W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

[Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

30 maja 2021, o 20:38

Odetchnął z ulgą, gdy ściągnięto mu ten prowizoryczny nóż z gardła. Odetchnął nawet z ulgą, chwytając się za szyję, upewniając się tylko, że wszystko z nią w porządku. Inżynier znany ze swojej porywczości, mógł a nawet chciał spróbować obezwładnić tego jegomościa. Każdy kto zna go odrobinę dłużej wiedział, co oznacza wyraz twarzy, jaki przybrał krótko po westchnięciu. W chwili jednak, gdy się odezwał bezpośrednio do Iris, inżynier natychmiast przystopował ze swoimi zamiarami.
Znali się? Jak to?
To jedyna myśl jaka w tej chwili czmychnęła po jego szarych komórkach. Odwrócił się, dostrzegając potworne blizny człowieka, jego posturę, ubiór. Nie wyglądał na takiego, który tanio skórę sprzedawał. Musiał tu przeżyć kilka miesięcy...Jeśli nie lat. Zamilkł. Robił to rzadko, więc...można było świętować.
W trakcie drogi do kryjówki, uważnie przyglądał się Iris i nieznajomemu. Gość był widmem zamierzchłej przeszłości, która powinna zostać nieodkryta i pozostać w pamięci jedynie jako zwyczajne wspomnienie. Znał tą historię. Była bolesna i z pewnością mogła wywołać mętlik w głowie. Nie wiedział jednak jak ma zareagować. Cała ta sytuacja wydawała się aż nadto abstrakcyjna. Trudno było mu uwierzyć, że nie są pod wpływem jakiegoś miejscowego halucynogenu z lokalnej flory. Niemniej...nie widzieliby wówczas tej samej osoby, prawda?
- Huh. -Mruknął tylko pod nosem, prowadzony w głąb dżungli przez człowieka, który jakiś czas temu powinien być martwy. Poszli do jamy, jakby inaczej. Najwyraźniej schematy powtarzające się notorycznie w vidach i książkach znajdowały odwzorowanie w rzeczywistości. Warto było zapisać tą informację na wypadek, gdyby mieli jeszcze raz się rozbić na nieprzyjaznej planecie. Inżynierowi natychmiast rzuciła się w oczy działająca tutaj elektryka. Taśma ledowa się pali, to oznaczało, że nasz żywy trup z pewnością miał tu jakieś źródło zasilania. Wprowadzony do głównej hali, natychmiast wyłapał dźwięk pracującego urządzenia. To oznaczało przede wszystkim, że elektryka tutaj działała. Musieli więc znaleźć się na tyle głęboko pod ziemią, że fala elektromagnetyczna przeszywająca planetę nie miała możliwości tutaj dotrzeć. Była też inna opcja...dźwięki, które słyszeli co pół godziny wcale nie musiały być zwiastunem nadchodzącego impulsu EMP. Wystarczyło, że nadawała częstotliwość, od której elektronika pancerzy, omni-kluczy i innych współczesnych zdobyczy techniki zwyczajnie zaczynała wariować. Może wystarczyła zwyczajna ponowna kalibracja? Musiał nad tym pomyśleć, rozchodzić ten pomysł, sprawdzić generator. Niestety...Stało się to, czego się obawiał.
Kątem oka, zerknął na Radną i westchnął cicho pod nosem. Co miał w tej chwili zrobić? Nie miał zielonego pojęcia. Uniósł lekko wzrok, spoglądając na ocalałego.
- Nie żeby coś, ale...to całe spotkanie po latach można będzie odbębnić jak już wszyscy stąd się zabierzemy. -Rzucił jakby przed siebie. Zdawał sobie sprawę, że mógł zostać odebrany jako ten nieczuły i niewrażliwy na tragiczne wydarzenia, w których wzięła udział Radna, ale...spojrzał tylko na Iris i położył jej dłoń na ramieniu.- Sorki, Słonko, ale Dagan ma rację. - Brakowało mu wrażliwości. Nie mógł nic poradzić na to, że zamiast rozpatrywać przeszłość, wolał zająć się zaplanowaniem działań na kilka następnych godzin. Obecność tego konkretnego rozbitka zmieniła niemal wszystko w jego percepcji, ale nie zamierzał czekać na to, co wyniknie z ich bezczynności. Matt nie zamierzał wdawać się w kolejne dyskusje, on polegał na swojej wiedzy i umiejętnościom. Udał się w stronę pracującego generatora, by przy pomocy panelu sterowania urządzenia, rozpracować parametry pracy i spróbować w ten sposób wykalkulować swoje szanse na kalibrację urządzeń przed ponowną próbą ich uruchomienia.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

1 cze 2021, o 22:37

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Valar leżał na samym środku pomieszczenia dysząc głośno i tym samym niemal idealnie wpasowując się w rytm dźwięku generatora. Matt, który stał nad urządzeniem i próbował w jakiś sposób, sobie tylko znanymi metodami, porozumieć się z ustrojstwem po dłuższej chwili musiał dać za wygraną. Generator napędzał tylko i wyłącznie systemy oświetlenia i urządzenia podpięte w schronie, poza tym jak inżynier mógł zauważyć, że w dużej mierze urządzenie było konstruowane z kilku różnych, świadczyły o tym dopasowywane niemalże na siłę pojedyncze części. Najzwyklejsza na świecie samoróbka, trzeba było natomiast przyznać, że idealnie skuteczna.
Culler dokończył swój posiłek w momencie, kiedy padło ostatnie pytanie z ust Tarczanskiego, po czym wstał, wytarł dłonią twarz i westchnął głęboko.
- Tkwię tutaj od trzech lat - zaczął posępnym głosem, po czym usiadł obok psa kładąc głowę na jego łbie. - Rozbiłem się na tej planecie podobnie jak wy. Z mojej załogi przeżył tylko pies. To miejsce to koszmar, największy jaki możecie sobie wyobrazić. Uciekałem przed terrorystami, którzy zaatakowali radną, może właśnie dlatego uznano mnie za zmarłego. Macie szczęście, że rozbiliście się niedaleko od mojego schronienia, w innym wypadku nie przeżylibyście nocy.
Wstał i podszedł do szafki za ich plecami wyjmując z niej stertę czegoś, co było kiedyś skórą jakiegoś zwierzęcia. Bardzo dobrze wygarbowaną i wyprawioną. Podszedł do nich z naręczem i rozłożył na podłodze, tak aby każdy z nich mógł zajrzeć co się na nich kryło. Ku zdumieniu obecnych wewnętrzne strony swoistego pergaminu pokryte były drobnymi notatkami i dużą mapą.
- To miejsce jest przeklęte - wygładził brzegi skóry. - Rozbijają się tu statki, a ich załogi przepadają bez wieści. W centrum planety, o tutaj, znajduje się laboratorium opanowane przez sektę, której przywódcą jest doktor Vangerberg, uciekinier z Czyśćca, który został tam zamknięty za eksperymenty na ludziach i obcych. Sprawdzał jak w warunkach naturalnych rozwijają się śmiertelne choroby na żywych jednostkach, przeszczepiał organy od krogan turianom, salarianom, ludziom, co tam się napatoczyło.
Tutaj wskazał rysunek przedstawiający przystojnego mężczyznę w średnim wieku o bardzo wyraźnych rysach twarzy. Na oko mógł mieć około czterdziestu, czterdziestu pięciu lat.
- To - tutaj wskazał na swoją twarz. - To efekt jego prób co się stanie z twarzą człowieka po głębokim odmrożeniu polanym potem wrzątkiem.
Pokręcił głową pochylając się nad naszkicowaną własnoręcznie mapą.
- Sam bym tego nie zrobił, ale teraz mam was - powiedział patrząc w oczy Dagan. - Żeby uruchomić cokolwiek musimy najpierw dezaktywować reaktory wieżyczek zakłócających sygnały. Wiem o trzech - tutaj, tutaj i tutaj.
Wskazywał po kolei miejsca, które były zaznaczone większą czarną kropką.
- Główna wieża, przez którą wariują systemy statków znajduje się w laboratorium, jeśli jej nie wyłączymy, nikt nie będzie w stanie przyjść nam z pomocą. Ściągniemy tutaj tylko statki po to, żeby się rozbiły. Po dezaktywacji tych trzech powinniśmy mieć możliwość uruchomienia wszystkich elektronicznych rzeczy.
Przyglądał się przez chwilę mapie pozwalając reszcie przyswoić szczegóły umieszczone na niej. Wszystko było opisane tak dokładnie, że dało się zrozumieć co przez trzy lata mężczyzna robił w swojej kryjówce.
- Najgorsi są wyznawcy Vangerberga. Jest charyzmatyczny i przekonujący, robi swoim obiektom pranie mózgu i przekonuje do swoich racji. Część z nich jest eksperymentami tak odrażającymi, że nie sposób tego nawet opisać. Te wynaturzenia jakimś cudem żyją i stanowią jego prywatna armię. Każdego zachodu słońca wypuszcza ich na polowania w poszukiwaniu rozbitków do indoktrynacji lub kolejnych badań. Przeszczepione tułowia krogan przymocowane do korpusu raknii, dwóglowe varreny o sześciu nogach, pewnie nawet wszystkiego nie widziałem. Mnie udało się uciec - zawiesił się na moment jakby to wspomnienie było czymś, co dogłębnie go poruszyło - Udawałem zwłoki. Potem w lesie znalazłem jego.
Valar zaszczekał donośnie wyrywając wszystkich z zamyślenia.
- Musimy przeczekać noc, jeśli jesteście zainteresowani wydostaniem się z tego miejsca tak jak ja, możemy to zrobić razem. Zbyt długo już czekałem...


