jakiejś kaplicy ku pokrzepieniu serc. Rdzenni mieszkańcy nie są przywiązany do dóbr materialnych, raczej stroną od nadmiernego posiadania, a ich życie duchowe jest bardzo głęboko ukorzenione, tak więc podsumowując - klepną się w kolana jakby chciał już zakończyć tę opowieść. - Jakikolwiek kamień będący intevere byłby raczej relikwią niż przedmiotem użytecznym. Babka twierdziła, że to coś na kształt płaszczonego kryształu o nieregularnych krawędziach, ale ile w tym prawdy to nie wiem.

Sala zgromadzeń była dość obszernym pomieszczeniem, w którego centralnym punkcie znajdował się sporej wielkości stół. Na ścianach wyświetlane były holoobrazy przedstawiające okolicę, mapy jak i wizerunki ich prawdopodobnych celów. Byli to głównie mężczyźni, chociaż chociaż w oczy mogła się rzucić jednak podobizna bardzo brzydkiej kobiety.
Caleb stał przy stole i wskazywał coś palcem mocno gestykulując, kiedy weszły do środka za Morganem wszyscy odwrócili głowę w ich stronę, ale nikt przybycia nie skomentował.
- Pierwsze uderzenie musi nastąpić na główną bramę, w ten sposób odwrócicie uwagę od nas, kiedy będziemy zakradać się tunelem - powiedział Caleb wracając do analizy mapy przed sobą. - Pamiętajcie, że nie chodzi nam o walkę z cywilami tylko o odcięcie łba wężowi. Na dywersję potrzebujemy około godziny. Z posiadanych informacji wiemy, że Strassberg będzie w siedzibie głównej. Ta suka nigdy nie wychodzi poza budynek.
Mężczyzna uniósł głowę i spojrzał na przybyłą czwórkę.
- Hawk i jej oddział pójdą ze mną. Nikt się nie spodziewa ich i o ile będą szukać mnie, tak nie wiedzą, że będę miał wsparcie. Mamy więc element zaskoczenia. Cała akcja rozpoczyna się za cztery godziny. Zacznijcie się przygotowywać.
W sali nastąpiło poruszenie, każdy z obecnych wychodził z pomieszczenia szybkim krokiem do swoich kwater aby uzupełnić zapasy i przygotować pancerz oraz broń. Został tylko Morgan, Caleb i ich czwórka.
- Poprowadzisz główne natarcie - powiedział Caleb zwracając się do Morgana. - Będą myśleli, że jestem z tobą, ja tymczasem udam się z nimi zawalonym tunelem. Podłożyliście ładunki?
- Tak, musicie na miejscu tylko zdetonować je i tunel będzie drożny - odpowiedział wielki mężczyzna.
- W porządku, ruszamy za pół godziny - zwrócił się do Hawk i reszty. - Droga zajmie nam około trzech godzin, zsynchronizujmy zegarki, żeby zaatakować w tym samym momencie. Jakieś pytania?

Kiedy padły wszystkie odpowiedzi i dokończyli układanie planu działania, kobiety wyszły z pomieszczenia i zgodnie z poleceniem Caleba ruszyły do punktu zbornego przy głównym wejściu. Hawk miała wrażenie, że artefakt zaraz wybije jej dziurę w kieszeni, a całość jego zachowania nasiliła się kiedy mijali pomieszczenie opatrzone napisem "łączność".
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

