W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

9 gru 2021, o 18:57

[h3]MARSHALL, CARLOS[/h3] Było wiele rzeczy, które mógł zrobić Carlos.
Reakcja Marshalla na swój sposób go zaskoczyła. Być może spodziewał się odmowy, ale nie spodziewał się ataku. Zaklął głośno, gdy kolba karabinu uderzyła w jego hełm. Być może gdyby nie osłona, straciłby przytomność od razu - nawet zatwardziali żołnierze mieli swoje ograniczenia, których ich biologia nie była w stanie przeskoczyć. Ale ceramiczna bariera była w stanie wytrzymać wiele. Tak nieodporna na promieniowanie kosmiczne i drastyczne zmiany ciśnienia, tak okazała się idealnym wygłuszeniem jego ataku, sprawiając, że Brown zachwiał się lekko, na moment odrobinę tracąc równowagę, ale złapał ją z powrotem gdy Hearrow właśnie go wymijał.
- Dziękuję! Och... co wy tam robicie? - dobiegł do nich krzyk Cantos, która, uwięziona na dnie, odwróciła swoją uwagę od przejścia do tunelu, zamiast tego podrywając głowę w górę. Dostrzegła stojącego na krawędzi Marshalla i choć dzieliło ich wiele metrów, mógł widzieć w jej wykrzywionej bólem twarzy ulgę.
- Trzymam się, trzymam, ale...
Jęknęła cicho, gdy poruszenie się wywołało falę bólu w jej uszkodzonym ramieniu. Nie była w stanie się podnieść, ani na pewno pomóc Hearrowowi w wyjściu w górę - ale czekała, cierpliwie, aż mężczyzna zacznie schodzić w dół.
Brown nic nie mówił. Być może gdyby to zrobił, Hearrow miałby jakieś ostrzeżenie - znak tego, co miało nadejść. Carlos wyprostował się, podświadomie sięgając dłonią do głowy, ale gruba rękawica napotkała jedynie hełm. Zaklął pod nosem, niemal niedosłyszalnie, po czym sięgnął do pasa.
Chwilę po tym, Marshall za swoimi plecami usłyszał jedynie charakterystyczne kliknięcie odbezpieczanego granatu.
Nawet, jeśli od razu rzucił się w kierunku żołnierza, jeśli dobył omni-ostrza lub ponownie chwycił za pistolet, było już za późno. Dziura przed nimi była wielka. Brown bez problemu wycelował w jej kierunku, wypuszczając z dłoni granat inferno.
W normalnych warunkach, tarcze każdemu kupiłyby odpowiednio dużo czasu na ucieczkę przed płomieniami. W boju granaty były dotkliwe, lecz niekoniecznie śmiertelne. Gdy jednak miniaturowa bomba zderzyła się z kamienistą ziemią na dnie zapaści, uwalniając potężną siłę skrytą w jej wnętrzu, Cantos nie miała wyjścia. Przeciśnięcie się do tunelu zajmowało czas, którego nie posiadała. Płomienie wypełniły jej otoczenie i objęły jej ciało, a z jej gardła dobiegł ich wrzask bólu i przerażenia.
- ]Pieprzony harcerzyk. Nie ratujesz jej poświęcając tylko siebie, tylko nas wszystkich - prychnął Brown, cofając się od Hearrowa. Mówił na kanale komunikacji, do wszystkich, nieświadomie nagrywając również krzyki Evelyn, której pancerz trawiły płomienie. - Jedną masz z głowy, Viyo. Z drugą zróbcie sobie co chcecie. Ja spierdalam.
Dobył karabinu, cofając się przodem do Marshalla, gotowy na potencjalną walkę.
[h3]TORI, VEX, CANTOS[/h3] Nim to wszystko się wydarzyło, Evelyn niechętnie, z powątpiewaniem zbliżyła się do Tori, która teraz wydawała się przypominać lekarkę, którą blondynka znała. Tą, która odejmowała ból zamiast go wywoływać. Jej słowa były pocieszeniem, choć z pewnością nie były w stanie zmazać urazy, którą wywołało jej wcześniejsze traktowanie Cantos.
- Ale to... ja - odrzuciła z zawahaniem, na moment zmuszając się do zerknięcia na leżące w kącie ciało. - To ja groziłam wam bronią - dodała, gdy ta świadomość na dobre zagnieździła się w jej głowie.
Nie było innych wersji. W gruncie rzeczy, każda Evelyn była tą samą, jedynie obarczoną innymi wspomnieniami. Nie wiedzieli tylko, jakie wspomnienia uczyniły z Evelyn z przyszłości tak inną od tej, która teraz stała obok nich.
Wayra niemal nie zwracał uwagi na swoje otoczenie. Pochłonięty terminalem i studiowaniem danych, które były w nim zawarte, kiwał głową gdy dyskutowali między sobą, nie wnosząc samemu nic do tej konwersacji póki nie został o to bezpośrednio poproszony.
- Tu jest problem. To jest program. Komputer - westchnął, drapiąc się po podbródku w zamyśle. - Nawet, jeśli są inne sposoby załatania anomalii to nie chce mi tego pokazać, bo nie bierze tego pod uwagę. Zawsze dąży do najprostszego i najmniej obciążającego systemy rozwiązania problemu. W tym wypadku pozbycie się Evelyn jest prostsze niż pozbycie się tunelu, który stworzyli naukowcy.
Artefakt, choć przemawiał ludzkimi głosami zaczerpniętymi z radia, nie był istotą z krwi i kości. Nie posiadał sumienia ani kompasu moralnego, którym mógłby się kierować. Nie szukał rozwiązań, dzięki którym mogliby uratować ludzkie życie i wyjść z tego bez strat w swoim zespole.
Widział błąd i przyjmował sposób pozbycia się go, który zawierał w sobie najmniej potencjalnych komplikacji. Najkrótsza droga do celu, nic poza tym.
- Postaram się znaleźć sposób, ale... - zamarł, gdy kula zapulsowała lekko, a słowa odpowiedzi Browna przedostały się przez komunikatory.
Wraz z nimi nadszedł krzyk.
Potworny, agonalny wrzask człowieka, którego nie czekała szybka śmierć. Płomienie z serca samego piekła z wolna topiły ceramiczne płyty pancerza chroniącego ciało Evelyn Cantos, gotując znajdującego się w środka człowieka żywcem. Hearrow widział, jak zasłaniała swoją odkrytą twarz i zwijała się w kulę, starając zminimalizować obrażenia, ale jej los był już przesądzony.
Stojąca obok nich, teraz jedyna Cantos, zamarła. Jej oczy otworzyły się szeroko, nabierając rozmiaru małych spodków.
- To jest wasze bronienie się? - wydusiła z siebie, spoglądając na Tori wprost. - Czy tamta ja też sobie na to zasłużyła? - dodała, cofając się z wolna do tyłu, jak najdalej od asari.
Wrzaski dla niej były tym bardziej surrealistyczne, ale też przerażająco realistyczne.
Oparła się plecami o ścianę, przyglądając Wayrze i artefaktowi, którego powierzchnia powoli się uspokajała.
- Błędy znikają - skomentował tylko Talev, cicho, przenosząc wzrok na Vexa.
- Dlaczego w ogóle dyskutujecie z jebaną kulą, która chce mnie zabić? - ryknęła nagle, o krok ruszając w ich stronę, z oskarżycielskim palcem wycelowanym w ich stronę, gdy rozpacz w jej głosie z wolna przekształcała się we wściekłość.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

11 gru 2021, o 15:22

Wyświetl wiadomość pozafabularną Prztyczek Tori w jego stronę sprawił, że spojrzał ku niej w milczeniu, nim po chwili wzruszył ramionami w wiele mówiącym geście kogoś, kto przyznaje się do winy. Chociażby chciał, to nie mógł temu zaprzeczyć. Wyjście naprzeciw Browna z innej iteracji było jego małym, własnym kaprysem, który stał w bezpośrednim konflikcie z logiką, która powinna nimi kierować. Potrzeba odpowiedzi okazała się wtedy silniejsza niż zdrowy rozsądek, tworząc pęknięcie na masce pragmatyczności i jasno pokazując, że nawet on nie był wolny od własnych uzależnień i głupich błędów. Szereg krwistoczerwonych parametrów przesuwających się po kuli był najlepszym dowodem, że było to niepotrzebne ryzyko i być może nieodwracalne. Takie, które mogło się zakończyć o wiele gorzej, gdyby Brown nie zaakceptował jego odejścia i zdecydował się drążyć ten temat - lub wybierając konflikt.
- Ale przynajmniej mamy teraz pewność czego nie robić - odrzucił po chwili, unosząc kącik ust w krótkim, pozbawionym wesołości uśmiechu, który zniknął gdy jego uwaga z powrotem przeniosła się na inżyniera. Uniósł dłoń do twarzy i potarł nasadę nosa, obracając w głowie jego słowa.
- Myślisz, że kataloguje wszystkie swoje odrzucone, potencjalne rozwiązania? - zapytał, ale sceptycyzm w jego głosie sugerował, że również w to nie wierzy. Świadomość tego, że kula jest zwykłym interfejsem - nawet pomimo tego, że był o wiele bardziej zaawansowany niż wszystko co znali do tej pory - a nie pełną inteligencją powoli zaczynała do niego docierać w pełnym tego słowa znaczeniu. W pewnym sensie nie była nawet SI, a WI. Ot, tworzyła zbiór procesów stanowiących jakieś pół drogi między jednym tworem, a drugim, będąc tylko o jeden ewolucyjny krok wyżej od Aviny wspomagającej mieszkańców Cytadeli, ale jednocześnie niżej od Etsy zamieszkującej jego własny okręt.
Najprostsza droga do celu. Brzytwa Ockhama. Pasowało to do sposobu rozumowania maszyny, ale w rzeczywistości stanowiło główny problem z którym ludzie borykali się gdy chodziło o badania nad Sztuczną Inteligencją. Czysta logika i pragmatyzm nie liczyły się z konsekwencjami żywych istot, nie brały pod uwagę emocji oraz drobniejszych elementów na które składało się życie. Liczyła się wyłącznie statystyka.
Z ludźmi było inaczej. Wybierając między życiem miliona, a jednostki, wybór był łatwy dla większości. Wybierając między życiem jednostki, a tysiąca, był trudniejszy, ale wciąż łatwy do przewidzenia. A stu do jednego? Dziesięciu do jednego, dwóch do jednego... Im bardziej granica się zacieśniała, ograniczając liczbę konsekwencji do wartości o wiele łatwiej przyswajalnych dla ludzkiego umysłu, tym bardziej skomplikowany stawał się wybór. Tym bardziej osobisty.
Wiele miesięcy temu poświęcił setkę rodaków, żeby nie dopuścić do wojny. Teraz nie potrafił poświęcić jednostki, bo jej historia zbyt przypominała mu historię kobiety z którą latał na pokładzie.
Maszyny nie miały tego problemu.
Żeński wrzask z omni-klucza wyrwał go z jego własnych myśli, brutalnie rozrywając ich rzeczywistość na dwoje. Krzyk bólu i cierpienia tak wielkiego, że przypominał zgrzytanie pazura po szybie lub kredy po tablicy, osiągając taką częstotliwość, która wykręcała żołądek i zaciskała palce na gardle. Nie miał pojęcia co zrobił Carlos, ale gdy dotarło do niego znaczenie jego słów, jego własne żyły wypełniły się lodem.
Zacisnął dłonie tak silnie, że aż pobielały mu kłykcie. Krzyki Evelyn nie ustawały, przedłużając agonię. Słowa ich własnej Cantos przebiły się ponad nie, sprawiając że sztywno sięgnął do urządzenia i wyłączył je, nie odpowiadając Brownowi i przerywając połączenie. Wrzask ucichł, a przynajmniej z jego omni-klucza.
- Żadna z was na to nie zasłużyła, Evelyn - powiedział cicho. Szum myśli pędzących przez jego głowę przypominał stado bzyczących owadów, które zaczęły jeszcze głośniej bzyczeć po ostrożnych słowach Wayry. Rozwiązanie, które sugerowała im kula, było proste i działało - nie mogli już mieć ku temu wątpliwości. Jeżeli chcieli przerwać kwarantannę, wszystkie Evelyn musiały zginąć i wystarczyło zabić tą ostatnią, żeby byli wolni.
Ale przecież w pewnym sensie wiedzieli o tym już od dawna. Nie w tym leżał problem, a w tym że proste, nie oznaczało właściwe. Proste dewaluowało ich do wirtualnej maszyny pokroju kuli, do socjopaty pokroju Browna i ludzi, którzy wybierali proste, bo było najłatwiejszą drogą do celu, a nie tą najlepszą. Bycie Widmem nie oznaczało automatycznego poświęcania innych dla większego dobra, oznaczało wybór trudniejszej drogi, jeżeli ta była bardziej skuteczna w ogólnym rozrachunku.
- Bo nie mamy środków, żeby ją zniszczyć. Próbowaliśmy, Evelyn, i tylko pogorszyliśmy sprawę. Ty tego nie pamiętasz, ale ostatnie kilka godzin próbujemy wszystkiego, żeby uwolnić się spod bariery oraz utrzymać cię przy życiu. Nawet pomimo tego, że twoja inna iteracja próbowała nas zabić - warknął po słowach kobiety, gdy ta zaczęła poddawać się wściekłości. - Gdybyśmy chcieli wybrać prostą drogę, zginęłabyś już wiele godzin temu i wszyscy zapewne bylibyśmy wolni. Brown to socjopata, słyszałaś, że Arrow próbował go powstrzymać.
Pokręcił głową, zaciskając szczękę i odwrócił twarz w stronę technika stojącego przy kuli.
- Znajdź sposób na zniszczenie mostu - powtórzył twardo. - Zapytaj kuli co się stanie, jeżeli spróbujemy zrobić to fizycznie. Gdzieś powinny znajdować się ładunki wybuchowe albo inny sprzęt kopalniany. Czy to w ogóle wpłynie na inne iteracje?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