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

3 cze 2021, o 10:42

Słuchała uważnie, w przeciwieństwie do Iris nie zastanawiając się nad tym czy Culler jest zdrajcą czy nie, chłonąc za to jego słowa jak gąbka. Niezależnie, kim był, niewątpliwie wiedział najwięcej o planecie, na której się znaleźli. Póki był chętny mówić, Rebecca zamierzała słuchać. Bez podpowiedzi ze strony Davida może i udałoby im się stąd wydostać, nie wiadomo jednak ile czasu by im to zajęło - i jaką cenę musieliby ponieść. Jeśli mogli skorzystać z jakiejś pomocy, Dagan nie widziała powodu, dla którego mieliby tego nie zrobić.
Gdy Culler rozłożył przed nimi mapy i notatki, uniosła brwi lekko. Z drugiej strony - czemu się dziwiła? Mężczyzna miał czas, bardzo dużo czasu. Biorąc pod uwagę, że jego większość spędził zapewne na rozważaniu dostępnych opcji ucieczki, jasnym było, że musiał stworzyć jakieś mapy i zanotować wszystko, co mogło mu pomóc w opracowaniu planu. Jak jednak słusznie zauważył - dotąd był sam, a teraz... No, teraz było ich więcej. I może - tylko może - mieli jakieś szanse powodzenia.
Gdzieś w międzyczasie odnotowała w głowie nazwisko naukowca - inne od tego, które otrzymali na odprawie z Hackettem. Czyżby wpadli w sam środek sprawy, w którą zaangażowanych było więcej naukowców? Rebecca nie wiedziała, jak się z tym czuje. To nie tak, że nie ufała mózgowcom - sama poniekąd była jednym z nich - wiedziała jednak, że ludzie nauki byli zdolni do złych rzeczy. Bardzo, bardzo złych. Nie potrzeba było dowodu w postaci Cullera i jego opowieści by zrozumieć, w jak nieciekawej sytuacji mogli się teraz znaleźć.
Znowu skupiła się na słowach Dabida. Wieżyczki, okej. To już był temat, który rozumiała. Widząc, że mają do czynienia z trzema urządzeniami - póki co nie liczyła laboratorium - kusiło ją, by zaproponować rozdzielenie się, z drugiej strony jednak - to raczej nie byłoby mądre. To znaczy, wiecie - wszystko zależy od perspektywy. Gdy zaczną dobierać się do jednej z wież, niewątpliwie ktoś to odnotuje, zauważy zmianę w działaniu sprzętu. Gdyby jednocześnie zajmowali się dwiema, potencjalnie zdążyliby osiągnąć więcej zanim ktoś postanowi sprawdzić, co się dzieje. Tylko, no właśnie - ktoś będzie chciał sprawdzić, a słuchając, z czym mogą mieć do czynienia, trudno było założyć że pojedynczo czy w parach dadzą sobie radę z oponentami, szczególnie bez działającej broni, pancerzy i omni-kluczy. Z drugiej strony, czy pozostając w jednej grupie mieli większe szanse?
- Moglibyśmy się rozdzielić - rzuciła wreszcie, bo ostatecznie i tak powinni przedyskutować temat, a skoro działanie w nocy nie było najlepszym rozwiązaniem - a nie było, skoro nie byli uzbrojeni - to mieli dość czasu na dyskusje. - Ktoś i tak zorientuje się, że coś nie gra, gdy tylko dotkniemy wież - zaczęła wyjaśniać, skąd wzięła się jej propozycja. - Śmiem też twierdzić, że jeśli przyjdzie nam walczyć z tymi kurewstwami... - Łatwo było się domyślić, że ma na myśli stwory opisane przez Cullera. - W grupie wcale nie poradzimy sobie lepiej niż pojedynczo. Póki nie mamy sprawnej broni, pancerzy i omni-kluczy jesteśmy bardzo, bardzo głęboko w dupie - podsumowała i wzruszyła ramionami. - Jeśli... Gdybyśmy się rozdzielili, być może zdążymy dezaktywować więcej wieżyczek i, w najlepszym przypadku, uruchomić sprzęt zanim ktokolwiek z nich na dobre zorientuje się, co się dzieje.
Zawahała się.
- Chyba, że jakimś cudem masz coś bardziej archaicznego - rzuciła w kierunku Cullera, nie licząc jednak specjalnie na jakąkolwiek satysfakcjonującą odpowiedź. Skąd David miałby mieć bardziej tradycyjną broń, niezależną jeszcze od elektroniki, pochłaniaczy ciepła i tego wszystkiego, co definiowało współczesne uzbrojenie i opancerzenie?
- Tu pewnie będzie najłatwiej. - Dźgnęła jeszcze palcem punkt wskazujący wieżę najbardziej oddaloną od laboratorium, na południe od kryjówki Cullera. Niezależnie, czy postanowią się rozdzielić czy ruszą jednak jedną grupą, ta konstrukcja była prawdopodobnie najlepszym punktem na początek. Szansa na spotkanie dziwacznych mutantów prawdopodobnie byłaby tam odrobinę niższa niż w bezpośredniej bliskości placówki naukowej.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2087
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

3 cze 2021, o 21:20

Niemalże od razu, strąciła dłoń Matthewa ze swojego ramienia. Powiedzieć, że jego dobór słów był nietrafiony, felerny, nieprzemyślany to jak... No właśnie. Naprawdę starała się znaleźć usprawiedliwienie dla Tarczansky'ego, aczkolwiek tym razem było to już ponad jej siły. Oraz chęci. Zabolało. Tak po prostu. I ludzku. Może i nie do końca to miał na myśli, ale stało się. Powiedział to na głos. Pozostawiając po swoim wyczuciu - a konkretnie jego braku - zadrę.
Po dosłownie sekundach słabości, jaka pojawiła się w Iris na skutek wtrącenia się do rozmowy przez Matthewa, opamiętała się dość szybko i skupiła swoje spojrzenie na domniemanym Cullerze. Wysłuchała go do końca. Nie weszła mężczyźnie w słowo, mimo tak wielu zgrzytów oraz niespójności. Obojętna, tak jak być powinna.
- Uciekałeś przed terrorystami aż tutaj? Nie tyle w przestrzeń, co inny układ i na deser wykorzystując przekaźnik masy? Twierdzisz, że byli aż tak zdeterminowani, aby dopaść Ciebie - szeregowego żołnierza, że wybrali się w pościg przez galaktykę? - może nie miało to wielkiego znaczenia dla sytuacji, ale wyłącznie pozornie. "David" miał plan, w który najwyraźniej próbował wciągnąć ich wszystkich. Aby ten doszedł do skutku, musieli w mniejszym czy większym stopniu mu zaufać. Jak jednak miała sobie na to pozwolić względem człowieka, który nie mówił im wszystkiego? I ulegał wyolbrzymieniu? Być może nawet stracił racjonalny obraz rzeczywistości? Przeklęta planeta? Korpus raknii, choć kroganie już dawno uśmiercili ostatniego przedstawiciela tego gatunku? Dezaktywacja wieżyczek bez użycia broni? Czym? Siłą woli? A może kokosem?
Westchnęła ciężko. W duchu. I tak źle, i tak niedobrze. Siedzieć bezczynnie na pewno nie miała zamiaru, zwłaszcza, że wisiała nad nimi jak widmo perspektywa utknięcia tutaj na dłużej, bez szans na ratunek skoro planetę obejmowały w swoich szponach zakłócenia, zestrzeliwujące statki w jej atmosferze jak kaczki, z drugiej strony, jakakolwiek większa współpraca z Cullerem nie napawała ją optymizmem. To prawda, najlepiej znał tę planetę, jej ekosystem i zagrożenia, ale czy naprawdę miał tak czyste intencje? Musiała podejść do tego wszystkiego w czysto praktyczny sposób, czerpiąc niejako przykład z Rebecki.
- Pytanie zasadnicze to takie, czym zamierzamy dotknąć wieżyczek? - odezwała się w końcu, nawiązując do słów, jakie padły wypowiedziane przez chorąży. Matthew nie zaszczycił ich małej narady swoją obecnością, najwyraźniej więc będą musieli podjąć w czterosobowym gronie. Parzysta liczba mogła się nie sprawdzić poza Radą. - Ja i Xairana możemy potraktować je biotyką, ale skoro nalegacie na rozdzielenia się, czego użyje trzecia grupa? Sztachet? - popatrzyła na towarzystwo przy stole, próbując sensownie oszacować ich szanse w dwóch dwuosobowych teamach oraz jednym pojedynczym. Przynajmniej na tyle, na ile miała wyobrażenie.
- Skoro na pewno bronić się możemy biotyką, bo wszystkie inne ustrojstwa są niepewne i grożą rozpadnięciu się w ręku w każdej chwili, rozdzieliłabym się nie na trzy, a na dwa zespoły. Wzięła za cel dwie, najdalej odsunięte od laboratorium wieże, po czym spotkała się przy trzeciej, gdzie szybko połączymy siły przed odwiedzeniem laboratorium. Wszystko i tak tam prowadzi? - po załatwieniu jednego z trzech punktów krytycznych, najprawdopodobniej nie będzie już odwrotu. I albo pójdą za ciosem, albo zaprzepaszczą swoją jedyną - zdaniem Davida - szansę.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Xairana
Awatar użytkownika
Posty: 84
Rejestracja: 7 mar 2018, o 02:39
Miano: Xairana Leilani
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik, Płatny Morderca
Lokalizacja: -
Kredyty: 16.250
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

4 cze 2021, o 04:05

Zwierzę tak zwyczajne jak pies było tak niezwykłym widokiem, na tak, powiedzmy, egzotycznej planecie, że Xairana przez pewien czas przyglądała mu się. Zdecydowanie bardziej do tutejszych warunków pasował nowy towarzysz Iris. Niemniej jednak szybko uwaga najemniczki skierowała się w stronę nieznajomego mężczyzny. Czy ufała mu całkowicie? Na pewno nie. Czy podejrzewała, że to może być część jakiejś większej zasadzki? W pewnym stopniu tak. Na razie jednak nie zrobił nic co mogło by ją mocno zaalarmować, a blizny na jego twarzy zdecydowanie wskazywały na prawdziwość jego słów. Xairana nie za bardzo przepadała za mózgowcami takimi jak ten cały Vangerberg, którzy uważali, że imię źle pojętej nauki mogą posuwać się do największych nawet tortur.
Słuchała jego kolejnych słów i przyglądała się rozłożonej na ziemi mapy. Zdecydowanie dużo notatek i dobrze zarysowana mapa, chociaż zapewne po przesiadywaniu w tym miejscu przez trzy lata można dowiedzieć się całkiem dużo. Zapewne wie też co mówi o potencjalnych opcjach ucieczki, których chyba nie ma zbyt wiele.
-Jak udało Ci się przeżyć tutaj i unikać wyznawców tego całego...Vangerberga? całkiem ciekawa jego zdolności, skoro są tacy niebezpieczni. Że też musieli akurat trafić na planetę, gdzie zamieszkiwał taki zdrowo pojebany wariat. Zdecydowanie trzeba było zrobić coś by się stąd wyrwać i to szybko, nawet jeżeli wiązało się to z ucieczką z tej planety z kimś komu do końca nie ufała. Skoro jednak Iris nie informowała właśnie teraz wszystchik, że to skończony zdrajca i nie można mu ufać, to chyba nie może być tak źle. Jeżeli zacznie coś odpierdalać, ich była czwórka a on jeden, na pewno dadzą radę go ubić w najgorszym wypadku. Może jednak do tego nie dojdzie.
Iris ma rację. Dopóki omni klucze, broń i pancerze są chuja warte, najlepiej rodzielić się na dwa zespoły, jeden z Iris drugi ze mną, skoro tyle mamy osób posługujących się biotyką. Spotkamy się przy trzeciej wieżyczce i rozpierdolimy ją razem. Możemy zacząć tutaj wskazała punkt, który wcześniej wskazywała Dagan. ze względu na swoje oddalenie wydawało się to być dobrym punktem startowym. Swoją drogą ciekawe czy te trzy wieżyczki to faktycznie wszystkie jakie muszą znisczyć, czy tylko wszystkie o jakich David ma pojęcie?
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

