W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

[Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

24 mar 2022, o 01:45

Chyba z czasem nauczyła się ignorować wzniosłe pierdolenie ludzi takich jak Caleb.
Oczywiście, nie czyniło to z niej zbyt charyzmatycznej osoby, ba! Pewnie wzmagało potencjalne konflikty. Ale nie zamierzała się z nim wykłócać o to, kto w ich sytuacji miał rację, a kto nie. Była zmęczona, chciała wyłącznie, by pokazał im miejsce, w którym mogły odpocząć, zjeść coś, namyślić się. Bo nie myślała trzeźwo, gdy kierowały nią instynkty przetrwania - a te nakazywały ruszyć do przodu, kazać Calebowi zamknąć mordę i dać im odrobinę spokoju.
- Jesteś pewien, że poradziłbyś sobie z jakąkolwiek damą, Caleb? - prychnęła, przestępując z nogi na nogę, absolutnie gotowa do ruszenia naprzód.
Ciężko było uważać, by powinny być mu za cokolwiek wdzięczne. Owszem, może i wyprowadzał ich z tego lodowatego labiryntu, ale robił to wyłącznie chcąc coś zyskać z ich obecności, a nie żadnej dobroci serca. Więc też nie zamierzała za nic mu za bardzo dziękować - w końcu zabezpieczał tym samym swoją przyszłość, nie tylko ich.
Niemniej, jego obóz wydawał się w tej chwili prawdziwym, luksusowym penthousem. Wydawało się, że minęło niewiele czasu odkąd spadły na powierzchnię Gellix jako pasażerki promu, a Hawkins już zaczynała dziczeć, przyzwyczajona do oślepiającego, białego śniegu i atakujących ją stworzeń. Ramię nadal bolało po tym, gdy zostało pochwycone przez jedną z ciem, dodatkowo było jej cholernie zimno i robiła się głodna.
Skierowała się od razu do sekcji biurowo-sypialnianej, niewiele robiąc sobie z potencjalnego braku zaproszenia. Opadła na łóżko, doceniając prawdopodobnie bardzo twardy materac, jako, że był czymś innym niż śnieg i lód. Wsparła się na łokciach, przyglądając pozostałym, ale przede wszystkim stojącemu jak strach na wróble Calebowi.
- Skoro mamy być twoją siłą bojową, to naprawdę chcesz, żebyśmy w takim stanie odbijały twoją kolonię? - spytała wprost, ostentacyjnie masując swoje ramię, co w pancerzu przekładało się na praktycznie zerowy efekt. Westchnęła głęboko, teraz, gdy temperatura nie była aż tak ujemna, sięgając do zaczepów swojego hełmu i wreszcie zdejmując go ze swojej głowy. Zimne powietrze było, na swój sposób, otrzeźwiające, gdy muskało jej policzki i przylepione do nich kosmyki włosów. - Zaprosiłeś nas do swojego gniazdka, Caleb. Jest nas czwórka, jesteśmy uzbrojone. Jeśli chcesz naszej pomocy, podziel się łaskawie żarciem, które masz, żebyśmy miały siłę zmierzyć się z tym tysiącem osób.
Uśmiechnęła się lekko, celowo ignorując poprzednie jego słowa, jakoby wcale nie miały walczyć z tysiącem.
- W innym wypadku możemy zabrać je sobie same - dodała niewinnie, dłoń opierając na skrytej w kaburze strzelbie. - Albo w desperacji możemy zjeść ciebie. Jakoś nie widzę alternatywnych larw w pobliżu.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 188
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

24 mar 2022, o 23:31

Trzeba szczerze przyznać, że im dłużej Caleb się wypowiadał tym bardziej on Lunę wkurwiał, nie mogła więc doczekać jak się zamknie i już ruszą z miejsca. Jeżeli znajdowaliby się w jakimkolwiek innym miejscu i mężczyzna faktycznie nie stanowiłby jedynej nadziei jak okiem sięgnął na wydostanie się stąd, to by oberwał, najlepiej jakąś rozbitą butelką za teksty jakie pozwalał sobie względem kobiet. -Jasna sprawa... twoje światłe przywództwo na pewno ma większość zwolenników w obozie, więc nie mamy się czego obawiać. Chociaż chyba tak nie do końca. rzuciła, choć chciała mu powiedzieć dużo więcej. Jednak ponieważ znajdowali się w sytuacji gdzie potrzebowali siebie nawzajem, kilka słów prawdy mógł usłyszeć. Pokręciła głową prychając po czym oderwała się od ściany. Być może nerwy jej puszczały, bo była głodna i zziębnięta, chociaż takie traktowanie kobiet zapewne irytowałoby ją tak samo w cieple i tuż po obfitym posiłku. Asari postanowiła nie reagować na zwroty używane przez Caleba pod jej adresem, co sprawiło, że Luna mogła tylko podziwiać cierpliwość lekarki.

Kryjówka, w której się teraz znalazły to olbrzymia różnica w porównaniu z tym co miały w jaskini co do tego nie było żadnych wątpliwości. Luna postanowiła zrobić jedną z dwóch głównych rzeczy, po którą tutaj przyszła czyli odpocząć. Przewróciła oczami jak zawsze kiedy ktoś kto nie wyglądał na kogoś kto zna więcej niż sześć i pół słówka po hiszpańsku wrzuca je w zdania. Udała się w ślad za Hawk do części sypialnej. Jeżeli było tu więcej niż jedno łóżko, to ułożyła się na nim, jeżeli nie to, przysiadła na łóżku. Tori próbowała całą przemową przebić się do świadomości Caleba, po raz kolejny była pod wrażeniem jej cierpliwości, miała jednak wątpliwości czy ton proszący coś u niego zdziała, podejście Hawk mogło przynieść większe rezultaty.
La comida. Jedzenie. Albo nie robimy nic. Nie mamy ochoty na misję samobójcze. Mówiąc nic mam na myśli nic, poza zastanowieniem się czy upieczone mięso z Caleba będzie smaczne. rzuciła w stronę mężczyzny i dalej po prostu czekała na rozwój wydarzeń. Miała nadzieję, że nikt z ich czwórki się nie wyłamie i będą prezentowały identyczne stanowisko. Wtedy mogą osiągnąć najwięcej.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

25 mar 2022, o 18:00

I znowu była wyjątkowo milcząca. I w drodze, gdy podążały za Calebem, i potem, gdy dotarły już do jego kryjówki, Jaana znów przestała się odzywać. Nie była w tym zespole tą od gadania - a przynajmniej sama nie zamierzała sobie przydzielać tej roli. Obserwowała za to, rozglądając się z entuzjazmem typowym niemal dla turysty na wycieczce krajoznawczej. Gdy nieoczekiwanie wyszły na zewnątrz, poza skalne korytarze, sapnęła cicho z wrażenia. Otwarta przestrzeń była zaskakująca. To znaczy, Ritavuori po prostu nie spodziewała się, że opuszczą jaskinie tak szybko.
No i na pewno nie oczekiwała, że zaraz potem trafią do starego bunkra.
Wchodząc do środka, szybko rejestrowała kolejne obrazy. Woda, prąd. Kuchnia, łazienka. Żarcie. Caleb musiał tu siedzieć... No, długo. Dłużej niż ona sama chciałaby spędzić w takich warunkach. Z drugiej strony, gdyby nie miała wyjścia, takie miejsce nie byłoby złe. Były podstawowe media i dach nad głową - na tak niegościnnej planecie to już naprawdę bardzo dużo.
Podczas, gdy jej towarzyszki kontynuowały zabawianie mężczyzny rozmową, Jaana bez wahania zaczęła krążyć po niedużym pomieszczeniu. Niespecjalnie przejmowała się faktem, że Caleb może sobie nie życzyć wtykania nosa w nie swoje sprawy. Wpuścił je? Wpuścił. No to musiał teraz dealować z tym, że zobaczą wszystko. No, przynajmniej ona sama miała takie plany.
Jednym uchem słuchając toczących się dyskusji - uśmiechnęła się pod nosem na próby wyłudzenia od mężczyzny jego zapasów, próby zresztą całkiem przez nią pochwalane - zaczęła szperać. Zaglądała wszędzie, gdzie mogła, starając się raczej niczego nie dotykać - choć gdyby coś ją wyraźnie zainteresowało, nie miałaby takich oporów. Przeszła także do pomieszczenia biurowego, tam również pozwalając sobie na ciekawski patrol po całym pokoju. A potem, gdy wreszcie ostatecznie do głosu doszło zmęczenie, z sapnięciem usadowiła się na podłodze pod ścianą i rozprostowała nogi.
- Dobrze mówią - przytaknęła, choć nikt jej nie pytał. - Żarcie to przyzwoity zadatek za nasze usługi. Poza tym... - Uśmiechnęła się szeroko. - Jak będę głodna, to mogę wybuchnąć. Serio. Dosłownie. - Wyjątkowo nie kłamała. Silniejsze doznania - złość, ale także skrajny głód, niewyspanie, cokolwiek wywołującego silniejsze emocje - mogły sprawić, że biotyka wyrwie jej się spod kontroli. Od początku była biotycznie zbyt silna jak na swoje małe ciało, a Cerberus przecież dodatkowo ją podkręcił. Teraz różnie mogło być, nie?
To nic, że dawno już nie miała ataku utraty kontroli i biotycznej eksplozji. Caleb tego nie wiedział, jej towarzyszki zresztą też nie.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

