Stolica, skolonizowanego przez asari, Illium. Nowoprzybyłym jawi się jako piękne, niekiedy doskonałe miasto, co często potrafi zmylić - tutejsi mówią, że Nos Astra potrafi być równie zdradliwe i niebezpieczne, co Omega. Często porównywane jest do Noverii przez swoje zaangażowanie w politykę handlu.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Posiadłość Orena Virii

28 sty 2018, o 00:41

Z wnętrza apartamentu Virii dobiegała cicha muzyka, znacznie spokojniejsza niż ta, która towarzyszyła im przez cały czas w klubie. Na zewnątrz mieszała się z wiatrem i bijącym głośno, turiańskim sercem, gdy Viyo spoglądał na przestępującego przez ramę, w której niegdyś stała szyba, rosłego kroganina. Na jego napierśniku widniało wyraźne, czerwone logo Krwawej Hordy, a twarz pokrywały paskudne blizny. Cały lewy policzek kiedyś spotkał się z czymś bardzo gorącym, o czym świadczyły wyraźne poparzenia. Strzelba w jego dłoniach wydawała się nie ważyć więcej niż pistolet na wodę.
W oknie celownika karabinu snajperskiego znalazła się krogańska głowa. Wypełniała niemal cały jego obszar, z jasnym blaskiem świateł salonu tworzącymi jej obwódkę. Twarz spowijał półmrok, stworzony przez późną porę Illium.
Kroganin schylił się, rzucając do przodu w marnym uniku. Pocisk karabinu snajperskiego przeszył bok jego skroni, sprawiając, że żołnierz ryknął wściekle, naciskając na spust strzelby. Kula drasnęła jego czaszkę, nie przedzierając się do mózgu i nie kończąc ich potyczki w tak szybki sposób.
Gdy strzelba wypluła z siebie na raz trzy pociski, odbiły się od tarcz turianina, spadając na ziemię w postaci długich, ostro zakończonych kolców, które mogłyby wyrządzić wiele szkód, zatapiając się w jego ciało. Może nawet więcej niż zwykłe pociski.
Kolejny pochłaniacz upadł na ziemię. Trzeci, czwarty? Pas Widma wciąż był ich pełen, choć Wdowa zżerała następne w zastraszającym tempie, zmuszając go do reakcji. Kroganin, dostrzegając, że generator tarcz turiańskiego przeciwnika stoi mu na przeszkodzie, rzucił się do ataku we wściekłej szarży, którą nieraz mógł oglądać na żywo lub na vidach akcji, przedstawianą przez innych jego rodaków. Po raz pierwszy od dawna mógł jednak poznać jej gorzki smak. Kolba uderzyła z całej siły w szczękę Widma, sprawiając, że cofnął się, na moment czując, jak gdyby kula ciemnej energii wybuchła przed jego oczami, pochłaniając każdy obraz i dźwięk, wcześniej rejestrowany przez jego mózg. Fala bólu długo nie nadchodziła, gdy zawładnięte adrenaliną ciało reagowało zanim jego umysł otrząsnął się z uderzenia.
Ochroniarz stał blisko, bardzo blisko. Viyo czuł smród wydobywający się z jego otwartego pyska, a może własny strach, który pojawił się niczym dobrze zamaskowane ukłucie, motywujące go do działania. Jeden, potężny atak kroganina był w stanie wywołać u drugiej osoby kalectwo, jeżeli był odpowiednio mocny. Atak, do którego szykował się najemnik Krwawej Hordy, miał dokończyć to, czego poprzednie uderzenie nie zdołało dokonać.
Znokautować lub zabić.
Lufa karabinu snajperskiego znalazła się przy czaszce najemnika, co turianin obserwował czując wciąż potężne otępienie, które sprawiało, że czuł się bardziej obserwatorem, niż uczestnikiem wydarzeń. Następne, co odczuł, to odrzut trzymanego koślawo karabinu, zbyt wielkiego by móc wyprostować swobodnie dzierżące go ręce.
Najemnik zwalił się do przodu, na swojego oprawcę, całym, dwustukilogramowym cielskiem, nieomal przygniatając gdyby trzeźwość nie wróciła do głowy Widma, nakazując mu się odsunąć. Krew szumiała mu w uszach, a szczęka pulsowała bólem, jak gdyby została wytrącona ze swojego prawidłowego miejsca.
W oddali, niebieskowłosa podniosła się z trudem do pozycji siedzącej. Oddychała ciężko, w jej oczach tkwił ból. Na ramieniu, na panelu sterowania jej pancerza, migały napisy o kolejnych, aplikowanych dawkach medi-żelu i leków przeciwbólowych. Coś, w co była zaopatrzona też kiedy ostrze Bryanta przebiło jej brzuch. Końska dawka leków utrzymywała ją w transie w sytuacji, w której każdy inny straciłby przytomność i również teraz, wbrew logice, kobieta usiłowała podnieść się na nogi.
Nie zrobiła tego jednak póki nie otrzymała pomocnej dłoni turianina. W odruchu silniejszym niż rozsądek odsunęła się, nie pozwalając pomóc sobie ponad to. W dłoni ściskała pistolet maszynowy, z oczu zniknęła wściekłość. Przez sekundę, zatliło się w nich coś nowego, coś, czego Widmo jeszcze dotychczas nie widziało. Pustka braku determinacji, przybicia tym, czego człowiek nie mógł znieść, a może zwyczajnego cierpienia nagromadzonych, odniesionych wczoraj i dziś ran.
Zimno wypędziło z jej miodowych tęczówek tę chwilę słabości.
- Dokończmy to - powiedziała cicho, choć zdecydowanie, nie patrząc na stojącego obok turianina. Nie ruszała się wciąż z miejsca ale stała, lekko zgięta, nie poruszając się bardziej, niż musiała. Wpadła w trans, jak Widmo chwilę wcześniej, niemal znokatowane przez turianina. - Musisz iść przodem.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Posiadłość Orena Virii

