W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

4 mar 2020, o 15:58

Vex, refleks:
A<33<B<66<C
0

Maya, refleks:
A<33<B<66<C
1

Maya < 50 < Reed
2
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

4 mar 2020, o 17:28

Wyświetl wiadomość pozafabularną Turianin nie miał czasu na oglądanie pokazu fajerwerk, jaki unosił się ponad jego głową. W trzask biotyki mieszał się z wrzaskami ochroniarzy, zapach ozonu łączył się ze smrodem spalenizny. Zalany wrażeniami umysł nie był w stanie odróżnić jednego od drugiego, a gorzki smak krwi w ustach nadawał wszystkiemu większego sensu. Pobudzał do działania, zmuszał bolące nogi do wyprostowania się, do ruszenia naprzód.
Ochroniarz stojący obok niego złapał go za ramię i szarpnął do tyłu, próbując spowolnić, jednak zdeterminowanego Widma nie dało się tak łatwo zatrzymać. Zachwiał się przez sekundę, gdy jego mięśnie nabierały siły i wyrwał do przodu, spod uścisku opancerzonego mężczyzny. Ból, który pozostał mu po nagłym szarpnięciu barkiem był zaledwie kolejną przeszkodą, którą targane adrenaliną ciało było w stanie przeskoczyć.
Pozostali zareagowali od razu, ale choć dostrzegał pozycje większości kątem oka, mknąc do przodu nie był w stanie w pełni rozdzielić dwóch akcji od siebie. Walka Mayi z drugą Furią pochłonęła uwagę części, inni ruszyli do Steigera, inni za Viyo. Biurko stało się teraz światłem na końcu tunelu - jedynym ostrym, wyraźnym elementem pomieszczenia, którego nie spowijały błękitne, biotyczne płomienie.
Reed wyszedł mu na przeciw. Wciąż stał daleko, ale przesunął się przed biurko, wychodząc w środek miejsca, na którym turianin skupiał swój wzrok. Jego sylwetka i szary płaszcz zasłoniły stojącego z tyłu Steigera, przykrywając mieszankę emocji, z którą tamten oglądał rozgrywającą się akcję. Pomimo tego, jak dynamicznie wszystko się zmieniało, czas wydawał się upływać bardzo wolno.
Huk wystrzału wybił się z odgłosów głośnego tła, a wraz z nim, kolejną część turiańskiego ciała ogarnął ból. Wytrenowany, żołnierski umysł rozpoznał w nim, że kula nie przebiła się przez wzmacniany pancerz na jego plecach, ale uderzyła w bolący kręgosłup, pobudziła złamane żebra, wywołując kaskadę bólu.
W rękach Donovana znalazł się karabin szturmowy. Ten sam, z którego lufy wystrzelił w Szanghaju pocisk, który pogruchotał pancerz niebieskowłosej. Jego wzrok był nieodgadniony. Wszyscy w pomieszczeniu zadziałali na podstawie swoich odruchów, a wszyscy poza Steigerem mieli za sobą lata wojskowych szkoleń. Ich mięśnie wiedziały w jaki sposób włączyć się do walki, zatrzymywały czas, który normalnie gnał tak szybko, ale zamrożone kadry były niewyraźne. Przeciwnicy zmieniali się w sylwetki.
Wszystkie kamienne figury ożyły. Reed uniósł lufę swojej broni i skierował ją w stronę Widmo, decydując,  że jest w tej chwili większym zagrożeniem niż to, co działo się w górze. Nim Widmo zdążył uskoczyć, coś innego sprawiło, że jego ciało rzuciło się w bok, a nogi oderwały się od ziemi. Nagły błysk w powietrzu, nagła poświata w śród dymu.
Skrzący się, energetyczny bicz oplatał jego korpus, krępując ruchy przez chwilę na tyle krótką, by turianin mógł się z nich po chwili wyswobodzić, lecz na tyle długą, by zbić go z obranej przez niego trasy, zrzucić na ziemię i poniekąd zmusić do spojrzenia w górę.
Tańczące po suficie biotyczne pola przypominały błyskawice. W swym źródle oślepiały, lecz nim dotarły na ziemię, spalały się w popiół. Nim wzrok turianina dostosował się do panującego w górze chaosu, jego źródło uderzyło o ścianę, pod którą wylądował. Dostrzegł włosy Volyovej, jak tańczące na wietrze, unoszące się w stworzonym przez nią polu. Dostrzegł nogi, którymi odbiła się od ściany, z powrotem w kierunku środka pomieszczenia, a z sufitu z łoskotem spadła opancerzona postać. Druga Furia była martwa. Jej oczy były puste, twarz sina, a policzki zapadnięte w sobie. Ceramiczne, osmolone płyty wydawały się zwisać z pozbawionego życia manekina.
Drugi bicz energetyczny wystrzelił w ułamku sekundy w górę, w pogoni za Volyovą, która zgrabnie obróciła się w powietrzu, pozwalając, by ją wyminął, nie czyniąc jej żadnych szkód. W jej ruchach była pewna doza gracji, która w upiorny sposób kontrastowała z tym, jak wypełnioną wściekłością, morderczą siłą się stała, pozwalając, by jej ciałem zaczęły rządzić instynkty tak, jak jeszcze nigdy wcześniej.
Salwa z karabinu szturmowego zmusiła Widmo do oderwania wzroku od biotyczki, która teraz skupiła uwagę wszystkich pozostałych. Pocisk, który ostatnim razem bezlitośnie połamał jej żebra, przeszył powietrze gdy znajdowała się na metr od broni. Reed kalkulował. Czekał do ostatniej chwili, wiedząc, że jeśli będzie dalej, kobieta zmieni trajektorię.
Natrafiając na unoszące się wokół niej, iskrzące pole, pocisk odbił się od niewidzialnej przeszkody za sprawą ruchu jej dłoni. Świsnął nad uchem podnoszącego się turianina i uderzył w ścianę, jak piłeczka ping pongowa zbita paletką.
Volyova wylądowała na biurku z impetem, który sprawił, że kosztowne drewno pękło pod naporem jej siły. Steiger nie zdążył się cofnąć, a ochroniarze przy drzwiach nie zdążyli do niego doskoczyć.
Maya zdążyła.
Złapała jego ciało jak lalkę, jak marionetkę, która nic nie ważyła. Chwyciła go za kark i zamachnęła się, wpadając na półki z roślinnością. Głowa Steigera uderzyła o ceramiczne, ciężkie donice, strącając je z półek. Mężczyzna zwiotczał, lecz w tym chaosie, ciężko było określić, czy stracił przytomność, czy nie.
Obróciła się, na sekundę zastygając w miejscu. Reed znalazł się już z jednej strony wyjścia, a dwójka ochroniarzy z drugiej. Żadne z nich nie strzelało do Mayi, bojąc się, że trafią w nieodpowiednią osobę - a przynajmniej do czasu.
Donovan śmiało postąpił o krok naprzód. Viyo nie widział jego twarzy, nie z tej pozycji. Dostrzegł za to twarz niebieskowłosej. W jej oczach tkwiła bezdenna ciemność. Skórę pokryły drobne, ciemne naczynka, jak te, które wyżarły ceramikę z rękawicy turianina na AZ-102. Dyszała ciężko, trzymając za kark mężczyznę, jak zadowolona łowczyni, która nie zważała na swoją sytuację.
- Twojej SI zrobimy lobotomię! - wrzasnął Reed i choć nie odwracał wzroku od biotyczki, nie wydawał się mówić o niej. - Twoją rodzinę wpierdolimy do takiej samej piramidy, jak ta, którą zniszczyłeś. Ją rozetniemy jak szczura laboratoryjnego, a ty będziesz na to patrzeć.
Zawiesił głos, jakby miał dodać chyba, że.... Maya była na niego głucha. Obróciła się, patrząc na ochroniarzy, który celowali do niej z karabinów. Nie dostrzegała pomieszczenia metr dalej od siebie, a może nie dawała tego po sobie poznać. Pozostali też patrzyli na to, co zaraz zrobi. Na krótką chwilę, nikt nie szarpał Viyo, usiłując coś z nim zrobić.
Steiger podniósł głowę, gdy go to tego zmusiła. Ostre odłamki doniczek przebiły jego skórę w kilku miejscach, a tam, gdzie jego czaszka przyjęła największe uderzenie, jątrzyła się wielka, krwawa rana. Otworzył zalane krwią oczy i odkaszlnął, wypluwając krew i kilka wybitych zębów na ziemię.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

