W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

[Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

20 maja 2021, o 12:26

- To nie dron - zaprotestowała na słowa Matta, kręcąc głową. Co jak co, ale na dronach, sondach i innych takich się znała. Rozumiała, dlaczego Tarczansky stawiał właśnie na jakieś mobilne urządzenie skanujące - było to coś, co można było sobie łatwo wyobrazić, w przeciwieństwie do... cóż, innego czegoś, mającego na przykład w dziwny sposób skanować całą planetę na raz. Teraz jednak sytuacja nie była tak prosta. Pod żadnym, kurwa, względem.
Myślała intensywnie. To jedyne, co zwykle jej wychodziło, nawet w sytuacjach krytycznych.
- To raczej nie nasz rdzeń - stwierdziła z wahaniem, przeanalizowawszy zaistniałą sytuację oraz to, co mówiono im wcześniej, uzasadniając konieczność tej misji. Oddziały znikały tu z pola widzenia, tak? Gubili tu ludzi, tak? Czyli nie byli pierwsi, a skoro tak, to raczej mało prawdopodobne, że wszystkie statki się tu tak po prostu psują. To raczej... Cóż, na ten moment Dagan skłaniała się ku wersji, że ktoś robi to celowo. Ściąga statki, znika ludzi. Po co? A to, akurat, było bardzo dobre pytanie - póki co bez odpowiedzi.
Odetchnęła powoli. Jasnym było, że nie mogą tak po prostu tu stać i czekać. W ten sposób żadne problemy się nie rozwiążą - co najwyżej powstaną nowe, a tego by raczej nie chcieli. Rebecca nie chciała na pewno.
- Przede wszystkim, żeby te gówna zadziałały - mruknęła w odpowiedzi na pytanie Iris, nie zamierzała jednak na tym poprzestać. Nic niewnoszące marudzenie też nie rozwiąże problemów, nie? - Może, gdybyśmy znaleźli jakieś awaryjne źródło zasilania... - zaczęła, jednak bez przekonania. Podświadomie wiedziała, że nie o to chodzi. To raczej nie była kwestia energii - gdyby tylko o to chodziło, nie padłoby im wszystko na raz. Oczywiście, istniała też możliwość, że ktoś potraktował im jakimś odpowiednio skutecznym impulsem smażącym wszystkie instalacje, które napotka na swej drodze, ale...
Skrzywiła się. Za długo ale, gdyby, jeśli, być może. Za dużo wariantów i wątpliwości.
- Coś tu działa - stwierdziła wreszcie to, czego była na sto procent pewna. Ta dziwna wiązka i piski nie brały się znikąd, nie? - Jest tu jakieś miejsce, gdzie sprzęty nie odpierdalają maniany. Warto byłoby je sprawdzić - nie musiała dodawać, że i tak niewiele więcej mieli do roboty, nie?
Na pytanie o zdatność wody do picia odetchnęła cicho.
- Sprawdzić na ten moment raczej nie możemy, ale na pokładzie... - Ruchem głowy wskazała nieszczęsny wrak. - Powinny być jakieś tabletki uzdatniające. - Statek w założeniu mógł nie być planowany na podobnie ekstremalne wyprawy, natomiast podstawowy zestaw przetrwania powinien znajdować się na wszystkim, co pływało, latało czy jeździło i mogło rozbić się w niesprzyjających okolicznościach. Podstawowy zestaw bandaży, jakiś kubek, może palnik i właśnie wspomniane tabletki uzdatniające wodę - to wszystko powinno gdzieś tam być. A skoro tak... - Pójdę poszukać - rzuciła krótko, w kolejnej chwili kierując się z powrotem w kierunku wraku. Konkretne zadanie do wykonania pozwoli jej uspokoić myśli.
Nie zdążyła jednak oddalić się zbytnio, gdy kadłub zaczął drżeć, a potem... Sapnęła cicho, gdy zwierzyna przegalopowała obok, oparskała ich - i pozostawiła za sobą wyraźne ślady wilgoci. No tak. Dlaczego mieliby zakładać, że na tej planecie nic nie żyje? To nadal jakiś ekosystem. Coś musiało tu wyewoluować.
- To może być nasza kolacja - stwierdziła, nieczuła na słowa Iris, w kolejnej chwili wzdychając cicho. - Teraz poszukam tych tabsów - rzuciła ponownie, tym razem odwracając się i podciągając do wraku zanim znów coś zatrzymałoby ją na zewnątrz.
Nie zamierzała wędrować po szczątkach nie wiadomo ile. Teoretycznie zestaw przetrwania powinien znajdować się gdzieś w kokpicie, nieopodal pilota - tak by ten mógł się do niego w miarę łatwo i szybko dostać, bez biegania na drugi koniec statku i grzebania po szafkach. Skupiona na odnalezieniu odpowiedniej paczuszki, Rebecca swoim zwyczajem nie pomijała jednak niczego. Gdyby pozostało tu coś, co aktualnie mogłoby im się przydać, a co wcześniej przeoczyli - choćby na przykład zwykły, niezależny od elektroniki nóż? - nie zamierzała tego ominąć ponownie.
Ścieżka przetarta przez zwierzynę była obiecująca, ale nie mogli nią podążyć od tak, zupełnie nieprzygotowani.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

20 maja 2021, o 20:48

Czy trudno było sobie wyobrazić system, który monitoruje i skanuję planetę z powierzchni, nie wykorzystując przy tym urządzeń satelitarnych? Oczywiście, że tak. Początkowe domniemanie inżyniera o dronie okazało się błędne. Trudno, będzie musiał to przeżyć. Zastanawiał się jednak - kto włożył tyle wysiłku w to przedsięwzięcie.
- Hmmm. -Mruknął jedynie w zadumie, patrząc przez chwilę jakby bez celu w dżunglę. Zdawało się, że było to jedyne zasilone i działające urządzenie w promieniu kilku kilometrów i jeśli chcieli poszukać odpowiedzi lub zwyczajnie PRZEŻYĆ musieli udać się w takim kierunku. Najpierw jednak - musieli się jakoś zorganizować, a po upadku z kilkuset kilometrów, zebranie myśli było niezwykle trudne. Zadumał się znów na chwilę, Iris mogła bez problemu wyczytać ten wyraz twarzy, z pewnością coś wykombinował i musiał sprawdzić swoją teorię.- Kto wie. Bez omni-klucza i tak możemy gdybać. -Wzruszył ramionami. Nie mieli podstawowych narzędzi diagnostycznych, trudno było potwierdzić jakiekolwiek domniemanie, będąc tak cholernie uzależnionym od używanej technologii. Szczerze powiedziawszy, żałował, że nie przywlókł ze sobą tej topornej, twardej i genialnej rosyjskiej elektroniki, z której korzystał najpierw pracując dla Fergussona, a później na Venus. Kto mógłby pomyśleć, że przydałaby się na tak rutynowej misji...jak ta.- Nie, nie, nie, nie, nie. To nie kwestia zasilania... -Zaczął łączyć fakty ze sobą. Dźwięk kojarzony z ładowaniem tarcz, wybuch, wiązka. Sekwencja powtarzała się cyklicznie. Trudno było określić ramy. Według niego, sprawa stała się dość jasna.- No tak, kurwa... -Rzucił olśniony blaskiem własnego geniuszu, biorąc przy tym głęboki oddech. Jedyną opcją, która mogłaby potwierdzić jego teorię, było łopatologiczne sprawdzenie czy ma rację. Wszystko byłoby o wiele prostsze, gdyby Iris nie zdradzała pierwszych oznak paniki. Cóż. Na co dzień ze stresem radziła sobie doskonale, co prawda - warunki były zupełnie inne i mogła przy tym pozwolić sobie na wszelkie zdobycze cywilizacyjne. Tu jednak, sprawa miała się zgoła inaczej. Byli pozostawieni sami sobie, na zupełnie obcej planecie, otoczeni wrakiem i mnóstwem martwych ciał. Szczerze wątpił, by ktokolwiek oprócz nich przeżył. Musiał być to cud...- Pójdziesz po te dropsy? - Spytał Beccę, która przydzieliła się do tego zadania. Skinął jej głową, nie mając przy tym większego komentarza. To był dobry pomysł. Musieli jakoś uzdatnić wodę, a te tabsy na szczęście nie potrzebowały zasilania.- Muszę coś obczaić. - Wciąż chowając się za osłoną, wyciągnął odzyskany z pokładu drut, linkę i te kilkanaście nitów. Klucz francuski w tym wypadku również bardzo się przydał. Wyginając drut na kształt prostopadłościanu, zbudował coś na wzór klatki, w której ręka mogła się swobodnie zmieścić. Nity zostały wykorzystane do usztywnienia całej konstrukcji poprzez ich wygięcie i wzmocnienie wierzchołków konstrukcji. Zbudował nic innego, jak klatkę Faradaya, gadżet wymyślony w czasach, gdy prąd elektryczny nie był jeszcze powszechnie używany. W istocie, była to najprostsza forma ekranowania wrażliwej elektroniki przed usmażeniem lub zakłóceniami z zewnętrznych źródeł. Włożył rękę do zbudowanej na ziemi konstrukcji i ponowił próbę uruchomienia omni-klucza. Wszystkie objawy wskazywały na zakłócenia elektrostatyczne i elektromagnetyczne...Kiedy ziemia pod nim zaczęła się trząść, z paniką w oczach spojrzał na Iris i Xairanę.- CO DO CHUJA?! -Ryknął, starając się by pomimo szalejących wokół zwierząt, utrzymać dłoń wewnątrz skleconego na szybko urządzenia.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Xairana
Awatar użytkownika
Posty: 84
Rejestracja: 7 mar 2018, o 02:39
Miano: Xairana Leilani
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik, Płatny Morderca
Lokalizacja: -
Kredyty: 16.250
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