13 gru 2021, o 13:47

Cóż.
W pierwszej chwili należałoby się zastanowić co Hearrow miał w tym momencie w głowie próbując powstrzymać Carlosa w ten jakże nowatorski sposób. Zaskoczenie było równie wielkie po obu stronach tego osobliwego konfliktu. Marshall miał wizję, miał plan, miał też swoje wewnętrze usposobienie do świata i miał głęboko w poważaniu co na ten temat myśli Brown.
Odwrócił się i zaczął podchodzić do dziury upewniony przez Evelyn z dołu, że wszystko jest w porządku. Tylko, że nie było mu dane schodzić. Usłyszał za sobą charakterystyczne kliknięcie i już wiedział. Odwrócił się gwałtownie, ale czasu na reakcję nie było. Granat przeleciał obok niego i wpadł do otworu, Hearrow odruchowo podbiegł do krawędzi i spojrzał w dół.
- Brown do kurwy, co jest z tobą?! - wykrzyknął podchodząc do najemnika i popychając go obiema rękoma. Już miał wyciągać pistolet i mierzyć w stronę mężczyzny, ale w ostatnim momencie zrezygnował. Odwrócił się od niego plecami próbując ignorować krzyki dobiegające od strony płonącej żywcem drugiej Cantos.
- Rób co chcesz - rzucił przez ramię odchodząc od mężczyzny i ruszając w stronę skąd przyszli. Miał nadzieję, że Tori i Vexowi idzie zdecydowanie lepiej. Odpalił omni-klucz i nawiązał z nimi połączenie.
- Vex, Browna pojebało. Wracam do was - powiedział ignorując Carlosa, który teraz ewidentnie szukał zaczepki. W porządku, mógł mieć za złe Hearrowowi, że ten próbował w jakiś sposób uniemożliwić mu działanie, być może w zbyt brutalny sposób, ale nie było czasu na potencjalne rozwiązania dyplomatyczne. Nie silił się na tłumaczenie, że nie przyszedł tutaj strzelać do Browna, po prostu chciał odejść w swoją stronę.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

16 gru 2021, o 11:25

W jednej chwili wiele spraw potoczyło się nie tak jak powinno. Gdy Tori już miała nadzieję, że ich chaotyczna sytuacja powoli zaczyna się stabilizować, że widać już powoli światełko w tunelu a ich pomysły prowadzą do rozwiązania zagadki i wyłączenia bariery, coś poszło nie tak. I to nie z powodu losowych czynników, czy kolejnych manipulacji czasem, ale przez głupotę. Ludzką głupotę. Mimo mętliku w głowie i własnego dystansu do Evelyn próbowała odbudować relacje z kobietą i gdy wszystko wskazywało na to, żeby było na najlepszej ku temu drodze, akcja Browna przeprowadzona gdzieś wewnątrz antycznych korytarzy przetwórni, poza ich zasięgiem i kontrolą nagle zmieniła nie tylko nastawienie blondynki do pozostałych członków grupy, ale przede wszystkim wprowadziła nowe zmienne, chaos i zamieszanie, które mogły doprowadzić do kolejnej ślepej uliczki i fiaska prób odzyskania wolności.
Bo przecież o to właśnie tutaj chodziło. Nie o ustalenie czym była kula, wiszący na niebie statek, przyczyna eksplozji w barakach i śmierci zgromadzonych tam ludzi, kolejności cykli czasowych i odpowiedzi na pytania kto kogo i kiedy zabił. Gdy tutaj wchodzili cele wydawały się proste i oczywiste - ustalenie losu zaginionych pracowników i poprzednich ekspedycji i wyłączenie bariery, ale do tego doszedł trzeci cel, z którego zdali sobie sprawę dopiero gdy znaleźli się w jej wnętrzu. Wydostać się na zewnątrz, uwolnić się z tego koszmaru. Tori nie dowiedziała co prawda czy pozostali zdają sobie sprawę z faktu, że po pierwsze wszyscy wciąż nie wiedzieli jak wyłączyć barierę, a po drugie - że jeśli tego nie zrobią, raczej nie ma szans na to, żeby kiedykolwiek mieli okazję podziwiać te niesamowite wodospady, o których mówiła Evelyn gdy lądowali na Watson, ani jakichkolwiek innych rzeczy znajdujących się poza kopułą. Miała wrażenie, że jak do tej pory kierowali się głównie emocjami i odczuciami, co jak do tej pory kończyło się jedynie kłótniami, przemocą i jeszcze większymi kłopotami. Z drugiej strony czym innym mogli się kierować nie mając podstawowych informacji ani wiedzy - ani na temat samej kuli czy tego artefaktu, jego działań, motywów i zasady działania, oraz najważniejszego: wiedzy na temat możliwości wyłączenia urządzenia albo sposobu jak to zrobić.
Agonalny krzyk kobiety który buchnął z ich komunikatorów sprawił, że Tori zamarła w bezruchu z niedowierzania i przerażenia. Suchy, niemal złośliwy komentarz Browna rzucony chwilę później uświadomił jej, że stało się najgorsze, a żołnierz wziął sprawy w swoje ręce w brutalny i przerażający sposób kończąc życie uwięzionej w dziurze kobiety. Z drugiej strony czym różnił się jego czyn od tego, co Tori zrobiła z pierwszą “kopią” kobiety w tym właśnie pomieszczeniu? Asari mogła tłumaczyć się wówczas dużo mniejszą wiedzą na temat całej sytuacji, zagrożeniem ze strony ludzkiej kobiety i szokiem po własnej podróży do ciemnego, wodnego świata i do umysłu blondynki, ale mimo to do tej pory miała wyrzuty sumienia i wstydziła się odruchu, który sprawił, że odebrała życie. Natomiast nic nie mogło tłumaczyć Browna - znał plan, wiedział, o co toczy się gra i jak ważne jest to, żeby wszyscy współpracowali, a mimo to postanowił zadecydować za wszystkich i beznamiętnie zabić uwięzioną kobietę. A może tym razem to jemu odbiło? Może tak działa kula na otaczających ją ludzi, prowadząc do szaleństwa - najpierw naukowców, potem Evelyn, teraz Browna... Kto będzie następny?
- Evelyn, to nie tak, ja nie... - zaczęła, ale przerwała słysząc słowa Vexa. Turianin był zdecydowanie bardziej opanowany - czy to z powodu doświadczenia, czy z powodu niejednej śmierci którą widział i decyzji którą podjął.
Tori zrobiła kilka głębszych wdechów by się nieco uspokoić, po czym znów spojrzała na blondynkę. Komentarz Marshalla potwierdził tylko to, o czym lekarka myślała jeszcze chwilę wcześniej.
- Evelyn, obiecałam ci wcześniej, pamiętasz? - odezwała się znów łagodnie, jednak nie udało jej się ukryć drżenia w głosie. Czuła, że sama jest na krawędzi załamania - Weszliśmy tu razem i razem wyjdziemy. Nie możesz nas winić za to, co Brown zrobił. Znał plan, wiedział, co chcieliśmy zrobić, a postanowił działać na własną rękę i tak, jak sam uważał. Nie tłumaczy go to absolutnie, ale nie możemy mieć wpływu na jego głupotę. W końcu to tylko człowiek - wzruszyła ramionami, mimo woli poruszając jeden z ksenofobicznych stereotypów, których zawsze starała się wystrzegać i ignorować.
- Pomóż nam, proszę. Wiesz najwięcej z nas o tym budynku, widziałaś na własne oczy co się tam stało - przeniosła wzrok na kulę, potem na Wayrę i Vexa. Gdy się odezwała ponownie, mówiła już wprost do turianina - Musimy wiedzieć czym jest ten most i gdzie uderzyć. Kuli zniszczyć nie damy rady, próbowali tego wcześniej naukowcy i próbowałam ja, co nie skończyło się dobrze. Pomysł z mostem jest równie dobry jak każdy inny. Powinniśmy spróbować. I jeszcze jedno... - tknięta nagłą myślą spojrzała znów na kulę - Panie Talav, powiedział pan, że... po tym co Brown zrobił... błędy zaczęły znikać. A co z samym Brownem? Jeśli poszedł swoją drogą, nie będzie powodem kolejnych anomalii? Jeśli tak, to możemy nie mieć wiele czasu...
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

22 gru 2021, o 20:49

[h3]PERSWAZJA - TORI[/h3]
<50%
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

