W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Wayra Talav
Awatar użytkownika
Posty: 115
Rejestracja: 28 sty 2015, o 09:38
Miano: Wayra Talav
Wiek: 22
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Kurier / Przemytnik / Najemnik / Pilot
Lokalizacja: Kołyska Sigurda -> Skepsis -> Watson
Kredyty: 9.896

[Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

1 cze 2021, o 01:41

- Nie ma powodu, żeby nie miało ich tu być więcej. Jak dla mnie poruszają się w całkiem zorganizowanym sposób. Jak wyszkoleni żołnierze, albo kompetentni najemnicy. – prawdę mówiąc, chciałby powiedzieć, coś w stylu, że mało prawdopodobne czy coś… ale wyglądało to na zupełnie zorganizowaną akcję. Palce przesunęły się po omni aktywując przeładowanie tarcz. Pokiereszowany pancerz… będzie musiał poczekać, może potem znajdzie chwilę, żeby chociaż minimalnie przyjrzeć jemu.

- I jeśli nie macie jakiś mocnych powodów przeciw, zaopiekuję się gratem, którym zgubił ten tutaj. Moją pukawką mogę im się tylko roześmiać w twarz wygląda na to – dorzucił, egoistycznie i bezczelnie zamierzając zawłaszczyć karabin. Jego pistolecik specjalnie na wiele się nie nadawał najwyraźniej, a skoro wyglądało, że dałoby się do tego czegoś podpiąć pochłaniacze ciepła… to czemu nie. Kopnięcie miało to z całą pewnością lepsze niż falanga. Kto jak kto, ale sam mógł to zagwarantować z własnego doświadczenia.

- Wyniesienie się z tąd dobry pomysł. Zanim kolejne patrole się pojawią. – przytaknął, pozwalając się kobiecie opatrzeć. Że się nim zajmowała ładna dziewczyna – na to na pewno nie zamierzał narzekać.

- Dajcie mi tylko moment jeszcze - dorzucił najpierw skanując trupa omni, potem poświęcając uwagę na poszukanie czegoś, co ewentualnie mogłoby pełnić funkcję ichniejszego omni. Z oczywistym zamiarem - jeśli by był, może by się dało podłączyć do tego i ściągnąć jakieś użyteczne informacje przy odrobinie szczęścia. Przy drugiej odrobinie - może nawet by się to okazało do czegoś przydatne.

Swoją drogą. Jak będzie spokojniej dobrze by było wziąć Evelyn na spytku. I dowiedzieć się, co tu się u śmierdzącego żniwarza wyprawia.
>> Ibris << >> Theme #1 << >> Theme #2 <<
ObrazekObrazek
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

1 cze 2021, o 17:16

Serio.
Naprawdę. Całkowicie. Serio.
- Nosz kurwa mać - krzyknął zirytowany tym, że dwa kolejne ataki rzezią znów trafiły w drzewa. Gdyby przyznawano medal za skuteczne odkorowywanie drzew, Hearrow właśnie zająłby pierwsze miejsce. Nie wierzył własnym oczom i gdyby nie adrenalina i to co działo się dookoła, a wymagało jego koncentracji, Marshall stanąłby na środku z rozdziawioną szczęką i miną niegrzeszącą rozumem. Zapewne właśnie dlatego, jak to określiła góra, był tymczasowo niezdatny do służby. Na szczęście póki co mógł to zwalić na chwilową niedyspozycję i brak treningu, niż brak umiejętności w walce. Na razie.
Na szczęście strzały z Paladyna były znacznie skuteczniejsze i na celne oko w tej kwestii nie mógł narzekać. Robił wszystko co mógł, aby odwrócić uwagę przeciwników od Wayry i Zeda, ale ci uparcie strzelali w tym momencie tylko w turianina.
A potem nastała cisza.
Hearrow jeszcze przez moment stał w gotowości, kryjąc się za drzewem i wychylając tylko aby sprawdzić czy bynajmniej tymczasowe zniknięcie przeciwników nie oznaczało jakiejś pułapki. Dopiero głos Evelyn sprowokował go do odłożenia broni i sprawdzenia co z pozostałymi członkami jego tymczasowej drużyny.
- Wszyscy cali? - rzucił rozglądając się wśród towarzystwa. Sytuacja Wayry nie wyglądała dobrze, tam podczas wymiany ognia, ale Hearrow wtedy zdążył tylko zarejestrować, że młody oberwał. Teraz mógł się przyjrzeć jego obrażeniom bliżej, ale Evelyn już go wyprzedziła w niesieniu pomocy.
- Masz - rzucił do najemnika wyjmując ze z kieszeni baton energetyczny i podając mu - Dobrze ci zrobi.
Nie miał nic przeciwko zabraniu przez Taleva broni przeciwnika, gość oberwał najbardziej z nich wszystkich i zdecydowanie mu się należała jako rekompensata uszczerbku na zdrowiu.
- Mogę tylko na moment? - zapytał wyciągając rękę. Jeśli Wayra pozwolił mu wziąć do ręki karabin, profesjonalnym okiem ocenił wagę i ułożenie w ręku. Uruchomił omni-klucz aby zeskanować karabin i pobrać jak najwięcej danych, które miał zamiar wysłać do baz danych Przymierza. Nie mógł zmarnować takiej okazji, skoro sama mu się napatoczyła. Oczywiście kiedy tylko odzyskają możliwość wysyłania i komunikowanie się z kimkolwiek.
- Cholera wie - odpowiedział na pytanie Cantos, jednocześnie oddając karabin najemnikowi. Perspektywa spotkanie się z czymś co trochę przypominało Zbieraczy, ale nie do końca nimi było, wcale mu się nie podobała. Tych, których tutaj spotkali musiał uznać za wyjątkowo żywotnych i twardych. Z obecnym wyposażeniem mogli co najwyżej liczyć na szczęście, przy większej liczbie przeciwników Arrow wiedział, że nie mają żadnych szans. Na głos jednak nie wyraził swoich obaw, wolał mimo wszystko nie topić morale.
- Proponuję zaczekać przed fabryką na resztę, nie wiemy jak sobie radzą, zero komunikacji. Jeśli nie zjawią się w przeciągu godziny dobrze by było sprawdzić co z nimi - mruknął, spoglądając w stronę w którą mieli zamiar zmierzać. - Daleko jeszcze?
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

1 cze 2021, o 19:33

Obecność tajemnicy skrytej w barakach nie stawała się niestety tym mniej wyczuwalna, im dalej od nich się znajdowali. Idąc między drzewami na granicy lasu, a kotliny ciągnącej się poniżej, Vex przez cały czas czuł chłód własnej decyzji na karku i ciężar holograficznego urządzenia w ładownicy przy pasie. Potrafił walczyć z niewiadomym, potrafił też stanąć naprzeciw nieprawdopodobnego i wyjść z tego starcia obronną ręką, ale wszystko to obracało się w sferze logiki, którą potrafił pojąć. Nawet gdy operował na samych pytaniach bez żadnej odpowiedzi, potrafił znaleźć te szczątkowe ślady, które jeden za drugim prowadziły do czegoś większego, stopniowo nabierając kształtu, ale nawet najbardziej ostygły trop był osadzony w swoim logicznym ciągu. Kropla krwi na posadzce prowadziła do noża, nóż do sklepu z wyposażeniem, sklep do nabywcy, a nabywca do zabójcy. Jeden element układanki musiał pasować do następnego, bo tak była skonstruowana rzeczywistość i nawet jeżeli nie widział pozostałych elementów, nawet jeżeli momentami wydawało mu się, że operuje na fragmentach z zupełnie innego zestawu, to wiedział, że gdzieś tam znajdują się odpowiedzi. Że gdzieś tam znajduje się ten kawałek, którego potrzebuje i który wsunie się idealnie do tego, który trzymał, oznajmiając satysfakcjonującym kliknięciem, że odnalazł kolejny etap zagadki.
Wiadomość czekająca na niego w trawie sprawiła, że cała ta pewność runęła, pozostawiając go na środku pustki. Jak miał wybrać kierunek, gdy nawet nie wiedział gdzie jest góra, a gdzie dół? Gdy nie wiedział czy leży, czy stoi, ani czy w ogóle się porusza?
Milczał przez całą drogę do fabryki, idąc na szpicy ich pochodu, ale jego myśli nieustannie krążyły dookoła wiadomości, która zmieniła tor ich podróży. Wiedział, że Carlos ma rację, wytykając mu, że kierowały nim emocje, wiedział też, że słowa Tori odnośnie jego agresywnej reakcji były boleśnie blisko prawdy. Czy to dlatego widział niemożliwe tam gdzie było tylko nieprawdopodobne?
Czy brak poczucia kierunku brał się z tego, że rzeczywiście go nie było, czy po prostu chwilowo go nie widział? Jak człowiek, który wypadł za burtę, wpadając w morską toń i obracając się w niej w dezorientacji?
Fabryka zaczęła majaczyć na skraju doliny po kilkunastu minutach drogi, odsuwając nieco jego zamyślenie na bok i zmuszając do powrotu do rzeczywistości. Kiedy ich osłona drzew skończyła się, przyklęknął na chwilę i pokazał pozostałym, by zrobili to samo, samemu obrzucając budynek długim spojrzeniem przez lunetę, lustrując zawalony fragment oraz las po drugiej stronie opustoszałej łąki. Nie dostrzegł jednak nic czego można było się spodziewać - żadnego ruchu, żadnego błysku słońca na elementach pancerzy wroga, żadnej oczywistej pułapki. Przetwórnia piezo pogrążona była w ciszy i stagnacji.
- Najwyraźniej wybuch nie dotknął wyłącznie północnego przejścia - odezwał się cicho, unosząc wzrok znad lufy i przesuwając nim po zgliszczach.
Cisza niosła ze sobą coś jeszcze. Dźwięki karabinów, które wcześniej słyszeli z zachodu, teraz ucichły już jakiś czas temu, dorzucając kolejne pytanie do tych, które mieli - kto wygrał tamtą potyczkę? Czy druga grupa właśnie podzieliła los poprzednich siedmiu ekspedycji, czy wyszła zwycięsko? Decyzja wykorzystania ich sytuacji by dostać się bliżej fabryki, zamiast wrócić i pomóc, była podjęta świadomie, ale jej cena wciąż pozostawała otwartą kwestią.
Zachodzące słońce za błękitną barierą sprawiało, że w jej wnętrzu półmrok zapadał szybciej niż zwykle, ale chociaż ciemność mogła służyć im z pomocą bardziej niż potencjalnym przeciwnikom, to wolał tego nie zakładać. Świat spowity biotycznym halo wydawał się wystarczająco nienaturalny i bez wydłużających się, lekko pulsujących cieni.
Dał po chwili znać, że ruszają dalej. Schronienie pod osłoną lasu zostało za ich plecami, gdy wyszli na opustoszały teren przed fabryką, powoli zmniejszając odległość od głównego wejścia. Uchwyt na jego broni stał się pewniejszy, gdy wodził nią od prawej do lewej, przesuwając od drzwi do linii dachu i po leżącym gruzie skrywającym więcej niż jeden zakamarek. Kiedy dotarli niemal pod sam próg, jego spojrzenie przesunęło się po napisie wyrytym w lakierze, notując jego treść w podświadomości, nim przeniósł go na ciało leżące pod gruzami.
- Carlos, obserwuj teren i pilnuj nam pleców - wydał krótkie polecenie, dając znać żeby cała trójka trzymała się jednak stosunkowo blisko. Sam pokazał Tori, żeby podeszła za nim do ciała. Z ich trójki ona najlepiej nadawała się to potencjalnej identyfikacji obrażeń lub tego co zaszło, a on do odsunięcia ciężkich fragmentów budynku... o ile gruz przykrywał ciało na tyle płytko, by dali radę je odsłonić w minimalnie krótkim czasie i ciszy. Każda sekunda spędzona na otwartej przestrzeni, była sekundą zbyt długo.
Sam również uruchomił na krótką chwilę omni-klucz, pozwalając by grafitowy blask objął zakopane zwłoki oraz samo gruzowisko, aktywując moduł ultraczułych, zaawansowanych sensorów i próbując zebrać te dane, których nie było widać gołym okiem - skład, wiek, może jakieś śladowe ilości czegoś co mogło być źródłem eksplozji, a czego nie przesłoniłoby promieniowanie piezo, które jak się domyślał, było tu pewnie dominującym elementem wszystkiego.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