21 maja 2021, o 18:13

Xairana na pewno nie tak wyobrażała sobie tą misję, ani problemy jakie mogą w trakcie niej wystąpić. Nie czuła jednak potrzeby płaczu ani wzbierajacej rozpaczy. Zachowanie zimnej krwi nawet w takich sytuacjach to była jedna z jej zdolności, z których była dumna. Uważała, że dopóki są żywi i w jednym kawałku wciąż mają szansę, jakkolwiek mała by nie była by się stąd wyrwać.
To było faktycznie mniej więcej to miejsce gdzie poprzednie statki też spadły. A teraz ich i do tego dwa pirackie. Ich urządzenia nagle przestały działać, a jednak coś tutaj działało. Przypadek na pewno można wykluczyć i chyba na pewno można uznać to za czyjeś bardzo celowe działanie.
-Komuś tutaj na pewno zasilanie działa bardzo dobrze, skoro ściągnął na powierzchnię trzy statki teraz, plus te o których mówiono w raportach. co do tego nie było żadnych wątpliwości i odnaleźć to źródło zasilania to chyba jedno z podstawowych zadań. Zaraz po znalezieniu wody i sprawieniu, że będzie pitna, bo próbowanie jej na sobie to chyba faktycznie jeden z najgorszych pomysłów na jakie można wpaść. Dziewczyna w mundurze wojskowym dobrze myślała i miała głowę na karku.
-Pójdę z Tobą po te tabletki uzdatniające. Myślę, że powinniśmy chodzić parami dla bezpieczeństwa, zarówno po wraku jak i po tej planecie jeśli gdzieś się będziemy oddalać. myślała po prostu że to dobry pomysł i chyba trzeba wykazać trochę inicjatywy, nie są najbardziej zgraną grupą, ale nikogo więcej nie ma wokoło, mimo, że Xairana średnio lubiła innych ludzi to chyba najwyższy czas się przemóc. I średnio jest ważne kto spełnia jaką funkcję w cywilizowanym świecie.
Jebana, pierdolona dżungla dżungla rzuciła w sumie do nikogo konkretnego.
Czując drżenie kadłuba, a potem zbliżający się hałas Xairana przylgnęła do niego całym swoim ciałem.
-Pierdolę, nie zdziwię się jak nasza kolacja właśnie sobie pobiegła plus był taki, że otworzyła się przed nimi ścieżka i to chyba właśnie nią powinni się udać, żeby dojść do jakiegoś źródła wody, a przynajmniej na to wskazywały ślady na ziemi. Kiedy zwierzyna odbiegła, Xairana udała się za żołnierką w poszukiwaniu odpowiednich tabsów i kto wie co jeszcze zdatnego do użycia i przydatnego w ich sytuacji znajdą. Stąpała teraz bardzo ostrożnie i powoli, starając się jednocześnie wszystko dokładnie przeszukać.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

22 maja 2021, o 17:17

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

22 maja 2021, o 17:51

Powrót na pokład wraku był zdecydowanie prostszy niż opuszczenie go. Wbrew pozorom Rebecca i Xairana miały pole do popisu w kwestii poszukiwań czegoś przydatnego dla rozbitków. Na samym mostku było co najmniej tuzin szafek, które można byłoby przeszukać. Zaczęły więc systematycznie przeszukiwać jedną po drugiej, jedne otworzyły się pod wpływem uderzenia, inne wciąż pozostawały zamknięte. Część z rzeczy rozsypała się po pokładzie, więc należało uważnie spoglądać pod nogi. Po stronie Dagan pierwsze dwie szafki były otwarte, na dnie tej drugiej podporucznik znalazła trzy manierki na wodę wraz z filtrami do uzdatniania, które mogły pomieścić około litra płynów. Na podłodze leżała paczka zapałek, która zapewne wypadła jakiemuś palaczowi bo w niewielkiej odległości o nich, Rebecca spostrzegła kilka papierosów. W kolejnej szafce znalazła pistolet M-4 Shuriken, jednak bez działających systemów ciężko było stwierdzić czy pochłaniacze ciepła w nim są jeszcze zdatne do użytku. Na najciekawszą rzecz jednak natknęła się przeszukując zwłoki pilota. W kieszeni spodni znalazła bowiem nóż szturmowy, na którego jelcu była wyryta data i nazwisko Walters. Zapewne jakaś pamiątka, nie była w stanie stwierdzić tego na pierwszy rzut oka.
Xairana miała trochę mniej szczęścia, praktycznie każda szafka, do której kobieta zajrzała była pusta. W jednej znalazła bardzo starą i sfatygowaną książkę o tajemniczo brzmiącym tytule Zbrodnia i Seks. Kolejne trzy były puste, w ostatniej najemniczka znalazła cztery przeterminowane indywidualne racje żywnościowe.
Kiedy obie panie w spokoju przeszukiwały wrak statku Tarczansky majstrował przy drucie, który znalazł w maszynowni. Poskręcał go ze sobą, pospinał i nałożył na rękę z omni-kluczem. W między czasie w oddali znów odezwał się charakterystyczny dźwięk ładowania tarcz, wiązka laserowa po raz kolejny przeskanowała (jak zakładała Dagan) planetę i natychmiast po tym wszystkim zaczęło przeraźliwie piszczeć w uszach. Gdy tylko przestało Matt spojrzał z nadzieją na swój omni-klucz i to była pierwsza dobra wiadomość tego dnia! Urządzenie mechanika zabrzęczało, zatrzaskało, mignęło pomarańczowym światłem trzy razy i... uruchomiło się.
Gdyby Matthew chciał sprawdzić, które z ustawień omni-klucza działają, dowiedziałby się że spokojnie może korzystać z kompasu, omni-ostrza oraz skanera. Reszta niestety nie chciała się uruchomić.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2084
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

22 maja 2021, o 18:46

Potrząsnęła głową. Na całe szczęście, zwierzyna nie była nimi zainteresowana na dłuższą metę. Przez chwilę, przyglądała się oddalającemu się w sobie znanym kierunku stadu oraz śladom, jakie pozostawiły te cudaśne stwory w leśnym runie. Odsuwała od siebie namiętnie myśli, że to faktycznie mogła być ich kolacja, Iris była niemalże pewna, że prędzej zje korzonki bądź po prostu n i c niż weźmie do ust kawałek mięsa czegoś, co przed dosłownie momentem sapało im prosto w twarz oraz opluwało śliną.
Rebecca w towarzystwie najemniczki weszła do wraku w poszukiwaniu czegoś, co mogło być przydatne w dziczy ze środkami uzdatniającymi wodę na czele, pozostała więc na zewnątrz w z Matthewem. Xairana miała racje, rozdzielanie się było niewskazane oraz proszeniem się o kłopoty. Ponieważ jednak mężczyzna grzebał coś przy zdobycznych kawałkach metalu, usiadła na ziemi. Nie chciała stać Tarczansky'emu nad głową, rzecz jasna w tym przenośnym znaczeniu - Matthew był od niej wyższy i postawniejszy, powiedzieć, że w zestawieniu z nim Iris wypadała filigranowo to mało.
Odrzuciła do tyłu głowę. Patrząc się w niebo, musiała mrużyć oczy, ponieważ w miejscach, gdzie słońce przedzierało się przez nienaturalnie wielgachne liście, jego promienie raziły w oczy. Starała się dopatrzeć błękitu sklepienia, bez większego powodzenia. Dmuchnęła na pojedyncze kosmyki, które wysunęły się z koka i muskając policzki, opadały na jej twarz w nieładzie. Tutaj, na tej planecie, nie miała nad niczym kontroli, ale nikt - powtarzam, n i k t - nie mógł ją jej pozbawić w odniesieniu do fryzury. Zanim doszło do niej, że wkrótce będzie ona jej najmniejszym zmartwieniem, Matthew zakrzyknął coś, co kulturalnie mówiąc można było porównać do eureki. Podniosła się z ziemi i stanąwszy na wyciągnięcie ręki od mężczyzny, wpatrzyła się w dziwne coś, w czym trzymał swoją rękę.
- Jeżeli to proto... Twój omni-klucz! Czy on się właśnie uruchomił!? - urwała, jak tylko zarejestrowała, że model na nadgarstku mechatronika odżywa. Dopadła do Tarczansky'ego, trzymając się go za drugie ramię, Iris wspięła się na palce i pochyliła nad ustrojstwem. Niemalże wtykała nos w drut, nie dowierzając własnym oczom. Czyżby w końcu doczekali się pierwszej, pozytywnej wiadomości od czasu ich rozbicia się?
- Możesz nadać sygnał SOS? Najlepiej naszym, zamkniętym kanałem, choć na Boga! Każdy jest teraz dobry, nie będę wybredna, po prostu niech ktoś nas usłyszy i wyciągnie stąd. Zanim zamienimy się w Robinsona Crusoe... - dodała, jako że ich położenie budziło w Iris skojarzenia z pewną naprawdę starą, ziemską historią; książka powstała grubo przed Wojną Pierwszego Kontaktu, jej wznowione wydanie znajdowało się w biblioteczce ojca i było jedną z niewielu, papierowych książek wśród licznych vidów admirała Fela.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