28 mar 2022, o 09:49

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Caleb skrzywił się na wzmiankę o szlachetności, można było odnieść ważnienie, że Tori w jakiś sposób uderzyła w jego słaby punkt. No a przynajmniej taki, który nie leżał mężczyźnie. Siedział w fotelu milcząc i wodząc tylko wzrokiem za kręcącą się po jego bunkrze Jaanie. Wsłuchiwał się w argumenty każdej z nich po kolei, nie odrywając wzroku od młodej dziewczyny. Marjanna mogła zauważyć, podczas przeczesywania pomieszczenia, że Caleb miał interesującą kolekcję drewnianych modeli statków kosmicznych. Wszystkie były estetycznie wyeksponowane w szklanych gablotkach i przykręcone do ściany. Kilka z nich było pustych, co świadczyło o tym, że mężczyzna prawdopodobnie nie posiada pełnej kolekcji.
- Wasz szczeniaczek szuka czegoś konkretnego? - odezwał się w końcu kompletnie ignorując wszystko co kobiety wcześniej powiedziały. Kiedy Ritavouri usiadła wstał i poprawił kilka rzeczy, które dziewczyna przesunęła, po czym wrócił na swoje miejsce.
- Nie jesteście żadną armią - powiedział z szyderczym uśmiechem na twarzy. - Raczej małą grupą dywersyjną, podzielę się swoimi zapasami, ale porcje wydzielam sam.
Radio w tle zaszumiało przerywając potencjalne kolejne słowa.
- Tu grupa ASS-5, skończył nam się zapas świec, prosimy o dostawę inaczej te larwy znowu wpadną w furię - przerywany szumami komunikat rozbrzmiał w bunkrze. Caleb uniósł brwi i podszedł do szafki w kuchni otwierając ją i sprawdzając swój zapas świec zapachowych. Ze słów usłyszanych w radiu, kobiety mogły wydedukować, że owe świece najwyraźniej uspokajają krwiożercze larwy na tyle, na ile można było cokolwiek przy nich zdziałać. Wyglądało na to, że hodowla tych stworzeń było bardziej złożona, niż mogłoby się wydawać.
Mężczyzna idąc już za ciosem, zniknął na moment za pancernymi drzwiami wewnątrz bunkra i wrócił po chwili ze sporym kawałkiem mięsa. Rzucił tuszkę na blat w kuchni i skinął głową.
- Bardzo proszę, powinno wystarczyć na waszą czwórkę, kuchnia jest do dyspozycji, tylko posprzątajcie po sobie.
Jeśli którakolwiek z nich zdecydowała się przygotować ciepły posiłek w kuchni znalazła wszystko czego było trzeba - od przypraw po dodatki. Caleb wbrew pozorom był całkiem dobrze zaopatrzony, mało tego, biorąc po uwagę mnogość wszelkiej maści słoiczków i torebeczek, wyglądało na to, że mężczyzna lubił zjeść dobrze. Nie tylko piekąc kawał mięsa nad ogniem. W razie pytań co do tego, gdzie można znaleźć konkretne rzeczy, udzielał odpowiedzi bez większego marudzenia.
Caleb cierpliwie czekał aż kobiety zjedzą przygotowany posiłek, w międzyczasie dłubał przy radiu klnąc od czasu do czasu.
- Nie mam narzędzi, żeby to dostosować na inne częstotliwości, inaczej mogłybyście wezwać pomoc stąd, ale tym samym ja bym stracił szansę na powrót do mojego królestwa - mruknął od niechcenia.
Włączył swój omni-klucz i pokazał im mapę. Na holografice mogły dostrzec zabudowania oznaczone numerami, do których w legendzie były dopisane odpowiednie nazwy. Mapa różniła się nieco od tej, którą Hawk mogła pamiętać ze swojego poprzedniego pobytu.
- Tu jest wejście główne, ale tędy nie będziemy iść - powiedział wskazując na bramę pomiędzy dwoma wysokimi skałami. - Wszystko dookoła jest pokryte śniegiem i marsz w pełnym słońcu grozi utratą wzroku, chyba, że jakimś cudem macie google przeciwsłoneczne. Jeśli nie, musimy przekraść się nocą. Tutaj, tutaj i tutaj mamy trzy spore zagrody z larwami, coś jak ranczo na dzikim zachodzie.
Zaśmiał się kręcąc głową z dezaprobatą. Ewidentnie mężczyzna raczej nie pochwalał tego typu działań, chociaż poniekąd stanowiły one o przeżyciu jego ludzi. W końcu przecież skądś musieli brać pożywienie.
- Jak słyszałyście kończą im się świece, jeśli odpowiednio to rozegramy, moi ludzie w środku wypuszczą larwy, zrobi się zamieszanie, my wejdziemy tędy - wskazał mały przesmyk pomiędzy budynkami graniczącymi ze skałami. - Tutaj jest wejście, o którym nikt nie wie. Wychodzi trzy przecznice od głównego budynku, gdzie mamy centrum dowodzenia. Przejęcie centrum i zabicie czterech głównych idiotów, którzy doprowadzili do tego cyrku, oznacza w praktyce kompletne przejęcie władzy. Sam bym nie dał rady przebić się do środka i czekać na wsparcie. Z waszą pomocą to może się udać. W ten sposób ja odzyskuję tron, a wy lecicie do domu.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

1 kwie 2022, o 16:20

Biorąc pod uwagę to, że Caleb potrzebował ich pomocy, mógłby przestać zachowywać się jak taki potworny chujek.
Do Hawkins nie docierało to, że znajdowała się w dupie tak samo, jak wszyscy pozostali. Nie zamierzała wchodzić z nim w dyskusję wtedy, gdy nie było to potrzebne i współczuła pozostałym, że usiłowali coś od niego wyciągnąć. Żył jak dzikus, wyklęty przez ludzi, których wyklęła cała reszta galaktyki. Jeśli to nie było jakieś dno, poza które nie dało się upaść, to nie była pewna co tym dnem mogło być.
W zasadzie, całkiem przytulną miał tę bazę.
Mogły go olać. W czwórkę bez problemu zajęłyby się zdjęciem go tak szybko, że nawet nie zorientowałby się co dzieje się wokół niego. Hawk była przekonana, że sama by sobie z tym poradziła, gdyby w tym zimnie i zmęczeniu zachciało jej się ruszyć. Mogłyby zamieszkać sobie w jego bazie jak mała, popieprzona rodzina. Zapalić świeczkę na stoli, zeżreć mięso z robala, wrzucić drewniane statki kosmiczne do ogniska na opał.
Z jakiegoś powodu ta wizja była jeszcze bardziej depresyjna niż śmierć z rąk wielkiej larwy.
- Żyję na statku od lat. Cokolwiek ugotuję będzie pewnie jeszcze gorsze niż to, z czym zaczynamy - mruknęła, nie śpiesząc się do kuchni na widok mięsa, które udało im się wyprosić. Liczyła na to, że ktokolwiek inny się tym zajmie - przynajmniej żadna z nich nie jadła dekstro. Szansa na zatrucie zmniejszała się ze stu do pięćdziesięciu procent.
Po mało godziwym posiłku, który w tym miejscu i czasie smakował sto razy lepiej niż gdyby zjadła go w normalnych warunkach, zajęła miejsce gdzieś na uboczu, przyglądając się Calebowi z daleka, gdy oznajmiał im swój wspaniały plan.
- Mieliśmy gogle z promu, ale nie wiem ile - nawet nie pamiętała, czy w końcu je wzięły, czy nie. Liczyła na to, że tak, ale prawdopodobnie pójście nocą było im pisane.
Nie czuła się dobrze w obcym terenie, mając przed sobą tak kurewsko mało sympatycznego gnojka. Gdyby miała jakąkolwiek alternatywę, od razu kazałaby mu pójść w cholerę.
Ale alternatywa z wolna zaczęła jej się klarować w głowie.
- Co z tym artefaktem? - zagadnęła, ni stąd, ni zowąd. - Coś potrafi? Można go do czegoś użyć? Jest wartościowy?
Być może był. Planowała sprzedać go za pewną sumę kredytów, ale zgadywała, że gdy Caleb doprowadzi ich do ludzi, którzy go słusznie wypierdolili z miejsca, mogłaby wymienić go na ewakuację z planety, omijając mężczyznę całkowicie w tym procesie. Nie zamierzała za nikogo nadkładać karku, a już w szczególności za pasjonata larw i drewnianych modelów statków.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