5 cze 2021, o 13:22

Culler spojrzał na Iris momentalnie przerywając cały swój wywód, a w jego spojrzeniu można było dojrzeć szczery smutek. Nie wyglądał jakby miał zamiar w tym momencie tłumaczyć się z czegokolwiek, opuścił tylko głowę i westchnął z rezygnacją.
- Rozumiem twoje obawy Iris - powiedział kręcąc głową bez przekonania. - Minęło zbyt wiele czasu, a moja historia wydaje się być nieprawdopodobna. Nie ważne czy wierzysz mi czy nie, chcę się stąd wydostać, tak samo jak wy. Jeśli nam się uda obiecuję, że po wszystkim oddam się w twoje ręce i będziesz mogła mnie przesłuchać. Tylko proszę, skupmy się teraz na planie ucieczki. Sam bym sobie nie poradził, ale z wami przynajmniej mam jakiekolwiek szanse.
Otrząsnął się i przeniósł wzrok na pozostałych jakby szukając utwierdzenia w tym, że mu pomogą. Można było dostrzec na jego pokiereszowanej twarzy mały rozbłysk nadziei i determinacji.
- Jakbyście powiedzieli jak macie na imię to byłoby mi łatwiej się z wami porozumiewać - uśmiechnął się przepraszająco, dając im do zrozumienia, że tak naprawdę zaprosił do swojej kryjówki ludzi, o których nie miał bladego pojęcia. Nie zaatakował ich, nie odrąbał głów a ciał nie pokroił na kawałki i nie przerobił na kotlety. To już o czymś świadczyło, prawda?
- Nie potrzebujecie sprawnych omni-kluczy - powiedział patrząc na Dagan. - Każda z wieżyczek ma panel kontrolny i rdzeń zasilający w środku. Wystarczy złamać zabezpieczenia w tradycyjny sposób, dobry haker nie powinien mieć z tym problemu. Pamiętajcie, że żadna elektronika nie działa, ta u ewentualnych przeciwników również. Ich jedyną przewagą jest strach, który budzą u wszystkich i siła.
Co do tego nie było wątpliwości. Z opisu Cullera wynikało, że jakichkolwiek mutantów by nie spotkali, to nie było to nic z czym mieli do czynienia do tej pory. Wiadomo było jak niektórzy naukowcy podchodzą do podobnych tematów. Wystarczy zbieg okoliczności, możliwości oraz chory umysł aby niektóre badania wymknęły się spod kontroli. A na Tresie nie było żadnej kontroli, na niczym.
David podniósł wzrok znad map i spojrzał na Xairanę.
- Głodny człowiek jest zdolny do różnych rzeczy. Szczęściem byłem żołnierzem i przetrwanie miałem wpojone od zawsze. Musiałem zorganizować sobie broń, więc znalazłem potrzebne materiały na prowizoryczne toporki - wskazał gestem te przywieszone do swojego pasa. - Zacząłem polować, zbierać rośliny, które w moim mniemaniu nadawały się do spożycia. Kilka razy się pochorowałem, ale jakoś się udało. Praktycznie cały czas uciekałem, kopałem dół, uciekałem, poszerzałem dół i tak przez trzy lata.
Po te historii można było stwierdzić, że Culler miał szczęście. Bez względu na to jak udało mu się przeżyć na tej planecie to część z tych rzeczy zawdzięczał szkoleniu Przymierza, a część tak naprawdę ślepemu losowi.
Siedząc w prowizorycznym bunkrze przez sporą chwilę mogli zauważyć, że jeszcze ani razu nie przeskanowała ich wiązka, która wcześniej, uporczywie przeszkadzała im w drodze. Owszem słyszeli powtarzający się dźwięk generatora, ale nie było już piszczenia w uszach. Zatem kryjówka doskonale spełniała swoje zadania.
Kiedy powoli wśród obecnych klarował się plan na następny dzień, David uważnie słuchał co miały do powiedzenia kobiety. Przytakiwał i spoglądał uważnie na mapę.
- Dojście do wieży najbardziej oddalonej od naszego miejsca, będzie najbardziej problematyczne. To odległość jakiś trzydziestu kilometrów, dziesięć godzin marszu jeśli nie liczyć przystanków - spojrzał na Dagan, która dźgała teraz palcem miejsce gdzie znajdowała się wieżyczka najbliżej nich. - Masz rację, tu będzie najprościej, to jakieś cztery godziny drogi pieszo. Musielibyśmy jakoś rozłożyć czasy wyruszenia. W dzień jest w miarę bezpiecznie, jeśli nie liczyć zwierzyny. Vangerberg wypuszcza swoich żołnierzy dopiero po zmroku, równo z zachodem słońca. Dzień na planecie trwa piętnaście godzin, powinniśmy mieć wystarczająco dużo czasu na dotarcie do obu miejsc. Niestety nie będziemy w stanie kontaktować się między sobą, więc trzeba dokładnie zsynchronizować wyjścia. Dezaktywacja dwóch wieży na raz na pewno nie zostanie niezauważona, jeśli zrobimy to w tym samym momencie, zyskamy element zaskoczenia.
Odepchnął się od stołu przechodząc kilka kroków w te i z powrotem, najwyraźniej intensywnie o czymś myśląc. Wreszcie stanął w miejscu i odwrócił się w stronę pozostałych stojących przy stole.
- W zasadzie to nie pójdziemy bez broni, chodźcie - przywołał ich gestem za sobą i poprowadził korytarzem z którego przyszli. Nie szedł natomiast prosto, tylko skręcił w prawo i po chwili oczom zebranych ukazało się pomieszczenie, które śmiało można było nazwać małą zbrojownią. Po środku stał ogromny kamień, a którym leżały różnego rodzaju narzędzia. Oczywiście ręcznie robione albo znalezione we wrakach statków. Noże, małe piłki do metalu, trochę śrubokrętów, drutów i masa innych szpargałów, z których przy odrobinie chęci i umiejętności mogli stworzyć mały arsenał broni konwencjonalnej. Potwierdzeniem tego faktu były dziwne włócznie i piki poskręcane z drewna i elementów kości bądź resztek maszyn. Ograniczała ich tylko i wyłącznie ich własna wyobraźnia.
- Mamy całą noc na przygotowania i ewentualny sen, co prawda nie mam tu łóżek, ale możecie wykorzystać wytargane z wraków fotele w głównym pomieszczeniu. Jutro ustalimy szczegóły planu, idę na obchód korytarzy. Trzeba sprawdzić czy nie ma żadnych przebić.
Zawołał psa i ruszył w głąb plątaniny przejść zostawiając ich samych.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2087
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