28 sty 2018, o 01:43

Turianin uniósł karabin ponownie, gdy tylko w jego chłodnicy ponownie znalazł się nowy pochłaniacz ciepła, uzupełniając brak powstały po poprzednim strzale. Liczba zużytych wymienników najlepiej świadczyła o mocy Wdowy, która generowała ogromnie wysoką temperaturę, rozpędzając drobne pociski do prędkości w których ich własna powierzchnia zaczynała się topić i nagrzewać powietrze dookoła, zostawiając po sobie wąskie pasmo pary między lufą, a celem. Te same radiatory, które ładowane były zarówno do karabinu jak i do pistoletu, w innej broni potrafiły starczyć na trzy, cztery, czasem nawet pięć wystrzałów, nim materiał z którego były zrobione, stawał się zbyt uszkodzony, by skutecznie rozpraszać generowane ciepło.
Wdowa była koszmarem portfela.
A jednak każdy jej strzał był warty swojej ceny. Kolba karabinu wyborowego popchnęła jego ramię, gdy broń wystrzeliła, mijając czoło kroganina o centymetry i żłobiąc mu głęboką szramę na skroni; ryk, który poniósł się po sali wraz z hukiem wystrzału strzelby, świadczył o tym, że ochroniarz nie doceniał kunsztu turiańskiego uzbrojenia. Trzy, długie na dłoń, kolce odbiły się od tarcz Widma, krzesząc błękitne wyładowania na ich powierzchni i wbijając się w posadzkę po jego obydwu stronach.
Wyglądało na to, że rana na głowie kroganina nie spowolniła go nawet odrobinę. Mieszkańcy Tuchanki zawsze należeli do jednych z najtrudniejszych przeciwników, pod względem swojej furii i zaciekłości przypominając trochę Volyovą. Jednak w przeciwieństwie do niej, mieli parę zapasowych organów, a obrażenia które zabiłyby normalnego człowieka, ich potrafiły tylko rozdrażnić. Przestrzelona wątroba? Nie ma problemu, mają zapasową. Pęknięta nerka? Powierzchowne obrażenia!
Widmo rozpoczął przeładowywanie niemal w tej samej chwili, w której kroganin zaryczał groźnie i rzucił się do szarży. Podłoga zdawała się trząść pod stopami masywnego żołnierza, chociaż było to tylko złudzenie spowodowane przez adrenalinę pulsującą w żyłach i wyostrzającą zmysły do niebezpiecznych poziomów. Viyo zaczął się cofać do tyłu, ale niewystarczająco szybko; ochroniarz zmniejszył odległość między nimi, a nagłe uderzenie w szczękę sprawiło, że pod jego czaszką rozbłysło światło, wyłączając na ułamek sekundy wszystko inne. Zatoczył się do tyłu, odruchowo unosząc karabin do góry.
Lufa broni praktycznie dotknęła paskudnego czoła najemnika, a świat na krótką chwilę wstrzymał oddech, zatrzymując się w pojedynczym uderzeniu serca.
Huk karabinu i siła wystrzału niemal wyrwały mu broń z dłoni, ale z takiej odległości nie było jak spudłować. Ze wszystkich organów, tego jednego kroganie nie mieli zdublowanego - czaszka ochroniarza eksplodowała na jego potylicy, wyginając jego ciało w nienaturalny łuk i ucinając jego ryk w połowie. Widmo odskoczył do tyłu, a ciężkie cielsko ochroniarza zwaliło się na posadzkę, powodując na niej kolejną pajęczynę pęknięć. W głowie wciąż mu się kręciło, a białe iskierki otumanienia nadal skakały przed oczami, korespondując z ostrym bólem szczęki i sprawiając wrażenie jakby to nie głowa kroganina wybuchła, a jego własna.
Za blisko. Zdecydowanie za blisko.
Potrząsnął głową, próbując odzyskać przytomność umysłu i pozbyć się zawrotów, ale zyskał tylko tyle, że jego szczęka odezwała się ogniem. Zaklął cicho i splunął na bok, czując posmak miedzi w ustach; posadzka zabarwiła się na niebiesko, tam gdzie trafiła plwocina. Dopiero pobliski ruch w okolicy schodów przywrócił mu trzeźwość myślenia.
Założył karabin wyborowy z powrotem na plecy i ruszył w stronę Mayi, podnosząc po drodze strzelbę kroganina. Nie była to broń z którą ktokolwiek chciałby mieć cokolwiek do czynienia, ale było pewne miejsce na ścianie w jego kajucie, na którym powinna ładnie wyglądać. I przypominać mu o tym jak niewiele czasami brakuje do tego, by nie wrócił z powrotem na swój statek.
Rana rwąca tępym bólem na żebrach przypominała o tym dodatkowo.
- Wiesz, trochę mi ciebie przypominał - powiedział ochryple do kobiety, po czym skrzywił się mimowolnie. Nie dlatego, że żart nie był najwyższych lotów - a nie był - a dlatego, że przy wypowiadanych słowach jego szczęka ponownie odezwała się bólem. Widać rzeczywistość ukarała go za gadulstwo.
Podał jej rękę, pomagając wstać i taktownie nie komentując, gdy się odsunęła chwilę później. Ranne zwierze wciąż było ranne, ale teraz postanowił to uszanować. Szczególnie, że to, że kobieta w ogóle podniosła się na nogi, graniczyło z cudem. Widać nawet jej organizm miał swoje limity, coś do czego najwyraźniej właśnie oboje docierali. Znikający blask determinacji z jej oczu był tego kolejnym sygnałem, nawet jeżeli trwał tylko uderzenie serca.
Nikt nie był niezwyciężony.
Skinął w milczeniu głową po jej słowach, przyglądając się jej przez dłuższą chwilę. W końcu jednak odwrócił się w stronę schodów i ruszył przodem, również stukając panel na swoim przedramieniu, żeby zaaplikować sobie dawkę medi-żelu. Nie miał pojęcia co jeszcze Viria dla nich przygotował i czy zdawał sobie sprawę jak blisko był, żeby wreszcie mieć pełny spokój, ale Maya miała rację.
Pora było dokończyć to co zaczęli.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Posiadłość Orena Virii