11 mar 2020, o 16:57

Wyświetl wiadomość pozafabularną Uchwyt opancerzonej rękawicy na ramieniu był tylko chwilową przeszkodą, z której wyzwolił się mocnym szarpnięciem. Mógł mieć skute ręce, być pozbawionym broni i pobitym, ale prawa fizyki wciąż pozostawały na swoim miejscu - przynajmniej tam gdzie nie sięgały błyskawice biotyki, smagające podłogę i sufit dookoła Mayi. Adrenalina pulsowała w jego ciele, pompowana przez żyły i łapczywie pożerająca wszelkie zasoby energetyczne, które tylko udało jej się jeszcze znaleźć w jego organizmie. Jego cały świat skupił się na kilkumetrowej przestrzeni oddalonej o odległość połowy pokoju - na eleganckim biurku i mężczyźnie skrytym kawałek za nim. Tylko to się liczyło.
Huk eksplozji, krzyki ochroniarzy i biotycznych trzasków brzmiały jak jednostajny szum w jego uszach, jak wibrujące staccato towarzyszące efektom po zbyt bliskim wybuchu. Steiger otoczony był swoimi najlepszymi ludźmi, ale każdy kto kiedykolwiek próbował kogoś ochraniać, wiedział że nie ma nic gorszego niż zamachowiec, który nie dba o swoje życie, który nie ma planu ucieczki, który nie musi bać się o swoje zdrowie lub o to co będzie później. Potrzebowali tylko kilku sekund. Nie więcej, nie mniej.
Świat zwolnił do nienaturalnego tempa, rozświetlanego przez błękitne języki ognia, jasne iskry i czarne zawirowania. Pocisk, który trafił go w plecy, pchnął go do przodu, wyrywając z jego gardła warknięcie bólu, którego większość była przesłoniona przez determinację; dopiero w następnym ułamku sekundy usłyszał wystrzał zza swoich pleców, tonący gdzieś w kakofonii innych dźwięków. Świadomość tego, że każdy kolejny pocisk może rozerwać jego pancerz, ciało i kości, tliła się gdzieś w jego podświadomości, ale nie towarzyszyła jej obawa, a jedynie chłodna kalkulacja chcąca upewnić się, że stanie się to dopiero po tym jak któreś z nich dostanie się do Steigera.
Reed pojawił się w jego polu widzenia, wychodząc mu naprzeciw. Spokój i skupienie na twarzy człowieka odcinało się wyraźnie na tle szarego płaszcza i unoszonego karabinu, ale Vex nie zwolnił. Determinacja pchała go do przodu, nie zważając na lufę zwróconą w jego stronę i śmiało wytrzymując spojrzenie dwóch tęczówek nad celownikiem, wręcz rzucając wyzwanie pociskowi zbierającemu się do wystrzału, nawet jeżeli oznaczałoby go osłonięcie się przed nim ramieniem i przyjęcie siły uderzenia w pełni, byleby tylko nie zboczyć z objętego toru.
Coś innego pozbawiło go jednak tego wyboru, oplatając w klatce piersiowej. Szarpnięcie energetycznego bicza rzuciło go na podłogę, pozbawiając tchu i wywołując eksplozję bólu w poobijanym ciele. Jego umysł mimochodem przywołał przed oczy obraz Cleroya i jego własną broń - widmo przeszłości tak odległej, że niemal o niej zapomniał. Ochrona naukowca była czymś więcej niż zwykłymi żołnierzami.
Ale musiała dzielić swoje zasoby na dwóch przeciwników.
Bicz spowolnił turiniana, skupiając się na jego ataku, ale dał dodatkową sekundę biotyczce. Druga Furia uderzyła o ziemię martwa, pokazując że Maya nie potrzebuje ani broni, ani nawet pancerza, żeby czystą wściekłością i determinacją wygrywać nawet z sobie podobnymi jednostkami. A gdy nie było już nikogo, kto mógłby dalej ją powstrzymywać...
Vex podniósł się z ziemi na kolana, ale nie zdążył wznowić ataku. Czarno-błękitna błyskawica przemknęła przez pomieszczenie, rozbijając drogie biurko w drzazgi, posyłając eksplozję drewna i odłamków dookoła. Nawet wystrzał Donovana jej nie zatrzymał, będąc zaledwie natrętnym owadem, którego odtrąciła krótkim gestem, posyłając w ścianę kawałek dalej. W czasie nie dłuższym niż pojedyncze mrugnięcie dopadła do Steigera i polowanie dobiegło końca.
Przynajmniej chwilowo.
Jeżeli wcześniej czas zwolnił, to teraz zatrzymał się zupełnie.
Widmo podniósł się z ziemi, również nie odrywając wzroku od Mayi. Człowiek w jej rękach zwiotczał, martwy lub nieprzytomny, z krwią przesłaniającą jego twarz. Bezdenne oczy kobiety przypominały dwie studnie pożerające światło - efekt wypuszczenia na zewnątrz bestii trzymanej w jej wnętrzu na krótkim łańcuchu - ale ona sama stała w bezruchu. Być może jej furia dobiegła do końca, bo osiągnęła częściowo swój cel, chwytając Steigera w swoje szpony; a być może to jej druga część walczyła o kontrolę, podświadomie wiedząc, że już wyłącznie od niej zależy to co się wydarzy w przeciągu następnych kilku minut.
Okrzyk Reeda niczego nie zmieniał. Vex mógł mu odpowiedzieć, że już za późno na groźby, gdy wyraźnie pokazali, że są gotowi je zignorować. Mógł powiedzieć, że słabość, którą łowca mu wytknął, straciła na znaczeniu, gdy wypchnęli go poza granicę do której nadal dbał o to co się wydarzy w przyszłości z kimkolwiek z jego bliskich czy jego samego. Mógł powiedzieć, że tym razem to oni trzymają w garści jedyną rzecz, na której Reedowi zależy i lepiej żeby złożyli broń. Mógł też powiedzieć, że Steiger jest sercem Castora i być może gdy nagle go zabraknie, okaże się że żołnierze Donovana stracili wspólny, większy cel, któremu byli lojalni i wszystko posypie się jak domek z kart.
Mógł powiedzieć dziesiątki różnych rzeczy. Ale każde słowa brzmiałyby pusto, każdy fortel który próbowaliby zastosować miał szansę powodzenia nie większą niż rzut monetą, każda decyzja o wykorzystaniu naukowca jako zakładnika skończyłaby się porażką i te kilka sekund, które udało im się wytargować od Losu, żeby złapać Steigera - stracone. Nie byłby to pierwszy raz.
- Może. Wierzysz w przeznaczenie, Reed? - odezwał się ochryple. Nie dał jednak człowiekowi czasu na odpowiedź. - Złóżcie broń, albo Maya urwie skurwysynowi głowę.
Sam stał w napięciu, gotowy do ponownego zerwania się do biegu, tym razem jednak celując nie w Steigera, a w samego, odwróconego plecami łowcę, samą swoją masą zamierzając go odrzucić poza półki, zanim ponownie zostanie zatrzymany przez energetyczny bicz lub cokolwiek innego, co trzymali w zanadrzu pozostali ochroniarze naukowca.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

15 mar 2020, o 03:47

Refleks:
Steiger <30 < Reed <60 < Maya
0

Reed < 50 < Maya
1

Refleks:
Vex < 70 < Reed
2
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

17 mar 2020, o 23:04

Wyświetl wiadomość pozafabularną W tej chwili, to nie zadaniem Steigera było wyprowadzić ich z tej sytuacji. Władza leżała w rękach jego podwładnych, a jej wykorzystanie okupione było hukiem wystrzału. Świat zamarł, spoglądając w ciemne oczy biotyczki, w niebieskie płomienie otaczające jej ciało, w wędrujące po brązowym swetrze mężczyzny, czarne iskierki pustki, która wyjrzała zza kurtyny z innego wymiaru, leżącego głęboko poza granicą pojmowania przeciętnych żołnierzy. Trzask energetycznego bicza umilkł, gdy dzierżący go wojownik obierał swój następny cel, zastanawiając się, jak wielkim kosztem okupi swój następny ruch. Volyova była nieprzewidywalna, a jej pragnienie zemsty większe niż cokolwiek innego. Gnało ją naprzód, z furią odpowiednią dla nadanego jej przydomka. Miażdżyło kości jej przeciwników, nadając jej prędkości, przy której ludzkie ciało nie powinno móc funkcjonować.
Nikt nie zareagował na słowa turianina. Choć w tej chwili wydawało się, że czasu mają nieskończenie wiele, jednocześnie żadne z nich nie chciało poświęcać ani sekundy na zbędne konwersacje. Nastał koniec pertraktacji, koniec umysłowych gierek, koniec szantaży, wymuszeń i czysto biznesowych propozycji.
Koniec końców, wszystko sprowadzało się do zwierzęcych instynktów, a przetrwać miał najsilniejszy.
Mathias wyprostował się, a jego wzrok nabrał klarowności. Grymas, który wyginał mu mięśnie twarzy przypominał mieszankę złości i bólu. Taką, jaką turiańskie Widmo wielokrotnie napotykało na swojej drodze. W tej chwili, w uścisku biotyczki, nie był potężnym władcą swojego małego królestwa, ani nie był spokojnym ogrodnikiem marzącym o lepszej przyszłości dla przyszłych pokoleń. Był rozwścieczonym przeciwnikiem, który pojął, że sytuacja umknęła mu spod kontroli. I tak jak każdy przeciwnik, który przypominał sobie o starym asie w rękawie zachowanym na czarną godzinę, tak i on dał po sobie poznać zmianę. Turianin dostrzegł błysk. Błysk determinacji i gniewu, odbijający się w jego oczach. Błysk sztucznego, dziennego światła odbijający się od metalowego przedmiotu w jego dłoni. Błysk spalającej się, błękitnej iskry na jego rękawie gdy podniósł rękę, unosząc coś, co umysł Widma zarejestrował jako broń podświadomie, lecz czego pochodzenie i zastosowanie dotarło do niego w opóźnionym tempie.
Volyova mogła być napędzana furią, ale nie była nią zaślepiona. Błysk dotarł też do niej, wpadając jej w oko tuż na granicy widzenia peryferyjnego, lub przejawiając się zwykłym przeczuciem, instynktem podpowiadającym jej, że każdy ruch ze strony Steigera jest niepożądany. Gwałtownie podbiła dłonią jego ramię, drugą ręką, oplecioną wokół jego szyi, szarpiąc w drugą stronę, odciągając go od przedmiotu, który wypuścił z ręki.
Reed wypruł do przodu, wpadając w środek akcji, która skupiała na sobie uwagę pozostałych. Mała strzykawka, metalowy dozownik, pomknął w jego kierunku wybity instynktowym parowaniem biotyczki. Biegnąc w kierunku trójki, turianin nie był w stanie stwierdzić, czy Donovan doskoczy i złapie przedmiot nim ten upadnie na Ziemię. Dopiero w zmieniającym się spojrzeniu Volyovej, której twarz wid ział teraz tak dobrze, dostrzegł prawdę.
Nieopancerzona dłoń pomknęła z powrotem, a wraz z nią języki niebieskiego ognia sięgnęły do nadciągającego mężczyzny. Ciało broniło się, nie zdając sobie sprawy z tego, że tej walki o czas nie było w stanie wygrać. Że były granice, prędkości, które rozerwałyby jej tkanki w łączeniach nawet gdyby była w stanie tak szybko zareagować.
Reed staranował kobietę, wbijając się barkiem w jej ramię, którym przytrzymywała Steigera. Umiejętnie złapaną strzykawką zamachnął się w jej kierunku, choć jego prędkość umysł Widma odbierał ja spowolnione tempo. Kobieta potrzebowała sekundy by zdecydować o tym, co powinna zrobić dalej. Czy trzymać się kurczowo Mathiasa, ostatnim tchnieniem skręcając mu kark, czy uchylić się przed uderzeniem nieznanego przedmiotu.
Gdy ciemność zniknęła z jej tęczówek, turianin był tuż za Donovanem, obojętny na świat dookoła niego, wypełniony pozostałymi przeciwnikami. Gdy uskoczyła w bok, wypuszczając Steigera z uścisku, Widmo z impetem rzucił się na odwróconego tyłem Reeda, sprawiając, że jego ciało wpadło regał kwiatów, zrzucając już zniszczone doniczki na ziemię.
Volyova podjęła decyzję, ale podjęła ją zbyt późno. Uderzyła plecami o ten sam regał zaledwie metr dalej, wyrywając strzykawkę ze swojej szyi. Jej ciałem zatrzęsły konwulsje. Błękitne, otaczające ją pole poczerniało, spalając się z trzaskiem iskier i zapachem ozonu zmieszanym z wonią leżącej dookoła ziemi. Kobieta zgięła się z bólem, obejmując się ramionami, jak gdyby każdy język biotycznego ognia niknąc, zadawał jej cios w brzuch.
Po drugiej stronie, Steiger podnosił się, wspinając po przeciwległym regale i zostawiając po sobie krwiste ślady. Dyszał ciężko, stojąc tyłem do turianina, zmuszając swoje ciało do poruszania się na wprost, w stronę dwójki, stojących w przejściu ochroniarzy.
Przez krótką chwilę, to ta dwójka była jedynym, co nie uczestniczyło w akcji na środku wąskiego korytarza między kwiatami. Teraz jako jedyni stali naprzeciw Widma, obserwując trójkę uczestników zdarzenia. Dwójkę, która powoli wracała na swoje nogi i jedną kobietę, która słaniała się na własnych.
Bez chwili zawahania, mając cel przed sobą, oboje skierowali lufy karabinów szturmowych na zgiętą w pół Volyovą.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

