W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[Pangea -> Refuge] Ilos

8 lut 2023, o 15:09

Cyrus być może znał drogę do tego miejsca, ale o podziemiach świątyni wiedział niewiele więcej od niej. Rozglądał się z uwagą po pomieszczeniu, zbliżając latarkę do każdego kąta, do którego normalnie nie docierało światło. Jego sylwetka zdradzała napięcie, a spojrzenie było czujne. Ostrożnie stawiał kroki, nawet tutaj, gdzie wydawałoby się, że mają nieco więcej swobody. Jedną dłonią trzymając karabin, drugą otwierał szafki jedna po drugiej, sprawdzając ich zawartość.
- Nie sądzę, żebym musiał o kogokolwiek walczyć - odrzucił po krótkiej chwili, w której zbierał myśli by sformułować dobrą odpowiedź. Mówił zdawkowo, nie zdradzając zbyt wiele, jakby był to temat, którego nie do końca chciał poruszać, ale też nie ucinał go twardo gdy zadawała mu pytania, które miała prawo zadać. - Osoba, której szukam, potrafi o siebie zadbać, choć robi to w wybuchowy sposób.
Uchylił jedną z szafek, z której wypadło kilka egzemplarzy broni. Wszystkie były stare, lub podniszczone i Fel szybko odkryła, że pistolet, który zabrał jednemu z jej ochroniarzy, był znacznie lepszej jakości niż cokolwiek, co mogła tutaj dla siebie zabrać. Skorzystała tylko z zapasowych pochłaniaczy ciepła, lecz nie znaleźli żadnych żeli.
- Nie mają tu przeciwników, więc może po prostu tego nie potrzebują - odrzucił, głównie przez to, jakim spojrzeniem go obdarzyła. Uśmiechnął się krzywo, nie wierząc we własne słowa i wiedząc, że pewnie nie uzna ich za przekonujące.
Kiwnął głową w reakcji na jej prośbę, odwracając się tyłem i z zaciekawieniem zerkając na modele broni, które zgromadzili tutaj kultyści. W świetle, który dawała jej latarka, Fel w tym czasie znalazła dla siebie części pochodzące z trzech różnych zestawów. Wsunięcie na nogi butów i nagolenników okazało się dość łatwe, a jej ranna noga dobrze zareagowała na ścisk pancerza. Dopiero gdy nałożyła na siebie napierśnik i zerknęła w świetle na znamię, dostrzegła, że zdążyło się zmienić. Wydawało się żywe na swój specyficzny, chory sposób - czerń wyciągała swoje macki do połowy jej przedramienia i mogłaby przysiąc, że było znacznie większe niż w chwili, w której je otrzymała. Gdy naciągała na nie rękawicę, musiała aż syknąć z bólu - dotyk znamienia skutkował palącym wrażeniem, jakby czarne płomienie parzyły ją na nowo.
Dopinała drugą rękawicę, gdy mrożący krew w żyłach wrzask dobiegł do nich z oddali. Rezonując ścianami tunelu, dotarł do nich zniekształcony echem, które wytworzyła odległość. Cyrus zaklął pod nosem i wyprostował się gwałtownie, wyłączając latarkę, zmuszając jej oczy do przyzwyczajenia się na powrót do półmroku. Gdy obrócił się do niej, przysunął palec do swoich ust, pokazując jej, żeby była cicho.
Po chwili, dotarły do nich odległe kroki. Nie były stukotem butów obijających się o kamienną podłogę, ani wybijanym rytmem energetycznie poruszającej się osoby. Kroki były ciężkie, powolne, jakby coś nie szło, a człapało korytarzem po drugiej stronie ich drzwi. W powietrzu uniósł się obcy, stęchły zapach, od którego gęsia skórka przykryła skórę na karku blondynki.
Cyrus poruszył się odrobinę, bezszelestnie, stając naprzeciw drzwi, za którymi, w szczelinie, mignęła im wydłużona sylwetka. Nieludzko wyginające się kończyny przecięły powietrze, gdy bestia zatrzymała się, jakby doskonale wiedziała, że znajdują się w pobliżu.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2087
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Pangea -> Refuge] Ilos

8 lut 2023, o 16:38

Przyglądała się temu, co wypadało z szafek, zza względnie bezpiecznych pleców mężczyzny. Nie myślała o tym tak głośno i gorączkowo, ale teraz, kiedy nawet sam Cyrius zwrócił uwagę, iż dookoła jest zbyt cicho, zbyt pusto, Iris łapała się na tym, że co chwilę oglądała się za siebie, jakby spodziewała się, że nawet tutaj, w zamkniętym pomieszczeniu, coś bądź ktoś rzuci się na nich i nie będzie to pajęczyna, czy inne koty kurzu zebrane od dawien dawna w meblach.
- Obyś miał rację - odparła, uznając ten temat za zakończony. Zabrała same pochłaniacze ciepła skoro żadna z broni nie nadawała się na wymianę z pistoletem. Brak jakichkolwiek medi, czy omni-żelów, wymownie przemilczała. Łudziła się, że nie będą one im więcej potrzebne, a nim skończy się zbawienne działanie stymulantów, kofeiny i warstwy mazi, którą się z nią pod wpływem przypływu dobroci podzielił, będzie już na Venus. Albo chociaż w jakiejś bezpiecznej, zamkniętej na cztery spusty szafie razem z Sentią, Cyrusem i jego tajemniczą koleżanką.
Faktycznie nie wyglądała na przekonaną, nie mniej nie dopytywała oraz nie drążyła. Później będą rozgrzebywać sprawę, dociekać co właściwie działo się na Ilos, lecz zrobi to już z co najmniej oddziałem komandosów, całym sztabem Widm, zastępem archeologów i innych specjalistów przygotowanych na każde niespodzianki pogrzebane głęboko pod ziemią. Tymczasem, musiała zostawić swoje ambitne plany na później, a także przełknąć dumę i założyć na siebie coś, co zdarte było kiedyś z trupa.
Wybrała najbardziej praktyczny zestaw, już nie patrząc się na kolor, producenta, to, czy był rdzawy od... Nie. Nie chciała nawet o tym myśleć. Zagryzała zęby, oddychała głęboko, gdy kolejna część lądowała na jej ciele. Najpierw buty, nagolenniki. Odetchnęła, gdy ciężki pancerz faktycznie lepiej ustabilizował jej nogę i dzięki temu zyskała większą swobodę ruchu. Mina, szybko jej zrzedła, kiedy zdała sobie sprawę w jakim stanie jest jej ręka. Znamię, rozrosło się. Czerń wydawała się zachłannie sięgać dalej. Nie spodobał się jej ten widok, nie miała jednak innej możliwości, niż dusząc krzyk bólu, dopiąć rękawice. Tym zmartwieniem, także będzie się przejmować później. Najpierw priorytety. Rzeczy, na które faktycznie miała jakiś wpływ.
Przeraźliwy wrzask wpadł do pomieszczenia. Iris wbiło w ziemię.
- Słyszałeś? - spytała cicho. Ledwo dosłyszalnym głosem. Wytężyła słuch, nie mając nawet śmiałości ruszyć się z miejsca. Zastygła w bezruchu, w pozycji mało wygodnej, lecz chociaż na własnych nogach i opancerzona. Patrzyła się na drzwi, na Cyrusa, który stał w ich progu.
Wyłapywała kroki po drugiej stronie. Serce podchodziło jej do gardła, instynkt jednak nakazywał jej być posłusznie cichą niczym mysz pod miotłą. Zmarszczyła nos, niczego tak bardzo nie pragnęła, jak oderwać oczu od wejścia i jego pleców, udać, że niczego tam nie było, a już na pewno, że ich tutaj nie ma.
Wstrzymała oddech. Oczekiwała... Nie miała pojęcia na co konkretne. Kątem oka spojrzała na cień, który rzucało na siebie to... coś. Czymkolwiek nie było, nie chciała mu się przyglądać z bliska. I choć miała nieopisaną ochotę zamknąć się jednak w którejś z tych szaf, podświadomie wiedziała, że gdyby doszło co do czego, rzuciłaby się Cyrusowi na ratunek, a zagrożenie potraktowała biotyką bez litości czy też zawahania.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pangea -> Refuge] Ilos

8 lut 2023, o 19:12

[h3]szansa na to, że koleżanka sobie pójdzie dalej[/h3]
50%
0

[*]