28 sty 2018, o 02:17

Vex [PRZECIĄŻENIE] [6 PA]
90 = 90%

Szansa na trafienie: < 90%

0

OBRAŻENIA (PRZECIĄŻENIE)
470 * 2 [Atak na tarcze] = 940

Ochroniarz 1
Tarcze: 650 - 940 = 0
Pancerz: 750

Maya [ODKSZTAŁCENIE] [2,5 PA]
90 = 90%

Szansa na trafienie: < 90% - 20% [ciężko ranna] = 70%

1

Ochroniarz 1 [RZEŹ] [3,5 PA]
70 = 70%

Szansa na trafienie: < 70%

2

Ochroniarz 2 [SERIA Z: M-55 ARGUS] [7 PA]
50 + 10 [Celność] + 5 [bonusy] = 65%

Szansa na trafienie: < 65%

3

OBRAŻENIA (M-55 ARGUS)
(100*6) * 0.75 [LICZBA SUKCESÓW] * 0.7 [pancerz tech] = 315

Vex
Tarcze: 1438 - 315 = 1123
Pancerz: 750


1. Ochroniarz 3 [SIATKA POJMAŃ] [8 PA]
70 = 70%

Szansa na trafienie: < 70%

4

OBRAŻENIA (SIATKA POJMAŃ)
600 * 0.7 [pancerz tech] = 420

Vex
Tarcze: 1123 - 420 = 703
Pancerz: 750

Vex [PRZECIĄŻENIE] [6 PA]
90 = 90%

Szansa na trafienie: < 90%

6

Ochroniarz 2
Tarcze: 650 - 940 = 0
Pancerz: 750

Maya [KULA CIEMNEJ ENERGII] [5PA]
<90% - 20% [ciężko ranna]
5

Obrażenia: 300 * 1.1 [pancerz] * 1.15 [ulepszenie broni] * 1.1 [ulepszenie pancerza] = 417.45 = 417

Ochroniarz 3
Tarcze: 650 - 417 = 183
Pancerz: 750

Ochroniarz 1 [RZEŹ] [3,5 PA]
70 = 70%

Szansa na trafienie: < 70%

7

Ochroniarz 2 [SERIA Z: M-55 ARGUS] [7 PA]
50 + 10 [Celność] + 5 [bonusy] -10 [odrzut] = 55%

Szansa na trafienie: < 55%

8

OBRAŻENIA (M-55 ARGUS)
(100*6) * 0.25 [LICZBA SUKCESÓW] * 0.7 [pancerz tech] = 105

Vex
Tarcze: 703 - 105 = 598
Pancerz: 750

Ochroniarz 3 [WYSSANIE ENERGII] [6 PA]
70 = 70%

Szansa na trafienie: < 70%

9

OBRAŻENIA (WYSSANIE ENERGII)
265 * 0.7 [pancerz tech] = 185

Vex
Tarcze: 598 - 185 = 413
Pancerz: 750

Ochroniarz 3
Tarcze: 183 + 132 = 315
Pancerz: 750

Vex [RZUT GRANATEM]
Profesjonalny tymczasowy system. Obrażenia 600.

1-25 25% obrażeń
26-50 50% obrażeń
51-75 75% obrażeń
> 100%
Ochroniarz 1, 2, 3
10

Ochroniarz 1
Tarcze: 0
Pancerz: 750 - (600*0.25) = 600

Ochroniarz 2
Tarcze: 0
Pancerz: 750 - 600 = 150

Ochroniarz 3
Tarcze: 315 - (600*0.75) = 0
Pancerz: 750

Maya [KULA CIEMNEJ ENERGII] [DETONACJA - 0PA]


Obrażenia: 1200 * 1.1 [pancerz] * 1.15 [ulepszenie broni] * 1.1 [ulepszenie pancerza] = 1669.8 = 1670

>kaput
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Posiadłość Orena Virii

