W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Annabelle Reguera
Awatar użytkownika
Posty: 95
Rejestracja: 31 lip 2021, o 19:45
Miano: Annabelle Soreno Morena Reguera de Ayala
Wiek: 36
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Reporter
Postać główna: Tori Te'eria
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.130
Medals:

[Małpia Grań - Castellus] Przestrzeń kosmiczna

4 lis 2022, o 23:34

Nastroje były zdecydowanie ponure, gdy ruszyły przez ciemny lasek w kierunku miasta. Annabelle raz i drugi potknęła się o jakiś korzeń, za każdym razem komentując to portugalskimi przekleństwami i utyskiwaniem. Wszystko nie poszło tak jak powinno. Plan był piękny, cel wręcz wymarzony, a wszystko się spierdzieliło zanim jeszcze miała okazję zabłysnąć. Istniała jeszcze szansa, że uda się to jakoś odkręcić - wyekspediuje Dagan i Santus na Cytadelę, czy gdziekolwiek je orb wypluje, a sama spróbuje jakoś naprawić ten bajzel - albo układając się z Najwyższym, albo z jego synem. W sumie nie miało to teraz wielkiego znaczenia którą stronę konfliktu wybierze - jeśli orby przestaną działać, cała idea buntu weźmie w łeb, zatem równie dobrze może zostać bohaterką, która wyda złoczyńców i prowodyrów buntu tutejszym władzom. Sława tak samo dobra jak każda inna, a może nawet uda jej się coś dodatkowo ugrać i zyskać?

Była już głęboka noc i zrobiło się chłodniej. Dziennikarka szczelniej opatuliła się jeansową bluzą i wbiła dłonie pod pachy by zatrzymać uciekające ciepło, po chwili kichnęła siarczyście (co również skwitowała przekleństwem). Jeszcze tego brakowało, żeby od tego nocnego biegania po lasach zapalenie płuc złapała!

- Que monte de merda - warknęła, gdy dotarły na przedmieścia i ruszyły wyludnioną, pustą o tej porze ulicą w kierunku centrum - Nie możemy “pożyczyć sobie” jakiegoś pojazdu? Musimy dreptać na piechotę? Nogi mnie już bolą... Dla ciebie Rebecca, to nie powinna być jakaś wielka trudność, szast-prast z hackowaniem i lecimy dalej jak księżniczki!

Mimo jej narzekań parły naprzód na piechotę i dopiero jakiś czas później stanęły wreszcie przed budynkiem ratusza. Annabelle po raz pierwszy widziała go z bliska, ale oglądając fasadę stwierdziła, że w sumie nie ma się czym zachwycać - ot, budynek jak wiele innych. I jak zwykle mający pokazać władzę i potęgę biurokratów i władz tutaj urzędujących, zastraszyć i onieśmielić maluczkich petentów, którzy śmieli się w te strony zapuszczać by zakłócić spokój miłościwie władających. Typowe.

Zaraz za drzwiami czekał już na nie Trevario, wyraźnie przejęty i śmiesznie podrygujący ze zdenerwowania. Annabelle mało nie parsknęła śmiechem widząc, jak pulchny mężczyzna zagania kobiety i pospiesza je - niczym kwoka pilnująca, by żaden pisklak jej się nie zgubił - ale pozwoliła się bez oporów poprowadzić w głąb budynku do windy i dalej korytarzem do pomieszczenia z orbem i tu po raz pierwszy stanęła twarzą w twarz z Najwyższym. Nie wyglądał imponująco, nie bardzo przypominał tego gloryfikowanego wybawiciela ludu przedstawionego na pomniku, tego bożyszcza i chodzącego cudu. Był sporo starszy niż się spodziewała i zdawał się nie zwracać na Annabelle uwagi, więc dziennikarka odezwała się pierwsza.

- Miło mi w końcu pana spotkać, słyszałam o panu wiele... - popełniła błąd. Poczuła lekkie dotknięcie i odwróciła głowę, spoglądając wprost na aktywnego, rozświetlonego orba... I było już za późno. Zanim uświadomiła sobie, że nie miała i nawet nie powinna tego robić, bezwolnie pokonała dwa ostatnie kroki dzielące ją od artefaktu i nagle świat zawirował wokół, a żołądek podjechał jej do gardła. Dotknęła orba.