[h4]inicjatywa[/h4]
Iris +89, Cyrus +56 (+46 + 10), Banshee +100
1

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pangea -> Refuge] Ilos

8 lut 2023, o 20:19

Wyświetl wiadomość pozafabularną Odległy wrzask był czymś, co trudno było opisać, trzeba było to poczuć. Obecność potwora zbliżającego się do ich kryjówki wpełzała do pomieszczenia w rytm jego kroków, zapuszczając ku nim swoje ciemne, zdradliwe macki strachu. Serce blondynki zatrzymało się na ułamek sekundy, jakby i je zajęła trwoga, z rodzaju tych, które wydzierały powietrze z płuc i wypełniało żyły lodowatym uczuciem.
- Przygotuj się - powiedział cicho, ale sama jego reakcja potwierdzała to, że doskonale słyszał, że coś się do nich zbliża. Mocno zacisnął dłonie na karabinie szturmowym, którego lufa skierowana była w stronę wejścia.
W krótkiej chwili, w której oboje pojęli, że potwór prawdopodobnie wie, gdzie się znajdowali, obrócił się w jej stronę. Jego twarz nawet w półmroku okazała się wygięta w tym samym grymasie napięcia i determinacji, pozbawiona strachu, który zaciskał trzewia w supeł. Jego głos brzmiał zimno, zdecydowanie, jakby przełączył się z jednego trybu na drugi, a gdy wymagało tego od niego przetrwanie, szkolenie brało górę nad całą resztą.
- Użyj tego jako osłony - dodał, wskazując dłonią na stół, który stał na środku pomieszczenia. Oddzielał stojącą z tyłu, ranną Fel od drzwi, zza których dobiegały nieprzyjemne odgłosy i choć w starciu mógł być bierną kryjówką, tak w tak małej przestrzeni mógł dzielić jej świat na zwycięstwo lub przegraną.
Odwrócił się do niej plecami, powracając skupieniem ku jedynemu wyjściu z tego pomieszczenia. Wysunął się nieco na środek, zasłaniając tym samym stół, a przynajmniej zwracając na siebie uwagę tego, co było nimi zainteresowane.
Upiorny krzyk przedarł się przez wątłą osłonę, gdy człekokształtny potwór pochwycił drzwi jak gdyby były wykonane z papieru, szponami zaciskając się na metalowej powierzchni i odginając je w tył, na tyle by w utworzonej wyrwie pojawiło się drapieżne spojrzenie błękitnego oka. Tęczówka promieniała, zmodyfikowana w jakimś okrutnym procesie, a gdy spojrzenie stwora napotkało ich dwójkę w środku, z gardła Banshee wydobył się kolejny, wściekły ryk.
A po nim zniknęła. Na ułamek sekundy, świat znów był pusty, cichy i spokojny, nim przedarła się przez fragment ich rzeczywistości, w błysku błękitnego światła pojawiając po drugiej stronie drzwi. Jej wydłużona, naga i zdeformowana sylwetka przypominała kobietę, której twarz wygięła się w nieskończenie trwającym cierpieniu. W jej dłoniach jarzyły się ogniki, czarne, błękitne, obcej siły posługującej się polami efektu masy. Była szybka, nawet bez teleportowania się przez ściany - gdy zamaszystym ruchem usiłowała pochwycić mężczyznę stojącego przed nią, świst powietrza uderzył Fel prosto w twarz. Pazury nie zacisnęły się jednak na jego sylwetce - mężczyzna odskoczył, unikając ataku, który wydawał się niemożliwy do zablokowania.
Warkot wydobył się z jej gardła gdy Fel uniosła dłonie, ciskając ku niej biotycznym pociskiem. Jej biotyka nadal była błękitna - zwykła wręcz, niewinna przy mocy, która wydawała się otaczać Banshee jak pole. Potwór obrócił swój łeb w stronę Fel i skierował się w jej stronę, obchodząc powoli stół, dając Cyrusowi chwilę, której potrzebował. Jego karabin zaterkotał wściekle, huk wystrzału odbijał się od ścian małego pokoiku, a blask ognia wylotowego rozświetlił świat wokół jak uderzenie pioruna. Banshee zawyła wściekle, jakby niewrażliwa na ból, gdy cała seria z karabinu przecięła jej bok i pierś, pozostawiając po sobie ziejące dziury. W ich głębi, Fel dostrzegła ciemnofioletową barwę krwi.
Kontratak przeciwnika był natychmiastowy, ale i tym razem, łapsko Banshee uderzyło w półki i ścianę, pozostawiając po sobie głębokie zadrapania, nie chwytając swojego głównego celu. Gdy biotyka zatańczyła pomiędzy palcami blondynki po raz kolejny, a posłany przez nią pocisk w stronę Banshee trafił w swój cel, Banshee zawyła po raz ostatni, nim jej potężne cielsko zwaliło się na ziemię.
Cisza była krótka. Słyszała w niej bicie swojego serca i ciężki oddech Cyrusa stojącego obok. Na jego twarzy pozostały drobinki fioletowej krwi, która wystrzeliła z zadanych przez niego ran. Podniósł spojrzenie z cielska potwora na Fel, gdy w oddali dobiegł ich kolejny, daleki odgłos nieludzkiego ryku.
A chwilę po nim, usłyszeli następny.
Mężczyzna pochwycił jej ramię, gwałtownie wyciągając ją z pomieszczenia. Jej noga zaprotestowała pod nagłym obciążeniem, a jego uścisk był żelazny, a wzmógł się jeszcze, gdy, wypadając na korytarz, usłyszeli kroki zbliżających się bestii. Uruchomił latarkę, nie zamierzając błądzić w ciemnościach i pędem rzucił się w stronę inną niż ta, z której nadbiegały Banshee. Przez chwilę oboje mknęli po labiryncie korytarzy i wąskich tuneli, z których wszystkie wyglądały dokładnie tak samo. Gdzieś w jednej odnodze Fel mignęły schody prowadzące w dół, ale, choć odgłosy potworów były już odległe, nie pozwolił jej się zatrzymać, póki nie przebyli kolejnych kilku metrów.
Dopiero wtedy odetchnął głęboko, wypuścił jej rękę z dłoni i zaklął pod nosem.
- Jesteś cała?
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2087
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Pangea -> Refuge] Ilos

8 lut 2023, o 21:12

Jak mogła być gotowa na to... coś? Jak mogła się przygotować się do obrony przed czymś, z czym nigdy nie miała do czynienia? Co wyglądało jak wynaturzenie, zdeformowane przez czas i oddziaływanie biotyki, z którą w jakiś niezrozumiały, pokrętny sposób wydawało się współistnieć?
W odpowiedzi na jego polecenie, była pewna, że nie ruszy się z miejsca. Nie będzie w stanie. Instynkt jednak pchnął ją za stół, na który wskazał Cyrus. Kucnęła, obejmując kurczowo palcami jedną z nóg. Gdyby mogła, wyłamałaby ją i zgniotła w pięści. Patrzyła się ponad blatem na to, co zbliżało się do nich, co wrzeszczało w niebogłosy, a gdy już w końcu wpadło do środka, rzuciło się na Cyrusa przeskakując z - dla niej - prędkością nadświetlną z jednego miejsca na drugie. Dwoiło się jej i troiło w oczach, świat zdecydowanie wirował, nie mogła jednak kulić się tutaj i skazywać mężczyznę na walkę w samotności.
Pod wpływem odwagi, którą czerpała w sumie nawet nie miała pojęcia skąd, wychyliła się zza osłony, zbierając w ręku biotykę uformowaną w konkretny pocisk. Wstrzymała oddech, gdy wypuszczone, błękitne ogniki dosięgnęły celu, a ślepia bestii zatrzymały się na jej wątłej sylwetce w końcu ją widząc.
Na szczęście, Cyrus był szybszy. Fel odruchowo cofnęła się, wystrzał dudnił jej w uszach, pobrzmiewał w świadomości z nie mniejszą siłą, co wrzask potwora. Zagryzła policzki, metaliczny posmak został na końcu jej języka. Chwilę po tym, jak z piersi stwora buchnęła fioletowa maź będąca najprawdopodobniej krwią, która rozlewała się z niego poruszającego coraz bardziej niezgrabnie, zebrała biotykę, posyłając ją z najlepszymi życzeniami w banshee.
Wychyliła się do przodu, nieufnie przyglądając cielsku. To, co leżało pośrodku pomieszczenia, wyglądało jak... Jak... Nim odszukała w pamięci odpowiedniego określenia, które choć odrobinę mogło obrazować jej przerażenie oraz zdegustowanie, znów usłyszała wrzask. Jeden. Drugi. Miała wrażenie, że zachłysnęła się powietrzem, a jej dłonie, zacisnęły się odruchowo w pięść. Nadchodziły? Kolejne?
Nie pozwolił im się o tym przekonać. Szarpnął jej ręką, zmuszając, aby poszła za nim. Tu i teraz. Wywlókł ją z pomieszczenia, dopiero na korytarzu Fel odzyskała pełną władzę nad sobą i przynajmniej próbowała za nim nadążyć, a także za wszelkie skarby, nie oglądać się za siebie.
Przylgnęła cała, jak stała, do brudnej i zimnej ściany. Nie słyszała już, aby korytarzem niósł się wrzask, mimo to, ten dźwięk nadal wracał do niej w głowie. Oddychała ciężko, wbijając w mężczyznę wielkie oczy. Nie trzymała się w ryzach. Nie pilnowała. Widział w nich odbicie wszystkich bezwstydnych emocji. Całą, ambiwalentną gamę.
- Tak. Chyba. Tak myślę. Nie. Na pewno. Jestem cała. Tak - plątała się w zeznaniach. Iris odetchnęła, powietrze uciekło z jej płuc ze świstem, a Radna dotknęła do swojego czoła.
- A Ty? - spytała, patrząc się na mężczyznę przez rozcapierzone palce. Powoli opuściła rękę, zimny kamień działał na nią podejrzanie kojąco.
- Co to było? Skąd się tu wzięły? Widziałeś ich biotykę!?- po woli, jeszcze niezdecydowana, odkleiła się od ściany, robiąc krok w jego stronę.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pangea -> Refuge] Ilos

