W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

[Próg Walhalli > Micah] Trouge

2 sty 2018, o 19:24

Miał nadzieję, że łysy mężczyzna podejmie współpracę nie chciał, aby przez jego zachowanie całą misję szlag trafił, kiedy miał pod ręką pancerz szyty na niego. Dlatego też wypuścił powoli powietrze, kiedy zauważył, że ten postanowił współpracować. Jak zawsze dopisało mu szczęście, którego w ostatnim czasie miał wręcz za dużo. Jakby ktoś nad nim dosłownie czuwał.
Teraz zastanawiał się tylko nad tym jak pozbyć się asari. Jej osoba cholernie utrudniała najzwyczajniejsze w świecie uprowadzenie jej faceta lub kimkolwiek on tam dla niej był. Nawet przez chwilę poczuł wyrzuty sumienia gdyby musiał zabić tamtego mężczyznę. Te kilka miesięcy na wolności sprawiły, że zmiękł. Nie czuł już satysfakcji z zabijania innych o ile nie było to potrzebne. Oczywiście, nie chciał patrzeć na siebie taki sposób. Jakby nie potrafił już być taki jak kiedyś. Po prostu chciał wierzyć w to, że zabicie strażnika sprowadziłoby zbyt dużo problemów dla jego grupy.
- Zawsze to wygląda troszkę inaczej.
Wzruszył ramionami. Gówno go interesowało jego zdanie, ważne było tylko to, żeby się od niego odwalił na najbliższe kilka minut, kiedy ten będzie musiał go obserwować i w końcu zaatakować. Problem polegał na tym, że im dłużej będzie zwlekał tym gorzej. Dlatego też musiał podjąć jakiekolwiek kroki by przyśpieszyć zdobycie uniformu ochrony, najlepiej jeszcze hełmu. Wolał nie paradować w z odkrytą twarzą.
Już miał coś powiedzieć do Rosjanina, kiedy w słuchawce usłyszał głos Snow i Huntera. Musiał przyznać, że koleś musiał być konkretnym psem na baby skoro tak szybko postanowił wziąć w obroty członka ich załogi. Może i dobrze, przynajmniej po tamtej stronie wszystko szło wyjątkowo dobrze.
Odwrócił się w stronę swoje wcześniejszego przeciwnika. Na ten moment mogłaby mu się przydać jego pomoc. Chociaż na chwilę. Dobrze, że trafił do miejsca gdzie większość ludzi miała cholernie duży problem z pojęciem słowa moralność.
- Nie będę już potrzebował twojej pomocy.
Skinął głowy do Concierge. To co miał znaleźć było już w jego zasięgu. Trzymanie jej tutaj dłużej tworzyłoby tylko niepotrzebne problemy. Tych akurat jeszcze nie było ale nie było sensu ich tworzyć. Kiedy odeszła już kilkanaście metrów od niego zwrócił się po raz kolejny do mężczyzny po rosyjsku nie było sensu gadać w języku, który mogą znać wszyscy.
- Chcesz zarobić?
Spytał wręcz bez żadnego akcentu, który mógłby zdradzić skąd pochodzi. Już chyba przestał nawet wyglądać jak książę. Zresztą po przyjrzeniu mu się nawet nie dało się w nim zauważyć nic związanego z arystokracją czy innymi bogatymi rodzinami na Ziemi. Szczególnie, że blizny, które miał na twarzy mogły się wydawać teraz znacznie bardziej widoczne, skoro pijany mężczyzna mógł mu się w końcu przyjrzeć.
- Potrzebuje pancerza ochrony, a tak się składa, że ci co nas przed chwilą złapali mają takie które będą idealnie pasować. Sam ich nie zdejmę, potrzebuję kogoś kto zajmie się asari. Nie musimy zabijać, wystarczy, że ich ogłuszymy.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

2 sty 2018, o 21:22

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

2 sty 2018, o 21:50

Gdy mężczyzna usłyszał rosyjski, na moment zamarł. Do tej pory nie przyglądał się Strikerowi dokładnie, ale teraz utkwił w nim badawcze spojrzenie. Tatuaże na dłoniach wciąż nie robiły na nim wrażenia, nie zwracał chyba też uwagi na blizny na twarzy, za to patrzył mu prosto w oczy, jakby to w nich usiłował znaleźć odpowiedzi na jakieś pytania.
- Co kurwa? - powtórzył swoje słowa, choć w zupełnie innym charakterze. Potem, po chwili namysłu, przeszedł na rosyjski. Wsunął ręce do kieszeni i przestąpił z nogi na nogę, rozglądając się wokół siebie. Splunął sobie pod nogi i odprowadził spojrzeniem niewolnicę, wyraźnie nie mogąc oderwać wzroku od kształtów jej ciała, widocznych przez jej półprzezroczystą sukienkę. Blondynka nie wydawała się wzruszona zaistniałą sytuacją, odwróciła się i poszła z powrotem do fontanny, gdzie czekał na nią ktoś, komu w tej chwili służyła.
- Nie masz kurwa co ze sobą robić, koleś? Znudziła ci się niewolnica to idziesz napierdalać ochroniarzy? Niezłe masz rozrywki - mruknął cicho w tym samym języku, w którym mówił do niego Striker. Zerknął przez ramię, na wciąż widzialnego stąd wysokiego blondyna, potem z powrotem na swojego rozmówcę. Pewnie oceniał dopasowanie pancerza. Wyciągnął jedną rękę z kieszeni, by zacząć z zaangażowaniem dłubać sobie między zębami. - Na chuj ci pancerz ochrony? Chcesz kurwa zginąć?
Jego nagła troska nie była zbyt wiarygodna, bardziej wyglądał, jakby propozycja z jednej strony kusiła go, jako że najwyraźniej coś go nosiło i miał ogromną ochotę na bitkę, z drugiej jednak przerażała. To o swoje życie się bał, nie o Strikera. Miał broń u boku i opierał o nią dłoń, ale to nie znaczyło, że chciał się nią teraz posługiwać. Planował spuścić komuś rasowy wpierdol i pójść dalej, nie wchodzić w konflikt z ochroną. Zwłaszcza taki.
- Ile, kurwa? - spytał, przecierając usta dłonią. - Wiesz, gdzie zabierają takich kurwa jak ty? Do tego... technicznej... obsługi stacji. Będziesz kurwa siedział w gorącym tym no, gdzie napierdala parą i kurwa odpocząć nie odpoczniesz, bo masz zapierdalać. Pilnują tam takich i chuj, koniec - splunął, podsumowując tym swój elokwentny wywód. - Ale co, kurwa, jeb w główkę, rozbierasz typa i spierdalamy? Jak ja mam odciągnąć asari? Co ja jestem, kurwa, casanova? Widzisz moją twarz? Powiedz lepiej kurwa ile to będę myślał.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