24 maja 2021, o 09:53

Skinęła głową na słowa Xairany. Trzeba było przyznać najemniczce rację - rozdzielanie się w obcym środowisku z pewnością nie byłoby najmądrzejszym pomysłem. To, że Rebecca nie przepadała za towarzystwem - szczególnie towarzystwem ludzi, których specjalnie nie znała - to jedno, ale teraz istotniejsze było, by wyjść z tego całego cyrku cało. W towarzystwie dziewczyny wróciła więc do wraku i razem z nią zaczęła systematyczne przegrzebywanie szafek - i zwłok.
Manierki i filtry do uzdatniania znalazła całkiem szybko, co trochę poprawiło jej nastrój. Na ten moment mogliby napełnić wszystkie trzy naczynia choćby wodą z kałuży, by po chwili filtrowania mieć co pić. To, że manierki były trzy, może i stanowiło pewien problem, ale nie taki, z którym nie mogliby sobie poradzić. Ostatecznie Iris z Mattem mogli korzystać z jednej, nie? Nie trzeba było być szczególnie bystrym, by zauważyć pewne zależności pomiędzy nimi - jeśli ktoś pytałby Dagan, ze wzruszeniem ramion stwierdziłaby, że z dużą dozą prawdopodobieństwa powymieniali już ze sobą trochę bakterii.
Sprawa wody to jednak nie jedyna, którą należało załatwić. I jak znalezienie Shurikena jakoś specjalnie jej nie podekscytowało - każde z ich małej grupy miało własną broń, z pewnością lepszą niż ta znaleziona - to już nóż wyciągnięty z kieszeni spodni pilota był dokładnie tym, czego na ten moment potrzebowała. Gwarancją bezpieczeństwa niezależną od elektroniki. Podrzuciła go lekko w ręku, oceniając wyważenie i odetchnęła cicho. Nie lubiła walki wręcz, ale nóż był... No, cholera wie, z czym będą musieli się mierzyć. Zawsze lepiej mieć czym się bronić, nie? Na napisie wyrytym na jelcu zatrzymała się ledwie na chwilę, nie przywiązując do niego większej wagi. Rebecca nie była wystarczająco sentymentalna - empatyczna? - by zastanawiać się, czy w ogóle ma prawo zabierać coś, co mogło być dla zmarłego ważne.
- Masz coś? - rzuciła w międzyczasie do Xairany, przypinając do pasa znaleźny pistolet i nóż, a gdy jej wzrok padł na sfatygowaną książkę, parsknęła cicho, nic nie mówiąc. Nie znała tego tytułu, ale pozycja, która nazywa się tak a nie inaczej, z pewnością była fascynującą lekturę na nudne loty.
Teraz jednak nudno nie było, nie?
Dając sobie jeszcze jedną chwilę na zajrzenie do ostatnich szafek, wyskoczyła potem z powrotem ze statku, wracając do Iris i Matta akurat w chwili, by zobaczyć ustrojstwo Tarczansky'ego i usłyszeć słowa Iris. Westchnęła cicho. Punkt dla Matta, musiała to przyznać. Wiedziała o istnieniu klatki Faradaya i wiedziała, jak działa, ale nie wpadłaby na to, by spróbować teraz taką skonstruować. A przecież miało to sens. Podejrzewali przecież, że mają do czynienia z jakimiś zakłóceniami, stąd ekranowanie ich było zdecydowanie czymś wartym spróbowania.
Gdy okazało się, że omni-klucz Matta zadziałał, Rebecca skinęła głową z uznaniem. Nigdy nie udawała najmądrzejszej - w każdym razie nie we wszystkich dziedzinach - i potrafiła docenić uzdolnienia innych - nawet, jeśli nie pokazywała tego w jakiś specjalny sposób.
Tym niemniej, na słowa Iris pokręciła lekko głową.
- Nie sądzę, że to zadziała - rzuciła krótko, Mattowi pozostawiając ewentualne dokładniejsze wyjaśnienia. Klatka Faradaya była trochę jak miecz obosieczny - z jednej strony skutecznie chroniła przed impulsami z zewnątrz, ale niespecjalnie przepuszczała też cokolwiek na zewnątrz.
Mimo tego, działający omni-klucz - nawet jeśli połowicznie - to już coś, nie? Na ten moment wszyscy powinni zmontować sobie takie samo - tylko od razu kombinując, jak zrobić to bardziej praktycznym. Konstrukcja Matta była skuteczna, ale raczej trudno było wyobrazić sobie, by mogli z tym paradować przez obce środowisko.
W międzyczasie rozdała manierki z filtrami - jedną zostawiła sobie, jedną podała Xairanie, ostatnią zaś, zgodnie z własnymi przemyśleniami, podała Iris.
- Chyba sobie z jedną poradzicie, nie? - rzuciła do radnej, trudno było jednak uznać to za pytanie - bardziej za pytające stwierdzenie faktu. Oczywiście, Rebecca nie widziała w swoim pytaniu nic niestosownego - ani w kontekście poruszania prywatnych kwestii, ani też, że rozmawiała właśnie z jedną z najważniejszych polityków, z jakimi przyjdzie jej pewnie kiedykolwiek pracować.
Ostatecznie ruchem głowy wskazała ścieżkę przetartą przez zwierzęta.
- Idziemy? - spytała. - Czy najpierw kręcimy druta dla wszystkich? - parsknęła, spoglądając na klatkę Matta. Teoretycznie mogliby, materiałów z pewnością by im starczyło - mieli w końcu pod ręką wrak - im dłużej jednak pozostawali na tym upale bez picia i bez żarcia, tym gorzej dla nich. Do statku teoretycznie zawsze mogli wrócić, a picie... Cóż, Rebeccę zaczynało suszyć, także gorąco doskwierało jej coraz bardziej. Rozwiązaniem teoretycznie mogło być zdjęcie niedziałających i tak teraz pancerzy, ale na ile to byłoby mądre? Pewnie wcale. Byli w obcym miejscu potencjalnie pełnym nieznanych zagrożeń. Rozbieranie się nie byłoby rozsądne.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Xairana
Awatar użytkownika
Posty: 84
Rejestracja: 7 mar 2018, o 02:39
Miano: Xairana Leilani
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik, Płatny Morderca
Lokalizacja: -
Kredyty: 16.250
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

25 maja 2021, o 00:21

Dobrze, że żołnierka ani nikt inny nie protestował przeciwko jej pomysłowi i nie próbował się wymądrzać, bo mimo prób odłożenia swojej niechęci do ludzi na rzecz próby przeżycia, nie miałaby zbyht wiele cierpliwości jakby ktoś kwestionował jej pomysły w tym podstawowym zakresie. Bez marnowania większej ilości czasu wróciła z Dagan na statek, na szczęście wejście w tą stronę okazało się dużo łatwiejsze niż to nieszczęsne lądowanie na dupie jakie zaliczyłą kilka chwil wcześniej.
Dobrze, że Dagan miała dużo więcej szczęścia w poszukiwaniach niż Sama Xairana, która, jak tylko natknęła się na książkę Zbrodnia i Seks parsknęła śmiechem. Zgarnęła jednak zarówno książkę jak i przeterminowane racje żywnościowe. Zawsze mogli wszyscy razem już na zewnątrz zdecydować czy warto je jeść, w zależności też od tego jak bardzo są przeterminowane.
Tak kurwa, same cuda. Książka o ruchaniu się przy trupach i trochę przeterminowanego żarcia powiedziała, niezbyt szczęśliwa, że nic sama nie znalazła, ale przynajmniej poszukiwania podjętę przez żołnierkę okazały się być dużo bardziej owocne.
Razem wyszły z wraku w odpowiednim momencie by usłyszeć słowa Iris. Zdecydowanie nie miała tak dużego i głębokiego pojęcia o urządzeniach i technologii jak niektórzy, ona była bardziej od skopania tyłków za pieniądze, więc róznież pokiwała z uznaniem głową. Jest to jakiś krok naprzód.
Ja mam książkę na rozgrzanie nudnych wieczorów i cztery racje żywnościowe, ale przeterminowane. Sama wzięła jedną manierkę od Dagan, kiowając jej głową, sama zaś dała każdemu rację żywnościową. Przypatrzyła się swojej jak bardzo jest przeterminowana.
Idziemy, woda i ewentualne jedzenie to podstawa. Zdecydowanie czuła, że musi się ochłodzić i najlepiej coś zjeść, to od razu będzie się jej lepiej myśleć.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

25 maja 2021, o 21:42

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

26 maja 2021, o 13:24

Możliwości omni-klucza Matta, chociaż ograniczone dodawały im nieco nadziei. W ten sposób mogli przynajmniej częściowo go używać, na przykład do określania kierunków marszu. Matthew mógł jednocześnie nanosić na swój omni-klucz współrzędne tworząc w ten sposób swoistego rodzaju mapę, dzięki której mieli możliwość powrotu w ciekawsze miejsca - jeśli takowe by znaleźli. Ich początkowym punktem odniesienia był oczywiście wrak statku.
Rzeczy znalezione przez Rebekę i Xairanę zostały rozdane zgodnie z uznaniem, część z nich bardziej, drugie mniej potrzebne ale z pewnością dla wszystkiego znalazłoby się jakieś sensowne zastosowanie. Nad tym musieli pomyśleć w późniejszym czasie, gdyż teraz najważniejszą rzeczą było przede wszystkim uzupełnienie płynów. Temperatura oraz wilgotność powietrza mocno dawały o sobie znać, tak, że wkrótce pomimo przecież nie dużo spędzonego czasu, mogli poczuć jak pot spływa im z każdego kawałka skóry. Zmęczenie wzrastało z każdą minutą spędzoną nawet na staniu czy siedzeniu w miejscu. Dodatkowo cały czas, co mniej więcej pół godziny, przez planetę przetaczało się skanowanie i ponowny pisk w uszach. Pierwsza tę zależność zauważyła Xairana, równo trzydzieści minut, dźwięk generatora, wiązka laserowa i pisk. Cykliczna powtarzalność.
Przypadkowa drużyna zatem ruszyła w stronę skąd przybyło stado. Była to bardzo sensowna droga, biorąc pod uwagę, że oszczędzali w ten sposób sporo energii, nie musząc przedzierać się przez zarośla. Cały czas podążali prowizoryczną ścieżką mając po swojej lewej jak i prawej stronie gęste zarośla, pod jednym z krzaków po prawej Iris zauważyła stworzenia podobne do krzyżówki małej świnki z psem o siedmiu czerwonych, gapiących się w nią oczach. Stworzonko przeżuwało coś intensywnie po czym podskoczyło i podbiegło do Iris próbując uczepić się jej nogi łapkami. Jego ciężar nie był duży, natomiast nowy pasażer na gapę bardzo chciał dostać się na ramię radnej. Wszelkiej maści interwencje i próby pomocy spełzały na niczym ponieważ, stworzenie było tak szybkie, że niemal teleportowało się z ramienia Iris na jej biodro, kolano, czubek głowy i z powrotem na ramię. Wreszcie zbiegło na dół, beknęło głośno na całą czwórkę i prychnęło z niezadowoleniem. Mimo tego, że wszyscy dalej podążali w stronę (jak zakładali) wody stworzonko dzielnie szło obok radnej niczym nie zrażone.
Idąca przodem Dagan pierwsza poczuła, a potem zobaczyła taflę wody majaczącą zza gęstwiny. Lekkie podmuchy wiatru od strony zbiornika chłodziły ich twarze i rozwiewały włosy. Dawały przynajmniej chwilową ulgę od upału.
Podchodząc bliżej zauważyli u swoich stóp jak zarośla płynnie przechodzą w piaszczysty teren, by zmienić się w swoistego rodzaju plażę otoczoną cieniem rzucanym przez ogromne drzewa za ich plecami. Zbiornik wodny był na tyle ogromny, że nie byli w stanie dostrzec przeciwległego brzegu, tak więc ciężko było stwierdzić czy jest to jezioro czy morze.
Pozwalając sobie na chwilę wytchnienia, mogli teraz spokojnie uzupełnić zapasy wody. W końcu mieli wszystkie niezbędne do tego rzeczy, łącznie z filtrami uzdatniającymi. Iris miała teraz czas na sprawdzenie składów przeterminowanych racji żywnościowych, które znalazła Xairana. Opis na opakowaniu przedstawiał się następująco:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tarczansky w tym czasie majstrował coś przy omni-kluczu próbując określić położenie tego czegoś, co wysyłało co pół godziny skan. Niestety, bez powodzenia. Postanowił zatem skorzystać z okazji i udać się na stronę. Wchodząc trochę głębiej w las znalazł odpowiednie miejsce. Chwilę ulgi przerwał mu dźwięk szeleszczących liści i łamanych gałązek, zaraz po tym Matt usłyszał charakterystyczny gardłowy warkot, bardzo niski i przerażający do szpiku kości. Na wysokości jego prawej dłoni zza zarośli wyłoniła się ogromna, szczerząca zęby paszcza... psa. Gdyby Tarczansky znał się na kynologii bez problemu poznałby charakterystyczną budowę ogromnej głowy, która bez wątpienia należała do owczarka środkowoazjatyckiego. Pies wpatrywał się intensywnie w mężczyznę warcząc i gdyby nie to, Matt pewnie byłoby w stanie dostrzec postać za swoimi plecami, która zbliżała się do niego bezszczelestnie. Pies jednak skutecznie odwrócił jego uwagę i jedyne co Tarczansky zauważył to przykładany do jego gardła nóż zrobiony z kości i kawałka drewna.
- Rozbitkowie, musimy się spieszyć zanim oni was znajdą - mężczyzna popchnął Matta w stronę pozostałych wciąż przytykając mu nóż do gardła. Pies kroczył obok niego, ale twarzy Tarczansky teraz nie widział.