28 sty 2018, o 03:39

Wyświetl wiadomość pozafabularną



Przeładowała pistolet, wyciągając nowy pochłaniacz ciepła i rozglądając się czujnie po pomieszczeniu. Sądząc po ilości trupów widocznych w środku i na zewnątrz, zajęli się już większością sił, które mógł trzymać tutaj Viria. Zakładając, że na wyższych piętrach nie zostało ich więcej.
Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc jego uwagę. W ostrym świetle jej usta nabrały karmazynowego koloru od wcześniej wytartej rękawem krwi. Stanęła nieco prościej, choć ciężko było jej ukrywać, że nie odczuwa dyskomfortu.
- Trzeba było powiedzieć, że to randka. Ubrałabym się ładniej - odparła z przekąsem, siląc się na sarkazm choć śmiech był jedną z ostatnich emocji, które maska na jej twarzy usiłowała do siebie dopuścić. Kroganin był klasą samą w sobie - oryginalną i bardzo nietuzinkową, o mniejszej ilości fanów niż przeciętna, wysoka osobniczka rasy ludzkiej. Porównanie nie mogło wyglądu dotyczyć, ale żart był odpowiedzią sugerującą, że z niebieskowłosą nie było tak źle. Albo, że medi-żel działał póki co.
Ruszyła za nim schodami do góry, powoli i ostrożnie, rozglądając się uważnie dookoła. Ta konfiguracja musiała jej odpowiadać też dlatego, że nie widział, z jakim trudem stawiała kroki. Była też dla nich nowością - na ogół to kobieta pruła do przodu, zostawiając go w tyle, by pomagał z dystansu, podczas gdy ona, chcąc, nie chcąc, przykuwała uwagę większości przeciwników.
Medi-żel uśmierzył ból w jego boku i poprawił ogólne samopoczucie odrobinę, choć nie na tyle, by poczuł się tak dobrze jak na początku walki. Ostrożnie wyszli na poziom drugi, który przypominał pokój rozrywek. Jedynym, głośnym elementem było bulgotanie ustawionego w kącie jacuzzi. Woda w nim była brunatna, a przez krawędź przewieszone było martwe ciało najemnika. Musiał zostać zestrzelony z zewnątrz, a przynajmniej to sugerowało ułożenie jego ciała; tyłem do schodów; i rozbita szyba przed nim.
Volyova dwukrotnie upewniła się, że nikogo nie było na tym poziomie i nikt nie mógł zajść ich od tyłu. Chwila nieuwagi przy kroganinie, wywołana co prawda Widmem, a może nagromadzonym zmęczeniem, przypomniała jej o tym, że powinna nieco bardziej uważać, przynajmniej na następne piętnaście minut.
Trzecie piętro podzielone było na średniej wielkości pomieszczenie z wyjściem na balkon, którego niemal cała naprzeciwległa ściana od schodów pokryta była różnej maści butelkami alkoholi kolekcjonowanych przez Virię. Pod półkami stała podłużna lada barku, a po prawej dwie, ułożone prostopadle do siebie sofy i stolik kawowy. Za jedną z nich, na ścianie, widniało akwarium, lub iluminator z rybami. Po lewej od barku za to znajdowało się wyjście na balkon.
Po prawej od schodów szedł korytarz, prowadzący do łazienek i głównej sypialni. Orena Virii nie było widać. Za ladą stał turiański ochroniarz, a na kanapie siedział batarianin, przyglądając się i sprawdzając swoją broń.
- Tutaj! - krzyknął pobratymiec Vexa, dostrzegając mknący ku niemu pocisk Przeciążenia, które natychmiast pozbawiło go tarcz.
Okrzyk zerwał na nogi batarianina, jak i przywołał stojącego na balkonie, ludzkiego ochroniarza. Wszyscy rzucili się do ataku, wystawiając bariery kinetyczne Widma na próbę. Zza jego pleców dobiegło do przekleństwo, gdy biotyczny pocisk, który przeleciał nad jego ramieniem, uderzył w półkę kilka centymetrów od celu, rozbijając niektóre z butelek, o cenach dłuższych niż nazwy na etykietach.
Drugie przeciążenie pozbawiło ludzkiego mężczyznę barier. Pocisk Rzezi minął turianina, uderzając w sufit nad nimi i wywołując huk, który przez dłuższą chwilę wypełniał ich uszy piskiem. Kobieta przylgnęła do ściany, z przymusu lub wygody, zasłaniana niemal całkowicie przez turiańskie ciało. Na środku pomieszczenia zmaterializowała się mała kula osobliwości, trzaskając złowrogo na wszystkich znajdujących się obok, ścierając z tarczami kucającego za stolikiem batarianina.
- Tarcze - syknęła Maya, wychylając się zza jego ramienia. Ostatnim, którego przez siłą jej biotyki broniły bariery, był batarianin. Uruchomił program, wzmacniając własny generator kosztem przeciążenia urządzenia przypiętego do paska Viyo, czerpiąc z niego energię, podczas gdy jego użytkownik powoli wyłaniał się zza stolika, będącego zresztą mierną osłoną.
Najszybszą opcją pozostał granat - jeden z kilku przez niego zakupionych, który pozostał przy jego pasie po strzelaninie w Hexie. Małe, zabójcze urządzenie wylądowało na środku pomieszczenia. Turiański ochroniarz krzyknął, od razu wpadając za ladę, która osłoniła go przed większością odłamków. Jego ludzki towarzysz nie miał tyle szczęścia - zduszony jęk, który z siebie wydał, rozległ się chwilę po tym, gdy po huku wybuchu setki metalowych fragmentów wbiły się w jego pancerz, przebijając powłokę w niektórych miejscach.
Jedynym, na co niebieskowłosa zwróciła uwagę, był charakterystyczny pisk rozładowującego się generatora tarcz batarianina. Ostatnim, co dotarło do Widma przed tym, gdy świat zniknął w implozji osobliwości, było mocne pociągnięcie do tyłu, wgłąb schodów, na chwilę przed detonacją sfery.
Volyova oddychała ciężko, lecz ruszyła po schodach do góry jeszcze zanim umysł Viyo upewnił się w tym, że na środku pomieszczenia zostały już tylko trupy. Jej niecierpliwość wzięła górę, zmuszając do wejścia z powrotem po stopniach i wyjrzenia do korytarza.
Przeszła w stronę balkonu, który teraz wydawał się być kojąco chłodnym miejscem w porównaniu do rozgrzanego, zniszczonego apartamentu. Nie patrzyła na efekty ich wybuchów, nie od razu. Uśmiechnęła się pogardliwie, spoglądając w dal, w stronę widocznego z ich miejsca basenu.
- Ucieka - stwierdziła, wskazując podbródkiem na ciemno zieloną trawę. Turianin biegł w stronę basenu i doku, w którym stała jego łódź.
Odwróciła głowę w stronę Viyo. Tylko połowę jej twarzy oświetlały lampy z wnętrza, tworząc cienie na drugiej części. Z kącika ust w dół szła niemal idealnie równa strużka czerwonej krwi. Spojrzała wymownie na Widmo, z karabinem snajperskim na plecach, tym razem nie rozważając szaleńczego biegu i teleportacji za ofiarą jako pierwszej z opcji.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Posiadłość Orena Virii