8 lut 2023, o 22:02

[h3]zagrożenie[/h3]
ryzyko: <50%
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pangea -> Refuge] Ilos

8 lut 2023, o 22:17

Dostrzegając kalejdoskop emocji, który pojawił się w jej oczach, jego spojrzenie przesunęło się niżej. Lustrując jej sylwetkę, teraz zakutą w obcy, śmierdzący czyjąś śmiercią pancerz, doszukiwał się obrażeń, które mogła ponieść gdy banshee na chwilę ruszyła w jej stronę. Nie dostrzegając żadnej świeżej krwi na jej ceramice, wypuścił powietrze z ust, kiwnięciem głową akceptując jej potwierdzenie pomimo sprzeczności, które przyszły przed nim.
- Nic mi nie jest - odrzucił, wychylając się za róg, by zerknąć w stronę pustego korytarza. - Nie wiem, czy chcę się dowiedzieć czym są te cholerstwa.
Mruknął coś pod nosem, unosząc swój karabin szturmowy i przeładowując go. Złapał zużyty pochłaniacz ciepła nim ten upadł na podłogę, by uniknąć hałasu, który mógłby zrobić. Tak cicho, jak było to możliwe, załadował kolejny, ale zastygł nagle, w połowie ruchu.
Stojąc przy ścianie, poczuła to dopiero po chwili. Dreszcz zakradający się w stronę jej kręgosłupa. Nieprzyjemne uczucie, które podpowiadała jej intuicja, szukając potwierdzenia w świecie rzeczywistym. Jakby wiedziała, że ktoś czaił się w mroku i jedynie szukała go spojrzeniem, starając się potwierdzić swoje złe przeczucia. Potwierdzenie przyszło do niej chwilę później, dotarło w postaci dalekiego odgłosu kroków, krzyku przypominającego umierające wycie torturowanej przez setki lat istoty.
Mężczyzna znów zaklął, ciche kurwa zachowując dla siebie, gdy dotarło do nich echo nadciągających kroków. Rozejrzał się wokół, ruszając w przeciwną stronę korytarza, licząc na to, że dotrzyma mu kroku. Rozglądał się w poszukiwaniu jakiejkolwiek kryjówki, nawet jeśli miałaby być tymczasowa. Potrzebował chwili, czasu na obmyślenie strategii, skoordynowanie ich dwójki w tej nowej sytuacji. Kryjówka okazała się niecodzienna. Mały właz, wyglądający na przejście techniczne, krył się w rogu pomieszczenia, wprost na suficie, zbyt wysoko, by mogli do niego sięgnąć i go otworzyć.
Natychmiast odwrócił się w jej stronę.
- Podniosę cię, otwórz właz - zakomunikował, wystawiając swoje splecione dłonie w formie schodka, na którym mogła oprzeć zdrową nogę. Fel, nawet w pełnym, ceramicznym rynsztunku musiała nie ważyć zbyt wiele, bo gdy tylko uczyniła to, o co ją prosił, uniósł ją wyżej, aż do sufitu.
Właz okazał się łatwiejszy w obsłudze i znacznie lżejszy niż ten, którym dostali się do podziemi. Iris bez problemu odsunęła go z wyraźnym zgrzytem, który przebił odgłos nadciągających kroków, wdzierający się do jej podświadomości. Nie mieli wiele czasu - wiedziała, jak i czuła to całą sobą. Pomimo ran, może wspomagając się biotyką, a może zwyczajnie siłą swoich rąk, wspięła się do góry.
Wychylając się, słyszała niemal oddech zmierzających w ich stronę banshee, która nadal znajdowała się za załomem korytarza. Cyrus odruchowo, w pośpiechu, wyciągnął w stronę blondynki swój karabin, chcąc, by go od niego uwolniła, nim podskoczył, łapiąc się krawędzi włazu. Podciągnął się w górę zgrabnie, na tyle, na ile pozwalał mu pancerz i mała przestrzeń. Echo kroków trafiało wprost do Fel, gdy mężczyzna sięgnął po właz, natychmiast go za sobą zasuwając.
Tunel serwisowy był stosunkowo ciasny. Mierzący jedynie metr wysokości i metr szerokości, biegł kilka metrów w przód, nim kończył się zawalonym gruzowiskiem. Miejsca wystarczyło na to, by oboje znaleźli sobie miejsce do siedzenia, ale czując drżenie podłogi z przesuwającej się pod nimi Banshee, Cyrus nie odważył się na powiedzenie choćby słowa. Czas oczekiwania wydawał się nieznośny, chwila trwała wieczność, wypełniając ich rzeczywistość nieludzkimi odgłosami, które wydawał potwór, oraz ciężkimi krokami uderzającymi o piasek.
Po niespełna minucie, która wydawała się ciągnąć przez godzinę, odgłos kroków odsunął się nieco, zbladł, a towarzyszący jej żołnierz odetchnął cicho.
- Widziałem schody na dół - powiedział cicho. - Przeczekajmy, aż sobie pójdzie i spróbujmy się do nich dostać.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2087
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Pangea -> Refuge] Ilos