2 sty 2018, o 22:57

Kiedy w końcu zwrócił na siebie uwagę Rosjanina tylko westchnął. Nie spodziewał się współpracy, nie tak szybko. Wyglądało na to, że czuwała nad nim jakaś opaczność nie pozwalająca na porażkę. Wiedział, że jest dobry w tym fachu ale w gadce mistrzem nigdy nie był. W ostatnim czasie okazywało się, że miał naprawdę niesamowite metody przekonywania.
- To co kurwa słyszałeś.
Warknął Striker. Przynajmniej wiedział na czym stoi i z jakim rodzajem człowieka rozmawia. Prawdę mówiąc właśnie z takimi rozmawiało mu się najlepiej. Proste zasady, proste rozwiązania. Nic ponad to. Wyciągnął paczkę z papierosów z kieszeni płaszcza i zaciągnął się jednym bardzo mocno. Nie wiedział też czemu w głowie, widząc tą szczęśliwą parę widział przez chwilę siebie jeszcze te kilka dni wcześniej. Teraz wydawały mu się bardzo odległe. Może po prostu chciał tak myśleć, aby uczucia tamtych dni nie pojawiły się teraz, kiedy musiał wykonać swoją misję.
- Do zlecenia.
Odpowiedział krótko. Nie było sensu wymyślać tutaj jakiś specjalnych historyjek. Pewnie po tej stacji kręcili się ludzie znacznie gorsi od Strikera. Nawet pewnie gorsi niż Charles w czasach, kiedy lubował się w tym co robił dla Rosenkova.
Przyglądał się łysemu. Plusem tej całej sytuacji było przynajmniej to, że mógł sobie porozmawiać po rosyjsku znacznie dłużej niż zazwyczaj. Lubił ten język. Ułatwiał wiele w życiu. Tak jak zresztą inne języki narodowe krajów gdzie bardzo intensywnie rozwijała się bieda. Angielski może i był powszechnie używany, ale to języki lokalne otwierały dostęp do miejsc niedostępnych dla zwykłych ludzi.
- Dostaniesz pięć tysięcy, sześć jeśli ją tylko ogłuszysz. – Wzruszył ramionami. Nie była to wygórowana kwota ale na tyle wysoka, że przekonałaby większość do współpracy. Szczególnie, że miał w głowie wciąż obraz rudej kobiety dla której ten tysiąc kredytów był chyba cholernie ważny. – Gówno mnie obchodzi gdzie bym trafił, gorzej niż w Czarnym Delfinie nie będzie.
Pokręcił głową. Mało go obchodziło jak się skończy ta ich współpraca albo gdzie trafi jeśli coś pójdzie nie tak. Nie chciał strzelać sobie w głowę w najgorszym wypadku ale teraz, kiedy znowu był całkowicie sam, nic nie stało na przeszkodzie by to zrobić.
- Nie masz jej podrywać. Chyba umiesz przywalić komuś w głowę na tyle mocno, że straci przytomność lub po prostu poddusić.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

4 sty 2018, o 00:51

Gdy mężczyzna usłyszał kwotę, wyraz jego twarzy znacząco się zmienił. Gdzieś w tej nieszczególnie elokwentnej głowie musiało pojawić się przeliczenie podanej ilości kredytów na narkotyki albo alkohol. Uśmiechnął się do Charlesa paskudnie i skinął głową, ostatecznie dochodząc do wniosku, że w sumie może tak być. To nie był taki zły układ, to była średnia zapłata za zlecenie dla kiepskiej jakości najemników - do zaszczytnej grupy których zapewne należał - a on miał otrzymać to w zamian za pozbycie się asari. Jednej, niekoniecznie skupionej na swojej pracy asari. Przesunął spojrzeniem po sylwetce Strikera, pewnie dochodząc do wniosku że oferując mu taką kwotę doskonale udowodnił, że nie ma pojęcia o tym, ile powinien mu zapłacić, więc nie ma pojęcia o całym tym świecie.
- No spoko - powiedział. - Może być. Dobra kurwa, to idę ogarnąć tą niebieską dupę.
Wzruszył ramionami, splunął na ziemię jeszcze raz i ruszył w tę stronę, w którą przed chwilą poszła tamta para. Striker został sam, ze swoimi przemyśleniami i zapewne zadowoleniem, że Rosjanin nie chciał od niego kredytów z góry. Ten jednak chyba był zbyt skutecznie znietrzeźwiony, by pomyśleć o czymś tak prozaicznym, jak termin zapłaty.
- Jak ci idzie, Striker? - odezwał się w słuchawce niski głos Kyle'a. - Jestem na piętrze restauracyjnym, ale jej tu nie widzę. Nie widzę zresztą żadnej żony.
- Przyjdą niedługo - skomentowała to krótko Snow, włączając się tylko na tę jedną sekundę. W końcu nie mogła z nimi za długo dyskutować, kiedy musiała swoim towarzystwem zabawiać sławnego muzyka. Pewnie długo będzie to jeszcze wspominać, zwłaszcza gdy jej umysł zepchnie na dalszy plan irytujący charakter Huntera i pozostawi tylko świadomość wspólnie spędzonego wieczoru i łączącej ich przez moment niezaprzeczalnej chemii.
- Siadam tu, będę czekać. Gdybym był potrzebny to mówcie.
Charles przez dłuższą chwilę był sam. W pewnym momencie zauważył znajomą już, wysoką sylwetkę ochroniarza, wynurzającą się gdzieś pomiędzy krzakami i idącą dalej, chyba w stronę wspomnianego wybiegu dla varrenów - chwilowo był sam. Chyba Ruskowi udał się jego fortel, choć nie wiadomo jak doprowadził do tego, że się rozdzielili. Mogło wydarzyć się wszystko i zaraz na plecy Strikera mogła spaść furia wściekłej asari. Pozostało mu tylko mieć nadzieję, że jego nowy współpracownik potrafił więcej, niż wydawało się przy pierwszym wrażeniu.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