7 cze 2021, o 22:06

- Szczerze wątpię - weszła mu w słowo. Tu, gdzie nie obowiązywały zasady negocjacji, a ona nie stawała przed nimi w charakterze arbitra całej galaktyki, mogła sobie pozwolić na mały przejaw nieprofesjonalizmu, czyli nie wysłuchanie Cullera do końca.
- Po wydostaniu się stąd nie powiesz mi niczego, czego nie powiedziałbyś w obecnych warunkach, miejscu oraz czasie. Jeżeli więc nie masz nic do dodania... - rozłożyła ręce, aby w sposób wymowny dać mężczyźnie do zrozumienia, że drugiej szansy nie dostatnie. Nie będzie odwlekać w czasie tej rozmowy. Z momentem powiedzenia tymczasem skupmy się na... dla niej temat stał się definitywnie zamknięty. Ze wszystkimi konsekwencjami.
Dla dobra sprawy, odsunęła od siebie oraz swoich myśli uprzedzenia, które poczuła względem Davida po jego nieszczerości. Przyglądała się mapom, po których każdy w pewnym momencie zaczął kreślić, dorzucając swoje trzy grosze. Wstępnie, udało im się spiąć plan działania i choć w nieprofesjonalnej, gdyż pozbawionej doświadczenia ocenie Iris miał on więcej luk, niż faktycznych szans, aby powiodło się to, co przegadali... Nie chciała wychodzić stąd nazajutrz pełna obaw.
Było jednak kilka mankamentów, o których musiała powiedzieć głośno. Nie mogła ich przemilczeć, nie, kiedy każdy z nich będzie ryzykować swoim życiem.
- Powiedziałeś, że z panelem kontrolnym da sobie radę każdy, dobry hacker. Skąd założenie, że ktokolwiek z nas nim jest? I to nie jedna, a dwie osoby, skoro mamy się dzielić oraz działać jednocześnie na dwa fronty? - był niezaprzeczalnie optymistą. Trochę mu tego zazdrościła, z drugiej strony, możliwe, że wynikało to z faktu, iż spędził na tej planecie ostatnie, trzy lata i skoro po tym czasie w końcu spotkał kogoś żywego, kto nie jest tworem wypuszczonym z laboratorium szaleńca... Dla niego musieli być nadzieją samą w sobie. Niestety, nie działało to w obie strony.
- Jak ma sobie z tymi zabezpieczeniami poradzić ktoś, kto hackerem nie jest? Po prostu roztrzaskać to na drobny mak? - nie mogli bazować tylko i wyłącznie na jednej opcji. Każdy podpunkt ich planu, powinien zawierać opcje B, a najlepiej jeszcze C. Tak przynajmniej wydawało się Iris być najlogiczniej.
Odgarnąwszy sprzed twarzy pojedyncze kosmyki, które następnie dość nerwowym ruchem zaczesała za ucho, kontynuowała.
- Powinniśmy zastanowić się nie tylko, jak zgrać w czasie nasz atak na pierwszą i drugą wieżę, ale również tę trzecią. Jedna drużyna ma więcej do przejścia i w jedną, i w drugą stronę. Co w tym czasie z drugą grupą? Powinna czekać pod ostatnią wieżą? Gdzieś po drodze? A może wyjść na przeciw oddziałowi pierwszemu? - zastanawiała się na głos, licząc, że pozostali rozwieją jej wątpliwości i wskażą najlepszy kierunek. Improwizacja najprawdopodobniej i tak będzie nieuchronna, ponieważ jednak Iris była cywilem, nie mającym zbyt wiele wspólnego z wojskowym rygorem, chociaż strzępek instrukcji, jak powinna się zachować, dawał jej poczucia, że nie do końca straciła kontrolę nad sytuacją, a zatem panika nie ma prawa dojść do głosu.
Powędrowała kawałek spojrzeniem za Davidem, kiedy jednak zdała sobie sprawę, że ten namiętnie dreptał w miejscu, odpuściła baczna obserwacje. Na pewno powiedział im o wszystkim? Nie było w tym planie czegoś, czego nie wiedzieli? Czego nie mieli się dowiedzieć? Zanim wątpliwości zawładnęły jej myślami, Culler wyskoczył ze stwierdzeniem, że bez broni Was nie puszczę. Ale jak? Popatrzyła się po Rebecce oraz Xairanie. Bez słowa, ruszyła ich śladem do prawdopodobnie jednej z bocznych odnóg schronu. Dokładnie do miejsca, które okazało się być zbrojownią. Ich pierwszy i oby nie ostatni as w rękawie?
Powiedzieć, że podporucznik - wciąż miał prawo do tego tytułu? - przygotowywał się do tego planu, jak i jego realizacji, to mało. Z uznaniem, przyjrzała się temu wszystkiemu, co zgromadził. Wolała nie zapędzać się w myślach i nie rozważać, jak wiele z tych narzędzi pochodzi z kości zwierzyny, choćby tej, która przebiegła im przed nosami po wydostaniu się z wraku. Dotknęła jednego z małych noży. Sprawiał wrażenie lekkiego, jak i piekielnie ostrego. Dokładnie czegoś takiego szukała.
- ... Coś tutaj nadaje się do rzucania? - była biotykiem. Potrafiła gromadzić w ręku energię, a następnie ciskać nią w cel. Najrozsądniejszym więc wydawała się jej zabrać stąd broń miotana, cokolwiek, czym będzie mogła rzucić i przy odrobinie szczęścia, wbić w newralgiczne punkty na ciele tego, co wypełznie, gdy padnie pierwsza wieża kontrolna.
- Zdecydowanie powinniśmy odpocząć - przytaknęła, najprawdopodobniej po raz pierwszy tak otwarcie Davidowi. Sama jednak nie łudziła się, że po tym, jak rozsiądzie się w fotelu, w ogóle będzie w stanie zmrużyć oczy. Później przekona się, czy miała racje. Tymczasem...
Podeszła kilka kroków w stronę wciąż stojącego na uboczu, przy generatorach Matthewa, ale ostatecznie zrezygnowała w mniej niż połowie drogi. Odczuwała nieodpartą potrzebę zapalenia. Tu i teraz. Iris nie była nałogowym palaczem. Wręcz uważała, że to naprawdę paskudny nałóg. Po fajki, sięgała okazjonalnie. W zależności od humoru, nastroju, zwykłej potrzeby wciągnięcia nikotyny do płuc. Robiła to bez wyrzutów sumienia oraz pretensji do samej siebie. Przesunęła więc dłońmi po skórzanej kurtkę, która miała na sobie, aby przekonać się, czy papierosy wciąż były w wewnętrznej kieszeni. Zgubienie paczki podczas komplikacji przy lądowaniu byłoby wielce... Niefortunne.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Xairana
Awatar użytkownika
Posty: 84
Rejestracja: 7 mar 2018, o 02:39
Miano: Xairana Leilani
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik, Płatny Morderca
Lokalizacja: -
Kredyty: 16.250
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

8 cze 2021, o 23:23

Z każdą chwilą coraz bardziej było widać, że David i Iris mieli za sobą jakąś historię i to chyba z gatunku tych, które należą do bardziej skomplikowanych. Osobiście Xairana nie miała zbyt wielkich wątpliwości komu należy wierzyć, jeżeli przyjdzie moment, że naprawdę trzeba będzie wybierać. Przyleciała, no powiedzmy, raczej przeżyła twarde lądowanie, tutaj z Iris i to jej będzie wierzyć niż mężczyźnie, który wyłonił się znikąd, przystawił jednemu z nich nóż do gardła i teraz muszą polegać wyłącznie na jego mapach i informacjach. Nie sprawiło to, że Xairana całkowicie zaczęła mu ufać.
Xairana rzuciła w ramach grzecznościowych zwrotów i formułek, o które mężczyzna zabiegał. Nie miała pewności czy podawanie mu imienia jest mądre, ale tutaj pośród tej dziczy nie ma to chyba zbyt dużego znaczenia. Ahh no i to, że ich nie porąbał na kawałki i nie zjadł od razu wcale nie oznacza, że tego nie zrobi prawda?
Rozejrzała się teraz po zebranych by wrócić spojrzeniem do Davida.
Chyba nikt z nas tutaj nie wygląda na wziętego hakera. Jej zdaniem wciąż najlepszą metodą było użycie biotyki, którą dwie osoby faktycznie dysponowały i wiedziała jak się z nią obchodzić, w przypadku Xairany na pewno bardziej niż jakieś zaawansowane hakowanie.
-Dobre szkolenie zatem i całkiem sporo szczęścia. powiedziała jako reakcję na jego słowa. Szkolenie w takiej sytuacji na pewno się przydaje, jednak bez szczęścia, można wdepnąć na jakiś pieprzony syf, który Cię zatruje, rozszarpie, albo zje w całości.
-W takim razie trzeba wyjść w dzień, co zostawia nam trochę czasu na odpoczynek. powiedziała po czym udała się tak jak zapewne reszta za mężczyzną, skoro rzekomo mieli nie iść bez broni. Kiedy doszli do celu oczom wszystkich ukazało się składowisko dosyć prymitywnej broni.
-Zawsze marzyła mi się wycieczka śladami historii jakieś 20 wieków wstecz, ale niekoniecznie w tym momencie, rzuciła. Bo co by mówić, tej broni daleko było do, która uczeni byli walczyć, nie mówiąc już o wariancie optymalnym. Szczególnie, że nie wiadomo do końca w co tak naprawdę będzie uzbrojona druga strona. Niemniej w swoim pytaniu Iris miała rację, znów przy ich zdolnościach biotycznych taka broń mogła okazać się bardziej przydatna niż to na pierwszy rzut oka się wydawało.
Teraz jednak nadszedł czas na odpoczynek. Xairana poszukała spojrzeniem jakiegoś w miarę wygodnego fotela, po czym wyciągnęła się na nim wzdychając lekko.
Trochę głupio bez kart i czegoś na rozluźnienie. Co o tym wszystkim myślicie? zapytała przymykając na chwilę oczy. Czy uda się tej nocy w ogóle zasnąć? To się okaże.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

9 cze 2021, o 12:35

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

9 cze 2021, o 13:19

Być może Culler faktycznie zbyt optymistycznie podchodził do sprawy wyłącznie wieżyczek, zakładając, że ktokolwiek z nich w sposób prosty poradzi sobie z dezaktywacją. Można było to złożyć jednak na karb optymizmu, który teraz wstąpił w rozbitka. Spojrzał zatem na Iris z zamyśloną miną.
- Można spróbować - powiedział wreszcie wzruszając ramionami. - W pobliżu wieży, tej najbliższej byłem raz. Na górze znajdują się anteny, które można spróbować siłą roztrzaskać jeśli włamanie do systemu wyłączającego nie pomoże.
Cóż, najwyraźniej właśnie to było planem B Davida na ewentualne niepowodzenie w kwestii braku doświadczonego hakera.
- Zastanowimy się nad zgraniem akcji rano - powiedział na zakończenie całego posiedzenia. Może sam potrzebował się z tym wszystkim przespać aby jakieś nowe, niewidoczne w tym momencie opcje, pojawiły się w jego głowie.

