Evelyn wyglądała na zestresowaną, choć obecność żołnierza tam, w dole razem z nią, wyraźnie koiła nieco jej skołatane nerwy. Podeszła bliżej skalistej ściany, spoglądając w górę, na kamieniste występy, od których odbijało się światło jej latarki, jak i zdradliwe cienie.
Rzucona przez niego propozycja nie wydawała się jej przekonywać. Spojrzała zdawkowo na wyraz jego twarzy, na górę, w stronę krawędzi, przy której stał Wayra z Zedem, by znów jej wzrok powrócił w dół.
-
Nie chciałabym umrzeć - wyznała wreszcie, zdawkowo, uznając, że była to wystarczająca odpowiedź, by Hearrow zwyczajnie zadecydował za nią. W końcu to on był specjalistą, a ona nie znała się na tym kompletnie - miała wystarczająco siły, by w razie potrzeby wspomóc się własnymi rękoma, lecz poza tym polegała wyłącznie na pomocy mężczyzny.
Pewność w jego oczach dodała jej siły. Wspięła się na jego barki, owijając ramionami jego klatkę piersiową. Za każdym razem, gdy podnosił się gwałtownie wyżej, łapiąc oparcie w skałach, zaciskała mocniej dłonie wokół niego w strachu.
Stojący na szczycie mężczyźni widzieli, że unikała patrzenia w dół. Uparcie wpatrywała się na wprost, w skałę, jakby kontrolując każdy ruch Marshalla i próbując być przygotowaną na moment, w którym plecy żołnierza nie wytrzymają pod jej ciężarem. Większość drogi jednak była stosunkowo lekka - dla niej. Nie czuła palącego bólu w krzyżu, napięcia w barkach, wyczerpującego bólu w mięśniach ramion, ani nawet zaciskających się wokół klatki piersiowej objęć, które zdawały się pozbawiać Hearrowa oddechu.
W pewnym momencie, gdy dłońmi chwycił pozornie pewnie wyglądającą skałę, poczuł nieprzyjemne uczucie rozlewające się po jego ciele, jak gdyby żołądek podszedł mu do gardła. Chwycona przez niego skała ukruszyła się pod jego naciskiem, przypominając bardziej zlepiony ze sobą piach niż solidne oparcie. Chwilowo tracąc równowagę, sprawnie złapał się innego występu, jednak Cantos krzyknęła z przerażeniem, wpijając w niego ramiona tak mocno, że odczuł to pomimo założonego pancerza.
Reszta wspinaczki, o ile męcząca, upłynęła bez takich podstępności losu. U niemal samego szczytu Wayra położył się, chwytając wyciągniętą ku niemu rękę Evelyn, która, pomimo barków Hearrowa, skrzętnie zaakceptowała oferowaną mu pomoc, tym razem uwalniając żołnierza od dodatkowego ciężaru.
Wychodząc na zewnątrz, blondynka odetchnęła głęboko, padając na ziemię. Jej zmęczenie ewidentnie brało się z nadmiaru emocji, a nie fizycznej wspinaczki - to Hearrow wykonał większość pracy. Odczekała aż i on wdrapał się na samą górę, już bez większego problemu gdy nie musiał wtaszczać i jej na sam szczyt.
-
Dzięki - mruknęła, wstając na nogi z pomocą ręki wyciągniętej przez któregoś z mężczyzn.
Dalsza droga naprzód była znacznie ostrożniejsza. Nauczeni doświadczeniem Evelyn i Zed stąpali naprzód patrząc pod nogi przed każdym, wykonanym krokiem. Ruiny przypominały sam początek odcinka korytarza, do którego weszli na zewnątrz, ale ciągnęły się dalej - wgłąb kompleksu, którego nie znali.
Po kilku, może kilkunastu minutach bezpiecznej podróży, usłyszeli pierwszy, rozlegający się echem po tunelu odgłos. Zgrzyt metalu odbił się od otaczających się ścian, docierając do nich z końca korytarza. Niechętnie, z dłońmi trzymającymi bronie, powoli ruszyli do przodu, napotykając wzrokiem oślepiające światło.
Otworzenie śluzy okazało się niełatwym zadaniem, pomimo systemu ukrytego za panelem. Viyo uporał się z tym sam, lub z pomocą Browna, jeśli ten w pewnym momencie zdecydował się pomóc bardziej bezpośrednio. Wreszcie, szczelina pomiędzy framugą a śluzą okazała się na tyle duża, by od środka prześlizgnąć się mógł ktoś ludzkich gabarytów - wystarczająco, by mogli poświecić swoimi omni-kluczami do środka.
Widok był zaskakujący. Wnętrze tunelu nie miało metalowych, obudowanych ścianek jak reszta fabryki, którą widzieli. Kamienne ścianny wydawały się bardzo stare, przykryte piachem i kurzem, tak samo jak podłoga. Z wnętrza tunelu, powoli wyłaniały się znajome im sylwetki - na przodzie ludzcy mężczyźni, Talev i Hearrow, a za nimi Zed i... Evelyn, z krwi i kości, żywa, osłaniająca dłońmi oczy przed ostrym promieniem latarek.
Wyświetl uwagę Mistrza GryZed nie jest w stanie w najbliższym czasie pisać i wyrabiać się w deadlinach, dlatego do odwołania zostanie prowadzony jako (głównie niemy) NPC. W razie potrzeby interakcje z nim będę opisywać ja.
Deadline: 20.06, 03:25