8 lut 2023, o 22:40

Czuła na sobie jego uważny wzrok, gdy lustrował ją na wylot. Pokręciła głową, nie była ranna. Może i w chwilach rozkojarzenia, gdy odcinała się od wrzasku i echa człapania, czuła, jak pali ją ręka, lecz nie było to nic, z czym musiałaby się mierzyć tu i teraz. Podświadomie obawiała się, jak wyglądać będzie, gdy zrzuci z siebie po wszystkim pancerz, lecz nie zamierzała się nawet tym przejmować w momencie podwyższonego zagrożenia. Da sobie radę. Zawsze dawała. Tam na dole czekał ktoś, komu trzeba było pomóc się wydostać. Powtarzała sobie to jak mantrę, na wypadek, gdyby zdrowy rozsądek nie chciał do końca z nią współpracować.
- To dobrze - odparła jeszcze, ciszej, gdyż dostrzegając, jak ogląda się za siebie, pełna niepokoju spojrzała w tę samą stronę. Chciała coś powiedzieć, ale nie był to dobry pomysł. W powietrzu, na migi, pokazała mu kierunek, z którego dochodził dźwięk budzący grozę. A kiedy zaczęło wydawać się jej, że nawet dłoń przeszywająca powietrze wydaje przeraźliwie głośny odgłos, które te stwory są w stanie wychwycić... Urwał na szczęście potok tych gorączkowych myśli, zmuszając Iris, aby szli dalej. Przyspieszyła, nie zamierzając zostawać w tyle. W pancerzu, chodziło się jej o wiele lepiej i nawet ranna, nie opóźniała go tak, jak wcześniej.
Zadarła wyżej głowę, przyglądając się włazowi, który wypatrzył Cyrus. To mogło się udać. Iris skinęła głową, już kładła rękę na jego ramieniu, aby odbić się z pomocą mężczyzny od ziemi, lecz najpierw... Zacisnęła palce, zmuszając go, aby spojrzał na nią i tylko na nią.
- Nie zostawiaj mnie tam - poprosiła i nie czekając na reakcje Cyrusa, wyciągnęła się do góry z rękoma w stronę włazu. Szarpnęła za okrąg, jeżeli nie chciał puścić, zmusiła go do tego pomagając sobie biotyką. Adrenalina buzowała w jej żyłach, musiało się jej udać. Odsunęła - w końcu! - na bok żelastwo i wpełzła do środka. Od razu odwróciła się i wyciągnęła rękę do Cyrusa, aby pomóc mu też się tu znaleźć.
Znowu ten wrzask. Prychając pod nosem, wciągnęła jego karabin, a następnie szarpnęła mężczyzną za rękę, aby na pewno zdążył... Odetchnęła, gdy znalazł się obok niej w niewielkiej przestrzeni. Podniosła do góry ręce, chwilę nic nie robiąc. A kiedy kroki stały się wyraźniejsze, dla pewności, docisnęła obie dłonie do ust, wstrzymując oddech.
Trwała tak wydawałoby się w nieskończoność. Niczym posągi zaklęte w czasie i przestrzeni. Jeszcze przez moment, dla pewności, mimo iż stwór oddalił się z czego oboje zdawali sobie sprawę. Wciśnięta maksymalnie w ścianę, ledwo podniosła głowę. Nie wyglądała na kogoś, kto zamierzał się stąd szybko ruszyć aczkolwiek Fel udowodniła już, że ma w sobie więcej odwagi i determinacji, niż wyglądałaby na pierwszy rzut oka.
- Korytarzem, czy ryzykujemy i sprawdzimy gdzie kończy się ten tunel serwisowy? - spytała, przysuwając się bliżej Cyrusa. Mniej więcej na odległość ręki. Wydawałoby się, że nie ma nikogo w pobliżu, a i tak wolała mówić szeptem. Ledwo uchylać usta. Oddała mężczyźnie jego karabin, przyglądała się chwile broni, do której jeżeli ją pamięć nie myliła, nie miał dostępu każdy.
- Opowiedz mi coś. Cokolwiek. Muszę na chwilę przestać myśleć o tym, co tam na nas czeka... - poprosiła wpatrzona w półmrok, który otulał jego zgarbioną sylwetkę.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pangea -> Refuge] Ilos

9 lut 2023, o 00:23

Cisza, która wcześniej zdawała się koszmarem, teraz była długo nienadciągającym zbawieniem. Choć właz był kompletnie zamknięty, a w ciemności nie dostrzegali już karykaturalnej sylwetki krążącej pod nimi Banshee, intuicja nadal nakazywała Fel mieć się na baczności. Napięcie nie opuszczało ich sylwetek, gdy ponura świadomość potencjalnej, rychłej śmierci krążyła im nad głowami. Nie wiedzieli, czym kierowały się potwory w trakcie polowania - węchem, słuchem, wzrokiem, a może zwykłym instynktem, takim jak ten, który i oni posiadali? A jeden z nich znajdował się tak blisko, że blondynka niemal czuła jego obecność pod skórą.
Cyrus uruchomił latarkę, znów na najmniejszym możliwym ustawieniu, dopiero gdy kroki rozbrzmiały nieco dalej. Zdjął swój omni-klucz z nadgarstka, kładąc urządzenie na włazie, między nimi, by równomiernie rozświetlało wąską przestrzeń, w której się znaleźli.
- Twoja intuicja doprowadziła nas do pancerza, może to ty powinnaś podejmować decyzje - uśmiechnął się krzywo, sięgając po swój odłożony na bok karabin szturmowy, który wcześniej jej przekazał.
Nawet on drgnął, gdy wrzask rozległ się gdzieś pod ich stopami. Banshee brzmiały tak, jakby w każdym odgłosie przez nich wydawanym zawierała się cała esencja cierpienia, którego musiały zaznać za życia. Nawet, gdy kroki oddalały się nieco, po chwili znów zbliżały, jakby potwór wiedział, że gdzieś tutaj są. Nie wiedział tylko w którą stronę patrzyć.
Kroki znów oddaliły się nieco, dając im odrobinę swobody - niewystarczająco, by mogli odetchnąć pełną piersią, ale na tyle, by mogli kontynuować rozmowę. Cyrus uniósł ku niej spojrzenie, dziwnie zmieszany jej prośbą. Milczał przez chwilę, jakby nic nie przychodziło mu do głowy, albo nie wiedział, po którą historię powinien sięgnąć. Po chwili jednak odchrząknął lekko - obecność banshee, jakkolwiek podatnej na pociski karabinu szturmowego, sprawiała, że każdemu zasychało w gardle.
- Tu jest wciąż lepiej niż u góry - uśmiechnął się pokrzepiająco, choć jego słowa nie brzmiały przekonująco i zresztą nie miały. Były bardziej zabawną anegdotką. - Dookoła jest kilka budynków, które sprawdzałem tydzień temu, szukając sobie kryjówki. Udało mi się znaleźć pewien, w którym ostał się jeden, w miarę szczelny pokój. Ale chryste, ten upał. Prawie czterdzieści stopni, codziennie, myślałem, że zabije mnie szybciej niż to, co łazi teraz pod nami. A mogłem zostać na statku.
Końcówka jego zdania utonęła we wrzasku pełnym rozczarowania. Szukająca ich Banshee krążyła dookoła, po pobliskich korytarzach, ale najwyraźniej nie zauważyła ich włazu.
- Ilos wcale nie jest takie piękne, jak mawiają poeci - westchnął. - Lubisz historię?
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2087
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Pangea -> Refuge] Ilos

9 lut 2023, o 08:30

Zacisnęła powieki, w duchu prosząc, aby czymkolwiek to stworzenie nie było, po prostu sobie poszło. Nie wiedziała i nie chciała wiedzieć, skąd wzięło się na Ilos, choć podświadomie, chyba jak każdy, nie lubiła braku odpowiedzi i w chwilach, w których nie docierał do ich uszu skowyt, zawód, czy inne drapanie pazurami po kamieniu, zaczynała zastanawiać się, co mogło tworzyć takie bestie, jak wiele miały wspólnego z ruinami protean, czarną jak smoła biotyką. Ile w tym wszystkim było przypadku, a ile splatało się w całość i dotarcie do celu, znalezienie dziewczyny, wiązać się będzie również z dodatkowym odkryciem.
Zabrała sprzed twarzy dłoń, gdy snop światła zaczął rozświetlać mrok. Dał jej możliwość lepszemu przyjrzeniu się mężczyźnie, jego zaciśniętej minie. Czy nadal żałować, że siedzą w tym razem? Gdyby jej tutaj teraz nie było, siedziałby sam jak palec, w pułapce własnych myśli i wszechobecnego zagrożenia, a tak to przynajmniej mogła na moment wydusić z niego uśmiech i ciemność przestawała mieć tak okropnie ostre pazury.
- Moja intuicja podpowiada mi, że najlepiej byłoby pogrzebać to miejsce i jego demony na zawsze, ale chyba nie dysponujemy takim arsenałem - cmoknęła, a kąciki jej ust drgnęły, doceniając próbę rozładowania napięcia.
Nawet, jeżeli trwała ona tylko kilka sekund, gdyż pod nimi znowu ktoś człapał. Ta bestia, musiała wiedzieć, że gdzieś tutaj są, tylko z jakiegoś powodu, dla nich bardzo pomyślnego, nie potrafiła połączyć faktów i skojarzyć, że za włazem, tam u góry, ktoś mógł się schować. Nawet, jeżeli kiedyś była istotą rozumną, teraz nie przypominała cienia samej siebie. Krzywiąc się, oderwała wzrok od włazu, w który wpatrywała się jak zaklęta ilekroć słychać było, że nadchodzą. Przysunęła się jeszcze bliżej środka, jakby fakt, że siedziała objęta przez światło, dodawało jej otuchy.
- Naprawdę? - prychnęła, kręcąc głową teraz już ze szczerym rozbawieniem.
- Jak na kogoś, kto przebywa tutaj od tygodnia, masz naprawdę kiepską opaleniznę... A teraz zastanów się dobrze - podkreśliła, czekając, aż popatrzy na nią i wyrazi zainteresowanie tym, co chodziło jej po głowie.
- Ilos czy Noveria? Czterdzieści stopni w parzącym słońcu na plusie, czy czterdzieści stopni przeszywającego do szpiku kości mrozu na minusie? - jej pytanie było tak niewyobrażalnie kuriozalne, że aż musiał na nie odpowiedzieć.
Skinęła głową na potwierdzenie. Usiadła wygodniej, splatając ze sobą dłonie i podniosła oczy na Cyrusa, gotowa na kawał naprawdę dobrej opowieści.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pangea -> Refuge] Ilos