Koniec końców cała drużyna została sama w zbrojowni. Po dokładniejszym przyjrzeniu się potencjalnym rzeczom, które mogli zabrać ze sobą znaleźli kolejno kilka, które według ich mniemania nadawały się do ewentualnej obrony. Tym samym Rebecce przypadł w darze jeden długi kij na końcu którego znajdowała się spiłowana na sztorc kość, tak, że cała broń miała najwyraźniej imitować swego rodzaju włócznię. Była lekka, dobrze leżała w ręce, ale nie wyglądała na zbyt wytrzymałą. W założeniu można było nią cisnąć w przeciwnika jak i bronić się w zwarciu. Iris zgarnęła dla siebie na stos kilkanaście krótkich szpikulców wydrążonych w środku, tak że najwyraźniej można było je czymś wypełnić. Być może jakąś trucizną, o której teraz nie miała pojęcia. Xariana wygrzebała z kąta bardzo porządnie wyglądający łuk, z lekkiego, ale wytrzymałego drewna. Sprawdziła cięciwę, która naciągała się bardzo opornie, dając najemniczce do zrozumienia, że strzały wystrzelone z łuku będą leciały bardzo szybko i daleko. Równocześnie na tej samej stercie znalazła kołczan ze skóry, której nie była w stanie zidentyfikować wraz z kompletem dwunastu strzał. Matt natomiast znalazł coś, co w jego mniemaniu przypomniało sporej wielkości berdysz, broń nieporęczną i ogromną, ale za to z dużym zasięgiem i wręcz zabójczymi możliwościami.
Po tych krótkich oględzinach zbrojowi i zaopatrzeniu się w niezbędny sprzęt każde z nich udało się na spoczynek wynajdując sobie wygodny fotel. Wkrótce też do pomieszczenia wspólnego wrócił Culler wraz z psem. Valar ułożył się pośrodku nich wszystkich i położył ogromny łep na łapach, jednocześnie czujnie stawiając uszy. Pies wpadł w coś, co można było nazwać trybem czuwania z zamkniętymi oczami.
- Dobranoc - rzucił Culler i ułożył się na swoim miejscu.
W środku nocy obudziło ich donośne warczenie psa. Zwierzę stało na środku pomieszczenia wpatrując się jedną odnogę korytarza, całe zjeżone wyszczerzało teraz kły. Zwierzątko, które wciąż towarzyszyło Iris wtuliło się mocniej w szyję radnej próbując jednocześnie schować łepek. David wstał powoli zmierzając w stronę korytarza, w ręku dzierżył gotowy do ataku toporek. Z głębi korytarza dało się wychwycić najpierw skrobanie, jakby bardzo długie pazury wbiły się w skałę rozrywając ją na kawałki. Culler dopadł do ściany ustawiając się po lewej stronie od wyjścia i unosząc topór.
- Nie ruszajcie się - szepnął rozkazująco do pozostałych. - Nie ruszajcie dopóki nie zaatakuje.
Valar stanął przed samym wyjściem z odnogi wciąż warcząc gardłowo. Dźwięk skrobania już był coraz bardziej intensywny i coraz wyraźniej słyszalny, ale w ciemności nie byli w stanie niczego dostrzec. Wszystko potem wydarzyło się niemalże w mgnieniu oka. Do wnętrza wpadł ogromny cień rzucając się na psa. Ten odskoczył w bok zatapiając kły w czymś co właśnie ich zaatakowało, w powietrzu uniósł się dźwięk podobny do pisku i jednoczesnego syknięcia. Coś uderzyło w sklepienie nad Mattem, tak że drobiny pyłu i kamieni posypały się na mężczyznę. Potem długi, jak mogli się domyśleć ogon, uderzył w bok fotela na którym siedziała Xairana przewracając go na bok razem z kobietą. Usłyszeli smagnięcie toporem, który wbił się z mlaśnięciem w ogromne cielsko, raz i drugi. Pies atakował z drugiej strony i po jakiś dwóch minutach wszystko się uspokoiło.
Culler zapalił światło i oczom zgromadzonych ukazało się ogromne, ciemnoniebieskie cielsko na kształt jaszczurki o łapach zakończonych ostrymi jak sztylety pazurami. Wszystko było w czarnej substancji, która najwyraźniej musiała być krwią stworzenia.
- Pierdolone glebożery - powiedział David trącając czubkiem buta cielsko. - Miejscowa fauna, cholernie uparte szkodniki. Czasem jeden, albo dwa wygryzie dziurę w moich systemach korytarzy. Dobry pies.
Pogłaskał całego utaplanego w czarnej mazi psa.
- Jutro to posprzątam, wracajcie do spania - powiedział wracając na swój fotel i gasząc światło.
Od tej pory do rana już nic ich nie niepokoiło.

Ranek obudził ich zapachem przygotowanego śniadania, które leniwie parowało z misek postawionych przed wszystkimi. Cielsko stwora było uprzątnięte, a po czarnej krwi nie było śladu. Culler nie próżnował, przygotował już zapasy na drogę, jedzenie i wodę. Każdy dostał osobny pakuneczek, który śmiało mogli sobie sprawdzić pod względem zawartości. Trochę suszonego mięsa i dwie butelki wody. Praktycznie wszyscy czuli się dobrze, poza Mattem. Już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że mężczyzna doznał silnej reakcji alergicznej prawdopodobnie na coś z czym miał nocą kontakt. Całe ciało mu spuchło i miał wysoką gorączkę. David z troską spojrzał na majaczącego i rzężącego mężczyznę.
- W tym stanie nie ma możliwości żeby gdziekolwiek się ruszył. Musi zostać tutaj - powiedział Culler przynosząc jednocześnie mokrą szmatę i kładąc na czole Tarczanskiego. W ten sposób odpadał im jeden członek wyprawy.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ostatnio zmieniony 13 cze 2021, o 12:42 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 1 raz.
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

11 cze 2021, o 17:41

Im bardziej zagłębiali się w ustalenia, tym bardziej Dagan cichła, swoim zwyczajem mocno oszczędnie dawkując wypowiedzi. Nie poczuwała się do bycia decyzyjną. Choć miała już stopień oficerski, nie odnajdywała w sobie zdolności przywódczych - a przynajmniej nie w takiej grupie. Gdyby chodziło o innych inżynierów, zespół na pół bojowy, na pół techniczny - wtedy, owszem, odnalazłaby się na pewno. Teraz jednak, mając w zespole radną, najemniczkę i cywilnego technika, Rebecca nie czuła się dobrze. To nie było jej środowisko.
- Polemizowałabym - odezwała się więc tylko raz, odruchowo protestując na słowa Xairany. Nikt z nas nie wygląda na wziętego hakera? Cóż, może i nie wygląda, ale przecież dokładnie nim była Rebecca. Gdy Matt mógł być bardziej hardware'owy, dla Dagan naturalnym środowiskiem były programy i systemy, cały ten labirynt linijek kodu i funkcji. To hakowanie zapewniło jej - niezbyt wtedy chciane - miejsce w Przymierzu i to znajomość takiego bądź innego kodowania gwarantowała jej miejsce w zespole Szarańczy. Gdy więc Iris i Xairana mogłyby być skłonne sięgnąć po prostsze, siłowe rozwiązania, Rebecca w ogóle nie brała tego pod uwagę. Wieżyczki mają panele zewnętrzne panele kontrolne? Świetnie. Z omni-kluczem byłoby szybciej, ale i bez niego Dagan była pewna, że sobie poradzi.
Tymczasem minioną noc trudno było nazwać wymarzoną. Gdy po wybraniu prowizorycznej broni - włócznia-samoróbka doskonale wpasowywała się w zasadę, że im dalej od siebie Dagan będzie trzymała wroga, tym lepiej - i podjęciu ostatnich na ten moment decyzji zalegli we wspólnym pomieszczeniu, Rebecca nie liczyła wprawdzie na luksusy, ale... No, wiecie. Chociaż trochę spokoju. Nocowanie na obcej, dzikiej planecie nie była czymś, co jeszcze do niedawna miała w planach, ale skoro byli już w sytuacji takiej a nie innej, to musieli sobie z tym poradzić. Aktualnie więc podporucznik chciała się wyspać. Tak po prostu. A wyszło... No, jak zwykle. Czyli średnio.
Wizyta nocnego, zwierzęcego włóczęgi może i nie poskutkowało obrażeniami, ale nie było przyjemne. Pobudka w środku nocy nigdy nie była przyjemna.
Tym niemniej, rano Dagan nie mogła powiedzieć, by była niewyspana. Było całkiem nieźle. Nie tak dobrze, jak dobrze byłoby po nocy spędzonej we własnym - albo czyimś - łóżku na pokładzie Wizny, ale też nie tak źle, jak mogłoby być w obcym środowisku.
Tyle, że Matt im, tak jakby... odpadł?
- Czyli pójdziemy w parach - stwierdziła Rebecca, gdy jasnym stało się, że Tarczansky nie będzie w stanie iść z nimi. Niespecjalnie poruszona chorobą mężczyzny, Dagan szybko przeszła do porządku dziennego nad tym, że muszą wykluczyć Matta z planowania. - Ty ze mną... - rzuciła do Iris, potem spoglądając na Cullera. - A David z Xairaną. Czy na odwrót? - Wzruszyła ramionami. - Mi jest wszystko jedno. - I rzeczywiście, chyba naprawdę było. Rebecca chciała po prostu zrobić swoje - co na ten moment sprowadzało się do dotarcia do wieży i wyłączeniem jej. To, że zaproponowała się w parze z radną było jakimś odruchem, którego nawet nie była świadoma - instynktem, który podpowiadał, że jako podporucznik Przymierza być może nie powinna pozostawiać ludzkiej polityk samej sobie.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2087
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