9 lip 2022, o 09:46

Po otrzymaniu jedzenia w zasadzie niewiele jej już było potrzeba do szczęścia - i niczemu innemu nie poświęcała specjalnej uwagi. Jadła, z przyjemnością rejestrując cichnące burczenie w brzuchu, a potem z westchnieniem satysfakcji przeciągnęła się, rozprostowując zmęczone mięśnie. Zaufanie tutaj komukolwiek nie byłoby rozsądne, tym niemniej Jaana nie potrafiła utrzymać się w stanie pełnej czujności i gotowości. Była wyczerpana, a teraz, gdy w brzuchu rozlewało jej się przyjemne ciepło, jedyne o czym marzyła to odpoczynek bez trosk. W tej jednej chwili była skłonna zgodzić się, że zostanie zamordowaną w czasie snu to mała cena za możliwość wcześniejszego odsapnięcia.
Noc minęła jednak bez atrakcji i po kilku godzinach Ritavuori czuła się już... Cóż, dobrze. Tak po prostu. Gotowa, by znowu podjąć walkę o powrót do domu. Brzmiało pompatycznie? Być może, ale przecież do tego właśnie sprowadzały się teraz ich plany, nie? Wszystko, co tu robiły, miało umożliwić im znalezienie się z powrotem tam, gdzie powinny być. Zamianę Gellixa na miejsca, które znały dużo lepiej.
Gdy ponownie dołączył do nich Morgan, Jaana uniosła brwi, spoglądając na swe towarzyszki z niezrozumieniem. Bajki? Chciały słuchać bajek? To znaczy, jasne, z jednej strony Ritavuori dopuszczała myśl, że w legendach zawsze kryje się jakieś ziarno prawdy, więc wysłuchanie ich może dać im jakiś pogląd na... coś, ale jednak była zaskoczona. Prośba o lokalne historyjki nie byłaby pierwszą, z jaką zwróciłaby się do gospodarzy.
Tym niemniej, teraz nie pozostało jej nic innego jak słuchać. Wprawdzie tylko jednym uchem, bez specjalnego zaangażowania, ale słuchała - były w tym samym pomieszczeniu, trudno byłoby jej odciąć się od opowieści całkowicie. Nie zadawała jednak dodatkowych pytań i nie drążyła tematu tak, jak robiły to jej towarzyszki. Jak bardzo nie starałaby się podejść do historii poważnie, dla niej to wciąż była po prostu opowiastka dla rozrywki. Nie potrafiła dostrzec w niej nic więcej, nie potrafiła spojrzeć na legendę jak na potencjalne źródło praktycznie przydatnych informacji.
Prawdopodobnie właśnie dlatego wciąż tak naprawdę nie była jeszcze w pełni samodzielna - i wciąż potrzebowała czasu, by dorosnąć. Mimo doświadczeń bogatszych niż miało wielu jej rówieśników, nadal brakowało jej zwyczajnego, ludzkiego doświadczenia.
Finalnie, gdy wezwano je na zebranie, parsknęła cicho.
- Dobrze mówi - odezwała się po raz pierwszy od dłuższego czasu, przytakując Tori. - Nie przypominam sobie, żeby typ został także naszym królem - dodała, wstając jednak z westchnieniem z łóżka, zabierając rzeczy i razem z resztą podążając na odprawę.
W konkretnych rozmowach odnajdywała się dużo lepiej. Proste zarysowanie planu trafiało do niej znacznie bardziej niż lokalne legendy. Spoglądała na mapę, chyba kiwała nawet głową w międzyczasie, potwierdzając tym samym przyjmowanie do wiadomości słów Caleba. To było dla niej zrozumiałe. Kolejne kroki zebrane w jeden plan, na którym miały zyskać i one, i Caleb. Szczerze mówiąc, opracowane przez mężczyznę poczynania nie brzmiały jakoś specjalnie trudno - chociaż Jaana była świadoma, że pewnie coś zdąży się jeszcze zepsuć. Zawsze się psuje, nie?
Przez moment korciło ją, że mogłaby pasować bardziej do grupy atakującej główną bramę - ostatecznie działania w ukryciu nigdy nie były jej mocną stroną - powstrzymała się jednak, ostatecznie godząc na bycie częścią obstawy Caleba. Nie byłoby rozsądnie się rozdzielać. Nie w chwili, gdy na szali znajdowała się możliwość opuszczenia tej planety. Gdy tylko trafi się okazja do zabrania się z lodowej powierzchni, powinny być razem. Po prostu.
Nie miała dodatkowych pytań, kilka chwil później udała się więc z pozostałymi, by się przygotować. Sprawdzając wszystkie mechanizmy pancerza i broni, które mogłyby wymagać doregulowania, w pewnej chwili westchnęła bezgłośnie i uniosła wzrok na pozostałe.
- Myślicie, że się uda? - mruknęła cicho, błądząc wzrokiem między Hawk, Tori i Luną. W zasadzie chyba nawet nie oczekiwała odpowiedzi. Pytanie miało zabić ciszę i ułatwić oczekiwanie. To właśnie tego ostatniego Jaana nie lubiła najbardziej - czekania. Gdyby już coś robiły, gdyby musiały skupić się już na wykonywaniu konkretnych zadań - byłoby jej dużo łatwiej.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