Tymczasem na plaży stworzonko, które biegało wokół Iris nagle zatrzymało się, pisnęło przeciągle i schowało za radną wyglądając w kierunku lasu gdzie udał się mechanik. Całe się trzęsło i dawało znać, że zbliża się coś, co strasznie je przeraża. Po chwili wszystkie cztery kobiety dostrzegły ogromnego, białego psa wyłaniającego się zza krzaków. Za nim szedł, a raczej był prowadzony Tarczansky. Mężczyzna, który popychał Matthewa w stronę pozostałych był o półtorej głowy wyższy i szerszy od samego mechanika. Twarz miał okropnie zmasakrowaną, część czaszki od strony żuchwy wychodziła mu na zewnątrz, jakby ktoś wcześniej próbował mu oderwać skórę od czaszki.
- Jeśli nie chcecie żeby wasz kolega stał się przynętą dla nich, to zbierajcie tyłki z wodą i zapasami i za mną, natychmiast - huknął z tonem nie znającym sprzeciwu. Kobiety mogły zauważyć, że mężczyzna nerwowo zerka na słońce, które powoli chyliło się ku zachodowi.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2084
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

26 maja 2021, o 19:39

- Może tak, może nie. Wysłanie w eter sygnału SOS nic nas nie kosztuje, a jeśli jednak jakimś cudem dotrze do kogoś, kto okaże się naszym ratunkiem? Wolę później nie pluć sobie w brodę, że nie spróbowaliśmy... Matt? Mimo wszystko, mógłbyś? - nawet, jeżeli trud był daremny, Iris nie chciała tracić nadziei. Tylko ona oddzielała ją jeszcze grubym murem od paniki. Jeżeli Tarczansky spełnił jej naiwną prośbę, wpatrywała się w jego omni-klucz jak zaklęta, nie komentując każdej nieudanej próby przypomnienia galaktyce, że rozbili się pośrodku... No właśnie? Czego dokładnie? Planeta wydawała się żywa, roślinność bujna, a zwierzyna wyrośnięta. Kolonia wyjęta spod prawa przez wgląd na prowadzone na niej eksperymenty? Enklawa piratów? A może ośrodek badawczy Cerberusa? Wyobraźnia mnożyła opcje.
Pomogła zebrać Matthowi tyle, ile potrzebował drutu, aby później mógł pokombinować z podobnymi do tego, co miał na ręku ustrojstwami, po czym ruszyła za Dagon oraz Xairaną. Szlak wytyczała im udeptana przez zwierzynę roślinność, Iris starała się patrzeć jednocześnie zarówno pod nogami, jak i ponad niższe gałęzie bądź krzaki. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że jest nieustannie na celowniku. Skaner, który jak oszacowali regularnie wypuszczał swoją wiązkę, tylko potęgował niepokój ciążący jej tak dusza na ramieniu.
- No dobrze. Podejdźmy do tego logicznie. Ile zajmie Kamowsky'emu zorientowanie się, że przepadliśmy? I zgubił Radną oraz jej cały statek? - zastanawiała się na głos, idąc obok Matthewa. Dokuczało jej słońce, wysokie temperatury. Aby jednak o tym nie myśleć, kontynuowała.
- Reakcja Przymierza powinna być natychmiastowa. Będą musieli przyznać się na Cytadeli do wszystkiego, nasza obecna sytuacja już dawno przekroczyła ich kompetencje. Zorganizowanie misji ratunkowej będzie więc formalnością, Hackett chyba nie jest na tyle niepoważny, aby pchać tu kolejne statki bez solidnego wsparcia innych ras rady i ryzykować, że następne pospadają jak ustrzelone kaczki? - namiętnie, wypierała myśl, że wszystkie znaki na niebie oraz ziemi zwiastowały, iż będą zmuszeni zostać na tej planecie na bliżej nieokreślony czas.
Machnąwszy ręką, poczuła, jak ociera się o jej dłoń miękkie futro. Stworzenie, będące osobliwą krzyżówką, najwyraźniej chciało się zaprzyjaźnić, co początkowo spotkało się ze stanowczym sprzeciwem strony Iris; zatrzymując się w miejscu, próbowała zrzucić z siebie to coś, a kiedy jej się nie udało, na moment zatrzymała wystrzelony w stronę świnko - psa palec w powietrzu w bezruchu i wymieniwszy ze stworem uważne spojrzenia, westchnęła zrezygnowana. - Tak długo, jak długo nie będziesz sprawiał kłopotów, możesz zostać. Zabraniam Ci jednak ciągnięcia za włosy, czy to jasne?
Postawiła warunki, które oczekiwała, że zostaną zaakceptowane oraz przypieczętowane potrząśnięciem jej palca; gdy tak się stało, dołączyła do pozostałych, niosąc na jednym ramieniu puchatą kulkę o siedmiu wściekle czerwonych oczach. - Powinnam mu nadać jakieś imię?
Z nieopisaną ulgą, usiadła nad brzegiem wody. Szorstkie ziarenka lepił się do jej spoconego ciała, ale nie miało to najmniejszego znaczenia. Opadła na miękki, zacieniony piasek tak, jakby chciała właśnie zrobić anioła w śniegu. Zgarnęła sprzed oczu pojedyncze kosmyki włosów, niestety, widok był wciąż ten sam - dzika plaża pośrodku obcej planety.
- I co teraz? Szukamy źródła tego skanu, który przechodzi przez całą planetę? - pozwoliwszy sobie na chwilę nic-nie-robienia, w końcu podniosła się i siadając po turecku, dokładnie przejrzała racje żywnościowe, jakie udało się wynieść ze statku. Zdatność do spożycia upłynęła pół roku temu, dlatego też Iris postanowiła, że będą trzymać je na naprawdę czarną godzinę; co innego szczoteczki do zębów. Widok tych, na moment przywołał uśmiech na jej ustach.
- Matt? Wody? - odwróciła się do mężczyzny z manierą od Rebecci w ręku, który majstrował przy drutach, podczas kiedy one przepuszczały zebraną wodę przez filtr. Widok Tarczansky'ego z nożem przystawionym do gardła, a także reakcja puchatego stworzenia sprawił, że Iris pobladła.
Opanowała się jednak w mgnieniu oka i zerwawszy się na równe nogi, zrobiła krok do przodu.
- Najpierw go puścisz, a później powiesz, dokąd mamy z Tobą iść, Panie....? - urwała, oczekując, że nieznajomy nie zapomniał o zasadach dobrego wychowania, gdyż chamom Fel nie ufała.
Nie tylko jego ton nie znosił sprzeciwu; Iris również. A ponieważ tworzyło to swoisty impas, zebrała w garści ładunek biotyczny, którym mogłaby go z łatwością rozsmarować na najbliższym drzewie zanim jego prowizoryczna broń w ogóle drasnęłaby skórę na szyi Matthewa. Jasno dała mężczyźnie do zrozumienia, czego od niego oczekuje, a gdy ten spełnił jej życzenie, w geście dobrej woli była skłonna zebrać się stąd i dać poprowadzić ich grupę tam, gdzie nie będzie... ich. Czyli kogo dokładnie? - Co to za oni?
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