28 sty 2018, o 16:52

Turianin uśmiechnął się oszczędnie na słowa kobiety, odwracając wzrok na schody prowadzące piętro wyżej. Jej poczucie humoru, nawet wymuszone, było dobrym znakiem. Oznaczało, że pomimo obrażeń oraz duszącego cienia rzucanego na nią przez ostatnie przeżycia, wciąż tliła się w niej jakaś iskierka energii do działania i do życia. Oraz, że być może jej niechęć do niego, nie sięgała tak głęboko jak próbowała pokazać.
Albo to, albo obrażenia były na tyle rozległe, że nie pozostawało jej już nic poza pustym śmiechem.
- Dla mnie zawsze ładnie wyglądasz, panno Volyova - odpowiedział zawadiacko, ale jego uwaga skupiona była w większości na czekającej ich walce. Nie wiadomo ilu jeszcze przeciwników czekało na nich na kolejnych piętrach i jak jak długo Maya wytrzyma na nogach. Rany, które zadał jej kroganin, musiały być ogromne skoro nawet ona chwiała się na nogach i ledwo szła przed siebie. Nie był w stanie powiedzieć ile złamanych kości podtrzymuje ją teraz w pionie i ile z nich opiera się tylko i wyłącznie na jej żelaznej woli oraz krogańskich dawkach środków przeciwbólowych, które aplikował jej pancerz.
Szkło zazgrzytało pod ich stopami, gdy weszli na następne piętro. Cisza na korytarzach przerywana była tylko wyciem wiatru wdzierającym się do środka przez potrzaskane okna oraz stukotem opancerzonych butów o powierzchnię posadzki. Widmo wodził czujnym spojrzeniem po mijanych pomieszczeniach, trzymając broń w pogotowiu i od czasu do czasu sprawdzając dyskretnie czy Maya wciąż trzyma się jego pleców; gdy minęli ochroniarza leżącego bezwładnie w jacuzzi, przyjrzał mu się przelotnie; to kobieta musiała zestrzelić go od drugiej strony budynku, w ten czy inny sposób, chyba że on również stracił rachubę. Liczba ciał, które zostawili za plecami, była zastraszająca i sugerowała starcie dwóch armii, a nie atak osłabionej pary z nierozwiązanymi problemami emocjonalnymi między sobą.
Na ostatnim piętrze natknęli się na kolejnych trzech ochroniarzy. Widmo od razu wyszedł do przodu, a jego tarcze zamigotały pod serią wystrzałów z dwóch ciężkich karabinów Argus. Każde uderzenie pocisku o bariery rozchodziło się falami po jego osłonach oraz reszcie ciała, obecnie skutecznie znieczulonego przez wcześniejszą aplikacją medi-żelu. Sam odpowiedział pięknym za nadobne, wysadzając tarcze pierwszego mężczyzny, a potem i drugiego, gdy przez salę przeleciały dwa wyładowania elektryczne, nie eliminując, ale otwierając szereg możliwości.
Nie dla niego, a dla Mayi.
Chociaż znali się dwa dni i przez ten czas praktycznie walczyli razem i zabijali razem, to był dopiero pierwszy raz kiedy współpracowali tak naprawdę. Do tej pory raczej towarzyszyli sobie w tych samych potyczkach, wybierając własne cele i ignorując chociaż odrobinę taktyki, którą mogliby osiągnąć wspólnie. Niebieskowłosa gnała do przodu, ignorując wszystko poza zniszczeniem, którego mogła dokonać, a on wykańczał za nią to co ominęła lub co wciąż się ruszało po przejściu jej furii. Teraz wszystko wyglądało inaczej.
Ochroniarze zginęli praktycznie nim zorientowali się co ich zabiło.
Huk granatu nie zdążył jeszcze do końca przebrzmieć, gdy pulsująca osobliwość ponownie zapadła się w sobie, pożerając i z powrotem przyciągając falę eksplozji, którą zainicjował ładunek wybuchowy. Szarpnięcie przez Mayę wciągnęło Widmo za osłonę, a uderzenie serca później dźwięki ponownie wróciły do świata. Turianin potrząsnął głową i skinął krótko kobiecie, ponownie wychodząc zza załomu.
W salonie panował chaos i leżące ciała, rozrzucone bezwładnie tam gdzie cisnęła nimi energia ciemnej materii. Lada za którą chował się turiański ochroniarz, miała na środku sferyczne wycięcie jak gdyby ktoś wytarł gumką rzeczywistość w tamtym miejscu, pozostawiając po sobie żarzące się krawędzie i nadpalone zwłoki; szklany stolik całkowicie zniknął, jakby nigdy go nie było.
Widmo bez słowa oszacował zniszczenia, po czym przeniósł swoją uwagę na kobietę, która niecierpliwie ruszyła dalej. Widać obrażenia nie były w stanie przydusić jej temperamentu. Parsknął bezgłośnie i skierował się za nią, wchodząc po schodach, a potem na balkon. Na piętrze nie zastali Virii.
- To tyle jeżeli chodzi o turiańską dumę - powiedział cicho, gdy stanął obok niebieskowłosej i gdy wskazała mu uciekającego w oddali biznesnema. Viria widać porzucił wszelkie złudzenia, nie pragnąc stawić czoła nadchodzącej śmierci twarzą w twarz, a zamiast tego wybierając cień szansy na przeżycie.
Vex oparł strzelbę kroganina i ścianę budynku, a potem ściągnął z pleców ciężki karabin wyborowy. Przyłożył kolbę do ramienia i oparł lufę o barierkę, obierając stabilniejszą pozycję i ładując kolejny pochłaniacz ciepła do komory. Luneta celownika odnalazła plecy Orena Virii, obierając je na cel.
Widmo wypuścił powoli powietrze i pociągnął za spust. Broń huknęła, a znajome uderzenie rozeszło się po jego barku; nie czekając na efekty przeładował ponownie, znowu obrał ten sam cel i znowu wystrzelił.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Posiadłość Orena Virii