2 cze 2021, o 18:53

- Skan DNA Evelyn wcale nie musi być dyskretny. Jeśli to jej grupa brała udział w strzelaninie, mogę ją i innych zbadać oficjalnie, gdy ich spotkamy. Jeśli ich spotkamy. I jeszcze jedno - jeśli mamy nie mówić o tym, co tu naprawdę znaleźliśmy to lepiej wymyślić jakąś wspólną wersję - odezwała się ruszając za Vexem, ale kciukiem wskazując na Carlosa - Bo twój mądraliński podwładny - służbista gotów wszystko niefrasobliwie wyśpiewać. Poszliśmy sprawdzić baraki a nawet tam nie weszliśmy... Chyba nie powiemy, że kłódka na drzwiach wisiała? - zakończyła wymuszonym żartem by rozładować nieco atmosferę, choć jej samej do śmiechu nie było. Nie po tym, co się chwilę temu stało.
Przez jakiś czas szli w milczeniu, rozglądając się wokół i starając trzymać się linii drzew dających jeśli nie faktyczną ochronę przed możliwymi obserwatorami, to przynajmniej pozwalało sądzić, że tu nie są tak narażeni na bycie dostrzeżonym. Poprawka - Tori tak myślała, bo o tym, co działo się w głowach turianina i człowieka nie mogła wiedzieć. Przed sobą miała plecy Vexa, który - choć milczący, zdecydowanie zatopiony był w swoich myślach i analizach. I mogłaby przysiąc, że jego myśli krążyły wciąż wokół tajemniczego hologramu, a może bardziej - wokół osoby, która mogła go tu dla niego zostawić.
Cienie zaczęły się wydłużać i zaczynało się robić coraz ciemniej. Tori uniosła głowę wpatrując się w kopułę i ze zdumieniem dostrzegła gwiazdy połyskujące w oddali, za połyskliwą barierą. W pierwszej chwili powitała ten obraz ze zdumieniem, jakby wnętrze kopuły było całym światem a za jej granicami nie powinno nic być, ale po chwili uśmiechnęła się lekko.
- Deszcz przestał padać - odezwała się tylko. W sumie, skoro widać gwiazdy, to znaczy, że chmury powędrowały gdzieś dalej, by uszczęśliwić inny fragment planety strugami ulewy. Tori przez chwilę skoncentrowała wzrok na komecie - wydłużonym przecinku odmiennym od gwiazd, które obserwowane przez lekko opalizującą i połyskliwą barierę zdawały się mrugać jak szalone.
Nagłe przykucnięcie Vexa i skierowany ku niej i ku człowiekowi gest przerwał Tori obserwacje nieba i sprowadził znów na ziemię. Dopiero teraz zwróciła uwagę na widoczny już budynek przetwórni. Mimo, że wciąż musieli pokonać jeszcze kawałek dzielący ich od budowli, asari była zaskoczona jego wielkością. Nieregularny kształt, strzelające w górę wieżowe konstrukcje i przycupnięte w ich cieniu wielopiętrowe ściany nie pasowały do tego krajobrazu. Tori przez chwilę zatęskniła za architekturą Thessii - wizualnie lekkie, wkomponowane w przyrodę budynki zawsze harmonizowały z otoczeniem, niezależnie od ich wielkości i przeznaczenia. Szkarada przed nimi wyglądała jak gwałt na naturze, jak rzucony na piaszczystej plaży wciąż dymiący niedopałek papierosa.
- Czyli wiemy, że eksplozja faktycznie miała miejsce - odezwała się odpowiadając na komentarz Vexa o wybuchu i wciąż lustrując budowlę.
Chwilę później ruszyli ponownie, zbliżając się do widocznego wejścia i rumowiska przed nim. Również i tutaj panował milczący bezruch, okolica wyglądała na całkowicie wymarłą i Tori nie dostrzegała żadnego ruchu. Po chwili bez przeszkód dotarli do gruzowiska i samej przetwórni,
- Skąd te panele i gruz tutaj? To wygląda jak... barykada? Bo chyba ten gruz nie został wyrzucony na aż taką odległość od miejsca wybuchu. Musiało się to pojawić stosunkowo niedawno, na mapie Evelyn nic takiego nie widać. Co to wszystko ma znaczyć? - spojrzała na Vexa dostrzegając, że ten obserwuje napis wydrapany w lakierze ściany. - Mam nadzieję, że to nie kolejna wiadomość z zaświatów do ciebie... - mruknęła. - Co to może znaczyć? "Za słońcem"? Znaczy że na zachód? Czy wręcz przeciwnie?
Podążyła wzrokiem za gestem Vexa i dostrzegłszy wystającą spomiędzy złomów gruzu ludzką rękę zmarszczyła brwi. Ręka... Ot, ręka. Jak jest ręka, to pewnie pod gruzem znajdowała się reszta ciała. A może nie? W sumie mogła się już spodziewać wszystkiego. Nie powinno jej zdziwić nawet stado tańczących jednorożców czy pielgrzymka protean maszerujących dziarsko doliną - to co widzieli i spotkali do tej pory było już wystarczająco niewyobrażalne. A tymczasem... kolejne zwłoki. Widząc, jak Vex skanuje rumowisko i zbliża się ku niemu złapała go za ramię i przytrzymała - może o uderzenie serca zbyt długo. Odwróciła ku niemu głowę i podniosła wzrok, patrząc mu w oczy - nie tylko dlatego, że emocje związane z sytuacją przy hologramie zdążyły już opaść, ale również dlatego, żeby przekazać mu, że ona - jakkolwiek śmieszną postacią i mikrym wsparciem by nie była - jest tuż obok i jest z nim. I że mu współczuje tego, co musi teraz przeżywać. I miała nadzieję, że uda jej się to wszystko przekazać bez słów.
- Czekaj - skinęła jakby potakująco do swoich myśli i zmieniła temat - Wyszłam z wprawy, ale może uda mi się bardziej odsłonić to ciało. Będzie można dokładniej przeszukać i obejrzeć.
Nie czekając na aprobatę puściła ramię Vexa i przesunęła się nieco w bok. Jej ciało znów spowił błękitny blask biotycznych wyładowań, gdy asari koncentrując się usiłowała zmusić gruz i panele rumowiska leżące na zagrzebanych zwłokach do uniesienia się w powietrze i przesunięcia kawałek dalej.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 211
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

3 cze 2021, o 21:58

Nie miał siły z nimi dyskutować i był zadowolony, kiedy dali sobie spokój z dyskusjami. Nie miał ochoty robić czegoś agresywnego i nieodpowiedzialnego, jak atakowanie członków drużyny. Nawet jeśli zachowują się jak totalni debile.
Po Kallaganie usiłował rozmawiać z córką. Nie poszło dobrze. Pokłócili się. Powiedziała mu to czego zawsze się bał. Dowiedział się jak mało jest dla niej ojcem, nigdy nie będąc przy niej czy przy jej matce. Dowiedział się, że się go boi, że słyszała czym się zajmuje i jakim jest człowiekiem. Kazała mu się wynosić, a potem nie odbierała. Tak bardzo sobie zjebał życie... Trochę mu zajęło, zanim wreszcie postanowił coś ze sobą zmienić. Poszedł na tę, no... Terapię. Podobno ma jakieś stare traumy, resztki nerwic i problemy z kontrolą agresji. W wojsku to było ok, ale jak chce się żyć normalnie, to coś trzeba z tym zrobić. Tylko... Czemu go naszły te myśli w czasie akcji? Bo w sumie kiedy? Co ma lepszego do roboty jak myśleć? Pewnie reszta też rozmyśla o jakichś prywatnych sprawach. Głupio by było gdyby ktoś czytał im w myślach i wiedział jakie problemy ich męczą. W sumie...
Zerknął na Tori. A potem przykucnął z resztą.
- Jasne.
Potwierdził przyjęcie polecenie od Vexa. Rozglądając się po okolicy, zbliżył się do jednej ze ścian. Co to niby jest? Graffiti jakieś?
- Idźcie za słońcem... Co to ma być? Jakaś przepowiednia?
Uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową. Zauważył peta. Ktoś tu jarał?
- Widma to tacy trochę detektywi, nie? Mam coś dla ciebie. Wypalonego papieroska. Ludzka marka. Chyba Jin Ling. Totalny syf, smakują jak mokre siano. Co ciekawe, nie robione przez chińczyków. No i śmieszne graffiti do twojej kolekcji poezji.
Oznajmił i odszedł z tego miejsca. Nie chciał zacierać jakichś więcej śladów, jeśli coś jeszcze jest. Rozglądał się po okolicy, szukając oznak życia. Chwilowo wszystko w środku było martwe, za wyjątkiem roślin. Co do wybuchu, miał wrażenie, że to mogło być coś biotycznego. Widział jak jakiś biotyk zrobił coś co wyglądało jak eksplozja. Może to była biotyczna bańka, która szybko się rozszerzyła, przez co wyglądała jak eksplozja w jednym miejscu? Zresztą, co on tam wie o tej magii.
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Zed’terco Galick
Awatar użytkownika
Posty: 30
Rejestracja: 28 paź 2016, o 20:50
Miano: Zed'terco Galick
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Turianin
Zawód: Śledczy w stopniu Sekcyjnego w strukturach S.O.C.
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.000

