
Sąd ostateczny
Mistrz Gry: Hawk
Gracze: Mila Račan
“Rage wrapped itself around her like a tourniquet, keeping her alive even as it condemned a part of her to atrophy.”
― Omar El Akkad
Wyświetl wiadomość pozafabularną
― Omar El Akkad
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Atak terrorystyczny na centrum galaktycznego życia, zarówno politycznego i kulturowego, był wydarzeniem, które z trudem ktokolwiek mógłby określić jako pozytywne. Wiedzeni poczuciem bezkarności mieszkańcy siali chaos na terenie Okręgów długo po tym, gdy martwe ciało exile zostało wyniesione z wieży Prezydium. Zamknięte sklepy, niedziałające terminale i paraliż informacyjny stały się kolejnymi, męczącymi wyzwaniami dla pracowników i SOC, odciskając swoje piętno na jakości życia w miejscu, które słynęło z obietnicy nowego, godnego startu dla każdego przyjezdnego.
Czym innym były skutki działań hakera dla Račan i jej firmy. W miarę upływu dni, które mogła spędzić na regeneracji przeciążonego ciągłą walką i adrenaliną ciała, nieprzyjemne aspekty jej doświadczenia zaczynały uginać się pod napływem plusów. Renoma, którą zdobyli wraz z Curio ratując Radną Cytadeli samą w sobie zapewniła jej wiele chęci współpracy i długie noce przeglądania wypełnionej wiadomościami skrzynki odbiorczej. Nawet, jeśli szaleństwo w mediach miało potrwać tylko chwilę, póki atak pozostawał świeży we wspomnieniach mieszkańców, pozytywne opinie o ich firmie ochroniarskiej miały pozwolić im zapewnić sobie stały napływ nowy zleceń na długie miesiące.
Pierwsze, które wpadło im w oko, było stosunkowo proste, za to obrzydliwie lukratywne. Bogaty biznesmen z ExoGeni potrzebował znaleźć się w porcie Nos Astra w przeciągu następnego dnia i oferował za to ogromną cenę. Skuszeni łatwym zarobkiem, mogli zaprosić go na swój prom i ignorować jego pełne konsternacji spojrzenia, gdy porównywał sobie widok przed sobą do wyobrażeń stworzonych na podstawie kwiecistych artykułów w mediach. Docierając do Illium, nie musieli od razu ruszać do następnej przystani, zamiast tego poświęcając kilka dni na przebieranie w innych kontraktach czy przejadanie, lub przepijanie dotychczasowej wypłaty.
Nos Astra gwarantowała widok, którego nie była w stanie zastąpić Cytadela. Wzniosłe wieżowce skąpane w różowym blasku zachodzącego słońca piętrzyły się jak góry, pomiędzy którymi mknął ruch powietrzny skycarów. Promenada oferowała dziesiątki sklepików najróżniejszej maści, które mogły zaciekawić każdego turystę ze statkiem w doku tuż obok tej atrakcji. W niektórych Račan mogła obejrzeć się za nowymi częściami pancerza, inne oferowały modyfikacje do broni, a jeszcze inne street foodowe jedzenie, które znajdowało się niebezpieczne blisko sklepu zoologicznego z egzotycznymi rybami i akcesoriami akwarystycznymi. Pomimo popularności planety wśród asari, tak blisko doków tłum składał się z wszelkiej maści osobników. Volusi wykłócali się o swoje pieniądze, turiańscy inwestorzy z trwogą spoglądali na spadające ceny akcji na wielkim wyświetlaczu znajdującej się nieopodal giełdy. Niektórzy korzystali z pięknego oświetlenia tej pory dnia i zwyczajnie opierali się o barierkę, przytuleni do swoich partnerów lub ostentacyjnie wzdychający pod wpływem własnych refleksji.
- Kogo moje oczy widzą.

Niski, męski głos zabrzmiał zza jej pleców, wyrywając się ponad ogólny gwar panujący dookoła kobiety, zmuszając do zerknięcia w stronę, z której nadbiegł.
Mężczyzna wyglądał znajomo, lecz przez pierwsze kilka sekund nie potrafiła go zidentyfikować. Ubrany w zwykłe, cywilne ciuchy, dłonie skrywał w kieszeniach swojej kurtki. Z samego sposobu, w jaki układała się jego sylwetka, rozpoznała w nim żołnierza, ale to po znajomych, zielonych oczach i charakterystycznym uśmiechu domyśliła się, że stał przed nią Mark. Oczami jej wspomnień Hunter był zawsze nieco wychudłym, wysokim chłopcem o sylwetce tyczki. Choć teraz jego skryte pod ubraniami ciało nosiło efekt lat ciężkiej pracy, nie przypominał plakatowych żołnierzy, z którymi zdarzało jej się służyć. Dalej stawiał na zwinność i szybkość w walce niż samą siłę.
Podszedł bliżej, opierając się o ladę z terminalem, w którym wcześniej przeglądała towar. Relikt przeszłości, tak obcy, a tak znajomy jednocześnie.
- Myślałem, że zobaczymy się dopiero na dziesięcioletnią rocznicę akademii - rzucił sarkastycznie, udając zainteresowanego hologramem rybki, którą można było nabyć w sklepie obok. - Już robiłem zaproszenia na zjazd absolwentów, kiedy zobaczyłem twoje nazwisko na pierwszych stronach.
Operująca terminal asari odeszła od klienta, któremu wcześniej udzielała swojej pomocy i skierowała się w ich stronę. Na jej pytające spojrzenie odpowiedział gestem dłoni, pozwalając jej wrócić do swoich obowiązków i nie przejmować się ich dwójką.
- Jak oceniasz swoje życie celebryty? - zażartował, odwracając wzrok od hologramu i kierując go na kobietę.