9 lut 2023, o 14:06

Zawalenie tego miejsca wydawało się jedyną sensowną opcją na danie tym duszom spokoju. Banshee nie wyglądały, jakby w jakiś sposób dało się je uratować. Nie pozostało w nich już nic z tego, kim były wcześniej - kimkolwiek były. Cyrus otworzył usta, by przytaknąć, ale zamknął je w chwili, w której powietrze znów przeszył okrutny wrzask.
Stwór węszył wokół, w miejscu w którym urywał się trop.
- Obrażasz moją opaleniznę? - uśmiechnął się lekko, odruchowo sięgając do włosów, które opadły na jego czoło. Przeczesał je rękami, odgarniając do tyłu. Choć naturalnie jego karnacja była ciemniejsza od jej, w tym białym świetle latarki jego cera wyglądała blado. - Ilos, mimo wszystko. Nienawidzę zimna. Nie zostałem do niego stworzony.
Wzruszył lekko ramionami, przerywając na chwilę, by posłuchać odgłosów dobiegających z dołu. Kroki zbledły nieco, jakby stwór odszedł na odległość na tyle sensowną, że podłoga pod nimi nie drżała od jego człapania. Wciąż kręcił się w okolicy, ale wyglądało na to, że zaczął się oddalać.
- Nie jestem specem, ale... Widziałaś ten mural w atrium? Ten, przez który przeszliśmy tutaj. Widziałem ten symbol kiedyś - odszukał wzrokiem jej spojrzenia. W przeciwieństwie do niej nie rozsiadał się wygodniej, ale też nie miał zbyt wiele miejsca na to. - W jednej placówce wydobywczej, do której nas wysłali, trafiliśmy na... nie wiem, cholera, zombie brzmi bardzo debilnie. Ale to nie byli już ludzie. Znaleźli coś na wykopaliskach, co ich... zamieniło. I ten symbol tam był, odgrzebany przez archeologów.
Jego historia okazała się tylko spostrzeżeniem, które natychmiast przywołało w pamięci to, czego szukała uparcie w swojej głowie. Znaki, które widziała, pojawiały się w proteańskich zapisach - ale oznaczały nadciągające zagrożenie. Były symbolem ich wyginięcia, wieczności, jak opisała to Eafina.
- Myślę, że te cholerstwa pod nami też mogły zostać zamienione, tylko w inny sposób. Nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałem, ale przypomina mi to tamte wykopaliska - westchnął wreszcie, zdając sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie nie polepszył ich nastawienia.
Ale kroki ucichły. Wreszcie.
- Wylecimy prosto na schody. Pamiętasz gdzie są? Prosto, w prawo i trzeci korytarz w lewo. - spytał, przysuwając się nieco do włazu. Kroki ucichły, znów zapanowała cisza, którą powinni wykorzystać.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2087
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Pangea -> Refuge] Ilos

9 lut 2023, o 14:44

Parsknęła, w porę zasłaniając sobie usta i powstrzymując wybuch perlistego, szczerego śmiechu. Cyrus robił się coraz lepszy w żartach, bądź to ona bardziej pobłażliwa względem mężczyzny i jego wyszukanego poczucia humoru.
- Gdzie bym śmiała! Jest... Poprawna - odpowiedź godna polityka. Dyplomatyczna. Taka, którą negocjująca, druga stronę chciałaby usłyszeć. Chichocząc pod nosem, gotowa była bronić się przed ewentualnymi oskarżeniami o zdradzenie ich chwilowego azylu, jako że to on tutaj próbował ją rozśmieszyć. Był współodpowiedzialny, ba! Ponosił całą winę. Bezdyskusyjnie. Wniosek przegłosowany i podpisany.
Przytaknęła, kiedy spytał ją o mural. Przyjrzała mu się uważnie, w pamięci potrafiła odmalować przynajmniej fragment tego, co było na posadce. Bez szczegółów, dokładnych zawijasów, ale ogólny zarys, obraz, kojarzyła bardzo dobrze. Teraz, kiedy niósł ze sobą zabarwienie emocjonalne, strach, niepewność o swoje - i nie tylko swoje - życie, jeszcze bardziej zapadł jej w pamięć.
Słuchając jego opowieści, w pewnym momencie drgnęła. Mówił o rzeczach tak niepokojąco podobnych do tych, których doświadczyła w jednej, odległej stacji wydobywczej kilka lat temu...
- Gdzie to było? - spytała wprost, nie odnosząc się do opowiedzianej historii. Ściągnęła usta w wąska kreskę, tak, jak on dzisiaj stanął w drzwiach, gdy zbliżała się do nich banshee, tak wtedy Jeanette zasłaniała ją przed zbieraczami nadciągającymi długim korytarzem.
- Kiedyś musieliśmy lądować awaryjnie wracając z Ziemi. Zatrzymaliśmy się na stacji wydobywczej, gdzie nikt nas nie powitał. Określenie zombie pasuje bardzo dobrze do tego, co znaleźliśmy następnie w środku. Nie pamiętam, czy były tam jakieś symbole, ale nikt nie przeżył z załogi. Z ziemi wyrastał wielki, stalowy pręt, na nim nadziane było ciało... Nie powinnam Ci o tym mówić, ale dzisiaj protokół zawiódł parokrotnie, czuje się więc usprawiedliwiona - pokręciła nosem zniesmaczona, ale szybko opamiętała się i zmusiła do obojętnego wyrazu, gdy wróciła spojrzeniem do Cyrusa.
- Nie mam nic przeciwko, aby dowiedzieć się jak powstały, choć bardziej interesuje mnie na co są wrażliwe i jak można się ich skutecznie, szybko pozbyć. Wolę nawet nie myśleć, co by było, gdybyś nie trafił, bądź moja biotyka nie rozsmarowała jej na ścianie - dołożyła swoje cztery grosze do ogólnego samopoczucia ich dwuosobowej grupy ratunkowej.
Wychyliła się w stronę włazu, po woli oswajając ze świadomością, że jeszcze chwila, jej ułamki i zmuszeni będą wyskoczyć na korytarzem i potem pędzić dalej. Byleby nie prosto w paszcze lwa.
- Prosto, w prawo i trzeci korytarz w lewo. Dam radę. Ty też musisz - odpowiedziała za niego. Czekała na znak, otwarcie włazu i skok.
Teraz, albo nigdy.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pangea -> Refuge] Ilos

9 lut 2023, o 15:31

[h3]skradanie[/h3]
nikt sie nie zorientuje<33<jedna banshee ogarnie<66<dwie banshee ogarną
0

[h3]ZAGROŻENIE[/h3]
bezpieczni<50%<ups
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pangea -> Refuge] Ilos