29 maja 2021, o 09:44

Świetnie. Też wolała iść. Uruchomienie omni-kluczy było ważne, ale, skoro dzięki Mattowi wiedzieli już, jak to zrobić - mogli ogarnąć to później. Na ten moment istotniejsze było, by w ogóle mieli jakieś później. W obecnych warunkach - przy panującej duchocie i wilgotności - zapewnienie sobie picia było priorytetem, podobnie jak choćby chwilowy odpoczynek. Mogło się wydawać, że od katastrowy ich statku prawie nic nie robili, fizjologia rządziła się jednak swoimi prawami i ciała im się męczyły. Tak po prostu. Jeśli nie dadzą sobie chwili na złapanie oddechu, niedługo będą się co najwyżej czołgać.
Mając przed sobą konkretne zadanie - marsz ścieżką przetartą przez zwierzynę - Rebecca raźnym krokiem ruszyła w wybranym kierunku. W międzyczasie wzruszyła ramionami na słowa Iris. Rzeczywiście, wysłanie sygnału z pewnością im nie zaszkodzi, choć więc sama Dagan niespecjalnie wierzyła, by coś to dało - by jakikolwiek SOS opuścił klatkę skonstruowaną przez Matta - nic nie tracili na próbowaniu. Na ten moment i tak nie mieli żadnego lepszego planu, nie? Wszystko, co robili, sprowadzało się do bardzo bliskiej przyszłości. Ta dalsza, obejmująca wydostanie się z obcej planety i - w najlepszym przypadku - zorientowanie się, co tu się dzieje, była wciąż niejasna i trudna.
- Niewiele - odpowiedziała po drodze na słowa Iris, nie dlatego jednak, by radną uspokoić, co po prostu stwierdzając fakt. Znała Kamowsky'ego lepiej niż ktokolwiek w tej załodze i wiedziała, że mężczyzna nie będzie zwlekał. - To nie pierwszy przypadek zaginięcia, więc admirał będzie wyczulony. Już od jakiegoś czasu Wizna mogła próbować się z nami połączyć, ale... - Wzruszyła ramionami. Wszyscy wiedzieli, co kryło się za ale - byli, tak jakby, poza zasięgiem.
Gdzieś po drodze krzywiąc się, gdy smagnął ich kolejny skanujący impuls, pokiwała potem głową na wywody Fel. Z tym jednym radna z pewnością się nie myliła - Przymierze nie mogło już udawać, że nic się nie dzieje. Nie, kiedy zaangażowali - i zgubili - Iris. To znaczy, jasne - zawsze mogło udawać, ostatecznie byli w tym całkiem nieźli, tym niemniej Rebecca nie podejrzewała, by tym razem to robili. Zrobiło się zbyt poważnie. Zbyt grubo. Czy im się to podobało czy nie, Przymierze musiało poprosić o pomoc.
Gdy do radnej znienacka przykleiło się dziwaczne małe, futrzaste stworzenie, Dagan parsknęła cicho. Maskotka wyprawy do kompletu, co?
Gdy po raz pierwszy poczuła bliskość wody, przyspieszyła kroku, by wreszcie, gdy dotarli do zbiornika i plaży, napełnić manierkę i z sapnięciem posadzić tyłek na piasku. Czekając na to, aż filtry uzdatniające zrobią swoje, przetarła spoconą twarz dłońmi. Potem, upijając wreszcie pierwsze łyki oczyszczonej wody, odetchnęła cicho. Na ile w tej sytuacji mogło być dobrze, to teraz właśnie było.
Kątem oka spoglądając na Iris studiującą opis znaleźnych racji żywnościowych, Rebecca była gotowa wyłożyć się na chwilę na piasku i rozprostować spięte ciało, gdy towarzyszący Fel zwierzak przeistoczył się nagle w naturalny alarm ostrzegający przed zagrożeniem. Szybko też stało się jasne, czego się bało.
Na widok psa Dagan uniosła brwi lekko, z podobnym zdumieniem spoglądając na mężczyznę - pewnie właściciela zwierzaka. Powiedzieć, że nieznajomy nie wyglądał korzystnie to nic nie powiedzieć. Jego fizys w tym momencie nie było jednak najważniejsze - istotniejsze było to, że Matt aktualnie zdawał się być na jego łasce i... Powstrzymując potok myśli, Rebecca podjęła jedyną rozsądną w tej chwili decyzję - pozostawiła mówienie Iris. Kto jak kto, ale polityk miał do negocjacji znacznie większe kompetencje niż taka Dagan, nie? Oczywiście, należało wziąć pod uwagę, że emocje mogą wziąć u Fel górę, że bliskość z Mattem może jej zaszkodzić i tak dalej - Rebecca jednak nie rozumowała w ten sposób. Fel była radną. Płacili jej za przemawianie, dyskutowanie, obradowanie. Zdaniem podporucznik aktualna sytuacja była więc idealna dla Iris. W sensie, wiecie, Fel może i nie była negocjatorem per se, ale coś tam z pewnością o negocjacjach wiedziała.
Ostatecznie Rebecca podniosła się więc tylko powoli i obserwowała, czekając na rozwój wypadków. Bez działającego omni-klucza i broni i tak niewiele mogła zrobić. Jeśli Matt nie uwolni się sam albo Iris nie przegada nieznajomego - cóż, wtedy znajdą się w bardzo nieciekawej sytuacji. Podejście na odległość ostrza noża - jedynego skutecznego narzędzia, którym Dagan na ten moment dyskutowała - w tej chwili było niemożliwe, pozostało więc zobaczyć, co się stanie i ewentualnie skorzystać z jakiejś okazji, która, być może, się nadarzy.
W międzyczasie Rebecca zerknęła też na psa i mimo niezbyt sympatycznej sytuacji - uśmiechnęła się lekko. Zwierzęta zawsze budziły w niej cieplejsze uczucia niż ludzie, nawet, jeśli w danym momencie były nastawione raczej wrogo niż przyjaźnie.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Xairana
Awatar użytkownika
Posty: 84
Rejestracja: 7 mar 2018, o 02:39
Miano: Xairana Leilani
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik, Płatny Morderca
Lokalizacja: -
Kredyty: 16.250
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

29 maja 2021, o 13:34

Czy wysyłanie sygnałów SOS w ich sytuacji ma sens? Na pewno tak. Czy ma jakiekolwiek szanse powodzenia? Xairana sama obstawiałaby, że nie za bardzo, jednakże skoro inni chcieli mogli próbować, jeżeli nic na tym nie tracili, kto wie może się uda? Chociaż w cuda nie wierzyła za bardzo. Ale nie znała się na technice na tak zaawansowanym poziomie by pozwolić sobie na zabieranie głosu w tej sprawie bo i tak nic sensownego by nie wprowadziła.
Tak samo jak średnio wierzyła w szybką organizację misji ratunkowej nawet jeżeli sygnał SOS się przebije. Owszem mieli tutaj radną, ale Xairana mocno by się zdziwiła jeżeli inne nadęte kutasy chcące uchodzić za ważne nie zaczną pierdolić i debatować nie wiadomo ile o ryzyku i kosztach związanych z misją i potencjalną utratą kolejnego statku i, że trzeba na spokojnie porozmawiać i ocenić sytuację.
Zorganizowanie sobie picia było priorytetem w tej sytuacji, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Jej ciało dawało o tym znać, tak samo zapewne było w przypadku pozostałej trójki. Na szczęście mieli dosyć jasno wytyczoną trasę, którą powinni się udać.
Widząc dosyć oryginalne zwierzątko, które postanowiło zaprzyjaźnić się z Iris, Xiarana również nie mogła powstrzymać się od parsknięcia.
-Widzę, że szybko znajdujesz nowych przyjaciół odparła przyglądając się zwierzątku.
Jak tylko znaleźli się przy plaży i zbiorniku Xairana ruszyła w ślady Dagan, również napełniła swoją manierkę i przysiadła na piasku czekając aż woda będzie zdatna do picia, a kiedy było to możliwe, upiła nieco.
Widok psa na tej planecie chyba zdziwił Xairanę bardziej niż nowy towarzysz Iris. Nie było jednak czasu na to by przyglądać się psu, bo jego właściciel właśnie przykładał nóż do gardła jednemu z jej nowej grupy. To nie wróżyło dobrze, jednak tak jak i Dagan, mówienie zostawiła Iris, to ona chyba z nich najlepiej posługiwała się mową. Ale mogła zrobić coś, w przeciwieństwie do Dagan, której brak działającej broni dosyć ograniczał, Xairana tak jak i Iris zebrała ładunek biotyczny w dłoni, by mężczyzna nie myślał, że jak zrobi coś naprawdę głupiego to wyjdzie z tego bez szwanku. Ostanie pytanie zadane przez Iris również wyraźnie ciekawił Xairanę.
ObrazekObrazek
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