13 lip 2022, o 21:09

Nie była zbyt uduchowioną osobą - spostrzeżenie, do którego dotarłby prawdopodobnie każdy gdyby dać mu może trzydzieści sekund kontaktu wzrokowego z Hawkins. Lubiła swój świat dzielić na zera i jedynki. Przepadała za prostymi rozwiązaniami, a, cóż, nie było nic równie kusząco prostego jak wizja nieskończonej ciemności, z którą wiązała się śmierć. Nie było bogów nad jej głowami ani demonów pod gruntem, po którym stąpała. Świat był dokładnie tym, co miała przed sobą - ze wszystkimi jaskrawymi barwami dobrych chęci i gorzkich beżów konsekwencji.
Niemniej, istota kamienia mogła dać jej teraz bardzo wiele.
Zastanawiała się na ile lud, którego pseudo wybawcą był Caleb, byłby skłonny wymienić jaskrawy kamyk na działający prom, którego w bezpieczny sposób mogła użyć. Chciała przetrwać - przede wszystkim. Ta podstawowa, naturalistyczna chęć każdego zwierzęcia buzowała w jej żyłach, gdy do umysłu wkradała się podstępna, złowroga myśl.
Ciekawe ile kredytów mogłabym na tym skosić?
Gellix nie miał wiele, a przynajmniej nie pokazywał po sobie widocznego bogactwa. Sprzęt, który posiadali, nie wyglądał na wart zbierania i sprzedawania na Omedze. Nie miałaby żadnych skrupułów przed naciąganiem biedaków na ofiarowanie jej więcej, niż jeden, żałosny bilet do bezpieczeństwa w zamian za ich wartościowy artefakt, ale czy było tutaj cokolwiek, co było warte więcej, niż gwarancja ich życia?
- Być królem to jedno, ale posiadać królestwo to drugie - mruknęła w odpowiedzi na zaczepkę Tori. - Nie ma tu niczego, czym chciałabym rządzić.
Zimna planeta na zawsze będzie jej już kojarzyć się wyłącznie z pechem. W końcu jaka była szansa na to, że utkwi tu drugi raz? Czy kosmos nie był niemal nieskończenie wielki, do cholery?
Artefakt denerwował, gdy starała się przeanalizować sytuację. Czy to był dobry moment na objawienie swojej informacji?
Wątpliwe.
Z drugiej strony, nie zamierzała go też ignorować.
- Nigdzie się nie ruszę, póki nie powiadomię mojego statku o tym, gdzie jestem - zadecydowała, stojąc z uporem w miejscu koło pokoju łączności, gdy Caleb usiłował prowadzić ich dalej. Podparła boki rękoma, wpatrując się w niego pochmurnie. - Mamy prywatną linię komunikacji. Nie pamiętasz już zasady? Obiecuję tym razem nie zbombardować planety - dodała cmoknięciem i, nie zważając na nic, ruszyła do pokoju, do którego kierował ją artefakt. - I tak wiele czasu potrwa, nim tu dolecą. Ale nie zdechnę bez wieści nie wiadomo gdzie, za nie wiadomo czyją megalomanię.
Nawet nie interesowało jej to, czy kolonia faktycznie nie ma żadnego połączenia z kosmosem, czy nie. Nawet, jeśli miała zgrywać głupa, zamierzała wparować do pokoju łączności - no bo przecież, na chłopski rozum, w nim mogła wysłać sygnał na zewnątrz, prawda?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 188
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

