W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

24 kwie 2017, o 21:24

Obrazek
LOKALIZACJARozpadlina Kalestona -> Aysur
NAZWAArvuna
TYPPlaneta oceaniczna
PROMIEŃ6,448 km
MASAN/A
GĘSTOŚĆN/A
GRAWITACJA1.1 g
DOBA29.2 godziny ziemskiej
TEMPERATURA1°C
CIŚNIENIE1.45 atm
[boxmid][center][size=150][font=http://fonts.googleapis.com/css?family=Iceberg family=Iceberg][u]Informacje dla podróżnych:[/u][/font][/size] [color=#4080BF]Ponieważ 90% powierzchni Arvuny pokrywają oceany, ten księżyc Dranena został sklasyfikowany jako ciało wodne. Na Arvunie bujnie rozkwita życie w morzach, ale zamieszkuje ją też w strefie tropikalnej sporo jadowitych szkodników-stawonogów, których metaliczne pancerzyki - podobnie jak w przypadku stworzeń z Palavenu - chronią je przed promieniowaniem z magnetosfery Dranena. Na Arvunie istnieje też kilka solidnie osłanianych ludzkich kolonii, chociaż poróżniły się one z Radą i nie odgrywają praktycznie żadnej roli w Trawersie ani Układach Terminusa. [/color][/center][/boxmid][boxmin][center][size=150][font=http://fonts.googleapis.com/css?family=Iceberg family=Iceberg][u]Temperatura minimalna:[/u][/font][/size] [size=120]-70'C[/size] [size=150][font=http://fonts.googleapis.com/css?family=Iceberg family=Iceberg][u]Temperatura średnia:[/u][/font][/size] [size=120]1'C[/size] [size=150][font=http://fonts.googleapis.com/css?family=Iceberg family=Iceberg][u]Temperatura maksymalna:[/u][/font][/size] [size=120]32'C[/size][/center][/boxmin]
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

24 kwie 2017, o 22:05

Przygotowanie się do wyjścia nie mogło zająć im zbyt wiele czasu. Ubranie się w pancerz i uzbrojenie nie wyglądałoby dobrze w oczach gospodarzy. Wystarczyła czaszka na boku ich statku i fakt, że wyglądał, jakby złożono go na złomowisku, rzucając kością przy wyborze doczepianych do niego elementów, by można było do nich podejść nieufnie. Wypadałoby więc przedstawić nieco inny obraz od tego, którego można się było spodziewać na pierwszy rzut oka.
Naeem nawet nie pytał o zdanie, czekał na nią przy śluzie jeszcze zanim ona tam dotarła. Miał przy sobie broń, choć było ryzyko, że i tak mu ją na dzień dobry zabiorą. Na zaufanie musieli sobie zapracować, a żeby to zrobić, najpierw trzeba było wejść do kolonii. Samo zadokowanie jeszcze o niczym nie świadczyło. Oprócz Rhamy czekał tam na nią Nehpiett i Adams - dwóch zastępców dowódcy, w końcu nie mogli sobie odpuścić powitania z tutejszymi. Żaden z nich nie zamierzał zostać na pokładzie, chyba że otrzymał taki rozkaz od Hawkins. Kolonia była ludzka, więc odpadał element dyplomacji międzyrasowej, ale odcięcie od Rady i całej reszty galaktyki mogła różnie wpłynąć na ich nastawienie.
Śluza otworzyła się przed nimi, dając im dostęp do doku. Ten był już całkowicie suchy - mechanizmy zamknęły dach zanim lądowisko zanurzyło się pod wodą, a systemy pozbyły się jej resztek, wciągając je w odpływy. Sam dok był bardzo duży, mieli sporo miejsca poza tym, które zajmował statek. Miejsca na skrzynie, na prom, wszystko co musieli - lub chcieli - wyciągnąć z Wraitha. W końcu jeśli faktycznie mieli tu zostać, a ten hangar został im przydzielony na stałe, równie dobrze mogli się w nim rozgościć poza granicami pokładu. Najlepiej przy ścianie, którą zdobiła gruba, pancerna szyba. Przez nią widać było wodę i przesuwającą się w niej, gdzieś w oddali, ławicę ryb. Nie przypominały żadnych, które znali, bo świeciły lekko, jak ziemskie świetliki, tylko podwodne i znacznie większe.
Naprzeciw wyszedł im wysoki, ciemnowłosy mężczyzna, ubrany w wygodny, choć lekko wojskowy strój i po żołniersku też ostrzyżony. Za nim szła dwójka strażników, w pancerzach i z bronią, choć założoną na zaczepy na plecach i dość rozluźnionych. Musieli czekać od jakiegoś czasu, zanim ktoś się z Wraitha wynurzy, bo początkowa nieufność szybko zmieniła się w zainteresowanie, z którym lustrowali sylwetkę statku.
- Joel Amsler, Asa jest pod moją opieką - przedstawił się, zdecydowanym gestem wyciągając dłoń do czerwonowłosej, która prawdopodobnie szła pierwsza i tak jak on, wyglądała na osobę decyzyjną. - Powiedziałbym, że miło mi was powitać na Arvunie, ale tego jeszcze nie wiem. Kontaktowaliśmy się wcześniej w sprawie waszego przylotu, ale jest dużo tematów, które chciałbym omówić, zanim pani ludzie rozpełzną się po mojej kolonii.
Uniósł wzrok na Wraitha. Wydawał się nieporuszony tym, jak wyglądał. Bardziej interesowali go jednak stojący przed nim ludzie i szybko wrócił do nich spojrzeniem. Był poważny i konkretny, ale nie nastawiony do nich negatywnie.
- Jeśli chcą, mogą wyjść do strefy F, to jest całe dolne piętro, to samo, na którym znajduje się wasz dok. Was zapraszam ze sobą.
Odwrócił się i ruszył w stronę szerokich drzwi, prowadzących na zewnątrz.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

24 kwie 2017, o 22:48

Nie zmuszała nikogo do pozostania na pokładzie, więc, ostatecznie, przez śluzę przeszła z trójką mężczyzn, od razu uważnie rozglądając się po doku który został im przydzielony. Arvuna pachniała solą morską, albo tylko jej się to wydawało. Była świeża, mokra, nawet, jeśli dok był suchy. W porównaniu z nim, wnętrze Wraitha przypominało pustynię.
Westchnęła niezauważalnie, dostrzegając ocean i pływające w nim ryby. Dopiero teraz w pełni do niej dotarło, że znajdowali się pod wodą. Nie miała problemu z zamkniętymi przestrzeniami - wszystkie stacje tego typu, mniejsze niż Cytadela i Omega, działały na tej zasadzie. A jednak tu miała wrażenie izolacji. Jakby nie tylko wylądowała na jakiejś pobocznej planecie, ale też zeszła na jej dno. Oddaliła się o miliony kilometrów od Cerberusa, ale też zostawiła go w innym świecie. Innym wymiarze.
Złudne poczucie bezpieczeństwa owładnęło jej duszą, utrzymując pozytywne emocje nawet, gdy dostrzegła nadciągających ludzi.
Z początku uznała, że to ochrona, czy też ludzie wyszkoleni w walce, którzy za to odpowiadali. Pewnie myliła się tylko odrobinę.
Zastanawiała się nad swoim nazwiskiem. Powinna podawać inne? Jaki był w tym sens, skoro Naeem i tak miał kontrolować przepływ informacji do tego stopnia, by nic z nim związanego nie wydostało się na zewnątrz? Z drugiej strony, co, jeśli ktoś w kolonii ją znał? Wiedział, że jest przestępczynią i nie chciał, by żyła w tej samej kolonii co on?
- Hawk - odparła obojętnie, co miało wskazywać, że chętnie przejdzie na mniej oficjalne stosunki, ale też przedstawiało jej stanowisko. Nazwisko nie było potrzebne.
Kiwnęła głową, doceniając postawę mężczyzny. Nie wydawał się być strachliwym cywilem, niepewnym tego, czy może pozwolić sobie na wpuszczenie podrzędnych typów do swojej kolonii. Konkrety ją interesowały. To mogło znaczyć, że nie będą obchodziły go powody, dla których Wraith zawijał na Arvunę. Wystarczyło to, co oferował, jednocześnie pewnie zgadzając się na warunki, które przedstawi osoba odpowiedzialna, za którą teraz Hawkins ruszyła, opierając się pokusie wsparcia dłoni na kaburze i broni, która się w niej znajdowała.
Ciężko będzie jej pozbyć się tych odruchów, nawet na krótki okres czasu, jaki możliwie mieli tu spędzić, jeśli nic się nie przedłuży na przestrzeń lat, o czym wolała nie myśleć.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