Pod palcami dłoni czuła miękkie źdźbła trawy, delikatny wiatr owiewał jej skronie. Klęczała na ziemi, opartymi o podłoże dłońmi utrzymując równowagę i czekała, aż jej organy wewnętrzne powrócą na swoje miejsce, po czym przewaliła się na bok odwracając głowę dokładnie w chwili, gdy przed nią zmaterializowała się Dagan i... Przeskakiwacz? Zatem wszystko stracone. Gdzie były? Na pewno nie na Cytadeli. Na kolejnej bezimiennej planecie? Wygnali ją z Uranosa, niczym Ewę z utraconego Raju. Nie będzie sławy, zaszczytów i opływania w luksusach, nie będzie tłumów skandujących jej imię i wielbiącą jak wybawicielkę. Merda.

Gdy Ledeia zerwała się jak oparzona i wyszarpnęła mężczyźnie broń z dłoni, Annabelle przewaliła się na plecy, wdychając zapach trawy. Nie miała sił, by zrobić to samo, by zabrać Dagan maskę i szukać orba by powrócić. Nawet nie wiedziała, czy przejście jeszcze działa. Otworzyła oczy i spojrzała na Ledeię celującą do Przeskakiwacza, po czym wychrypiała - Strzelaj, ulżyj sobie Ledeia. I wpakuj mu drugą kulkę ode mnie. Śmieć mnie oszukał i wydymał nie bardziej niż ciebie. Vai chupar um canavial de rola, amigo - dodała jeszcze pod adresem mężczyzny, zrezygnowana i pozbawiona energii do dalszego działania. Niech się dzieje co chce, ona już nie miała siły na żadne intrygi ani walkę, niech się pozostali szarpią między sobą. Jedyne pytania, które rosły w jej głowie były te dotyczące jej samej. Gdzie - i kiedy, jeśli te skoki w czasie faktycznie mogą mieć miejsce - się znalazła?
*** MUSIC THEME *** ARMOR ***
ObrazekObrazek
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: [Małpia Grań - Castellus] Przestrzeń kosmiczna

