W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

21 kwie 2022, o 21:26

[h3]Intensywność tego, jaki macie problem na razie[/h3]
Mniej to lepiej.
0

[h3]Kogo zaatakuje tłum[/h3]
1 - Karajev, 2 - Striker, 3- Mila, 4 - Crassus, 5 - Isha, 6 - Kiru
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

21 kwie 2022, o 21:44

Wyświetl wiadomość pozafabularną Niejasne były wyroki tłumu.
Z jednej strony, przeciwnikami naturalnie powinni być czempioni Octavii. Łamiący wieloletnie zasady rządzące Nyx splunęli w imię świętości i najwyraźniej nikt nie podejrzewał, że asari było to na rękę. Jej zachowanie, aktywacja ich obroży, z pewnością było czymś, na czym znaleźliby prędzej czy później oparcie. W końcu komu zaufała, jak nie najeźdźcom z kosmosu? Zdradzieckim obcym, którzy obiecali jej swoją wierność i, jak wszyscy przybysze z innych rejonów Drogi Mlecznej, okazali się zepsuci, niewarci położonej w nich wiary.
Z drugiej jednak strony, inni obcy stali w obronie zdrajcy a teraz, ranni, przegrupowujący się, szykowali się do ucieczki.
Nyx nie było jedynie przeciwko tym, którzy nie stosowali się do prawa stacji. Było też przeciwko wszystkim wartościom, które uważało za niesprawiedliwe, których emanacją była ich szóstka. Przybysze, którzy nie mogli zrozumieć podejścia mieszkańców, którzy wychowali się na zasadach, które Nyx odrzucało, a więc niezdolni byli je docenić. Wydawałoby się, że tłum potrzebował jedynie wymówki by zareagować wściekle.
- To nie ja strzeliłam w Enzo - prychnęła w odpowiedzi na słowa Curio. T'saeri cofała się do środka, lecz w przeciwieństwie do nich, nie kierowała się do wyjścia, którym weszli. - Zamierzałam wygrać. To, że miałam inne powody, nie miało na to wpływu.
Pierwsze osoby stawały im na drodze. Masa złożona z wielu twarzy obywateli stacji, odzianych w szare, znoszone kombinezony, wlała się na arenę, zasłaniając swoimi ciałami oba wejścia.
- Wiecie dobrze, że jest jedno wyjście z tej stacji - ryknęła, wymuszając na nich reakcję - nawet, jeśli tylko chwilową. Gdy obrócili się w jej stronę, dostrzegli, że wskazuje ręką drzwi, za którymi zniknęła Octavia, po drugiej stronie. - Wiem, gdzie znajduje się hangar. Nigdy nie przedrzemy się przez stację drogą, którą tu weszliśmy. Musimy współpracować, przynajmniej do wyjścia.
Zatrzymała się na środku, rozglądając wokół. Tłum przypominał zakleszczające się wokół nich ściany. Mieszkańcy skandowali wściekle, niektórzy opróżniali pośpiesznie butelki, by złapać je do góry nogami za szyjki jak bronie. Nie było pomiędzy nimi wielu prześwitów. Kiru była w stanie utorować im drogę do pewnego stopnia, ale by przedostać się przy niskich stratach do wyjścia i nie pozwolić, by tłum wciągnął któreś z nich, musieli współpracować. Powalenie dwójki zdrajców, którzy zdjęli ze swoich szyi obroże, jedynie osłabi ich szanse na ucieczkę.
- Wydostańmy się stąd - krzyknęła, również do pozostałej dwójki. - A wtedy zapłacę wam tyle, ile zapłacić miał wam Enzo, za zajebanie tej suki. Decyzja jest wasza.
Jej wściekłe słowa nie ginęły we wrzawie panującej wokół, lecz rzeczy zaczęły dziać się bardzo szybko. Ktoś pochwycił ramię Ishy, to drugie, nie to, za które podtrzymywał ją turianin. Rosły batarianin pociągnął asari gwałtownie do siebie, wgłąb organicznego morza osobników, gdzie poczuła pierwsze uderzenie w bok głowy czymś ciężkim - niewystarczające, by uszkodziło jej hełm, ale na tyle mocne, że poczuła, jak dźwięczy jej w czaszce.
Młodsza, drobna kobieta w tym czasie rzuciła się w stronę Strikera. Widział w jej oczach zaślepienie złością - indoktrynowana od młodych lat, nie myślała wiele na temat swoich poczynań. Napędzana skandowaniem tłumu, rzuciła się naprzód, ciskając w niego biotycznym płomieniem, który spowił jego ciało, powalając je na ziemię. Dostrzegł kosmiczną pustkę w szczelinie między skałami nad swoją głową, nim nie zasłoniły go sylwetki zbliżających się oprawców.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Kiru Heidr Varah
Awatar użytkownika
Posty: 660
Rejestracja: 3 cze 2013, o 22:04
Miano: Kiru Heidr Varah
Wiek: 100
Klasa: Szpieg
Rasa: Yahg
Zawód: Przemytnik
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Krwawa Horda, jako Urdnot Kubera poszukiwana przez organizacje zwalczające przemyt
Kredyty: 48.138
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

21 kwie 2022, o 22:29

- A możemy to omówić gdy już spierdolimy stąd w cholerę? - zapytała retorycznie w odpowiedzi na ofertę Lyssy, która stała na środku areny i pierdoliła kocopoły zamiast się ruszyć i zrobić coś pożytecznego. Bo sytuacja na arenie chyba powoli zaczynała robić się nieciekawa, skoro tłum zaczął zbroić się w wykonane naprędce tulipany. Kiru już w niejednym barze dostała w mordę i wiedziała że szkło raczej nie powinno wyrządzić za dużych szkód, ale mogli porysować jej pancerz, co było wysoce niekomfortowe skoro zapłata za robotę na razie była mocno niepewna.
Osobiście nie była pewna, czy zajebanie Octavii jest dla nich opłacalne w tak okrojonym i pokiereszowanym składzie. Nawet jeśli sama asari nie stanowiłaby dużego wyzwania to na pewno będzie otaczać ją tłumek ochroniarzy, przez których musieliby się przebić.
Szybkim rzutem oka obrzuciła sytuację na arenie. Tłum, jak przystało na rasowego drapieżnika, wyczuł krew i rzucił się ku najbardziej pokiereszowanym ofiarom. Striker, który zdążył już zniknąć pod naporem tłumu, niestety musiał poradzić sobie sam, gdyż Kiru z gracją lodołamacza ruszyła w stronę gdzie wściekły tłum miał właśnie zamiar porwać Ishę.
Po dotarciu do asari nie miała zamiaru się pieścić tylko ni mniej ni więcej wyrwać ją z łap batarianina, po czym zarzucić sobie na plecy niczym worek kartofli. Jeśli mieli efektywnie przedzierać się przez tłum, i nie zostawić rannych na pastwę losu, Jeśli czterooki, albo ktoś inny, miałby jakieś obiekcje zamierzała poczęstować go szybkim cięciem omni ostrzem w ważne życiowo organy.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 279
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

24 kwie 2022, o 12:57

Atmosfera gęstniała – coraz więcej ludzi przełaziło przez barierki (swoją drogą zajebiście było to chronione, nie ma co) i pojawiało się wokół nich, próbując najwyraźniej ich staranować i rozszarpać za... nie wiadomo co w sumie. Widząc wchodzące kolejny osoby, Mila pospieszyła się z taranowaniem przejścia, kiedy w jej słuchawkach zabrzmiał znowu głos Lyssy, która nie dość, że nie okazała skruchy, to na dodatek jeszcze miała czelność im mówić, co mają robić.

Irytuje mnie ta baba — rzuciła z pełną premedytacją do otwartego kanału, wiedząc, że Lyssa to słyszy. Gdzieś za nią pojawił się tumult, który ku jej niezadowoleniu zamienił się w szarpanie biednej, otumanionej lekami Ishy. Widziała, że idąca za nimi Kiru chciała ją dosyć brutalnie wyrwać z rąk rosłego batarianina, który ją ciągnął (swoją drogą, podoba sytuacja rozgrywała się u przeciwnej drużyny z tą różnicą, że wielkiego byka atakowała drobna dziewczynka, parytety czy coś), ale jako jedyna mając wolne ręce, szybkim ruchem chwyciła karabin odwrotnie, po czym podbiegając do agresora, przydzwoniła mu z kolby prosto w ryj, chcąc go otumanić i ułatwić wyszarpnięcie asari z jego łapsk.

Trzeba się stąd wydostać jak najszybciej, jej pierdolenie uciszymy jak już znajdziemy się u medyka — rzuciła, w miarę możliwości pomagając wyszarpnąć Ishę albo jeszcze raz poprawiając uderzenie w ten brzydki ryj, wkłądając w nie naprawdę dużo siły, którą kumulowała podczas słuchania bezsensownej przemowy i argumentów-inwalidów tamtej wymuskanej asari. Obiecała sobie, że jak tylko będą faktycznie w bezpiecznym miejscu, to jej przydzwoni. Za bycie arogancką kurwą, która po odwaleniu szopki jeszcze śmie dyktować warunki i uważać się za niewiniątko.