25 kwie 2017, o 18:10

Mężczyzna uścisnął dłoń Hawk, w żaden sposób nie wskazując na to, że mniej oficjalne stosunki mu odpowiadają. Nie teraz, gdy jeszcze nie wiedział co może z taką grupą ludzi zrobić. Nawet jeśli była tu dla nich praca, najpierw musiał mieć pewność, że chce tych ludzi mieć w swojej kolonii. Musieli więc porozmawiać, choćby wstępnie ustalając jakieś zasady.
Wyprowadził ich z doku długim korytarzem do ogromnego holu, w którym plątało się kilkanaście osób. W kącie stały jakieś skrzynie, kilkoro z nich rozmawiało o czymś siedząc na ustawionych prostopadle do siebie ławkach. Na środku działała fontanna, otoczona tutejszymi kwiatami, bo Hawkins nie rozpoznawała ich z żadnej innej planety, którą odwiedziła. Tutaj nie było okien, przez które mogłaby podziwiać ławice ryb, za to od pomieszczenia odchodziło sporo drzwi prowadzących do innych doków takich jak ten, w którym teraz stał i suszył się Wraith.
- Takich lądowisk mamy kilka - rzucił Amsler niezobowiązująco, nie chcąc iść w milczeniu. W końcu byli gośćmi, jakkolwiek ich współpraca się nie rozwiąże najwyraźniej nie widząc nic przeciwko krótkiemu oprowadzeniu. - Nie korzystamy ze wszystkich, z trzech glównie. Do każdego podpięte jest dwanaście doków, to wystarcza.
Doprowadził ich do dużej, transportowej windy. Innej tutaj nie było, ale pewnie nie była potrzebna. Próżno było szukać lustra czy wygodnej barierki o którą można było się oprzeć. Za to miejsca mieli pod dostatkiem. Amsler wybrał jeden z przycisków prowadzących dźwig na wyższe piętra, zapewne ponad wodę i przesunął spojrzeniem po swoich gościach.
- Nie widzę broni u wszystkich, ale domyślam się, że ją ze sobą macie. Wolałbym uniknąć strzelanin na ulicy i nieporozumień na samym początku, więc umówmy się, że zobaczę chociaż jeden pistolet w jakiejś dłoni, to zostanie ona odstrzelona, a nasza gościna się skończy. Przepraszam, jeśli jestem zbyt bezpośredni, ale z doświadczenia wiem, że konkrety sprawdzają się najlepiej. Tak samo jak wy nie chcę żadnych problemów.
Winda dojechała na właściwe piętro i drzwi się rozsunęły, otwierając im widok na półokrągłe, przeszklone pomieszczenie. Wyszli z prostej ściany, za którą zapewne znajdowało się wiele pomieszczeń użytkowych, ale przed nimi pojawił się klif, oświetlony przez popołudniowe słońce. Na Arvunie było ono jaśniejsze, bardziej białe. Raziło w oczy, pewnie w szczególności gdy odbijało się od spokojnej powierzchni wody, teraz jednak morze było wzburzone i łatwiej było patrzeć przez okna. Fale rozbijały się o kamienny brzeg, niknąc gdzieś pod urwiskiem, na którym się znajdowali. W okolicy plątało się kilka osób, ale nikt nie wydawał się zainteresowany obecnością czwórki obcych.
- Przejdziemy do mojego biura. To trzysta metrów stąd. Chciałbym wypełnić właściwą dokumentację, nie mam jej przy sobie. Rozumiem, że ważna jest dla was anonimowość, więc postaramy się zrobić to jakoś bezboleśnie, bo ja też wolałbym uniknąć nagłego bombardowania z orbity przez tych, od których uciekacie.
Gdy wyszli na zewnątrz przez szklane, rozsuwane drzwi, uderzyło w nich wilgotne powietrze. Byli zbyt daleko od brzegu, by oberwać kropelkami wody, ale cała planeta była oceaniczna, więc wszędzie pachniało tak samo. Wiało mocno, Amsler zapiął więc kurtkę i naciągnął kaptur na głowę.
- Dziś pogoda nie dopisuje. Pojutrze ma się poprawić - powiedział i uniósł wzrok. - Nie wiem, czy zdajecie sobie z tego sprawę, ale mamy tu dość spore promieniowanie. Kolonia jest pod kopułą, która je niweluje, ale nie polecam wybiegania na zewnątrz bez jakiegokolwiek zabezpieczenia.
Szli równym, choć nieco śliskim chodnikiem. Wokół nich stały niskie budynki - już nie baraki, jak na większości świeżych kolonii, ale murowane obiekty. Kierowali się do jednego z większych, w żaden sposób nie podpisanego, ale wpasowującego się w standardy urzędowe. W międzyczasie Nephiett uruchomił omni-klucz, prawdopodobnie po to, żeby poinformować załogę, że nie muszą siedzieć na statku, jeśli nie chcą.
- Macie może jakieś pytania na start?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

26 kwie 2017, o 00:08

Obserwowała uważnie otoczenie, w którym się znalazła. Nie tylko przez myśl o oceanicznej planecie, której jeszcze aż tak nie odczuwała, ale przez wojskowe doświadczenie. Starała się dowiedzieć więcej bez pytań skierowanych do mężczyzny, a na podstawie tego, co dostrzegała w otoczeniu. Wiele drzwi, jakaś głupia fontanna, będąca ozdobą. Kolejne przejścia, charakterystyczny zapach. Starała się zapamiętać jak najwięcej, żeby tymi prozaicznymi odczuciami móc jakoś się kierować na wszelki wypadek.
- Nikt u nas nie strzela bez powodu. To tylko forma... zabezpieczenia. W końcu nigdy tu nie byliśmy - odparłą obojętnie, idąc za Amslerem i większą uwagę zwracająć na otoczenie niż na niego. Z drugiej strony, on też był istotny. O nim też chciała wiedzieć więcej niż wiedziała teraz, choć powoli wyrabiała sobie opinię na jeego temat bazując na tym, co mówił, oraz tym jak się zachowywał.
Piraci piratami, ale nikt z jej ludzi nie wystrzeliłby z pistoletu bez sensownego powodu. A przynajmniej zakładając, że byli trzeźwi. Nie miała powodu dla odpowiadaniu mężczyźnie czegokolwiek innego. Mogła tylko swoją załogę ostrzec, nie mogła im czegokolwiek zakazać. Znali konsekwencje i mieli mózg. Jeśli Arvuna miała być miejscem, w którym zatrzymają się na długo, sami powinni dość do wniosku, że robienie sobie wrogów w całej kolonii w pierwszy dzień przylotu Wraithem na miejsce nie jest zbyt mądrym rozwiązaniem.
Westchnęła bezgłośnie, dostrzegając jasne słońce Arvuny i taflę, od której się odbijało. Starała się nie spoglądać zbyt długo na ocean, kiedy miała jak. Wolała zachować ten moment pierwszego delektowania się nim dla siebie. Było w tym coś intymnego, czego nie chciała zdradzać sama przed sobą przy załatwianiu formalności. Chciała tylko to odbębnić i znaleźć odosobnione miejsce, w którym będzie mogła przysiąść i napawać się widokiem.
- Zdajemy sobie sprawę - zapewniła mężczyznę, przypominając jeden z setek plików, które przeczytała przed przylotem. - Jesteśmy na to przygotowani.
Obserwowała wszystko - od windy, którą jechali, po następne pomieszczenie, w którym wylądowali. Dopiero gdy usłyszałą konkretniejsze pytanie, szczególną uwagę przywiązała do Joela.
- Nie planujemy sprawiać kłopotów. Chcemy jedynie suchego doku i pracy, której moglibyśmy się podjąć - odparła, znów łapiąc się na tym, że, wojskowym przyzwyczajeniem, stoi niemal wyprostowana na baczność. - Przydałaby się mapa, albo przewodnik po kolonii, żebyśmy mogli ją poznać. Jeśli macie jakieś specjalne zasady, prawo kolonijne, to też pora, żeby nam je przedstawić. Nie potrzebujemy mieszkań pracowniczych, ale jeśli jakieś macie, mogą być miłym dodatkiem dla wszystkich, którzy nie chcą zapieprzać do roboty z doków.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