18 mar 2020, o 20:10

Wyświetl wiadomość pozafabularną Słowa poleciały w przestrzeń, nie natrafiając na nikogo kto mógłby ich wysłuchać. Te kilka uderzeń serca, które trwała przerwa zawieszona w czasie gdy wszyscy obserwowali Mayę i pochwyconego Steigera, zniknęła w mgnieniu oka. Decyzja została podjęta nieodwracalnie, a ostatnia próba nadania sensu tej chaotycznej szarpaninie przez rzeczywistość, rozpadła się bezpowrotnie. Reed nie był kimś kto chodziłby na kompromisy, pieczętując swoją decyzją los każdego w tym pomieszczeniu - włączając w to naukowca. A może zrobił to sam Steiger, wybudzając się z oszołomienia i sięgając po ostatnią ukrytą broń? A może wreszcie i Viyo, dolewając swoimi słowami oliwy do ognia, zamiast zamierzonego wahania wzbudzając złość?
Czas ponownie zerwał się do przodu, a wraz z nim wszyscy uczestnicy upiornego tańca. Coś błysnęło w dłoni zakrwawionego człowieka - nóż, skalpel, jakakolwiek inna broń? - a za nią wszystko potoczyło się lawinowo. Vex, podobnie jak Reed, rzucił się do biegu jeszcze zanim jego świadoma część umysłu zarejestrowała w ogóle co się dzieje. Jednak to co odbiło się w tęczówkach Volyovey, gdy wyciągnęła rękę w stronę szarżującego żołnierza, tkwiło również i przed oczami turianina - oboje wiedzieli, że było zbyt późno.
Cztery ciała zderzyły się ze sobą, wpadając na szafki i cofając wgłąb wąskiego korytarza. Uderzenie łowcy i Widma o półki zniszczyło kolejne kwiaty, rozbijając grządki i syntetyczne doniczki. Egzotyczna roślinność, prawdopodobnie będąc szczytem kunsztu biogenetyki oraz stanowiąc zbiór fascynujących mieszanek gatunkowych, została zniszczona przez pęd dwóch opancerzonych jednostek, ginąc, łamiąc się i zrywając pod naporem kompozytu i stopów stali.
Umysł Vexa skupiał się na czterech punktach w tym pomieszczeniu, zupełnie ignorując ból mięśni, chitynowych płyt i kości, woń ziemi mieszającą się charakterystycznym, nieuchwytnym zapachem rozgrzanych pochłaniaczy ciepła, odgłosy metalu trącego o metal oraz wystrzałów. Tam gdzie tęczówki Mayi zasłaniała bezdenna ciemność, tam u niego stała ściana lodu i beznamiętnego skupienia, gdy poddał się w zupełności swojej własnej, chłodnej części własnego ja.
Podrywając się na nogi pośród rozsypanej ziemi i podeptanych kwiatów, niemal bezosobowo zarejestrował, że Maya zatacza się na nogach, wyrywając sobie z szyi wbitą strzykawkę. W jej środku mogło być wszystko i nic - w żyłach kobiety mogła krążyć śmiertelna trucizna, kolejny narkotyk podobny temu, którym potraktowali go wcześniej albo nawet specjalny specyfik przygotowany przez Steigera na taką okazję. Biorąc pod uwagę obecną sytuację, Maya prawdopodobnie była już martwa lub będzie w przeciągu najbliższych kilkunastu sekund.
Turiański umysł zauważył ten fakt i pieczołowicie odsunął go na bok, uznając za nieistotny w obliczu tego, że oboje i tak byli już martwi od ostatniej godziny.
To Steiger stanowił problem. Bo nadal żył.
Viyo ponownie zerwał się na nogi, odpychając się ziemi i ponownie rzucając się w stronę przejścia. Inny fragment umysłu ocenił szansę zostania powstrzymanym przez kolejny energetyczny bicz, ale również ją zignorował, kalkulując że taka broń będzie bezużyteczna w wąskim korytarzu i trzech innych celach stojących na drodze, pozostając wyłącznie w trybie czuwania na dźwięk świszczącego w powietrzu pola plazmy. Widząc za to lufy karabinów unoszące się do wystrzału, bez namysłu odepchnął Mayę barkiem na bok, ustawiając się między wystrzałami, a chwiejącą się kobietą i nadal kierując się ku Steigerowi. W tym jednym rzeczywistość okazała się być sprzyjająca - przynajmniej obydwa cele były po drodze, nakładając się na siebie.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

19 mar 2020, o 19:43

Wyświetl wiadomość pozafabularną Był limit, które ciało było w stanie na siebie przyjąć. Limit, który turiańskie Widmo przekraczało wielokrotnie podczas swojej służby i za każdym razem ta granica wydawała się przesuwać nieco dalej. To, co nie powinno być możliwe stawało się codziennością, z którą nadwyrężone mięśnie musiały sobie poradzić. W pewnym momencie ból stawał się nieodłącznym doznaniem, a jego nowe ogniska znikały w płomieniach niezauważone w trakcie walki, przypominając o sobie dopiero gdy emocje opadną. Wystrzeliwując do przodu, w stronę podnoszącego się Steigera, resztkami trzeźwości umysłu pchnął Volyovą na bok, z dala od linii strzału, w małym akcie rebelii wobec morderczego instynktu, który kazał mu biec dalej. Do centrum tego wszystkiego, środka całego zamieszania, powodu, przez który życie wielu osób już nigdy nie było takie samo, a innych skończyło się przedwcześnie.
Pociski karabinu przeszyły powietrze, wpadając w środek zamieszania i rozgrywanej walki. Część z nich odbiła się rykoszetem od metalowych półek, część uderzyła w już połowicznie zniszczone donice, rozpryskując dookoła ziemię. Kilka zapłonęło, kolejne, niezauważone ogniska bólu, którego Widmo w biegu nie był w stanie sprecyzować. Czy zdejmując z siebie pancerz, dostrzeże kilka siniaków, czy kilka zakrwawionych dziur?
Czy będzie miał w ogóle okazję go zdejmować?
Staranował mężczyznę, który w ostatniej chwili odwrócił ku niemu głowę. Może kierowała nim śmiałość, a może naukowa ciekawość dostrzeżenia tego, jaki chaos dział się za jego plecami. Jego ciało okazało się wątłe. Słabe. Ugięło się, zderzone z opancerzonym, dwumetrowym przeciwnikiem, zataczając do tyłu. Wypięta dumnie klatka piersiowa była tylko nadmuchanym balonem, z którego czysta, niepohamowana agresja wypompowała całe powietrze. Przykryta ciemną krwią twarz nie przypominała tej, którą poznał wcześniej, ale w jego oczach nie zawitał strach, ani nie zawitało odkupienie. Nadciągająca śmierć nie wzbudziła w nim pierwotnych lub głęboko zakorzenionych w nim uczuć. Nie złamała maski, którą wcześniej mógł mieć na twarzy. Pozbawiony asów i zagrań, które mogłyby odwrócić przebieg tej rozgrywki, w milczeniu spoglądał na samobójczą szarżę Widma jak niezależny obserwator oglądający rozgrywającą się przy nim walkę. Być może sekunda, którą miał po tym gdy zorientował się w tym, co się dzieje, była niewystarczająca by wzbudzić w nim reakcję, być może gdyby dostrzegł Viyo z daleka, zrobiłby coś, co choć odrobinę zwiększyłoby jego szansę, lub chociaż wydał rozkaz na swoim omni-kluczu by pogrzebać turianina i wszystko to, na czym mu zależało, tak jak obiecywał. Ale poza sekundą, nie otrzymał niczego więcej.
Mathias Steiger umarł tak, jak żył - patrząc przeciwnikowi w oczy. A tak jak jego, wkrótce i świat pochłonęła ciemność.
*** Jako pierwsze, wróciło do niego to samo uczucie, którego doświadczył po wybudzeniu się z narkotycznego snu wywołanego przez Łzy Chikory. Powoli napływające do niego wrażenia sensoryczne wydawały się pochodzić nie z tego świata, a z tego, który zostawił za sobą, rzucając się na swojego przeciwnika. Receptory ostrożnie wysuwały swoje macki, badając stan i poziom uszkodzeń ciała, którego były częścią, wybudzając go ze snu.
Tak jak zwykle, pierwszym, co przywitało Vexariusa z powrotem na Chasce, był ból.
Nie miał pojęcia jak długo był nieprzytomny i jak bliski był śmierci. Początkowo, zmęczenie, które odczuwał, sugerowało, że nie otwierał oczu od wielu godzin. Mógł obudzić się w zupełnie innym miejscu, może w więzieniu, do którego prędzej czy później zapędziliby go pozostali ochroniarze Steigera, a może w drodze na szafot. Na jego klatce piersiowej spoczywał ciężar dziesięciu słoni, a ręce były zdrętwiałe, nie chcąc się poruszyć. Twarz umorusaną miał w świeżej, pachnącej ziemi. Pod pewnym względem, w jego pozycji blisko było do trumny.
Powrót do rzeczywistości był krótki, ale gwałtowny. Jego lewe ucho wydawało się znajdować pod wodą, ale drugie wychwyciło odgłosy szamotaniny, przezierającej przez nieustanny, słyszany przez niego pisk. Gdy otworzył oczy, dostrzegł pęknięty, szklany sufit, a n ad nimi faerię barw odbitej od pięknej, obcej struktury.
W pewnej chwili, ten widok przysłoniły mu splątane, niebieskie kosmyki.
Maya wyglądała na osłabioną. Część jej włosów sklejała krew wydobywająca się z rany na głowie, a jej twarz, podobnie jak jego, pokrywała warstwa rozmazanej ziemi. Klęczała obok niego, nie zdając sobie sprawy z tego, że odzyskał świadomość. Złapała za metalową ramę, którą miał w polu widzenia i skrzywiła się, unosząc ją odrobinę do góry. Gdy to zrobiła, uścisk na jego klatce piersiowej zwolnił.
Huk wystrzału, błysk ognia odbity od metalowych ścian, był sygnałem, który zatrzymał wszystkie inne. Cisza, która nastała po nim, była nienaturalna. Umysł Viyo dostroił się do wrzawy rozpętanej przez nich walki do tego stopnia, że gdy go zabrakło, przez myśl przeszło mu, że ponownie ogłuchł. Że zdarzyło się coś jeszcze gorszego, co całkiem pozbawiło go słuchu, przekraczając granicę tolerancji.
- Wiecie, czego nie uwzględniła wasza cholerna Etsy?
Gdyby był głuchy, znajomy głos mężczyzny nie dotarłby do jego jednego, zdrowego w tej chwili ucha. Cisza nie oznaczała czegoś gorszego, co nastąpiło po jego samobójczym ataku na Steigera. Tym razem, oznaczała chwilę oddechu.
Leżąc na ziemi, słyszał ciężkie buty obijające się o metalową podłogę, gdy mężczyzna ruszył w ich kierunku. Gdy turianin obrócił głowę w jego stronę, jego policzek trafił na coś mokrego. Leżał w kałuży krwi. Po kolorze rozpoznał, że nie własnej.
- Miażdżypaszcz. Jebanych miażdżypaszcz. Mogłem już jechać tą doliną, ale nie. Musiałem wybrać jezioro. - warknął Khouri, wchodząc w lekko zamglony obszar widzenia Widma. Górował nad nim, tak jak górował nad drobną, pozbawioną pancerza Volyovą. Jego pancerz nie przypominał już tego, w którym opuszczał pokład fregaty. Przez jego napierśnik leciała długa, głęboka bruzda pozostawiona po sobie przez bicz energetyczny - tak wielka, że z pewnością naruszyłaby jego ciało gdyby nosił taką wersję pancerza, jaką miał na sobie Viyo.
Pochylił się, łapiąc za metalową ramę ciężkiej, wzmacnianej półki na kwiaty, która w pewnym momencie walki spadła na ziemię, przygniatając do niej turianina. Wspólnie z wątłą pomocą Volovej, wyprostował się, z trudem podnosząc mebel do pozycji pionowej i popychając do przodu. Tym samym, sto słoni zeszło z klatki piersiowej i rąk Widma, pozwalając mu się podnieść, przynajmniej do pozycji siedzącej na razie.
Żołnierz nie zwlekał. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Podłoga usłana była efektami masakry, która nastąpiła w środku. Ciała ochroniarzy leżały w kałużach krwi i flaków, zmieszanych z pochłaniaczami ciepła, ziemią i odłamkami szkła. Wokół nich leżał ich rozrzucony sprzęt, ku któremu skierował się Khouri bez chwili namysłu, zostawiając siedzącą na ziemi dwójkę.
Maya była roztrzęsiona. Klęczała obok, wpatrując się przed siebie, starając się opanować towarzyszące jej emocje lub odczucia. Jej kombinezon był brudny, ale jednocześnie zbyt ciemny by dostrzec na nim plamy krwi lub ziemię. Obok niej leżało ciało Steigera, którego klatka piersiowa była zdeformowana. Nie posiadał pancerza i turiańskiego korpusu, który uratowałby go przez wagą spadającej na nich, metalowej konstrukcji.
Ciała Reeda nie było.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

