ANTHONY
Kobieta nie przerywała wykładu Whittakera. Z nieodgadnionym uśmieszkiem na ustach cofnęła się tylko o dwa kroki i znów splótłszy dłonie na piersiach obserwowała mężczyznę, który coraz bardziej zapalał się w swoich wywodach. W jej oczach zapaliły się wesołe iskierki, a gdy Anthony przerwał niemal w połowie zdania, uśmiechnęła się szerzej.
-
Brzmi jak gotowy przepis na terapię genową. Lekka modyfikacja allelu genu kodującego białko, wprowadzona na replikonie z wykorzystaniem wektora... hmmm... - zmrużyła oczy, jej wzrok uciekł nieco w bok i, poważniejąc, ze ściągniętymi brwiami zaczęła głośno myśleć -
Obstawiałabym plazmidowego, wirusy mogą być obosieczną bronią w razie przypadkowych mutacji, a jeśli to nie ma być działanie jednostkowe, ale dopasowane pod szerszą populację, musimy przewidzieć wpływ całej gamy różnych środowisk i czynników zewnętrznych na sam materiał kodujący. Plazmidy mają znacznie zredukowany zestaw informacji co ułatwiłby wprowadzenie zmian i ich ochronę, a naturalna autoreplikacja umożliwiłaby szybkie rozsianie nośnika po organizmie, z możliwością ich przekazania potomstwu. Testowaliście to tylko w warunkach laboratoryjnych czy także na żywych tkankach...? - zbystrzała nagle i spojrzała na Whittakera zamierając w pół słowa, po czym roześmiała się serdecznie -
Przepraszam. Proszę mi nie podpowiadać nowych pomysłów, bo nie dokończę obecnego projektu... - zachichotała raz jeszcze, po czym odwróciła się w stronę wyjścia i zatrzymała dopiero przy drzwiach, wykonując zapraszający ruch ręką -
Nie wiem jak pan, ale ja już zgłodniałam, przyleciał pan w porze kolacji. Jeśli pan... - przerwała i z tym samym, lekkim uśmiechem, który zdawał się być niemal cały czas przyklejony do jej warg podniosła wzrok na Whittakera -
Anthony? Tony? Jak mogę się do pana zwracać? Proszę wybaczyć, u nas raczej posługujemy się typową korpo-zasadą, żeby zwracać się do siebie po imieniu. Moje imię wydaje się większości ludzi skomplikowane, ale wszyscy zwracają się do mnie po prostu Pandiya.
-
Po drodze do mesy pokażę część ośrodka - podjęła temat, gdy ruszyli jasno oświetlonym korytarzem. Kobieta co jakiś czas wskazywała mijane pomieszczenia i objaśniała ich przeznaczenie, ale to powstrzymywało jej słowotok jedynie na chwilę -
Resztę zostawimy sobie na potem albo na jutro. Co do zaczęcia pracy, zespół przyjmie cię z otwartymi ramionami, bo od niedyspozycji Stuarta, to jest doktora Radzinsky’ego, brakuje nam jednego człowieka. Zajmujemy się tutaj wpływem pewnej substancji, działającej jak standardowy neuroprzekaźnik. W działaniu nieco podobna do acetylocholiny, ale również noradrenaliny. Żeby było ciekawie, wykazuje również pozytywną reakcję na receptory endorfin i oksytocyny, ale dość wybiórczo i nie bardzo na razie wiemy co ma bezpośredni wpływ na modulację reakcji. A żeby było jeszcze ciekawiej, przy obecności innych hormonów substancja staje się aktywna i wpływa na przekaz neuronalny w preparatach pochodzących od różnych ras i gatunków - i to niezależnie czy są lewo- czy prawoskrętne. Twoja działka to właśnie wyjaśnienie tego wybiórczego działania i powiązań z inhibitorami i aktywatorami. Co do samych badań, mamy dość obszerne laboratorium i sporo preparatów mózgu i rdzenia kręgowego - zarówno substancji szarej jak i białej - i to różnych ras. Badania są prowadzone zatem in vitro, ale wkrótce chcieliśmy zacząć również in vivo... No dobra, od początku. Co wiesz o gatunku 37? Czytałeś w firmie jakieś raporty o Feros czy Nodacrux?