Z tą myślą, ledwo wyswobodziła Ishę, pchnęła ich w stronę wyjścia, które wskazała Lyssa – z czysto pragmatycznego punktu widzenia, który wytknęła. Dalej jednak nie zamierzała słuchać się jej i wierzyła szczerze, że Crassus podziela jej zdanie.
ObrazekObrazek
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

24 kwie 2022, o 13:59

Curio, w przeciwieństwie do Lyssy, nie lubił wdawać się w długie pyskówki. Znaczy, lubił, ale nie kiedy zewsząd lało się na nich szambo w postaci wściekłego tłumu. A jednak słysząc odpowiedź asari, aż zacisnął wolną dłoń na swoim karabinie. Jakby to była puszka to właśnie zostałaby skompresowana. Musiał odpowiedzieć.
- Wygrać?! Stając na środku areny i wdając się w pogadanki z siostrą? Olewając ustaloną taktykę? Nie pierdol, Lyssa, bo mnie już wkurwiasz. - odrzucił do asari. Od samego początku działała mu na nerwy ale jej akcje w trakcie walki i obecna postawa przelały szalę goryczy. Może jeszcze gdyby Curio nie powtarzał od samego początku, że Octavia nigdy nie pozwoli im wygrać i spokojnie odejść na co Lyssa zarzekała się, że nie to byłoby lepiej. Ale nie. Cały ich pobyt na stacji kłóciła się z turianinem o wyższości prawa Nyx nad jej władczynią. To już nie pozostawiało złudzeń. Albo była tak głupia i zaślepiona nienawiścią do siostry aby tego nie zauważyć albo doskonale o tym wiedziała i z premedytacją wpieprzyła ich w gówno po uszy. Tak czy owak, uplasowało to Lysse w roli kogoś niegodnego zaufania.
Z jednej strony nie chciał podążać drogą wskazaną przez asari. Z drugiej musiał jej przyznać w tym momencie rację, nawet zepsuty zegar wskazywał dwa razy dobrą godzinę. W ich sytuacji współpraca jedynie powiększała szansę na przetrwanie a oto teraz toczyła się stawka. Nie o Octavię, pomimo ofert Lyssy, nie o Nyx. Tylko o to by przetrwać i opuścić to zapomniane przez Duchy miejsce.
Zanim cokolwiek zrobił, Curio poczuł jak ktoś stara się wyszarpać Ishę z jego uchwytu. Ze wszystkich asari, jakie były obecne na Nyx, to właśnie D’veve zdobyła jego zaufanie i szacunek. Pomimo nieraz dziwnego zachowania. Dlatego też wzmocnił swój chwyt, co mogło nieco zaboleć Ishę ale nie zamierzał pozwolić aby tłum ją pozwał. Jeśli batarianin chciał ją tam wciągnąć, musiał to zrobić wraz z Curio. Oczywiście sam turianin nie był bierny. Zaparł się nogami, chowając na plecy karabin jednym szybkim ruchem. Potrzebował wolnej ręki żeby przypierdolić napastnikowi. Wycelował dokładnie między wszystkie czworo oczu i wyprowadził szybki prawy prosty prosto w ryj. Jeśli to byłoby za mało to zamierzał powtórzyć czynność. Aż do skutku. Chociaż reakcja reszty drużyny powinna ułatwić im zadanie.
Mając Ishę ponownie bezpieczną z nimi, Curio skierował wzrok na wyjście, które wskazała Lyssa. Nie chciał tam iść. Nie chciał robić nic dla asari, która ich tu ściągnęła. Nie był to jednak czas na kierowanie się emocjami, jak wspomniana kobieta, tylko rozumem. Ten podpowiadał, że to była faktycznie ich najlepsza droga ucieczki. Westchnął ciężko i jak tylko Mila ruszyła w tamtą stronę, wszelkie wątpliwości zniknęły. Pierw ewakuacja z areny, potem będą myśleć.
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

24 kwie 2022, o 15:07

Szamotając się z uprzeżą Yagha przysłuchiwał się krzyczącej Lyssie. Jakby nie patrzeć jej cel był dokładnie taki jak wszystkich. Zajebanie przy okazji Octavi pewnie znajdowało się gdzieś na jej liście priorytetowej, ale dopiero zdrada ich dwójki doprowadziła do pokazania jej prawdziwych zamiarów. Cóż, nie miał do niej o to żadnego problemu oprócz tego, że pewnie mogliby to rozegrać inaczej.
Wściekły tłum akurat rozumiał. To nie był pierwszy raz, kiedy musiał sobie radzić z podobną sytuacją. W całej swojej karierze jednak nie wyglądało to tak źle. Nawet nie miał jak wezwać wsparcia. Tłum chciał krwi, a otwarcie do nich teraz ognia prawdopodobnie zaczęło by jatkę. Finalnie zakończoną śmiercią wielu cywili i wszystkich najemników.
Sama oferta Lyssy nie brzmiała tak źle. Dwie wypłaty za jedno zlecenie, a do tego możliwość ucieczki ze stacji? Brzmiało to zbyt dobrze, ale póki co nie mieli innego wyjścia. Musieli zacząć znowu współpracować. Przynajmniej teraz, kiedy ucieczka z Areny była priorytetem. Potem będzie można pomyśleć o tym co zrobić z tym wszystkim dalej. Najchętniej zaszyłby się na moment przybycia wsparcia lub jakiejkolwiek możliwości ucieczki, ale nawet i tutaj nie miał większego wyboru.
Już miał kończyć robotę związaną z obrożą, gdy kątem oka dojrzał zbliżającą się kobiecą sylwetkę. Zignorował ją myśląc że to zwykły cywil. Dopiero kiedy poczuł jak jego ciało zostaje dosłownie odrzucone od Yagha zrozumiał swój błąd. Pieprzeni biotycy. Poczuł lekką irytację leżąc na ziemi i obserwując sufit areny po raz któryś z kolei. Już miał sięgnąć po pistolet by dokonać jatki jakiej ta stacja jeszcze nie widziała. Spalić to pieprzone miejsce do ziemi ze wszystkimi. Tu nie było co ratować. Zezwierzęcenie było tak wielkie, że jedyna opcja to wyrżnąć wszystkich i postawić pomnik ostrzegający przed powtórzeniem błędów mieszkańców tej stacji.
Musiał się stąd wynieść za nim cały tłum go otoczy i będzie już w całkowitej dupie. Odpalił więc omni-lasso i rzucił linką w stronę Karajeva. Potrzebował go teraz bardziej niż kiedykolwiek w swoim życiu.
- Wyciągnij mnie kurwa stąd.
Już szykował się się do bycia ciągniętym po ziemi. Podkurczył nogi. Oprócz siły Viktora musiał też sam się odpychać od ziemi by nie trwało to nie wiadomo ile. Może i fizycznie był jeszcze na arenie, ale mentalnie szykował się na rozmowę z resztą oddziału.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

24 kwie 2022, o 15:21

Plan brał w łeb nim zdążyli go podjąć. Zalał ich tłum wściekłych, zabiedzonych mieszkańców Nyx. Viktor nie życzył im źle, chciał wycofać się chyłkiem, nim doszło do przemocy, nim miał zrobić coś... niemiłego. Mieli wycofać się do stacji medycznej, połatać się, zabarykadować tam. Tylko co dalej? Prędzej czy później pościg dotrze i tam, a oni znajdą się w śmiertelnej pułapce, bez wyjścia. Prawda, wytrzymają długo. Ilu zabiją jednak? Dwudziestu? Pięćdziesięciu? Przyjdzie kolejna setka. I choć tłuszcza okupi każdą kroplę krwi najeźdźców tuzinem swoich poległych, dwie ciężko opancerzone i uzbrojone machiny wojenne w końcu ulegną przed czernią, której fanatyczny duch sprawi, że nie cofną się przed niczym.
Nie, musiał wymyśleć lepszy plan. Zwłaszcza, że dopadli Strikera.
Przełączył tryb ognia na graalu, w pierwszej chwili pragnąć rozgonił tłum strzałami z kolców. Zawahał się. Do tej chwili nie padły trupy. Jeśli tłuszcza wiedziona fanatycznym, religijnym uniesieniem poczuje krew, mogła równie dobrze wpaść w jeszcze większy szał jak rozpierzchnąć się. To był rzut monetą. Nie zdecydował się na rzucenie wyzwania losowi. Jeszcze nie.
Los jednak rzucił mu linę. Dosłownie. Ciśnięte przez Strikera lasso stworzyło mu okazję podjęcia próby bezkrwawej ewakuacji. Wykorzystał ją, łapiąc za linę i pośpiesznie oplatując się nią w pasie, następnie ruszył gwałtownie ku wyjściu, wykorzystując cały swój pęd, całą masę by wyciągnąć Charlesa z opałów. Jak długo miało się obyć bez strat w cywilach? Nie wiedział. Był jednak na granicy, czuł, że zbliżają się do cienkiej, czerwonej linii, opierają się o nią, że ta lada chwila pęknie. Wtedy zrobi się brzydko.
Co potem?
Lyssa dawała jasne sygnały. Swą postawą pokazała, że nie chodziło jej o Enzo, że wzięła tą robotę by ktoś wyżej opłacił jej transport na Nyx i dał obstawę. Będzie rozsądna, otwarta na możliwości, byle działania wymierzone były przeciw Octavii.
Kiru? Tu też nie spodziewał się problemów. Yaghini, wycofana i obserwująca wydarzenia z pewnym stoicyzmem jakże niecharakterystycznym dla jej gatunku również dawała jasne sygnały. Karajev stwierdził, że szanuje jej postawę. Przemawiał za nią pragmatyzm doświadczenia.
Isha... znowu da Isha. Będzie zła. Będzie klęła, złorzeczyła, oznajmi ostentacyjnie ochotę na rękoczyny. Liczył jednak, że ostatecznie da się przekonać na zawieszenie broni. Jeśli Viktor żałował wystąpienia przeciw najemnikom, to głównie z jej powodu. Zapewne z sentymentu po Neidusie, arena też zrobiła swoje.
Najgorzej będzie z pozostałą dwójką, szczególnie Milą. Niestabilna emocjonalnie Chorwatka równie dobrze mogłaby sama chcieć wymierzyć zemstę, krwawą vendettę typową dla Bałkanów ledno uciekną przed tłumem. Karajev nie był pewien jak najlepiej miałby zareagować na jej zachowania. Nie chciał dalszej eskalacji, z pewnością wiązałoby się to z jednoznacznym opowiedzeniem się jej towarzyszy przeciw operatorom. No, może poza Lyssą. Może.
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Isha D'veve
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 281
Rejestracja: 17 paź 2021, o 17:53
Miano: Isha D'veve
Wiek: 109
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Tajemna Placówka Cerberusa
Status: Uwięziona przez Cerberusa
Kredyty: 40.900
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

25 kwie 2022, o 02:03

Jeden strzał.