20 mar 2020, o 15:10

Wyświetl wiadomość pozafabularną Mathias Steiger był czymś więcej niż kolejnym przeciwnikiem. Był czymś więcej niż zwykłym oprawcą, którego śmierć miała poprawić świat, czymś więcej od zwykłego przestępcy lub terrorysty, który był po prostu celem ich misji. Był nawet czymś więcej od bycia obiektem ich zemsty za wszystko czego dokonał - za ludobójstwo turian w Lyesii, za znęcanie się i eksperymenty na AZ-99, za zniszczenie życia i morderstwo oddziału Mayi na AZ-102, za grożenie jego rodzinie, za zniszczenie jego kariery, za noce pełne koszmarów. Był każdą z tych rzeczy, ale to nadal było za mało.
Spokojna, zakrwawiona twarz, która odwróciła się ku niemu na mgnienie oka nim dwa ciała zderzyły się ze sobą i wpadły na stojące półki, była symbolem. Była zwieńczeniem miesięcy wyrzeczeń i bólu, była źródłem blizn i siniaków, powodem zatracenia się na tyle, by bezpowrotnie zniszczyć to kim był i to do czego aspirował by się stać. Była uosobieniem straconego czasu i koszmaru w którym oboje żyli z biotyczką, była sercem makabrycznego snu z którego nie mogli się obudzić, była każdym spojrzeniem dezaprobaty i zawodu, każdym złamanym słowem i zaufaniem, każdym skrawkiem rozszarpanych i porzuconych ideałów, każdą ścieżką z której zrezygnowali, żeby zamiast tego podążyć w dół urwiska. Była odbiciem jego samego, powodem każdej decyzji. Była źródłem agresji, goryczy, rozpaczy, desperacji, furii, żalu i poczucia winy. Twarz, która odwróciła się do niego w momencie zderzenia, równie dobrze mogła należeć do niego samego.
Czysta, zimna nienawiść i śmierć która zderzyła się z człowiekiem, nie zważała na pociski uderzające w ciało, na rwące mięśnie i połamane kości. Nie zważała na ręce skute za plecami, na brak broni, na brak mobilności, ustępując miejsca zwierzęcym instynktom. Steiger musiał zginąć nawet jeżeli oznaczało to zaciśnięcie szczęk na jego szyi.
Ostatni zryw był zrywem w stronę urwiska. I teraz spadali razem.
Być może w chwili zderzenia oboje zdawali sobie z tego sprawę. Być może ta jedna sekunda wystarczyła, by Steiger zrozumiał, że przekalkulował swoje szanse, że nigdy nie powinien zapraszać Vexa i Mayi na Chascę, że nigdy nie powinien dawać im szansy i próbować ich przeciągnąć na swoją stronę. Być może jego spokoj wynikał z faktu, że nawet teraz widział to jako kolejną rozgrywkę i po prostu zaakceptował fakt, że jego król został zdjęty z szachownicy. Być może przyjął nadchodzącą śmierć jako coś co było nieuniknione i na co był przygotowany, coś co stanowiło po prostu kolejny element, który wziął pod uwagę. A być może po prostu był gotowy stawić czoło śmierci tak samo jako stawiał czoło całemu światu prowadząc w ciemnościach Castora.
Tajemnica stojąca za spokojnym spojrzeniem pozostała jednak tajemnicą na wieki. Każda przepaść miała swoje dno. Każdy upadek miał swój koniec.
Rzeczywistość urwała się gwałtownie i brutalnie, gdy w końcu do niego dotarli. Niekończący koszmar skończył się, a wraz z nim zapadła ciemność.
*** A przynajmniej tak mu się wydawało.
Światło wróciło wraz ze świszczącym oddechem, który ledwo wydobył się z jego klatki piersiowej przygniecionej przez duszący ciężar. Nieustający szum i nieregularne pulsowanie w głowie były pierwszymi doznaniami, które zakradły się z powrotem do przebudzonego organizmu, otaczając jego świat niczym bańka wody. Chwilę później nadszedł ból, gdy reszta ciała powoli odzyskiwała świadomość; krzyk wyczerpanych i wypalonych adrenaliną komórek, języki ognia ślizgające się po włóknach mięśni, ogniska gorąca w miejscach gdzie pociski uderzyły pancerz lub ciało, dławiący ciężar wbijający go w posadzkę i nie pozwalający unieść klatki piersiowej.
I wbrew temu wszystkiemu, widok gwiazd i konstelacji rozbitego lustra, przesłaniający niemal całe pole widzenia. Abstrakcyjnie piękny w stosunku do sytuacji, surrealistycznie nieprawdziwy i zamglony na brzegach, tam gdzie umysł nie miał siły już wyostrzać wzroku. Przez kilka uderzeń zmęczonego serca, turianin nawet nie próbował się poruszać, po prostu wpatrując się przed siebie, w obcy, senny krajobraz.
Dopiero po chwili w polu widzenia pojawiła się twarz Mayi. Żywej, rannej, całej we krwi. Niczym zjawa z innego świata, zmuszająca go do powrotu do świata bólu i logiki. Umysł, rozproszony przez feerię kolorów, stracił okazję do łatwej ucieczki z powrotem w ciemność i dał się pochwycić przez rzeczywistość, wciągającą go z powrotem w swoje objęcia. Głos Khouriego był kolejnym bodźcem, kolejnym wspomnieniem wyrwanym na powierzchnię z budzących się myśli.
Gdy stalowa konstrukcja drgnęła, pochwycona przez żołnierza i biotyczkę, ciężar zniknął z jego klatki piersiowej. Wgnieciony pancerz nadal utrudniał oddychanie, naciskając na prawdopodobnie połamane kości, ale przynajmniej nie tak jak wcześniej. Turianin zaczerpnął rzężący oddech i zmusił ciało do odwrócenia się na bok, wywołując tym samym całą pożogę nowego bólu i innych bodźców.
- Jak... Ile... - Ochrypłe pytanie nie chciało opuścić jego gardła, odpuszczając sobie podróż przez połamane szkło, zaschniętą krew i miedziany posmak w ustach. Czas nadal stanowił abstrakcyjny koncept, gdy z jednego koszmaru przenieśli się w drugi. Obydwa te światy były pełne zniszczeń, ale w tym znajdowało się zdecydowanie więcej ciał.
Jego wzrok zogniskował się na tym należącym do Steigera.
Wbrew wszystkiemu, ten widok nie wywołał w nim żadnych emocji. Nie było satysfakcji, nie było radości, nie było słodkiego smaku zwycięstwa. Nie było nawet cienia zadowolenia, że w końcu osiągnęli swój cel i dotarli do celu podróży, w którą wyruszyli kilka miesięcy temu. W swoim sercu nie znalazł nic poza pustką i przejmującym zimnem. Zdeformowane ciało naukowca było tylko pustą skorupą.
Wpatrywał się przez chwilę w zgniecioną klatkę piersiową, w twarz pokrytą błotem i krwią. W końcu jednak odwrócił wzrok, zmuszając ciało do kolejnego wysiłku, ignorując jego próby zorientowania się w obrażeniach oraz dalszej funkcjonalności. Pochylił się do przodu, niemal samą siłą woli zmuszając organizm do próby pokonania grawitacji i podniesienia się na nogi. Miał wrażenie jakby już tylko to trzymało go w jednym kawałku - jakby sam umysł rozpaczliwie obejmował rozpadające się na tysiące kawałków ciało, jakąś abstrakcyjną siłą utrzymując je w tej samej formie, w której do tej pory funkcjonował.
- Jeszcze... nie skończyliśmy. - Ochrypły głos w końcu przebił się przez zniszczone gardło.
Steiger nie był jedynym celem. Śmierć naukowca była tylko kolejnym krokiem, kolejnym odhaczonym punktem. Tajemnice w jego głowie zostały bezpowrotnie stracone, ale Widmo nie zaakceptował jego kłamstw i ostrzeżeń, że znajdowały się tylko i wyłącznie tam.
Przyszli tu po coś więcej niż śmierć. Przyszli po dane z serwerów. Po lekarstwa dla Mayi. Po spełnienie każdej z obietnic którą złożył.
Jeszcze. Nie. Skończyli.
Nawet jeżeli oznaczało to, że będzie musiał się czołgać do swojego celu albo dać się przy tym zabić.
- Któryś ze strażników ma kody do moich kajdanek - powiedział do Khouriego. Głos, gdy pogodził się już z faktem, że opuszczanie gardła Widma wiąże się z bólem, przychodził mu łatwiej z każdym kolejnym słowem.
Obrócił powoli twarz w stronę niebieskowłosej. Maska ziemi i krwi na jego twarzy usztywniała ją niemal jak i obrażenia skrywające się pod nią, ale kobieta ze swoimi obrażeniami nie była w lepszym stanie. Jego spojrzenie dostrzegło jej skołowany wzrok, a umysł mógł sobie tylko wyobrazić podobne emocje krążące pod błękitną czupryną.
Steiger był uosobieniem ostatnich miesięcy nie tylko dla niego. Dla niej oznaczał lata.
- Maya - odezwał się po chwili. Pomimo tego wszystkiego, pomimo obrażeń i zdecydowania by przeć dalej, jego głos złagodniał o ton. Nie mieli jednak czasu żeby rozmawiać o tym co to dla nich oznacza, ani nacieszyć się chwilą triumfu. Jeżeli w ogóle którekolwiek z nich mogło to tak nazwać.
Kontynuował dopiero, gdy obróciła w jego stronę głowę, dopiero gdy dostrzegł złote tęczówki.
- Trucizna...?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