22 gru 2021, o 21:08

Wyświetl wiadomość pozafabularną W tej chwili niewiele rzeczy mogło uspokoić Evelyn.
Z ich perspektywy, ich zachowanie było racjonalne, a zachowanie Browna nie. Niemniej, z jej perspektywy, nie było podziału na tych dobrych i złych. Była ona. Byli oni.
A oni w jednej chwili stanęli przeciw niej, nawet jeśli ich czyny wyraziły niezaakceptowane czyny jednej jednostki.
Brown zniknął w korytarzu, szybko wybierając przejście inne niż to, którym do centrum mógł powrócić Hearrow, tym samym znikając mu z pola widzenia. Dotarcie do granicy bariery na nogach miało zająć mu co najmniej pół godziny szybkiego marszu, więc mieli czas nim spróbuje zrobić coś jeszcze, czego mogli pożałować - lub natrafi na inne iteracje pozostawione w lesie, w tym samego siebie. Kula nie była zadowolona z jego ucieczki, manifestując to w postaci czerwonych plam na swojej powierzchni przy okazji nerwowego pulsowania.
- Zostaw mnie - syknęła, nawet jeśli Tori nie usiłowała podejść do niej bliżej. Słowa asari do niej nie trafiały. W końcu może godzinę temu to ona wykręcała jej boleśnie złamane ramię, grożąc tym samym, czego właśnie dopuścił się Carlos. W oczach blondynki, Te'eria nie była wiele inna od żołnierza - jedynie szybciej zmieniała swoje twarze, otrzymując fakty i wiadomości, które z perspektywy Cantos były niewystarczające do aż takiej zmiany zachowania.
- Szukam - burknął do pozostałych Wayra, ale jego westchnienie mówiło więcej niż słowa. Znali jego podejście, kompletnie sprzeczne z tym, co usiłowali zrobić. Evelyn nie była wdzięczną, niewinną ofiarą. Być może ta palona żywcem granatem rzuconym przez Browna wpisywałaby się w archetyp cywila, którego każdy żołnierski kodeks nakazywał wyciągnąć z takiej sytuacji bez względu na konsekwencje. - Wszystko co robicie jest jedną wielką anomalią. To jak patrzyć, czy przy tysiącach błędów wyskoczył gdzieś w środku jeden dodatkowy.
Dwie inne, które poznali, w tym ta stojąca przed nimi była mieszanką strachu, bólu i wściekłości, dzięki której parła do przodu chcąc jedynie przeżyć.
- Znam plany tego budynku - odezwała się trzeźwo Cantos, ignorując łypiącego na nią z boku Wayrę. Uruchomiła omni-klucz i syknęła z bólu, gdy ruch rannej dłoni wymagał od niej więcej poświęcenia niż tego zakładała. - Tunele wydobywcze nie są tylko dziurami w ziemi pozbawionymi celu. Budynek stoi na całej ich infrastrukturze. Tamte korytarze musiały być tego częścią. Jeśli wysadzimy jeden, może... może będziemy mieli wystarczająco szczęścia by zawalić wszystko.
Wbrew temu, w jaki sposób ją traktowali, chętnie przystawała na ich propozycję, analizując potencjalne konsekwencje w swojej głowie. W tym samym czasie, podobny wyraz twarzy pojawił się u Taleva, jednakże ten nie wydawał się zadowolony z tego, ku jakim stronom szło jej rozumowanie.
- Jak rozwalimy most, pogrzebiemy kulę - stwierdził ponuro, a blondynka niczym niezrażona jego tonem kiwnęła skwapliwie głową.
- Może uda się ją zniszczyć...
- Nawet nie wiemy co tak do końca robi! - prychnął, machając ręką ostentacyjnie, po czym skierował swój wzrok najpierw na Tori, później na Viyo. Odszedł nieco od artefaktu, podchodząc do ich dwójki z wyraźną prośbą wymalowaną na twarzy. - Może jestem tylko zwykłym technikiem, a dla was kolejnym robolem, ale to...
Odwrócił się, zerkając na połyskujący artefakt.
- Ostatnio, gdy odkryliśmy proteańskie artefakty na Marsie, nasza technologia skoczyła o całe stulecia! - żachnął się, odwracając głowę ku Marshallowi, drugiemu człowiekowi, który wszedł do środka pomieszczenia. - Nigdy wcześniej nie spotkaliśmy się z czymś takim, z czymś tak związanym z czasem. Nie wiemy czym są cykle. Nie wiemy na ile ten mechanizm tylko je liczy, a na ile może nawet na nie wpływa. Pomyślcie jak wiele moglibyśmy dowiedzieć się o tej technologii, o świecie, który nas otacza...
Odwrócił się, podchodząc do artefaktu, wyciągając ku niemu lekko dłoń. Zapamiętany przez urządzenie omni-klucz aktywował się od razu, jak w odruchowym geście, łącząc się z interfejsem Taleva.
- Mówisz o czymś, co zatrzymało nas w tym pieprzonym bąblu! - prychnęła z niezadowoleniem, przyglądając się z wściekłością technikowi.
- Spójrz na tą placówkę. Wygląda ci na przystosowaną do badań nad technologią obcych? - spytał z frustracją, odwzajemniając jej spojrzenie. - To nie musi wpaść w ręce niekompetentnych naukowców z kolonii. Można to odizolować. Założyć placówkę w kosmosie, na stacji, która nie zagrozi ludności cywilnej. Można przekazać to Radzie. Może... może...
- Pieprzysz - warknęła, podchodząc o krok bliżej, czego technik nawet nie zauważył. Zdrową ręką gestykulowała lekko. - Nie będę ginąć w imię nauki, nie jestem twoim pierdolonym królikiem doświadczalnym.
- Może dzięki temu dowiemy się o tym, co stało się na Cytadeli? Widzieliście te statki. Może dowiemy się, jak powiązane są ze Zbieraczami w lesie - westchnął, ze zrezygnowaniem przyglądając się każdemu z nich. Widzieli w jego spojrzeniu żal, ale brakowało w nim tej szaleńczej iskry, która rozbłysnęła w oczach Cantos. Evelyn zamierzała zaciekle walczyć, jeśli podejmą decyzję, której nie chciała. Wayra zaakceptuje decyzję pozostałych, ale po raz ostatni spróbował przekazać im potencjalne konsekwencje. - Tak wiele możemy się dowiedzieć i tak wiele stracić.
Ostatnia Evelyn stanęła naprzeciw niego, trzęsąc się z wściekłości, nim obróciła się do pozostałych, wyczekując ich wyboru.
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

22 gru 2021, o 21:57

Widząc reakcję blondynki na jej słowa, Tori westchnęła lekko i podniosła dłonie pokazując, że nie ma już siły ani ochoty, by do czegokolwiek przekonywać kobietę. W sumie jak długo Evelyn będzie współpracować i jak długo nie będzie znów się rzucała na nich z nożem czy pistoletem, asari nie miała już chęci do niczego jej zmuszać. Nie dziwiła się kobiecie, ale z drugiej strony w tym momencie chodziło już tylko o jedno - znalezienie wyjścia. Nie przyjechała na Watson szukać nowych przyjaźni czy zbawiać świat. Przyjechała tutaj wraz z innymi by zbadać i wyłączyć barierę. I pozostanie tutaj, dopóki się to nie uda - czy tego chce czy nie, niestety.

Cofnęła się kilka kroków i splótłszy ręce na piersi, spojrzała na kulę migoczącą błękitem, przygasającą i rozjarzającą się w pozornie chaotycznych błyskach i falach, na czerwone błędy namnożone na jej powierzchni i na samego Wayrę, wyraźnie zafascynowanego artefaktem i jego hipotetycznymi i prawdziwymi możliwościami. Jego przemowa i wymiana zdań dowodziła tego - gdyby mógł, mężczyzna chyba bronił by luki ciałem. Czy to było spowodowane jej wpływem? Czy komunikacja z kulą i kontakt z nią poprzestawiały mu w głowie jakieś klapki, tworząc z niego podporządkowanego, podwładnego decyzjom dyktowanym przez artefakt? Czy taka była po prostu ludzka natura, której Tori nie potrafiła zrozumieć?

- Czyli co proponujesz? - odezwała się spokojnym już głosem gdy skończył, wciąż z rękoma splecionymi na piersi, z wysuniętym biodrem i przechyloną lekko głową patrząc na niego zmrużonymi oczyma - Powinniśmy zabić Evelyn i może wówczas kula nas wypuści. Zabrać artefakt i oddać go naukowcom, najlepiej z Przymierza. Albo innym ziemianom. W końcu to ludzka kolonia. Tam dorwą się do niego tacy sami zapaleńcy jak ty, którzy w końcu rozgryzą jego zasadę działania. A potem zbudują z tego wielką, paskudną broń, która prędzej czy później zostanie użyta. Przeciwko komu? Ludzie mają wiele wrogów, czyli jak się znajdzie krewki Brown z palcem na cynglu, to pewnie przeciwko całej Galaktyce - powoli jej głos rósł, słowa padały coraz szybciej, jakby chciała w jednej chwili wyrzucić z siebie nagromadzone w ciągu ostatnich godzin i wydarzeń emocje i uczucia - Albo naukowcy odkryją jak wywoływać anomalie i wpływać na przeszłość. I wtedy zacznie się zabawa. Znajdzie się jeden szaleniec, dziesięciu, stu, którzy będą chcieli poznać przeszłość bliżej i może odrobinkę ją zmienić! Cofną się do Wojny Pierwszego Kontaktu i spuszczą wpiernicz turianom. Albo jeszcze dalej - jednej ze starożytnych cywilizacji pokażą, jak korzystać z efektu masy. Albo powstrzymają szturm krogan na rachni. Odkrycie Cytadeli? Och, przepraszam, ludzie tu byli pierwsi! A może skoczycie na kawę do protean? Linie czasu, zmasakrowane przez naukowców, wytworzą tyle anomalii, że czas będzie jednym wielkim ściekiem, a Galaktyka przestanie istnieć! Tego właśnie chcesz? Wy, ludzie, jesteście chyba wszyscy tacy sami, myślicie tylko o sobie!

Przerwała, kręcąc głową. Odwróciła wzrok i spojrzała na Vexa, potem na Marshalla, wreszcie na Evelyn. Przez chwilę analizowała możliwości i te wyjścia z obecnej sytuacji, które im jeszcze pozostały, po czym odezwała się ponownie, tym razem spokojniej.

- Vex, powiedziałam ci już wcześniej, że nie pozwolę, by kolejne Oko dostało się w ręce szaleńców. Evelyn ma rację. Powinniśmy zniszczyć ten... most i wysadzić przetwórnię, by pogrzebać kulę. Nie sądzę, żeby coś jej się stało. Jeżeli strzał z pistoletu zostawił na niej jedynie ryskę, to wrzucenie w głąb szybów i przywalenie tonami ziemi jej tym bardziej nie zaszkodzi. A jeśli zniszczenie tej pierwszej anomalii usunie pozostałe, kopuła zniknie - ten plan, jak każdy inny, niósł za sobą ryzyko - że mimo, że most zostanie zamknięty, a kula pogrzebana, nie było gwarancji, że to zagwarantuje im wolność. Mogą umrzeć pod kopułą, czekając na ewentualną kolejną ekipę samych siebie próbujących rozwiązać problem. Albo zwariują i powystrzelają się nawzajem. Albo zrobi to w swej zapalczywości Brown - A jeśli nie zniknie... cóż. Nie będziemy już mieli więcej możliwości ani opcji. Zostaniemy tutaj do końca. Panno Cantos, wie pani gdzie możemy znaleźć ładunki wybuchowe? Im więcej, tym lepiej...
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