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

3 cze 2021, o 23:40

Zed niemal odruchowo uruchomił program diagnostyczny pancerza. Kiedy tylko ostrzał się skończył, a przeciwnicy zniknęli z pola walki, turianin zajął się sprawdzaniem tego co mu się wydarzyło. W stresie, gdy ciało jest pobudzone adrenaliną czasem trudno jest zauważyć co tak na prawdę jest uszkodzone. Pancerz nie musiał mieć dodatkowych wspomagaczy aplikujących znieczulenie miejscowe, ponieważ w sytuacji zagrożenia życia organizm radził sobie z tym całkiem dobrze. Owszem, czasem chemia pomagała, ale w tym przypadku jedyne co zauważył policjant to rozerwanie lewego uda. Mężczyzna zbadał dokładniej ranę - krew, niedobrze. Ciemno-niebieski płyn oblepiał pancerne palce rękawic.
Tymczasem zakończyła się diagnostyka wewnętrznych systemów pancerza. HUD wyrzucał po kolei informacje przed oczy mężczyzny. Szczelność hełmu w normie. Szczelność korpusu w normie. Szczelność ramion w normie. Wykryto przerwanie struktury na lewym udzie. Nie wykryto przerwania wiązek. Wykryto ranę postrzałową. Ubytek krwi niezagrażający życiu. Koniec diagnostyki.
Jeden postrzał jak na dość trudną walkę to niezły wynik. Tego samego nie mógł z pewnością stwierdzić Wayra, chłopak został mocno podziurawiony. Uwadze policjanta nie umknęło, że zajęła się nim Cantos. Zed miał jednie nadzieję, że obrażenia człowieka jedynie wyglądały na straszne, a w rzeczywistości były powierzchowne. Przemawiały za tym czysto egoistyczne pobudki - zdecydowanie lepiej mieć w oddziale wszystkich sprawnych, niż jedną osobę wyłączoną, choć turianin nie ukrywał przed sobą, że trochę było mu szkoda tego człowieka i gdyby mógł, zamieniłby się z nim miejscami.
Zimna dawka medi-żelu została zaaplikowana na ranę. Chłód ogarnął najpierw samą ranę, później rozciągnął się na całą nogę, przechodząc do stóp i wdrapując się po udzie. Było to zdecydowanie kojące i choć Zed wcześniej nie zdawał sobie sprawy, że jednak go boli, teraz poczuł ulgę. Gdy tylko stało się to możliwe, policjant nałożył na to omni-żel, starając się choć trochę poprawić kondycję pancerza. Nieszczelność nie była duża, więc w jakimś stopniu na pewno to pomogło, może nawet w całości udało mu się załatać ubytek. Na dokładniejsze reperowanie nie było teraz czasu, przez co taka prowizoryczna naprawa musiała wystarczyć. turianin ruszył parę razy nogą, starając się zbadać czy nie ogranicza go nic, analizując możliwości ruchowe kończyny. W zasadzie po pierwszej pomocy nie wyczuł żadnych nieprawidłowości i odchyleń. Noga była prawie jak nowa. Przynajmniej na tyle na ile było to konieczne.
Po zakończeniu opatrywania i łatania się, turianin podszedł bliżej truchła, które zabił. Pomimo, że to faktycznie inni naruszyli pancerz aktualnego trupa, to i tak Zed posłał go do piachu pociągając za spust swojego Sejmitara. Choć nie zrobił zbyt wiele, jego ego nie pozwalało mu przed samym sobą stwierdzić inaczej niż, że to on zabił tego insektoida. Po szturchnięciu butem, żeby upewnić się, że przeciwnik na pewno nie wstanie, policjant przyklęknął przy nim. Pierwszy raz widział taką istotę, obiło mu się o uszy coś o niejakich Zbieraczach, ale było to tak dawno, że nie pamiętał nic na ten temat. Pomijając fakt, że wtedy uznał to za teorię spisku. Tak czy siak słowo "Zbieracze" zamajaczyło w umyśle gliny po przyjrzeniu się bliżej. Mężczyzna spróbował przeskanować ciało leżące przed nim, choć jego omni nie posiadało specjalistycznych programów, liczył na to, że uda mu się czegokolwiek dowiedzieć. Niezależnie od efektu po chwili stanął na nogi i splótł ręce na piersi.
- To... ktoś wie co to jest? - Turianin ponowił pytanie Cantos sprzed paru chwil. Miał nadzieję, że ktoś potwierdzi jego domysły, albo w lepszym przypadku je zdementuje.
Policjant przyjrzał się broni tego czegoś, oczywiście nie wziął jej do rąk. Wayra już ją sobie zaklepał, a Zed nie widział sensu, żeby ją dokładniej badać. To co zauważył prawie od razu to zasadniczo podobna zasada działania do znanych mu broni. Choć broń z wyglądu nie przypominała żadnej znanej mu sztuki, tak sugerując się działaniem i pobieżnymi oględzinami, mógł stwierdzić, że nie odbiega znacząco od technologii używanych w większej części galaktyki. To czego śledczy był też pewien to to, że nigdy temu podobna broń nie znalazła się na Cytadeli, co w zasadzie nie było wielkim zaskoczeniem.
- Jak się czujesz? - Zed przeniósł zaciekawione spojrzenie na względnie posklejanego Wayrę. - Jak sprawność ruchowa? Jesteś zdolny do dalszej... akcji? - Słowo "walka" choć bardziej adekwatne do sytuacji, budowało bardzo złą atmosferę. Stawiało praktycznie przed faktem dokonanym mówiącym, że na pewno trzeba będzie jeszcze raz próbować przeżyć.
Choć zdaniem policjanta nie obejdzie się bez dalszej strzelaniny, wolał o tym nie mówić pozostałym. Zdecydowanie lepiej było, jeśli pewne słowa pozostawały niewypowiedziane. Zostawiało to umysłowi pewną swobodę w usilnym trzymaniu się nadziei, że przecież nie będzie tak źle, że przecież nic złego nam nie grozi. Najgorszym co mogło ich teraz spotkać to nie byli Zbieracza, a porzucenie nadziei. W sytuacji bez wyjścia człowiek albo robi wszystko, żeby to wyjście sobie utorować, albo porzuca wolę walki i poddaje się losowi. Tak zrobiła na przykład Evelyn kiedy insektoidy otworzyły ogień, tego mógł się spodziewać po kurierze. Natomiast turianin w sytuacji bez wyjścia, po prostu to wyjście otwiera.
- Pomysł całkiem dobry. - Odpowiedział Marshallowi. Jedna pozostaje pytanie gdzie przed fabryką mamy czekać. To dość duży kompleks, nie wiemy czy druga grupa w ogóle idzie i z którego kierunku, jeśli w ogóle, dokładnie przyjdzie. - Turianin zamyślił się na moment. - Panno Cantos, jako miejscowa, jaką trasę byś obrałą z baraków do fabryki? - Zed zwrócił się do przewodniczki. Przypuszczał, że musi być jakaś ścieżka, lub nawet droga łącząca te dwa miejsca i która jest jakoś uwarunkowana terenem. Możliwe, że pomimo wybrania najoptymalniejszej trasy ze swojego punktu będą musieli ją skorygować właśnie przez otoczenie. Miał nadzieję, że w ten sposób uda się zwiększyć szanse na znalezienie drugiej grupy.
W tym planie, choć jedynym sensownym, były mimo wszystko pewne luki, o których policjant wolał nie wspominać. Podobnie jak ze słowem "walka", tutaj również sianie defetyzmu nie zadziałałoby na korzyść. Zazwyczaj wyszukiwanie wad było pożądane, żeby wypracować najlepsze rozwiązanie, tak tutaj mogło to jedynie zrujnować doszczętnie morale. Te luki, których turianin nie potrafił załatać jakąkolwiek propozycją, wolał przemilczeć.
Zamyśliwszy się na chwilę, policjant zaczął zbierać te szczątki, które już poznali. Obecność tych osobliwych istot raczej dokładał pytań, niż podsuwała jakiekolwiek odpowiedzi, ale była elementem układanki. Można było założyć, że to oni są winni temu całemu zamieszani, choć dla lepszej wizji lepiej było tego nie robić. Tak czy siak było to jak dotąd jedyne sensowne wyjaśnienie obecności zbieraczy, nie tłumaczące zupełnie ich motywu działania. Pozostawienie ich na ten moment jako po prostu element otwierało zdecydowanie więcej dróg i nie zasłaniało tak bardzo widoczności na sprawę, w przeciwieństwie do antagonizowania ich. Drugą istotną sprawą, o której Cantos wspomniała, kiedy dopiero jechali do bariery, to kometa piezo. Jest to przypuszczalnie dość dobry cel. Pierwiastek zero wykorzystywany w na przykład podróżach międzygwiezdnych stanowi zdecydowanie cenny łup. Można go jak najbardziej sprzedać, albo po prostu wykorzystać do własnych celów - ze względu na to mógł być potencjalną przyczyną. Pytanie jakie w dalszej kolejności się nasuwało to dlaczego bariera utrzymywała się przez tak długi okres czasu. Na podstawie już zebranych informacji można byłoby stwierdzić, że tyle czasu wymagało wydobycie Ez - jednak byłaby to zbyt wyprzedzająca hipoteza. W swojej już kilku letniej służbie w pionie detektywistycznym, Zed nauczył się nie wyciągać pochopnych wniosków, dopóki nie zbierze wystarczająco dużo informacji.
Kiedy śledczy skończył systematyzować swoją tablicę myśli, ocknął się jakby ze snu. Rozejrzał się po okolicy, po czym westchnął cicho. Zgodnie ze swoim podsumowaniem wiedział, że nie są w najlepszej sytuacji i że ta nie skończy się za szybko. Czuł spięte mięśnie karku i ramion na myśl o przynajmniej kilku godzinach, a za pewne dniach, spędzonych w tym lesie, pod tą barierą. Zawiesił nawet na chwilę wzrok na kobiecie, współczując jej w duszy sytuacji, w której się znalazła. Nie było jednak innej rady niż po prostu stawić czoło trudnościom.
ObrazekObrazek M-27 Sejmitar - 7/8 strzałów (ilość pochłaniaczy: 3)
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

3 cze 2021, o 23:57

Tori, podniesienie gruzu:
<50%
0

Użyteczne informacje ze skanu, Wayra:
A<33<B<66
1

Użyteczne informacje ze skanu, Vex:
A<33<B<66
2
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

6 cze 2021, o 02:42

[h4]akt ii[/h4]
Obrazek
[h3]TORI, VEX, CARLOS[/h3]
Wyświetl wiadomość pozafabularną


Im bliżej podchodzili, tym bardziej gruzowisko wydawało się znajdować nie na swoim miejscu. Ściana za nim była nietknięta. Być może przykrywało dziurę, która znajdowała się gdzieś w niej blisko ziemi, ale stojąc obok nie dostrzegali niczego, co mogłoby udowadniać tę teorię.
Wystające spod sterty metalu zwłoki należały do cywila. Viyo zdołał połączyć się z dostępnym obok omni-kluczem, niemniej dokładny skan medyczny nie był możliwy bez wydobycia ciała na zewnątrz. Urządzenie było w dużej mierze usmażone. Cokolwiek zniszczyło konstrukcję, która teraz przykrywała ludzkiego mężczyznę, uszkodziło również jego sprzęt. Odzyskiwanie danych dało bardzo skromne efekty, pomimo umiejętności turianina. Z nielicznych fragmentów udało mu się poskładać w całość podstawowe dane potrzebne do identyfikacji zwłok. Pod gruzami utknął Philip Lance, który był pracownikiem fabryki niskiego szczebla.
Papieros odnaleziony przez Browna był mu znany - a raczej jego marka. On sam preferował inne, ale Trios były dość popularne wśród Ziemskiego tytoniu. To, co przykuło jego uwagę, to stan niedopałka - wydawał się względnie świeży. Choć popiół na jego końcu był zimny, papierosy niszczały łatwo rzucone na ziemię, nasiąkając wodą lub gniotąc się pod podeszwą przypadkowego buta. Ten wyglądał względnie nienaruszenie, nietknięty przez ludzką ingerencję ani czynniki atmosferyczne. Zupełnie tak, jakby ktoś wypalił go przed chwilą i ruszył dalej, co, w przypadku miejsca jego znalezienia, wskazywałoby na fabrykę.
By dokładnie zbadać przyczynę jego śmierci, musieli pozbyć się przykrywającej go, poszatkowanej konstrukcji, która przyszpilała ciało do ziemi. Kawałki metalu, choć ciężkie, nie były wielkie. Prawdopodobnie gdyby każdy z nich zabrał się za odgarnianie ich na bok, wspólnymi siłami udałoby im się go wyciągnąć w upływie kilku minut. Umiejętności Tori pozwalały jej skrócić ten czas do kilku sekund. Gdy skupiła się na podjętym przez siebie zadaniu, jej ciało spowiła połyskująca, błękitna otoczka, pod której wpływem metalowa blacha drgnęła. Z początku nieśmiało, niemal niezauważalnie, elementy gruzowiska odrywały się od siebie nawzajem, unosząc w górę.
Popis biotycznych umiejętności Tori wyglądał na niewymagający wysiłku. Asari poruszała się z wdziękiem, a wraz z jej ruchem, poszczególne elementy konstrukcji unosiły się jeszcze wyżej, wypuszczając ciało denata, które swobodnie opadło na ziemię. Wbrew temu, jak łatwy zdawał się ten ruch, każdy centymetr, o jaki unosiły się kawałki blachy, kosztował ją sporo wysiłku. Gruzowisko było wielkie, wyglądało na duży kawałek całej ściany, oderwany od reszty budynku w trakcie nieznanej im eksplozji. Dostrzegając Lance'a na ziemi, doktor skierowała odłamki w bezpiecznej odległości w bok, przerzucając je metr dalej, tam, gdzie nie miały szansy dosięgnąć już ciała.
Zwłoki wydawały się jeszcze świeższe niż ciało domniemanej Evelyn, które znaleźli wcześniej. Z daleka wyglądało na to, że mężczyznę zabiła eksplozja. Zainteresowani, w trójkę podeszli bliżej, gdy Tori przysunęła się do mężczyzny wyjmując swój omni-klucz.
W chwili, w której jej dłoń wykonująca skan znalazła się ponad jego ciałem, powietrze wokół się zmieniło. Asari mrugnęła kilka razy, początkowo biorąc to, co miała przed oczami, za zwykłe omamy. Cienie budynku padały w innym kierunku niż wcześniej, a dookoła unosił się zapach ozonu. Choć pozostali wciąż stali tuż za nią, gdy poderwała głowę w górę, dostrzegła, że zamiast chylić sie ku zachodowi, słońce wysuwało się teraz z horyzontu na wschodzie.
Omam znikał, gdy tylko cofała rękę, odsuwając się od denata. Każdy z nich mógł go doświadczyć, zbliżając się do ciała Philipa Lance'a tak blisko, jak zrobiła to doktor Te'eria. Przy drugim spojrzeniu, dostrzegli, że poza pozycją słońca i w inny sposób pachnącym powietrzem, ogon komety zajmował inną pozycję na nieboskłonie.