4 sty 2018, o 22:14

Wiedział, że przesadził z kwotą ale ona w tym momencie nie miała żadnego znaczenia. Chodziło tylko o kupienie lojalności tego człowieka na najbliższe paręnaście minut. Im więcej zaproponował tym mniejsza byłą szansa, że Rosjanin po prostu na to się nie zgodzi. Wtedy będzie jeszcze musiał wyeliminować i jego. Zresztą później i tak będzie się musiał pozbyć jego. Choćby na jakiś czas. Wolał nie zostawiać po sobie żadnych śladów. Chociaż i tak już był nagrany przez kamery monitoringu na tej stacji. Tych danych nie pozbędzie się w ogóle.
- Tak właśnie zrób.
Odprowadził mężczyznę wzrokiem i splunął. Takich jak on szanował chyba w swoim najmniej. Pieprzony rak, który można było kupić i atakować nim swoich wrogów. W tym przypadku miał nadzieję, że kimkolwiek był ten kretyn, poprzestanie on tylko na ogłuszenie asari. Jeśli nie to osobiście rozwali mu głowę. Jego śmierć na pewno dużo by nie zmieniła w życiu innych. Dokładnie tak jak teraz po raz kolejny życie Strikera. Pomimo tego, że wrócił na łono rodziny, miał osobę, którą kochał to przebywanie w takim miejscu z takimi ludźmi po raz kolejny budziło w nim zachowania, które tak wiele bliskich mu osób chciało, żeby zniknęły.
- Mam tutaj jedną. Murzynka w złocie, dosłownie. Może mógłbyś spróbować ją wyrwać?
Parsknął śmiechem szukając wzrokiem ochroniarza. Musiał go w końcu wyeliminować i się przebrać. Nie wiedział ile mieli czasu na załatwienie ostatniej asari. Naprawdę wolałby ją zabić niż uprowadzić. Kolejny raz brak jakichkolwiek informacji sprawiało, że sytuacja stawała się nie tyle co beznadziejna, a idiotyczna.
- Powinien niedługo do was dołączyć w restauracji.
Dodał widząc blondyna wyłaniającego się przed nim. Ruszył w jego stronę bardzo powoli. Wiadome było to, że nie chciał dać się wykryć zaraz przed próbą ogłuszenia go. Dawno już nie bawił się w takie gierki jak CQB ale tutaj nie miał innego wyjścia.
Powoli wiec zachodził swoją ofiarę. Dopiero, kiedy był na tyle blisko aby zaatakować zrobił. Nie było to może zbyt wyszukane, ale było najłatwiejszym rozwiązaniem. Jego ręce były gotowe do założenia dźwigni na jego szyję, kiedy prawa noga miała zaraz uderzyć w jego łydkę tak, aby ten wylądował na kolanach. W taki sposób na pewno uda mu się odciąć dopływ powietrza na tyle szybko, by ten stracił przytomność.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

4 sty 2018, o 22:51

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

4 sty 2018, o 23:36

- To było rasistowskie - odpowiedział Kyle lodowatym głosem, tak, że ciężko było stwierdzić, czy mówi poważnie, czy żartuje. To drugie było całkiem prawdopodobne, ale pierwsze jednak też. Jeśli Charles uraził właśnie jakieś jego uczucia, to będzie musiał tłumaczyć się z nich później. Teraz miał coś zupełnie innego do roboty.
Blondyn powoli szedł przed Strikerem, a żwir chrzęścił pod jego nogami. Wydawał się zamyślony, nawet jeśli nie było przy nim jego asari, ale takie tylko sprawiał wrażenie. W momencie, gdy śledzący go mężczyzna przyspieszył kroku, by zacisnąć ręce na jego krtani, on odskoczył, w jednej chwili dobywając broni. Może to była kwestia hałasu, szybszych kroków, którym przysłuchiwał się cały czas, a może zauważył ruch kątem oka. Na moment znalazł się wystarczająco daleko od nieznajomego, by unieść karabin do strzału i posłać w jego stronę serię pocisków. Te odbiły się od tarcz, nieprzyjemnie przypominając Charlesowi, że nie ma na sobie pancerza i nie ma broni palnej, by odpłacić mu tym samym. Blondyn jednak skrzywił się, bo wyraźnie miał wcześniej nadzieję, że przeciwnik będzie mniej przygotowany do tej walki. Gdzieś niedaleko padł jeden strzał, jakby był odpowiedzią na serię posłaną przez ochroniarza.
Znacznie trudniej było Charlesowi unieruchomić go jednym chwytem, gdy nie miał po swojej stronie zaskoczenia i nie zachodził go od tyłu. Ale blondyn nie spodziewał się tak bezpośredniego ataku wręcz, i to bez ostrza, może dlatego też uchylił się w ostatniej chwili, jednocześnie wyprowadzając swój własny cios. Pomarańczowe omni-ostrze błysnęło, przecinając powietrze obok tułowia Strikera, po raz kolejny dając mu do zrozumienia, że może pancerz wcale nie był takim złym pomysłem. Ale nie trafił. Na szczęście.
Gdy Charles złapał go za rękę, usiłując wykręcić ją tak, by pozbawić go w niej władzy i może złamać jedną ze znajdujących się w niej kości, ten wyszarpnął się szybko i warknął coś, wbijając w przeciwnika wściekłe spojrzenie. Nie miał pojęcia o co chodziło, nie wiedział czym zasłużył na ten atak, natomiast z pewnością wiedział, że musi to przeżyć. I cała reszta nie miała znaczenia. Omni-ostrze będące przedłużeniem jego lewej ręki wciąż lśniło, w prawej trzymał swój karabin, gotowy tym razem strzelić już skuteczniej. Jeden trup w tę czy w te, na Trouge nie robiło to żadnej różnicy. I pewnie nawet nie będzie musiał tego nikomu raportować, po prostu wrzuci Strikera tam, gdzie na stacji wrzuca się zwłoki.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

4 sty 2018, o 23:48

Nie tak to planował. Nawet nie wiedział co go zdradziło, tym razem chyba jego szczęście się w końcu wyczerpało i nie było sensu się spierać z kimkolwiek w tej sprawie. Był w beznadziejnej sytuacji i nie miał nawet jak uciec. Jeśli po prostu przestanie walczyć i spróbuje uciec to całą operacje szlag trafi, nie mówiąc już o tym, że ryzykował też życiem swoich kompanów.
W tej sytuacji nie zostało mu już nic innego niż dalsza walka. Oczywiście problemem wciąż było omni-ostrze. Chociaż niewielkim plusem tej sytuacji był jego karabin który trzymał tylko jedną ręką. Chociaż przy posturze takich ludzi jak oni to raczej nie stanowiło problemu. Sytuacja była jednak trochę inna niż zazwyczaj w ich życiu. Musieli się mierzyć z ludźmi swojego wzrostu. Striker chyba nigdy nie widział kogoś podobnej postury, więc nie wiedział za bardzo co ma zrobić.
- Kurwa.
Rzucił tylko krótko, kiedy ponowił atak. Tarcza wciąż się trzymała i pewnie wytrzymałaby kolejny atak, jednak to pieprzone omni-ostrze. Więc delikatnie zmienił taktykę zamiast próbować się na ręce postanowił zrobić wślizg pod strażnika i wjechać całym impetem w jego nogę. Zresztą na ziemi miał większe szanse niż w stójce.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