Wystarczył jeden, cholerny strzał, by absolutnie wszystko poszło w cholerę. By z sytuacji ciężkiej, ale z widocznym wyjściem i ustalonym planem, wszystko to przekształciło się w istny rozpierdol, nad którym ciężko ranna (choć zaleczona wcześniej mediżelem) D'veve utraciła jakąkolwiek kontrolę, jaką mogła wcześniej łudzić się, że ma. Enzo został zestrzelony przez Strikera. Misja nieudana. Można by powiedzieć, że "następnym razem się odkują", ale niestety nie była to prawda. Turianin nie żył. Jeśli nie chciała być z tym wszystkim na minus, musiała szybko coś wymyślić. Jakiś zarobek. Nawet jeśli była to teraz rzecz najmniej ważna.
Wpierw jednak, trzeba było przetrwać. Wydostać się z tej cholernej areny, przegrupować, zabezpieczyć jakkolwiek swój dobrobyt. Ekipa musiała teraz dobrze się zgrać. Tłum wdarł się na arenę, jeden z jego reprezentantów, Batarianin, szybko spróbował ją zaś odciągnąć. Curio proponował jej wcześniej pomoc w biegu. Zdecydowanie będzie tu przydatna, ale nie w poruszaniu się, a bardziej w umożliwieniu takowego.
- Zabierz ode mnie tego skurwiela!- wydała z siebie syknięcie, próbując zdzielić i odpędzić Batarianina poprzez jakiś cios łokciem, czy nawet zamachnięcie się omniostrzem. Nie zamierzała tu jednak wchodzić w jakąś wielką potyczkę. Bardziej go odkopnąć, uszkodzić, jakoś szturchnąć, by zwierzę odstąpiło. Kolejną częścią jej planu było szybkie załadowanie i zdetonowanie bariery, tak, by biotyczne pole nieco "rozluźniło" okolicę i ułatwiło jej dalszą ucieczkę. Zaraz potem zamierzała rzucić się do biegu.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

25 kwie 2022, o 17:55

[h3]Zagrożenie[/h3]
A<33<B<66<C
0

1 - Karajev, 2 - Striker, 3- Mila, 4 - Crassus, 5 - Isha, 6 - Kiru
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

25 kwie 2022, o 18:27

Czy tego chcieli, czy nie, zaciskające się wokół nich okowy stacji zmusiły ich do współpracy.
Tłum nie widział wśród nich podziałów. Być może gdyby na tej arenie stała sama matka Octavia, zaatakowaliby również ją, oślepieni nienawiścią i zgromadzoną w nich energią, która szukała ujścia. Nyx było poruszone, a wcześniej falujące w idealnej synergii trybuny opustoszały, gdy mieszkańcy dołączyli do walki.
Walki, którą toczyli również ze sobą.
Gdy tylko pierwsi padli na ziemię, dostrzegli, jak na tyłach zgrupowań wytaczane są pierwsze ciosy pomiędzy pobratymcami. Gdy Karajev podciągał omni-lassem Strikera, a Ishę wyciągała dwójka towarzyszy z rąk oszalałego tłumu, bracia, przyjaciele lub dawni wrogowie kierowali się ku sobie. Mieszkańcy rzucali się sobie do gardeł z równą zaciekłością, z którą ich pierwsze zastępy szły prosto na nich. Zupełnie jakby wcześniej trzymani w ryzach przez swoje święte prawo, teraz poczuli się bezkarni, gdy zostało ono w tak oczywisty sposób złamane.
Stacja pogrążała się w chaosie.
Ocaleli z areny wyminęli leżącego na ziemi yahga, z którego już uleciało życie. Jego nadpalone ciało wytaczało swąd, który unosił się aż po sufit, wypełniając ich nozdrza. Pomimo tego, że zastygł w bezruchu, niektórzy wciąż go atakowali, starając się wyładować swoją wściekłość w pustych, tępych uderzeniach, które wyprowadzały ich dłonie.
Stworzyli zwartą grupę, która ruszyła do wyjścia niczym taran. Ciała mieszkańców, choć niepokryte pancerzami, wydawały się twarde niczym skała, gdy wbili się w zbity tłum, sięgający ku nim rękami i prowizorycznie stworzonymi brońmi. Czuli na sobie uderzenia tępych przedmiotów, a wszelka komunikacja pomiędzy nimi utonęła we wrzaskach wyzwisk kierowanych w każdym kierunku. Niektórzy wyzywali ich, inni Enzo, jeszcze kolejni Lyssę czy Octavię. Nie było jednego przeciwnika, na którym mogliby się skupić - i właśnie dlatego, choć stanowili żywą tarczę, mieszkańcy stacji nieskutecznie trzymali ich na arenie. Nie oznaczało to, że obyło się bez problemów.
Jako pierwszy, szarpnięcie poczuł Curio. Coś pociągnęło go za plecy, gdy wyciągający ku niemu łapska batarianin chwycił za jego zdobyczny karabin szturmowy. By nie utonąć w tłumie, musiał pochwycić się towarzyszy, którzy odciągnęli go od przeciwnika, kosztem puszczających zaczepów magnetycznych na jego plecach. Batarianin odleciał do tyłu, gdy karabin oderwał się od pleców turianina, a ten ruszył do przodu, powracając do szturmu na wyjście.
Jako drugi ucierpiał Ukrainiec. Karajev, trzymając się blisko Strikera, swoim masywnym ciałem blokował większość uderzeń, które wychodziły z jego flanki - chcąc, nie chcąc, tym samym broniąc przed nimi pozostałych. Gdy z masy ciał wyleciał ku niemu vorcha, niemal nie dostrzegł jego szybkiego, pokrzywionego ciała. Z warkotem potwora, uwiesił się na jego ręce, zębami zaciskając na zaczepie jego omni-klucza. Gdy udało mu się go zrzucić, żołnierz poczuł, jak urządzenie zsuwa się z jego nadgarstka, pozostając w gębie stwora.
Gdy dotarli pod samo wejście, wydawałoby się, że są już bezpieczni. Tutaj większość osób nie zwracała na nich uwagi, walcząc zamiast tego między sobą. Mogąc poluzować nieco swoje szeregi, dopadli aż do drzwi, gdy zza nich wyskoczył ku nim kroganin. Całym swoim ciałem wpadł w znajdującą się najbliżej Milę, której odruchem było uniesienie karabinu do strzału. Widząc krwiożercze spojrzenie wojownika, nacisnęła na spust, a powietrze przeszyła salwa z karabinu szturmowego, którego niemal wszystkie pociski wbiły się w krogański pancerz ochroniarza, który pochwycił lufę broni i szarpnięciem wyrwał ją z rąk najemniczki niczym plastikową zabawkę, w szale nic nie robiąc sobie z zadanych mu obrażeń. Nim zdążył odpowiedzieć tym samym, został pchnięty przez Kiru, a Lyssa skierowała ku niemu swoje płomienie, gdy wpadali do środka korytarza i zamknęli za sobą drzwi.
Asari natychmiast podeszła do panelu, łącząc się z nim swoim omni-kluczem. Zablokowała przejście i odwróciła się w kierunku pozostałych. Broń nadal trzymała ze sobą i spoglądała na nich nieufnie, nie wiedząc, czego może się spodziewać.
Gdy zapadła cisza, brzmiała martwo, nienaturalnie. Drzwi były szczelne niczym grodź śluzy, blokując chaos z wnętrza areny, przenosząc ich do innego, pozbawionego życia wymiaru.
- Gdybyśmy po prostu ukradkiem zabili Enzo olewając zasady stacji, wszyscy ochroniarze, których ma Octavia, i pewnie wszyscy mieszkańcy tego miejsca rzuciliby się nam do gardeł - syknęła ze złością T'Saeri, kierując swoje słowa wyraźnie do Mili i Crassusa. - Przystępując do turnieju wiedziałam, że w najlepszym wypadku, dostaniemy bonus do wypłaty i jednocześnie wyjdziemy stąd jako zwycięzcy. W najgorszym, obecnym, stacja pogrążyła się w chaosie. Ochroniarze będą mieli w cholerę roboty z zaprowadzaniem porządku, a mieszkańcy atakują siebie nawzajem. Walki odwracają od nas uwagę i ułatwiają ucieczkę.
Jej twarz była nieco inna niż zwykle. Malował się na niej zawód, mieszając z odczuwaną przez nią złością. Być może wierzyła do samego końca, naiwnie, że Octavia będzie trzymać się ustalonych przez siebie reguł, a w chwili, w której na arenę wparował yahg, kompletnie tę wiarę utraciła, pozwalając, by zaślepiła ją wściekłość.
- Na końcu tego korytarza jest winda. Lądowisko znajduje się na piątym piętrze. Odblokujecie je kodem, bo nie jest dostępne z panelu. Będzie go bronić cały oddział ochroniarzy, powodzenia - odrzekła prosto, uruchamiając omni-klucz i, zakładając, że nikt nie rzucił jej się do gardła, przesyłając na ich urządzenia kod, który powinni wprowadzić do windy.
W jej małych oszustwach nie było niczego osobistego. Nie uważała, by szkodziła im nie wyjawiając całkowitej prawdy - bo też nie czuła, by była im ją winna. Ciężko było zaufać nieznanym najemnikom, których nie wynajęto do tego typu zadania. Lyssa chciała ubić dwa ptaki jednym kamieniem i być może, gdyby nie dwójka z nich, która postanowiła ich zdradzić, to by jej się udało.
Sądząc po jej postawie, nie zamierzała się tam kierować. Przeniosła swój wzrok na Strikera i Karajeva, a potem przesunęła go na pozostałych, którzy nie skierowali się od razu do windy.
- Znam sposób, na przejęcie kontroli nad stacją - powiedziała wprost. - Sądzę, że mieliście swoje powody, by chcieć zamordować Enzo. Nie oczekuję, że mi zaufacie. Ale jeśli pomożecie mi pozbyć się mojej popieprzonej siostry, zapłacę wam tyle, ile obiecywał za swój ratunek Vilchis.
Westchnęła ciężko, dostrzegając problematykę tej sytuacji. Z niezadowoleniem przetarła opancerzoną rękawicą swoją zmęczoną twarz.
- I żadnych tajemnic.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