11 cze 2021, o 20:07

Zgasiwszy papierosa, a niedopałek rozdeptawszy butem, usiadła w jednym z foteli, biorąc przykład z pozostałych. Być może powinni podzielić między sobą warty, nocowali w końcu nie tylko na całkiem obcej planecie, ale również pod dachem kogoś, komu musieli uwierzyć we wszystko wyłącznie na słowo. Nikt jednak nie wyszedł z tym podobną propozycją, Iris zastopowała więc swoje paranoiczne odruchy, a posępne myśli zdusiła w zalążku. Dla dobra jutrzejszego planu. Nie mogła tutaj zostać ani jednego dnia dłużej. Nie i koniec.
Przyjrzała się z bliska zagadkowym szpilom, które wyciągnęła ze schowka Davida po tym, jak nie znalazła wśród jego kolekcji wyważonych noży do rzucania. Jeden bardziej nadawał się do oskórowania taj całej zwierzyny, z kolei tasak absolutnie nie spełniał żadnych kryteriów. Wzięła to, co w jej ocenie mogło być przydatne, choć widziała w zastosowaniu szpil dwa zasadnicze przeszkody. Po pierwsze, musiałaby je komuś wbić w bliskim dystansie w odsłonięte miejsce, najlepiej szyje, a mając na swoją obronę wyłącznie biotyczną tarczę... Akcja musiałaby być przeprowadzona szybko oraz skutecznie. Bez błędów bądź zawahania. Iris nie była pewna, czy adrenalina załatwi sprawę. Ostatecznie, mordowanie z zimną krwią było jej obce, choć przy Ioncie... Potrząsnęła głową. Znów uciekała myślami do drella. Nie mogła. Nie teraz.
Po drugie, szpile kompletne były z trucizną. Zostały wydrążone tak, aby wpuścić do krwioobiegu ciecz. Postanowiła więc spytać mężczyznę, gdy ten wróci z obchody, czy ma gdzieś tutaj, pod ręką, truciznę. Albo chociaż roślinność, z której mogła uzyskać powodujący paraliż sok lub inne, ciekawe efekty. Otrzymawszy odpowiedź, wcale nie poczuła się na tyle odprężona, aby od tak zasnąć.
Błądziła na granicy jawy i snu. Początkowo, kalkulowała ile czasu musiało minąć od ich zniknięcia z radarów Przymierza. Rada wiedziała, dokąd oraz w jakim celu wybiera się pod opieką Kamowsky'ego, zapewniane samej sobie, iż nagle urwany z nią kontakt nie mógł pozostać bez echa, a nad TrES 1478 siłą nie rzeczy nie mógł tak po prostu posypać się deszcz statków Przymierza oraz Rady wysłanych z misją ratunkową, pozwoliło Fel w pewnym momencie, który naturalnie był poza jej kontrolą, odpłynąć ku objęciom Morfeusza. I kiedy w końcu czuła, że sny stają się tymi o niczym, nie zaś odbiciem rozgrzebanych przez Cullera wspomnień, nagłe poruszenie sprawiło, że zerwała się z miejsca z duszą na ramieniu.
Została w miejscu tylko dlatego, że David zabronił im się z niego ruszać. Nie rozumiała zbyt wiele, nie chciała więc pchać się w nieznane. Mężczyzna siłą rzeczy miał większe doświadczenie, najwidoczniej z nieproszonymi, nocnymi gośćmi również, skoro wiedział jak na nie reagować. Wyściubiwszy nos zza oparcia, przyglądała się cieniom w korytarzu, a gdy pies wrócił z zagryzionym szkodnikiem... Odetchnęła.
Prychnęła, słysząc, jak wstaje i z nonszalancją rzuca, aby wracać do spania. Jak gdyby nigdy nic. Naprawdę? Naprawdę myślał, że będzie w stanie zasnąć po tym, jak to coś wpełzło do tuneli i zbliżyło się do nich? Do rana, przeleżała z oczyma wlepionymi w sufit. Skulona w pozycji embrionalej. Może uciekło jej pół godziny, góra pojedyncza, nie mogła jednak mówić, że spała jak dziecko.
Wstając, przeciągnęła się cała. Nie było to najwygodniejsze miejsce do odpoczynku, czuła, jak jej zastane mięśnie protestują w momencie wyciągnięcia się. Usiadła przy stole, mrucząc pod nosem bez przekonania dzień dobry. Dzień nie był ani znośny, a na pewno nie dobry. Upewniła się w swoim pesymistycznym nastawieniu, gdy przywlókł się oblany zimnym potem Tarczansky. Dotknęła wierzchem do jego czoła, na skaner medyczny w omni-kluczu nie miała co liczyć, musiała więc zaufać swojemu instynktowi. Było rozpalone.
- Niechętnie to mówię, ale... David ma rację. Musisz zostać. A z Tobą pies. Ostrzeże Cię, gdyby w efekcie naszych działań, to miejsce zostało odnalezione lub znowu zapędziło się tutaj to stworzenie z nocy... - bardzo nie chciała zostawiać Matthewa samego, problem w tym, że poza towarzystwem psiego strażnika, nie mogli mu zaproponować nic więcej. Każdy był potrzebny, aby ich poskładany plan miał szansę się powieść.
Położyła Tarczansky'ego w fotelu, nakryła jakimś pledem, a do rąk wcisnęła ciepłe jedzenie oraz tubkę medi - żelu - Co godzinę. Słyszysz? Bierzesz pięć milimetrów co godzinę. Nie wiem, co to za gorączka, skąd się wzięła i co ci dokładnie, ale nie będziemy ryzykować - ani dyskutować, bowiem ton głosu Iris nie znosił sprzeciwu. Na kilka uderzeń serca, zacisnęła dłoń na jego zamkniętej pięści. Pochyliwszy się tak, że jej rozpuszczone w nieładzie włosy stworzyły naturalną kotarę, szepnęła wymowne Nie mogę Cię stracić.
Obejrzała się na Tarczansky'ego po raz ostatni, gdy kucnąwszy, zakładała jeden z przygotowanych do drogi plecaków.
- Jeżeli mamy iść do najdalszej wieży, powinnyśmy już chyba ruszać? - zwróciła się do Rebecki. Wciąż tak wiele rzeczy mogło pójść nie tak, a oni nie ustalili, co wtedy, co dalej. Zagryzła od środka policzki. Nie powiedziała tego na głos. Nie chciała zapeszyć. Wystarczy, że widziała ich szansę w naprawdę marnych procentach, a wykrzesanie z siebie optymizmu na ten moment wydawało się jej wręcz niemożliwe.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Xairana
Awatar użytkownika
Posty: 84
Rejestracja: 7 mar 2018, o 02:39
Miano: Xairana Leilani
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik, Płatny Morderca
Lokalizacja: -
Kredyty: 16.250
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

12 cze 2021, o 00:02

Najemniczka w ogóle średnio odnajdowała się w hierarchii, w której była zorganizowanai hierarchia, porządek i wykonywanie rozkazów. Na szczęście ich obecna grupa nie należała do takich, tutaj hierarchia obowiązująca w większości sytuacji nie do końca miała zastosowanie mówiąc oględnie. Tutaj mogli zorganizować się sami.
Kiedy zostali sami w zbrojowni, zabrała się za poszukiwanie dla siebie jakiejś broni, pewna, poza jej biotyką, również się przyda. Po pewnym czasie i przeszukiwaniu różnego rodzaju prowizorycznych broni rodem z czasów dawno minionych, znalazła gdzieś w kącie jakiś całkiem porządnie wyglądający i zarazem lekki łuk. Czuła się jak te kobiety w plemionach które same walczyły przed wieloma, wieloma wiekami. Nazywały się jakoś na A. Była pewna, że gdzieś o tym oglądała. Dziwne jakie rzeczy się człowiekowi przypominają w dziwnych momentach. Sprawdziła cięciwę naciągając ją lekko, wyglądało na to, że wystrzelone strzały będą lecieć daleko. Dobrze. Niedługo potem znalazła również kołczan z dziwnej skóry, a w nim dwanaście strzał. Cóż doskonale nie było, ale zawsze mogło być gorzej prawda?
Potem przyszedł czas na odpoczynek i David wrócił do pomieszczenia. Xairana, z racji swojego zajęcia była już wysyłana w różne dziwne miejsca, nawet jeżeli to obecne ciężko pobić, stąd też nie miała aż takiego problemu z zaśnięciem, chociaż na trochę.
I pewnie spałaby dłużej, gdyby jakieś paskudztwo nie wpadło do pomieszczenia i nie wywróciło fotela razem z Xairaną. Kurwa, nie można nawet pospać spokojnie. Na szczęście David w miarę sprawnie się z nim uporał, a Xairana mogła wrócić do przerwanej uprzednio czynności.
Po obudzeniu się rano powitał ją zapach jedzenia, nie zastanawiając się długo zjadła przygotowane śniadanie i przyjęła przygotowane racje żywnościowe. Niestety Matt nie wyglądał na zdolnego do udania się z nimi, co znacznie ich osłabiało. Zostają pary. Myślałam, że Iris pójdzie z Davidem, w końcu go zna, a my pójdziemy razem, ale jak uważacie nie będę się kłócić. wciąż nie do końca ufała mężczyźnie, wolałaby iść z kimś z kim tu przyleciała, ale nie będzie wybrzydzać. Przewiesiła łuk przez ramię tak samo kołczan i była gotowa do drogi.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

13 cze 2021, o 13:19

Kiedy już wszystko było gotowe i przygotowane David sprawdził jeszcze pakunek prowiantu i zgodnie z sugestią Iris nakazał psu zostać razem z Tarczanskym. Słuszne było założenie, że zwierzak przynajmniej w jakimś stopniu stanowi w tym momencie o bezpieczeństwie mężczyzny.
- W porządku Valar, dobry pies - pogłaskał azjatę po głowie i wyprostował się. Jego poraniona twarz wyrażała w tym momencie mnóstwo optymizmu, należało zatem założyć, że w całej tej wyprawie Culler pokłada mnóstwo nadziei. Z tym nie sposób było jakkolwiek polemizować, w końcu mężczyzna spędził tutaj mnóstwo czasu. Podszedł jeszcze do Rebeki i Iris, a z plecaka wyciągnął sporych rozmiarów pistolet o bardzo szerokiej lufie. Dagan już na pierwszy rzut oka mogła zauważyć, że to urządzenie do wystrzeliwania flar.
- Nie wiem czy działa, bo to ostatnia flara jaką mam - podał Rebecce sporych rozmiarów nabój. - Szkoda było mi jej zużywać niepotrzebnie, a znalazłem ją jakiś czas temu w jednym z wraków. Jak tylko dezaktywujecie swoją wieżyczkę, wystrzelcie flarę. Wtedy my zrobimy to samo z naszą wieżyczką.
Mężczyzna nie protestował kiedy zostały przydzielone drużyny do poszczególnych wież, pochylił się jedynie nad rozłożonymi wcześniej mapami i podał Iris kawałek pergaminu i węgielek.
- Zapisz wszystko co teraz powiem, proszę, to bardzo ważne - spojrzał w oczy radnej, jakby chciał ją przekonać do swoich czystych intencji. - Pójdziecie dołem, tak aby ominąć laboratorium, my wyruszymy razem z Wami i rozdzielimy się przy wieży, tej bliższej.
Wskazał palcem na mapę.
- Potem my z Xairaną zostaniemy przy wieży czekając na wasz sygnał do dezaktywacji. A teraz najważniejsze - westchnął i spojrzał na mapę. - Musicie się udać na południe przez dżunglę, gdybyście miały wątpliwości jak daleko należy iść to tutaj w tym miejscu - wskazał na mapkę, gdzie drobnym drukiem było napisane "Hunter's Camp" - na przestrzeni mniej więcej hektara można spotkać polujące drapieżniki. Są trochę podobne do ziemskich tygrysów szablozębnych, tylko bez pasków i z ogonem zakończonym trzema rozchodzącymi się odgałęzieniami. Z pewnością je usłyszycie, teraz mają sezon godowy. Są bardzo płochliwe, więc nie powinny wam zrobić krzywdy - zatrzymał się na moment upewniając się, że Iris ważniejsze rzeczy zapisała.
- Potem będziecie musiały skręcić w lewo aż usłyszycie szum wodospadu, udacie się w tamtym kierunku. Będziecie musiały znaleźć ten most i się przez niego przeprawić. Most jest linowy, więc trzeba uważać, nie byłem tam od miesięcy, nie wiem w jakim jest stanie. Potem prosto aż do skalistego zbocza. Jak do niego dotrzecie, to wystarczy iść wzdłuż na północ, powinnyście od tego momentu dotrzeć do wieży w jakieś trzy godziny.
Culler odepchnął się od prowizorycznego stolika i podszedł jeszcze do szafki po czym wyjął z niej malutką książeczkę i wręczył Iris. Kiedy kobieta otworzyła ją i przejrzała pierwsze strony okazało się, że w środku znajdują się różne rysunki roślin z opisanymi właściwościami i ewentualnymi korzyściami i zagrożeniami. Druga część natomiast zawierała dokładnie to samo, tylko, że z opisami zwierząt.
- Może się przydać - powiedział i uśmiechnął się, a blizna na jego twarzy wykrzywiła się makabrycznie. - Jakieś jeszcze pytania czy możemy ruszać?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