20 mar 2020, o 16:24

Khouri w żaden sposób nie wydawał się przejęty sytuacją. Maya była całkowicie sparaliżowana, a Viyo dopiero dochodził do siebie, podczas gdy trzeci żołnierz kopniakiem sprawdził, czy jeden z leżących na ziemi ochroniarzy jest tak martwy, na jakiego wyglądał. Pochylił się nad nim i wyjął z z jego paska dwa granaty, które przypiął do własnego.
- Pewnie, że jeszcze nie skończyliśmy - odpowiedział lekko sarkastycznie. - Za kilka minut zwali się tu kolejny oddział, więc sugerowałbym się pośpieszyć.
Słysząc wspomnienie o kluczach do kajdanek, kiwnął głową i rozejrzał się dookoła, oceniając, które z ciał mogło być wcześniej człowiekiem odpowiedzialnym za więźnia. Nie mając dobrej na to odpowiedzi, pochylił się i zdjął omni-klucz z jednego, a później przeszedł dalej do następnych. Tak czy siak się przydadzą - mruknął pod nosem, ledwo słyszalnie dla siedzącego kilka metrów dalej turianina.
Kobieta zareagowała na swoje imię, przenosząc na niego swój wzrok. Mrugnęła kilka razy, przywracając się do rzeczywistości na tyle, na ile była w stanie. Opadły emocje, które utrzymywały ich na chodzie. O padła adrenalina, napięcie, napędzająca ich wściekłość i determinacja. Volyova przypominała skorupę, niegdyś wypełnioną wolą walki, karmioną czystą nienawiścią do leżącego obok nich człowieka. Wraz z jego śmiercią, wszystko uległo zmianie.
- N-nie... Nie mogę - wydukała z siebie, unosząc dłonie. Wbiła spojrzenie w ubrudzone od krwi i ziemi palce. Drżały, jakby samo podniesienie ich kosztowało ją wysiłek. - Nie potrafię nic. Mojej biotyki... nie ma.
- No to chujowo - odburknął żołnierz, wracając ze swoimi zdobyczami w ich kierunku. - Ale nie mamy na to czasu.
Na podłodze obok turianina wylądowały cztery opakowania medi-żelu i wszystkie omni-klucze, które zebrał z leżących na ziemi ciał.
- W Przymierzu każdy z nich miałby uprawnienia, żeby otworzyć mu kajdanki - powiedział nieco łagodniej, kucając przy klęczącej obok turianina Volyovej. Kobieta zacisnęła dłonie w pięści, zerkając na leżący na ziemi sprzęt. - Sprawdź, może zadziała.
Wyprostował się zgrzytem pancerza. Z bliska widać było, jak wiele otrzymał obrażeń. Twarz mężczyzny świeciła się od potu, a na jego skroni widoczne były drobne kropelki krwi, ale nie wyglądało na to, by krew była jego. Odwrócił się, wracając do przeszukiwania trupów.
Maya drżącymi dłońmi złapała za pierwszy omni-klucz i po chwili zawahania założyła go na siebie. Zmarszczyła brwi, napotykając na zabezpieczenie, które posiadał każdy sprzęt posiadany przez członków linii B.
- Nie odblokuję go - powiedziała cicho, gdy dotarło to do niej, że jej umiejętności na tym podłożu były niewystarczające.
- Ja pomogę.
Głos sztucznej inteligencji odbijał się echem od ścian pomieszczenia, wydobywając z kierunku, w którym poszedł Nazir. Jego urządzenie było włączone. Etsy nasłuchiwała za pomocą jego omni-klucza, nieśmiało wtrącając się do konwersacji. Sprawnie połączyła się z urządzeniem zabranym przez Mayę, w kilkanaście sekund uwalniając je od podstawowych zabezpieczeń. Znajomy głos dodatkowo otrzeźwił Volyovą, a zadanie, które dostała, pozwalało jej skupić na czymś dłonie. Sięgnęła do kajdanek Widma, delikatnie je zdejmując. Pancerz pod nimi był cały od nich porysowany.
- Nie mam połączenia z ich systemami, ani z zainfekowanym omni-kluczem. Nie wiemy, czy program zadziałał - SI odezwała się ponownie, podczas gdy noszący ją Khouri zdejmował z trupów generatory tarcz. - Byli na statku. Wycofali się do środka kiedy nastał alarm.
Maya podała jeden z omni-kluczy turianinowi, a potem sięgnęła po pierwszy medi-żel i rozdarła zębami jego zewnętrzne opakowanie. Przyjrzała się pancerzowi turianina, wypatrując miejsc otwartych, które nie broniła już ceramika, a z których sączyła się niebieska krew. Pomogła mu się opatrzyć.
- Systemy podtrzymywania życia w pancerzu padły - zauważyła cicho, gdy spróbowała rozdysponować medi-żel za ich pomocą. - Zdążymy to naprawić?
- Nie - burknął Nazir, stając nad nimi z kolejną porcją ekwipunku. Podał im zebrane generatory tarcz i kilka broni, które ochroniarze mieli przy sobie. - Nadajecie się do czegokolwiek?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

20 mar 2020, o 22:53

Było pewne lustrzane odbicie w ich sytuacji. Minęło zaledwie kilka tygodni od pobytu w Szanghaju, od fabryki piezo w której wspólnie walczyli. Tam to Khouri był przywiązany do krzesła, pobity i ledwo żywy, a to oni wdarli się do więzienia jego oprawców, urządzając masakrę i ratując go przed śmiercią. Teraz role się odwróciły.
Gdyby nie obecna sytuacja prawdopodobnie doceniłby ten moment, tę równowagę wszechświata i jego subtelne mrugnięcie okiem.
Przesunął spojrzenie na dłonie Mayi, potrzebując o sekundę dłużej żeby zrozumieć o czym mówi. Jego umysł pracował ociężale, ale przez nieustanną mgłę przebijały się fakty. Fiolka wbita w szyję nie zawierała trucizny, a przynajmniej nie taką jaką sądził. Genialny umysł naukowca musiał odkryć w trakcie badań jakieś serum, które wstrzymywało funkcje biotyków, swojego rodzaju bloker zawieszający te części mózgu, które kontrolowały cały proces. Biorąc pod uwagę ile Furii prawdopodobnie rozkroił, nie wydawało się już takie dziwne. Tak jak posiadanie przez niego strzykawki w kieszeni ubioru.
Steiger był zawsze dwa kroki do przodu. To był po prostu jeden z nich, nawet jeżeli zrobił go zbyt późno, żeby miał dla niego znaczenie.
Pytaniem było tylko jak długie i jak trwałe były efekty tego specyfiku. Pytanie, które jednak będą musieli zadać sobie później.
- Jesteś czymś więcej niż swoją biotyką - wychrypiał z trudem. Potrafił jednak zrozumieć chociaż odrobinę tego co kobieta pewnie czuła - czarna materia i zaginanie pola masy towarzyszyły jej tak długo, że stanowiły większą część jej życia. Nagła ich utrata... Równie dobrze mogła stracić rękę. Nawet jeżeli tylko na chwilę.
Znajomy głos Etsy rzucił promień światła na kurtynę cieni, która ich przykryła i która napierała na jego umysł. Vex drgnął nieznacznie, niemal jak na dźwięk wystrzału. Syntetyczny i nieludzki wywołał lekkie, nieśmiałe tchnienie ulgi w jego klatce piersiowej, stanowiąc łącznik ze światem poza Castorem - nawet jeżeli tylko metaforycznie. Cisza ze strony SI zaczęła się gdy tylko wylądowali na Chasce, należąc do wielu elementów, które rozpoczęły ten cały koszmar. Jej powrót był... Przypominał, że istniał jeszcze świat poza czterema ścianami gabinetu człowieka.
- Steiger wiedział o twojej obecności, Etsy - odezwał się po chwili. - Wiedział, że jesteś na pokładzie i że jesteś SI. Jego ludzie pewnie też to wiedzą.
Ich ukryta karta, ich element zaskoczenia, którego nigdy nie wykorzystali. Przynajmniej w tej jednej kwestii cieszył się, że profilaktycznie zaspawał wejście do serca okrętu.
Obserwował jak cyfry na wyświetlaczu omni-klucza na przedramieniu Mayi zmieniają się zbyt gwałtownie, by można to było uznać za działanie człowieka. Część z nich rozmazywała mu się przed oczami. Komunikat o dostępie pojawił się zaledwie chwilę przed tym jak kobieta zdjęła ostrożnie jego kajdany, uwalniając skute nadgarstki i odsłaniając obrażenia na pancerzu, które dawały pogląd na obciążenie pod jakimi były szarpiące się ręce turianina. Gdy poruszył nimi powoli i w końcu je wyprostował, w jego barkach odezwały się dwa nowe ogniska cierpienia, gdy wykręcone stawy wracały z powrotem na swoje miejsce. Jednak i te musiały po prostu dołączyć do pozostałych.
Odebrał podany przez Mayę omni-klucz, zakładając go zdrętwiałymi palcami na przedramię. Aplikacja medi-żelu nawet lokalnie wywołała falę zimna, które systematycznie zaczęło przeradzać się w odrętwienie, gdy przeciwbólowy środek zaczynał paraliżować płonące nerwy, ścigając się z opadającą adrenaliną. Nałożenie omni-żelu na dziury w pancerzu było natomiast jak pokrycie warstwą gipsu dziur w kadłubie tonącego statku, ale Khouri miał rację - prawdopodobnie nie mieli czasu na nic więcej.
Kiedy Maya pomagała mu się opatrzyć, on sam przyjrzał się jej bez słowa. Kiedy zajmowała się jedną z jego własnych ran, on niemal letargicznie uniósł dłoń do jej włosów, odsuwając ostrożnie błękitne kosmyki tam gdzie wcześniej dostrzegł ranę. Chwilę później sięgnął po jeden z pozostałych medi-żeli, z milczącym uporem również rozrywając jego krawędź, żeby dostać się do chłodnej zawartości i zając się ranami kobiety w lustrzanym odbiciu jej własnych zabiegów, zmuszając umysł do skupiania się na jednej czynności po drugiej dopóki zaczną działać medykamenty, tworząc sobie z tego swoją własną mentalną kotwicę do utrzymania świadomości.
Gdy obok nich ponownie pojawił się Nazir z nową dostawą ekwipunku, czas zabiegów dobiegł końca. Turianin odebrał generator tarcz i zmusił organizm znieczulony końską dawką medi-żelu do podniesienia się na nogi, ignorując pierwsze zawroty głowy, które temu towarzyszyły i rwącą sztywność ran zasklepionych medyczną plasteliną. Nie wyglądało jednak na to, żeby żadne z tych doznań zbyt prędko ustąpiły.
- Wystarczająco - powiedział, oddychając ciężko. Nowy karabin w jego rękach ciążył jak kowadło, pulsujące bzyczenie w uchu zmuszało go do mimowolnego obracania nieznacznie twarzy w stronę dźwięku, a każda komórka jego ciała błagała o odpoczynek. ale temu było jeszcze daleko. Poruszył się sztywno, robiąc chwiejny krok i drugi między szafki. Oparł się jedną ręką o ciężkie półki, po czym przy jej pomocy opuścił się niżej, do przyklęku. Przy ciele Steigera.
Zerwał jego omni-klucz, szukając przy nim jakichkolwiek innych datapadów.
- Jeżeli ktokolwiek ma tutaj pełne dostępy lub plany placówki, to Steiger - rzucił bezosobowo. Jego wzrok omiótł ponownie ciało mężczyzny, ale jego spojrzenie uparcie szukało czegoś innego na podłodze w najbliższej okolicy. Gdy tylko znalazł strzykawkę, którą Maya wyrwała ze swojej szyi, ją również podniósł i schował. Dopiero wtedy podniósł się z powrotem na nogi, z determinacją korzystając z ciężkich półek jako z oparcia.
- Musimy dostać się do laboratorium. Znaleźć doktor Zheng. I do serwerów.
Doktor, która odebrała Mayę w przejściu mogła coś wiedzieć. Może pomagała Steigerowi w badaniach, może miała coś co mogli wykorzystać.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

21 mar 2020, o 13:44

Rzut na to, którym wejściem wszedł Nazir
0
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