14 lip 2022, o 00:50

Luna akurat lubiła różnego rodzaju ciekawostki tego typu, w końcu nie na darmo posiadała kilka talii kart tarota i rozczytywała się o ich znaczeniu. Zresztą zawsze wychodziła z założenia, że w tego typu legendach, nawet jeżeli bywały mocno podkręcone przez mieszkńców bądź odległe od prawdy, znajdowało się jakieś interesujące ziarenko prawdy. Jeżeli by to zależało od niej, to chciałaby dowiedzieć się czegoś więcej, ale właścicielką artefaktu była Hawk i to do niej należało tak naprawdę ostatnie zdanie.
Sama zastanawiała się nad słowami Morgana i znaczeniem jego opowieści, przede wszystkim o tym co może to dla nich znaczyć, bo jednak priorytetem również dla mniej było wydostanie się z tej pieprzonej planety i domu wariatów w jednym, przez dłuższą chwilę. Zdecydowanie wolałaby posłuchać dłużej Morgana niż tego świra Caleba. Ale cóż, rzadko się ma to co się chce, prawda? Ale tak, ciężko nie zgodzić się ze zdaniem, że zimna planeta, również Meksykance będzie się kojarzyć z pechem.
-Mierda, na pewno nie chciałabym tutaj zostać nie mówiąc już o rządzeniu czymkolwiek. zapał Caleba do rządzenia tutaj zamiast wyniesienia się stąd, jedynie potwierdzał, to o czym chyba cała czwórka myślała, że facet był zdrowo pojebany.
Nie pozostało nic innego jak sprawdzić swój sprzęt i pancerz. Fakt, że nie była w głównej grupie atakującej pasował jej, bardziej jej odpowiadało działania zza czyichś pleców, niż szarżowanie w pierwszej linii na oślep.
-Trochę głupio było zdechnąć na lodowej pustynii. Miłoby było, jakby się udało. niby odpowiedziała szeptem Jaanie, ale chyba mówiła też do siebie samej, by zagrzać się jakoś do walki.
Ostatnio zmieniony 29 lip 2022, o 19:57 przez Luna Reyes, łącznie zmieniany 1 raz.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

24 lip 2022, o 18:22

Caleb stanął i obejrzał się za siebie na kobiety. Nie wyglądał na zadowolonego, przez dłuższą chwilę wydawało się, że będzie protestował, że powie im, że będą mogły się skontaktować ze światem zewnętrznym dopiero po ukończeniu wyznaczonej przez niego misji. W zasadzie poznały go już na tyle, że to wcale nie byłoby dużym zaskoczeniem, jednak mężczyzna wbrew oczekiwaniom skinął głową na kogoś za ich plecami, a drzwi do pokoju łączności otworzyły się.
- Tylko szybko i pamiętaj o umowie - mruknął jeszcze bardziej gburowato jak zwykle i zniknął w korytarzu pozostawiając kobiety same ze sprzętem. Ten z kolei niewiele różnił się od tradycyjnych stacji łączności, chociaż wyraźnie było widać, że jest raczej samoróbką niż pełnoprawnym sprzętem do komunikacji. Jego obsługa jednak nie było zbytnio skomplikowana, a sygnał wychodzący i przychodzący, jak się wkrótce okazało był czysty. Kiedy tylko Hawk zbliżyła się do panelu, artefakt w jej kieszeni przestał wiercić się jak oszalały. Połączenie z Wraithem zajęło im dosłownie dwie, może trzy minuty.
- Hawkins - głos Deuce'a był niczym zbawienie pośród pustek Gellixa i swego rodzaju otuchą nie tylko dla rudowłosej pani kapitan, ale także dla jej towarzyszek. Oznaczało to nie mniej, nie więcej, że jednak udało im się nawiązać kontakt ze światem zewnętrzym, a to był spory krok ku opuszczeniu zapomnianej przez bogów i ludzi byłej kolonii karnej. - Próbujemy cię wywołać od kilkudziesięciu godzin, straciliśmy sygnał nad Gellixem, ale znaleźliśmy tylko rozbity prom. Cholera jasna, ekipa nie znalazła po was śladu. Dobrze cię słyszeć.
Charakterystyczne piknięcie rozległo się gdzieś w tle i John potwiedził, że otrzymał nowe współrzędne ich pobytu.
- Świetnie, niedaleko ciebie jest ładna przestrzeń do lądowania promem, jakieś pół kilometra od miejsca skąd wysłałaś współrzędne. Będziemy za dwadzieścia minut, zbieraj dupę.
Połączenie zakończyło się.
Miały szansę na bezpieczne opuszczenie Gellixa bez wplątywania się w małą wojenkę Caleba, ratunek z Wraitha nie potrzebował dużo czasu, aby ich stamtąd ewakuować, samo miejsce lądowania też wcale nie było daleko.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2743
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