26 kwie 2017, o 09:25

Joel zerknął w bok, skinieniem głowy odpowiadając na jakieś rzucone od strony jednego z budynków "dzień dobry". Wciąż wiało mocno, do tego stopnia, że trudno było patrzeć w stronę, z której uderzało powietrze. Na szczęście jednak szli do niego profilem, co też nie było zbyt przyjemne, ale dało się znieść. Jedynie Deuce krzywił się wyraźnie, zasłaniając prawe ucho.
- Praca zawsze się znajdzie - powiedział Amsler, docierając w końcu do długiego budynku, do którego zmierzali od początku i wchodząc do środka. Nie musiał zapraszać ich za sobą. Tutaj huk wiatru ucichł, gdy drzwi zasunęły się za nimi. Znajdowali się w niewielkim holu, z którego wychodziły dwa korytarze. Terminal naprzeciwko wejścia zapewniał informacje, jakich potrzebowaliby, gdyby przyszli tu sami. Znaleźliby na nim drogę do biura osoby zarządzającej kolonią i kilku innych ważnych pomieszczeń, teraz jednak mieli przewodnika, który nawet przy tym panelu nie zwolnił. Poprowadził ich do korytarza po lewej i kilkanaście metrów dalej weszli do jego biura.
Pomieszczenie nie było duże i efektowne, bardziej praktyczne. Duże okno pozwalało obserwować pogodę, wychodząc na niewielki park, teraz targany wiatrem. Stąd nie było widać klifu, fal i niekończącego się oceanu, ale nie znajdowali się przecież na tarasie widokowym. Duże biurko ustawione mniej-więcej na środku, bokiem do wejścia, przodem do dużego monitora zawieszonego na ścianie, teraz wyłączonego. W kącie stały jeszcze dwie szafki i kanapa, w tej chwili przez nikogo nieużywana.
Amsler wskazał czerwonowłosej jeden z dwóch foteli, stojących naprzeciw biurka i sam zasiadł na swoim krześle. Drugi fotel zajął Adams, a Nephiett stanął obok swojej kapitan, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Choć nikt im nie zabraniał, to nie wtrącali się, bo póki co nie widzieli ku temu powodów. Naeem nie został przy wszystkich, podszedł do okna i przyglądał się drzewom szarpanym przez wiatr.
- Prawo niczym nie różni się od prawa Cytadeli - odparł Joel, uśmiechając się nieznacznie. Mogło to zabrzmieć absurdalnie w przypadku kolonii, która odcięła się od całej reszty galaktyki, ale na czymś przecież się musieli opierać. - A raczej od ziemskiego. Mamy służby porządkowe, jak każde średniej wielkości miasto. Sama Asa ma niewiele ponad sześćset tysięcy mieszkańców, ludzi i nie tylko. Mniejsze skupiska są na drugim końcu wyspy, ale to w większości małe kolonie pracownicze. Kiedyś była jeszcze tama, teraz mamy z nią problemy, więc jest opuszczona. Mieszkała w niej prawie setka ludzi, z tego co pamiętam.
Włączył komputer i otworzył na nim potrzebne dokumenty, chwilę później przesyłając je na omni-klucz Hawk. Jeszcze puste, z miejscem na wypełnienie danymi. Rhama odwrócił się do nich z powrotem, choć nie odsuwał się od okna, opierał się tylko o nie plecami.
- Jest sieć taksówek, gdybyście potrzebowali ich do poruszania się po mieście. Niewielka, ale jest. Część handlowa znajduje się w centrum miasta. Jakbyście potrzebowali rozrywki, ta też się znajdzie. Miasto jak miasto - pokazał dokumenty, ale jeszcze nic na ich temat nie mówił. W czasie swojego monologu pozwalał Hawkins zaznajamiać się z ich treścią, zakładając, że ma podzielność uwagi. - Ma lepsze i gorsze miejsca, ma porządnych i patologicznych mieszkańców. Niełatwo to wszystko kontrolować, dlatego wolałbym nie zlekceważyć kolejnego zagrożenia, więc powiedzcie mi, przed kim tak uciekacie?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

2 maja 2017, o 14:27

Rozejrzała się po pomieszczeniu, do którego zostali przyprowadzeni, nim zajęła wskazane jej miejsce. Zerknęła przez okno do parku - dawno takich nie widziała. Na Illium była przelotem, nie zwracając uwagi na zieleń, tylko wskakując z taksówki na ulicę i z powrotem. Na Omedze nie było w ogóle mowy o tym, by dostrzegła tak naturalne zjawisko, nawet gdyby wytężała wzrok w poszukiwaniach.
Na zwiedzanie będą mieli jeszcze czas. Na razie skupiła się na wypowiadanych przez mężczyznę słowach, chłonąc fakty na temat kolonii.
- Już samo ziemskie w niektórych przypadkach różni się od Cytadeli - odparła, uśmiechając się lekko, choć jej wzrok pozostał chłodny. Patrzyła obiektywnie, nawet, jeśli jednocześnie dobrze byłoby wyrabiać sobie pozytywne stosunki z osobą odpowiedzialną za tak wiele w miejscu, w którym mieli pozostać na dłużej. - Problemy? - zagadnęła, gdy wspomniał o tamie. Z czystej ciekawości.
Założyła nogę na nogę, dłonie opierając o własny brzuch, splecione. Nie ukrywała swojego zainteresowania, gdy jej spojrzenie przesuwało się ze ściany na ścianę. Może załoga nawet pożałuje tego, że nie będzie naciskała w kwestii mieszkań pracowniczych. Przynajmniej niektórzy. Lepiej było mieć widok z okna dla osób, którzy w takich koloniach się wychowali.
Przeglądała dane jej dokumenty, czując, że pytanie, które zadał później, wkrótce nadejdzie. Nie planowała bawić się w szczerość z Joelem, którego poznała przed pięcioma minutami. Wiedziała, że mogłaby, skoro Rhama kontrolował komunikację, ale nie chciała.
- Starymi przyjaciółmi, którym nie podoba się zerwanie współpracy - wzruszyła ramionami, uśmiechając się nieco szerzej, podnosząc wzrok znad dokumentów by spojrzeć na mężczyznę. Jej głowa nieco przechyliła się w bok, gdy ona przyglądała się drugiej osobie, zastanawiając jednocześnie jakim jej typem Amsler był.
- Nic, czego musielibyście się obawiać. Nie musimy w ogóle osiadać na kolonii, tym statkiem równie dobrze moglibyśmy zostać w kosmosie - dodała dość obojętnie, częściowo zgodnie z prawdą, ale bardziej nie. - Ale kosmos zbyt długo nie służy nikomu. Asa wydaje się miłą odmianą. I trochę urlopem, choć niepozbawionym pracy.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

2 maja 2017, o 16:47

Mężczyzna skinął głową, ale nie powiedział nic więcej. Może nie widział w tej chwili sensu w rozważaniu różnic między prawami obowiązującymi na Ziemi, a tymi na Cytadeli. Zresztą trudno było mówić nawet o jednolitym prawie na jednej ludzkiej planecie, co dopiero w porównaniu do stolicy galaktyki. Większość zasad musiała być kierowana logiką i standardowym "nie kradnij, nie zabijaj". Bardziej szczegółowe tematy prawdopodobnie ich nie interesowały - nie teraz, nie dzisiaj, nie na samym początku.
- Tak - Amsler parsknął krótko śmiechem. - Ale to jest temat na inne spotkanie, chociaż nie ukrywam, że mam wobec was spore nadzieje pod tym względem. Zwykle przyjmujemy niewielu gości, ale wasza sława was wyprzedza. Myślę, że możemy sobie pomóc nawzajem.
Szybko zakończył swoją enigmatyczną wypowiedź i zmarszczył lekko brwi, skupiając się na pustym dokumencie na swoim ekranie. Podobny musiał zostać wypełniony przez każdego członka załogi Wraitha, zawierając zarówno imię i nazwisko, jak i datę i miejsce urodzenia, cel wizyty i spodziewany czas pobytu na Arvunie. Zapotrzebowanie na mieszkanie pracownicze i wniosek o dodanie do spisu osób poszukujących pracy, zgoda na kontrolę w terminie nieprzekraczającym trzech tygodni od lądowania. Amsler zamknął dokument, zakładając, że nie jest on już tu potrzebny, skoro cała czwórka jego gości ma go obecnie na swoich omni-kluczach.
- Po wypełnieniu dokumentów będziecie... cóż, może nie pełnoprawnymi członkami kolonii, bo to dłuższa biurokracja, ale nie będziemy trzymać was już w dokach. Każdy, kto prześle dokumentację, będzie miał otwartą drogę do Asy.
Mężczyzna westchnął cicho, gdy otrzymał wymijającą odpowiedź, ale nie naciskał. Trudno było stwierdzić, czy ufał czerwonowłosej - raczej byłaby to z jego strony spora nierozwaga - ale nie widział powodu, by teraz drążyć ten temat. Rhama też w korespondencji widocznie nie wspominał tematu Cerberusa. Iluzja został po drugiej stronie galaktyki, z innymi problemami niż Hawk i Naeem, znikający nagle z radarów. Pewnie jeszcze się nie zorientował, biorąc pod uwagę ile czasu minęło od ostatniego raportu, jaki otrzymał.
- Asa nie jest dziś zbyt przyjaznym miejscem - stwierdził Joel. - Ale wichura ma przejść najpóźniej pojutrze. Na razie trudno wyjść z budynku, żeby nie oberwać mokrym wiatrem. To trwa od kilku dni. Sztormy przychodzą i odchodzą. Nie wiem, czy będziecie zadowoleni ze swojego urlopu w kontekście pogody.
Oparł się wygodnie i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, przesuwając spojrzeniem po sylwetce siedzącej po drugiej stronie biurka czerwonowłosej. Oceniał ją, rozważając zapewne więcej kwestii, niż mogła sobie wyobrazić. Musiał zachować porządek w swojej kolonii, a wpuszczał do niej królową piratów, o której słyszeli nawet tu, na odciętej od świata planecie. No, przynajmniej on słyszał.
- Noszenie przy sobie broni jest dozwolone, choć nie patrzy się na to zbyt przychylnie. Są miejsca, do których się jej nie zabiera. Świątynia we wschodniej części chociażby, albo kilka miejsc publicznych, jak pojedyncze restauracje. Jeśli chodzi o mieszkania... - podrapał się po skroni, przenosząc spojrzenie na Naeema, który nie ruszał się spod okna. - Jest kilka dostępnych, chociaż te pracownicze należą do firm i wynajmują je tylko tym, którzy dla nich pracują. Za pozostałe trzeba płacić, normalnie, ale jeśli ktoś byłby zainteresowany, mogę pokierować do osób zajmujących się nieruchomościami. A, mapa - przesłał na omni-klucz Hawk kolejny plik. - Plan kolonii. Może się wam przydać.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