22 gru 2021, o 22:17

Wayra w milczeniu przysłuchiwał się jej monologowi, nie zatrzymując jej gdy wypluwała z siebie zdanie po zdaniu, z każdym przytaczając kolejny nowy argument przeciwko wykorzystaniu kuli w przyszłości. Kręcił głową, wyrażając swoje niezadowolenie, podczas gdy jej zdecydowany brak aprobaty uspokajał nieco Cantos. Blondynka wydawała się gotowa zrobić wszystko, by ocalić swoje życie ale tylko w chwilach, w których było ono bezpośrednio zagrożone, w jej oczach pojawiała się znów ta iskra szaleństwa, którą znali z jej trzeciej, ostatniej wersji.
- Broń nie zabija ludzi. Ludzie zabijają ludzi - przytoczył sobie znany cytat w zaprzeczeniu do jej słów. - Czym było odkrycie przez nas Przekaźników Masy, jak nie masowym morderstwem gdy wywołaliśmy wtedy Wojnę Pierwszego Kontaktu? Galaktyka wymyśliła napęd, żeby sięgać gwiazd, a potem na jego podstawie wymyśliliśmy sposób by tak samo przyśpieszać pociski. Czym są akceleratory masy, które wykorzystujemy w walce, jak nie sposobem na zabijanie innych na większą skalę? Technologia to miecz obosieczny.
Westchnął ciężko, zerkając to na Viyo, to na Tori.
- Nie mówię, że powinniśmy oddać kulę Przymierzu. Możemy oddać ją Radzie. Kolektywowi galaktycznemu. Cholera, komu tylko chcesz, Tori. Ale nie jesteśmy w galaktyce sami. Ludzkie kolonie porywają Zbieracze. Cytadelę atakuje wielki, obcy statek. Nie uważasz, że nawet, jeśli zmienimy to w broń, to taka broń nam się nie przyda? Jesteśmy jak dzieci we mgle, nie wiedząc nic o otaczającym nas świecie.
Uruchomił skan kuli, przywołując na swój omni-klucz jej raport zniszczeń, po czym wskazał na jedno z czerwonych okienek.
- Kula może zostać zniszczona. Twój strzał ją uszkodził. Cokolwiek zrobili z nią naukowcy, również ją uszkodziło, co doprowadziło nas do tego miejsca. Nie znamy konsekwencji zawalenia się tego budynku - mruknął, podsyłając im diagnostykę na ich urządzenia. - Zrobię tak, jak wy uważacie, ale to nie znaczy, że się z tym zgodzę.
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

22 gru 2021, o 22:45

Gdy Wayra zaczął odpowiadać na jej zarzuty, opuściła głowę. Słuchając powoli, sztywnym krokiem odeszła w głąb pomieszczenia, zatrzymując się tuż przy przykrytych kilkoma kamieniami i jakimiś fragmentami elektronicznego złomu zwłokach Cantos, którą zastrzeliła wcześniej. Czy gdyby wiedziała to, co wie teraz, zrobiłaby tak samo? Czy tamta Evelyn wciąż by żyła? A może byli by oni wszyscy już poza kopułą? Odwróciła się powoli w stronę mówiącego człowieka i wysłuchała go do końca, jednak, gdy wspomniał o nikłej, ale jednak możliwości zniszczenia artefaktu, jej oczy błysnęły żywiej. Mimo to, odzywając się, tą akurat kwestię odsunęła na razie na bok.

- Ma pan rację. To ludzie używają broni. Ale wie pan również o tym, że nie ma takiej broni, którą udałoby się utrzymać w tajemnicy. Ktoś kogoś przekupi, ktoś coś ukradnie... Nieważne, kto będzie badał artefakt i się nim opiekował, wyniki tych badań z czasem dotrą w niepowołane ręce - przerwała na chwilę i westchnęła. Potarła dłońmi skronie, wydawało jej się, że głowa jej zaraz pęknie. Im więcej myślała o możliwości zostawienia kuli w całości czy zabrania jej ze sobą, tym więcej widziała możliwości negatywnych skutków. Jeśli wierzyć temu, co artefakt im przekazał, istniał od tysięcy lat. Nie był niepokojony, więc mógł wykonywać swoją... rolę. Funkcję, pracę, czy cokolwiek to było. Został odkryty przez ludzi - choć równie dobrze mogli to być turianie, salarianie czy ktokolwiek inny - i nagle zaczęły się problemy. Anomalie. Mieszanie czasu. Kopuła. - Na przykład politycy, zmieniający przeszłość by wygrać wybory. Kroganie dysponujący bronią czasową i dziesiątkujący salarian i turian zanim powstało genofagium. Korporacje cofające się w czasie by zniszczyć konkurencję, zanim ona powstanie. Albo bandyta, który cofnie się by wyeliminować świadków i policjanta, zanim on jeszcze zacznie rozwiązywać sprawę. Kto będzie miał nad tym kontrolę? - spojrzała wprost na Talava, po czym podeszła bliżej i zatrzymała się na wyciągnięcie ręki przed nim, patrząc mu wciąż w oczy. Nie była zła, wręcz przeciwnie. Zrozumiała, jak wielkim niebezpieczeństwem jest artefakt i wiedziała, że nie może zgodzić się ani pozwolić na dalsze badania nad nim - Nikt. Mleko się rozleje, a ucierpimy na tym wszyscy. Czy zagwarantuje mi pan, że manipulacje czasem - nawet, jeśli nie wpływ na przeszłość, ale nawet tylko jej podgląd, nie przyniesie żadnych skutków ubocznych? Owszem, mogą być dobre strony, jak ten sam policjant, który sprawdza przeszłość by odkryć sprawcę zbrodni. Ale z drugiej strony jest masa zastosowań tylko po to, żeby kogoś zniszczyć, wykorzystać fakty lub zyskać... Rozumiem, o czym pan mówi. To szalenie kuszące. Historycy byliby wniebowzięci. Badacze. Archeolodzy. Ale... zbyt dużo jest skrzywionych umysłów na świecie. Nie zgadzam się na zabranie kuli. Chyba, że po moim trupie. A jeśli jak pan mówi kulę można zniszczyć, to przygotujmy wielki stos materiałów wybuchowych i kulę postawmy na jego czubeczku. Albo ją to zniszczy albo wystrzeli w kosmos. - gestykulując rękoma zobrazowała usypywanie kopca, umieszczenie kuli na jego szczycie jakby umieszczała wisienkę na torcie i sam moment eksplozji.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

23 gru 2021, o 19:12

Vex milczał podczas całej wymiany zdań między asari, a technikiem, obserwując ich w milczeniu. Dostrzegał w spojrzeniu mężczyzny tęsknotę za wiedzą i świadomość tego jakie odkrycia mogła przynieść pulsująca błękitem maszyneria, widział też zdecydowanie we wzroku Tori, gdy dostrzegała potencjalne skutki dysponowania urządzeniem potrafiącym wpłynąć na istotę czasu. I jeden argument, i drugi mógł wywołać ogromne efekty, które rozeszłyby się falą po wszechświecie - falą, która zmieniłaby go na stałe. Nieznany artefakt mógł przynieść niewyobrażalny postęp techniczny i gdyby sytuacja dotyczyła tylko i wyłącznie jego umiejętności do katalogowania zapisów z przeszłości, nie byłaby to trudna decyzja. Możliwość obejrzenia dowolnego zapisu z ostatnich kilkuset tysięcy lat niosłaby ze sobą niewyobrażalne odpowiedzi - zarówno te dobre i jak i te złe. Historia jakiej mogliby się w ten sposób dowiedzieć zamieniłaby się w kolejny postęp, być może ratując miliony istnień. Archeologia stałaby się zbędna, a tajemnice straciłyby rację bytu; ile sekretów można byłoby odkryć po prostu zaglądając w przeszłość odpowiedniego miejsca, ile nierozwiązanych śledztw otrzymałoby swoje zakończenia, ile pytań znalazłoby swoje odpowiedzi? Ta technologia mogła odmienić galaktykę na niewyobrażalną skalę, dosłownie posyłając ją w przyszłość o kilka tysięcy lat, co już samo w sobie było przerażająco ciężką decyzją.
Mogła ją też całkowicie zgubić.
Element obserwacji czasu był jednym, ale wytworzenie tunelu czasoprzestrzennego który pozwalał ci ingerować w przeszłe wydarzenia, był czymś o wiele większym. Sławny efekt ruchu skrzydeł motyla był tylko jednym z wielu przykładów, które pokazywały jak bardzo zły to był pomysł. Wyliczanie Tori dawały tylko kolejne argumenty, które niestety nie ograniczały się wyłącznie do ludzkiego charakteru oraz lekkomyślności. Każdy gatunek miał coś na sumieniu, nawet jego własny. Przekazanie takiego artefaktu Radzie było jedyną słuszną możliwością, gdy brało się pod uwagę polityczne aspekty takiego przedsięwzięcia, ale na tym by się nie skończyło. Ludzie zaczęliby krzyczeć, że kula należy do nich, bo została wydobyta na ich kolonii; salarianie naciskaliby żeby przekazać obiekt w ich ręce, bo najszybciej rozwiążą jego zagadkę; asari naciskałyby na swój wybór, bo są neutralne oraz mają największe doświadczenie z biotyką, z której machina ewidentnie korzysta, i tak dalej, i tak dalej. Ostatecznie nawet w rękach Radnych nie byłoby to bezpieczne. Ufał w pełni Irissie, bo to ona sprawiła że był tym kim był, ale wiedział, że ich świat oraz pobudki nie są czarno-białe. Radny Quentius mu to udowodnił, pokazując że nawet najpotężniejsi politycy w galaktyce nie są wolni od własnych pokus oraz prywatnych planów.
A gdyby w ich rękach znalazł się potencjał manipulowania historią?
Skrzyżował ramiona na piersi, znając odpowiedź na swoje wątpliwości jeszcze nim obie strony skończyły rozmawiać. Tutaj już nawet życie Cantos nie miało znaczenia - waga takiej decyzji była czymś więcej w obliczu pojedynczego żywota, gdy rozpatrywało się potencjał diametralnej zmiany całego wszechświata. Ale prawda była taka, że od samego początku miał tego świadomość. Każde jego napięte warknięcie od momentu otrzymania datapadu z niezapominajką, każde uparte sprzeciwianie się kuli, każda próba znalezienia innego wyjścia niż to, które urządzenie im proponowało. W chwili w której artefakt wysłał go z powrotem na AZ-102, pokazując potencjalne konsekwencje zabawy czasem oraz samej obecności w miejscu, w którym nie powinno się być, jego decyzja mogła być tylko jedna. Wciąż na jego dłoniach znajdowała się zaschnięta krew, a wspomnienia pamiętały gasnące, złote tęczówki, gdy niknęła ich wola walki w obliczu niespodziewanego towarzystwa.
Turiański honor opierał się na akceptacji własnych czynów. Czym by był, gdyby można było je zmienić? Śledził spojrzeniem gestykulującą żywo Tori, spokojnego Wayrę oraz zdesperowaną Cantos, zdając sobie sprawę, że każde z nich ma własne pobudki, które przekładały się na ostateczną decyzję. Nawet jeżeli dla jednych taką pobudką było wyłącznie potrzeba własnego przetrwania.
- Zasypanie kuli może nie wystarczyć, ale z pewnością pomoże. Musimy mieć pewność, że ją to zniszczy - powiedział lakonicznie, gdy obie strony na chwilę przestały mówić. - Na wypadek, gdyby komuś udało się ją później odkopać.
Zrzucenie ton gruzu i ziemi na pulsujące błękitem urządzenie mogło pomóc dokończyć to co zaczęli naukowcy oraz pistolet Tori. Czy była to dobra decyzja? Żadne z nich nie wiedziało, ale była to decyzja, którą podejmowali. A czy wszyscy z nich mieli świadomość jak duża była szansa na to, że zginą razem z eksplozją artefaktu? Nie wiedząc jaka energia kryje się w tajemniczym artefakcie, równie dobrze mogli skazywać na śmierć siebie samych oraz całą tą planetę - albo nawet i system, jeżeli brać pod uwagę teorię o katastrofalnych uszkodzeniach mechanizmów pokroju Przekaźników. Nie wypowiedział jednak własnych myśli na głos, jedynie wodząc wzrokiem w zamyśleniu między jedną twarzą, a drugą. On już podjął własną decyzję. Była to cena, którą był w stanie zapłacić, znając potencjalne konsekwencje alternatywy, która ich czekała w innym wypadku.
- Musimy liczyć, że się uda. Jak nie zrobi tego eksplozja, to może zrobi do masa gruzu. A jak nie to, to liczba kolejnych błędów, które to wygeneruje - dodał, wskazując podbródkiem szkarłatne plamy pełne ostrzegawczych parametrów.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