29 maja 2021, o 16:40

Uruchomienie omni-klucza mocno podbudowało jego morale. Spod brodatej gęby inżyniera można było dostrzec coś na wzór wciąż ponurego, ale jednak uśmiechu. Co prawda, narzędzie nie zamierzało współpracować w pełnym swoim zakresie, lecz oferowane funkcje mimo wszystko były satysfakcjonujące. Wiedział, że uruchomienie komunikatora mijało się z celem. Sygnały w klatce Faradaya miały ograniczony zasięg, a biorąc pod uwagę wydarzenia na planecie, bez jakiegokolwiek wzmocnienia sygnału raczej żadna wiadomość nie opuści powierzchni planety. Na to nie było co liczyć. Pokręcił przecząco głową na prośbę Iris, znając dokładny skutek tej próby.
- Nope, nie da rady. - Odparł krótko, rzecz jasna, mając w zamiarze rozwinięcie swojej myśli. Kim przecież by był, gdyby nie wytłumaczył przecież łopatologicznie Radnej, że nie wszystkie jej prośby są wykonalne.- Sygnały są skutecznie zagłuszane przez to, co mam na łapie, nie mówiąc już o tym, czym napierdalają co pół godziny. -Fakt, że ich sygnały mogły zostać namierzone, przechwycone dla zachowania morale przemilczał. W tej sytuacji wolał nie dokładać kolejnych depresyjnych myśli w tej chwili.- Ale jak znajdziemy jakąś zajebistą antenę, to...czemu nie? -Dodał, przeciągając palcami po swędzącym niemiłosiernie nosem.
W trakcie wędrówki przez dżunglę, uważnie wsłuchiwał się w słowa Iris, zwyczajnie pomrukując i potakując jej słowom. Nie było najmniejszego sensu wchodzić w nią jakąkolwiek polemikę, biorąc pod uwagę jej doświadczenie w dyplomacji i politykowaniu, miała zupełnie inne spojrzenie na rzeczywistość. Co prawda, obiema rękoma podpisywał się pod postulatem sprowadzenia tutaj floty Przymierza, ale z własnego doświadczenia jako cywila wiedział, że sprawa wielokrotnie miała się zupełnie inaczej, niż chcieli tego rządzący. Biorąc pod uwagę rozgarnięcie Kamowsky'ego oraz Hacketta, w tej chwili brali pewnie pod uwagę możliwość, że wysłany przez nich okręt zakupiony bez Volusów bez najmniejszych problemów wszedł w atmosferę i wszyscy wyszli bez szwanku. Nie łudził się, że ktokolwiek ruszył na ratunek. Musieli to załatwić sami, jak zawsze. Tak było na Raitaro, tak było na Venus...Ach, szkoda strzępić ryja.
Kolejne dobre wiadomości. Świeża woda, plaża. Można było złapać nieco większy oddech, zorientować się w terenie i ruszyć w kierunku urządzenia, które co jakiś czas skanowało powierzchnię planety.
- Ha, zajebiście. - Ucieszył się szczerze na widok dobrego miejsca na rozbicie obozu i ewentualnego przetrwania nocy. Szybko jednak powrócił do omni-klucza, próbując oznaczyć jednoznaczny kierunek, w którym powinni się udać. Wszak dotarcie do miejscowego zagłębia technologicznego było ważnym punktem na drodze ich przetrwania. Tarczansky podrapał się jeszcze po głowie, wziął głęboki oddech i zgodnie ze instynktem ziemskiego biwakowicza, udał się w stronę gęstszych zarośli, chcąc w ten sposób złapać dokładniejszy odczyt na kompasie (jakby to, kurwa, miało jakiekolwiek znaczenie - ech, mieszczuchy).
Rozejrzał się nerwowo, słysząc warczenie dochodzące z zarośli. Odsuwał się powoli, gdy wyszedł na niego kosmiczny pies. Wziął głęboki oddech, wyciągnął dłoń przed siebie w uspokajającym geście.
- Ej, wyluzuj. Prrr, piesku, prrrr...Nie bój czaczy. -Odsuwał się dość niefortunnie, nie słysząc czającego się w zaroślach zagrożenia. Dostrzegł jedynie prowizoryczne ostrze, przytknięte do jego gardła. Wypuścił szybciej powietrze nosem.- Kurwa... -Mruknął pod nosem, unosząc ręce w górze, oznajmiając w ten sposób swoje pokojowe zamiary. Przełknął głośno ślinę, wziął jeszcze jeden głęboki oddech i poszedł zgodnie z kierunkiem podyktowanym przez psa oraz jego właściciela.
- Słuchaj, no. Na pewno się jakoś dogadamy. -Próbował zagaić, odwrócić uwagę jegomościa, lecz w tej chwili pojawili się w zasięgu wzroku reszty rozbitków. Dostrzegł ich nerwową reakcję i w przeciwieństwie do Dagan, nie zamierzał całej tej sprawy zostawiać na barkach Iris. Jej dyplomatyczne nawyki w tych okolicznościach przyrody mogły więcej napsuć, niżeli pomóc. Mężczyzna nie należał do zbyt rozmownych, ale wywnioskował, że wcale nie zależało mu na ich śmierci. Kim byli Oni? Dlaczego miałby zostać przynętą.- Hej, hej, hombre. Skoro chcesz nas stąd zabrać, to po chuj ta kosa? -Patrzył cały czas przed siebie, starając się wzrokiem, mimiką oraz siłą własnego umysłu przekazać reszcie wieść, żeby nie robiły niczego głupiego i zrobiły co ten gość każe.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

29 maja 2021, o 17:50

Pies krążył zataczając ósemkę między swoim właścicielem i Mattem a stojącymi teraz bojowo najemniczką i radną. Warczał gardłowo dając do zrozumienia, że i on nie odpuści, jeśli tylko któraś z nich podniesie rękę na jego właściciela. Mężczyzna przytrzymywał Tarczanskiego pewnym uściskiem dotykając ostrzem gardła mechanika. Matt mógł poczuć, że ewentualne mocniejsze przełknięcie śliny w tym momencie mogło wiązać się ze sporym zadrapaniem. Nóż, chociaż prowizoryczny był bardzo ostry i ktoś kto go wykonał musiał się znać na rzeczy. Napastnik widząc biotyczne pociski, które ukształtowały się w dłoniach obu pań, najpierw uśmiechnął się szeroko, a potem wbrew rozsądkowi i temu, czego można było się spodziewać, roześmiał się głośno.
- Chcecie – zawył z rozbawienia i zachłysnął się powietrzem. Można było odnieść wrażenie, że nie do końca jest zrównoważony psychicznie. Zaczerpnął z wysiłkiem powietrza, pomiędzy salwą śmiechu i dokończył: - Chcecie mnie zabić? Czy wy macie oczy? Ja już jestem martwy.
Tarczansky poczuł jak uścisk się rozluźnia a z gardła znika mu ostrze. Mężczyna wypuścił Matta i schował nóż do skórzanej pochwy przy pasie. Teraz każdy z obecnych mógł dostrzec, że nieznajomy ma na sobie skórzane odcienie, prawdopodobnie ręcznej roboty. Krótkie spodnie i coś na kształt koszuli dawały do zrozumienia, że mężczyzna od dłuższego czasu przebywa na planecie i najwyraźniej doskonale wie jak się tutaj odnaleźć. Po obu stronach pasa zwisały mu dwa toporki, również ręcznie robione z kości i drewna. Całość wizerunku przywodziła na myśl raczej jaskiniowca niż ubiór z XXII wieku.
- Nie poznaje mnie pani, pani Fel – powiedział zwracając się bezpośrednio do Iris. - To było dawno, porucznik David Culler, towarzyszyłem pani i pani mężowi podczas misji dyplomatycznej.
Mężczyzna przedstawił się, a Iris nie mogła oprzeć się wrażeniu, że gdzieś to nazwisko faktycznie już słyszała. Wspomnienia były zatarte, zakopane gdzieś głęboko, tak aby zagłuszyć ból, teraz wróciły.
- Byłem przyjacielem Ionto, ledwo uszedłem z życiem z zamachu. W przeciwieństwie do innych.
Głos Davida załamał się na moment, a radna miała czas aby przetrawić sobie informacje. Po chwili kontynuował wskazując na psa: - A to jest Valar. Przepraszam za powitanie, na tej planecie nie wiadomo kto jest kim. Musimy się spieszyć, do zmierzchu zostało pół godziny, moja kryjówka jest niedaleko stąd, zaraz rozpocznie się polowanie, wszystko wyjaśnię wam na miejscu.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2084
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

29 maja 2021, o 18:31

Czy była gotowa rozplaskać mężczyznę i jego pupila na najbliższym pniu drzewa bądź skale? Tak. Tu już nie chodziło tylko i wyłącznie o jej przeżycie, dryblas trzymał na muszce Matthewa i choć Iris nie uległa wybuchu emocji, jaki odczuła w środku na sam widok ostrza przyłożonego do gardzieli Tarczansky'ego, studząc je zagajeniem oraz próbą przegadania nieznajomego, nie ulegał wątpliwości fakt, że gdyby tylko cokolwiek poszło nie po jej myśli, a siła argumentu zawiodła - nie zawahałaby się zamordować człowieka, aby Matthew wyszedł z opresji cało. W miejscu takim jak to, nadrzędne musiało być prawo dżungli. To obowiązujące w Przestrzeni Rady spadało na drugi, a nawet dalszy plan.
Jego szczere rozbawienie, zbiło Fel z tropu. Psychopaci oraz ludzie szaleni byli najtrudniejszymi przeciwnikami w negocjacjach; cechowała ich chaotyczność, nie myśleli sztampowo, co zresztą dryblas udowodnił, gardząc otwarcie swoim żywotem. Jakby wcale nie robiło mu to większej różnicy. Popatrzyła się na Dagon, na Xairane. W końcu, jej spojrzenie omotało Matthewa, nad uchem którego śmiał się do rozpuku tutejszy. Niewiele z tego rozumiała, a jej cierpliwości po raz enty westchnęła podirytowana.
Uniosła brew. Nie poznajesz mnie. Mnie, czyli kogo? Przyjrzała się uważnie mężczyźnie, jego pokaleczona twarz byłe jej kompletnie obca, ale to spojrzenie? Tembr głosu? Odwołała się do wspomnień, gorączkowo szukając śladu zaczepienia w przeszłości.
- Nie. Niestety nie poznaję - przytaknęła. Chciała dodać coś jeszcze, zapytać o wskazówkę, wsza Iris stykała się z wieloma osobami, ale to, z czym wyskoczył David... Nie. To n i e było niemożliwe. Bezwiednie, Iris zrobiła krok do tyłu, z automatu zaprzeczając jego słowom. Jakby chciała się przed nimi bronić. Zapewnienia porucznika Cullera, gryzły się ze wszystkim, co pamiętała i choć z początku sprowokowane obrazy przed jej oczyma były osnute mgłą, z kolei głosy przytłumione... W pewnym momencie, zobaczyła je, jak i poczuła wyraźnie. Jak nigdy wcześniej. Jakby znów był środek lata dwa tysiące sto osiemdziesiątego piątego roku. Szarpnięcie, gdy pociągnięto ją na ziemię. Strzały świszczące gdzieś nad głową. Krzyki funkcjonariuszy, krew bryzgająca z ciała tego, który osłonił ją przed kulą. Strach i dezorientacja. Zdarte kolana. Poszarpana sukienka. Martwe spojrzenie Ionta...
Potrząsnęła głową.

Nie.

Nie.

N i e.