5 lis 2022, o 19:09

Konfrontacja była zaskakująco dobrym pomysłem, Rebecca musiała to przyznać. Sama by na niego nie wpadła, bo, po pierwsze, podobne rozgrywki społeczne nigdy nie były jej działką, w ich kontekście nie była aż tak bystra - a po drugie, po prostu w ogóle nie zastanawiała się nad czymkolwiek, co mogło przedłużyć ich pobyt tutaj. Konfrontacja oponentów z pewnością mogła odwlec powrót do domu, ale... Z drugiej strony, czy nie mogła go też przyspieszyć? Po namyśle Dagan mimowolnie skinęła głową, z uznaniem przyjmując pomysł Annabelle. To rzeczywiście mogło zadziałać.
Co nie zmieniało faktu, że sama Rebecca nie zamierzała uczynić nic w celu realizacji tego pomysłu. Zresztą, czy faktycznie by mogła? Z nich trzech to Ledeia była raczej najbardziej kompetentna do kontaktowania się z Najwyższym, a Annabelle miała najwięcej praw do wezwania tu jego syna. Dagan... Dagan w tej chwili mogła być co najwyżej ułomnym przewodnikiem. Przeć przed siebie, prowadząc je w kierunku orba, i jednocześnie co jakiś czas przypominając, jak szybko uciekał im czas.
Gdy dotarły do ratusza, odetchnęła powoli. Poczucie deja vu było w tym momencie dziwniejsze o tyle, że Rebecca wiedziała już, że to nie złudzenie. Faktycznie miała prawo kojarzyć ten budynek i te korytarze. Była tu już, dokładnie w tym miejscu, tylko... Później.
Bez słowa dała się poprowadzić do piwnic, do orba - i do Najwyższego.
- Nie naprawiłam niczego, co... - Zaczęła, urywając jednak nagle. Nie przewidziała tego, choć powinna. Przecież to samo stało się na Montbardzie. Ledeia i Reguera, pozbawione chroniących je masek, dotknęły orba i przeniosły się tutaj. Teraz schemat się powtarzał, kobiety znów nie mogły oprzeć się artefaktowi - i już w kolejnej chwili ich tu nie było.
Nie martw się, twoje przyjaciółki już są w domu.
Sapnęła cicho, świdrując Najwyższego uważnym spojrzeniem. Z jakiegoś powodu nie przerywała mu, gdy mówił - może dlatego, że część monologu rzeczywiście ją ciekawiła, a może tylko dlatego, że czekała na koniec. W końcu już od pewnego czasu właśnie to było jej główną motywacją, prawda? Chęć zakończenia tego wszystkiego.
- Czym jest ten orb? - chciała zapytać, bo technikalia faktycznie ją fascynowały. Po raz kolejny jednak nie dane jej było dokończyć, wypowiedziała może z pół pytania, gdy kula błysnęła i nagle byli już we trójkę.
A potem okazało się, że Najwyższy wykorzystał i ją.
Nim zrozumiała, co się stało, była już po drugiej stronie. W domu? Nie, to z pewnością nie były korytarze Wizny - a tylko je mogłaby nazwać domem. Ale może - na Ziemi? Ignorując przez chwilę wszystko inne, pozbierała się z ziemi i skupiając wzrok na jednym punkcie - jakimś pobliskim drzewie czy krzaku - zmusiła wszczepiony w oku implant do wyświetlenia jej baz Przymierza. Dokładniej - map satelitarnych.
Gdzie, do cholery, byli? Tylko to ją interesowało. To, jak daleko jest od własnego okrętu - lub choćby Montbarda, on też by jej wystarczył - i jak szybko może się znaleźć w znajomym miejscu.
Na pozostałą trójkę spojrzała tylko przelotnie. Na Przeskakiwacza, którego Najwyższy pozbył się... Cóż, przede wszystkim skutecznie, nie? Na Ledeię, gotową odstrzelić mężczyznę i na Annabelle, której marzenia o staniu się gwiazdą Uranosa właśnie spełzły na niczym.
- Zróbcie z nim co chcecie, byle szybko - rzuciła krótko, mimowolnie wskakując jeszcze na chwilę w rolę pożal-się-Boże lidera. Sam mężczyzna jej nie interesował. Nawet przez chwilę nie pomyślała, że mógłby się przydać Przymierzu - a pewnie mógłby, w końcu pochodził z obcej planety i znał technologię orbów i masek, która na Ziemi była zupełnie oba. Przez myśl jej nie przeszło, że może warto by było potraktować go jako jeńca. Nie, Przeskakiwacz zupełnie jej nie interesował. Naprawdę było jej wszystko jedno, co się z nim stanie.
Jeszcze przez chwilę spoglądając przez ramię na towarzystwo, po chwili znów skupiła się na bazach Przymierza - i, jeśli było to możliwe, wywołaniu kogokolwiek znajomego. Kogoś z Wizny. Z Montbarda. Kogokolwiek.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Małpia Grań - Castellus] Przestrzeń kosmiczna