21 mar 2020, o 14:26

Maya nie odpowiedziała na jego pokrzepiające słowa, ale nie powstrzymała go, gdy zajął się raną na jej głowie. Biotyka towarzyszyła jej już od najmłodszych lat, a pierwiastek zero naznaczył jej rodzinę niosąc za sobą i szkody, i korzyści. W tej chwili korzyści zniknęły, a wraz z nimi, pewna doza pewności siebie kobiety. Im bardziej zakotwiczała się w nowej sytuacji, tym coraz bardziej świadomie zwracała uwagę na swoje trzęsące się dłonie, starając się uspokoić i je, i siebie. Później będą musieli dociec do tego, co tak naprawdę się stało. Także do niej powoli docierało to, że ich zadanie wciąż nie było wykonane, nawet jeśli Steiger leżał martwy na ziemi, a wraz z nim jego myśli, uczucia i idee. Nie mieli pojęcia jak wielki wpływ na pracę Castora miał sam mężczyzna, ile z działań organizacji zależało od jego postanowień i jak wiele utrzyma się po jego śmierci, mając dostęp do zatrważającej ilości danych zgromadzonych na powierzchni Chasci.
- To dobrze - skwitował cierpko Khouri, ale najwyraźniej odpowiedź turianina mu odpowiadała, bo nie skomentował jej poza tym. Stanął obok, patrząc, jak Volyova podnosi się za Widmem i przypina sobie generator tarcz do paska, z cichym kliknięciem go włączając. Po tym rozejrzała się po stosiku broni, który przyniósł im żołnierz i wybrała dla siebie pistolet maszynowy. Przypominał nieco ten, który wcześniej czyścił jej Viyo na pokładzie Elpis, ale ten nie miał żadnych oznaczeń na sobie. Do kieszeni kombinezonu wcisnęła trzy pochłaniacze ciepła, bo tylko tyle zdołała.
Karabin, który podniósł Vexarius, wy glądał dość standardowo. Niektóre elementy jego budowy były mu obce, inne widział już w rękach żołnierzy Przymierza czy najemników, których napotykał na swojej drodze. Był sprawny, zachowany w dobrym stanie i, cóż, działał, a patrząc na ich obecny stan, to było dużo. Poza tym, nie mieli żadnej broni poza rękoma i omni-bronią skrytą w kradzionych omni-kluczach.
- Ilu ludzi zabiłeś? - pytanie niebieskowłosej brzmiało już dość trzeźwo, choć wciąż niespokojnie. Nie miało też moralnego podłoża. To, ilu pozbawił życia miało znaczący wpływ na to, ilu jeszcze mogło na nich czekać.
Khouri wzruszył lekko ramionami, w głowie prowadząc jakieś rachunki.
- Ciężko ocenić. Część musiała zginąć kiedy odpaliłem ładunki wybuchowe - stwierdził, uruchamiając omni-klucz, a na nim - prowizoryczną mapkę, którą nakreślała dla niego Etsy gdy przemierzał korytarze. - Wszedłem tutaj. To była jakaś zielarnia, cała oszklona. Tylko personel laboratoryjny - dodał, palcem wskazując na najbardziej wysunięte pomieszczenie z oznaczeniem "Z". - Potem ruszyłem zachodnim korytarzem. To była sekcja techniczna, są tam też generatory, jeśli chcemy to wszystko wysadzić w cholerę. Ale sekcje są rozszczelnione, nie wejdziecie bez hełmów. W każdym razie, gdy dotarłem do laboratoriów... - palcem wskazał na sekcję "L". - Trafilem na dwa, może trzy oddziały. Bronili naukowców. To mi zajęło chwilę. Część się wycofała głębiej. Zanim dotarłem do was, załatwiłem może dziewięciu, dziesięciu. Szukałem i serwerów, i was. Dopiero przed chwilą znalazłem was.
Westchnął, przesyłając im swoją mapkę na omni-klucze, żeby mieli do niej stały dostęp. Etsy nie komentowała sytuacji, ale zagnieździła się już w omni-kluczu Widma, odruchowo skanując wszystkie pliki i łącząc się z urządzeniem Steigera, które okazało się być znacznie lepiej zabezpieczone od poprzednich.
Stare biurko wciąż stało na swoim miejscu, choć przykrywała je gruba warstwa ziemi. Poza datapadem, początkowo turianin nie znalazł niczego ciekawego - archaiczny papier spięty w notatnik, kilka ołówków i coś, co miało ostrzyć ich końcówkę. Dopiero w zamkniętej na kluczyk szufladzie, którą bez problemu wyłamał z mebla, znalazł też dwa małe dyski danych, zaszyfrowane.
- Wszyscy stali tyłem do wejścia. Nie wiem, coście tam robili na środku, ale mi to było na rękę - westchnął, prostując się. Sprawdził swoją broń, odbezpieczył karabin i upewnił się, że w środku znajduje się nowy pochłaniacz ciepła. - Troje uciekło tamtędy - podniósł broń, wskazując lufą na drzwi naprzeciwległe do tych, którymi godzinę temu wprowadzono do pomieszczenia Vexariusa. - Sugeruję udać się za nimi.
Maya spojrzała na drzwi, których stale broniło dwóch ochroniarzy, przez które musiał uciec Reed. Zanim jednak odwróciła się w ich stronę, wyrażając gotowość do drogi, uniosła dłoń, wskazując na jeszcze jedno przejście, leżące na skośnej ścianie.
- A co z tamtymi?


Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

22 mar 2020, o 02:53

Turianin słuchał słów żołnierza w milczeniu, przeszukując ciało Steigera. Martwy naukowiec nie przypominał żadnej z masek, które człowiek nosił na co dzień. Życie, które zniknęło z jego twarzy pokrytej krwią i zastygłej w śmiertelnym bezruchu sprawiło, że otaczające go wrażenie mroku, pewności siebie i autorytetu zniknęło; puste, szkliste spojrzenie nie niosło już ze sobą wyjątkowej inteligencji, prowadząc wyłącznie do wnętrza pustej skorupy. Ze zmiażdżoną klatką piersiową, porozrywanym gdzieniegdzie swetrem i wątłym, porzuconym na podłodze ciele teraz przypominał zwykłego cywila jeszcze bardziej niż wcześniej; starszego ogrodnika, który znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie, ofiarę wojny jakich było pełno, bliźniacze odbicie zwykłych ludzi, którzy zostali stratowani przez tłum w Lyesii.
Widmo nie docenił tego widoku, nawet jeżeli był w nim cień sprawiedliwości. Ale w przypływie abstrakcyjnego impulsu sprawdził czy człowiek na pewno nie żyje.
Podpierając się na karabinie podniósł się na nogi i odwrócił wzrok na Nazira, gdy ten wyświetlił mapę. Holograficzne odwzorowanie placówki rzucało trochę światła na drogę eks-żołnierza oraz zawężało ich obszar poszukiwań.
- A ilu naukowców? - zapytał zdawkowo, przenosząc spojrzenie na biurko. Podobnie jak u Mayi, w jego głosie nie było dezaprobaty. Cywilni pracownicy Castora stanowili w tej chwili zasób taki sam jak pochłaniacze ciepła wepchnięte do kieszeni czy ładunki generatora tarcz, ładujące się przy pasku. Informacje, które mogli posiadali, były dla turianina więcej warte niż moralne dylematy nad tym jaki los powinni im zgotować.
Szuflada biurka poddała się pod szarpnięciem, poprzedzając odgłos szurania rękawicy o drewno, gdy Vex pochylony, z jedną dłonią wspartą na blacie, wyciągał datapady i chował je do ładownic. Przez chwilę wahał się nawet nad notatnikiem człowieka, potrafiąc dostrzec jego zamiłowanie do archaicznych metod, ale ostatecznie nie miał gdzie go schować, więc tylko wyrwał kartki, zmiął je i schował z pozostałymi znaleziskami.
- Reed wie, że Steiger zginął - odezwał się ochryple. Medi-żele wyłączały po kolei jego receptory bólowe, ujmując umysł w chłodne, sterylne szczypce i pozwalając mu ponownie zacząć skupiać się na czymś więcej niż na jednej rzeczy. Ich działanie było jednak nieregularne, niemal miejscowe, walcząc z napierającymi falami zmęczenia; brak hełmu był takim samym problemem jak brak systemu podtrzymywania życia, który nie tylko uniemożliwiał równomierne rozprowadzenie medykamentu, ale również w jakimś stopniu odpowiadał za filtry powietrza oraz temperatury - problem, który jednak znajdował się póki co na samym dole priorytetów. - Pracowałeś z nim, Khouri. Wróci z większą liczbą żołnierzy czy w pierwszej kolejności będzie próbować zabezpieczyć dane, żeby przekazać je kolejnej głowie Castora? Czy raczej uzna, że jego rola się tutaj skończyła i spróbuje się wycofać, żeby dopaść nas później?
Łowca nie był z tych, którzy rzucali słowa na wiatr, ale turianin nie potrafił jednoznacznie stwierdzić co teraz zrobi. Czy uciekł, żeby zebrać większy oddział ludzi i ponownie zaatakować, czy może śmierć Mathiasa zmieniła jego priorytety? Być może nie mając kogo bronić od razu przeszedł do kolejnego planu - opuścić Chascę, ukryć się i po pewnym czasie, gdy już będą myśleli, że to koniec, zrobić to co robił najlepiej - ujawnić się i uderzyć w nich tam gdzie ich najbardziej zaboli, chwycić każdy ze słabych punków i rozerwać go na strzępy tak jak im obiecywał?
Wyprostował się, odszedł od biurka i zbliżył do Mayi oraz Nazira. Przesunął ponurym spojrzeniem po mapie, zawieszając wzrok na oznaczeniach.
- Sprawdzamy metodycznie wszystko po kolei. Ruszymy za Reedem i na północ, zataczając koło. Sekcja S prawdopodobnie należy do ochrony, jeżeli schemat pokrywa się z AZ-99. Albo z centrum sterowania, a to może oznaczać też serwery. Bez znaczenia zresztą. - Wyglądało na to, że żadnej z tych rzeczy nie ma w południowej części bazy, więc musiały być w północnej. Czyli tam właśnie musieli dotrzeć.
Poprawił uchwyt dłoni na karabinie, przyzwyczajając się do nowego ciężaru. Ciężar broni w rękach działał jak kotwica, odsuwając wspomnienie zdania na pastwę losu Steigera i utwierdzając zimne szpony w determinacji pchającej go do przodu. Jego spojrzenie podążyło za pytaniem Mayi, po czym bez słowa skinął głową i ruszył w ich stronę, gotowy objąć stanowisko przy panelu, żeby otworzyć go, gdy wszyscy będą gotowi.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