4 sty 2018, o 23:52

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

5 sty 2018, o 00:10

Ochroniarz obserwował każdy ruch Charlesa, wciąż spodziewając się ataku omni-ostrzem, bo to byłoby to, co on by zrobił na jego miejscu. Tego, na co zdecydował się jego przeciwnik, zupełnie się nie spodziewał. Może dlatego nie zdołał już tym razem odskoczyć, a gdy ciężkie buty Strikera wbiły się w jego nogi, po prostu padł na ziemię, lądując tuż obok drugiego mężczyzny. Pewnie gdyby ktoś ich obserwował, walka gigantów byłaby dla niego całkiem intrygująca, biorąc pod uwagę pewien rodzaj gracji, z jaką obaj się poruszali. Tutaj jednak gracja blondyna się skończyła.
Charles zareagował zanim tamten się podniósł. Szybki cios prosto w splot słoneczny odebrał człowiekowi oddech, sprawiając, że zamiast wstać, on usiłował z powrotem nabrać powietrza do płuc. Na krótką chwilę na jego twarzy zamiast wściekłości pojawił się strach - zupełnie naturalny, podświadomy, niekontrolowany. Możliwość zaczerpnięcia oddechu była najważniejszym, czego człowiek potrzebował do życia.
Kolejny cios, tym razem kopniak prosto w twarz, gdy Charles wstał z ziemi, w końcu pozbawił go przytomności.
Nie było to może tak bezproblemowe, jak zakładał, ale i tak poszło mu lepiej, niż można było przypuszczać po pierwszym nieudanym ataku. Teraz wokół zapadła cisza, tylko gdzieś niedaleko dało się usłyszeć warczenie varrenów - wyglądało na to, że znaleźli się całkiem niedaleko wybiegu, a dźwięki walki zwabiły tu zwierzęta. Dookoła nie było jednak nikogo. Nie przybiegła tu ani asari, ani Rosjanin, żeby zareportować udane przeprowadzenie akcji. Elegancki płaszcz Strikera teraz był brudny, w kurzu i piachu na którym przez chwilę obaj leżeli. Teraz Charles stał zasapany nad nieprzytomnym blondynem, któremu broń wypadła z dłoni, a oddech naturalnie wrócił. I chyba musiał gdzieś zniknąć, razem ze swoim wyjątkowo teraz ugodowym przyjacielem, bo wystarczyło, by na spacer przyszła teraz kolejna dwójka ochroniarzy, a cały swój plan będzie mógł wsadzić sobie tam, gdzie nie sięga słońce.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

5 sty 2018, o 03:40

Rzadko kiedy zdarzało mu się czuć strach wobec przeciwnika ale tutaj bał się tego, że jeśli mężczyzna podskoczy to wyląduje na jego kolanach. Pewnie by połamał mu nogi przy lądowaniu. Dlatego przez czas wykonywania wślizgu starał się myśleć tylko o tym co zrobić jeśli się nie uda. Dopiero, kiedy poczuł twardy pancerz mężczyzny przed sobą to wiedział, że to już koniec. Ciało rosłego blondyna leciało na niego więc szybko przeturlał się na bok. Nie chciał zostać przygnieciony, bo wtedy byłoby już po walce. Ułatwiło to jednak sprawę. Jego łokieć z brutalną siłą wylądował na leżącym obok niego ochroniarzowi. Trafił w idealnie w splot słoneczny. Lata treningu po raz kolejny uratowały jego życie.
Szybko podniósł się z ziemi wiedząc, że w takich momentach trzeba działać dalej. To jeszcze nie był sukces. Mężczyzna cały czas mógł go zaatakować lub zacząć machać omni-kluczem na lewo i prawo. Tak się jednak nie stało. Był zbyt zajęty próbami zdobycia oddechu. Pewnie nie był przygotowany na taką sytuację. Mało kto jest.
Potężny kop w skroń mężczyzny zakończył tą walkę. Wiedział, że go nie zabił i tak chciał. Pewnie gdyby to wszystko działo się kilka miesięcy wcześniej to nawet nie próbowałby takich sztuczek jak teraz byle tylko niewinna osoba mogła przeżyć. Ten blondyn nie był niczemu winny. Chciał sobie tylko żyć i żreć, pewnie co jakiś czas też spędzać czas ze swoją asari.
- Kurwa.
Przeklął kolejny raz jednak tym razem ciszej i bardziej zmęczonym głosem. Walka w bliskim kontakcie zawsze była o wiele bardziej męcząca niż po prostu strzelanie. Oparł się na dosłownie chwilę o swoje kolana aby unormować oddech. Musiał się śpieszyć, nie wiedział co z jego dupą, jego ruskiem, a co dopiero co z innymi strażnikami, którzy mogą się kręcić w tej okolicy.
Użyl prawie całej swoje siły i przerzucił nieprzytomnego mężczyznę przez ramię. Teraz musiał tylko znaleźć jakieś bezpieczne krzaki czy inne bardziej zarośnięte miejsce żeby się przebrać. Potem już tylko udać się do restauracji i wszystko z głowy.
Kiedy już znalazł takie miejsce, szybko przeskoczył w pancerz ochrony. Nie był może to najlepszy pancerz ale jakiś był, a przy okazji czuł się w nim wyjątkowo dobrze. Jakby wrócił do domu. Może przynależność do jakiekolwiek ochrony sprawiała, że czuł się lepiej. Półnagie ciało mężczyzny wrzucił w krzaki oraz dodatkowo udekorował je kilkoma gałązkami. Jak dobrze pójdzie, to ludzie pomyślą, że typ się nawalił i śpi. O ile go znajdą.
- Zmierzam do restauracji.
Przekazał przez komunikator poprawiając karabin w ręce. W końcu przygotowania zostały zakończone. Teraz zostało już tylko wykonanie ich planu.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