24 gru 2021, o 18:18

Hearrow wracał wściekły i chociaż Brown nie strzelił mu w plecy kiedy odchodził, wcale nie sprawiało to że Marshall czuł się lepiej. Właśnie na jego oczach zginął człowiek i to w strasznych męczarniach, a on nie mógł nic na to poradzić. Miał wskoczyć w dziurę i co? Nie było niczego czym mógłby ugasić ogień.
Carlos zrobił coś niewybaczalnego i Arrowowi to nie mogło wyjść z głowy. Szedł szybkim krokiem próbując w jak najkrótszym czasie dostać się do pozostałej trójki.
Kiedy wreszcie dotarł na miejsce zorientował się że właśnie odbywa się jakaś żywa dyskusja, nie wiedział o czym rozmawiali wcześniej z Wayrą, ale najwyraźniej nie była to rozmowa stricte towarzyszka i umilająca czekanie na niego. Evelyn wyglądała jakby zaraz miała wybuchnąć, Talav próbował wszystkich usilnie przekonać o słuszności swoich założeń, a Tori i Vex mocno temu oponowali.
- Większość wielkich odkryć w historii ludzkości to przypadki albo straszliwe, dziwne i chore eksperymenty - zaczął patrząc najpierw na Wayrę a potem na Evelyn. - Wszystkie dane z takich eksperymentów zawsze były bardzo cenne właśnie ze względu na to o czym mówisz Tori. Jeśli będziemy się bać konsekwencji działań to nigdy nie ruszymy do przodu i tu Wayra ma rację.
Przyglądał się przez moment kuli obserwując pulsujące światło. Było tyle możliwość jeśli tylko udałoby się zbadać sensownie to urządzenie. Tyle mogliby się dowiedzieć, można byłoby wykorzystać ją do mnóstwa dobrych rzeczy. To była ogromna szansa.
Jednak to co wydarzyło się w barakach i w ogóle w tej całej kopalni tylko potwierdzało fakt że nie mają pojęcia z czym przyszłoby im się mierzyć. Czy warto było ryzykować?
- Powinniśmy spróbować zgrać jak najwięcej danych, zrobić cokolwiek żeby to tak całkiem nie przepadło, nie zrozumcie mnie źle, też chcę się stąd wydostać, też zależy mi żeby gdziekolwiek indziej w galaktyce nie powtórzyło się to co tutaj, ale nie możemy tak po prostu pozbawić galaktyki możliwości...
Zawiesił się na moment spoglądając na Evelyn. Ona miała w tym wszystkim najbardziej przerąbane.
- Wysadźmy to wszystko w powietrze, ale sprawdźmy czy nie da się zachować chociaż części tego co można byłoby w przyszłości wykorzystać.


Wysłane z mojego ASUS_X01BDA przy użyciu Tapatalka
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

29 gru 2021, o 22:44

Wyświetl wiadomość pozafabularną Nikt nie protestował - nie, kiedy podjęli decyzję.
Wayra skinął głową, tęsknie spoglądając na pulsujące światło kuli. Nie wiedzieli tego, ale bariera wciąż nie pozwalałaby im wyjść na zewnątrz, oddzielając budynek takim samym, błękitnym polem jak cały obszar wokół nich. Kula utrzymywała swoje zasady - nawet teraz, gdy musiała do pewnego stopnia być świadoma podejmowanych przez nich decyzji. Nie wiedzieli jak działała - może rozumiała ich słowa, może czytała ich myśli, a może nie dostrzegała różnicy dopóki nie podejmowali jakichś konkretnych akcji. Ale Talev zaczynał powoli rozumieć to, w jaki sposób mogła działać. Nie na tyle, by móc otworzyć ich na resztę świata, ale na tyle by przekonać artefakt o potrzebie powrotu do tunelu, gdyby tylko niebieska bariera sięgała również pod ziemię.
Evelyn pognała do wyjścia jako pierwsza. Niechętna do pozostania w tym miejscu dłużej, niż było to konieczne, rzuciła się do przodu w obawie, że ktoś zmieni zdanie. Nie chciała widzieć swojego truchła kaleko zasłoniętego w kącie pomieszczenia. Chciała się wydostać i chciała przeżyć.
Wayra zerknął na artefakt, zatrzymując się na sekundę w przejściu z wyraźnym wahaniem. Nie zamierzał jednak walczyć z decyzją grupy - mógł się z nią nie zgadzać, ale nie podważał tego, co powiedzieli inni. Westchnął cicho, żegnając się z perspektywą wiedzy, którą mogli posiąść.
Niełatwo było odnaleźć coś, czym mogliby zawalić znajdujący się kilka metrów pod nimi tunel. Placówka została z grubsza ogołocona w trakcie ewakuacji. Znajdowali wiele przedmiotów - w większości bezużytecznych, ale też kilka takich, które pozytywnie ich zaskoczyły. Viyo w jednej z szafek ochrony znalazł zapakowany moduł Omni-Kuszy, wciąż w oryginalnym opakowaniu. W pomieszczeniu technicznym Tori udało się zdobyć naramienniki Rosenkov Materials w prawie nienaruszonym stanie. Przeszukując pokoje górników, Marshall znalazł lekko zarysowane, zakurzone nagolenniki N7.
Wiedzieli, że Carlos w tym czasie musiał dotrzeć już do krawędzi - być może na nich czekał, może usiłował coś zrobić. Ale cokolwiek to było, nie zmieniało ich środowiska w widoczny sposób, co sugerowało, że nie napotkał innych iteracji, lub był na tyle sprytny by ich unikać.
- Chyba... chyba znalazłam! - przez komunikator krzyknęła Cantos, zwołując ich do jednego z pomieszczeń po prawie półtoragodzinnych poszukiwaniach.
Stare ładunki wybuchowe były uszkodzone - przynajmniej według nazwy na pudle, w którym się znalazły. Zapalniki w nich wymagały naprawy, a całość musiała być skrzętnie przeskanowana przed użyciem. Talev zabrał się do tego niechętnie, wiedząc, że z nich wszystkich zrobi to najszybciej, choć pozostali mężczyźni mogli mu w tym pomóc, przynajmniej odsiewając złe urządzenia od tych, których mogliby użyć.
- Zniszczymy coś wyłącznie dlatego, że tego nie rozumiemy - burknął pod nosem, ale, bardzo ostrożnie, zabrał się do pracy.
Od ich decyzji minęły trzy godziny nim wreszcie stanęli u wejścia do tunelu. Cantos była roztrzęsiona. Oczekiwanie tylko wzmagało jej paranoję przed tym, że którekolwiek z nich zmieni swoją decyzję w sprawie dalszego postępowania z kulą. Na szczęście nawet, jeśli dalej chowały się w ich sercach wątpliwości, skrzętnie weszła do środka i wyciągnęła ręce po urządzenia.
- Nie zamierzam spędzać w tym miejscu dłużej niż to konieczne - mruknęła, ruszając od razu z urządzeniami do przodu, nie czekając, aż część z nich przejdzie by jej pomóc z podpięciem ich.
Dzięki Talevowi, mogli aktywować wszystko zdalnie. Pozwoliło im to na w miarę spokojne wyjście z dusznego tunelu, wprost na zewnątrz, w ciemną i chłodną noc.
Podróż powrotna do krawędzi bańki była surrealistyczna. Widzieli błękitne smugi przecinające powietrze w oddali, ale świat wokół wydawał się prawdziwy, obecny. Trawa powiewała lekko na wietrze, drzewa szumiały w oddali. Nie widzieli żadnych innych iteracji na swojej drodze. Jedynie martwa cisza ich otoczenia nakazywała czasem zerknąć w górę, gdzie swoją drogę przez gwiazdy pokonywał ognisty ogon pędzącej ku ziemi komety. Im dalej szli, tym wyraźniej widzieli to, o czym mówił im Brown - zarys sylwetki statku, upiornie przypominającego okręt flagowy Sarena, który ponad dwa lata temu zaatakował Cytadelę.
Stając na krawędzi, wiedzieli, że pole ich nie przepuści. Cantos ze zniecierpliwieniem, twarzą bladą od bólu złamanej ręki i oczami połyskującymi paniką spoglądała na Wayrę, który z wielkim oporem aktywował swój omni-klucz. Nie mogli wiedzieć jakie skutki będzie miało zawalenie tego jednego tunelu - zarówno w kwestii infrastruktury, jak i zachowania artefaktu.
Niemniej, podjęli decyzję, której zwieńczeniem był aktywujący ładunki wybuchowe omni-klucz.
Ziemia zatrzęsła się pod ich nogami, a poryw wiatru wzbił liście z drzew, ogałacając z nich gałązki. Spoglądali jak ściany budynku się załamują i pękają, nim fala uderzeniowa dotarła do nich z opóźnieniem, jak sumienie uderzające po podjętej decyzji, domagające się reperkusji za pewne czyny.
Skala wybuchu była znacznie większa niż mogli sobie to wyobrażać. Pierwsze, błękitne przebłyski światła wysunęły się subtelnie z szczelin w niszczejącej konstrukcji, jak skryty zniszczonymi fragmentami planety pulsar, migający pośród nieskończonej ciemności.
Z jednym z jego błysków, nadeszła nicość.
*** Szum padającego deszczu dotarł do ich zmysłów jako pierwszy. Mokre krople uderzały w ich policzki i wpadały pod powieki, zmuszając do zamknięcia oczu. Niebo było zachmurzone, ale panował dzień - tak jak w chwili, w której przekroczyli barierę jako pierwsi.
Powoli odzyskiwali przytomność, słysząc warkot nadciągającego pojazdu. Ich umysły były otumanione, zasnute mgłą wątpliwości, niepewności w to, w jakim miejscu, a raczej w jakim czasie się znaleźli. Cantos podniosła się jako pierwsza, machając ręką do nadciągającego pojazdu.
Odnalezieni przez kolonistów, zostali zabrani z powrotem do Watson, w świecie kompletnie innym od tego, w którym spędzili ostatnie dwadzieścia cztery godziny. Nikt nie chciał udzielać im odpowiedzi, wyraźnie antagonizując ich obecność na planecie. Wkrótce dowiedzieli się dlaczego - po dotarciu do wymuskanego biura przedstawiciela Chińskiej Federacji Ludowej.
Ich zadaniem było zbadanie tajemniczej eksplozji i powstałego pola bariery - nie wywołania kolejnej. Zniszczenie tunelu spowodowało zawalenie się całego kompleksu, co według wykrzykującego pełne niezadowolenia zdania mężczyzny w średnim wieku, było czymś absolutnie nie do pomyślenia - i czymś, co miało kosztować Federację miliardy kredytów. W dodatku według wszystkich naocznych świadków, nie było ich tylko godzinę - w godzinę zdołali, owszem, znieść tajemniczą barierę, ale zarazem zniszczyć wszystko wartościowe, co znajdowało się w jej wnętrzu. Dla Federacji bezpieczeństwo kolonii znajdującej się obok i potencjalne zagrożenie wynikające z tego, co stało się w kompleksie wydobywczym, było ewidentnie niżej na liście priorytetów niż zysk, który przynosił sam kompleks.
Nietrudno było przyprzeć mężczyznę do muru i tym samy dowieźć, dlaczego tak właściwie kompleks był dla Federacji istotny. Świadomi obecności artefaktu, z goryczą przyjęli jego prawdopodobną utratę. Wspomnienie o nim i wypomnienie mężczyźnie tego, że był powodem dla wszystkich tych wydarzeń, zdołało go przynajmniej nieco uciszyć. Zaoferował im sowitą zapłatę za ich dyskrecję, powołując się na argument zniszczenia artefaktu. Wspominanie o nim teraz nie przyniesie nic dobrego ani niczego nie zmieni, skoro artefakt przepadł, jedynie zniszczy nasze relacje międzynarodowe. Rozumieją Państwo, dlaczego zależy nam na dyskrecji.
Ich zlecenie nie zostało opłacone, bo według Federacji nie wykonali tego, do czego ich wynajęto. Evelyn Cantos wyruszyła w swoją stronę gdy tylko została zwolniona przez funkcjonariuszy. Nie usłyszeli od niej słowa podziękowania, ani chęci utrzymania dalszego kontaktu. Uratowali jej życie, ale jednocześnie rozważali zamordowanie jej dla dobra nauki. Nawet, jeśli nie każdy z nich miał takie plany, przyczynili się do jej niechęci w ich kierunku. Blondynka nie chciała mieć nic z nimi do czynienia.
Po opuszczeniu kompleksu, z początku nie dostrzegli żadnych różnic. Świat wydawał się kompletnie nieporuszony wydarzeniami wewnątrz bańki. A jednak, przeglądając swoje omni-klucze, Carlos, Tori i Vex dostrzegli szczątkowe korespondencje z Dianą, które wydarzyły się już po Klendagonie. Kobieta żyła, a życie to zawdzięczała Brownowi, za co była mu bardzo wdzięczna. Ukrywała się przed Girbachem, ale widniała na ich liście kontaktów.
Gdy na pokładzie Elpis Viyo wszedł do kajuty Volyovej, wiszący zwykle przy jej łóżku nieśmiertelnik zniknął, a kobieta spytana o jego brak nie rozumiała o czym mówi.
Wayra będący w kontakcie z kulą najdłużej długi czas dokumentował zgromadzone przez siebie dane. Nie było tego wiele, ale wystarczająco, by w jakiś sposób móc uratować choć część wiedzy, którą mogli pozyskać gdyby tylko wybrali artefakt ponad życiem Cantos. Przygotowaną paczkę przekazał organizacji, którą uznał za stosowną, gdzie wywołała szok naukowców jak ich ogromną wdzięczność względem technika. Nadesłane dane przyczyniły się do wielkich postępów w badaniach nad Żniwiarzami.
Hearrow bezpiecznie opuścił planetę, mając szansę nadgonić wysyp wiadomości na jego skrzynce odbiorczej. Ku swojemu zaskoczeniu, w jednej z wiadomości jego mama udostępniła zgromadzone przez siebie zdjęcia z przeszłości. Głównie obrazujące jego dzieciństwo i rodzinny dom, niektóre pokazywały jej życie przed jego narodzinami. Na jednej z odbitek dostrzegł ją obejmowaną przez mężczyznę, którego spotkał przed swoim domem w Sydney gdy Tori strzeliła w kulę. Mężczyzną, który wtedy zdecydował się odejść, był jego ojciec.
Świadomi wydarzeń, których byli świadkami, bogatsi o łapówkę ze strony Fabryki, ale też biedniejsi o nagrodę za zlecenie, którego nie wykonali poprawnie, ruszyli w swoją drogę. Na Watson, przynajmniej na razie, wreszcie nastał spokój.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