2 kwie 2022, o 09:57

Wiedziała, że Caleb ją obserwuje, nic jednak sobie z tego nie robiła. Nie wzruszyło jej też specjalnie jego pytanie. Szczerze mówiąc, bycie niedocenianą - traktowaną jak szczeniaczek - przez starszych od niej było tyleż samo irytujące, co jednak także przydatne. Mężczyzna może i nie był w tej chwili jej wrogiem, ale nie mogła mieć pewności, czy zaraz się to nie zmieni - a jeśli tak się stanie, lepiej żeby traktował ją za dziecko, przebierańca w niepasującym do niej pancerzu. To zawsze dawałoby jej moment na zaskoczenie swoimi zdolnościami, nie?
Tak czy inaczej, nie znalazła nic ciekawego poza całkiem interesującą kolekcją modeli.
- Fajne statki - rzuciła z autentycznym uznaniem. - Na promie ktoś miał drewnianą Normandię - dodała w ramach ciekawostki, która może Caleba zainteresuje, a może nie. Oczywiście, sam model zatonął razem z ich statkiem i raczej trudno było sobie wyobrazić, by mężczyzna postanowił wybrać się na wyprawę w celu jego odzyskania, tym niemniej Jaana uznała wspomnienie o widzianym modelu za warte przywołania, skoro już stała przed kolekcją bardzo podobnych figurek.
Ostatecznie dołączyła do pozostałych - tylko na chwilę jednak, bo gdy okazało się, że mężczyzna odda im trochę mięsa, Ritavuori poczuła swoje powołanie.
- Ja mogę je ogarnąć - stwierdziła bez wahania, a na ewentualne zdziwione spojrzenia wzruszyła ramionami. - No co? Umiem. Wychowałam się na Asterii, jestem dzieciakiem ze wsi. - To nie było do końca prawdą, nie zamierzała jednak przecież opowiadać o porwaniu, o tym, że w zasadzie w kolonii rolniczej nie spędziła aż tak dużo czasu i o tym, że gotować nauczyła się tak naprawdę sama, najpierw znajdując w tym ukojenie w bazach medycznych Cerberusa, a potem czerpiąc dużo radości z fundowania czegoś smacznego swojej aktualnej załodze. To nie była historia, której ktokolwiek tutaj potrzebował.
Nie zwlekając, powędrowała do kuchni i po szybkim rozeznaniu się w zapasach Caleba - doceniła mnogość dodatków, które sprawiały, że faktycznie mogła przyrządzić mięso smacznie, a nie tylko zjadliwie - zajęła się szykowaniem im posiłku. Grzebiąc po szafkach, krojąc, przyprawiając i smażąc, jednym uchem przysłuchiwała się też słowom mężczyzny i powoli rodzącym się planom.
- Chyba ich nie zabrałyśmy - stwierdziła w odpowiedzi na słowa Hawk odnośnie gogli. Nie była przekonana, czy faktycznie tak było, wydawało jej się że mogły jednak przedłożyć ponad nie koc albo racje żywnościowe.
Wyświetlanej przez mężczyznę mapy, oczywiście, nie widziała, próbowała sobie jednak wyobrazić wszystkie kroki, które przedstawiał im Caleb. Skoro nie miały gogli, pozostała im wędrówka nocą - co może nie było idealne, ale też nie tak złe, by sobie z tym nie poradziły. Zagrody z larwami, ukryte przejście, przejęcie dowodzenia. Brzmiało stosunkowo prosto - co tylko oznaczało, że w rzeczywistości pewnie wcale tak nie będzie. Tym niemniej, Jaana powstrzymała się od komentarzy, zamiast tego jeszcze przez parę chwil skupiając się na w miarę szybkim przyrządzeniu mięsa, a gdy posiłek był już gotowy, podzieliła go na cztery porcje i w dwóch turach przyniosła je pozostałym. Na ile mogła ocenić, pachniało raczej ładnie, miała więc nadzieję, że będzie im smakować. Jasne, że walory smakowe nie były teraz priorytetem - ważniejsze było to, żeby zjeść cokolwiek i zaspokoić głód - tym niemniej Ritavuori zależało, by posiłek przyniósł im też choć trochę przyjemności. Ostatecznie, dobre żarcie dobrze wpływa na morale, nie?
Po rozniesieniu porcji, przyniosła im jeszcze po kubku bliżej niesprecyzowanego napoju wygrzebanego z zapasów Caleba - starała się nalać im coś, co nie dawało z daleka alkoholem, bo skoro w niedalekiej przyszłości miały jeszcze walczyć, powinny być do tego zdolne - i ostatecznie uniosła z własnym talerzem z powrotem pod ścianą. Z cichym westchnieniem dziabnęła mięso widelcem i starając się nie myśleć o pochodzeniu kotleta, zaczęła przeżuwać powoli pierwsze gryzy.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

2 kwie 2022, o 11:10

- Odwal się od niej - burknęła w stronę Caleba na jego uwagę o “szczeniaczku”. Może nieco zbyt agresywnie, ale po pierwsze - nie ufała mężczyźnie i ją coraz bardziej wkurzał swoim zachowaniem, po drugie - Jaana była najmłodszym członkiem drużyny i od pierwszego ataku robala w jaskini z ogniskiem Tori w jakiś instynktowny sposób traktowała dziewczynę ulgowo i w jakimś stopniu opiekuńczo. Sama nie czuła się komfortowo w tej sytuacji - katastrofa, nagła zmiana wszelkich planów, próba przeżycia w obcym miejscu i zagrożenie z każdej strony sprawiały, że asari nie czuła się pewnie i miała wszystkiego serdecznie dość, a mogła sobie tylko wyobrażać, jak w tej sytuacji czuje się Jaana. Naturalnie - nie znała jej. Nie wiedziała co dziewczyna umie i potrafi, sam fakt że była biotyczką w tak młodym wieku był tak samo ciekawy jak i zadziwiający, ale może to właśnie sprawiało, że Tori dotychczas zerkała na Ritavuori częściej niż na pozostałe kobiety, upewniając się, że dziewczyna jest względnie bezpieczna. A może to była zwykła, podświadoma solidarność biotyczek? Jakiekolwiek by nie były przyczyny, Tori wiedziała, że jeśli komukolwiek z ich niecodziennej grupy będzie musiała pomóc w niebezpieczeństwie, zapewne pierwsza będzie to nastolatka.

- Lepiej spójrz na siebie - dokończyła - Taki wyszczekany i dumny, a jednak bez pomocy nas i tej dziewczyny guzik możesz zrobić. Jedynie co ci zostało to siedzieć w tej dziurze i wyładowywać swoją frustrację na larwach. I lepiej módl się, żebyśmy nie zmieniły zdania i nie poszły do nadajnika same, zostawiając cię tu związanego jak tuszkę.

Groźba pod jego adresem może była śmieszna, ale Tori nie czuła się w żaden sposób zobowiązana wobec Caleba. Owszem, wyprowadził je z korytarzy, teraz wyciągnął kawał mięsa by mogły się nasycić, ale wciąż to bardziej on potrzebował ich akceptacji snutych przez siebie planów niż one potrzebowały jego - tak naprawdę być może wystarczyłaby sama informacja, jak do tego mitycznego nadajnika się dostać i odrobina szczęścia, zwinności i być może daru przekonywania, by wejść do kolonii i dotrzeć do celu.

- Na mnie nie patrzcie - odezwała się gdy przyszło do decyzji kto przygotuje posiłek, bo najwyraźniej dobra wola gospodarza skończyła się na jedynie podzieleniem się częścią surowych zapasów - Moje największe osiągnięcie kulinarne to zamówienie jedzenia w restauracji. Obawiam się, że cokolwiek wyjdzie spod mojej ręki, nie będzie do końca zjadliwe. Szczególnie danie mięsne... - westchnęła, ale tym razem do siebie. Gdy Jaana zadeklarowała, że to ona przyszykuje posiłek, Tori uśmiechnęła się do niej i skinęła głową, nie wybrzydzając ani nie komentując jednak i ukrywając jednak w sobie niezbyt pozytywne uczucie towarzyszące widokowi mięsnego kawałka leżącego na blacie.

Mięso zdecydowanie nie było faworyzowanym przez nią składnikiem diety i gdy tylko mogła, omijała je zwykle szerokim łukiem. Nie było tutaj żadnej głębszej filozofii, moralnych lub religijnych przekonań czy jakiejkolwiek ideologii - po prostu nie lubiła jego smaku, a podczas kilku prób w przeszłości jeszcze nie zdarzyło się jej tego doświadczenia zmienić. Jeśli mogła - wybierała warzywa lub rybę, mięso zostawiając innym. Tym razem jednak będzie musiała złamać swoje zasady, bo wielkiego wyboru nie było, a na wybrzydzanie lub szukanie jakiejkolwiek alternatywy po prostu nie miała siły, ochoty ani czasu. Była głodna, żołądek domagał się jakiegokolwiek paliwa dla organizmu, a w sytuacji jak ta nie można było być wybrednym.

Gdy Jaana zniknęła w kuchni, wpatrzyła się w wyświetlaną przez Caleba mapę osady, analizując jego plan i lokalizując wymieniane przez niego punkty, starając się w głowie zweryfikować marszrutę i możliwe niedogodności.