5 sty 2018, o 12:25

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

5 sty 2018, o 20:37

Znacznie trudniej było zanieść w krzaki nieprzytomnego blondyna, niż każdego, kogo Striker nosił do tej pory, chyba że miał do czynienia z nieprzytomnymi kroganami, albo przedstawicielami turiańskiej rasy. W końcu jednak udało się mu zrzucić człowieka wśród wysokich krzewów, w okolicy pachnącej głównie świeżą roślinnością, ale trochę też mokrym varrenem. Musieli znajdować się już teraz naprawdę blisko.
Za to przebranie się w pancerz ochrony było znacznie łatwiejsze, niż można było się spodziewać. Sprzęt był całkiem wysokiej klasy i dobrze się prezentował, tak samo jak dobrze układał się na Charlesie. Nie był za mały, a tam gdzie coś było nie tak, łatwo było go wyregulować. Do tego blondyn posługiwał się dobrze znaną Strikerowi Zjawą, która przyjemnie zaciążyła mu na plecach chwilę później. W tej chwili świat wyglądał znacznie lepiej, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Rosjanin albo nie wracał, albo nie mógł go teraz znaleźć, co sprawiło, że Charles był te kilka tysięcy do przodu. Całkiem możliwe, że asari postanowiła się go pozbyć, bo obawiała się o swoje życie, i że zrobiła to całkiem skutecznie.
- Zapraszamy - odpowiedział mu leniwie Kyle, dla którego obserwacja musiała być strasznie nudnym zajęciem. W końcu siedział i czekał tylko, aż pojawi się któraś z żon, władających tą stacją. A jedyne, co miał, to słowo Huntera, które równie dobrze mógł powiedzieć o tym tylko po to, by Snow posiedziała z nim dłużej i chciała zjeść z nim kolację, obiad, czy którakolwiek godzina była teraz na stacji.
Odzianej w złoto nie było już jednak przy fontannie, więc całkiem możliwe, że jednak poszła coś zjeść razem z pozostałymi. Albo odstraszyły ją strzały - w końcu w parku miało się odpoczywać. To, że jakieś zamieszki przeniosły się na moment tutaj, było dobrym powodem do opuszczenia okolicy.
Pierwszym, co rzuciło się Charlesowi w oczy, gdy w pancerzu ochrony opuścił windę, było to, że nikt na niego nie patrzył. Zupełnie tak, jakby nagle przestał istnieć. Nic dziwnego, pewnie połowa tu obecnych miała w kieszeniach poupychane dodatkowe, niekoniecznie legalne nawet tutaj narkotyki. Albo zgwałciła niewolnicę w kącie, albo kogoś zastrzeliła w zaułku korytarza. Ochroniarze nie byli kimś, czyją uwagę chciało się dobrowolnie na siebie zwracać. Wokół stało mnóstwo stolików, ustawionych wokół sceny, na której obecnie nie działo się nic. Jedyną osobą, która na niego zerknęła, był ciemnowłosy człowiek w takim samym pancerzu, jak Striker miał teraz na sobie, ale nie przejął się jego obecnością - w końcu tak jak blondyn mógł pójść na spacer do parku, tak nieznajomy, pewnie nowy pracownik, jakim stał się Charles, mógł wykorzystać swoją przerwę na zejście do restauracji. Dzień jak co dzień. Jedyna różnica, jaką dało się znaleźć między nimi a resztą tu obecnych, był fakt, że oni byli trzeźwi, tak samo jak pozostali pracownicy ochrony, których Striker doliczył się w okolicy jeszcze trzech.
- Wolałam cię w tamtym płaszczu - powiedziała Snow w słuchawce, tylko do niego. Szybko wyhaczył jej spojrzenie i uśmiech przy stoliku nieopodal. Musiała namówić Huntera do przyjścia do restauracji wcześniej, niż za godzinę, o której mówił. Sam muzyk obecnie zamawiał coś u kelnera, który patrzył na niego w niemym zachwycie i kiwał z przekonaniem głową, przyjmując zamówienie.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

5 sty 2018, o 21:06

Czuł się w nowym pancerzu znacznie lepiej niż w tym co miał na sobie przed chwilą. Po prostu nie potrafił się odnaleźć w ciuchach innych niż bojowe. Urodził się żołnierzem i jako żołnierz też pewnie zginie. Chociaż w tym momencie mógł znowu poczuć się jak część czegoś. Raczej nie ochrony, bo do niej na pewno nigdy nie będzie należeć. Żałował. Pewnie płacą im tutaj lepiej, a w najlepszym wypadku mógłby skończyć jako osobisty ochroniarz i zarabiać grube kredyty.
- Co my tutaj mamy.
Rzucił do siebie ściągając wszelkie informacje z data-padu mężczyzny. Mało go interesowały jego kontakty z asari. Nawet nie chciał wiedzieć ile miłosnych wiadomości musiało się tam znajdować. W końcu posiadając wszystkie informacje oraz z dostępem do kanałów wewnętrznych ochrony był gotowy do zajęcia się swoim zadaniem. Szybko włączył odbieranie komunikatów z kolejnej zaszyfrowanej linii. Warto było wiedzieć co się dzieje dookoła.
Jadąc samotnie windą zdjął ze swoich pleców Zjawę. Sprawdził szybko w jakim jest stanie. Okazało się, że jest wyjątkowo zadbana. Może dopiero co ją dostał albo po prostu dbał o broń. Kolejny raz wylądowała na jego plecach. Zastanawiał się nad jednym problemem związanym z tą operacją ale teraz nie było sensu się nad zastanawiać. Było już późno na takie refleksje. Musieli w końcu złapać tą ostatnią asari.
Kiedy nikt nie zwracał na niego uwagi, traktował jak powietrze, a nawet można było wyczuć tą niewielką nutkę przerażenia wobec ochroniarzy tej stacji, mógł poczuć się znowu jak wtedy w Rosenkovie. Budziło to w nim pewne niezbyt zdrową radość. Dokładnie taką jak w tamtym okresie służby dla korporacji. Uczucia, którego bardzo trudno się było wyzbyć po tych wszystkich latach.
Dlatego też na twarzy miał bardzo dziwny uśmiech. Jeden z tych, których podejrzewał, że umarł wtedy w raz z jego odejściem. Teraz jednak powrócił. Nie mówił o tym prawie nikomu, zresztą nikt by nie potrafił tego zrozumieć, nawet Sonya. Były momenty w których czuł się bardzo dobrze w Rosenkovie, jak teraz. Kiedy wszystko szło zgodnie z planem, kiedy kolejny raz udowadniał swoją przydatność nawet jeśli przez to mieli ginąć wszyscy na jego drodze. Uczucie, które go wypełniało to była zwykła duma. Duma bycia tym kim jest. A prawda była taka, że wciąż był tym samym potworem. Socjopatą, który nie miał problemu z tym co naprawdę robi.
Zajął miejsce gdzieś na uboczu w pozycji typowej dla ochroniarza. Akurat takie rzeczy miał bardzo dobrze wyćwiczone, zresztą pewnie wszyscy w jego oddziale potrafili dobrze się w topić w tłum jako część ochrony. Przez wiele lat zresztą wykonywali też takie prozaiczne zadania.
Wzrokiem obserwował całą restauracje. Starał się mieć jak najlepszy widok na wszystko co się przed nim działo.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