9 lis 2022, o 20:52

Obrazek
RUN FREE
[h3]Malum consilium quod mutari non potest[/h3]
Mistrz Gry: Tori Te'eria
Gracze: Marshall Hearrow, Rebecca Dagan, Charles Striker, Iris Fel, Alexander Gauthier


Pierwszy skok, przez przekaźnik w Mgławicy Węża, niemal zupełnie przeoczyli. Pogrążeni w dyskusji i w szkicowaniu planu działania niemal nie zwrócili uwagi na ledwo słyszalną zmianę w tonie pracy silników, skokowi nie towarzyszyły żadne dodatkowe atrakcje ze strony samego statku - fregata była w doskonałym stanie technicznym, a pilotowana przez doświadczoną załogę wykonywała wszystkie jej polecenia bez problemów. W efekcie gdy się zorientowali, byli już niemal w połowie drogi do przekaźnika w Pustkowiu Minosa.

Czas zaczął się dłużyć - zdając sobie sprawę, że droga zajmie dobrych kilka godzin zajęli się tym, na co mieli ochotę. Dyskutowali, snuli plany, analizowali mapy Watson, zastanawiali się nad dogodnym miejscem lądowania, drzemali lub czyścili broń, przeglądali wiadomości na swoich omni-kluczach, pojedynczo i grupkami spożywali posiłek w niewielkiej mesie. Przysłany przez komandora technik pojawiał się co jakiś czas zabierając ze sobą po jednej osobie i prowadząc ją do swojego królestwa komputerów i technologii w trzewiach “Tannenberga”. Skanował ich profile i na ich podstawie tworzył tymczasowe, zastępcze tożsamości rejestrowane w centralnej bazie, których identyfikatory wędrowały prosto na ich omni. Tożsamości były różne, ale zbiegały się w jednym miejscu - cała piątka według nowego zestawu danych była freelancerami i handlarzami tworzącymi załogę prywatnego frachtowca “Mary Celeste II” i promu, który miał zostac im udostępniony jako ich środek transportu na teren misji. Według stworzonych w rejestrach informacji o nieistniejącym fizycznie statku cała piątka była jego współwłaścicielami, dzięki czemu ich obecność na planecie mogła mieć wyjaśnienie. Jedyną informacją, którą technik za każdym razem uzyskiwał od kolejnych osób, było preferowane i wymyślone przez nich imię i nazwisko, więc każde z nich mogło popisać się kreatywnością. Znalazła się także niewielka pula kredytów, która została przelana na ich wspólne konto handlowe, gdyby chcieli ich użyć na łapówki bądź zakupy pojazdu na Watson, otrzymali również zapewnienie, że gdyby ich wydatki przekroczyły budżet, dowództwo zrekompensuje dodatkowy koszt wysupłany z ich własnych kieszeni. “Do rozsądnej wysokości” - zapowiedział jednak Murray, przekazując tą wiadomość Hearrowowi. Zaprezentowano im także przydzielony na czas misji wahadłowiec - cywilną wersję Kodiaka pozbawioną jakichkolwiek oznaczeń, przez które mógłby zostać zidentyfikowany jako własność Przymierza. Alexander osobiście sprawdził systemy pojazdu upewniając się, że wszystko jest w porządku. Zresztą, wszyscy byli zachęcani do “rozgoszczenia się” na jego pokładzie i do robienia dowolnych drobnych modyfikacji, które mogłyby uwiarygodnić ich historię.

Marshall kilkukrotnie próbował połączyć się z Evelyn, ale jego połączenia były systematycznie odrzucane. Po kolejnej próbie otrzymał od niej zdawkową wiadomość “Jestem zajęta”, mogącą równie dobrze znaczyć “odwal się” jak i “zadzwoń później”. Przeszukiwanie dostępnych baz Przymierza pod kątem wskazanych przez komandora kontaktów przyniosło co prawda kilka informacji, ale nic co mogliby wykorzystać ani jako kartę przetargową w rozmowie z nimi, ani co mogliby wykorzystać do oceny poziomu zaufania.

Jonas Allen faktycznie figurował w spisie jako technik, zatrudniony przez amerykańską korporację zajmującą się dystrybucją, instalacją i utrzymaniem systemów pozyskiwania i uzdatniania wody. Lat 51, z ramienia tej korporacji został oddelegowany niemal pięć lat temu na Watson wraz z zespołem podobnych techników by zapewnić ciągłość funkcjonowania systemu i podobnie jak reszta z nich opłacany był zarówno przez korporację, jak i władze amerykańskiej kolonii.

Grigorij Ibraev - na jego temat nie znaleźli wiele, jako najemnik musiał albo zacierać za sobą ślady albo tych śladów zostawiał wyjątkowo niedużo. Lat 35, miał kilka drobnych wyroków lub grzywien w różnych systemach za zakłócanie porządku, bójki, raz za strzelanie po pijaku. Przy tym ostatnim zapisie znalazła się drobna wzmianka na temat jego przynależności do Błękitnych Słońc, ale nic więcej.

Steven Keamy mimo zaledwie 27 lat życia miał zdecydowanie najdłuższą historię wykroczeń i wyroków, kończących się jednak głównie grzywnami bądź kilkudniową odsiadką. Mimo, że wykroczenia obejmowały handel nielegalną bronią, paserstwo i przemyt, według jego kartoteki w kwestii kar los bywał dla niego szczególnie łaskawy i nigdy nie skazano go na dłuższe więzienie. Większość wpisów na temat jego “działalności” pochodziła z Watson, co wskazywało na fakt, że Steven nie lubi zmieniać miejsca pobytu.

Ostatni z listy kontaktów, chorąży Charles Zhu pochodził z Ziemi i należał przez wiele lat do Przymierza, z którego odszedł by rozpocząć karierę w lokalnej policji w sektorze chińskim kolonii. Lat 38, z nienagannym przebiegiem służby zwieńczonym kilkoma awansami, jednak z brakiem informacji na temat odejścia.

Podróż mijała bez przeszkód, a każde z członków załogi “Mary Celeste II” znalazł sobie jakieś zajęcie. Kolejny skok przez przekaźnik zastał część z nich w łóżkach, kilku żołnierze z wolnej wachty “Tannenberga” proponowali grę w pokera, na różnych zajęciach czas lotu nieubłaganie mijał aż dobiegł końca. Wezwani do hangaru, wraz ze swoim sprzętem zaokrętowali się na wahadłowcu, na pokładzie którego mieli pokonać ostatni kawałek drogi - prześlizgnąć się przez układ Sahrabarik do przekaźnika w pobliżu Omegi i skoczyć bezpośrednio do Kołyski Sigurda i Watson. Omijając wszystkie podejrzane statki z daleka skoczyli i - po nieco mniej komfortowej podróży - ostatecznie dotarli do celu.