- Możesz mi przesłać tą mapę? Gdyby przyszło nam się rozdzielić byłoby kiepsko gdybyśmy się pogubiły w okolicy... - aktywowała swój omni czekając na przesłanie pliku - ”Twoi ludzie w środku”? - odezwała się, gdy Jaana przyniosła posiłek. Skinęła głową do dziewczyny i uśmiechnęła się do niej mówiąc krótkie “dziękuję”, po czym wgryzła się w kawałek mięsa nie analizując nawet jego smaku, po prostu przeżuwała kolejne kęsy by się nasycić i mieć to za sobą - Masz z nimi kontakt przez to? - wskazała widelcem na trzeszczące radio, mówiąc dalej między kolejnymi kęsami - Ilu ich jest? Mogą nam pomóc wejść do osady? Albo wręcz to uniemożliwić? A jak pozostali mieszkańcy reagują na obcych? Może wcale nie trzeba będzie ich zastraszać? Może wystarczy dyskusja i wpuszczą nas do środka? - była wciąż jeszcze umiarkowaną optymistką. I wbrew pozorom te pytania nie miały na celu tylko skrystalizowanie ich planu, ale także próbę dowiedzenia się co by się stało, gdyby z “pomocy” Caleba jednak zrezygnowały i spróbowały zorganizować dotarcie do nadajnika na własną rękę - No i ci... tych czterech, o których mówiłeś. Ci dowódcy. Koniecznie chcesz ich zabić? To trochę drastyczne i radykalne... Może wystarczy, że ich podejdziesz, zdyskredytujesz i wystawisz na pośmiewisko? Wskażesz wady “ich” systemu? Czasem takie podejście działa na pozostałych lepiej niż rozlew krwi i brutalna siła.

Posiłek był sycący i nawet nie taki zły jak się spodziewała, ale wolała nie powtarzać tego doświadczenia częściej niż to było konieczne. Odstawiając pusty talerz przyjrzała się ponownie trzymanemu przez Hawk artefaktowi, po chwili jednak odwróciła się do mężczyzny, czekając na jego odpowiedź.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 188
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

2 kwie 2022, o 12:27

Luna wywróciła oczami słysząc Caleba. Jak dla niej Jaana w niczym nie odstawała od reszty ich niecodziennego zespołu, robiła to co reszta i nie narzekała, więc czepianie się jej było zupełnie bezpodstawne, szczególnie przez kogoś pragnącego tak desperacko odgrywać samca alfa, mimo, że stracił tak naprawdę wszystko, a jego życiowym celem jest przejęcie władzy nad grupką degeneratów na cholernie lodowatej planecie.

Odgrywanie groźnego, wielkiego mężczyzny, przez czepianie się jednej z nas tylko ze względu na wiek jest kurewsko żałosne. Tak, dla twojej informacji. może Luna nie miała jakichś instynktów opiekuńczych wobec nikogo, ale swoim towarzyszkom nie miała nic do zarzucenia, ale takie bezpodstawne czepianie się uważała za niezwykle irytujące. To, że potrzebował ich pomocy, że w obecnej sytuacji potrzebowali siebie nawzajem, niestety, to jeszcze nie znak, że musiał się tak zachowywać. Miała nadzieję, że czym prędzej wyjdą z tej sytuacji, bo co by nie mówić przebywanie na tej planecie do najprzyjemniejszych nie należało. A sama Jaana, cóż wydawała się być bardziej konkretna, mniej skora do płaczu i bardziej wytrzymała niż chyba większość nastolatek co można było zdecydowanie zaliczyć na plus. Ale widać było, że asari zdecydowanie mocno się nakręciła by podzielić się tym co myśli na temat Caleba. Bardzo dobrze, lekarka też ma pazura do pokazania, czym zyskała lekki uśmiech ze strony Luny posłany w jej kierunku.

Ja też raczej specjalizuję się w zamówieniach z restauracji. Ewentualnie mogłabym zrobić popisowe tacos na śniadanie, ale chyba nie... w takich okolicznościach. tutaj popatrzyła żałośnie na kawał mięsa. Bardzo dobrze, że znalazły ochotniczkę bez wyrywania kogoś na siłę. Jaana raturje sytuacje i nie umrą z głodu. To chyba najbardziej normalna czynność odkąd tutaj uktnęły tak swoją drogą. Trzeba cieszyć się tym krótkim momentem, bowiem zaraz się skończy. Przez myśl Luny przeszło jej mieszkanie w Mexico City, chyba zacznie je doceniać bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Jak tylko Jaana przyniosła posiłek, Luna skinęła głową w geście podziękowania.

Tori zadawała całkiem sensowne pytania, dobrze by było usłyszeć na nie odpowioedź. Jednak na ostatnie zdanie wzruszyła ramionami. Trzeba się nastawić na to, że trzeba ich zabić i zrobić to bez wahania jak przyjdzie co do czego. Wątpie by tacy ludzie preferowali szczególnie dyplomatyczne rozwiązania.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

4 kwie 2022, o 21:13

Caleb zignorował słowa Tori, w zasadzie zdawał się ignorować wszystko co uderzało bezpośrednio w niego i było jakąś formą krytyki. Ewidentnie miał o sobie wysokie mniemanie i nawet nie starał się tego ukrywać. Nie zaszczycił zatem jej komentarza o tuszce, aczkolwiek przez cały czas uśmiechał się znacząco pod nosem. Wyraz jego twarzy sugerował, że asari zrobiła na nim wrażenie. Jakie? To pozostawało wciąż tajemnicą.
- Mogę - sięgnął wreszcie do omni-klucza i przesłał mapę zgodnie z prośbą lekarki. Po chwili zerknął na radio i pokręcił głową. - Nie, kontaktujemy się przez skrytkę. Zostawiają wiadomości na skraju lasu. Radio działa tylko połowicznie, jak mówiłem, gdybym miał jakiś zestaw do grzebania w nim, pewnie działałoby w pełni.
Wstał i podszedł do lodówki, wyjmując z niej puszkę z naklejką wyraźnie wskazującą, że napój jest wyskokowy. Nie był dżentelmenem i nie pokusił się o poczęstowanie pozostałych. Jednak nie powinny też się tego po nim spodziewać.
- Mam w środku trzy osoby, które zbierają chętnych do przewrotu. Oddziały po 50 osób, wstępnie potwierdzone, nie wiem czy nie będzie ich więcej - powiedział otwierając puszkę i rozsiadając się ponownie w fotelu. Upił kilka łyków i beknął głośno, nie przejmując się wcale ich obecnością. - Nie, plan jest taki, że przeprowadzają zamach stanu, my jesteśmy oddziałem dywersyjnym. Na naszych barkach spocznie główna część planu, bez pozbycia się głów tej przeklętej hydry cały plan weźmie w łeb.
Kolejne słowa Te'erii sprawiły, że mężczyzna prawie udusił się kolejnym łykiem napoju. Zakaszlał głośno po czym roześmiał się, jakby asari opowiedziała mu najbardziej przedni żart jaki słyszał w całym swoim życiu. Trwało to dłuższą chwilę, po czym Caleb otarł kącik oka i z rozbawieniem spojrzał na lekarkę.
- Ona tak na serio? - spojrzał na Hawk powstrzymując się przed kolejną falą śmiechu. Odchrząknął, poprawił się w fotelu i spojrzał prosto w oczy asari. - Piękne podejście, naprawdę warte zapamiętania. Być może nawet byłbym skłonny przydzielić ci jakąś nagrodę pokojową, ale nie. Żadna litość w grę nie wchodzi. Zawsze możesz tu zostać i poszukać ratunku na własną rękę.
Komentarz Luny natomiast spotkał się z jego uznaniem. Wskazał wymownie palcem na kobietę i pokiwał głową z aprobatą popijając kolejny łyk.
Spoważniał dopiero kiedy Hawkins zapytała go ponownie o artefakt.
- Pokaż go jeszcze raz - wyciągnął rękę w stronę rudowłosej. - Nigdy nie wierzyłem w takie bzdury, nie interesuje mnie co ślepe dziady opowiadają dzieciakom. Powtarzam tylko co słyszałem. Być może w wiosce znalazłabyś kogoś, kto mógłby ci opowiedzieć więcej na jego temat. Ci ludzie są specyficzni i mają nasrane w głowach po swojemu.
Wreszcie wstał, ścisnął puszkę w ręce i rzucił ją na stertę czegoś, co miało imitować kosz na śmieci. Kupka o dziwo nie wydawała z siebie nieprzyjemnych zapachów, które mogłyby wcześniej dotrzeć do nozdrzy obecnych kobiet, ale na pierwszy rzut oka widać było, że leży tam od co najmniej kilku dni.
- Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Zakładam, że jeśli wrócę, a wy wciąż tu będziecie to wchodzicie w to, w innym wypadku, zapraszam, wypierdalać - wskazał teatralnym gestem w kierunku drzwi. Podszedł do szafy, wyjął ze sterty ubrań kilka zszytych ze sobą skór, prawdopodobnie jakiegoś niewielkiego, futrzastego zwierzęcia, nałożył na siebie i wyszedł z bunkra pozostawiając kobiety same.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

8 kwie 2022, o 21:59

Komentarz Caleba na jej słowa skwitowała jedynie lodowato zimnym spojrzeniem, którym go obdarzyła. Powoli miała tego wariata dość i coraz bardziej rosła w niej ochota, by trzasnąć go w ten głupi, wygolony łeb solidną porcją biotyki. Jeżeli to nie poustawia mu wszystkich klepek na swoich miejscach, to przynajmniej zamroczy na wystarczająco długo, by mogły ułożyć własny plan i odciąć się od chorych planów tego megalomaniaka. Odetchnęła głęboko starając się uspokoić, po czym ostentacyjnie odwróciła się od niego, spoglądając na pozostałe kobiety. Jak do tej pory nie ustaliły jeszcze wspólnego frontu i tego co zrobią z wiadomościami uzyskanymi od mężczyzny, nie mogła nawet wiedzieć, czy trójka ludzkich kobiet chce dać się wciągnąć w intrygę ukutą przez Caleba. Jeśli tak, podporządkuje się reszcie, nie miała zamiaru zostawać tu sama i po pierwsze - narażać pozostałych. W końcu była lekarką. Być może prędzej czy później wpadną w tarapaty i będzie mogła im w jakiś sposób pomóc. Po drugie - jeśli plan się faktycznie powiedzie, oznaczać to będzie, że będzie skazana na pozostanie tutaj w samotności, co zdecydowanie nie było kuszącą perspektywą.