5 sty 2018, o 22:40

Nie wszystko jednak szło tak doskonale gładko, jak zakładali na samym początku. Striker stał w swoim miejscu przez długie kilkanaście minut, zanim w ogóle cokolwiek zaczęło się dziać - a i tak pierwszą ciekawszą akcją, jakiej doświadczył, był jakiś człowiek wyszarpujący zza stołu kobietę za włosy i wyprowadzający ją z restauracji. Może była to niewolnica, może nie. Mimo wszystko jednak tutaj w większości był spokój - większy harmider, niż w parku, bo rozmowy gości stacji unosiły się chmurą nad stołami i tworzyły pewnego rodzaju stały szum, ale przynajmniej nie był to hałas klubu i wyjątkowo wszyscy zajęci byli głównie jedzeniem.
Kyle, którego Charles wypatrzył chwilę później prawie po drugiej stronie ogromnego pomieszczenia, zamówił sobie coś do jedzenia i teraz leniwie wcinał coś, co z daleka wyglądało jak frytki. Snow z kolei siedziała niedaleko, w końcu dość szybko zauważyła charakterystyczną, wysoką sylwetkę Strikera. Wyglądała doskonale w swojej czarnej sukience, przyciągając wzrok nie tylko Huntera, ale jego w szczególności. Nieustannie ją obejmował i zagadywał, na co ona odpowiadała czasem z zainteresowaniem i zaangażowaniem, a czasem z czystej grzeczności. Jej dość groźna fasada sprawiała jednak, że wciąż nie przemógł się do sięgnięcia po więcej. A może czekał na bardziej dogodny moment, na więcej prywatności, albo na większe upojenie alkoholowe jego towarzyszki.
Po niecałych czterdziestu minutach doczekali się w końcu tego, co miało się wcześniej czy później wydarzyć. Do pomieszczenia weszły cztery kobiety ze sporą obstawą, zajmując jeden z centralnie położonych stołów. Nie wyróżniały się mocno wyglądem, ale ich sposób poruszania się i fakt, że rozmowy wokół nich cichły, świadczył o tym, że do restauracji dotarły żony. Nie wszystkie - podobno miało ich teraz być sześć - ale cztery, w tym jedna ta, którą Charles zauważył już w parku. Wydawały się zupełnie normalne, choć o ich wygląd dbał pewnie sztab ludzi, tak sam jak o ochronę. Ale najwyraźniej cała ta stacja funkcjonowała tak, jak one zarządziły.
Z tym że to nie ich postacie interesowały najemników, a ich ochrona. Wśród ich ośmioosobowej obstawy, która teraz rozstawiła się w bezpiecznej odległości, pojawiły się dwie asari, a jedna z nich nawet Charlesowi wydała się znajoma, mimo że nie zapisał się na szkolenie z rozpoznawania obcych ras. Ich trzeci cel znalazł się w zasięgu wzroku - pozostało tylko podjąć właściwe działanie.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

5 sty 2018, o 23:47

Oczekiwanie na cokolwiek interesującego nie było dla Strikera tak ciężkie jakby mogło się wydawać. Lata spędzone również na tak idiotycznych zleceniach jak wyglądanie groźnie i stanie w miejscu miał opanowane wręcz do perfekcji. Nie sprawiało mu to oczywiście jakiejś radości ale na pewno było to lepsze niż to co musiała przeżywać Snow kręcąc się z Hunterem po stacji. Obserwował więc całą restaurację najbardziej skupiając się na jednym stoliku, który wyglądał jakby w ogóle nie pasował do tego co się działo wokół niego. Zwykła para. Para. To nie wyglądało na dziwkę, niewolnicę czy inne gówno, które kręciło się po Trouge. Wyglądali jakby byli na miesiącu miodowym czy coś w tym stylu. To było naprawdę surrealistyczne.
Czas mijał, a jego coraz bardziej to irytowało. Nawet nie chciał wiedzieć jak to musiało wyglądać codziennie dla tych chłopaków w ochronie. Skoro prawie wszystko było tutaj dozwolone to ich robota ograniczała się do stania w miejscu każdego dnia i tyle. Nic więcej. Pierdolca można było dostac.
Wyciągnął z kamizelki paczkę papierosów. Najwyżej go zganią, że pali w miejscu pracy. Chociaż widząc jak ochroniarz wcześniej kręcił się ze swoją dupą asari to pewnie będą to mieli w dupie. Oparł się już luźniej o ścianę za sobą. Dopiero po chwili zauważył żony oraz ich świtę przemierzającą restaurację. Coś musiało w tym być, że ludzie je szanowali. Wyglądały majestatycznie, biorąc pod uwagę, że wcześniej służyły właścicielowi tej stacji jako najbliższe dziwki. To właśnie pokazywało jak władza w takich miejscach było wyjątkowo krucha.
- Cel w zasięgu wzroku.
Rzucił na ich kanale czekając, aż usiądą. Nie było sensu atakować już na samym początku. Musieli poczekać na bardziej dogodną sytuację. Lub ją stworzyć. Dopiero jak usiądą rozpocznie się bardzo niebezpieczna gra w której oddziałowi Strikera w oczy wiał wiatr, a w perspektywie mieli jeszcze chuja w dupie jeśli wszystko pójdzie nie tak.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