22 mar 2020, o 19:35

Khouri zmarszczył brwi, doszukując się czegoś w pytaniu Vexariusa, a może czekając na jego oceniające spojrzenie
- Tylu, ile wlazło mi w linię strzału - odparł beznamiętnie, rozglądając się po pomieszczeniu. Poza Steigerem, akurat tutaj wszystkie leżące na ziemi trupy miały przeszkolenie wojskowe. Nie było tu żadnego cywila, którego mógłby mieć na sumieniu - o ile takie w tym przypadku w ogóle posiadał. - Ze trzech.
W normalnych warunkach, pewnie Maya również miałaby obiekcje do strzelania do nieuzbrojonych ludzi, ale w obecnej chwili jedyne co im pozostało to umiejętność kalkulacji zysków i strat. Pro ludzka organizacja była tym, co odarło ich z człowieczeństwa, a śmierć jej lidera w tej chwili nie wywierała takiego wrażenia, jakie powinna. Nie kiedy jego praca, filozofia i zamiary miały przetrwać pomimo śmierci właściciela.
- Zależy od tego, jakie myśli, że ma szanse - odpowiedział, wzruszając lekko ramionami. - Zgaduję, że dane. Nie wiem jakie mają procedury, ale jeśli jego rolą jest zabezpieczenie przyszłości Castora, to pójdzie do serwerów i wyw ali je w cholerę, przesyłając wszystko dalej. Prywatna vendetta na nas raczej odpada.
- A jeśli zabiłeś większość jego ludzi, ewakuuje pozostałych. Naukowcy to też wiedza. To też dane. Mogą odtworzyć to, co zniszczymy. - zauważyła Maya, sprawdzając z ciekawością swoją nową broń i znajdujący się w niej pochłaniacz. Wyglądało na to, że poprzedni właściciel zdążył załadować nowy - albo nie zdążył w ogóle wystrzelić, nim Khouri wpakował mu serię w tył głowy.
- Im szybciej wysadzimy to wszystko w cholerę, tym lepiej - skwitował mężczyzna, ruszając w stronę środka pomieszczenia. Przestąpił nad ciałami i metalowym rusztowaniem półek, nad zniszczonymi donicami i zgniecionymi kwiatami. Pozostałości prywatnego ogródka Mathiasa stały się jego grobem.
Nie protestował, gdy Vex postanowił sprawdzić najpierw boczne pomieszczenie. Żadne z nich nie protestowało. Nie wiedzieli, co znajdowało się za nimi - równie dobrze mogło prowadzić do głównego korytarza i ktoś mógłby wyjść nimi, żeby podążyć za nimi. Okrążyć ich, zaatakować z tyłu. Ryzyko było zbyt wielkie.
Większa była tylko ciekawość tego, do czego bezpośredni dostęp miała głowa Castora.
Drzwi uchyliły się przed nimi niezablokowane. Normalnie wstępu za nie bronili i tak ochroniarze i byli jedynym potrzebnym zabezpieczeniem przed intruzami. Teraz, intruzi weszli do środka, stając w średniej wielkości pomieszczeniu, którego przeznaczenie okazało się bardzo szybko, bardzo jasne.
Sypialnia Steigera była w połowie miejscem pracy, w połowie miejscem odpoczynku. Całość lewej ściany wysłanialy teraz wyłączone ekrany, za to całość prawej przykrywały oprawione w ramy obrazy. Nie były holograficzne, a w pełni fizyczne, zawieszone na magnetycznych zaczepach na szarej powierzchni. Część z łóżkiem wydzielona była półścianką, przy której stało kolejne biurko. W każdym kącie stała donica z obcym kwiatem, a stojąca obok posłania półka pękała w szwach, wypełniona książkami. Przy wejściu znajdowała się mała kanapa, ale nie wyglądała na zachęcającą czy wygodną - raczej nie była przeznaczona dla gości.
- Elektronika w pomieszczeniu uruchamia się po trzystopniowej weryfikacji tożsamości. Włącza się gdy do pomieszczenia wejdzie Mathias Steiger - podsunęła Etsy, tłumacząc, dlaczego jedynym, co było w pokoju aktywne, były palące się światła. - Mogę spróbować złamać zabezpieczenia.
- Nie mamy tyle czasu - zaprotestował Khouri, stając przy drzwiach i nie wchodząc dalej do środka. Maya nieśmiało postąpiła o kilka kroków dalej, wpatrując się w wiszące na ścianach obrazy impresjonistyczne. - Zabierzcie datapady, dyski, co chcecie. Ale mamy pięć minut.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

22 mar 2020, o 21:22

Następne ruchy Reeda stanowiły niewiadomą, ale nie było to coś co mogli w tej chwili rozwiązać. Łowca przynajmniej chwilowo został zepchnięty do defensywy, być może będąc w podobnej niewiedzy co oni. Nie wiedział jakie wsparcie przyszło im z pomocą, ale prawdopodobnie dostrzegł Khouriego, a na tej podstawie łatwo było wyciągnąć bezpieczne wnioski, że oddziały atakujące Chascę nie są zbyt wielkie. Nazir nie miał zbyt wielu sprzymierzeńców, podobnie jak Vex. Czas, który dostali, był ograniczony.
- Jeżeli będzie chciał ich ewakuować, to muszą mieć alternatywę poza lądowiskiem. W północnej części placówki. - Wszystkie ścieżki sprowadzały się do nieodkrytego fragmentu bazy. Główna droga lotnicza była zablokowana przez stojący na lądowisku okręt, a Reed musiał wiedzieć, że nie uda mu się go porwać z SI na pokładzie. Musieli mieć inną możliwość, nie było co do tego wątpliwości. Steiger zawsze miał plany w planach, a awaryjna droga ewakuacji musiała być jednym z nich.
Tajemnicze drzwi do pomieszczenia okazały się prowadzić do prywatnego pokoju naukowca. Vex opuścił powoli broń, gdy ten okazał się pusty, a jego wzrok prześlizgnął się po ścianach pokrytych starodawnymi obrazami oraz po półkach na których stały wciąż fizyczne, papierowe książki. Ciekawe ile każda z tych rzeczy była warta dla kolekcjonerów czy innych kupców.
- Więc musimy mieć nadzieję, że wirus zadziałał i jeżeli Reed wyda komunikat o przesunięciu danych, to serwer je zignoruje. Nasze rzeczy zostały nam zabrane i schowane przy samym wejściu. Co z tą zapasową kopią, którą miałeś na swoim omni-kluczu? - dodał, wracając jeszcze do tematu łowcy. Ich ścieżki były rozdzielone przez ponad godzinę, ale w misjach takich jak ta, było to niemal jak wieczność. Już sama opowieść o miażdżypaszczy musiała czekać na swoją kolej, prawdopodobnie oddaloną o wiele godzin lub być może i dni.
Przeszedł przez pokój, zbliżając się do biurka. Oparł rękę z karabinem na blacie i schylił się, żeby zajrzeć do szuflad.
- Mamy ciało Steigera. Czy to przyspieszy proces? - zapytał Etsy, przeglądając jego zawartość. - Możemy też zostawić jeden z omni-kluczy ochroniarzy w pobliżu jako przekaźnik. My ruszymy dalej, a ty spróbujesz dostać się do środka i ściągnąć zawartość na serwery Elpis?
Sypialnia naukowca nie była zbyt obszerna, ale wyglądała na dobrze uporządkowaną. Ciężko było mu sobie jednak wyobrazić Steigera leżącego na kanapie i czytającego książkę lub przeglądającego extranet przed snem. Nie powinno go to dziwić, ale popękany umysł z uporem bronił się przed uznaniem mężczyźnie jakichkolwiek cech człowieczeństwa.
- Sprawdź za obrazami - rzucił do biotyczki, gdy sam w międzyczasie zbierał pozostałe znaleziska. Książki i utensylia pisarskie spadły na ziemie, zrzucone sztywnymi rękami i bez poszanowania porządku; sanktuarium Steigera zderzyło się z rzeczywistością rannych żołnierzy i pośpiechu, światem ziemi i dwóch kolorów krwi pozostawianej na podłodze oraz meblach, z bałaganem powiązanym z pospiesznym przeszukiwaniem.
- Wysadzimy wszystko, gdy będziemy mieli pewność, że nie zostało nic, co mogłoby pomóc odrodzić się Castorowi w przyszłości. Albo nic na co nie będziemy mogli się wcześniej przygotować - rzucił nieco ostrzej, nie patrząc w stronę Khouriego. - Steiger zajmował się genetyką w szerokim przekroju. Wirusy. Lekarstwa. Sam mówiłeś, że była więcej niż jedna placówka jak ta na AZ-99. Śmierć Steigera i zniszczenie tego miejsca nic nie da, jeżeli za rok pojawi się kolejna epidemia, bo naukowcy którym udało się uciec, gdzieś indziej dokończą to nad czym pracowali tutaj, a my nie mieliśmy środków, żeby przygotować się do obrony. Nic nie da, jeżeli...
Jeżeli czarna materia wróci do Mayi i będzie kontynuować jej wyniszczanie, posyłając ją w objęcia szpitalnego łóżka za miesiąc lub dwa. Nie wypowiedział jednak tego na głos, milknąc w ponurej ciszy i nie przerywając poszukiwań. Zimne objęcia determinacji silniej zacisnęły się na jego ciele, ponaglając do dalszej pracy, do przekroczenia limitów, które już dawno zostały przekroczone.
Dopiero po chwili dotarło do niego, że Khouri przecież też zapewne doskonale zdaje sobie z tego sprawę, a jego pospieszanie ma zupełnie inne podłoże. I że ma rację.
- Pięć minut wystarczy - mruknął zdawkowo.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

23 mar 2020, o 10:32

Poszukiwania
Vex, Maya
A<33<B<66<C
0

1
2
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

23 mar 2020, o 10:49

Jak na razie poznali tylko południową część stacji Castora. Nie wiedzieli, jak dużo czeka ich w drugiej części - czy napotkają jedno, dwa pomieszczenia służbowe, czy może jeszcze większą część kompleksu. Więcej cel, więcej pokoi laboratoryjnych, więcej okrucieństwa i powtórkę z AZ-99? Gdyby Etsy zdołała się połączyć z systemami bazy, może uchyliłaby im rąbka tajemnicy, ale teraz nie wiedzieli, do czego prowadzi każdy korytarz ani co znajduje się za zamkniętymi drzwiami.
Niestety, na pytanie dotyczące wirusa, Khouri nie miał im niczego przełomowego do przekazania. Jego ramiona drgnęły w swoim wyrażeniu obojętności względem tego.
- Przesłał się. Ale czy zadziałał, nie mam pojęcia. Dowiemy się na miejscu.
Systemy Castora były dla nich nieosiągalne. Być może gdyby mieli w drużynie kogoś, kto poświęciłby czas na złamanie fizycznych barier i wpuszczenia do środka wrogiej sztucznej inteligencji, dowiedzieliby się więcej - ale żadne z nich nie miało w tej chwili na to czasu. Khouri też nie był osobą, która byłaby do tego chętna, ani zdolna. Znacznie lepiej szło mu w świecie rzeczywistym, a nie cybernetycznym.
- Nie mam dostępu do ich systemów. Ktoś musiałby tutaj zostać i umożliwić mi działanie - odpowiedziała Etsy. - Spodziewa m się, że potrzebowalibyśmy około trzydziestu minut.
Żołnierz mruknął coś pod nosem, ponownie wyrażając swój brak aprobaty. Jego pobudki, dla których przyleciał na Chascę zgoła różniły się od powodów, które motywowały pozostałą dwójkę. Dla niego najważniejsze były dane na serwerze dotyczące jego - wszystko inne dotyczące Castora było opcjonalne.
Maya skinęła głową, podchodząc do ścian. Przez chwilę zawahała się, patrząc na stare obrazy, z pewnością bardzo wartościowe, ale po szybkiej kalkulacji w głowie uznała, że nie ma znaczenia to, co się z nimi stanie. Złapała za pierwszy i zerwała go ze ściany, sprawdzając, co jest pod nim.
- Tu coś mam - mruknęła przy przedostatnim, zerkając na jego tył. Na ramce napisana była krótka wiadomość, odręcznym, ładnym pismem.
Patrząc na niego, pamiętaj o mnie.
Poszukiwania Vexa z początku nie przynosiły żadnego skutku. Papiery, które przeglądał były chaotycznymi notatkami pozbawionymi sensu i znaczenia. Niektóre były bardzo stare - porządek, który mężczyzna utrzymywał w pokoju nie dotyczył jego pracy, w której panował znacznie większy, choć kontrolowany chaos.
Gdy schylił się, żeby sprawdzić dolną część biurka, dostrzegł mały sejf wbudowany w jego ściankę. Jego omni-klucz poradził sobie z zabezpieczeniem w niecałe półtorej minuty, które spędził dodatkowo przeszukując pozostałe szuflady, krzątając się w miejscu razem z Mayą.
W międzyczasie, ona wyprostowała się, stojąc przy jednej z roślin wciśniętych w kąt pomieszczenia. Kwiat wyglądał specyficznie, jak większość, które hodował mężczyzna - turianin wcześniej się z niczym takim nie spotkał.
- Ten kwiatek był podłączony do czegoś takiego - zauważyła, pokazując małe urządzenie na wyciągniętej dłoni. - Etsy, czy to jakieś standardowe narzędzie ogrodnicze?
Sztuczna inteligencja przeskanowała szybko trzymany przez niebieskowłosą przedmiot, wydając swój werdykt.
- Jeżeli tak, nie można go kupić w sklepach. Budową przypomina przekaźnik. - jej komentarz wystarczył, by niebieskowłosa schowała urządzenie w kieszeni kombinezonu i podeszła do Widma, gotowa do wyjścia z pokoju, który przeszukali najlepiej jak mogli.
- Masz tam coś? - spytała, pochylając się nad turianinem, który właśnie złamał zabezpieczenia sejfu i otworzył jego czarne drzwiczki.
W środku leżała tylko jedna rzecz - mały, metalowy pojemnik. Zamknięty próżniowo i z własnym systemem chłodzenia, ważył prawie pół kilograma i bez otwierania go, nie sposób było określić, co znajduje się w środku.
- Musimy iść - przypomniał im Khouri, zerkając do gabinetu, z którego przeszli do sypialni Steigera, sprawdzając, czy nikt nie postanowił wrócić, żeby dokończyć to, co zaczęli inni.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