9 lut 2023, o 16:09

Drgnął, zaskoczony jej pytaniem jak i reakcją na swoje słowa. Szansa na to, że również napotkała tego typu stworzenia w swoim życiu, szczególnie jako radna, która powinna siedzieć w bezpieczeństwie Cytadeli, była przecież mikroskopijna. Z uwagą wysłuchał jej strony tej historii, kiwając lekko głową, gdy pokrywała się z jego.
- Rayingri - odpowiedział cicho, wspominając nazwę planety, na której to przydarzyło się jemu. - Myślałem, że to nie jest standard w kosmosie. Jaka jest szansa, że też coś takiego widziałaś?
Uśmiechnął się lekko, z ironią podchodząc do zbiegu okoliczności, który ich połączył. Może gdyby siedzieli na kawie i ciastku, w jakiejś ładnej kawiarence na Cytadeli, mieliby czas zgłębiać ten temat. Ale teraz każda chwila się liczyła podwójnie, bo potwór zawsze mógł wrócić by dokończyć swoje dzieło.
- Strzelanie w głowę działa całkiem skutecznie - mruknął pod nosem, pochylając się nad włazem, który prowadził w dół. Wygasił latarkę, nim tak cicho, jak było to możliwe, otworzył im przejście i zeskoczył na dół, jeśli nie chciała schodzić pierwsza.
W tej ciszy każdy krok wydawał się głośny jak huk wystrzału. Skradali się ciemnymi korytarzami, tym labiryntem, w którym widzieli tylko jedne schody prowadzące w dół. I może to któryś krok, nieopacznie lądując na szorstkim kamieniu, a może osuwający się z sufitu piasek przerwały ich dobrą passę gdy dotarli do załomu korytarza.
Odległy wrzask brzmiał wściekle, a zarazem tryumfalnie, jakby wreszcie udało się potworowi ich wytropić. Cyrus zamarł, ale tylko na chwilę - czekając, sprawdzając, czy wrzask był tylko wrzaskiem, czy zapowiedzią czegoś więcej. W półmroku nie dostrzegali błękitnego śladu biotyki, który pozostawiała po sobie banshee.
Gdy tylko dotarł do nich specyficzny stukot, odgłos teleportującej się w ich stronę ciemności, mężczyzna zaklął. Pchnął lekko jej plecy, zmuszając ją do rzucenia się do przodu, biegiem w stronę przejścia.
Starając się prześcignąć czyste zło nadciągające w ich kierunku. Obrazek Nie zdołała zliczyć, ile stopni pokonali w akompaniamencie odległych wrzasków, nim wypadli na poziom niżej. Zdawało się, że było ich ponad sto. Klatka schodowa zakręcała i wkrótce straciła widok na piętro wyżej, nawet jeśli miałaby czas zerknąć przed ramię. Banshee nie podążyła za nimi schodami, a może zaczęła, nim zniknęli za wyłomem, umykając jej spojrzeniu. Nie słyszeli już jej kroków, odbijających się gdzieś wyżej od kamiennej posadzki, ale, dysząc po ostatnim sprincie, Cyrus mocno ściskał karabin, przyglądając się klatce schodowej z podejrzliwością.
Poziom niżej wydawał się bardziej żywy niż ten, który zostawili za sobą. Rozległa komora wydrążona w skale musiała być jakoś połączona z powierzchnią, bo Fel dostrzegła we wnętrzu roślinność. Grube korzenie porastały podłogę i ściany, a sporadycznie pod wilgotną skałą z ziemi wyrastały krzewy przypominające paprocie. Znaleźli się na obszernym balkonie, na którego końcu znajdowała się balustrada, po której obu stronach stały kolejne stoły w dół.
Kamienne posągi przykuwały uwagę. Skulone postaci mogły być obrazem Protean, którzy niegdyś zamieszkiwali tereny tej ówczesnej świątyni. Postaci wydawały mieć macki, które wyrzeźbiono wraz z ich kończynami, nadając im nieco upiorny wygląd.
- Nie powinno się irytować naszych trzech sióstr, panno Fel - cichy głos Eafiny wydobył się zza jednego posągu, a asari wysunęła się nagle zza kamiennej figury. Jej szata była brudna od kurzu i pyłu, ale poza tym nie wyglądało na to, by Eafina ucierpiała w wybuchu. - Nie są wyrozumiałe.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2087
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Pangea -> Refuge] Ilos

9 lut 2023, o 16:41

Uprzedzała go, że jest upartym stworzeniem i nie do końca wpasowuje się w ramy wyobrażenia o Radnych. Owszem, na co dzień stacjonowała na Cytadeli, obradując i decydując, lecz w jej życiu i okresie reprezentowania ludzkości, bywały momenty, kiedy znajdowała się w miejscu, w którym zwyczajnie kogoś takiego jak ona nie powinno być. Tam, na stacji badawczej. W turiańskiej kolonii; Nolani po dziś dzień budził panikę w jej głowie ilekroć przypominała sobie o rozmowie z SI. Na szczycie Emphyrusa, najwyższego budynku w galaktyce. Tutaj, we wnętrzu proteańskiej świątyni obdartej z pozoru spokojnej, religijnej społeczności.
Oddech śmierci, otarł się o jej kark.
- Najprawdopodobniej poniżej zero przecinek dwusetnych procenta - odparła po chwili zawahania. Czasami dochodziła do wniosku, że to wcale nie był przypadek i wyłącznie bezmyślnie realizowała czyjś plan. Pytanie tylko kogo?
Zeskoczyła pierwsza, otoczona biotyczną barierą. Z góry, miał czystsze pole do oddania strzału na wypadek gdyby z marszu zmaterializowała się na ich drodze jakaś kreatura. Zaczekała, aż Cyrus również zejdzie na dół i zgodnie z jego planem, już miała zrobić pierwszy krok, ale wrzask zatrzymał ją w miejscu.
Nasłuchiwała, zaciskając dłonie i zbierając w nich ładunek biotyczny. Nie zaprotestowała jednak, kiedy mężczyzna dał jej wyraźnie do zrozumienia, aby ruszyli się z miejsca i spróbowali prześcignąć ze śmiercią. Korytarzem prosto. Aż ten nie skręcił w prawo. Biegła na złamanie karku, licząc w myślach, która odnoga była trzecia po lewej. Wpadła do niej, wrzask dudnił jej w głowie, podobnie jak ich własne kroki, kiedy zbiegali w dół krętą klatką.
Odetchnęła, kiedy skończyły się stopnie. Dziwnie było tak nagle stać na równej powierzchni, nie kończącej się po raptem jednym kroku. Łapiąc oddech, również zerkała w stronę schodów, ale nikt - na szczęście! - nie nadchodził.
Odrzuciła sprzed twarzy rozwiane włosy, idąc dalej zzdała sobie sprawę, że pod ich nogami, zaczyna pojawiać się zieleń. Roślinność pięła się ku górze, grube, splecione korzenie przypominały jej węże. Gdziekolwiek nie byli, kiedyś - może nadal? - musiało być tu życie.
Stanęła przed ogromną statuą przedstawiającą humanoidalną postać. Kojarzyła ją z vidów. Starych historii. Proteanie? Wyciągnęła przed siebie rękę, jakby chciała dosięgnąć do posągu, lecz ten był o wiele wyższy niż drobna, niska Iris. Spojrzała w stronę schodów, naturalną koleją rzeczy powinni iść dalej, nie zatrzymywać się i nie poświęcać zbyt wiele uwagi intrygującemu wnętrzu, lecz głos asaki kazał jej pozostać tam, gdzie się zatrzymała.
- Matko Eafino - odparła, prostując się. Objęła sylwetkę przełożonej wzrokiem, szukając zmian w jej osobie, postawie, twarzy. Mówiła o siostrach... Te kreatury? Te stwory, które próbowały ich dopaść poziom wyżej były niegdyś tak, jak ona asari? Założycielkami świątyni?
Jak?
Jak to w ogóle było możliwe?
Maskując nie do końca udolnie grymas, zrobiła krok w stronę Eafiny, ale bez zamiaru rzucenia się na nią, czy też potraktowania biotycznym rzutem. Rozmawiały. Jeszcze.
- Wygląda na to, że mamy impas. Stoisz nam na drodze. Dlaczego?
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pangea -> Refuge] Ilos

9 lut 2023, o 17:19

Nawet w sytuacji takiej jak ta, Eafina wydawała się emanować spokojem i opanowaniem. Ślepa, musiała mieć jeszcze mniejsze pojęcie o rozmachu budowli, w której stali, lecz nie musiała widzieć sióstr by wiedzieć, jakim okrucieństwem je potraktowano. Sam ich wrzask, rezonujący w kościach, przywodził na myśl obrazy z najgorszych koszmarów.
- Niezłe macie siostry, ale chyba brakuje im trochę słońca - prychnął z ironią, od razu obracając się w stronę Eafiny a tam, gdzie spoglądał on, tam wyglądała też lufa trzymanego przez niego karabinu szturmowego. - Jedna już raczej nie wstanie.
Asari drgnęła, a maska jej neutralności po raz pierwszy zadrżała, jakby gdzieś głęboko pod nią tknięta została żywa emocja. Nie skomentowała jednak jego słów, nie obróciła nawet głowy w jego stronę. Jakby był zupełnie nieistotny w tym czasie i miejscu, a jej jedyną rozmówczynią była Iris.
- Nie nazwałabym tego impasem - odrzuciła lekko, ignorując poprzednie słowa wypowiedziane w jej stronę. - Świątynia została zniszczona przez twoich ludzi. Podjęłaś decyzję, schodząc do naszego sanktuarium. Wybrałaś te konsekwencje.
Cyrus zerknął na Fel, słysząc tę nowinę z ust Eafiny. Jedna brew uniosła się lekko w górę na męskiej twarzy w wyrazie zaskoczenia. Nie było to coś, czego najwyraźniej się spodziewał - ani coś, czego świadoma była blondynka.
- Masz znamię - dodała cicho. - Dołączysz do dziewczyny, która dziś zostanie poświęcona. Będziecie wspaniałym darem dla naszych przedwiecznych.
W oddali, z okolicy schodów prowadzących niżej, dobiegły ich odgłosy powłóczystych kroków. Nie brzmiały tak głośno i ostentacyjnie jak kroki Banshee, ale były częste, nieregularne. I było ich dużo. Cokolwiek szło w ich kierunku, było mnogie i nieustępliwie poruszało się do przodu.
Cyrus zaklął, spodziewając się najgorszego - tego, o czym rozmawiali wcześniej.
- Czy mogę już strzelać, czy chcesz sobie jeszcze porozmawiać? - spytał nerwowo, trzymając Eafinę na muszce, która cofnęła się lekko, pierwszy raz reagując jakoś na jego wypowiedź. Częściowo osłonięta pomnikiem, schowała ręce za plecami, splatając dłonie ze sobą.
- Przyjemnością było cię poznać, pani - oznajmiła, gdy odgłosy kroków dotarły już na schody.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2087
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Pangea -> Refuge] Ilos