13 cze 2021, o 15:09

Gdy zaczęli faktyczne przygotowania, Rebecca poczuła się trochę lepiej. Konkretne zadania pozwalały się skupić i nie rozmyślać nad tym, jak bardzo są w dupie. Gdy więc Culler podał jej masywny pistolet i flarę, Dagan była już w stanie nawet lekko się uśmiechnąć w podziękowaniu. Nie czuła się mniej zestresowana ani bardziej pewna tego, że jakoś stąd wrócą - teraz jednak trochę łatwiej było jej kontrolować lęk.
Skinęła głową po raz wtóry, akceptując plan Davida. Miał sens. Jeśli mieli zsynchronizować działania - a musieli, bo tylko tak mieli jakieś większe szanse powodzenia - musieli mieć też sposób na jakąkolwiek komunikację. Z oczywistych względów łączność radiowa czy jakakolwiek inna oparta na elektronice nie wchodziła w grę, stąd flary były całkiem niezłym rozwiązaniem. Nawet, jeśli nie mieli ich za dużo, jedna to nadal lepiej niż żadna.
Gdy Culler zaczął tłumaczyć im przejście, sugerując Iris, by zanotowała wskazówki, Rebecca skupiła się na śledzeniu opisywanej trasy na mapie. Teoretycznie - poza dystansem - nie wyglądało to jakoś bardzo źle. Wskazany przez Davida szlak nie był specjalnie skomplikowany, miał też punkty odniesienia, wedle których powinny podążać. Wzmianka o drapieżnikach nie była wprawdzie specjalnie pocieszająca, na ten moment nie pozostawało im jednak nic ponadto, jak ufać, że Culler miał rację co do ich płochliwości. A jeśli nie miał? Cóż, na zamartwianie się przyjdzie czas później. Roztrząsanie tej kwestii teraz do niczego ich nie doprowadzi. Podobnie rzecz miała się z mostem linowym i tym, w jakim mógł być stanie - teraz tego nie wiedzieli, nie było więc powodu by zastanawiać się nad tym na zapas. Dotrą na miejsce, zobaczą, jak to wygląda - i najwyżej wtedy będą sobie radzić. Nie było innego wyjścia.
Ostatecznie, raz jeszcze rzuciwszy okiem na mapę - pamięć fotograficzna sprawiała, że Rebecca nie obawiała się, że cokolwiek z niej zapomni - Dagan odetchnęła cicho i wyprostowała się. Jasnym było, że w praktyce pozornie prosty plan okaże się trudniejszy, pytanie tylko - o ile.
- Żarcie i picie na drogę - rzuciła tylko w odpowiedzi na ostatnie słowa Cullera. Uzupełnienie manierek i zabranie jakichś podstawowych choćby racji żywnościowych było w tej chwili równie ważne jak opracowanie całej reszty planu. Warunki na zewnątrz męczyły znacznie szybciej, niż można by sobie było życzyć, ze swojej strony powinni zrobić więc wszystko, by jak najlepiej się na nie przygotować.
Potem, po uzupełnieniu manierek i ewentualnym rozdzieleniu przez Davida jakiegoś jedzenia, Rebecca chrząknęła cicho, uzbroiła się w wybraną wcześniej włócznię, poprawiła zatknięte za pas pistolet na flary i zdobyczny nóż po czym wzruszyła ramionami.
- Możemy iść - podsumowała swoje stanowisko. - Czekanie nic nam nie da.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2087
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

13 cze 2021, o 19:14

- Lepsze to, niż nic, prawda? - ciężko powiedzieć, czy Fel próbowała przekonać ich, czy jednak samą siebie, nie mniej świadomość, że Culler miał jakieś asy w rękawie, także jej dodała otuchy.
- Jeżeli zniszczymy wieżę, istnieje szansa, że odzyskamy kontrolę nad naszymi omni-kluczami i pozostałą techniką, czy to raczej pobożne życzenia? I nic się nie zmieni, dopóki nie wyłączymy też tego... czegoś w laboratorium? - nie chciała sobie robić niepotrzebnej nadziei, a jednak znów łudziła się, że szybciej uda mi się skontaktować z kimkolwiek spoza planety, niż wskazywały na to wszystkie znaki na niebie oraz ziemi.
Sięgnęła po węgielek, który jej podał, a także kartkę papieru. Notowała słowo w słowo to, co dyktował im David, podkreślając ważniejsze punkty oraz inne miejsca strategiczne. Chciała wierzyć, że faktycznie nie mogli niczego na swojej drodze przeoczyć, o tym jednak będzie w stanie przekonać się dopiero, gdy wyruszą w dzicz.
Postawiwszy kropkę po ostatnim zdaniu, Iris pozwoliła sobie jeszcze stworzyć pod spodem bardzo prowizoryczną mapę, zawierającą symbolę tego wszystkiego, co będą mijać z uwzględnieniem kierunków świata oraz kolejności.
- Spójrz, proszę, czy dobrze rozumiem, że zaczynamy tutaj, następnie kierujemy się do... - ubrudzonym od węglika palcem, powędrowała od dołu, powyżej którego mieściło się laboratorium, aż do symbolu tygrysa ukrytego wśród lian - czyli dżungli - dalej do wodospadu, przez most linowy i do skalistego zbocza. Na końcu czekała na nich wieża, jeżeli Culler nie miał żadnych uwag, oddała mu pisadło i wytarła dłonie. Brudne ręce wpędzały Iris w stan irytującego dyskomfortu, o którym nie szło zapomnień.
Złożoną na cztery części mapę, schowała do podręcznej kieszeni. Odręczne notatki Cullera na temat miejscowej flory oraz fauny wylądowały z kolei w plecaku, zaraz obok wody oraz jedzenia. Wolała nie musieć sięgać do źródła, a całą zwierzynę najlepiej omijać szerokim łukiem, należało jednak wziąć pod uwagę, że mało kiedy wychodziło dokładnie tak, jak się zawczasu zakładało.
Upewniwszy się, że ma wszystko, czego mogły potrzebować - nadal za mało, warunki jednak były naprawdę polowe i dalekie do tych, do jakich była przyzwyczajona - przerzuciła plecak na ramiona.
- Racja. Chodźmy więc - teraz, albo nigdy. Skinęła Rebecce, aby ta prowadziła. Iris była tuż za nią. Wychodząc, po raz ostatni obejrzała się na Matthewa. Z jednej strony, nie mogła sobie wybaczyć, że zostawiała mężczyznę tutaj. Samego. Z drugiej... Możliwe, że bardziej drżałaby o niego, gdyby szedł w parze z nią i na przykład Cullerem. Z dwojga złego, wolała brać ostrzał na siebie, niż co chwilę oglądać się na Tarczansky'ego, który p r z e z n i ą znowu ryzykował życiem.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Xairana
Awatar użytkownika
Posty: 84
Rejestracja: 7 mar 2018, o 02:39
Miano: Xairana Leilani
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik, Płatny Morderca
Lokalizacja: -
Kredyty: 16.250
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

16 cze 2021, o 09:55

Etap planowania i przygotowań powoli zmierzał ku końcowi bo nie można było w kółko rozmawiać, kiedy czas uciekał. Czy Xairanie podobało się to co zostało ustalone? Nie za bardzo, mówiąc oględnie, nie ufała Davidowi, jeżeli chodzi o miejsce, wszystko co o nim wiedzą pochodzi z jego własnych słów i nie wykluczała tego, że prowadzi ich wszystkich w pułapkę, a wszystko co zrobił do tej pory miało jedynie zdobyć ich zaufanie. Ale nie będzie to pierwszy raz kiedy Xairana działała z kimś do kogo nie miała zaufania, jako najemniczce zdarzało się to dosyć często, nie miała więc zamiaru się jakoś szczególnie wykłócać, a jedynie skinęła głową na taką decyzję kto z kim idzie.
Kiedy mówił wszystkie szczegóły trasy, Xairana również słuchała, jednak ona nie musiała nic zapisywać, skoro miała iść z przewodnikiem. Na razie trzeba było psychicznie przygotować się na każde niebezpieczeństwo, poza przeciwnikami, zagrażała też flora i fauna. Trzeba było mieć oczy dookoła głowy.
Sama również miała nadzieję, że dostanie jedzenie i picie na drogę. Kiedy to miejmy nadzieję nastąpiło, manierka i prowiant znajdowały się w posiadaniu kobiety. Xairana była gotowa wyruszać i stwierdziła, że szkoda tracić czas na niepotrzebne gadanie.
-Skoro wszystko gotowe, to wyruszajmy, nie ma potrzeby tracić pieprzonego czasu, którego nie mam za dużo, skoro droga długa.
ObrazekObrazek
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