27 lip 2022, o 13:05

Dla Hawkins wiele rzeczy było ważnych w życiu, ale na pierwszym miejscu zdecydowanie stawiała przetrwanie.
Miała okresy emocjonalnego niżu, gdy w oczy śmierci spoglądała bardziej butnie niż byłoby to akceptowalne. Mimo tego, nauczyła się dostrzegać wartość w możliwości spędzenia każdego, kolejnego dnia na czymś tak prozaicznym i zwykłym, jak oddychanie. Ostatnie, czego chciała, to zginąć bez słowa na tej zapomnianej przez świat planecie, pozostawiając swoją załogę kompletnie zaskoczoną tym, gdzie wylądowała ani co się z nią stało. Usłyszeć głos Deuce'a było niczym upić łyk chłodnej ambrozji w upalny dzień, czy też gorącej i rozgrzewającej tu, w tej śnieżnej dupie.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię słyszę, John - westchnęła, zerkając na jej towarzyszki. Były obce - ba! Była pewna, że nie powinna im ufać, wpuszczając ich na statek, ale odkąd wpadły w to bagno razem i wzajemnie sobie pomagały, uważała, że może im się odwdzięczyć, zapewniając bezpieczną ekstrakcję. Ot, do najbliższego portu, gdzie ich drogi się rozejdą i nigdy więcej się nie skrzyżują.
Ale było coś jeszcze. Gdy ta prymitywna, prosta potrzeba bezpieczeństwa została zaspokojona, w umyśle Hawkins pojawiały się kolejne pozycje z listy. Ciekawość, ludzka, napędzająca głupotę, ale też to, co pchnęło ją na ten prom w pierwszej kolejności - chęć sprzedania tego pieprzonego artefaktu. Wyjęła go z kieszeni w jego wzburzonym stanie, przyglądając mu się przez chwilę.
Skoro już tutaj była, skoro wiedziała, że jest związany z tą planetą i wreszcie, skoro wiedziała, że może być wartościowy... Czy potrafiłaby odpuścić sobie próbę sprawdzenia, o co w tym wszystkim chodzi i jak wiele jest w stanie na tym zyskać?
Oczywiście, że nie.
- Wyślijcie prom na lądowisko gdy będziecie w układzie. Najlepiej z obstawą - poinformowała go, gdy jeszcze miała go na łączu. - Mam tu coś jeszcze do dokończenia. Będziemy w kontakcie.
Gdy połączenie się zerwało, uniosła artefakt w górę i zerknęła na pozostałych.
- Jakieś pomysły, co możemy z tym zrobić? - spytała pozostałych, obchodząc pomieszczenie, starając się zorientować w tym, do którego konkretnie miejsca wskazuje przedmiot i co usiłował im przekazać.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

27 lip 2022, o 23:43

Wysłuchała przemowy Caleba i planu ataku bez słowa, przyjmując go jedynie do wiadomości. Nie miała tutaj ani decyzyjnego głosu ani jakiejkolwiek siły przebicia, jej protesty mogłyby wręcz doprowadzić do tego, że Caleb zerwie umowę, każe swoim “poddanym” wystawić ją samą - albo całą czwórkę - na lodowe pustkowie tej obrzydliwej planety pozbawiając tym samym możliwości powrotu do domu. Nie uśmiechało jej się co prawda branie udziału w tym pospolitym ruszeniu i rebelii, gdyby miała wybór to jeszcze w tej samej chwili wycofałaby się z “układu” z samozwańczym królem, ale świadomość braku wyboru wprawiła ją w lekką apatię - poddała się więc losowi z myślą, że “jakoś to będzie”. Ich czwórka, zupełnie nieznajome sobie kobiety, w tej chwili musiała być i działać razem, a z tego, co Tori widziała, chyba tylko ona miała jakiekolwiek obiekcje i przeżywała moralne dylematy. Może z wyjątkiem tej młodej dziewczyny, Jaany. Słysząc jej pytanie wzruszyła lekko ramionami w geście bezradności, po czym odpowiedziała z lekkim westchnięciem - Nie mam pojęcia. Ale to chyba jedyny wybór jaki na razie mamy...