10 lis 2022, o 22:49

Strzał rozerwał powietrze charakterystycznym dźwiękiem. Ledeia długo się nie zastanawiała, ręka jej drżała, owszem, ale po zachęcie zarówno ze strony Annabelle jak i Rebeki zakończyła żywot Przeskakiwacza strzałem między oczy. Złota maska na jego twarzy rozprysła się na milion drobnych kawałków, a widok twarzy mężczyzny przyprawiał teraz o mdłości.
- Mogłam żyć życiem, którego zawsze mi odmawiano. Zapomnieć o tym... - urwała na chwilę, nie odrywając wzroku od swojej ofiary. - O tym, jedynie zadowoleniu, a być szczęśliwa.
Odwróciła się w stronę kobiet, przyłożyła sobie pistolet do głowy i bez mrugnięcia okiem wypaliła, posyłając zaraz za Przeskakiwaczem, na tamten świat, siebie. Było to jedocześnie zaskakujące i szokujące, chociaż Reguera nie mogła potem jeszcze przez pewien czas pozbyć się myśli, że gdyby postąpiła na Uranosie inaczej, Ledeia by żyła.
Rebecca, chociaż była tak blisko posiadania wiedzy na temat tego czym są orby nie miała szansy na porozmawianie z Najwyższym na spokojnie. Wszystko wydarzyło się za szybko i wydawało jej się, że staruszek miał całą tę historię zaplanowaną w ten sposób od początku do końca. Zdawało się, że po prostu były jedynie pionkiem w jego grze.
Skany pani porucznik wskazały, że kobiety obecnie znajdują się na Digerisie, czyli dokładnie tam, skąd całą swoją podróż zaczęły. Miękka trawa pod ich stopami pachniała poranną rosą , a po przyjrzeniu się bliżej okolicy, okazało się, że w miejscu gdzie stoją wcześniej znajdowała się prowizoryczna baza wojskowa z której Dagan, Blackley i Santus otrzymywały ostatnie rozkazy na odprawie.
Żołnierze Przymierza pojawili się zaraz po tym, kiedy Rebecca zgłosiła do centrali swoją obecność na powierzchni Digerisa. Wcześniej jednak zgodnie z rozsądkiem Annabelle się z nią pożegnała, tak aby nie wywoływać dodatkowych, niepotrzebnych pytań. W końcu dowództwo nie miało zielonego pojęcia o obecności dziennikarki na pokładzie myśliwca Santus.
Porucznik, zdając raport z zaistniałej sytuacji spotkała się ze standardową procedurą przy stratach w ludziach. Została oczywiście przesłuchana na okoliczność obecności obcego mężczyzny. Z racji tego, że w żadnych bazach danych nie figurował, został oznaczony jako NN, a do wiadomości publicznej podano jego wizerunek na wypadek, gdyby ktoś jednak go znał i szukał.
Turianie dobrze nie przyjęli faktu, że Ledeia - jeden z ich najlepszych pilotów poniosła śmierć podczas wykonywania misji. Wstępne postępowanie wyjaśniające jednak jasno wykazało, że Santus popełniła samobójstwo i Dagan została zwolniona z przymusowego "nieopuszczania planety". Dowództwo doceniło jej wysiłki i poświęcenie, dodając do jej kolekcji na piersi kolejny medal, jednak ze względu na poniesione straty, odmówiło awansu. W ten sposób nie do końca pocieszona, ale żywa Rebecca Dagan wróciła na SSV Wiznę.

Annabelle miała trochę mniej restrykcyjną procedurę opuszczania planety. Prom na Cytadelę odlatywał dwie godziny po tym, jak dziennikarka znalazła najbliższy port. Oczekiwanie spędziła na wymyślaniu wyjaśnień dlaczego wróciła po tak długim czasie bez kontaktu z pracodawcą i to jeszcze ze zniszczonym sprzętem. Na szczęście zbudowana przez nią pozycja i renoma, pozwoliły jej na powrót do pracy, ale nie bez dziwnych min i niezadowolenia przełożonego. Otrzymała jednak nowy sprzęt i po krótkim urlopie przymusowym, mogła wrócić do swoich zajęć.
Nie wiedziała jakim cudem i wolała się nad tym nie zastanawiać, ale przekraczając próg własnego mieszkania na stoliku w salonie znalazła datapad opatrzony tytułem "Dzieje Uranosa. Historia budowania utopii." Kiedy wzięła urządzenie do ręki, zauważyła, że na samym początku znajduje się krótka wiadomość adresowana do niej.
Korzystając z ostatniej okazji na Przeskok, w ramach zadośćuczynienia dla ciebie i twej przyjaciółki przkazuję ci te oto zapiski tworzone przeze mnie przez lata życia na Uranosie. Korzystaj z nich mądrze, ale nie daj się zwieść, że ktokolwiek w Twoim świecie uwierzy w tę fantazję.
-N.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Galaktyka”