Obrazek
[h3]WAYRA, MARSHALL, ZED, EVELYN[/h3]
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Evelyn trzęsącymi rękami aplikowała medi-żel zranionemu Wayrze. Pomimo swojego stanu, robiła dobrą minę do złej gry, uśmiechając się do niego pokrzepiająco - krzywo i w mało przekonujący sposób, ale licząc na to, że doceni jej gest. Nie przypominała już siebie sprzed wejścia do wnętrza bariery. Teraz jeszcze bardziej niż wcześniej pokazywała po sobie, że bardzo śpieszyło jej się do wyjścia. Im dłużej przebywali wewnątrz, tym większe napięcie im towarzyszyło - świadomość zamknięcia bez potencjalnego wyjścia sama w sobie była stresująca, jednak bycie zaatakowanym przez tajemniczych przeciwników wystarczyło, by pozbawić ją fasady osoby, która wie co robi. Pomimo jej bycia przeciwnikiem, rozglądała się po pozostałych, szukając naturalnego dowódcy, którego poleceń mogłaby się słuchać by zwiększyć swoje szanse na przetrwanie.
- Jakieś obce gówno - zadeklarowała z początku na pytanie Zeda, dopiero po chwili pozwalając sobie na westchnienie. Umilkła na krótką chwilę, zbierając myśli. Dłonią pocierała skronie, jakby to, co właśnie się wydarzyło, wywołało u niej migrenę. - Wyglądają jak ci, Zbieracze. Ale nikt ich chyba nigdy nie widział tak na żywo, są tylko zdjęcia. Wielkie robale, jak te o - wskazała ruchem podbródka leżące na ziemi ciało.
Karabin, który pozostawił po sobie domniemany Zbieracz, miał abstrakcyjną budowę, której żadne z nich wcześniej nie widziało. Już na pierwszy rzut oka jego ciemna powierzchnia przykuwała wzrok. Brak wolnego miejsca na pochłaniacz ciepła sugerował, że broń zasilana była w inny sposób. Skan Wayry szybko wychwycił kilka podstawowych faktów na jej temat.
Źródło zasilania karabinu znajdowało się w jego środku. Omni-klucz mężczyzny wychwycił wewnątrz mikro pole efektu masy, które musiało nadawać pociskom zabójczy pęd. Budowa broni wydawała się czerpać z biologii - karabin przypominał żywy organizm, jakby za jego działanie odpowiadał skomplikowany system nerwowy.
Ostatnim, co wywnioskował na podstawie zebranych przez siebie informacji Talav, był jego wiek. Broń była niemal antyczna, z pewnością nie została wyprodukowana w czasach obecnych, przynajmniej nie przy technologii im znanej.
- Tak, wejście. Trasa... - mamrotała kobieta, uruchamiając swoje urządzenie i z powrotem wyświetlając na nim mapę. - My idziemy do zachodniego wejścia. Więc oni muszą do wschodniego - są tylko dwa - ustaliła, wskazując im oba, niemal całkiem naprzeciwległe punkty fabryki. Z baraków droga do wschodniego przejścia była dość prostolinijna, a dla nich też nie powinna sprawiać problemu gdy dotrą do budynku. Wystarczyło iść wzdłuż niego by napotkać drugie wejście do środka. - Powinniśmy na nich zaczekać. Jeśli tych... gówien będzie w środku więcej, to będziemy potrzebować pomocy.
Evelyn była dość pragmatyczna. Jej pierwszą myślą nie było ostrzeżenie drugiego zespołu o potencjalnym niebezpieczeństwie, a uchronienie przed takowym siebie. Nie mając przy sobie nawet broni, nie była przygotowana na walkę - była ich rozeznaniem w terenie. Powoli, bardzo ostrożnie, poprowadziła ich dalej, pośród innych, szarych pni drzew.
Nikt inny nie przeszkodził mu w pokonaniu ostatniego odcinka trasy. Las był zwodniczy. W ciemności czasem, kątem oka wyłapywali żółte ślepia przyglądające im się z oddali, które znikały gdy tylko obracali ku nim głowę. Sporadycznie blondynka podskakiwała na dźwięk łamanej gałęzi, obracając się dookoła siebie w przerażeniu. Pomimo jej strachu, po kilkunastu minutach wędrówki, które w napięciu wydawały się trwać wieczność, dostrzegli przerzedzenie w drzewach.
- Wreszcie! - westchnęła, ucieszona, znacznie przyspieszając. Chętna pozostawić las jak najdalej za sobą, lgnęła do otwartej przestrzeni skąpanej w blasku pełnego słońca. Poprowadziła ich aż do linii drzew nim zatrzymała się jak osłupiała, rozglądając ze zdezorientowaniem. - Co...
Od razu uruchomiła omni-klucz, znów przywołując mapę. Kropka oznaczająca ich lokację wskazywała, że żadna przeszkoda nie stała już między nimi a fabryką - byli na ostatniej prostej. Jednak gdy dogonili blondynkę i stanęli obok niej, dostrzegli widok zgoła inny od tego, którego się spodziewali.
- Nie - stwierdziła, jakby to był fakt, z którym mogła się nie zgodzić. - Moje plany są dobre. Na pewno. Jesteśmy na miejscu... a przynajmniej powinniśmy.
Budynku Fabryki nie było.
Żaden gmach nie przykrywał im spektakularnego widoku na ciągnące się niemal w nieskończoność pola, nieograniczane skalnymi ścianami, które widzieli wchodząc do środka. Wejście północne nie było zawalone - nie było go wcale. Dookoła rozpościerał się krajobraz stosunkowo płaskiego terenu porośniętego zielenią, ograniczonego jedynie błękitną, znajomą barierą.
- Patrzcie - wydusiła z siebie po dłuższej chwili, wskazując jakiś punkt, sto metrów dalej - kamienna konstrukcja przypominająca wejście pod ziemię.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

6 cze 2021, o 18:14

Dłoń asari na jego ramieniu sprawiła, że skinął głową i cofnął się od gruzowiska. W natłoku tego wszystkiego łatwo było zapomnieć, że chociaż towarzysząca im lekarka jest cywilem, to wcale nie była bezbronna, a w szczupłym ciele kryła się energia potrafiąca odsłonić ciężkie, żeliwne fragmenty o wiele sprawniej niż turiańskie lub ludzkie mięśnie. Stanął o krok za nią, opierając swobodnie dłonie na karabinie, ale trzymając go w stronę ziemi; jego wzrok przesunął się po Tori, gdy spowiła ją biotyka, przyglądając się jej przez chwilę i rozmyślając. Dostrzegł emocje, które tliły się w jej tęczówkach, a które próbowała mu przekazać, ale nie miał dla niej odpowiedzi. Gdy jego własne opadały pod wpływem dystansu od baraków oraz upływającego czasu, chłodny pragmatyzm zaczynał brać górę i szybko odbudowywać mury opanowania, które na kilka minut skruszały pod wpływem zaskakującego znaleziska. Być może pływał w niewiadomych i układanka, która przed nimi stanęła nie miała z pozoru sensu, ale musiał się do tego adaptować. Nie miał wyjścia. Dlatego był tym kim był, bo potrafił znaleźć rozwiązanie tam gdzie go z pozoru nie było. Jego umysł stopniowo grzebał własne wahanie i wątpliwości we wnętrzu, upychając tam gdzie nie mogły przysparzać na chwilę obecną problemów i zasłaniając je warstwą niezdrowej determinacji - dorzucając do i tak skrytej tam stery innych problemów i własnych potworów.
Oderwał spojrzenie od tyłu głowy Tori i przeniósł go na ścianę, którą minęli chwilę wcześniej, odsuwając na bok własne rozmyślania. Wydrapany napis na ścianie niósł dla niego tyle samo odpowiedzi, co i dla nich. Słowa mogły być sugestią, ostrzeżeniem jak i myślą szaleńca wyrwaną z odmętów świadomości kogoś uwięzionego przez dwa tygodnie pod barierą. Nie byłby to pierwszy raz, gdyby natknął się na efekty umysłów roztrzaskanych pod wpływem stresu oraz okoliczności. Pod tym względem ludzie, quarianie, asari i inni byli tacy sami - wystarczyło naciskać na kogoś wystarczająco długo, a w końcu nawet najsilniejszy umysł pękał.
- Nie wiem - odparł cicho zarówno na wcześniejszy grad pytań Tori, jak i na słowa Browna, błądząc spojrzeniem po wąskich literach. Nie miał żadnej odpowiedzi ani nawet teorii, ale bez względu jednak na źródło ostrzeżenia, nie zamierzał go negować. Nie po tym co trzymał we własnej kieszeni, nie po tym co widzieli.
- Człowiek to Philip Lance, jeden z szeregowych pracowników - odrzucił, opuszczając wzrok na omni-klucz i ignorując uwagę o papierosie, chociaż również objął go skanem. Wyniki analizy były bardzo ograniczone, oferując zaledwie szczątkowe fragmenty tego co mogli znaleźć i ukrywając resztę za osłoną zakłóceń oraz zniszczeń, które dotknęły zarówno nieboszczyka jak i jego wyposażenie. Większość plików na urządzeniu była nieczytelna, ponad 90% sektorów dysku uszkodzona ponad możliwości odzyskiwania, a funkcje awaryjne ledwo działały nawet, gdy podpiął pod omni-klucz ofiary swój własny, próbując przywrócić go do życia na tyle, by uzyskać cokolwiek. Strzępki wpisów do rejestru, pojedyncze bity z logów... Nic.
Pokręcił głową, dając znać, że to wszystko co udało mu się odzyskać i wygasił omni-narzędzie. Przeniósł wzrok na Tori akurat, gdy kończyła odkładać ostatnie fragmenty gruzu, a potem na ciało leżące pod nim - powyginane, uszkodzone od eksplozji, która zapewne zrujnowała wschodnią część fabryki i która dosięgnęła również samego Philipa.
Chwycił karabin i odruchowo zbliżył się do kobiety, chcąc stanąć obok niej i poczekać na jej medyczną analizę. Widząc jednak jej reakcję, zmarszczył łuki brwiowe i również sięgnął w stronę ciała.
Rzeczywistość przesunęła się na jego oczach. Cienie ożyły na ścianach, poruszając się w przyspieszonym tempie jak gdyby ktoś przesuwał linię czasu na vidzie wyświetlanym na ekranie, a niebo pojaśniało nad ich głowami, gdy słońce pomknęło w niewłaściwą stronę, wracając nad swoje pierwsze położenie nad horyzontem. Gdy odruchowo cofnął dłoń, wszystko wróciło do normy, wyrywając go z powrotem do ich własnego fragmentu teraźniejszości, ale pozostawiając po sobie nieprzyjemne mrowienie na karku i nagły chłód w żyłach.
Jeżeli wyeliminowało się wszystko co możliwe...
Po chwili ociągania ponownie wystawił dłoń, zbliżając ją do ciała denata. Noc po raz kolejny ustąpiła miejsca wczesnemu porankowi, atakując jego zmysły nowymi doznaniami. Niebo wyglądało inaczej, a w powietrzu unosił się znajomy zapach ozonu towarzyszący burzy, pomieszczeniom serwerowym.. lub samej biotyce. Woń która towarzyszyła każdemu wyładowaniu czarnej materii u Mayi, każdemu błyskowi energii towarzyszącemu rozdzieraniu rzeczywistości gdy pojawiała się w innym miejscu, lub gdy spopielała innych językami smolistego ognia, była tu silnie znajoma. Czy właśnie patrzyli na to co było wcześniej? Gdy bariera dopiero co powstała, zalewając świeżym pierwiastkiem zero całą okolicę?
Cofnął rękę i podniósł się z przyklęku, cofając od ciała. Zmierzch wrócił gwałtownie na nieboskłon, wydłużając cienie i przywracając lżejsze powietrze. Vex spoglądał przez długą chwilę na nieboszczyka, nim uniósł dłoń do brody, stukając ją w zamyśleniu. Nagły szok na widok nieprawdopodobnego odniósł zupełnie odwrotny skutek, uzupełniając lukę, której wcześniej brakowało i błyskawicznie odbudowując mur chłodnego spokoju - niespodziewanie odnajdując sens tam gdzie go wcześniej nie było, bez względu na to jak abstrakcyjny by się wydawał. Jeden element układanki, który wcześniej odrzucił bo był zbyt surrealistyczny, teraz wskoczył na swoje miejsce. Miał nieprawdopodobny kształt i wywracał całą zagadkę - całe jego postrzeganie - na drugą stronę, ale pasował do tego całego szaleństwa.
...to co pozostało, nawet najbardziej nieprawdopodobne, musi być prawdą.
Nie odezwał się, ale ponownie aktywował omni-klucz, tym razem jednak, żeby zbliżyć się z nim do wyrwanego panelu ściany, który leżał na ziemi. Miał wrażenie, że zna odpowiedź i niewiele ona zmieniała, ale musiał się upewnić. Musiał mieć potwierdzenie. Przeskanował leżące pod fasadą budynku powyginane panele, a potem zrobił to samo z tymi, które wciąż tkwiły w ścianie, szukając podobieństw, numerów seryjnych. Identycznych oznaczeń. Efekt analizy* podświetlił jego twarz na grafitowo, gdy kilka chwil później pojawił się na jego omni, odbijając w jego tęczówkach.
- To nie barykada - odezwał się półgłosem, częściowo na wcześniejsze domniemania Tori, a częściowo wypowiadając na głos własne myśli. - To ta sama ściana... będąca w dwóch różnych miejscach. Wciąż w budynku i już - lub jeszcze - poza nim.
Wynik skanu dawał odpowiedź na błahe pytanie, ale nijak nie potrafił rozwiązać tego najważniejszego.
Co tu się do cholery dzieje?
Przemknęło mu przez głowę, że to dlaczego nie poszli do baraków, będzie prawdopodobnie najmniej ważnym pytaniem na liście tych, które będzie miała druga grupa, jeżeli doświadczają tego samego co oni. Zdezaktywował omni-klucz i przesunął spojrzeniem po linii drzew zza których wcześniej wyszli, nim przeniósł je na czekające na nich przejście. Do środka fabryki. Do centrum nieprawdopodobnego.
- Ktokolwiek zostawia te wiadomości, prawdopodobnie wie co tu się dzieje. Cel misji się nie zmienił - szukamy ocalałych - powiedział w końcu zdawkowo, ignorując tą część jego umysłu, która próbowała zwrócić mu uwagę, że podróże w czasie są niemożliwe, bez skrupułów upychając ją w najciemniejszym zakamarku własnego umysłu wraz z innymi problemami, po czym barykadując wyjście metaforyczną szafą. - Jak tylko określisz przyczynę śmierci, Tori, ruszamy dalej.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