25 kwie 2022, o 20:47

Chaos. Dopiero teraz, kiedy był wyciągany z tłumu i mógł powoli przejść po prostu do pozycji bardziej stającej mógł dostrzec jak wielki burdel się przez niego zaczął. To wszystko to było jego sprawka. Jednym strzałem rozpoczął pieprzoną wojną domową na tej przeklętej stacji. To właśnie takie otoczenie sprawiało, że Striker był w swoim środowisku. W chaosie odnajdywał się jak ryba w wodzie. Poczuł jakby w końcu mógł odetchnąć pełną piersią.
Na jego twarzy tkwił idiotyczny uśmiech. Misja wykonana, ewakuacja była możliwa, a do tego zero strat własnych. Może nie wszystko poszło zgodnie z planem, ale wciąż osiągnęli swój cel. Do tego przebijanie się przez tłuszcze nie było, aż tak trudne jak na początku się wydawało. Przynajmniej dla niego. Gorzej, że nie mógł nawet skopać tego pieprzonego Vorcha, który dorwał się do Karajeva. A jeszcze gorzej, że zerwał mu coś z ręki. Niestety musiał się skupiać na odpychaniu i co jakiś czas biciu nadchodzących ludzi z tłumu. Tyle adrenaliny nie miał w organizmie od wielu dni. Nawet ciosy jakie otrzymywał nie powstrzymywały go od dalszego poruszania się do przodu. Kątem oka widział jak Mila i Kiru siłują się z ochroniarzem. Chyba nawet tym samym co wpuścił ich do Octavi. Już wyciągał w jego stronę pistolet gdy Lyssa uznała, że spalenie będzie bardziej efektywne. I było.

Kiedy przeszli na drugą stronę, a drzwi za nimi się zamknęły oparł się o ścianę. Poklepał po ramieniu przechodzącego Karajeva.
- Dobra robota. - Na twarzy dalej miał ten dość specyficzny półuśmiech. Ręką poszukiwał w kieszonce paczki papierosów. Czuł ból w klatce piersiowej, ale to nie był pierwszy raz gdy był, aż tak poobijany. Powoli zjechał w dół i usiadł na ziemi. Paczka którą wyciągnął nie wyglądała najlepiej. Była pognieciona jak cholera, ale zawartość wciąż była nienaruszona.
- Ten jebany chińczyk miał racje. - Parsknął śmiechem w momencie, kiedy metaliczny dźwięk otwieranej zapalniczki rozniósł się po korytarzu. - Stwórz coś z niczego.
Pokręcił głową w niedowierzaniu i zaciągnął się papierosem. Wyglądał dalej jak tysiąc nieszczęść, ale przynajmniej szczęśliwe tysiąc nieszczęść. Mieli w końcu chwile na odpoczynek, którego akurat on potrzebował najbardziej. Ściągnął z głowy kaptur by poczuć trochę świeżego powietrza na swojej skórze. Włosy miał zlepione krwią. Na jego zamkniętym rannym oku zaczęła już powoli krzepnąć krew.
Słysząc wkurzoną Lysse przyglądał się jej dość nieodgadnionym wzrokiem. Nie miał do niej nic osobistego. Był najemnikiem. Prywaty w takich kwestiach nie były jego mocną stroną. To, że przed chwilą mieli się pozabijać znaczyło dla niego tyle co nic. Tak wyglądał profil tej pracy i właśnie dlatego wolał pracować dla Przymierza. Przynajmniej jego nie robili w chuja podczas zleceń. Może były trudne, ale chociaż dawali mu wszystko i mówili wszystko co było potrzebne do ich wykonania. Jak widać nie każdy jednak to rozumiał i liczył na specjalne traktowanie.
Do tego ta zasrana Asari była ich jedyną opcją na opuszczenie tej stacji w całości. Do tego musieli jeszcze zabrać ze sobą ich kontakt. Operacja była udana, a ukrywanie się nie miało już większego sensu. Masakra jaka się tu zacznie sprawi, że stracą tylko dobrego agenta na marne. Odpalił więc swój omni-klucz szykując wiadomość.
Operacja zakończona sukcesem. Destabilizacja stacji w toku. Idziemy wyeliminować Octavie. Potrzebujemy medykamentów, ewakuacja ze stacji zapewniona.

Wrzuce w raporcie, że to był twój plan więc ci dadzą za to medal.
Wysłał w końcu wiadomość. Oparł głowę o ścianę i kolejny raz zaciągnął się papierosem. Jego wzrok przez chwilę wylądował na Ishy. Było mu jej trochę szkoda. Nie zasłużyła na to co ją spotkało. Nawet czuł niewielkie poczucie winy z tego powodu. To była jakaś nowość i oznaczało, że jednak terapia przynosi efekty.
- Zajebanie Octavi to nie praca, a przyjemność. - Uśmiechnął się do Lyssy szczerze. - Mówiąc wprost chciałem ją już odjebać, kiedy byliśmy w tej jej całej sali tronowej. Nie widziałem, żeby miała tam jakiś safe room więc pewnie będzie siedzieć tam. Najlepiej byłoby wysadzić to jej jebane wielkie okno żeby ją wyssało w przestrzeń, ale to nie przejdzie. - Westchnął po czym splunął na ziemię obok siebie. Wciąż ciężko mu się oddychało, a dym papierosowy zbytnio nie pomagał. - Nie ma problemu. Jesteśmy z tobą, ale będziemy mieć plus jeden do ewakuacji. W zamian dostaniemy medykamenty. Mamy umowę?
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Isha D'veve
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 281
Rejestracja: 17 paź 2021, o 17:53
Miano: Isha D'veve
Wiek: 109
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Tajemna Placówka Cerberusa
Status: Uwięziona przez Cerberusa
Kredyty: 40.900
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

26 kwie 2022, o 01:21

Kiedyś można było stwierdzić, że Isha czuła się jak ryba w wodzie w chaosie. Ta sytuacja, ten chaos, pozwolił jej jednak uzmysłowić sobie, że w tym wypadku, jeśli była jakąś rybą, to udomowioną złotą rybką przyzwyczajoną do akwariów, która została właśnie puszczona na bardzo, bardzo głęboką wodę z intensywnie płynącym nurtem. Mocno ranna, poobijana, tymczasowo zaleczona, choć wciąż odczuwająca ból - taki był teraz obraz D'veve. Ból jednak był tłumiony przez adrenalinę, a adrenalina kontrolowana przez rozum, który, choć obecnie owładnięty zwierzęcą chęcią przetrwania, pozwalał jej funkcjonować lepiej, niż osoby niezaprawione w boju. Wiedziała więc co musi robić - nie komentowała tego, lecz dała zgodę na ten dziwny, tymczasowy sojusz między nimi, a "zdrajcami". Rozliczą się ze sobą później, dobrze wiedziała, że pola walki nie były miejscami do ckliwych dialogów o emocjach i zdradzie. Zresztą, nie wiedziała, czy ktokolwiek z nich w ogóle czuje się z tym źle. Nie osądzała ich o to. Już nie.

Gdy została wyciągnięta ze szponów tamtego Batarianina, po prostu rzuciła się do biegu - oczywiście jeśli gdzieś mogła, to wspomagała sojuszników, ale raczej nie było co więcej tu zrobić. Dopóki wszyscy uciekną, to operacja "odwrót taktyczny" będzie sukcesem. I chyba na to się zapowiadało - choć nie oglądała się szczególnie za siebie, gdy wbiegła do korytarza, po chwili zauważyła, że Lyssa zamyka korytarz. Szybko przeliczyła wszystkich, po czym podbiegła do jednej ze ścian, oparła się o nią i leniwie zsunęła na ziemię, powoli zdejmując hełm. Adrenalina jeszcze przez chwilę się trzymała, ale za chwilę nadejdzie zjazd, a wraz z nim, poczucie słabości i wycieńczenia. Dlatego minimalizowała straty już teraz.
- Huh...huff...kurwa...- to były jedyne trzy "słowa" jakie mogła wpierw z siebie wydusić. Potrzebowała chwili, by odpowiednie styki w mózgu ponownie wróciły pod jej kontrolę, by ciało nieco się uspokoiło, i by Lyssa powiedziała to, co miała do powiedzenia. Wystawiła lekko jedną dłoń do przodu - ręka jej się trzęsła. Teraz doszło do niej, że był to jeden z tych szczęśliwych "niewielu" razy, kiedy o jej przetrwaniu zadecydowały nie zdolności, a dzikie szczęście. Nie miała kontroli nad sytuacją. Nie zamierzała tego nikomu przyznać, ale totalnie jej nie miała. Wiedziała, że potrzebuje chwili, nim gdziekolwiek ruszy. To była kwestia ciała. Nie była robotem, nie mogła teraz po prostu...zasuwać dalej. Ale niedługo będzie mogła.
- Powiem ci, Lyssa, że podziwiam cię za to, że jeszcze...huff...stąd nie spierdoliłaś.- ton ten był na tyle zmęczony, że nie mogli za bardzo wiedzieć, czy to ironia, czy nie.- Nie będę pytać, co zamierzasz zrobić, po co ci to, czy jaka jest twoja pieprzona...historia rodzinna.- odkaszlnęła.- Udowodnij tylko, że możesz zapłacić. Jakaś, kurwa, zaliczka, czy coś. Nie potrzebuję więcej, jestem najemnikiem, nie bohaterem.- była to pewna jej linia rozumowania. Nie musiała myśleć, czy robi rzecz skrajnie moralnie dobrą. Odstrzeli dyktatora, dostanie pieniądze, Nyx może będzie stanowić o swoim losie, a może nie. A może Lyssa stanie się gorszym dyktatorem? Też spoko, może ktoś zapłaci Ishy za odstrzelenie i jej. Oczywiście była to myśl nieco przeironizowana, ale fakt był jeden - D'veve nie zależało jakoś bardzo na tym rodzinnym dramacie. Może na swój sposób empatyzowała (bo sama miała dość podobny problem), ale chyba nie chciała przyznawać się przed sobą, że pomaga Lyssie dlatego, że trochę...widziała się w jej miejscu? Ale oczywiście Isha była śmieszniejsza. I mądrzejsza. I ładniejsza. I w ogóle lepsza. Na pewno nie zamierzała tu mówić, że robi coś z altruizmu.