Kierując się za Hawk weszła do pomieszczenia komunikacyjnego i stanęła z boku, opierając się o ścianę i obserwując próbę nawiązania połączenia. Ku jej zdumieniu dość szybko Hawk uzyskała odpowiedź, co nieco poprawiło podły nastrój asari. Z rosnącą nadzieją wsłuchiwała się w słowa obcego jej mężczyzny informującego, że ratunek w postaci biletu na statek lecący gdziekolwiek-byle-dalej-z-Gellix był niemal na wyciągnięcie ręki, jednak gdy Hawk zakończyła rozmowę stwierdzeniem, że “ma tu coś jeszcze do dokończenia”, Tori podskoczyła jak ukłuta szpilką.

- Co ty robisz? - odezwała się szybko, podchodząc do czerwonowłosej - Nie lepiej zostawić to wszystko i zabierać się z tej kostki lodu póki jest szansa? Niech się tu sami kotłują we własnym smrodzie, olać Caleba i jego szalone plany. Wsiadajmy na statek i niedługo po tej planecie pozostanie tylko niemiłe wspomnienie! Daj ten kamień szalonemu królowi, niech go osadzi w swojej koronie i niech on się nim martwi!

Westchnęła ciężko widząc, jak jej słowa trafiają w próżnię, a Hawk z artefaktem w dłoni wydaje się badać pomieszczenie - albo reakcję kamienia. Wcześniej kobieta mówiła, że artefakt w określonych miejscach i sytuacjach uaktywniał się i wibrował, według legendy opowiedzianej przez Morgana takie zachowanie mogło świadczyć po pierwsze o tym, że faktycznie był prawdziwy, a po drugie - że wskazywał jakiś kierunek. Nie wiedząc, co znajduje się na “drugim brzegu tęczy”, mając niemal pod nosem możliwy sposób ewakuacji który może przybyć dosłownie za chwilę, Tori osobiście wolałaby nie ryzykować. Nie była aż tak zainteresowana legendami, baśniami i mitycznymi skarbami chronionymi przez mordercze bestie, by rwać się do przodu, na wyprawę rodem z przygodowych vidów z dzieciństwa. Zdawała sobie jednak sprawę, że ich ewentualny odlot z planety był zależny od Hawk. To był jej kontakt i - najprawdopodobniej - statek, a jeżeli kobieta zadecyduje, że najpierw woli wziąć udział w buncie i odkrywaniu miejscowych legend, Tori będzie zmuszona za nią iść, jeśli kiedykolwiek będzie chciała odlecieć.

- Ja się podporządkuję - burknęła w końcu - Ty masz artefakt, ty tutaj rządzisz.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 188
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

29 lip 2022, o 20:26

Moment, w którym Caleb jest zostawił był dobrym momentem, mogły się bowiem poczuć nieco bardziej swobodnie. Luna przez chwilę układała sobie wszystkie informacje i plan działania w głowie, jak i wszelkie możliwe scenariusze tego co może się wydarzyć, łącznie z tym, że jednak Caleb zdecyduje się ich zdradzić. Nic z jego dotychczasowego zachowania nie sprawiło, że jakoś bardziej zaczęła mu ufać, wciąż miała wrażenie, że są jak pionki do poświecenia. Szczególnie jeśli ten stuknięty samozwanczy król tej planety z jakiegoś powodu uzna, że to jest najlepszy plan działania. Starała się z grubsza przygotować na każdą możliwą sytuację, choć wiadomo, że w praktyce było to nie możliwe. Z reguły nie planowała zbyt wiele, mając jednak tak wiele czynników przeciwko sobie, jak chociażby sama ta planeta, dobrze byłoby się chociaż trochę przygotować.
Trzeba było przyznać, że chyba największe zaskoczenie jak dotąd, odkąd rozbili się na tym pieprzonym lodowatym pustkowiu miało miejsce właśnie teraz, kiedy Hawk udało się nawiązać łączność z kimś ze swojej załogi najwyraźniej. Chyba Luna już się przyzwyczaiła do tego, że mało co idzie tutaj po ich myśli.
Wiadomość, że przybędzie po nich ktoś inny, ktokolwiek inny i nie trzeba będzie polegać na Calebie i jego ludziach, zdecydowanie dodała jej pewności siebie. Zrobiła się nieco spokojniejsza w kwestii wydostania się stąd, oczywiście wicąż miały zadanie przed sobą i decyzje do podjęcia. Ale Luna w tej chwili stała się jeszcze bardziej do odkrycia co też ciekawego zawiera w sobie artefakt i jakie ewentualne tajemnice kryje.
Skoro mamy już zapewniony transport przez Twoich serdecznych przyjaciół, ja osobiście przede wszystkim poszłabym za artefaktem i zobaczyłabym gdzie nas to doprowadzi. A z Calebem zapewne trzeba mniej lub bardziej współpracować aż Twoja załoga faktycznie tutaj nie wyląduje.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