7 cze 2021, o 16:58

Hearrow jeszcze przez chwilę przyglądał się zwłokom obcego trącając go czubkiem buta. Wreszcie westchnął i rozejrzał się po okolicy.
- Zbieracze - powtórzył po Evelyn w zamyśleniu. Próbował sobie przypomnieć wszystkie możliwe informacje na temat tej rasy, wiedział, że ich pojawienie się było rzadkością. Nie spotkał jeszcze nikogo, kto chwaliłby się, że zobaczył Zbieracza na żywo, nawet w Przymierzu.
Nie przedłużając ruszył za ich przewodniczką w głowie analizują przebieg ataku. Pojawili się w zasadzie znikąd, zdążył tylko usłyszeć dźwięk tupania. Faktem było, że znajdowali się w gęstwinie i dostrzec tam cokolwiek graniczyło niemal z cudem, tak więc nie sposób się było przygotować. Teraz natomiast przynajmniej wiedzieli z czym mają do czynienia, chociaż to dalej nie tłumaczyło faktu dziwnej bariery przez którą w zasadzie znaleźli się na planecie.
Arrow przez całą droga na wszelki wypadek nasłuchiwał czy przypadkiem nie czeka ich kolejna zasadzka, szedł nieco wolniej niż poprzednio i rozglądał się dookoła. Pistolet cały czas trzymał w pogotowiu, na szczęście aż do końca wędrówki nic ani nikt ich nie niepokoił. Dopiero dźwięk głosu Evelyn, która uroczyście ogłosiła, że są na miejscu sprawił, że podporucznik nieco się rozluźnił. Wygramolił się z krzaków jako ostatni za całą resztą, westchnął i rozejrzał się dookoła.
- Aha, zajebiście - wyrzucił z siebie bardzo elokwentnie. Na nic innego w obecnej sytuacji nie było go stać. Dopiero co wyszedł ze szpitala, doszedł do siebie, a teraz jest na planecie gdzie znikają nie tylko ludzie ale najwyraźniej całe budynki. Do tego towarzystwo Zbieraczy i potencjalna możliwość zakończenia tutaj swojego żywota. Po prostu świetnie.
- Na pewno? - zapytał podchodząc do Evelyn i zaglądając jej przez ramię aby upewnić się, że plany faktycznie zgadzają się z potencjalnym stanem faktycznym. - Ciężko przeoczyć coś tak sporego jak cały budynek.
Rozejrzał się po niekończącej się przestrzeni w poszukiwaniu jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Niemal jednocześnie ze słowami Cantos jego wzrok padł na kamienną konstrukcję.
- Bez jaj. Przydałby się oddział zwiadowczy, ale bez komunikacji jesteśmy w dupie.
Na wszelki wypadek jednak sięgnął do omni-klucza próbując nawiązać połączenie z Vexem.
- Oddał, nie wiem, kurwa, Alpha? Zgłoście się - głupie żarty były zwyczajną reakcją na stres, więc Marshall parsknął tylko nerwowo pod nosem. - Vex?
Wzruszył ramionami i przetarł dłonią wizjer w hełmie.
- Jedna osoba by się przemknęła może, reszta mogłaby poczekać na pozostałych, zakładając, że zmierzają w naszym kierunku. Mogę wejść kilkanaście metrów w głąb i sprawdzić o co chodzi z tą dziurą. Wrócę i zdam raport.
Ciągnięcie za sobą pozostałych było bezcelowe, jedna osoba nie zwracałaby dużej uwagi tak jak mały oddział. W międzyczasie może jednak drugiej grupie (o ile jeszcze żyją, a Hearrow miał nadzieję, że tak) udałoby się dotrzeć na miejsce, w końcu i tak wszyscy zmierzali ostatecznie do fabryki.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

7 cze 2021, o 17:15

Lekko przyspieszony oddech i napięte… nie, nie mięśnie, choć jej ciało poczuło w sobie wagę kolejnych odłamków gruzu, potrzaskanych plastików i poskręcanych, metalowych elementów powoli unoszących się z ziemi i zawisających na niewielkiej wysokości w powietrzu. Cała czynność nie miała w sobie nic z użycia fizycznej siły, było bardziej gimnastyką mocy umysłu, podświadomym… No cóż. Biotyka jako interakcja z ciemną energią była dość dobrze opisana w literaturze, poparta twierdzeniami, wzorami, badaniami i analizami - i praktykowana od tysięcy lat. Ale była dodatkowym zmysłem, umiejętnością - nieważne czy wrodzoną, czy nabytą - której nie było potrzeby analizować i rozbijać na elementy składowe, by móc z niej korzystać. W końcu chcąc ruszyć kończyną nie trzeba świadomie manipulować napięciem poszczególnych mięśni, a chcąc coś dostrzec, świadomie nie reguluje się rozszerzenia źrenic, nie aktywuje się komórek światłoczułych i nie konwertuje impulsów nerwowych na chemiczny obraz w mózgu. Wystarczy umiejętność i praktyka. Tak było i tym razem - mówiąc, że wyszła z wprawy, Tori nie kłamała. Nie pamiętała już kiedy ostatni raz używała biotyki. To znaczy, zupełnie ostatni raz był nie tak dawno, gdy próbowała “zmiękczyć” - z wiadomym skutkiem - barierę przy wejściu, ale wcześniej? Chyba na Klendagonie. Tym większą satysfakcję miała, gdy udało jej się unieść nieregularne odłamy gruzu i odsłonić zwłoki biedaka który pod nimi spoczywał.
Wciąż z wyciągniętymi w kierunku lewitujących bloków rękoma, przesunęła się płynnie o dwa kroki w bok, a gruz podążył niejako za nią, powoli opadając na ziemię o metr od miejsca w którym leżał wcześniej. Biotyczna mgiełka zniknęła i Tori nabrała głębiej powietrza. Jej serce biło przyspieszonym rytmem, oddech też był przyspieszony, ale te efekty były naturalne. Nieświadomie roztarła dłonie i uderzyła lekko jedną o drugą, jakby kamienie i gruz przed chwilą przerzuciła ręcznie i teraz otrzepywała dłonie z pyłu i brudu. Odwróciła twarz ku człowiekowi i turianinowi z delikatnym uśmiechem triumfu ale zauważywszy, że obaj patrzą w kierunku zwłok skierowała swe kroki także ku nim, aktywując skaner medyczny omni-klucza.
- Jak na razie to do tej misji bardziej by się patolog przydał a nie lekarz - mruknęła przyklękając, unosząc ramię ze skanerem i kierując jego czytnik na męskie zwłoki.
Zmiana w otoczeniu była na tyle gwałtowna i niespodziewana, że lekarka cofnęła dłoń jakby ją coś oparzyło. Zamrugała niepewnie i rozejrzała się wokół. Wczesna noc, gruz, zwłoki i obaj mężczyźni obok niej byli na swoim miejscu. Ostrożnie wysunęła rękę ponownie i tym razem utrzymała ją tak, gdy w niewytłumaczalny sposób sceneria się zmieniła. Zrobiło się znacznie jaśniej, Skepsis właśnie wychylała się zza widnokręgu na wschodzie, powietrze było przesycone jakby elektryczną, drażniącą wonią ozonu jak podczas silnej burzy. Niebo jaśniało, a gdy Tori uniosła wzrok dostrzegła znów pomiędzy blaknącymi gwiazdami przecinek ogona komety… Tylko, że zdecydowanie w innym miejscu nieba niż był wcześniej.
- Czy wy też to... - sapnęła, cofając ponownie dłoń i wstając z kolan, ale odpowiedź nie była chyba konieczna. Obaj jej towarzysze zachowywali się tak samo jak ona, przysuwając rękę do zwłok i cofając ją po chwili. Tori zadarła ponownie głowę w górę, szukając widocznej komety - była tam, ale zdecydowanie w innym miejscu nieba.
Cofnęła się pół kroku i nie zbliżając się już do ciała mężczyzny i dokończyła skan.
- Na boginię... - wyrwało jej się gdy wyświetlacz skanera błysnął czerwienią. Krwotok wewnętrzny, obrażenia inercyjne kilku narządów wewnętrznych, pęknięcia i złamania kilku żeber oraz kości lewego przedramienia, rozszczepienne złamanie kości udowej z przemieszczeniem, pęknięcie podstawy czaszki... - Broń palną w jego przypadku można wyeliminować. Wygląda tak, jakby cały ten gruz zwalił mu się na głowę… albo jakby on wylądował tu razem z tym gruzem. Tylko… Jeśli bym miała oceniać, to on zginął... - przerwała na chwilę i uniosła głowę patrząc najpierw na stojącego obok Carlosa, potem na Vexa, który w międzyczasie przeszedł dalej i teraz skanował odsunięte przez Tori odłamki - Zginął niedawno - dokończyła. - Powiem więcej, wydaje mi się że mniej niż godzinę temu. Ale to niemożliwe! - dokończyła podniesionym głosem, opanowując się zaraz i głęboko nabierając powietrza.
Słysząc wyniki analizy ściany wypowiedziane przez Vexa zmarszczyła brwi z niedowierzaniem.
- Czyli to tutaj... - wskazała na solidną, pionową ścianę przetwórni - ...i to tutaj - tym razem jej ręka wycelowała w gruz - to jedno i to samo? Jak co, jak… przeniesione w czasie? - potrząsnęła głową nagle uzmysłowiwszy coś sobie i nawet otworzyła usta chcąc to wyartykułować, ale nie odezwała się ani słowem. Jakby bijąc się z własnymi myślami pochyliła się i otrzepała kolana z gruzowego kurzu, po czym podniosła wzrok ponownie na kometę - Ile czasu tu szliśmy? To znaczy… Ile czasu minęło od znalezienia ciała Evelyn? - jej pytanie rzucone w zapadający mrok nie było skierowane do nikogo konkretnego.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wayra Talav
Awatar użytkownika
Posty: 115
Rejestracja: 28 sty 2015, o 09:38
Miano: Wayra Talav
Wiek: 22
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Kurier / Przemytnik / Najemnik / Pilot
Lokalizacja: Kołyska Sigurda -> Skepsis -> Watson
Kredyty: 9.896

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

8 cze 2021, o 17:02

W milczeniu już szybko się przepakował. Przy okazji kilka razy dla pewności sprawdzając podłączenie pochłaniacza ciepła. Nie trzeba być specjalistą, by wiedzieć, że najgorsze co mogło się zdarzyć, to jego odczepienie i wypadnięcie w czasie walki. Zresztą – podobnie, niespecjalnie był gadatliwy podczas krótkiej drogi do fabryki, skupiając się po prostu drodze. Pozwoliło to chłopakowi uporządkować trochę spanikowane myśli. I zmniejszyć poziom adrenaliny we krwi.
Tak naprawdę dopiero po chwili dotarło do niego, że równie dobrze z tego gnata mogli mu – mówiąc kolokwialnie i brzydko – upierdlić głowę. Jednak postanowił zrobić dobrą minę do złej gry i nie dać po sobie poznać, że zrobiło mu się miękko w kolanach przez moment. Bo przecież, przez hełm ciężko było dostrzec, że zbladł, gdy w pierwszej chwili w pełni do niego dotarło. Krótki spacer był w sam raz, by nabrać… odrobiny dystansu.