9 lut 2023, o 18:37

Fanatycy byli gorsi od polityków. Dla Fel, która na co dzień obracała się w wiadomych kręgach, ustalenie takiej hierarchii przyszło zaskakująco łatwo. Była świadkiem najpodlejszego skurwysyństwa maskowanego przez pozycję, wpływy, możliwości, ale stojąc tu i teraz przed Matką Eafiną, słuchając, jak pewna była swojej sprawy i gotowa za nią zginąć, szybko podjęła decyzję, że komuś tak ślepemu należy bezdyskusyjnie oddać palmę pierwszeństwa.
Umiała słuchać do końca. Bez względu na to, jakie słowa usłyszała. A jednak, gdy pociągały one za wrażliwe struny, nawet ona zapominała o szacunku do rozmówcy. Nie mogła się zgodzić z Matla Przełożoną. To nie mogła być prawda. Nie w takiej postaci.
- ... Moich ludzi? - weszła jej w słowo. Inaczej to zapamiętała. Moment, kiedy posadzka runęła, a ona wraz z nią. I choć z początku wydawało się jej, że leci wśród gwiazd, upadek był bolesny i bezdyskusyjnie rzeczywisty. Możliwe, że w tym zdaniu kluczowe było ludzie, generalizowała i wszystkich przedstawicieli jej gatunku wrzuciła do jednego wora, nie mniej, nie zamierzała na ten temat dyskutować z opatką. Była pewna Sentii, a turianka ręczyła za swoich komandosów. Znali protokół, nie zakładał on wysadzanie czegokolwiek w pył. Pokręciła więc głową, nie mogąc się zgodzić z tymi oszczerstwami.
- Mam znamię - przytaknęła, kontynuując wymianę zdań, która zmierzała już tylko ku jednemu. Nie chciała tego. Szczerze. Nie była katem, nie mniej innej drogi nie potrafiła zobaczyć. Nie, kiedy czuła presję pośpiechu i zagrożenia. Banshee o nich nie zapomniały. A ich opiekunka? tylko kupowała wynaturzeniom czas.
- I nie zamierzam dać się złożyć komukolwiek w jakiekolwiek ofierze. Proszę o wybaczenie, Matko Eafino - w ustach kogokolwiek innego mogło zabrzmieć to jak drwina, aczkolwiek Iris, jak na Radną przystało, była niezwykle poważna w swojej deklaracji. Skinęła głową, również dziękując asari. Mieli nie przejmować się etykietą, aczkolwiek moment wymusił na Fel odwołanie się do tego, co było jej codziennością. Wszystko, mogło potoczyć się kompletnie inaczej. Ona również przypieczętowała swój los, stając im na drodze i nie opamiętując się. Skoro chciała oddać życie za słuszność swojej sprawy, kim była, aby rozkazywać jej postępować inaczej?
Najpierw bariera i jednoczesny znak dla Cyrusa, że nie musi już dłużej czekać. Później atak. Chciała obezwładnić asari, gdyż wcale nie życzyła jej śmierci, najlepiej gładko i bezboleśnie, nim przyjdzie im znowu zmierzyć się z bestią zbliżającą się do nich nieubłaganie.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pangea -> Refuge] Ilos

9 lut 2023, o 18:44

[h4]iris aktywna bariera
cyrus aktywny skok adrenaliny i amunicja dysrupcyjna[/h4]

[h4]inicjatywa[/h4]
Iris +89, Cyrus +56 (+46 + 10), Huski 1-10 +0
0
[h4]Iris > Cyrus > Huski 1-10[/h4] Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wyświetl wiadomość pozafabularną

[h4]inicjatywa[/h4]
Banshee +100
9
[h4]Iris > Banshee > Cyrus > Huski 7-10[/h4] Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Pangea -> Refuge] Ilos

9 lut 2023, o 21:13

Wyświetl wiadomość pozafabularną Nic nie mogło ich przygotować na to, co wydarzyło się następne.
Eafina wsunęła się za kamienny posąg, poza zasięgiem ich strzałów, w chwili, w której na szczycie schodów pojawiły się pierwsze, ciemne sylwetki. Humanoidalne stworzenia o połyskujących, martwych oczach poruszały się jak koszmary wyjęte z horroru. Ich wygięte, pochylone sylwetki, gwałtowne, nagłe ruchy i rzężenie wydające się z ich gardzieli, przywołały wspomnienia, które tak chętnie chciałaby schować do najgłębszej szuflady. Zombie nie były powolne, ani nawet zbyt głupie na swoje proste cele. Rzuciły się w ich stronę niczym horda, szybcy i zdeterminowani.
- To jest coś, czego nie chciałem nigdy powtarzać - warknął pod nosem Cyrus, odsuwając się nieco od radnej, w domyśle chcąc odsunąć ich od już rannej i wycieńczonej Iris.
Biotyka zatańczyła w palcach blondynki, która wyczuła gromadzącą się wraz z jej ruchem energię. Skondensowała siłę, którą wciąż w sobie miała, wypuszczając ją jak za trzaśnięciem bicza. Fala uderzeniowa pomknęła do przodu i, ku jej zgrozie, została zauważona przez potwory, które uskoczyły lekko, wykazując się inteligencja.
Terkot karabinu szturmowego rozniósł się po pomieszczeniu jak odgłos nadciągającej eksplozji. Seria trafiła prosto w pierwszego z biegnących husków, natychmiast go powalając. Nie były szczególnie wytrzymałe - ale nadal były potężnie wytrwałe.
Tym razem jej fala uderzeniowa trafiła w cel, powalając trójkę przeciwników w jednej linii i, tym samym, zwracając na siebie ich uwagę. W tle słyszała ciągłe wystrzały broni i kątem oka dostrzegła padające, kolejne ciała, ale horda wkrótce ich dogoniła.
Umknęła części ataków, ale pierwszy husk dopadł ją gdy chciała go zaatakować. Stwór zbliżył się na tyle, że czuła w nozdrzach smród jego zgnilizny, czuła zimny, pozbawiony życia oddech, który wydobywał się z jego paszczy razem z warkotem. Zamachnął się, szponami przecinając jej napierśnik, zagłębiając się w ceramicznej płycie aż poczuła ukłucie bólu. Kątem oka dostrzegła, jak dwójka innych wskoczyła wściekle na jej towarzysza. Jeden uczepił się jego pleców pazurami, drugi ciął jego ramię, póki nie wpakował w jego pierś całej salwy z karabinu.
Horda była do zniesienia, póki nie nadeszła Banshee.
Nie zauważyli, gdy skradała się po schodach w dół. Wcześniej podłapała ich trop i musiał zaprowadzić ją aż tutaj, na sam dół. Ze swoim morderczym okrzykiem oznajmiła im swoje przybycie, po czym zniknęła, teleportując się w sam środek hordy, obierając sobie za cel Cyrusa nawet, gdy Iris uderzyła ją polem odkształcenia. Zaraz po tym jej pole widzenia zasłoniły kolejne uderzenia Husków. Szarża jednego niemal powaliła ją na ziemię, a uderzenie drugiego odebrało jej dech w piersi, raniąc ją po raz kolejny.
- Kurwa, jeszcze tego nam brakowało - warknął mężczyzna z oddali. Banshee wyciągała ku niemu swoje łapska, a on jedynie uniósł lufę karabinu w górę, spoglądając butnie w połyskujące oczy samej śmierci. Salwa z karabinu znów przecięła powietrze, choć w jej połowie jeden z Husków rzucił się na jego ramię, odsuwając broń w inną stronę.
Banshee wrzasnęła, ogłuszona, zamierając w jednej chwili. Atak na nią zwrócił na niego uwagę wszystkich stworów, które natychmiast porzuciły Fel jako cel, kierując się w jego stronę.
Mężczyzna zatrzymał się, choć tylko na chwilę. Widziała, że podejmował decyzję. Pomiędzy ratowaniem się przed Huskami i wyeliminowaniem Banshee, której nie byłaby w stanie pokonać bez jego pomocy, jego wybór padł na wysokiego potwora. Ostatnim, co zrobił, było wpakowanie kul w cielsko Banshee, pozbawiając ją życia.
A później jego ciało przykryły atakujące stworzenia.
Jej biotyka rozgromiła część, ale nie zdołała jej uratować. Jeden, który omsknął się biotycznym płomieniom, zaatakował ją znienacka, pozbawiając przytomności w jednym, pełnym cierpienia uderzeniu.
I znów nastała cisza.
Obudziła się odrętwiała, jej ciało pełne boleści i ran. W ustach czuła metaliczny posmak krwi, a obraz wirował nieco, gdy usiłowała dojrzeć, gdzie się znajduje. Klęczała, spętana zwykłą, szorstką liną. Nie była jedyna - obok niej, po lewej, klęczała szóstka ludzi. Jednym z nich był jej ochroniarz, jedyny, który się uchował. Po prawej stronie dojrzała nieprzytomną dziewczynę, która obdarzyła ją znamieniem.
Na środku pomieszczenia, z ziemi wyrastała znajoma jej konstrukcja. Kolce pięły się w stronę wysokiego sufitu, emanując energią, która budziła niepokój w jej sercu. Obok nich, matka Eafina stała w towarzystwie trzech wiernych, odzianych w te same szaty i obojętność na twarzy.
Cyrusa nigdzie nie było.
- Zaczynajmy - powiedziała łagodnie, a dwójka wiernych zareagowała natychmiast. Podeszli do ochroniarza Fel, który wbił w nią swoje błagalne spojrzenie. Był pierwszy w kolejce, ona była siódma. W rogu pomieszczenia dostrzegła zdjęty z niego pancerz.
- Nie! Błagam, nie możecie tego robić! - krzyknął, gdy dwójka rosłych mężczyzn złapała go pod ramiona i pociągnęła siłą w stronę kolców. - Chryste, nie możecie... przecież...
Słowa zlały się w jeden, stały krzyk. Mężczyźni podnieśli jego ciało jak lalkę, nabijając na kolec. Krzyczał, gdy przebijał jego klatkę piersiową, krzyczał aż zabrakło mu tlenu w wypełniających się krwią płucach.
Gdy nastała cisza, zaczął się zamieniać.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2087
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [Pangea -> Refuge] Ilos