Słysząc to, co do powiedzenia miał Striker, podniosła się i parsknęła mu śmiechem w twarz. Generator tarcz był już przeładowany, ale oczywiście nie zamierzała się bić.
- Zgaduję, że miałeś zaplanowane w głowie co byś powiedział, gdybyśmy umarli, a Octavia była na tym miejscu? A może powiedziałeś jej w tej sali tronowej, że w sumie to nie lubisz ani nas, ani Lyssy i myślałeś by odjebać nas w transportowcu?- kolejne, dość agresywne parsknięcie śmiechem.- No nic. Wchodzę w to, ale pilnuję ci pleców, bo ci kurwa nie ufam. Jaki jest konkretnie plan?- zaufanie, faktycznie, pękło. Może niekoniecznie w tej misji (chociaż w sumie chuj wie, może Striker ma jeszcze jakąś trzecią agendę?), ale w następnych...już go nie będzie. Jeśli w ogóle będą jakieś następne, w co zdecydowanie wątpiła.- Sierżant Honor też jest z nami, czy może musi chronić swojej Lady, bo wcześniej złożył przysięgę wierności? Chociaż nie, ty w sumie dużo z wiernością nie masz wspólnego, to chuj. - po raz kolejny odetchnęła. Tylko słowa mogły dawać upust jej frustracji. To była ostatnia furtka, jaka jej tu została. Przemoc była teraz...cóż, było to coś, co może dałoby jej pewną ulgę, ale ostatecznie prowadziłoby tylko do większych szkód.

- A co z wami?- zerknęła na całą resztę składu.- Przydaliby się tu jacyś godni zaufania sojusznicy, ale w zasadzie...no, nie będę was winić, jeśli się stąd wyniesiecie.- nie zamierzała ich przekonywać na siłę. Mieli własne rozumy. Jeśli chcieli spierdalać, to niech spierdalają. Gdyby była trochę mniej...uparta, to może by do nich dołączyła. Ale wyjątkowo rzeczywiście nie osądzała, to nie był łatwy wybór. Sama w zasadzie miała duże problemy z podjęciem go, a przede wszystkim, z uzasadnieniem sobie tego w głowie. Wewnątrz czuła, że musi to zrobić, zarówno dla siebie, jak i dla cierpiącej ludności Nyx. Z drugiej strony jednak...bardzo nie podobało jej się to, że zaczyna podchodzić do tego osobiście. Co się z nią działo?- A, i swoją drogą, Crassus. Dzięki...za tamto podniesienie i potem wyciągnięcie mnie z tego kurwidołka.- podzięka ta była szczera i postanowiła wyrazić ją teraz. Nie wiedziała czy Crassus nie zamierza uciekać. To równie dobrze mogło być ostatnie ich spotkanie. Ktoś z nich mógłby umrzeć, doznać obrażeń, lub po prostu już by się nie zobaczyli, bo nie byli ze sobą jakoś mocno powiązani. Niemniej, była faktycznie wdzięczna. Może powiedziała to bardzo lakonicznie, ale i w tym był pewien urok. Mniej znaczyło więcej. Kiedy gadatliwa osoba mówiła bardzo mało, to chyba naprawdę miała na myśli to, co mówiła. Zresztą, nie chciała wyjść na...jak to było? Przesadnie miękkiego najemnika?

Była na tyle wdzięczna, że nawet nie wspominała, że musiała być podnoszona, bo Striker, ten chuj, ją postrzelił.
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

26 kwie 2022, o 21:17

Był to chaos. Oto słabi, zastraszeni i niedożywieni mieszkańcy Nyx rzucili wyzwanie uzbrojonym po zęby najemnikom i operatorom. Pojedynczo byli niczym mól na ścianie, lecz zebrani razem, natchnieni wiarą i gniewem byli siłą, z którą cały oddział intruzów musiał się liczyć. Jakaż potęga płynęła z mocy perswazji, z natchnienia, gdzie profesjonalny żołnierz uległ biedakowi.
Wycofywali się w niesławie. Obelgi i razy spadały na nich ze wszystkich stron. Tłum próbował oddzielić pojedynczych maruderów, musieli wiec ścisnąć szyki pomimo dzielących ich niesnasek. Karajev szedł z prawej, osłaniając, celowo czy przypadkiem, formację z flanki. Trzasnęła ciśnięta butelka o jego hełm, ktoś zdzielił go gazrurką w plecy. Zachwiał się, gdy ciśnięto go czymś ciężkim, chyba był to kawał gruzu. Póki co nie padły strzały, krew się nie polała. Przynajmniej nie mieszkańców Nyx.
Zbliżali się ku wyjściu, gdy trzymająca pewien respekt czerń znów wyciągnęła po nich łapska. Karajev zatoczył się, gdy z tłumu skoczył na niego vorcha. Pchnięty naturalną agresją, ufny w swe wrodzone predyspozycje do zadawania ran, kosmita uwiesił się na żołnierzu. Karajev był zmęczony, zareagował za wolno. Nie zrzucił go z siebie sprawnie, w panującym ścisku nie było też miejsca na krótki unik i kontrę, ruch, który przećwiczył setki razy. To była zwykła, ordynarna szarpanina. Z racji różnicy mas sierżant praktycznie ciągnął napastnika za sobą. Wczepiony w niego pazurami i zębami vorcha nie odpuszczał. Wreszcie Viktorowi udało się go zdzielić kolbą w pysk, czując, jak pod ciosem kruszy się ząb kosmity.

Wreszcie dopadli do końca korytarza. Zatrzasnęły się drzwi areny. Po ogniu bitwy, po ryku i rumorze tłumu, który przebijał się przez ciężkie areny cichym szumem, brak hałasu niemal dzwonił w uszach. Viktor obrzucił automatycznym spojrzeniem resztę. Wszyscy, na czele z nim samym stanowili godny pożałowania widok. Osmaleni, zakurzeni, zmęczeni.... On sam ciężkim krokiem dokuśtykał do jednej ze ścian, opierając się o jej powierzchnie plecami. Powoli, nieporadnie osunął się na podłogę. Oddychał głęboko, nieco chrapliwie. Jego biały pancerz skalany był plamami krwi, w wielu miejscach nosząc ślady po odpryskach. Miał dość. Myślami zaraz uciekł do dwóch biletów do SPA, których wciąż nie wykorzystał. Chyba wreszcie dojrzał do decyzji, by wziąć zasłużony urlop.
Dłoń jego powędrowałą odruchowo do omni, lecz nie zastała znajomego kształtu. Zaklął.
- Ech, cyka, zajebał mi omni- mruknął- Jak za starych, dobrych czasów radzieckich...
Miał potężną ochotę zapalić. Stres, kumulujący się podczas misji teraz obarczał go balastem zmęczenia i senności. Po chwili wahania rozszczelnił hełm i zdjął go z głowy. Nie stanowił pięknego widoku. Potargana broda, podkrążone i przekrwione oczy, pęknięte wargi, skrzep po krwawieniu z nosa. Wizerunek był w tej chwili jednak wyjątkowo nisko na jego liście priorytetów. Co jednak ciekawe, papieros stał całkiem wysoko, pomimo sytuacji, gdzie przetrwanie powinny być pierwsze.
- Masz fajka, Charlie?- rzucił krótko.
Ciśnięta paczka wystarczyła mu za odpowiedź. Wyciągnął jedną sztukę i odpalił, wciągając do płuc rakotwórczy dym. Kaszlnął zaraz, jak za gówniarza, gdy próbował palenia po raz pierwszy. Jego zmęczona twarz nieco ożyła, gdy otworzył szerzej oczy, zaciągając się mocniej.
- Dobre gówno- skwitował, po czym spojrzał na Lyssę- Mademoisselle, od kilku minut mamy już wakacje. A obalanie dyktatorów brzmi jak piękny plan urlopowy.
podrapał się nagle nerwowo po karku. Czuł, jakby mrówki chodziły mu pod skórą, drażniąc go.
- A swoją drogą... nie masz trochę... mediżelu?
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Kiru Heidr Varah
Awatar użytkownika
Posty: 660
Rejestracja: 3 cze 2013, o 22:04
Miano: Kiru Heidr Varah
Wiek: 100
Klasa: Szpieg
Rasa: Yahg
Zawód: Przemytnik
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Krwawa Horda, jako Urdnot Kubera poszukiwana przez organizacje zwalczające przemyt
Kredyty: 48.138
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

28 kwie 2022, o 08:06

Jedno danie w mordę kroganinowi i przedzieranie się przez obłąkany tłum później, wreszcie znaleźli się w chwilowo bezpiecznym korytarzu. Wizja dalszego przebijania się przez ochronę Ocatavii, zwłaszcza biorąc pod uwagę relacje w tej grupie, wydawała się średniej dobroci pomysłem. Jednak, jak Kiru zauważyła z irytacją, kredyty na nowy pancerz jakoś nie chciały same pojawiać się na jej koncie,
- Tak jak mówi Isha, jesteśmy najemnikami. Nie sądzę, żeby zleceniodawca, który zlecił na obicie Enzo zapłacił nam za twoją małą prywatę. Udowodnij więc jakąś małą zaliczką, że możesz nam zapłacić i możemy zbierać się na Octavię. - poparła asari, jednocześnie omiatając wzrokiem resztę grupy. Jeśli na to pójdą, będą musieli nie spuszczać z oczu Srikera i Karajeva. Dostanie kulki w plecy nie było żadną przyjemnością, a nie było gwarancji, że znowu czegoś nie odwiną. - Poza tym pół ekipy jest mniej lub bardziej poharatane. Zanim pójdziemy zabijać kogokolwiek powinniśmy się przegrupować w jakimś bezpiecznym miejscu.
Miała już dość wszelkich stacji kosmicznych aż po same czubki rogów. Gdzie się nie obróciła wszędzie jakieś problemy
Naprawdę, następnej roboty poszuka na jakiejś ładnej, tropikalnej planecie gdzie będzie tylko groźnie wyglądać i smażyć się na plaży popijając drinki po godzinach.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