Zanim Anthony zdążył odpowiedzieć, weszli do pustawej mesy. Pomieszczenie było obszerne i jasno oświetlone, a rozstawione metalowe stoły i krzesła mogły swobodnie pomieścić około 30-40 osób. W chwili obecnej przy oddalonym od wejścia stoliku siedział jedynie jeden mężczyzna w laboratoryjnym fartuchu, z uniesionym w pół drogi do ust widelcem wczytujący się w jakiś tekst wyświetlany na datapadzie. Pandiya zignorowała zaczytanego mężczyznę i podeszła do jednej z lodówek. Otworzyła ją i zajrzała do środka -
Rozrywek dla umysłu dostarczymy ci tutaj dość sporo, ale ciało niestety musi obejść się smakiem, chyba, że preferujesz mrożonki i gotowe dania z mikrofali. Ale muszę przyznać, że kurczak tikka masala jest całkiem zjadliwy. Skusisz się? - spojrzała na Whittakera trzymając już w dłoni dwa kolorowe, kartonowe pudełka z gotowym do podgrzania jedzeniem.
HIRA
Początkowa dezorientacja Hiry szybko została zastąpiona rozpaczliwą chęcią wydostania się z celi. Na szczęście nie była sama - jak zresztą nigdy. Myśl o tym, że miała do kogo się “odezwać” była zdecydowanie kojąca, a szansa, że wspólnie mogą dojść do jakichś budujących wniosków czy ułożyć jakiś plan wydostania się z zamknięcia nieco podniósł dziewczynę na duchu. Wnętrze pokoju w istocie przypominało celę, nie było tutaj żadnych zbędnych mebli, a jedyne sprzęty przymocowane były “na sztywno” do podłogi lub ścian. Same ściany pokryte były jakąś masą plastyczną - chłodną w dotyku, ustępującą pod naciskiem palców o jakieś pół milimetra, ale na tyle spoistą i sztywną, że niemożliwą do zarysowania paznokciem. Hira wciąż była ubrana w te same ciuchy co wcześniej, ale gdy kontrolnie sprawdziła swoje wyposażenie ze zdziwieniem stwierdziła, że zniknęła zarówno jej broń, jak pochłaniacze ciepła i pakiety omni- i mediżeli, na jej nadgarstku zaś wciąż znajdowała się opaska omni-klucza. Przeoczenie czy celowe działanie?
-
Musieli ci podać jakąś toksynę - odpowiedź Kiry nadeszła niemal natychmiast -
Być może po prostu środek usypiający, być może jakąś substancję psychoaktywną. Fakt, że zadziałała szybko i skutecznie. Byłaś nieprzytomna zaledwie trzy godziny, a gdy spałaś, próbowałam wejść do ich sieci. Wciąż zresztą próbuję, tutejsze zabezpieczenia są dość silne i... agresywne. Przebicie się przez nie zajmie mi trochę czasu.
W pustym pomieszczeniu nie było wiele do roboty. Nie było tutaj żadnych terminali, paneli czy czegokolwiek mogącego urozmaicić nudę i monotonię czekania albo pozwalającego się skupić na czymkolwiek zajmującym umysł. Oko kamery wbudowanej w sufit zdawało się wciąż szyderczo wpatrywać w dziewczynę.
-
Drzwi nie mają elektronicznego zamka, nie będę w stanie dostać się do ich obwodów - kontynuował głos w głowie Hiry -
Jedynym punktem dostępu jest kamera i sieć, z którą jest połączona.
Dalszą rozmowę przerwało głośne, metaliczne stuknięcie po drugiej stronie drzwi. Coś głośno szczęknęło, a po chwili skrzydło drzwi otworzyło się, uwidaczniając dwie ludzkie postaci. Chwilę później dwóch mężczyzn weszło do środka - pierwszy był zwalistym Murzynem chyba dwumetrowego wzrostu, odziany w błękitny fartuch pielęgniarza, a krótkie rękawy jego koszuli niebezpiecznie ciasno opinały mięśnie rąk godne zapaśnika. W dłoniach trzymał tacę z plastikową butelką wody i również plastikową miską z parującą, szarą i papkowatą zawartością, a na piersi miał przypiętą plakietkę ze swoim zdjęciem i imieniem - Jonas. Za jego plecami do pomieszczenia wsunął się znacznie niższy mężczyzna w mundurze przypominającym policyjny. Ten trzymał w dłoni odbezpieczony pistolet i uważnie śledził każdy ruch Kiry.
Jonas odstawił trzymaną w dłoni tacę na podłogę koło łóżka na którym siedziała dziewczyna i burknął tylko krótkie -
Żarcie - a potem aktywował swój omni-klucz i nim Hira zdążyła zaprotestować, omiótł jej sylwetkę promieniem skanera - od stóp do głowy i z powrotem w dół. -
Numer trzy zdrowy, lekko odwodniony - burknął ponownie. Przez chwilę przyglądał się dziewczynie, po czym rzucił jeszcze -
Pij dużo wody, dojdziesz do siebie. - chwilę później ruszył do wyjścia i zniknął w drzwiach, zaś ochroniarz wycofał się jako ostatni. W drzwiach ponownie szczęknął zamek, a Hira pozostała znów sama w celi.