30 lip 2022, o 10:29

John potwierdził, że zrozumiał polecenie Hawk. Z racji tego, że łączność poza pokojem nie działała, zdawał sobie sprawę z faktu, że nie będzie w stanie jej poinformować o przybyciu w momencie kiedy będą już na miejscu. To również przekazał swojej kapitan i chwilę później połączenie zakończyło się.
Jakkolwiek absurdalne w tym momencie było ruszenie za Calebem, pomimo posiadania gotowego ratunku, Hawk prawdopodobnie kierowana poczuciem jakiegoś dziwnego obowiązku dotrzymania słowa zdecydowała, że grupa wspomoże samozwańczego króla lodowej pustyni. Chociaż jedyny głos rozsądku w postaci Tori był sensowny, to niestety nie miał siły przebicia. Po krótkiej chwili namysłu i wymiany zdań co do przebiegu dalszej części "ewakuacji" cała czwórka zgodnie ruszyła w kierunku wyjścia z bunkra przy którym już czekał na nie Caleb.
- Będziemy przechodzić obok lądowiska - powiedział beznamiętnie, ale wyraźnie zadowolony z faktu, że jego specyficzna grupa dywersyjna jednak postanowiła trzymać się jego planu. - Będziesz mogła sprawdzić czy twoja załoga będzie na miejscu. Do ukrytego wejścia do kolonii mamy jakieś czterdzieści minut marszu. Tutaj pokrywa śnieżna jest znacznie twardsza, więc powinno pójść lepiej niż wcześniej.
To były ostatnie słowa na jakie mogły liczyć i w chwilę później już z powrotem maszerowały odziane w białe płachty maskujące. Otwarta przestrzeń, którą wcześniej podążali zamieniła się w wędrówkę zboczami urwiska, ale zgodnie z tym co powiedział im mężczyzna nie zapadały się w śniegu głębiej niż kilka centymetrów. Marsz wciąż był upierdliwy, ale nie stanowił już wielkiego wyzwania.
Caleb szedł w milczeniu prowadząc je pośród skalnych występów pokrytych warstwą śniegu, w takim krajobrazie myśl o lawinie schodzącej ze szczytów była naturalnym odruchem dla każdego, kto cenił w jakikolwiek sposób własne życie. Mężczyzna jednak nie zatrzymywał się, nie nasłuchiwał i w zasadzie nie sprawdzał niczego. Szedł przed siebie rytmicznym krokiem prowadząc czwórkę kobiet w sobie tylko znanym kierunku. Po piętnastu minutach marszu artefakt w kieszeniu Hawk odezwał się po raz pierwszy odkąd wyszli z bazy. W miarę posuwania się do przodu wibrował coraz intensywniej, aż wreszcie wyszli na kawałek otwartej przestrzeni, gdzie z daleka usłyszeli charakterystyczny dźwięk silników promu. Samej maszyny nie sposób było dostrzec, ale Hawk mogła się domyśleć, że jej ludzie na pokładzie byli na tyle inteligentni, że nie włączali oświetlenia.
- Szybko im poszło - skomentował Caleb, ale nie zatrzymał się, tylko nadal szedł do przodu. Zgodnie z założeniem, kobiety szły za nim mijając lądowisko i wspinając się na kolejne skaliste zbocze. Jedynym co mogło w tej chwili zaintrygować Hawk, był fakt, że im bardziej oddalali się od lądowiska, tym mniej energicznie artefakt w jej kieszeni dawał o sobie znać.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