9 lut 2023, o 21:50

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Ciemność.
Pustka.
Tym razem nie było gwizd. Nie patrzyła się na wszechświat swoimi - nie swoimi oczyma. Otaczała ją nicość. Przeraźliwie zimna. Bezkresna. Osamotniona. Tak już teraz będzie? Tylko ona, a właściwie to jej świadomość i nic poza tym? Nie była gotowa, aby zaakceptować taki stan rzeczy. Jej myśli wyrywały się do tego,co działo się dosłownie przed momentem. Widziała Cyrusa, tak wyrazie, jakby nadal stał obok, który osuwał się na nogi pod naporem atakujących go zombie. Chciała mu pomóc. Naprawdę. Ale nie dała rady. Nie ochroniła siebie, ani jego, dziewczyny. Zabrakło jej sił. Umiejętności. Szczęścia. A biotyka zawiodła.
Przepraszam.
Patrzyła się na kamienną posadzkę. Linie falowały na jej oczach. Bolała ją głowa. W ustach czuła krew, jakieś pojedyncze krople spływały kącikiem jej ust, barwiąc posadzkę szkarłatem. Tworząc na nich jej własną, prywatną mozaikę. Potrzebowała chwili, dłuższej, ociężałej, aby zdać sobie sprawę, że klęczy obok innych. Jej dłonie były związane, a myśli rozbiegane. Zaczerpnęła tchu, co od razu poskutkowała nieprzyjemnym, bolesnym pulsowaniem z okolicach potylicy.
Cyrus!
Zmusiła się, aby podnieść głowę, choć czuła, jakby dźwigała niewyobrażalny ciężar na ramionach. Rozejrzała się, obraz uparcie tańczył i wirował. Musiała skupić się, zebrać w sobie, wymusić na umyśle posłuszeństwo. Nie znała twarzy wszystkich. Rozpoznała jednego z komandosów, na widok którego rozszerzyły się jej oczy. Dostrzegła dziewczynę. Nie było Sentii, Cyrusa, co z jednej strony budziło nadzieje, z drugiej prowokowało zapierające dech w piersiach ukłucie. Mogli już nie żyć.
Słyszała Matkę Eafinę, ale nie usłyszała. Wciąż rozpraszała ją mnogość bodźców, tępy ból, poranione ciało. Chciała coś powiedzieć, lecz żadne słowa nie przecisnęły się przez jej spuchnięte wargi. Żachnęła się jedynie w duchu, może to wszystko powinno się już skończyć?
Nie. Absolutnie nie.
Krzyk komandosa wyrwał ją z otępienia. Rozproszył myśli, których nawet nie była w stanie sobie przypomnieć. Popatrzyła się na niego, a nagle zdając sobie sprawę, dokąd go prowadzili, oprzytomniała. Być może zdążył jeszcze dostrzec w jej oczach przerażenie. Czyste. Odbijające jego własne. Identyczne, które musiał czuć, kiedy ciało nabito na kolec.
Krew boleśnie przyspieszyła w jej żyłach. Serce podeszło jej do gardła, zresztą nie tylko ono. Musiała coś zrobić. Tu i teraz. Nie mogła czekać. Patrzeć, jak kolejni giną. Czekać, aż nastanie jej kolej, aby w bohaterski sposób mógł ją uratować Komandor Shepard.
Dlaczego pomyślała właśnie o nim?
Potrząsnęła głową. Czuła, że spętane miała wyłącznie ręce, dlatego w momencie, gdy skowyt zmieniającego się ciała stał się nieznośny dla uszu, wychyliła się w stronę biotyczki, aby w miarę możliwości trącić ją. Ewentualnie pchnąć kogoś, kto ich dzielił i efektem domina, ruszyć dziewczynę.
Nie mogła dotknąć jej dłoni, a to wszystko by ułatwiło.
Oddychała ciężko. A mimo to, zagryzła zęby i zbierając siły, rzuciła niekształtnie, niepoprawnie, ale tak głośno, jak tylko mogła. Ignorując wszystko i wszystkich. Musiała ją usłyszeć.
- Obudź... Obudź się, proszę! Cyrus nie żyje. Słyszysz? Nie. Żyje. Cyrus. Był. Tutaj. Po. Ciebie. Ale. Ale... Przepraszam.... - zawiesiła głowę. Pisk w uszach był nie do zniesienia. Rzeczywistość rozpływała się, choć przeciez Iris tak uparcie trzymała się jej. Walczyła o każdy oddech. O siebie. O nią.
Musiała się obudzić. Ona. Jej biotyka. Ale czy aby na pewno polegać mogła tylko na niej?
Czy tylko ona była ich nadzieją na ratunek?
Przekrzywiła głowę tam, gdzie oplatało jej ramię znamię. Walczyła z nim. A może niepotrzebnie? Może powinna poddać mu się, pozwolić na ekspansje, na zagarnięcie tego, co zadziało się z jej ciałem, gdy wystawiona na promieniowanie pierwiastka zero, odkryła w sobie zdolności biotyczne? Nie miała już nic do stracenia.
Cyrus nie żył. Tak jak Sentia. Mike. Vanessa. Ionto.
Gdyby tylko mogła, odpłaciłaby Matce Eafinie i wszystkim innym, odpowiedzialnym za jego ich śmierć pięknym za nadobne.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Galaktyka”