3 maja 2017, o 19:58

Bez chwili wahania przesłała dokument do Nephietta, oficjalnie, choć sam mógł go sobie zgrać, zostawiając mu również notatkę na później dotyczącą tego, co trzeba z tym zrobić i jak poinstruować ma załogę. Nazwała to wnioskiem o dowód tymczasowy, dzięki któremu będą mogli wychodzić z doków, zwiedzać kolonię, planować, co powinni robić, co może chcieli, a może nie. Sama zabierze się za to później.
Dodała też krótką, choć mało oficjalną notkę o tym, że nie muszą bawić się w szczerość w dowodach, ale też żeby nikt za bardzo nie przeciągał struny, bo bardzo ewidentne rzeczy łatwo będzie poznać.
Zaciekawiła ją kwestia tamy. Chciałaby wiedzieć więcej teraz, ale rozumiała, ze to spotkanie nie dotyczyło tego i najpierw musieli się tu zaaklimatyzować. Dziesięć minut spędzone w doku i teraz w gabinecie raczej nie kwalifikowało ich do wiarygodnej pomocy przy rozwiązaniu problemu Asy. Bardzo kusił ją za to ten mokry wiatr i wichura. Chciała wyjść na zewnątrz, miała dość oglądania zjawisk atmosferycznych przez wizjer we własnej kajucie, lub na vidach. Skrycie liczyła na to, że wymknie się pozostałym na choćby chwilę, którą spędzi w ciszy, sam na sam z nieprzyjazną wichurą, która powinna ją z zewnątrz wygnać.
- Poradzimy sobie - odparła, zresztą zgodnie z prawdą. Nie byli dzikusami, w końcu. A przynajmniej nie według niej. Być może nieco inną opinię będą mieli cywilni mieszkańcy kolonii, na której wylądowali. - Przydałaby się też lista pracodawców, miejsc, gdzie brakuje rąk do roboty. Zakładam, że nie macie stojącej na jednej z ulic tablicy ogłoszeń. Jakieś wskazówki, gdzie przydamy się najbardziej. - uniosła lekko brew w górę, spoglądając na mapkę, którą jej wysłał i tę też przesyłając do Nephietta, by rozesłał do pozostałych przy okazji mini odprawy. - Co do broni, nie zapomnę wspomnieć reszcie załogi.
Ona raczej nie planowała jej zostawiać w kajucie i wątpiła, by mało osób podzielało jej zdane.
- Jacyś ludzie, do których mam uderzać, jeśli chcę coś konkretnego? Istotne osoby, czy po prostu ze wszystkimi organizacyjnymi rzeczami mam przychodzić tutaj?
Rozejrzała się po gabinecie, zastanawiając, czy tylko przybycie groźnych piratów wymagało od Joela wyjście po nich do doków i czy to pierwszy, ale też ostatni raz gdy go widzi.
- Wolałabym utrzymać załogę zajętą, ale też nie puszczać ich samopas niech sami sobie znajdą fuchy. Mogę przesłać kwalifikacje każdego do ciebie, lub kogoś, kto się tym zajmuje. Przydzielicie ich tam, gdzie przydadzą się najbardziej. Mamy świetnych techników, więc przydałoby się coś ciekawszego niż naprawianie zepsutych komputerów. Inne zażalenia będą składać do mnie - wstała z fotela, bo nie chciało jej się w nim dalej siedzieć. Odeszła w stronę Rhamy i okna, na moment zatrzymując wzrok na tym, co szalało na zewnątrz, nim nie odwróciła się z powrotem w stronę Amslera. - I na razie to jedyne, czego potrzebuję.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

3 maja 2017, o 23:12

- Tablicy nie ma - zaśmiał się krótko Amsler, z chwili na chwilę znajdując w sobie coraz więcej swobody. Może spodziewał się czegoś innego, gdy wyrażał zgodę na ich lądowanie. Może liczył na bandę najemników, z którymi trudno by było dojść do jakiegokolwiek porozumienia. Tymczasem Hawk była spokojna, a żaden z trzech towarzyszących jej piratów nie wyglądał, jakby miał się zaraz rzucić z pięściami na pierwszego lepszego mieszkańca Asy. - Ale możecie się podpiąć pod terminal przy wychodzeniu stąd i podłączyć się przez niego do tutejszej sieci. Oferty pracy nietrudno znaleźć.
Skrzyżował ręce przed sobą, opierając je na blacie biurka. Nikt się w ich rozmowę nie wtrącał, choć mógł, korzystając z faktu, że znajdowali się tu razem. Tymczasem Naeem uparcie wyglądał przez okno, Deuce robił coś na omni-kluczu, a Nephiett ze zmarszczonymi brwiami przysłuchiwał się ich rozmowie, jakby usiłował zapamiętać każde słowo, albo wyłapać kruczki, które miałyby w przyszłości utrudnić im życie.
- Nie ze wszystkimi - odparł Joel. - Asa ma kilkaset tysięcy mieszkańców. Nie jestem w stanie zajmować się każdą pierdołą, bez obrazy. Cieszę się, że mogłem osobiście się z wami spotkać, z panią, konkretnie, ale to nie znaczy, że w przyszłości z każdym problemem musicie biec do mnie. Są służby porządkowe. Są biura, sklepy, szpitale i świątynie. Jest teatr i kino. Podziemne kluby. Czego chcecie, myślę że znajdziecie bez mojej pomocy.
Skinął głową i uruchomił omni-klucz, przez moment czegoś w nim szukając. Chwilę później urządzenie Hawkins piknęło ponownie. Pojawił się na nim adres - ulica i numer - i nazwisko Saton. A może to była nazwa firmy, to mogła teraz jedynie zgadywać.
- Skontaktujcie się z nimi. Wypełnicie kilka ankiet, znajdzie się dla was praca. Prawdopodobnie. Nie obiecuję, że dla wszystkich. Nie od razu.
Wstał z krzesła i oparł się na pięściach o blat biurka. Wyjrzał przez okno z niezadowoloną miną. Jemu sztorm musiał się już znudzić. W centrum miasta pewnie było lepiej, teraz jednak znajdowali się bardzo blisko brzegu, a tu wiało najmocniej. Westchnął cicho.
- Jesteśmy tu sami, bez wsparcia Cytadeli, ani ExoGeni, ale to nie znaczy, że panuje tu bezprawie. To dobra kolonia. Czasem bezwzględna, ale porządna. I jeśli moje przeczucia mnie nie mylą, powinniście się tu odnaleźć całkiem nieźle - odepchnął się od biurka i wyszedł zza niego, subtelnym gestem dłoni wskazując drzwi. Nie wyganiał ich, ale dawał do zrozumienia, że nie muszą tu dłużej siedzieć. Musieli mieć dość lotu i tkwienia na statku, a ci którzy nie mogli wejść do miasta, pewnie mieli też dość doku. Widok, który zapewniały duże okna, nie mógł wystarczać. Nie mieli przecież mieszkać pod wodą, tylko na wyspie.
Joel pożegnał ich i obiecał skontaktować się w ciągu najbliższych dni w sprawie tamy. Wskazał drogę do najbliższego postoju taksówek, całą resztę miejsc pozwalając im znaleźć samym, za pomocą mapy. Budynki wznosiły się w górę, choć niezbyt wysoko, najwyższe wydawały się maksymalnie dziesięciopiętrowe. Gdzieś z oddali widać było światła czegoś większego, może galerii. Ulica, na której się znajdowali, szybko skręcała w lewo. Byli w zwyczajnym mieście, takim jak wiele innych na Ziemi. Z tego miejsca przypominało trochę te mniejsze brytyjskie miasta. Było tak samo pochmurno i mokro. Wiatr szarpnął ubraniami Amslera, więc mężczyzna pożegnał się z nimi i zniknął w środku. Dopiero wtedy na zewnątrz wyszedł też Naeem, który zatrzymał się przy terminalu w środku, by podłączyć się tam do sieci.
- Podepnę też Wraitha. Tak, żeby każdy miał dostęp - poinformował ich, wsuwając ręce do kieszeni.
- To gdzie teraz? Z powrotem do doku, czy co? - spytał pilot. - Nie jest najgorzej. Nastawiałem się na inne przywitanie.
- No ja wrócę, zajmę się tym o czym mówię. Przyda się na początek.
Nephiett pokiwał głową i podrapał się w policzek.
- Ktoś musi dopilnować wypełniania tych dokumentów - westchnął. - I chyba nawet wiem kto. Będę miał później czas na zwiedzanie, trudno.
- To zostaniemy sami - uśmiechnął się Adams szeroko do czerwonowłosej. Mogło się przez chwilę wydawać, że puszcza jej oczko, ale jednak tylko zaciskał powiekę od strony, z której wiało.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