6 sty 2018, o 00:26

- Czyli ani Hunter, ani nasza tancerka nie kłamali - odezwał się Kyle. - Obserwuj. Idę w twoją stronę.
Symons nie podzielił się jeszcze planem, jeśli jakiś miał, ale prawdopodobnie wszyscy troje poruszali się teraz jak we mgle. I mimo, że miał on wydawać rozkazy i kontrolować ich działania, to póki co ich wszystkie akcje były jedną wielką improwizacją. Teraz wyglądało na to, że miało być tak samo. Kyle jednak wyraźnie wyrobił sobie wobec Charlesa coś, co można było nazwać zaufaniem. Wystarczyły te niecałe dwie godziny na stacji, by zrozumiał, że może mu powierzyć część zlecenia, a on tego nie spierdoli. To było całkiem miłe zaskoczenie, biorąc pod uwagę, że jeszcze nie tak dawno temu stali po dwóch stronach barykady. Snow też zaczęła traktować go podobnie, jak traktowała Kyle'a, choć nie pozwalała sobie jeszcze na tak dużo jak wobec swojego dowódcy. Może faktycznie czas spędzony z Sonyą przywrócił mu pewną łatwość porozumiewania się z ludźmi, której przykładowy Coma nie miał wcale. To wpływało na relacje w zespole.
- Idę - rzuciła Snow w słuchawce i Charles zobaczył, jak podnosi się zza swojego stołu. Hunter podał jej dłoń, której kobieta nie chwyciła, co muzyk zrozumiał jako zachętę do objęcia jej w pasie i pazernego przyciśnięcia jej do swojego boku. Czerwonowłosa przewróciła oczami, ale pijany Johnny zupełnie tego nie zauważał. Ruszyli w stronę eleganckiego stołu w centrum pomieszczenia, bo w końcu zostało jej obiecane, że będzie przedstawiona, choć w rzeczywistości nie była przecież nikim ważnym.
Ochrona obserwowała ich uważnie, ale nikt ich nie zatrzymał, mimo, że Snow miała przyczepiony do biodra pistolet. Może przez to, że na widok muzyka dwie z czterech obecnych żon uśmiechnęły się szeroko, zachęcając go, by na chwilę usiadł z nimi. Susan aktywowała stały przekaz, umożliwiając im bycie na bieżąco z tym, co działo się przy najważniejszym stole w restauracji. Głównie teraz śmiała się ze słabych żartów Huntera i odpowiadała oględnie na pytania najstarszej z obecnych przy stole kobiet, opowiadając coś o swojej przeszłości, pewnie wspominając rzeczy które nie miały nic wspólnego z prawdą. Potem poruszyli temat ostatniego koncertu, więc Johnny zaczął pławić się w komplementach, a potem narzekać na zły odsłuch na scenie. Kilka niezwykle fascynujących tematów się przewinęło, podczas gdy Kyle przeszedł między stolikami, przenosząc się bliżej. W końcu czerwonowłosej udało się wtrącić, poruszając zupełnie nowy wątek.
- Zawsze poruszacie się po stacji z tak dużą ochroną? - spytała. - Johnny zupełnie nie korzysta z czegoś takiego, a mówiłam mu, że powinien.
- My też nie korzystałyśmy - odezwał się ciepły głos jednej z żon. - Ale mieliśmy... problem. Niewielki kryzys, który wprowadził ogromne zmiany. To nie jest zbyt wygodne, ale przynajmniej bezpieczne.
- Chciałam kiedyś pracować w ochronie. Miałam nawet szkolenie, prowadziła je taka asari... - zaczęła Snow, bredząc coś zupełnie bez sensu, ale gdy zaczęła o tej asari opowiadać, T'Rei utkwiła w niej zaciekawione spojrzenie. W końcu ludzka kobieta, szkolona przez asari, nie była czymś typowym. Musiała zastanawiać się jak do tego doszło, ale przecież nie mogła się wtrącić.
- Nie wyglądasz jak ktoś, kto mógłby się tym zajmować - odparła żona. - Nie bierz tego do siebie. Po prostu... wydajesz się zbyt delikatna. Nie czułabym się pewnie, gdyby miał mnie ochraniać ktoś taki.
- To prawda. Kobiety takie jak ty stworzone są do kochania. Do rozpieszczania. Nie mogę uwierzyć, że nie masz nikogo, kto robiłby to dla ciebie. Kto budziłby się rano i mówił ci, jaka jesteś piękna. Kto podziwiałby, jak wpadające przez okno światło odbija się od twoich włosów i twojej jasnej skóry. Nie wiem, po co ci ta broń - wtrącił Hunter.
- To Trouge - wyjaśniła Susan, powstrzymując rozbawienie, a siedząca obok niej kobieta wzruszyła ramionami i skinęła krótko głową, przyjmując to wyjaśnienie jako całkowicie sensowne.
- I co z tym twoim szkoleniem? Rzuciłaś je? - żona była całkiem sympatyczna i rozmowna, choć przecież nikt się tego po niej nie spodziewał i nikt tego nie wymagał.
- Gdybym tylko wiedziała, jak na to odpowiedzieć - stwierdziła Snow niejednoznacznie i zaśmiała się, rzucając krótkie, znaczące spojrzenie Strikerowi, bo tylko jego tutaj widziała. Kyle znajdował się za jej plecami i tylko przysłuchiwał się dyskusji.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