I na koniec zupełnie zostać wyprowadzony z równowagi.

Nie przeklął szpetnie chyba tylko dlatego, że zapomniał języka w gębie. Zresztą z tego też powodu – nie dopytywał się ponownie, czy to na pewno tutaj, czy nie skręcili za 2 drzewem w lewo przed tym jak mieli pójść w prawo i na wprost… czy coś w tym rodzaju. Bezradnie tylko rozejrzał się raz drugi trzeci. Omniczklucz ponownie zapiszczał, gdy za pomocą niego zaczął skanować okolice.
- No przecież niemożliwe. Cały jebany budynek? Serio? – rzucił bardziej do siebie niż do kogoś. I skupił się na moment na odczytach. Może jakieś pole maskujące. Mogli ustawić jebutną biotyczną barierę, to może i kamuflaż wielkości fabryki? Szaleństwo kompletne nie? Albo może zostały jakieś pozostałości po wybuchu czy czymś? No przecież jakby wyleciało wszystko w powietrze, musiałoby coś zostać, chociaż na odczytach omni?
Chyba? Może? Powinno? Nie?

- Zebranie się nie jest głupie. Tylko ja mam wrażenie, że to co tutaj się dzieje, przerasta trochę nasze możliwości? – dorzucił, wyraźnie zirytowany.
Nie wiedzieć czemu, coraz bardziej miał uczucie, że to miejsce powinno być spacyfikowane za pomocą jakiegoś dywanego nalotu a nie radosnej wycieczki najemników. Problem w tym, że teraz już po kwiatkach. I jedyne rozwiązanie to brnąć dalej, nie tyle żeby wypełnić misję. Ile po prostu znaleźć sposób wyrwania się z tej bariery, która stała się więzieniem jednocześnie.

- Jesteś pewny, że nie uruchomisz jakiegoś alarmu czy coś? Bo na otwartej przestrzeni jak spotkamy kolejny taki patrol, wystrzelają nas jak kaczki. – mruknął, nie do końca mogąc się zdecydować czy jest za czy przeciw. Marshall był w końcu żołnierzem, pewnie wiedział co robi. Chyba. Na pewno. Musiał przecież wiedzieć, nie?
>> Ibris << >> Theme #1 << >> Theme #2 <<
ObrazekObrazek
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 211
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

8 cze 2021, o 22:57

Nie ingerował w sprawy, na których się nie znał. Przeszkadzanie widmu w robieniu jego widmowych spraw galaktycznego detektywa nie wydawało się rozsądnym pomysłem. Tak samo z przeszkadzaniem doktorce w bawieniu się biotyką i robieniu medycznych spraw. Jeśli trzeba będzie coś rozwalić, albo będzie potrzebna jego pomoc, to się domyśli albo go zawołają. Nie nadaje się jednak ani na widmo, ani na medyka. A biotyka to dla niego dosłownie magia. Obserwując jak niebieska sama przerzuca gruz, nie potrafił wyjść z podziwu. Bez tego, targanie śmieci ręcznie, zajęło by pewnie masę czasu.
- Co jest?
Zapytał, podchodząc do Tori i do zwłok, kiedy ta doświadczyła dziwnej anomalii. Chilę mu zajęło, zanim również dostrzegł, że coś się zmieniło. Ostrożnie się wycofał, obserwując słońce. To było dziwaczne. Może serio ktoś się bawił w podróże w czasie?
- Szliśmy tu nie więcej jak kilka minut.
Odpowiedział i sprawdził czas na omnikluczu. Wciąż odczytując czas, podszedł ponownie do asari. Był ciekaw czy czas się zmieni, kiedy zbliży się do anomalii. Może warto by odczytać czas na omnikluczu trupa? Ciekawe czy jest w przyszłości czy przeszłości.
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Zed’terco Galick
Awatar użytkownika
Posty: 30
Rejestracja: 28 paź 2016, o 20:50
Miano: Zed'terco Galick
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Turianin
Zawód: Śledczy w stopniu Sekcyjnego w strukturach S.O.C.
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.000

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

8 cze 2021, o 23:36

Tak więc potwierdziły się najgorsze obawy Zeda. Zbieracze. Przeszukując pamięć turianin mógł być niemal pewny, że zupełnie nic o nich nie wiedział, poza jakąś znajomością wizerunku. Pewien mądry człowiek kiedyś powiedział, że kluczem do wygrania jest poznanie przeciwnika. To stawiało ich w bardzo nieciekawej sytuacji.
Dopóki nie ruszyli, policjant nie wypowiedział ani słowa. Skupiony był na analizie walki, którą przed chwilą stoczyli oraz na pełnym napięcia nasłuchiwaniu otoczenia. Dzierżąc w dłoniach sejmitara - broń, która dziś zaznała krwi nowego wroga - turianin wyszedł na przód. Wolałby, żeby nie doszło do podobnej sytuacji, kiedy zostali zaskoczeni, dlatego dwa razy bardziej niż poprzednio poświęcił na kontrolę perymetru. Poza tym, będąc z przodu miał pewność, że Cantos nic się nie stanie w pierwszej chwili, a to było już coś.
Nim zdążył ją zatrzymać, kobieta niemal wybiegła przed linię drzew, żeby spojrzeć na... pustą polanę, gdzie powinna być fabryka. Policjant zamarł w pół ruchu chcąc złapać Evelyn za ramię, żeby ją zwolnić. Widok, który ukazał się im wszystkim był elementem, który przegiął pałę goryczy. Racjonalne części mózgu mówiły, że to pewnie błąd map, że pewnie się zgubili, że Cantos tak na prawdę nie ma zaktualizowanych baz danych.
Atak paniki nie był co prawda szczególnie silny, ani długi, ale wystarczający, żeby Zed zachwiał się na miękkich kolanach. Turianin cudem utrzymał równowagę, nozdrza jeszcze przez chwilę próbowały nadgonić braki tlenu, pompując go do płuc zdecydowanie za dużo.
- J-jesteś pewien? - W pierwszej chwili głos turianina dziwacznie się załamał, po czym ten odchrząknął. - W zasadzie to nie istotne, czy stoimy tutaj, czy idziemy do środka. Jeśli tego robactwa jest więcej... - mamy przejebane, dokończył w myślach. - Nie jestem fanem rozpoznania w boju, ale jestem skłonny tym razem to przemyśleć. Jeśli jedna osoba pójdzie, a reszta poczeka, to albo ta osoba zostanie złapana, albo grupa natknie się na patrol. Żadna opcja nie fajna. Jeśli jednak się uda jest spore prawdopodobieństwo, że szpica, jeśli nie chce być wykryty, niewiele więcej się dowie niż po prostu lekko się rozejrzy. - Przestąpił z nogi na nogę, odwracając się torsem w stronę pozostałych. - Poza zbadaniem tego, - wskazał na kamienną konstrukcję, - możemy spróbować naprawić łączność, wrócić po własnych śladach, lub skierować się bezpośrednio do baraków. - Zakładając że mapy są jednak dobre. - Mówię tylko, że jeśli stawiamy całą pulę na zbadaniu tego, to myślę, że lepiej to zrobić w czwórkę. Stanowimy wtedy nieco większe wyzwanie.
ObrazekObrazek M-27 Sejmitar - 7/8 strzałów (ilość pochłaniaczy: 3)
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

9 cze 2021, o 00:21

[h3]Ryzyko[/h3]
Evelyn, Marshall, Wayra, Zed
0

[h3]Tajny rzut MG[/h3]
<15%
Vex, Tori, Carlos
1

[h3]Obrażenia[/h3]
nieistotne < 33 < lekkie < 66 < poważne
Evelyn, Zed
2
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