4 maja 2017, o 15:43

Zanotowała kontakt, który od razu też przesłała do Nephietta - skoro już zajmował się odprawą załogi w kwestii dowodów, to równie dobrze mógł przekazać pozostałym te głupie ankiety, które mogli zrobić bez jej ślęczenia nad wszystkimi. To one w końcu miały określić gdzie zostaną przydzieleni.
Podziękowała, nie komentując znów przypomnienia o tym, że nie jest to bezprawie. Widziała to, nie zachowywała się w sposób, który mógłby Joelowi sugerować, że tego nie rozumie. Jeśli czuł potrzebę przypomnienia tego choćby ze względu na jej renomę, niech sobie mówi. Szczególnie, że te słowa już spływały po niej kompletnie, bo to nie było pierwsze miejsce, w którym nie można było odstrzeliwać ludziom łbów bez powodu. Illium było identyczne, choć może mniej rodzinne, bardziej surowe. Tam każdego łatwo było przekupić, tu podejrzewała, że będzie trochę inaczej. Tak czy inaczej, jej załoga nie powinna mieć ogromnych kłopotów z przystosowaniem się, a przynajmniej jej większość.
Opuściła gabinet wraz z pozostałymi, ciesząc się z pogody, która uderzyła ją gdy tylko znaleźli się na zewnątrz. Zimno, ponuro, mokro. Wietrznie. Podobało jej się to. Lubiła taką pogodę, klimat. Nie było tak sucho i ciepło jak bywało na statkach kosmicznych czy stacjach. Sucho i ciepło to pierwsze, czym określiłaby Omegę. Nie przeszkadzało jej to gdy na niej była, ale Arvuna była orzeźwiającą zmianą.
Skinęła głową, zatrzymując wzrok na moment na Rhamie, a później uśmiechając się szeroko do Nephietta, który wiedział, jak spędzi następną godzinę. Zastanawiała się co inni sądzą o tym miejscu, które ona wybrała nieco w ciemno. Benning na pewno pasowałby im wszystkim bardziej.
- Myślisz, że gdziekolwiek nas wpuszczą bez tych wspaniałych dowodów? - zaśmiała się, odprowadzając obu spojrzeniem. Nie przeszkadzał jej wiatr, choć czasami sprawiał, że włosy lądowały jej na twarzy i utrudniały widzenie. Uruchomiła omni-klucz, zerkając na kwestionariusz, który przysłał jej Joel. - Gotów zacząć swoje nudne życie cywila?
Uśmiechnęła się pod nosem, zerkając na Deuce'a, który do takiego akurat w życiu by jej nie pasował.
- Może powinnam przybrać jakieś nudne imię żeby się wpasować. Na przykład Susan - dodała, na szybko wypełniając wszystkie pola, ignorując fakt, że może faktycznie powinna się ze swoimi danymi nie obchodzić tak o, ale z tak wielką załogą i tak nie miała szansy na ukrycie się. - Przejdźmy się. Albo znajdźmy bar, jeśli wpisałeś sobie, że masz więcej niż dwadzieścia jeden lat.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

4 maja 2017, o 17:27

Może i Amsler nie musiał tego mówić, ale ich sława ich wyprzedzała i Hawk mogła się domyślać, że nie chodzi o tę dobrą. Rzadko kiedy o piratach mówiło się coś miłego, w ich przypadku musiało być podobnie, niezależnie od tego jak bardzo by nie uwielbiała swojej załogi. Ostatnio nie zdarzyło się, by narobili zbyt wielu kłopotów, może więc i tym razem tego unikną. Kontrolowali się. Teraz, rozumiejąc powagę sytuacji i konieczność spędzenia tu co najmniej kilku tygodni, pewnie będą kontrolować się także.
Naeem skinął głową i uśmiechnął się do niej lekko, za moment odwracając się i ruszając z powrotem w stronę rozłożystego, szklanego budynku przy urwisku. Tam były doki, stamtąd przyszli. Stąd było widać, że budynek ma trzy albo cztery piętra. Na najwyższym były duże balkony, z parasolami i ławkami, teraz smagane wiatrem. Nephiett westchnął i ruszył za nim, doganiając go szybko i zagadując w temacie, którego Hawk i Deuce nie byli w stanie stąd już usłyszeć.
- Nie mają wyjścia, wyszliśmy już z doku - odparł pilot, wzruszając ramionami. Miał permanentne skrzywienie na twarzy, chłostany przez wichurę. Widać było po nim, że największym marzeniem jego życia w tej chwili jest znalezienie jakiegoś schronienia. Prawdopodobnie najlepiej z alkoholem.
Uruchomił omni-klucz i otworzył swój dokument, czekający na wypełnienie.
- Nie ma takiej opcji - odparł i zaśmiał się cicho. - Ale wypełnić mogę. John... Adams... Anglia, Ziemia... 28 listopada dwa tysiące sto pięćdzie... sześćdziesiąt jeden. Wyglądam młodziej, co nie? Przejdzie. Mieszkanie nie, szukanie pracy tak. Proszę. Poszło do Amslera, jestem tu legalnie.
Przełączył urządzenie na mapę i wyświetlił ich najbliższą okolicę. W tej chwili nie otaczało ich nic, co warte by było zwiedzania. Większość to były biura i miejsca do załatwiania wszelkiego rodzaju oficjalnych spraw. Agencja zatrudnienia też była niedaleko, ale teraz chyba się tam nie wybierali. Gdy szli powoli w stronę wskazaną przez Joela, w końcu zauważyli odległy postój taksówek. W porównaniu do Cytadeli, czy nawet Illium wyglądał dość biednie, bo taksówki były tu dwie, ale powinni się cieszyć, że są jakiekolwiek.
- Hej, mają plażę nawet - stwierdził z zaskoczeniem blondyn, przesuwając palcami po mapie podczas tego niezbyt dla niego przyjemnego spaceru. - Po drugiej stronie, ale jest sztuczna zatoka. I widzę że park obok plaży. Teraz to musiałoby mnie mocno w łeb pierdolnąć, żebym dobrowolnie po parkach spacerował. Możemy polecieć do centrum. Może do jakiejś mniej eleganckiej restauracji, gdzie nas wpuszczą z bronią. Muszę sprawdzić, czy mają tu do jedzenia cokolwiek poza rybami i owocami morza, bo nie lubię ani jednego, ani drugiego.
Gdy drzwi taksówki zamknęły się za nimi, Adams odetchnął z ulgą. Spojrzał na Hawkins z rozbawieniem, póki co ignorując panel pojazdu, pytający ich dokąd chcą się udać.
- Susan - powtórzył, dopiero teraz przypominając sobie, że ten temat został poruszony. - Pewnie. Co u męża, Susan? Jak tam dzieci? Słyszałem, że najstarszy syn dostał się na prawo, moje gratulacje. Musimy się spotkać na kawę koniecznie, Susan, teraz jak już jesteś na emeryturze to pewnie masz mnóstwo czasu. Pozdrowienia.
To imię nie mogło do niej bardziej nie pasować. John z szerokim uśmiechem pochylił się nad panelem i podrapał się w głowę. Musiał porównywać wszystko z mapą wyświetlaną na omni, bo taksówka pokazywała wyłącznie numery postojów, bez szczegółów.
- To co? O, mają też akwarium. Trudno się dziwić, tutaj to wystarczy zbudować szklany tunel pod wodą i już jest akwarium. Spora ta kolonia, powiem ci. A tu jest kilka barów w kupie. Może do któregoś z nich nas wpuszczą. Chyba że ma pani inne życzenia - uniósł na nią pytający wzrok. - Nie mów, że chcesz spacerować po dworze, bo uprzedzam, że będziesz to robić sama.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