- To... Ale... Powiedzieli mi, że nikt z Was nie przeżył... Pochowali Was wszystkich, Ciebie również, tego samego dnia, co Ionto... Jak Ty... Nie. To nie może być prawda - wydusiła z siebie na jednym wdechu. Obezwładniona przez przeszłość, która została rozgrzebana w najmniej spodziewanym się przez nią momencie, nie była w stanie ruszyć się z miejsca tak długo, jak długo nie szturchnęła ją Rebecca lub też nie wziął za rękę Matthew, najprawdopodobniej prowadząc tam, gdzie szedł Culler.
A przynajmniej ktoś, kto twierdził, że nim był.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

29 maja 2021, o 20:04

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Culler prowadził ich chwilę wzdłuż brzegu zbiornika wodnego, a pies szedł obok niego krok w krok. Potem wkroczyli do lasu idąc coraz głębiej w gęste zarośla, David zdawał się kluczyć od drzewa do drzewa, kilkanaście razy skręcał tak, że podążającej za nim grupie mogło się wydawać, że krążą w kółko. Marsz trwał dobre piętnaście minut, podczas których gałęzie smagały ich bezlitośnie po twarzach, a odgłos uderzania o pancerze zdawał się w tej ciszy i zapadającym zmierzchu przyprawiać o ciarki na plecach. Przewodnik kilka razy zatrzymał się, tak, że idąca za nim Xairana prawie wpadła na jego ogromne plecy, zamierał na krótką chwilę, nasłuchiwał i prowadził ich dalej ku sobie tylko znanemu celowi. Dżungla wokół nich, żyła swoim życiem. Kilka razy mogli zauważyć albo usłyszeć przemykającą, nieznaną zwierzynę między zaroślami obok nich. Z drzew obserwowały ich małpopodobne stworzenia o czterech parach oczu i dwóch ogonach, spod nóg uciekało kolorowe robactwo. I kiedy już się zdawało, że wędrują całą wieczność w upale i duchocie, która wcale nie zelżała mimo zachodzącego słońca, Culler wreszcie zatrzymał się na dłużej.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział cicho, chociaż żadne z nich nie zauważyło czegoś, co mogło świadczyć o szałasie, schowku czy czymś podobnym. David jednak sięgnął ogromną ręką w kierunku podłoża i podniósł klapę, szczelnie ukrytą wśród leśnego poszycia. Normalnie przechodząc obok niej, nie byliby w stanie zauważyć i rozpoznać wejścia. Xairana, która jako pierwsza zajrzała do środka mogła zobaczyć wyrzeźbione w glebie schody wiodące w głąb ziemi. - Wchodźcie.
Gdy tylko ostatnia osoba znalazła się w środku, Culler zamknął za nimi klapę, a wewnątrz zapanowała kompletna ciemność. Pierwszym co mogli zauważyć był fakt, że było tu znacznie chłodniej niż na powierzchni, a i powietrzem dawało się oddychać znacznie łatwiej.
- Wentylacja - rzucił Culler jakby w odpowiedzi na ich niezadane pytanie. - Podziemne tunele, znacie bardzo stare widy o wojnie w Wietnamie?
Z głosem ich przewodnika jednocześnie nastała światłość. Wzdłuż tunelu, w którym się teraz znajdowali biegła ledowa taśma która oświetlała im drogę. David bez słowa przecisnął się między nowymi towarzyszami i znalazł na przodzie, dając im jednocześnie znak, by podążali za nim. Jeszcze dwa razy zeszli podobnymi schodami w dół, po drodze mijając kilka innych odgałęzień tunelu. Wreszcie weszli do okrągłego pomieszczenia w którym wprawne ucho Matta mogło wychwycić pracujący generator. Ten najwyraźniej zasilał sieć podziemnych przejść wykonanych przez Cullera. Teraz wszyscy mogli się zacząć zastanawiać jak długo już mężczyzna przebywa na planecie.
Wewnątrz pomieszczenia znajdowało się mnóstwo złomu. Fotele wymontowane z zapewne wraków rozbitych samolotów stanowiły wyposażenie do siedzenia i leżenia, po lewej pod ścianą David posiadał coś na kształt kuchenki do przyrządzania posiłków. Wzdłuż przeciwległej ściany ustawione były różnej maści baniaki, manierki, butelki i tym podobne rzeczy wypełnione wodą. Co wprawniejszy węch mógł wyczuć zapach krwi i świeżego mięsa, ale ewentualnych zwierzęcych tuszy nigdzie nie byli w stanie dostrzec.
- Jesteście głodni? - zapytał mężczyzna. - Mam jeszcze trochę mięsa skakacza, mogę przygotować gulasz. Smakuje trochę jak wołowina.
Zaczął się krzątać po prowizorycznej kuchni wyciągając ze sterty czegoś, co pewnie stanowiło stos prowizorycznych garnków, własnej roboty kociołek. Zniknął na moment za przewieszoną w głębi płachtą, która odgradzała ich od kolejnego pomieszczenia i po chwili powrócił z kawałem mięsiwa.
- Pewnie macie mnóstwo pytań, zjedzmy i odpowiem na wszystkie - powiedział krojąc mięso na małe porcje i wrzucając do kociołka. Po dłuższej chwili zapach krwi, został zastąpiony zapachem gotowanego mięsa. Faktycznie pachniało jak wołowina. Wkrótce już każde z nich siedziało z czymś na kształt albo miski albo talerza z parującą potrawą, która wbrew pozorom wyglądała całkiem znośnie. - Niestety nie mam sztućców.
Culler wpakował sobie porcję do ust i zaczął powoli przeżuwać, jakby chcąc ich przekonać, że jedzenie jest zdatne do spożycia.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2084
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

29 maja 2021, o 21:28

Przez całą drogę, nie odezwała się słowem. Szła w milczeniu, pogrążona we własnych myślach oraz rozterkach. Próbując sobie to wszystko poukładać w głowie. Patrzyła się zazwyczaj pod nogi, wyjątkowo niespecjalnie rozglądając się po okolicy, mimo iż zdrowy rozsądek próbował nieśmiało zasugerować, że warto zapamiętać drogę i jak najwięcej charakterystycznych punktów. Na wypadek, gdyby nagle znaleźli się w tej dziczy sami i musieli szybko znaleźć schron.
Zakładała, że właśnie do takiego prowadzi ich domniemany David, skoro kluczył oraz starał się zgubić ślad. Przed kim? Chodziło o nich, o których już wcześniej wspomniał, a teraz nagle nabrał wody w usta? Jeszcze więcej pytań. I żadnych odpowiedzi. Matthew poczuł tylko, jak zacisnęła kurczowo palce na jego ręku, aby chwilę potem puścić ją i wyprzedzić mężczyznę o kilka kroków. Wspomnienie Ionta rozdrapało stare rany i najwyraźniej wbrew temu, co sobie wmawiała, przeszłość nie do końca została gdzieś daleko w tyle.
Zaczekała, aż Xairana pierwsza zejdzie starymi schodami w dół, a następnie Iris ruszyła jej śladem. Po całym dniu w pełnym słońcu, czuła się nienaturalnie w miejscu rozpościerającym się pod powierzchnią. Potrzebowała chwili, aby przyzwyczaić oczy do całkowitej ciemności i zacząć rozróżniać kontury ich sylwetek. Wykorzystała ją także, aby pooddychać pełną piersią o wiele lżejszym, a także chłodniejszym powietrzem. Kochała wysokie temperatury, jednakże w o wiele bardziej sprzyjających warunkach, niż podczas survivalu w nieznanym ekosystemie.Z dwojga złego, lepsze upały niż przeszywający do szpiku kości mróz.
Pokręciła nosem na wspomnienie przez mężczyznę Wietnamu. W prywatnej biblioteczce jej ojca, znajdowały się dwie, wysłużone pozycje autorstwa Marka Bowdena. Musiały przechodzić z rąk do rąk. Hue 1968: A Turning Point of the American War in Vietnam oraz Helikopter w ogniu. Nawet teraz, gdy przymykała oczy, słyszała soundtrack ze zgranego na vidy bardzo stareg filmu pod batutą Hansa Zimmera.
Wzdrygnęła się, gdy nagle tunel rozbłysł światłem. W połowie drogi do celu, Iris obejrzała się za siebie. W ciemność, w której wydawałoby się, że mogła coś - kogoś? - dostrzec, nie skomentowała jednak swojego zachowania i nadal milcząc jak zaklęta, kontynuowała marsz niemalże wojskowym krokiem, który sama sobie narzuciła.
Stając pośrodku schronienia, które niejaki Culler zaadaptował do własnych potrzeb, nie mogła się pozbyć wrażenia, że ktoś mieszka tu od wielu, długich lat, a przecież od nieszczęsnej misji dyplomatycznej na nowo założonej kolonii minęły całkiem długie, trzy lata. Przeszła się wzdłuż rzędu foteli, zwracając uwagę na prowizoryczną kuchnie i inne sprzęty codziennego użytku. Dlaczego? Dlaczego siedział tu taki szmat czasu?
Nie przejęła się propozycją ugoszczenia ich kolacją, nawet, jeżeli żołądek podchodził jej do żeber. To wszystko było irracjonalne. Szukała prawdy pośrodku tego całego gruzu, lecz ten był jak przewrócone domino. Rozsypana układanka. Idealna metafora tego, co spotkało wspomnienia Iris, gdy tylko skonfrontowała się z mężczyzną twierdzącym, że jest porucznikiem Cullerem. Czuła się zagubiona. Bezsilna. Bezradna. I sfrustrowana.
Widząc, że większość usiadła przy wspólnym stole, dołączyła do nich. Popatrzyła się na zawartość naczynia, pewna, że i tak nic nie przełknie. Najprawdopodobniej, pomyliła się i końcem końców, przeżuła kęs czegoś, czego wolała nie widzieć jak wyglądało, gdy żyło. Jeżeli wciąż towarzyszyło jej futerkowate coś o siedmiu oczach, podała stworzeniu kawałek ugotowanego mięsa.
- Chcę wiedzieć wszystko. Po kolei. Od początku. Czyli od momentu, gdy zaatakowali nas na koloni już ponad trzy lata temu - co, jak i dlaczego. Najwyraźniej Iris nie zamierzała czekać, aż skończą posiłek. Odsunąwszy od siebie ledwo co napoczętą miskę, wbiła spojrzenie dwukolorowych tęczówek w mężczyznę.
Czekała. Na jego wyjaśnienia. Na choć kawałek solidnego szkieletu, na którym będzie mogła zbudować resztę metodą prób i błędów. I najprawdopodobniej kolejny cios w tę rozognioną ranę.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