28 sty 2018, o 20:23

Huk wystrzału przeszył nocną ciszę niczym pierwszy grom, zwiastujący nadchodzącą burzę, Tarcze uciekającego turianina rozbłysły, znikając niczym materiałowa zasłona, niezdolna powstrzymać pocisk karabinu snajperskiego, który spadł na ziemię chwilę później.
Oren Viria odwrócił się, choć ciężko było dostrzec wyraz jego twarzy. Prawdopodobnie przedstawiał mieszaninę trwogi i wściekłości. Dostrzegając na balkonie snajpera, dzierżącego karabin, taki sam jak ten należący do jego poprzedniego szefa ochrony, odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie, gnając w stronę linii drzew, która jakiś czas wcześniej robiła za idealną osłonę dla Widma.
Pochłaniacz ciepła upadł na ceramikę, którą wyłożona była podłoga balkonu, odbijając się od niej ze stukotem. Następny trafił do odpowiedniego slotu, podczas gdy Viyo poprawił swój chwyt.
Niebieskowłosa stanęła obok, opierając się o metalową barierkę. Mrużąc oczy spoglądała na uciekającego, lecz nie podzieliła się myślami, które odbijały się w jej głowie w chwili, w której turiańska głowa znalazła się na środku celownika karabinu trzymanego przez jej towarzysza.
Jedno naciśnięcie spustu, to ostatnie, wydawało się mieć większy wpływ na jego ramię, powstrzymujące ogromny odrzut Wdowy. Ułamek sekundy później, ciało uciekającego zwaliło się bezwładnie na ziemię, kończąc karierę narkotykowego barona na pół metra od zbawiennych krzewów, za którymi czekała na niego łódź i sprawna ucieczka.
Maya milczała, a jej wzrok utkwiony był znacznie wyżej, w panoramie otaczającego tę małą zatokę miasta. Viria nigdy nie był jej wielkim celem, którego śmierć chciała oglądać z uwagą lub w niej uczestniczyć. Jego los był jej w większości obojętny. Zawiesiła spojrzenie przed sobą, pochłonięta rozmyśleniami. Jej włosy zdążyły całkowicie wyschnąć odkąd opuściła Elpis i teraz lekko powiewały na wietrze.
Odwróciła się nagle, niczego nie mówiąc, bo komentarz był zbędny. Oren doczekał się tego, na co zasługiwał. Jej uwaga skupiła się mimochodem na ocalałych kilku półkach alkoholi, do których ruszyła powoli, chowając broń do kabury. Małe, ciemnoniebieskie iskry przeskakiwały pomiędzy palcami jej dłoni, choć ich właścicielka była daleka od bojowego nastroju. Zachowywała się specyficznie, otępiale na swój sposób, lecz rozejrzała się po butelkach, sięgając po chwili po jedną z przeźroczystą zawartością.
- Nigdy nie rozumiałam ludzi kolekcjonujących alkohole tylko po to, by stały na półkach - mruknęła, stając przed nietkniętym fragmentem lady.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Posiadłość Orena Virii

28 sty 2018, o 21:32

Wyświetl wiadomość pozafabularną Huk wystrzału i błysk tarcz Virii oznajmił, że pierwszy pocisk trafił swojego celu. Widmo wypuścił powietrze i sprawnie zmienił pochłaniacz, ładując nowy i poprawiając nieznacznie uchwyt na karabinie. Rozgrzany wymiennik stuknął o posadzkę, dymiąc się lekko na chłodnym, wieczornym powietrzu. Viyo wziął poprawkę na odległość i na biegnący cel, ponownie wstrzymując oddech.
Głowa biznesmena pojawiła się w jego celowniku, odnajdując się między krzyżującymi się liniami.
Było coś nowego w tym zakończeniu. Śmierć Virii nigdy nie była osobista i nie miała większego znaczenia w obliczu wydarzeń dookoła, których się obracali. Zabójstwo narkotykowego bossa mogło zmienić coś lokalnie, ale prawdopodobnie nie na długo. Miasta takie jak Illium miały to do siebie, że gdy jeden przestępca upadał na posadzkę zakrwawiony i z oczami wbitymi pusto w przestrzeń, na jego miejscu zawsze pojawiał się następny. Czy po śmierci Orena jego królestwo rozpadnie się i przestanie funkcjonować, czy ktoś przejmie po nim tron, podtrzymując stworzoną siatkę przestępczą? Jego organizacja nie była jedyną i z pewnością nie była ostatnią. Stary turianin był po prostu efektem ubocznym Bryanta i Mayi, luźnym końcem, który Viyo chciał odciąć skoro już miał okazję. Nawet zamach na jego życie, który wcześniej zainicjował, nie miał większego znaczenia.
Karabin wyborowy wystrzelił ponownie, wbijając się w ramię Widma. Głowa Virii zniknęła z celownika, gdy ciało mężczyzny zwaliło się na trawę, martwe.
Koniec. Kurtyna.
Turianin wypuścił powietrze i uniósł głowę, bez emocji przyglądając się przez chwilę martwemu rodakowi leżącemu zaledwie krok od linii drzew, barwiącego zieleń trawy niebieską krwią. Nie czuł satysfakcji ani nawet zadowolenia, i podobnie jak Maya, potrzeby skomentowania śmierci mężczyzny. Wraz z ostatnim pociągnięciem spustu dotarło do niego zmęczenie ostatnimi dwoma dniami, tak jakby upadek turiańskiego ciała na ziemię oznaczał zakończenie pewnego aktu. I tak zresztą było.
Wyprostował się i przeładował Wdowę, sięgając po nowy wymiennik ciepła. Tym razem jednak nie spieszył się, wyciągając podłużny radiator z ładownicy i obracając go w palcach, przyglądając się mu bez słowa. Ostatni. Jego pas był nietypowo lekki - zniknęły z niego wszystkie granaty, wszystkie pochłaniacze, większość omni-żeli, część medi-żeli... Poprzednie misje przypominały intensywny sprint: zastrzyk adrenaliny, walka na śmierć i życie, gwałtowny zryw o być albo nie być, zderzenie siły woli z siłą przetrwania, koniec. Ostatnie dwa dni były inne.
Przypominały maraton.
Założył karabin z powrotem na plecy i odwrócił się do niebieskowłosej, przez chwilę błądząc spojrzeniem po jej twarzy w milczeniu. Zmęczenie również odmalowywało się w jej miodowych oczach, a krew barwiąca kącik jej ust oraz czerwone wargi, tym bardziej podkreślały ostatnie wydarzenia.
- Myślę, że nie będzie miał nic przeciwko, jeżeli weźmiesz ze sobą jedną czy dwie - odpowiedział, śledząc ją wzrokiem. Odepchnął się od barierki i schylił ociężale, żeby podnieść krogańską strzelbę. Przekroczył próg strzaskanych drzwi balkonowych, wchodząc do pomieszczenia za Mayą.
Posiadłość zdawała się być nienaturalnie cicha po śmierci Virii. Na jej piętrach pozostały już tylko ciała i duchy.
- Może nawet znajdzie się jakaś tequila. Albo rum.
Zatrzymał się po drugiej strony lady, naprzeciwko kobiety. Wątpił, żeby alkohol dobrze zrobił na jej obrażenia ale w tej chwili chyba nie mogli upaść pod tym względem niżej. To co podtrzymywało Mayę na nogach wykraczało poza szkodliwość mieszania wódki z wewnętrznymi ranami. Samemu również sięgnął po jedną z butelek, bez słowa obracając ją ku sobie etykietą. Jedna ze zbłąkanych kul utrąciła jej szyjkę, wylewając niemal połowę zawartości, ale na dnie strzaskanego tulipana wciąż znajdowało się wystarczająco na pół szklanki.
Kolekcja Orena zawierała w sobie chatti, co było przynajmniej małym szczęściem.
- Dasz się znowu zaprosić na pokład Elpis? - zapytał po chwili milczenia, sięgając pod blat i wyciągając niską szklankę z ułamanym rogiem. Nalał do niej resztkę chatti z rozbitej butelki i podniósł wzrok na kobietę.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Posiadłość Orena Virii