23 mar 2020, o 19:21

- Nie mamy trzydziestu minut.
Jakkolwiek niechętnie to mówił, była to prawda. W przeciągu najbliższej pół godziny mogło wydarzyć się tuzin rzeczy, które przekreśliłyby ich cel tutaj lub jakąkolwiek szansę na sukces. Mogli zostać zalani kolejnymi oddziałami żołnierzy, Reed mógł przesłać i usunąć pliki z serwerów, naukowcy mogli zostać ewakuowani... Powody przeciwko temu były nawet jeszcze bardziej prozaiczne - mogli zwyczajnie nie ustać kolejnych trzydziestu minut na nogach. Adrenalina i zdecydowanie utrzymywały ich w pionie, ale ani on, ani Maya nie byli zdrowi. W jej żyłach krążyły resztki nieznanego specyfiku, była ranna i pozbawiona biotyki, nie mówiąc już o eksplozji czarnej materii do której sięgnęła w gabinecie Steigera - czyn który w równym stopniu uratował ich życie, jak i zapewne odcisnął na niej większe piętno; on był pobity, potraktowany narkotykiem i postrzelony, nie mając świadomości ile pocisków siedzi w jego ciele, ile błękitnej krwi skrywa się pod napierśnikiem czekając aż medi-żele przestaną działać.
Nie mieli tyle czasu.
Słowa kobiety oderwały go na chwilę od poszukiwań, zmuszając do spojrzenia. Krótka notatka skryta za obrazem nie była podpisana, ale nie potrzebował zbyt wielu czasu, by domyśleć się kto jest jej autorem. W milczeniu odwrócił wzrok, wracając do trzymanej w dłoni kartki z matematycznymi wzorami, które ani nic mu nie mówiły, ani nie niosły za sobą żadnej treści, bo były przekreślone - jak wiele innych. Kevin Jefferson był kolejną osobą, która nie ucieszy się na wieść o śmierci Mathiasa. Kolejną niedokończoną ścieżką, która może żywić urazę i wrócić, gdy wszystko nieco przycichnie, kolejnym elementem na który będą musieli uważać.
Czy będzie winił samego siebie za to, że doprowadził ich do Chasci i ujawnił istnienie Steigera? Czy może ich?
Sejf był pierwszym konkretnym znaleziskiem. Gdy z jego omni-klucza wydobył się potwierdzający komunikat o złamaniu zabezpieczeń, odłożył książki które przeglądał w poszukiwaniu ukrytej zawartości i wrócił do biurka, przyklękając.
- Nie wiem. Może - odpowiedział po chwili milczenia na pytanie Mayi, wyciągając ostrożnie stalowy pojemnik. Obrócił go w dłoniach, próbując ocenić jego zawartość, ale ostatecznie nie mieli czasu tego sprawdzić. Nie było to zresztą zbyt bezpieczne - cokolwiek znajdowało się w środku, było na tyle istotne, że znajdowało się w sejfie i na tyle delikatne, że musiało mieć swoje własne systemy chłodzenia oraz być szczelne. Do głowy przychodził mu tylko jakiś jeden z eksperymentów naukowca - materiał genetyczny, próbka wirusa, próbka lekarstwa? Próbka czegoś co nie mogło być zanieczyszczone i mogło się zepsuć, jeżeli nie było właściwie przechowywane. A także zapewne otwarte.
Po chwili podniósł się na nogi i schował pojemnik do ładownicy, jeżeli się w niej mieścił.
- Dowiemy się na Elpis - odpowiedział, podłapując krótko spojrzenie stojącej obok Mayi, gdy się prostował. Jego wzrok przeniósł się na Khouriego, któremu skinął tylko głową.
- Skończyliśmy - rzucił, zabierając z blatu biurka karabin, który tam wcześniej odłożył i ruszając do wyjścia, do korytarza za którym zniknął Reed.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

23 mar 2020, o 20:35

Wyświetl wiadomość pozafabularną Khouri kiwnął głową, opuszczając pomieszczenie jako pierwszy. Choć jeszcze chwilę temu wyszli z tego pomieszczenia, wydawało się, że wracają na obcy teren. Dwójka żołnierzy idących z Widmem odruchowo podniosła bronie do strzału, sondując ściany i makabryczne podłogi, a lufy podążały za ich wzrokiem, omiatając całe pomieszczenie. Szybko doszli do tego, że nic się tu pod ich nieobecność nie zmieniło. Jedyne drzwi, za którymi stało nieznane, znajdowały się tuż obok. Były szczelne, jak każde przejście na stacji. Nie słyszeli za nimi przeciwników, nie słyszeli zgrzytu pancerzy, trzasku przeładowywanej broni ani stukotu ciężkich butów. Nie mieli pojęcia, czego mogą się tam spodziewać - wiedzieli tylko, że cokolwiek by to nie było, nie będzie im łatwo.
Gdy drzwi się przed nimi otworzyły, ich oczom ukazał się mały pokoik - przedsionek, prowadzący do kolejnego wyjścia. Stało tu jedno biurko, być może asystentki, a może ochrony. W tej chwili w środku nie było nikogo poza nimi.
Nazir ruszył pierwszy do następnych drzwi. Nie było w tym jego chęci lub odruchu dowodzenia nad Widmem czy Volyovą, ale zwykły pragmatyzm - jako jedyny był niemal w pełny sprawny bojowo. Jego pancerz wciąż funkcjonował, a sprzęt był własny - taki, do jakiego przywykł. Nie przeżył wstrzykiwanych mu wcześniej narkotyków, tortur ani nie odebrano mu jego zdolności. Ich role w stosunku do Szanghaju się odwróciły i teraz to on był ich najsilniejszym punktem, a nie odwrotnie.
Gdy otworzyli następne drzwi, przed nimi pojawiło się skrzyżowane. Korytarze rozwidlały się w każdym kierunku, prowadząc w różnych kierunkach stacji i tylko oznaczenia literowe dawały im w przybliżeniu jakąś orientację w terenie. Poznali wystarczająco literek by wiedzieć, że interesuje ich jednie droga w lewo lub prosto - w prawo tylko wrócą się do miejsca, w którym Khouri wdarł się do bazy, a przynajmniej tego które pokazał im na mapie.
Nie było im dane zastanowić się nad następnym wyborem. Gdy tylko Khouri wychylił się z przejścia, wchodząc na skrzyżowanie, z głębi lewego korytarza dobiegł huk, a jego tarcze błysnęły, przyjmując na siebie całą siłę wystrzelonych w jego stronę pocisków.
- Czterech, lewy korytarz - warknął mężczyzna, cofając się bliżej ściany. - Dwóch zostało przy drzwiach na prawej ścianie. Dwóch ruszyło w naszą stronę.
Wyjął z kieszeni jeden z granatów, który zabrał z trupa i wyciągnął go w ich stronę w jednoznacznym geście. Volyova bez zawahania wzięła go w dłoń. Jej wzrok był chłodny, skupiony. Nawet jeśli mężczyzna oferował im granat po to, by w ostateczności zabrać któregoś z ochroniarzy ze sobą, udała, że nie dotarła do niej ta sugestia.
- Będziemy za tobą - postanowiła, kiwając głową w stronę korytarza, sugerując, by to żołnierz ściągnął na siebie jak najwięcej ognia.
Nim Khouri wychylił się do korytarza, z którego nadciągali na nich wrogowie, wzrok Volyovej przesunął się po zakrwawionej twarzy turianina. Cofnęła się, pozwalając, by to wielki pancerz Khouriego przykuwał spojrzenia, a sama stanęła obok Viyo, gotowa się wychylić i ostrzelać przeciwników.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

23 mar 2020, o 21:41

Viyo również nie próbował powstrzymać żołnierza, gdy ten ruszył na przedzie ich oddziału. Sam przywykł do przyjmowania pocisków i ostrzału na swoje wzmocnione tarcze oraz technologiczny pancerz, ale w porównaniu z pancernikiem, którym był eks-żołnierz i obecnym stanem swojego sprzętu, bez mrugnięcia okiem przyjął rolę drugiej linii. Przed otwarciem drzwi przesunął palcami po wyświetlaczu na przedramieniu, aktywując własny, znajomy program na nieznajomym narzędziu. Krawędzie jego zbroi zapłonęły pomarańczowym blaskiem osłony technologicznej, niefiltrowanym teraz przez grafitowy modyfikator koloru, którego zdobyczny omni-klucz nie posiadał, ale dającą tą samą dodatkową warstwę bezpieczeństwa. Sprawdził krótkim gestem zawartość pochłaniacza ciepła, kliknięciem odciągając zabezpieczenia; znajome gesty, ciężar broni w rękach i świadomość tego, że już nie są bezbronni i zdani na pastwę żołnierzy Castora, spłynęła na niego całunem chłodnego spokoju, pozwalając umysłowi skupić się na czymś znajomym, na czymś do czego przywykł.
Nawet jeżeli to była walka.
Pierwsze pomieszczenie okazało się swojego rodzaju przedsionkiem asystentki, stanowiącym preludium do korytarza na zewnątrz. Dopiero za drugimi drzwiami natknęli się na to czego oczekiwali - huk wystrzałów poniósł się echem po pomieszczeniu, rozbijając na tarczach Khouriego i zmuszając go do wycofania.
- Jesteśmy gotowi - potwierdził turianin, gdy mężczyzna przekazał im zwięźle sytuację. Jego spojrzenie spotkało się na krótką chwilę ze spojrzeniem Mayi; nie zapomniał, że nie miała na sobie ani pancerza ani biotyki, co sprawiało że jej własne bezpieczeństwo było teraz ograniczone.
Być może sprawiła to namiastka znajomej rzeczywistości w której się znalazł albo ponowne odzyskanie chociaż szczątkowej kontroli nad własnym życiem, ale cień uśmiechu przemknął przez jego usta, nie poprawiając nastroju ani nie zmieniając jego nastawienia, ale rzucając odległy cień światła.
- Chociaż raz nie muszę się martwić że będziesz szarżować w sam środek przeciwników - powiedział półgłosem, przyciskając karabin do ramienia i odwracając wzrok na korytarz. Aktywował omni-klucz, wypuścił powoli powietrze i aktywował program, ładując kondensatory narzędzia energią elektryczną na uderzenie serca przed tym jak podążył za Nazirem, wychylając się, odnajdując wzrokiem najbliższy z dwóch zbliżających się celów i posyłając w jego stronę ładunek przeciążeniowy.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Galaktyka”