Sektor Chiński na Watson przywitał ich nocną porą. Fałszywa sygnatura promu okazała się być dobrze przygotowana, napotkany patrol lokalnej policji przeskanował ich i poleciał dalej nie wywołując alarmu, a cała piątka wylądowała w wybranym wcześniej kanionie kilka kilometrów na południe od Luzhou, stolicy sektora, a jednocześnie miasta, w którym znajdowało się jedno z centrów danych. Gdy wysiedli, mimo nocy otuliło ich wilgotne, ciepłe powietrze przesycone zapachami roślinności - mimo, że w skalistym kanionie udało im się dostrzec jedynie kilka rachitycznych, trawiastych kępek.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

13 lis 2022, o 12:19

Podróż nie dłużyła jej się. Choć, swoim zwyczajem, nie udzielała się specjalnie i nie integrowała zanadto z resztą oddziału, miała co robić. Konkretne zadanie wyznaczone przez Marshalla - sprawdzenie baz Przymierza pod kątem informacji odnośnie ich potencjalnych kontaktów - to jedno. Do tego dochodziło przygotowanie pancerza, sprawdzenie ekwipunku i tradycyjne upewnienie się co do aktualnych konfiguracji omni-klucza - tak, by już na miejscu nic jej nie zawiodło. Rebecca nigdy nie miała problemu z zorganizowaniem sobie zajęcia.
Co do baz Przymierza - te nie były specjalnie pomocne. To znaczy, owszem, wygrzebała garść informacji o każdym z ludzi, natomiast nie kryło się tam nic specjalnie odkrywczego. Nie sądziła, by mogli w jakikolwiek sposób wykorzystać znalezione informacje, tym niemniej przygotowała z nich odpowiedni raport, który następnie podrzuciła Marshallowi, by sam mógł ocenić dane. Całą resztę drogi dzieląc między przygotowania, posiłki i drzemki - nie mogła mieć pewności, jak często podczas misji będą mieli luksus tych dwóch ostatnich - gdy wreszcie dotarli do celu, była gotowa. Przynajmniej na tyle, na ile mogła być gotowa Sadie Malkah, inżynier i współwłaścicielka frachtowca Mary Celeste II.

Opuszczając prom, odetchnęła powoli obcym powietrzem. Ciepłe i wilgotne, pachniało roślinnością, której Rebecca - Sadie - nie mogła dostrzec. Póki co, nie były to najgorsze warunki, w jakich przyszło jej pracować - ale nie były też najlepsze. Jako te ostatnie dziewczyna gotowa była uznać wyłącznie ciasne wnętrze okrętów. Tylko tam czuła się dobrze, bezpiecznie i, przede wszystkim, jak u siebie.
Trzymając się blisko pozostałych, rozprostowała plecy zmuszając się do rozluźnienia spiętych mięśni. Na powierzchni planety nie czuła się specjalnie dobrze, ale nie mogło jej to przeszkodzić w wykonywaniu stawianych przed nią zadań.
Nie odzywała się. Marshall i Charles nie powinni być tym specjalnie zaskoczeni, Iris odrobinę mogła - ostatecznie przy ostatniej wspólnej misji Rebecca odzywała się zaskakująco dużo - za to Alexander mógł się już do tego powoli przyzwyczajać. Pod względem przejmowania inicjatywy Dagan była ostatnia w szeregu. Dopóki nie chodziło o bojowe działania inżynieryjne czy dywersyjne, na których faktycznie się znała, dopóty w zasadzie zawsze czekała, aż ktoś inny pokaże jej, gdzie ma iść i co robić.
Teraz nie było inaczej. Stojąc gdzieś pomiędzy Strikerem a Fel, rozglądała się tylko uważnie, próbując z grubsza rozeznać się w otoczeniu - i czekała, gotowa podążyć tam, gdzie ktoś inny ją poprowadzi.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2040
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

13 lis 2022, o 15:07

Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Wahała się wyłącznie przez moment. Sprawnym ruchem, zebrała długie, jasne pukle i splotła je w pojedynczy, gruby warkocz. Nie przykładała dużej wagi do tego, aby kosmyki były ciasno związane.
- Tnij, proszę - zwróciła się do Rebecki, puszczając końcówkę. To tylko włosy. Odrosną. Była gotowa na to niewielkie poświęcenie dla swojego brata. Naprawdę starała się trzymać emocje na wodzy, nie robić sobie zbyt wielkiej nadziei, nie mniej myśl, że naprawdę mógł żyć, a szpieg, którego mieli wyciągnąć z kolonii znać jego obecne miejsce przebywania... Potrząsnęła głową, strzepując pojedyncze kłaki, które osiadły na jej ramionach. Przemyła twarz wodą, była brudna od rudej farby, którą z pomocą kobiety dwukrotnie naniosła na dotąd płowe pukle. Wyprostowała je, fale długo walczyły, nie mniej pod wpływem prostownicy i ciepła, w końcu zaczęły przypominać struny instrumentu. Znacznie krótsze, sięgające jej mniej więcej brody kłaki, przeczesała palcami. Wplotła pomiędzy losowe chwycone pasma koraliki, w uszy także wpięła barwną biżuterię, obwiesiła się bransoletkami oraz łańcuszkami. Liczyło się wszystko, co przykuwało wzrok i odciągało ciekawskie spojrzenie od uważnego lustrowania jej twarzy.
Resztę podróży spędziła siedząc cierpliwie na krześle i pozwalając, aby Dagon ozdobiła jej nos i poliki rudymi piegami. Jej dolną wargę, przecięła blizna. Kolejna, pojawiła się na szyi. Dała się ponieść radosnej twórczości kobiety, w pewnym momencie sama przestała poznawać siebie w lustrze co oczywiście uznała za dobry znak. Pancerzem, na jej prośbę, zajął się Striker. Miał doświadczenie, Iris nawet nie próbowała ingerować w to, jak powinien się prezentować kiedy w końcu wylądują na Watson.
Odcięła się od kontaktu z Cytadelą już w momencie opuszczenia doków stacji. Swój omni-klucz, ten właściwy, zdecydowała się zostawić na promie. Założyła inny, losowy, który po przechwyceniu w żadnym wypadku nie powiąże ją z tym, kim naprawdę była. Optymistycznie, przyjęła, że nie potrzebuje opcji awaryjnych i żadne, czarne scenariusze z je głowy się nie ziszczą.

Wychodząc na zewnątrz, objęła panoramę Watson zaciekawionym spojrzeniem. Egzotyka oraz bujna roślinność budziła w niej skrajne, niekoniecznie miłe wspomnienia. Odruchowo, złapała kontakt z Dagon, która również doświadczyła pewnego razu przyjemności rozbicia się na jednym, zapomnianym księżycu. Skupiła się na swoich krokach, raczej trzymała się z tyłu, podążając za pozostałymi. Nie wychylała się, nie próbowała przejmować inicjatywy. Zaufała Marshallowi, a także Charlesowi, obok którego szła udając, że patrzy się na swoje buty, podczas kiedy tak naprawdę kątem oka przyglądała się otoczeniu. Znała Watson, nie była jednak tutaj od tej strony. Miejsca, które odwiedziła w oficjalnych wizytach raczej będą unikać. Było to wręcz wskazane. A jednak, wypatrywała znajomych elementów choćby po to, aby nie tracić czujności.
Powinni, dla osób postronnych, sprawiając wrażenie paczki znajomych, która jest tutaj albo w konkretnym celu, albo ma przystanek na swojej wytyczonej drodze. Nie grała jednak pierwszych skrzypiec, poprawiła plecak z zapasem wyselekcjonowanych medykamentów a apaszkę podsunęła nieco bliżej nosa. Zapachy miasta raczej nie będą przyjemne.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

14 lis 2022, o 11:15

Wywiad jak zawsze przekazał niezbyt dużą ilość informacji. Nie mówiąc już o tym, że nawet samemu przeglądając dane po swojej stronie nie odkrył nic nowego. Jak widać linia B musiała mieć naprawdę gdzieś Watson. Zresztą co się dziwić. Na planecie panował taki pierdolnik, że nie musieli w tym maczać swoich paluszków aby taki stan utrzymywać.

Reszta przelotu minęła mu tak jak zawsze. Jako, że na terapii kazali mu aby poświęcał minimum osiem godzin na siebie podczas transportu lub przerwy operacyjnej. Więc przez osiem godzin pracował najczęściej w dziale inżynieryjnym, przygotowując sprzęt, pancerze, a nawet małe zmiany w Kodiaku aby nie wyróżniał się świeżością. Jeśli to nie było jego priorytetem to przygotowywał listę rzeczy jaką musieli zabrać ze statku. Zaczynając od ładunków wybuchowych do wysadzania drzwi lub czegokolwiek innego, a kończąc skrzynkach z amunicją. Podstawowe przygotowanie w sam raz na start. Do momentu jak się wszystko spieprzy. To była tylko kwestia czasu.

Jego alter ego było proste jak konstrukcja cepa. Charlie Day, zwykły najemnik pochodzący z Australii. Imię zostawił to samo. Mniejsza szansa, że ktoś się pomyli. A lubił nawet swoje imię, a do tego zawsze brzmiało jakby był debilem. Perfekcyjnie. Może, nawet uda mu się na to nabrać kilku lokalsów. Oprócz tego cieszyło go to, że w końcu będzie mógł coś wysadzić. Brakowało mu tego.

Lądowanie na Watson wyszło gładko i bez większych problemów. Co do samej kolonii zbytnich przemyśleń nie miał. Ot trochę większa niż reszta. Może oprócz klimatu chińskiego. To była lekka nowość.
- Przydałby się Wang.
Powiedział do siebie stojąc z resztą drużyny czekając na kolejne wytyczne. On sam najchętniej wziąłby się od razu za terminal z danymi bo pierwszy atak zawsze daje największe pole do popisu. Nikt nie jest przygotowany, wszystko idzie jak masło. Nie mówiąc o wsparciu, które nie jest jeszcze gotowe na każde wezwanie. Piękna sprawa.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

15 lis 2022, o 11:38

Informacje przekazane przez Rebekę i Charlesa nie wpłynęły jakoś drastycznie na postrzeganie Hearrowa co do pontencjalnego braku lub też posiadania zaufania do ich "kontaktów". Najbardziej niepocieszony czuł się przez fakt barku kontaktu z Cantos, ale po którejś z kolei próbie połączenia z kobietą zrezygnował. Większość czasu podróży spędził w mesie ślęcząc nad danymi zebranymi przez swoją drużynę i Przymierze. Sytuacja z posiadaniem radnej w grupie uderzeniowej na powierzchni planety włączonej w konflikt wojenny, która w swojej głowie zapewne miała już wizję spotkania z bratem, nieco spędzał mu sen z powiek. Z drugiej jednak strony był świadomy, że Iris Fel vel Rose Rutherford kończyła dokładnie tę samą akademię wojskową co i on, więc mógł liczyć na to, że doskonale zdaje sobie sprawę zarówno z hierarchii wojskowej jak i podziału obowiązków.
Zgodnie z sugestią Strikera obejrzał swój pancerz, ale dla pewności jeszcze skonsultował jego stan z najemnikiem wierząc w jego ocenę sytuacji. W razie potrzeby przekazał go do drobnych poprawek mężczyźnie i zadowolony z efektu przystąpił do przesiadki na Mary Celeste.
Watson powitało go dokładnie tym samym widokiem co kilka miesięcy temu. Ponure zabudowania i prześwitujące z nich światło przebijało się przez mrok wieczoru. Hearrow zaufał Gauthierowi w kwestii wyboru miejsca na lądowanie i kiedy tylko prom dotknął ziemi, podporucznik rozprostował plecy i wyskoczył z pojazdu na powierzchnię planety.
Tom Staford, łowca nagród było jego przykrywką idealną do wytłumaczenia się dlaczego nosi przy sobie broń. Na inżynierii się nie znał, chociaż w pierwszej kolejności rozważał taką opcję przy wyborze przykrywki, drugą opcją był archeolog ale kiedy stanął przed lustrem, zrozumiał, że to też nie miało większego sensu.
- Skontaktuj się zaszyfrowanym kanałem z Charlesem Zhu, niech spotka się z nami w drodze do przekaźnika - zwrócił się do Dagan kiedy cała piątka była już gotowa do wymarszu. Na omni-kluczu uruchomił koordynaty prowadzące do pierwszej wieży, jaką przyszło im sprawdzić. - Ruszajmy, nie ma na co czekać.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Alexander Gauthier
Awatar użytkownika
Posty: 53
Rejestracja: 7 lut 2022, o 01:50
Miano: Alexander Gauthier
Wiek: 30
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator T2, cudowny pilot
Postać główna: Mila
Lokalizacja: Vesta (ten skuter)
Kredyty: 11.950

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

15 lis 2022, o 21:12

Gdy ich statek wstąpił w dłużącą się podróż nadświetlną, Alex wykorzystał chwilę spokoju, by zająć się swoim pancerzem noszącym wszakże symbole Przymierza. Zdrapał tu i ówdzie oznaczenia mogące w przyszłości zaważyć na jego misji, a także z bólem serca zadrapał, podniszczając nieco kolejne elementy uzbrojenia. Miał być najemnikiem, a chociaż nigdy faktycznie nie bawił się w ten fach, to przynajmniej mógł posiłkować się kimś, kto faktycznie się na tym znał. Odkładając więc już lekko pokiereszowaną zbroję, kolejne godziny spędzał na leżeniu u siebie, a gdy udostępniono mu kodiaka, także i na nim, zaznajamiając się z promem i lekko go charakteryzując, przede wszystkim przyozdabiając kokpit.