28 sty 2018, o 21:56

Świadomość tego, jak nieistotna była jego smierć, mogłaby uderzyć w dumę biznesmena gdyby zdawał sobie z tego sprawę. Może oczekiwał zemsty, oczekiwał tego, że przyjdą też po niego. Może przez to posłał za nimi zabójców, opłaconych z środków własnych lub jego małego przedsiębiorstwa. Dlatego wynajął nowych, brutalniejszych najemników, którzy teraz barwili posadzki jego apartamentu wielokolorową krwią.
Kobieta odwróciła się przodem do niego, unosząc lekko butelkę do góry, z nazwą, której nie kojarzył. Trunek był ziemski, lub pochodzący z którejś z ziemskich kolonii.
- Tequila - odparła, uśmiechając się lekko, ale nie sięgnęła do otwarcia butelki. - Nie zasługuje na picie tego tutaj.
Jej entuzjazm przygasiły rany i nawarstwiające się zmęczenie, odczuwane również przez turianina. Ostatnie dni były intensywne, a dzisiejszy wieczór wydawał się być jednym krokiem za daleko. Takim, który strzaskał obojętność i spokój Volyovej, ukazując ją ranną i bliską poddania się narastającemu bólowi.
Milczała przez krótką chwilę. Nie mieli czasu dyskutować na temat sytuacji na Elpis i ich kłótni, przez którą kobieta rzuciła się w tłum wrogich najemników szukając ujścia nagromadzonej w niej energii, nie dbając o to, jak to może się dla niej skończyć. Przesunęła spojrzeniem po zielonych tęczówkach Widma, podejmując w ciszy decyzję, o której wyniku poinformowała go z ociąganiem.
- Znów masz argument kapsuły medycznej - westchnęła, opuszczając wzrok na trzymaną butelkę. Nie sięgnęła po inny alkohol by napić się go teraz. Oddychała ciężej z każdą sekundą, opierając się o ladę za swoimi plecami. - Mniej tłumaczenia niż w przypadku szpitala.
Mogła być uparta, mogła utrzymywać przed sobą mur, nie dopuszczając nikogo do środka, ale rozumiała swój stan. Wiedziała, że na dłuższa metę potrzebuje pomocy medycznej, a tą oferowała jej Elpis.
Uśmiechnęła się krzywo, odkładając butelkę na blat, choć nie puściła jej szyjki. Niegdyś czysty bar teraz pokryty był wymieszanymi trunkami i rozbitymi butelkami, z których szkło chrzęściło również pod ich butami gdy stawiali kroki.
- Chętnie skorzystam.
Nie komentowała zajścia związanym z kroganinem, od którego wściekłego szału uratował ją Viyo. Jej złość jednak wyparowała w trakcie walki, a może w chwili, w której jej plecy uderzyły w ziemię z siłą zdolną zmiażdżyć jej kręgosłup gdyby nie osłona pancerza, jej priorytety na chwilę się zmieniły.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Posiadłość Orena Virii