30 maja 2021, o 10:40

Nie bardzo wiedziała, czego właśnie była świadkiem. Nieznajomy mężczyzna okazał się być - poniekąd - znajomy, z wroga stał się... Cóż, kimś innym, choć nie do końca wiadomo kim. Rebecca czuła się tak, jakby znienacka trafiła w tysiąc dwieście osiemnasty odcinek telenoweli, której przedtem nie oglądała. Wokół niej tworzyła się jakaś sieć powiązań, jakieś dziwne zależności, a ona sama tkwiła w nich jak w dziwnej pułapce, z której nie wiadomo jak wyjść.
Jedno przynajmniej było jasne - rozchodziło się o Iris, a skoro tak, Dagan nie widziała powodu, by przejmować jakąkolwiek inicjatywę w rozmowie czy działaniu.
Jakkolwiek podążanie za mężczyzną, który jeszcze przed chwilą gotów był poderżnąć Mattowi gardło, mogło nie być najrozsądniejsze, nie bardzo mieli teraz inne wyjście. Nie ulegało wątpliwości, że potrzebowali odpowiedzi na pytania - Fel pewnie miała ich więcej niż pozostali, stąd rozmowa zapowiadała się na raczej długą i nie wiadomo, czy do końca przyjemną. Pozwalając sobie na dosyć uzasadnione założenie, że nieznajomy - Culler - spędził tu już trochę czasu, można było się spodziewać, że dysponuje jakimś przyjemniejszym miejscem do podobnych dyskusji. Mając do wyboru tkwienie na nieustającym gorącu a choćby cień szansy, że podążając za Davidem mogą trafić choćby w odrobinę chłodu, Dagan była skłonna wybrać tę drugą opcję. Na dłuższą metę upały przeszkadzały nawet jej.
Ostatecznie ruszyła więc za Cullerem, po drodze lekko szutrchając Iris i ruchem głowy wskazując kierunek. Musieli spróbować, nie? Spróbować i zobaczyć co się stanie.
Rozglądając się po dżungli, Rebecca czuła, jak mięśnie zaczynają boleć ją od nieustannego napięcia. Może nie było po niej tego widać - bo po Dagan zwykle widać było mało co - ale od chwili katastrofy podporucznik była przerażona. Ciągle. Bez przerwy. W każdym momencie była gotowa uciekać, adrenalina buzowała jej w żyłach, utrzymując się na niezdrowo wysokim poziomie. Cholera wie, ile mogła tak ciągnąć.
Gdy Culler wreszcie zatrzymał się, by otworzyć sprytnie ukrytą klapę, dziewczyna odetchnęła cicho. A więc rzeczywiście ma jakieś miejsce. Zaglądając przez ramię Xairany, ostatecznie razem z resztą zeszła na dół. W najgorszym przypadku - co mogło się stać? Zostaną obiadem dla wygłodzonego kanibala?
Chłód. To było pierwsze, co zauważyła - i na co mimowolnie westchnęła z ulgą. Było przyjemnie, znacznie przyjemniej niż na zewnątrz. Choćby z tego powodu decyzja o podążeniu za mężczyzną wydawała się być najlepszą, jaką w danym momencie mogli podjąć.
Podążając w głąb kryjówki, Rebecca rozglądała się, zupełnie nie ukrywając ciekawości. Światło. Wyposażenie z rozbitych statków. Zapasy wody. Mięso. Ledwie chwila obserwacji wystarczyła, by przekonać się, że mężczyzna całkiem nieźle się tu urządził. To z kolei nasuwało kolejne pytanie - jak długo tu mieszkał?
Nie zapytała o to. Przysiadając na jakimś skrawku wolnej przestrzeni, podświadomie wybierając miejsce względnie blisko wyjścia, Dagan obwąchała nieufnie podany jej kawałek mięsa. Mówi się, że od nieznajomych nie powinno się przyjmować jedzenia. Nie mieli przecież pewności, że ten tutaj nie zamierza ich otruć. Ale... Na bogów, była głodna. Ostatecznie ostrożnie odgryzła mały kawałek i zaczęła przeżuwać go bardzo powoli, dając swemu ciału czas na rozpoznanie, z czym ma do czynienia. Niektóre trucizny pozostawiają po sobie jakiś subtelny posmak. Odpowiednia ilość czasu przed przełknięciem kawałka pozwalała też sprawdzić, czy przypadkiem zbyt długi kontakt z pożywieniem nieznanego pochodzenia nie wzbudza jakichś dziwnych wrażeń - nagłego gorąca, mrowienia, dziwnego niepokoju, słowem czegokolwiek, co mogłoby alarmować o niebezpieczeństwie kryjącym się w posiłku.
- A czy najpierw - wcięła się w międzyczasie nieelegancko w pytanie Iris. Rozumiała, że Fel interesowała przeszłość i to, jak Culler się tu znalazł. Rozumiała, że radna mogła potrzebować całej historii z ostatnich kilku lat. Ale dla niej, Rebeki, dramaty rodzinne Iris były nieważne. Jakkolwiek mało empatyczne by to było, Dagan naprawdę nie była zainteresowana tym, co przechodziła Fel, co wiązało ją z Cullerem i, ogólnie rzecz biorąc, co działo się przed katastrofą ich własnego statku. Potrzeby Rebeki były znacznie, znacznie prostsze. - A czy najpierw możesz powiedzieć, jak to uruchomić? - Sugestywnie uniosła rękę, przy której zamontowany miała omni-klucz. - Jak w ogóle cokolwiek uruchomić? Pancerz? Broń? Cokolwiek? - Chciała odzyskać zdolność do robienia... No, czegokolwiek. Gdyby jakimś cudem Culler dysponował magicznym sposobem na ożywienie martwych systemów - ożywienie w pełni skuteczne, a nie tymczasowe i połowiczne, jak za pomocą klatki Faradaya - Rebecce byłoby wszystko jedno, co będzie działo się potem. Iris mogłaby prowadzić swoje przesłuchanie choćby przez kolejną dobę, Dagan nie miałaby z tym już problemu.
Oczywiście, Rebecca widziała jedną zasadniczą korzyść, którą mogło przynieść przemaglowanie Davida pod kątem przeszłości, mianowicie - jego tożsamość. Jeśli Fel przećwiczy go z minionych wydarzeń, być może będą w stanie z nieco większą dozą prawdopodobieństwa potwierdzić, że rzeczywiście mają do czynienia z Cullerem, a nie z kimś kto się pod niego podszywa. Z drugiej strony, to nadal nie było dla Dagan tak istotne, jak odzyskanie własnego sprzętu, który...
Zmarszczyła brwi. Wojna w Wietnamie? Tunele? Jako dziecko oficera wywiadu wiedziała co nieco na temat historii, a szybki bieg myśli skłonił ją, by, mimo pytania zadanego przed momentem Davidowi, już teraz spróbować uruchomić swój omni-klucz. Tak po prostu, guzikiem. Nie mogła wiedzieć, jaka była konstrukcja bunkra zamieszkanego przez Cullera, była jednak szansa, że był on izolowany. W sensie - odcięty od zakłóceń na zewnątrz. To nadal nie rozwiązałoby problemu wysyłania czegokolwiek na zewnątrz, ale przynajmniej mieliby jakiś połowiczny sukces bez konieczności konstruowania klatek dla wszystkich. Tak czy inaczej, jej pytanie nadal pozostawało w mocy. Dopóki na zewnątrz nic nie działało, dopóty mieli problem.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Xairana
Awatar użytkownika
Posty: 84
Rejestracja: 7 mar 2018, o 02:39
Miano: Xairana Leilani
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik, Płatny Morderca
Lokalizacja: -
Kredyty: 16.250
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

30 maja 2021, o 18:36

Xairana przyglądała się temu jak nóż dociskany jest do szyi mężczyzny i wiedziała, że najlepiej to dla niego nie wygląda, stąd też była gotowa i zdecydowana do działania. Niemniej z pewnością nie spodziewała się takiego obrotu sytuacji, w której to obcy mężczyzna, napastnik wybuchnie po prostu śmiechem. I co to znaczyło, że był martwy? Może jego facjata nie prezentowała się najbardziej okazale na świecie, to jednak chodził i z nimi rozmawiał. Nie mógł być martwy. Czy postradał zmysły przez przebywanie na tej planecie? Jak długo tutaj mógł być?
Co więcej wydawało się, że Iris ma jakąś mniej lub bardziej zażyłą przeszłość z tym człowiekiem. Co za zbieg okoliczności, że w całej galaktyce, akurat tutaj spotkać kogoś kogo uważa się za martwego? A może wcale nie zbieg okoliczności, że akurat ktoś z jej przeszłości na nią tu czeka. Skoro jednak wyglądało na to, że się znają, Xairana przybrała pozycję mniej bojową, niemniej wciąż jednak podejrzliwie przyglądała się mężczyźnie, który rzekomo nie żyje.
Podążyła za resztą do kryjówki mężczyzny, do której byli prowadzeni, rozglądając się na boki by postarać się jak najwięcej zapamiętać. Mówienie całkowicie zostawiła Iris, ona nie zna mężczyzny i istniało duże prawdopodobieństwo, że może zdenerwować mężczyznę. Musiała uważać kiedy mężczyzna przystaje, bo kilka razy o mało na niego nie wpadła. Widać nie tylko ona nasłuchiwała.
Jej jako pierwszej dane było zobaczyć schody prowadzące w dół. Czy jej się to podobało? Zdecydowanie nie, jednak nie było wyboru, poza tym Iris zdawała się mu ufać. Wojna w Wietnamie, to jakieś niesamowite stare dzieje, możliwe, że Xairana słyszała o tym kiedy uczyła się w akademii wojskowej. Wnętrze wskazywało, że mężczyzna był tutaj już dłuższy czas skoro zdążył się tak urządzić.
Czy spożywanie tego co mężczyzna im daje to dobry pomysł. Xairana podejrzewała, że nie, jednak mieli teraz mały wybór. Dagan najwyraźniej odważyła się spróbować, a skoro nie wypluła swojego kęsu, ani nie padła trupem, Xairana sama postanowiła skosztować swoje. Również pytanie żółnierki miały najwięcej sensu, sama Xairana czekała na odpowiedź bardziej niż na jakąś przydługawą historią, o którą pyta Iris. Wciąż byli w czarnej dupie.
-Ponawiam pytanie, kim są 'oni' których powinniśmy się obawiać?- przypomniała mężczyźnie, co by nie uciekli za bardzo od tematu.
ObrazekObrazek

Wróć do „Galaktyka”