2 sie 2022, o 16:40

Gdy Hawk udało się nawiązać połączenie ze światem, Jaana miała ochotę piszczeć ze szczęścia. To oczywiste, że uznała, że czerwonowłosa zabierze stąd je wszystkie. Równie oczywistym było, że Ritavuori nie wyobrażała sobie, by mogły robić tu coś jeszcze. Udało się załatwić transport. Mogły się stąd zwijać w ciągu... No, chwil. Prawie że już. Natychmiast.
Dlaczego więc tego nie robiły?
- Ale... - bąknęła, słysząc sądne oświadczenie kobiety, a potem słowa Tori, wyrażającej dokładnie to, co Jaana miała w głowie. Że przecież powinny się stąd zbierać. Że to już, jakby, po fakcie. W sensie, co miało je tutaj interesować? No nic. W chwili, w której Hawk udało się skontaktować z załogą, plany i pragnienia Caleba straciły przecież na znaczeniu. Nic już od niego nie potrzebowały, a więc nie były mu też nic winne. Proste. Co jeszcze miały tu do zrobienia?
Gdy Hawk uniosła artefakt, Jaana sapnęła jednak cicho i jakby - znacząco.
- Aha - rzuciła niezbyt inteligentnie, wyrażając tym samym zarówno zrozumienie, dlaczego jeszcze nie zwijają się stąd w trzy diabły, jak i - o dziwo - chyba także aprobatę. Zgodę na to, że nie powinny tego przedmiotu od tak zignorować, że chyba faktycznie coś jeszcze wymaga wyjaśnienia.
Ritavuori mogła chcieć wrócić do domu, ale lubiła też jednak tajemnice.
- Nooo... Może po prostu za tym idźmy? - To nie było specjalnie odkrywcze, oczywiście, że nie. Ale co innego miały z zrobić z tym artefaktem? Przedmiot ewidentnie wskazywał jakiś kierunek, odstawiał jakąś swoją wersję tradycyjnej zabawy w ciepło, zimno. No więc powinny chyba po prostu iść tam, gdzie ciepło, nie? Tak jej się wydawało.
I rzeczywiście poszły. Po podjęciu decyzji znów ruszyły w drogę, za Calebem, a choć po drodze dało się dosłyszeć silnik lądującego promu, nie zatrzymały się przy nim nawet na chwilę, prąc coraz dalej od statku. Jaana obejrzała się w kierunku lądowiska tylko raz, wzdychając cicho, potem za to przyspieszając kroku i zrównując się z Hawk.
- Będę mogła zwiedzić statek? - wypaliła ni z tego, ni z owego, dzieląc uwagę między bycie nachalną a marsz. Nawet, gdy w pewnej chwili zbrakło jej trochę oddechu, nie dała za wygraną. Jeśli chodzi o statki i uzbrojenie, Jaana miała lekkiego bzika. - Pewnie jest większy niż mój - kontynuowała więc, niezrażona, że sytuacja może nie być specjalnie odpowiednia do dyskusji. - I pewnie lepiej wyposażony, taki bardziej... Burżujski, o - drążyła. Nie miało dla niej najmniejszego znaczenia, że nie widziała okrętu Hawk na oczy, i że w związku z tym nie miała większych podstaw do założenia, że łajba kobiety jest faktycznie większa niż Kuguar. Bo może nie była? Ritavuori miała jednak swoje wyobrażenie i nic nie mogło jej od niego odwieźć. Dopóki nie zobaczy latadła na własne oczy, dopóty będzie ono dla niej wielkie i niemal ociekające złotem.
Oczywiście, z typową dla siebie naiwnością nie dopuszczała też myśli, że Hawk jej nie oprowadzi. Nie, taka opcja w ogóle nie wchodziła w grę. Jaana była pewna - tą tyleż samo zabawną co i frustrującą nastoletnią pewnością - że czerwonowłosa jej nie odmówi. No bo czemu miałaby?
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Galaktyka”