W tym czasie próby Kiry by dostać się do lokalnej sieci - nawet, jeśli miała ona jedynie ograniczony zasięg - zdawały się zostać zakończone sukcesem. AI przeszła przez blokady zabezpieczeń, które zaczęły jakby same usuwać się jej z drogi otwierając wolną ścieżkę w strumieniu cyfrowych danych i umożliwiającą dostanie się w głąb. Zaraz za pierwszym węzłem logicznym natrafiła na serwer zarzucany megabajtami wciąż spływających danych wizualnych i audio, a chwila koncentracji pozwoliła dostrzec, że dane przedstawiają obrazy z celi Hiry i jeszcze trzech, bliźniaczo do siebie podobnych. W każdej z nich znajdował a się jedna osoba - znani już z promu drell, skulony na swojej pryczy z dłońmi ukrytymi w dłoniach i wyglądający, jakby szlochał, Miotający się po swojej celi i walący pięściami w ściany kroganin i spoglądający w stronę właśnie otwierających się drzwi wejściowych quarianin.
Zanim jednak Kira ruszyła na poszukiwanie kolejnego dostępnego łącza danych, otoczył ją nagle mur cyfrowych blokad, a zabezpieczenia znów odcięły ją od sieci. Nim się wycofała, z cyfrowego szumu napłynęło jedno, wyraźnie przez Kirę zrozumiałe pytanie zadane z modulowaną ciekawością i zdziwieniem. Nie słyszała jednak żadnego głosu - było to zupełnie nowe doświadczenie, jakby “poczuła” pytanie całą sobą, całym swoim cyfrowym bytem jako uwypuklenie transmisji. Była jednak w jakiś sposób pewna, że pytanie zostało skierowane właśnie do niej.
-
Kim ty jesteś?
SKAX
Sytuacja Skaxa była niewiele lepsza niż Hiry. Można by nawet powiedzieć, że nieco gorsza, ponieważ był w swojej celi zupełnie sam, nie mając możliwości odezwania się do nikogo. Tknięty lekką paniką uspokoił się nieco widząc, że na przegubie jego dłoni wciąż znajduje się opaska omni-klucza - w przeciwieństwie do jego broni, pochłaniaczy ciepła czy pakietów omni- i medi-żelu, które zniknęły.
Uruchomił urządzenie i wykonał szybki test parametrów życiowych - jednak nic nie odbiegało zbyt mocno od normy. Cokolwiek przyjął w sali konferencyjnej, działanie tajemniczej substancji musiało się już zakończyć a ona sama albo nie była wykrywalna, albo została już zmetabolizowana. Jedynymi pozostałościami był wciąż trwający ból głowy i pragnienie - przy braku jakichkolwiek napojów czy jedzenia w pomieszczeniu, aby ugasić pragnienie mógł skorzystać jedynie z niewielkiego, metalowego zlewu w części celi przeznaczonej na toaletę. Na samą kamerę zerknął raz i drugi, lecz jej zasięg musiał obejmować całe wnętrze i nie bardzo można było się przed jej okiem ukryć.
Szybki skan pomieszczenia ujawnił wiązkę kabli - tak zasilających jak i transmisji danych - biegnących w suficie i schodzących na ścianę, by zniknąć z zasięgu skanera gdy docierały do drzwi. Same drzwi zaś nie wykazywały żadnej sygnatury energetycznej, jakby były martwą, litą, metalową płytą. Wnętrze celi Skaxa wyglądało bliźniaczo jak cela Hiry - nie było tutaj żadnych zbędnych mebli, a jedyne sprzęty przymocowane były “na sztywno” do podłogi lub ścian. Same ściany pokryte były jakąś masą plastyczną - chłodną w dotyku, ustępującą pod naciskiem palców o jakieś pół milimetra, ale na tyle spoistą i sztywną, że niemożliwą do zarysowania palcem pancerza quarianina. Może, gdyby popracował nad nią trochę dłużej... Badając ścianę poczuł nagle w palcach mocne w nią uderzenie dochodzące z drugiej jej strony - po chwili uderzenie się powtórzyło, potem kolejne. Gdy zastanawiał się, co to może być, zamek w drzwiach szczęknął, drzwi się otworzyły, a do wnętrza weszło dwóch mężczyzn - ten sam co u Hiry zwalisty, potężny pielęgniarz trzymający w dłoni tacę z butelką wody i miską parującej, szarawej brei oraz ochroniarz z pistoletem w dłoni. Cała procedura powtórzyła się według dokładnie takiego samego schematu - Jonas odstawił tacę na ziemię, przeskanował Skaxa i zakomunikował głośno, że “Numer dwa jest zdrowy, choć odwodniony”, po czym obaj mężczyźni opuścili pokój, zamykając za sobą drzwi i w celi znów zapadła cisza.