Z drugiej zaś strony - coraz bardziej ją korciło, by wprowadzić w czyn swoje wcześniejsze groźby i namówić pozostałe by dostać się do nadajnika na własną rękę. Pod osłoną nocy mogłyby zakraść się do osady, przy odrobinie szczęścia dostać się do nadajnika i wezwać pomoc zanim ktokolwiek się zorientuje. To też mogło się udać...

Przez chwilę starała się wysądować z ich wyrazu twarzy co o tym wszystkim sądzą i czy Caleb je przekonał, ale chyba nie znała ludzkiej psychologii ani mowy ciała na tyle dobrze, żeby dojść do jakichkolwiek budujących wniosków. Słysząc dźwięk spadającej na kupę śmieci puszki zerknęła znów na mężczyznę - tym razem niemal z obrzydzeniem, a gdy ten zaczął zbierać się do wyjścia, odetchnęła lekko z ulgą. Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły, podniosła się ze swojego miejsca i podeszła bliżej radia, po czym odezwała się.

- Chyba powinnyśmy w końcu coś postanowić. Idziemy za tym wariatem i wplątujemy się w prywatną wojnę domową, czy próbujemy na własną rękę? Jeśli wybierzemy tą drugą opcję, to Caleba proponuję naprawdę związać i zakneblować, bo gotów będzie w ramach zemsty wszystkich zaalarmować i poszczuć na nas... A jeżeli tą pierwszą, to może skończyć się na rozlewie krwi niewinnych, być może także naszej. Jestem otwarta na głosowanie czy kontrargumenty - wzruszyła ramionami - Ale uważam, że powinnyśmy to przegadać. Siedzimy w tym razem - i to po same szyje.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 188
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

9 kwie 2022, o 01:30

Luna słuchała wywodów, albo udzielanych informacji przez Caleba, przeżuwając jedzenie i patrząc przed siebie. Trzeba przyznać, że Jaana całkiem dobrze poradziła sobie w kuchni. Istniała też możliwość, że w obecnej sytuacji była tak głodna i zmęczona, że zjadłaby cokolwiek, ale chyba lepiej zachować bardziej optymistyczne podejście, prawda?

Po komentarzu Caleba skierowanym do Hawk, Luna rzuciła spojrzenie na Caleba by potem przenieść je na Tori. Cóż, asari nie wyglądała na szczęśliwą, więcej, jak na lekarkę to wyglądała teraz zdecydowanie mało pokojowo. Sama Luna nie miała problemu ze zlikwidowaniem tylu ilu będzie trzeba, jednak spodziewała się, że ktoś wykonujący zawód lekarza będzie mieć zapewne zupełnie przeciwne stanowisko. Tori jednak nie wyglądała na nierozsądną fanatyczkę, z którą nie da się pogadać, czego nie da się powiedzieć o tym wariacie, który wciągał ich w nie wiadomo co. Kto wie, czy nawet mówi im wszystko, może po wszystkim postanowi ich zlikwidować bo tak będzie po prostu łatwiej? Czas pokaże.

Jak tylko Caleba w końcu wyszedł, Luna pokiwała głową, zgadzając się z sugestią Tori, że trzeba wszystko przegadać.
-Wydaje mi się, że nie znamy tej planety na tyle dobrze, nawet Hawk nie zna, by poradzić sobie całkiem samemu rzuciła tutaj Hawk spojrzenie, po czym kontynuowała.
Łatwiej będzie uciec stąd jednak z czyjąś pomocą. Tym bardziej jeśli mamy na przykład zajść do wioski by dowiedzieć się czegoś o tym artefakcie Hawk. No i posiadanie przeciw sobie dokładnie wszystkich - ludzi Caleba i tych drugich nie wygląda dobrze. Ale jak którąś z nas Caleb wkurwi, zawsze możemy ujebać mu łeb na odchodnym. powiedziała wzruszając ramionami.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

17 kwie 2022, o 02:19

Caleb miał bardzo urokliwą cechę osobowości - ego tak wybujałe, że za cholerę nie potrafił sobie zaskarbić niczyjej sympatii. Prosząc o pomoc zachowywał się tak, jakby wyświadczał im przysługę. To nie tak, że Hawkins było to obojętne - z każdym jego kolejnym słowem miała coraz większą ochotę na bezpowrotne wyjście na mróz i zostanie pożartą przez ćmy, ale nie zamierzała marnować czasu ani własnej siły na walkę z czymś, czego zmienić się nie dało.
- Nie każdy jest taki przeżarty mrocznym, złym światem jak ty, skrajniaku - prychnęła w odpowiedzi na zaczepkę Te'erii.
Z lekarką też się nie zgadzała, a przynajmniej nie podzielała jej oburzenia jego zachowaniem, ale w tej sytuacji zdecydowanie wolała stanąć po stronie asari. W przeciwieństwie do niego, jej przydatność miała wymierną skalę, a nie tylko hipotetyczną.
- Czekamy, słońce - dodała z ironią, gdy kierował się do wyjścia. Sama usiłowała rozmasować sobie obolały bark i, gdy mężczyzna zniknął, z wolna zdjęła część swojego pancerza, chcąc dać ramieniu chwilę ulgi. Zaaplikowała sobie również jeden medi-żel, licząc, że zatamuje bolesne wspomnienie pochwycenia przez potwora.
- Możesz znaleźć podsłuch? - spytała nim zaczęły swoją naradę, kierując pytanie do Luny, która wydawała się najbardziej technicznie kompetentna z ich czwórki by cokolwiek znaleźć.
Tak czy inaczej jej plany nie były czysto wrogie - a przynajmniej te schowała głęboko w sobie, chwilowo się na nich nie skupiając. Zamiast tego, podleczyła swoje ramię.
- Nie mogłabym mieć bardziej w dupie prywatnej wojenki Caleba i podejrzewam, że wy również - odrzekła, gdy nieuchronnie spojrzenia skierowały się na niej. - Zgadzam się z Luną. Wyjście na zewnątrz to ruletka. Równie dobrze może nas zabić zimno, głód, brak orientacji w terenie albo te cholerne larwy.
Westchnęła ciężko, wstając i przechadzając się po pomieszczeniu, jeśli był na to czas. Z chęcią sprawdziła, czy mężczyzna ma jakiś sensowny alkohol, lub skryte sprytnie jedzenie. W zasadzie cokolwiek wartościowego - ot, nawyk.
- Jesteśmy w tym gównie razem, czy nam się to podoba, czy nie. Caleb to sposób na znalezienie cywilizacji. Gwarantuje nam przynajmniej dotarcie do kolonii. Kolonia to ludzie, promy. Moim priorytetem jest spierdolenie z tej pieprzonej planety a to, co robią hodowcy larw, czy który z nich trzyma swoje berło z patyka z gównem, mam absolutnie w dupie - dodała.
Ich opcje były marne. Nie wiedziała jaką prawdziwą wartość ma artefakt, ani nie wiedziała co może uzyskać nim w kolonii czy poza nią. Być może okaże się ich kartą przetargową, a może nieistotnym świecidełkiem. Nie mogła polegać na nim ze swoim planem, bo choć potencjalnie był asem w rękawie, był jednocześnie niepewny.
- Powiedziałabym, że zgódźmy się mu pomóc. A jeśli w kolonii okaże się, że mamy inne opcje, na pewno król prawdziwego, brutalnego świata zrozumie, jeśli nie przyznają nam nagrody pokojowej za wjebanie mu kuli w tył głowy.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