28 sty 2018, o 22:45

Może właśnie tego było potrzeba, żeby strzaskać mur, który postawiła dookoła siebie - wysiłku i zmęczenia większego niż normalny człowiek byłby w stanie znieść, a także bólu, który niejednego przyprawiłby o postradanie zmysłów i płacz. Może było w ich wyprawie pewne katharsis, które pomagało na własne problemy. Niektórzy ludzie sięgali po alkohol, żeby zapić swoje smutki, inni po leki lub towarzystwo, które miałoby odciągnąć ich uwagę.
Mayi lekarstwem było zniszczenie.
- Mówiłem ci - odpowiedział, odwzajemniając uśmiech kobiety i przewracając oczami. Uniósł szklankę, wpatrując się w zieloną zawartość ziołowego alkoholu, który błyszczał na jej dnie. Na ułamanej krawędzi odbijało się światło wiszącej jarzeniówki, częściowo zerwanej implozją osobliwości, ale nie na tyle, by zgasić jej słaby blask. - Zapomnij o luksusowych skycarach, złotych zegarkach i drogich garniturach. Dzisiejsze kobiety chcą tylko kapsuł medycznych.
Wzniósł naczynie w stronę niebieskowłosej w niemym toaście i wypił jego zawartość. Gorzkiego chatti starczyło akurat na jeden łyk, który częściowo spłukał z ust turianina miedziany posmak krwi z przegryzionego języka oraz duszącą woń popiołu i pyłu. W przeciwieństwie do kobiety, nie miał sentymentu do wypicia tej ostatniej resztki, która się ostała w strzaskanej butelce. Może dlatego, że dużo łatwiej było go dostać od trucizny, którą ona obrała za swoją.
Odstawił szklankę na blat i ponownie chwycił strzelbę, opierając ją o bark. Jego wzrok przez chwilę błądził po twarzy kobiety, zastanawiając się jakie obrażenia tym razem wypluje komora medyczna i czy adrenalina pozwoli jej dotrzeć z powrotem na statek, nim odwrócił go na resztę salonu.
A także czy coś się zmieni, gdy ponownie opuści jego skrzydło medyczne. Czy operacyjna WI wraz z ranami odbuduje nadkruszone mury kobiety, ponownie pozwalając jej schować się w ich cieniu.
- Cieszy mnie to.
Odepchnął się od baru, czekając aż Maya również ruszy. Zanim jednak skierowali się w stronę schodów, jego spojrzenie podchwyciło miodowy wzrok kobiety na uderzenie serca. Było wiele tematów, które oboje zdecydowali się przemilczeń, takich jak atak kroganina lub ich ostatnie rozstanie na Elpis, zakończone rzezią w sercu, której właśnie stali. Nie była to najlepsza chwila na ich poruszanie, ale taka pewnie nigdy nie nastąpi.
- Odnośnie tego co powiedziałaś na statku... - powiedział cicho, na chwilę ponownie wracając do ich ostatniej rozmowy. - Zamierzam uszanować twoją decyzję. Jaka by nie była.
Przyglądał się jej przez parę sekund, po którtch jego dłoń musnęła komunikator przy kołnierzu pancerza, aktywując połączenie z Etsy.
- Wracamy, Ets. Przydałaby nam się jakaś taksówka - powiedział, nawiązując kontakt z SI. Jego wzrok odbiegł na chwilę w stronę rozbitych okien balkonu oraz linii drzew skrywającej dok, który miał być narzędziem ucieczki Virii. - Bo w najgorszym wypadku wrócimy z łódką.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Posiadłość Orena Virii

29 sty 2018, o 16:03

Złote zegarki i drogie garnitury były czymś, co mogli znaleźć w zrujnowanym apartamencie. Tym otaczał się Viria, oferując namiastkę własnego luksusu swoim gościom, którym dzisiejszy dzień z pewnością zapadnie w pamięć. Pozostawało tylko zastanawiać się, czy zdawali sobie sprawę z tego, czym zajmował się turianin i czy sami brali w tym udział, czy tylko przymykali na to oko, ciesząc się drogich przyjęć, basenu i drinków.
- Takimi właśnie się otaczasz.
Postawiła pierwszy krok ostrożnie, odsuwając się od lady, która wcześniej przytrzymywała ją w pozycji pionowej i zgarniając z powrotem ukradzioną martwemu turianinowi butelkę alkoholu. Kolejne kroki postawiła jednak pewniej, ruszając za nim do schodów. Podchwyciła jego spojrzenie i nie odwróciła go, gdy poruszył temat ich poprzedniej, ostrej wymiany zdań, zakończonej potłuczonymi szklankami i wyjściem kobiety. Kiwnęła głową po chwili zawahania, nie mówiąc nic więcej na ten temat.
- Obawiam się, że nie dopłynęlibyście nią do doku - odparła SI, aktywując się w jego słuchawce po dłuższej chwili milczenia.
Jego omni-klucz piknął, informując o nadlatującej taksówce do jego lokalizacji i czasie oczekiwania, jaki im pozostał. Zeszli schodami na parter, mijając kolejne ciała. Na tył domu prowadziły drzwi, ale biorąc pod uwagę strzaskane, szklane przesłony robiące za ściany, nie potrzebowali obchodzić wyspy by dostać się do miejsca, w którym ostatnio wysadził prom Viyo. Wystarczyło przekroczyć framugę, obejść leżące, wielkie cielsko kroganina i basen.
- Dzięki za niego - mruknęła Volyova, patrząc na najemnika Krwawej Hordy. Pozostali ochroniarze nie mieli żadnych oznaczeń - całkiem możliwe, że byli przypadkową zgrają zebraną na potrzebę ochrony Virii, pod dowództwem najemnika z krwi i kości.
Oren Viria leżał na ziemi, twarzą w dół, barwiąc trawę wokół siebie na granatowo. Wreszcie, wraz z jego śmiercią, na wyspie nastała całkowita cisza, zakłócana jedynie przez plusk biczy wodnych w basenie i dalekie odgłosy nocnego życia miasta.
Taksówka podleciała, lądując przy doku, koło pogrążonej w ciemności łódki. Maya niepewnie zajęła jedno z miejsc, niechętnie siadając w ciemnym, skórzanym fotelu. Medi-żel nie działał długo. Nawet Viyo czuł, że powoli traci to błogie uczucie odrętwienia, pojawiające się zamiast bólu wywołanego ranami. Odporność kobiety też się kończyła.
Drzwi za nimi zamknęły się, a taksówka oderwała od ziemi, ruszając w krótką drogę do doków bliżej centrum Nos Astry.
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Nos Astra”