9 cze 2021, o 01:16

Wyświetl wiadomość pozafabularną [h3]MARSHAL, WAYRA, ZED[/h3] Twarz Evelyn wykrzywiona była w wyrazie czystego szoku. Wydawała się dobrze znać teren, ba! Może nawet wcześniej zdarzyło jej się tu bywać? Wszystko dookoła nich nie pasowało do map, które posiadała ani terenu, jaki opisywała im w trakcie ich spotkania. Polana nie była otoczona skalistymi ścianami, zupełnie tak, jakby meteor, o którym wspominała, nigdy nie uderzył w Watson, ani nie pozostawił po sobie nieodwracalnych zmian w terenie dookoła. Bariera była jedynym, stałym elementem tego co widzieli wchodząc do lasu, oraz tego, co zobaczyli po wyjściu.
- Ale... skoro nie ma fabryki, to gdzie oni są? - rzuciła pytanie w eter, dając im do zrozumienia, że ma tak samo małe pojęcie o tym, co się dzieje, co oni.
Radio nawet nie trzasnęło. Wszelka komunikacja była ucięta, a kanał zupełnie martwy. Oddział Alpha, ani nikt poza nimi, nie odpowiedział na wezwanie Marshalla, uświadamiając im ich obecną samotność w tej sytuacji.
- Przynajmniej nie ma tu tych bzyczących obcych - mruknęła blondynka, lecz mimo jej pozytywnego wydźwięku w słowach, minę miała ponurą. Rozglądała się dookoła, przenosząc znów wzrok w omni-klucz, przeglądając posiadane przez siebie pliki, to znowu wracając do przyglądania się terenowi. - Ale mogą być w środku... Kurwa!
Sfrustrowana, wyłączyła urządzenie. Pomarańczowa poświata zniknęła.
- Nie mogę nic znaleźć na mapach. Cokolwiek to jest... gdziekolwiek jesteśmy... może zabłądziliśmy w lesie? Może... - jąkała się lekko, gdy jej umysł pruł naprzód, od jednej teorii do drugiej. - Może ta bańka powiększyła się, gdy byliśmy w lesie? I wyszliśmy z innej strony? Ale jak, kurwa, przez skały przecież nie przeszliśmy...
Prychnęła pod nosem, sfrustrowana. Ręką drapała się po głowie, strapiona przenosząc wzrok na pozostałych.
- Wiesz, gdzie są baraki? - warknęła złośliwie na pytanie Zeda, po czym wyciągnęła rękę przed siebie, za jego plecy. - Tam o. Przynajmniej jeśli jesteśmy tam, gdzie mapa mówi, że jesteśmy.
Nie musiała dopowiadać reszty - jej sugestia była dość oczywista. Jeśli stali w tym momencie przed fabryką, której nie było, to baraków prawdopodobnie też nie.
- O, dobrze! - na słowa Marshalla zareagowała entuzjastycznie. Nie kwapiła się do wejścia do środka samej, ale gdy żołnierz zaproponował pójście przodem, nie zamierzała go powstrzymać.
Koniec końców, do samego wejścia do ruin zbliżyli się wszyscy. Zatrzymała się sama w oddali, z Wayrą i, lub Zedem, gdy podporucznik zaglądał do wnętrza otwartego przejścia.
Latarka omni-klucza rozświetliła wnętrze katakumb gdy tylko Hearrow postawił w nich swoje pierwsze kroki. Środek był zadziwiająco pusty. Zamknięte niegdyś drzwi były niemal kompletnie zniszczone, wpuszczając do środka naturalne światło przynajmniej na pierwszych kilku metrach. Im dalej się poruszał, tym bardziej rosło w nim przeświadczenie o tym, że znajduje się w miejscu bardzo starym, oraz opuszczonym. Jedynym dźwiękiem, jaki napotkał było echo uderzeń jego buta o przykrytą warstwą ziemi i kurzu podłogę, a jedynym co zobaczył było tylko więcej starych, w pół zrujnowanych ścian.
Gdy wychylił się z powrotem na zewnątrz by dać pozostałym sygnał o tym, że wnętrze wyglądało na bezpieczne, Evelyn nie wyglądała na przekonaną. Uruchomiła swoją latarkę od razu, ostrożnie podchodząc od przejścia i ruszając za Hearrowem wgłąb kompleksu.
- To miejsce musi mieć jakieś tysiące lat - mruknęła, wyciągając dłoń ku jednej ze ścian i przesuwając po niej opuszkami palców, na których gromadził się pył. - Myślicie, że tamci Zbieracze tu mieszkają?
W miarę, gdy poruszali się prostym korytarzem naprzód, momentami napotykali prześwity w suficie, przez które do środka wpadała wilgoć, miejscowa roślinność, a nawet odrobina promieni słonecznych. Evelyn wyciągnęła ku jednej z dziur rekę, wskazując na porastający jej krawędź mech.
- Nigdy czegoś takiego tu nie widziałam - zauważyła. Roślinność wydawała się lekko pulsować, jeśli ktoś przyglądał się jej wystarczająco długo. - Co to może...
Jej zdanie, urwane w połowie, zmieniło się w krzyk. Zapatrzona w mech, nie dostrzegła pęknięć w podłodze, które Wayra i Marshall zgrabnie ominęli. W momencie, gdy waga całego jej ciała w pełnym opancerzeniu stanęła w miejscu, w którym nie powinna, wszyscy usłyszeli cichy trzask.
Po chwili, Evelyn i Zeda zwyczajnie nie było.
Turianin idący za blondynką zreflektował się w ostatniej sekundzie, w której dostrzegł, że dla kobiety było już za późno. Odskoczył, niemal lądując na stabilnym gruncie, gdy ten pod jego stopami również się osunął. Chwytając się ramieniem krawędzi wolną ręką, odruchowo, instynktownie, poczuł przeraźliwy ból w naderwanym nagłym obciążeniem mięśniu, pomimo którego jego pazury zagłębiły się mocniej w podłogę, podtrzymując jego ciało przed upadkiem.
Nagły dół, jaki pojawił się w podłodze, nie był szeroki, ale z pewnością był głęboki. Kolejny krzyk blondynki dobiegł ich z samego dna, które dostrzegli dopiero z pomocą latarek. Blondynka leżała sześć metrów niżej, z twarzą wykrzywioną w bólu, jedną ręką trzymając się za drugą.
- Pomóżcie mi, do cholery! - krzyknęła, niemal nie dostrzegając wiszącego z krawędzi, obciążonego Zeda, który również potrzebował podciągnięcia w górę. - Jezus maria. Jezus kurwa jezus maria. Jezus, chyba rękę złamałam.
[h3]TORI, VEX, CARLOS[/h3] Rzeczywistość, która ukazywała się każdemu kto przysunął się do miejsca tej nagłej anomalii, przypominała sen na jawie. Pomimo tego, że ich otoczenie się nie zmieniało, oświetlenie i zapachy dawały wrażenie przeniesienia do zupełnie innego świata. Kometa połyskiwała na nieboskłonie niczym wskazówka zegara, odliczająca sobie znany tylko czas. Słońce zmieniało porę ich dnia z wieczornej na poranną, a przywalony gruzowiskiem denat, stanowił kolejną zagadkę na szczycie pokaźnej już listy.
Ściana fabryki w jednym stanie była cała, w drugim - leżała przesunięta przez Tori metr dalej. Cokolwiek oznaczała, pochodziła ze środka tej małej anomalii pogodowej, której doświadczali wchodząc wystarczająco głęboko w jej obszar.
Wyryte słowa brzmiały jak pomoc i ostrzeżenie zarazem. Minęli je, wchodząc do wnętrza ciemnej fabryki wprost przez otwarte drzwi, które zdawały się zapraszać do środka. Obiekt miał odcięte zasilanie - żaden z paneli nie działał, nawet światła awaryjne nie wskazywały im drogi. Omni-klucze na próżno szukały węzła sieciowego, do którego mogłyby się podłączyć. Pomimo swojego nowoczesnego wnętrza, wnętrze wydawało się kompletnie puste i opuszczone. Nie napotkali więcej ciał, śladów walki lub gruzu. Korytarze były ciche, poza echem ich kroków i ściszonych głosów. Latarki w ich urządzeniach omiatały dość standardowe wyposażenie dookoła - kilka biurek administracji, wysuniętej na pierwsze pole boju przy wejściu od tej strony. Zgaszone lampki na ścianach, oznaczenia znane wyłącznie pracownikom, które dla nich wydawały się bez znaczenia.
Korytarz zakręcił, ale prowadził dalej naprzód. Minęli wejście do zamkniętej hali magazynowej, której kształt dostrzec można było z zewnątrz. Drzwi były lekko uchylone, lecz w środku było tak samo ciemno jak po ich stronie - i tak samo głucho. Wewnątrz na próżno było szukać żywej czy martwej duszy. Wszystko wyglądało, jakby pracownicy po prostu wstali, oraz wyszli na zewnątrz.
Po bardzo krótkiej i ostrożnej podróży korytarz skręcił ponownie, tym razem w drugą stronę. Dotarli do rozgałęzienia. Na wprost zamknięte drzwi prowadziły do windy, która przez brak zasilania była kompletnie bezużyteczna, a jej szyb serwisowy zalakowany. Poza nim, mogli udać się w prawo lub lewo. Kompasy w ich omni-kluczach podpowiadały, że jeden korytarz prowadził na wschód, drugi na zachód. Oznaczenia na ścianach również tutaj nie mówiły im wiele, za to zgrane z omni-klucza martwej Evelyn plany podpowiadały coś więcej. Według nich korytarz na zachód prowadził do hali produkcyjnej, a na wschód do tunelów wydobywczych.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

9 cze 2021, o 10:47

Nie miał odpowiedzi na żadne z pytań Tori. Lustrował w zamyśleniu wejście do fabryki, próbując przebić wzrokiem czającą się w środku ciemność i ocenić... najlepszą drogę? Najlepszą akcję do podjęcia? Podejmowanie decyzji badania nieznanego było wystarczająco skomplikowane nawet gdy do całego równania nie dodawało się potencjalnych fluktuacji czasu oraz zmian praw fizyki. Ścieżka w serce przetwórni wydawała się najbardziej bezpośrednia, najbardziej oczywista - bo resztkami sił tkwiła w ich rzeczywistości i logicznej kolei rzeczy. Prawda była jednak taka, że po tym czego doświadczali w otoczeniu ciała Lance'a, nie mieli pewności czy rozwiązanie ich zagadki znajduje się w samej fabryce piezo... ani w którym momencie jej czasu. Przejście przez jeden z wyłomów podobnych do tego, który znaleźli, mogło wyrzucić ich duchy wiedzą gdzie i kiedy. Jeżeli jednak anomalia rzeczywiście pokazywała to co działo się wcześniej...
Być może jeżeli znaleźliby taką, przez którą można byłoby przejść, udałoby im się powstrzymać to co tu miało miejsce. Lub chociaż zrozumieć coś więcej.
Co jednak jeżeli znajdą kolejne ciało, ale tym razem należące do któregoś z nich?
- Niewiele - potwierdził po chwili milczenia na słowa Browna i wątpliwości lekarki. - Ale biorąc pod uwagę wszystko co widzieliśmy, nie brałbym teraz czasu za coś pewnego. Wygląda na to, że Brown chociaż raz miał rację ze swoimi abstrakcyjnymi teoriami. Słyszałaś kiedyś o czymś chociaż odrobinę podobnym, Tori? Nawet teoretycznie? Albo wręcz z legend lub bajek asari?
Ich kroki niosły się echem po opustoszałym korytarzu. Latarka przy naramienniku oświetlała spowite mrokiem przejście wąskim strumieniem światła, odkrywając przed nimi kolejne puste biurka i porzucone pomieszczenia; z każdym ruchem plamy światła cienie na jej krawędziach wydłużały się i wiły nienaturalnie, sprawiając że chociaż fabryka była pusta, to wrażenie towarzyszących im duchów stawało się dwakroć silniejsze.
Nie było śladów po ocalałych, nie było śladów po wrogach. Poza odgłosami wystrzałów, które słyszeli od drugiej grupy, nie było żadnego dowodu, że w okolicy znajduje się ktokolwiek poza nimi.
- Wypatrujcie na ścianach innych znaków lub napisów - dodał cicho, gdy szli zakręcającym powoli korytarzem. Sam również przesuwał światłem latarki po ścianach, szukając... sam nie wiedział czego. Symbolu słońca? Innych słów? Śladów krwi? Tak jak rozważała wcześniej Tori, ostrzeżenie mogło oznaczać wszystko i nic. Podążanie za słońcem mogło oznaczać podążanie za nim ze wschodu na zachód, mogło oznaczać też zupełnie przeciwny kierunek po tym, gdy w anomalii odkryli je po drugiej stronie nieboskłonu. Mogło też być czymś zupełnie innym.
Gdy dotarli do rozwidlenia, wywołał na przedramieniu plany, które zdobyli z ciała Evelyn, na chwilę pozostawiając ubezpieczanie obydwu przejść w rękach Carlosa. Przejrzał je uważnie, szukając na nich czegoś co mogłoby sugerować pomieszczenia elektryczne lub rozdzielnię całej placówki. Przywrócenie prądu mogłoby im pomóc w poszukiwaniach, ale też zwrócić uwagę tego co zaatakowało drugą grupę, więc było to dwusieczne ostrze... nawet jeżeli nie uwzględniało się wpływu samej bariery na to jak mogłaby się zachować fabryka. Uruchomiłoby również windę.
Wygasił narzędzie i podniósł wzrok, spoglądając to w jedną stronę tunelu, to w drugą, nim podjął decyzję. Łączność dalej nie działała, nie mieli więc pojęcia na jakim etapie jest druga grupa i czy w ogóle dotarli do samej bazy. Jeżeli jednak tak się stało, to istniała szansa, że będą mogli sprawdzić jej zachodnie skrzydło i samą halę.
- Sprawdźmy tunele wydobywcze. Wydaje mi się, że minęliśmy centrum bariery na tym poziomie, więc jest szansa, że znajduje się pod nami, niżej - powiedział, chwytając wygodniej karabin i chcąc ruszyć na wschód. - Może w trakcie wykopalisk pracownicy natknęli się na źródło... tego wszystkiego. Jakie by ono nie było.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