4 maja 2017, o 21:06

Parsknęła śmiechem, samej kończąc wypełnianie kwestionariusza, gdy usłyszała rok urodzenia, który wpisał sobie Adams.
- Na dwadzieścia pięć nie wyglądasz na pewno - odrzuciła rozbawiona, ale wysłała swój kwestionariusz bez chwili namysłu. Automatycznie wprowadziła własny wiek i dane, nie skupiając się za bardzo na sprawdzaniu ich. - Ale niech ci będzie.
Zajrzała mu przez ramię, spoglądając na mapę. Ona chętnie zostałaby na zewnątrz, nawet, jeśli szybko skończyłoby się ich przemoknięciem do suchej nitki. Nie zamierzała jednak tego Adamsowi proponować, bo widziała, że nie wydawał się być zadowolony ze stania na zewnątrz, nawet jeśli nie został wystawiony na działanie pogody Arvuny zbyt długo.
- Znajdzie się jakiś krwisty stek dla prawdziwego mężczyzny - zadrwiła, odsuwając się od niego by rozejrzeć dookoła. Asa ją ciekawiła, nawet bardzo. Teraz w dodatku wydawała się idealna pora na zwiedzanie, gdy większość osób tkwiła w pomieszczeniach, nie chcąc wychodzić na ulice gdy panował na nich taki mały monsun. Ale zaliczenie jakiegoś baru czy restauracji z Deucem też było kuszącą propozycją.
Zaśmiała się głośno, słysząc jego pytania, które tak doskonale pasowały do osoby o imieniu Susan, jak ono nie pasowało do niej samej.
- Możesz zostać Georgem - pozwoliła mu, umaszczając się już wygodnie we wnętrzu taksówki, która nadleciała by ich zgarnąć pomimo nieprzyjaznych warunków. - Akwarium? Mam wrażenie, że kolonistom ryby nudzą się dość szybko - parsknęła śmiechem, zerkając przez wizjery pojazdu na otoczenie, cały czas, jakby to miało pozwolić jej poznać Asę lepiej, choć to nie mogło się stać póki sama nie przejdzie się jej ulicami.
- Bar mi pasuje. Im więcej ich w jednym miejscu, tym większa szansa, że obok zakazu srających psów, na drzwiach nie będzie wisieć naklejka z pistoletem - westchnęła, pozwalając mu wybrać dogodny postój, z którego mogli przejść dalej.
Zastanawiała się, ile zwierząt domowych znajdzie na Asie. Z jakiegoś powodu od razu pomyślała o Fenrisie. Wyprowadzanie mechanicznego psa na spacer wydawało się być niedorzeczne, ale wizja podchodzącego ochroniarza czy kelnera, by wyrzucić ją z niecodziennym zwierzęciem z lokalu, wydawała się być zabawna.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

4 maja 2017, o 21:58

- To bym zjadł - westchnął Deuce z rozmarzeniem. Na statku mógł sobie pozwolić tylko na gotowe, odgrzewane posiłki, które serwowała ich kuchnia. Nie były zawsze dobre, choć odkąd Naeem przywiózł trochę dań od Cerberusa, łatwiej było o smaczny obiad. Niestety, te zaczynały się kończyć, bo rzucili się na nie praktycznie wszyscy. Pozostało mieć nadzieję, że kuchnia Arvuny będzie satysfakcjonująca dla ich wybrednych podniebień.
- W razie czego powiem, że dużo palę - wzruszył ramionami. Wiek nie miał zbyt dużego znaczenia, imię podał prawidłowe. Wiedział, że w razie nieporozumień Rhama zajmie się danymi i jednak wpisana data urodzenia nagle okaże się w stu procentach zgodna z prawdą. Zwłaszcza, że dogadywali się ostatnio i mógł go poprosić o spełnienie tej bezsensownej zachcianki.
- George lubi akwaria - stwierdził, tak samo jak Hawkins wyglądając z zaciekawieniem przez okno. Znacznie przyjemniej było przyglądać się Asie z taksówki, w której nie wiało, a wilgotność powietrza nie przekraczała normy. Wznieśli się w górę, widzieli więc więcej, niż z poziomu ulicy. Wciąż nie opuszczali kopuły, która chroniła przed promieniowaniem, ale mogli przyglądać się wszystkiemu wokół. Miejscu, w którym wyspa się kończyła ostrym urwiskiem i wzniesionym na jego brzegu budynkom. Wysokim falom, rozbijającym się o klif, zapewne z ogromnym hukiem, który tutaj mogli sobie jedynie wyobrażać. Woda miała ciemnogranatowy kolor, znacznie głębszy niż w Ziemskich oceanach. Z drugiej strony widać było rozłożyste miasto, zaprojektowane dość prosto i praktycznie. Było wyraźnie podzielone na sektory, poza najbardziej odległą częścią, która wydawała się dużym parkiem. Spomiędzy drzew wynurzał się wysoki posąg czegoś, co przypominało ludzką sylwetkę, ale było zbyt niekonkretne w swojej formie, by dało się to skojarzyć z jakąś konkretną religią. Kto wie, może mieli tu swoją własną. Jeszcze dalej było widać połyskującą od pokrywającą ją wody tamę, którą wspominał Amsler. Jeszcze nierozwiana tajemnica.
Taksówka skręciła do jednego z sektorów położonych po wschodniej stronie wyspy. Tam już z góry było widać więcej osób plączących się po ulicach, ale może dlatego, że wyższe budynki częściowo osłaniały przed silnym wiatrem. Pojazd zatrzymał się na postoju, a drzwi uchyliły się, pozwalając im wysiąść. Byli na prostokątnym placu, którego środek zajmowało kilka kamiennych ławek. Wokół niego świeciły się szyldy sklepów, barów i restauracji. W większości jednak barów. Z drugiej strony placu dobiegała głośna muzyka, a neonowa strzałka zapraszała w dół, do jakiegoś klubu, którego nazwy nie było na zewnątrz, ale który według informacji miał być otwarty całe dwadzieścia dziewięć godzin na dobę.
W barze, który Deuce wybrał, raczej nie było zakazu posiadania broni, bo nikt ich nie sprawdził. Kilka twarzy obróciło się w ich stronę, ale to była duża kolonia, nie wszyscy się znali, więc większość odwróciła się od razu, zajęta swoimi sprawami i swoim towarzystwem. Jeden mężczyzna uśmiechnął się do Hawkins filuternie, gdy ich spojrzenia się spotkały, ale postanowił jednak nie podchodzić i nie zagadywać, gdy zobaczył przy niej dwudziestopięcioletniego Adamsa.
Ten usiadł przy wolnym stoliku i rozejrzał się wokół. Bar był podobny do wielu, czy to na Omedze, czy na Ziemi. To nie był klub, więc próżno było wyglądać tancerek, ale widok dwóch nawalonych do nieprzytomności gości pod ścianą już trochę świadczył o jakości lokalu. Obok nich ktoś jadł ciepłe, wciąż parujące danie. Wyglądało na zupę. Czyli nie tylko alkohol tu mieli.
- Zamawiamy przy barze - rzuciła mijająca ich kelnerka, na to Deuce przewrócił oczami.
- Jesteś głodna? - spytał, podsuwając jej pod nos menu na datapadzie. O dziwo dość obszerne.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

4 maja 2017, o 22:20

Nie chciała oglądać oceanu. Nie teraz, nie z wnętrza ciepłej taksówki, nie przez grubą szybę czy oddający obraz na zewnątrz wizjer. Chciała zrobić to stojąc na krawędzi klifu, czując wiatr smagający jej twarz, duże krople deszczu uderzające o jej skórę i ubrania. Z jakiegoś powodu czuła, że teraz może sobie tylko popsuć pierwsze wrażenie, albo w drugą stronę - że toń nie wywrze na niej żadnego znaczenia, bo była tak daleko, że równie dobrze mogłaby oglądać ją na pierwszym lepszym vidzie, albo z pokładu promów na Ziemi, z których często spoglądała na mijane zbiorniki wodne.
Skupiła się więc na mieście. Wyglądało na znajome, w końcu architektura nie różniła się tak bardzo od innych, ludzkich miast i kolonii, lecz jednocześnie miejsce, w którym było położone, wywierało na niej kompletnie inne wrażenie niż gdyby oglądała Benning czy Vancouver. Jak na razie jej się podobało, ale będzie musiała poznać miasto lepiej, zanim przywiąże się do niego choćby odrobinę. Jak na razie było jednym z setek miejsc, które odwiedziła lub widziała przez chwilę.
Chętnie skierowała się do baru, który wskazał jej Deuce. Nie starała się nawet chować twarzy przed wiatrem, więc przy niektórych, ostrzejszych podmuchach włosy zasłaniały jej pole widzenia. Droga nie była jednak trudna, więc ograniczało jej tylko widok, który przyswajała, starając się zapamiętać ten jeden placyk, by później mieć jakiś punkt odniesienia.
Wnętrze baru było dość pospolite - ot, lokal jak każdy inny tego typu, więc i w nim zachowywała się tak, jak w każdym innym. Przesunęła spojrzeniem po gościach tylko raz, nim nie opadła na miejsce obok Deuce'a, nie zwracając już większej uwagi na pozostałych. Zdjęła z siebie tylko kurtkę i powiesiła ją na oparciu, bo choć nie pochłonęła zbyt dużo wody, to wolała, by krople z jej skórzanej powierzchni nie skapywały na nią gdy usiądzie.
- Raczej nie - odparła obojętnie. Czuła się zbyt podminowana by jeść, nie miała nawet apetytu, choć jej żołądek by nie zaprotestował gdyby wrzuciła coś na ruszt. - Weź mi tylko coś do picia.
Na tym etapie nawet nie dbała o to, czy dostanie coś z alkoholem, czy nie. Uruchomiła omni-klucz, by sprawdzić która jest tak właściwie godzina na Asie i czy w ogóle wypadało pić. Nie, żeby o to dbała, szczególnie, że wszyscy inni klienci baru nie wydawali się być zbyt skrępowani tym, że na zewnątrz było jasno.
- Mam nadzieję, że reszta przeżyje chwilowy pobyt w Asie - westchnęła, gdy wrócił już z napojami. - Nie możemy tu skończyć na zbyt długo. Trzeba będzie coś zrobić z tym wszystkim.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