6 sty 2018, o 06:29

Z twarzy szybko zniknął mu uśmiech, który gościł na jego twarzy od momentu wyjścia z windy. Nie chciał po raz kolejny stać osobą jaką był, kiedyś. Jednak im dłużej o tym myślał tym bardziej wychodziło na to, że Sonya mogła mieć rację. Striker musiał mieć kogoś nad sobą, kogoś kto wskaże mu jakikolwiek cel. Teraz po utracie osoby, która jako jedyna próba wnieść do jego życia chociaż trochę światła, chociaż trochę dobroci, pozostało mu tylko powoli zatracać się w tym co zawsze. Nie będzie trzeba długo czekać za nim wróci do stanu jak sprzed spotkania z Sonyą lub gorzej. Zawsze mógł wrócić do starego siebie. Z czasów, kiedy zabijanie innych było niczym pstryknięcie palcami. Kwestią czasu było też powrót jego problemów z poradzeniem sobie z wyrzutami winy jakie w sobie nosił.
- Zrozumiano.
Rzucił krótko do komunikatora, a jego wzrok wrócił do obserwacji żon i ochrony. Sytuacja była o tyle dziwna, że znacznie łatwiej byłoby porwać którąś z tych świętych osobistości tej stacji, niż obstawy. Przecież to było tak idiotyczne, że nie potrafił tego zrozumieć. Oczywiście mogliby czekać do usranej śmierci, aż asari będzie sama ale raczej nie było to możliwe. Striker wiedział jak to wygląda. Pewnie miała pokój zaraz obok swojej żony i pilnowała jej jak oka w głowie. Charles nigdy nie został wybrany do bycia cieniem kogoś z Rosenkova jak zdarzało się operatorom. Ci szczęśliwcy mogli nawet prowadzić dość normalne życie, nie licząc oczywiście tego, że byli na zawołanie w każdym momencie.
Śledził wzrokiem Huntera i Snow jak zbliżali się do grupy. Zdziwiło go podejście kobiet do osoby muzyka. Jak widać kariera w show biznesie otwierała naprawdę wiele drzwi. Był naprawdę wdzięczny za to, że mieli chociaż jedną kobietę w zespole na tyle urodziwą, że Hunter się nią zainteresował. W innym wypadku cały ten plan nie był możliwy.
Teraz jednak sytuacja robiła się znacznie bardziej problematyczna. Musieli odwrócić uwagę kobiet lub w jakiś magiczny sposób odciągnąć jej asari od całej reszty. Na to chwilowo pomysłu Striker nie miał. Oczywiście ten cały obiad dopiero się zaczynał więc mogli poczekać, aż w końcu pojawi się przed nimi odpowiednia sytuacja.
Nagle dłoń Strikera jakby sama z siebie powoli zaczęła się zbliżać do blizny na jego skroni. Zaczął ją drapać jak to często miał w zwyczaju. Czuł jak powoli go wypełnia dziwnego rodzaju niepokój. Nagle jego wzrok cały czas skupiał się na T’Rei. Oczywiście nie stał na tyle blisko by cokolwiek można było wyczytać z jego twarzy, ale jeśli by się mu przyjrzeć to wręcz świdrował ją wzrokiem. I to raczej w ten niezbyt pozytywny sposób.
- Potrzebujemy dystrakcji. Mogę podłożyć ładunek w kuchni przy głównym zaworze z czymś łatwopalnym. Eksplozja powinna nam pozwolić na działania. Szczególnie, że to nie żona jest naszym celem.
W jego głosie można było wyczuć coś złego. Nie tyle, że jego pomysł już brzmiał jakby gówno go obchodziło to, że przy tym co chciał zrobić zginie od cholery niewinnych ludzi ale chodziło bardziej o to, że brzmiało to jakby nie mówił on. Głos miał bardzo zbliżony do Comy. Trudno powiedzieć jak dużo mieli o nim informacji, czy w ogóle wiedzieli, że Striker wciąż jest chodzącą tykającą bombą z zapalnikiem tak rozpieprzonym, że mógł wybuchnąć w każdej chwili.
Warknął do słuchawki jakby coś mu sprawiało jakiś wyjątkowy ból. Jakby myślenie sprawiało, że jego głowa miała zaraz eksplodować. Drapał się coraz intensywniej po głowie, jednak tym razem rękawice nie postanowiły pociąć skóry. Jakiś wewnętrzny głos mówił mu żeby przestał się bawić w te gierki i zaczął rzeź taką jaką często robili w Rosenkovie, a potem liczyć na szczęście. Przecież życie innych nigdy się nie liczyło, prawda? Westchnął głośno do komunikatora.
- Symons – Oddychał cieżko ale powoli już brzmiał lepiej. – Idź do łazienki, w jednej w nich zostaw iniektor i środki o które prosiłem. Zabiorę je stamtąd jak najszybciej. Potem – Znowu zamilkł na chwilę i kolejny raz mogli usłyszeć warknięcie irytacji. – Snow powiesz im, że skończyłaś kurs i możesz nawet pokazać. Bądź pewna siebie. Powiedz im, że pokażesz im swój trening na T’Rei. Musisz się na nią dosłownie rzucić. Podbiegnę wtedy udając, że chce cię odciągnąć. Wstrzyknę jej środek powodujący wymioty. Potem cię wyprowadzę z restauracji.
Użył chyba całej swojej siły mentalnej aby odsunąć rękę od swojej blizny na głowie. Wyglądał jakby każdy ruch sprawiał mu ból ale chyba pierwszy raz w swoim życiu walczył całym sobą aby nie dopuścić do ataku. Nie wiedział jednak co było stresorem i co go mogło wywołać. Nie był jednak on na tyle silny by całkowicie przemienić Strikera w płaczące dziecko lub chodzącą maszynę do zabijania.
-Symons, kiedy T’Rei pójdzie do toalety masz ją ogłuszyć. Rozbierzesz do naga i zabierzesz na statek.
Był to kolejny idiotyczny plan, który wymyślił na poczekaniu ale ból głowy wciąż nie pozwalał mu na całkowite skupienie się i wymyślenie lepszego planu.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Próg Walhalli > Micah] Trouge

7 sty 2018, o 16:57

- Eksplozja zrobi za duże zamieszanie - odparł Kyle. - Mogą nas nie wypuścić ze stacji. Jeśli zamkną wszystkie doki, będziemy musieli czekać aż poradzą sobie z kryzysem i znajdą kogoś za niego odpowiedzialnego. A to może potrwać i wcale nie skończyć się dobrze. Obojętne im jest, co się dzieje z gośćmi, ale to nie znaczy, że będzie obojętne, co dzieje się ze stacją.
Snow umiejętnie kontynuowała swoją rozmowę z jedną z żon, która chyba zaczynała darzyć ją niewielką sympatią. Trudno było mówić o tym, by ją polubiła, zresztą pewnie spotkała już wiele towarzyszek Huntera, ale skoro muzyk ją teraz przyprowadził do ich stołu, to wypadało z nią rozmawiać. I nie brzmiało to jakby się do tej rozmowy zmuszała. Susan też śmiała się co jakiś czas, a to w reakcji na słowa jednej z rządzących stacją kobiet, a to na słowa Huntera. Nie wszystkie żony były nią jednak zainteresowane, tylko jedna zaangażowała się w tę krótką znajomość.
- Zanim ty zareagujesz, zareaguje każdy inny, kto stoi bliżej - mruknął Symons. - Ale to nie jest zły pomysł. Snow, zaproponuj prezentację z T'Rei. Wydaje się zainteresowana tym, co mówisz. Idę do łazienki, Striker.
Kątem oka Charles zobaczył sylwetkę ciemnoskórego mężczyzny, odzianego w pancerz, podnoszącą się od stolika nieopodal i ruszającego w stronę najbliższych łazienek. Miał środki usypiające, po które się udał wcześniej, w związku z czym mógł je bez problemu przekazać Strikerowi - niestety nie bezpośrednio.
- Zrób to tak, żeby Hunter uznał to za świetny pomysł. Może jego niezrozumiała fascynacja twoją osobą sprawi, że przejdziecie w jakieś inne miejsce, żeby zrobić z tego nową rozrywkę dla napalonego muzyka. Wtedy Striker może pójść z wami.
Mina Snow zrzedła nieco, w reakcji na jego słowa. W końcu poza byciem najemnikiem była też kobietą, a jego docinki wobec faktu, że komuś się może podobać, musiały w tej chwili pozostać bez komentarza. Nie mogła przecież odgryźć się, gdy siedziała przy stole z tak ważnymi osobistościami i pracowała nad własną wiarygodnością. Złośliwość musiała gotować się w niej teraz, bez żadnej możliwości ujścia.
- Środki są w pojemniku na papier w ostatniej kabinie - po kilku minutach odezwał się znów Symons. - Idziesz, Charles.

Wróć do „Galaktyka”