28 kwie 2022, o 11:14

Spośród miriady ludzkich przysłów i powiedzonek, które Curio zdążył przyswoić w ciągu swojego życia, jedno pasowało idealnie do ich obecnej sytuacji. A brzmiało ono: “I Herkules dupa jeśli ludzi kupa.” Przynajmniej to była wersja, którą usłyszał od Mili i zapamiętał najlepiej. Cudowna w swojej prostocie przekazywała cały swój sens. Jej oryginał może i brzmi dumniej ale tracił swój urok. Nec Hercules contra plures. Swoją drogą, ten cały Herkules to chyba było turiańskie imię?
Tak czy owak, to Crassus i ekipa była Herkulesem tego wieczoru. I chociaż osiągnęli drobny sukces ratując Ishę z łapsk rozwścieczonego tłumu, fala istot była jak żywioł. Otoczyła ich, łapska wyciągnięte ku nim albo aby zadać cios albo aby ukraść chociaż najmniejszy okruszek. Faktycznie, turianin poczuł jak magnetyczne zaczepy trzymające Windykatora puszczają z sykiem, a sam Curio stał się lżejszy o kilogram czy tam dwa. Nie mógł za wiele zrobić w tej sytuacji. Poza jedną rzeczą. Jak tylko poczuł chwyt na Windykatorze, odwinął się do tyłu niczym zawodnik z klatki, wypłacając złodziejowi strzał w ryj wierzchem dłoni. Albo łokciem. Jak miał zasięg to łokciem. Jasne, nie uratuje swojego zdobycznego karabinu ale przynajmniej wybije zęba, jak mu się poszczęści.
Mógł odetchnąć dopiero jak dotarli do względnie bezpiecznej pozycji. Syk zamykanych drzwi nieco uspokoił turianina, pozwalając mu złapać kilka głębszych wdechów. Pochylił się w tym celu, opierając na Żmii niczym lasce. Oddychał głęboko, chcąc dotlenić każdy skrawek swojego ciało. W końcu kilka minut temu otarł się o śmierć.
I słuchał. Słuchał tego całego pierdolenia na około i nie mógł uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.
- Na szczęście teraz Nyx na nas nie poluje i możemy iść na zakupy. Chcesz coś z bazaru? Striker zrobił dokładnie to. Osrał prawo. I co? - odpowiedział Lyssie na jej wyjaśnienie. Teraz, jak już odsapnął, nie zamierzał się z nią kłócić. Wolał po prostu wydostać się z Nyx i zostawić to całe pojebane towarzystwo daleko w tyle. Dwóch, płynnych w ich przynależności żołnierzy szczególnie. Słysząc jak z totalną nonszalancją rozmawiają między sobą, ba, od razu przyjmując zlecenie Lyssy, neurony Crassusa nie mogły połączyć wątków. - Kurwa, muszę być w jakiejś ukrytej kamerze. Ktoś sobie musi robić jaja. - wymamrotał, bardziej do siebie niż kogokolwiek, i wyprostował się na swoim miejscu.
- Dobra, to może ja to powiem. - odezwał się w końcu. - Ale czy wyście się w tym Przymierzu na łby z chujem pozamieniali? Wiecie, że mogliśmy osiągnąć naszą obecną pozycję bez strzelania do siebie? Bez groźby, że Isha zginie? Albo, kurwa, ja? I teraz co, mademoiselle jestem do twojej dyspozycji? Dam sobie grzebień złamać, że to samo mówiłeś do Octavii. - tutaj wskazał palcem prosto na Ukraińca. Faktycznie, nieco się podkurwił. Może też przez fakt, że zdążył obydwu obdarzyć pewnym szacunkiem zanim odjebali akcje. - Nie myślcie sobie, Karajev i Striker, że teraz jesteśmy wielkimi przyjaciółmi i będziemy sobie lizać parówy. Nie jesteście warci nawet złamanego kredyta.
Curio myślał dokładnie to co mówił. Dla niego obydwu mężczyzn było skreślonych. Ba, zamierzał się upewnić, że kręgi mu znane dowiedzą się o tym. Chociażby dlatego aby żaden inny kolega po fachu nie musiał powierzać życia tym dwóm. Sam Crassus nie zamierzał przyjmować żadnej roboty w której mieliby się znaleźć Karajev lub Striker. Pewnie, nie liczył w losowych robotach na wielkie przyjaźnie ale lubił mieć pewność, że chłop za nim będzie strzelał we wroga, nie w niego.
Westchnął ciężko, kręcąc głową. Została sprawa Lyssy, a raczej, nowe oblicze zlecenia. W pierwszej chwili nie zamierzał się zgadzać. Czemu miałby uważać, że Lyssa jest w jakimkolwiek stopniu wypłacalna? Przy ilości kłamstw, które im zaserwowała dnia dzisiejszego, miał pełne prawo podejrzewać kolejne łgarstwo.
- Kira i Isha dobrze mówią. - zgodził się, niechętnie. - Chcę zobaczyć zaliczkę i mieć jakiś dowód, że tym razem mówisz szczerze. Zobacze kredyty, idę odjebać Octavię. Krótka piłka z mojej strony.
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 279
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

28 kwie 2022, o 12:38

W chwilach takich jak ta, bardzo łatwo jest unieść się emocjom i oddać bardziej pierwotnym instynktom – zalewającym umysł, wyrywających logikę i każących robić dziwne rzeczy. Tak też było w tym przypadku, kiedy osłaniająca swoich rannych towarzyszy Mila poczuła nagle tępe uderzenie pociągu o swoje ciało; zerkając w górę, ujrzała mordę, podobną do wszystkich innych, gotową wyrwać jej głowę w swoim szale bitewnym. Instynkty wzięły wtedy górę i kobieta automatycznie już nacisnęła spust, ładując całą serię z karabinu w krogańskie płytki, zanim ten został popchnięty przez innego kroganina... a nie, to była Kiru. Rozbrojona Chorwatka prędko wpadła przez drzwi, nieświadoma zbytnio tego, co jeszcze wcześniej się działo z częścią, gotowa jedynie osłaniać Crassusa w razie potrzeby. Takiej jednak nie było, gdy za drzwiami zapadła cisza.

Na krótką chwilę Mila oparła się o ścianę, przymykając oczy. Wściekły tłum był wyczerpujący zarówno fizycznie, jak i psychicznie i tak krótka chwila odpoczynku przed kolejną, wewnętrzną batalią dobrze jej robiła. Biorąc kilka głębszych oddechów, ściągnęła hełm, ukazując spoconą twarz; tutaj... było blisko. Jak lubiła mawiać, co Curio nadgorliwie podchwycił — i Herkules dupa, jeśli ludzi kupa. Może nie było to najgorsze doświadczenie, jakie przeżyła (a przecież raz walczyła w dosłownym gównie, na Omedze, za czasów zorganizowanej grupy), ale zdecydowanie ją wyczerpało.

Mówiliśmy. Sto razy mówiliśmy, że to jest ryzykowne. No i co? Mieliśmy jak zwykle rację — odparła głuchym tonem na zarzuty Lyssy, podchodząc zaraz do turianina i oglądając jego rany z każdej strony. Stuknęła w jego pancerz, w miejscu, gdzie wbił się odłamek szrapnela z wiadomej broni i prychnęła cicho, kręcąc głową. Trzeba to było załatać i przede wszystkim zająć się jego karapaksem i szkodami wyrządzonymi pod nim. Żele, którymi Mila naprędce załatała Crassusa na arenie nie wytrzymają długo. Najlepsza byłaby oczywiście jakaś klinika, najlepiej na Omedze... a propos rannych, Lyssa gówno ją obchodziła, Kiru była nietknięta, ale Isha ewidentnie słabo się trzymała pomimo mielenia jęzorem. — Gaduło, zanim porwiesz się na obalanie dyktatury, zastanów się najpierw, jak wyglądasz i gdzie masz dziury.

Powoli osuwając się po ścianie, Mila przytuliła hełm i nasłuchiwała w milczeniu tyrady kolejnych osób. Chciała oczywiście przywalić paru osobom tutaj, ale jej paliwo w postaci gniewu wyczerpało się wystarczająco wcześnie jeszcze na arenie. Pozostała pustka i zmęczenie, a nawet lekka obojętność, jednak nie do tego stopnia, by całkowicie olać... pewną stoickość, a nawet ignorancję ich ówczesnych wrogów. — Zero skruchy, Crassus. Spójrz na nich. Oni mają gdzieś, że wyzwiesz ich od parów albo psów. Oni przyjęli swoje zlecenie, wykonali je, zjebali nam misję i przy okazji jeszcze mają szansę zarobić jeszcze więcej. Mają gdzieś wasze wyzwiska — powiedziała, zaskoczona spokojem w swoim głosie. Przekręcając delikatnie głowę, parsknęła pod nosem, gdy doszła do pewnej konkluzji. — Przymierze nie jest takie, jak je malują. Nie różnią się niczym od nas, brudnych najemników, co? W końcu... w końcu nie oszukujmy się, każde z nas podobnie by zrobiło. Załatwić sobie transport kłamstwami, a później w kluczzowym momencie wbić nóż w plecy. Misja, czy coś. Chociaż muszę przyznać, że ostatnio żołnierze upodobali sobie zdrady — szczerze powiedziawszy prawdopodobnie raz czy dwa dwójka najemników mogła wykonać podobny manewr; delikatna różnica była jednak w tym, że oni się znali i jako tako zaznajomili, do poziomu względnych znajomych.

Obowiązek. Cholernie głupie słowo.

