
Lub polować na nich od dłuższego czasu.
- Nie potrafię uzyskać sygnatury tego statku - odezwała się pośpiesznie Sztuczna Inteligencja.
Byłoby to bardzo ironiczne, gdyby teraz, gdy Skinner znajdował się na pokładzie ich statku, okazał się tak witalną osobą dla ich przetrwania. Zwykle funkcjonowali w swoim duecie - Widmo i Sztuczna Inteligencja, zawsze myśląca o tym, o czym on nie zdołał, zakładająca najgorsze i przewidująca ruchy przeciwnika. Teraz wydawali się rozbici, jak gdyby ta trzecia ich cząstka, niebieskowłosa pozostawiona na Ziemi, okazała się kimś integralnym, spajającym nie tyle ich samych, co sposób, w który spoglądali na otaczający ich wokół świat.
Bez względu na to, czy wina leżała po stronie ich marnego przygotowania, czy tkwiła gdzieś w pustce po drugiej stronie opancerzonych ścian okrętu, ich przeciwnik okazał swoje karty, zdobywając przewagę gdy zaatakował po raz pierwszy.
- Dlaczego nie zaatakowali nas na Hebe? - wymsknęło się Etsy, gdy pośpiesznie kierował się do korytarzy Arae, szukając odruchowo windy. - Dlaczego... Nie, w tym polu asteroid nic nie widzę. Nawet ja nic nie widzę.
Viyo szybko przekonał się, że wirus, który usiłowała zwalczyć Etsy, uszkodził również bazowe połączenia elektroniczne na pokładzie statku. Winda była nieaktywna, nie pozwalając mu na szybkie zejście do hangaru. Z pewnością oznaczało to, że Skinner musiał zauważyć, że coś jest nie tak - ale haker nie miał schematu działania, którym mógłby podążać, kierując się od razu do kokpitu. Nie wiedział, jakie były procedury, lub techniczne wejścia na statku, na którym był pierwszy raz. Polegał wyłącznie na ratunku ze strony Widma, nieświadom czyhającego zagrożenia.
Wychodząc na szkarłatne korytarze okrętu, stanął naprzeciw szerokiej szybie, wypełniającej połowę opancerzonej ściany. Pustka po drugiej stronie wydawała się błoga, niewinna. Odłamki asteroid leniwie poruszały się w pozbawionym grawitacji środowisku, obijając od siebie, umykając jego polu widzenia, gdy fregata przyśpieszała, mknąc z całą swoją mocą w kierunku Przekaźnika Masy.
- Czekali na nas, Vex - ciche słowa SI wydawały się brzmieć głośniej niż alarm, który powinien brzmieć teraz po pokładach fregaty, wyciszony przez Etsy zawczasu. - Przygotuj się na uderzenie.
Dostrzegał na swoim omni-kluczu kurs naprowadzającej rakiety. Im bliżej się znajdowała, tym dziwniejsza wydawała się jej trajektoria. Nie wymijała skał zawczasu, biorąc odpowiedni zapas odległości od skał, które mogły ją detonować. Zamiast tego, wydawała się uderzać w każdy odłamek asteroid i odbijać się od niego w następny, w dość wolnej jak na pociski prędkości poruszać się w kierunku fregaty.
Jakkolwiek wolny, pocisk dotarł do Arae.
Dostrzegł go jak błysk na czarnym nieboskłonie. Błękitna gwiazda, która mignęła mu przed oczami, zmierzając prosto w jego kierunku, z każdą chwilą większa, intensywniejsza w kolorze. Wkrótce, szybę wypełnił błękit.
I zniknął.

In Extremis
[1]
Mistrz Gry: Hawk
Gracze: Vex, Vex i Vex
“It's enough for me to be sure that you and I exist at this moment.”
― Gabriel García Márquez
Wyświetl wiadomość pozafabularną
― Gabriel García Márquez
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Radar umilkł, gdy nadciągający ku nim pocisk trafił w swoje miejsce docelowe.
Czerń wsunęła swoje mroczne łapska na pokład Arae. Dym wypełnił korytarz, drażnił jego spojówki, ograniczył pole widzenia, gdy znajomo wyglądające smugi czerni wypełniły szkarłatny korytarz okrętu.

W pomieszczeniu uniósł się gryzący zapach ozonu, gdy wzrok usiłował dojrzeć pocisk, kolejną torpedę, której zadaniem było dostarczenie na statek przeciwnika siły, która była zdolna wyrównać tę walkę.
Smukła, kobieca sylwetka stojąca na środku pomieszczenia poruszyła się, z trudem zaczerpując wdechu, odklejając się od ściany, na której wylądowała. Odkaszlnęła, głosem zniekształconym, a jednak boleśnie znajomym. Jej pancerz, zniszczony przez połyskujące na jego powierzchni iskierki biotycznych płomieni, zlewał się z czernią unoszącego się wokół niej dymu. Ciemnoniebieskie włosy unosiły się lekko, podczas gdy twarz przed pustką broniła jedynie maska.
Niegdyś złote, teraz czarne tęczówki napotkały turiańskie spojrzenie w wąskim korytarzu Arae. Postać drgnęła, jak gdyby coś ją zatrzymało - na chwilę, na moment jakieś wątłe wspomnienie, krucha myśl usiłowała powstrzymać ją przed dalszym działaniem.
Myśl, która okazała się ulotna.
Ciało Volyovej przyjęło pozycję bojową, rzucając się w kierunku Widma i znikając w następnej chwili w biotycznym, błękitnym błysku. Za jej ciałem niósł się mrok otaczającej jej czarnej materii, gdy, ignorując Viyo, biegiem ruszyła wgłąb korytarza, kierując się w sobie znanym kierunku na Arae.
Wyświetl wiadomość pozafabularną