Resztę czasu spędził śpiąc, kręcąc się po pokładzie i okazjonalnie bujając się z różnymi osobami, które proponowały im zajęcia. Dopiero stając wezwany do odlotu, z lekkim wigorem ruszył na pokład promu będącego częścią ich nieistniejącego składu, rozsiadając się na fotelu pilota, włączając żwawą muzykę w głośnikach i ruszając z kopyta, płynnie lawirując z dala od wszelkich czujników i innych statków mogących ich w jakiś przewrotny sposób później rozpoznać. Kierując prom na Watson, Alex włączył nawigację, ustalając za cel miejsce, o którym dyskutował wcześniej podczas przeglądania mapy – niewielki kanion w bliskiej odległości od ich celu, w którym mógł skryć statek wystarczająco, by nikt ich nie odkrył.

Lądując miękko, wyłączył silniki i zabrał swoje graty. — Kolejny środek transportu znajdziemy w mieście, resztę drogi musimy przejść na nogach — mruknął informacyjnie, rozprostowując kości i stękając, gdy wszystko wokół mu strzyknęło. Wyszedł na zewnątrz, rozglądając się czujnie, ale nic na nich nie napadło, więc pozwolił sobie na głębszy wdech. Musiał się przyzwyczaić – tutaj był Finnem Larsenem, norweskim mechanikiem i pilotem – wychowanym przez Omegę i jej doki, z których zgarnął się najpierw na jeden statek, a potem kolejny, aż do Mary Celeste II. Tak było najprościej – imię i nazwisko wziął od swojego praktycznie nieznanego wujka, brata matki, a to, że okazjonalnie przebijał mu się francuski akcent, mógł śmiało wyjaśnić mieszkaniem we Francji, co technicznie było prawdą - ot, Finna ojcem był Norweg, a matką Francuska, nie odwrotnie. Nawet technicznie historia się zgadzała, z jednym małym zwrotem akcji.

Chwytając za kaburę i samemu sprawdzając też po chwili mapę do chińskiego obwodu, Finn ruszył z ekipą, co jakiś czas sprawdzając kierunek ich drogi.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

22 lis 2022, o 19:55

Ciemność nocy rozświetlał jedynie poblask gwiazd na nocnym niebie i półksiężyc Franklina, naturalnego satelity planety. Nieliczne obłoki - widziane obecnie jako ciemne plamy na firmamencie leniwie pełzły po północnej części nieba, jednak od południa zbliżały się dość szybko ciężkie i niskie chmury zwiastujące deszcz i zmianę pogody. Obawiając się skręcenia nogi, ugrzęźnięcia lub przewrócenia w skalnym rumowisku zaścielającym dno kanionu pomagali sobie latarkami swoich omni-kluczy, nasłuchując jednak wciąż by nie zostać zaskoczonym przez ewentualnych postronnych obserwatorów ich lądowania. Przykrywkę co do swojej historii i tożsamości mieli, ale potrzebowaliby ewentualnego wyjaśnienia, dlaczego nie lądowali w oficjalnym porcie kolonii.

Wylot kanionu odsłonił przed nimi światła Luzhou widoczne w oddali w kierunku mniej-więcej północnym - i mimo, że miasto nie wydawało się zbyt odległe, na pokonanie kamienisto-trawiastej równiny usianej mniejszymi i większymi skałkami i przecinanej wąskimi kanionami potoków czy zapadlisk musieli poświęcić całkiem sporo czasu. Korzystając z okazji i otwartej przestrzeni Dagan otworzyła kanał komunikacyjny i wywołała Zhu. Głos mężczyzny był zaspany, ale po krótkiej wymianie zdań zgodził się spotkać z nimi na obrzeżach miasta, do którego wciąż jeszcze musieli dotrzeć. Płaskowyż, na którym obecnie się znajdowali za dnia musiał być naprawdę malowniczy, połacie trawy wciśnięte między skalne ostańce i rumowiska byłyby z pewnością ciekawym obiektem dla niejednego fotografa, jednak obecnie nie zwracali uwagi na piękno krajobrazu, a raczej na wyszukanie jak najmniej uciążliwej ścieżki prowadzącej ich na północ i do celu wskazywanego przez koordynaty Marshalla. Bliżej miasta równina wygładziła się, pojawiły się pola uprawne poprzecinane polnymi drogami, po których maszerowali co prawda szybciej, ale byli zdecydowanie bardziej odsłonięci, liczyli jednak, że stosunkowo późna pora będzie ich sprzymierzeńcem. Ciężko się było co prawda przyzwyczaić do lokalnego czasu - ustawione na lokalny czas omni-klucze wskazywały godzinę 34 z minutami, co przy niemal 38-godzinnej dobie planety oznaczało, że do “północy” pozostało jeszcze trochę, zagadką jednak było w jakim trybie dobowym żyją i pracują tubylcy i czy nocna pora nie oznaczała na przykład godzin szczytu nocnej zmiany.

Pierwsze zabudowania do których dotarli były złożone z dość mocno już wyeksploatowanych, prefabrykowanych modułów, pojedyncze osoby które napotykali obdarzały ich jedynie przeciągłym, czasem niepewnym, czasem zaciekawionym, czasem wręcz niechętnym spojrzeniem, ale nie napotkali żadnych aktów wrogości. Zabudowania stopniowo zmieniały wygląd, pojawiły się murowane, piętrowe, a nawet wyższe budynki, ulice były wyłożone jakąś prefabrykowaną kostką i całość w końcu zaczynała sprawiać wrażenie cywilizowanego miasta. Gdy dotarli do umówionego z wywołanym przez Dagan kontaktem miejsca, z półmroku jednego z zaułków wyszedł im naprzeciw mężczyzna, lustrując ich zaciekawionym, odważnym spojrzeniem zmrużonych oczu. Odziany w zielony, dwuczęściowy mundur z błyszczącą na piersi odznaką przypominającą ziemskie odznaki policyjne, przy pasie miał kaburę z pistoletem. Był wzrostu Rebeki, sporo niższy niż Striker, Marshall czy Alex, ale z jego postawy biła pewność siebie. Jego twarz rozpoznali wszyscy, którzy przeglądali pozyskane wcześniej dane osobowe.

- Nie tutaj - odezwał się pierwszy, wskazując gestem zaułek, z którego dopiero co wyszedł - Ktoś może nas tu dostrzec. A czego oczy nie widzą... - z niewzruszoną miną odwrócił się od reszty i ruszył pierwszy, prowadząc oddział na niewielki placyk pomiędzy dwoma budynkami. Tutaj, na wraku niemal zupełnie rozmontowanego skycara, siedziało kolejnych dwóch mężczyzn, również w policyjnych uniformach. Widząc wchodzących zeskoczyli z wraku i stanęli nieco z tyłu, ale uważnie obserwując nowoprzybyłych. Miejsce z pozoru wyglądało na całkiem niezłe na zasadzkę czy pułapkę, choć zaledwie trójka widocznych policjantów musiała zdawać sobie sprawę z faktu, że są w zdecydowanej mniejszości. Chyba, że pozostali napastnicy kryli się gdzieś w mrokach zaułka lub w samych budynkach...

- Charles Zhu - odezwał się ponownie chińczyk, który ich tu przyprowadził - Ale to już pewnie wiecie. Czy możecie mi z łaski swojej wyjaśnić co do jasnej Anielki ludzie Przymierza robią na Watson? Zepsuł wam się statek czy po prostu zwiedzacie utracone kolonie? Wasi nie są tutaj mile widziani. Nigdy nie byli, a teraz, po rozpoczęciu tej hecy z SST wolałbym nie być w waszej skórze gdy ktoś się o was dowie. Na przykład policja - uśmiechnął się lekko.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2040
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

25 lis 2022, o 11:54

Zastanawiała się przez moment, czy grupa ludzi idąca pieszo przez dzielnicę Watson w środku nocy nie jest podejrzana. Szybko jednak uciszyła swoje paranoiczne myśli, zderzając się z tłumem kolorowych istot przelewających się przez chiński dystrykt. Ciekawość zwyciężyła, Iris kątem oka uciekała do malowniczych widoków, które nie stanowiły jej codzienności. Gdyby nie cel, a także strach przed zdemaskowaniem, zatrzymałaby się pośrodku kolorowych wieżowców ozdobionych przez lokalne holoreklamy dosłownie wtapiając się w feerie barw ognistych i pełnych pasji jak historia Federacji Chińskiej. Była estetką. Nawet w nie do końca swojej skórze.

Fabryczna część chińskiego dystryktu nie była już tak pociągająca oraz interesująca. Od czasu do czasu, łapała się na tym, że oglądała się przez ramię, chcąc upewnić się, że nikt za nimi nie szedł. Trzymała się blisko Strikera, z żadną z napotkanych istot nawet nie starała się złapać kontaktu wzrokowego. Szła za Hearrowem, wierząc a przynajmniej chcąc wierzyć, że ten wie co robi.

Mężczyznę, który wyszedł im naprzeciw, omotała uważnym spojrzeniem. Jeszcze bardziej przenikliwym objęła plac, na który weszli, aby porozmawiać bez świadków. Miała na końcu języka pytanie, czy jakieś kamery nie zarejestrują korowodu ludzi wchodzących jeden po drugim w zaułek, uznała jednak, że kto jak kto, ale funkcjonariusz lokalnych przedstawicieli władz nie pozwoliłby sobie na faux pa. Ciężko byłoby się mu wyłgać od kontaktu z Przymierzem, a ochrona własnej skóry i tyłka musiała być dobrą motywacją, aby nie balansować na granicy.

- W takim układzie dobrze, że jeden z nich właśnie z nami rozmawia, prawda Panie władzo? - wtrąciła mimochodem, nie odnosząc się bezpośrednio do słów Zhu, co do kontekstu i ukrytego przekazu. Uśmiechnęła się pod nosem, doktor Rutherford była zadziorna, lecz nigdy nie odzywała się niepytana. Nie miała w zwyczaju strzępić niepotrzebnie języka. Inni z ich radosnej ferajny byli bardziej kompetentni, aby ciągnąć temat, Fel skupiła się na pilnowaniu ich pleców, a także kontemplacji niecodziennej urody Charlesa. Nie był w jej typie, choć przykuwał wzrok. Gdyby zaprosił ją na drinka, rozważyłaby propozycje. Rose nie była aż tak niedostępna.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Galaktyka”