9 cze 2021, o 12:25

Słowa Evelyn wyrwały go z zamyślenia, spojrzał na kobietę próbując jednocześnie ocenić jak bardzo jest spanikowana. Potok słów, które wyrzuciła z siebie przekonał Hearrowa o tym, że wystarczająco bardzo.
- Spokojnie, każdy z nas ma broń i potrafi się nią posługiwać, damy radę - uśmiechnął się najbardziej przekonująco jak potrafił, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, że przez wizjer hełmu Evelyn mogła tego nie zobaczyć. Bardzo nie chciał, żeby jakiekolwiek czarne myśli ogarnęły jego tymczasowych towarzyszy broni, a Cantos tego nie ułatwiała. Starał się zatem uspokoić kobietę najbardziej jak tylko potrafił. - Sprawdź jeszcze raz na spokojnie współrzędne, może systemy powariowały. Musi być jakieś logiczne wyjaśnienie całej tej sytuacji.
Stał tak przez moment nie mając pojęcia w zasadzie w co konkretnego się wpakowali. Znikające budynki, zbieracze, brak łączności i jakaś dziwna, starożytna dziura wprost przed nimi. Hearrow westchnął, ale zgodnie z własną propozycją ruszył na rozpoznanie terenu. Oświetlił sobie drogę latarką i z uwagą przypatrywał zarówno ścianom dziwnej budowli jak i podłodze gotów w każdej chwili unieść pistolet i wystrzelić w potencjalne zagrożenie. Nic jednak nie spadło na niego z morderczym rykiem, ani nic bzyczącego nie wypadło z głębi korytarza. Przeszedł jeszcze kilka kroków upewniając się, że jest w miarę bezpiecznie i wrócił z powrotem do reszty.
- W porządku, wygląda ok, możemy iść - rzucił do pozostałych i odwrócił się ruszając przodem z powrotem. Instynkt podpowiadał mu, że właśnie tak powinien zrobić, w razie źle przeprowadzonego rozpoznania on wystawiał się teraz na pierwszy ogień. Tego nauczono go w wojsku, w związku z tym był pełny świadomy odpowiedzialności za własne słowa i rozeznanie terenu.
Całe to wnętrze przywodziło mu na myśl stare opowiadania H.P. Lovecrafta i o ile czytając je był zachwycony, tak znajdując się w środku podobnej rzeczywistości już mniej mu się podobało. Zaraz zacznie ich gonić jakieś starożytne, pradawne zło. Przedwieczni, kurwa. Zaśmiał się do siebie, jednocześnie wciąż uważnie patrząc pod nogi i po okolicy.
- Jeśli tak, to całkiem miło się urządzili - mruknął na pytanie Evelyn. Nie do końca tak wyobrażał sobie potencjalną bazę Zbieraczy, ale z drugiej strony nigdy wcześniej nie zastanawiał się jak takowa mogła wyglądać. Wszystko pokrywał kurz i pył, jakby to miejsce nie było używane od setek lat. - Chociaż biorąc pod uwagę czystość wnętrza, chyba potrzebują pokojówki.
Przeszedł kolejnych kilkanaście kroków, uważnie omijając szczeliny i powoli zagłębiając się coraz dalej.
- Uważajcie pod no...- nie zdążył nawet dokończyć zdania, kiedy za swoimi plecami usłyszał przeraźliwy krzyk. Momentalnie odwrócił się wyciągając rękę przed siebie i chybiając o ułamek sekundy. Cofnął się odruchowo do tyłu i zobaczył jak Cantos i Zed znikają im z oczu wpadając do przepięknie wyszczerbionej dziury pod nimi. O ile Zed jeszcze jakimiś ostatkami refleksu złapał się krawędzi, o tyle Evelyn zwyczajnie runęła w dół. Dopadł zatem w pierwszej chwili do turianina.
- Ubezpieczaj mnie - rzucił w tym samym momencie do Wayry na wypadek, gdyby zamiast wyciągnąć Zeda dałby się wciągnąć do dziury. Tego wolał uniknąć. Położył się zatem na ziemi, chcąc w ten sposób równomiernie rozłożyć ciężar ciała i sięgnął ręką w jego stronę. - Złap się.
Z niemałym wysiłkiem wyszarpał turianina z dziury i obrócił się na plecy oddychając ciężko. Krzyki rozpaczy Cantos dochodzące z dołu nie pozwoliły mu jednak na długi odpoczynek. Wstał i spojrzał na powstałe wgłębienie. Na oko stąd w dół było jakieś sześć metrów, wprawnym okiem ocenił budowę ścian i wybrał tę, po której najłatwiej (o ile można było użyć takiego słowa) będzie mu zejść na dół. Bouldering bez jakiejkolwiek asekuracji wręcz prosił się o możliwy błąd w tym przypadku. Zero crash-padów, zero wody poniżej do której ewentualnie można wpaść i zamortyzuje upadek. Nie wyglądało to dobrze.
- Spokojnie, zejdę po ciebie - krzyknął do Evelyn, już po raz wtóry próbując dziś uspokoić kobietę. Nie zakładał, że gdzieś w pobliżu znajdzie się lina do asekuracji biorąc po uwagę, że wyparował im cały budynek fabryki. Zaklął pod nosem.
- Poszukajcie czegoś co nada się na usztywnienie, jeśli faktycznie złamała rękę będzie kiepsko - powiedział do pozostałych mając nadzieję, że znajdą chociaż jakieś względnie sztywne patyki. - Zaaplikuj sobie chociaż mediżel żeby nie bolało. Idę.
Trzeba zawsze mieć świadomość, że wszelkie akcje ratunkowe są trudne, a do szczególnie trudnych należą prowadzone w jaskiniach i szczelinach lodowcowych. Słowa oficera szkoleniowego same wybrzmiały mu w głowie. Miał pojęcie o co najmniej pięciu sposobach wydostawania ze szczelin partnerów, którzy do takowej wpadli. Problem polegał jednak na tym, że wszystkie te sposoby opierały się na posiadaniu liny, której w tym momencie do dyspozycji nie miał. Nie mógł jednak zostawić kobiety w środku bez próby udzielenia jej pomocy. Sumienie by mu na to nie pozwoliło.
- Tu jest sześć metrów w dół, będę musiał ją wtargać z powrotem na plecach, chyba że macie inne pomysły - powiedział do pozostałych i podszedł do szczeliny. Zsunął się w dół stopami szukając pewnego miejsca oparcia dla nich. Prowizoryczna akcja ratunkowa rozpoczęła się.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

9 cze 2021, o 16:46

Obserwowała zamyślonego Vexa przez kilka chwil, uzmysławiając sobie, że we wcześniejszych słowach Carlosa była prawda. Vex był ich liderem i jego decyzje prowadziły ich mały oddział. Nawet mimo mniej lub bardziej jawnego buntu ze strony Tori, prędzej czy później podporządkowywała się poleceniom i to od niego oczekiwała wiążących decyzji… tak jak teraz. Gdyby to ona sama miała podjąć decyzję na temat dalszych kroków zapewne wahałaby się czy wejść w głąb przetwórni czy ruszyć na zachód, w poszukiwaniu drugiej grupy, a teraz zapisała tylko wyniki skanu Lance’a w swoim omni i czekała co zdecyduje turianin. Nie ona podejmowała decyzje… I było to nieco komfortowe rozwiązanie. I tym razem decyzję o wejściu do środka przyjęła bez sprzeciwu.
Już po paru krokach aktywowała latarkę w swoim omni-kluczu, oświetlając sprzęty, ściany korytarza i drogę przed nimi. Fabryka wyglądała na całkowicie opuszczoną. Wygaszone światła, niedziałające wyświetlacze terminali, cisza rozpraszana jedynie ich krokami i oddechami (i uderzeniami serca Tori, zapewne słyszalnymi na dziesiątki kroków), ciemność i poczucie nieznanego potęgowały niesamowity efekt. Tori przez chwilę obserwowała podłogę, starając się w delikatnej warstewce zalegającego kurzu dostrzec jakieś ślady nie należące do nich, lecz usłyszawszy pytanie Vexa zamyśliła się.
- Raczej nie, nic takiego sobie nie przypominam... - odezwała się po chwili. - Na pewno... - przerwała i zmarszczyła brwi, po czym odezwała się ponownie, mówiąc niezbyt głośno i wolniej niż zwykle.
- Teoretycznie… Hmmm. Okej, nie śmiejcie się ze mnie, właśnie przyszła mi do głowy kolejna z wielu głupich teorii od momentu gdy znaleźliśmy się wewnątrz bariery. - Nabrała powietrza, latarką oświetliła ściany wokół jakby szukała jakiejś niewidocznej widowni i po chwili kontynuowała. - Biotyka jest efektem wywołanym przez piezo. Niektórzy wręcz twierdzą że jest efektem zatrucia tym pierwiastkiem. Na Thessii element zero jest tak powszechny, że nie tylko asari, ale nawet zwierzęta wykorzystują biotykę… A biotycy potrafią wyczyniać cuda z grawitacją dzięki manipulacji ciemną energią. Podnoszenie ciężkich przedmiotów - jak ja to zrobiłam z gruzem przed wejściem. Albo wręcz przeciwnie - stworzyć osobliwość, która zachowuje się jak miniaturowa czarna dziura. Piezo z kolei może być wzbudzone i wytworzyć przyciągające lub odpychające pola masy. Czyli wpływają na grawitację... - tym razem głęboko odetchnęła. Teoria była szalona ale równie szalona zaczynała się robić rzeczywistość wokół nich. Przeskoki w czasie? Wizje? Evelyn będąca jednocześnie żywa i martwa i to w dwóch miejscach? Bo na tym etapie Tori była już niemal całkowicie pewna że skan porównawczy znalezionych wcześniej zwłok i Evelyn która weszła z nimi pod kopułę da 100% zgodności.
- I tutaj docieram do swojej zwariowanej teorii. Co by się stało gdyby jakaś niewyobrażalna ilość piezo się wzbudziła lub została wzbudzona - przypadkowo lub celowo - i wygenerowała taką właśnie, niesamowicie silną osobliwość? Na tyle skoncentrowaną, że na razie nie odczulibyśmy jej fizycznego wpływu, ale zdolną… zdolną zakrzywiać nawet czasoprzestrzeń, jak czarna dziura? A nie da się ukryć, że właśnie stoimy na całkiem sporym złożu piezo... - przerwała znów, po czym dodała szybko - Wiem, że to głupi pomysł i nie mam na to dowodów. Tylko myślałam na głos. Nie jestem ani technikiem, ani fizykiem, nie mam wiedzy w tym zakresie. Tylko hipotetyzuję.
Zamilkła, pogrążona we własnych myślach. Jej teoria miała wiele dziur, nie była w żadnym stopniu poparta naukowo, nie wyjaśniała do końca niesamowitości zdarzeń które ich spotkały - i Tori nawet nie była przekonana, czy gdyby Carlos czy Vex wyśmiali jej przemyślenia, nie wycofałaby się natychmiast i nie zaczęła tłumaczyć się chwilowym zaćmieniem umysłu. Z drugiej strony… jak to Vex wcześniej powiedział? “Jeżeli wyeliminowało się wszystko co możliwe, to co pozostało, nawet najbardziej nieprawdopodobne, musi być prawdą
Zamyślona, nie zauważyła jak idący przed nią Vex zatrzymuje się i oprzytomniała dopiero, gdy hełmem uderzyła lekko pancerz jego pleców. Mruknęła coś przepraszająco i przesunęła się w bok, świecąc latarką po kątach i rozglądając się wokół. Skaczące plamy świateł, potrójne cienie i gwałtownie wydobywane z mroku przedmioty zdecydowanie utrudniały orientację, ale Tori zdążyła się zorientować, że stoją na rozwidleniu korytarza. Przytaknęła energicznie na decyzję Vexa.
- Wyjątkowo jestem za. Po pierwsze, uważam że cokolwiek wytworzyło barierę musi znajdować się w pobliżu złoża, po drugie... “Idźcie za słońcem” mogło wskazywać na słońce z wizji przy ciele Lance’a. Czyli wschód. Wszystko wokół zaczyna być na tyle zwariowane, że jestem skłonna posłuchać zwariowanej wskazówki.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wayra Talav
Awatar użytkownika
Posty: 115
Rejestracja: 28 sty 2015, o 09:38
Miano: Wayra Talav
Wiek: 22
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Kurier / Przemytnik / Najemnik / Pilot
Lokalizacja: Kołyska Sigurda -> Skepsis -> Watson
Kredyty: 9.896

Re: [Kołyska Sigurda -> Skepsis] Watson

10 cze 2021, o 23:12

- Esen byłaby zachwycona – mruknął, wyraźnie bez entuzjazmu. Cóż. W ich rodzinie to matka skakała i klaskała uszami ze szczęścia na samą myśl o jakiś zaginionych reliktach nieznanych cywilizacji, dziwnych budowlach wzniesionych przez nie czy nowych rasach. Mu się to kojarzyło tylko zawsze w najlepszym razie pełnieniem roli tragarza i noszeniem tony niepotrzebnych nikomu do szczęścia złomu i albo kamieni. W najgorszym – radzeniem sobie z różnymi przykrymi niespodziankami w jakimś zapomnianym przez wszystkim krańcu galaktyki.

Tak czy siak zanim weszli do budowli, przełączył omni w tryb rejestracji i mapowania.
Odruch wyrobiony latami, ile razy słyszał w przeszłości narzekanie, że tego nie zrobił a to co widzieli było takie istotne i przełomowe i w ogóle. Uszy puchły tygodniami potem od tego gderania skwaszonej rodzicielki. A mapa zawsze się mogła przydać, choćby po to, żeby potem wiedzieć jak się wycofać do wyjścia.

Jeśli coś zwracało jego uwagę – jak np. dziwne rośliny czy technogie – poświęcał moment na zeskanowanie tego. Nie miał pojęcia, czy się to przyda, pewnie ocenić się da dopiero na spokojnie po powrocie. Ale lepiej móc skasować niepotrzebne śmieci niż potem żałować, że się tego nie zrobiło.

Cóż, spokojna wycieczka nie trwała długo.

- Jasne – rzucił, najpierw upewniając się, że Marshall bezpiecznie wyciągnął turniania (i ewentualnie mu w tym pomagając, jak była taka potrzeba), potem rozglądając się po najbliższej okolicy za czymś co spełniłoby ewentualnie rolę sznura. Z pewnością – ułatwi to potem wydrapanie się Hearrowi z Evelyn z powrotem. Jak nie – trudno – zwyczajnie pomogą im się wydrapywać ręcznie. Przy okazji też starał się pilnować okolicy. Nienaturalne było, że natknęli się na patrol i nie spowodowało to żadnej reakcji, alarmu… czy czegoś w ten deseń. Tak na logikę – każdy normalny cieć już dawno krzyczałby przez omni o intruzach na terenie, nie?
>> Ibris << >> Theme #1 << >> Theme #2 <<
ObrazekObrazek

Wróć do „Galaktyka”