25 kwie 2022, o 21:22

Ewentualne przeszukanie pomieszczenia, do którego została zachęcona Luna nie dały większego rezultatu. Caleb nie spodziewał się chyba, że kiedykolwiek będzie gościł kogoś w swoim lokum, stąd podobne środki zabezpieczeń jak posłuch czy monitoring nie znajdowały się tu gdzie kobiety trafiły. Ciekawym znaleziskiem Reyes okazał się natomiast fakt, że przy odpowiednim manipulowaniu radiem latynoska jest w stanie określić odległość i w miarę dokładne położenie kolonii. Namierzenie sygnału było dość proste i gdyby pogoda im sprzyjała byłyby w stanie same dotrzeć na miejsce bez pomocy Caleba. Kobieta zauważyła również, że gdyby posiadały przy sobie jakiś podręczny zestaw do majsterkowania prawodpodobnie odbyłoby się w ogóle bez jakiejkolwiek wyprawy do kolonii karnej, gdyż sprzęt można było w dość sprawny sposób naprawić i wezwać pomoc z tego miejsca. Teraz jednak nie miały takiej możliwości.
Jasna deklaracja ze strony mężczyzny dotycząca znalezionego przez Hawk artefaktu, pozwoliła kobiecie zdecydować czy chciałaby się udać do położonej niedaleko wioski i znaleźć kogoś, kto więcej jej opowie o przedmiocie czy jednak pozostawić funkcję i ewentualną użyteczność artefaktu ślepemu losowi.
Zgodnie z przewidywaniami gogole, które Jaana zarejestrowała na pokładzie promu, który obecnie spoczywał na dnie morza najprawdopodobniej spoczywały razem z nim, gdyż nie znajdowały się one w ich ekwipunku. Oznaczało to, że praktycznie przyklepany został pomysł przemieszczania się nocą.
Caleb nie określił się dokładnie kiedy wróci, miały zatem wstępnie nieograniczoną ilość czasu na zarówno przegadanie strategii działania względem mężczyzny, jak i tego na co mogą natrafić w kolonii. Wcześniejsza wizyta Hawk w tym miejscu przywodziła na myśl nie tylko batarian, których zresztą obecnie, według słów Caleba, nie było na powierzchni planety, ale także varreny, wrogo nastawionych mieszkańców kolonii i oczywiście larwy i ćmy. Te drugie natomiast zdawały się faktycznie wyginąć albo ranczerzy z kolonii nie dopuszczali do przepoczwarzenia się swoich owieczek. Tego jednak bez dokładniejszej analizy ewentualnych okazów hodowlanych nie dało się stwierdzić.
Odpoczynek zdecydowanie był rzeczą, która najbardziej im się przydała w obecnej chwili. Tori przestała tak często kichać, chociaż dyskomfort w nosie wciąż pozostawał. Najedzone, ogrzane i odetchnięte były gotowe do dalszych działań.
---
Caleb wrócił nieco po około trzech godzinach. Na jego pancerzu widoczne były ślady walki, a na plecach przytargał kawał mięsa, który po wniesieniu do pomieszczenia jeszcze parował i wydawał z siebie niepokojący zapach. Mężczyzna najwyraźniej polowanie mógł zaliczyć do udanych, chociaż nie obyło się bez walki.
Bez słowa zaniósł zdobycz do chłodni, po czym wrócił i sięgnął do szafki po omni-żel. Chwilę naprawiał uszkodzenia pancerza klnąc przy tym niemożebnie. Wreszcie wstał zadowolony ze swojego dzieła i przeciągnął się.
- Zakładam, że skoro was tu jeszcze zastałem to jesteście częścią planu. Dobrze - powiedział wyraźnie usatysfakcjonowany taką koleją rzeczy. - Zdrzemijcie się, wyruszymy o północy. Czeka nas około dwóch godzin marszu.
Niewiele więcej mówiąc, rozebrał się i położył na łóżku. Odwrócił się do nich plecami i po krótkiej chwili, nie zważając ani na swoich gości, ani w zasadzie na nic innego zaczął głośno chrapać.
---
Obudziło ich piekielne wycie za dobiegające z zewnątrz. Przypominało coś pomiędzy demonicznym skowytem, a zabijaną świnią, ale nie przypominało im żadnego, znanego zwierzęcia. Caleb już szykował się do wyjścia wnosząc do pomieszczenia białe zawioniątka.
- Macie - powiedział rzucając płachty na stół. - Maskowanie to podstawa. W ten sposób może uda nam się przemknąć po śniegu niezauważenie.
Samo pozbieranie zajęło niewiele czasu, wkrótce cała drużyna, pod przewodnictwem Caleba była gotowa do drogi. Na zewnątrz wiał wiatr, ale rosnące tutaj drzewa dawały przed nim sporą osłonę, chociaż od czasu do czasu zdawało się, że jakaś gałąź zaraz spadnie im na głowy. Marsz po niewydeptanych ścieżkach był wymagający, przedzieranie się przez igliwie oraz przemykajace w ciemnościach cienie, również nie napawały optymizmem. Jednak Caleb prowadził ich jednostajnym i pewnym rytmem. Gdzieś obok Tori trzasnęła głośniej gałązka. Nad głową Hawk coś się poruszyło i zatrzepotało skrzydłami. Wyobraźnia podczas wędrówki w ciemności, wśród gęstego lasu podpowiadała wiele.
Luna nie miała za wiele czasu na reakcję, atak był gwałtowny a ostatnim co kobieta zobaczyła były błyskające ślepia. Coś w nią uderzyło i przewróciło na ziemię. Latarki ich omni-kluczy zaczęły krążyć gwałtownie po lesie szukając napastnika. Po krótkiej chwili coś przemknęło pomiędzy Jaaną a Tori zahaczając o ich pancerze, a powietrze przeszył dźwięk pazurów drapiących o tworzywo.
- Varreny - krzyknął Caleb. - Plecami do siebie! Otaczają nas.
Kiedy ustawili się w szyk, a latarki przestały chaotycznie krążyć, wśród gęstwiny igieł dostrzeli odbijające światło ślepia. Dwie, trzy... pięć i sześć par oczu błyskało pomiędzy gałęziami. Otaczały ich warcząc gardłowo. Co chwilę pojawiały się nowe punkty błyszczące w świetle latarek.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

30 kwie 2022, o 09:58

Kończąc posiłek, sapnęła z zadowoleniem i... był to w zasadzie jeden z ostatnich dźwięków, jakie wydała z siebie w najbliższym czasie. Przepłukując usta bliżej niesprecyzowanym napojem, przeskakiwała tylko uważnym spojrzeniem między mówiącymi, nie dodając nic od siebie. Prawda była taka, że cokolwiek ustaliłyby pozostałe trzy kobiety - Jaana poszłaby za nimi. To nie tak, że jakoś szalenie im ufała, albo wierzyła, że na pewno wiedzą, jak wybrnąć z bieżącej sytuacji. Po prostu ona sama nie wiedziała, co innego niż pomoc Calebowi miałyby zrobić, a skoro tak, to gotowa była zdać się na resztę. Już i tak były w dupie, nie? Dużo gorzej chyba nie będzie.
Finalnie, gdy pod nieobecność mężczyzny zgodziły się spróbować mu pomóc - lub po drodze skorzystać z jakiejkolwiek lepszej okazji, jaka mogłaby się nadarzyć - Jaana uświadomiła sobie, że decyzja nawet nie tyle, że jest jej obojętna, co nawet jej się podoba. Tak chyba będzie dobrze. Póki co nie miały lepszych pomysłów, równie dobrze więc mogły podążyć za Calebem. Potem jednak, gdyby znalazły dla siebie lepsze ścieżki... Cóż, wtedy z nich skorzystają. Proste.
Potem, po nocy - przespanej zaskakująco dobrze jak na bieżące okoliczności - przygotowała się razem z resztą. Bez słowa przyjęła od mężczyzny maskowanie i okryła się nim, po drodze sprawdzając dla pewności stan własnego pancerza. Nie podejrzewała, by od opuszczenia Kuguara zbroi stało się coś złego, ale to był już odruch. Lepiej sprawdzić trzy razy niż nie sprawdzić raz i... Cóż, zdechnąć przez głupi błąd.
Gdy przyszło do wymarszu, podążyła za resztą bez słowa. Nie czuła się specjalnie komfortowo - nie bała się ciemności, tym niemniej podróż nocą przez nieznajome tereny, za mężczyzną, który nie do końca wzbudzał zaufanie, nie nastrajało jej jakoś szczególnie. Przysłuchiwała się z napięciem niepokojącym odgłosom, zaciskając zęby. Nadal uważała, że pomysł pomocy Calebowi był - póki co - dobry, nie zmieniało to jednak faktu że obecna wędrówka niespecjalnie jej się podobała.
No i z pewnością nie zachwyciło jej nagłe spotkanie z drapieżnikami.
Gdy najpierw coś ścięło z nóg Lunę, a potem przemknęło między nią samą a Tori, ocierając się o pancerze, Jaana sapnęła cicho, odruchowo cofając się o krok. Przez krótką chwilę nie wiedziała, co się dzieje - poza tym, że coś złego. Dopiero słowa Caleba uświadomiły jej, co widzi. Poleceniu mężczyzny poddała się w zasadzie bez udziału woli, automatycznie też sięgając po biotykę i otaczając się połyskującą barierą. W tym momencie nie miało dla niej znaczenia, że to tak naprawdę niewiele by pomogło, gdyby stado varrenów zdecydowało się przypuścić pełnowymiarowy atak. To był odruch, reakcja ćwiczona jeszcze od czasu pobytu w laboratoriach Cerberusa.
- Czy my... - zaczęła, nie dokończyła jednak, potrząsając głową. No raczej, że musieli się bronić, nie? Tylko, że... Po nieudanym ataku na robala w jaskini Ritavuori nie była skora wyrywać się przed szereg. To znaczy, nie zamierzała unikać walki, kiedy ta była niezbędna, tylko po prostu nie była gotowa jej inicjować. W efekcie zamiast przejąć inicjatywę i wyrwać do przodu, spojrzała niepewnie na pozostałych, jakby czekając na sygnał. Dopiero na znak Hawk, Caleba czy w zasadzie kogokolwiek zdecydowałaby się coś zrobić - doskoczyć do najbliższego z drapieżników z omni-ostrzem czy z duszą na ramieniu znów spróbować szarży, licząc na to, że tym razem moc jej nie zawiedzie.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Luna Reyes
Awatar użytkownika
Posty: 188
Rejestracja: 16 gru 2021, o 11:01
Miano: Luna Reyes
Wiek: 27
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Błękitne Słońca
Lokalizacja: -
Kredyty: 9.205