4 maja 2017, o 23:01

Adams zgodnie z jej prośbą przyniósł coś do picia. Godzina wyświetlała się na dużym, ozdobnym zegarze nad barem i wskazywała siedemnastą dwanaście. Biorąc pod uwagę tutejszą długość doby, to nie było wcale tak późno, nie przeszkadzało to jednak w piciu napoi procentowych, co wskazywał stan większości tutejszych. Deuce też postawił na stole dwa drinki, niewielkie, ale o ładnym, ciemnozłotym kolorze. Można by było uznać, że to whisky, gdyby nie fakt, że płynu była cała, wysoka szklanka, ozdobiona dziwnym owocem o kształcie gwiazdy, a w nim znajdowała się długa słomka. Zapach był dość kwaśny, nieco gorzki, w smaku podobny, ale o dziwo zostawiał w ustach przyjemny, korzenny posmak. Pilot po napiciu się też wyglądał na zadowolonego.
- Każdy sobie znajdzie coś do roboty - stwierdził. - Nawet jeśli nie będzie to prawdziwa praca. Jestem przekonany, że znajdą się tacy, którzy uznają to za miejsce równie dobre, jak każde inne do przepicia wszystkich swoich oszczędności, nawet jeśli mają ich dużo.
Za chwilę kelnerka przyniosła mu też przekąskę, dobrze im znane karmelizowane orzechy asari. Podziękował jej i przesunął je w stronę czerwonowłosej, tym gestem sugerując, że jeśli chce, może się częstować. Sam zgarnął garść i wsypał całą do ust.
- Przeżyją - obiecał. W jego głosie było tyle przekonania i beztroski, że łatwo było mu uwierzyć. - Nawet jakbyśmy mieli tu zostać na dłużej, to gorsze rzeczy nas spotykały. Myślałem, że to będzie jakaś banda popaprańców, a tu zobacz, normalna kolonia. I fakt, że nie mają kontaktu z resztą galaktyki jest ogromnym plusem. Wybraliście dobre miejsce.
Długowłosy mężczyzna, który zwrócił na nią uwagę na początku, wciąż się jej przyglądał. Trochę mniej ostentacyjnie, niż wcześniej, ale Hawk potrafiła już wyłapywać takie rzeczy. Siedział ze znajomymi, którzy pogrążeni byli w rozmowie, ale sam wydawał się nieobecny. Bardziej fascynowała go czerwonowłosa. Może nie mieli tu takich.
- A co z Rhamą, tak w ogóle? - spytał John ni z tego, ni z owego. Uniósł brwi, krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Nadal z nim sypiasz? Jeśli mogę spytać. Pewnie nie mogę, ale i tak chcę wiedzieć. Dawno nie byłaś z nikim tak... na dłużej.
Upił łyka drinka. Może nie było to idealne miejsce na tego rodzaju rozmowę, ale z drugiej strony czy istniało lepsze? Mogła się tego po nim spodziewać. Przynajmniej wiedziała, że nie pyta dlatego, by później rozsiać plotki, ale ze szczerej troski.
- Zachowuje się inaczej, niż na początku. Mówi, na przykład. Żartuje, nawet czasem śmiesznie - westchnął cicho. - Kurwa, gdyby mi ktoś powiedział, że taki Rhama będzie mi przepinał kable w sterach i to za moją zgodą, to chyba bym padł.
Rozparł się wygodnie, rozglądając się dookoła. Jego spojrzenie zatrzymało się na grupie śmiejących się kobiet przy oknie. Większość z nich miała na sobie robocze uniformy, dwie jednak ubrane były inaczej. Ładniej.
- Może i ja bym sobie tu kogoś znalazł? Teraz jestem oficjalnie młodszy, mogłoby się udać. Rozważałem spróbowanie z Yovenko, ale jej się gęba nie zamyka, gorzej niż mi. Nauczyła mnie doceniać milczenie.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

4 maja 2017, o 23:56

Przepijanie oszczędności też było jakąś opcją. W końcu nie byli biedni, choć na takich mogli wyglądać, choćby przez to, w jakim stanie wydawał się być ich statek. Ale Wraith był porządny. Był brzydki, ale wytrzymały, a w środku skrywał technologie znacznie przewyższające standardowe. Szczególnie teraz, gdy Rhama podpiął do niego sprzęt Cerberusa. Musiała poprosić o przesłanie któregoś z raportów techników, żeby dowiedzieć się więcej o nowych możliwościach. Nie musiała, o tym powinna zostać poinformowana gdy sytuacja będzie tego wymagała, ale była ciekawa.
Tak samo, jak ciekawa była drinka, którego przed nią postawił. Sięgnęła do szklanki i upiła łyka na spróbowanie, uznając, że jest dość smaczny, choć specyficzny. I choć nie chciała niczego jeść, chwilę później sięgnęła po jeden z orzechów, bo jedzenie przekąsek wydawało się być mniej zobowiązujące niż zamawianie całego dania.
- To się jeszcze okaże - odrzekła, odwzajemniając badawcze spojrzenie długowłosego mężczyzny na krótką chwilę, po której straciła nim zainteresowanie. Jej pierwszą myślą było to, że musiał rozpoznawać ją z plakatów, ogłoszeń, listów gończych. Być może już wyobrażał sobie nagrodę. Jakoś fakt, że mogła mu się spodobać wizualnie nie wpadł jej do głowy. Zamiast tego skupiła się na Adamsie, kątem oka spoglądając, czy mężczyzna nie wykonuje jakichś gwałtownych ruchów.
Przecięta blizną brew autonomicznie uniosła się wysoko do góry, tak jak kąciki ust, gdy usłyszała pytanie. Niezbyt chciała na nie odpowiadać. Może dlatego, że tekst o byciu z kimś na dłużej zabrzmiał dziwnie. Obco. Nie wiedziała, czy jej się to podoba. Była z Rhamą na dłużej? Ewidentnie. Ale to nie znaczy, że przed sobą miała przyznawać, że są w jakimkolwiek związku. Nawet, jeśli byli, a próby myślenia o tym inaczej były absurdalne. Może dlatego, że związki kojarzyły jej się ze statycznością. Osiadaniem, po którym droga wiodła do bycia Susan. Albo do kłopotów, niepotrzebnego martwienia się o drugą osobę, kolejnej słabości, którą można wykorzystać. Już jedną jednak miała - statek, załoga. Tej częścią był Naeem, więc czy tak naprawdę z nim w tej kwestii mogła wydawać się słabsza?
- Bo nie czuje się jak obcy na statku pełnym wrogów? - parsknęła śmiechem, upijając kolejny łyk alkoholu, ale darując sobie orzeszki. Były za daleko, biorąc pod uwagę to, że zdążyła już opaść wygodnie na oparcie siedzenia i założyć nogę na nogę. - Wyrwanie kolonistki, prawie jak znalezienie sobie wiejskiej dziewczyny - dodała rozbawiona - odgłosy tła i tak ich zagłuszały, a ona żartowała. Nie wszystkie jak wiejskie laski wyglądały.
- Boże nie - zachłysnęła się drinkiem, który przeleciał przez jej gardło bez jej pełnoprawnej na to zgody, przez co niemal się nim zakrztusiła. Od razu zaczął smakować gorzej. - Pasujesz do Yovenko jak Sykes do Przymierza. Obydwoje wiemy, że miał epizod, ale sama myśl jest absurdalna.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