Rozłożyła się wygodniej na podłodze, z delikatnym zaskoczeniem na twarzy słysząc wyrażenie zgody przez Crassusa na cała tą akcję. Jakkolwiek bowiem Mila rozumiała pobudki ich wrogów, gdy tylko pył wojny opadł, tak współpraca z nimi byłaby co najmniej wybuchowa. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, jakkolwiek źle to przysłowie przytoczyła. — Reasumując, chcesz zabić swoją siostrzyczkę i zastąpić ją na stołku i potrzebujesz do tego nas i ludzi, którzy jeszcze przed chwilą walczyli dla niej, a teraz śpiewająco ci słodzą. Ponadto liczysz na... w sumie nie wiem co, pieprzysz, że zapłacisz, że nie będzie tajemnic, ale coś mi się wydaje, że gówno z tego wyjdzie — podsumowała, wpatrując się pusto w Lyssę. — To, co mówi reszta. Zaliczka, teraz. I skoro żadnych tajemnic, to zanim się zgodzę, oczekuję pięknych, szczerych wyjaśnień z twojej strony, żebym znowu nie wpierdoliła się w bagno, bo kręcisz kota ogonem. I nie myśl sobie, że z takim zaangażowaniem i wywalonym jęzorem pójdę za tobą. Jak na moje, to ta Octavia może sobie nadal kisić dupę na tym zadupiu, to całe skupisko idiotów i barbarzyńców jest siebie i jej warte. Jeśli mam to zrobić, to dla zadośćuczynienia za zjebaną misję i kredyty. Które chcę widzieć teraz — faktycznie, w przeciwieństwie do rycerza na białym koniu, ona miała totalnie gdzieś, co się stanie z Octavią. Najchętniej wyniosłaby się już teraz stamtąd, ale po takim wysiłku powrót do domu bez grosza przy duszy mógłby ją nieco podkurwić. A jednak... była niebezpiecznie blisko rzucenia tego w pizdu.

Jej zmęczone spojrzenie przeniosło się jeszcze na Ukraińca, który prosił o medi-żel. Złośliwy uśmiech wypełzł na jej twarz. Oni naprawdę mieli sporą czelność. — Jesteś dużym chłopcem, Viktor. Parę dziur w ciele krzywdy ci nie zrobi, a są tutaj też inne osoby, które przez bardzo niemiłych ludzi są teraz bardziej ranne i bardziej potrzebują leków — powiedziała, siląc się na równie złośliwy ton, zanim już spokojniej przeniosła spojrzenie głównie na Kiru. — Gdzieś na pewno znajdą się jeszcze żele, ale jak któraś z was je ma, to warto chyba połatać Ishę i Crassusa, bo ledwo się trzymają. Ja moje zużyłam.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

28 kwie 2022, o 12:54

Reakcja szkalowanej Lyssy
Najlepsza <20 < Dobra < 40 < Zła < 80 < Bardzo zła
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

28 kwie 2022, o 13:30

Zgodnie z tym, czego się spodziewali, wiadomość do lekarki przyszła praktycznie od razu. Nyx musiało pogrążyć się w chaosie, co dotarło do ich kontaktu z linii S. Kobieta stacjonowała w najgorszym możliwym miejscu - na poziomie, na którym bieda pokazywała swoje brzydkie oblicze od samego początku.
Wysyłam technika z medykamentami. Jestem obserwowana, nie mogę się ruszyć. Ochroniarze ranni, mam w cholerę roboty. Dajcie znać, kiedy wyjście będzie zabezpieczone. Powodzenia.
Wraz z wiadomością pojawiła się prośba o wysłanie lokalizacji, na którą miał udać się technik. Ich obecne miejsce było stosunkowo bezpieczne - drzwi areny były niemożliwe do otworzenia od strony toczących się walk, o czym mogli się łatwo przekonać podchodząc do zablokowanego przez Lyssę panelu. Wprowadziła stosunkowo prosty kod, informujący drzwi o tym, że w środku toczyła się walka. Aż do chwili, w której manualnie ją zakończą w panelu, nikt nie miał prawa się przedrzeć. Proste zabezpieczenie na potencjalnie uciekających championów.
W jej oczach na krótką chwilę pojawiła się ulga. Sama zgoda Charlesa wytyczała jakiś trend, za którym poszli pozostali. Kobieta wiedziała, że nie może zaoferować im nic poza kredytami - z drugiej strony, jako najemnicy, prawdopodobnie nie potrzebowali wiele więcej ponad to.
- Rozumiem - odrzekła na słowa Ishy i Kiru, kiwając w ich stronę głową. Umilkła, słysząc, jak prowadzą między sobą napiętą dyskusję. Sytuacja nie była łatwa. Ich zdrada podzieliła ten oddział na dwie strony i choć Lyssa nie brała jej w żaden sposób osobiście, inni mieli z goła różne od niej zdanie.
Dopiero gdy jej wzrok pomknął w stronę Crassusa i Mili, a następnie zatrzymał się na Chorwatce, dostrzegli, jak jej twarz stężała. T'Saeri miała dość dobre pokłady cierpliwości - wielokrotnie widzieli, że coś jej się nie podoba, ale przełykała tę łyżkę goryczy, wiedząc, że dla ich wspólnego dobra, lepiej będzie unikać konfliktów. Ale gdy złość Račan i przytyk Curio wylały się również na nią, najwyraźniej przerwały pewną cienką barierę między tym, co Lyssa akceptowała, a czego już nie.
- Wyjaśnijmy sobie coś. Wynajęto nas do tego zadania za kredyty. Nie jestem waszym pieprzonym zleceniodawcą, na którym możecie wyładowywać swoje złości za zbyt mało informacji. Kiedy mówiłam, że nie wiem, co zmieniło się na stacji, mówiłam prawdę. Póki moje cele pokrywały się z założeniami misji, nie miałam żadnego, pieprzonego obowiązku mówić wam o czymkolwiek, bo niczego nie zmieniało - odrzekła twardo. - Nie jestem twoją przyjaciółką, Račan. Zapłacono wam za wykonanie roboty, tak jak mi, a zachowujesz się jak rozpuszczony bachor bo ludzie, których znasz jeden dzień, nie zamierzają odkrywać przed tobą swoich najgłębszych tajemnic.
Poza jej jedyną, krótką sprzeczką z Curio, to był pierwszy raz, kiedy odpowiedziała Chorwatce równie cięto i złośliwie jak słowa, które przyjmowała od samego początku na siebie, ignorując ich ton czy protekcjonalne słówka. Teraz T'Saeri była zimna. Nie zamierzała wykrzykiwać swoich słów by wiedzieli, że ma dość bycia traktowaną w ten sposób.
Uruchomiła swój omni-klucz.
- Sama pewnie nie miałabym wielkich szans. Z Charlesem i Viktorem powiedziałabym, że pół na pół. A z pomocą Ishy i Kiru, mamy przewagę i możemy uwolnić tę stację od Octavii. - W tej samej chwili na omni-kluczach wspomnianych przez nich członków zespołu pojawiła się zaliczka. Była sowita - stanowiła aż połowę tego, co obiecano im za uratowanie Enzo. - Tak jak mówiłam, zadbam o to, by naprawiono wasze pancerze i zaleczono wasze rany. Zostaniecie sowicie wynagrodzeni za waszą pomoc i wszystkie urazy, jakich doznaliście na arenie. A jeśli w przyszłości będę mogła się wam jeszcze odwdzięczyć, zrobię to.
Pozostała dwójka nie otrzymała przelewu.
- Nie jestem ci winna żadnych, pięknych, szczerych wyjaśnień, gówniaro - odrzekła zimno, stanowczo, patrząc na Milę i, może przez wgląd na ich relację, a może poprzednie pogardliwe komentarze z jego strony, także na Curio. - Oferuję zapłatę za wykonanie zlecenia, nie błagam cię o charytatywną pomoc. Ale nie zamierzam sypać kredytami w kogoś, kto pluje na mnie i wyzywa praktycznie odkąd postawiliśmy nogę na stacji.
Wyprostowała się. Była nadal gotowa do walki, jeśli do tego miałoby dojść, aczkolwiek sama nie wyglądała na chętną do bójki.
- Nie chcecie ze mną pracować, a ja wam nie ufam - podsumowała to kwaśno. - Droga wolna. Powodzenia na lądowisku.
Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