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

3 maja 2022, o 23:37

Zapytana przez Hawk Luna skinęła głową i od razu zabrała się do roboty w poszukiwaniu podsłuchu bądź kamery, samej uważając, że to bardzo dobry pomysł by jednak nie być podsłuchiwaną ani obserwowaną w trakcie rozmowy. Ku jej jednak lekkiemu zdziwieniu okazało się, że nie są na podsłuchu ani na podglądzie. Za udało się Lunie pokombinować z sygnałem radiowym i odnaleźć dokładne położenie kolonii, które przekazała wszystkim pozostałym.
Tak swoją drogą, może warto zajść do wioski, jak będzie okazja, żeby dowiedzieć się czegoś o tym artefakcie? Znaczy ja bym poszła, ale decyzja oczywiście należy do Hawk. powiedziała dzieląc się swoimi przemyśleniami. Jak dla Luny, ten artefakt to jedyny ciekawy aspekt tej sytuacji, i skoro już jest i tak tak blisko to mogłaby spróbować dowiedzieć się o tym czyegoś więcej. Ale oczywiście decyzja nie była jej.
Kiedy nie pozostało już nic innego do zrobienia, to korzystając z czasu jaki miały, po prostu zdrzemnęła się tam gdzie siedziała. Zdecydowanie tego potrzebowała.
Maskowanie przyjęła bez słowa, za to ze skinieniem głowy. Sprawdziła swoje uzbrojenie i pancerz przed wyjściem tak na wszelki wypadek. Kiedy już wyruszyli, droga nie należała do najłatwiejszych ale tez nie było prawdziwej tragedii.
W pewnej chwili zobaczyła białe ślepia, jednak zanim zdążyłą coś powiedzieć, coś w nią uderzyło i przewróciło na ziemię, tak, że Luna aż sapnęła, głównie z zaskoczenia. Nie było jednak czasu na zastanawianie się co się stało kiedy usłyszała krzyk Caleba. Zgodnie z jego instrukcją ustawiła się plecami do reszty. Sytuacja nagle się zmieniła, po raz kolejny w trakcie pobytu na tej pieprzonej planecie musieli się bronić. Luna spróbowała spalić varrenę uważając, że instynktem większości zwierząt będzie respekt przed gorącem czy ogniem, liczyła więc, że może gdy jedna będzie płonąć reszta się wycofa, albo przynajmeniej zastygnie, tak, że łatwiej będzie resztę ubić.
ObrazekObrazek Statystyki:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

4 maja 2022, o 20:52

Narada była krótka i po zdecydowaniu o współuczestnictwie w małej rewolucji Caleba niewiele już pozostało do zrobienia poza czekaniem na prowodyra rebelii. Tori rozsiadła się na jednym z krzeseł przy stole, przez chwilę obserwowała Lunę krzątającą się po pomieszczeniu, zaglądającą we wszelkie zakamarki, a potem majstrującej coś przy radiu, po czym westchnęła, oparła buty na stole i zamknąwszy oczy zwiesiła brodę na piersi, zapadając w drzemkę. Obudził ją trzask otwieranych drzwi i powrót samozwańczego króla lodowej krainy - Nie wstając ze swojego miejsca, z rękoma splecionymi na piersi bez słowa wodziła za nim wzrokiem starając się przeniknąć jego myśli, a gdy poinformował o tym, że do wyjścia wciąż jeszcze mają trochę czasu, powróciła w objęcia snu. Nie wiadomo było, co ich czeka w niedalekiej przyszłości, a regeneracja sił nigdy nie była złym pomysłem.

Upiorne wycie przebiło się przez płytki sen sprawiając, że otworzyła oczy. W pierwszej chwili nie wiedziała, gdzie się znajduje - drzemka musiała chyba zamienić się w głębszy sen, bo słysząc wycie była święcie przekonana, że wokół trwa piaskowa burza, a ona zobaczy wokół siebie alarmowy półmrok stacji na Klendagonie. Powrót do rzeczywistości zajął jej jedno czy dwa uderzenia serca - naturalnie burza piaskowa nie była niebezpieczeństwem i realnym zagrożeniem, ale wraz z powracającymi wspomnieniami zrozumiała, że w dużo lepszej sytuacji się nie znajduje. Wstała z krzesła i ziewnęła głęboko, przeciągając się by rozruszać zastałe w niewygodnej pozycji mięśnie. Bez słowa przyjęła od Caleba płachtę mającą służyć za “maskowanie” i owinęła się nią, po chwili już ruszając wraz z pozostałymi. Ciemność nocy i nieznane otoczenie sprawiło, że asari co i rusz rozglądała się na boki, gdy na granicy jej pola widzenia dostrzegała jakiś ruch, jednak prawdziwego zagrożenia nie dostrzegła, póki nie było za późno. Idąca przed nią Luna została gwałtownie podcięta przez coś, co błyskawicznie na nią skoczyło z ciemności, jakiś kształt przemknął tuż obok niej, pomiędzy nią samą i idącą obok Jaaną. Biotyczna bariera aktywowała się “sama”, w obronnym odruchu, a Tori, idąc za radą Caleba odwróciła się i cofając powoli dołączyła do pozostałych, obserwując mrok wokół nich i starając się dostrzec napastników w świetle latarki omni-klucza. Odetchnęła głębiej, widząc migające tuż za zasięgiem światła punkciki oczu, po czym zerknęła na stojącą ramię w ramię z nią Jaanę, słysząc jej niedokończone pytanie.

- Obawiam się, że tak... - odpowiedziała ściszonym głosem jakby bojąc się, że okrążające ich varreny mogą potraktować jej słowa jako zaproszenie do ataku. Z zaczepów magnetycznych odpięła pistolet, po czym spojrzała raz jeszcze na dziewczynę.

Jana była spięta, wyraźnie poddenerwowana. W zasadzie nie powinno to dziwić - Tori w tej chwili również nie była oazą spokoju, ale przed oczyma asari stanęło świeże wspomnienie z jaskinii i krótkiej, ale gwałtownej walki z larwą. I minę Jaany po skończonej walce.

- Spokojnie, dasz radę, ale nie spinaj się. Nie zmuszaj ciała do reakcji - na chwilę delikatnie położyła dłoń na jej ramieniu, domyślając się, o czym nastolatka może w tej chwili myśleć. Dotyk trwał może sekundę, potem Tori znów wróciła do lustrowania okolicy, wciąż jednak mówiąc tym samym niezbyt głośnym głosem, starając się by brzmiał on spokojnie - Pamiętaj o swoich treningach, czego się uczyłaś - nie miała pojęcia, czy Jaana przeszła jakikolwiek biotyczny trening, nie wiedziała, czy jak większość ludzkich biotyków używała implantów, ale od ich krótkiej rozmowy w jaskini czuła z dziewczyną jakąś bliskość - zdecydowanie większą niż z pozostałymi kobietami, nie wspominając nawet o Calebie - Biotyka jest częścią ciebie. Jest w tobie, ty nad nią panujesz. Nie zmuszaj jej, to musi być odruch. Nie myślisz o tym, żeby ruszyć ręką, nie powinnaś też zmuszać ciała do reakcji biotycznej. Po prostu... pozwól sobie działać. Nie zawsze się uda, ale tym też się nie przejmuj. Pozwól sobie na błędy.

Była gotowa do ataku lub obrony - cokolwiek będzie skuteczniejsze. Czasem by wygrać wystarczy po prostu kogoś mocno skrzywdzić - i w tym momencie Tori miała na to szczerą ochotę, by odreagować frustrację, stres i napięcie ostatnich godzin. Była gotowa uderzyć w pierwszego varrena, który ośmieli się zbliżyć.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

12 maja 2022, o 15:36

Dwie godziny marszu nie brzmiały tak źle.
Dwie godziny przeciskania się przez śnieg, może drzewa, w ciemności pełnej potencjalnych potworów - to brzmiało już zajebiście nieciekawie. Gellix z każdą chwilą udowadniało, że nie chciało ich na swojej powierzchni, a Hawkins nienawidziła go z wzajemnością. Powinna wykreślić ten system z jakichkolwiek lotów w przyszłości, kiedy wreszcie wydostanie się z tego lodowatego piekła.
Nie zamierzała pchać się do przodu pierwsza. Od tego w końcu był ich przewodnik, od którego wzięła płachtę, nie okazując zbyt wiele wdzięczności. Chciał ich pomocy, więc jego obowiązkiem było zapewnienie, że dotrą na miejsce w jednym kawałku. Aktywowała amunicję specjalną, sprawdziła jeszcze raz broń i w razie potrzeby przeładowała, oraz włączyła Skok Adrenaliny na swoim omni-kluczu. Cokolwiek czekało ich tam, w dziczy, była gotowa.
Cokolwiek nadeszło szybciej, niż się tego spodziewała. Zaklęła pod nosem, od razu wchodząc z pozostałymi w formację - plecami do reszty. Uniosła karabin w górę, gotowa do strzału, nasłuchując niepokojących odgłosów. W każdą bestię, którą dostrzegłaby swoim okiem, lub która ujawniłaby się w jej polu widzenia, zamierzała posłać serię z Błotniaka.
Nie zamierzała ginąć na tej przeklętej planecie. Liczyła tylko, że jeśli Caleb ich poprowadził tą drogą, to musiał ją znać - a skoro żył sam i do dziś względnie posiadał wszystkie kończyny, musieli wziąć to za dobry omen w kontekście ich własnego przetrwania. Szkoda tylko, że żadna z wersji nie była opcjonalna - w ten czy inny sposób, mieli przejebane.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