22 cze 2021, o 16:12

Gdy tylko zebrali wszystko, czego mogli potrzebować w terenie i gdy podjęli już wszystkie niezbędne decyzje, Rebecca odetchnęła po raz ostatni i, skinąwszy głową, szybkim krokiem opuściła bunkier. Dając sobie chwilę na przystosowanie wzroku do nagłego nadmiaru światła, potem rozprostowała plecy i powoli ruszyła umiarkowanie widoczną ścieżką. Mając w pamięci instrukcje Davida, nie obawiała się raczej, że zgubią drogę - jedyne, co ją niepokoiło, to to co mogą spotkać po drodze.
Przez dłuższą chwilę szła w milczeniu, raz tylko, zaraz za bunkrem, oglądając się na Iris - jakby upewniając się, że radna rzeczywiście za nią idzie i nie zostaje w tyle. Im dłużej szły jednak, tym bardziej było... Głupio? Niekomfortowo? Rebecca nie należała do gadatliwych i ceniła sobie ciszę, jak to jednak raczył kiedyś zauważyć Charles - gówniara dorasta, co? Dagan nie wiedziała, czy dokładnie tak by określiła zachodzące w niej zmiany, coś jednak zmieniało się ewidentnie. Na przykład to, że ludzie przeszkadzali jej już trochę mniej niż jeszcze rok temu. I to, że stanowisko oficera nie tylko jej nie bolało, ale wręcz - dawało trochę satysfakcji, nawet, jeśli na ten moment z niczym specjalnym się nie wiązało. No i, wreszcie, że jednak czasem chciała jednak rozmawiać - od tak, sama z siebie.
- Radzisz sobie? - zapytała więc ni z tego, ni z owego i choć w jej głosie nadal brakowało ciepła i empatii, których oczekiwałoby się przy podobnym pytaniu, jak na Rebeccę to i tak było dużo. Znacznie więcej, niż sama by się spodziewała.
W pewnym momencie zwolniła nieco kroku tak, by iść już nie przed, ale na równi z Fel.
- Kim jest ten typ? - kontynuowała po chwili, przeskakując z tematu na temat. - Ten Culler - uściśliła, wzruszając lekko ramionami. Może i nie mogli być pewni, czy David rzeczywiście jest tym, za kogo się podaje, na ten moment Dagan nie widziała jednak powodu by nie założyć, że Culler to faktycznie Culler. A skoro tak - i skoro miały przed sobą jeszcze trochę marszu - to Rebecca mogła coś z Iris wyciągnąć. Mężczyzna rzucił jakimiś tam faktami, Dagan jednak średnio go wtedy słuchała. Teraz, nie mając do roboty nic więcej poza rozglądaniem się, czy nic się nie czai w krzakach, podporucznik mogła nadrobić poprzednią ignorancję.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2087
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

22 cze 2021, o 19:46

Zmrużyła oczy. Po wyjściu z bunkra na otwartą, skąpaną w słońcu przestrzeń, jego promienie z początku wydawały się być wręcz nieznośne. Z czasem, zaczęła przyzwyczajać się do tego świecenia prosto w twarz i oczy, choć za każdym razem, kiedy podnosiła głowę w stronę koron drzew, jak i prześwitującego pomiędzy nimi skrawków nieba, głównie po to, aby jakoś zorientować się w przestrzeni, musiała momentalnie zasłaniać się przed słońcem i końcem końców, zerkać wyłącznie przez rozcapierzone palce. Brakowało jej okularów przeciwsłonecznych, jak zresztą wielu innych przedmiotów, które na co dzień miała zawsze pod ręką.
Nie zagadywała Dagon, podejrzewając, że pani podporucznik skupia się na niełatwym zadaniu, które miały obie do wykonania. Chciała wierzyć, że będą w stanie dotrzeć do wieży bez większych przygód, a następnie Rebecca zdoła odciąć ją od pozostałych zanim na dobre rozpęta się piekło. Dlatego też, słysząc rzucone w przestrzeń, ale jednak pod jej adresem pytania, w pierwszym odruchu potrząsnęła głową.
- Tak. Nie będę kłamać, że jest lekko, ale... Dam radę. Muszę - dodała nieco ciszej, siląc się na bardziej niż słowa przekonywujący uśmiech. Iris nie miała problemu z utrzymaniem narzuconego jej przez Dagon tempa, gorzej sprawy się miały ze znoszeniem warunków, jakie panowały w tym obcym ekosystemie. Czuła, że zaraz zacznie się topić, ale zagryzała od środka policzki, kurczowo trzymając się celu. Nie mieli innego planu, ten był jedyny i żadne słońce, duchota czy gorąc, nie mogły ją powstrzymać przed wydostaniem się stąd.
Uniosła brew, zdając sobie sprawę, że Rebecca pyta także o Cullera.
- David Culler był żołnierzem Przymierza Układu w stopniu podporucznika. Eskortował mnie oraz Ionto na jedną z kolonii, gdzie w imieniu Rady miałam się udać na misje dyplomatyczną. Na miejscu jednak nie czekali na nas lokalni oficjele, tylko terroryści. To był zamach, wiele osób wtedy zginęło... - wyrzuciła z siebie niemalże na jednym tchu, podnosząc spojrzenie na kobietę. Prawdę mówiąc, spodziewała się, że prędzej czy później ktoś z ich czwórki poruszy ten temat. - ... w tym Culler. Przymierze umieściło go na liście poległych, składałam wieńce na jego grobie - skrzywiła się nieznacznie, wspomnienia, choć zatarte, nadal nie należały do najprzyjemniejszych.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Droga Mleczna -> Mgławica Żmii] TrES 1478

23 cze 2021, o 16:30

Kiedy każdy dokładni obejrzał swój ekwipunek a plan działania był gotowy, David poprowadził ich do klapy w ziemi, którą wczorajszego dnia weszli do środka. Na zewnątrz było nieco chłodniej niż wcześniej, ale głównie ze względu na porę o której wyruszali. Wilgotność powietrza nie zmieniła się, więc wciąż można było odczuć delikatne kłopoty przy głębszym oddychaniu, ale koniec końców było znośnie. Culler prowadził kobiety przez zarośla torując sobie drogę toporkiem, który był zaskakująco ostry jak na samoróbkę. Najwyraźniej David mocno dbał o własny sprzęt, co mogło dobrze rokować na przyszłość. Przynajmniej nie zapuszczali się w dzicz z pierwszym lepszym amatorem. Pierwszą godzinę drogi pokonywali w milczeniu przerywanym co jakiś czas przez niezidentyfikowane mruknięcia i chrząknięcia Cullera, jakby mężczyzna zastanawiał się czy idą w dobrym kierunku. Jednak nie zatrzymywał się idąc pewnym krokiem przed siebie. Trzy godziny brzmiały dość optymistycznie w perspektywie całego dnia marszu, w związku z tym trudniejsza przeprawa czekała zdecydowanie Iris i Rebekę. Dopiero po godzinie marszu, David wreszcie się odezwał:
- Wbrew pozorom można tu znaleźć całkiem sporo rzeczy nadających się do jedzenia, na truciznę, do leczenia zatrucia pokarmowego i tak dalej... - powiedział wskazując niedbałym ruchem ręki na otaczającą ich przyrodę. - Oczywiście też znaczna część roślin mogłaby nas zabić w mgnieniu oka nawet przez przypadkowe dotknięcie. W wolnych chwilach, kiedy przestałem się bać o własne życie, obserwowałem tutejszą przyrodę. Dzienniczek, który dałem ci Iris jest zbiorem całej wiedzy jaką posiadam na obecną chwilę o tej planecie.
Przez kolejne godziny David wydawał się być już bardziej wyluzowany i przystępny, chętnie odpowiadał na pytania i chętnie też sam opowiadał o zwierzętach i roślinach, co chwilę zatrzymując się przy jakiejś i krótko, ale treściwie opisując jej właściwości. Zwierzątko towarzyszące radnej, Culler określał mianem małpojąka (zapewne od krzyżowania słów małpy i pająka), generalnie większość nazw zwierząt które im przedstawiał brzmiały dość zwyczajnie, a wszystkie nawiązywały do jakiś krzyżówek nazw znanych im z Ziemi. Gdyby nie fakt, że właśnie znajdowali się w sytuacji bez wyjścia, na morderczej planecie opanowanej przez sektę psychopatów na czele z szalonym naukowcem, można by to było uznać za ciekawą wycieczkę krajoznawczą.
W miarę upływu czasu niestety rosła też temperatura, co już po pierwszej godzinie marszu dawało się mocno we znaki. Pot wystąpił im na czoła i spływał nieznośnym strumieniem po plecach. Oczywiście wróciła też pamiętna wiązka laserowa i znaczące piszczenie w uszach co pół godziny.
Wreszcie po trzech godzinach las przed nimi zaczął się przerzedzać a Culler, który szedł przodem stanął w miejscu. Wychylając się zza pleców mężczyzny i równając do niego, kobiety mogły teraz spojrzeć na niewielką polankę przed nimi. Teraz dało się słyszeć przeciągłe i nieustające brzęczenie przypominające trochę pracę silnika spalinowego w samochodach z XXI wieku. Dźwięk ów pochodził od dziwnej konstrukcji przypominającej wieżę radiową, która stała na samym środku polany. David wychylił się ostrożnie zza drzew i przeszedł parę kroków w kierunku metalowej instalacji. Kiedy był już przy niej przywołał gestem do siebie Dagan.
Wieżyczka była zaledwie splotem kilkunastu rur owiniętych kablami przechylającą się co jakiś czas to w lewo to w prawo. Ciężko było jednak nazwać ją nowoczesną, zdecydowanie bardziej przypominała anachroniczne konstrukcje o których uczą na lekcjach historii. Culler wskazał Dagan klawiaturę pośrodku czegoś, co miało zapewne być panelem kontrolnym. Żadnych ekranów, monitorów ani wyświetlaczy.
- Trzeba będzie złamać kod bazowy do wyłącznika, a potem ręcznie usunąć ten czerwony pręt - wskazał na wystający zza klawiatury uchwyt. Dalsze słowa przerwał im dźwięk ładowania generatora i ponowna wiązka laserowa, która już teraz ewidentnie wychodziła ze szczytu wieży. Pisk w uszach stał się bardziej doniosły niż do tej pory, tak, że nawet mężczyzna zakrył uszy w pierwszym odruchu. - Wieża przestanie wydawać dźwięk i wtedy wystrzelicie flarę. My zrobimy to samo tutaj. Potem czym prędzej ruszamy do trzeciej wieżyczki, my pójdziemy w przeciwnym kierunku i spotkamy się na miejscu.
Upewniwszy się, że Dagan zrozumiała co Culler miał na myśli skinął do nich głową.
- My poczekamy w lesie, spróbujemy znaleźć dogodną kryjówkę, tak aby móc obserwować niebo. Powodzenia - powiedział na koniec i wyciągnął rękę do kobiet.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Galaktyka”