28 kwie 2022, o 14:59

Paląc papierosa przysłuchiwał się wszystkim epitetom skierowanym w jego stronę. To nie był pierwszy raz, kiedy musiał się zmagać z sytuacją taką jak ta. Przez lata nauczył się, że zachowania w momentach takie jak te wyróżniają profesjonalistów od ludzi, którzy jeszcze nie do końca wiedzieli jak to się wszystko zazwyczaj rozgrywa. Właśnie dlatego odpuścił sobie robienie czegokolwiek na własną rękę bo działanie dla większej organizacji zmniejszało szanse na burdel taki jak ten.
Przeczytał wiadomość, która przybyła do niego szybciej niż zakładał. Przynajmniej to było załatwione i do tego mieli technika w drodze. To załatwiało sprawę w kwestii naprawienia się przed kolejnym starciem. Dotarło też do niego, że przerwa właśnie dochodziła końca i trzeba było znowu brać się za robotę. Powoli zaczął się zbierać podłogi.
Gorzej, że znowu dochodziło do eskalacji między pracodawcą, a najemnikami. Kiedyś, za starych czasów gdy robił dla korporacji, po prostu by ich zabił. Było to zawsze najwygodniejsze rozwiązanie bo na dłuższą metę nie musiał potem się z nikim pierdolić w tańcu i miał święty spokój.
W końcu gdy ustał na nogach powolnym krokiem zbliżył się do Lyssy.
- Za chwile przybędzie tutaj technik z działu medycznego razem z zapasami i zapasami medycznymi. Jeśli będziesz czegoś jeszcze potrzebować daj znać, postaram się wykorzystać nasz kontakt by zdobyć jak najwięcej informacji ale może mieć teraz ręce pełne roboty.
Zaciągnął się papierosem. Dopiero teraz chyba Lyssa mogła zauważyć, że jest jego pracodawcą. Jego wcześniejsze zachowanie było teraz znacznie bardziej zrozumiałe. Miał to po prostu w dupie bo nie pokrywało się w żaden sposób z celem jaki otrzymał wraz z Viktorem.
Wskazał palcem na paczkę papierosów którą wcześniej dał ukraińcowi i w prosty sposób wskazał mu, że jest do zwrotu. Gdy ją złapał wyciągnął z przerzedzonej paczki następnego. Następnie odpalił go od żaru poprzedniego.
- Wiem, że moje zdanie znaczy dla was tyle co gówno. W sumie zrozumiałe, przecież przed chwilą walczyliśmy przeciwko sobie na tej pieprzonej arenie ale musicie zrozumieć, że tak niestety wygląda ta praca. Wczoraj przyjaciele, dziś wrogowie, a jutro chuj wie co. - Zaciągnął się rozkoszując się smakiem tytoniu by po chwili wrócić do monologu. - Robię w tym długo, może nie tak długo jak Kiru ale na tyle by rozumieć, że praca na własną rękę wiąże się właśnie z takim ryzykiem. Dlatego właśnie wolę robić gałę Przymierzu, niż dać się ruchać przez prywatnych zleceniodawców. Jesteśmy tylko assetem, który ma wykonać zadanie. Niczym więcej. Jeśli oczekiwaliście od niej. - Wskazał kciukiem na Lysse i westchnął. - Jakiegokolwiek wsparcia, większej ilości informacji czy jakichkolwiek empatycznych gestów to nie wiem czemu robicie w tym zawodzie. Jej zależy tylko na wykonaniu swojej agendy. A jaka ona jest? Chuj mnie to obchodzi bo cokolwiek ona chce nie leży w moim interesie. Oczywiście oprócz wypłaty. Cała reszta to detale i to, że przeżyje kolejny dzień w walce o nie moje sprawy jest najważniejsze.
Odszedł kawałek na bok znowu opierając się o ścianę. Jego wzrok był pusty i zmęczony. Nie był przyzwyczajony do przemawiania, a musiał to już zrobić dzisiejszego dnia już dwa razy. Gdzie pierwszy raz tak, może był rozrywką, ale ten teraz? To była inna para kaloszy. Nie miał nigdy w sobie tyle siły emocjonalnej by brać takie rzeczy na swoje barki. Byli od tego lepsi od niego.
- Crassus - Spojrzał na turianina. - Mogliśmy osiągnąć to inaczej. Zawsze można inaczej, ale czasami najbardziej optymalna droga to ta, która zakłada robienie skurwysyńtwa na które w tym zawodzie trzeba się godzić. -Parsknął śmiechem. - I tak, mówił dokładnie to co powiedziałeś. Nasz mały gieroj żeby doprowadzić do sukcesu misji, próbował nawet z nią flirtować.
Pokręcił głową. Nadal czuł niewielkie zażenowanie zachowaniem naćpanego Ukraińca ale nie zamierzał go oceniać. Sam zresztą nie raz robił głupsze rzeczy. Do tego zakończyło się to pozytywnie więc nie miał o co go winić. To była jego pierwsza robota tego typu. Dobrze, że chociaż nie zwymiotował do hełmu jak on swego czasu.
- Mila. - Tym razem wypadła kolej na chorwatke. - Oczywiście, że zero skruchy. Czym ma się obwiniać? Wykonywałem swoje zadanie i swoją pracę. Czy tego chce czy nie, to one decydują o tym jak przebiegnie misja. Gdyby twój wieloletni zleceniodawca kazał ci nas odjebać, pewnie zrobiłabyś to bez skrupółów. Do tego jesteśmy przymierzowcami. Widziałem twój dossier. Pewnie zrobiłabyś to z uśmiechem na twarzy. I szanuje to, ale jeśli nie umiesz sobie poradzić z tak małym problemem jak mamy teraz to nie jest praca dla ciebie. - Skierował wzrok na Lysse - Do tego olej jej obrażanie. To tylko nic nieznaczący osobnik, którego już nigdy nie spotkasz w życiu. Marnowanie sił na to nie ma sensu.
Westchnął lekko. Została jeszcze dwie osoby w tym jedna przy której nawet czuł lekkie poczucie winy. Nigdy nie był w tym najlepszy ale co miał zrobić.
- Isha - Splunął gęstą plwociną zmieszaną z krwią. - Szczerze mówiąc nic nie mieliśmy zaplanowane na wypadek waszej śmierci bo nie planowaliśmy was zabijać tylko obić. No chyba, że ktoś dostanie śmiertelnie to tak. Wtedy przykry wypadek przy pracy. Zresztą wiem na co cię stać i wiem, że nie jesteś lepsza niż ja. Widziałem na co cię stać na Neidusie. Na naszym miejscu zrobiłabyś dokładnie to samo jeśli by dobrze zapłacili.
Odbił się od ściany i podszedł powoli do Kiru. I oparł rękę na jej barczystym ramieniu.
- A, Ciebie to szanuje jak mało kogo. Wiem, że dopiero dzisiaj się poznaliśmy ale jeśli chodzi o bycie prawdziwym najemnikiem to dawno nie poznałem kogoś takiego jak ty. Cieszyłbym się gdybyś postanowiła jednak zostać z nami, a na pewno uda mi się przekazać twoje imię do kilku dobrze płatnych zleceń.
Mało kogo chwalił. Nawet Karajev ledwo co otrzymywał jakiekolwiek pochwały z jego strony. Charles był dziwnym człowiekiem, ale nie można było mu odebrać tego, że wiedział co robi w swojej robocie. A, przynajmniej miał nadzieję, że tak był odbierany. Podrapał się po głowie zaciągając kolejny raz.
- Nie musicie ufać mi czy jemu. Poczekajcie chociaż do momentu jak przyjdzie technik nas załatać. Jeśli chcecie możecie iść w swoją stronę i robić co tylko chcecie. Mi to bez różnicy. Po prostu przemyślcie co chcecie zrobić. Jesteśmy tylko najemnikami. Nie robimy tego dla idei tylko dla pieniędzy. - Westchnął po raz kolejny mocno już zmęczony tą rozmową. - Lyssa mnie już opłaciła. Więc jeśli zadanie będzie wymagać mojego poświęcania to chociaż miałbym zdechnąć to zrobię to co trzeba.
Chyba nie musiał już nic więcej dodawać. To ile przyjął obrażeń i ile musiał poświęcić na arenie mówiło chyba wszystko. Nawet decyzja zabicia wtedy Enzo, gdzie nie było wiadomo jak to się skończy przedstawiało go jako kogoś kto wykonywał swoje zadanie do samego końca. Znowu zjechał powoli na ziemię do pozycji siedzącej. Czuł pieczenie w płucach, ale smak papierosa był ważniejszy. Ból pozwalał mu się skoncentrować na tu i teraz.
-Weź przelej im te pieniądze i miejmy to już z głowy.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: [Masyw Feniksa -> Tassrah] Nyx

2 maja 2022, o 21:38

Cholerne zmęczenie, przejmujący brak energii. Odpoczynek miał tę wadę, że schodzące z niego katecholaminy pozbawiały go motoru napędowego, wpuszczając na pierwszy plan kotłujące się w nim odczucia.
Przez moment stracił poczucie rzeczywistości, wpatrując się jedynie w unoszący się z papierosa dym. Czuł mocarne przeciążenie układu nerwowego, istne przeładowanie sensoryczne. Próbował uspokoić oddech, myśli, lecz udawało mu się to jedynie częściowo. W jego wnętrzu wciąż tkwiło nieprzyjemne napięcie, lęk, który był jak zadra w jego duszy.
Czy to wynikało z zatrucia? Striker tak sugerował, lecz Viktor nie był pewien. Z jednej strony czuł dziwne swędzenie skóry, drżenie rąk i poczucie wielkiego zmęczenia, co mogłoby sugerować farmakokinetyczny spadek substancji stymulującej w jego krwioobiegu, niemniej skąd ona się tam wzięła? Przyznać musiał przed sobą, że czuł się przy tym tak wypruty, że najchętniej wskoczyłby do wanny pełnej medi-żelu.
A może to stres? Jeszcze tak niedawno temu gdy ujrzał... Samo wspomnienie sprawiało, że coś w nim pękało. Płomienie obejmujące Charliego, lufa skierowana w jego głowę... Zaciągnął się mocniej papierosem.
Nie, nie mógł jeszcze być bezczynny! Karajev czuł, że jeśli teraz się zatrzyma, jeśli teraz przestanie, to będzie to koniec. Ot, paradoks, lub jak kto woli wejście między młot a kowadło. Ciało się podda, jeśli nie odpocznie, lecz jeśli nie wskoczy znów na tory zadania, jeśli nie przejdzie w tryb analizy taktycznej... Umysł również miał swoją wytrzymałość.
Puszczając dym ku sufitowi, jednym uchem słuchał zażartej dyskusji. Czuł, jak energia wylewa się z niego strużkami, jakk samo jakby krew ciekła mu z ran. Przytaknął tylko machinalnie na słowa Charliego, dając im swoją aprobatę. Było to dość ironiczne czy nawet zabawne, bowiem Striker nie słynął z przejmujących moralitetów i długich monologów. Zwykle to on prawił o obowiązku i konieczności, a Striker tylko legitymizował to swoim pustym spojrzeniem człowieka, który zabił zbyt wiele istnień w swoim życiu. Kosmos jednak stanął najwyraźniej na głowie, bowiem role się tym razem odwróciły. Karajev nie miał jednak ochoty na słowa. Jedyne co miał dla Crassusa i Račan to puste, tępawe spojrzenie. Nie dbał już o ostre słowa Chorwatki. Nie liczyło się już kto miał rację, a kto nie, czy zachowali profesjonalizm czy odstawiali amatorszczyznę. Przez moment nawet przeszło mu przez głowę pragnienie ciszy i spokoju tak silne, że nie miałby nic przeciwko, gdyby wszyscy wokół nagle umarli śmiercią nagłą. Włącznie z nim samym. Nie zareagował na kolejne oskarżenia Mili, nie poruszyła go nawet informacja o przelewie. Sięgnął tylko automatycznie dłonią do swojego omni.
No tak. Nie miał go. Faktycznie, człowiek XXII wieku bez klucza był jak bez ręki. No nic, będzie musiał zorganizować jakieś zastępstwo. To jednak za chwilę, jak wróci mu ochota na przejmowanie się... Czymkolwiek.
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Galaktyka”