18 maja 2022, o 12:36

Byli otoczeni. Varreny powarkiwały agresywnie w stosunku do nich, a w ciemności mogli dostrzec poruszające się kształty, chociaż żadne z nich nie było w stanie zogniskować wzroku na konkretnym osobniku.
Aż wydarzyło się coś, czego żadna z nich się nie spodziewała. Caleb ruszył kilka kroków naprzód, trzasnęła gałązka, na której stanął, sprawiając, że serce im zamarło. Mężczyzna odłożył własnoręcznej roboty włócznię, stanął bokiem do nich i zawył przeciągle. Z ciemności wyłonił się ogromny osobnik, który stanął w blasku latarek. Był ogromny, jak na przeciętnego varrena, a jego umaszczenie błysnęło kolorem czerwieni. Varren podszedł do Caleba, a mężczyzna wyjął z kieszeni kawałek mięsa, który wcześniej spakował i rzucił pod nogi zwierzęcia.
- Dawać prowiant - szepnął do kobiet. - Są głodne.
Powarkiwanie i szczeki rozeszły się po okolicy głuchym echem. Jeśli chcieli przeżyć to spotkanie, to jedynym rozsądnym rozwiązaniem było faktyczne pozbycie się przynajmniej części prowiantu. Caleb wypakowywał z plecaka cały prowiant i rozrzucał po okolicy, aż wreszcie jego plecak był pusty. Robił to ostrożnie, aczkolwiek konsekwentnie. Po krótkiej chwili słuchać było jak część ze stada podbiega i zabiera kawałki jedzenia, po czym znika w ciemności.
- Nie zakładam, że macie żarcie dla psów, ale przyda się cokolwiek - mruknął Caleb ponownie, po czym wyprostował się i wrócił do szeregu. - Inaczej nas zeżrą.
Chwilowy spokój wśród stada zamienił się ponownie w ciche powarkiwanie, w oczekiwaniu do kolejna porcję jedzenia, jednak widać było, że stado powoli się przerzedza. Ciężko było doliczyć się konkretnej liczby osobników, więc zagrożenie z ich strony wciąż było realne.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

21 maja 2022, o 11:14

Była gotowa do walki. Okoliczności nie były zbyt sprzyjające - ciemność, chłód i zupełnie nieznane miejsce plus dodatkowo fakt, że ich przeciwnicy byli zwinni, szybcy i zdecydowanie niebezpieczni. Wszystko to zsumowane pozwalało przypuszczać, że tym razem spotkanie z lokalną fauną nie okaże się tak szybkie i bezbolesne jak dwa poprzednie starcia - w jaskini i gdy spotkały Caleba, a jeśli nie stanie się jakiś cud, z walki mogą wyjść w nieco bardziej opłakanym stanie. Mimo to Tori nie zamierzała się poddawać ani wycofywać - determinacja i chęć jak najszybszego wydostania się z Gelix sprawiały, że nie zawahałaby się nawet zostawić za sobą kilku trupów - zwłaszcza, że były to zwierzęta. Niebezpieczne i groźne, ale tylko zwierzęta.

Cud jednak nastąpił - no, może niekoniecznie cud, ale sytuacja po prostu przybrała zdecydowanie zaskakujący obrót. Trzask gałązki i odgłos kroków sprawił, że Tori szybko obejrzała się przez ramię w kierunku Caleba, a gdy ten wydał z siebie przeciągłe wycie, jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia.

- Już zupełnie ci odbiło ze strachu? - rzuciła jeszcze drwiąco, nim kolejny dźwięk sprawił, że Tori błysnęła latarką w kierunku zbliżającego się ku nim, wielkiego Varrena. Jej dłoń sama uniosła się w kierunku zwierzęcia, jednak asari w ostatniej chwili powstrzymała się przed atakiem - zwierzę ignorując kobiety zatrzymało się wpatrując w towarzyszącego im mężczyznę, jakby na coś czekając, by chwilę później otrzymać łapówkę w postaci kawałka mięsa.

To było jeszcze bardziej zaskakujące. Tori zamarła bez ruchu, z całkowitym zdziwieniem obserwując Caleba rzucającego kawałki mięsa w ciemność i nasłuchując stopniowo milknących powarkiwań otaczających ich varrenów. Do rzeczywistości przywróciło ją dopiero pytanie mężczyzny, a ona w nagłym przebłysku uświadomiła sobie, że na jego pytanie - jakkolwiek skrajnie głupio i idiotycznie by ono w warunkach dzikiej, mroźnej i pozbawionej cywilizacji planety nie brzmiało - mogła odpowiedzieć twierdząco. O ile nie zgubiła gdzieś części ekwipunku zabranego z tonącego promu, tak egzotyczny w tej sytuacji produkt jak puszkowane jedzenie dla psów powinien właśnie znajdować się w jej torbie. Szybko zsunęła ją z ramion i już po chwili trzymała w dłoniach wyciągane konserwy, otwierała je szybkim szarpnięciem uchwytu i rzucała - wzorem Caleba - w otaczającą ich ciemność.

- Żebyś się nie zdziwił - sapnęła pod adresem mężczyzny między rzutami - Akurat w kwestii dokarmiania zwierzaków jesteśmy dobrze przygotowane. Swoją drogą cieszę się, że w końcu spotkaliśmy „twoich ludzi” - kontynuowała nie mniej sarkastycznie - Zastanawia mnie tylko jak oni się z tobą komunikują przez radio. Masz w zanadrzu jeszcze więcej tego typu współpracowników? Jakieś miażdżypaszcze schowane na czarną godzinę?
Ostatnia puszka z jej torby poleciała w ciemność, a asari wyprostowała się, ponownie rozglądając się dookoła i starając się dostrzec, co się dzieje za granicą światła. Miała nadzieję, że swoiste „myto” które zapłacili wystarczy żeby zwierzęta przestały się nimi interesować i że będą mogli kontynuować marsz w kierunku osady.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [Pustkowie Minosa > Arrae > Gellix]

22 maja 2022, o 09:17

Na słowa Tori przygryzła wargę lekko i skinęła głową. Czuła się dziwnie, otrzymując ze strony asari... wsparcie? Oczywiście, to nie tak, że Jaana nie była przyzwyczajona do ludzkiego traktowania - odkąd po raz pierwszy weszła na pokład Kuguara, żyło jej się dobrze, a załoga pomagała jej jak mogła w rozwoju i kontrolowaniu jej umiejętności. Tori była jednak kimś zupełnie obcym, kimś, kto szczerze mówiąc nie miał specjalnych podstaw, by traktować Ritavuori dobrze. Nie miała też powodu, by traktować ją źle, to jasne, dla Jaany jednak mimo wszystko sytuacja była dziwna. Nie do końca zrozumiała.
Tym niemniej, z zaskoczeniem przyjęła, że dokładnie tego było jej teraz potrzeba. Obróciła słowa asari w głowie, jakby obmacując je i sprawdzając, do czego może je użyć. Potem odetchnęła głęboko i...
Sapnęła z niedowierzaniem.
- Żartujesz sobie? - wypaliła, spoglądając to na Caleba, to na varreny. Myśl o wyrzuceniu jedzenia nie podobała jej się ani trochę, głównie dlatego, że była pewna, że sama będzie tego jedzenia potrzebowała. Może nie już, w tej chwili, ale pewnie jeszcze zanim uda im się wyrwać z Gellixa. Nie mogła mieć przy tym pewności, że uda im się zdobyć jakiś inny posiłek czy to od Caleba, czy to z nieszczęsnej kolonii, do której postanowiły się udać. Choć więc chodziło tylko o psie żarcie - z tego, co pamiętała, zabrały puszki z promu - Jaana nie była z zachwycona i odprowadzała opakowania z grobową miną. Miała tylko nadzieję, że to pomoże. To znaczy, wiecie, głupio byłoby, gdyby pozbyły się jedzenia, a varreny i tak uznałyby, że łatwo dostępne ludzki - i nie-ludzkie - mięso jest nadal lepszą opcją niż zapuszkowany posiłek. Ritavuori była gotowa i na ten wariant, tym niemniej... Nieświadomie westchnęła cicho. Naprawdę miała nadzieję, że się uda. Było zimno, ciemno i... Cóż, do domu daleko również. Im szybciej będą miały te przygody za sobą, tym lepiej.
Nawet, jeśli powrót na Kuguara wiązał się zakazem jakichkolwiek wakacji w ciągu najbliższej dekady - biorąc pod uwagę, jak ostatnio kończyły się niemal wszystkie wypady urlopowe, nie zdziwiłaby się gdyby Annika właśnie coś takiego zarządziła - dziewczyna była gotowa na takie poświęcenie, byle tyko jak najprędzej znaleźć się w domu.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Galaktyka”