5 maja 2017, o 17:35

- Nie odpowiadasz na moje pytania - Deuce zmarszczył brwi. - Zakładam, że tak.
Milczał przez chwilę, wpatrując się w powierzchnię swojego drinka. Nie komentował tego, bo nie chciał się przecież wtrącać w jej życie. Po prostu chciał tylko wiedzieć. I dowiedział się, choć Hawk nic konkretnego na ten temat nie powiedziała. Jej reakcja wystarczyła, by wyciągnąć wnioski. Pewnie mógł spytać Naeema, ale z nią znał się jednak trochę lepiej. I to o nią, nie o byłego agenta Cerberusa, się martwił. Pytanie tylko, czy faktycznie chodziło mu o jej życie uczuciowe, czy o jej życie ogólnie. Nie musiał Rhamie jeszcze ufać, nawet jeśli zdążył go nieco polubić, gdy tamten otworzył się przed resztą załogi.
Uniósł wzrok i zaśmiał się krótko, gdy podsumowała tutejsze kobiety jednym, krótkim zdaniem. Może i tak było, może część tu siedzących wyglądała, jakby wyrwała się z wodociągów, albo jakiejś uprawy, ale nie wszystkie. Niektóre były ubrane elegancko, inne pasowały do klimatu baru i leżącego pod ścianą faceta. Tak jak w każdym innym miejscu, można było spotkać różne rodzaje gości.
- Celibat przez dwa miesiące? Mógłbym tego nie przeżyć - wyjaśnił i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów.
- Palarnia jest tam - przechodząca znów obok kelnerka wskazała przeciwległe do wejścia drzwi. Deuce odłożył paczkę na stół i westchnął, ponownie przewracając oczami. Najwyraźniej tutaj nie było wolno palić wszędzie, jak choćby na Omedze. Do tego będą musieli się przyzwyczaić.
- Dlaczego nie? - zdziwił się. - Ja ją lubię. Kiedyś byliśmy... bliżej. Ze sobą. Odkąd zaczęło się zamieszanie z Cerberusem chyba oboje stwierdziliśmy, że to nie ma sensu i to jakoś umarło. Czasem przychodzi do kokpitu wygłosić jakiś trzydziestominutowy monolog, potem mówi "dzięki za rozmowę" i wychodzi. Może nie lubi implantów tak bardzo, jak ty.
Uśmiechnął się złośliwie i rozprostował pod stołem nogę, o której pośrednio mówił. Przyzwyczaił się już do niej, bo nie było widać po nim żadnej niezdarności ani bólu, ale świadomość sztucznej części w swoim ciele wciąż miał.
Gdy nieznajomy spotkał spojrzenie Hawk, błysnął do niej zębami w uśmiechu, ale nie zareagował bardziej, bo się odwróciła. Przynajmniej ona nie widziała, by coś zrobił, bo nie patrzyła już na niego. Adams wydawał się tego nie widzieć. Siedział, wyglądając przez przeszkloną, zewnętrzną ścianę, przyglądając się jak ludzie na zewnątrz uciekają przed wiatrem. Tu było ciepło i przyjemnie. Stąd nie było widać różnicy w tym, czy siedzą na Arvunie, czy na Ziemi.
- Myślałaś już o tym, czym się tu zająć? - spytał cicho, niewiele głośniej od grającej muzyki. - Wątpię, żeby potrzebowali tu pilotów. Ja chyba zobaczę co mi zaproponują jak wypełnię tę durną ankietę. Postanowiłem to traktować jako ciekawe doświadczenie. Nawet jak zostanę... nie wiem, kurwa... selekcjonerem marchwi. Nie no, dobra, bez przesady. Mam mnóstwo talentów. Wiesz to w sumie lepiej, niż ktokolwiek.
Napił się i ponownie spojrzał na leżące na stoliku papierosy. Nie był to jednak stęskniony, wygłodniały wzrok. Bardziej bezmyślny, automatyczny, srebrny emblemat na pudełku przyciągał spojrzenie.
- Ale chyba przez pierwsze kilka dni to można sobie poszukiwanie pracy odpuścić. Ja to jestem ciekaw o co chodzi z tą tamą.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

6 maja 2017, o 18:37

Westchnęła ostentacyjnie, gdy temat jednak nie umarł po jej mało wyczerpującej odpowiedzi. To nie było tak, że po prostu z nim sypiała. Może wtedy byłoby łatwiej, jak na początku. Ale nie teraz.
- To nie takie proste - odparła, marszcząc brwi i przenosząc spojrzenie na swojego drinka.
Wciąż nie wyczuła granicy, która między nimi istniała. Bo przecież jakaś musiała. Przy ostatnich wiadomościach, mało przyjemnych, które do Rhamy dotarły, dotyczących jego implantu, wydawało jej się, że ją wyraźnie widzi, ale to minęło przez kolejne dwie doby, których potrzebowali na dotarcie do Arvuny.
Zerknęła na kelnerkę obojętnie. Też chętnie by zapaliła, ale najwyraźniej w niektórych barach usiłowano stworzyć przyjazną dla niepalących atmosferę. To nie była Omega, na której nikt nie zwracał na to uwagi, bo dym był ostatnią rzeczą, która mogłaby spowodować śmierć klienteli.
- Ty, z Yovenko? - wyrwało jej się, gdy upijała swojego drinka. - Też ją lubię, nie o to tu chodzi.
Skrzywiła się lekko na samą myśl. Yovenko nie pasowała jej w ogóle do związku, z kimkolwiek, a co dopiero z Adamsem. Wydawała się być przy nim zbyt dziecinna i głupawa, pomimo tego, że Hawkins darzyła ją pozytywnymi uczuciami.
Umilkła, gdy wspomniał o implantach. Nie przez wymierzoną w nią złośliwość, ale przypomnienie o nodze, która była jej winą. A przynajmniej w jej głowie nią pozostała. Całe to poczucie winy znów wpłynęło do jej serca, zacierając widoczny na twarzy uśmiech, przypominając o całym gównie, które miała nadzieję zostawić na statku, a tymczasem, siedząc w nowym, ciekawym miejscu, to było jedyne, o czym rozmawiali. I to wrażenie pozostało w niej nawet gdy ten temat zmienił.
- Obojętne - wzruszyła ramionami, odkładając pustą już szklankę na stół. Nie zależało jej na tej robocie. Na ogół w takich koloniach znajdowały się wysoko płatne, bo wysoko ryzykowne zadania wymagające umiejętności posługiwania się bronią, którą ona posiadała. Coś się znajdzie. - Też się zastanawiam, nie mówił zbyt wiele.
Poprzednie, nagłe wyznanie na temat dziewczyny sprawiło, że cały czas czuła się dziwnie, a zakończenie tematu przywołaniem jego nogi tylko pogorszyło jej nastrój. Wiedziała, że nikt na Wraithcie nie był tak pusty, by implant był jakimkolwiek, ważnym czynnikiem w takich relacjach, ale z jakiegoś powodu wzbudziło to w niej agresję. Czy teraz o to też musi się martwić?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona -> Aysur] Arvuna

7 maja 2017, o 10:57

- Znowu robisz tę minę - westchnął John, pochylając się do niej nad stołem i marszcząc brwi. - Nie rób tak, bo ci tak zostanie.
Nie miała się tu denerwować, nie miała być zła na kogokolwiek - ani na niego, ani na siebie, ani na Naeema. Tu wszystko miało zacząć się od nowa, wszystko miało być lepsze, tymczasem widać było po niej, że jej nastrój był zgoła odmienny. Może dlatego Deuce podjął ten temat, bo uznał go za niezwiązany z Cerberusem. Nie wydawał się niezadowolony ze swojej nogi, nie narzekał na jakiekolwiek komplikacje i traktował ją jako świetny temat do swoich słabych żartów. Nie obwiniał o nic swojej kapitan, podczas gdy ona nie przestawała obwiniać siebie.
- Możemy jutro do niego zajść, spytać o co chodzi. Chętnie pójdę z tobą - sam też dopił swojego drinka do końca i westchnął z zadowoleniem, przyglądając się pustej szklance z gwieździstym owocem na jego brzegu. Zdjął go i po chwili namysłu wgryzł się w niego, co niemal natychmiast poskutkowało miną pełną obrzydzenia.
- Tego się nie je - odezwał się ktoś z boku. W męskim głosie brzmiało rozbawienie. Za chwilę jedyne wolne krzesło przy ich stoliku odsunęło się i człowiek, który przyglądał się Hawkins przez ostatnie kilkanaście minut, teraz siedział obok niej i szeroko uśmiechał się do cierpiącego Adamsa.
- Co to, kurwa, jest, i czemu to dają na szklanki, skoro się tego nie je, ja pierdolę - wrzucił owoc do naczynia, wycierając dłoń o spodnie. Spojrzał w stronę baru, jakby chciał iść zamówić następne, coś czym mógłby popić nieprzyjemny smak, ale zmienił zdanie, ostatecznie nie chcąc chyba zostawić Hawkins z nieznajomym. Przyjrzał mu się podejrzliwie i odchrząknął, dając do zrozumienia, że nikt go do tego stolika nie zapraszał.
- Daniel Pond - przedstawił się i oparł się łokciami na blacie stołu. Miał włosy o bliżej nieokreślonym kolorze, niedbale związane z tyłu głowy. Jego uśmiech prawdopodobnie należał do tych zaraźliwych, ale dla ludzi, którzy go znali. - To tutejszy owoc. Ma dwie części, z liści robi się wywar, całą resztę się wywala. Co najwyżej można pociąć i używać dla ozdoby - wskazał dłonią nadgryziony przez Deuce'a plaster, wrzucony do szklanki. - Widzę, że nie jesteście stąd.
Utkwił wzrok w Hawk, teraz mając możliwość przyjrzenia się jej z bliska. Patrzył prawie tak samo intensywnie jak Rhama, choć spojrzenie tamtego było zupełnie inne. Daniel zresztą znacznie szybciej je odwrócił, unosząc w uśmiechu kąciki ust.
- O tamie rozmawiacie, słyszałem - odezwał się, wzruszając jednocześnie ramionami. - Przepraszam, podsłuchiwałem niechcący. Kto wam o niej mówił?
- Amsler - odparł John niechętnie.
- Jest spora nagroda dla tych, co odzyskają nad nią kontrolę, nie dajcie sobie wmówić że jakieś biedne wynagrodzenie od burmistrza wystarczy. Asa potrzebuje tej tamy, chociaż Amsler udaje, że nie. Tylko nikt tam nie chce pracować - zaśmiał się. - To skąd przylecieliście? I czemu akurat tu?

Wróć do „Galaktyka”